Jak studiować?
Kurs Cudów został podyktowany Helen Schucman i Billowi Thetfordowi gdy nabrali przeświadczenia, że tak dalej być nie może i razem doszli do wniosku, że musi być jakiś inny sposób układania wzajemnych relacji osobistych, zawodowych i rozwiązywania problemów. Gdy Helen stała się gotowa (czyli - gdy wszystko inne zawiodło), Jezus, korzystając z jej chęci wrażliwości, wiedzy, umiejętności i zdolności, podyktował jej materiał, który znamy dziś jako Kurs cudów.
Choć dokument został przekazany tym dwojgu osobom, jego Autor od początku wyraźnie dawał do zrozumienia, że za wyjątkiem wskazówek skierowanych tylko do nich, jest przeznaczony również dla szerszego ogółu. Jednocześnie zastrzegł:
Uniwersalna teologia nie jest możliwa, ale uniwersalne doświadczenie jest nie tylko możliwe, ale niezbędne.
Kurs jest jedną z wersji uniwersalnego programu nauczania, różniących się od siebie formą. One wszystkie na końcu wiodą do Boga.
Kurs nie ma stać się podstawą nowego kultu. Kulty posługują się symbolami, które po pewnym czasie zaczynają "żyć własnym życiem", utrudniając naukę, dla której ułatwiania zostały zamierzone.
Przerobienie Kursu nie kończy procesu uczenia się. Po jego przerobieniu, zgodnie z zawartymi w nim wskazówkami, student powinien zdobyć doświadczenie pozwalające na odnalezienie Wewnętrznego Przewodnika, którego będzie się radził we wszystkim.
Nie należy mieszać Kursu z innymi ścieżkami duchowego rozwoju. Mieszanie różnych systemów myślowych jest jedną z obron ego, stosowaną, by uniemożliwić osiągnięcie duchowego celu. Nie da się iść do przodu, stojąc w rozkroku na dwóch rozchodzących się drogach. Gdy to będziemy nadal czynić, nadejdzie moment, w którym przewrócimy się. Winą za nasze niepowodzenie z pewnością obarczymy Kurs.
Kurs należy robić bez pośpiechu, ale w miarę szybko. Choć Autor nie zastrzega, od czego należy zacząć, logika podpowiada, że wpierw należy przeczytać Tekst, by przyswoić sobie aparat pojęciowy Kursu. Lekcje należy praktykować zgodnie z zawartymi w nich instrukcjami i zaleceniami; najlepiej wykonać je w jeden rok. W przeciwnym razie ego będzie odzyskiwało siłę i wzmocni się, reinterpretując po swojemu nauki Kursu. To, rzecz jasna, uniemożliwi osiągnięcie jego celu.
Chwile spędzane z Kursem przygotowują nas do spędzenia reszty dnia. Nie przyniesie nam wiele pożytku, gdy po przestudiowaniu fragmentu tekstu lub wykonaniu lekcji wrócimy do dawnych nawyków myślowych, przyzwyczajeń czy praktyk. Na ile wykluczamy czas lub dziedziny życia ze stosowania w nich nauk Kursu, na tyle odmawiamy sobie jego darów.
Jakie dary ma Kurs do ofiarowania? Nie oświecenie, nie poznanie, lecz wolność od lęku, pokój i radość, w których wizja Chrystusa sama zabłyśnie przed naszymi oczami, czyniąc możliwym nasze przebudzenie.
Nie zaprzeczajcie rzeczywistości fizycznego świata, bo czyniąc tak, pozbawiacie go jakiejkolwiek użyteczności. A ma on wam wiele do ofiarowania. Ten świat, właściwie widziany, jest pomocą naukową. Właśnie ten świat macie ujrzeć oczyma przebaczenia - wizją Chrystusa, nie widzącą w nim nic prócz świętości. Bez tego przebudzenie nie jest możliwe.
Z pierwszych trzech punktów wyliczanki wynika, że Kurs cudów nie jest dla wszystkich. Helen kiedyś pozwoliła sobie zażartować: - Dzięki Bogu, wreszcie coś dla intelektualistów, mając na myśli Urtekst, zawierający mnóstwo informacji przydatnych w jej pracy zawodowej. Informacje te nie znalazły się w żadnym z opublikowanych wydań Kursu, gdyż przez redaktorów zostały uznane za zbyt specyficzne bądź osobiste - dla niej lub Billa. To, co znalazło się w opublikowanych wydaniach nie wymaga żadnej specjalistycznej wiedzy a jedynie chęci i uczciwości wobec samego siebie. Z osobistego doświadczenia powiedziałbym, że w Kursie cudów rozwiązanie swoich problemów mogą znaleźć wszyscy ci, których inne ścieżki zawiodły do nikąd; gdy wszystko inne zawiodło. Wtedy rzeczywiście potrzeba cudów.