- 1 -
Tuż po Nowym Roku, w czasie kolędy, wchodziłem do domu Jacka i Andrzeja pełen obaw. Moje obawy były uzasadnione ubiegłorocznymi odwiedzinami kolędowymi. Rok temu przeżyłem w tym mieszkaniu koszmar. Owszem, zastałem wtedy w domu wszystkich, ale w jakim stanie! Ojciec chrapał w sąsiednim pokoju, niechlujnie ubrana matka, u której poczułem zapach wódki, nawet nie tknęła niczego, by posprzątać mieszkanie na tak ważne wydarzenie, zaś przerażeni chłopcy przykucnęli w kąciku...
Próbowałem rozmawiać z matką chłopców - nic z tego nie wychodziło. jedynie Jacek i Andrzej onieśmieleni i przestraszeni pokazali mi wreszcie zeszyty od religii; bardzo wzorowo je prowadzili. Po dziesięciu minutach wychodziłem stamtąd ze ściśniętym gardłem i łzami w oczach. W domu przez kilka dni zastanawiałem się nad pewnym planem, ale o tym za chwilę.
W tym roku kolęda w domu Jacka i Andrzeja też przypadła na mnie. progu mieszkania oniemiałem... Witało mnie czyste, piękne mieszkanie, nakryty białym obrusem stół, na nim krzyż i świeczniki, da święcona, a co najważniejsze - wokół stołu stali radośnie uśmiechnięci rodzice, trzymając za ręce dziesięcioletniego Jacka i starszego Andrzeja. Pomyślałem sobie w duchu: plan się udał. Mama chłopców natomiast stwierdziła w rozmowie: "W naszym domu stał się cud"
Rok temu po owej nieszczęsnej kolędzie zaproponowałem chłopcom, urządzili w swoim pokoju maleńki ołtarzyk i tam ustawili, znany wam na pewno nawiedzający rodziny obraz Matki Bożej Częstochowskiej. W długiej rozmowie wyszło teraz na jaw, że chłopcy nie tylko tak czynili, ale wiele czasu spędzali na modlitwie przed wizerunkiem Maryi. Jacek i Andrzej powiedzieli mi, że sami nie wiedzą, jak to się stało, ale wyczytali z oczu Matki Bożej, że powinni bardzo często przystępować do Komunii św., prosząc Jezusa o nawrócenie rodziców. Nie czekali nigdy pierwszego piątku. Przez cały rok regularnie co niedzielę, a bardzo często także w dzień powszedni, przyjmowali do swojego serca Chrystusa Eucharystycznego. Po pół roku już nie oni sami klęczeli przed ołtarzem - obok nich przyjmowali komunię św. rodzice.
Jacek i Andrzej częstą komunią św. wręcz jakby "zmusili" Pana Jezusa by przemienił ich rodziców. Wygrali - dzisiaj wraz z rodzicami, takie przystępującymi do komunii św., tworzą zgodną, prawdziwie chrześcijańską rodzinę.
Ks. Andrzejewski R., Nasze zwycięstwo w Eucharystii, BK 6 /1988/, s. 329-330
- 2 -
W czasach trudniejszych biskup Mikołaj Czarnecki poświęcił na Paschę pokarm dla współwięźniów. Doniesiono komendantowi o przestępstwie duchownego. Komendant nie chciał krzywdzić starca biskupa, którego według przepisów miał zamknąć do bunkra. Namawia go, by zeznał, że współwyznawcy zmusili go do czynności religijnej. Biskup stwierdza, że jest kapłanem, kłamać nie będzie. "Twardy twój zakon" - stwierdził komendant i zaklął: "Muszę ciebie zamknąć, do takiego więzienia nie wytrzymasz, umrzesz". "Trudno - odpowiedział biskup i poszedł do bunkra. Komendant posłał do bunkra lekarza, by stwierdził, że biskup jest chory. Na pytanie lekarza, czy jest chory biskup oświadcza, że jest zdrów. W końcu jednak wmówiono mu chorobę i uratowano życie. Nie chciał się zaprzeć tak mało ważnej dla nas czynności jak poświęcenie wielkanocnego pokarmu. Dla niego i dla współwięźniów to bowiem świadectwo złożone Zmartwychwstałemu Panu.
Będziecie moimi świadkami BK 85/6
- 3 -
W okresie pomiędzy tymi dwoma zdarzeniami, pod koniec lat międzywojennych, arcybiskup metropolita Józef Teodorowicz leczył się w Austrii u wierzącego lekarza. Lekarz napisał do swych przyjaciół we Lwowie, że z powodu kontaktu z tym pacjentem odzyskał wiarę. "Ale ja z nim nie zamieniłem ani słowa na ten temat" - dziwił się arcybiskup. Można i milcząco świadczyć, czasem właśnie najskuteczniej.
Nie ci są bliżsi jedności, którzy o niej mówią, ale ci, którzy swą wiarą, życiem świadczą o Wcielonym, Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym Panu.
Będziecie moimi świadkami BK 85/6
- 4 -
W niedalekiej przeszłości, kiedy istniało jeszcze państwo otomańskie, młody chrześcijanin w Istambule naruszył prawo haremu zamożnego Turka, za które to przestępstwo chrześcijan karano śmiercią. Muzułmanów za to czekała lżejsza kara. Jedynym sposobem uratowania życia było przyjęcie Islamu. Młodzieniec nie okazał się bohaterem, złożył w meczecie wyznanie wiary w jedynego co prawd Boga, ale też i w Proroka Mahometa. Zmiana przynależności religijnej poczęta wbrew przekonaniu, pod wpływem strachu, jednak niepokoiła jego sumienie. Może też postawa jego dawnych współwyznawców i najbliższej rodziny gregoriańskich Ormian przypominała mu ciągle, że zaparł się Chrystusa. Postanowił wrócić do chrześcijaństwa. Kościoły wschodnie na terenia państwa tureckiego przyjmowały z powrotem odstępców pod warunkiem że złożą wyznanie wiary chrześcijańskiej na tym samym miejscu gdzie zaparli się Chrystusa. Młodzieniec zaparł się Go w meczecie. Tam też musiał Go wyznać. Wyznanie wiary chrześcijańskiej złożone przez muzułmanina w meczecie było równoważne z wyrokiem śmierci. Ucieczka się nie udała, może zresztą jej nie próbował. Został zgodnie z prawem tureckim ścięty. Przy wystawionym na widok publiczny ciele skazańca zaczęli gromadzić się chrześcijanie na modlitwę, Uważali go za męczennika. Tchórzostwo i bohaterstwo, przestępstwo i świętość mieszkają w tym samym człowieku, w każdym z nas. Ważne jest to, co ostatecznie zwycięży.
Ks. Krzysztof Staniecki, Ks. Herbert Simon Będziecie moimi świadkami BK 85/6
- 5 -
Nadzieja zawsze jest nam potrzebna. Szczególnie w chwilach trudnych potrzebna jest nadzieja, że po dniach ponurych przyjdą dni słoneczne. Taką postawą odznaczali się Polacy w okresie okupacji hitlerowskiej. Do nich należała m.in. Stefania Jung-Mochnacka, zmarła w Krakowie w 1973 roku. Przed wojną była działaczką harcerską i polonijną w Związku Polaków w Berlinie. Mieszkała w Niemczech. W wyniku pierwszej wojny światowej półtora miliona Polaków znalazło się w granicach państwa niemieckiego. Polacy bronili swej polskości, przynależąc do harcerstwa, do towarzystw gimnastycznych, do klubów sportowych, itd. Czynną działaczką w organizacjach polonijnych w Niemczech była Stefania Jung-Mochnacka. Zaraz też na początku wojny została aresztowana i osadzona w więzieniu Moabit w Berlinie, z którego nikt nie wychodził żywy. Jej się to udało; wydostała się przez wąskie okienko, zsunęła się 14 metrów w dół, przeskoczyła mur więzienny i powróciła do kraju. - Chęć życia i przetrwania, nadzieja ziszczenia powziętych planów i pragnienie walki z okupantem - były dla niej motorem działani. Podobna próba ucieczki podjęta przez jej siostrę Helenę nie udała się. Została skazana na śmierć i wyrok wykonano. Po wykonaniu wyroku matka otrzymała rachunek do zapłacenia "za pobyt córki w więzieniu i za koszty wykonania wyroku".
- Czy jest ktoś w stanie pojąć bestialstwo niemieckie z okresu II wojny światowej?
Za: Kalendarium duszpasterskie, t. III, s. 438-439.
Kazanie Rok C
- 6 -
Św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian pisze o różnych darach Bożych, które udzielone przez Boga jednostkom mają służyć dobru wszystkich. Apostoł pisze o darach ściśle nadprzyrodzonych, ale i o darach naturalnych, jak np. o darze języków. Moglibyśmy katalog tych darów poszerzyć o takie dary Boże, jak: talent poetycki, malarski, muzyczny, itd. W każdym kraju znajdują się jednostki wybitnie uzdolnione czy utalentowane.
Wspomnijmy o naszym kompozytorze i ,genialnym pianiście, Fryderyku Chopinie (+ 1849). Swoimi dziełami muzycznymi więcej przyczynił się do rozbudzenia patriotyzmu wśród Polaków, niż niejeden generał odniesionymi zwycięstwami na polu bitwy. Tak rozumiał jego twórczość Robert Schumann, który w roku 1836 napisał: "Gdyby samowładny, potężny monarcha Północy wiedział, jak niebezpieczny wróg grozi mu w dziełach Chopina, w pełnych prostoty melodiach mazurków, zakazałby pewnie tej muzyki. Dzieła Chopina to ukryte wśród kwiecia armaty". - Z tego pouczenia Schumanna skorzystał okupant hitlerowski, zakazując publicznego wykonywania dzieł Chopina.
Kazanie Rok C
- 7 -
Kiedy nadchodzi czas wesela w rodzinie, często wraz z radością niesie on wiele zmartwień. Najbardziej narzeczeni i ich rodziny martwią się o przyjęcie weselne... Trzeba o wiele wcześniej znaleźć jakąś salę, restaurację, czy też urządzić wiejski dom. Trzeba postarać się o pieniądze na wystawne przyjęcie, w którym najczęściej największym wydatkiem jest alkohol. I zwykle na przyjęciu weselnym wszystkiego mamy w obfitości, a nawet w nadmiarze. Gdyby zaś przypadkiem czegoś zabrakło, wtedy zapraszający czuliby się: upokorzeni. Wolą się zatem zapożyczyć, niż do tego dopuścić.
Podobnych sytuacji w naszym życiu mamy więcej. Często nie wiemy co począć, jak z nich wybrnąć. Więcej też trosk i problemów pojawia się w naszym życiu rodzinnym, w tym Kościele domowym, podobnie jak i w Kościele jako konkretnej wspólnocie wierzących. Jezus Chrystus nie pozostawił nas jednak w bezradności i osamotnieniu. Nie jest nam daleki.
O. Jarosław Różański OMI - DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM DARÓW I CHARYZMATÓW W KOŚCIELE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(139) 1997
- 8 -
Każdy z nas lubi otrzymywać prezenty, cieszy się, że ktoś o nim pamięta. Prezenty sprawiają nieraz wielką radość. Oto otrzymuje się coś, na co długo się czekało. Szczególnie cenne prezenty przechowuje się jak skarby, nawet się ich nie pożycza, bo "są moje", a inni mogą zniszczyć:. Istnieje u niektórych przekonanie, że prezent, dar od kogoś, służy tylko dla mnie samego, a innym nie daje się nie pożycza.
Oprócz prezentów materialnych, są także dary duchowe, których nie widać gołym okiem, a jednak są w człowieku. Dawcą darów i wielkim dobrodziejem jest Duch Święty, którego otrzymaliśmy na chrzcie św., a za parę lat wy w szczególny sposób otrzymacie w sakramencie bierzmowania. Zapytacie, jakie to są dary? Popatrzmy na przykład Krzysia:
- Krzysiu chodzi do 4 klasy. Jest bardzo dobrym uczniem. Inni również dobrze się uczą. Jednak jak ktoś z klasy zachoruje i pragnie nadrobić stracone lekcje, idzie po pomoc do Krzysia. Dlaczego? - On ma czas wytłumaczyć, a nie tylko da odpisać. Jest bardzo serdeczny, uczynny, przyjacielski. Nie robi żadnej różnicy między jednymi kolegami a drugimi. To taki charyzmat czyli szczególny dar koleżeństwa. Nie każdego na to stać, on nie wykręci się brakiem czasu, gdy komuś trudno, nie lubi. Krzysiu uważa iż pomoc koledze a tym bardziej z klasy to sprawa prawdziwego koleżeństwa.
Są jeszcze inne dary, bo przecież Duch Święty jest obfitym dawcą i każdemu udziela darów, chociaż może ktoś otrzymać ich więcej. Nie to jest ważne, ile otrzymałem, ale jak wykorzystuję dary. Może wymienicie jeszcze inne dary...?
Popatrzcie na samych siebie, rodzeństwo i podzielcie się spostrzeżeniami: charyzmat opieki nad chorą babcią - nie odesłano jej do domu starców, wie, że jest dla niej miejsce w domu, bo lepiej się czuje wśród swoich niż w obcym otoczeniu. Opieka nad młodszym rodzeństwem, niegrymaszenie, chętne wykonywanie gazetek w sali od religii czy w kościele. Pisanie wierszy, udział w zespole muzycznym i w ten sposób chwalenie Pana Boga. Aktywna postawa na lekcjach, nieprzeszkadzanie na lekcjach - umiejętność panowania nad sobą.
Wiele jest tych darów, a co ważniejsze: posiadamy je, chociaż nie zawsze o tym wiemy!
Ks. Grzegorz Robaczyk - DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM DARÓW I CHARYZMATÓW W KOŚCIELE
BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(139) 1997
- 9 -
Jacek, szalejąc w lecie na rowerze po swojej ulicy, a w zimie na sankach i nartach, ledwic zatrzymuje się przed ruchliwą ulicą. Nie myśli o tym, że w każdej chwili może zdarzyć się nieszczęśliwy wypadek. Aneta mówi: "Po co mam się tak wiele uczyć w szkole? Znajdę i tak jakąś pracę, nawet gdy moje świadectwo będzie wyglądać źle". Zapomina, że nasze siły i zdolności należą także do innych ludzi. Pan Jan zupełnie nie rozumie, dlaczego musi płacić podatki. Oszukuje więc urząd podatkowy; jest nieuczciwy wobec całego społeczeństwa. Jola, studentka, pali 30 papierosów dziennie, w których dymie jest ok. 50 substancji powodujących chorobę raka. Nie zdaje sobie sprawy, że może zachorować, znaleźć się w szpitalu. Zamiast pracować, wcześniej przejdzie na rentę, na którą płacić będą inni.
Jacek, Aneta, pan Jan, Jola postępują bezmyślnie, niemądrze. Brak im odpowiedzialności.
Ks. Roman Froń - TRZYMAJMY SIĘ RAZEM W KOŚCIELE
- 10 -
Tomasz Merton w książce Szokartio ljcylu napisał o paradoksie, z jakim mamy do czynienia w naszych czasach. Dla wielu niemożliwe, niedorzeczne jest uwierzenie w objawione słowo Boga, w naukę Kościoła, a mimo to "gdy jakaś gwiazda filmowa czy inna znakomitość (...) wygłasza dogmatyczną deklarację na tematy zawarte między małżeństwem a astrofizyką, ludzie ci będą to uważać za autorytatywne".
Można też zaufać sobie samemu. Swoim pomysłom, swojej inteligencji, sile swoich mięśni, swojej zaradności, swojej pewności; ostatecznie, swojej pysze. Wtedy zrobię wszystko, cokolwiek przyjdzie mi do głowy; wszystko, co mi się podoba; zrobię wszystko, co zechcę. Tak powtarzają egoiści i indywidualiści. Ale gdy patrzymy na ich życie - zapatrzonych w siebie, realizujących uparcie swoje pomysły - widzimy, jak kręcą się wokół własnej osi, uparcie bronią swojego zdania. Tak jest w świecie wielkiej polityki, jak również w naszym małym światku, który na co dzień tworzymy. Tak się zdarza w naszych indywidualnych zachowaniach, zwłaszcza, gdy bronimy przed ludźmi swojego zdania.
Ks. Antoni Mikrot Zaufać Chrystusowi w Materiały Homiletyczne - Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIE - C - Tarnów 2000 Cz.1
- 11 -
W mieście Boas w Stanach Zjednoczonych nauczyciel rozdał dzieciom kartki papieru, na których był narysowany dom. Brakło jednak na tym rysunku kilku szczegółów.
- Przypatrzcie się dobrze temu domowi - zwrócił się do dzieci nauczyciel - a potem narysujcie to, czego mu brak.
Dzieci przyglądały się przez chwilę uważnie rysunkom, potem wzięły ołówki do rąk i rozpoczęła się praca. Jeden z chłopców narysował piorunochron, inny dymiący komin, jeszcze inny nowoczesne żaluzje przy oknach, przez które widać było lodówkę i radio. Dziewczynka zaś narysowała krzyż na ścianie (wg A. Paoli, Vangeli festivi, Milano 1963)
Niewątpliwie potrzebne są w domu telewizor, lodówki firanki i wiele innych rzeczy bez krzyża nie byłby to dom chrześcijański. Krzyż jest znakiem, że w tej rodzinie jest Pan Jezus i że chce ona żyć według Jego Ewangelii.
Życie rodziny chrześcijańskiej jak wiecie - zaczyna się od ślubu. Panna młoda ubrana w piękną białą suknię i z welonem na głowie udaje się ze swym narzeczonym do kościoła. Towarzyszą im rodzice i przyjaciele. Nie brak też dzieci. Zwłaszcza dziewczynki chętnie przyglądają się uroczystości ślubnej. Narzeczeni podchodzą do ołtarza i składają przysięgę, że będą żyć w miłości i że nie opuszczą się aż do śmierci. Wiedzą, że wypełnienie tej przysięgi jest sprawą bardzo trudną. Dlatego proszą o pomoc Pana Jezusa. Często przyjmują Go do swych serc w Komunii świętej. Ksiądz zaś, w imieniu Chrystusa, błogosławi ich związek. Potem wszyscy udają się do domu na przyjęcie.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988
- 12 -
W niedzielę po południu grupa dziewcząt w waszym wieku wybrała się na wycieczkę nad jezioro. Dzień był gorący. Dziewczyny po długim marszu i kąpieli w jeziorze podeszły do wózka z lodami, aby się orzeźwić. Jedna z nich, odchodząc od wózka z lodami, potknęła się o kamień. Lody wypadły jej z ręki i rozprysnęły się na bruku ulicy. Kilka koleżanek liżąc swe lody głośno się śmiało. Inne patrzyły obojętnie. Ta zaś, która się potknęła, z zażenowaniem patrzyła na koleżanki. Nie mogła kupić drugiej porcji, bo zostały jej pieniądze tylko na bilet powrotny. Wstydziła się do tego przyznać. Zrozumiała to jednak jedna z koleżanek, podeszła do wózka, kupiła lody i wręczyła jej z uśmiechem, mówiąc: "Innym razem ty mi zafundujesz".
Lody, tak jak i wino, nie są czymś niezbędnym do życia, ale ich brak może również spowodować zawstydzenie i upokorzenie w grupie, w której powinna panować radość.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988