Katyń - mgła i brzuch potwora
Prześladowała mnie ta mgła.
Przez całą sobotę. Kiedy przeglądałem depesze agencyjne, rozmawiałem z kolegami w redakcji. Kiedy przygotowywaliśmy gazetę, redagowaliśmy wspomnienia, relacje, korespondencje. Cały czas myślałem o mgle.
Dopiero późnym wieczorem, kiedy dotarłem do domu i zacząłem gorączkowo przeglądać książki. Mgła. Musiała być gdzieś ukryta.
Znalazłem ją.
“Szczęśliwy święty Jerzy
z rycerskiego siodła
mógł dokładnie ocenić
siłę i ruchy smoka
…
pierwsza zasada strategii
trafna ocena wroga
…
Pan Cogito
jest w gorszym położeniu
…
siedzi w niskim
siodle doliny
zasnutej gęstą mgłą
…
przez mgłę nie sposób dostrzec
oczu pałających
łakomych pazurów
paszczy
…
przez mgłę
widać tylko
migotanie nicości
…
potwór Pana Cogito
pozbawiony jest wymiarów
…
trudno go opisać
wymyka się definicjom
jest jak ogromna depresja
rozciągnięta nad krajem
…
nie da się przebić
piórem
argumentem
włócznią
…
gdyby nie duszny ciężar
i śmierć którą zsyła
można by sądzić
że jest majakiem
chorobą wyobraźni
…
ale on jest
jest na pewno
jak czad wypełnia szczelnie
domy świątynie bazary
zatruwa studnie
niszczy budowle umysłu
pokrywa pleśnią chleb
…
dowodem istnienia potwora
są jego ofiary
jest dowód nie wprost
ale wystarczający (…)
(Zbigniew Herbert “Potwór pana Cogito”).
Kiedy kupowałem w sobotni poranek “Rzeczpospolitą”, wiedziałem już o wypadku. Los unieważnił więc jej zawartość. Nie w całości. Z jej okładki uśmiechał się do mnie jeden z nadzorców potwora. Składał podpis na wielkiej stalowej konstrukcji, która udusi mój kraj.
Mgła. Wyziewy z brzucha potwora.
Od wieków uczymy się żyć u boku potwora. W cieniu potwora. Nawet gdy wydaje się, że potwór śpi, jego oddech zatruwa niebo.
W tamtym lesie od siedemdziesięciu lat nie śpiewają ptaki. Nie mogły ich ostrzec.
Z brzucha potwora wracają tylko ciała naszych umarłych.