http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/index.php?action=tekst&id=113
Kazimierz Jodkowski
Jak długo trwały dni z tygodnia stworzenia?
Przegląd stanowisk kreacjonistycznych
A. Zwrot „dzień stworzenia” ma sens
a) sens niedosłowny: konkordyzm – dzień to epoka geologiczna
b) sens dosłowny
α) pogląd tradycyjny – tydzień stworzenia to sześć 24-godzinnych okresów czasu na początku istnienia Wszechświata
β) teoria wielu przerw czasowych
γ) koncepcja relatywistyczna D. Russella Humphreysa
δ) koncepcja stwarzania „dośrodkowego”
B. Księga Rodzaju nie opisuje stworzenia (zwrot „dzień stworzenia” z rożnych powodów nie ma sensu)
a) teoria przerwy czasowej
b) teoria dni objawienia
c) teoria dni proklamacji
d) Księga Rodzaju nie daje żadnego obrazu świata
Artykuł dotyczy stanowisk istniejących wśród kreacjonistów. Z grubsza rzecz biorąc, stanowiska kreacjonistyczne można zgrupować w dwu metodologicznie odmiennych obozach. Pierwsi z nich, kreacjoniści naukowi, przyjmują (przynajmniej werbalnie, intencjonalnie) jedynie te sposoby uzasadniania swoich twierdzeń, jakie istnieją w naukach przyrodniczych. Drudzy, kreacjoniści biblijni, dopuszczają także argumenty z odpowiednio rozumianych (interpretowanych) tekstów biblijnych.
Najbardziej spornymi problemami, istniejącymi na terenie kreacjonizmu biblijnego, są pytania „kiedy miało miejsce stworzenie z Księgi Rodzaju?” (według odpowiedzi na to pytanie kreacjoniści dzielą się na kreacjonistów młodej Ziemi i kreacjonistów starej Ziemi) oraz „jak długo trwały dni z tygodnia stworzenia?”. Prezentowany artykuł jest próbą poklasyfikowania realnie występujących w literaturze kreacjonistycznej odpowiedzi na to ostatnie pytanie.
A. Zwrot „dzień stworzenia” ma sens
a) sens niedosłowny: konkordyzm – dzień to epoka geologiczna
Większość kreacjonistów biblijnych opowiada się za opinia, że dzień ten to długi okres czasu. Odwołują się oni często do odpowiedniego autorytetu naukowego:
Wyrazu yôm „często używa się dla ogólnego oznaczenia czasu albo dla jakiegoś długiego okresu czasu, całego rozważanego okresu. [...] Słowa „dzień” [yôm] używa się także dla konkretnego sezonu lub czasu, kiedy zdarza się jakieś nadzwyczajne wydarzenie.
W rezultacie wypowiadane są opinie, jak poniższa:
Wśród kreacjonistów często powstaje pytanie dotyczące długości „dni” stworzenia, o których wspomina Biblia (Ks. Rodzaju 1). Czy były to 24-godzinne dni? Odpowiedź tkwi w fakcie, że hebrajskie słowo, przetłumaczone jako „dzień” w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju, może równie dobrze być przetłumaczone jako „pewien okres czasu”. Jak długi jest to „okres czasu”? Słowo to jest całkowicie nieokreślone. Może ono odnosić się do 24 godzin, ale może też oznaczać miliony lat. Najwyraźniej każdy dzień w Księdze Rodzaju trwał miliony lat.
Zwolennicy tej opinii przytaczają wiele argumentów. Oto najczęściej spotykane:
a) Psalm 90:4 porównuje tysiąc lat dla Boga do dnia, a nawet do straży nocnej (czterech godzin), co ma świadczyć, że dni Boga nie są naszymi dniami;
b) chronologie biblijne mają przekazać podstawową prawdę i niekoniecznie muszą być trafne w każdym szczególe;
c) Psalm 95 i list do Hebrajczyków 4:4-11, mówiące o siódmym dniu, dniu spoczynku Boga, mają świadczyć, że „dzień” ten trwa co najmniej kilka tysięcy lat, a skoro tak, to podobnie długo mogły trwać „dni” wcześniejsze;
d) biblijny opis wydarzeń, jakie zaszły szóstego dnia (stworzenie Adama i Ewy i wiele innych wydarzeń, głównie nazwanie wszystkich zwierząt), wymaga dłuższego niż jeden dzień okresu czasu;
e) słowo „dzień” w Księdze Rodzaju 2:4, odnoszący się do wielu pokoleń, z pewnością dotyczy dłuższego okresu czasu;
f) opisując wieczność Boga Biblia używa figuralnych wyrażeń porównując ją do trwania gór i fundamentów ziemi. Wyrażenia te nie miałyby większego sensu, gdyby wiek Ziemi w chwili ich pisania nie był znacznie większy niż rzekome tylko 3 000 lat.
Konkordyzm był stosunkowo popularny w XIX wieku. Teoria ta cierpi jednak na szereg problemów biblijnych (tekst z Biblii mówiący o wieczorach i porankach brzmi jak o prawdziwych dniach) oraz naukowych (istnieje niezgodność kolejności hipotetycznych dni-epok biblijnych i epok identyfikowanych w geologii: wedle Biblii drzewa rodzące owoce zostały stworzone trzeciego dnia, ptaki piątego, a płazy szóstego; jednak skamieniałości płazów i gadów znajduje się poniżej tych warstw, w których znajduje się skamieniałości ptaków i drzew owocowych itd.).
b) sens dosłowny
α) pogląd tradycyjny (literalizm) – tydzień stworzenia to sześć 24-godzinnych okresów czasu na początku istnienia Wszechświata
W literaturze kreacjonistycznej wskazuje się powody, by nie metaforyzować opisu stworzenia z Księgi Genesis. Przypomina się, że w 20 rozdziale Księgi Wyjścia znajdujemy:
Pamiętaj o dniu szabatu, aby go święcić. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką swoją pracę. Ale siódmego dnia jest szabat Pana, Boga twego: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy [...]. Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął. Dlatego Pan pobłogosławił dzień szabatu i poświęcił go (Wyjś. 20: 9-11, Nowy Przekład).
Sześć dni stworzenia jest tu przywołanych jako uzasadnienie dla święcenia szabatu. Otóż jeśli uzasadnieniem dla święcenia szabatu jest metaforycznie traktowany opis stworzenia świata, opis który naprawdę ma się odnosić do procesu trwającego miliardy lat, to i sam nakaz święcenia szabatu (jedno z przykazań Bożych) należy traktować niedosłownie. (Co by to mogło znaczyć? Jak można niedosłownie rozumieć przykazanie święcenia siódmego dnia tygodnia?) A jeśli nakaz ten rozumie się dosłownie, to jego uzasadnienie również tak winno się rozumieć – twierdzą literaliści. Metaforycznie rozumiany opis stworzenia świata w sześciu dniach nie może stanowić uzasadnienia dla dosłownego rozumienia święcenia siódmego dnia tygodnia. „Istnieje ścisła paralela między Bożymi dniami z Tygodnia Stworzenia a naszym tygodniem pracy i odpoczynku”.
Wśród hebraistów można też znaleźć odmienne opinie od wyżej cytowanego zdania Wilsona:
wyraz hebrajski jom w liczbie pojedynczej oznacza dzień naturalny albo dobę, lub wreszcie przez zamienne podstawienie wyrazu szczegółowego i określonego w miejsce ogólnego może oznaczać czas – co jednak dzieje się tylko w przysłówkowych określeniach, takich jak „w dniu” (tzn. „w czasie”), np. „w dniu zbawienia” (Iz. 39, 8) znaczy: w czasie zbawienia, ale nigdy wyraz jom w liczbie pojedynczej nie jest użyty w Piśmie św. na oznaczenie długiego okresu, jak chce [...] teoria [konkordyzmu]. A choćby się nawet przyznało możliwość takiego użycia, to w naszym wypadku jest ono wykluczone przez to, że każdy z tych sześciu dni ma swój wieczór jako koniec dnia naturalnego i poranek jako koniec nocy, czego o periodach geologicznych nie da się w żaden sposób powiedzieć.
Prawdopodobnie, na ile wiem, nie ma profesora języka hebrajskiego lub Starego Testamentu w jakimś światowej klasy uniwersytecie, który nie wierzy, że autor(zy) Księgi Rodzaju 1-11 zamierzał(li) przekazać swoim czytelnikom myśli, że (a) stworzenie miało miejsce w serii sześciu dni, które były takie same, jak 24-godzinne dni, jakich obecnie doświadczamy, (b) liczby podane w genealogiach Genesis dostarczają przez proste dodawanie chronologię od początku świata aż do ostatnich etapów opowieści biblijnej, (c) potop Noego rozumiano jako ogólnoświatowy i niszczący wszelkie ludzkie i zwierzęce życie za wyjątkiem tego w arce. Albo też – przedstawiając to negatywnie – argumenty apologetyczne, które zakładają, że „dni” stworzenia są długimi okresami czasu, że liczby lat nie mają charakteru chronologicznego i że potop był tylko lokalną mezopotamską powodzią, nie są brane poważnie przez jakiegokolwiek takiego profesora.
Należy zwrócić uwagę, że Barr nie twierdzi, że opis Genesis jest historycznie prawdziwy, ani nie analizuje sprawy „poezji teologicznej”. Mówi on tylko, co w jego opinii miał przekazywać użyty w tym opisie język.
Głównym argumentem literalistów oprócz tekstu biblijnego jest – ich zdaniem – pełna zgodność z tekstami Nowotestamentowymi, mówiącymi o nieistnieniu cierpienia i śmierci przed pojawieniem się człowieka. Chodzi przede wszystkim o tekst: „przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć” (List do Rzymian 5:12) oraz o „Zapłatą za grzech jest śmierć” (List do Rzymian 6:23).
Z tekstów tych wyprowadzają wniosek, że przed Upadkiem w świecie nie istniała śmierć, a w takim przypadku dni stworzenia nie mogą reprezentować długich okresów czasu, wypełnionych – o czym świadczy na przykład zapis kopalny – wieloma pokoleniami zwierząt i roślin. Uważają, że problem ten dotyczy istoty chrześcijaństwa:
Jeśli śmierć istniała przed Adamem, to nie jest ona karą za grzech. Jak więc wówczas śmierć Chrystusa może być zapłatą za nasze grzechy? Jeśli śmierć nie jest związana z grzechem Adama, to życie nie ma związku ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa i wiara chrześcijańska jest niczym.
Problematyka śmierci przed grzechem Adama jest szeroko dyskutowana przez kreacjonistów. Wysuwane są rozmaite argumenty za i przeciw, które jednak pominę, gdyż nie dotyczy tytułowego problemu tego artykułu. Wspomnę tylko, że w najlepszym wypadku argument oparty na zacytowanych tekstach z Listu do Rzymian dowodzi, że dni stworzenia nie mogły trwać tysiące czy miliony lat, ale nie tego, że trwały 24 godziny (mogły trwać 10 lub 30 godzin dla przykładu).
β) teoria wielu przerw czasowych
Według jeszcze innej koncepcji dni stworzenia należy rozumieć dosłownie jako okresy 24-godzinne, ale pomiędzy którymi istniały bardzo długie okresy pośrednie. Biblijne dni stworzenia byłyby więc tylko pierwszymi dniami kolejnych faz w dziejach stworzenia. Ta teoria wielu przerw czasowych pozwala utrzymać pogląd, że biblijny opis stworzenia mówi o dosłownie rozumianych dniach, a jednocześnie uznawać, że Ziemia liczy sobie miliardy lat:
Dni te łatwo mogą być dwudziestoczterogodzinnymi dniami, a Ziemia nadal mieć starożytny wiek, o ile sześć dni stworzenia jest oddzielonych okresami o nieokreślonej długości.
Koncepcja ta dziedziczy jednak wszystkie wady konkordystycznej teorii „dzień to epoka”.
γ) koncepcja relatywistyczna D. Russella Humphreysa
Wielkim problemem dla kreacjonistów młodej Ziemi jest możliwość postrzegania odległych gwiazd, znajdujących się dalej niż kilkanaście tysięcy lat świetlnych. Jak światło od tych gwiazd mogło dotrzeć do Ziemi, skoro podróż promieni słonecznych musiała trwać dłużej niż istnienie Wszechświata? Kreacjoniści młodej Ziemi rozmaicie odpowiadali na to pytanie, ale jedno z tych rozwiązań ma znaczenie dla tytułowego problemu tego artykułu.
Jeden z czołowych kreacjonistów młodej Ziemi spróbował uporać się z problemem widzenia odległych gwiazd w młodym Wszechświecie, zachowując właściwe dla tej orientacji ramy czasowe. D. Russell Humphreys skorzystał w tej próbie z relatywistycznego pojęcia czasu:
[...] czas nie jest ten sam wszędzie. Ogólna teoria względności Einsteina dopuszcza, by miliardy lat procesów fizycznych zachodziło w odległym Kosmosie w trakcie jednego zwykłego dnia tutaj na Ziemi, czwartego dnia stworzenia. Ten eksperymentalnie potwierdzony efekt, zwany grawitacyjną dylatacją czasu, umożliwia, by światło od gwiazd stworzonych czwartego dnia dotarło na czas do Adama i Ewy, którzy widzieli je dwa zwykłe dni później.
Tradycyjna kosmologia Big Bangu przyjmuje zasadę kopernikańską czy zasadę kosmologiczną, zgodnie z którą Wszechświat wygląda tak samo widziany z każdego miejsca. Wszechświat taki jest więc nieograniczony (choć może być skończony) i nie ma punktu centralnego. W takim Wszechświecie zegary muszą chodzić w zasadzie wszędzie jednakowo. Tak więc wszystkie części tego rodzaju Wszechświata byłyby równie stare, miałyby miliardy lat. Jeśli jednak – twierdzi Humphreys – przyjmiemy biblijną, jego zdaniem, zasadę, że materia Wszechświata ma granice oraz środek i że Ziemia znajduje się blisko tego środka Wszechświata, to idee te w połączeniu z Einsteinowską ogólną teorią względności dają drastycznie odmienny rodzaj Wszechświata, taki w którym zegary chodzą z rozmaitą prędkością w różnych miejscach. Mianowicie zegary oddalone od środka chodzą szybciej wskutek tego, że oddziałuje na nie większa wypadkowa siła grawitacyjna (więcej materii znajduje się w kierunku do środka Wszechświata, niż w kierunku przeciwnym). Obecnie grawitacyjna dylatacja czasu jest niewielka. Zegary w centrum Wszechświata chodziłyby zaledwie 2% wolniej niż zegary bardzo oddalone. Ale efekt ten był większy w przeszłości, gdyż ekspandująca materia Wszechświata zajmowała mniejszą przestrzeń. Obliczenia wykazują, twierdzi Humphreys, że gdyby w przeszłości promień Wszechświata był 50 razy mniejszy niż dzisiaj, to zegary w jego centrum obserwowane ze skrajnych odległości niemalże by stały. W ciągu jednego dnia upływającego na Ziemi można by zaobserwować procesy trwające miliardy lat w odległym Kosmosie. Zdaniem Humphreysa biblijny opis stworzenia przyjmuje ziemską skalę czasu, co znaczy, że gdy Adam i Ewa po raz pierwszy spojrzeli na Wszechświat, miał on tylko sześć zwykłych dni mierzonych zegarami ziemskimi. Koncepcja Humphreysa spotkała się z zarzutami, ze zawiera poważne błędy naukowe, co Humphreys odpierał.
Niesympatycznym rysem tych dyskusji było, że Humphreys zarzucał swoim oponentom to, że są teistycznymi ewolucjonistami i upierał się przy tym zdaniu mimo zwracaniu mu uwagi, że progresywny kreacjonizm starej Ziemi nie jest ewolucjonizmem. Po czterech latach debata ucichła, co dało asumpt Humphreysowi do twierdzenia, iż krytycy uznali jego wyższość.
d) koncepcja stwarzania „dośrodkowego”
Jeszcze innym rozwiązaniem problemu widzenia odległych o miliony czy miliardy lat świetlnych obiekty w młodym Wszechświecie jest propozycja Roberta Newtona, by odróżniać czas obliczany i czas obserwowany. Księga Rodzaju, zdaniem Roberta Newtona, opisywała stworzenie świata w czasie obserwowanym – tak kolejne etapy stworzenia mógł obserwować hipotetyczny bądź rzeczywisty obserwator umieszczony na Ziemi. „Innymi słowy, gdyby w czwartym dniu tygodnia stworzenia na Ziemi znajdował się obserwator, to widziałby stwarzanie tego dnia gwiazd. [...] Wnikliwy czytelnik w tym miejscu zrozumie, że według tego ujęcia gwiazdy obserwowane dnia czwartego «faktycznie», wedle czasu obliczanego, zostały stworzone lata, a nawet miliardy lat przed dniem pierwszym.” Wynika z tego, że w opinii Roberta Newtona Bóg stwarzał Wszechświat przez miliardy lat, „od zewnątrz do wewnątrz”, ale tak, by docieranie na Ziemię informacji (czyli światło) o powstawaniu Wszechświata trwało przez sześć dni.
C. Księga Rodzaju nie opisuje stworzenia (zwrot „dzień stworzenia” z różnych powodów nie ma sensu)
Tydzień z pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju rozumie się rozmaicie. Można go rozumieć dosłownie, jak chcą kreacjoniści młodej Ziemi, ale też można go rozumieć dosłownie i być kreacjonistą starej Ziemi – Ziemia i cały Wszechświat mianowicie są stare, to tylko tydzień stworzenia miał miejsce niedawno, tak jak chcą kreacjoniści młodej Ziemi. Można też uważać, że tydzień z Ks. Rodzaju jest nie tyle tygodniem stworzenia, co raczej tygodniem odtworzenia, tak jak chcą zwolennicy tzw. teorii przerwy czasowej.
a) teoria przerwy czasowej
Tzw. teoria przerwy czasowej (gap theory) zwana też teorią zniszczenia i odnowienia (Ruin-Restoration theory albo Ruin-Reconstruction Theory) jest wyraźnie inspirowana i uzasadniana przez teksty biblijne, a więc należy do kreacjonizmu biblijnego. Próbuje jednak zneutralizować przynajmniej pewną ilość niezgodności istniejących między współczesną nauką a doktryną kreacji. Wedle niej wspomniana przerwa czasowa istnieje między... pierwszym i drugim wierszem Księgi Genesis.
Pierwszy wiersz mówi, iż „na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”, drugi zaś, że „ziemia była bezładem i pustkowiem: ciemność nad powierzchnią bezmiaru wód” (Biblia Tysiąclecia). Właśnie ten drugi wiersz stanowi punkt wyjścia całej argumentacji zwolenników teorii przerwy czasowej. Zwracają oni uwagę, że jest to bardzo dziwny i zaskakujący tekst. Zwykle pierwszy wiersz rozumie się jako jedynie początek dłuższego procesu stwarzania, dlatego ziemia miała prawo być chwilowo ciemna, pusta i bezkształtna. Ale zwolennicy gap theory twierdzą, iż rezultaty aktów twórczych Boga były zawsze doskonałe i Bóg jest światłością, jeśli więc Ziemia była bezładem i pustkowiem ogarniętym przez ciemność, to widocznie musiał upłynąć jakiś czas i musiały zajść jakieś niszczące wydarzenia po tym, jak „na początku” Bóg stworzył w doskonały sposób niebo i ziemię. Przytaczają oni opis radości aniołów po stworzeniu ziemi (Księga Hioba 38:4-7), a trudno się cieszyć z takiej ziemi, jaka jest opisana w wierszu drugim. Słowo „była” z wiersza 2 interpretują oni więc jako „stała się”. Uzasadniając tę interpretację, odwołują się do tekstu Izajasza 45:18, który mówi, że Bóg nie stworzył Ziemi, aby była pustkowiem, stworzył ją po to, by była zamieszkana. Słowo „pustkowie” jest w oryginale hebrajskim tym samym słowem tohu, które w wierszu 2 księgi Genesis oddane zostało jako „bezład”. Dodają dalej 1 List do Koryntian 14:33 „Bóg bowiem nie jest Bogiem zamieszania”.
Zwracają oni następnie uwagę, że w opisie kuszenia Adama i Ewy w raju występuje Szatan, którego historii na próżno by szukać we wcześniejszych wierszach Księgi Rodzaju. O buncie części aniołów i walce, jaka wywiązała się w związku z tym buntem, mówią inne księgi Pisma Świętego. Na przykład Izajasz (14:12-15) opisuje upadek króla babilońskiego, a Ezechiel (28:12-15) – upadek króla Tyru. Jednak obaj oni używają takich określeń („spadłeś z niebios”, „syn jutrzenki” – co Wulgata przetłumaczyła jako „Lucyfer” – „wstąpię na niebo”, „nad gwiazdy wywyższę stolicę moją”, „będę równy Najwyższemu”, „byłeś w Edenie”, „byłeś cherubinem pomazanym”, „byłeś doskonały” itd. itd.), które ich zdaniem trudno stosować do ludzi. Uważają oni, że opisany przez Izajasza i Ezechiela upadek dotyczy skutków pierwszego na świecie grzechu popełnionego przez upadłych aniołów. Zdaniem zwolenników teorii przerwy czasowej bezład, spustoszenie i ciemności panujące na Ziemi opisane w drugim wierszu Księgi Rodzaju są rezultatem zakończonej wojny między Bogiem i upadłymi aniołami pod wodzą Lucyfera. Tzw. opis stworzenia świata w pierwszym i drugim rozdziale Księgi Rodzaju jest wedle tej teorii w istocie opisem nie tyle stworzenia, co odtworzenia świata, albo lepiej: stworzenia nowej wersji świata.
Teoria przerwy czasowej występuje w wielu wersjach, także w takiej, wedle której po znanych z geologii epokach nastąpił ok. 6 tysięcy lat temu kataklizm związany ze strąceniem Szatana z nieba.
Teoria ta, jawnie teologiczna, umożliwia jednak zneutralizowanie części zarzutów stawianych doktrynie kreacjonistycznej przez współczesną naukę. Ponieważ „między” pierwszym i drugim wierszem Biblii może istnieć olbrzymia przerwa czasowa, przeciwko tak rozumianemu kreacjonizmowi nie przemawiają już odkrycia naukowe dotyczące czy to wieku Ziemi, czy innych ciał niebieskich – wiek Ziemi może być już liczony w miliardach lat. Także występowanie znalezisk paleontologicznych starszych niż 10 000 lat nie jest zagrożeniem dla takiego kreacjonizmu – znaleziska te dotyczyć by miały tzw. świata przed–Adamowego.
Argumenty, jakie się wysuwa przeciwko niej, mają dwojaki charakter – teologiczny i przyrodniczy. Zwraca się więc uwagę, że
[...] jest nieprawdopodobne, by Pismo Święte milczało na temat tak wielkiej katastrofy, kiedy wspomina dużo mniej ważne sprawy.
Słowo tohu w Starym Testamencie występuje około 20 razy i jest tłumaczone na 10 różnych sposobów. Słowo to we wspomnianym tekście Izajasza 45:18 dotyczyć więc może ostatecznego tworu stworzenia, o jakim można mówić dopiero po sześciu dniach wysiłku stwórczego Boga.
Zwolennicy teorii przerwy czasowej niesłusznie też mają się odwoływać do ciemności jako czegoś niezgodnego z naturą Boga, gdyż Izajasz 45:7 stwierdza, że Bóg stwarza ciemność („Ja tworzę światłość i stwarzam ciemność”).
Idea, że między 1 i 2 wierszem Księgi Rodzaju „mieszczą się” całe epoki geologiczne, niezgodna jest też – zdaniem krytyków teorii przerwy czasowej – ze stwierdzeniem z Księgi Wyjścia: „Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest” (20:11).
Krytycy ci za największą trudność teologiczną uważają to, że wedle teorii przerwy czasowej, podobnie zresztą jak w przypadku teistycznego ewolucjonizmu i kreacjonizmu starej Ziemi, przed upadkiem człowieka, a nawet przed upadkiem Szatana, a więc przed pojawieniem się grzechu na Ziemi, istniało cierpienie i istniała śmierć miliardów organizmów żywych, czego dowodem są skamieniałości i skały osadowe skorupy ziemskiej umożliwiające identyfikację epok geologicznych. Istnienie cierpienia i śmierci ma być zaś niezgodne z Listem do Rzymian 5:12.
Teoria przerwy czasowej ma też wadę metodologiczną. Jej zwolennicy twierdzą, że uczeni badają resztki pierwszego, zrujnowanego stworzenia, podczas gdy Biblia mówi o niedawnym naprawionym stworzeniu. W rezultacie można ignorować jakikolwiek fakt naukowy, który wydaje się przeczyć Biblii, a treść Biblii staje się nietestowalna.
Teoria ta zakłada istnienie wielkiego kataklizmu w historii Ziemi, czego nie dopuszcza bardziej uniformitarystycznie zorientowana współczesna geologia. Trzeba bowiem pamiętać, że katastrofa, o której mówi teoria przerwy czasowej, miałaby zniszczyć wszystkie lądy i góry, które znaleźć się miały w morzu („ciemność nad powierzchnią bezmiaru wód” albo „ciemność zalegała głębię wód” itp.), a miliony ton skał miały się rozproszyć w atmosferze (jak po gigantycznych wybuchach wulkanicznych, bomb atomowych czy uderzeniach meteorytów), stanowiąc przyczynę zalegających ciemności. Skutków takiego kataklizmu geologowie nie obserwują, a ze względu na rozmiary byłby on łatwy do zauważenia w danych kopalnych, gdyby rzeczywiście zaszedł. Taka katastrofa praktycznie rzecz biorąc zniszczyłaby płaszcz Ziemi, niszcząc wszelkie ślady przeszłych epok geologicznych. Paradoksalnie – próbując dostosować się do danych geologicznych o minionych epokach teoria ta postuluje tak wielki kataklizm, że uniemożliwiłby on przetrwanie jakichkolwiek śladów tych epok.
W ostatnich latach pojawił się nowy typ teorii przerwy czasowej, wedle którego nie było żadnych zniszczeń ani późniejszej rekonstrukcji. Zwolennicy tego typu teorii postulują tylko istnienie wielkiej przerwy czasowej między stworzeniem gwiazd i Ziemi a stworzeniem życia na Ziemi. Czasami w literaturze tę ostatnią teorię nazywa się teorią luki czasowej, a pogląd, że towarzyszył jej stan chaosu wywołany strąceniem Szatana z nieba – teorią restytucji.
b) teoria dni objawienia
Kolejna koncepcja to pochodzący z 1857 roku pomysł J.H. Kurtza, którego zdaniem dni z 1 rozdziału Księgi Rodzaju nie były dniami pracy Boga, ale dniami, kiedy Bóg objawiał Mojżeszowi, co robił. Pomysł ten rozwijał P.J. Wiseman, zdaniem którego taką sześciodniową wizję od Boga otrzymała jedna z pierwszych osób wymienionych w Biblii, a jej skrócony zapis widzenia dotarł w końcu w ręce Mojżesza, który potraktował to jako materiał źródłowy przy pisaniu Księgi Rodzaju.
c) teoria dni proklamacji
Jeszcze inną interpretacją dni z Księgi Rodzaju jest pogląd, że były to dni, kiedy Bóg wypowiadał swoje rozkazy, ale realizowane one były w dłuższym okresie czasu. Twórcą tej koncepcji był F.H. Capron, a obecnie broni jej Hayward i Glenn R. Morton:
Pierwszy rozdział Księgi Rodzaju można czytać jako proklamacje Projektanta, gdy umysłem swoim wyobrażał sobie, jaki będzie świat. Gdy widział, że było to dobre, to niekoniecznie doprowadzał do zaistnienia tego. Bóg pierwszego dnia wymyślił światło i proklamował, że ma być światło w Jego nowym Wszechświecie. Drugiego dnia Bóg wymyślił i proklamował oddzielenie wód. Nie musiał stwarzać tych przedmiotów w kolejnych 24-godzinnych okresach czasu. Dopiero po siódmym okresie proklamacji Bóg zaczął wprowadzać w życie to, co zaprojektował.
Obie te teorie, dni objawienia i dni proklamacji, poddane są temu samemu poważnemu zarzutowi: Księga Wyjścia stwierdza bowiem, że
d) Księga Rodzaju nie daje żadnego obrazu świata
Ostatnia wreszcie koncepcja teologiczna uznaje, że nie daje się pogodzić opisu stworzenia z Księgi Rodzaju ze współczesną nauką.
Sugeruję dalej, że zarówno literalizm, jak i konkordyzm, przeżyły się i są bezużyteczne, oraz że podejścia ta należy porzucić na rzecz nowszego podejścia, które nie próbuje odpowiedzieć na techniczne naukowe pytania przy pomocy danych biblijnych.
Uważam, że znajdziemy się na słusznej drodze, jeśli przestaniemy traktować 1 rozdział Księgi Rozdziału oraz historię o potopie jako raporty naukowe i historyczne.
Jasne jest, że najbardziej bezpośrednie rozumienie zapisu w Księdze Rodzaju, bez względu na jakiekolwiek hermeneutyczne rozważania sugerowane przez naukę, mówi, iż Bóg stworzył niebiosa i ziemię w ciągu sześciu słonecznych dni, że człowiek został stworzony dnia szóstego, że śmierć i chaos wkroczyły na świat po upadku Adama i Ewy, oraz że wszystkie skamieniałości są rezultatem katastroficznego uniwersalnego potopu, który zachował przy życiu jedynie rodzinę Noego i przebywające razem z nim zwierzęta. [Jednak problem z takim rozumieniem polega na tym, że] zaprzecza ono i bagatelizuje olbrzymich rozmiarów świadectwo naukowe nagromadzone, by poprzeć teorię doboru naturalnego i starożytny charakter Ziemi.
Zwolennicy tego poglądu starają się więc tak rozumieć pierwszych jedenaście rozdziałów Księgi Rodzaju, aby pozbawić je wszelkiej treści historycznej i faktualno-empirycznej. Czasami stanowisko takie zwie się „Non-World View” (pogląd, że Księga Rodzaju nie daje żadnego obrazu świata). Przypuszczalnie pierwszym autorem, który użył tej nazwy, był Donald England, profesor chemii na Harding University, w Searcy, Arkansas:
Rozdział 1 Księgi Rodzaju nie przedstawia żadnego obrazu świata. Wierzę, że treść Rodz. 1 jest zbyt wysublimowana i duchowa, aby można było założyć, że uczy ona czegokolwiek o kosmologicznym obrazie świata. Wyrządzamy temu głębokiemu tekstowi wielką niesprawiedliwość, kiedy na siłę doszukujemy się w nim argumentu na rzecz jakiegokolwiek konkretnego obrazu świata.
England przyznawał, że bezpośrednie odczytanie ujęcia z Księgi Rodzaju „daje ogólne wrażenie z Biblii, że Ziemia jest młoda” i że „prawdą jest, iż biblijna chronologia robi ogólne wrażenie, że człowiek powstał względnie niedawno”. Jednak wrażenia te należy porzucić, gdyż nie o to chodzi w Księdze Rodzaju.
Innym zwolennikiem „Non-World View” jest John N. Clayton:
Przez „Non-World [View]” rozumiemy to, że nie przyjmujemy stanowiska, które ogranicza Boga w sprawie, jak interpretować Księgę Rodzaju. Nie stawiamy biblijnych barier naszemu pojmowaniu czasu, przestrzeni czy procesu na tej podstawie, że takie właśnie intencje miał Bóg. [...]
Jeśli Rozdział 1 nie jest szczegółowym ujęciem historycznym, to jak dopasowujemy do niego zapis kopalny? „Non-World View” mówi, że niczego nie dopasowujemy. Jeśli mamy mówić tam, gdzie Biblia mówi i milczeć tam, gdzie Biblia milczy, to oprzemy się presji, by je do siebie dopasowywać. Ponieważ Biblia nie wspomina dinozaurów, nietoperzy, ameb, bakterii, DNA wirusów, roślin morskich, alg, grzybów itd., nie będziemy usiłowali ich dopasować. Istnieje kilka form, jakie możemy dopasować, ale to tylko kilka z milionów. Słowa hebrajskie, jakich użyto w Księdze Rodzaju, nie pokrywają całych gromad zwierząt, ale są wystarczająco konkretne. Po przyjęciu „Non-World View” nie przeszkadza to nam, ponieważ jesteśmy jedynie zainteresowani Bożym przesłaniem do człowieka, a nie zadowalaniem ciekawości człowieka.
„Non-World View” nie widzi także żadnej konieczności, by zajmować się teoriami naukowymi na temat stworzenia i wieku. Nie musimy przekonywać się na temat „wielkiego wybuchu”, „stanu stacjonarnego” czy irtronowej teorii pochodzenia; ani nie musimy spierać się, czy Ziemia liczy sobie 6, 6 000 czy 6 miliardów lat. Pierwszy rozdział Księgi Rodzaju mówi tylko, że to Bóg tego dokonał! To jest jego cel. Nie jest jego celem stwierdzanie, jak i kiedy.
Choć nie używa się tej nazwy do stanowiska katolickiego, można – jak się wydaje – je tak określić. Znana propozycja „zasady NOMA” Stephena Jaya Goulda również jest formą Non-World View. Krytycy tej koncepcji zwą ją ironicznie „teologią opancerzonego bunkra”.
Krytykując to ujęcie Bert Thompson zauważył, że jest to bardzo wygodne stanowisko. Z tekstu biblijnego można bowiem akceptować tylko to, co się chce akceptować, nie przejmując się krytyką, która odwołuje się do niezgodności Biblii i nauki. Zdaniem Thompsona sens Pisma Świętego w takim ujęciu staje się całkowicie subiektywny.