Kalicka Manula Randka w ciemno (Wirtualne zauroczenie)

Manula Kalicka




RANDKA W CIEMNO



Inny tytuł


WIRTUALNE ZAUROCZENIE

2005






Wymyśliłam sobie - pierwsza randka w ciemno, to jak utrata dziewictwa - musi boleć. Ale to konieczne. Potem może być przyjemnie lub nie.

Szczerość. Od tego się wszystko się zaczęło.


Mój osobisty psychiatra pisze mi, bardzo nieprofesjonalnie - Grzej ich, laleczko, grzej.


Grzałam, grzałam, Pio. Aż ugotowałam.

Siebie.


Było was kilku. Ciebie lubię najbardziej. Może nawet się w tobie trochę zadurzyłam. No, ale ty jesteś postacią literacką, prawda? Powiem więcej - źle skonstruowaną. Ale o tym później.


Byłam wczoraj u swojej Fryzjerki. To, co zrobiła mi na głowie to horror. Sześć czy siedem kolorków. Ale ja lubię eksperymenty. W każdej dziedzinie.

Może to zmienię albo i nie. Powiedziała - Strasznie ma pani zmęczone oczy.

Od komputera, Pio. Piszę, piszę, piszę. Listy i powieść.


Kiedy tydzień temu zarejestrowałam się w Sympatii, na serwisie randkowym Onetu, miałam po prostu doła. Coś się skończyło i nic się nie zaczęło.


Pierwszym, na którego zwróciłam uwagę przeglądając oferty był niejaki był Machoman. Jego strona w serwisie przedstawiała się następująco:




MACHOMAN


Duża, pogodna i dorodna mężczyzna


Wiek: 55

Miasto: Warszawa

Województwo: Mazowieckie

Kraj: Polska

Budowa ciała: normalna

Wzrost: 179 cm.

Kolor włosów: łysy

Kolor oczu: brązowe

Znak zodiaku: skorpion

Wykształcenie: wyższe

Zawód: specjalista

Wyznanie: inne

Stosunek do palaczy: nie przepadam

Stosunek do alkoholu: lubię

Stan cywilny: w separacji

Chce dzieci: nie

Szuka: Kobiet, miłości, przygody, seksu, niczego nie szuka, pisz jak masz odwagę

Ostatnie logowanie: 2003.03.22


Uciekam od szarej codzienności poprzez drobne i większe szaleństwa, lubię szybkie samochody i żagle. Nie toleruję nudziarstwa. Na nartach byłem w lutym w Annency. Wyjątkowo sympatycznie było w grupie. Słońce, narty, wino, brandy i tańce. Od tej pory nie ma mowy o indywidualnym wyjeździe. Mam też kulę u nogi, a jest to 4 letni rudzielec o imieniu Rita i jesteśmy nierozłączni, tak w dzień jak i w nocy. W pracy także. Więc jak Ci się podobam? Jestem fotogeniczny.


Mój wymarzony partner:

Dobrze utrzymana 45.


Ten opis mnie wziął. Spodobał mi się. Coś w nim było znajomego. Mojego. Te szaleństwa właśnie. Brak tolerancji dla nudy. No i lubię łysych.

Wpisałam mu się do Księgi Gości.


Księga Gości Machomana


Może pogadamy. Szukaj mnie na gg.



GG - to komunikator na google, takiej przeglądarce. Coś w rodzaju karteczek, które sobie przesyłaliśmy w szkole. Ja piszę. Wysyłam. Ty piszesz. Wysyłasz. Lubię to.


Potem przejrzałam inne strony w serwisie. A potem wysłałam jeszcze krótkie liściki do paru panów, którzy przedstawiali się obiecująco. I wyjechałam na weekend.

Bardzo miły weekend. Zapomniałam o depresji i o Sympatii. I gdyby nie skrzynka na listy w moim komputerze, może bym więcej tam nie zajrzała. Ale miałam w skrzynce listy.



LIST PIERWSZY


Od: Machomana

Do: Emma

Temat: Jak Cię znaleźć


W zarozumiałości swojej zajrzałem do katalogu publ. w GG, a tam tych Emm co najmniej 10, w tym dwie bez lokalizacji. jedna sprawdzona, sympatyczny pyskol ze Starachowic. Więc musisz być tą drugą, w tej chwili nieobecną. Na wszelki wypadek mój nr w GG to 84 2020 i tylko ja robię za pasterza w tej owczarni.

Bolek L.



LIST DRUGI


Od: 65b176

Do: Emma

Temat: Miła przyjaźń


Jestem wdowcem. Szukam miłej, dobrej kobiety, z którą być może pójdziemy w przyszłość. Chciałbym zaprosić cię na kawę. Ale najpierw przyślij mi swoje zdjęcie. Jestem artystą po trosze. Ty wiesz jak wyglądam, chciałbym poznać ciebie.

Feliks


EMMA CZYTA LISTY


Było jej miło. Dwóch kolesi zainteresowało się jej liścikami. Tylko ani w ząb nie pamiętała tych panów. Ot, tak na luzie, tu kliknęla, tam kliknęła...Do tego napisała parę słów, do tamtego.

A tu proszę - randka. Dawno nie była na żadnej randce. A pamiętała, że randka to coś naprawdę miłego. Tak, chciałaby znowu chodzić na randki. Zakochać się.. Rzuciła się do wyszukiwarki i znalazła:


65b176


ze mną nie będziesz się nudziła


Mój opis:

Wiek: 61

Miasto: Warszawa

Województwo: Mazowieckie

Kraj: Polska

Budowa ciała: Normalna

Wzrost: 175cm

Kolor włosów: Szpakowate

Kolor oczu: brąz

Znak zodiaku: Rak

Wykształcenie: Wyższe

Zawód / zajęcie: Specjalista / wolny zawód

Wyznanie: Protestanckie

Stosunek do palaczy: Nie przepadam

Stosunek do alkoholu: Lubię tylko okazjonalnie

Stan cywilny: Wdowiec

Ma dzieci: Nie

Chce dzieci: Nie

Szukam: Kobiet, przyjaźni, miłości, seksu


Mój opis:

Pracuję twórczo. Mam poczucie humoru, zadbany wygląd, szerokie zainteresowania. Lubię przyrodę, wystawy, koncerty, kino.

Mój wymarzony partner:

Miła, wrażliwa, uczuciowa, a potem zobaczymy



Cholera. - zaklęła. - Tyle lat różnicy. No, nie.


Chociaż z drugiej strony ten opis wyglądał miło i kulturalnie. Może to powinna być jej droga. Miły przyjaciel. Wsparcie. Przyjaźń. Na zdjęciu widać było sympatycznego starszego pana z grzywą siwych włosów.


Machoman też nie prezentował się źle. W żeglarskiej czapce stał za sterem jakiejś łajby. Piękny nie był, jeśli był fotogeniczny, ale z gatunku: interesujący brzydal.

Może to był dobry ruch to zalogowanie się w Sympatii... - pomyślała Emma.


Była naprawę podekscytowana. Postanowiła grać w to dalej. Macho nie znalazł jej na gg, bo jej tam nie było. Była w swoim prawdziwym wcieleniu.

Szybciutko zarejestrowała Emmę i napisała e-mail do Machomana.



LIST DO MACHOMANA


Nie wiedziałam, że tych Emm jest jak mrówek. Mój numer gg to 473629. Odezwij się. Emma


Macho odezwał się natychmiast...

Zaczęli rozmawiać. Był fajny. Spodobał się jej. Miał poczucie humoru.


Sukces!!! - wykrzyknęła Emma. - Pierwszy facet i od razu bingo. Naprawdę!! Mam szczęście!!!


Emma jest w Euforii.

Ale zaraz ją opuszcza. Tę Euforię.


Macho szuka dobrze utrzymanej 45. Emma się pieni, bo nie zauważyła tego wcześniej, tak sobie niezbyt dokładnie, przeglądając oferty.

Myśli - Cholerny męski szowinista.


ROZMOWY EMMY Z MACHO - takie sobie rozmówki


ROZMOWA PIERWSZA


Emma: Dopiero zauważyłam, że ty szukasz 45.

Macho: 45 to dobra rzecz.

Emma: Mówisz o magnum?

Macho: Niekoniecznie.

Emma: Uważaj by ci nie wystrzeliła. Możesz się poranić.

Macho: Będę uważał. Kiedy mi dasz zdjęcie? Kiedy zadzwonisz?


ROZMOWA DRUGA


Emma: Jak leci?

Macho: Kiepsko. Ani jednego klienta.

Emma: Współczuję.

Macho: Będę musiał poszukać sobie innej niszy. Te zlecenia dla Unii się kończą.

Macho: Kiedy do mnie zadzwonisz?

Emma: Niedługo.

Macho: Kiedy mi wyślesz zdjęcie?

Emma: Jestem niefotogeniczna.

Macho: To zadzwoń.

Emma: Dużo masz rozmówczyń na gg?

Macho: 10 ale będę miał 50.

Emma: Po co ci 50? Przecież masz mnie.

Macho: Ty jesteś bardziej intelektualna. A kto mnie będzie trzymał za rękę w godzinie śmierci?

Emma: Jakaś 45...


Emma sobie przemyśliwuje Macha.


Jest dosyć zabawny. Jakieś 5 punktów w skali 10 punktowej.

Ale zalewa. To się czuje.

Średnio mądry.

Namolnie chce zdjęcia. Emma jest istotnie niefotogeniczna, ale wie, że może zakasować dużą cześć 45. w tym kraju.

Oczywiście wliczając w to pracownice opuszczonych PGR-ów.

Nie będzie jednak wysyłać swojego zdjęcia każdemu facetowi, który ją o to poprosi. Zresztą lepiej się spotkać. Poza tym zastanawia się, co takiego mu powiedziała, że zakwalifikował ją jako intelektualną? Znowu była za mądra. To zawsze ją gubi. Faceci się boją inteligentnych kobiet...

Emma przysięga sobie, że będzie udawała głupszą niż jest.


Rozmawiają i rozmawiają na gg.

Emma ma co raz więcej wątpliwości, ale gada się miło. Emma lubi sobie pogadać.


EMMA I MACHO - FRAGMENTY ROZMÓW


Macho: Kiedy mi przyślesz zdjęcie?

Emma: Szukam takiego aby cię nie wystraszyć.

Macho: To zadzwoń.

Emma: Po pierwszym.

Macho: Po pierwszym. Dlaczego po pierwszym?

Emma: Bo mam zablokowany telefon. Po pierwszym mi odblokują.


Grepsują wesoło przez kilka minut. Emma mówi coś o swoim synu.


Macho: Nie chwal się swoim synem. Ja mam trzy córeczki i chłopczyka.

Emma: No, no. Jestem pod wrażeniem.


Emma myśli.

Chce mnie spławić?

Dlaczego?

Przecież się gada miło.

Głupia Emma.


Ty oczywiście świetnie wiesz, Pio, że Emma bywa okropnie głupia?



EMMA PISZE LISTY


Usiadła do komputera i napisała odpowiedź. Najpierw do 65b176, tego miłego starszego pana, artysty po trosze.


Witaj! My kobiety tak mamy, że nie lubimy rzucać się głową do studni. Gadu - gadu to rozmowa na żywo. I można trochę człowieka poznać. Proponuję byś się zalogował i porozmawiamy ze sobą chwilę. Ja też mam zajęcie twórcze. Piszę takie różne zabawne - mam nadzieję - historyjki do gazet. Zdjęcie chętnie ci prześlę, ale sądzę, że jeszcze nie czas na to. Poznajmy się lepiej. Pozdrawiam, Emma.



Tak, drogi Pio, wpada się w korkociąg. Ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałam. Postanowiłam się dobrze bawić. Jak ty piszesz - „praca mam nudna”.

Grzeszę. Pracę mam ciekawą, ale siedzę w domu i nie mam kontaktów z ludźmi. Nareszcie się coś działo. Byłam strasznie podkręcona. Z dnia na dzień coraz bardziej.


Emma nie czekała długo na odzew. Już tego samego dnia dostała list od 65b176...


Data: 2003-03-24 17:43:26

Od: 65b176

Do: Emma

Temat: My mężczyźni


Droga Emmo, (jak Ty naprawdę masz na imię?)

My mężczyźni nie lubimy wiele gadać. Dla nas czasami więcej znaczy gest, spojrzenie, wyraz twarzy itp. itd.

No właśnie, wyraz twarzy. Jak Ci już wspomniałem, rysuję. Od kilku lat maluję portrety, akwarelą, ale i olejne... Moim tematem w rysunku i malarstwie jest kobieta - od lat dwu do lat stu. Załącz swoje zdjęcie (wolę z natury) to w krótkim czasie otrzymasz swój portret. Nie musisz się rzucać głową do studni, możesz wskoczyć nogami, nawet na pięty.

Szklane okienko kłamie, człowieka można poznać tylko na żywo.

Pracujesz w prasie? To bardzo interesujące. Musisz wiedzieć, że mam jeszcze działkę i traktuję ją jako mini ogród botaniczny.

Przepraszam Cię, Emmo, że tak się rozpisałem i trochę chaotycznie. Co tu jeszcze w skrócie? Jest mnie pełno w internecie. Np. wejdź na stronę http:/www.felix.to i kliknij (niech Ci będzie) Feliks Topólko, lub onet.pl (zadaj pytanie). Już mnie znasz!

Jak już Ci wspomniałem, nie lubię pisać, wolę rysować. Ten list jest długi, następne będą krótkie lub mogą zaniknąć. To zależy od Ciebie.

Jeszcze raz ponawiam zaproszenie na kawę. Czas jest cenny dla Ciebie, a także dla mnie.

Życzę miłej pracy, Feliks.


Emma była w kropce. Miły list. Trochę napuszony albo tylko staroświecki.

Otworzyła net. Wrzuciła na googla - Feliks Topólko. Podane strony potwierdzały, że Feliks był panem interesującym.

Kolekcjoner, autor książek o srebrach, człowiek, który żyje z pasją.


Wielbiciel kobiet.

Emma zadumała się. Cenny czas dla niego i dla niej. Tu przesadził.

Emma jest młoda.

Wiecznie młoda.


Przypomniała sobie swoje ulubione zdanko autorstwa Miry Zimińskiej - „Wszystkiego w życiu bym się spodziewała, tylko nie tego, że się zestarzeję.”


Emma też tak miała.

Romans z facetem o tyle starszym od niej to krok w złym kierunku. Poza tym działka i srebra - to miłe, ale też starociowate. Pewnie jest zamożny, jeśli zbiera srebra, ale to akurat Emma ma w nosie. Albo i gorzej.

Emma na działce - to by była sensacja. Stawia jako warunek - zdjęcie.

Emma zdjęć nie rozdaje. Poza tym - chce zdjęcia, a nie chce gadać. Wniosek jest prosty - interesuje go głównie fizyczność partnerki. Jak jest brzydka to won. Emma ma zupełnie inne opcje. Chce kogoś inteligentnego i zabawnego. Reszta to się zobaczy. Szuka mądrych. Zawsze się czegoś uczyła od mężczyzn, a i oni uczyli się od niej. Wtedy było naprawdę interesująco. Emma wie, ile ma lat. I nie ma złudzeń. Nie ma jednak zamiaru iść na kompromisy. Wszystko albo nic. Nie będzie robiła za maskotkę jakiegoś faceta, który nie jest nawet ciekaw, co ma do powiedzenia..


Zresztą, może przesadza. Emma ma trochę przewrócone w głowie. Coś jej jednak w tym liście nie pasuje. Sama nie wie dobrze co.

No i facet nazywał się Feliks Topólko. Na miłość boską!!! Czy można iść do łóżka z Feliksem Topólko?

Mam romans z Feliksem Topólko.

Pani Topólkowa.

Wielbiciel kobiet? Może to jakiś erotoman?

Nie, nie, nie.

Nie wchodzę w to.

Nie wchodzę w to.


Postanowiła jednak nie spławiać Feliksa. Postanowiła dać sobie czas.

Napisała list.



EMMA PISZE DO FELIKSA


Witaj!

Rozumiem twoje intencje i chętnie się spotkam, ale nie w tej chwili. Mieszkam pod Warszawą i właśnie spędziłam w Warszawie weekend.

Teraz pora popracować. Jeśli nie chcesz w tym czasie pogadać, to trudno. Wybiorę się do miasta za jakieś dwa tygodnie. Nie wcześniej. Pytasz o imię. Na razie wolałabym zachować anonimowość. W końcu to też ma swój urok. Emma


Feliks znalazł się w zamrażarce. Nigdy zresztą już jej nie opuścił.


Bo w tym miejscu w tej opowieści pojawiasz się Ty - Pio.



PIO


Był 25 marca. Szczęśliwy dzień Emmy. W jej rodzinie dobre rzeczy zdarzały się 25, a złe 5. Czasami się to mieszało. Ale generalnie taka była zasada, gdzieś wysoko zaprogramowana. Zawsze piątka, w tą, czy w tamtą... I jakby to dziwnie nie brzmiało, była to prawda. Wystarczyło obejrzeć napisy na rodzinnym grobie, gdzie piątka była jedyną datą i posłuchać rodzinnych opowieści. Tak było i już.


Emma zalogowała się w Sympatii 22 marca.

Feliksa odstawiła do zamrażarki, a Macho nie odzywał się. Jeden dzień co prawda, ale była lekko zdziwiona. Przez dwa dni kontaktowali się bezustannie. Świetnie im się gadało. Trochę fanfaron, ale miły.

Może ma jakieś inne sprawy? Może zarwał wymarzoną 45?


Emma powoli wślizgiwała się w niesamowity świat internetu, gdzie fikcja zamienia się w rzeczywistość, a czas biegnie niezwykle szybko.


Pomyślała, że nie zaszkodzi kliknąć jeszcze gdzieś. Poszukać w serwisie. Ci dwaj faceci, których znalazła zachęcali do dalszych prób. W realu wszyscy interesujący mężczyźni byli zajęci. Zostali tylko ci z netu.



EMMA WŁĄCZA WYSZUKIWARKĘ I SZUKA


W pewnym momencie trafia na anons, który ją zadziwia. Najpierw ją zamurowało. A potem zaczęła się strasznie śmiać. Bezczelność tego ogłoszenia przekraczała wszystko, co do tej pory widziała.

Dużo to ona do tej pory nie widziała. Ta Emma.


Tekścik, który wkurzył i rozbawił Emmę brzmiał:



PIOROKRAT

Amant, playboy, pies na baby


Mój opis:


Wiek: 66

Miasto: Warszawa

Województwo: mazowieckie

Kraj: Polska

Budowa ciała: później napiszę

Wzrost: 169cm.

Kolor włosów: Czarne

Kolor oczu: Piwne

Znak zodiaku: Lew

Wykształcenie: Podyplomowe

Zawód: Dyrektor

Wyznanie: Judaizm

Stosunek do palaczy: Nie przepadam

Stosunek do alkoholu: Lubię tylko okazjonalnie

Stan cywilny: Żonaty

Ma dzieci: Tak

Chce dzieci: Nie

Szuka: Kobiet, przyjaźni, miłości, przygody, seksu




Mój opis:

Lubia leżeć, nie lubia stać. Wolna czasa spędzam przed telewizor z chips i z siadła mleka z żółta kożucha śmietana. Tak lubia i lubia kiedy kapie mi po broda.

Nie lubia rozmawiać, taka mruka ze mnie.

Sportu nie lubia, chyba że w telewizor.


Szukam:

90/60/90

wzrost 178 cm (3/4 z tego to nogi)

włosy długie proste, kolor czarny lub platynowy (dopuszczam balejaż)

ostry makijaż, koniecznie z konturówką na ustach i maskarą na rzęsach

najlepiej żeby chodziła nago po domu (znaczy się w szpilkach, mogą być klapki na wysokim obcasie)

Moja partnerka powinna z założenia akceptować wszystko co do niej mówię, nie pytana nie powinna zabierać głosu (to ważne)

Jestem zajętym facetem. Chcę by była podmyta i można było się pośmiać. I żeby kiedy się zapinam i wychodzę, nie obrażała się, bo jak powiedziałem jestem zajętym facetem i nie lubią jak mi się gitara zawraca.


Sponsoring nie wykluczony.



Był to najbardziej szowinistyczny kawałek jaki Emma widziała w życiu. I miał tupet umieścić zdjęcie.


Widać na nim było upiornego zgredzika, o którym z dużą dozą prawdopodobieństwa można było powiedzieć, że cierpi na wątrobę, woreczek i ma wrzody żołądka. Nadkwaśność i zgaga też nie wykluczone.


Emma jest impulsywna. Emma jak się zezłości długo, niestety, się nie namyśla.

Postanowiła wpisać się temu łobuzowi do Księgi Gości.


Księga Gości to takie otwarte okienko, w którym można umieścić kilka słów. Właśnie Machomanowi Emma wpisała się do Księgi Gości.


Teraz, niewiele myśląc, zaatakowała upiornego zgredzika.


Wpis Emmy do Księgi gości Piorokrata:


Jesteś kompletnie rąbnięty. Ale mnie rozśmieszyłeś.

Mam jednak cokolwiek zboczone poczucie humoru. Nie podpisuję się, bo sądzę, że jesteś madman.


I Emma wcisnęła enter. Spojrzała z satysfakcją na swoje dzieło.

Zamurowało ją. Było napisane - od Emma. komputer sam, automatycznie dodał wpis


Tak właśnie zaczął się nasz internetowy flirt, Pio.


Przeraziła się. Ten facet to jakiś psychol. Będzie ją na pewno prześladował.

Rzuciła się do gg. Wywołała Machomana i krzyknęła ratunku.


Emma: Jak to wykasować?

Machoman: Nie da się.

Emma: To jakiś wariat. Może się odloguję z serwisu?

Macho: Nie wygłupiaj się. Co ci może zrobić? Nic.

Emma: A jak będzie mnie prześladował jakimiś obscenicznymi listami?

Macho: To wtedy się coś pomyśli.


Rzeczywiście. - pomyślała Emma. - Histeryzuję.


Następnego dnia znalazła w swojej skrzynce odbiorczej list od Piorokrata.




Piorokrat pisze do Emma


Data: 2003-03-26 08:48:09


Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: I’m definitely not mad


Ja tylko mówiłem te prawde, co inni mysla i nie mowia, bo to nie „PC”?.

Best, Piorokrat



OOOH!!! Tutaj Emma mogłaby pogadać. Miała przepracowaną całą teorie political corectness. I kwestie dotyczące kultury. Ugruntowane zdanie i poglądy.

No, ale nie będzie ich przecież klarować staremu zbereźnikowi...


Niewiele myśląc napisała odpowiedź, zapominając, że wczoraj ślubowała nie być intelektualna z żadnym facetem powyżej 40.



EMMA ODPOWIADA PIOROKATOWI


Od: Emma

Temat: Bez tematu


Piorokrat!

Seneka napisał, że w każdej zabawie jest coś poważnego. Przemyśl to sobie. To ty jesteś może tym facetem, który krąży na czatach i gada obsceniczności pod różnymi nickami?? Pa, E.


Ostatnie zdanie było czystą prowokacją, ale czemu nie sprowokować?

Przeczytała sobie to, co wysłała i zastanowiła się, że może być źle zrozumiana.

Postanowiła doprecyzować swoją wypowiedz.

Wyekspediowała jeszcze jeden liścik.


Data: 2003-03-26 11:17:33

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Re: Bez tematu


Tylko żeby nie było nieporozumienia, to Seneka w odniesieniu do twojej jaźni, a nie do dupereli typu, że ludzie szukają tu swojej drugiej połówki. E



Była z siebie dosyć zadowolona. Dała odpór palantowi.

Kiliknęła do Macha, ale ten gdzieś zniknął.

Trochę myślała o tym tekściku Piorokrata i nie miała wątpliwości, że jest to jakaś super abstrakcyjna forma żartu. Że też się facetowi chce... Długo jednak nad tym nie myślała, bo pojawił się u niej w domu jej własny były mąż.



Emma była kobietą rozwiedzioną od dobrych czterech lat. Miała ładny dom i dwóch udanych synów. Żyło się jej naprawdę dobrze. Nieźle sobie radziła. Tylko była samotna. Synowie powoli wyfruwali z domu i przyszłość jawiła się jej nie wesoło. Tak było w dni kiedy miała chandrę. Zdarzały się one rzadko, bo Emma była urodzoną optymistką. Uważała się za prawdziwą szczęściarę. Wierzyła święcie, że los jej sprzyja. Gdy zabierała się za jakieś przedsięwzięcie, z reguły jej wychodziło.


Taka karma - mówiła jej przyjaciółka Basia.



BYŁY MĄŻ EMMY - KAROL


Jeden z najinteligentniejszych ludzi.

Zdaniem Emmy, ale nie tylko jej.

Przystojny. Kiedyś.

Dowcipny, ale się tym nie dzieli.

Gdyby miał nick, brzmiałby - Hiob.

Totalny pesymista. Hipochondryk.



WIZYTA BYŁEGO MĘŻA


Dzwonek przy furtce hałasował wyjątkowo gwałtownie. Emma szybko pobiegła do drzwi wejściowych i zobaczyła swojego byłego męża. Stał o kulach, a na oku miał czarną przepaskę. Nacisnęła dzwonek zwalniający automatyczny zamek i wykrzyknęła radośnie:

- Tak właśnie powinien wyglądać były mąż, gdy odwiedza byłą żonę, u której może zawsze liczyć na talerz ciepłej strawy. Wracasz z wojny, kochanie?!

Została obrzucona tak ponurym spojrzeniem, że się natychmiast zamknęła. Spróbowała załagodzić:

- Znasz moje dowcipy.

- Odzwyczaiłem się.

- No, masz rację. Przepraszam. Przesadziłam. Co ci się stało w nogę?

- Pękł mi miesień - powiedział ponuro i powoli, podpierając się kulą, przekroczył próg jej domu.

Emma zdusiła chichot i zaprosiła b. męża do środka.



Emma opowiada swojej przyjaciółce Ewie o wizycie:


Ewa: Co mu się znowu stało?!!

Emma: Pękł mu mięsień.

Ewa, zainteresowana: I co? Uderzył go w oko?



Przepaska na oku Karola była wynikiem przemęczenia wzroku od pracy przy komputerze. Po prostu.


Emma też siedzi ciągle przy swoim laptopie. Bolą ją oczy, ma dosyć, ale dzielnie pracuje. Trzeba zarabiać. Nie ma to tamto.

Zagląda też do swojej skrzynki, a tam pełno sympatycznych niespodzianek.

Listy. Listy. Listy.


Najpierw otwiera list od Piorokrata. Jest nim trochę zaintrygowana. Co to za dziwny facet. Pisze też jakoś dziwnie. Cudzoziemiec może, albo się wygłupia - kombinuje.

Emma nie może zrozumieć, po co się tak zabawia.

Świat netu to zupełnie obca dla niej materia. Porusza się po niej niezdarnie, nie rozumie dobrze jej reguł, ale się powoli daje wciągnąć, wessać.

Pewnie ma za dużo czasu - myśli o gościu od listu. Jakiś emeryt?


Wiesz Davey, twoje pierwsze listy wydały mi się jakieś bezradne. Wydawało mi się, że jest w nich jakaś rozpacz. To dążenie do szczerości. Ja mam zawsze za dużo wyobraźni. A jak już sobie coś wymyślę to leeecę...

Byłam ciekawa. Jestem ciekawa. Wtedy i teraz. Chciałabym zrozumieć.



LIST PIOROKRATA


Od: Piorokrat

Do: Emma


Ty jesteś intelektualna, to mi się podoba.

Od wszystkich odpowiedzi które dostałem twoja ma najlepsza jakość.

Ja nie występuje na czatach, ale googluj? pod moja nazwa w grupach diskusyjnych. Tak poznasz prawdziwe oblicze Piorokrata.


To było zabawne - prawdziwe oblicze Piorokrata. O niczym innym nie marzyła.


Ucieszyłam się wtedy, Davey. Rzuciłam lekkomyślnie Seneką, a gość nie uciekł. Nawet mu się podobało i wystawił ze skorupy rogi. Ohydny staruszek był jakąś zaskakującą personą. Może ciekawym kolesiem. Może wariatem, który potrzebuje audytorium. Na pewno kimś niezwykłym.


Ten facet to pewnie jakiś potwór i hiena seksualna.

A ja, jakby nigdy nic, koresponduję z nim - myślała Emma - niestety, chyba mi już kompletnie odbiło.

Była też ciekawa, ile dostał odpowiedzi na swoje obrzydliwe ogłoszenie. Niewiele myśląc, napisała do niego jeszcze raz.

No, bo trzeba sobie to do razu powiedzieć, że Emma myśli niewiele. Od razu robi. A potem kombinuje jak to poskładać.


A może inaczej - Emma dużo myśli. Gdy czyta, planuje, rozważa. Działa natomiast często pod wpływem impulsu.



EMMA PISZE DO PIOROKRATA


Pio!

To, że grasujesz zmyśliłam.

Popatrz jak trafiłam.

Niestety, nie mam czasu grasować na czatach. Zresztą nie niestety, bo to strasznie głupie. Znam lepsze zabawy.

Natomiast googluję i możesz na mnie trafić.

Poza tym jestem ciekawa, jak zaowocowała twoja szczerość do bólu. Proporcja obelg do ofert. Nie jestem też do końca pewna, czy jesteś agent provocateur? czy

frustrat. Możesz mi to objaśnić? E.



PIOROKRAT DO EMMY


Data: 2003-03-26 12:37:08

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Ja powiedzialem, ze nie wystepuje na czatach, tylko na grupach diskusyjnych, tylko na niusach. Ogladaj http://linyurl.com/81kp.

Mialem jedna ktora nazwala mnie kawalkiem gowna po wlosku, jedna ktore chce numeru POP karty nim dojdzie do wymiany nawet numeru telefonu, i jedna ciekawa osobe ktora najprawdopodobnie polubila by mnie ale boje sie ze jestem madmanem, czyli ciebie. Nie jestem ani prowokatorem ani frustratem. Jestem tak samo jak inni, tylko lubie prawde.


Best, Piorokrat



Oczywiście, lubił prawdę. Tak p prostu. I żeby była podmyta. Rozkoszny koleś i jego plan minimum.

O niusach nie słyszała nigdy. Zapytała syna i okazało się, że jej własne dziecko jest na dwóch. Dowiedziała się, że są to grupy dyskusyjne, często na wysokim intelektualnie poziomie. Ot, ludzie w czasie przerw w pracy informują się, polemizują, zabawiają.

Nie wiedziała sama dlaczego, ale ten facet ją bawił. A dla dobrej zabawy Emma gotowa była na wiele. Miała nawet takie motto, które uważała za własne:


Życie, do cholery!!!


Najpierw życie. To była jej własna transkrypcja łacińskiej maksymy primum vivere,- najpierw życie. I była tego życia zawsze głodna. We wszystkich jego głodna przejawach...

A tu, u Piorokrata, widziała coś, z czym się jeszcze nigdy nie zetknęła. Postanowiła zdecydowanie podrążyć temat. To był net, boski net. Nic nie ryzykowała.

Przynajmniej jej się tak wydawało.



Zerknęła w necie na jego niusy. Szalał jako dyskutant. Emma uważała takie zabawy za stratę czasu. On się w tym wyżywał. Płynnie przerzucał się z dyskusji na temat Lutra do dyskusji o akwarystyce. To była najbardziej niesamowita postać jaką spotkała w swoim życiu. Najbardziej absurdalna. Ten gość żył w necie. A sądząc po jego wypowiedziach, wiedział wszystko o wszystkim. I to na wysokim poziomie. Miał niesamowite poczucie humoru. Rzucającą na kolana umiejętność analizy faktów. Emma była porażona. Tak marnować talent i wiedzę. A może jej nie marnował. W końcu przecież nic o tym śmiesznym człowieczku ze zdjęcia nie wiedziała. Ale postanowiła się dowiedzieć. Na razie skonstatowała jedno - był anglojęzyczny. Większość tych niusów była po angielsku i nieźle się musiała napracować by zrozumieć dyskusję choć w ogólnych zarysach. Była zaimponowana - jak mówiła jej najlepsza przyjaciółka ze Szwecji.



Następny list, który Emma otworzyła, był od Toma 16. Miły, sympatyczny list, ale Emma straciła jakby całe zainteresowanie dla flirtów. Ciekawił ją tylko ten dziwny facet o dziwnym nicku. Pobieżnie przeczytała list Toma. Posłała mu swój namiar na gg. I zapomniała o nim.







EMMA MA PRZYJACIELA


PRZYJACIEL EMMY - HUGO


Jest profesorem psychiatrii.

Mieszka w Wiedniu, pracuje w Krankenhause.

Ach! Przystojny!!!

Pierwsza, wielka miłość Emmy.

Żonaty.

Troje małych dzieci.

Marzenie: Chciałby znaleźć się w więzieniu. By spokojnie poczytać.



Emma googluje na gg z Hugo.


Emma: Hej!

Hugo: Witaj bombko!

Emma: Kto to bombka?

Hugo: Młoda, śliczna, inteligentna...

Emma: Czy ty wiesz z kim mówisz?!

Hugo: Wiem.

Hugo: To właśnie o Tobie.

Emma: Oj! Czaruś!

Emma: I gawędziarz!

Hugo: Niestety masz rację, laleczko.

Emma: Co słychać?

Hugo: Żona na kongresie w Barcelonie!!!

Emma: Oooohh! I co!!?

Hugo: Przyjeżdżaj!!!

Emma: Już jadę. Co planujesz?

Hugo: Nagrzewam jedną bombkę!

Emma: Kiedy będzie gotowa?

Hugo: W tym problem...

Emma: Walcz, Hugo, walcz.

Hugo: Ok. A co u ciebie?

Emma: Wdałam się w jakiegoś zadziwiającego faceta w necie.

Hugo: Wszyscy faceci w necie to wariaci. Ja ci to mówię. Odloguj się.

Emma: Kiedy on mnie bawi...

Hugo: A, to co innego.





EMMA ROZMAWIA Z DZIEĆMI


Emma ma dwóch synów - Józia i Jasia. Józio nie widzi nic poza swoim komputerem. Jasio nie widzi nic poza swoją gitarą. Emma nie wie, skąd jej się wzięły takie dzieci.

Młodszy, Jaś, jest intelektualistą w znaczeniu dostępnym dla Emmy. Czyta Hessego, Dostojewskiego i Manna. Starszy być może też jest intelektualny, żegluje jednak w zupełnie innych rejonach.

To co go kręci, to komputery, programowanie, matematyka i podobne wynalazki.

Emma o tego typu rzeczach ma pojęcie raczej blade.


Zabawy Emmy w necie są radością całej rodziny. Wszyscy zastanawiają się nad Piorokratem.

To małolat - sugeruje Jasio. - Szczerość do bólu to cecha młodzieńcza. Moi koledzy są poważniejsi.

- Jajcarz. - stwierdza krótko Józio.


Emma sama nie wie, co o tym sądzić. Pada myśl, że jest to jakaś zabawa grupy facetów. Tylko te niusy nie bardzo pasują do tej koncepcji. No, ale może jeden z nich jest intelektualny. To się niekiedy zdarza facetom, chociaż rzadko.



EMMA PISZE DO PIOROKRATA


Data: 2003-03-26 13:30:26

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu


P!

Ile ty masz lat? I czy ty nie jesteś ciałem zbiorowym aby. Jakąś międzynarodówką anarchistyczną? Muszę cię przekonsultować z rodziną. Tu cię zaskoczyłam?

E.


P.S. Jak jest gówno po włosku?

E.



Emma opowiada o Pio swoim koleżankom. To zabawne, ale każda zadaje jej to samo pytanie - Jak jest gówno po włosku?


PIO ODPOWIADA


Data: 2003-03-26 18:22:06

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


P.!

Ile ty masz lat?


39 w maju.


I czy ty nie jesteś ciałem zbiorowym aby?


Caly Komitet.


Jakąś międzynarodówką anarchistyczną?


Cos w tym rodzaju.


Muszę cię przekonsultować z rodziną.


Chodzi o ligę polskich rodzin? Tu cię zaskoczyłem? Chcesz wiedziec jak ja rzeczywiscie wygladam? Bo to zdjecie to moj bywszy szef.


Jak jest gówno po włosku? E


Merda.

Best, Piorokrat.


Odpowiadał wcinając się w jej zdania. To nawet ułatwiało odczytanie wiadomości.

Emma wymyśla sobie, że Pio to pewnie jakiś samotny lektor angielskiego błąkający się po Warszawie i necie. Przez moment przypomina się jej historia sprzed paru lat. Historia ukrywającego się w Polsce mordercy. Uczył właśnie angielskiego. No, ale dwa razy to samo? Nie, to niemożliwe. Facet na zdjęciu w Sympatii wygląda jak sam Sinobrody we własnej osobie. Nie przeraża jej to. Zawsze cierpiała na przerosty wyobraźni. Zresztą nikt nikogo przez net nie zamordował. Chyba...

Emma postanawia pogadać na gg z Pio. To może nawet być zabawne, skoro z niego taki anarchista.

Wysyła kolejny liścik.


Data: 2003-03-26 18:36:58

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu


Hej! Zostałeś skonsultowany i jako akwarysta uznany za niegroźnego. Jeśli chcesz czasem pogadać, to jestem na gg 58903121. Z tym, że moje dane są prawdziwe, więc sobie nie rób złudzeń. Pa, E.


Prawdziwe dane to wiek Emmy. Jeśli wierzyć jego słowom, był dużo od niej młodszy.


Konsultacje odbyły się oczywiście z Jasiem i Józiem, którzy stwierdzili, po zapoznaniu się z diskusjami, na których przeczytali jego wysoce fachowe kawałki na temat polityki, akwarystyki, języków rozmaitych, że facet jest pewnie dewiant, ale rozgarnięty. Więc niech się mama bawi.

- Tylko żadnych spotkań. - zapowiedział groźnie Józio.

- Ok, ok. - zgodziła się potulnie ich nieodpowiedzialna mamusia.



Postanowiłam z tobą pogadać. Nie wierzyłam w ani jedno twoje słowo. Nie byłam zainteresowana w żadnym damsko-męskim kontekście.39lat!!! Byłam po prostu ciekawa. I ty też chyba byłeś ciekawy, bo znowu dostałam kolejny list.



Data: 2003-03-26 19:04:16

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Ja nie znam się na tym GG, co to w ogole jest? To chyba jest cos tylko w Polsce, tak? A mnie 3 lata tu nie bylo... Moj numer jest 6760 359 2694 jak odwazasz się na dzwonek, ale tylko do godziny osmej, poprosze.



Nie odważałam się na dzwonek. W komórkach wyświetlają się numery telefonów, a ja ciągle nie miałam pewności, kim naprawdę jesteś.

Czekałam aż się zalogujesz na GG i zerkałam czasem na słoneczko oznaczające Machomana, czy się nie pokazuje. Ale zniknął jak sen jaki złoty. Jego światełko się nie paliło. Postanowiłam zajrzeć do archiwum w komputerze i zobaczyć czy aby czymś go nie uraziłam podczas ostatniej rozmowy. Przeczytałam ją raz jeszcze. I zobaczyłam frazę - Nie mogę do ciebie zadzwonić, bo mam zablokowany telefon. Odblokują mi po pierwszym.


O! my God.

To było to. Facet się zmył, bo sądził że trafił na jakąś ubogą sierotę, co to nie płaci rachunków. I odlogował się dosłownie w jednej sekundzie.


Ale drań! - pomyślała Emma.- Bóg nade mną czuwał. Znowu.


Machoman gdzieś zanikł w przestrzeni kosmicznej czy netowej raczej, i Emma liczyła, że ten nowy facet będzie interesującym rozmówcą. Wszystko o nim można powiedzieć, tylko nie to, że jest banalną osobowością.


Popadała z wolna w uzależnienie. Trzy razy dziennie sprawdzała czy ma listy. Przeglądała wyszukiwarkę, zabawiała się czytając anonse. Niektóre były zabawne. Inne głupawe. Lub z gatunku horror.


Przeglądając oferty zaglądała czasem na stronę Pio.

Tym razem też zerknęła. A tu niepodzianka - jak mówił jej synek, gdy był malutki.

Stary obleśny zgredzik zniknął, a na jego miejscu pojawił się latino lover w garniturku sugerującym, że to młode menago.



NOWE WCIELENIE PIOROKRATA


Piorokrat

Potrafię sprawić, że każda kobiete będzie się śmiała


Mój opis:

Wiek: 33

Miasto: Warszawa

Województwo: Mazowieckie

Kraj: Polska

Budowa ciała: Muskularna

Wzrost: 196

Kolor włosów: Czarne

Kolor oczu: Piwne

Znak zodiaku: Waga

Wykształcenie: Licencjat

Zawód: specjalista

Wyznanie: Prawosławne

Stosunek do papierosów: Obojętny

Stosunek do alkoholu: Obojętny

Stan cywilny: kawaler

Ma dzieci: Nie

Chce dzieci: Tak

Szuka: Kobiet, przyjaźni, miłości, seksu



Mój opis:

Jestem samotna chlopaka, gram na gitara jak Banderas w klubach, ale nie dla pieniądz, tylko przyjemność

Jednak szalone imprezy to nie wszystko

czas założyć rodzina, ustatkować sie, nadac życiu sens

jestem faceta która niejedno w życiu przeszła, umiem rozwiązywać problema, potrafię zaopiekować się kimś kto tego ode mnie oczekuje

lubie aktywnie spędzać wolna czasa, codziennie pływam w moim basenie, latem wypuszczam sie na różnego rodzaju wycieczki rowerem lub konno, nieźle gram w tennis i w golf,

lubie dobrze zjeść, kuchnia francuska jest najbliższa moja serca

co do wad i zalet to mam jedna i druga, ale jedna co moge powiedziać to na pewno jestem wymagająca czasami nawet bardzo.


Szukam:

moja partnerka powinna być zadbana, urodziwa, reprezentacyjna, z duża biust i humor, piękna uśmiech i nienaganna sylwetka innymi slowa taka za która oglądaja sie wszystkie faceta na ulica, tylko zastanawiam sie czy tutaj w ogóle takie są



Emma dostała ataku śmiechu.

Po chwili radośnie chichotali i Jasio i Józio.

- A mówiłem, że to jajcarz! - skonstatował Józinek. - Koleś się zabawia.



Gdy zobaczyłam ten kawałek, strasznie się ucieszyłam. Nie jesteś ponurym, zaciętym psychopatą z rąbniętym poczuciem humoru. Pomyślałam tak jak Józio, koleś się bawi i bawi mnie.

Przeczytałam ten kawałek ze dwa razy i chapeau bas?. Idealna pułapka na dziewczyny. Pośmiałam się i postanowiłam oczywiście napisać do ciebie liścik.



LIST EMMY DO PIO I VICE VERSA


Data:2003-03-26 20:10:31

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Re: Bez tematu


Pio!!!

Wyglądasz super. Jestem pod wrażeniem!!! Ale szef miał coś takiego w spojrzeniu, że... No, nie będę definiować. Głębokie uczucia trudno wyrazić. Ale do rzeczy. GG to www.gadu-gadu.pl. Wchodzisz na googla, wrzucasz nazwę i potem krok po kroku masz to wytłumaczone. To jest międzynarodowe - ja cały czas gadam z moim osobistym psychiatrą w Wiedniu. Kazałam mu wejść na twoją stronę, ale się zaciął przy Sympatii. Uwielbiam gg - to świetny komunikator. Pozdrawiam, Emma.



Od: Piorokrat

Do: Emma


Okay, sprobuje ten gadu-gadu. Ale ten nowy tez nie ja. Jestem pomiedzy obojga! Musze zachowac moja anonimowosc, wiec nie poslalem tam zdjecia, ale jest na http://www.pckuhul.net/clb/pix/davey//pg. Jestem 39 w maju, i ten czlowiek nie jest taki stary. Jak chcesz jego to moge ci na niego umowic, ale ma mloda corke i nie ma zone, tak ze praca czeka...


Oj! Udało mu się z lekka wkurzyć Emmę, która naturalnie musiała natychmiast zareagować. Oczywiście pisząc list.


Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu

Data: 2003-03-26 20:39:34


Pio!

Powoli zaczynam tracić cierpliwość. Nie sądziłam, że to ty. Miej do mnie trochę szacunku. A w ogóle to co robisz w życiu, że masz czas się tak się bawić? I gdzie do diabła jesteś? W Honkongu? Poza tym nie podsuwaj mi kolegów, bo:

A. Nie jestem zainteresowana.

B. Sama sobie poradzę.

C. Mam z kim pogadać na gg.

D. Chętnie pogadam z tobą.

E. Wcale nie jestem pewna czy nie jesteś maniakiem.

F. Oglądałam Fatalne Zauroczenie.

Bywaj E.



Kiedy sobie przypominała anons Pio, ciągle się śmiała. Była zakręcona, zauroczona. Nie widziała, że można się tak bawić. Tworzyć sobie nowe zabawne wcielenia.

No, Emmę pewnie łatwo było zauroczyć. Ten dziwny świat powodował, że czuła się jak w jakiejś bajce, we śnie. Machnęła oczywiście jeszcze jeden liścik.

A co tam, w końcu pisać to ona umiała.



Data: 2003-03-26 21:32:00

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Re: Bez tematu


Nie wiem jak to wyrazić. Jesteś boski. Ale to uczucie nie może być zrealizowane. Przez ciebie nie pracuję, nie jem i nie zarabiam. Tylko się śmieję. Moje dzieci będą wkrótce jadły korzonki, a mój pies zeżre mnie. Żegnaj. Emma.



Była zadowolona ze swego liściku.

Zgrabniutki był.

Odpowiedź dostała po minucie.

Siedział przy komputerze i wpatrywał się w skrzynkę odbiorczą, czy co?

A może pisał listy do tabunów innych panienek, które zapałały uczuciem do Banderasa Number Two.


Nie wiedziała i trochę ją to gryzło.



Data: 2003-03-26 21:32:00

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Czy ty masz na mysli ze czytasz moje pisanka na grupach diskusyjnych? Jest wiecej ode mnie pod innym nikiem, „Uncle Davey” na grupie soc.singles i inne. Jestem Piorokratem dopiero od powrotu do Polski w lutym.



Nie zrozumieli się. Więc szybciutko machnęła kolejny list. Tego dnia czternasty, jaki wymienili, ni mniej ni więcej.

Czas w necie miał zupełnie inne przyspieszenie..







LIST EMMY


Data: 2003-03-26 22:34:35

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu



Pio!

Wybacz, ale mam gdzieś to, co piszesz na diskusje. Twoje wcielenia mnie urzekły po prostu. Potrafisz rzucić kobietę na kolana. Każda marzy o facecie co gra w klubie. Ale saksofon też byłby niezły. Może lepszy niż gitara. Ty tracisz czas na diskusjach. Powinieneś napisać powieść. A jak nie ty, to ja. Lub razem. To propozycja. Nie seksualna. Twoje archiwum listów z netu i moje, to na pewno gotowy materiał. Co ty na to? I dlaczego jeszcze cię nie ma na gg? Co mi dzwonek zadzwoni, to myślę, że to ty. Poza tym zniszczyłeś mi życie uczuciowe, bo po tobie już żaden mi się nie spodoba. Lubię wariatów. Trauma. E.



Emma była znana z tego, że chodziła spać z kurami. Wstawała za to o świcie i już o piątej rano coś pisała albo czytała. Tego wieczoru po wymienieniu tych kilkunastu listów była tak podkręcona, że w ogóle nie mogła zasnąć. Kim był ten tajemniczy facet? Ta myśl nie dawała jej spokoju. Przewracała się z boku na bok i myślała, myślała, myślała.

W końcu zrezygnowała z bezskutecznych prób zaśnięcia. Wstała, zrobiła sobie herbatę i włączyła komputer. Najpierw zajrzała na stronę gdzie podobno miało być jego zdjęcie.

I było.

Z fotografii patrzyła na nią poważna twarz mężczyzny w okularach. Wyglądał na urzędnika, spokojnego faceta obarczonego żoną i kilkorgiem dzieci. Iskra szaleństwa nie kryła się w jego oczach. Ot, normalny gość. Ani bardzo brzydki ani bardzo przystojny. Średnia krajowa. Czy zwróciłaby na niego uwagę gdyby spotkała go w normalnych okolicznościach? Kto wie? Gdyby mądrze coś mówił?

Była to jednak twarz zupełnie obcej osoby.

Czy to rzeczywiście Piorokrat? A może to kolejna zmyłka?

Nie wiedziała i postanowiła się nie przywiązywać do tej myśli, że mężczyzna na zdjęciu to gość, z którym wymieniła największą ilość listów w życiu. Wczoraj uznała go za starego zbereźnika, rąbniętego zdrowo psychola.

Dzisiaj była nim zafascynowana. Po co on pisał te kawałki? I tu w Sympatii i tam w usenecie?

Może to on jest na zdjęciu, a może nie. Może ma 39 lat, a może nie. Bezpieczniej było negować wszystko. Inaczej łatwo mogła wpaść w pułapkę.

Weszła na podane przez niego w necie strony. To były straszne ilości różnych informacji w materii zupełnie obcej dla Erny. Z trudem się przez to wszystko przedzierała. Usiłowała dojść, co i kto powiedział. Po dwóch godzinach szperania w necie jedno wiedziała na pewno. To był ktoś zupełnie niezwykły. Obdarzony inteligencją, niesamowitym absurdalnym poczuciem humoru, wiedzą. Piszący biegle w kilku językach. Świetnie prowokujący, cyniczny, pewny siebie i jakiś bezradny, czasem oderwany od życia. Ktoś szalenie interesujący. Niekonwencjonalny i anarchistyczny. Nowy Kropotkin, może...

Wobec takiej konstatacji pozostawało Emmie tylko jedno - napisać kolejny list.

Piętnasty. Albo inaczej. To był pierwszy list z dnia następnego. Wysłała go o 2:45.

Odpowiedz dostała rano.

LIST EMMY I ODPOWIEDŹ PIO


Data: 2003-03-27 08:48:36

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Pio!!! Pomyślałam, ze przeczytam twoje kawałki diskusyjne, skoro ci na nich tak zależy. Mimo, że angielski nie jest moim ulubionym językiem.


Ale wiele z nich bylo po polsku tez, lub chociaz w mojej wersji polszczyzny.


Kim ty właściwie jesteś? Francem Fiszerem? Czy czytałeś „Maga” Fowlesa? Pewnie czytałeś, bo to, co wyrabiasz nie bierze się przecież znikąd, tylko z książek. Szekspir napisał, że z niczego może być tylko nic. I to działa w dwie strony.


Szekspir nie tyle napisal to, jak wstawil te slowa do ust Krola Leara, i wiesz co się nim stalo...


Ten dzień był zupełnie szalony i mam wrażenie, że mi się przyśniłeś. Trzymaj się. Idę spać. Dobranoc. Mam na imię Carmen...


Bardzo ladnie. To po hiszpansku?


...i mam nadzieję, że to początek pięknej przyjaźni. (Casablanca) Cholera. Strasznie to wyszło patetycznie. Ale jestem zmęczona, więc niech tak zostanie. Zresztą pewnie do jutra znikniesz. C.


Dokad?

Davey.



Rano nie wiedziała czy dzień poprzedni jej się nie przyśnił. Te listy i ten człowiek to było coś z pogranicza snu. Jednodniowa przygoda. Jakaś gra czy zabawa, w którą się zaplątała. Sen, może...


Pierwszą rzeczą, po którą sięgnęła rano, był laptop. Przeczytała odpowiedź na swój list i tak strasznie ciepło się jej zrobiło. Był i nie zamierzał znikać. Przygoda będzie jeszcze trwać. Oby jak najdłużej. Była trochę zażenowana swoją wczorajszą wylewnością. To był jakiś wir, który ją porwał i wciągał, wciągał coraz głębiej.

Ale była to też niezwykła przygoda i chciała ją przeżyć do końca.

Miał na imię Davey.


Książka, którą pisała, zupełnie wypadła jej z głowy. A „Próby” Montaigne’a, które czytała, leżały bezużytecznie na jej kolanach. Nie mogła się zupełnie skupić. Czytała i nie wiedziała, co czyta. Dla niej była to kiedyś ważna lektura. W jakiś sposób ją ukształtowała. Miała nadzieję pokazać, jak poprzez nią i w niej kształtuje się jej bohaterka. Może ktoś sięgnie po „Próby” po skończeniu powieści. I znajdzie w nich coś dla siebie, coś swojego. Tego typu lektury były trochę zapomniane. Należało je odkurzyć. I Emma chciała to zrobić w jedyny dostępny dla siebie sposób. Przecież to było wiele lepsze niż Coelho. Mądrzejsze i szlachetniejsze.



Co jakiś czas zerkała, czy nie ma dla niej poczty. Wreszcie zobaczyła: Masz wiadomość. Szybko się zalogowala, a tam, w skrzynce, ku jej zdumieniu czekał list od niejakiej Feli...


Otworzyła go z pewnym niepokojem. Ki diabeł?



FELA

Silne emocje i żelazna logika


Wiek: 52

Miasto: Kraków

Województwo: Małopolskie

Kraj: Polska

Budowa ciała: Szczupła

Wzrost: 167cm

Kolor włosów: Jasne

Kolor oczu: Piwne

Znak zodiaku: Rak

Wykształcenie: Podyplomowe

Zawód / zajęcie: Specjalista / wolny zawód

Wyznanie: Ateista

Stosunek do palaczy: Nie przepadam

Stosunek do alkoholu: Lubię tylko okazjonalnie

Stan cywilny: Rozwódka

Ma dzieci: Nie

Chce dzieci: Nie

Szukam: Mężczyzn, przyjaźni, miłości, seksu


Mój opis:

Jestem dyrektorem wielkiej Firmy. Lubię książki, film, muzykę poważną i jazz, czynną rekreację (rower, pływanie, piesze wycieczki, narty), antyki, wysmakowany sposób ubierania. Zalety (a może częściowo wady?): wyjątkowa prawdomówność, szczerość, bezkompromisowość, potrzeba sprawiedliwości, ekscentryczność wymieszana z cechami „mieszczańskimi”, dowcip. Jestem choleryczką, ale ‘potem’ często się kajam.


Mój wymarzony partner:

Niestety, podobają mi się mężczyźni bardzo wysocy (no, to nie jest warunek sine qua non, ale...), o sportowej sylwetce, eleganccy (nie wysztafirowani!, nie o to chodzi). Z cech ważnych - cenię silny charakter, zasady, wierność przekonaniom, odwagę w różnych odmianach, brak kompleksów, ale bez zadufania. Nie lubię mężczyzn słabych ani gnuśnych, zapasionych fizycznie lub duchowo, nierzetelnych.



LIST FELI DO EMMY


Data: 2003-03-26 18:54:37

Od: Fela

Do: Emma

Temat: Bez tematu


Pani Emmo, przepraszam, że się wtrącam - i nie wiem, czy dobrze robię, ale Mr. Machoman (chyba tak się oznaczył, o ile pamiętam) mnie rozzłościł swoim tupetem. Otóż parę lat temu ów dżentelmen przyznawał się do lat 60 i nie sądzę, aby się wówczas postarzał. Zaznaczam, że nie jestem żadną porzuconą - niechcianą, nic z tych rzeczy. Znajomość była przelotna, na „pan”- za mały ciężar gatunkowy, jak dla mnie, no i nie mój typ fizyczny. Bystry, fakt, zabawny też, ale... Zresztą to ogłoszenie doskonale go charakteryzuje - poza wiekiem. Co kto lubi. Pozdrawiam i życzę powodzenia. Mnie, kto wie, może i się uda? Trzeba poczekać na czyjś przylot z Australii, ale wiele jest możliwe dzięki Sympatii, jak się okazuje.



Emma sama nie wiedziała co o tym myśleć. Autorka sądząc ze sposobu wysławiania była tym za kogo się podawała. Jednak zarzut, że facet jest starszy niż podaje nie wydawał się jej aż tak poważny, by kogoś skłonić do napisania listu. Oficer wywiadu Emma czuła, że chodzi o coś więcej. Usiadła do klawiatury i napisała do Feli list. Starała się zagrać pierwszą naiwną w nadziei, że więcej w ten sposób wyciągnie...



LIST EMMY DO FELI


Od: Emma

Do: Fela

Temat: Bez tematu


Serdecznie dziękuję za wiadomość. Czy pani go widziała na własne oczy? Od jakiego czasu grasuje w necie? Bardzo jest zabawny, to prawda. I nigdy bym nie wpadła na to, że to mistyfikacja. Machoman podał mi telefon i nalega bym dzwoniła. W ogóle się nie ukrywa w normalnym życiu. I ma do mnie pretensje, że nie chcę mu podać swoich danych. A ja myślałam, że przesadzam z tą ostrożnością. Zalogowałam się pierwszy raz w piątek. Bardzo pani jestem wdzięczna. Nie ma pani czasem gg? Chętnie bym pogadała i wymieniła doświadczenia. Życzę szczęścia z facetem z Australii. Miło jak marzenia się spełniają. Emma




ODPOWIEDŹ FELI NA LIST EMMY


Od: Fela

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Chcę być sprawiedliwa - nie ze wszystkim mistyfikacja. Nie twierdzę, że pan Machoman jest szkodliwy, bo nie mam dostatecznych danych po temu. Poznałam go ok. 2 lata temu przez jakieś (jego) ogłoszenie. Wyglądał mniej więcej tak jak na zdjęciach (ale chyba teraz schudł, jeżeli zdjęcia są aktualne). Był - podobno - przez wiele lat pracownikiem naukowym. Zdecydowanie inteligentny, właściwie kulturalny, dobroduszny - ale jakiś bałaganiarski. Groziła mu chyba eksmisja z domku na Zaciszu - twierdził, że będzie strzelać itp. Był akwizytorem czy przedstawicielem handlowym, kiedy go poznałam, i mieszkał w jeszcze innej pakamerze (dosłownie), swoim biurze. Miał za to elegancki samochód. Tak więc nie jakiś oszust, ale człowiek o dość „nieuporządkowanym” życiu - wedle moich standardów. Wytropił mnie bez pudła na peronie pociągu do Krynicy, nigdy mnie wcześniej nie widząc i nie wiedząc jak będę ubrana (wiedział tylko, że tego dnia wyjeżdżam). To świadczy chyba nieźle o jego bystrości i intuicji. W ogłoszeniu chwali się jak dzieciak, szpanuje, pajacuje, no i te same dowcipasy co poprzednio. Ja tego stylu nie lubię, ale nie twierdzę, że nie jest miły i zabawny. Powtarzam: co kto lubi. Może spróbować? Tylko z tym wiekiem przesadził; czy z czymś jeszcze - nie wiem, za mało go znałam. Jako towarzystwo powinien być nienajgorszy. Ja „nie reflektowałam” - mam może za wysokie wymagania - ale jego zachowaniu właściwie nie mogłam niczego zarzucić. No, może poza pewną natarczywością na samiutkim początku, póki się nie zorientował, że tej sprawy daleko nie posunie. Zapewne bywają gorsi, nawet dużo. Ja już właściwie nie śledzę Sympatii (czekam na Australijczyka, który mnie wyłowił, a sam się nie „wstawił” do katalogu ofert), ale chyba p. BL, czyli Machoman, nie jest w niej od dawna. Powodzenia - z nim lub z kimś innym.



Zadziwiający list. Żelazna logika trochę zawiodła autorkę. Nie przeszli na ty, ale wie jak facet mieszka. Nic do niego nie ma, ale jednak coś ma. Pisze, że Macho nie jest długo w katalogu, a ich znajomość datuje się sprzed dwóch lat. Nie śledzi, ale śledzi. Bo przecież sprawdzała, czy sprawdziła jego Księgę gości. Tylko tam mogła się na Emmę natknąć.

Dwa lata to ma być krótko? Może tyle trwa znalezienie kogoś na dłużej. Na zawsze.


Żelazna lady, ani słowa. Osobowość, to widać. W sumie, miło, ze napisała.


Sprawa z Machomanem była już passe, ale Emma postanowiła postawić jeszcze kropkę nad i.

Wpisała się do Księgi Gości Machomana.



Machoman to super gościu i mam nadzieję, że znajdzie tutaj wspaniałą matkę dla czworga swoich dzieci. Od: Emma.




Potem postanowiła napisać do Piorokrata. Taką miała potrzebę.

Chciała się trochę zdystansować od wczorajszych listów i jeszcze czegoś dowiedzieć. Obmyśliła sobie kolejny liścik i go wyekspediowała.






EMMA WYSYŁA LIST...

I DOSTAJE ODPOWIEDŹ


Data: 2003-03-27 09:02:34

DO: Piorokrat

OD: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Drogi Pio!

Wiesz co, po przeczytaniu, i przemyśleniu doszłam do wniosku, ze akwarystą to ty jesteś niekoniecznie. I dlatego chciałabym wiedzieć, czy masz jakąś rybkę...


Mam ich 9.


...niekoniecznie złotą...


Żadna nie jest.


...morskie i słodkowodne takie jak dorsz, flądra i karp, nawet po żydowsku wykluczone...


Mam ziemiojady, barwniaki, kiryski i angelikusa.


...w puszkach też proszę nie uwzględniać.


Sa zywe.


Następna kwestia - powieść potwierdzam. Jestem zainteresowana. Doszedł mi nawet wątek sensacyjny i kombinowałam, czy nie masz w nim udziału, ale cię wykluczyłam. Z nieznanych przyczyn Machoman mi zniknął i dostałam list od niejakiej Feli, że to mistyfikator.


Jezeli chodzi o pewnym facecie z Poznania, on zawsze zmienia nickow.


To widać popularna profesja w necie. Ok. Co do telefonu - Machoman zniknął być może niezależnie od listu Feli, bo powziął mniemanie, żem uboga.


Ja się tego nie boje.


Na jego molestowanie o telefon odpisałam, że nie mogę dzwonić, bo mam zablokowany do 1.04. Niekoniecznie z tej przyczyny, co on mniema lub nie mniema, ale nie będziemy się tu w to zagłębiać, jeśli chcesz ze mną pogadać, to

proszę 67349830. Działa w jedną stronę. Mam nadzieję, że kwestie romansowe i finansowe nie dotyczą naszych stosunków, bo:

A: Nie jestem zainteresowana sponsoringiem.


Okay, ja tylko oferuje takie rozwiazania jako uklon socjalizmowi...


B: Jesteś małoletni.


Jestes kochana.


Gdybyś chciał wpuścić się ze mną w pisanie, a mam straszną chrapkę na twoje kawałki Piorokratowe, to wrzuć na googla strona pol. Carmen Caro. Pa.


Zobacze... Ten twoj gadu gadu w obecnej chwili nie przyjmuje nowych rejestrujacych sie. Best, Davey



Każdego dnia wiedziałam o tobie coraz więcej i więcej. Te twoje pisanki... Wszystko w nich było. Tylko bariera językowa powodowała, że poznawanie ciebie szło mi powoli i mozolnie.



PIO PISZE KOLEJNY LIST


Data: 2003-03-27 09:21:11

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Jestes nawet na google swiatowy. Pod wrazeniem jestem i mam nadzieje ze pracujesz nad kolejna ksiazka... Ja dzisiaj poszukuje te w ksiegarni... Ja tez pracuje nad ksiazka, bedzie opublikowane latem.



To był pierwszy list, który odebrała rano. Trochę ją zdziwił. Nie to, że jest na google światowym, choć to oczywiście miła wiadomość, ale że Pio także pisze.


Napisała szybciutko odpowiedź.



Data: 2003-03-27 11:49:55

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu


Davey!

To zabawne, co się nam przytrafiło. Czy wykorzystujesz swoje szalone wcielenia w swojej książce? Rozumiem, że ze współpracy raczej nici. Szkoda, bo bawisz mnie jak nikt. Zdradź jeszcze, co to za książka i będę spokojnie mogła powrócić do swojej. Napisałam 100 stron, dalej jakoś nie idzie... No, ale to nie są żadne poważne książki, bo niestety poważne mnie nudzą. A tego nie lubię.

Carmen


PS. Nakład mojej książki jest wyczerpany. To ostatni egzemplarz drugiego obiegu. Zero reklamy. Widziałam jedną sztukę w empiku na N. Świecie. Chociaż to nie jest specjalnie dla facetów, ale znam wypadki... Co ci będę pisać - pośmiejesz się. C



Czy on nie zmyśla? Pracuje nad książką? Latem wyjdzie? To raczej niemożliwe. A może możliwe. Paranoja. Jego albo moja. Pewnie moja. Bo nie ma nic gorszego niż kobieta ze skazą. Wiele lat małżeństwa nauczyło mnie wątpić. To było okropnie zubażające, zabierające radość, degradujące, ale nie mogłam się temu oprzeć.

No cóż, faceci tak mają, że nie mogą w żaden sposób być gorsi od kobiet.


Taka karma, powiedziałaby koleżanka Basia. Emma to już przerobiła.


Wiele lat temu Emma zrezygnowała z pisania. Uznali z mężem, że dwie osoby piszące w rodzinie to za dużo. Ktoś powinien zarabiać jakieś poważniejsze pieniądze, a nie nędzne wówczas wierszówki dziennikarskie. Nie będą się ścigać, co żadnemu małżeństwu nie służy. No i dobrze, żeby ktoś był w domu, dopóki dzieci są małe. Reportaż to był wtedy Dworzec Centralny 5 rano, walonki i pegeer na Pomorzu do opisania.

Tak, ktoś powinien zrezygnować. Ten ktoś, to była Emma oczywiście. Czasem tego żałowała, czasem nie żałowała. Tak czy inaczej, jej życie było udane. Zarabiała pieniądze, miała czas czytać i wychowywać dzieci, a nie tylko chować. Jej mąż zaś mógł pisać to, co chciał. Nie musiał pisać o pietruszce, by zarobić parę groszy. I naprawdę mu się udało. Tak, to był dobry układ. Tylko z mężem paskudnie nie wyszło.


Pomyślałam wtedy, Davey, że zrobiłam błąd. Miła rozmówczyni to co innego, a jakiś piszący klerk w spódnicy to co innego. Bałam się, że cię spłoszyłam na amen. Będziesz miły, grzeczny i daleki. Nie zaprzyjaźnimy się tak, jak tego chciałam.

I naprawdę miałam ochotę opisać naszą historię lub historię podobną do naszej. Jakiś netowy flirt czy romans. Jakby się nie rozwinęła nasza historia i w którą nie poszłaby stronę, wiedziałam, że mam na tyle fantazji i wyobraźni, że zrobię z niej książkę. Zarys fabuły miałam w głowie. Popatrywałam na sto gotowych stron mojej niedokończonej powieści i deliberowałam nerwowo, co robić. Tu prawie gotowe, ale tam temat ucieka. Spisane będą czyny i rozmowy. Jak nie spiszę, to zapomnę. Emocje zapomnę. Więc co? Rzucić wszystko i łapać się za to, co się dzieje now?

No i kasa, też poważny problem. Szansa na zarobek odsuwa się w dalszą przyszłość. To zawsze może się skończyć jakąś katastrofą. Obiecałam dzieciom po którejś wpadce finansowej - nigdy więcej dżemu.

Dżem to był okres kompletnej nędzy w domu. Zdarzał się niekiedy, gdy interesy mi się nie schodziły. Potem były ślimaki, czyli totalne prosperity.

Józio powiedział kiedyś do mnie: - Wiesz, ja już nie wytrzymam więcej dżemu. Zrób coś z tym.

Była w tym taka rozpacz, że zrobiłam. Jak ja chcę, to potrafię. Wszystko potrafię. Już od ładnych pięciu czy sześciu lat nie było dżemu. Nie wiem nawet, czy dzieci pamiętają ten termin.



Emma siedziała przy klawiaturce i biła się z myślami. Pokusa była niesamowita. Wejść w to pisanie sama i teraz, czy sobie odpuścić i poczekać, jak się sytuacja rozwinie. Gonitwę myśli przerwał jej dzwonek komputera. Na linii był Hugo.



EMMA I HUGO PISZĄ POWIEŚĆ


Hugo (12:40): Witaj laleczko!

Hugo (12:41): Co u ciebie?

Emma (12:42): Nuda. Siedzę nad klawiaturą i mi nie idzie.

Hugo (12: 44): Co piszesz?

Emma (12:44): Taką historię o bardzo, bardzo współczesnym Kopciuszku, który się zatrudnił w peep show. Bardzo nośny temat!

Hugo (13:05): Dużo seksu mam nadzieję?

Emma (13:08): Trochę, ale nie dużo. Seks to nie moja działka...

Hugo (13: 09): Jak to, Bombko? Masz zahamowania? Może potrzebujesz pomocy?

Emma (13:12) - Żadnych zahamowań Hugo. Po prostu - jestem miłą osobą i chcę pisać miłe książki, dla miłych osób.

Hugo (13:15): Te z seksem są miłe, bardzo, bardzo miłe. Pamiętaj, musisz wsadzić do swojej książki:

A. dziewicę

B. dzianego faceta

C. Opozycjonistę

D. zazdrosną małżonkę, która idzie na operację plastyczną, a na razie się zadaje płciowo z muzykiem (młody, biedny, matka gruźliczka)

Emma (13:20): Dziany facet w niej jest. Dziewice nie występują już ani w przyrodzie ani w literaturze. Opozycjonista to postać z minionej epoki. Tego życzenia nie uwzględnię.

Poza tym dorzucam Martynikę i oświadczyny pod palmą.

Hugo (13:25): Ewentualnie dziany facet może być byłym księdzem, który zgrzeszył z pensjonarką, a jego obecna żona to właścicielka peep show.

Emma (13: 30): Masz talent. Tylko nie zapomnij, że ta bohaterka okaże się zaginionym w dziecięctwie dzieckiem księcia Radziwiłła i kucharki, która aby zmyć swoją hańbę zatrudniła się w szkole dla dziewcząt prowadzonej przez zakonnice. Na końcu Książę uzna to dziecko za swoje i będzie mogła żyć długo i szczęśliwie z ubogim muzykiem, którego kocha prawdziwie.

A teraz muszę spadać i robić obiadek, bo mi zaraz dzieci ze szkoły wrócą. Papapa


Emma pomknęła do kuchni, a Hugo w zapale twórczym dalej komponował fabułę:


Hugo (13:31): Były ksiądz odkrywa całą aferę i morduje amanta muzyka.

Żona błaga go o wybaczenie. On chce uprawiać z nią seks, ale klops, więc rzuca się przez okno. Ląduje w szpitalu, gdzie pracuje młoda i ładna pielęgniarka dzięki której powraca do męskości. Rozwodzi się i sprzedaje peep show. Razem z pielęgniarką wyjeżdżają na Florydę.

Emma (13:50): A na Florydzie trafia do wybitnego psychiatry polskiego pochodzenia niejakiego Sinkosiego, który ograbia ich z dorobku życia czyli kasy za peep show i defloruje ich niewinne dziecię.

Hugo (14:00): Młoda eks-pielęgniarka woli psychiatrów od księży. Odkrywa kamasutrę na Florydzie. Postanawia napisać podręcznik dla kobiet, które nigdy nie szczytowały.

Załamany ksiądz wraca do żony, która spędziła właśnie sześć miesięcy w kibucu w Izraelu, by się oczyścić po przejściach. Poznała tam młodego Palestyńczyka na Golanie. Razem podłożyli bombę pod Knessetem. Ona zostaje złapana i wymieniona na Kugsika.

Emma (14:25): Przypaliłam buraczki.

Kugsik w Izraelu ma romans. Ognisty, nie musze dodawać, z Jaserem Arafatem, czym wzbudza nienawiść Bin Ladena. Ten wzgardzony przez kochanka postanawia przelecieć panienkę. Nie staje mu, więc wysadza w złości i w odwecie świątynię betlejemską. Wydany, po haniebnym tym czynie, do Stanów, poddaje się terapii u Sinkosiego, który wydaje dzięki temu znakomitą książkę, którą wszyscy czytaliśmy, „Jak potoczyłyby się losy świata gdyby stawało Ibn Ladenowi”.

Ów zaś urażony, chcąc udowodnić swoją męskość, gwałci kolejno - współwięźnia, strażnika, kucharza i dyrektora więzienia.

Dyrektor odkrywa swoje prawdziwe ja i uwalnia Ibn Ladena.

Osama odchodzi przez pole falującej z lekka kukurydzy.

W oddali widać Empire State Building.

Hugo (14:34): Błagam, wydajmy tę książkę w odcinkach pod pseudonimem.

(Jednak odradzam wątek homoseksualny.Za ostry jak na polskie stosunki.)

Emma (14:40): Dlaczego pod pseudonimem? Czyżbyś się wstydził naszej twórczości?!!

Hugo (14:43): Jakiś arystokratyczny pseudonim przysporzyłby naszej książce czytelników.

Emma (14:55): U nas arystokracja nie w modzie. Proponuję - Masia Dorocińska, Janówko Górne k.Mięskowa.

Emma (15:00): Wydawnictwo Lampka i znicz. Pierwsza recenzja Pilch, potem wypowie się Świetlicki, Varga i Klejnocki. Ten ostatni wymierzy starannie wszelkie odniesienia do twórczości Fielding i Steel podając je w procentach. Dunin Wąsowicz z Vargą zajmą się tematyką dychotomii moralnej mieszkańców kibuców izraelskich i agogicznej stronie wahań wewnętrznych pracowniczek peep show w Polsce środkowo wschodniej.

Całuję i lecę pogłębiać swoją wiedzę na temat języka francuskiego, dzięki czemu będziemy mogli odnieść naszą twórczość do ostatnich powieści C.Millet. Buźka!

Hugo (15:10): Nie czytaj Millet, bo się zgorszę. Poza tym ona ma ciężki wiek przejściowy i fantazje erotyczne..

Emma (15:12): Nie musisz się gorszyć. Po przeczytaniu recenzji doszłam do wniosku, że takich świństw nie będę czytać. Jestem ostatnią osobą z zasadami w tym kraju, mój kochany. Pa!



To był znowu zupełnie szalony dzień. Emma dopadała co chwilę do komputera i dopisywała fragment powieści. Przypaliła co prawda buraczki i przesoliła kotlety. Ale cudownie się bawiła. Wieczorem zadzwoniła jej przyjaciółka Basia.





ROZMOWA Z BASIĄ


Basia: No i jak internetowy flirt? Jeszcze żyjesz?

Emma: Trwa. On jest niegroźny. To akwarysta. Hoduje rybki.

Basia: Rybki powiadasz?!!

Emma: Tak.

Basia: Jak rybki to on jest feng shui!!!

Emma: Co???!!!

Basia: No tak, rybki to feng shui.

Emma: Feng-shui?! Co znaczą rybki w feng shui?

Basia: No, szczęście. Powodzenie. Woda też to znaczy, nawet w akwarium.

Emma: Acha.

Basia: A gdzie jemu stoi to akwarium? Bo ono musi odpowiednio stać.

Emma: Nie wiem. Skąd mam wiedzieć?

Basia: No, bo wiesz, jak źle stoi, to to nie działa.

Emma: Acha.

Basia: Tak. I mieszkanie musi być wysprzątane. Czy on ma bałagan?

Emma: Nie mam bladego pojęcia, Basiu.

Basia: To go spytaj. Bo to nie działa, jak nie wysprzątane. On powinien to wiedzieć.

Emma: Jasne. Powinien.

Basia: Wszędzie musi być wysprzątane. Ja mam bałagan w piwnicy i bałagan w życiu. Piwnica to podświadomość.

Emma: To może wysprzątaj w piwnicy.

Basia: Co ty? Nie mogę. My tam mamy kilka tysięcy książek.

Emma: To co? Zawsze będziesz mała zabałaganioną podświadomość?

Basia: No nie. Przecież kiedyś się stąd wyprowadzę. To wtedy posprzątam. A ty powinnaś kupić peonie.

Emma: Peonie? Dlaczego?

Basia: Bo różowe peonie to miłość i szczęście. I powinnaś je postawić w sypialni.

Emma: Tak zrobię. Dziękuję ci, Basiu. Pa. pa.


Emma kończy rozmowę i tak sobie myśli:

- Jak to dobrze, że ja w ogóle nie mam piwnicy. I gdzie, do diabła, można kupić peonie w marcu?


Dzieci wracają ze szkół, dom tętni wieczornym rytmem. Emma próbuje coś pisać, ale idzie jej to marnie. Zastanawia się, czy nie zostawić książki. Ciągle się waha. Miała już wcześniej taki pomysł, by napisać książkę o perypetiach kobiety po przejściach. Trochę jednak starszej niż to jest u innych autorek. „My trzydziestolatki” i „my dwudziestolatki” kompletnie zdominowały rynek.

A starsze to co? Do piachu? Ta myśl chodzi jej już dawno po głowie, ale teraz miała jakby zarys fabuły. I spadł jej z nieba. A zawsze to, co z nieba spadnie jest lepsze od tego, co się samemu wymyśli. Jak powiedział Hugo, jej Hugo, a nie Wiktor Hugo - la vie depasse la litterature. Życie przekracza, przewyższa literaturę. Rzucić się w to, czy nie?

Cholerny osiołek, któremu dano w żłoby. Nie wiedziała. Coś pisała, coś czytała, ale ciągle myślała o tym, co jej się przydarzyło. Strasznie to było zabawne i ekscytujące.

Chłopcy widząc, że mama pracuje, snuli się po domu po cichutku i nie zawracali jej głowy. Z jednego pokoju dochodziły odgłosy jakiejś komputerowej strzelaniny. Z drugiego pobrzdąkiwanie na gitarze. Emma nie wiedziała co zrobić.



Ja też nie wiedziałam, Davey. To wszystko działo się za szybko, nawet jak dla mnie. A ja jestem naprawdę szybka, to już wiesz. I nie tylko pisanie stanowiło problem, który zaprzątał mi głowę. Myślałam o tobie. Kim jesteś, co robisz, czy się spotkamy. Miałam w głowie istny mętlik. A przecież nie miałam piwnicy.





DAVEY ODWAŻA SIĘ NA DZWONEK


Następnego dnia rano Emma wstała niewyspana i zestresowana. Wczorajsze problemy nie opuszczały jej. Chodziła po domu, machinalnie sprzątała i myślała, myślała, aż jej zwoje dymiły w mózgu. Powoli podejmowała decyzję, że zacznie pisać drugą książkę. Sprawę przypieczętował telefon z wydawnictwa. Pani Ludwika, która czytała początek nowej powieści, prosiła o więcej. Podobało się jej i chciała dać swojej szefowej do przeczytania. Kiedy Emma powiedziała, że ma już 100 stron, bardzo się ucieszyła. I wtedy Emma podjęła ostateczną decyzję. Przyznała się pani Ludwice, że przerwała pisanie i pisze inną rzecz. Po krótce zreferowała temat i, o dziwo, pomysł spotkał się z aprobatą. Internet to było coś na czasie. Dostała coś w rodzaju błogosławieństwa i rozgrzeszenia.

Kiedy skończyła rozmowę, jeden kamień spadł jej z serca. Ale co z drugim? Jak potoczy się cała sprawa z Davey’em? Nie wiedziała. Ale zaczynała się bać. W tym wszystkim było coś z siły śnieżnej kuli, która się toczy z nieubłaganą prędkością i być może za chwilę cię zmiażdży. Tak. Emma się bała. Bała się o siebie. Zakocha się w tym facecie i będzie nieszczęśliwa. Do końca swoich dni.


Koło południa zadzwonił telefon. Jeden sygnał. Emmie serce zatrzepotało w panice.

Potem minęły dwie godziny i nic. Podświadomie czekała na telefon. Kończyła obiad, gdy znowu usłyszała dzwonek.


To byłeś ty.

Rozmowa była zupełnie normalna.

- Cześć to ja, Davey.

- Co słychać? Jadę do klienta.

- Czym się zajmujesz?

- Jestem adwokat od spraw upadłościowych, upadłości firm.

- Boże! Przecież to strasznie nudne.

- No właśnie. Dlatego tak się zabawiam. Jak mam chwilę pomiędzy klientami, wchodzę w net i coś montuję... Może się spotkamy.

- Tak, chętnie. Kiedy i gdzie?


Umówiliśmy się za trzy dni, we wtorek o osiemnastej.


Wow. Adwokat. Prawnik. Z taką fantazją!!! W życiu bym nie pomyślała. Zadzwoniłam do siostry. Moja siostra jest francuskojęzyczną księgową. Powiedziała, że to najgorsza robota pod słońcem. Zna kilku tego typu specjalistów, ale ona działa w firmach francuskich. Anglojęzycznych nie zna.

To pewnie prawda, że jesteś tym za kogo się podajesz, bo nikt by tego dobrowolnie nie wymyślił. To trudne, nudne i niewdzięczne zajęcie. Bardzo jednak intratne.

Nikt tego by nie wymyślił, powtórzyła kilkakrotnie.

No, ja nie miałam tej pewności. Mówiłeś łamaną polszczyzną, ale to też mogło być zagrane. Mogłeś być tym za kogo się podawałeś. Ale mogłeś nie być.

Nie wierzyłam w nic i równocześnie wydawało mi się, że nie kłamiesz. Kompletna paranoja.



Emma snuła się po domu i odwalała tak zwaną przez siebie codzienną bieżączkę - rzeżączkę. Tu sprzątnęła, tam złożyła. To podniosła. Tamto schowała. Te zabawy przerwał jej dzwonek przy furtce.



BYŁY MĄŻ PRZYJEŻDZA Z WIZYTĄ


Przed furtką stał jej były mąż, ubrany w kosmiczny, czarny, opięty kombinezon ze spandexu. Tym razem opierał się nie o kulę, a o super wyścigowy rower klasy lux.

Emma nacisnęła przycisk i wpuściła byłego męża. Wszedł, i staranie przypiął swoje cacuszko do balustrady ganku.

Oznajmił, że przyjechał złożyć Emmie życzenia świąteczne.

To było naprawdę ładnie, że pamiętał, bo ona zapomniała.

Emma zaprosiła go do salonu i zaproponowała alkohol - koniak, tequillę lub jakąś wódeczkę. Odmówił, twierdząc, że ma coś lepszego.

Ściągnął z pleców firmowy plecaczek alpinusa i wyjął wytworną, metalową, oxydowaną piersióweczkę.

Emma wyciągnęła kieliszki. Napili się.


- O! Metaxa - ucieszyła się Emma.


I ponownie zaproponowała swój koniaczek na drugą nogę. Mąż odmówił. Powiedział, że ma jeszcze coś.

Rzeczywiście miał. Wyciągnął futurystyczny, oxydowany termosik i zaproponował hiszpańskie, jak twierdził, dobrze przeleżakowane grzane wino.

Odmówiła.

Niezwykła mieszać trunków. Ciut zawiedziony Karol wypił sam.

Emma spytała:

- Skąd jedziesz?

- Z basenu. - odpowiedział.

- Z basenu?!! Przecież to co najmniej 30 kilometrów?

- Tak - powiedział były mąż z wyraźną dumą.


O pęknięty dwa dni temu mięsień Emma nie pytała. Po co mu przypominać. Wypił wino, włożył na uszy słuchawki od chromowanego discmana, włączył Caballe wyśpiewującą partię Turandot, wsiadł na rower i odjechał na swojej turbo maszynie.

Mąż Emmy, Karol, to facet na każdą pogodę.



EMMA WPADA W PANIKĘ


Następnego dnia Emma dostała odpowiedź na swój wieczorny list. Napisała, bo Tom się bez problemu zalogował w gg. Irek, kolejna postać (jednak bez większego znaczenia) - też, a Pio jak nie było tak nie było. Trochę była zła. I zawiedziona.

Pogadałaby z nim. Pożartowała. A tak nic.



Data: 2003-03-29 09:35:27

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Pio! Mój, no jakby to ująć, adorator z net, zalogował się na gg. Miło by było gdyby się tobie udało. Może więc spróbujesz jeszcze raz. Jeśli będziesz miał problemy, to zadzwoń, a moje dziecko ci pomoże. Poza tym napisz, ile panienek wyjąłeś na tego pełnego machizmo gitarzystę i zbieraj co ciekawsze kawałki. Może byś mi wysłał stronę swojego szefa? Pa, C.


Sprobuje, ale dzisiaj mam duzo spraw... Zauważyłem, ze mialem miec Niemca na 18 godzine we wtorek, tak ze czy mozna przelozyc nasza randke na 20ta godzine?



Emma już zbierała materiały do pisania. Dlatego potrzebna jej była strona pana Obleśnego Zgredzika. Strona, która już zniknęła z serwisu, a od której się przecież wszystko zaczęło.

Całą jej skrzynkę odbiorczą i nadawczą kopiowali na dyskietki na swoich komputerach Jasio i Józio.

Potem zaś wszystko to drukowali, by miała łatwy wgląd w chronologię i kolejność zdarzeń. Jej miejsce pracy zaścielone było płachtami papieru, które numerowała i spinała spinaczami. Pełny profesjonalizm, jednym słowem.


List od Pio przekładający spotkanie na późniejszą godzinę powitała z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony bała się tego spotkania okropnie.

Jak jakiegoś egzaminu na studiach.

Z drugiej, ciekawość nigdy nie pozwoliłaby jej z niego zrezygnować.

Dzień w dzień czytała jego kawałki na niusach, dowiadywała się o nim co raz więcej. To było niesamowite. Wiedzieć tyle o drugim człowieku i nie znać go.

Chciała go poznać. Koniecznie. Ale przedłużająca się korespondencja dawała nadzieję na zgromadzenie większej ilości liścików do planowanej książeczki.

Emma nie wiedziała sama, na co się zdecydować na spotkanie czy na korespondencję. W końcu wybrała jednak korespondencję. Lubiła pisać ta Emma.

Wysłany list jak zwykle wrócił z wtrętami Pio.



Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Kontakt


Davey! 20:00 to strasznie późno. Ja mieszkam 35 km od Wwy i muszę potem wrócić do domu autobusem. Może poniedziałek masz lepszy?


Ja Cie moge odprawic potem, bez obawy.


W tę sobotę bankietuję.

W przyszły weekend wydaję w domu przyjęcie i też nie mogę.


Weekendy wypadaja. Ja mam lekcja spiewu w poniedzialek, w srode jestem w Bielksu Białym (moglabys mnie tam stowarzyszyc ale mowisz, ze masz mlode dziecko) czwartek wracam wieczorem stad i moglibysmy sie wtedy widziec, ale piatek rano wyjezdzam samochodem do Litwy, Lotwy i Moskwy, zeby odebrac moje manatki, i dopiero bede czwartek nastepujacy spowrotem... Wtorek wiec jest najlepszym pomyslem, chyba ze bedziemy trzymac to calosc na lodzie jeszcze 12 dni.


Za 2 tyg. spędzam cały weekend w Wwie i moglibyśmy się wtedy zobaczyć, ale to strasznie długo i boję się, że zdechnie to wszystko śmiercią naturalną, jak to w życiu bywa. A jestem ciekawa prawdziwego oblicza Piorokrata. Przeprowadziłam wizualizacje naszego spotkania:

A. Mam zamiar wypić 2 kieliszki Metaxy. Bo inaczej będę spięta.

B. Dwa, bo widziałam Blind Date z Kim Bassinger i Brucem Willisem. Widziałeś to?

C. Czy ty jesteś abstynentem może? I przyjdziesz z kluczykami do samochodu, będziesz patrzył dyskretnie na zegarek czy parking ci się kończy, a ja będę w tym czasie odstawiała cyrk jednoosobowy? Obraz taki jawi mi się jako horror.




Data: 2003-03-29 13:20:32

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Jak każdy grafoman piszę dużo i z upodobaniem. Dziwię się, że to wytrzymujesz.


Bez problemu. Mogę czytac kazda ilosc. Z odpisaniem trudniej, bo to nie moj jezyk macierzystsy.


Ale idźmy dalej. Czy ty czujesz grozę i fiasko takiego spotkania? Więc się zastanów. Jak powiedział Seneka - tu znany ci cytat „W każdej zabawie jest cos poważnego”. Czy ty tego własnie chcesz? Pan Obleśny miał w tej sprawie inne zdanie.

Miałabym ochotę dobrze się z tobą bawić i myślę, że jest to możliwe na tym spotkaniu. Ale ty bez samochodu i stresów, ja na luzie. Nie wiem, ile takich randek już przerobiłeś i jakie masz doświadczenia w tej materii. Ja nie byłam na żadnej. Jeszcze. Nie lubię porażek, Pio. Emma


Podchodzmy obaj z humorem jak inteligentni ludzie i porazku nie bedzie. Obiecuje



Prawda jest taka, że Emma zaczynała wpadać w panikę. Gość był słodki, miał fantazję i poczucie humoru. Do tej studni by skoczyła na głowę. Ale...

No, to był naprawdę małolat.

Mąż Emmy był od niej młodszy o cztery lata. Nigdy nie stanowiło to żadnego problemu. Wyglądał zresztą poważniej od niej. Ale tu, to było trochę za dużo tego dobrego. I z liściku który dostała wynikało wyraźnie, że przynajmniej w jego odczuciu to nie miało być spotkanie tylko dwóch osób, które sobie razem żartowały.

Barkis miał zamiary - jak napisał Dickens.

Ta nieszczęsna Bielsko Biała.

Co ona by miała robić z nim dwa dni w tym mieście? Siedzieć w hotelu, gdy będzie upadał czy reanimował jakiś nieszczęsny zakład pracy?


Tak. Widać wyraźnie, że tu wchodził w grę jakiś romans.


No, cóż. Romans. To nie było wcale przerażające.

Ba, mogło być nawet przyjemne. Ale Emma bała się, że się zakocha. W jakimś małoletnim Angolu. I będzie nieszczęśliwa do końca swojego życia. Z tego, co wiedziała o Piorokracie, to miał on wszystkie dane ku temu, by zawrócić jej w głowie dokładnie i nieodwracalnie.


Poza tym, co on pisze o weekendach? Wypadają? Dlaczego wypadają?

Jest żonaty jak nic. Cholera!!!


Postanowiła wyjaśnić tę kwestię do końca.



Data:2003-03-29 14:47:10

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu


Pio!

Ok. Poczekajmy jeszcze te 12 dni. Niech sprawa dojrzeje. Ale zmartwiłeś mnie tymi weekendami. Czy ty jesteś żonaty? Ja co dwa tygodnie mam możliwość spędzenia w Warszawie weekendu. I skrupulatnie to wykorzystuję. Chodzę do kina, na koncerty, ogólnie mówiąc, rozrywam się jak nie przymierzając granat. W tygodniu trudno mi się wyrwać. I to nie dlatego, że mam małe dziecko. Bo moje dzieci są już duże i świetnie sobie radzą beze mnie. Ja w ogóle mam świetny dom i świetne życie. I nie chcę sobie tego zepsuć..

No, cóż. Trzeba będzie pomyśleć o tym później. Jeśli będzie o czym. Zaskoczyłeś mnie lekcjami śpiewu. Operowego? U kogo? Emma



Na ten list nie dostałam odpowiedzi.

To też była jakaś odpowiedz.


Net jest pełen facetów żonatych jak cholera, którzy w ten sposób szukają partnerki.

Nie podoba mi się to wcale. Ja jestem monogamiczna. Rozumiem, że można poczuć do kogoś jakąś chemię, można się zakochać. To czasami, a może nawet zawsze, jest poza kontrolą. Rozumiem miłość, rozumiem namiętność, której się ulega. Ale taka zdrada na zimno budzi mój sprzeciw. Jestem staroświecka. I taka mam zamiar pozostać.

Sądziłam, że się tylko bawisz. Wydawało mi się, że ten żart, stworzenie pan Obleśnego, wskazywał na to.

Potem latino lover, też przecież był jakimś żartem. Przebieranką.

No, ale Seneka tu mącił, jak to on.


Ja też tak sobie kliknęłam. Ale w gruncie rzeczy myślałam, żeby jakoś sobie ułożyć życie. Trauma rozwodu była już za mną. To ciągle jeszcze bolało.

Jest taki angielski dowcip, który lubię:

Facet spotyka kolesia z dzidą wbitą w bok i pyta:

- Czy to boli?

Koleś odpowiada:

- Tylko wtedy kiedy się śmieję.


Porażki bolą. Nawet wtedy, gdy się z nich śmieję. A śmieję się zawsze. Każde merde można obrócić w żart.

I opowiedzieć.

Wtedy ból mija.

W pewnym momencie wydawało mi się, że jestem nawet jak Św. Sebastian. Cała pokłuta. Śmiałam się jednak, aby nie płakać. Ale to minęło, już się pozbierałam i wróciłam do gry w pięknym, uważam, stylu. Odbudowałam swoje życie towarzyskie, zawodowe. Stworzyłam dom wart zapamiętania. Ze szczęśliwymi dziećmi, psami, kotami, papugą. Z książkami i muzyką. Ładem w środku i pięknem za oknem. Byłam szczęśliwą samotną kobietą. Chciałam być tylko szczęśliwą kobietą.

Człowiek to takie bydlę co zawsze chce więcej. Nie wiem, kto to powiedział, ale mądrze powiedział. Bałam się zaryzykować. Bałam się pokaleczyć, ale nie chciałam być sama. Nie myślałam też o małżeństwie. Jak mówią Rosjanie odin raz chwatit. Jeden raz wystarczy. Ale jakaś przyjaźń połączona z romansem, jakaś bliskość, wspólny śmiech i zabawa - czyje serce za tym nie tęskni?

Do diabła!!! Znowu jestem patetyczna!!

Wariant jaki miałeś mi, być może, do zaproponowania, to nie było to, czego szukałam.

Ale chciałam cię poznać. Ćma zawsze leci do światła.



EMMA DZWONI DO OLGI


Emma była posiadaczką siostrzenicy. Jest w naturze kobiecej coś, co powoduje, że chciałoby się mieć córkę. Olga zastępowała jej córkę. I była radością i dumą całej rodziny. Śpiewała. Pięknie śpiewała. Była, jak się to mówi, na progu kariery. Cała rodzina jej kibicowała. Chcieli by się przebiła. Bo wiadomo, talent to nie wszystko.

Trzeba mieć jeszcze łut szczęścia. Jeden szczęścia łut - jak śpiewał Macky Majcher.


Emma: Co słychać?

Olga: Ok. Mam przesłuchanie.

Emma: Kiedy?

Olga: Jeszcze nie wiem, po świętach.

Emma: Słuchaj, czy jest możliwe, żeby facet miał 40 lat i uczył się śpiewu?

Olga: Nie za bardzo. Ale może szkoli głos, tak hobbystyczne.

Emma: U kogo?

Olga: No, wiesz. Jest kilku. Najbardziej wzięty jest Bryński. Marnie uczy, ale ma renomę.

Emma: Czy ty mogłabyś zwrócić uwagę, popytać się? Facet koło 40 i cudzoziemiec to pewnie unikat.

Olga: Kiedy bierze te lekcje?

Emma: Poniedziałki o 18:00.

Olga: Popytam, ale nie gwarantuję.

Emma: Wiesz, jestem już tak tym skołowana. Czy to ten, za którego się podaje, czy jakiś Pan Nikt zabawiający się mną. A ja strasznie się w to wkręciłam. Sama nie wiem co robić i co myśleć. Za mało danych.

Olga: Może to przekombinowujesz.

Emma: Też zakładam taką możliwość.

Olga: Poczekaj, mam coś fajnego. Zaraz ci prześlę do skrzynki.

Emma: Ale co to jest?

Olga: Coś, co krąży w sieci. Może ci to pomoże?



Nie minęło 5 minut, gdy Emma dostała:




MANIFEST PRAWDZIWEGO MĘŻCZYZNY


Proszę Pani, Panienki, Dziewczyno, Narzeczono, Kobieto, Żono i wszystkie

inne kobiety i wszyscy mężczyźni!!!


1. Jeżeli sądzisz, że Jesteś gruba, to najprawdopodobniej Jesteś gruba.

Nie zadawaj mi takich pytań, odmawiam odpowiedzi.

2. Jeżeli czegoś chcesz, to wystarczy o to poprosić. Postawmy sprawę

jasno: jesteśmy prości. Nie rozumiemy żadnych subtelnych, pośrednich próśb.

Pośrednie bezpośrednie prośby nie działają. Te pośrednie postawione

bezpośrednio przed naszym nosem też nie działają. Po prostu powiedz, czego

chcesz.

3. Jeżeli zadajesz pytanie, na które nie oczekujesz odpowiedzi, nie zdziw

się, że otrzymasz odpowiedź, której raczej nie chciałaś usłyszeć.

4. My jesteśmy PROŚCI. Jeśli proszę o podanie mi chleba, to nie mam

na myśli nic innego. Nie mam do ciebie pretensji, że nie ma na stole chleba. Nie ma tu żadnych niedomówień czy żalu. Jesteśmy naprawdę prości.

5. My jesteśmy PROŚCI. Nie ma sensu pytać mnie o czym myślę, bo przez 96.5 % czasu myślę o seksie. I nie, nie jesteśmy opętani. To po prostu nam się najbardziej podoba.

6. Czasem nie myślę o tobie. Nie szkodzi. Proszę, przywyknij do tego. Nie

pytaj, o czym myślę, jeżeli nie jesteś przygotowana do rozmowy na temat

polityki, ekonomii, filozofii, piłki nożnej, picia, piersi, nóg czy

fajnych samochodów.

7. Piątek/ sobota/ niedziela +żarcie +kumple +piłka nożna w telewizji i

piwo =tragiczne maniery. To coś takiego jak księżyc w pełni. Nie do uniknięcia.

8. Zakupy nam się nie podobają i ja nigdy nie będę ich lubić.

9. Gdy gdzieś idziemy, cokolwiek założysz, będziesz w tym wyglądać

doskonale. Przysięgam.

10. Masz wystarczająco dużo ciuchów. Masz wystarczająco dużo butów. Płacz

to szantaż. Bankrutowanie mnie nie jest okazywaniem uczucia z twojej strony.

11. Większość mężczyzn posiada 3 pary butów. Powtarzam raz jeszcze,

jesteśmy prości. Skąd ci przychodzi do głowy pomysł, że pomogę ci wybrać z twoich 30 par tę, która najlepiej pasuje?

12. Proste odpowiedzi jak TAK i NIE są doskonale akceptowane, bez

znaczenia na jakie pytanie.

13. Jeżeli masz jakiś problem, przychodź do mnie tylko po pomoc w jego rozwiązaniu. Nie przychodź się użalać, jakbym był jakąś twoją przyjaciółką.

14. Ból głowy, który trwa 17 miesięcy, to nie ból głowy. Idź do lekarza.

15. Jeżeli powiem coś, co może być zrozumiane w dwojaki sposób i jeden z

nich spowoduje, że będziesz nieszczęśliwa czy zmartwiona, wiedz, że mam na

myśli to drugie.

16. Wszyscy mężczyźni znają tylko 16 kolorów. Śliwka to owoc a nie kolor.

17. I co to za pieprzony kolor ta fuksja? I poza tym jak się to pisze?

18. Lubimy piwo tak samo jak wy lubicie torebki. Wy tego nie rozumiecie,

my również.

19. Jeżeli cię pytam, co się stało, a ty odpowiadasz „Nic”, wtedy ci wierzę

i jestem przekonany że wszystko jest w porządku.

20. Nie pytaj mnie „Kochasz mnie?” Możesz być pewna, że gdybym cię nie

kochał, nie byłbym z tobą.

21. Reguła podstawowa w przypadku najmniejszej wątpliwości dotyczącej

czegokolwiek: Weź to, co najprostsze.


MY JESTESMY NAPRAWDE PROSCI!!!


PROSZĘ ROZESŁAC TEN MANIFEST DO JAK NAJWIĘKSZEJ ILOŚCI KOBIET, ŻEBY W KOŃCU ZROZUMIAŁY MĘŻCZYZN RAZ NA ZAWSZE.

PROSZĘ RÓWNIEŻ ROZESŁAC GO DO JAK NAJWIĘKSZEJ ILOŚCI MĘŻCZYZN, TAK ŻEBY WIEDZIELI, ŻE NIE SĄ SAMOTNI W ICH WALCE.



Emma przeczytała i się zadumała. Kolejna zmyłka. I jeszcze mają tupet to rozsyłać.

Prości. Akurat.

Jej doświadczenia wskazywały, że większość facetów gdyby ich karmić gwoździami, to srałaby, za przeproszeniem śrubokrętami. Ten, nieco ordynarny greps nie był jej, ale perfekcyjnie oddawał istotę sprawy.


Olga zadzwoniła, by spytać jak jej się podobało.

- Podobało się, fajne. Ale absolutnie w to nie wierz. ONI NIE SĄ PROŚCI.

- A ten twój Piorokrat, też myślisz, że nie jest prosty?

- Nie mój, niestety. Jestem pewna. Jeśli faceci są prości, to on jest kobietą.

- Myślisz tak serio? Że to kobieta?

- Nie, bo oni nie są prości. Niektórzy może zresztą są, ale ci doprawdy nie są warci zachodu. Cholera!!! Ja nigdy nie miałam prostego faceta. Może powinnam zmienić opcję. Feliks Topólko najlepszym przyjacielem mym. Może go docenię i się z nim umówię. I spędzę resztę życia pieląc mu chwasty na działce.

- Jasne, umówisz się... Baw się dobrze i nie dziel włosa na cztery.

- Boże! Jakaś ty mądra! Tak zrobię. Zmartwienia i troski precz. Od teraz tylko się bawię. Nigdy zresztą nie miałam tak emocjonującej przygody nie wychodząc z domu. Strasznie jestem podkręcona. Pa.



Dzień, kolejny dzień toczył się swoim rytmem. Normalny dzień kobiety domowej.

Żadnych sensacji w realu. Ale były listy, telefony, rozmowy...



GG - Wiedeń


Hugo: Jesteś tam, laleczko?

Emma: Witaj!

Hugo: Witaj! Wymyśliłem. Musimy napisać serial.

Emma: Good idea. Szukaj producenta.

Hugo: Chyba reżysera?

Emma: Producent ważniejszy. Nie masz tam na oddziale jakiegoś? Na mój rozum producenci ibero - amerykańskich seriali powinni zalegać we wszystkich szpitalach psychiatrycznych obu Ameryk, Europy i Azji.

Hugo: Rozejrzę się. Fajnie to wczoraj napisaliśmy.

Emma: Jasio i Józio są bardzo pod wrażeniem. Oczywiście uznali, że jesteśmy cokolwiek zboczeni, ale podobało im się.



Dzwoni telefon. Emma przerywa rozmowę na gg i odbiera. Przy telefonie Hugo.

- Laleczko! Czy ty zwariowałaś?!! Takie rzeczy pokazujesz dzieciom?!!

- Na moich to nie robi wrażenia. Kochają dobre kawałki. Ja, o dziwo, mam normalne dzieci i one znają proporcje i rozumieją wiele. Zresztą to już nie dzieci, tylko dorośli prawie faceci. Pomyliło ci się z twoim drobiazgiem.

- Błagam, dam ci 10 $, tylko nie pokazuj tego nikomu.

- Pomyślę nad tym. Pa!



Emma na gg do Hugo:


Emma: Widzę możliwość zarobku -20 $!

Hugo: Wszystko co chcesz.

Emma: Gdybyś dał nazwisko, to myślę, że byśmy to mogli opublikować.

Hugo: Odbiło ci.

Emma: Nie chcesz zaistnieć w literaturze polskiej? To dziwne! Teraz wszyscy chcą zaistnieć, a ty nie.

Hugo: Czy znasz taki termin - canular.

Emma: Nie. Co to znaczy?

Hugo: To taki gatunek, rodzaj literacki, gdzie coś udaje prawdę naukową, a jest kompletnym zmyśleniem.

Emma: Nie bardzo rozumiem. Daj przykład.

Hugo: No, nie wiem czy słyszałaś...

Emma (równocześnie z Hugo): Czy myślisz o Sokalu?

Hugo:...o Sokalu?

Emma: No, no, jesteśmy jak twins albo blues brothers. Nawet chyba wczoraj o nim czytałam. I o tych braciach, Griszce i Igorze Bogdanoff, Rosjanach, którzy prowadzą we francuskiej telewizji programy popularno-naukowe, a okazało się, że mają kupione dyplomy.

Hugo: Właśnie o to mi chodzi. Może coś w tym rodzaju byśmy zmontowali. Jakąś taką para-pseudo-naukową historię, taką jak napisał Sokal.

Emma: Z dziką rozkoszą. Może z psychologii albo coś poradniczego. Takie totalne jaja. Tylko nie teraz. Teraz pracuję w literaturze brukowej i tworzę jak szalona.

Hugo: Poznałaś tego faceta?

Emma: Jeszcze nie. Ale jest nadzwyczajny. Boję się jednak, że to wariant - dwa pociągi w tunelu jadące w przeciwną stronę.

Hugo: Tylko bombko, UWAGA! ZAKOCHUJESZ SIĘ!!!

Emma: Walczę z tym uczuciem. To przecież papier. Jak go zobaczę w realu to na pewno nie zaskoczy. CAŁA MOJA W TYM NADZIEJA!!!

Hugo: Oby...



Pisałam jak szalona. Nie jadłam, nie piłam, tylko stukałam w klawiaturę. Gala, Ukrainka, która przyszła u mnie posprzątać, w ogóle się ze mną nie mogła dogadać.

- Co mam robić?

- Cokolwiek.

- Ale co?

- Cokolwiek. To, co jest do zrobienia.

- A co na obiad?

- Cokolwiek.

- Ale co?

- To co jest w lodówce.

- Ale co robić?

- Nie zawracać mi głowy. To przede wszystkim.



Dzieci pytały mnie o wszystko po trzy razy, a i to z miernym skutkiem. Amoczność totalna.

Wymyślałam intrygę. Kombinowałam wątki. Kleiłam całość. Iskry się sypały i praca postępowała. Jedynym dyskomfortem była ciągła świadomość, że mam nie zakończoną sprawę z tobą. Postanowiłam drążyć temat dalej. Jestem zodiakalną panną i lubię mieć sprawy ułożone.



Data: 2003-03-30 16:12

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


DAVEY!

Ja wypełniłam ankietę w Sympatii. Ty rozegrałeś to zabawniej. Ale ja o tobie właściwie nic nie wiem. Może byś mi podał podstawowe fakty. Byłoby łatwiej. Albo trudniej. No, ale pierwszy list dotyczył szczerości. Wiesz, że jestem niegłupia. Nie chcę byś coś sobie wyobrażał. Robię to co chcę i nie mam większych problemów. Napisz co jest z tobą. Myślę, że to dobry moment. A może łatwiej ci będzie powiedzieć? W każdym razie niech to będzie jasna gra cywilizowanych ludzi. I jak ty to sobie wyobrażasz dalej? Pa, Emma.


To wszystko zależy jaka chemia bedzie kiedy sie widzimy. W najgorzym wypadku bedziemy e-przyjaciolmi, w najlepszym... kto wie? Davey



Oooooouuujh!!!


Panika!!! Co ja tutaj robię??? Chemia!!!


Tu mnie zabił. Jaka chemia, co on sobie myśli! Ten tekst to jakiś plastik, papier i to nawet mache, a nie normalny.

Cholera, pracuje jak nic w ogłoszeniach towarzyskich na stałym etacie. Chemia i kto wie... - to jak się już zdążyłam zorientować stała dyżurna formułka.

A ten najlepszy raz to pewnie małe bzykanko.

Boże!!! Co ja tutaj robię??? Z kim się zadaję? Zwariowałam!!





Data: 2003-03-30 16:56

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Pio! Chciałam być równie lakoniczna jak ty, ale słabo mi to wychodzi. To Bielsko Biała wpędziła mnie w panikę. Ok., nie chcesz mówić o sobie, to nie mów. Obejrzymy się, pogadamy i zdecydujemy co dalej. Wczoraj w telewizji był interesujący program o oszustach w internecie. Nie dziw się, że za dużo myślę. Zasada Marhburga - Ile przyjemności z głaskania aksamitu przypada na jeden palec. Pa, E.


ja nie lubie wypelnic werbalne ankiety o sobie wlasnie z racji tego, ze jest duzo uszusty. Ty widzialas moja tworczosc jako Piorokrat, mozesz jeszcze moja tworczosc wczesna jako uncle Davey zobaczyc w ten sam sposob, i przez to w rzeczywistosci znasz wiecej o mnie niz jakikolwiek czlowiek kiedykolwiek wiedzial o drugim przed spotkaniem. Moje pisanki ida spowrotem do 1997 i jest ich kilka tysiacy na publicznym archiwum. Pio



Nie sposób było mu odmówić racji. Kim był, mówiły przecież jego pisanki. Emma uspokoiła się. On w ogóle działał na nią jakoś terapeutycznie. Lubiła go. Niepotrzebnie szalała. Tak, miał rację. Zobaczą się i wszystko będzie dobrze. Czy będzie tak, czy owak. Faktem jednak było też to, że on wiedział o niej więcej niż ona o nim. Wiedziała co sądzi o wojnie w Iraku, ale nie wiedziała co lubi i jaki jest. Czy się łatwo obraża, czy pije, czy pali. Może jest nadwrażliwy. Może jest erotomanem. No, inteligentnym erotomanem. Zboczeńcem. Nawiedzonym.

Hannibal Lecter też był intelektualnie interesujący. Emma pewnie równie łatwo wpadłaby w jego sidła jak to się przydarzyło agentce Sterling.




emma

Data: 2003-03-30 18: 34

Od: Emma

Do: Pio

Temat: Re: Bez tematu


Ok. Pio! Masz rację. Wpadam w panikę.

Ja tak czasem mam. Pa, Emma






NOWE SZATY KRÓLA


Emma pisze. Cały dzień pisze, ale ponieważ jest już w szponach nałogu, co jakiś czas wchodzi do sieci. Czyta wiadomości na onecie, stawia sobie tarota albo pasjansa i, oczywiście, zagląda do Sympatii. Czyta wyrywkowo oferty i patrzy na stronę Piorokrata, czy on też już był.

Przeważnie był i to o jakichś zupełnie absurdalnych godzinach. Czy ten człowiek w ogóle nie sypia?

Wieczorem, przed snem, Emma sprawdza co wieczór pocztę, czyta jakieś liściki, ale na nie już nie reaguje. Ta zabawa ją znudziła. Czasem pogada z Tomem16 przez gg, ale nie budzą w niej te rozmówki żadnych emocji. Zanim zaśnie, zagląda na stronę Latino lovera, co gra na gitara jak Banderas, a tam zastaje zupełnie nowe dekoracje.


Miejsce pełnego machismo faceta zajęła drobna dziewczęca blondyneczka o słowiańskich rysach twarzy i marnej sukienczynie.

Opis zaś dołączony do tej osóbki głosi:



PIOROKRAT

Bylam w Polsce, chce wrocic na zawsze!


Wiek: 21

Miasto: Moskwa

Kraj: Russian-Federation

Budowa ciała: Normalna

Wzrost: 161cm

Kolor włosów: Ciemny blond

Kolor oczu: Piwne

Znak zodiaku: Bliźnięta

Wykształcenie: Wyższe

Zawód / zajęcie: Pracownik naukowy / nauczyciel

Wyznanie: Prawosławne

Stosunek do palaczy: Nie przepadam

Stosunek do alkoholu: Nie lubię

Stan cywilny: W separacji

Ma dzieci: Tak

Chce dzieci: Tak

Szukam: Mężczyzn, przyjaźni, miłości


Adres: www.piorokrat.sympatia.pl


Napisz do: piorokrat Księga Gości


Dodaj wpis: Zapisz w adresach


Mój opis:

Mam dziecko i mam meza, ale nie wiem co sie stalo z nim. Jak telefonuje, to tylko z jakims pretekstem, dlaczego nie moze wracac do domu, i to od roku. nasze malzenstwo trwalo efektywnie tylko pare tygodni.


Mój wymarzony partner:

Jezeli jakis polak o szlachetnym charakterze zechce wyratowac mnie i malutka corke od tej strasznej sytuacji zyciowej i wprowadzic do swojego kraju, (najlepszego na swiecie mojim skromnym zdaniem) to ze swojej strony obiecuje byc ta wdzieczna, kochajaca zona o ktorej marzyles.


Nie bede stawil zadne warunki co do wieki, wygladu, finansow, itp. Jezeli masz takiego charaktera ze dasz rady wyciagnac mnie z takiego losu, to bedzies moim bohaterem niezaleznie jak wygladas, i ile forsy mas.



W „Księdze Gości” Piorokrata był dokonany następujący wpis:



Data wpisu: 30 marca 2003

Od: Crave

Treść: Paskudna sprawa (lajdak ten twoj chlop)


Powodzenia dziewczyno, mam nadzieje ze znajdziesz wlasciwego faceta.




Szybciutko kliknęłam na Crave i zobaczyłam następujący opis:



Crave

I’m on fire.


Wiek: 27

Miasto: Jersey City

Kraj: United-States

Budowa ciała: Normalna

Wzrost: 180cm

Kolor włosów: Ciemny blond

Kolor oczu: Zielone

Znak zodiaku: Ryby

Wykształcenie: Wyższe

Zawód / zajęcie: inny...

Wyznanie: Rzymsko-Katolickie

Stosunek do palaczy: Nie przepadam

Stosunek do alkoholu: Nie lubię

Stan cywilny: Kawaler

Ma dzieci: Nie

Chce dzieci: Tak

Szukam: Kobiet, przyjaźni, miłości


Adres: www.crave.sympatia.pl

Napisz do: Crave, Księga Gości

Dodaj wpis: Zapisz w adresach


Mój opis:

Sometimes it’s like, someone took a knife baby edgy and dull and cut a six-inch valley through the middle of my soul. At night I wake up with the sheets soaking wet and freight train running through the middle of my head. Only you can cool my desire. I’m on fire.


Mój wymarzony partner:

Pojawiasz sie na chwilę, wzrokiem doganiam Cię, lecz zaraz znikasz, nawet nie wiem gdzie. Czy kiedys Cię odnajdę, czy powiem to co chcę, czy zawsze będę żył marzeniem?

Ze stu snów ten jeden chcę naprawdę przeżyć.

Ze stu twarzy twoją naprawdę chcę mieć.



On Fire - to dobrze oddawało stan w jakim się znajdowałam. Rozśmiesz dziewczynę, a ją uwiedziesz. W moim wypadku sprawdzało się to bez pudła.


Lubiłam tego faceta, bo mnie bawił. Lubiłam, bo miał niezwyczajną fantazję.

Byłam zaczarowana tymi przebierankami. Wszystkie te postacie żyły i mogły w każdej chwili zejść na karty mojej książki.


Emma zawsze chyliła głowę przed talentem. I teraz też napisala do Pio kilka słów.



Od: Emma

Do: Pio


Pio!!! Wiesz jak rozbawić dziewczynę. C


Dostała odpowiedź:


Dzięki, Davey



Poszła spać zachwycona i odurzona. Gra trwała dalej.



EMMA WPADA W PARANOJĘ I POJAWIA SIĘ CHRISTOFF



Data: 2003-04-01 09:21:22

Od: Piorokrat

Do: Emma

Temat: Re: Bez tematu


Davey! wczoraj zarwałam noc. Jestem skonana. Dzisiaj jakiś łobuz potrącił mojego psa. Nie mogę o tym pisać. Ogólnie mówiąc kaszana.


Wspolczuje.


Jak lekcja śpiewu?


Odwolany, na jego miejscu dostalem 10,000 EUR nowych zlecen dla firmy.


Czy to jest też temat tabu?


Nie


Pa, Emma.

PS. Poza tym pisanie idzie mi świetnie. Jesteś moją muzą. To pewne.


O Kay. Davey



Rzeczywiscie robota szła Emmie świetnie. Podkręcona miłą wymianą liścików przelewała na papier to, co było i nie było. Ubarwiała, ale też odtwarzała swoje uczucia. Puszczała wodze fantazji i tworzyła obrazy tego, co być mogło. Cała ta historia działała na nią niezwykle stymulująco. Mogłaby pisać bez końca. Miała jednak dom i obowiązki. Co jakiś czas musiała wypuścić się do miasta, by zrobić zakupy czy popłacić rachunki. Traktowała to jako karę, katorgę i kretynizm. Jej życie ześrodkowało się wokół komputera. Tęskniła do niego. To było chore. Wiedziała to na pewno, ale nic nie mogła zrobić. Została wessana do środka. I wcale nie miała ochoty wyjść.



Pisała wlasnie szczególnie miły kawałek, uśmiechając się do siebie radośnie i pomrukując pod nosem, gdy na ekranie komputera pojawił się napis:





Christoff - rozmowa


19:21:37 christoff@tlen.pl

jestes mezatka?


Zaczął, trzeba powiedzieć, odważnie.


19:21:48 emma@tlen.pl

Nie.


19:22:12 emma@tlen.pl

a ty?


19:22:29 christoff@tlen.pl

ok to mozemy sie spotkac nie lubie wchodzic w malzenstwa


19:22:44 emma@tlen.pl

Miły jesteś


19:22:45 christoff@tlen.pl

ja jestem wdowcem


19:23:06 emma@tlen.pl

masz poważne zamiary?


19:23:30 christoff@tlen.pl

raczej szukam kogos na dluzej


19:23:48 emma@tlen.pl

Acha.To znaczy na ile?


19:24:26 christoff@tlen.pl

jak bedziemy sobie odpowiadac to nawet do konca zycia


19:24:29 emma@tlen.pl

wiesz, lubie sieć. Mozna poznać ciekawych ludzi


19:25:00 emma@tlen.pl

Super. A gdzie mieszkasz? w Polsce?


19:25:14 christoff@tlen.pl

nie w Niemczech


19:25:27 christoff@tlen.pl

ale mam dom w Polsce


19:25:42 emma@tlen.pl

Gdzie?


19:26:02 christoff@tlen.pl

Leńsko kolo Krakowa


19:26:15 emma@tlen.pl

Nie znam.


19:26:40 christoff@tlen.pl

to na trasie jak jedziesz do Krynicy




!9:27: 23 Cristoff@tlen

Ja jestem na zasiłku


19:27:52 emma@tlen.pl

To przykre. A czym się zajmowałeś zanim przeszedłeś na zasiłek?


19:28:33 christoff@tlen.pl

Nie, to dobre. Ja będę na zasiłku jeszcze sześc lat do emerytury. Pracowalem w fabryce herbaty mialem dobra prace lagrowalem palety robilim etykiety w computerze i posylalem palety z herbata do lagru


19:29:04 christoff@tlen.pl

wszystko automatycznie!!


19:29:27 emma@tlen.pl

To fajna robota. Ja jestem nauczycielką


19:29:47 christoff@tlen.pl

Dobrze. jak bedziesz miala pozniej czas to mnie zawolaj


19:29:59 emma@tlen.pl

Ok


19:30:25 christoff@tlen.pl

nie chce Ci przeszkadzac i poszukaj zdjecie dla mnie, ja ci zaraz wyślę swoje.


19:30:37 emma@tlen.pl

Ok



W ten sposób w życie Emmy wkroczył POWAŻNY KANDYDAT...


Sama nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Zakrawała ta rozmowa na żart. Żart Piorokrata?

Czy było to możliwe? Czy by się mu chciało?


A może w necie tak się załatwia tego typu sprawy. Była, nie da się ukryć, pod wrażeniem. Które bynajmniej się nie zmniejszyło, gdy zobaczyła zdjęcie. Christoff stał wśród kaktusów. Niektóre kaktusy były większe od Christoffa.



BASIA MA DOBRE WIEŚCI


Emma zasypiała. Czuła, że odlatuje w nicość. Zapada się. Jakieś ostatnie drgnienie organizmu i już spała.

Pięć minut.

Zadzwoniła Basia.


Basia: Śpisz?

Emma: Właśnie zasypiałam.

Basia: Zrobiłam ci horoskop numerologiczny.

Emma: Dzięki.

Basia: I, słuchaj, masz niesamowity horoskop. Ty i Al. Gore

Emma: Do niego już dzwoniłaś?

Basia: No, co ty?!

Emma: To zadzwoń koniecznie. On też powinien wiedzieć. I co jest w tym horoskopie takiego niesamowitego?

Basia: No właśnie!!! Ty możesz nawet Nobla dostać. Taki masz dobry horoskop. Ty i Al. Gore.

Emma: Nobla!?? Jaka dziedzina?!!

Basia: Nie wiem.

Emma: To nieważne, tak. Dowiedz się, jaka dziedzina, to przystąpię do pracy.

Basia: Ty się śmiejesz, ale ty jesteś w drugim roku, a przed tobą jeszcze siedem tłustych lat. Same sukcesy. Zobacz, że to się sprawdza. Przecież w zeszłym roku dostałaś nagrodę.

Emma: Tak, ale to nie był Nobel, niestety.

Basia: Ale możesz dostać. Ty i Al. Macie taki sam horoskop.

Emma: Może powinnam nim się zainteresować. Jakby złożyć dwa Noble do kupy, to by była poważna rzecz. Burza mózgów i góra forsy. A czy on jest żonaty?

Basia: Nie wiem.

Emma: Koniecznie sprawdź. To ważne. Ale słuchaj, coś mi nie pasuje. Przecież on wygrał z Buszem, a jednak przegrał. To się nie zgadza z jego cudownym horoskopem.

Basia: Ja to sprawdzę.

Emma: Chociaż ja też tak miałam. Wygrałam i przegrałam. Może Basiu, coś w tym jest. I nic złego nie ma w tym horoskopie?

Basia: No... są zacienione szczyty.

Emma: Co to znaczy?

Basia: Okrucieństwo.

Emma: Moje? Przecież ja nie jestem okrutna.

Basia: Ja to sprawdzę.

Emma: Koniecznie. Bardzo ci dziękuję, że mi zrobiłaś horoskop. Nobel, powiadasz? Trzeba bedzie o tym pomyśleć. Ile to wynosi w dolarach? Dobranoc Basiu, MOJA KOCHANA!!!


Basiu! Kocham cię! Ale nie mogłam się oprzeć. To przez te zacienione szczyty. Noblem się z tobą podzielę, masz to jak w banku.



PARANOI EMMY CIĄG DALSZY


Wszyscy wybitni ludzie są w pewnym zakresie dewiantami. Przynajmniej taka jest obiegowa opinia. Przeczytajcie zresztą na przykład biografię takiego Einsteina. Miał zresztą też na pewno zacienione szczyty. To nie był do końca miły pan z potarganą czupryną.


Emma, przyszła noblistka, rano popisała, poczytała i dała dzieciom śniadanie. Potem ostro wzięła się do roboty. Przerwała koło dwunastej, by przygotować obiad i doszła do wniosku, że nie chce się jej przerywać pracy, by jechać na wywiadówkę do Jasia środkami lokomocji miejskiej. Bo Emma nie ma samochodu. Odjechał on był razem z byłym mężem.

Postanowiła spróbować. Może były da się namówić i pójdzie do szkoły. Karol kochał chłopców i ojcem był idealnym. Szczególnie po rozwodzie. Emma starała się go wspierać. Przypominała mu o urodzinach i imieninach. Przesadnie na niego nie psioczyła i nie zwracała uwagi na to, że Karol od rozwodu był na nią permanentnie obrażony.

Bo się z nim rozwiodła.

Zaiste, nie miała innego wyjścia i wcale jej to nie cieszyło. Czasem pewne formuły się wyczerpują i tyle. Ta i tak trwała kilkanaście lat. O wiele za długo.



Emma wykręciła numer i odsunęła lekko od ucha słuchawkę. Zgodnie z jej przewidywaniami usłyszała w niej atak gruźliczego kaszlu, który trwał i trwał. Kiedy się skończył, powiedziała:

- Halo, cześć.

- Cześć, co się dzieje?

- Nic takiego. Tylko się zastanawiam, czy byś nie mógł pójść na wywiadówkę do Jasia. Mieszkasz pięć minut od szkoły, a ja muszę jechać pół godziny i...

- Wykluczone. Jestem chory.

- Tak, wiem. A co jest?

- Podejrzenie guza mózgu.

- Żartujesz?!!

- To nie jest temat do żartów.

- W żadnym razie. Masz rację. Jakie masz objawy?

- Pląsawicę oczu i drżenie prawej ręki.

- To straszne. Robiłeś już badania?

- Rezonans nic nie wykazał. Ale to bardzo niedobre badanie. Mało wiarygodne. Zapisałem się na tomografię.

- Słuchaj, to okropne. Ale może byś jednak poszedł. To dwa kroki, a oderwiesz myśli od choroby.

- Myślisz, że...

- Tak. Nie powinieneś się zasklepiać w myśleniu o chorobie. Hipotetycznej!

- O!!! Ręka mi drży...

- To kończymy. Pójdziesz?

- No, dobrze.

- To pa.

- Pa.


Karol zawsze kaszle. Dzięki temu może powiedzieć, że jest chory i odmówić każdej prośbie. Bo kaszle zanim się ktoś przedstawi. Sprytne to, prawda?



Emma cały dzień siedzi przy komputerze i okropnie zapuchły jej oczy. W ciągu całego dnia wychodzi tylko do położonej nieopodal apteki, by kupić całą gamę dostępnych preparatów do oczu, środki nasenne i chleb.

Środki nasenne dlatego, że nie może spać, nakręcana fabułą i rozmowami przez net z najdziwniejszymi na świecie ludźmi.


Po nocy tłuką się dewianci samotni, smutni i ostateczni. Czasem aż się robi zimno od smutku i samotności, która się wyłania z prostych słów, zdawkowych wydawałoby się uwag. Od szklanego ekranu wieje grozą. Ktoś po drugiej stronie szkła zdaje się grozić całkowitym rozpadem. Kompletną dezintegracją. A Emma nie wie, co powinna w takiej sytuacji robić. Dobre ciotkowate rady nie są cool i nikt by ich miło nie witał. Próbuje jakoś pogrywać, rozmawiać i coś tam wrzucić takiego, co być może powinno być pomocne. Rozbawić. Czuje się też trochę jak ostatnia hiena, bo szuka tematów do książki, a ciągle potyka się o bezmiar ludzkiego nieszczęścia. Okienka i światełka oznaczające obecność kogoś, chęć rozmowy są pogaszone i do świecącego ekranu Emmy zgłaszają się w nocy najprzedziwniejsze ptaszki i ptaszydła. Po tych rozmowach Emma nie może spać. Czuję się winna. Nie może pomóc. Nie może poradzić. Nie może uratować. To straszny dyskomfort psychiczny i ciężar, jaki trudno udźwignąć. Powinna zgasić swoje światełko. Ale nie ma sumienia. Wie, że będzie musiała to zrobić, ale póki jeszcze wytrzymuje psychicznie, rozmawia z każdym. To niewiele, ale zawsze coś. Cholerna Matka Teresa z Kalkuty z niej. Powoli się wypala. Sama to czuje. Tych rozmów nie da się powtórzyć czy przytoczyć. Nie są jej, są ich. Czasem trafi się ktoś bystry, miły. Ktoś, z kim rozmowa jest przyjemnością. A czasem ten ktoś miły i bystry po godzinie inteligentnej rozmowy proponuje, że wyśle jej zdjęcie swego malutkiego, albo pyta, jak owłosione ma łono. Kompletny rozpad.


Emmę to nawet bawi. Tyle pracy włożyć, by zadać to jedno pytanie. Bo net pełen jest wariatów. I Emma uważa, że ustawowo każdy portal powinien mieć psychologa na etacie. W komunikatorze zaś całodobowo. Tak, by każdy, kto tego potrzebuje, mógł pogadać. By ten mrok, który się tam czai w głębi, wydostawał się na powierzchnię.


Emma bawi się i uczy. Bo jej zainteresowanie ludźmi z netu nie jest całkiem altruistyczne. To ciekawe, poznawczo i intelektualnie. To świat ludzi, do których nigdy i nigdzie nie miałaby dostępu.

Można prowadzić zabawne dialogi typu:


J23: Jestem Jurek, 35.

Emma: Co to 35? Wiek czy iloraz?

J23: Wiek, i iloraz.

Emma: To cieniutko. Niżej 145 nie rozmawiam.

J23: A ile masz?

Emma: 186, wiek do uzgodnienia.

J23: Co robisz w życiu?

Emma: Uczę się, a ty?

J23: Żyje z pisania.

Emma: Super!!!, Świetnie!!!

Emma: Do kretinek w necie?

J23: Uważasz się za kretinkę?

Emma: Największą w necie. Tak.

J23: Możemy pogadać?

Emma: Tylko jeśli chcesz mi zaproponować seks, to od razu spadaj.

J23: Nie, nie chcę.


I sobie gadają o życiu i świecie. Emma z J23.



Propozycji seksualnych Emma ma dwie czy trzy dziennie. Net roi się od amatorów pań po czterdziestce. Lub tylko napalonych gawędziarzy.

Po wysłuchaniu z uwagą kilku pierwszych delikwentów Emma przegania małolatów z mety. Choć są mili i zabawni. I, co dziwne, bardzo grzeczni.

Emma też jest miła i zabawna. Ale w żadne tego typu rozmówki się nie wpuszcza. Chociaż zastanawia się nad stworzeniem antologii wstępnych zagrywek dla początkująch internautek.

Tak, Emma czuję się już niezwykle doświadczona.


Pojawia się też niejaki kazio, który zostaje przy niej na długo.



11:57:30 kazio_2002@tlen.pl

czesc Emalia


11:58:14 emma@tlen.pl

Hehe! kaziu. Emma.


11:58:24 emma@tlen.pl

Cześć


11:58:44 emma@tlen.pl

Co porabiasz


11:59:37 kazio_2002@tlen.pl

mam wolny dzin a Ty?


12:00:57 kazio_2002@tlen.pl

w czym sie zajmujesz?


12:01:32 emma@tlen.pl

piszę takie historyjki dla gazet. o miłości


12:01:42 emma@tlen.pl

A ty kaziu


12:03:06 kazio_2002@tlen.pl

oooooooh piekna praca


12:03:59 emma@tlen.pl

Tez tak uważam. Jestem ulubioną autorką sprzątaczek wagonów w kolejkach podmiejskich.


12:04:29 kazio_2002@tlen.pl

oooooooh bardzo jestem interesujacy


12:05:19 emma@tlen.pl

Rób tak dalej to się w tobie zakocham.


12:06:29 kazio_2002@tlen.pl

nie gniewaj sie na mnie bo ja bardzo lubie milosc


12:06:40 emma@tlen.pl

Ja tez


12:06:55 kazio_2002@tlen.pl

no wlasnie


12:07:06 kazio_2002@tlen.pl

szanuje bardzo ludzi


12:07:24 kazio_2002@tlen.pl

i uwielbiam porozmawiac po polsku


12:07:34 emma@tlen.pl

to pięknie kaziu


12:07:55 emma@tlen.pl

Tu się różnimy, bo ja wolę francuski


12:08:11 kazio_2002@tlen.pl

bo ja mieszkam we Francji i nie mam duzo okazi porozmawiasz... dlatego slabo mowie i pisze po polsku


12:09:44 kazio_2002@tlen.pl

nie boj sie ja nie wyzne twoje serce


12:09:57 emma@tlen.pl

A ja mam mało okazji rozmawiać po francusku.


12:10:29 emma@tlen.pl

Moje serce już jest wyzne.


12:11:04 kazio_2002@tlen.pl

BONJOUR MADAME


12:11:19 kazio_2002@tlen.pl

COMMENT ALLEZ-VOUS?


12:12:12 kazio_2002@tlen.pl

Bardzo podoba mi z Toba rozmawiac po Francusku


12:12:41 emma@tlen.pl

tres bien. Moi, j’aime parle francais. Toi, tu a conversation francaise, n’est - ce pas?


12:13:00 kazio_2002@tlen.pl

OUI


12:14:20 kazio_2002@tlen.pl

Pa:)




Kazio był po prostu uroczy. Żadnego seksu. Żadnych problemów. Żadnych też fajerwerków, ale po wariatach z netu kazio był lekiem na całe zło. Miło się z nim gadało. Po polsku i francusku.

Przysyłał jej kwiatki. Mówił miłe słówka.


Emma zaczęła się zastanawiać, czy kazio to nie Pio.

Bo żeby aż dwóch facetów było takich miłych, to jej się aż wierzyć nie chciało.

Romantyczna z niej dziewczyna.

Mówił źle po polsku. Podczas pierwszej rozmowy jakby też niespecjalnie po francusku. Emma miała podejrzenia. Oczywiście Emma nie lubi zatrzymywać swoich podejrzeń dla siebie. Pisze list.


2003-03-31 02:51:33

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu


Witaj Pio! Jest jakaś kompletnie obłąkana godzina. Przed chwilą sobie pisałam i szło mi bardzo dobrze. Działasz na mnie inspirująco, to ci muszę przyznać. No więc tworzę jak cholera, gdy mi się włącza na tlenie - to takie gadu, tylko lepsze, jakiś kazio. Z Francji. Zaczynamy rozmawiać, i nagle sobie zdaję sprawę, że podejrzewam, że to ty. Przechodzę na francuski, bo to jest mój język ulubiony. Nie w pełnym tego słowa znaczeniu, Pio! kazio coś marnie sobie radzi... I w ogóle robi wrażenie słabo rozgarniętego, ale może nie wiedział jak wybrnąć? Jak myślisz Pio? Pogwarzyliśmy chwilę i spławiłam Kazia. Wczoraj piszę i włącza mi się jakiś Christoff z Dusseldorfu. Nie myśli o flirt tylko poważny związek. Chce bym związała się z nim na stałe. Ma dom w Krakowie. Jak myślisz, może to zrobić? Fatalne zauroczenie. Tego się bałam.



W ten sposób Emma wpadła w paranoję. Ten net.

Wydawało je się, że zaciska się wokół niej jakaś obręcz. Widziała Pio we wszystkich facetach w necie.

Biedny Davey. Nic nie był winny i pewnie nawet nie rozumiał, o co chodzi.


Następnego dnia Emma ma depresję.

Postanawia popełnić samobójstwo. Ale zaraz zmienia zdanie.


Narozrabiała. Ma jakieś obsesje, nie da się ukryć.

Myśli o Pio od rana do nocy. A dała mu kosza. Sama nie wie, dlaczego. Pewnie ze strachu. Czyta jego tekściki na niusach. No, są cudne. Ukochany jej tekścik to ten o eutanazji rybek. Jeden z uczestników niusów akwarystycznych zapytał, jak humanitarnie uśpić niewidomą rybkę.

Davey tak mu odpisał:



Ryby bez oku nawet kupilem kiedys specjalnie bo podobala mi sie i tak, i jej nie przeszkadzal fakt, ze miala jedno oko. To bylo Ctenopoma kingsleyae, w sklepie trzymana z zolwiami, wiec brakowalo jej sie oko. Wtedy kiedy wyjezalem do Rosji musialem sprzedac i tez nie mialem problemow w znajdowaniu amatora. Sam daje rybom umrzec naturalnie jezeli nie ma ratunek, ale w przypadku totalnej slepoty z mechanicznych powodow, trzeba trzymac w swoim odzielnym baku, i ryba moze nas nawet surprizowac. Uncle Davey



Kiedy ma jakąś przerwę w robocie i rozlicznych konwersacjach, to zagląda na diskusje i coś sobie z nich podczytuje.

Robi jej się przykro, że rozrabia. Z drugiej strony czuje, że wpada w pułapkę. Pułapkę netu. Emma ma to szczęście, że zna wielu bystrych ludzi. Ale...

Davey w te swoje pisanki bawi się altruistycznie. Ma niesamowite poczucie humoru. Emma się go trochę boi. Inna kultura, języki obce w jakimś monstrualnym wymiarze. Pięć, zdaje się, czy osiem. Łącznie z rąbnietym esperanto. Emma czuje się przy nim jak jakaś idiotka, która właśnie pracowicie odświeża sobie francuski, podupadły za czasów molto toksycznego małżeństwa...


Szkodzi jej komputer nie tylko na urodę, ale i na mózg.


Bez przerwy prowadzi jakieś absurdalne rozmowy na tlenie.

Pojawiają się jacyś ludzie i znikają. A to mechanizator rolnictwa z Pomorza Zachodniego, a to facet, który się przedstawia jako technolog części zamiennych.

Emma myśli, że to żart i w rewanżu przedstawia się jako speleolog terenów nizinnych i niecki tatrzańsko-pomorskiej.

Facet się nadyma.

I słusznie.

Emma się kaja.

Powoli traci rozeznanie.

Real jej zdecydowanie przeszkadza.

I te dzieci... tylko się plączą.

Wychowane już są. O to się nie musi martwić.

Mają jednak potrzeby natury psychicznej. Emma przechodzi na zupełnie nowy system wychowania. Własny pomysł autorski. Nie znany pedagogice. System wychowywania dzieci przez net. W praktyce wygląda to tak:


Niewyraźny i smutny Jasio wchodzi do pokoju Emmy. Emma zapamiętale stuka w klawiaturę. Spod oka widzi Jasia, ale nie przerywa, bo myśl ucieknie. Jasio wybiera jakieś kompakty i wychodzi ponury jak noc zimowa. Emma kończy akapit, myśl i frazę.


Wybiera imię Jasia na gg. I odbywa z nim, przebywającym w sąsiednim pokoju, rozmowę.



EMMA Z JASIEM PRZEZ GG


Emma: Masz smutny pyszczek. Co się dzieje?

Jasio: Co chcesz!!! Prawie siedemnaście lat i bez kobiety...


Emma jest podłą matką i dostaje ataku śmiechu. Dzięki temu, że jest w drugim pokoju, Jasio tego nie widzi, a zaperzyłby się niechybnie. Proszę jakie plusy ma wychowanie przez net!


Emma: Nie stresuj się! To przyjdzie za chwilę. Ona gdzieś jest niedaleko - bajeruje własne dziecko wyrodna mamusia.

Jasio: Akurat. Wszystkie dziewczyny są głupie...

Emma: Nie przesadzaj. Parę mądrych się znajdzie..

Jasio: Nie spotkałem.

Emma: Ale spotkasz. Czy Ania Józia jest głupia?

Jasio: Nie.

Emma: No widzisz. A Olga?

Jasio: Nie. I co z tego wynika dla mnie?

Emma: To, że i dla ciebie się coś znajdzie. Tylko szukaj.

Jasio: Kiedy one są takie głupie...

Emma: Jasiu! Bierz się za lekcje i nie wygłupiaj się, chociaż ty, z łaski swojej. To przyjdzie. Nie ma nic pewniejszego. Sam to wiesz. I bierz się za czytanie tej książki o Fiszerze. Ona bardzo poprawia nastrój. Papapa.


Żeby już być naprawdę wzorową mamusią Emma klika też do Józia w sąsiednim pokoju.


- Jak leci?

- W porządku. Tylko mi trochę nie wychodzi.

- Nie potrzeba ci czegoś?

- Jakaś kolacja???

- Ok. Co chcesz?

- Omlecik?

- Z zielonym groszkiem?

- Ooo, tak.

- Już robię.


Emma przyrządza trzy smakowite omleciki i herbatkę. Emma lubi swoje dzieci.

Wstaje rano o szóstej i przygotowuje im śniadanka. Z dostawą do łóżka.

A potem, gdy zamykają się za nimi drzwi, wraca do prawdziwego życia - Klawiatury i Ekranu. Tak jej się porobiło. Biedna Emma. Zupełnie się gdzieś pogubiła.



Davey! To był zupełnie szalony czas. Nie wiedziałam, że się uzależniłam. Od ciebie i netu. Ale powolutku zaczęłam się orientować, że być może coś jest nie tak.



Jak Emma nie wie co zrobić, to pisze liścik. To oczywiście żadna metoda. Ale wtedy czuje, że coś zrobiła. I jest jej lepiej. Co powiedziane i napisane, to jakby poza nią. Taka własna terapia.



Data: 2003-03-31 03:08:38

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu


Mam obsesję jak nic. I też przejrzałam naszą korespondencję. I zauważyłam, że dałam się wciągnąć w absurdalny świat, który tworzysz i w świat sieci. I wyciągnęłam wnioski. Lubię cię, Davey! Bardzo. Ale zapomnij o Bielksko Białym i o chemii też zapomnij. To powieść. Ty jesteś postacią główną, a ja za chwilę będę musiała przewrócić kartkę. Jestem dużą dziewczynką. Ale wcale nie dorosłą. Inaczej bym nie umiała pisać. Chętnie cię poznam. Jeśli tego rzeczywiście chcesz. Ale jeśli poczuję jakąkolwiek chemię to ucieknę z krzykiem. Za chwilę się okaże, że nawet mój osobisty psychiatra z Wiednia mi nie pomoże. Zainteresuj się Felą. Jak przeczytałam jej opis, to pomyślałam, że jest świetna w eksperymentach sado - maso. Emma.

PS: Zauważ, jak bardzo nad wszystkim tym krąży duch tego starego łobuza, Seneki.



Tak.

Emma postanawia ambitnie, że nie da się zwariować. Oczy ją bolą. Nie ma czasu jeść, więc schudła jakieś dwa kilo, co jest wielkim, ale niestety jedynym, plusem całej tej sytuacji. Postanawia ograniczyć swój kontakt z netem.


Jak każde dobre postanowienie jest to niestety słabo wykonalne. Bo tyle się dzieje...


Christoff domaga się zdjęcia i proponuje, że przyjedzie na przełomie kwietnia i maja. Jego zapały są tak wielkie, że Emma nie wie, jak z tego wybrnąć. W końcu zwierza mu się, że ma troje dzieci, w tym jedno na wózku inwalidzkim.

Zapał Christoffa jakby słabnie. By po czasie jakimś zaniknąć zupełnie.

Emma nawet nie pamięta, kiedy się odlogował.

Był i zniknął.

Normalna kolej rzeczy w necie.

Nie zauważa zresztą dlatego, że ma w tym czasie problem z niejakim Tomem.

Szalone życie prowadzi ta Emma, nie da się ukryć...


Tom, z którym gada już od dawna i w zasadzie o niczym, żąda spotkania.

Emma czuje się głupio, bo zawraca głowę facetowi już kawałek czasu. Powinna jakoś delikatnie skończyć tę znajomość, ale nie chce być brutalna. Zamieniają czasem słów parę. Ma chwile relaksu od tej podłej książki, która ją zjada po kawałku. Myśli o niej przez całą dobę. Budzi się w nocy zupełnie przytomna i konstruuje jakieś dialogi. Wymyśla, co by tu jeszcze wrzucić do środka. O czym pisać, a co pominąć. Potem zasypia. I rano ma poczucie, że w nocy wymyśliła coś genialnego. Co na jawie jej umknęło. Niekończący się stres. Słyszy w nocy dzwonki. To podobno objaw nerwicy. Wstaje o trzeciej czy czwartej rano i usiłuje zapisywać, czy też po prostu pisać. Głowa ją boli. Chce jej się spać. Ale siedzi przy kompie i pisze, pisze, pisze.

Może taka randka w ciemno będzie miłym relaksem. Łagodnym wyprowadzeniem w normalną rzeczywistość. Urealnieniem.

Facet, żywy facet, a nie jakiś mit, idea, marzenie, wyjdzie ze szklanego pudełka.

Ale z drugiej strony spotykać się i znowu gadać o niczym, to straszna strata czasu. Przecież w tym samym czasie można posiedzieć przy laptopie. Coś napisać. Z kimś ciekawym, ciekawszym, pogadać.

No, ale może w realu ten gość będzie ciekawszy. Nie każdy się sprawdza w dialogach na cztery nogi, w których przodują czatownicy wszelkiej maści.

Poza tym może czas odbyć pierwsza randkę w ciemno.

Tak dla treningu. Emma się w końcu decyduje i daje Tomowi numer telefonu. Pogadają osobiście i jakoś się umówią. Rozmowa telefoniczna z Tomem robi na Emmie dziwne wrażenie. Gadają o niczym. O jakiś jego problemach z komputerem. O jego pracy. Nic w sumie ciekawego.

Ale Emma ma przemożne wrażenie, że rozmawia z gejem.

Emma bardzo szanuje gejów. Ale nie w swoim łóżku.



EMMA ROZMAWIA Z BASIĄ


Emma: Przysięgłabym, że to gej. Taki jakiś rozświergotany. No, sama nie wiem. Tak czuję.

Basia: Na pewno dobrze czujesz. Oni mają inną energię. I to się czuje. Inne pole. Odpychają.

Emma: To naukowe?!!

Basia: Oczywiście. Czytałam w „Nieznanej Wróżce” i w „Świecie Maga”. A i „Domowy Szaman” zamieścił o tym ciekawy kawałek.

Emma: Taaak. To bardzo poważne pisma. Specjalistyczne. Myślisz więc, że mogę ufać swojej intuicji?

Basia: Oczywiście. Zdaj się na nią. Spław faceta. Koniecznie.


Emma się zastanawia przez moment.

No, dobrze, przyjmijmy, że jest gejem. To dlaczego szuka kobiety?

Może mu mamusia umarła?

Coś wspominał o mamusi.

Nieżyjącej mamusi.

To może właśnie ten wariant.

Biseks? Niewykluczone. Nie będę tego sprawdzała. Nie jestem desperatką.


Trudno, ale w sprawach sercowych to ja nie mam, niestety, zdaje się, fartu.


Gdy Tom dzwoni, by się umówić, opowiada pochlipując z lekka, o strasznych kłopotach z synem, który wpadł w narkomanię i wyniósł jej z domu telewizor i kawałek słoniny, co ją miała na święta.

Tom nie odzywa się nigdy więcej.


- Może szkoda. Ale wszystkiego mieć nie można, i przygody, i spokoju. - myśli Emma.


Szczęśliwa, że nie musi chodzić na żadne głupie randki, gwarzy sobie z facetami z netu. Zaprzyjaźnia się też z niejakim olderwomanloverem, który piszę do niej jakieś piętnaście liścików, w których namawia ją do grzechu. Z nim oczywiście.

Student, lat 26. Kocha tylko starsze koleżanki.

Emma jest dla niego niezmiennie miła i grzeczna, więc Old kombinuje, że jest szansa na sukces. Liściki są sympatyczne i older robi wrażenie naprawdę fajnego chłopaka. Dlaczego jednak nie znajdzie sobie młodszej koleżanki, tego Emma nie wie. Gdyby z nim poszła do łóżka, pewnie by się dowiedziała. Nie jest zdolna do tak dużego poświęcenia dla literatury i sztuki.



HUGO NA GG


Hugo: Co słychać laleczko? Jak romans?

Emma: Nowa koncepcja. On jest moderatorem.

Hugo: Kto to moderator?

Emma: Taki facet, co siedzi w portalu i miesza. Czyli steruje tym, co się tam dzieje.

Hugo: Czyli sądzisz, że flirtuje z tobą służbowo?

Emma: Niestety. Takie mam podejrzenia.

Hugo: Oj, ty biedna bombko. Daj spokój tym facetom w necie. Przyjedź do mnie. Ja tu mam super męskie bombki z tytułami profesorskimi. Coś w sam raz dla ciebie.

Emma: Wiesz, że nie. Ja stąd nigdy nie wyjadę...

Hugo: Radzę zmień opcję. I skończ z facetami z netu.

Emma: Jesteś w powieści.

Hugo: Co???

Emma: Robisz za chór grecki.

Hugo: Oczywiście żartujesz?

Emma: Czy ty widziałeś, abym kiedyś żartowała!!!???

Emma: Piszę o tobie tylko pozytywnie.

Emma: Przecież wiesz, że cię kocham.

Emma: Nazwałam cię Gaweł.

Hugo: Nie chcę być Gawłem!!!

Emma: A kim?

Hugo: Chce mieć na imię Julio albo Sergio albo Sergiej. I chcę być psychoanalitykiem-seksuologiem z Beverly Hills.

Emma: Już nim jesteś, Sergio.

Hugo: No tak. Wydaje mi się, że powinienem jakieś łóżko na oddziale przygotować.

Emma: Łóżko? Czemu nie? Pod oknem. Pokój z telewizorem i telefonem. Codziennie świeże kwiaty.

Hugo: To będzie letto matrimoniale...

Emma: Dla Kogo?

Hugo: To się okaże, bombko. Na razie będzie czekało.

Emma: OK. Może się przydać. Szczególnie dla mnie. WARIUJĘ.

Hugo: Ty masz tylko ogromny temperament, bombko. Jak każdy twórca. Rzuć tego gościa z netu. On nie jest dla ciebie. Jesteś dla facetów z netu za dobra. Ja ci to mówię.

Emma: Wiesz, to przygoda. Powieść mi się sama pisze.

Hugo: Akurat, ona się pisze tobą. Nie zadawaj się z facetami z netu. Zadawaj się z psychiatrami.

Emma: Myślisz, że tego mi potrzeba? Psychiatry?!

Hugo: Dlatego, że my, psychiatrzy pełni jesteśmy Empatii.

Emma: Jesteś dla mnie za dobry. Dziękuję.

Hugo: Nie wciągaj się w to zanadto.

Emma: To już niemożliwe. Wessało mnie.



NOWA KONCEPCJA


Narodziła się w łebku Józia, domowego informatyka.

Pewnego pięknego dnia Józio oznajmił:

- To musi być moderator. Ma czas. Pogania te niusy. Trafił na facetkę piszącą fajne listy i koresponduje z tobą. A potem je czyta kolegom w czasie lunchu.


Niestety, to mogło być to. Józio stwierdził, że tacy faceci zawodowo nakręcają ruch w necie.

Emma uznała, że to nieetyczne. Józio wzruszył ramionami. Etyka! Też coś. Kto się takimi pierdołami teraz przejmuje.

No, rzeczywiście. Czasy były straszne. Tyle to i głupia Emma widziała.

Moderator. A niech to szlag trafi. Zrobiona w jajo. Ładnie.

Zachciało jej się zabaw w necie.

A właśnie taki ładny liścik napisała do tego drania.


Data: 2003-04-01 08:17:45

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: prima aprilis


Davey! Zaczynam dzień od listu do ciebie. Gdzieś zniknąłeś. No i dzisiaj prima aprilis, to chyba twój ulubiony dzień. Albo Dzień Pia. Możesz nie pisać. Ja robię to za nas oboje. Całe szczęście, że się dzisiaj nie spotykamy. Do mnie odezwał się Christoff, ten, który chce znaleźć kobietę na resztę życia. I ma dom pod Krakowem. Dom, Pio, a nie rybki. Ty nawet złotej nie masz. Poza tym to poważny facet. Lagrował palety, robił etykiety w komputerze i posyłał palety z herbatą do lagru. Może to wykorzystasz w swoich wcieleniach, Pio. Chce zdjęcie. Przysłał mi swoje. Jest mały i stoi wśród kaktusów. Przystojna z niego mężczyzna, ani słowa. Już przygotowałam dla niego serwis fotograficzny. Ja w Egipcie oparta o Piramidę, Ja w Turcji oparta o skorupę, ja w Wenecji oparta o mur. Nie mogę odżałować, że nie mam zdjęcia na wielbłądzie. Jadę w tym roku do Maroka, to sobie zrobię specjalny serwis. Słoń, wielbłąd, do diabła!, nawet koń. I koniecznie krokodyl. Czy w Maroku są słonie? Muszę to sprawdzić. Jestem niefotogeniczna, ale umówmy się, że i tak ja na zdjęciach to Claudia Schiffer w stosunku do Christoffa. Jeśli to ty jestes Christoff, to zwracam ci uwagę na to, że mam niezłe nogi na zdjęciu z Wenecji, a w dżellabie wyglądam seksownie. Ach, Pio! Lubię pisać do ciebie! Buziaki. Szeherezada.



Niestety. To była prawda. Lubiła pisać. Pasjami. Jeden list to mało.

Postukała w klawiaturę i machnęła jeszcze jeden. Bo niby dlaczego nie, jeśli miała fajny pomysł na taki liścik? Emma nie umie się opierać pokusom.



Data:2003-04-01 10:40:14

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu


A. Davey! Zmień dżellabę na sari. Sari jest seksowniejsze.


B. Pio! czy zauważyłeś, że w tym portalu jest NADREPREZENTACJA FACETÓW TRZYMAJĄCYCH STER ŁÓDKI. To chyba jest atawistyczne. Nie wykorzystuj tego wątku w swoich wcieleniach. Zbanalizowany.


C. Mój osobisty psychiatra z Wiednia uważa, że jesteśmy chorzy na schizofrenię i przygotował dla nas letto matrimoniale u siebie na oddziale. Nie wiem tylko, kto ma się na nim położyć. Ja i on. Ty i ja. Czy my troje. Poza tym zażądał, bym go zmieniła na psychoanalityka - seksuologa z Beverly Hills o imieniu Sergio. Chyba się chce przyłączyć?


Wczoraj miałam doła. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale wieczorem piszę listy patetyczne, a rano wesołe. Może powinnam pisać tylko rano. A więc miałam doła i pomyślałam - Emma postanawia popełnić samobójstwo. Ale zaraz zmienia zdanie. I sama się zaczęłam śmiać. Czy ty też tak masz?

Może powinnam poprosić Sergio o jedno łóżko, ale za to pod oknem. I nie musisz mi zawsze odpisywać. Ty jesteś zajęta faceta. Pa, Caro i Emma.

Może to lepiej, że nie zawsze rozumiesz, co ja piszę.

Z drugiej strony żałuj.

C. i E.

E. i C.



To prawda, Davey. Nie musiałeś odpisywać.

Lubiłam pisać te liściki dla nich samych. I powieść dzięki temu się łatwo pisała. Ale kiedy się nie odzywałeś, czułam się porzucona, wzgardzona i zaniedbana. Cholerny kolaps psychiczny. Netowe uzależnienie.



Emma wiedziała, że powinna się od tego faceta odlogować. Ale nie mogła. To była pokusa, to była rozrywka, to było przyjemne, ta pisanina. Nie mogła i już.


Postanowiła jednak nie być biernym cielęciem i włączyć się do gry. Przecież ona też potrafi.



EMMA WŁĄCZA SIĘ DO GRY


Usiadła na fotelu i zaczęła knuć misterny plan.

Po kwadransie przesiadła się komputera i powołała do życia...



FILODENDRON


Zabawna czarownica.


Mój opis:

Wiek: 46

Miasto: Warszawa

Województwo: Mazowieckie

Kraj: Polska

Budowa ciała: Szczupła

Wzrost: 168cm

Kolor włosów: Jasny blond

Kolor oczu: Zielone

Znak zodiaku: Bliźnięta

Wykształcenie: Wyższe

Zawód / zajęcie: Specjalista / wolny zawód

Wyznanie: Ateista

Stosunek do palaczy: Nie przepadam

Stosunek do alkoholu: Lubię tylko okazjonalnie

Stan cywilny: Rozwódka

Ma dzieci: Tak

Chce dzieci: Nie

Szukam: Mężczyzn, przyjaźni, miłości, niczego nie szukam, pisz jak masz odwagę.


Mój opis:

Kocham operę. Kocham muzykę. Życie. Jestem zabawna, bystra i impulsywna. Czytam. Dużo. Nie lubię sportu i głupoty.


Mój wymarzony partner:

Inteligentny i wykształcony. Trochę szalony. Dobry i ciepły. Cierpliwy. Niecierpliwy. Niebanalny.



Moderator. Zabawia się ze mną. Ja mu pokażę. Teraz ja zabawię się z nim. Zobaczymy, jak się poczuje, jak go wpuszczę w maliny. Jak z nim pogram, jak nim pomanipuluję. Może on, mogę i ja.

Emma pieniła się jak dobrze wstrząśnięte piwo marki Żywiec.

Postanowiła napisać liścik do Pio jako Filodendron.


Był tylko jeden, ale za to bardzo poważny problem. Pio był teraz płowowłosą Rosjanką. Z jakiego powodu mogłaby do niej pisać kobieta? I co mogłaby od niej chcieć? No, to był problem!!!

Ale każdy problem można rozwiązać.

Emma skupiła się i wymyśliła co może napisać FILODENDRON do Piorokrata. Weszła na stronę Sympatii, wybrała opcję Nadaj wiadomość i wysmażyła następujący liścik, który umieściła w księdze gości Piorokrata.



Tu pod tym nickiem był taki fajny chłopak??? Co się z nim stało i dlaczego jest na jego miejscu ta dziewczyna??? Czy to tak można???!!!



Dostała na ten list następującą odpowiedź:


Data:2003-03-30 23:01:18

Od: Piorokrat

Do: FILODENDRON

Temat: Gdzie jest ten fajny chlopak?


Ten fajny chlopak probuje pomoc te biedna dziewuche. Jej potrzeba jest wieksza od mojej.

Pio.

(Chyba bede musial zdjac twoj wpis z ksiegi by nie zepsuc jej szansy, ale nie wez to do siebie.)


O, ty draniu! Moderatorze, krętaczu! - pomyślała z furią Emma.- Milutki jesteś. Zagonię cię do kąta, poczekaj!

I napisała drugi liścik z nadzieją, że jakoś przyprze tego faceta do muru.


Od: FILODENDRON

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu


To pan gra na gitarze? Czy mógłby mi pan napisać gdzie? Chętnie byśmy pana posłuchały ja i moja córka Dominika. Serdecznie pozdrawiam, Filo.


Data: 2003-03-31 16:54:59

Od: Piorokrat

Do: FILODENDRON

Temat: Re: Bez tematu


Moge nawet zrobic dla was prywatny wystep.



Emma jak przeczytała tę bezczelną propozycję, to aż się zagotowała.

No, tak. Bezczelny podrywacz!!! Prywatny występ. Tego właśnie się spodziewała.


Wykorzystuje stanowisko służbowe do uwodzenia panienek.


Zaproszę go na prywatny występ!!! Tylko gdzie?


Zacisze czy Jelonki??? Wawrzyszew??? Bemowo??? Lasy Kabackie???

Niech lata po jakimś osiedlu i szuka Filodendron i Dominiki.

To będzie świetna zemsta za to, że sobie z niej żartuje...

- Moderator z gitarą ganiający po blokowisku, - kombinowała Emma. - Chyba się na niego zaczaję, by go zobaczyć - Do dzieła!!!


Napisała liścik.


Data: 2003-04-02 09:35:13

Od: Filodendron

Do: Piorokrat

Temat: Re: Bez tematu


Prywatny występ? To by było świetnie!!! Robię w przyszłym tygodniu osiemnastkę!!! Co ty na to?

Strasznie dziwny masz nick. Skąd go wziąłeś?

Dominika


Data: 2003-04-01 09:24:51

Od: Piorokrat

Do: Filodendron

Temat: Re: Bez tematu


Jestes bardzo mloda, za mloda.

Moj nick? Znalazlem jego zostawiony na pompie benzynowy na CPNie/Orlenie, przy tankowaniu Jeepa. Wydocznie jakis inny kierowca zgubil go, szukajac swoja karte Vitay. Davey


I tyle było krwawej zemsty Emmy na niewiernym Piorokracie. Niestety było tak, że jeśli Emma zaczynała się śmiać, to wszelka złość jej mijała. Tak było i tym razem. Ten słodki absurdalny kawałek rozbawił ją do łez. Ale miał jazdę...

Kochała takie niedorzeczne dowcipy. Miała nawet teczkę z napisem „Absurdokraci”. Cienka była jednak ta teczuszka. Bardzo rzadko zdarzało jej się trafić na jakiś dobry absurdalny kawałek, a ten, no, niestety, był śliczny. Nie można się złościć na faceta z takim poczuciem humoru. Nawet jak jest podłym moderatorem.

Trudno. Niech sobie będzie. I tak go lubię.

Poza tym może nie jest.

To tylko Józio miał taką hipotezę, że facet, który ma tyle czasu, by wymyślać te postacie, musi siedzieć gdzieś w portalu przy komputerze i nudzić się jak pies.


Podpisał się Davey i Pio. Może się domyślił, że te liściki to jej zagrywka. Przecież normalnie używa nicku Piorokrat. A tu użył obydwóch swoich imion.


Był miły dla tej Filodendron. Był miły, naprawdę. Napisał do niej list, że usunie ją ze swojej księgi gości. Nie musiał tego robić. Przeprosił.

Tak. Ten facet był naprawdę miły.


Mam do niego słabość. Trudno.

Nie piję, no prawie.

Nie palę. Mogę sobie pozwolić na uzależnienie od faceta z netu.






EMMA GRA W OTWARTE KARTY


Postanowiła napisać list. Nie było to oczywiście nic nowego. Ciągle pisała listy. Ale tym razem postanowiła bardzo wyraźnie napisać, że pisze powieść. Wyjeżdżał na 10 dni i mogła już nie mieć z nim kontaktu. Chciała, by wiedział. Nawet jeśli był podłym moderatorem. Trudno. Powieść posuwała się w naprawdę szybkim tempie i dobrze, by jej bohater wiedział, że jest w ukrytej kamerze. Chciała też się z nim w ten sposób pożegnać. Czuła, że będzie go jej brakowało. Stał się częścią jej życia, równie realną, jak otaczający ją ludzie. Może nawet właśnie jemu poświęcała najwięcej czasu. Czytała jego niusy. Codziennie pisała o nim parę stron i pisała do niego. Myślała o nim, jako o nim, i o nim, jako mgławicowym bohaterze swojej książki. Penetrowała net szukając jego śladów. Zaglądała do innych ofert na Sympatii podejrzewając, że być może to jego robótka. I czasem jej się wydawało, że widzi podobne sformułowania, podobną składnię. Niczego nie była pewna. Ani tego, że facet jest moderatorem, ani tego, że jest adwokatem, mecenasem, specjalistą od upadłości. Może moralnej? Na łóżko?

Że w ogóle jest. Bo może to grupa osób, która kreuje dla żartu jakieś postacie i potem nimi gra? Taka zabawa w pracy. Znudzonych urzędników, na przykład. Nie wiedziała nic. Ale świetnie się bawiła, przeszukując net i pisząc swoją książkę. Myśląc i wymyślając.

Lubiła to.

Lubiła też tego tajemniczego jegomościa wyżywającego się w nierealnej otchłani netu. Podążała jego śladem i coraz głębiej i głębiej zapadała się w ten chaotyczny i niezmierzony świat internetu. Pełen pozorów i błyskających gdzieś w dali światełek. Wymyślonych postaci i złudnych przyjaźni.

Świat, w którym o najbardziej osobistych sprawach rozmawiasz z obcymi. Karmisz się złudzeniami i fantazją. Możesz się wykreować od nowa i wciąż od nowa. Odbudować swoje ego i je zniszczyć. Zakochać się i mieć romans nie widząc partnera. Przeżyć intelektualną przygodę.

Urodzić się na nowo i umrzeć.

Świat, gdzie możliwe jest wszystko.

Po prostu.



Tak właśnie było, Pio.

Przeprowadziłam się do netu. Zamieszkałam w nim. Poznawałam co dzień nowych ludzi. Chodziłam też twoimi ścieżkami. Próbowałam cię rozpoznać i zrozumieć. Czy mi się to udało? Sam oceń, Davey.



Tuż przed twoim wyjazdem napisałam do ciebie list. Nic to oczywiście nowego.

To był kolejny list porządkujący. Odpisałeś mi, jak zwykle wcinając się w moje wersy. To była miła odpowiedź.

Kamień spadł mi z serca. Nie miałeś nic przeciwko książce.



LIST EMMY


Drogi Pio!

Czuję się jak Arsen Lupin, Kapitan Sowa na tropie, a nawet Godzilla contra Gigan. Przeleciałam trochę niusów i profili Na Sympatii, w niektórych widzę wyraźnie twój lwi pazur. Ale może to tylko fatalne zauroczenie. Bawię się jednak jak nigdy.


I o to własnie w necie chodzi.


Wiesz, że piszę. Książkę. Ja jestem do bólu prawdziwa. Kilka dni temu wysłałam pierwsze 100 stron do wydawnictwa. Asystentka czytała i w rozmowie ze mną użyła 5 razy słowa bardzo.

To może mieć różne znaczenie. Zależne od kontekstu.

Powiedziałam jej jednak, że przerwałam pracę i piszę coś innego. Wyjaśniłam co. Uznała, że to świetny temat. Umówiłyśmy się, że za jakiś czas wyślę jej ok.100 stron, mam już 20, co jest jak na mnie rekordem światowym. Piszę naszą (???) historię i historię omotania netem. Stąd moje listy do ciebie. Co nie znaczy, że nie zadurzyłam się w tobie. Oczywiście tak.


A ja myślałem, że mnie nienawidzisz?


Ja tak mam. Jest to uczucie jedyne w swoim rodzaju. Literatura przerasta życie. Dla mnie jesteś postacią literacką. Retta Buttlera też bardzo kochałam. I długo.


God damn, Franky.


U facetów kręci mnie ich mózg. To forma zboczenia. Wy tak nie macie.


Wiem, wiem. Nam tylko tyłka w głowie


X lat temu czytałam w gazecie studenckiej świetne felietony. Bawiły mnie. Moja koleżanka znała autora. 3 m-ce później był moim mężem.


Szybka jesteś. To ty masz męża?


To jeden z najlepszych mikrobiologów w tym kraju. Sergio jest prof. psychiatrii. Nawet dostał coś w rodzaju Nobla w swojej dziedzinie.


To się pewnie Oscar nazywa...


Ta książka, którą piszę, skończy się oczywiście inaczej niz sugeruje ten list. Bohaterka wyjdzie na randkę w ciemno z tobą, Pio.

Randka w ciemno. Taki nosi tytuł. Uważam, że dobry.

Napisałam w niej, że jesteś bohaterem literackim źle skonstruowanym. Bo czy jeden człowiek może być akwarystą, rozmawiać w sposób wysoce kompetentny o Lutrze, śpiewać, rozpoznawać cytaty z Szekspira i być mecenasem od upadłości (słodko to brzmi). I być 10 postaciami w poszukiwaniu autora (to tyt. sztuki Pirandella). Nie może. A szkoda.


Napisz tak, a każda mnie rozpozna


Lubię cię, Pio. Zainspirowałeś mnie. Wciągnąłeś w niesamowitą przygodę. I książka, mam nadzieję, będzie dobra i inna, a to jest walor sam w sobie.

Jak chcesz, możesz byc współautorem. Ty lub wy. Sama nie wiem.


Zawsze - ty - nawet w Rosji. Lubia bezposredniośc.


Czasem w ciebie wierzę. O jedno cię proszę. Nie znikaj. Odezwij się. Nawet jak jesteś kobietą, staruszką, alienem i jest was pięciu. Carmen


Zobaczymy się jak wroce. Po świetach. Davey



Potem napisała jeszcze jeden list, mniej poetyczny, a bardziej merytoryczny. Nie dostała na niego odpowiedzi. Może nie lubił listów merytorycznych?



Data:2003-04-05 15:02:06

Od: Emma

Do: Piorokrat

Temat: Bez tematu


Davey! Rozumiem z twojego listu, że nie masz nic przeciwko. Ok. Czy ty chcesz, bym używała nicka Piorokrat, czy innego? Ja to wydam pod pseudonimem. Nick raczej nie wchodzi w grę na okładce, bo to źle wygląda. W książce są też inne wątki, ale nasz lekki i przyjemny flirt jest osią główną. Czy ty masz coś wspólnego z Onetem jako firmą? Czy to nie będzie problemem? Pozdrawiam, Carmen.

PS: Zdjęcia oczywiście nie wchodzą w grę.









DO MOSKWY, DO MOSKWY


Pio pojechał do Moskwy. A gdzie pojechała Emma?

Emma oczywiście pojechała do Netu. I dalej w nim buszowała.

Rozmawiała z kaziem:


09:45:59 kazio_2002@tlen.pl

czesc EMMELINKO


09:46:15 kazio_2002@tlen.pl

Dzien Dobry


09:46:24 kazio_2002@tlen.pl

jak sie masz?


09:46:30 emma@tlen.pl

Hej kazinku. Co słychać en France?


09:46:56 kazio_2002@tlen.pl

wszystko ok


09:47:17 emma@tlen.pl

mam się nędznie. Niedługo będę niewidoma.


09:47:36 emma@tlen.pl

Niewidoma z Warszawy.


09:47:50 emma@tlen.pl

Oczy mi siadają


09:48:12 kazio_2002@tlen.pl

oooooooh... co Ty mowisz????


09:48:42 kazio_2002@tlen.pl

co masz w oczych???


09:48:46 emma@tlen.pl

Serio. Biała laska i czarne okulary to moja przyszłość


09:49:09 emma@tlen.pl

Przemęczenie


09:49:40 kazio_2002@tlen.pl

bardzo smutny jestem dla Ciebie


09:49:53 emma@tlen.pl

Kochany jesteś


09:50:28 kazio_2002@tlen.pl

a jak mozesz pracować na kompie jak tak slabo widzisz????


09:50:56 emma@tlen.pl

To komp mnie zabija.


09:51:12 kazio_2002@tlen.pl

oooooh PRAWDA????


09:51:35 kazio_2002@tlen.pl

chcialbym Ciebie widziec


09:51:43 emma@tlen.pl

Spadam wkrótce na miasto. Trzeba trochę pożyć.


09:51:56 kazio_2002@tlen.pl

nie masz kamerki??


09:52:10 emma@tlen.pl

Nie ma co oglądać. Mam wory pod oczami.


09:52:38 kazio_2002@tlen.pl

oooooooooooooh Przykro mi


10:06:52 emma@tlen.pl

Wiesz, ja bym chętnie porozmawiała więcej, ale za duzo siedzę przy komp. I naprawdę zaczynam nie wyrabiać. Odezwij się jeszcze


10:07:03 emma@tlen.pl

Papapa


10:07:07 kazio_2002@tlen.pl

nie bede wiece Cie przeszkadzal....pracuj dobrze... nie psuj oczy twoje piekne


10:07:49 kazio_2002@tlen.pl

PAPAAAAA



Kłopoty z oczami prześladowały Emmę cały czas. Wyglądała okropnie.

Pognała do okulisty, który zapisał kropelki.

Pognała do drogerii, gdzie kupiła najdroższy krem pod oczy. Kosztował fortunę. Pomógł niewiele.

Zaczęła się zastanawiać, czy nie będzie musiała po skończeniu powieści poddać się operacji plastycznej wycięcia worów.

Nie wyobrażała sobie dalszego życia z takimi worami.

Moje życie z worami. Taki tytuł.

Jak Stanisławskiego „Moje życie ze sztuką”.


- Nie. Nie chcę żyć z worami. Nawet dla sztuki. Wytnę je sobie, jak skończę książkę, i tyle. Tak jak znane literatki Siostry Bojarskie, które sobie wycięły prawie wszystko. O ile mnie pamięć nie myli, wycięły też i wory. Całe honorarium za powieść pójdzie w wory. Zawsze lepiej w wory, jak w błoto - dywagowała przed lustrem Emma przyglądając się swojej, co tu kryć, mocno zmęczonej twarzy.

Net miał to do siebie, że niestety wychodził na twarz. Niszczył. Te nocne sesje nad komputerem, ta prawdziwa nuit americaine, w którą popadła, nie były za darmo. Płaciło się za to cenę. Psychiczną i fizyczną.


Emma zanotowała, że musi koniecznie sprawdzić, jak wyglądają siostry Bojarskie czas jakiś po wycięciu worów. Czy to trwały zabieg???



POJAWIA SIĘ NOWA POSTAĆ - A CHE TI SERVE


Net był jednak nieustannym wyzwaniem. Wart był ceny, jaką za niego płaciła.


Tak myślała Emma, czytając liścik, jaki dostała od niejakiego A che ti serve


a che ti serve napisał/a:




czesc!

ogladalem twoj profil.. podobasz mi sie.

jestem wlochem, miezskam (teraz) w Krakowie

ale moze bede w Warszawie na weekend...

jest okazja zeby sie spotkac.. chcialbys?

z kim mieszkasz?;)

caluski

Faustino




Zajrzała na jego stronkę i zadumała się. Ze zdjęciem. Przystojny. Lat 34.

Miała coś szczęście do małolatów.

Lubię tylko małolatów, no bo nie mam poważnych kandydatów.

Małolatów i wariatów



Emma czytała list Faustino i zastanawiała się nad odpowiedzią.

Ten list to było zaiste wyzwanie. Prostowała i zginała palce nad klawiaturą.

I w końcu zaatakowała:


Dear Faustino!!!

Och koniecznie!!! Przyjedź! Mój ojciec alkoholik strasznie się ucieszy jak będzie mógł ciebie poznać. Wiesz! walczył pod Monte Cassino!!!

Mieszkam z nim. A także dwoma złośliwymi kotami i psychopatyczną papugą. Mam poza tym psa bernardyna, który donosi tatce alkohol.

Wiesz one tak maja te bernardyny. To chyba ci Szwajcarzy zdegenerowali te biedne stworzenia.

Muszę zwrócić uwagę na to na najbliższym zebraniu Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, którego jestem aktywną działaczką.

Napisz koniecznie, kiedy się pojawisz, to przygotuję ci łóżko w pokoju tatki. Twoja wizyta będzie radością całej naszej rodziny. Całuski, Emma


No, masz koleś.

Pobaw się.

Emma nacisnęła wyślij, pewna, że pozbyła się faceta na zawsze.

Nic bardziej złudnego.

Następnego dnia czekał na nią nowy list od Che.



A CHE TI SERVE


raczej mi interesuje lozko w TWOJM pokoju.

albo podzielic TWOJ lozeczko.

mi sie widaje niemozliwe ze nie rozumialasz..

przepuszczam ze twoj list to prowokacja.

nie trzeba. jestem sam i nie trzeba

wysmiewac mnie.


Faustino




Gostek był zaiste wzruszający. Prowokator czy idiota?

Anglik czy Włoch?

Emma poważnie zaczęła się zastanawiać, czy to Pio nie robi sobie z niej żartów. Czy nie prowokuje kolejnej zabawy. Pio w drodze do Moskwy?

A może to zmyłka z tą Moskwą? Może on siedzi gdzieś w pobliżu i ją zaczepia?

Może chciał jej się pozbyć i stąd ta Moskwa?

Tysiąc pomysłów przychodziło Emmie do głowy.

Jedno było pewne.

List czekał i trzeba było na niego odpowiedzieć.

A to... było czystą przyjemnością!!!


Emma podniosła palce jak Zimmermann, Olejniczak czy inny Rubinstein i zaatakowała klawiaturę:


Ti! To miłe, że myślisz o moim łóżku! Ja też często o nim myślę, że takie puste. Tylko ja i mój bernardyn. Jest on moją jedyną pociechą...

Jeśli chcesz się przyłączyć, zapraszam. Tylko nie wiem, co tata na to powie.

A on, po 48 latach pracy w policji, jest trochę nerwowy.

Wiem!!! Przywieź ze sobą z litr grappy. Tatuś jak się upije, to strzela tylko w sufit, a nie do moich facetów.

Caluski,

Emma


Teraz - pomyślała - da mi spokój.

Mistrzostwo pilotażu. Koleś oniemieje.

Nie oniemiał. Przysłał kolejny list.

Ci Włosi. Uparta nacja.


Emma weszła na jego stronę i przyjrzała mu się uważnie - Przystojny!!!

Czy on zwariował? Może go to bawi. Tak jak ją.


A wiadomo jak się Emmę rozbawi... to nie może się temu oprzeć.


Faustino napisał:


Data: 29-04-2003 08:14

Temat: Odp: Odp: Odp: Odp:


Treść wiadomości:

prosze, moment pisz powaznie, ok?

potem pozartujemy na zywo.

1) CHCESZ SIE SPOTKAC?

2) INTERESUJE CIE SPOTKANIE Z „FISYCZNE BLISKOSCI”?

powaznie, ok?

Faustino


Emma odpisała:


Kochany Faustino!

1 Chcę! Ale wyjeżdżam na długi weekend

2 Fisyczna bliskość - tak.

Ale sypiam z moim bernardynem.

Wiem, to zboczenie.

Nie sypiam z obcymi facetami. Tak mam.

Pozdrawiam, całuski Emma


PS: Wcale się z ciebie nie wyśmiewam. Gdzież bym śmiała. Bardzo kocham dzielny naród włoski!!! Masz ładną buzię na tym zdjęciu!



To było to, co Emma lubiła. Czyste szaleństwo.


Następnego dnia w jej skrzynce nie było listu od Faustino. Była zawiedziona. Zabawa się skończyła.

Co to było? Kto to był? Pewnie się nigdy już nie dowie. A szkoda.


Minęły dwa dni. Emma właśnie spędzała weekend w swoim warszawskim mieszkanku, gdy w skrzynce na listy w jej komputerze pojawił się nowy inspirujący liścik.

Autor - Marian

I cóż jej Marian pisze...


Witaj będę w Wawa od poniedziłku do piatku mam lat 46, wolny z odzysku i bardzo spragniony Kobiecego ciała Marian


O Marianie, o Marianie, - zakrzyknęła Emma. - Zjem cię dzisiaj na śniadanie.


I wcinając swoją poranną kanapeczkę napisała, no cóż, list, list napisała:


Kochany Marianie!

Róg Wspólnej i Emilii Plater (dziewicy bohater) duży wybór Kobiecego ciała po cenach przystępnych.

Kurwy po 60-dziesiątce - ceny promocyjne!!!

Baw się dobrze! Marianie!!

Emma


Och! Net, boski net.

A najzabawniejszbyło to, że Emma na Wspólnej, róg Emili Plater, Dziewicy bohater, miała właśnie mieszkanie. Po babci.

Śliczny apartamencik z widokiem na Kościół Św. Barbary i na najstarsze warszawskie kurwy.

Życie czasem bywało zaskakujące. Gdyby tak przez okno zobaczyła targującego stawkę Mariana?

Ale ani o tym marzyć - jak mawiał pan Rzecki. Bardzo przyzwoity pan Rzecki. Nie to, co Emma. Jej to tylko seks w głowie. Ale czy można się dziwić?

Tu Marian, tam Pio i Che. A pod oknem nieustanne pertraktacje...



SAMOTNOŚĆ W SIECI


Davey pojechał do Moskwy i Emmie brakowało pisania do niego liścików. Uzależniła się. Pisała powieść. Szybko pisała. Lecz gdy nie miała stymulacji związanej z korespondencją, szło jej jakby gorzej. Czuła, że tam za ekranem nie ma nikogo. Wydawało jej się, że to, co pisze jest zbyt mało emocjonalne. Aby opisywać uczucia, trzeba je mieć. Gdy Davey był na wyciagnięcie palców, gdzieś obok, w komputerze, czuła się zakręcona. Wymyślała co raz to nowe historyjki do powieści i grepsy do listów. Miała miłe wrażenie, że ktoś jej słucha z zainteresowaniem, że kogoś bawi, że komuś sprawia przyjemność tym, co pisze. Teraz to się skończyło i praca szła jej zdecydowanie gorzej.


Była smutna i przygnębiona. Zastanawiała się, czy jeszcze kiedyś będzie z tym kolesiem korespondować. Może ta cała Moskwa to zmyłka. Metoda pozbycia się jej i jej listów. Umówmy się, Emma nie była idiotką i zdawała sobie sprawę, że jej listy były, jakby to ująć, ponad stan ich, czy nawet tylko jej, uczuć i znajomości. Pisała je do niego, ale i do powieści. To było skomplikowane i pokręcone. Sama się w tym gubiła. Nie wiedziała, nie potrafiła rozróżnić swoich uczuć jako Emmy, bohaterki powieści i Caro, jej autorki. Bo to Caro przecież była autorką i powieści i, co tu kryć, Emmy. Straszny to był misz - masz.


Psychiatra, i to psychiatra z najlepszej kliniki w Wiedniu, niewiele mógł tu pomóc.

Może pomógłby privat - dozent Freud przyjmujący swe szalone pacjentki na Bergasse 19.

Cóż. Dawno drzwi jego gabinetu zostały zamknięte.



EMMA I HUGO


Emma: Idę jak burza. 76 stron.

Hugo: A poza tym?

Emma: Dół psychiczny jak Rów Mariański.

Hugo: Może przerwij i się zrelaksuj?

Emma: Ja chcę to skończyć i wyjść z tego. Jak nie skończę, to nie będę wiedziała, gdzie ja, a gdzie ona.

Hugo:???

Emma: Ja i moja bohaterka. Mam wrażenie, że się z nią za bardzo utożsamiłam. To się pewnie leczy? Masz to łóżko???

Hugo: Czeka. Ale mam nadzieje, że nie będzie potrzebne.

Emma: Ja też. Gnam do końca książki. A potem spróbuję się poskładać z tych paru kawałków, które zostaną w całości. Na razie dezintegracja totalna. Trzymaj się. Wracam do roboty.



ŚWIAT NETU


Emma, ongiś fanatyczka wiadomości i faktów, przestała oglądać TV. Jeśli wiedziała, co się dzieje, to tylko dzięki Onetowi, gdzie w pośpiechu czytała ostatnie wiadomosci. Na świecie toczyła się wojna w Iraku, komisja do sprawy Rywina była najbardziej oglądanym spektaklem medialnym, a Emma zerkała tylko od czasu do czasu w ekran telewizora.

Gdy na przykład się ubierała, lub, istny horror, serwer jej się zawiesił. Degrengolada całkowita.

Tu Jan Maria błyszczy intelektem a Emma rozmawia z jakimś małolatem zagubionym w necie.


Jedynym miłym relaksem były rozmowy z kaziem. Miłym, kochanym, nie wymagającym kaziem.


14:55:00 kazio_2002@tlen.pl

czesc


14:56:36 kazio_2002@tlen.pl

zajeta Madame jest???


14:57:32 emma@tlen.pl

Oj zajęta kaziuu


14:58:17 kazio_2002@tlen.pl

no nie bede Ci przeszkadzal


14:59:16 emma@tlen.pl

Idę za pól godz. Na lekcje francuskiego.


14:59:46 kazio_2002@tlen.pl

ooooh pRAWDa


15:08:17 kazio_2002@tlen.pl

mila jestes...lubie z Toba rozmawiac...teraz uciekam


15:08:23 kazio_2002@tlen.pl

na Prawde


15:10:19emma@tlen.pl

Moi, je te plait beaucoup.


15:11:16 kazio_2002@tlen.pl

[kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][


15:11:28 kazio_2002@tlen.pl

juz mnie nie ma


15:12:40 emma@tlen.pl

Naprawde


15:13:03 emma@tlen.pl

ooooo!!


15:13:18 kazio_2002@tlen.pl

naprawde...



Miło się gaworzyło z kazikiem. Kim on był „na Prawdę”, tego Emma nie wiedziała. Czy miał jakąś rodzinę? Tak się jakoś dziwnie składało, że gdy Emma o to pytała, serwer mu się zawieszał.

Czy Kazio naprawdę był z Francji? Kto to wie? W jakim był wieku? Te pytania były. Ale specjalnie Emmy nie zaprzątały.

Lubiła dla relaksu z nim pogadać. Był słodki i miły. Kiedyś powiedział, że ma troje dzieci - Juliena, Antoine i Celine. Pewnie tak było. Ojciec rodziny, który po pracy, a czasem i w pracy, zamienia kilka miłych słów z bardzo sfrustrowaną panią w Polsce.

I jakby zawsze cieplej i radośniej się robiło, gdy pojawiło się na ekranie zawiadomienie - rozmowa z kaziem.



09:46:51 kazio_2002@tlen.pl

Dzien Dobry...BONJOUR Emalio


09:47:22 emma@tlen.pl

Bonjour kaziku!


09:47:48 kazio_2002@tlen.pl

Milusinska Emmelinka


09:48:00 kazio_2002@tlen.pl

Jak sie masz dzisiaj?


09:48:25 kazio_2002@tlen.pl

co u Ciebie slychac?


09:49:02 kazio_2002@tlen.pl

pogoda na nowo sie robi piekna


09:49:52 emma@tlen.pl

Czy ty jesteś kaziu meteorologiem


09:50:28 kazio_2002@tlen.pl

nie...dlaczego takie pytanie?


09:50:57 emma@tlen.pl

No bo zawsze mi mówisz jaka pogoda


09:51:49 emma@tlen.pl

co ty robisz kaziu w tej Francji? I skąd znasz polski tak dobrze?


09:54:12 emma@tlen.pl

Jakaś dziewczyna cię nauczyła? W Turcji wszyscy Turcy mówią po polsku. Ja się ich tylko pytałam - Skąd była? Warszawa, Kraków czy Kielce?


09:54:46 emma@tlen.pl

Zasnąłeś kaziu, czy szef się pojawił?


10:02:47 kazio_2002@tlen.pl

juz jestem


10:03:06 kazio_2002@tlen.pl

tak nie moglem na chwili odpowiadac


10:03:35 kazio_2002@tlen.pl

rodzice w domu mowili po polsku jak bylem maly


10:03:44 emma@tlen.pl

To twoi rodzice to Polacy?


10:04:33 kazio_2002@tlen.pl

tak


10:04:50 emma@tlen.pl

I żadna dziewczyna?


10:05:09 kazio_2002@tlen.pl

chyba tez


10:05:14 kazio_2002@tlen.pl

hehe


10:05:36 emma@tlen.pl

No widzisz...


10:06:20 emma@tlen.pl

Ucz się na razie pisać po polsku


10:06:36 kazio_2002@tlen.pl

masz racje


10:07:06 kazio_2002@tlen.pl

ucze sie pisac czytac i mowic po polsku codzien troche wiece


10:11:08 emma@tlen.pl

No więc, kaziu, kim jesteś i co robisz? Ja jestem z natury ciekawska.


10:11:52 kazio_2002@tlen.pl

mieszkam we Francji pracuje w Swajcarii


10:12:14 emma@tlen.pl

Ile masz lat?


10:12:38 kazio_2002@tlen.pl

mam 52


10:12:41 kazio_2002@tlen.pl

a Ty?


10:13:09 emma@tlen.pl

Kobiet się o wiek nie pyta, kaziu.


10:13:30 kazio_2002@tlen.pl

ooooooh przepraszam


10:13:41 kazio_2002@tlen.pl

no wlasnie sie nie pyta


10:14:00 kazio_2002@tlen.pl

wiesz co?


10:14:06 emma@tlen.pl

Co?


10:14:29 kazio_2002@tlen.pl

ja sie czuje jak mlody uczen z tym polskiem jezyku


10:15:06 emma@tlen.pl

Polskim języku.


10:15:14 kazio_2002@tlen.pl

bo slabo znam go i zawsze musze pytac


10:15:22 emma@tlen.pl

Czym się, kaziu, interesujesz?


10:26:29 kazio_2002@tlen.pl

wszystkim


10:28:32 emma@tlen.pl

To znaczy niczym?


10:16:25 kazio_2002@tlen.pl

nie znaczy NIC...jak to mozesz tak mowic


10:17:06 kazio_2002@tlen.pl

najpierw o polkim jezyku


10:17:15 kazio_2002@tlen.pl

polskim


10:17:50 emma@tlen.pl

Jestem trochę wredna, kaziu. I piszę szybciej niż myślę. Excuse-moi, kaziu.


10:18:43 kazio_2002@tlen.pl

il n’y a pas de probleme


10:19:06 kazio_2002@tlen.pl

j’aime quand tu écris en francais


10:21:33 emma@tlen.pl

Alors,donne-moi example que te interresse et moi j”essaie t”apprendre les choses qui sont interressante pour toi.


10:23:03 emma@tlen.pl

Łatwiej się rozmawia o jakiś rzeczach konkretnych, kaziu.


10:24:22 emma@tlen.pl

Będziemy musieli skończyć. Muszę zarabiać d’argent pour moi et mon enfant.


09:23:56 kazio_2002@tlen.pl

czesc Milusinska kobietka


09:24:17 emma@tlen.pl

Kochany jesteś, buzi.


09:25:04 kazio_2002@tlen.pl

[kwiat][kwiat][kwiat][usta][usta][usta][kwiat][kwiat][kwiat]



Tak. kazio to sama słodycz. Absolutny relaks i brak emocji. Dobrze się przy nim odpoczywało, ale Emmie do pisania potrzebne były emocje.

No, zawsze mogła oczywiście liczyć na byłego męża.



WIZYTA BYŁEGO MĘŻA


Emma w szlafroku szorowała zęby, gdy usłyszała dzwonek. Ostry, niecierpliwy dzwonek.

Z pianą na ustach i pytaniem - Kogo, tak rano, diabli przywiali? - powędrowała do drzwi.

Przy furtce, oparty o ich wspólny (ongiś) samochód stał nieskazitelnie elegancki były mąż Emmy, Karol. Miał na sobie wspaniały płaszcz z wielbłądziej wełny sięgający mu prawie do kostek i, tak, Emma dobrze widziała, muszkę.


Emma nigdy nie widziała swojego byłego męża w muszce.

Nie da się ukryć, zastanowiło ją to.


Nacisnęła dzwonek i zaprosiła go do środka. Karol wszedł do holu i powiedział, że dziękuje, ale nie będzie wchodził dalej. Czemu? - spytała Emma.

- Bardzo się śpieszę. Nawalili mi i nie rozesłali zaproszeń. Przyjechałem zaprosić Cię na uroczystości ku mojej czci.

- Ooo!!! - ucieszyła się Emma. - Jak to miło z twojej strony!

Uśmiechnęła się promiennie i otworzyła zaproszenie

- Do Pałacu. Ho, ho! Bardzo ci dziękuję. Stąd ta muszka!

- Nie podoba ci się?!

- Sama w sobie jest super. Świetna. Elegancka. Dobry wzór. Tylko wiesz, to trochę takie przegięcie - muszka!!!

- Uważasz, że przegięcie?

- No tak. Pretensjonalne trochę. Ale muszka sama w sobie piękna.

Były mąż stanął przed lustrem i zaczął się przeglądać, poważnie zaniepokojony.

- Mówisz, przegięcie?..

- No, tak. Ale to przecież nieważne, co ja mówię.

Właściwie to mi się to wyrwało... Wyglądasz elegancko. I jak się z tym dobrze czujesz, to nie widzę przeciwwskazań.

Mąż były, Karol, patrzył jak zahipnotyzowany w swój wizerunek w lustrze.

Po chwili się obudził i powiedział:

- Tak, ale ja cię nie będę mógł tam zawieść. Na tę uroczystość - doprecyzował.

- O, to nie ma sprawy. Chłopcy pojadą po szkole, a ja sobie jakoś poradzę. Jestem dużą dziewczynką i już samodzielną.

- To zamierzasz przyjść - były mąż popatrzył na Emmę uważnie.

Ta, spojrzała na niego zdziwiona.

- No, oczywiście. To miła uroczystość. Dziękuje za zaproszenie. To naprawdę bardzo ładnie z twojej strony.

Były mąż coś zamruczał. I szybko wybiegł rozwozić resztę zaproszeń.


Emma wróciła do łazienki. Dokończyła porannych ablucji, zastanawiając się intensywnie, co włożyć na uroczystość w pałacu, aby nie odstawać od tej oszałamiającej, bordowej muszki. Fryzjer też jest konieczny.

Co pałac, to pałac. Nie chodzi się tam codziennie.

Weszła z powrotem do łóżka i postanowiła jeszcze trochę popisać. Pisała już od czwartej rano.

Zrobiła tylko przerwę, aby wyprawić chłopców. No i Karol jej zajął chwilę.

Pracowała niecały kwadrans, gdy rozległ się telefon.

Zaklęła pod nosem i odebrała. Przy aparacie był Karol.

- Cześć.

- Cześć. Coś się stało? - spytała Emma wpatrując się intensywnie w ekran komputera.

- Chciałbym z tobą poważnie porozmawiać. O Józiu - powiedział były mąż zasadniczym bardzo tonem.

- Tak... - zaszemrała Emma, poprawiając jakiś przecinek - Nie ma sprawy... Możemy pogadać po uroczystości ku twojej czci. Wypijemy jakąś kawę w Europejskim. - A o co chodzi???

- On ssie torebki od herbaty!

Emma oderwała się od laptopa i otworzyła szeroko oczy.

- No, ssie... Walczę z tym. Ostatnio już nie zauważyłam, aby to robił. Chyba mu już przeszło. Przecież to nie jest ważne. O tym tylko chcesz pogadać?

- Tak. I on jest chudy.

- No jest. Rośnie. Wiesz, Karol, ja teraz pracuję. Pogadamy po imprezce.

- To ty zamierzasz przyjść? - spytał Karol.

- No, oczywiście. Przecież mnie zaprosiłeś. - Emma oderwała się od roboty. Oprzytomniała. W jednej minucie.

- Czy ty...?

- No... Wiesz... Ja Cię zaprosiłem. Ale myślałem, że ty nie przyjedziesz. Będzie Ola.

Ola to panienka Karola.


- Aaa... Będzie Ola. I ty myślisz, że ja Oli oczy wydrapię w Pałacu, tarzając się z nią na podłodze u stóp prezydenta i pierwszej damy??? Przypominam ci, że to ja się z tobą rozwiodłam. I to nie z powodu Oli.

- No, nie. Nie myślę. Ale sądziłem, że ty nie przyjdziesz.

- To, po co mnie, do cholery, zaprosiłeś???

- No, bo wypadało cię zaprosić, ale myślałem...

- Spadaj... Nie przyjdę.


Emma rzuciła słuchawkę i zaczęła ryczeć.

Ryczała i ryczała. A potem zadzwoniła do Basi.


Basia: - To dupek. Ubierz się i idź. Ja bym poszła.

- Żartujesz. Nie pójdę. To... - Tu Emma powiedziała cały szereg słów, których nie będziemy tu przytaczać.

- Uspokój się. Nie płacz. Napij się koniaku. Wyluzuj. Ja ci zawsze mówiłam, że jesteś za dobra. Mam taką książkę, to ci pożyczę. O kobietach, które są za dobre. Uspokój się. On się boi, że jej o nim opowiesz.


Zadzwoniła Emmy komórka.

- Basiu! Sorki. Mam drugi telefon.


Emma odebrała. Przy telefonie był Karol.

- Wiesz, przepraszam. To głupio wyszło. Ja chciałem dobrze, a wyszło tak, jak zawsze... Nie gniewaj się.


Emma powiedziała jedno słowo: - Spadaj.

I się wyłączyła. Chciał dobrze. Ciekawe, co się będzie działo, jak będzie chciał źle.


Zadzwonił telefon stacjonarny.

- Przepraszam. Jestem durniem, nie gniewaj się.

- Przegiąłeś tym razem. Odloguj się. - rzuciła Emma, rasowa internautka. - odloguj się ode mnie raz na zawsze. Koniec z tobą.


I wyłączyła komórkę, a słuchawkę stacjonarnego telefonu wrzuciła pod poduszkę.

Zeszła do kuchni i zabrała się za obiad. Robiła klopsiki, a łzy kapały jej na mięso.


Zadzwoniła Basia. Powiedziała parę terapeutycznych słów, ale Emmy nic już nie mogło pocieszyć.


Widziała całą nędzę i porażkę swojego życia.

Była przegrana. Wiedziała to na pewno.

Kleiła klopsiki i zastanawiała się, czy jeszcze warto żyć.

Właściwie po co?

Swoje życie poświeciła facetowi, który jest dupkiem.

Podłym, niewdzięcznym dupkiem.

Czy można żyć z taką świadomością?

Poszła do barku i nalała sobie kieliszek metaxy. Duży kieliszek.

Zostanie ponurą alkoholiczką. Inaczej nie zapomni. Nie uspokoi się.

Nalała drugi kieliszek.

Wrzuciła klopsiki do sosu. Łzy kapały do garnka. Czy warto solić klopsiki w tej sytuacji?

Nie warto.

Żyć nie warto, solić nie warto.

Zabić się warto.

Te, niezbyt przytomne, rozważania, przerwał jej dzwonek do drzwi.

Przy furtce stał były mąż z wielkim bukietem czerwonych róż.

- Spadaj - powiedziała Emma naciskając dzwonek i wpuszczając Karola.


Karol wręczył jej róże. Przeprosił ponownie.

Emma rzuciła róże na stół i zamieszała klopsiki.


Klopsiki trzeba często mieszać, bo lubią się przypalać.


Karol zaczął się tłumaczyć. Działał w stresie. Nie pomyślał. Niech się Emma postawi w jego sytuacji.

Nie rozesłali mu zaproszeń. Sam musi wozić.

A poza tym ma ból tylnej połaci mózgu. I rwę kulszową w lewej łopatce. Czuje też zapach spalenizny. Tu i teraz. A każdy wie, że omamy węchowe to objaw nowotworu mózgu. Jego najczarniejsze podejrzenia się potwierdzają.


Tu i teraz.


Emma na chwile oprzytomniała i podbiegła do kuchenki, aby przemieszać klopsiki. Specjalnie się nie przypaliły.

Karol, nie zmieszany, kontynuował.

On, ma tyle problemów. Emma nie powinna mu stwarzać następnych. Miał dobre intencje. Chciał być w porządku.

No, zaprosił, ale że Emma będzie chciała przyjść, to nie myślał.

To przecież Emma powinna zrozumieć.


Emma powiedziała:

- Rozumiem. Idź już.

- Ale się na mnie nie gniewasz?

- Nie. Dlaczego bym się miała gniewać. Idź. Masz tyle zaproszeń do rozwiezienia.

- Tak. No, to pójdę. Głupio wyszło. To nie przyjdziesz?

- Nie przyjdę. Możesz być spokojny.

- Następnym razem cię zaproszę. Obiecuję. Tylko ładnie wyszykuj chłopców. To nie byle okazja. Pa.


Były mąż Emmy, nienagannie elegancki, odjechał rozwozić zaproszenia.

Emma wzięła 6 czerwonych róż i wyrzuciła je na śnieg i mróz. Ostatni mróz tego roku.

Wieczorem zrobiło się jej szkoda tych róż. Co one winne!... - powiedziała do siebie z pewną emfazą i przyniosła je z powrotem do domu.


Potem zaś, usiadła przed telewizorem i obejrzała w wiadomościach byłego męża. W eleganckim krawacie.



CZY MOŻNA PISAĆ I NIE ZWARIOWAĆ?


Pewnie można, - myślała Emma. - Ale ja chyba wariuję.



NET TO ZOO - stwierdziła nasza bohaterka otwierając swoją poranną pocztę. A fakt ten miał miejsce zanim zjadła śniadanie czy wstała. Była to po prostu pierwsza poranna czynność, którą wykonała. Otworzyła laptopa i znalazła w nim następujące listy:


Pierwszy od niejakiego fetysza. Proponował on Emmie miłe rozrywki z pomocą pejcza, lateksowych ciuszków i kabaretek. Wszystko to posiada własne. Na wyposażeniu - tak się wyraził.


- Łoł! - pisnęła cienko Emma. - Tego jeszcze nie miałam.


I odpisała fetyszowi, pytając, dlaczego ma nick fetysz, a nie markiz.

Ciekawska była ta Emma.

Podpisała się - Justyna.

Trochę była jednak smutna.

Bo przecież fetysz pewnie nie pojmie odniesienia do powieści de Sada. Postanowiła więc wyjaśnić rzecz do końca, dodając niewielkie post scriptum.

Niech się chłopak uczy.

Zapędy pedagogiczne miała Emma zawsze.

List do olderwomanlovera podpisała pani - Robinson. Młodzieniec zdziwił się bardzo. Emma też. Myślała, że jego ulubionym filmem jest Absolwent.


Strasznie ta młodzież teraz nie douczona - zrzędziła Emma, otwierając następny mejl.

Szuwarowiec niejaki, proponował w nim Emmie wspólne wypady na natury łono. Jego żona nie ma czasu. On zapewni seks. Emma miałaby gotować. W szuwarach.

Tak - pomyślała Emma. - Co dnia otwierają się przede mną nowe możliwości.

I żebym ja chociaż w profilu miała lubieżna kotka, czy ognista lwica.

Co też one muszą dostawać, jeśli ja dostaję takie kuszące propozycje, a mam napisane w profilu, że lubię czytać.


Ja lubię czytać, a oni, ci faceci, zdaje się nie umieją.

I co tu takiemu odpisać?


Dam chyba temu spokój. Ile grepsów można dziennie wymyślać.

Siły już nie mam.

Emma zerknęła jeszcze na profil Pio, sprawdzając, czy się nie pojawił.

Nie, nie pojawił się. Ostatni wpis był 8 dni temu.


Mimo tych wielu, niezwykle przecież ciekawych propozycji, Emmie brakowało miłych liścików, które do niego pisała. Brakowało jej też jego mruczanek.

Może wróci - pomyślała - może wróci...


I wyłączyła laptop.

Wstała z lóżka i poszła do kuchni śniadanko dla rodziny przygotować.

Bo zegar własnie 6:30 wskazywał.


Kiedy dzieci się udały do szkół, Emma zbliżyła się do laptopa i, i, i... szybciutko go włączyła ponownie.


A potem zaczęła rozmówkę na maile z niejakim Luckymanem - poetą z Kielc. Gadała z nim już od kilku dni. Miała nareszcie wesołego rozmówcę.

Radosny i poeta to cudowne zestawienie.

Co dzień miała nowe wiersze w swojej skrzynce.

Dzisiaj obiecał jej nawet erotyk wysłać...


Trafił się jej pan poeta, pan poeta...

Czy prawdziwy? Nie wiedziała. Czy wiersze były jego? Nie wiedziała. Czy był z Kielc? Może tak, a może nie.

Ale gadało się miło.

Luckyman stwierdził w rozmówce, że poezja to jego hobby, tak naprawdę to żyje z dywidend od zgromadzonego majątku.

To tak jak ja - pisnęła Emma, by nie być gorszą.

Poeta nie zwrócił na piski Emmy żadnej uwagi i zaproponował, że Emmę zabierze na Kanary.

No, no - pomyślała radośnie podniecona Emma. - Rano szuwary, w południe Kanary.

Zgodziła się, oczywiście, z entuzjazmem. Co Kanary, to nie szuwary.

Tylko - wystukała w klawiaturę. - Ja marzę o Krecie!!!

Luckyman odniósł się przychylnie do jej sugestii. Może być Kreta.

- To nawet bliżej - skomentował.


A więc za trzy tygodnie Kreta. Wreszcie odpocznie. Hura!!! Skończy książkę i pojedzie na Kretę. - Emma entuzjazmowała się w duchu. - Kreta i poeta!

A poeta przecież nawet jej nie widział. Ci poeci to dopiero chłopaki z fantazją!!!


Luckyman był bardzo, bardzo miły i hojny.

Miło było poczytać jego majle i entuzjazm, jaki budziła osoba Emmy.

Obiecywał Emmie wszystko.

Tak, że czasami zastanawiała się, mimo woli zresztą, czego też mu musi brakować? Nogi, czy może gorzej?

Myślała oczywiście o mózgu!

No, bo Emma to jednak pani od prozy... Miała nadzieję, że to tylko ta noga na przykład, a nie co gorszego...

W kolejnym majlu napisał, że ma zamiar porzucić poezję. Teraz weźmie się za pisanie prozy. Powieści dla kobiet. W tym widzi swoją przyszłość. Na Krecie napisze swoją pierwszą powieść. Albo na Kanarach. To się jeszcze uzgodni.


- To by było cudownie - odpisała mu Emma. - Ty będziesz pisał powieść, a ja się będę opalała popijając szampana i jedząc winogrona. I patrząc na ciebie pochylonego nad laptopem, będę podwójnie szczęśliwa!!!

- Tak, - marzyła sobie Emma wystukując tą deklarację. - To by było naprawde cudownie. Ja jako muza poety!!!

Tylko muszę wybrać hotel, w którym nie będzie dostępu do netu.


Kiedy Luckyman i Emma ustalili szczegóły pobytu na Krecie, Luckyman zaanonsował swój bliski przyjazd do Warszawy, gdzie jak zapowiedział, przeleci Emmę na dywaniku w przedpokoju.

Emma zgodziła się z entuzjazmem.

Zgodna w ogóle jakaś jest ta Emma. Tylko, gdy skończyła rozmowę, miała problem. W jej przedpokoju nie było dywanika. Może trzeba kupić? - zastanawiała się poważnie.



Tak było, Pio. I teraz sama nie wiem, kto rozmawiał z poetą z Kielc? Czy to była Emma, czy Caro? Czy poeta był poetą? Czy Kielce były Kielcami? Czy Emma istniała naprawdę? Czy ja nią byłam? Nie wiem.



Przypadkowi turyści pojawiali się każdego dnia. Tego dnia w domu Emmy był rzeczywiście wielki ruch. Po Luckymanie pojawił się u Emmy z wizytą BigZbig. Na gg się pojawił.


Zaczął tak, jak zwykle zaczynali rozmowę poszukiwacze seksu w necie.

- Jesteś sama?

- Tak - powiedziała Emma, i już chciała rzucić krótkie spadaj, ale coś ją powstrzymało.

- Bo ja mam sprawę.

- Jaką?

- Czy chciałabyś spędzić 14 dni w Juracie?


Co za dzień - pomyślał Emma. - Kanary, szuwary i jeszcze Jurata!!!


- Chętnie. A na jakich warunkach??

- No... ja stawiam jedzenie i spanie w moim pensjonacie. Tylko musisz dojechać.

- Hmm... Ale na jakich warunkach? Co za to chcesz? - dopytywała się nieinteligentnie Emma.

- No, żebys załatwiła jeszcze 15 osób. Wszystkim stawiam pobyt.


Orgia!!! - przebiegło przez myśl Emmie. Ale ugryzła się w język, a może był to palec wskazujący, i nie wystukała tego BigZbigowi, tylko spytała:


- A dlaczego jesteś taki hojny?!

- Ja mieszkam w Beneluksie. I mam 30% w tym pensjonacie. Wspólnicy mnie oszukują. Chce wprowadzić swoich klientów i odebrać swoją część.

- Acha - napisała troszkę rozczarowana brakiem orgii Emma. - No, ale to trudno zebrać 15 osób, które natychmiast by pojechały do Juraty!

- Tak, wiem. I dlatego się miotam w necie. Masz jakiś pomysł?

- Może studenci?! Nie, studenci nie. Zaraz będzie sesja.

- Tak. Pomyśl. Proszęęęę...

Emma myślała chwilę.

- Jesteś tam?

- Jestem. Myślę. I chyba wiem.

- Co wykombinowałaś?

- Bezrobotni. To proste. Niech twój prawnik wynajmie bezrobotnych w Gdańskim Urzędzie Pracy. Dasz im parę groszy i ci cały pensjonat zaludnią. Tylko niech wybierze dużych i pyskatych.

- Super pomysł. Dzięki. Jak ja ci się zrewanżuję???

- Ja bardzo lubię Juratę... - zaczęła Emma.


Ale facet już zniknął gdzieś w przepaścistej otchłani internetu.



EMMA KONSULTUJE SWOJĄ POWIEŚĆ


Parę niezłych listów pozwoliło Emmie wyjść z niemocy twórczej.


Net był cudowny. Tak jak Krakowskie Przedmieście. Pełen przypadkowych turystów i deserów. Książka znowu się sama pisała.

Ale Emma wciągnięta w net i powieść czuła, że nie ma do tego, co tworzy żadnego dystansu.

Postanowiła wydrukować to, co napisała, i rozdać koleżankom.

Mała sonda. Jak to się czyta i czy jest dobre?


Anka, wybitny ekspert literacki, pochłaniający góry książek tygodniowo, powiedziała:

- Czyta się dobrze, tylko ten bohater jest jakiś taki niewyraźny. Dlaczego ona nim jest taka zafascynowana? Tego, moim zdaniem, nie wiadomo dokładnie.

- No, wiesz!!! - oburzyła się Emma. - Niewyraźny!? Oczywiście, że jest niewyraźny! On musi być niewyraźny. Jak wszystko i wszyscy w necie. On jest marzeniem. Niespełnionym marzeniem. On jest tym wszystkim, o czym każda z samotnych kobiet marzy. Dużym blondynem i ciemnymi brunetem. Banderasem, Bradem Pittem i nawet Gregory Peckiem, jeśli ktoś ma takie życzenie. Ciepłym i empatycznym przyjacielem, i męskim, opiekuńczym samcem. To enigma. Zagadka. Tajemnica. Każda kobieta może pod tę postać podłożyć wizję tego, czego naprawdę pragnie.

- Ale się zapaliłaś! - jęknęła Anka. - Chociaż... tak, masz rację. On jest enigmą. Czymś, za czym każda z nas goni. Jak czytałam, to go widziałam Timothy Daltona... Pochylony, stukał w klawiaturę, pisząc list. Do mnie.


Potem zadzwoniła Olga.

- Jest dobrze. To się czyta. Tylko dlaczego ona nie wychodzi w ogóle z domu? Mnie się wydaje, że ona powinna go szukać.

- Szukać??? Gdzie szukać?!

- No, gdziekolwiek. Nie wiem. Powinna wyjść z domu. Dlaczego ona, ta Emma, tak siedzi w domu?

- Jak to, dlaczego siedzi!? - oburzyła się Emma. - Siedzi w domu, bo ma w domu laptopa. To proste, Jak by wyszła z domu, to by się bez sensu po ulicy pętała. A tu kliknie i sobie poczyta, co Davey myśli o języku farsi, albo pogada z Luckymanem milutko. No i zerknie, czy Pio nie wrócił.

- Ciekawe... - wycedziła ukochana siostrzenica. - ...ciekawe, ale...


Emma nie dała jej dokończyć:

- Jak by wyszła, to by nie wiedziała, czy on wrócił. Wyobrażasz to sobie? Ona wychodzi, a on wraca i ona o tym nie wie.

- No, rzeczywiście. Dramat! Czy ty się dobrze czujesz?!

- Bardzo dobrze. Bieganie po mieście jest bez sensu. W necie jest wszystko. Nie na świecie. Nie na ulicy. W necie.

- Co Hugo na to mówi?

- Hugo?, no... Hugo jest trochę zaniepokojony. Ale on nie rozumie. Jak skończę, to mi przejdzie.

- Mam nadzieję. Trzymaj się i trzymaj dystans od tego wariactwa. Wyślę ci coś zabawnego, co krąży w necie. Może ci się przyda. A poza tym rozerwiesz się.

- Dzięki. Zaraz przeczytam. Pa. - powiedziała Emma i dopadła komputera.


Tyle czasu straconego. A tam być może jakieś niespodzianki!!!

Nic niestety nowego nie było, więc Emma otworzyła plik otrzymany od Olgi.

Nosił on tytuł:



HODOWLA MĘŻCZYZN


Nowy mężczyzna w domu to radość dla kobiety, ale i nowe

obowiązki. Nie można zapominać o tym, że często nie znamy rodowodu, ani nawet poprzedniej właścicielki naszego nowego pupila. Nie wiemy, jak był

traktowany i jakie ma nawyki. Na wszelki wypadek nie należy wykonywać zbyt

gwałtownych ruchów, lepiej też unikać podnoszenia głosu, bo może się skulić,

schować za szafę i trzeba będzie włączyć odkurzacz, żeby go wypłoszyć. Dlatego już od progu przemawiamy do niego łagodnym, acz stanowczym głosem. Układamy na kanapie, głaszczemy po głowie (ostrożnie, bo może nieprzyzwyczajony) i pozwalamy mu zatrzymać paletko, by czuł zapach z poprzedniego domu. Pierwsza noc jest zazwyczaj najtrudniejsza, ponieważ może pochlipywać i piszczeć, ale musimy wykazać się konsekwencją i nie brać go od razu do swojego łóżka, żeby się nie przyzwyczaił.


Złe nawyki


Już po kilku dniach pobytu nowego mężczyzny w domu

orientujemy się pobieżnie, jakie ma nawyki. Najczęściej przywiązuje się do

miejsca, na którym spędził pierwszą noc, czyli kanapy, i tam zalega w

pozycji horyzontalnej. Często z pilotem od telewizora w dłoni.

Czasem z gazetą, sporadycznie z książką. Ponieważ mało mówi, mogłoby się wydawać, że myśli, ale najczęściej okazuje się, że to tylko złudzenie. Gdy

czuje głód, opuszcza legowisko i buszuje po kuchni. Wtedy najlepiej być w domu i szybko zrobić mu coś do jedzenia. W przeciwnym razie w kuchni zastaniemy wypiętrzone grzbiety brudnych naczyń, pod stopami lepkie substancje, a wszystko posypane zgrzytającym cukrem i okruszkami chleba. W lodówce natomiast puste kartony po mleku. W żadnym wypadku nie wolno wtedy bić mężczyzny. Bo ucieknie.


Karmienie


Karmienie mężczyzny zwykle nie jest zbyt skomplikowane i nawet

średnio zdolna kulinarnie kobieta udźwignie ten ciężar, w niektórych

przypadkach również i związane z tym koszty. Nie należy się też

stresować opiniami mężczyzny na temat smaku podawanych dań, bo i tak żadna z nas nie potrafi gotować tak, jak jego mamusia. Podajemy zatem cokolwiek,

byle było ciepłe, ponieważ on i tak nie oderwie oczu od gazety lub telewizora.

Podobno znane są przypadki, że udało się nauczyć mężczyznę, żeby kanapki

jadł nad talerzem, a nie w łóżku oraz nie podjadał z rondla, ani też nie gryzł

całego pęta kiełbasy jak barbarzyńca, ale informacje te nie zostały

potwierdzone naukowo. Jedno jest pewne - mężczyzna lubi dostawać jeść

regularnie i szybciej się wtedy oswaja.


Pielęgnacja - ubieranie


Pielęgnacja mężczyzny wymaga wielu starań i nieustannego

nadzoru. Nikt, kto jeszcze nie hodował w domu mężczyzny, nie zdaje sobie

sprawy, jaki obowiązek bierze na swoje barki zarówno w dni robocze jak i w święta. Pierwszorzędną sprawą jest skompletowanie nowej garderoby. W przeciwnym wypadku mężczyzna nie porzuci rozciągniętego podkoszulka i wypchanego na kolanach dresu. No chyba, że się na nim rozpadnie ze starości. Potem już tylko trzeba podsuwać mu rano gotowy zestaw do ubrania, prać, czyścić, prasować, przyszywać guziki, zestawiać kolory i chwalić, że świetnie wygląda. I bywa, że jedynym znakiem uznania za pielęgnację mężczyzny jest odcisk obcej szminki na jego kołnierzyku.


Pielęgnacja - higiena


Są mężczyźni, którzy boją się wody jak ognia, ale takich na

szczęście można wyczuć na odległość. Pozostali uwielbiają się chlapać w

łazience godzinami. Co za tym idzie, musisz zaakceptować (bo jeszcze nikt nie

wymyślił na to sposobu) permanentnie podniesioną deskę, brudną wannę,

zachlapania w promieniu 5 metrów, nie zakręconą pastę, wodę w mydelniczce

i zdeptany na podłodze, twój osobisty biały ręczniczek. W skrajnych

przypadkach, dzięki wieloletnim wysiłkom, można przyuczyć mężczyznę do obcinania paznokci u nóg.

Co prawda zrobi to na podłogę, ale twoje łydki po spędzonej wspólnie nocy

nie będą wyglądały jak po walce z bengalskim tygrysem.


Pielęgnacja - kosmetyki


Zazwyczaj mężczyźni niechętnie używają kosmetyków, ale

piankę do golenia i dezodorant podbierają z twojej półki, a do tego bezczelnie

pyskują, że ma za bardzo kwiatowy zapach. Często idą dalej i podłączają się również do szamponu i odżywki, pasty i płynu do płukania ust. To jest

irytujące, ale jeszcze nie naganne. Niepokoić się trzeba, kiedy ubywa

brokatowego pudru, szminki, a zwłaszcza kiedy zauważasz, że ktoś chodził w

twojej koronkowej bieliźnie...


Zdrowie


W przypadku mężczyzny nawet najlżejsze przeziębienie lub

katar mogą być niebezpieczne i brzemienne w skutki. Nie dla niego

oczywiście, tylko dla nas. Wystarczy stan podgorączkowy albo lekkie skaleczenie i mamy w domu rozhisteryzowaną, konającą ofiarę, która wymaga od nas wysoko wyspecjalizowanej opieki medycznej i psychoterapii, oraz zapewnień, że na pewno nie umrze. Nadludzkim wysiłkiem woli i cierpliwości

musimy jakoś przeżyć te erupcje hipochondrii i wyzbyć się jakichkolwiek

złudzeń, że gdy my będziemy umierać w malignie na zapalenie płuc, ktoś poda

nam szklankę wody. W sytuacji naszej choroby on przyjdzie i zapyta „a co

dzisiaj mamy na obiad?”.


Ruch


Oprócz wąskiej grupy fascynatów czynnego wypoczynku,

mężczyzna, tak jak kot, potrafi przyjemnie przeżyć życie, nie opuszczając

zamkniętych pomieszczeń.

Nie licząc krótkiego dystansu „do” i „z” samochodu. Będzie

się wił jak diabeł pod kropidłem, gdy spróbujemy namówić go na spacer.

Gotów jest wtedy nawet wziąć się za jakąś pracę domową i lepiej nie stawać mu w tym na przeszkodzie. Ostatnią deską ratunku, żeby utrzymać jego i

siebie w kondycji, jest sprowokowanie aktywności seksualnej. To nam

rozwiąże kwestie jogi, aerobiku, gimnastyki artystycznej, hiperwentylacji i

drenażu limfatycznego. Sposób domowy - tani i zdrowy.


Mnożenie


Ukoronowaniem wzorowej hodowli jest uzyskanie zdrowego

potomstwa. Tu nie można popełnić częstego błędu czekając aż mężczyzna sam się rozmnoży, ani też żywić nadziei, że wzbogacenie hodowli o drugiego

mężczyznę rozwiąże tę palącą kwestię. Otóż nie rozwiąże, najwyżej się pozagryzają

A zatem pamiętajmy, że w rozmnażaniu mężczyzny musimy mu pomóc i

odegrać w tym kluczową rolę. Jedyne, co mężczyzna powinien samodzielnie

mnożyć, to środki na wychowanie potomstwa.


Kontrola


Kiedy nacieszymy się już naszym mężczyzną, a on oswoi się z

nami i zacznie ufnie jeść z ręki, możemy zacząć delikatnie wypuszczać go z

domu. Najpierw tylko do pracy, potem do mamusi na obiad, a za dobre

sprawowanie nawet na piwo z kolegami. Ale trzeba być czujnym. Wprawdzie nie można go przykuć do kaloryfera, ani wszędzie mu towarzyszyć, ale od czego mamy komórki. Jak ma czyste sumienie i kocha, to sam się melduje średnio co godzinę, przynajmniej SMS-em. Martwić się należy, gdy za długo „abonent jest czasowo niedostępny”. Wtedy trzeba przykrócić smycz, bo byłoby wielkim marnotrawstwem, gdyby naszego wypielęgnowanego ulubieńca używała jakaś flądra. I to za nasze pieniądze.


Tresura


Prędzej wielbłąda przeprowadzisz przez ucho igielne, niż

nauczysz czegoś mężczyznę. Tresura powinna odbywać się w wieku szczenięcym i jeśli została zaniedbana w rodzinnym gnieździe, to nie mamy żadnych szans, żeby to zmienić. W wypadku braku elementarnych zasad dobrego wychowania, najlepiej po prostu zmienić egzemplarz na inny. Nie usypiać!!! Można przecież oddać w dobre ręce irytującej nas od dawna koleżanki, zostawić w schronisku wysokogórskim, bądź porzucić w lesie na parkingu.


Czas wolny


Mężczyznę nabywamy w przekonaniu, że wypełni nam

przyjemnościami nasz czas wolny. I tu następuje duże rozczarowanie, gdyż okazuje się, że w związku z posiadaniem mężczyzny nie mamy już czasu wolnego. Raczej pozostaje nam zorganizować jego czas wolny, żeby nie zgnuśniał do reszty.

Niektóre optymistki odnajdują się, oglądając transmisje sportowe,

lepiąc samolociki, albo przekopując ogródek jego rodziców. Pesymistki biorą

drugi etat, prace zlecone i robią błyskotliwe kariery.


Posłuszeństwo


Mężczyźni nigdy nie słuchają tego, co się do nich mówi. Mają

co prawda dwoje uszu, ale jedno z nich służy do wpuszczania naszych słów,

drugie natomiast do natychmiastowego ich wypuszczania. Jeśli czasem wydaje

się nam, że słuchają naszych wywodów w skupieniu na twarzy, to

niechybnie boli ich brzuch, albo muszą niezwłocznie udać się do toalety. Dlatego próby obarczenia ich nawet pozornie prostymi obowiązkami, takimi

jak zrobienie podstawowych zakupów, wyrzucenie śmieci lub podlanie kwiatka

podczas naszej nieobecności, nie mają najmniejszego sensu i powodują w nas

samych niepotrzebną irytację.


Sztuczki


Jeżeli trafił nam się mężczyzna o wesołym i skorym do zabawy

usposobieniu, mamy szansę nauczyć go paru sztuczek, które ułatwią nam

nieco życie. Na przykład wracanie do domu na telefoniczne zawołanie, celność

przy korzystaniu z toalety, umiejętność wrzucania brudnej bielizny do wnętrza pralki, aportowanie dóbr materialnych, oraz używanie ze zrozumieniem słów

proszę”, „przepraszam” i „dziękuję”. Ot, taka edukacyjna zabawa. Na efekty

trzeba długo czekać, ale nie zaszkodzi spróbować.


Własny kąt


Bardzo ważne, żeby mężczyzna miał w domu swoje miejsce,

gdzie mógłby się schować i nie plątać się nam pod nogami. Najlepiej własny

pokój z biurkiem pełnym nietykalnych świętości, ryczącym telewizorem i nietykalnym legowiskiem, gdzie mógłby drzemać, udając, że ciężko

pracuje. Pamiętajmy, że nie wolno nam tam wchodzić bez potrzeby i bez pukania. Zresztą byłby to duży szok dla naszego poczucia estetyki i porządku. Wkraczamy tam tylko w ostateczności, kiedy zaczyna brzydko pachnieć w mieszkaniu. Najlepiej w skafandrze do utylizacji radioaktywnych odpadów.


Mężczyzna w łóżku


Nieuniknione, że raczej prędzej niż później mężczyzna będzie

się wpychał do naszego łóżka. Wślizgnie się od ściany, odepchnie łapami i

zrzuci nas w nocy na podłogę, a wcześniej ściągnie z nas kołdrę. Jeśli jakimś

cudem nie damy się zrzucić, uczepi się nas jak ośmiornica, przygniecie

całym ciężarem i będzie chrapał prosto do ucha. Właściwie nie ma na to

sposobu, ale pewnym pocieszeniem jest fakt, że mężczyzna wydziela bardzo dużo ciepła i można zaoszczędzić na ogrzewaniu w okresie jesienno - zimowym.


Zabawki


Mężczyzna najbardziej lubi bawić się „w doktora”. Niestety,

jak we wszystkim, nie zna umiaru, a my nie zawsze mamy ochotę mu w

tym towarzyszyć, bo mamy swoją pracę i potrzebę przespania choćby sześciu

godzin na dobę. Dlatego też, żeby się nie nudził, albo nie szukał innego

towarzystwa, trzeba mu pozwolić bawić się jego ulubionymi zabawkami. Nowym samochodem, motorem, kinem domowym, albo monumentalnym sprzętem grającym, w najlepszym wypadku najnowszą komórką z internetem i wodotryskiem. Ważne, żeby się czymś zajął, a my w tym czasie bawimy się w naprawiacza kranów, elektryka, stolarza, kucharkę, zaopatrzeniowca... itd. itp.


Sam w domu


Zdarza się tak, że musimy pilnie wyjechać na parę dni i

zostawić mężczyznę samego w domu. Wtedy zabezpieczamy, co tylko się da. Kwiatki wynosimy do sąsiadów, papugi do przyjaciółki, a oszczędności do banku. Zostawiamy pełną lodówkę i ogarnięte mieszkanie, żeby mu było przyjemnie. Wracając zastajemy kosmiczny bałagan i pustą lodówkę. Oddychamy z ulgą, bo jeśli byłoby posprzątane, to znak, że albo wcale nie spał w domu, albo ktoś mu pomógł zacierać ślady wiarołomstwa.



MĘŻCZYZNA Z NETU


Tak, - pomyślała Emma. - Oni tacy są. Sprawię sobie nowy model i będzie mi zostawiał znowu deskę podniesioną w klozecie - jakby tego nie robili już Jasio i Józio.

Po co mi to?

Odbiło mi najpewniej.


A potem pomaszerowała do komputera, by zobaczyć, czy na stronie Piorokrata Davey się nie pojawił.

Pojawił się!!!

Był.

Super!!!

Emma podskoczyła o metr do góry, wybrała odpowiednią stronę i napisala nowy liścik. Pięć minut refleksji i miała pomysł na fabułę i intrygę. No, bo Emma nie pisała tak sobie, Emma tworzyła i listy, i powieść, i życie być może.



LIST EMMY DO PIO


WITAJ Pio! Hey Davey! BRAKOWAŁO MI CIEBIE. PISANIE NA BERDYCZÓW mało mnie bawi, więc nalezy mi się przynajmniej jeden list. A zobaczyłam, że się pojawiłeś.

Nie uwodzę cię PRZESADNIE, więc nie muszę chyba jakoś pogrywać specjalnie. Mogę po prostu napisać?

Mam już 49 stron i kryzys twórczy. Dałam to co napisałam siostrzenicy, by oceniła, bo ja oczywiście mam zero dystansu do tego, co robię. Podobało się, ale zażądała, bym wyrzuciła bohaterkę na ulicę w poszukiwaniu CIEBIE. Rzeczywiście, akcja toczy się w domu. Szkoda, że minęły czasy panny de Lespinasse i roman de lettre. U was zdaje się coś takiego pisał Richardson czy Fielding. Ale może czas wrócic do tego gatunku literackiego, skoro pojawił się internet i ludzie znowu piszą. Prawdę mówiąc, jestem trochę w kropce - czyli mam pata. Bo co ta bohaterka, o imieniu zresztą Carmen lub Emma, ma robić na ulicy szukając cię?

Wymyśliłam, że może powinna się zaczaić w Związku Akwarystów. Ty się pojawiasz z poznaną przez Banderasa Number Two rywalką, której kupujesz rybkę, złotą, nie muszę dodawać. Emma, łkając, śledzi was. Trafia za wami do domu i kiedy już opuszczacie miłosne gniazdko, włamuje się. Z zemsty morduje ci rybki, szczególnie znęcając się nad angelikusem, a pod poduszkę podrzuca ci ser marki stilton.

To jedna opcja. Druga - koniec książki. Emma patrzy do lustra czy dobrze wygląda. Poprawia włosy, gasi światło i wyjeżdza z domu na swoim elektrycznym wózku inwalidzkim na spotkanie z tobą, rozpalonym do białości, czyli on the fire, a nieświadomym, że ona...

Czytelniczki płaczą. Chusteczka dołączana do książki jako gift. Co o tym myslisz? To by tłumaczyło jej nieruchliwość. W czasach netu, by się dowiedzieć czegoś o człowieku, wystarczy nacisnąć enter i bieganie po mieście jest bez sensu. A jak tobie idzie twoja powieść, opisująca nocne życie w Moskwie?


Twoja zakropkowana, zablokowana, zafrasowana Emma



Emma napisała to, co akurat jej w sercu grało i czekała na odpowiedź.

Jeden dzień czekała.

Drugi dzień czekała

Trzeci dzień czekała.

Minęły obiecane Święta.

A tu nic...



EMMA DOSTAJE SZAŁU


Po pięciu dniach czekania Emma dostała szału.

Cholera - ma mnie gdzieś. Ja pisze do niego śliczne liściki a on mi nawet odpisać nie raczy. Jak miał nadzieję na łóżko to 7x dziennie pisał, a teraz co?

Zero. Mam tego dość. Zwariowałam!!! Ot co.

Odpadam. Wylogowuję się. Pieprzę to.

Wracam do realu.


I jak pomyślała, tak zrobiła. Wezwała Jasia i Józia i udzieliła im wskazówek na miejscu. Tak, jak to czynił Kim Ir Sen czy inny Gomułka.

Przykazała wszystkie listy z profilu Emmy skopiować.

Grzeczne dzieci uczyniły to bez dyskusji.

Potem Emma usiadła przy komputerze i napisała do PIO list pożegnalny.



LIST POŻEGNALNY


Drogi Pio,


Lubię cię bardzo. Ale ten komputer i net to jakiś totalny absurd, w który dałam się wkręcić. Wybacz, ale mam już dość tej zabawy. TO była jakaś pomyłka, czy dewiacja. Wracam do realu. Odezwę się do ciebie kiedyś, jak odpocznę od tego wszystkiego. Teraz Pa. Trzymaj się, Emma.


Wcisnęła opcję wyślij i popatrzyła na komunikat - wiadomość wysłana.

A potem wcisnęła opcję wyloguj i osoba Emmy zniknęła z serwisu.


W tym momencie Carmen odetchnęła.

Ta brednia wreszcie się skończyła.

Poszła do kuchni i przygotowała sobie herbatkę waniliową.

A potem zrobiło się jej niesłychanie smutno. Coś się skończyło.

Ona to skończyła. Chyba zwariowała!!! Przecież może on by zadzwonił.


Rzeczy przywiózł. Musiał je wypakować. A potem poszedł do pracy i pewnie miał zaległości i nie miał czasu! No i te święta... Pewnie pojechał do rodziny. Sędziwej matki i ojca staruszka, a ona...

Boże! Co ja zrobiłam?!


Caro usiadła na kanapie i wypiła herbatę.

Uspokoiła się trochę. Jeśli chce, to do mnie zadzwoni. Ma telefon.

A ja, no cóż... zwariowałam. Ale teraz koniec. Mam dość.

Wracam do życia.

Do realu.


Piszę. To mój zysk, to mój bonus. A ten facet naprawdę nie istnieje. Wymyśliłam go sobie. To papier. Może powinnam to napisać dużymi literami..


TEN GOŚĆ N”EXISTE PAS.

TEN KOLEŚ DOESN’T EXIST


Było jej bardzo, ale to bardzo smutno. Tak chciała, by istniał.



CARMEN PISZE JAK SZALONA


Po powrocie do realu Carmen wzięła się do roboty. I pisała, jak zaprogramowany komputer. Nic dla niej nie istniało. Tylko klawiatura. Po trzech dniach, gdy telefon, na który jednak podświadomie czekała, nie odezwał się, podłamała się trochę.

Nie zależało mu na niej. Na takiej miłej Caro.

Och My God! Na takiej miłej Emmie...

A niech to diabli. Nikt jej nie kocha. Spławiła wszystkich facetów. I teraz ma. Smutek i żal.

Ale dobrze zrobiła, że się wylogowała.

No, bo jeśli nie zadzwonił, to bliskość była tylko netowym złudzeniem. Wytworem jej wyobraźni. Tym, czego potrzebowała.


Niecierpliwość serca”, jak u Zweiga. Tam bohaterka popełniła samobójstwo. Jaś nie doczekał. A szczęście było blisko, bo miłość przyszła.

Tylko za późno.

Za długo facet myślał.

Może powinnam przeczytać tę książkę jeszcze raz?

Mowy nie ma - powiedziała sobie Caro. - Przeczytam ponownie i wpadnę w depresję. Muszę się oszczędzać. Niewiele jestem już w stanie wytrzymać. Tak depresyjna książka może przeważyć szalę. Muszę pisać, a nie czytać. A potem odpocznę. I się reaktywuję.

Jak Matrix i Miller. Szkoda, że nie jestem na literę M.

Może to działa tylko na M.

Muszę zadzwonić do Basi.


Co też uczyniła.


ROZMOWA Z BASIĄ



- Cześć. Jak leci?

- Nieźle, odnawiam mieszkanie. Remont to trauma!

- Znam gorsze! - wykrzyknęła Caro.

- Nie wymyślaj sobie. Jak masz ustawione palniki w kuchence?

- Normalnie. Wiesz, wylogowałam się.

- Dobrze zrobiłaś, to co z tymi palnikami, są na wschód czy na zachód?

- Ale żałuję, że się wylogowałam. Jak palniki mogą być na wschód czy zachód. One są okrągłe.

- No, chodzi mi o włączniki. Masz je od wschodu czy od zachodu?

Carmen się skupiła na moment.

Na moment mogła się skupić.

- Na zachód.

- O! To bardzo rzadkie. Czekaj... pomyślę. Tak... Numerologicznie też jesteś człowiekiem Zachodu. Nic się nie martw! Wszystko ci pójdzie dobrze, jak masz tak ustawione palniki.

- Jesteś pewna?

- Oczywiście. To naukowo udowodnione. Trzymaj się. Spoko. Lecę na konsultację w sprawie kafelków. Pa!

- Pa, Basiu. Dziękuję. Pa.


Uspokojona Caro usiadła przy laptopie. Wszystko będzie dobrze, przecież ma palniki ustawione na zachód.

Jak dobrze, Boże, że stworzyłeś Basię! Bez niej moje życie nie miałoby sensu.

A tak, proszę. Mam dobrze ustawione palniki. Co ja się głupstwami przejmuję?

Ja, człowiek Zachodu.


Nie dane było Caro popaść w totalny dół.

Nie tylko Basia pocieszyła ją niezwykle, ale i odezwał się dawno nie słyszany czy raczej nieczytany, Oldenwomanlover.


Napisał, jak to on, milutki liścik do Caro czyli obecnie już Filodendron.



LIŚĆIK OLDENKA


Cześć urwisku! Co u ciebie? Czy już kogoś znalazłaś?

Olden



Radosna Carmen natychmiast odpisała, kłamiąc ile wlezie.


Witaj Oldenku!!

U mnie ok. Mam masę randek, ale jak na razie nic dobrego z tego nie wynika. Napisz, co u ciebie? Chyba coś podłapałeś, bo dawno się nie odzywałeś!

Filo


Oldenek natychmiast odpisał.


czesc. moje randki calkiem spoko.

wyobraz sobie, ze jedna 43-latka

wywozi mnie do lasu i gwalci.

nawet gdy w okolicy przechodza jacys

ludzie ona sie niczym nie przejmuje.

wyzwolona kobitka. Jest super!! Pozdrowienia Oldenek



Łoł. Caro zatkało. No, no...

Ten Oldenek ją dopiero zastrzelił. Napalona 43-latka!!!

W lesie!


Caro szybciutko, niewiele myśląc, machnęła liścik do Oldenka.


Oldenku!


Widzę, że lubisz byc gwałcony! To musi być jakaś desperatka

Nie ma wolnej chaty pewnie? Baw się dobrze Old. Pozdrowionka.

Filodendron



Oburzony Oldenek zareagował natychmiast.


ma wolną chatę i nie jest zdesperowana.

wręcz przeciwnie, jest atrakcyjna

i ma pełną skrzynkę listów na interii.

po prostu lubi seksik w rożnych miejscach,

również na świeżym powietrzu, a mieszka pod

Warszawą w ładnej okolicy - blisko nad rzeczkę

i do lasku, a że jest juz ciepło...

sama chciałaś żebym ci cos napisal,

a teraz robisz się czepliwa.

trzeba bylo sie ze mną umówić a nie

teraz narzekać

Dlaczego tak o niej brzydko piszesz-desperatka???







Caro do Oldenka:


Oldenku drogi!!!


Sorry! Tak napisałam z zazdrości. Jak sobie pomyślę, że ona tam w tym lesie z tobą!..

Ja co prawda też mam pełną skrzynkę listów, ale jak sobie wyobraziłam, że ta podła kobieta ciebie w lesie... No to mnie poniosło. Żartuję oczywiście, ale coś w tym jest. Baw się dobrze nad tą rzeczką. Powiem ci, że podejrzewam, że to może być jakaś moja sąsiadka. No, bo ja też mieszkam nad rzeczką, a niedaleko jest las... Sam rozumiesz... Kisses, Filodendron



Krótka wymiana korespondencji z Oldenkiem bardzo ucieszyła Carmen.

Ach! Ten net to prawdziwe narzędzie szatana - rozmarzyła się...


I szybko wróciła do pisania. Liściki Oldenka postanowiła oczywiście wykorzystać. Będzie musiała to jakoś z Oldenwomanloverem załatwić. Za nic nie chciała skrzywdzić takiego miłego i uczynnego chłopaka.

Zresztą ci wielbiciele starszych pań zawsze byli mili. Carmen dostawala, oczywiście, na swoją drugą skrzynkę, skrzynkę Filodendron, bo jako Emma przestała już funkcjonować w serwisie, co dzień kilka takich liścików.

Nie była gorsza od szalonej 43-latki. Przynajmniej wirtualnie, no bo w realu... to wiadomo...

Grzecznie ci chłopcy się przedstawiali i pytali, czy ona by nie była chętna...

Caro odpisywała. - Nie, dziękuję.

Lub inaczej, stosownie do sformułowanego pytania.


Niejaki jaczyja napisał do Filo:


Co ty tutaj porabiasz, hmmm, piękna?


Caro odpisała:


Hmm, jak by ci tu wytłumaczyć..

Ja się tutaj rozrywam, a nie zabawiam.

Nie wiem, czy łapiesz różnicę?


Jaczyja:


Łapię. Baw się dobrze! Ta różnica jest przeurocza.

Ja podobnie, rozrywam się, nie zabawiam. Jj



Miło czasem bywało w necie.


Ostatnio Carmen ograniczyła wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym i pisała, pisała. Pogawędziła tylko od czasu do czasu z kimś znajomym lub nieznajomym w necie. Napisała parę listów i dalej tłukła w klawiaturę. Jasio i Józio żyli swoim życiem. Każdy w tej niewielkiej rodzince robił swoje.

W sobotę jedli razem obiadki i odwalali trochę prac ogrodowych, bo wiosna pojawiła się na świecie...

Ale tylko niezbędne minimum. I znowu do arbeitu.

Józio pisał swoją grę komputerową, która miała mu przynieść w przyszłości tak pożądaną fortunę.

Jasio komponował co raz to nowe melodie, z podobną, być może, ambicją, a Carmen waliła w klawiaturę niepewna, coraz bardziej - dobre to, czy złe.

Brakowało jej stymulacji. Miłych liścików.

- Trudno - mówiła sobie. - Wszystkiego mieć nie można. Jak skończę, to sobie na serio poszukam faceta w necie. I wyjmę najlepszego na rynku. A na razie piszę!


I pisała.


Książka była na ukończeniu, gdy dostała liścik. Od niejakiego...



JUST JUST


Szanowna pani. Czy nie byłaby pani zainteresowana moim profilem?

Zapraszam uprzejmie na swoją stronę.

Just just



Just Just


Miejsce zamieszkania: Warszawa

Wiek: 49 (rok urodzenia: 1953)

Płeć: mężczyzna

Orientacja seksualna: heteroseksualna

Związki aktualnie: wolny/a i szuka miłości

Nauka: podyplomowe

Palenie: nie palę

Alkohol: raczej nie piję

Stosunek do dzieci: nie mam i nie chcę mieć


Moje zainteresowania:

film

sztuka

historia

poezja

malarstwo

* przyroda

* filozofia


Lubię:

Jak ktoś umie słuchać.

Jak ktoś umie pisać.

Jak ktoś rozumie, co czyta i o czym piszą inni.

Rozumie, czego nie powiedziano i nie napisano.


Nie lubię:

Gdy kobieta po miłej wymianie listów ćwierka, że się pomyliła.


Kilka słów o mnie

Lubię literki tańczące jak im zagram.

Czerń nocy, nie mylić z pustką za okienną.

Kocham przyrodę, jestem wolny, a w duszy gra mi muzyka barw.


Jak wyglądam:

nie wyglądam, bo się boję wypaść


Ulubione tematy rozmów:

wszystkie jeśli ciekawe dla obojga


Duże i małe hobby:

och, tyle tego...


Szukam i wymagam od partnera:

Nie wymagam. Ale szukam podręcznika do umysłu kobiety. Może być po chińsku i bez okładki.


Wolny czas spędzam na...

Zawsze będę miał wolny czas dla ciebie


Imprezy, koncerty i wyjścia do klubów:

nie przepadam, naimprezowałem się


O pracy:

Pasjami lubię patrzeć jak inni pracują


O szkole, studiach:

cały czas się uczę na Uniwersytecie Życia


Sport to dla mnie:

nuda


Seks to dla mnie:

Czyjeś oczy błyszczące i tętent krwi


Jakie są moje związki:

Byłe, ale mam nadzieje będą... cudowne!



Emma przeczytała uważnie ten profil. Przy frazie o ćwierkających kobietkach zrobiło jej się naprawdę gorąco. Przeczytała jeszcze raz.

Nie. To niemożliwe. To nie on.

Przypadkowa zbieżność. Mógł się co prawda domyślić, że ona to Filodendron. Podpisał wtedy ten list do Filodendron i Dominiki - Pio i Davey.

Ale po co by się uciekał do takich metod?

Przecież mógł po prostu zadzwonić.


Romantyczna ze mnie dziewczyna. ZA BARDZO romantyczna. To nie może być Davey.


Ponosi mnie wyobraźnia - Tak sobie pomyślałam, Davey.

Jak byś mnie tu znalazł? Po co? Tyle jest podobnych profili.

Uznałam, że to przypadek.

Potem zaczęłam się zastanawiać, jak odpisać temu just just.


Byłam zmęczona netem i miałam już dość facetów. Chciałam odpocząć. Skończyć książkę i odpocząć. A nie wpuszczać się w jakiegoś nowego kolesia. Miał dobry profil. Co z tego. Pewno go ściągnął.


Postanowiłam sobie odpuścić. Napisałam do just just grzeczny liścik.



CARO DO JUST JUST


Szanowny panie! Dziękuję za zaproszenie. Pana profil jest bardzo interesujący, ale ja już nikogo nie szukam. Życzę szczęścia, F.



Wieczorkiem Caro trochę żałowała. Przydałyby się może jakieś nowe liściki. Taki just just pewnie dobrze pisze. Miałabym stymulującą korespondencję.

Zdecydowała, że jednak dobrze zrobiła. Miała dość netu. Jej zainteresowanie Pio mało wszelkie cechy uzależnienia. Musiała iść na odwyk. A nie wpuszczać się w następnego potencjalnie niebezpiecznego faceta. Żadnych kolesi z netu. Never again.



EMMA DOSTAJE KOLEJNY LIŚCIK


Dostanie listu, nowego listu, było zawsze przyjemnością. Ale nie było niczym zaskakującym. Codziennie znajdowała w swojej skrzynce dwa lub trzy.


Odkąd zdecydowała się na odwyk, nie otwierała laptopa przed śniadaniem.

O nie. Robiła to po śniadaniu.

Jakichś zasad w życiu trzeba przestrzegać - mówiła do siebie w pośpiechu połykając kanapkę by móc z czystym sumieniem dorwać się do komputera.

Gdy gryzła ostatnie kęsy, laptop już milutko błyszczał światełkiem, a ona czekała niecierpliwie, aż bedzie mogła włączyć się do sieci, a po chwili do skrzynki wpadną nowe liściki.


Może będzie coś naprawde fajnego???


Pierwszy, który otworzyła był od 30-latka...



Prosze mi wybaczyć, jezeli sie naprzykrzam, ale Pani anons mnie zaciekawił. Wiem, ze różnica wieku miedzy nami jest dość duża. Ja wlasnie szukam kobiety starszej od siebie, Pani nie musi szukać mężczyzny młodszego, wiec zrozumiem, jezeli mi Pani nie odpisze.

Nie mniej chciałem spróbować. Czemu szukam kontaktu z kimś starszym? Kobieta w Pani wieku ma w sobie duzo ciepła, kobiecości i erotyki. Tak to odczuwam.

Pozdrawiam,

Paweł



Standard, chociaż ten jest akurat bardzo kulturalny i nawet powiedziałabym elegancki - pomyślała znudzona Emma. -

Ilu ich jest? Czy nigdy się im nie znudzi? Bo mnie się już znudziło. Kliknęła na następny majl.

Miała złe podejrzenia, bo autor nosił niezbyt niewyszukany nick superMASAŻYSTA



Data: 3-05-2003 09:52

Od: SuperMASAŻYSTA



witaj-no nareszcie ktoś trochę poważniejszy-takiej osoby szukam-czy cieszysz się że zajrzałem do Ciebie



Szalenie się cieszę - powiedziała Emma i wcisnęła - usuń.

Następny liścik był od niejakiego - Maybe.



Czy zechciałaby pani zerknąć na moją stronę. Być może zaciekawi ona panią.


Maybe



Zerknąć zawsze mogę - powiedziała sobie Emma, która ostatnio konwersowała głównie ze sobą i z facetami z netu. Wcisnęła Maybe i wyskoczył jej profil Maybe.



Ogólne dane:


Pseudonim: Maybe


Miejsce zamieszkania: Warszawa

Wiek: 49

Płeć: mężczyzna

Orientacja seksualna: heteroseksualna

Związki aktualnie: wolny

Nauka: podyplomowe

Palenie: nie palę

Alkohol: piję naprawdę okazyjnie

Stosunek do dzieci: nie mam i nie chcę mieć

Moje zainteresowania:

muzyka

poezja

malarstwo

socjologia

nauka

* konwersacje do upadłego


Lubię...

wiosenne wątpliwości, wiewiórki goniące za promieniami słońca, psa sąsiadów,

lody waniliowe

śmiać się do łez o 2 w nocy

błyski w źrenicach

szyszki i muszelki


Nie lubię...

ludzi pustych i nieświadomych

słów niedopowiedzianych

depresyjnych poranków

flirtów przerwanych w pół


Kilka słów o mnie:

Samotny jestem

inteligentny - zdecydowanie jestem:)

cyniczny bywam

zmęczony i wymagający

nieprzewidywalny

Ale też ciepły, czuły i opiekuńczy dla tej jednej


Jak wyglądam:

Niebanalnie, kiedy coś mnie zaintryguje, to błyszczą mi źrenice i wibruje głos

kiedy jestem znudzony wyglądam tak, jakby zostały mi najwyżej dwa tygodnie życia...


Ulubione tematy rozmów:

bzy przekwitające

błękity tak rozmyte, że przenikające w biel

słowa

treści

formy

niemożność bycia i nie bycia jednocześnie


Gawron nastroszony

zblazowane miny Kota

galaktyki i przestrzenie

tożsamość dualna czy po prostu ciało jedno?


codzienność nasza za zakrętem czasu ukryta

poetycka proza i prozaiczna inteligencja

histerie i neurozy

dłonie splecione czułością opuszków i tętno wspólne wybijające sekundy na dziś i na zawsze

smak i zapach poranka


puste bary i chybotliwe krzesła


Serca bijące w jednym rytmie - staccato muszelek na piasku

czemu Ty tam a ja tu?

odniesienia zawoalowane

jak ja bardzo...


Duże i małe hobby:

duże - LISTY

małe - liściki...

twoje liściki


Szukam i wymagam od partnera:

BY MNIE NIE RZUCAŁA BEZ POWODA ZADNEGO

BYCIA OBOK NIEKONIECZNIE W WYMIARZE CZYSTO FIZYCZNYM


Wolny czas spędzam na...

NA CZYTANIU TWOICH LISTÓW

I SZUKANIU ODPOWIEDZI DLACZEGO


O pracy

Czy to teraz ważna jest?


O szkole, studiach

To też nie wazna teraz jest


Seks to dla mnie...

oddech tańczący

czyjeś oczy wpatrzone

nic i wszystko


Jakie są moje związki:

jakość za jakość

i wciąż nowe chwile w cieniu mysli Twoich



Caro przeczytała ten profil i... i usiadła.

To było niemozliwe.

Ale...

Było.


On, na pewno on. Nic to innego być nie mogło. Zrobiło jej się gorąco. Zaschło w ustach. Jeśli to Pio napisał, to zależało mu na niej. Na jej listach.

Ale... Przecież on jej nie widział, złuda netowa. On też dał się temu porwać.

On też... TEN NET. Ależ ogłupia.


Carmen zupełnie nie wiedziała, co ma z tym zrobić.


Usiłowała się uspokoić. Złapać oddech i spokojnie pomyśleć.

Usiadła przed laptopem i bezmyślnie gapiła się w ekran.

Co powinna zrobić? Jak na taki list odpisać?

Nie wiedziała. Po raz pierwszy nie wiedziała.


Otworzyła swoją skrzynkę listową. Podniosła ręce nad klawiaturą.

I opuściła. Naprawdę nie wiedziała, co napisać.

Wyłączyła komputer i wyszła z domu.

Poszła na spacer nad rzekę. Nie widziała ani rzeki ani ludzi.

Kłaniał jej się ktoś, ona komuś. Kto to był? Nie wiedziała. Nie wiedziała nic.

Co powinna zrobić. Czego nie powinna.

Jak odpisać. Jakie znaleźć słowa.

Słowa tańczące na wietrze. Pustka zaokienna.

Bała się. Strasznie się bała. A jeśli to pomyłka? Może to tylko jej wyobraźnia podsuwa to, co chciałaby, by było?

Ten facet, Maybe, to pewnie tylko jakiś przypadkowy turysta. Też cudzoziemiec. Stąd zła składnia. Niejeden Anglik mota się pewnie po necie polskim. To może być też Włoch czy Francuz, lub ktokolwiek inny.

A jej głodne serce zobaczyło po prostu w tym profilu coś, co chciałoby zobaczyć.


Tak, - pomyślała Emma. - Jestem głupia. To głupota kobiet. Tak stara jak świat.

Tam nic nie ma. Jest pustka zaokienna. A ten list to kolejna złuda netowa. Żaden facet nie pisze takich profili. Może to żart.

Okrutny żart.


Wróciła do domu zmęczona. Ale gdyby ją ktoś zapytał, którędy wróciła, nie wiedziałaby. Chłopców jeszcze nie było. Carmen poszła do swojego pokoju i włączyła laptopa.

Przeczytała jeszcze raz ten list.

Nie, - pomyślała. - to zmyłka.

Nawet na niego nie odpiszę. Bo jak odpiszę, to się ośmieszę.


Wyłączyła komputer i poszła robić obiad.

Dzień minął, a Carmen nie podchodziła do laptopa. Zaczęła się go bać. Co jakiś czas patrzyła na jego czarną skrzynkę jak na aliena, który zalągł się w jej domu. Bała się go. Naprawdę bała.

Tego dnia nie włączyła już komputera.



EMMA I POEZJA


Emma nie była osobą zbyt poetyczną. Jak twierdziła wszem i wobec - zero duchowości.

Lubiła poczytać dobre wiersze, ale nie wpadała w egzaltację. Nie uczyła się ich na pamięć. Nie analizowała ich treści, wykrzykując Och! i Ach! Nie wzruszała się przesadnie. Dobra literatura była dla niej dobrą literaturą. Nie szukała w poezji swojej duszy. Carmen znała swoją duszę na wylot.

W końcu żyła już parę lat ze sobą i to w niezłej komitywie.

Dzień po otrzymaniu listów just just i maybe usiłowała się reaktywować, a liściki i profile zignorować. Dobre były, ale ona się już w to nie bawi. Dorosła.


Carmen Caro pisze książkę, nie zabawia się w necie. Owszem, takich fajnych profili nie widziała nigdy dotąd. Ale to nie dla niej. Do książki ich nie wykorzysta. Pisać listów nie będzie. Nie da sobie serca poszarpać na kawałki. Ona musi pisać książkę, a nie bawić się w gry netowe. Materiał już ma.

Resztę zmyśli. I tyle.


Bye bye, Maybe i just, JUST JUST. Nie będę się z wami, chłopcy, bawiła.


Sorki, jak się mówi w necie.


Wyprawiła dzieci do szkoły i dopiero wtedy odważyła się otworzyć laptopa. W skrzynce miała kilka listów. Zawahała się, czy je otworzyć.

Ale, że zawsze była waleczna, zdecydowała się stawić temu czoła. Wszystkiemu, co, być może, czaiło się w jej skrzynce na listy. Przejrzała kolejne trzy wiadomosci. Standard. Małolaty w poszukiwaniu mamusi, jeden żonaty na łowach i list od Why.


Zapraszam na swoją stronę.

Why



Ogólne dane:

Pseudonim: Why


Miejsce zamieszkania: Warszawa

Wiek: 49

Płeć: mężczyzna

Orientacja seksualna: heteroseksualna

Związki aktualnie: wolny wolny wolny

Nauka: ukończyłem/am studia (wykształcenie wyższe)

Palenie: nie palę

Alkohol: piję w normalnych granicach


Moje zainteresowania

TY

akwarystyka

muzyka

praca

języki obce

historia

* i wiele wiele innych rzeczy których zglebienie

* zajmie mi cala zycia, albo nawet kilka...


Lubię...

CIEBIE


Kilka słów o mnie

Ten walet schnie z miłości, a ty go dręczysz wzgardą,

Dwa serca wyrwał z piersi i przekuł halabardą.

Żołędny król go wezwał. W karecie z dzwonków pędzi.

Ach! Czeka go w podróży nieszczęście od żołędzi.

Już wjechać ma w dąbrowę, a jeszcze się ogląda.

On nie wie, że przy tobie dzwonkowy, jasny blondyn.

Nie ufaj blondynowi, choć list czerwienny wyśle,

Spal złoty włos nad świecą, a poznasz jego myśli.

On brzęczy dzwonnym złotem, do ucha pięknie szepce,

Uśmiecha się do ciebie, a serce dał brunetce.

Brunetka jest zazdrosna i ciebie źle wspomina.

Wystrzegaj się tej damy. Ach, nie pij tego wina!

To wino jest zatrute miłosnej łzy diamentem,

Z dziesięciu serc czerwiennych okrutnie wyciśnięte.

Pijany czarnym winem, twój walet w snach się błąka.

Z rozpaczą szuka serca - w żołędziach, w winie, w dzwonkach.”



Kilka słow o mnie:


Jestem jak

Casanova

Giuseppe Casanova

któremu tak zazdrościsz

nie był wcale bardzo bogaty

ani bardzo silny

a jego epoka

znała wielu mężczyzn równie pięknych

jak on

lub piękniejsych od niego

ale był grzeczny

tkliwy

rycerski

i zawsze zdobywał

chociaż czasem mógl bez tego

dopiąć celu

więc o ile chcesz

tak jak on

zdobywaj serca kobiet

i nie zrażaj się trudnościami


Mój wymarzony partner


Przybyła z mrozu,

Zarumieniona,

Napełniła pokój

Aromatem perfum i powietrza,

Dzwięcznym głosem

i zupełnie pozbawionym szacunku dla pracy

Paplaniem


Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,

nic między nimi nigdy się nie działo.

A co na to ulice, schody, korytarze,

na których mogli się od dawna mijać?

Chciałabym ich zapytać,

czy nie pamiętają-

może w drzwiach obrotowych

kiedyś twarzą w twarz?

jakieś „przepraszam” w ścisku?

głos „pomyłka” w słuchawce?

- ale znam ich odpowiedź.

Nie, nie pamiętają.

Bardzo by ich zdziwiło,

że od dłuższego już czasu

bawił się nimi przypadek

(...)

Były znaki, sygnały,

cóż z tego, że nieczytelne.

Może trzy lata temu

albo w zeszły wtorek

pewien listek przefrunął

z ramienia na ramię?


Każdy przecież początek

to tylko ciąg dalszy,

a księga zdarzeń

zawsze otwarta w połowie.”



Carmen zaniemówiła.

To był on.

Nie było wątpliwości.

Akwarystyka.

Muzyka.

Języki obce.

To był Pio, któremu widać kompletnie odbiło. Ale był słodki. Jak zawsze.



CARMEN PISZE LIST


Carmen nie miała już żadnych wątpliwości. To musiał być on. Te trzy ostatnie profile. Nigdy nie dostawała takich listów zapraszających do oglądania profili. I nigdy nie widziała takich profili, jak te. Były one skierowane do jednej osoby.

Do niej.

Poczuła się jakby wypiła kieliszek szampana. A może nawet butelkę!!!

To było... cudowne!

Zawołała chłopców.

Przeczytali. Popatrzyli. Pokiwali głowami.

- No, no... - powiedział Józio. - Ale nagrzałaś tego kolesia. Na co czekasz, napisz do niego. I spotkaj się z nim. Zobacz co to za gostek.

- A ty jak uważasz, Jasiu?

- No, tak jak Józio. Facetowi trochę odbiło. Wygłupia się, ale w ładnym stylu. Jest zabawny i miły. Napisz do niego.



Wieczorem Emma, a może to była Caro?, usiadła do komputera i zaczęła pisać list. Szło jej trudno i ciężko. Jakby drapała pazurami po szkle, a ręce wciąż jej się ześlizgiwały.



LIST DO DAVEY’A I JEGO ODPOWIEDŹ


Temat: Re: Poważny essaye


Witaj Davey! jakiś czas temu, ze względu na ciebie

zaczęłam czytać niusy. O tym, że coś takiego

istnieje, dowiedziałam się od ciebie. Trochę trudu mnie kosztowało przedarcie się przez nie i zrozumienie, o co w tym wszystkim chodzi. Teraz

czytam twoje, ale nie tylko. Żebyś sobie nie myślał.


Jestem zadowolony ze moglem otwierac twoje horyzonty cyfrowe na niusach. Dla mnie to najfascynujaca czesc internetu, tym niemniej tylko mniejszosciowa elita cybernautow uzywa to. Ja bardzo duzo tam sie uczylem.



Przeczytałam ten nius o Niemcach.

I własnie czytałam felieton Pilcha w poprzedniej

Polityce. Bardzo dobrze korespondujący z tym, o

czym tam pisaliście. Przeczytaj go. I ten kawałek o

Putinie jest fajny. Mam nadzieję, że czytasz polskie

gazety.

Są mądre.

Napisanie do ciebie to była pokusa.

A ja się z reguły nie opieram pokusom.

Dlatego się poznaliśmy.


Mam dla ciebie inne pokusy.


Lubię do ciebie pisać. Mam wrażenie, że słucha mnie

ktoś inteligentny. To bardzo dużo. I zabawny.

Ktoś, kto, jak myślę rozumie, co do niego piszę. A nie jest to

częste. Ty pewnie przez te lata w usenecie masz

jakąś sensowną grupę ludzi, z którymi możesz

rozmawiać na jakimś poziomie. Bawić się i grać.


mam, ale wiekszosc to anglojezyczne.



Ja mam świetnych znajomych. Ale wszyscy zajęci, że strach.

Z Sergio rozmawiam na gg. On pyta, ja odpowiadam. Wyjechał z Polski jako dziecko. Jest jednak ciekawy wszystkiego. I ma świetny mózg. I jest pełen empatii przy tym. To bardzo rzadkie. Dużo mi pomógł w ostatnich dniach. Wczoraj trzy godziny gadaliśmy. Aż mnie ręka bolała (od stukania, oczywiście). To nie była

żydowska rozmowa.

Teraz też powinnam jechać do Antykwariatu kupić mu książki. W rewanżu chciał mi przysłać kurierem biografię Marie von Ebner - Eschenbach.

Po angielsku. Przecenia mnie, choć zna mnie tyle lat. A może właśnie dlatego. Napisałam mu - ja nie jestem intelektualistką. Ja jestem tylko rozgarnięta.

Ale ad rem. Jestem kobietą i się rozgaduję. Pokusy. Ja niestety ulegam pokusom. Wpadam przez to ciągle w tarapaty.

Poznaliśmy się też dlatego, że nie mogłam się powstrzymać od napisania do Pana Obleśnego, twojego pierwszego wcielenia. Nikt rozsądny by tego nie zrobił.


Dostalem duzo antysemiskich listow, bo bylem zydem.


Nie powinnam do ciebie pisać.

Teraz, oczywiście.

Nie wtedy...


Why not?


Wiem.

Pisać, nie pisac - oto jest pytanie. Ja lubię.

Ale czy to wystarczający powód?.

Ty masz pewnie stu respondentów.


Stracilem rachube.


Po co ci ja.

Bo lubię?

A ty?


tez


W jakim tonie do ciebie pisać?.


pastelowym.


Pewna formuła się wyczerpała. Czy jest coś w

zamian?


Ty mi powiedz, ty jestes pisarka.


Nasza znajomość jest kompletnie porąbana. Zaczęła się jak burza - szaloną propozycją wyjazdu do Bielsko - Białej bez obejrzenia towaru, czyli mnie...


Towary czy uslugi? Jest zasadnicza roznica celno-cenowa. Żartuja...


Wzajemna, chyba, ostra fascynacja.

I zdechła bez znanego mi powodu. Oczywiście mam kilka teorii.


Pierwsza.

W tzw. międzyczasie trafiłeś na jakąś panienkę prostszą w obsłudze. I zostałam jako ciało, z którym nie wiadomo co zrobić. Bywa tak. I jest to bardzo prawdopodobne. Każdy facet na twoim miejscu chciałby mnie poznać. Ty, nie. To dziwne. Sa na to różne teorie. Ta powyższa jest najprostsza.




Chcialem ciebie poznac, ale praca byla po drodze do tego.


Probujmy jeszcze raz. Jezeli mnie ufasz, dasz mi chociaz znac w jakim miescie mieszkasz i moge do ciebie wyjechac latwiej, niz wszystko sztywnie organizowac w Warszawie kiedy nie masz komorki, 300 metrow od mojego biura.


Druga - Wystraszyłam się. Nie tylko ja, ale i ty.

No bo to, co się działo, to kompletne przemieszanie materii wszelakich.

Zacznę od siebie - Ty napisałeś że cię znam z niusów. Znam. Przeczytałam je bardzo pracowicie. Lubię czytać. Polubiłam ciebie i twoje poczucie humoru. Nikt takiego nie ma...


Dlatego dali mi swoja wlasna grupe, alt.fan.uncle-davey, ale nie wszystkie w Polsce moga dostac je.


...ze znanych mi osób. A ja mam nawet teczkę z napisem ABsurdokraci. I od jakiegoś czasu zbieram kawałki do jakiejś książeczki, byc może. Ale ten rodzaj

poczucia humoru jest w Polsce bardzo rzadki. Więc teczka cieniutka.


Nie tego szukałam, jak się tu logowałam.

Przygoda - tak. Milosc - tak.

Ale nie ty...

Miałam prawo się wystraszyć. I cofnąć. Bo ja jestem szybka, ale

nie aż tak.


Nie badz taka wolna Emmo, nie badz taka wolna Emmo...


A na dodatek - Anglik, wiadomo - imperium.

Po powrocie z Moskwy. Wiadomo, że żaden facet nie wraca stamtąd w

całości.


Ja jestem twardy.


Za duża łatwość. A dodać Anglika do Moskwy... No cóż, to chyba tylko ty wychodzisz.


Jest jeszcze kilka, ale u nich slychac, ze angole, a u mnie po rusku nie bardzo.


No i ta Sympatia. Te wcielenia słodkie i zabawne. Ale za nimi nic nie wiadomo. Tych zwykłych ludzkich spraw można się wystraszyć. Jak się ma mózg i

wyobraźnię.

Ja to mam. W nadmiarze.

Musiałam to przemyśleć. I przemyślałam.

I jeszcze ten straszny net.

Ja się w to zaczęłam bawić równocześnie, prawie

równocześnie, z naszą znajomością. Nie znałam

reguł. Zasad gry. Względności tego wszystkiego.

Wpadłam jak Alicja do jamy królika.


Ale czy ty masz biale rajstopy?

Oto pytanie.


Teraz juz więcej rozumiem.

Uczę się.


Staram się - jak bohater Vonneguta.


Tu się splątały trzy wątki - powieściowy, netu i osobisty. Wessało mnie. A to wessanie, utożsamianie się z bohaterką, mogło przestraszyć ciebie. A na pewno przestraszyło mnie.

Żeby napisać musze czuć. To czasem przyjemne.

Czasem to okropne. Ci ludzie z netu. Niezrozumienie

ich intencji. Samotność i dewiacje. Może ci kiedyś

opowiem. Może przeczytasz.

Tutaj się wszystko wymieszało.

I ten net, i różni porąbani

ludzie. Propozycje. Dzisiaj już dwie.

To bawi, czasem. Czasem budzi zgrozę, wstręt, współczucie.

Silne emocje. I to też strasznie nakręca. W każdym znaczeniu.


Ja tu tworzę fikcję literacką, a tam ty, zwykły facet, no, może niezupełnie.

Bo jestes niezwykły. To wiem. I dlatego piszę. Zadaję sobie ten trud,

by to uporządkować. Każdego innego bym już odpuściła.

Ale tam gdzieś, ty odbierasz te listy.

Powieściowe.

Bez stosowania normalnych reguł gry...


I make my own rules, but at least I keep them.


...miłosnej. Zwodzenia. Udawania. Grania. Naciągania. Uwodzenia.


Bo ta powieść z romansu zmieniła się w powieść o tym jak wsysa net.

Jest i romans, ale trochę rachityczny. Nie moja to wina.

Rozumiem, że mogłeś się wystraszyć, tak jak i ja.

Fatalne zauroczenie. Ok. Może to właśnie o to chodzi...

Ja jestem normalna.

I am not mad.Definitly.


Not even slightly?


Poukładana, wyobraź, to sobie. Tylko trochę szalona i spontaniczna.

Napisałam to w opisie. Mam nadosobowość. Nie mieszczę się. Ty zresztą też.

Ja szaleję na papierze. Ty też.


Teraz ta powieść.

To była pokusa nie do odparcia. Świetny temat. Zaczęłam pisać. Może się na mnie o to trochę wkurzyłeś? Ta powieść tkwi tu jak drzazga. Wszystko poplątała.

Jest jak szantaż, zastaw, fant. Zobowiązuje.


Tego nie chciałam. Po prostu, nawet mi to do głowy nie przyszło.

Ja ją pisałam, a ona zaczęła się sama pisać i mnie pisać. A może i ciebie.

King by mnie zrozumiał. Może ty też.


Co dalej.

Tu jest wszystko poplątane.

Twoja pierwsza osobowość. Pan Obleśny. Był i nie był, a jednak był. I ciągle jest.


On jeszcze nie zakryl swoje konto bankowe, wiec nadal istnieje...


I Seneka w odniesieniu i do niego i do ciebie. I do tego wszystkiego, co tu się plącze. W każdej zabawie jest coś poważnego.


Szczerość. Czy ty to jeszcze pamiętasz? Te netowe gry...

Ja ciągle się łapie na tym, że biorę je poważnie. Horror.

Ten list jest strasznie trudny. I długo go piszę. I nie wiem, czy zrozumiesz.

Nie wiem, czy on Ułatwi czy Utrudni. Odbuduje czy zniszczy.

Nie zazdroszczę ci. Musisz się z tym zmierzyć. Bo chodzi o sprawy podstawowe. Szczerość. Przyjaźń.

Bo może warto.

Ale też nie musisz się z nim mierzyć. Naciśnij usuń.


Jak mówią wojskowi - oczyszczam przedpole przed

bitwą. Czy może po bitwie?...

Ja od tego w pewnym momencie totalnie zgłupiałam. Zjadło mnie. Ty gdzieś tam, byłeś zupełnie bezpieczny. Ja byłam tu. Za szybą. Wessana, wkręcona w net.


To ty jesteś Piorokratem. Facetem, który walczy piórem w necie. Wierzy w słowo pisane. Udowadnia co dnia swoją ideologię. I popatrz, co ci się przytrafiło... Znalazłeś się w powieści. Mojej. Jako bohater. Ładny epilog wielu lat w necie.



Ale kiedy ja moge czytac ten chef d’oeuvre?


Te netowe gry...

Jesteś starszy, jesteś mądrzejszy. Jesteś facetem. Jesteś Piorokratem. Powalcz z tym.

Ja już chcę odpocząć. Kończę książkę. Jeszcze tylko sam finał. To juz proste. Potem mam zamiar być szczęśliwa. Bez netu w tle.

Ja napisałam szczerze.


OKay.

Doceniam to.

Uncle Davey


Ps. Pio! Ty jesteś taki dokładny. Napisałeś: spotkamy się po świętach. Doprecyzuj może po jakich: Święto Niepodległości, 22 lipca, Św. Dziękczynienia, 14 lipca, Pesach, Kuczki, Bankowe...

Już wiem - to pewnie Idy Marcowe!

Nie mogłam się oprzeć, Davey!!!


Emma







Carmen nacisnęła - Wyślij.


Pisała ten list dwie godziny. Miała nadzieję, że ułatwi on sytuację.

Wyjaśni jej punkt widzenia.

To pomieszanie i poplątanie prawdy i fałszu.

To, że sama w gruncie rzeczy nie wiedziała, co czuje i czego oczekuje.

Czy on wiedział? Może. A może też dał się wkręcić w coś, co wymknęło się spod kontroli i poszybowało gdzieś w net.

Uczucia. Oczekiwania. Nadzieje. Fantazje. Sny. Rojenia.


To było. Ale przede wszystkim była ciekawość. Jaki on naprawdę jest.

Może się spotkają.

Emma wpatrywała się w swojego laptopa otwartego na skrzynce pocztowej. Czekała na list od Davey’a.

Co i rusz przerywała domowe zajęcia i podbiegała, by zobaczyć czy nie ma wiadomości. W końcu BYŁA.


Bardzo krótki list:


Chcialbym cie zobaczyc.


Davey



Carmen odpisała:


Wiesz, że też tego chcę. Carmen



CARMEN IDZIE NA RANDKĘ W CIEMNO


Carmen podeszła do lustra. Wyglądała tak sobie. To delikatnie powiedziane. Zapuchnięte oczy. Przerażone oczy.

Chyba zwariowałam - pomyślała. - To będzie katastrofa, to spotkanie.

Ja nie wyglądam.

Ale on pewnie też nie. Trzeba było się umówić jak skończę książkę. Odpocznę. Pójdę do kosmetyczki.

Po co mi ten stres.

Ja się boję.

Boję się.


Jeszcze raz popatrzyła w lustro.

W sumie nie było źle.

Nowy sweter. Dobry makijaż. Włosy świetnie ostrzyżone przez fryzjerkę. Pięć czy sześć kolorków.


A może będzie dobrze. Pośmieją się. Opowiedzą sobie to, czego do siebie nie napisali. On pewnie jest miły. Tak jak ja. Dlaczego miałoby być źle? Będzie dobrze. Na pewno. Musi być dobrze.


Carmen podeszła do komputera, by sprawdzić, czy aby jej się godzina nie pomieszała z tego stresu.

Nie.

19 u Jachacego.

Ok.

W monitorze migało światełko - Masz nową wiadomość. Zerknęła niepewnie. Powinna już wyjść, bo się spóźni. Ale... No, nie mogła się oprzeć, otworzyła skrzynkę. To był list od Daveya.


Ostatni już list.


I can’t eat, I can’t sleep anymore

Waiting for love to walk throght the door

I wish I didn’t miss you anymore


Emma, a może Caro?, uśmiechnęła się.

Będzie dobrze. Nie może być inaczej. Poprawiła włosy przed lustrem. Spojrzała uważnie na siebie i w głąb siebie. Zrobiła do lustra minę i zacisnęła mocno kciuki.

Potem zgasiła światło i otworzyła drzwi.


Wyszła na RANDKĘ W CIEMNO.


KONIEC



19 CZERWCA 2003

GODZ. 22:17


EPILOG:

Olga odstawiła na stół kubek z niedopitą kawą i z niedowierzaniem przyjrzała się słowu KONIEC. To było dobre. - pomyślała...

11 lipca 2003

godz. 02:38



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kalicka Manula Wirtualne zauroczenie
Kalicka Manula Rycerz w lsniacej zbroi
KALICKA MANULA SZCZĘŚCIE ZA PROGIEM
Kalicka Manula Tata, one i ja
Kalicka Manula Szczęście za progiem
Randka w ciemno - pytania, KOLONIE i OBOZY
Kalicka Manula Szczęście za progiem(1)
142 Shelton Helen Randka w ciemno
RANDKA W CIEMNO
Kalicka Manula Szczęście za progiem
1021 Morgan Raye Randka w ciemno
Kalicka Manula Tata one i ja
142 Shelton Helen Randka w ciemno
RANDKA W CIEMNO
Randka w ciemno
Kalicka Manula Tata, one i ja
Shelton Helen Randka w ciemno
Kalicka Manula Tata, one i ja