Prawda o człowieku w „czasach pogardy” na podstawie poezji i prozy wojennej
Poezja i proza, odnoszące się do II wojny z dużą starannością i dokładnością przedstawiają współczesnemu czytelnikowi „czasy pogardy”. Z wielkim pietyzmem dla faktów nakreślają obraz strasznej rzeczywistości minionych lat, którą młodzi ludzie znają tylko z opowiadań starszych. Możemy przeczytać o męczarniach wielu milionów ludzi - ofiar szaleństwa systemów totalitarnych, przepełnionych nienawiścią do niewinnych ludzi, będących „pożywką” dla chorej ideologii szaleńców. Wtedy „człowiek” - to nie brzmiało dumnie. Totalitaryzm miał wyniszczać ludzi, zarówno fizycznie, jak i psychiczne. Trudno jest dzisiejszemu człowiekowi cywilizacji zachodniej zrozumieć, nie mówiąc już o odczuciu grozy wojennej zawieruchy i potwornego zniewolenia.
Niemieckie obozy, sowieckie łagry miały za zadanie całkowicie zniewolić człowieka, obedrzeć go z ludzkiej godności. I często im się to udawało. Człowiek wycieńczony, oddalony od bliskich stawał się bezwolnym narzędziem w rękach oprawców, którzy z każdym dniem wynajdowali nowe formy znęcania się nad ofiarami.
Wybitny polski pisarz -Tadeusz Borowski w opowiadaniu "U nas w Auschwitzu...", opisał pobyt na tej „nieludzkiej ziemi”. Jakże dramatycznie brzmią słowa zestawiające Auschwitz z … domem. Być może i brzmi to swojsko, sympatycznie, ale w gruncie rzeczy jest wielkim wołaniem, krzykiem rozpaczy. To w gruncie rzeczy nie jest ani normalne, ani sielankowe, a można powiedzieć, iż jest wręcz nieludzkie. Zostaje natomiast pytanie - czy można się przyzwyczaić do Auschwitzu z całą jego grozą?
Więźniowie byli w wysokim stopniu zniewoleni oraz bardzo nieszczęśliwi. Czasem jednak odczuwali wspólnotę pokrzywdzonych. W Auschwitzu każdy więzień był niczym, „bezkształtnym tworem” walczącym o przeżycie. Nieludzko go „eksploatowano" i wykorzystywano . Przeprowadzano na ludziach różnorakie eksperymenty np. zarażano ich chorobami i obserwowano jak zachowa się organizm, przeprowadzano chirurgiczne zabiegi, kobiety sztucznie zapładniano itd. W ten sposób wdrażano w życie medyczne „nowinki". Grozą napawają również inne sceny z obozowej rzeczywistości. Rozebranym do naga więźniom, tuż po kąpieli, nakazywano przeczołgiwać się po metalowej podłodze, następnie deptano ich, upokarzano. Kiedy indziej więźniowie musieli robić tysiące przysiadów, pić wodę aż do śmierci przez uduszenie, siedzieć w betonowych trumnach. Nic dziwnego więc, iż obozy stawały się swego rodzaju poligonem doświadczalnym dla sadystycznych oprawców. Toczyła się w nich nieustanna walka o jedzenie a tym samym i przeżycie. Każdy dzień więźnia mógł stać się ostatnim dniem jego życia.
Już sam napis nad bramą oświęcimskiego obozu: „Arbeit macht frei" („praca czyni wolnym") jest ironiczny biorąc pod uwagę obozową rzeczywistość. Z morderczej pracy uczyniono instrument upokorzenia i zniewolenia człowieka. Najsmutniejszym jest zapewne fakt, iż „człowiek człowiekowi zgotował ten los”. Nawet zwierzęta nie są tak okrutne jak potrafią być ludzie wobec siebie. Zastanawiać musi zapewne fakt, że w stosunkowo krótkim okresie niewielka szacunkowo liczba hitlerowców zniewoliła miliony biernych, przygotować im w sposób nieludzko metodyczny różnorakiego rodzaju kaźń. A przecież oni również posiadali rodziny, żony, dzieci, byli dobrymi synami, ojcami, wnukami. Taka konstatacja czyni obozową gehennę jeszcze trudniejszą do zrozumienia.
W innym opowiadaniu pt. "Proszę państwa do gazu" Tadeusz Borowski pokazuje inny fragment obozowego życia - transporty ludzi w każdym wieku do gazowych komór. Widzimy tutaj ogrom bólu ludzkiego, nieszczęścia i rozdzierających serce scen. Transporty więźniów napływają nieustannie, przywożeni ludzie trafiają do obozu, a następnie do gazu. Wygłodniali, wymęczeni długą podróżą w straszliwych warunkach ludzie są zniechęceni i apatyczni. Można było zobaczyć matki nie przyznające się do swych dzieci, pragnące w ten sposób ocalić życie własne i swego dziecka. Doskonale wiedziały, iż kobiety z własnymi dziećmi czekała śmierć w obozowej komorze gazowej. Takich przykładów degradacji człowieczeństwa można by mnożyć, jednak zanik instynktu macierzyńskiego wydaje się bardzo znamienny i dramatyczny. Małe dziecko bowiem zawsze spragnione jest miłości, potrzebuje jej, odczuwa oddzielenie od najbliższej dotąd osoby - matki. Trzeba zdawać sobie sprawę także z tragedii matek, które niejednokrotnie były zmuszane do zachowań nie licujących z postawą człowieka.
Kolejnym niesamowitym paradoksem były karetki Czerwonego Krzyża, kojarzące się każdemu współczesnemu człowiekowi z pomocą potrzebującym. Tymczasem w obozach przeznaczano je do innych celów - mianowicie do dostarczania trującego gazu, a następnie do odwożenia przyszłych ofiar do krematoriów. Oto kolejny drastyczny przykład pogardy dla człowieka, brutalnego gwałcenia jego praw, przykład wszechobecnego zła i znieczulicy społecznej.
Inna polska pisarka - Z. Nałkowska nakreśliła w "Medalionach" dramatyczny obraz obozowych przeżyć w postaci sprawozdań z autentycznych wydarzeń przekazanych przez ocalałych z hitlerowskiej hekatomby - świadków i uczestników zdarzeń. Nałkowska pracowała w Międzynarodowej Komisji d.s. Badania Zbrodni Hitlerowskich i wysłuchała setek wstrząsających relacji. Następnie stały się one podstawą książki p.t. „Medaliony”. Przedstawiła obóz koncentracyjny od zewnątrz. To, co usłyszała, a potem i miejsca terroru, które zobaczyła dały jej czytelny obraz minionych strasznych dni, ukazały cale okrucieństwo wojennej zawieruchy.
Każdy więzień stawał się przedmiotem najbardziej wyrafinowanych i wymyślnych tortur. Hitlerowcy dopuszczali się ich z pełną premedytacją i wyrachowaniem. Świadkowie z ciężkim serca, nieraz z płaczem wyjawiali swe najtragiczniejsze przeżycia, swoje lęki oraz podnoszone nieustannie próby akceptacji własnego losu. Widzimy więc cierpienia i nierzadko śmierć więźniów przewożonych w nieludzkich warunków, bez dostępu do powietrza, bez wody i jedzenia. Wstrząsająca jest masowa zagłada Polaków, Żydów, Romów i innych narodowości. Niektórzy wyskakiwali z okien palących się domów, aby tylko nie dostać się do transportu jadącego do Oświęcimia. Ludzie często stawali przed niezwykle dramatycznymi wyborami i chcąc nie chcąc musieli ich dokonywać.
Ludziom z każdym dniem obozowej egzystencji zaczynało brakować motywacji do dalszej walki o przetrwanie. Bezwzględność otaczającego świata powoli sączyła się do ich rozumów i serc. Pragnęli bardzo żyć, smakować życie, jednak okazywało się to ułudą, niemożliwością. Mimo wszystko nie pragnęli śmierci, chociażby po to, aby dać świadectwo tym, który nastaną po nich, przyszłym pokoleniom. Ci, którym udało się ocaleć mają świadomość, że wprawdzie odzyskali wolność, ale ważna część ich jestestwa została unicestwiona. Utracili znaczną część swej przedwojennej wrażliwości, stali się innymi ludźmi. Zofia Nałkowska dobitnie pokazuje, że hitleryzm zniszczył psychikę człowieka, wypalił na niej niezatarte piętno, które u wielu ludzi po wojnie stawało się dominującym elementem w ich życiu. Trudno się temu dziwić biorąc pod uwagę ogrom zła i nienawiści, z jakim ofiary wojny musiały się zetknąć.
Innym pisarzem, opisującym „czasy pogardy” jest Gustaw Herling-Grudziński - polski dziennikarz, eseista i wybitny intelektualista. W książce pod znamiennym i wymownym tytułem "Inny świat" dal obraz innego wielkiego systemu zniewolenia - komunizmu. Bohaterowie opowiadań Gustawa Grudzińskiego różnią się od tych przedstawionych u Zofii Nałkowskiej czy Tadeusza Borowskiego. Oni się nie poddają łatwo. Ich odpowiedzią najczęściej jest bunt, przemożna ochota pozostania „ludźmi' w „czasiach pogardy”. Na uwagę zasługuje chociażby postać Kostylewa - przyjaciela samego autora Herlinga-Grudzińskiego. Jego zachowaniem rządził świadomy i w miarę możliwości wolny wybór. W jego wnętrzu powoli dojrzewał bunt przeciwko ograniczaniu wolności człowieka Sam Kostylew świadomie i dobrowolnie stała się męczennikiem poprzez, palenie sobie ręki ogniem, aby tylko nie wykonywać narzuconej fizycznej i ciężkiej pracy. Dzięki temu nie popadł w zabójczą beznadziejność obozowej egzystencji i zachował człowieczeństwo, choć zapłacił za to dużą cenę.
Rzeczywistość Gustawa Herlinga-Grudzińskiego jawi się jako obraz całkowicie realny i przerażająco wiarygodny. Łagry sowieckie to okrutny świat wydawałoby się pozbawiony nadziei. Człowiek, który się w nich znalazł podlegał szczególnego rodzajowi zniewolenia - oddzielony od najbliższych, od rodziny - nie miał żadnych praw, powoli zabijano w nim chęć do życia. Wyroki przedłużano więźniom bezterminowo, a prawo do uczciwego procesu i obrony było fikcją. Ciągle wynajdywano absurdalne oskarżenia i rzekome przewinienia więźnia, za które kara rzadko była mniejsza niż 10 lat łagru.
Na ucieczki zeki (więźniowie) decydowali się niezwykle rzadko. Nie było dokąd uciekać, wokół łagru rozciągały się bezkresne stepy tajgi czy tundry a w pobliżu łagrów mieszkali dawni zecy, którzy po prostu wydawali uciekiniera władzom obozowym. Pomimo, że więźniowie nie byli skuci łańcuchami - byli niejako na zawsze przypisani do obozu, sama natura była najlepszym strażnikiem i potęgowała zniewolenie u podstaw którego stały przecież decyzje ludzi - przedstawicieli totalitarnego molocha..
Wszystkich w łagrze, niezależnie od płci czy wieku traktowano w ten sam sposób. Kobiety miały więc obowiązki podobne do mężczyzn, chociażby przy wyrębie w lesie. Praca była rzecz jasna ciężka i szybko wyczerpująca siły człowieka. Ciężarnym kobietom nie zapewniono nawet minimum odpoczynku nie mówiąc już o higienie czy jakiejkolwiek pomocy. Ludzi systematycznie niszczono, wymagając jedynie wykonania wyśrubowanych norm w pracy. Wszechobecnym i dojmującym stawało się uczucie głodu, niektórzy z czasem na wszystko zaczynali patrzeć pod kątem czy nadaje się do zjedzenia czy nie. Człowiek na pewnym etapie był gotów zrobić wszystko, aby tylko zaspokoić swój przemożny głód
To na pewno był "inny świat" tak nazwany przez Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Nie był to świat normalny w naszym rozumieniu tego słowa, ale monstrualnie zniekształcony. Nie dawał najmniejszego poczucia bezpieczeństwa. Podstawowe wartości humanistyczne zostawały w nim zawieszone, a człowiek skazany był na brutalną walkę o przeżycie.
Jak echo więc wraca pytanie - jak tzw. normalnie wychowany człowiek mógł zaangażować się w mordowanie na masową skalę innych ludzi? Dlaczego kochający syn, przykładny mąż i ojciec mógł dopuszczał się ohydnych zbrodni? Czy sumienie tych ludzi zostało zawieszone na kołku? Trudno znaleźć odpowiedzi na takie pytania, przekraczają one granicę percepcji i możliwość zrozumienia. Trzeba pamiętać, iż psychikę ludobójców kształtowały systemy totalitarne - faszyzm (hitleryzm w wersji niemieckiej) i komunizm, dla których człowiek jako jednostka nie istniał. Te zbrodnicze z założenia systemy wdrażały ludzi do zbrodni i wynajdywały różnorakie uzasadnienia tego procederu. Niszczyły wrażliwość, zabijały ludzie odruchy. Jednak trzeba pamiętać, że za systemami stali konkretni, żywi ludzie, którzy byli wykonawcami zbrodniczych ideologii.
Życie obozowe rządziło się swoimi twardymi prawami. Życie człowieka obozowego było nieustannym pasmem udręk i cierpień. Ludzie różnie reagowali na rzeczywistość obozową. Niektórzy poddawali się szybko i umierali, niektórzy nigdy nie stracili nadziei i udało się im przeżyć. Jednak obozowe przeżycia i doświadczenia na trwałe wyryło się w ich sercach i umysłach.