Niebieska Linia, nr 5 / 2005
Chłopcy z Placu Broni
O męskiej sile i godności
Z Ireneuszem Kaczmarczykiem, socjologiem i poetą, rozmawia Renata Durda
Czy można zdefiniować męską siłę?
Wolałbym mówić o sile człowieka. Kiedyś od siły, tej fizycznej, zależało, czy człowiek przeżyje. Dziś ważne jest przede wszystkim to "jak" przeżyje to, co zostało mu dane. Na tym polega jakościowa zmiana w procesie rozwoju człowieka. Siła umożliwiająca przekraczanie własnych słabości jest czymś innym, niż siła służąca do pokonywania innych. Ten pierwszy, wewnętrzny wymiar siły wiąże się z dojrzałością, poznawaniem siebie, urzeczywistnianiem, odkrywaniem zasobów, możliwości. Ten drugi zaś jest wymiarem zewnętrznym, rozpoznawanym po "zwyciężaniu", po pokonaniu innych i jest echem prehistorii, które człowiek w procesie socjalizacji bierze w cugle. Pomaga mu w tym prawo i wiedza. Ale to proces i nie wszyscy w nim z różnych powodów uczestniczą. A widać to także po zachowaniu mężczyzn.
Dlaczego?
Bo musieli i wciąż "muszą" zwyciężać i ani im w głowie przyglądać się swoim słabościom. Jeśli nie muszą, nie patrzą słabości w oczy, dopóki ta ich nie rzuci na kolana ... Takie upadki są bardzo dramatyczne. Mężczyźni "nie mogą" być słabi, bo w swoich własnych wzorcach słabość natychmiast kojarzy się z porażką, przegraną, upadkiem, a ta ma różne społeczne definicje i na ogół nie jest akceptowana. Faceci mają być twardzi, więc się usztywniają i dlatego niestety często się "łamią". Dzieje się to na naszych oczach, ale nie interpretujemy takich przykładów w ten sposób. Ci, elastyczni, nawet jeśli upadną, mogą się podnieść. To, co czyni ich elastycznymi, to uczucia, z którymi mężczyźni zwykle niestety nie radzą sobie; ani nie umieją o nich mówić, ani ich wyrażać. Tracą więc w ten sposób istotne źródło swojej siły, zdolności do przetrwania w coraz bardziej skomplikowanym świecie.
To także efekt wychowania, dziewczynki się nie złoszczą, chłopcy nie płaczą...
Pamiętam jedną z pierwszych lektur, która mnie poruszyła. Kiedy mały Nemeczek zmarł, bo miał trudne zadanie do wykonania i nie chciał zawieść siebie i kolegów, spłakałem się okrutnie, ale nikt tego nie widział. Wstydziłem się. Wzorcem był Feri Acz. Tak w wielu przypadkach jest do dziś. Wystarczy popatrzeć na reklamy, kolorowe pisma dla mężczyzn i dla kobiet. Mężczyźni chcą zwyciężać, ale często niestety kosztem słabszych od siebie, co jest także bardzo dramatyczne, bo wiąże się ze złem, z agresją, z umniejszaniem innych. Tę postawę mężczyzn i cechy zagospodarował współczesny, agresywny biznes. Takich szefów, którym urosły tylko muskuły, jest wielu. Tacy troglodyci zwykle sprawują władzę, ale nie kierownictwo. Kierowanie innymi jest ciężką i odpowiedzialną pracą, władza zaś oznacza zwykle jedynie stanowisko, jeśli trafi się komuś silnemu, bez siły rozumu i siły zasad, mamy problemy. Widać to także w polityce i potyczkach między różnymi panami. Lubimy się temu przyglądać, co też jest uwarunkowane antropologicznie. Budzi emocje.
Wróćmy do męskiej siły i do relacji między mężczyzną a kobietą.
Siła mężczyzn jest w głowie, jak sądzę. Jeśli mężczyzna rozpozna swoje słabości, nazwie ograniczenia, uzna je, zaakceptuje, podejmie w związku z nimi decyzje, nie będzie musiał posługiwać się słabszymi - w tym także kobietami - żeby sobie udowodnić, jaki jest silny, wielki, mądry i jak dobrze na ich tle wypada...
Niestety to jednak częste zjawisko...
Daleki jestem od tego, aby w ten sposób ukazywać relację między sprawcą przemocy a ofiarą. Wykluczam tu również zaburzenia i choroby. Mówimy o niektórych mężczyznach i niektórych wzorcach... Jeśli przyjmiemy, że człowiek obdarzony jest godnością z samego tylko faktu, że jest człowiekiem, to mężczyźni wykorzystując czasem swoją przewagę, próbują udowodnić, że tej godności mężczyzna ma więcej od kobiety. Odbierając w akcie przemocy godność kobietom, przydają jej sobie. Wyraża się to także w drwinie, w lekceważeniu, ośmieszaniu, umniejszaniu. Ci, którzy prezentują taką właśnie postawę, mają swojej "godności" męskiej malutko i złe najczęściej o sobie mniemanie. Nie cierpią na nadmiar siły tylko na niedomiar tego, co siłą kieruje - świadomości i zdolności do refleksji. Jeśli dodamy do tego jeszcze niedojrzałe, relacyjne, wyrażające się w porównaniach mechanizmy kształtowania poczucia wartości, to mamy obraz mężczyzny niedojrzałego, ale niestety często mającego "władzę". Tę władzę i "stanowisko" włożyła mężczyźnie w ręce także historia i niektóre religie. I ON, mężczyzna, tej władzy "nie da" sobie odebrać. Jeden z mężczyzn w badaniach, które prowadziłem, inicjował spotkania towarzyskie, aby w obecności innych pokazywać swojej żonie, która miała wyższe od niego wykształcenie, "jaka jest głupia". Mówił o tym do mnie z dumą. To jest właśnie relacyjność, polegająca na tym, że na odpowiedniej skali ustawia się kogoś zwykle słabszego i różnica w wyniku tego porównania jest źródłem poczucia jego "ważności". Mikre jest tak budowane poczucie wartości, na krótko starcza, więc trzeba sobie i innym wciąż udowadniać, że jest się od innych lepszym, silniejszym, mądrzejszym itd. Tylko, że to właśnie ten zewnętrzny proces oddala od źródła siły, która buduje i daje prawdziwe oparcie w sobie, uwrażliwia na innych. Siła męstwa wyraża się w relacji do swojej słabości i w dawaniu oparcia słabszym od siebie.
"Słabsi" są także mężczyźni...
Mechanizmy relacyjne, niedojrzałe widoczne są także w relacjach między mężczyznami. Wspomagają je przekonania i "honor niskiego lotu". Zbudowany na kilku rytualnych zasadach widoczny jest wśród kibiców, przestępców, członków niektórych subkultur młodzieżowych, ale także wśród sprawców przemocy i ludzi uzależnionych. Bicie "frajerów", "innych", obcych to dla wielu mężczyzn jedyny sposób na ukrycie własnej słabości.
Jakie znaczenie ma tu alkohol?
We wspomnianych badaniach wielu mężczyzn potwierdzało, że alkohol był im potrzebny do budowania swojego wizerunku "silnego" mężczyzny, budzącego podziw środowiska, zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Temu służyły zachowania ryzykowne, akty bestialstwa, bycie bezwzględnym wobec słabszych. Budowane w ten sposób normy środowiskowe wyznaczały sposób zachowania. Jeśli ktoś do nich nie dorastał, musiał odejść. Działa tu siła grupy i indywidualne potrzeby społeczne. Ktoś wrażliwszy musiał się po pierwsze napić, a po drugie "usztywnić", i wtedy był "twardy". Alkohol pełni tu jeszcze rolę znieczulacza na poczucie winy.
Czy jest szansa na zmianę osobistą?
Sądzę, że kierunek takiej zmiany wyznacza sens każdego istnienia. Odkrywany nie tyle dzięki zwyciężaniu kosztem innych, za wszelką cenę, ale w wyniku przekraczania ograniczeń, podejmowaniu ryzyka... Tak się rodzi mądrość człowieka, tak ważna, kiedy z wiekiem zaczyna brakować mu sił. Najtrudniej jest wtedy tym, którzy nie mają ani jednego, ani drugiego. A także czasu.
- Dziękuję za rozmowę
R.D.