MOJA NAJLEPSZA SOBOTA
Z Piotrem poznaliśmy się w dyskotece i od razu przypadliśmy sobie do gustu. On mieszkał w Warszawie, gdzie studiował ekonomie. Po upływie kilku godzin siedziałam z nim w pokoju, rozmawiając i popijając piwo. Wiedziałam, że jest już mój. Choć z reguły nie sypiałam z facetami na pierwszej randce. Ale czułam, że tym razem stanie się inaczej. Wszystko zależało jednak ode mnie, bo Piotrek mimo swej elokwencji był z natury nieśmiały. Gdy nieuchronnie wyczerpały się nam tematy, zdecydowałam się na ten pierwszy krok. Usiadłam mu na kolanach i wplatając dłonie w opadającą na kark gęstwinę czarnych włosów, zainicjowałam soczysty pocałunek. Całował zachłannie, namiętnie, dziko, masując przy tym ze znawstwem nabrzmiewające piersi. Wypity alkohol i mistrzowski rajd języka po moim podniebieniu sprawiły, że świat zawirował. Byłam gotowa na wszystko. Gwałtownie wyzwoliłam się z miłosnego uścisku, a widząc malujące się na jego twarzy zdziwienie, czule szepnęłam – Zaraz przyjdę. Z łazienki wróciłam odziana jedynie w skromną sukienkę, gdzie pod nią nie było już zbędnych dodatków. Piotrek siedział na fotelu, podziwiając jakiś obrazek. Była to replika jakiegoś arcydzieła. - Ładne cacko - powiedział Piotrek z błyskiem w oczach. Podeszłam do niego i podciągnąwszy kieckę, oparłam stopę o podłokietek. - Ładne cacko - powtórzył, zmieniając kontekst. Widać stracił nagle zainteresowanie sztuką, bo jednym ruchem porwał mnie na ręce, i przeniósł mnie na łóżko. Bezwstydnie rozchyliłam nogi. Pierwszy dotyk jego ust wyzwolił przeszywający ciało dreszcz. Westchnęłam zachęcająco. Zaczął od delikatnego spijania moich soków z wierzchu kipiącego krateru, zostawiając nań delikatny powiew oddechu i pozornie nieśmiałe dotyki zmysłowego języka. Umiejętnie, z wyrachowaniem podkręcał tempo. Pracował coraz szybciej i mocniej, coraz głębiej penetrując tajemne zakamarki. Odchodziłam od zmysłów, czując go niemal jednocześnie na łechtaczce, miedzy sromowymi płatkami i u wrót słodkiego otworka. Raz za razem fale gorąca zalewały podbrzusze, a dopieszczane przeze mnie, uwolnione spod sukienki sutki dumnie prężyły się ku górze. Gdy poczułam wdzierające się w rozpaloną cipkę palce, jeszcze szerzej rozchyliłam nogi, odrzucając resztki skrępowania. Wprawiłam biodra w półkoliste ruchy, napierając swym klejnotem na wydatne usta kochanka. Wessał go delikatnie, precyzyjnie, z wyczuciem smagając koniuszkiem języka najbardziej wrażliwy punkt. Po chwili wiłam się w cudownym spełnieniu, wydając z gardła całą gamę przeróżnych dźwięków. Piotrek wykazał perfekcyjną znajomość gry wstępnej. Obsypywał pocałunkami moje łono, ocierając przyjemnie o uda lekko zarośniętym policzkiem. Opuszkami palców gładził miękką, przystrzyżoną grzywkę. Choć nie był nachalny, nie mogłam pozostać mu dłużna. Ssanie męskości dostarczało mi nie mniejszej satysfakcji, niż bierne poddawanie się francuskim subtelnościom. Zdarłam z niego resztkę ubrania i lokując głowę przy jego kroczu, ujęłam ustami twardy jak stal, naprężony do granic możliwości członek. Ssałam go zapamiętale, wciągając rytmicznie po samo gardło, nie zapominając o wypełnionych po brzegi jądrach. Doszedł błyskawicznie. Nie nadążałam z połykaniem smacznego, gęstego jak miód i gorącego jak słońce nektaru. Myślałam, że po takiej fontannie zechce chwilę odpocząć. Myliłam się, jednak podniósł się tylko po to, by wjechać we mnie od tyłu z wielkim impetem, bez zbędnych pytań. Dźgał mocno, dostarczając nieziemskich przyjemności, z lekkim odcieniem bólu. Czułam go w sobie wszystkimi zmysłami, każdy jego ruch, każdy milimetr. Palcami jednej ręki odnalazł sterczącą łechtusię, drugą pieszcząc okolice kakaowego oczka. Z rozkoszy gryzłam prześcieradło, wpijając się weń kocimi pazurami, waliłam pięściami, krzyczałam. Radosny finał spotęgował rozrywający me wnętrze strumień spermy. Piotrek okazał się niezmordowanym kochankiem, o krok od doskonałości. Mogłam to stwierdzić z pełną świadomością jako doświadczona kobieta. Kochaliśmy się do białego rana gdzie później zasnęłam zmęczona i obolała, ale bardzo szczęśliwa.