Magia Krwia

Tłumacz: Moonlit

Beta: Serena_, unbelievable



61. Kworum Weasleyów



Fred i George towarzyszyli Harry'emu w drodze powrotnej do Hogwartu. Bliźniacy wyjawili mu, że właściwie nie wolno im przebywać w wieży Gryffindoru, jednak zamierzali znaleźć jakiś sposób, by uczestniczyć w imprezie. Harry stwierdził, że raczej nikt będzie miał nic przeciwko ich obecności. Razem dotarli do gabinetu dyrektora.

- Cynamonowe jajka - powiedział Harry i drzwi otworzyły się. Pojedynczo wspięli się po schodach prowadzących na piętro. Dumbledore powitał ich w progu, przelotnie kiwając głową.

- Dyrektorze...

- Obawiam się, że mam niewiele czasu, panie Potter. Czy to pilne?

Harry machnął ręką w stronę bliźniaków.

- Myśleli, że jestem oszustem. Przekonałem ich, że nie, ale i tak mają pytania.

Dumbledore podniósł dłoń i Harry zamilkł.

- To zdecydowanie zajmie dużo czasu - odparł starszy czarodziej. Spojrzał ostro na bliźniaków. - Sądziliście, że to nie Harry?

- Wygląda inaczej, profesorze.

- I brzmi inaczej.

- Rozumiem. - Dumbledore sprawiał wrażenie zafrasowanego. Powoli skinął głową. - Rozmowa będzie konieczna. Być może jutro po śniadaniu? - Gdy bliźniacy przystali na jego propozycję, dodał do Harry'ego:

- Ciebie również zapraszam.

- Tak, proszę pana.

- Do tego czasu z nikim o tym nie rozmawiajcie. - Otrzymawszy w odpowiedzi pomruki zgody, Dumbledore rozchmurzył się i na jego twarzy zagościł uśmiech. - A teraz zmykajcie do Gryffindoru! Trzeba uczcić to zwycięstwo.

Fred i George zerknęli na siebie z radością.

- Już się robi, proszę pana! - zawołał George z entuzjazmem. Chwycił Harry'ego pod ramię. Jego brat zrobił to samo z drugiej strony i wywlekli go na zewnątrz.

W pokoju wspólnym impreza trwała w najlepsze. Fred i George krążyli między grupkami Gryfonów, zachwalając swoje produkty, przyjmując zamówienia i wysłuchując zachwytów nad ich spektakularnym opuszczeniem szkoły w zeszłym roku. Harry zerkał na nich co jakiś czas. Czasem ktoś podchodził do niego, gratulując mu gry, a Harry dziękował i odpowiadał, że drużyna wkłada wiele wysiłku w rozwój umiejętności.

- Ten chwyt był fenomenalny - powiedziała jedna z młodszych dziewczyn.

Harry przyglądał się Fredowi, który wyjął z kieszeni jakąś małą rzecz i następnie wrzucił ją ostentacyjnie do jego piwa kremowego. Z butelki wyłoniła się delikatna poświata, barwiąc na pomarańczowo powietrze wokół.

- Dzięki - odparł chłopak z roztargnieniem. - Pałkarze świetnie ze sobą współpracowali, nie sądzisz?

- I ten znakomity furgelwotsel!

- No cóż... - Harry wybałuszył oczy i odwrócił się do dziewczyny. - Co takiego?

Stojąca naprzeciwko Zoë pokazała mu język.

- Chciałam tylko sprawdzić, czy uważasz.

Harry westchnął. Rzeczywiście nie zauważył, że rozmawia z koleżanką.

- Przepraszam. To był bardzo długi dzień.

Zoë wyszczerzyła zęby i usiadła obok niego.

- Wydaje się, że gracze nie cieszą się tymi imprezami tak bardzo, jak powinni.

- Nie spaliśmy za dobrze i musieliśmy wcześnie wstać.

- Nie wspominając o tym, że samo latanie jest wyczerpujące.

- Racja.

Zoë zerknęła mu przez ramię i przygryzła wargę.

- Twoja dziewczyna nadchodzi. Lepiej sobie pójdę.

- Zostań.

- Czemu?

- Ucieczka wyglądałaby podejrzanie. Chyba nie chcesz wpędzić mnie w kłopoty, co?

Kiedy Hermiona zbliżyła się do nich, Zoë na powrót rozsiadła się na kanapie, chichocąc.

- Przeszkadzam w czymś? - spytała Hermiona.

- Absolutnie - odparł Harry z uśmiechem. - Stosuję się tylko do twojej rady.

- Jakiej rady?

- Żeby odnaleźć mojego wewnętrznego Ślizgona. - Uniósł brwi. - Najwidoczniej jest bardziej towarzyski ode mnie. A może po prostu spędziłem dziś zbyt wiele czasu z bliźniakami. - Poklepał dłonią miejsce obok siebie.

Usiadła sztywno.

- Mówiłam chyba o twojej przebiegłości.

Wzruszył ramionami.

- Na to samo wychodzi.

Wyglądała na skrępowaną.

- Poprosiłeś ich o te papierosy?

Harry ponownie wzruszył ramionami. Poczuł, że lekko się rumieni.

- Tak jakby. Spytali, czy mają mi coś przynieść, a ja o tym wspomniałem.

- Naprawdę nie mogłeś się potem uwolnić?

Harry roześmiał się.

- Naprawdę. Ale oni o tym nie widzieli. Zwykle nie zastanawiają się długo nad tym, co robią.

Zerknął na Zoë i opowiedział obu dziewczynom o papierosach, ucieczce przed Wierzbą Bijącą, zgubionej różdżce, groźbie Goyle'a i postanowieniu Draco. Zdał sobie sprawę, że nie przeszkadza mu robienie z siebie palanta, choć pewnie czułby się upokorzony, gdyby to ktoś inny przedstawiał go w takim świetle. Ale to właśnie czyniło całą historię tak zabawną. Nawet Hermiona nie umiała niekiedy ukryć uśmiechu.

- Więc to dlatego wszyscy razem zjawiliście się w pubie.

- Zgadza się. Fred i George mieli miny, jakby ktoś kazał im wypić truciznę, kiedy zgodzili się z nami iść.

- Dziwię się, że Ślizgoni zostawili cię w spokoju - powiedziała Zoe.

- Draco twierdzi, że wykorzystuje mnie, by wypełniać swoje polityczne cele. Chce się znaleźć w bardziej neutralnej pozycji.

- Uroczo. A dostarczenie cię Sam-Wiesz-Komu nie jest czasem jednym z tych celi?

Harry wzruszył ramionami.

- Mogłoby być. Ale Voldemort i tak nie uratuje jego ojca.

Hermiona opadła na oparcie, wzdychając głośno.

- Na szczęście.

- Tom jest bardzo nieprzewidywalnym władcą - zauważył Harry. - Lucjusz Malfoy o tym wiedział, ale Draco raczej nie.

- Tom? - Zoe uniosła pytająco brwi.

Harry skinął głową.

- Voldemort.

- To jego prawdziwe imię? Tom Voldemort?

Hermiona parsknęła śmiechem, a Harry zachichotał.

- Tom Riddle. Lord Voldemort to jego pseudonim. Wymyślił go, kiedy był w Hogwarcie.

Jakiś czas później Hermiona zaczęła rzucać Zoë nerwowe spojrzenia. W końcu zapytała Harry'ego, czy może zabrać od niej „tę rzecz”. Harry stwierdził, że traktuje to wszystko nieco zbyt poważnie. Puścił oczko Zoë i zapewnił Hermionę, że ją zabierze.

- Świetnie! - zawołała dziewczyna z ewidentną ulgą. - Spotkajmy się u szczytu schodów do dormitoriów dziewczyn.

Hermiona pobiegła na górę i Harry podążył za nią wolno.

- O co jej chodziło? - wyszeptała Zoe za jego plecami.

- O zwierzaka. Tylko ani słowa.

Oczy dziewczyny aż zaiskrzyły.

- Czy Ginny wie?

- Podejrzewam, że wkrótce się dowie. Z tego co się orientuję, Hermiona o wszystkim jej mówi.

Zoë zachichotała.

- Łącznie z tym, jak dobrze całujesz.

Tym razem Harry nie odważył się obejrzeć za siebie.

Chłopak zabrał do swojego pokoju fretkę wraz z klatką, posłaniem i pojemnikiem na wodę. Ustawił klatkę po drugiej stronie łóżka przy ścianie, włożył Cienia do środka i poszedł nalać do pojemnika wody. Wróciwszy do dormitorium, znalazł tam bliźniaków, siedzących na przeciwnych końcach jego łóżka. Po pościeli przesuwała się pomarańczowa plamka, kontrolowana przez Weasleyów, za którą biegała szalona fretka.

- Pozwolili wam tu przyjść? - spytał Harry.

- Chyba nie.

Fretka opadła z sił i położyła się na boku, oddychając szybko. Pomarańczowa plamka rozpłynęła się w powietrzu.

- Chciałeś przecież, żebyśmy ci pomogli skompletować strój.

- Więc pokaż nam może te „seksowne mugolskie portki”.

- W porządku - odparł Harry, podnosząc fretkę. - Dajcie mi najpierw włożyć Cienia do klatki. Biedne zwierzę, ledwie przez was zipie.

Fred uśmiechnął się szelmowsko.

- Ale założę się, że mu się podobało.

Pamiętając, jak długo dzielił z bliźniakami szatnię gryfońskiej drużyny, Harry czuł się dziwnie niezręcznie rozbierając się teraz przed nimi. Domyślał się, że powodem jego skrępowania jest nadmierna uwaga, jaką poświęcali teraz jego osobie. Zakładając skórzane spodnie, stał do nich plecami. Kiedy zapiął zamek, usłyszał za sobą zadowolone pomruki. Harry odwrócił się szybko.

Jeden z bliźniaków - Fred, jak przypuszczał - wciąż siedział na krańcu łóżka, jednak drugi był na nogach i opierał się o kolumnę.

- No, no - powiedział stojący bliźniak. Podszedł bliżej, uśmiechając się krzywo. Harry pomyślał, że to agresywne zachowanie było do George'a niepodobne, jeśli to był on. Chłopak zaczął wolno wokół niego chodzić. Harry odwrócił się bezwiednie, chcąc utrzymać go w zasięgu wzroku. Zdecydowanie był to George. Fred westchnął i wstał, podążając za swoim bratem. Obaj okrążali go powoli, krocząc naprzeciw siebie, tak, że Harry nie mógł patrzeć na ich obu równocześnie.

- Przestaniecie w końcu? - warknął po dwóch takich kółkach.

- Bardzo ładnie - mruknął George sugestywnie.

- Nie wiedziałem, że kręcą cię takie rzeczy.

Fred roześmiał się.

- On tylko chce, żebyś spalił buraka.

- Fred! - jęknął George. - Nie psuj mi zabawy.

Sama ta rozmowa sprawiała, że Harry rumienił się jeszcze bardziej. Rozpaczliwie próbował odzyskać panowanie nad tą sytuacją.

- No więc, ten, zapomniałem kupić koszulę i nie mam w zanadrzu niczego... odpowiedniego.

- Hm... - George roześmiał się lekko. - Czegoś obcisłego i na ramiączkach?

Fred zamyślił się na chwilę.

- Albo czegoś wyszukanego z mnóstwem koronek?

- Koronki przydają się do schowania różdżki.

- Myślałem raczej o czymś obcisłym - przyznał Harry.

- Też w porządku. Mugolski zły chłopiec?

Harry parsknął śmiechem.

- Coś w tym stylu.

- Zdejmij koszulkę - zarządził Fred.

- Co? - zawołał Harry.

- Musimy sprawdzić, co będzie na ciebie pasowało. Zdejmuj ją. - Fred wybuchnął śmiechem. - George, przeraziłeś chłopaka na śmieć. Nigdy nie widziałem, żeby zachowywał się tak nieśmiało.

Spuściwszy głowę ze wstydem, Harry zdjął koszulę. Bliźniacy znów go okrążyli, jednak tym razem nie przyglądali mu się drapieżnie, lecz rzeczowo.

- Nie jest źle - stwierdził George konwersacyjnym tonem.

- Mogłoby mu przybyć trochę mięśni, skoro myśli o czymś obcisłym.

- To chyba dałoby się zrobić. Jest dość dobrze zbudowany, musi tylko nad sobą popracować.

George zatrzymał się obok brata, naprzeciw Harry'ego. Chłopak zauważył, że bliźniaki - nawet w koszulkach - wyglądali na muskularnych.

- W porządku, niech będzie coś obcisłego. Ale i tak powinieneś codziennie ćwiczyć nad sylwetką.

- Może przyjmuj czasem na treningach pozycję pałkarza.

- Przyślemy ci też drugą koszulę na wypadek, gdybyś nie podołał temu zadaniu.

Fred przechylił głowę na bok.

- Coś błyszczącego?

- Nie - odparł Harry stanowczo. Zamilkł, zastanawiając się.

- Może jednak? - zasugerował George.

- Sam nie wiem. To ma być wyjątkowy strój, więc moje normalne ubranie się nie nadaje.

Harry zastanowił się. Wyjątkowy strój, ale jaki dokładnie? W stylu mugolskiego złego chłopca, jak powiedział George? Niech to będzie ktokolwiek, byle nie ja. Zmarszczył brwi. - Muszę włożyć gdzieś różdżkę.

- Załatwimy ci pokrowiec na nogę. Ile ma cali?

- Jedenaście.

- Świetnie. - George odsunął się. - A teraz się przebieraj. Będziemy czekali na dole.

- W porządku. - Harry odwrócił się i zupełnie nieoczekiwanie zaliczył mocnego klapsa w tyłek od George'a, który właśnie go mijał. Harry rzucił się do przodu, uderzając kolanem w swój kufer. - Ałć! - Obrócił się wokół i dostrzegł, że George uśmiecha się do niego od progu, zaś Fred zakrywa dłonią usta.

- Gnojki!

- Wiesz, jeśli masz zamiar się tak ubrać, to lepiej się na to przygotuj.

Fred parsknął śmiechem.

- Zwłaszcza, jeśli towarzyszyć ci będzie ktoś równie bezczelny, jak George.

Harry, opanowany przez oburzenie, zawstydzenie i rozbawienie, zdołał tylko wydusić:

- Wynocha!

Bliźniacy wyszli. Harry słyszał ich śmiech, odbijający się echem w korytarzu.

Do czasu gdy Harry założył szaty z powrotem, jego zawstydzenie osłabło. Przywoławszy w pamięci dzisiejsze wydarzenia, był całkiem pewien, że George nie żywił wobec niego prawdziwego uczucia - korzystał jedynie z okazji, by speszyć Harry'ego. Postanowił więc zejść na dół i zachowywać się normalnie - jeśli okazałby wstyd czy złość, lub nawet próbował omijać bliźniaków, George uznałby to za swoje zwycięstwo.

Przypomniał sobie też inne szczegóły tego dnia. Draco okazał się być interesujący. Harry ufał mu teraz bardziej niż wcześniej. Jednak Remus... Chłopak pamiętał, jak ostatni z Huncwotów rozmawiał entuzjastycznie z młodą czarownicą z WFU. Gdyby Remus nie powiedział mu o swoich upodobaniach względem mężczyzn, Harry wziąłby ich za parę. Wyraz radości na twarzy Remusa, gdy kobieta się uśmiechnęła, jego zawód, spowodowany jej lekceważeniem... Harry pomyślał o tym, jak Remus otoczył swój pokój barierami, kiedy panna Forest odwiedziła go wcześniej i zastanowił się, jaki stosunek łączy oba wilkołaki.

Miał silne przeczucie, że powinien powiedzieć komuś o tej dwójce - może Dumbledore'owi albo Severusowi. Jeśli Remus jest w związany w jakikolwiek sposób z panną Forest, to chyba ktoś powinien o tym wiedzieć? A może powinien sam spytać o to Remusa.

Dotarłszy do pokoju wspólnego, Harry był tak pochłonięty myślami, że ledwie zauważył bliźniaków. Dopiero gdy Fred usiadł obok niego, zdał sobie sprawę, że już ich mijał.

- Harry? - Fred znów spoważniał. Harry nie był pewny, czy kiedykolwiek przyzwyczai się do tego widoku. - Nie jesteś zły na George'a, prawa? On cię tylko robił w konia.

- Och... tak właściwie, to zupełnie o tym zapomniałem. Martwiłem się czymś innym, co się dzisiaj stało.

- Chodzi o Ślizgonów?

Harry pokręcił głową.

- Nie mogę ci o tym powiedzieć. Wybacz.

- Wielu rzeczy nie możesz mi ostatnio powiedzieć, co?

Harry wzruszył ramionami. Fred spojrzał na niego smutno.

- Mogę coś dla ciebie zrobić?

Harry powtórzył bezradny gest. Spojrzał na bawiących się Gryfonów. Przynajmniej pięcioro uczniów, włączając w to nieco podpitego Seamusa, pałaszowało nastrojowe skrzydełka, a dookoła unosiło się też kilka kolorowych chmurek. Harry poczuł, że na jego ustach wykwita uśmieszek. Pomimo paru nowych drobiazgów, było to całkiem znajome zamieszanie - takie, jakie zwykle tworzyło się wokół bliźniaków.

- Podaj mi piwo kremowe - odezwał się w końcu. - Tylko bez żadnych... dodatków.

Fred wyszczerzył zęby.

- Już się robi, stary.

Kilka chwil później podeszła do niego Hermiona. Oparła rękę na krześle Harry'ego i wręczyła mu butelkę.

- Fred poprosił mnie, żeby ci to przynieść.

Harry spojrzał na butelkę pytająco.

- Nieotwierana?

- Obiecywał.

Harry zignorował piwo i owinął ramię wokół talii dziewczyny. Przyciągał ją ku sobie, póki Hermiona nie opadła mu na kolana z cichym okrzykiem.

- Mam cię.

Uśmiechnęła się i na jej policzkach pojawiły się dołeczki.

- Tak, masz.

Harry pocałował ją w policzek i dziewczyna wywinęła mu się ze śmiechem.

- Wiesz co? Jesteś lepsza od piwa kremowego.

Uderzyła go lekko w ramię.

- No, ja mam nadzieję!


Nazajutrz po śniadaniu Harry i bliźniacy wybrali się do gabinetu dyrektora. Hasło „cynamonowe jajka” nie działało dłużej. Harry zerknął na Freda i George'a.

- Nastrojowe skrzydełka. - Chimera odsłoniła przed nimi wejście. Harry rzucił bliźniakom uśmiech i zauważył, że wyglądają na wyjątkowo spiętych. - Uznajcie to za powitanie - stwierdził, po czym wkroczył na schody.

Drzwi do gabinetu stały otworem, a Dumbledore już na nich czekał. Skinął w ich stronę głową i podniósł się zza biurka, podchodząc do nich.

- Fred, George, miło mi was znowu widzieć. Słyszałem, że poza szkołą całkiem nieźle wam się powodzi? - Kiedy ci przytaknęli, dyrektor uśmiechnął się i wskazał gestem na drzwi za swoimi plecami. - Zapraszam do środka, zwołałem małe zebranie. Harry i ja dołączymy do was za moment.

Fred i George spojrzeli nerwowo po sobie, po czym skinęli jednocześnie głowami.

- Tak, proszę pana - rzekł George i dwójka rudzielców zniknęła za drzwiami. Harry poczuł się bardzo samotnie.

- Chciałem cię tylko uprzedzić, Harry - jeśli czworo najmłodszych Weasleyów ma poznać twój sekret, to uważam, że starsi również powinni. Wszyscy oni są w środku, wraz z twoim ojcem i Tonks, gdyż wygląd jest właśnie jej specjalnością. - Posłał Harry'emu łobuzerski uśmiech i wskazał dłonią za Fredem i George'em. - Zmierzmy się więc z połączoną potęgą Weasleyów! - Po tych słowach Dumbledore podszedł do drzwi, otworzył je i gestem zaprosił Harry'ego do środka.

Harry wszedł sztywno do małego, wyłożonego ciemnym drewnem pokoju, zajętego głównie przez długi stół, po którego obu stronach znajdowało się po pięć krzeseł. Zgromadzenie tylu Weasleyów w jednym miejscu robiło wrażenie. Tonks, być może nawet nieświadomie, zmieniła kolor włosów na rudy. Severus siedział u szczytu stołu, oddzielony pustym krzesłem od Charliego. Wyglądał jak wrona w gnieździe drozdów.

- Harry? - spytała pytająco pani Weasley. Kiedy chłopak na nią spojrzał, twarz kobiety przybrała niespotykany u niej czujny wyraz. Zgarbiła się w swoim krześle.

Harry wzdrygnął się. Patrzyła na niego prawie takim samym wzrokiem, co bliźniacy.

- Dumbledore... - zaczęła roztrzęsionym tonem, kierując wzrok w stronę dyrektora.

- Dzień dobry, pani Weasley - przywitał się Harry uprzejmie. Zgrabnie ominął pozostałych i dotarł do pustego krzesła obok ojca. - Zająłeś mi miejsce? - droczył się.

Severus uniósł brwi.

- Nikt inny nie chciał obok mnie usiąść.

Harry wyszczerzył zęby.

- Och, a dlaczegóż to? Może chodziło o twój złośliwy i kłótliwy charakter?

Severus uśmiechnął się krzywo.

- Oczywiście, że nie. Po prostu źle mnie osądzili.

- A, rozumiem. - Harry przewrócił oczami. - Mój błąd.

Chłopak rozejrzał się po innych. Większość zgromadzonych Weasleyów przyglądała im się z różnymi stopniami zmieszania i przerażenia na twarzach. Obaj bliźniacy pogrążeni byli w zadumie. Ron, ku jego zaskoczeniu, wyglądał na zagubionego, nie okazywał zaś złości ani pogardy. Ginny posłała mu lekki uśmiech i Harry zrozumiał, że po raz pierwszy ktoś spoza grona nauczycielskiego jest świadkiem tego, jak naprawdę traktuje Severusa.

- Tego lata odkryliśmy pewną... rzecz związaną z Harrym - oznajmił Dumbledore. - Czuję się zobowiązany do wyjaśnienia tej sprawy Fredowi i George'owi, zaś Ronald i Wirginia o wszystkim już wiedzą. Biorąc to pod uwagę i pamiętając, że zawsze byliście z nim blisko, uznałem za słuszne włączenie w tę rozmowę resztę rodziny. Obecnie nawet Zakon nie zdaje sobie z tego sprawy. Do tej pory tylko Remus Lupin został poinformowany.

Wszyscy spoglądali na dyrektora oczekująco, z widocznym zniecierpliwieniem. Dumbledore wziął głęboki oddech.

- Molly, Arturze, pamiętacie zapewne ataki w sierpniu 1979, podczas których siły Voldemorta zwalczały ruchy oporu po drugiej stronie kanału i w Irlandii. Severus przekazał nam tyle, ile zdążył się dowiedzieć zawczasu i wrócił do śmierciożerców. - Dumbledore zawahał się. - Ale nie od razu. Wcześniej poszedł do Potterów i poprosił Lily o przeprowadzenie herem.

Pani Weasley wciągnęła głośno powietrze. Harry odwrócił wzrok, dojrzawszy na jej twarzy przerażenie. Zauważył, że jej mąż wciąż przetwarzał tę wiadomość, zaś Bill i Charlie wyglądali spoglądali na dyrektora pytająco - zapewne żadne z nich nie słyszało o zaklęciu.

- Do czego potrzebowałeś dziedzica? - warknęła pani Weasley z oburzeniem. Harry poczuł, jak obok niego Severus się wzdryga. Pani Weasley zmrużyła oczy, a jej głos przeszedł w pisk. - Nienawidziłeś swojej rodziny, nie miałeś żadnego majątku. Chciałeś tylko jej!

Harry wstrzymał oddech. Jego ojciec pochylił się nad stołem.

- Chciałem, by ona wiedziała, że ją szanuję. Chciałem, żeby wiedziała, gdybym umarł. I chciałem, żeby to wszystko się skończyło, dla jej dobra. - Uśmiechnął się drwiąco. - Ale ty i tak byś tego nie pojęła.

Harry, widząc na twarzy pani Weasley wyraz litości, domyślał się, że miała o tym całkiem niezłe pojęcie - może nawet lepsze od Severusa. Jego ojciec oddychał ciężko. Harry położył ostrożnie dłoń na jego ramieniu. Mężczyzna rzucił ostatnie urażone spojrzenie pani Weasley i poprawił się na krześle, podnosząc wysoko głowę. Nie odrywał jednak wzroku od wysłużonego blatu stołu. Harry uścisnął jego ramię raz jeszcze i zabrał dłoń.

- Kiedy Severus został uznany za zmarłego, Lily zaszła w ciążę - kontynuował Dumbledore, jakby nic się nie stało. - Gdy okazało się, że żyje, nie byli pewni, co robić. Mieli w pamięci przepowiednię i mając ją... oraz inne rzeczy na uwadze, obawiali się, że Severus nie zdoła ustrzec dziecka przed Voldemortem. Zdecydowali się więc zataić prawdę.

Pan Weasley masował sobie powoli skronie, zaś Fred i George mieli wielkie oczy ze zdumienia. Bill przyglądał się badawczo to Harry'emu, to Severusowi. Powinniśmy siedzieć na przeciwnych końcach pokoju, pomyślał Harry. To by przypominało grę w tenisa.

- Rzucili Zaklęcie Adopcyjne jeszcze w czasie ciąży, by osiągnąć najlepszy efekt. Zastąpili dzięki temu cechy Severusa cechami Jamesa.

Charlie w końcu załapał. Przechylił głowę na bok, zerkając w ich stronę. Harry stwierdził, że jego zdziwione spojrzenie także dorównywało reakcji bliźniaków.

- Lily użyła technik numerologicznych, by przedłużyć działanie zaklęcia do szesnastych urodzin Harry'ego. Bez wątpienia sądzili, że do tego czasu nie będzie już potrzebował opiekuna i sam będzie w stanie zdecydować o swojej przyszłości, w razie gdyby Severusowi udało się do tej pory przeżyć. Obawiając się, że swój sekret mogą zabrać do grobu - jak zresztą się stało - napisali listy, które miały do nich dotrzeć po urodzinach Harry'ego, aby wiedzieli, co i dlaczego się dzieje, zanim zaklęcie przestanie działać. Po tym jak miał miejsce niefortunny atak na wujostwo Harry'ego, umieściłem go u Severusa, mając nadzieję, że nauczą się ze sobą dogadywać. - Dumbledore uśmiechnął się do nich promiennie. - Podziałało to znacznie lepiej, niż oczekiwałem.

Severus spojrzał w stronę Harry'ego unosząc brwi i chłopak z trudem powstrzymał nerwowy śmiech.

- Ale... - Pan Weasley bezsilnie zamachał rękoma. - Jeśli Snape jest ojcem Harry'ego i pan nie ma nic przeciwko - rzekł, zerkając krótko w stronę Severusa, co mogło świadczyć o wątpliwości w słuszność tej oceny - to dlaczego pozwolił pan Knotowi upominać się o Harry'ego?

- Nie martw się, Weasley - odezwał się Severus suchym tonem - nie damy jego planom dojść do skutku.

- Chciałbym, żeby Severus zachował swoje obecne stanowisko do Halloween albo przynajmniej do pełni w październiku.

- Ha! - Bill odchylił się na krześle. - Trudno mu będzie pracować dla Voldemorta, skoro jest opiekunem Harry'ego, nie?

- Trafię na zieloną listę.

Bill uchwycił spojrzenie Harry'ego.

- To oznacza wyrok śmierci u Czarnego Pana.

Harry zadrżał, mimowolnie przywołując w pamięci obraz zielonego światła, lecz skinął głową.

- Wzięliśmy to wszystko pod uwagę - odparł Dumbledore ostrzegawczym tonem. - Wczoraj jednakże, kiedy przybyli tu Fred i George, zdałem sobie sprawę z nowego problemu. Najwyraźniej dla kogoś, kto nie widział Harry'ego od miesięcy, jego fizyczne zmiany wydają się dość zauważalne.

- Myśleliśmy, że ktoś się pod niego podszywa - oznajmił Fred. Harry dostrzegł, że Ginny wzdrygnęła się lekko i musiał stłumić uśmiech.

- Jako że Knot dał mi do zrozumienia, że chce nas odwiedzić, sprawa staje się nieco problematyczna - stwierdził Dumbledore. - Wszelkie pomysły, jak to rozwiązać, będą mile widziane.

Charlie wzruszył ramionami.

- Mógłby go pan transmutować, prawda?

- Transmutacja przyśpiesza cały proces - sprzeciwił się Severus.

- Proces wyczerpywania się zaklęcia - wyjaśnił Harry. - Już dwa razy to pogorszyłem - najpierw, kiedy Fred i George dali mi coś, nie mówiąc mi o tym, i kiedy uderzyłem się w głowę; straciłem wtedy trochę krwi.

Wszyscy rozważyli jego słowa. Wreszcie pan Weasley odezwał się niepewnie:

- Wiem, że to... właściwie zahacza o czarną magię, Dumbledore, ale chyba mógłbyś wpłynąć na umysł Knota, tak, by zobaczył to, co się spodziewa zobaczyć.

Dumbledore skinął głową.

- Jestem w stanie to zrobić. Jednak optowałbym za inną opcją.

Bill przechylił głowę na bok i spojrzał na Harry'ego z zamyśleniem.

- A co sądzicie o masce?

Harry roześmiał się. Wszyscy skinęli głowami lub chociaż okazali zainteresowanie.

- Chyba nie mówisz poważnie! - zawołał Harry.

- On ma na myśli specjalną maskę, Harry - wyjaśnił Ron. Zaczerwienił się i uciekł wzrokiem. - To... nie działa tak dobrze, jak transmutacja...

Bill podjął dalej wątek.

- Nie da się jej odróżnić od prawdziwej twarzy, ale może łatwo zostać zerwana. Lekkie zadrapanie albo otarcie i koniec!

- Wątpię, żeby Knot chciał dotykać jego twarzy - zauważył Severus chłodno.

- Będziesz musiał być bardzo ostrożny, to wszystko, kochany - powiedziała Molly. Zdawało się, że pogodziła już się z nowinami, sądząc po jej zachęcającym uśmiechu. - Zmiany w twojej sylwetce można uznać za zwykłe efekty skoku wzrostu. Wstań, zobaczmy, jak wyglądasz.

- Stworzymy maskę na podstawie rysunku, a jeszcze lepiej zdjęcia - kontynuował Bill. - Ale kiedy...

- Mojego zdjęcia - przerwała mu Tonks.

- Co?

- Jeśli będzie wyglądał identycznie, jak kilka miesięcy temu, wszyscy to zauważą. Nadam sobie odpowiedni dla jego wieku wygląd, sami zdecydujecie jaki, a potem ktoś pstryknie zdjęcie mojej twarzy i Bill zrobi z tego maskę. - Wzruszyła ramionami w odpowiedzi na zaskoczone spojrzenia zebranych. - Robiłam już maski do kostiumów znajomych. - Posłała Harry'emu szeroki uśmiech. - Podobno wygodne jak nie wiem.

Bliźniacy nachylili się nad stołem.

- To była prawda?

- Co mówiłeś o transmutacji?

Harry zmarszczył brwi.

- Czy kiedykolwiek skarżyłem się na wasze dowcipy?

Bliźniacy spojrzeli po sobie.

- Nie...

- Ale nigdy nie widzieliśmy też, żebyś wydawał sześćdziesiąt galeonów na ciuchy.

- Albo żebyś miał ochotę na wycieczkę do księgarni.

Severus odwrócił się do nich.

- Próbowali na tobie transmutacji? - spytał.

- Nie, ja tylko pomyślałem sobie...

- Nazywamy to rybim wzrokiem - powiedział Fred z zapałem. - Pyłek żądlibąka - jest tańszy od jadu, bo nie wywołuje euforii, tylko kołysanie...

- ...zaklęcie lewitujące, by sprowadzić klienta do pozycji horyzontalnej...

- … sproszkowana skorupa ślamazarka w błękitnym etapie, żeby wszystko wydawało się bardziej niebieskie...

Harry spodziewał się oburzenia ze strony Severusa, ale mężczyzna zmarszczył tylko z namysłem brwi.

- Skorupa ślamazarka?

- W zależności od etapu...

- Wiem o tym, ty bezczelny szczeniaku! Ale efekt zmiany koloru działa tylko wówczas, gdy opary dostaną się do płuc. Jak...

Cień paniki przeciął twarz Freda, lecz zniknął, kiedy chłopak otworzył usta. Nie zdążył jednak nawet zacząć zaimprowizowanego wyjaśnienia, bo Severus obrócił się natychmiast ku Harry'emu.

- Obiecałeś! - krzyknął.

- Co obiecałem? - spytał Harry. Próbował wyglądać na uprzejmie zdziwionego.

Severus prychnął pod nosem.

- Jesteś taki oczywisty.

- Co? - Zmieszanie przyszło mu tym razem naturalniej.

- Ta niewinna poza - przybierasz ją tylko wtedy, gdy kłamiesz.

- Och... Cóż, działa na ludzi, którzy nie znają mnie za dobrze. - Harry uświadomił sobie, że zrobił błąd - w zasadzie to przyznał się do wszystkiego.

- Poprosiłeś Freda i George'a o papierosy.

Harry zaczerwienił się.

- Przecież i tak mieli przyjechać. Spytali, czy czegoś mi nie przywieść.

- Świetny pomysł, tak przy okazji - wtrącił Fred dzielnie. - Zwykle trudno namówić ludzi, żeby coś wdychali. Pracowaliśmy wcześniej nad bombami dymnymi, ale jeśli to rzeczywiście da się sprzedać, to przed nami otwiera się nowy wachlarz możliwości.

Severus popatrzył na Harry'ego krzywo.

- Jeśli palenie stanie się kolejną szkolną modą, to będzie twoja wina.

- Moja?! Niby czemu?

- Bo ludzie robią to, co ty.

- Nie bądź śmieszny. Większość ludzi nie jest na tyle głupia, żeby...

Część młodszych Weasleyów wybuchnęła śmiechem. Harry zgarbił się w swoim krześle.

- Ależ oczywiście, że jest - stwierdził Fred. - To dlatego jesteś idealnym kandydatem na nasze próbki.

- Fred! - obruszyła się pani Weasley.

- I ty chcesz powierzyć tej dwójce kluczowe informacje? - spytał Severus sceptycznie.

Harry wyprostował się.

- Tak. Znaczy się, oni potrafią być denerwująco nieodpowiedzialni, ale umieją dochować tajemnicy - rzucił Fredowi nachmurzone spojrzenie - o ile się nie przechwalają. No i są przebiegli.

Severus wypuścił powoli powietrze przez zęby. Wyciągnął w jego kierunku rękę.

- Daj mi je.

- Nie mam ich ze sobą. Poza tym naprawdę nie mogę ich palić. Część ma właściwości transmutacyjne.

- I mam wierzyć, że ryzyko cię zniechęci?

Harry miał już odpowiedź na końcu języka, ale się powstrzymał. Popatrzył swojemu ojcu w oczy.

- Nie zaryzykuję twojego bezpieczeństwa - rzekł.

Severus zdawał się walczyć ze sobą przez moment, lecz w końcu odparł lekko ironicznie:

- Dziękuję. Spodziewam się zobaczyć te papierosy jutro wraz z twoją pracą domową.

Harry zastanowił się. Planował znaleźć kogoś, kto chciałby ich spróbować, ale podstępna wypowiedź Freda raczej odwiodła go od tego pomysłu.

- Nie będzie to dziwnie wyglądać?

- Przypuszczam, że tak. Przynieś je więc na poniedziałkowy szlaban.

- Ojcze!

- Ostrzegałem cię.

Harry wzruszył ramionami.

- W porządku. - Odwrócił wzrok. - I przepraszam - mruknął.

Zawstydzony, rozejrzał się wokół. Po drugiej stronie stołu Bill uśmiechał się pod nosem, a jego matka wyglądała na oszołomioną, ale też zadowoloną. Harry zastanawiał się, dlaczego. Pana Weasleya z kolei trudno było tym razem rozszyfrować.

Tonks rzuciła mu współczujący uśmiech i po chwili uwaga wszystkich skupiła się na niej, gdy zaczęła przybierać rysy Harry'ego. Ginny zaproponowała, że pobiegnie do wieży po zdjęcia i zaraz potem spłonęła czerwienią, uświadomiwszy sobie, co powiedziała.

- Pożyczyła je od Colina - zaingerował Ron w nagłym przypływie miłosierdzia. - Żeby przekonać nas, że nie jesteś sobą.

Harry miał wrażenie, że Ron macha w jego kierunku, ale nie był pewien, gdyż nie odrywał wzroku od Tonks. Przyglądanie się, jak jego własne rysy twarzy rozmywają się i zmieniają kształt, było dalece niepokojące. To, że ta twarz dołączona była do kobiety ubranej w obcisłą koszulkę, doskonale podkreślającą jej figurę, było jeszcze gorsze. Dopiero po jakimś czasie od rozpoczęcia tego eksperymentu Tonks zauważyła jego spojrzenie.

- Wszystko gra, Harry? - Pytanie wyszło z ust niezwykle podobnych do jego własnych, a okrągłe oczy, które się w niego wpatrywały, musiały należeć do niego. Harry wiedział już, dlaczego wszyscy zwracali uwagę na ich intensywny, szmaragdowy kolor.

- Pewnie - odparł, rumieniąc się.

Bill zdjął swoją kurtkę z oparcia krzesła i rzucił ją w stronę aurorki.

- Nałóż ją, Tonks. Setka różnych twarzy Harry'ego to już wystarczająco okropny widok - nie zmuszaj nas do oglądania ich nad twoimi cyckami.

- Bill!

Młody czarodziej przewrócił oczami, słysząc naganę matki.

- Piersiami - poprawił się. Tonks zachichotała i Bill wyszczerzył zęby. - Najlepszymi częściami kobiet.

Tonks puściła Billowi oczko i naciągnęła kurtkę, po czym powrócili do przerwanego zadania.

Kiedy wybrali odpowiednią twarz, Dumbledore wstał i klasnął, by zwrócić na siebie uwagę.

- Dziękuję wam za przybycie. Ron, Ginny, możecie już iść.

Harry był zdziwiony, że jego także nie poproszono o wyjście. Siedział bez ruchu, w razie gdyby go tylko przeoczono. Dwójka najmłodszych Weasleyów w końcu wyszła z ociąganiem. Dumbledore skinął głową, kiedy zamknęły się za nimi drzwi.

- Myślę, że wraz z Remusem Lupinem powinniśmy spotkać się za tydzień, by przedyskutować nadchodzące przesłuchanie.

Harry poczuł przypływ strachu na myśl o włączanie w sprawę Remusa. Otworzył już usta, lecz gdy rozejrzał się po pokoju, na powrót je zamknął. Nie potrafił publicznie poddać w wątpliwość lojalności Remusa. Kobieta, która towarzyszyła mu podczas lunchu, mogła być niegroźna, a Remus będzie zraniony, może nawet postanowi zakończyć ich znajomość, jeśli Harry wyciągnie to na światło dzienne. Remus nie był już jego mentorem, ale wciąż mógł nazwać go przyjacielem - relacje między nimi były skomplikowane i trudno je było jednoznacznie sklasyfikować.

Kilkoro ludzi podniosło się z miejsc, rozmawiając ze sobą cicho. Bliźniacy dyskutowali o czymś z Dumbledore'em, Charlie gawędził z rodzicami. Bill odciągnął na bok Severusa. Rozglądając się raz jeszcze wokół, Harry zadecydował, że porozmawia o tym z ojcem. Severus z pewnością zareaguje zbyt ostro na jego podejrzenia, ale dzięki temu, gdy usłyszą o nich inni, nie będą ich tak mocno wiązać z osobą Harry'ego. Mogło to też pomóc przekonać Severusa, że Harry jest ostrożny. Opowiedzenie o wszystkim dyrektorowi byłoby zbyt oficjalne - zbyt poważne. Chłopak wstał, mając zamiar dołączyć do rozmowy z Billem i potem znaleźć jakąś wymówkę, by zostać z Severusem sam na sam, ale Molly Weasley zaraz podeszła do niego.

- Mogę z tobą przez chwilę porozmawiać, kochaniutki?

Harry zerknął jej przez ramię, lecz Severus i Bill pogrążeni byli w żywej dyskusji, która zdawała się zaskakująco przyjazna. Skinął głową.

- Za momencik. Muszę zamienić słowo z moim ojcem.

Pani Weasley kiwnęła głową, a jej rude loki zalśniły w świetle słońca padającego zza okna.

- Rozumiem, Harry. Chciałam cię przeprosić za moją reakcję. Ciebie i Severusa. Zawsze był takim nieprzyjemnym człowiekiem. Wiedziałam, że chciał Lily, trudno było tego nie zauważyć, choć sama rzadko ich widywałam, ale nie miałam pojęcia, że ją kocha - że kocha kogokolwiek, jak już o tym mowa. A na spotkaniach Zakonu nigdy nie przepuścił okazji, żeby oczernić Jamesa.

- Wie pani, to przez Syriusza - usprawiedliwiał ojca Harry. Odczuł potrzebę, by go bronić. - Nigdy nie ufał Syriuszowi, ale James to zrobił i Severus uważał, że to przez niego moja mama umarła.

Oczy pani Weasley zabłysły, choć nie pojawiły się w nich łzy.

- Biedactwa - powiedziała ochryple. - James Potter był dobrym, lojalnym czarodziejem.

- I miał rację co do Syriusza - przerwał jej Harry. - Ale wszyscy pozostali jakoś szybko pogodzili się z myślą, że był zdrajcą.

Kobieta westchnęła głęboko.

- Wcześniej wszyscy podejrzewali biednego profesora Lupina. Nawet Syriusz mu nie ufał. Słyszałam nawet, że James poprosił go, żeby przestał przychodzić na spotkania, choć w końcu dzięki temu Lupin mógł oczyścić potem swoje imię.

Harry prychnął pod nosem.

- A skoro wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, to pewnie Pettigrew musiał uważać, żeby przekazywać tylko te informacje, które Remus posiadał.

Kolejny powód, by nie ogłaszać tego publicznie.

- Zdaje mi się, że jakoś się dogadujecie. - Pani Weasley pospiesznie zmieniła temat.

- Tak.

- Trochę trudno mi w to uwierzyć. - Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. - Każde z moich dzieci po powrocie do domu zawsze skarży się na profesora Snape'a.

Harry skinął głową.

- Ja też tak robię. Ale osobiście... - Uśmiechnął się nerwowo. - Moja sytuacja zmienia wszystko, prawa? A on nie jest... ostentacyjny. Ja też nie przywykłem do okazywania uczuć. Zauważam drobne rzeczy, które inni pomijają.

- Cóż, ja zauważyłam, że dzisiaj się uśmiechnął. Już dawno nie miałam okazji tego widzieć. - Pani Weasley położyła mu na ramieniu dłoń. - Dbaj o niego, Harry. Ale powiedz mi, jeśli...

- Harry! - zawołał Dumbledore z drugiego końca pokoju. Gryfon podniósł wzrok. - Myślę, że czas już na ciebie. Powiadomię cię o dacie spotkania w następnym tygodniu, czuj się zaproszony.

Harry przytaknął. Spojrzał rozpaczliwie na Severusa i wyszeptał „później”. Jego ojciec skinął krótko głową.

- Gdybyś był tak miły - pospieszył do uprzejmie dyrektor.

Harry opuścił pokój. Zatrzymał się na zewnątrz, nasłuchując, ale zza drzwi nie dobiegały żadne dźwięki. Najwyraźniej pokój był dobrze zabezpieczony.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Magia świec(1)
Magia Magiczne symbole (2)
BRZOZOWA MAGIA, okultyzm i magia, magia, szamanizm
TAROT- magia i wiedza(1), Dla Poszukujących, Magia, Tarot i Drzewo Życia
O Aniołach, Biała Magia
Magia imion żeńskie
Okultyzm,magia, spirytyzm,czary, wróżby,New Age,bioenergioterapia,medycyna alternatywna,niekonwencjo
magia anten begerage cz1
Co to jest Wicca, Magia, Czarostwo & Wicca
Współczesna biała magia, Magia Wicca(1)
1.Herosi umysłu, psychologia, Magia, Enneagram, Krzysztof Wirpsza
Magia żywiołów, okultyzm i magia, magia, szamanizm
Sercowa zagadka, wolsung magia wieku pary, Szybkostrzały (scenariusze)
Bidruny i Sygile runiczne (Magia Runiczna)