Jak studiować KURS CUDÓW - środki ostrożności
opracował: Cezary Urbański
Kurs cudów został spisany przez Helen Schucman - profesora psychologii klinicznej. Jezus użył jej talentów i kwalifikacji zawodowych, by podyktować podręcznik wyjątkowo skutecznej psychoterapii. Trzeba wiedzieć, że nie istnieje skuteczna a zarazem bezbolesna czy przyjemna psychoterapia. No pain - no gain (nie ma uzdrowienia bez cierpienia) - mawiają psychoterapeuci. Wiedzą o tym dobrze ich klienci.
O cechach nabywanych przez studentów wraz z czynieniem postępów w studiowaniu i praktykowaniu Kursu mówi rozdział Co charakteryzuje nauczycieli Bożych? (P 24-29). W przypadku wystąpienia silnej depresji, polecam też lekturę rozdziału Czy uzdrowienie jest pewne? (P 55-58) i zastosowanie się do zawartych w nim zaleceń.
Pierwsze chwile z Kursem cudów zazwyczaj przypominają "miodowy miesiąc". Zachwycamy się dostojeństwem tekstu, głębią myśli, nieziemską logiką. To wielka łaska i dar Ducha Świętego! Należy wtedy stworzyć mocną teoretyczną podstawę - solidny fundament, na którym student będzie wznosił - kamień po kamieniu - solidny gmach wiary, którego nie rozmyją deszcze ani nie obalą wichry wątpliwości, gdy przyjdzie czas trudny. Nie bawimy się w filozoficzne szarady. Uczymy się praktycznego kursu, który pozwoli nam stawić czoło najgorszym przeciwnościom. "Wszystkie rzeczy są lekcjami, których Bóg chce, abym się nauczył" (Lekcja 193). Innymi słowy - każdy otrzymuje krzyż na swoją miarę. Ponieważ sam go dla siebie szykuje, z pewnością z pomocą Ducha Świętego sobie z nim poradzi!
W psychoterapii nie ma dróg na skróty. Większość studentów Kursu popełnia błąd, zaczynając jego naukę od lekcji zawartych w Ćwiczeniach dla studentów, nie mogąc doczekać się nagród obiecywanych przez Autora. W ten sposób sami pakują się w tarapaty. Przecież w pierwszym akapicie wprowadzenia do ćwiczeń czytamy:
Teoretyczna podstawa - taka, jaką "Tekst" daje - jest niezbędnym szkieletem, czyniącym niniejsze ćwiczenia sensownymi. Lecz to przerobienie ćwiczeń czyni cel kursu możliwym. Umysł nie wytrenowany nie może niczego dokonać. Celem ćwiczeń jest trenowanie twojego umysłu w myśleniu podług zasad wykładanych w "Tekście". ( C 1)
Z powyższego wynika, że jeśli zaczniecie od ćwiczeń bez teoretycznej podstawy, jaką daje Tekst, zabraknie wam szkieletu czyniącego ćwiczenia sensownymi. Mówiąc dosadnie - ćwiczenia będą... bezsensowne. A wtedy czego - prócz problemów - możecie się spodziewać?
Jeśli brak wam teoretycznej podstawy, wyruszycie ścieżką wskazywaną przez Kurs nie z Duchem Świętym lecz mając ego za przewodnika. Innymi słowy, będziecie starali się odejść od ego, pytając ego, jak tego dokonać. Czy teraz jasne jest, czemu takie ćwiczenie jest bezsensowne? Skutkiem takiego praktykowania będzie lęk i depresja. Wasze ego zrobi wszystko, by dowieść, że Kurs nie daje nagród, które przyrzeka lub udowodnić, że to wy jesteście "do niczego". Depresja i lęk mogą narastać. Ciężka depresja może doprowadzić do psychozy a nawet prób samobójczych.
Dlatego stanowczo odradzam samowolne wybieranie drogi i skrótów. Zawiodą was do nikąd, bo zbłądzicie i w panice posłuchacie niewłaściwego głosu. Kurs cudów jest drogą na skróty daną nam przez Jezusa. Czy uważacie, że nie dałby nam lepszej, gdyby takowa istniała? Jeśli zaś uważacie, że wiecie lepiej od Niego, to po co wam Kurs cudów? Lecz wtedy nie mówcie, że praktykujecie Kurs cudów. Zaś jeśli chcecie być studentami Kursu, róbcie to, co zaleca jego Autor. Bądźcie pod tym względem wobec siebie samych uczciwi. Bo nikogo prócz siebie oszukiwać nie możecie. A wtedy odmówicie sobie nagród przez Kurs obiecanych. Lecz kto zawiódł? Student czy kurs?
We wstępie Autor mówi: Kurs podaje sposób, dzięki któremu niektórzy będą mogli znaleźć Wewnętrznego Przewodnika. Uniwersalna teologia nie jest możliwa, lecz uniwersalne doświadczenie jest nie tylko możliwe, ale konieczne. Z tego wniosek: Kurs nie jest dla wszystkich. Jest dla tych, którym odpowiada jego język i metafora i symbole. Studenci zaczynają studiować Kurs, porzucają go, wracają doń, złorzeczą mu, by kilka dni póżniej wychwalać pod Niebiosa. Niekiedy zmieniają ścieżkę duchowego rozwoju. Dość często działają jak V kolumna, w dobrej wierze wypaczają jego nauki lub agresywnym prozelityzmem budzą zaniepokojenie społeczności i władz. Niektórzy pozostają z nim przez całe życie. To nie ma znaczenia, bo nie droga lecz cel wędrówki jest tym, co się liczy. Autor Kursu mówi:
Uczyń to po prostu: wycisz się i odłóż na bok wszystkie myśli o tym, czym jesteś, czym jest Bóg; wszystkie koncepcje, jakich nauczyłeś się o świecie i wyobrażenia, jakie masz o sobie. Opróżnij swój umysł ze wszystkiego, co myśli, że jest prawdą lub fałszem, dobre lub złe; z każdej myśli, jaką osądza jako cenną i tych wszystkich idei, jakie go zawstydzają. Nie obstawaj przy niczym. Nie nieś z sobą ni jednej myśli, jakiej nauczyła cię przeszłość, ni jednego przeświadczenia, jakiego kiedykolwiek nauczyłeś się z czegokolwiek. Zapomnij ten świat, zapomnij ten kurs, i przyjdź z całkowicie pustymi rękoma do swojego Boga.
Czy to nie On zna drogę do ciebie? Ty nie potrzebujesz znać drogi do Niego. Twoją rolą jest tylko pozwolić, by wszystkie przeszkody, jakie wstawiłeć między Syna a Boga Ojca, zostały spokojnie na zawsze usunięte. Bóg natychmiast uczyni to, co do Niego należy, w radosnej i natychmiastowej odpowiedzi. Poproś i otrzymaj. Lecz nie stawiaj żądań ni nie wskazuj drogi, którą Bóg miałby się tobie ukazać. Sposobem dotarcia do Niego jest jeno pozwolić Mu być. Bo tym sposobem również twoja rzeczywistość jest proklamowana.
A zatem dziś nie wybieramy drogi, którą do Niego idziemy. Lecz wybieramy pozwolić Mu przyjść. I przy tym wyborze trwamy. A w naszych spokojnych sercach i otwartych umysłach Jego Miłość sama z siebie przetrze swoją ścieżkę. Czemu nie zaprzeczono, to z pewnością jest, jeśli miałoby być prawdziwe i z pewnością można do tego dotrzeć. Bóg zna Swojego Syna i drogę do niego. Nie potrzebuje, by Jego Syn pokazywał Mu, jak ma odnaleźć Swoją drogę. Jego Miłość świeci na zewnątrz przez każde otwarte drzwi swojego domu wewnątrz i rozświetla świat w niewinności.
Ojcze, nie znamy drogi do Ciebie. Lecz wołaliśmy, a Ty nam odpowiedziałeś. Nie będziemy przeszkadzać. Drogi zbawienia nie są naszymi własnymi, bo należą do Ciebie. I to u Ciebie ich szukamy. Nasze ręce są otwarte, by otrzymały dary Twoje. Nie mamy żadnych myśli, którymi myślelibyśmy niezależnie od Ciebie i nie żywimy żadnych przeświadczeń co do tego, czym jesteśmy lub Kto nas stworzył. Twoją jest droga, którą chcielibyśmy odnaleźć i podążać. I prosimy tylko, by Twoja Wola, która jest również naszą własną, dokonała się w nas i w świecie, by stał się on teraz częścią Nieba. Amen. (C 1429-1432)
Dla milionów ludzi Kurs okazał się ścieżką duchowego rozwoju. Dowiódł przeto swojej użyteczności. O użyteczności młotka też nie trzeba przekonywać jak i o tym, że przy braku wprawy lub nieprzestrzeganiu przepisów BHP z łatwością można zrobić sobie nim krzywdę. To samo jest z Kursem. Więc na koniec garść przepisów BHP. Kurs nie zastępuje fachowej porady lekarskiej ani wskazanego leczenia czy zaordynowanych lekarstw. Jeżeli jesteś chory, to musiałeś zaakceptować przyczynę choroby, a więc jest wysoce wątpliwe, by udało ci się uzdrowić siebie samego metodami opisanymi w kursie. Udaj się do lekarza i nie czekaj na cud, bo chwilowo, jak widać, twoja wiara nie jest wystarczajaco silna, a zwłoka może twój stan pogorszyć. Uzdrawianie metodą kursu wymaga wprawy i praktykowania; z pewnością ich zabrakło.
Jeśli uczestniczysz w psychoterapii, przed przystąpieniem do robienia kursu zasięgnij opinii lekarza lub psychoterapeuty albo przynajmniej poinformuj ich o swoim zamiarze. Nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, gdy pacjent zataja przed lekarzem czy psychoterapeutą istotne informacje. Wtedy psychoterapia traci sens.
"Kiedykolwiek reakcją na uczenie się jest przygnębienie (=depresja), jest tak dlatego, że został stracony z widzenia prawdziwy cel programu nauczania." (T 507,6).
Przypomnij sobie, co jest celem kursu: Depresja jest przeciwieństwem radości, a to właśnie radość i pokój (nie wiedza czy poznanie) są celem tego Kursu. Pamiętaj o tym! Jeśli doświadczasz depresji, udałeś się w przeciwną stronę. Zawróć, zrób przerwę lub zrezygnuj - może kurs nie jest twoją drogą. A może po prostu nie jesteś gotowy? A może robisz kurs kompulsywnie? Przestrzegaj zasady: wpierw tekst, potem jedna lekcja dziennie.
Jeśli pojawi się silna depresja lub lęk, to popełniłeś jakiś błąd. Komu może być nie w smak osiągnięcie przez Ciebie celu tego Kursu? Twoje ego czuje pismo nosem a ty - zamiast zwrócić się do Jezusa o pomoc - zwóciłeś się do ego. Ego zawsze będzie ci wmawiać, że jesteś umysłowo chory. A tobie pozostaje wybór, komu ufać: Duchowi Swiętemu czy ego?
Mnie zawsze przekonywał argument, że ego będzie mi wmawiać, iż jestem umysłowo chory. Więc kiedy doświadczałem depresji, wiedziałem, że to ono jest przy piłce. No, ale przecież nie jestem ego. Mogę dawać mu posłuch lub słuchać Ducha Świętego. Moje ego broniło się przed robieniem Kursu też inaczej: bardzo często zapominałem, co jest tematem lekcji, co mam praktykować, jak często, itd.
Jeśli coś ci się nie udaje. nie czuj się winny ani nie obwiniaj Kursu; patrz spokojnie i bez osądzania na poczynania twojego ego i spokojnie idż dalej, nie zwracając na jego bezsensowne wrzaski - nie ma mocniejszego ponad nie dowodu, że ego nie ma nad tobą żadnej władzy i depresją stara się zmusić ciebie do powrotu pod swoją kuratelę. Może nie jesteś gotowy odczynić swoje ego? Zrób przerwę w robieniu lekcji i przyłóż większą uwagę do studiowania Tekstu. Wróć do lekcji, gdy będziesz gotowy. Nie walcz ze sobą, nie zmuszaj siebie. Nic na siłę. Walczyć - to obdarzać coś z czym walczysz siłą.
I wiedz, że całe Synostwo od ciebie wygląda wyzwolenia ze złudzeń. Jest z Tobą nawet wtedy, gdy sam siebie opuszczasz. I nie zostanie uzdrowione bez ciebie. W końcu ostatecznie nam wszystkim się powiedzie, bo Bóg to przyrzekł.
Nie zapominaj o regularnym medytowaniu i modlitwie serca. To modlitwa jest środkiem uzdrowienia. Proś - a otrzymasz. Studiuj Tekst, przestrzegaj zaleceń - wszak Autor zapewnia: zostanie ci powiedziane wszystko, co powinieneś wiedzieć. Cóż dodać?
Z Bogiem!
1