Byłem na "Folwarku szatana"
Andrzej Wronka
W naszym polskim krajobrazie coraz częściej spotykamy różnej maści targi, festyny czy kursy związane z rzekomym działaniem kul, wahadełek, różdżek, kryształów czy też bioprądów. Organizowane są one najczęściej w dużych miastach, przybierają pozory naukowości i jawią się jako cudowne odkrycia na bolączki współczesnego człowieka. Tymczasem są to pozbawione naukowych podstaw ludzkie wymysły, przez które wielu ludzi utraciło swoje pieniądze i popadło w problemy.
Cóż można spotkać na takich targach? Są tam szeregi stoisk wróżek, bioenergoterapeutów i innych współczesnych szamanów, którzy twierdzą z tępą pewnością, iż wiedzą o nas więcej niż my sami.
Można sobie kupić materac, który wyrównywałby pole magnetyczne organizmu. Wielu działaczy New Age gorąco zaprasza na swoje kursy samokontroli, reiki, Silvy etc. Są tam też przedstawiciele czasopism poświęconych wróżkom, magii, zabobonom czy pseudonaukowym wypocinom. Nie brak też różdżek i ekranów chroniących przed żyłami wodnymi.
Jako, że zjawisko różdżkarstwa i różnej maści odpromienników rozpanoszyło się warto nieco zatrzymać się nad tym zagadnieniem.
Zarówno badania fizyczne, geologiczne, hydrogeologiczne i inne prowadzone przez wiele lat przez różnych naukowców nie stwierdziły żadnych żył, a co za tym idzie żadnego promieniowania [1]. Woda gruntowa występują wszędzie pod powierzchnią - dlatego drzewa, nawet rosnące na piaskach nie usychają. Fakt, że jej występowanie w gruncie ma różne natężenie (piaski i bagna) nie usprawiedliwia do stwierdzenia, że układają się w podziemne rzeki czy żyły. Całkowicie sprzeczne z nauką są także twierdzenia o promieniowaniu tych żył. Dlatego też wszelkie instytuty radiestetyczne, dyplomy z ukończenia kursów czy też sprzedaż odpromienników, materacy czy ekranów broniących przed tym wyimaginowanym promieniowaniem jest zwykłą nieuczciwością i naciąganiem osób, które nie mając wiedzy z zakresu fizyki czy hydrologii dają się oszukać.
Wiele osób oponuje mówiąc, iż różdżkarz bezbłędnie odnalazł wodę na podwórzu. Jednak pamiętajmy, że np. w Wielkopolsce średnio w ok. 90% odwiertów losowo uczynionych znajduje się wodę.
Niejednokrotnie spotyka się też różdżkarzy, którzy za pomocą wahadełek sprawdzają zdrowotność różnych pokarmów. Niestety zdarza się, iż są wśród nich także księża i osoby duchowne, którym Kościół zdecydowanie tych praktyk zabrania [2]. Takich różdżkarzy, którzy mają mieć zdolności rozpoznawania dobrych czy złych pokarmów i napojów należy poprosić, by zechcieli za pomocą swych magicznych różdżek lub wahadełek stwierdzić w której z dwóch szklanek jest czysta woda, a w której woda z rozpuszczoną bezbarwną i bezwonną trucizną. Następnie niech wypiją zawartość szklanki, która ma mieć czystą, zdrową wodę. Podejrzewam, że żaden nie zaryzykuje. Jakim więc prawem uzurpują sobie przed innymi ludźmi możliwość diagnozowania przydatności żywności i leków.
Wracając do naszych targów ezoterycznych zauważamy, iż każdy znajdzie odpowiedni dla siebie horoskop i kilkadziesiąt amuletów rzekomo pomagających w różnych sytuacjach. Można zapisać się na płatne kursy reiki, które "umożliwiają" medytację z Aniołami. Są też szkoły jogi, wróżenia tarotem i innych "cudów-niewidów" (bardziej "niewidów" jak cudów).
Ocierając się o różnego rodzaju uzdrowicieli, magiczne piramidy czy stoiska człowiek traci orientację i nie wie, które uzdrawiające ręce wybrać i wcisnąć w nie banknot 50 zł. Może lepiej kupić sobie złotą rybkę w cenie 20-30 zł. Właściciel rybek nie precyzuje jednak, czy droższe rybki spełniają więcej życzeń. Na targach - jak i w czasopismach poświęconych ezoteryce - można znaleźć wiele ponętnych propozycji np. kurs posługiwania się chińską Księgą Przemian. Ma to być kurs unikatowy za jedyne 120 zł. O 10 zł mniej można zafundować sobie kurs praktycznych zastosowań energii kryształów i niektórych kamieni. Wykorzystując ludzką naiwność i pogoń za nieznanym wielu magów i uzdrowicieli objeżdża Polskę oferując swe usługi na różnych seansach. To im się opłaca, bo łatwiej jest naciągnąć 1000 osób po 50 zł, niż 50 po 1000. W skrajnych przypadkach koszt kilkudniowego kursu wynosi kilka tysięcy złotych, np. trening u Fostera Perrego, który w 1997 r. zdobył kilkudziesięciu zwolenników w Polsce, kosztował 3600 zł. Ten sam kurs w Egipcie kosztował 6000 dolarów od osoby. Oferując swe usługi okultyści posługują się różnymi tytułami naukowymi, które mają uwiarygodnić i podnieść ich prestiż. Powstaje coraz więcej szkół policealnych, które wykorzystując idealizm młodych ludzi patroszą ich zdrowe myślenie starymi zabobonami i magią jak np. astrologia, Tarot, numerologia, biorytmy, radiestezja, itp.
W wielu przypadkach wspomniani szamani i okultyści odwołują się do Boga, mocy Ducha Świętego czy też Biblii. Tylu wersji przekręconej Ewangelii nie mają nawet świadkowie Jehowy.
Rozmawiając z ludźmi wychodzącymi z targów można było dojść do następujących wniosków. Ogromna większość obecnych i zafascynowanych targami to wierzący. Nie dostrzegają oni we wspomnianych praktykach niczego groźnego; co więcej wiarę w zabobony bez najmniejszych wyrzutów sumienia łączą z chrześcijaństwem. Wieczorem przy pacierzu być może mówią: "Wierzę w Ciebie Boże żywy..." a z drugiej strony czytają, kupują i wierzą w horoskopy. Nie dostrzegają także i tego, że na ich naiwności zarabiają współcześni szamani.
Rozmawiając z tymi ludźmi można wyróżnić kilka postaw:
1. Katolik - filozof to osobnik, który twierdzi, że Biblię wymyślili jacyś ludzie i jest to tylko zwykła książka. Są to katolicy selektywni, którzy przyjmują z Biblii i nauki Kościoła to, co im pasuje. Dlatego też uważając się za wierzących dopuszczają np. mordowanie niewinnych dzieci nienarodzonych. Oprócz przykazania "Nie zabijaj!" odrzucają coraz częściej "Nie cudzołóż" itp. Są to osoby, które najczęściej posługują się "mędrkowaniem", a nie rzeczowymi argumentami na temat Biblii i religii. Służy im to do usprawiedliwienia nieznajomości własnej wiary.
2. Katolik - konformista to osobnik, który twierdzi, że jest wierzący ale niepraktykujący. Zdanie, które kompromituje osobę je wypowiadającą. Wyobraźmy sobie np. kochającego męża, który nie odwiedza ciężko chorej żony w szpitalu. Dlaczego? Bo jest kochający ale nie praktykujący. Ludzie często podają się za wierzących, aby uspokoić swoje sumienie, które w naturalny sposób domaga się obecności Boga.
3. Katolik - rozmydlony to osobnik, który przychodzi na targi New Age i nie przeszkadza mu to w jego wierze. Bez problemu łączy wygodne mu elementy chrześcijańskie, hinduskie, buddyjskie czy też pogańskie.
Istniejąca sytuacja jest przykrą dla nas katolików, przykrą dla Kościoła ale na pewno najbardziej przykrą dla Jezusa Chrystusa. Przecież On za każdego z nas umarł na krzyżu. Za każdego z nas, za wierzących rodzaju 1,2,3 i na pewno wielu innych, których tu nie wymieniono.
Jednakże nie wszystko stracone. Wiele osób, którym wyjaśni się szkodliwość wspomnianych praktyk zaczyna "otwierać oczy", dziękować a nawet pytać: Dlaczego nikt nam wcześniej tak otwarcie i jasno o tym nie mówił?! Znajdują się też osoby włączające się czynnie w ewangelizację i pomoc ludziom uwikłanym w okultyzm. Powstają też grupy biblijne, które na Biblii i nauce Kościoła kształtują swe myślenie i postawy życiowe. W wielu ludziach wiara i miłość do Chrystusa okazują się silniejsze od zabobonów i niszczenia wiary poprzez jej rozmydlenie.
Andrzej Wronka
[1] Dziewięć lat naukowych badań dra Przemysława Kiszkowskiego z Uniwersytetu Poznańskiego czy też badania naukowców zrzeszonych w Gesellschaft zur Wissenschaftlichen Untersuchung von Parawissenschaften e. V. jasno wykazały nieprawdziwość twierdzeń radiestetów. Szerzej zainteresowanych tematem odsyłamy do następującej pozycji: P. Kiszkowski, Co warto wiedzieć o radiestezji, wyd. Stella Maris, Gdańsk 1997, dostępna w całości w Internecie: http://www.main.amu.edu.pl/~pkisz
[2] "Najwyższa Święta Kongregacja Oficjum rozważywszy w sposób dogłębny niebezpieczeństwa, które mogą zaszkodzić religii i prawdziwej pobożności z racji udzielania przez duchownych porad radiestezyjnych [...] postanawia co następuje [...]. Najdostojniejszym ordynariuszom miejsca i wyższym przełożonym zakonnym poleca się, aby surowo zabronili duchownym i świeckim i zakonnym zajmowania się kiedykolwiek tymi badaniami radiestezyjnymi, uwzględnionych we wspomnianych poradach..." Joannes Pepe Notariusz Świętej Kongregacji Świętego Oficjum Rzym, dnia 26 marca 1942 r.