Trans-Atlantyk - bohaterowie
• Witold Gombrowicz - główny bohater, a zarazem narrator powieści. Jest Polakiem, który po dwudziestu dniach pływania po morzu dociera na statku „Chrobry” do Buenos Aires. Tam dowiaduje się o wybuchu wojny i postanawia zostać w Argentynie. Jest to jego świadoma decyzja, której ze względu na „bluźniercze” powody nie może być zdradzona żadnemu z rodaków. Na zorganizowanym przez Artystów spotkaniu poznaje homoseksualistę Gonzala, który wciąga go w intrygę uwiedzenia Ignacego - syna prawdziwego patrioty Tomasza Kobrzyckiego.
• Gonzalo - Metys, Portugalczyk, z perskiej tureckiej matki w Libii urodzony. Niezwykle bogaty mężczyzna, którego całe dnie wypełnia polowanie na chłopców, którzy za małe pieniądze zaspokoją jego seksualne potrzeby. Udaje on biedaka nawet wtedy, gdy odwiedza go w pałacu Witold, jest wówczas przebrany za służącego a gościa przyjmuje w ubogim pokoiku. Jest zakochany w mężczyźnie o blond włosach Ignacym Kobrzyckim. Wszystkie jego działania zmierzają do uwiedzenia obiektu jego westchnień.
• Tomasz Kobrzycki - patriota, dawny Major. Ma syna Ignacego. W obronie jego czci wyzwał na pojedynek Gonzala. Gdy ten własnym ciałem obronił jego syna ofiarował mu swoją przyjaźń. Szybko jednak zerwał z sentymentalnym stosunkiem do homoseksualisty, który chce posiąść jego syna. W obronie honoru postanowił zabić Ignacego, co mu się nie udało.
• Wspólnicy: Baron - wspaniały, rosły, dumny mężczyzna. Ciumkała - niższy od Barona, krępawy. Pyckal - kościsty blondyn. Wszyscy trzej prowadzą własną firmę „Baron, Ciumkała, Pyckal, Koński Psi Interes”. Są nierozłączni, choć ciągle się kłócą. Zarzewiem konfliktu był Młyn, który w równym udziale przypadł im z eksdywizji. Podział funduszów był niemożliwy, ciągłe procesowanie nie przynosiło efektów, „ta zaś swarliwość nie tyle może z finansowych rozrachunków ile z natur sprzeczności. A bo Baron jak bąk huczy, buczy i tańcuje, jak paw ogon puszy, jak sokół w górę polatuje; a Pyckal, jak byk, wrzaskiem krzykiem swojem chamskiem chamskiem się nawala; a Ciumkała gmyrze”. Zatrudnili oni Witolda, z którym właściwie utrzymywali bliższe kontakty. Pojedynek między Gonzalem a Tomaszem, w którym wzięli udział, stał się powodem wcielenia ich do Związku Kawalerów Ostrogi. W finalnej scenie wraz z Rachmistrzem przeistoczyli się w potworne stwory, które siłą swej okropności chciały zapanować nad bawiącą się w pałacu Gonzala Polonią.
Przedmowa Witolda Gombrowicza do „Trans-Atlantyku”
Gombrowicz napisał swą przedmowę, by - jak sam się wyraził - zażegnać niebezpieczeństwo zbyt wąskiego odczytania utworu. Jego zdaniem poważną przeszkodę interpretacyjną stanowi umysłowość Polaków, którzy nie potrafią wyzbyć się „kompleksu polskiego”. Słowo ojczyzna rozumieją oni szablonowo, poprzez pryzmat przytłaczającej tradycji. Gombrowicz jest przeciwny zbyt wybujałym interpretacjom, które pojawiły się w prasie. Sam pisał:[c]„Nie przeczę: „Trans-Atlantyk” jest między innymi satyrą. I jest także, między innymi, dość nawet intensywnym porachunkiem…nie z żadną poszczególną Polską, rzecz jasna, ale z Polską taką, jaką stworzyły warunki jej historycznego bytowania i jej umieszczenia w świecie (to znaczy z Polską słabą)”. [/c]Gombrowicz podkreśla, że tematem „Trans-Atlantyku” jest historia w nim przedstawiona. To tylko pewien opowiedziany świat, implikujący wiele znaczeń. Jest on i satyrą, i krytyką, i traktatem, i absurdem, i dramatem - „ale niczym nie jest wyłącznie, ponieważ jest tylko mną, moją „wibracją” moim wyładowaniem, moją egzystencją” - tak stwierdza autor.
Ewangeliczna mitologizacja w Trans-Atlantyku
W opisach akcji „Trans-Atlantyku” często pojawiają się dantejskie motywy i obrazy. Wskazują one na moralną, ewangeliczną mitologizację. Podobnie jak w „Ślubie” pojawia się postać Ojca symbolizuje też te same wartości. Po pierwsze, w sensie etycznym, mamy tu do czynienia z honorem i czystością, a w sensie patriotycznym z męstwem i wiernością. Tomasz, powieściowy ojciec jest podobnie jak Ignacy ze „Ślubu” przedstawicielem Kościoła. Analogia ta znajduje potwierdzenie w tekście. Wystarczy przypomnieć chociażby moment, w którym Gonzalo ugodził szklanką Tomasza. Ten stał tylko, a z jego skroni kapały i spływały po policzku krople krwi, niczym Jezusowi na Kalwarii. Motywy biblijnej góry przywoływane są bardzo często, Gombrowicz - główny bohater wciąż opisuje swoje przygody odwołując się do motywu góry: [c]„ciężka góra moja na pustce drogi mojej i na Polu moim, ale Pusty, jakby tam nic nie było”. [/c]Równie istotna jak postać ojca jest postać syna. Podobnie jak w „Ślubie” symbolizuje nowy porządek, jest „nosicielem deformacji quasi-rzeczywistości”. Syn symbolizuje w porządku etycznym wstyd i hańbę, w porządku zaś ideowym postęp i nieskrępowanie, zerwanie z tradycja i przeszłością.
Zbrodnia i zboczenie seksualne
Fabuła powieści przypomina chwilowo powieść kryminalną. Element zbrodni, podobnie jak element perwersji seksualnej wprowadza pisarz za pomocą bogatego homoseksualisty Gonzala. Elementy te są niezwykle ważne, konstytuują fabułę utworu. Metaforycznie przedstawiony Portugalczyk nie tylko inicjuje zbrodnie, ale również wplątuje w nią praktycznie wszystkie postacie „Trans-Atlantyku”. Nie chodzi o fakt jej dokonania, wydaje się, że u Gombrowicza ważniejszy jest sam zamiar. Początkowo Gombrowicz-bohater buntuje się, nie chce pozwolić ani na zbrodnię, ani na zboczenie Gonzala. Brzydzi się nim i krytykuje utożsamienie reprezentowanego przez homoseksualizm zboczenia z postępem. W finale jednak, gdy ma ostrzec Ignacego przed seksualno-morderczymi zamiarami Gonzala, kapituluje, stwierdza: „niech on siebie w Co zechce przemienia, a choćby w Mordercę, Ojcobójcę! Choćby i w Cudaka! Niech się ta parzy z kim chce!”. Jednym słowem przyjmuje zarówno zbrodnię, jak i perwersje erotyczne.
Akceptacja zbrodni i zboczenia jest zastąpieniem starej „Formy” nową - Ojczyzny „Synczyzną”.
Śmiech w „Trans-Atlantyku”
„I zamiast żeby Ojca swego Bachem Buchnąć, on Buch w śmiech”. [/c]Zakończenie powieści jest zaskakujące, w momencie, gdy narrator, a przede wszystkim czytelnik spodziewają się zbrodni, pojawia się śmiech. Syn nie zabija ojca, jeźdźcy (przebrani członkowie Związku Kawalerów Ostrogi) nie napadają na bawiąca się polonię - wszyscy wpadają w śmiech. Ma on cechy katharsis. Sam Gombrowicz w przedmowie do warszawskiego wydania „Trans-Atlantyku” pisał o śmiechu w utworze tak:[c]„Oddać się przyszłości?... Tak…ale ja już niczemu nie chciałem się oddawać samą istotą moją, żadnemu kształtowi nadchodzącemu - ja chciałem być czymś wyższym i bogatszym od kształtu. Stąd się bierze śmiech w „Trans-Atlantyku”
Kpina z Ojczyzny
Niezwykle istotna jest scena rozgrywająca się w piwnicy, w której uwięziony zostaje ugodzony Ostrogą Gombrowicz. Jak się okazuje, nie jest on jedyną ofiara Rachmistrza W ciągu kilku dni do piwnicy zaciągnięta zostaje większa część Polonii. Scena ta ma metaforyczne znaczenia. Narrator wchodzi niejako w związek z innymi polskimi emigrantami. Wszyscy tworzą coś, co można przyrównać do swoistej „organizacji samoudręki”. Choć mają tego dosyć, zadają sobie ból, muszą współcierpieć, bo tego wymaga historia. Każdy, niczym „Chrystus na krzyżu rozpięty” cierpi w imię ojczyzny. Narrator-Gombrowicz na narodowy masochizm odpowiada cynizmem. Rozwiązanie tej męczeńskiej niewoli widzi w zgwałceniu natury, losu a nawet Boga Najwyższego: [c]„Strasznym się stanę i na Naturę się rzucę, ją zgwałcę, przemogę, Przerażę, iżby się nam Los odmienił…Straszni być musimy”.
Zwierzęcość
Bardzo charakterystyczne w „Trans-Atlantyku” jest występowanie zwierzęcych motywów, rekwizytów, nazw i opisów. Cała powieść przepojona jest zwierzęcością. Jest ich bardzo wiele, uwagę zwracają w szczególności te z pałacu Gonzala, który przecież sam jest „nie bykiem, lecz krową”. Pojawiają się tu psy skrzyżowane z innymi zwierzętami, i tak biega gdzieś [c]„piesek boloński, z pudlem skrzyżowany, bo ogon miął pydla a sierść foksteriera…a ten pewnie Legawiec, ale kłapouch z niego kiepski, bo jakby chomika miął uszy…sukę miała Wilczurę, która chyba w piwnicy z chomikiem sparzyć się musiała, a choć potem Legawcem pokryta, z Chomika słuchami szczenięta wydała…a w tej chwili pies duży, legawy przyszedł się łasić; i jak baran czarny; ale nie baran to był, bo jak kot duży z pazurami; tyle tylko, że z koźlim ogonem i zamiast miauczeć, jak koza beczał”. [/c]Oprócz psów pojawiają się ogiery, kobyły, muchy, papugi, konie, szaraki, szczury, charty, wróble, żaby, rysaki, itd. W powieści obecne jest jakieś zwierzęce szaleństwo, widać to nawet w terminologii, jakiej używają bohaterowie. Pojawiają się wyrazy takie jak: „łasić się”, „zbaranieć”, „srokaty”, „zagawronić”, „zarechotać”, „gzić”, „doić” i oczywiście wszystkie odnoszą się do ludzi. Nawet słowa - klucze tak ważne dla filozofii Gombrowicza mają zwierzęcą proweniencję, chodzi tu o: „ostrogę”, „zasadzkę” czy „potrzask”
Archaizacja stylistyki
Punkt wyjścia powieści stanowi dla Gombrowicza przełomowy moment w historii Polski. Pisarz wypowiada się z pełną świadomością przeciwko tradycyjnej wersji patriotyzmu, ale również krytykuje poprzez parodię charakterystyczny dla sztuki i literatury sposób wypowiadania się. I tak mamy w powieści do czynienia ze specyficznym językiem, który stanowi syntezę różnych stylów wypowiedzi najbardziej reprezentatywnych dla polskiej tradycji. Pojawiają się typowe zwroty dla „sarmackiej” prozy: „Każ Pan dobrodziej konie zaprzęgać”. Narrator korzysta też z pamiętnikarskiego języka Paska: „Ja się zdumiałem…widząc Salonów, Sal wielkich luxusy, które plafonami, Parkietami, Stiukami a Boazeriami…”. Widoczne są także elementy szlacheckiej dziewiętnastowiecznej gawędy, romantycznej poezji oraz trylogii Sienkiewicza. Ciekawym zabiegiem jest też aluzja do najbardziej znanych scen z epopei narodowej „Pana Tadeusza”. Gombrowicz przywołuje polowanie, pojedynek czy kulig. Parodia kryje się w tym, że brak podstawowych „rekwizytów” tych zdarzeń, podczas pojedynku nie ma kul, w polowaniu brak szaraków, a kulig odbywa się w argentyńskim gorącym pałacu, gdzie na śnieg nie ma najmniejszych szans. W ten sposób „Trans-Atlantyk” jest swoistą „syntezą wielowiekowego rozwoju polskiej prozy”.