Gdybym tylko mógł
-
Potter...
Ekspresja.
Siła. Życie.
Tak
tętniące w żyłach z niespotykaną mocą. Szumiące w uszach,
mroczące umysł, pompujące adrenalinę.
-
Potter...
Nagle
słyszysz muzykę. Cudowną, nieziemską muzykę. Muzykę zwycięstwa,
muzykę mocy. Czujesz ją w sobie i wszędzie wokół. Czujesz, że
sam jesteś tą muzyką. Dźwięczy ci w sercu, śpiewa w głowie.
Jesteś nią. Jesteś tą mocą, tym śpiewem, tą potęgą. Czujesz
ją w powietrzu. Własną, nieposkromioną. Twoją, ogromną,
nieokiełznaną, dziewiczą.
Czujesz
się bogiem.
-
Harry!
I
zniknęło. Nagle, teraz, przed chwilą. Prysło, nie ma. Było,
wiesz, że tak. Magia, moc, potęga, chwała.
Rozglądasz
się nieprzytomnie, poszukując tej anielskiej melodii. Nie
znajdujesz. Mdlejesz.
*
-
Gdybym tylko mógł, zawarłbym pakt z Bogiem.
Zawarłeś.
Tamtej nocy. Pamiętasz? Obiecałeś mu wiele, bardzo wiele. W zamian
za pomoc w dokonaniu czegoś, co musiałeś dokonać. Obiecałeś mu
nawet... jego. Obiecałeś mu wiele, bardzo wiele. Zbyt wiele.
-
Chcesz słuchać o pakcie, który zawarłem.
Wywiązał
się z tamtej umowy. Pokonałeś Toma. Wygrałeś to starcie, ale...
Czy na pewno to ty je wygrałeś? Nikt inny? Tamtej nocy, wzywając
Boga na świadka, byłeś zdeterminowany. Byłeś przerażony. Byłeś
samotny. Byłeś złamany. Wezwałeś go, by ci pomógł.
Przeklinałeś, zaklinałeś - błędne koło. Wyrzekłeś się
wszystkiego. Nawet jego.
-
Gdybym tylko mógł...
...odwołać
to wszystko. Ale nie możesz.
*
-
Odchodzisz. - Nie pytanie. Stwierdzenie faktu. Oczywiście.
Nie
przerywasz pakowania. Systematycznie zbierasz własne rzeczy,
układając je z pedantyczną dokładnością. Jedno, drugie,
trzecie. I następne, tuż obok.
Unikasz
jego wzroku.
-
Zasługuję chociaż na wyjaśnienie. - Stwierdzenie. Znowu.
Ryzykujesz
krótkie spojrzenie w jego stronę. Stoi tam, opierając się o
ścianę. Przygląda ci się spod przymkniętych powiek. Zaciśnięte
pięści, pobladłe usta. Sylwetka emanująca zaciętością i...
rozpaczą?
Nie
oszukuj się. Znasz go na tyle dobrze, by wiedzieć, co czuje.
Wystarczy ci jedno spojrzenie. Jesteście ze sobą wystarczająco
długo. Byliście
ze sobą wystarczająco długo.
Wracasz
do pakowania. Nadal milcząc. Tylko twarz bardziej pobladła.
-
To mnie nie boli.
Obracasz
się szybko, zaskoczony.
-
To chcesz usłyszeć. Chcesz wiedzieć, że mnie to nie boli.
Mrugasz.
-
Nie ranisz mnie. Nie ranisz mnie, pogłębiając się w swoich
kłamstwach.
Zaciskasz
mocno powieki. Czujesz, że on się poruszył. Spinasz się w sobie,
gdy kładzie rękę na twoim policzku. Nie otwierając oczu, mówisz:
-
Muszę.
Tylko
tyle. Jego twarz staje się jeszcze bardziej zamknięta i odległa.
Cofa rękę.
-
Gdybym tylko mógł...
Nie
pozwalasz mu dokończyć znajomego zdania. Zamykasz usta pocałunkiem.
Obydwoje
wiecie, że ostatnim.
*
-
Chcesz wiedzieć, co czuję.
Stoisz
przed drzwiami, bojąc się zapukać.
-
Chcesz słuchać o pakcie, który zawarłem.
Wiesz,
że on tam jest. Obserwowałeś go przez ostatnie miesiące.
-
Ty. Ty i ja.
Wiesz,
że on tam jest. Czeka. Ale boisz się zapukać. Kochasz go.
-
Gdybym tylko mógł...
To
on otworzył. To w jego oczy teraz patrzysz. To on pierwszy przyciąga
cię do siebie i całuje. Mocno i brutalnie. Zaborczo.
-
Gdybym tylko mógł, zawarłbym pakt z Bogiem.
Podnosi
zaskoczony wzrok na ciebie. A ty... A ty się uśmiechasz.
-
Ale ty nigdy nie byłbyś jego stawką.