250

Samobójstwo jako problem społeczny



Samobójstwo jest jednym z ważnych problemów społecznych, o którym rzadko się wspomina, wręcz traktuje się go jako temat tabu. Choć nie jest ono główną przyczyną zgonów w populacji ludzkiej, jednak sam fakt potępiania jedynie samobójców z pominięciem otoczenia jest dużym uproszczeniem oraz "łatwiejszą prawdą do przełknięcia". Pomijany jest tutaj fakt, że możliwą przyczyną samej chęci targnięcia się na życie jest brak zdrowia psychicznego.
A jeśliby je definiować jako harmonijne współżycie z grupą społeczną, do której się należy, grupą, która z jednej strony daje poczucie zrozumienia i ciepła,
z drugiej nie ogranicza indywidualności, to przecież brak zrozumienia i choćby podtrzymania na duchu może prowadzić do samobójstwa, a to z kolei rozkłada odpowiedzialność za tenże czyn zarówno na osobę odbierającą sobie życie, jak
i na otoczenie bliskie tej osobie. W takim ujęciu, jest to problem nie tylko jednostki, dla której własna śmierć jest wyjściem z sytuacji, lecz jest to także problem jej bliskiego otocznia, które nie pomogło tej osobie.

Warto byłoby zaznajomić się ze skalą problemu, czyli odpowiedzieć sobie na kilka pytań typu "jak często ludzie próbują popełnić samobójstwo?", "czy są to próby skuteczne?", "czy wiek osoby ma wpływ na częstość prób?". Według danych z 2000 roku, w Polsce popełniono ponad 5500 zamachów samobójczych, z czego 4947 skończyło się zgonem. Do zamachów samobójczych najczęściej dochodzi w mieszkaniu (2178 przypadków) oraz
w pomieszczeniach zabudowań gospodarczych (1092 przypadków). Następne
w kolejności miejsca to piwnice i strychy (713 przypadków) a także obszar parku i lasu (473 przypadków). Najczęstszym sposobem, jaki wybierają ludzie jest śmierć przez powieszenie się, aczkolwiek nie jest to jedyny sposób.

Powody, które kierują ludzi w stronę innego świata są różne, jednak często to po prostu samotność wśród ludzi. Chyba takie porównanie jest najbardziej wymowne. A wyjaśnieniem tego niech będzie fakt, że jednak plan zamachu na własne życie uzewnętrznia się, a zatem, przy odrobinie spostrzegawczości oraz dobrej chęci, można komuś pomóc, można pozwolić mu żyć. "Samobójstwo nigdy nie przychodzi bez ostrzeżenia. Zawsze towarzyszy mu wiele sygnałów, które jesteśmy w stanie rozpoznać dopiero po fakcie. Tak jakby przyszły samobójca wysyłał nam rozpaczliwe SOS."

Co można tutaj zaliczyć, jak rozpoznać te sygnały nadawane przez człowieka
u kresu wytrzymałości psychicznej? Jednym z sygnałów, który jest powszechnie ignorowany jest mówienie o samobójstwie bądź o śmierci. Większość samobójców mówiła o śmierci bądź samobójstwie, nim dokonała tego czynu. Bardziej subtelnym sygnałem, często nieświadomym dla osoby, która kusi śmierć, jest nagłe zainteresowanie śmiercią. Dana osoba może mówić niewiele, lecz gdy rozmowa zejdzie na temat śmierci, ożywia się, mówi znacznie więcej niż na inne tematy. Jak wspomniałam, nie zawsze jest to działanie świadome. To normalne, że rozmowa jest traktowana jako interesująca, gdy porusza tematy,
z którymi jesteśmy emocjonalnie bądź racjonalnie związani. Taki typ zachowania występuje często, gdy rozmowa schodzi na temat naszych zainteresowań, itp. Tak samo jest w przypadku potencjalnego samobójcy. Często osoba pragnąca odejść, zaniedbuje swój wygląd, traci kontakt
z otoczeniem w życiu towarzyskim, w pracy. Także wszelkiego typu alienowanie się jakiejś osoby z grupy społecznej może być sygnałem nadawanych przez tą osobą, sygnałem o treści: "jest mi źle". Oczywiście nie należy każdej indywidualności diagnozować jako osobę ze skłonnościami samobójczymi, bo przecież czasami po prostu profil grup społecznych,
z którymi ma styczność nie odpowiada danej jednostce, zatem to jest powód jej wyobcowania, niemniej czasem warto się zastanowić, czy takie zachowanie nie jest wczesnym objawem samobójczych myśli danej osoby.

Wcześniejsze próby samobójcze też są czynnikiem, który powinien zwracać uwagę na daną osobę. Tutaj też czasem panują mity w stylu "jeśli ktoś próbował, a się nie zabił, to się nie zabije". A czy nie jest to po prostu łatwa do przełknięcia bajeczka, którą utożsamia się z prawdą? Jeśli raz się czegoś spróbuje, dana rzecz będzie już zawsze pociągać. Ta sentencja może odnosić się także do nałogów. Niemniej, raz przekraczając jakąś granicę, drugie jej przekroczenie jest dużo łatwiejsze.

Kto najczęściej ucieka się do samobójstwa? Według psychoterapeutki z Zespołu Pomocy Psychoterapeutycznej Na Ikara w Warszawie, Anny Sieminskiej szczególnie narażone na zachowania samobójcze są osoby, które mają słabą kontrolę impulsów - nie umieją objąć refleksją tego, co się dzieje, a na wszystko reagują bardzo impulsywnie. Szukając metod zredukowania napięcia mogą posunąć się do samobójstwa. Druga grupa ryzyka to osoby, które mają mało do stracenia. Nie mają rodziny, przyjaciół, bliskich, czyli tego, co ich utrzymuje przy życiu. Trzecia grupa to młodzież, która nie ma świadomości upływu czasu, który leczy rany. Okres młodości jest pełen silnych emocji i wielkich problemów, będących dla młodych ludzi prawdziwymi tragediami, których nie sposób rozwiązać. Brakuje im również oparcia w rodzinie, ponieważ czas młodości to przede wszystkim bunt przeciwko rodzicom. Wiek młodych ludzi, którzy dokonują zamachów samobójczych, z roku na rok się drastycznie obniża i na ogół stoi za tym rozpad rodziny. Mimo, że reprezentowany tutaj pogląd jest dosyć stereotypowy, jednak na logikę coś w nim jest. Znane są już dane statystyczne, które nie przemawiają za takim stwierdzeniem, niemniej nie wolno ignorować buntu dzieci i młodzieży przeciw właściwie całemu światu.
Ale chcąc to uogólnić, dochodzi się do jednego wniosku: osoby próbujące popełnić samobójstwo są w pewnym sensie samotne - nie mają nikogo, z kim można porozmawiać o wszystkim. W grupie młodzieży często najważniejsze jest to, aby nie wypaść przed rówieśnikami gorzej, więc zakłada się maskę udając nie wiadomo kogo. Nie neguję istnienia przyjaźni wśród młodych ludzi, bo każdy ma jakieś miłe wspomnienia z tego okresu, że miało się przyjaciela, któremu można było wszystko powiedzieć. Jednak nie zmienia to faktu niedojrzałości i buntu przeciw reszcie świata oraz chęci udowodnienia, że jest się kimś więcej niż naprawdę.

Można zatem spróbować odpowiedzieć na pytanie, jaki jest potencjalny samobójca, co go charakteryzuje. Jeden z poglądów mówi, że "osoba
o skłonnościach samobójczych jest generalnie samotna, zamknięta w sobie, nie umie sobie poradzić z przystosowaniem się do świata". Co z tym związane, osoba będzie samotna, nie tylko wtedy, gdy nie ma "bratniej duszy", kogoś
z kim może porozmawiać o wszystkim, co przygnębia, lecz tyczy to również osób chorych psychicznie, które ze względu na swój stan psychiczny mają trudności w nawiązaniu kontaktu z otoczeniem. Z drugiej strony, i ono nie pozostaje bez winy, gdyż dobrze wiadomo, jakie jest ogólnie podejście do osób niezrównoważonych. A to niestety nie pomaga, wręcz jeszcze bardziej izoluje chore jednostki. Inna grupa ludzi, których dotyka samotność, to osoby
w starszym wieku. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy osoba, powiedzmy siedemdziesięciopięcioletnia, zostaje sama, bo umiera jego bądź jej współmałżonek, dzieci w najlepszym przypadku odwiedzają tą osobę raz na tydzień. I załóżmy, że na razie wszystko jeszcze jest jako tako w porządku.
"A co, jeśli ta osoba zachoruje, będzie mieć świadomość nieuchronnej śmierci,
a podczas ostatniego okresu życia będzie zdana jedynie na pomoc ze strony innych". Jest możliwe, że taka osoba będzie mieć po prostu dość życia. Może bądź to zauważyć, bądź to wmówić sobie, że inni opiekują się nią, "bo tak wypada". Jeśli poczuje się, że jest się ciężarem dla otoczenia (niezależnie od tego, co myślą i czują inni), łatwo będzie się zdecydować na przyspieszenie własnej śmierci. Jeżeli wspomni się statystyczną skuteczność samozagłady dla osób powyżej 71 roku życia, to widać, że taki tok rozumowania może być skuteczny. Tutaj nie ma krzyku, że "jest mi źle, zobaczcie to!". Wręcz przeciwnie, to jest odejście ciche, w spokoju, aby nie męczyć innych. Pojawia się tutaj pojęcie samobójstwa altruistycznego, czyli takiego, aby poświęcić siebie dla innych. Skrajnym przykładem może być sytuacja, gdy są dwie osoby dla siebie bliskie, zakochane w sobie i nagle pojawia się taki wybór: albo popełnisz samobójstwo, albo ja zabiję twoją ukochaną. Jest to skrajny przypadek, niemniej oddaje bardzo dobrze pojęcie samobójstwa altruistycznego.

Oczywiście przykładów takich można przytoczyć mnóstwo, jednak wszystkie byłyby w mniejszym lub większym stopniu powtórzeniem tego dość skrajnego przypadku.

Następna cecha, która w mojej opinii jest również czynnikiem ryzyka, to osobowość samotnika. Nie mam na myśli tutaj skrajnego przykładu izolacji człowieka od innych ludzi. O to raczej ciężko, aczkolwiek wiadomo, że są ludzie, którzy dobrze czują się w dużym towarzystwie, mają mnóstwo znajomych, kolegów, przyjaciół, w zasadzie nigdy nie są sami w tym sensie, że w danym momencie nie ma przy nich jakiejś drugiej osoby. Inni natomiast mają oczywiście swoje grono znajomych i przyjaciół, jednak dużo mniejsze, na przykład maksymalnie kilkuosobowe, poza tym cenią sobie chwile samotności, gdy mogą być gdzieś tylko sam na sam ze sobą i własnymi myślami. Pragnę zaakcentować, że ani jedno ani drugie nie jest złe. Chwile samotności same
w sobie nie są niczym złym, nie należy ich potępiać, wręcz przeciwnie - powinny być należycie uszanowane. Jednak mogą one być również czynnikiem ryzyka dla potencjalnego samobójcy. Z czego to wynika? Jeśli ktoś nie jest jednostką wyizolowaną, aczkolwiek lubi czasem być sam, to ten fakt sugeruje, że tą osobę zna może jedna, może dwie inne osoby, niekoniecznie na tyle, aby móc się domyślać, co dana osoba może mieć na myśli mówiąc pewne słowa bądź zachowując się specyficznie. Tutaj dochodzi pojęcie otwartości danej jednostki na świat. Mała liczba znajomych sugeruje, że dana osoba niechętnie mówi o sobie, bądź po prostu nie ma ochoty być znaną przez wiele osób. Może to doprowadzić do izolacji, gdy zaczyna brakować kogoś z jej otoczenia.
To może być na przykład czyjś wyjazd kilkudniowy, bądź choroba, która uniemożliwi bezpośredni kontakt np. w pracy, czy na uczelni. Może wtedy dojść do sytuacji, gdy osoba zostaje niemal sama wśród ludzi, których nie zna,
a z drugiej strony z różnych względów nie chce poznać (wydaje się, że głównym powodem ku temu, jest fakt, że żeby poznać kogoś, trzeba dać poznać też siebie), a to doprowadza do krótkotrwałej alienacji od ludzi. Z kolei izolacja od kontaktów międzyludzkich ma duży wpływ na nastrój człowieka, a co z tym związane, może być w tym mechanizmie czynnikiem ryzyka popełnienia samobójstwa.

Nie bez znaczenia jest podejście do codziennych problemów. Można mówić bowiem o optymistach i pesymistach. Wiadomo, że pozytywne nastawienie to spora część sukcesu, natomiast postawa rezygnacyjna, generalnie jako nie motywująca, nie pozwala osiągać takich wyników w życiu, jakich mogłoby się oczekiwać, co może prowadzić do obniżania samooceny. Tak zaczyna się błędne koło między pesymizmem a spadkiem samooceny.

Nie zamierzam tworzyć tutaj kompletnego obrazu psychologicznego potencjalnego samobójcy, a jedynie zwrócić uwagę na kilka czynników ryzyka. Nie jest powiedziane, że występowanie wyżej wymienionych cech (bądź szeregu innych) świadczy o tym, że dana osoba w przyszłości zginie z własnej ręki, bo można być zamkniętym w sobie pesymistą, który ma niewielu znajomych, jest wrażliwy aż do bólu i nigdy nie próbować nawet targnąć się na własne życie, jednak warto byłoby zwrócić uwagę, że takie osoby mają większe predyspozycje do tego, aby zauważyć lub wmówić sobie powód do samobójstwa.

Warto jest czasem pomyśleć nad sobą w kategoriach socjologicznych, gdzie pojęcie jednostki nie oznacza jedynie danej osoby, nas samych, lecz jest raczej wyrazem tego, jak człowiek egzystuje wśród innych osób. Często definiuje się zdrowie jedynie jako brak choroby somatycznej bądź psychicznej, a pomija się fakt, że człowiek nie jest wyizolowaną jednostką żyjącą sama dla siebie, lecz jest częścią większej grupy - społeczeństwa, czy choćby grona bliskich lub znajomych. I właśnie w tym ujęciu doskonale uwidacznia się to, że aby być zdrowym, aby naprawdę dobrze się czuć, to nie tylko należy być zdrowym fizycznie i psychicznie, lecz także umieć harmonijnie współistnieć ze swoim otoczeniem.

Dobrze by było, gdyby stosunki międzyludzkie układały się zawsze pomyślnie, lecz rzeczywistość okazuje się brutalna... Wcześniejszy przykład odnośnie osoby wrażliwej wcale nie musiał być wyssany z palca. Wszyscy wiemy, jak wyglądają stosunki międzyludzkie, że, delikatnie mówiąc, nie są idealne. I nie dotyczy to samobójstw, lecz właściwie każdego problemu społecznego. Czy osoby niepełnosprawne mogą czuć się dobrze, gdy są traktowane jak piąte koło u wozu? Czy osoby psychicznie chore mogą szybko i łatwo odzyskać bądź zdobyć satysfakcjonujące stanowisko w hierarchii społecznej? Czy mogą być wysłuchane i zrozumiane w taki sam sposób, jak osoby mieszczące się granicach "norm"? Czy można czuć się bezpiecznie, gdy późnym wieczorem przejdziemy się na spacer po parku? Odpowiedzi nie są niestety obiecujące... Niestety, taka jest rzeczywistość; można zaobserwować patologiczną sytuację
i "dosłownie ręce opadają", gdy widzi się pewne zachowania, bądź wzorce zachowań, jakie istnieją w niektórych grupach społecznych, które zaprzeczają, jakoby człowiek miał być istotą najbardziej rozwiniętą w porównaniu do zwierząt. Nie trzeba wspominać chyba o fali przemocy i stosowanej w brutalny sposób przez nieletnich i też przemocy wobec nieletnich, o coraz śmielszych
i właściwie bezkarnych przestępstwach. I nie dzieje się nic, aby to zmienić. Zdarzyła się nawet taka sytuacja, że pewien mężczyzna był na spacerze
i zobaczył jak trzech młodych ludzi okrada osobę niepełnosprawną. Stanął
w obronie tego człowieka, przepędzając napastników. Następnie oni nadal bezkarnie chodzą po ulicy, natomiast ten mężczyzna był ciągany po komisariatach za napaść na nich. Gdy wszystko się skończyło, powiedział: "nigdy już nie stanę w niczyjej obronie". Czy można się mu dziwić? Dlaczego o tym wspominam? Bo to silnie wiąże się między innymi z samobójstwami. Żyjemy w takich czasach, gdzie więzi społeczne zostały silnie rozluźnione, o ile nie zerwane. Każda osoba myśli o sobie i swoich najbliższych. Nie najlepsze warunki ekonomiczne sprawiają, że ludzie gonią za pieniądzem, bądź popadają w rezygnację, że może być lepiej, oraz w nałogi a czasami w konflikt z prawem. Czy można winić za to ludzi? Nie wydaje mi się, aby ktokolwiek był w stanie wskazać jedną osobę jako winną. Z tego powodu, że skoro społeczeństwo jest chore (z wszystkimi tego konsekwencjami), to nawet najgorętsze starania jednej osoby nic nie zmienią. Jedyne na co można mieć nadzieję, to wspólne próby poprawy swojego zachowania wobec innych. Jednakże i to nie będzie możliwe, gdy nie będzie po prostu na to czasu, gdyż w większości spędza się go na tym, aby zarobić pieniądze, aby móc godnie żyć. Czego zatem oczekuję? Chciałabym, aby z biegiem czasu, ludzie stali się dla siebie bardziej otwarci, aby nauczyli się słuchać i rozumieć drugiego człowieka oraz aby stereotypy powoli zanikały. Nie oczekuję, że stanie się to z dnia na dzień, jednak mam nadzieję, że tak kiedyś będzie.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nowe prawo Praktyka z 23 grudnia 08 (nr 250)
250
250 751401 mlynarz
AP 250 Aerospatiale BAC Concorde
aerotrainI80 250
Katalog części MZ ES 250 0 250 1
Krav Maga Groundfighting id 250 Nieznany
Econoline 250 (10)
Kropki cwiczenie na kreatywnosc id 250
250
Piaggio X8 250 tech
ICP N 0,250 A
250 251
Dane techniczne MOS 150 50, 150 65, 200 80, 250 100
parking podziemny b 1 250 a4
250 263 (2)
Nimrod 250 EC
ATV 250 powietrze
Alert Solo 250 EW