5544


Władca Ksiąg "

           
Niezwykłe to miejsce: książki, regały
I świat opowieści wspaniałych.
To biblioteka nas zaprasza,
nęci i kusi Adasia, Jasia, Kasię, Marysię i troszkę starszą panią Zdzisię.
Lecz nie zawsze tak bywało moi mili
Kiedyś, by poczytać ludzie bardzo się trudzili.
Zanim książki trafiły pod strzechy
Nie każdemu dane było zaznać tej pociechy.
Nie lada wyczynów trzeba było dokonać, by poznać chociażby "Redutę Ordona".
Jak to bywało dawnymi czasy zaraz zobaczycie na własne oczy.
Już cisza zapada , głos do szeptu zniżamy,
W odległą przeszłość zapraszamy.
Dziś zobaczycie
jak żyli ludzie dawniej, gdy książka była luksusem
I kto umiał, to czytał ją z animuszem.

Kacper:       Idzie kowal z kuźni, hej!
                 Niesie kowal młoty, hej!
                 Niesie kowal młoty trzy!
                 Będą lecieć skry, bo ma młoty trzy.
Dobrochna: Tatku...
Kacper:      (nie słysząc) Niesie młoty trzy, będą lecieć skry
Dobrochna: (głośniej) Tatku!
Kacper:      A coż to? Czyżby pora na wieczerzę?
Dobrochna: Patrz co ci przyniosłam..(zza pleców wysuwa rękę z bukiecikiem)
                Widzisz jakie piękne kwiaty rosną na naszych łąkach?
Kacper:      Dobrochno! Czemu ty po łąkach chodzisz? Przecierz prosiłem. Chcesz żeby cię
                złe w bagna poniosło? (wzdycha) Oj córeczko, córeczko...
Dobrochna: Przecież ja tylko kwiaty rwałam.. Żebyś miał na wzór tych śliczności, które
                wykuwasz z żelaza (zaczyna pochlipywać)
Kacper:     (gładzi ją po włosach, bierze kwiaty) No .. już nie becz..Jeszcze kto zobaczy.
                A tam na łąki nie chodź. Innym dziewczynom też nie pozwalaj
Dobrochna: Tatku... Powiedz mi , co się tam za łąkami dzieje? Jak się dowiem, to przenigdy
                tam nie pójdę.
Kacper:      A cóż ci mogę powiedzieć...(odkłada młot, siada) Tyle tylko, że te bagniste łąki
                ciągną się hen... za puszczę jeszcze i nikt naprawdę nie wie , co się tam kryje.
Dobrochna: Ale ty wiesz tatku. Ty musisz wiedzieć. Twoja kuźnia jest tuż przy łąkach... o
                zachodzie słońca wygląda jak zaczarowany pałac.
Kacper:     Ciiicho...taki zaczarowany pałac jest tam na łąkach. Nikt nie wie co się tam
                dzieje.
Dobrochna: A kto jest władcą tego pałacu?
Kacper:      Władca Ksiąg
Dobrochna: Ojej ...Opowiedz...proszę...
Kacper:      (siada na ławie obok córki...Dobrochna plecie wianek z kwiatów, słychać wycie
                wiatru)
                Mgły, które unoszą się nad łąkami są białe jak mleko i nieruchome, albo zwiewne,
                złociste, przetykane słońcem. Te mgły ukrywają prawdę o Władcy Ksiąg. Biada
                temu śmiałkowi, który będzie chciał wydrzeć mu tajemnicę o mądrości,którą tam
                zebrał.
Dobrochna:Tatku...a nie chciałbyś wydrzeć tej tajemnicy?
Kacper:     (kiedy rozmawiają pojawia się kartka z książki) Czary jakieś? Czy co? Skąd się to
                wzięło?
Dobrochna: (podbiega) Co to jest? Nigdy czegoś takiego nie widziałam! Co to za znaki?
Kacper:      Czary jakieś... Coś się stanie...
Kupiec:      (wpada zdyszany) Witajcie! Dziwy jakoweś się dzieją w pałacu Władcy Ksiąg!
Kacper:      Dziwy powiadacie...(usiłuje dotknąć kartki książki, ale boi się, jest jakby
                nieobecny)
Dobrochna: Tatku ocknij się! Pan kupiec u ciebie trzy kufry żelazne miedzią zdobione
                zamówił...przybył po nie..
Kacper:      Aaa... Witam... Dobrochno, przygotuj poczęstunek... A kufry są tutaj...
                (pokazuje stojące w rogu kufry)
Kupiec:      Solidny z ciebie Kacprze rzemieślnik... Ale co do zapłaty, to trudna sprawa...
                Ostrzegano mnie, że o tej porze roku szlak przez bagna jest nieprzejezdny...
                Machnąłem na to ręką i ...chyba wszystko straciłem..
Dobrochna: Rety! Rety! wszystko?
Kacper:      Idźże Dobrochno ... przynieś nam wieczerzę...a tymczasem pomówię z panem
                kupcem...
Kupiec:      (siada na ławie obok Kacpra) A miałem takie dobra! Jakich świat nie widział ...
                aksamity, złotem wyszywane...korale bursztynowe...bobrowe skóry...
Kacper:      Ale mówie co się z tym stało. Wozy zatonęły w bagnach, czy ktoś was okradł?
Kupiec:      Zdawało mi się, że już dojeżdżam do waszej kuźni...byłbym przysiągł, że iskry z
                komina widzę...
Kacper:      I co? Co wtedy ? Mówcie szybciej, bo mnie ciekawość i troska zjadają....
Kupiec:     Nagle trawy zaczęły się podnosić. Rozfalowały się niczym morze. Mgły nad łąkami
               wydęły niczym żagle a wtedy...
Kacper:     Co tak wolno mówicie? Co wtedy..?
Kupiec:      Pojawił się on...Władca Ksiąg..
Dobrochna: Rety, rety!
Kacper:      Tyś tu jeszcze?
Dobrochna: Wybaczcie... uwinęłam się jak mogłam szybko z jadłem i...posłuchać chciałam o
                tym tajemniczym zdarzeniu (wchodzi, podaje miski z jedzeniem)
Kacper:      Jakiż on jest mówcie wreszcie...Czego chciał? Dlaczego wszystko straciliście?
Kupiec:      Nie jest on tak straszny jak powiadają. Ino dziwny jakiś nie po naszemu gada...
                Rzekł ci on, że mi swoją tajemnicę odda za moje dobra, co je miałem na wozach.
Dobrochna: Kacper:
                (zrywają się i krzyczą) Tajemnicę! Odda! Jakże to tak ! Tę , którą tylu śmiałków
                próbowało mu odebrać? A wam ot tak odda?
Kupiec:      Nie ot tak , tylko za moje towary....Tak mnie wystraszył, że o mało nie
                umarłem...Nie mogłem rzec doń ani słowa ino kiwałem głową...Co miałem robić,
                kiedy strach odebrał mi rozum ?...
Kacper:      No i co? Zgodziliście się? Co to za skarby on ukrywał?
Dobrochna: Mówcie, bom strasznie ciekawa...Co się dzieje!!... Czemu tak nagle zaczęło
                wiać?...
                (nagle zrywa się silny wiatr )
Kacper:      Ale wichura...kuźnię mi zdmuchnie...Na burzę się chyba zbiera..A to kto? Boże
                ratuj... To chyba on, Władca Ksiąg !
                (wchodzi Władca Ksiąg)
Władca:      We własnej osobie kowalu Kacprze, we własnej osobie.
Dobrochna: Nie prosiliśmy Was w gości...Dlaczego nas naszliście, nic złego nie uczyniliśmy,
                nie róbcie nam krzywdy!!!
Kacper:      Nie krzywdźcie nas, my ludzi ubodzy, nic nie mamy....Czego od nas chcecie?
                Kupcowi zabraliście wszystko ...A my co wam winni?...
Władca:     Nic nikomu nie zabrałem , tylko go hojnie obdarowałem. Nie bójcie się mnie...
                Wiem, że z was dobrzy ludzie zasługujący na największe bogactwo, które chcę
                wam ofiarować
Dobrochna: Nam...ofiarować? Co takiego?
Władca:     Ludzie boją się mnie, bo nie rozumieją skarbu jaki posiadłem. Kupca i was
                wybrałem jako tych, którzy przekażą innym moje bogactwo. Przed wami wielka
                misja. Poznacie moją tajemnicę i podzielicie się nią ze światem. Zanim ją
                objawię oddam kupcowi co jego. Nie chcę aksamitów, korali bursztynowych i
                bobrowych skór. Nic dla mnie nie znaczą...Musiałem się przekonać, czy jesteście
                godni zaufania. Oto prawdziwe bogactwa....(wnoszone są książki)
Kacper,
Kupiec,
Dobrochna:
                Co to...? Jakie to śliczne? Znów te znaki, co je widzieliśmy wcześniej...To mają
                być skarby?
Władca:     Tu (wskazuje księgi)zawarta jest mądrość i siła człowieka. Daję wam dar
                największy i najpotężniejszy- wiedzę. Idżcie i głoście ją innym.
Kacper:      Panie, my nic nie rozumiemy, nie znamy tych znaków, co to takiego? (oglądają
                książki)
Władca:     Te znaki to litery a znich można wyczarować najpiękniejsze i najdroższe rzeczy
                o jakich się wam nie śniło. A to (pokazuje) są księgi ,moje bogactwo. Dość
                miałem samotności . Cóż to za przyjemność z ich tworzenia, kiedy nie można
                dzielić się nimi z ludźmi? Dość już bycia postrachem okolicy! Czas być znanym i
                rozumianym!
Dobrochna: Jakże my prości ludzie możemy ci pomóc? Jak ten skarb podzielić?
Władca:      Nauczę was liter , pokażę jak czytać księgi a wy nauczycie innych . Dzięki nam
                 ludzie zdobędą skarb, którego nikt im nie odbierze nawet siłą. Twoje dzieci
                 Dobrochno i ich dzieci i dzieci twoich wnuków i ich wnuki po wsze czasy
                 posiądą dar czytania.
Kupiec:       Mądrze mówisz człowiecze. Zaczynam rozumieć i nie boję się już. Podzielę się
                tym co mi ofiarowałeś z mieszkańcami mojej osady .
Kacper:      Dość gadania , bierzmy się do pracy. W mojej kuźni będziemy kuć dzieło
                najpiękniejsze ze wszystkich .To czary , czary....

Tak , tak moi drodzy... To była historia prawdziwa. Takie  były  początki  rozpowszechniania książki. Wielką robotę wykonali Kacper, Kupiec i Dobrochna. Do dziś wszyscy umiemy czytać niemalże już po urodzeniu i nie wiem po co  męczą  się  nauczyciele ,  bo przecież ich praca zda się na niewiele, gdyż....(piosenka "Czytać to nie znaczy zawsze to samo..")

Powspominaliśmy czasy, gdy  książka  była  czymś  nowym i wręcz przerażającym, nadszedł czas,by przedstawić ulubionych bohaterów książek dla dzieci i młodzieży w uwspółcześnionej wersji. Kacperku , Dobrochno! To wasze dzieło weszło przez okno pod dachy domów zdrową strzechą kryte, a nie tak jak dziś rakotwórczym eternitem.  Czasem  czytanie  to  jest rzecz dobra, no może lepsza nawet niż telewizyjna  " Kobra ".  Do czego prowadzi zobaczcie sami, zaraz się spotkacie z niezwykłymi postaciami...
Pipi:           Hej, Pipi Langstrump - to właśnie jestem ja !
                 Hej, Pipi Langstrump- mnie każde dziecko zna!
(mówi)
                 Mała dziewczynka, co mieszka nad morzem
                 W domu, gdzie wszystko wydarzyć się może.
                 Gdy chce wędrować wzdłuż nieboskłonu,
                 Łóżko gondolą będzie balonu.
                 Śmiało unoszę się między chmurami,
                 Machając w górze bosymi nogami.
(śpiewa)
                 Hej, Pipi....
(mówi)
                W małych miasteczkach panoszy się nuda..
                W moim miasteczku się nudzie nie uda.
                Senna mieścina trzęsie się w posadach,
                Kiedy konika swojego dosiadam.
                Pan Nilson klascze w łapki i skacze , gdy mu zakładam barwny kubraczek.
                Duże przyjęcie zrobiłam wczoraj! Brudną zastawę toń skryła jeziora
                To nie przesada, po co te obawy?
                Rybom też czasem potrzeba zastawy.
                Niech więc ją sobie dokładnie umyją, potem do stołu pięknie nakryją.
                Gdy masz kłopoty, gdy się nie układa, Pipi ci wręczy klej Konrada.
                Co błyskawicznie sklei uszkodzenie i umożliwi po ścianach chodzenie.
                On Twoje życie radykalnie zmieni, sklei rany i dziurę w kieszeni.
                W mym domku wiodłam beztroskie życie, a teraz zrobiłam straszne odkrycie.
                Mój drogi tato, co powiedzie na to, wpadł w łapy piratom.
                Piraci ślinkę na skarby mają i Laskotkami do zezna zmuszają.
                Siły ogromnej mi nie brakuje, choć na siłowni nie trenuję.
                To pestka rzucić piratów na ściany , wrócić do domu z tatkiem kochanym.
                Z okutą skrzynią problem jest mały, by się pieniądze nie rozsypały.
                Przydałby się zamek GERDA lub TYTAN!
                Gdy minie okres dziecięcego widzięku,
                dalszą karierę bezsprzecznie mam w ręku.
                Wszak nie brak mi jest tupety, urody,
                Mogę więc zostać dyktatorką mody.
                Moja fantazja w praktycznych ubiorach przewyższa nawet pomysłowość samego
                Diora.
(mogą być modelki prezentujące projekty Pipi)
Kopciuszek: Ta kuchnia, to moje królestwo, to cały mój świat,
                więc rondle szoruję, obiady gotuję, by każdy był rad.
                Choć jestem niedużą dziewczynką, przecież niewiele mam lat-
                do stołu nakrywam i gary wciąż zmywam, by pracy mej był ślad.
                Nikt nigdy nie powie za ciężka ta praca od świtu po noc.
                Nikt współczuć nie może i nikt nie pomoże, bo taki mój los.
(włacz radio)
Głos z radia: Uwga, uwaga! Tu program trzeci pilskiego radia!
                 Nadajemy specjalny komunikat:
                 Królewicz Bonifacy zaprasza wszyskie dziewczęta na bal do dyskoteki
                 "Spełnione marzenia. w najbliższą sobotę o godzinie 18.
                 Wstęp wolny, strój dowolny.
Kopciuszek: Ach, jak mi żal, że nmie dla mnie ten bal....
                 dżinsy podarte, bluza flanelowa-
                To przecież nie jest kreacja balowa.
                 Więc fryzjer, buciki, sukienka z butiku:
                 Zsumujmy to wszystko dokładnie...(liczy na kalkulatorze)
                 Dwie banki potrzeba, by wyglądać ładnie.
                 Sobota więc w domu, no i po krzyku.
Dobra wróżka:
                   Ej, Kopciuszku, czymże jesteś tak bardzo zmartwiony?
                   Chociaż życie nie jest lekkkie, ma słoneczne strony.
                   Tu są szpilki i bielizna i suknia balowa,
                   bo ja ciebie jako wróżka będę sponsorować!
                   Ubierz się szybciutko, pomaluj starannie!
                   Niechaj świat się przyjrzy tej uroczej pannie.
                   Choć do dyskoteki droga jest daleka,
                   Niech cię to nie martwi, bo Mercedes czeka.
                   Zostaw kuchnię ,rondle i co
                   dziennne sprawy.
                   Życzęci Kopciuszku wesołej zabawy.
                   Lecz pamiętaj: kiedy północ wybije na wieży
                   masz do domu wrócić grzecznie jak należy.
                   Zapamiętaj co ci mówi dobra wróżka
                   Równo o 12 czar spadnie z Kopciuszka
                   A co to oznacza , powiem ci w sekrecie
                   zostaniesz w podartych łachach na parkiecie.
Kopciuszek:   Dzięki Dobra Wróżko, za wspaniały gest!
                   Kopciuszek na twe polecenia jest.
                   Nim przebrzmią ostatnie kuranty zegara ,
                   prościutko do domu się wrócić postaram.
                  (scena na balu, królewicz lustruje ludzi przez lornetkę polową)
Królewicz:     (do siedzącego z boku ojca )
              Tu nie znajdę żony, choć mam dobre chęci, od natłoku dziewczyn aż się w głowie
              kręci. Lecz choć się gorliwie każdej przyglądałem,
              wybacz drogi ojcze - żadnej nie wybrałem.
              Coż z tego, że ładne? Co z tego, że miłe?
              Ja sobie dziewczynę inną wymarzyłem:
              czuła, delikatną jak wietrzyka tchnienie...
              Czy się kiedyś spełni to moje marzenie?
              ( wchodzi Kopciuszek i rozgląda się po dyskotece, w której tańczą wsółcześnie
              ubrane pary)
Królewicz: Witaj moja miła, tak długo tęskniłem,
               Wiedziałem , że przyjdziesz, gdzieś o tym czytałem.
              Więc tańczmy najdroższa, ach , tańczmy w zachwycie,
              Noc dziś przetańczymy, potem całe życie.
              (bije północ, Kopciuszek liczy na palcach uderzenia, ucieka i gubi but)
Królewicz: Najdroższa! O swoich uczuciach ci mówię, a ty mi uciekasz, zrzucając obuwie!               Zobaczmy ten bucik- ma naszywkę z Baty...
              A to droga firma, trochę znam się na tym.
              Ach, sprawa do przodu posuwa się ślicznie!
              Odnajdę tancerkę swą ....telefonicznie. (telefonuje)
              Halo! Sklep firmowy Baty?
              Proszę sprawdzić w komputerze kto ostatnio kupował złote pantofelki numer
              trzydzieści sześć?!
              (po chwili oczekiwania)
              Co pani mówi? Wróżka dla Kopciuszka?
              strasznie dziękuję! Sprawa wyjaśniona! Dlaczego uciekła zaraz się przekonam......
              ( idzie do Kopciuszka siedzące w kuchni)
              Patrz bucik pasuje na twą małą nóżkę!
              Ja stą nie odejdę- zostanę z Kopciuszkiem!
              Zawsze będę kochał to przyrzekam święcie
              Choć to poczytamy o weselnym przyjęciu.
              (biorą do rąk książkę i odchodzą, pojawia się Calineczka)
Czerwony
Kapturek:
             Cześć dzieciaki! Jestem tu dla draki!
             Zwą mnie Czerwony Kapturek,
             co zrobił w brzuchu wilka wielką dziurę.
             Niby to było dawno, ale moda na idoli wraca.
             Teraz będę modelką u Wersacza.
             Dzisiaj wszyscy chodzą w takich ciuszkach
             jak kiedyś ja, mała dziewuszka.
             wysłała mnie mama z koszykiem pełnym łakoci,
             nie tylko swoich, ale i mojej cioci.
             Kazała iść prosto i nie zbaczać z drogi
             ale kto by słuchał maminej przestrogi?
             Ja oczywiście z wielkiej przekory
             poszłam na skróty do babci ciężko chorej.
             Idę sobie ścieżyną, w uszach mam walkmena,
             aż tu nagle z krzaków włochaty się wyłania
             i rzuca tekst taki:
Wilk:
      Cześć maleńka! Dokąd Cię wiodą twe zgrabne nóżki?
      Tak sama, bez ochroniarza?
      To niebezpieczne, to się już nie zdarza.
      To nie te czasy, gdy bezpieczne były lasy,
       a koty paliły fajki. Ty chyba pomyliłaś bajki?
      Nie tędy droga na osiedle willowe,
      Ty chyba maleńka upadłaś na głowę?
Czerwony
Kapturek:
             A ja mu na to: Wyluzuj włochaty,
             ja byłam wczoraj na treningu karate.
             Bajki nie pomyliłam tylko unowocześniłam.
             Pijam redbula od czasu do czasu i się nie boję chodzić sama do lasu.
Wilk:
        No dobra! Już cię nie dręczę i w dźwiganiu koszyka
        chętnie cię wyręczę.
        Odprowadzę pod dom babci jak na dżentelmena przystało
        a potem wrócę do rezerwatu zdrowo i cało.
Czerwony
Kapturek:
             Tak więc zgodnym krokiem w rytmie popu
             dotarliśmy do babcinego bloku.
             Po drodze wstąpiliśmy do apteki,
             by wykupić na receptę leki.
             Co było dalej? To zależy od widzów wyobraźni
             Mogę rzec jedno: Pijcie redbula będzie wam raźniej.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
5544
5544
5544
5544
5544
5544
5544
5544

więcej podobnych podstron