DO CHATY AGATY
Motywy: Dobry Pasterz, miłość trudnego bliźniego, dzieci niczyje.
Mała: Czy ja wyglądam na „dzikie dziecko”?
Duży: Nawet nie wiem, jak dzikie dziecko wygląda - chyba jest trochę podobne do zwierzątka…
M. No tak - „Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo szybko zmyka”… I ja taka jestem, co? Prawda?
D. Ja tu nikogo takiego nie widzę… Ale rozdrażniona to trochę jesteś… Czemu?
M. Jestem. Ty też byś był, gdybyś był tam w parku…
D. A tam byli jacyś dzicy…
M. Nie, była tam taka elegancka pani z synkiem i z pudelkiem, ubranymi tak fikuśnie, że można byłoby ich wysłać na wyspę lalki Barbie… I przechodziły tam właśnie dzieci z domu dziecka… I ta pani zaczęła tłumaczyć synkowi i pudelkowi, że do są takie biedne dzikuski… Kiedy te dzieci to usłyszały, to zaczęły naśladować dzikie osły, różne małpiszony, hipopotamy, nosorożce… Aż ta pani, synek i pudelek się przestraszyli. Ale za tymi dziećmi szedł taki ich opiekun, który powiedział: „One są nie tylko dzikie, ale i głupie”. I ja wtedy podeszłam do tej pani i pana, i powiedziałam: „A wy jesteście jak ta kwoka, co traktowała świat z wysoka, ale nie macie przekonania do dobrego wychowania!” I ta pani z synkiem i z pudelkiem zrobiła taką kwoczą minę i rzekła: „To też jakieś dzikie dziecko”. Wzięła synka i pudelka, no i poszła sobie nadęta i nadąsana. A jedno z tych dzieci mrugnęło do mnie i pokazało znak OK. Chciałam do nich podejść, ale ten ich opiekun tak na nie wrzasnął, że posmutniały i poszły, jak takie połapane do ZOO zwierzątka, a nie dzieci. I powiedz, kto tam był naprawdę dziki?
D. Ty na pewno nie. Te dzieci też nie, bo pokazały w śmieszny sposób, że mogą być dzikie, ale takimi nie są…
M. Widzisz więc i chyba rozumiesz, że kiedy ja coś takiego widzę i słyszę, to gdybym miała kły, pazury, kopyta czy jakiś kolec skorpiona, czy coś tam innego, to pokazałabym komuś do czego one służą. Najbardziej żałosny był ten opiekun, który zamiast bronić te dzieci, to pokazał, że nie ma wcale dla nich serca. On ich wcale nie znał i nie rozumiał. Zresztą, kto może mieć głowę i serce do takich niczyich…dzikich dzieci!
D. Znam kogoś, kto miał takie serce, większe niż wielka chata, a na imię miała Agata…
M. To opowiedz, może się uspokoję i uśmiechnę…
„DO CHATY AGATY”
Kiedy Pani Agata dostała w spadku po dziadku wielki dom z 15 pokojami, zmartwiła się, z kim tam zamieszka. Nawet Anioła Stróża o to pytała i czekała na znak. Długo czekać nie musiała, bo w radiu usłyszała o pożarze w domu dziecka. Nikt na szczęście nie zginął i jedne dzieci poszły do innych domów dziecka, ale zostały takie, których nikt nie chciał. Nazwano ich dzikusami i było ich trzynaścioro. - „O, to w sam raz do mojej chaty.” - mruknęła Pani Agata i pojechała z księdzem Maksem zobaczyć te dzieci. Naprawdę wyglądały dziko. Wołały na siebie przezwiskami, o grzeczności nie słyszały, kościoła od środka nie widziały i miały ochotę robić wszystko na złość. Tak z żalu i ze złości, że są bezdomne i niczyje. - „Zapraszam was do siebie” - powiedziała Pani Agata, ale żadne się nie ucieszyło. A poszły z nią tylko dlatego, że było zimno i zgłodniały. Ale ktoś je jednak chciał. Pojechali więc razem z księdzem Maksem, który wyglądał na zapaśnika i samym wzrokiem zatrzymywał te najzłośliwsze. Oj, co tam w tej Chacie Agaty potem było! Chyba coś, jak ujeżdżanie dzikich koni i oswajanie wilków byłoby łatwiejsze. Jednak Chata Agaty była ładna, ciepła, przytulna - tak domowa, jak żaden dom dziecka. Nikt już nie chciał z niej uciekać. Powoli ktoś z Kołka stał się Jasiem, z Zołzy - Kasią, ze Świra - Adasiem… Ale ile przy tym Pana Agata łez wypłakała i ile to nerwów kosztowało księdza Maksa to oswajanie dzikusów - Bóg tylko wie. Jednak serce Pani Agata miała większe od tej chaty i dla każdego był tam osobny kącik. Każde, nawet ten zbójnik Zakalec, czyli Jacek, lubiło, gdy Pani Agata mówiła o nim tak, jakby była każdego z nich mamą od zawsze. Kiedyś po Wigilijnej wieczerzy zapytały ją skąd ona ich tak dobrze zna, że nawet wie, jakimi oni mogą być. A ona zdradziła im swój seret: „Kiedy już śpicie, opowiadam o was Panu Jezusowi, a On mi coś o każdym z was dopowiada, bo zna was najlepiej. Ksiądz Max podobnie.” I wtedy Jacek (Zakalec) powiedział: „To i my chcemy Go poznać, jeśli On ma takich przyjaciół, jak wy.”
M. Oj, gdyby było więcej takich chat i Agat, no i takich księży Maksów! Ile wtedy ludzi, a nie zwierząt, byłoby oswojonych! Ja chyba też, bo dziś jestem trochę dzika…
D. Ale nikt przed tobą nie musi zmykać…
M. Ciekawe, jak ta Pani Agata oswajała te dzieciaki…
D. To już jej tajemnica, ale na pewno nie tak, jak lwy, konie, czy tygrysy w cyrku…
M. No tak, taka Chata Agaty to nie cyrk, a ksiądz Maks to nie pogromca tygrysów… Ale ja coś czytałam o oswajaniu przyjaciela, że na początku trzeba usiąść z daleka na trawie i spoglądać na kogoś kątem oka i nic nie mówić… I każdego dnia siadać trochę bliżej… Pani Agata też chyba ich od razu nie przytulała, bo były…no, trochę dzikie i rogate, jak mówi moja Babcia… Musiała tak powolutku, po cichutku, łagodniutko… żeby przestały się bać, jeżyć, wystawiać rogi… No, a ksiądz Maks stał na straży… bo wszystko się tam mogło zdarzyć… Ale w końcu zdarzyło się to, co w żadnym horoskopie - z gromady dzikusów powstała… szczęśliwa trzynastka…
D. Ale najpierw trzeba było zobaczyć w dzikusach ich dusze, a te znał tylko Pan Jezus i czasem pozwalał Pani Agacie do nich zaglądać…
M. ( tajemniczo) A tam, w tych duszach i sercach, jak za wysokim murem z drutem kolczastym, ukryty był tajemniczy ogród, do którego była tylko jedna furtka z ukrytym kluczykiem…
D. Bo tak Pan Jezus oswaja wszystkich dzikich…
M. Zwłaszcza tych, którzy dla innych są nikim… A wiesz, co odczytałam dziś w oczach tego chłopca, który w parku dał mi znak? „Więc ja cię bardzo proszę, bym był dla ciebie bardzo ważnym Kłosiem…” I wtedy zobaczyłam jakby jego duszę…
KONSPEKT-ROZMÓWKA
Wprowadzenie przez pytanie: Jakich bliźnich jest najtrudniej kochać?
I część rozmowy - do słów: „…może się uspokoję i uśmiechnę.”
Pytania:
- Co to znaczy, że ktoś jest „dziki”?
- Z kim trudno jest się zaprzyjaźnić?
- Dlaczego trudni do pokochania bliźni potrzebują od nas więcej
serca?
Opowiadanie: „Do Chaty Agaty”
Pytanie: Dlaczego te dzieci chciały poznać Pana Jezusa?
II część rozmowy - do końca
Pytania:
- Co to znaczy „oswoić” kogoś?
- Jakim trzeba być dla kogoś, by pozwolił się poznać i polubić?
- Dlaczego modląc się lepiej kogoś rozumiemy i uczymy się kochania?