OPĘTANIA I EGZORCYZMY POLEMIKI TYGODNIK POWSZECHNY
Napisał TYGODNIK POWSZECHNY
Artykuł ukażał się w Tygodniku Powszechnym
W sytuacji egzorcyzmu zły duch jest jakby zobowiązany, by się ujawnić lub przynajmniej ma trudności z ukryciem się.
Dziś dla wielu ludzi – także katolików – używanie klasycznych sakramentaliów, towarzyszących także egzorcyzmowi (woda święcona, olej poświęcony), jawi się jako niepoważne, a nawet groteskowe i śmieszne. Tymczasem znani egzorcyści z wieloletnim doświadczeniem bardzo cenią sobie skuteczność działania tych sakramentaliów w swojej praktyce.
Tytuł recenzji ks. Adama Bonieckiego z dokumentalnego filmu Sławomira Smoczyńskiego „Opętanie” („TP” nr 3/2001), będący jakby cytatem wyjętym z ust bohaterki filmu: „Kurczę, nie wiem, czy to było opętanie”, sugeruje powątpiewanie wobec przedstawionej w filmie tezy. Należy więc od razu stwierdzić, że sprawowanie egzorcyzmu nie musi być poprzedzone pewnością absolutną, że mamy do czynienia z opętaniem (gdyż takowa nie istnieje), ale wystarczy pewność moralna oraz epistemologicznie uzasadniona. Rozeznanie duchowe egzorcysty nie jest prostą wypadkową naukowych hipotez, które zresztą mogą między sobą kolidować. Film, o którym mowa, nie jest, a przede wszystkim nie musi być analizą klinicznego przypadku, ale jest nade wszystko świadectwem wiary. Niemniej zasady teologiczne oraz procedury postępowania, które zwykło się stosować przy dopuszczeniu cierpiących osób do egzorcyzmu, zostały w tym przypadku zachowane i odnoszą się do sytuacji bohaterki filmu (Ani) przynajmniej pośrednio.
Dokument próbował dosyć szczęśliwie połączyć różne elementy: informacje teologiczne, naukowe, doświadczenie egzystencjalne, a nawet intymne przeżycia. Jest rzeczą oczywistą, iż film dotykający materii tak trudnej i delikatnej, z istoty jakby musi być niedoskonały czy nie do końca jasny. Z tej racji oczekuje się od widza dobrej woli oraz wyrozumiałości, a także pewnej otwartości poznawczej, która zresztą i tak nigdy nie będzie zaspokojona, jako że dotykamy tu tajemnicy zła (mysterium iniquitatis).
Słynny demonolog oraz egzorcysta niemiecki ks. Adolf Rodewyk SJ, a także ks. Gabriel Amorth, czołowy egzorcysta katolicki, mówią o tzw. egzorcyzmie próbnym (exorcismus probativus), który definitywnie weryfikuje opętanie, odróżniając je np. od psychopatologii w przypadku spiętrzonych wątpliwości. Jest to zgodne z teologiczną zasadą „ukrywania się zła”, a ściślej mówiąc bytu inteligentnego i osobowego, który – jak powiedział kiedyś znany demonolog włoski ks. Corrado Balducci – nie ma żadnego interesu odsłaniać się przed psychoterapeutą czy lekarzem, do końca symulując stany „naturalne” choroby lub po prostu własnej nieobecności. W sytuacji egzorcyzmu zły duch jest jakby zobowiązany, by się ujawnić lub przynajmniej ma trudności z ukryciem się. Egzorcyzm ma więc znaczenie także diagnostyczne.
W świetle więc współczesnych badań oraz odkryć interdyscyplinarnych (naukowo–teologicznych), potwierdzonych wieloletnią praktyką egzorcystów współpracujących z wybitnymi psychiatrami na świecie, postuluje się współpracę specjalistów działających na tak różnych przecież poziomach. Mimo to nawet egzorcyzm próbny, stosowany dziś coraz częściej, stosuje się jedynie, jeśli znajdzie się odpowiednie i wystarczające ku temu racje.
Brak powagi?
Pojawił się też zarzut niepowagi. Odpowiedzieć nań można w ten sposób, iż walka duchowa z szatanem nie jest zwykłą celebracją liturgiczną (choć oficjalny Rytuał Egzorcyzmów, np. ten z roku 1999, ustanowiony był przez Komisję Liturgiczną Kongregacji Kultu Bożego). Modlitwa w językach (z zasady realizowana w języku niezrozumiałym czy raczej nie–formalnym), zastosowana w tym przypadku, to nie żadne „afrykańskie śpiewy”, choć być może dla człowieka niezorientowanego w teologii Odnowy charyzmatycznej te i podobne skojarzenia dadzą się zrozumieć.
Skoro jednak Ruch Odnowy w Duchu Świętym jest akceptowany oficjalnie przez Kościół, a jego teologia pozytywnie wykładana oficjalnie, np. na Uniwersytecie Gregoriańskim, to znaczy, że i poszczególne elementy praktycznej realizacji tej teologii (formy modlitwy) również powinny być traktowane „poważnie”.
Dziś jednak dla wielu ludzi – także katolików – używanie klasycznych sakramentaliów, towarzyszących także egzorcyzmowi (woda święcona, olej poświęcony), jawi się jako niepoważne, a nawet groteskowe i śmieszne. Tymczasem znani egzorcyści z wieloletnim doświadczeniem bardzo cenią sobie skuteczność działania tych sakramentaliów w swojej praktyce (np. księża: Amorth, Salvucci, LaGrua). Znany jest nawet przypadek opisany przez egzorcystę protestanckiego, M. Greena, który właśnie od strony własnego doświadczenia uwierzył w działanie wody święconej, która używana jest dziś także przy diagnostyce stanów zniewolenia demonicznego.
Czy szatan powinien straszyć?
Inny problem dotyczy obserwacji, iż „ten szatan nie budzi grozy”. Można to uznać za pozytywne osiągnięcie dokumentu Smoczyńskiego. Nawet z teologicznego punktu widzenia szatana należy się nie tyle emocjonalnie bać, co racjonalnie obawiać. Wynika to z tego, iż w demonologii chrześcijańskiej szatan zawsze współpracuje z grzechem (grzechy ciężkie, notoryczne, dotyczące np. pierwszego przykazania, czyli wspomniane w filmie grzechy okultyzmu, magii czy idolatrii satanistycznego kultu; por. Katechizm Kościoła Katolickiego 2113–2117).
Tak więc naprawdę to grzech jest „straszny”, a nie szatan. Kto patrzy właściwie, ten przejmie się najbardziej grozą grzechu. Celem filmu, już w punkcie wyjścia, nie było więc ukazywanie elementów sensacyjnych, ale jedynie faktów (np. skutków pewnych grzechów), które mogą stanowić ostrzeżenie w sprawach najwyższej wagi.
Czynnik psychologiczny, ewidentny w opisanym przypadku, nie musi tłumaczyć wszystkiego. Jeśli bowiem ktoś pod wpływem potrzeb psychologicznych podpisuje pakt z szatanem, dokonuje inicjacji w wymiarze duchowym, w obszarze grzechu przeciwko pierwszemu przykazaniu. Nie pozwólmy zbyt łatwo psychologom i psychiatrom rozgrzeszać ludzi, jeśli chcemy uniknąć nieuprawnionego redukcjonizmu. Pozostaje tajemnica, w obliczu której należy milczeć, ale też rozeznawać duchowo (1 J 4,1), pilnie obserwując fakty.
Duchowa walka
Także więc z powyższych racji autor filmu przy konsultacji z egzorcystami i teologami przełamał zasadę niefilmowania problematyki demonologicznej, której stosowanie podszyte często jest irracjonalnym lękiem i fałszywym wstydem. Zasada nie filmowania egzorcyzmu jest ujęta expressis verbis w instrukcji do nowego Rytuału z 1999 roku. Intencja prawodawcy jest oczywista, ale z pewnością nie absolutna. Z szacunku dla tej zasady prawnej oficjalny, uroczysty Egzorcyzm według Rytuału Rzymskiego – publiczny Egzorcyzm w imię Kościoła (zwany „wielkim” lub „większym”) – nie był filmowany (pokazano zamknięte drzwi), choć to on właśnie okazał się najbardziej skuteczny w tym sensie, iż finalizował serię, potrzebnych skądinąd czy nawet niezbędnych, etapów modlitwy o uwolnienie.
I tak właśnie można by zdefiniować żarliwe wysiłki członków grupy charyzmatycznej z Ruchu Odnowy w Duchu Świętym. W węższym sensie egzorcyzm jest bezpośrednim zwracaniem się do szatana – w imię Boga – w celu wypędzenia go (forma rozkazująca). Modlitwa o uwolnienie jest zaś działaniem pośrednim, skierowanym do Boga, często poprzez „pośredników”: Matkę Bożą, Aniołów, Świętych (forma błagalna).
Filmowana była więc modlitwa o uwolnienie z pewnymi elementami egzorcyzmu tzw. „małego”, „prostego” czy też „prywatnego”. Zastosowanie egzorcyzmu jednak w sensie rozkazów kierowanych do złych duchów jest zasadniczo nieuniknione, bo – jak to było powiedziane – nie mamy do czynienia z czystą, niewinną czy bezproblemową celebracją, ale z walką z szatanem, który opiera się na wszelki możliwy sposób. Tak pojmowany egzorcyzm prywatny (prosty) był dozwolony nawet przez rygorystycznych teologów moralnych przedsoborowych, jak np. Noldin, McHugh, Callan, którzy pozwalali na stosowanie go np. spowiednikom czy osobom świeckim w celach obrony.
Zwracanie się bezpośrednio do złego ducha z żądaniem ujawnienia jego imienia (Mk 5,9; Łk 8,30) jest formą obezwładnienia go w tej duchowej walce (jak to przypomina znany teolog Laurentin), mimo iż może to być niebezpieczne.
Stanąć na obu nogach
Trzeba wyraźnie powiedzieć, iż intencją twórcy filmu, jak i współpracujących z nim księży, było pragnienie poszukiwania prawdy, a nawet stworzenie pewnego paradygmatu weryfikacji tej prawdy: w duchu encykliki „Fides et ratio”.
W średniowieczu tłumaczono wiele zjawisk psychicznych i duchowych jednostronnie, w kluczu swoiście pojętej „wiary”. Później, w okresie Oświecenia próbowano uznać magię i demonologię za przesądy, co dziś z perspektywy czasu wydaje się „przesądem intelektualnym”. W obu przypadkach było to stanie na jednej nodze. Dziś wiemy, że magia jest zjawiskiem światowym, powszechnym zresztą w różnych kulturach i – jak stwierdza Eliade – to nie chrześcijaństwo wymyśliło magię i czary. Magia jest powszechna, działa i jest groźna, o czym przekonuje na swój sposób także parapsychologia czy psychotronika, demitologizując oświeceniowe uprzedzenia.
Należy więc wytyczyć nowy program, a właściwie odzyskać stary, chrześcijański model użycia „dwóch skrzydeł poznania”, czy raczej stania na dwóch nogach: Wiary i Rozumu, Tajemnicy i weryfikacji naukowych, tj. właściwie pojętej normalności, a nawet zwyczajności. To dlatego diabeł nie powinien straszyć jak w tandetnych horrorach gubiących istotę rzeczy, a wmawiających ludziom fałszywe proporcje w najważniejszych kwestiach ich życia (i to nie tylko życia nie–wiecznego, ale właśnie wiecznego). Nawet prof. Leszek Kołakowski przypomniał niedawno, iż racjonalizm może być ideologią. Zwłaszcza, jeśli zabarwiony jest dogmatycznym sceptycyzmem, a nie uzasadnionym sceptycyzmem metodologicznym.
PS. W recenzji ks. Bonieckiego znaleźliśmy wiele – popełnionych z pewnością przez nieuwagę – błędów dotyczących imion, nazwisk, tytułów oraz funkcji osób występujących w filmie, co jest zrozumiałe przy oglądaniu ruchomych napisów.
Nie wymieniając tychże pomyłek i błędów, proponujemy jeszcze raz przedstawić wspomniane dane w poprawnej wersji. I tak w filmie występują: ks. dr hab. Andrzej Kowalczyk, biblista i egzorcysta; ks. Andrzej Grefkowicz, egzorcysta; o. Benedykt Barkowski SVD (tej informacji o przynależności do zakonu werbistów zabrakło niestety w filmie), egzorcysta; ks. dr Aleksander Posacki SJ, filozof i demonolog; ks. dr Mirosław Nowosielski, teolog i psycholog. Oprócz tego występują naukowcy świeccy: dr hab. Bogdan de Barbaro, psychiatra; dr med. Włodzimierz Szyszkowski, psychiatra; prof. dr hab. Halina Grzymała–Moszczyńska, psycholog; dr hab. Piotr Stawiński, religioznawca. Ta precyzja jest o tyle ważna, że tytuł „egzorcysta” odnosi się w filmie – z zamierzenia – tylko i wyłącznie do księży egzorcystów mianowanych przez biskupa ordynariusza danej diecezji. Ponadto chodzi tu o to, by nie pominąć faktu, iż większość występujących w filmie księży to w zasadzie naukowcy, a nie tylko ogólnikowo zdefiniowani „egzorcyści”. Świadomość tego faktu pozwoli być może uniknąć sztucznej dychotomii: „egzorcyści” – „naukowcy” (świeccy).
Bardzo jestem wdzięczny Autorom za kompetentne sprostowanie i wyjaśnienie tego, czego w filmie nie potrafiłem zobaczyć. Wyznaję jednak, że nadal nie jestem przekonany do filmowania egzorcyzmów ani „wielkich”, ani „małych”. Są chyba jednak rzeczy, których sfilmować się nie da.
Napisz komentarz (0 Komentarze)