6351


Wstęp

I oto jest. Spójrzcie na Niego. „Ecce Homo”. Oto Człowiek! Jak wam się podoba? Prawda, że jest bardzo piękny?. Jaka doskonała anatomia jego klatki piersiowej, tułowia, brzucha. Jaka wysmukła i proporcjonalna Jego noga. Jakie eleganckie i delikatne ramię. Jaka męska i naprężona Jego muskulatura.

Widzę zdziwienie na wielu twarzach. Oczywiście, że brakuje Mu całego ramienia prawego. Lewe ma źle przylegające do barku, a dłoń została rozłupana przy jej gwałtownym wyszarpaniu z gwoździa…

Brakuje Mu nogi prawej, odciętej w połowie uda. Zachował lewą, lecz pękniętą w jednym miejscu.

I przede wszystkim jest bez twarzy. Literalnie odcięli mu ją. Chrystus bez oblicza. Chrystus anonimowy. Widmo.

Lecz jest bardzo piękny, nieprawdaż?

Aczkolwiek bardzo smutny.

Zabierzmy go na ścieżki naszej parafii, pokażmy go mieszkańcom, może ich tez poruszy nasz Chrystus połamany. I tak go odtąd nazywajmy: to jest nasz Chrystus połamany. Nie wiemy dlaczego przyszedł do nas w takiej postaci. Może zechce - na tej Drodze Krzyżowej - wyjaśnić nam to osobiście. Wsłuchujmy się w nasze serca.

Stacja I Człowiek oskarża, Chrystus Połamany usprawiedliwia

- Kto Go tak okaleczył? Wiem, to ci, którzy nie mają poszanowania dla świętości, którzy palą i burzą świątynie, bezczeszczą święte wizerunki…wiek XX to czas płonących Chrystusów i świątyń… Nie, to prędzej ci, którzy atakuję czystość idei i kryteriów. To współcześni ateiści, dla których niepraktyczne stało się niszczenie wizerunków. To ci, którzy manipulują prawdą. Stwarzają mentalność mglistą, w której jednakową wartość mają prawda i kłamstwo. A gdy skompromitowana zostanie prawda, jakie ma znaczenie, że świat byłby pełen wizerunków Chrystusa, skoro został zabity najbardziej żywy wizerunek, jakim jest Prawda?

Chryste, kim on był, kto się odważył podnieść rękę na Ciebie? Czy nie zadrżały jego ręce, gdy poszarpał Twoje, odrywając je brutalnie od krzyża? Jaką miał twarz, gdy Tobie Twarz obcinał? Czy żyje w naszym mieście? Czy poczułby strach i skruchę, gdyby Ciebie teraz zobaczył?

- Zamilknij! Zamilknij, nie pytaj więcej…Jacy jesteście, wy Ludzie! Gdy chodzi o grzechy cudze, nie wyczerpuje się ani wasza ciekawość, ani pytania. Jeżeli zdarza się skandal publiczny, korzystacie z tego, by przerzucić nań własne winy, oczyszczając w ten sposób siebie. Lecz przede wszystkim, jak wiele kosztuje was, ludzi, nauczyć się zapominania! Jacy wy jesteście!. Wydaje się wam, że mam serce tak samo małe i tak małostkowe jak wasze, które nie dochodzi nigdy do pełnego zapomnienia i przebaczenia. Zamilknij już, nie pytaj mnie i nie myśl o tym, który mnie okaleczył. Poniechaj go. Co ty wiesz? Co wiecie wy, ludzie/ Uszanuj go. Ja mu już przebaczyłem. Ja zapominam natychmiast i na zawsze o grzechach człowieka, gdy odczuwa on skruchę. Ja przebaczam nie w skąpych dawkach, lecz jednorazowo i nieskończonym zapomnieniem. Nigdy więcej ich nie przypominam.

- Tak, Panie. Naucz mnie zapominać i przebaczać.

- Co wydaje ci się większym grzechem: kaleczyć wizerunek, który tylko wyobraża mnie, czy kaleczyć mój wizerunek żywy, z ciała, w którym ja pulsuję dzięki łasce Chrztu. Zapominacie, ze wszyscy ochrzczeni są autentycznymi Chrystusami; i jedni drugim robicie nawzajem krzywdę, zdradzacie się, szkalujecie, prześladujecie, nienawidzicie, oczerniacie, przybijacie wzajemnie do krzyża! Hipokryci! Rozdzieracie szaty na wspomnienie tego, kto okaleczył mój wizerunek, podczas gdy sami podajecie rękę i oddajecie honory temu, kto kaleczy fizycznie lub moralnie Chrystusów żywych, jakimi są Jego bracia.

Stacja II Chrystus Połamany ucieka od pięknego wizerunku

- To prawda, Panie. Wszyscy Cię kaleczyliśmy miliony razy. Przebacz nam, ja ze swej strony, jeżeli Ty to zaaprobujesz, mam pewien plan.

- Jaki?

- Oddam cię do pracownia artystycznej, niech przywrócę ci pierwotny wizerunek. Oddam Ci rękę, nogę, a przede wszystkim cudowne oblicze, twarz Boga - Człowieka, abyś Ty patrzył na mnie i abym ja patrzył na Ciebie i oddał się modlitwie. Chcę mieć Chrystusa kompletnego, a nie Chrystusa Połamanego. Nie mogę cię widzieć w takim stanie. To sprawia mi ból. Ta noc jest pierwsza i ostatnia, kiedy jesteś okaleczony. Prawda, że aprobujesz mój plan? Prawda, że ci się podoba?

- Nie. Nie podoba mi się. Nie restauruj mnie, słyszysz? Zabraniam ci!

- Panie, nie rozumiem cię. Czy nie rozumiesz, Panie, że będzie to dla mnie ustawicznym cierpieniem, za każdym razem, gdy na ciebie spojrzę, widzieć cię połamanego i okaleczonego? Czy nie rozumiesz, ze mi sprawiasz ból?

- Tego właśnie chcę, żebyś widząc mnie połamanego, przypominał sobie zawsze o tylu braciach, którzy są ci bliscy lub dalecy i nieznani, a którzy są tak ubodzy, zmiażdżeni, okaleczeni, uciskani, chorzy. Patrz: jest wielu chrześcijan, którzy prześcigają się pobożności, w pocałunkach, w kwiatach dla Chrystusa pięknego, a zapominają o swoich braciach, ludziach: Chrystusach brzydkich, złamanych i cierpiących. Teraz właśnie w tych dniach Wielkiego Postu, we wszystkich miejscach dochodzą do szczytu manifestacje miłości dla wszystkich pięknych Chrystusów Ukrzyżowanych. Ale to jest bezwartościowe, jeżeli brak jest miłości dla cierpiącego bliźniego, dla ubogiego brata, dla Chrystusa żywego.

Macie zbyt wiele dzieł sztuki mojego wizerunku ukrzyżowanego. Zbyt dużo Chrystusów doskonałych, Apollińskich. I grozi wam niebezpieczeństwo, że zawrzecie przymierze z dziełem sztuki. Chcecie uciec przed czyimś bólem, uspokajając jednocześnie sumienie fałszywą miłością do Boga Ukrzyżowanego. Dlatego powinniście mieć więcej Chrystusów połamanych, okaleczonych. Niech krzyczą do was zawsze swoimi połamanymi członkami i swoją bezkształtną twarzą o bólu i tragedii mojej drugiej Męki w moich braciach. Z tego powodu błagam cię, nie restauruj mnie. Znoś mnie, połamanego, przy sobie, choć zgorzknieje trochę twoje życie. Całuj mnie, Połamanego.

- Dobrze, Panie. Przyrzekam Ci to. Od dziś będę żył z Chrystusem połamanym. Od dziś nie mogę widzieć już Chrystusa pięknego, bez odbitych na nim połamanych i okaleczonych sylwetek moich bliźnich. Od tego wieczoru wiem, że w każdym bracie pulsuje „Połamany Chrystus” żywy

STACJA III Chrystus Połamany nie ma prawej ręki

- Bardzo ciężko jest żyć z Chrystusem Połamanym. Człowiek musi dokonać tego, by stłuc się i rozbić, jak on. Po dwudziestu wiekach chrześcijaństwa serce świata stwardniało. Doszliśmy do tego, że bez lęku patrzymy na Chrystusa na Krzyżu. Nawet wydaje się nam to normalne i zwyczajne. Czy nowy wizerunek Chrystusa Połamanego skruszy te serca, by dotrzeć do naszych dusz?

Panie, zabrali Ci całe prawe ramię. Wyszarpali Ci je u podstawy. Nie pozostawili Ci nawet kikuta. Nie możesz mnie pobłogosławić. Chrystus niezdolny do udzielania błogosławieństwa!

- Głupi! Bóg błogosławi również lewą ręką. Chrystus, On cały, nawet bez ramion, jest błogosławieństwem nieskończonym.

- Wybacz mi, Panie, moją bezmyślność. Skoro więc tak jest, to ręka na stałe pozbawiona gwoździa wciąż umyka od ciebie. Nie dziwi mnie teraz fakt, że nie masz reki. Wyrwała Ci się i wędruje gdzieś niewidoczna, lecz skutecznie działająca. Któż z nas nie odczuwa czasami słodkiego muśnięcia kojącej ręki Chrystusa? Ta ręka jest niezawodna, nie pukając do drzwi wchodzi wszędzie.

W szpitalu kładzie się na rozgorączkowane ciało chorego i ochładza go.

Na łożu śmierci zamyka łagodnie oczy konającego i rozpościera spokój wieczny na jego uśpionym obliczu.

W urzędzie, biurze, fabryce zmusza twarz zapracowaną i zgiętą do ziemi ku sprawom materii, aby podniosła wzrok i spojrzała w niebo.

W kinie, w teatrze, na różnych widowiskach przeniknie jak nagły powiew światła i muzyki poprzez jakiś obraz, słowo, gest.

Nie możemy postąpić jednego kroku w życiu, by nie natknąć się na prawą rękę Chrystusa. Towarzyszy nam na wszystkich drogach. Poruszamy się w krajobrazie fantastycznym i niewidzialnym, w którym ręka Chrystusa pomnożyła się do nieskończoności, głaszcząc nas, podnosząc, przebaczając. Jest światłem i pieszczotą, błyskawicą, wędzidłem, płaczem, ogniem, uśmiechem, przebaczeniem, cierpliwością…

Życie jest dziewiczą puszcza, w której wszystkie liście drzew są niezliczoną ilością kojących rąk Chrystusa. Kto mógłby przejść przeżycie bez muśnięcia listków puszczy? Życie jest chodzeniem wśród ran Chrystusa.

Pod każdą linijką Ewangelii jest prawa ręka Chrystusa, czyniąca ludziom dobro: dzieciom, głuchym, niemym, trędowatym, niewidomym, grzesznikom, paralitykom…

Nasz Chrystus Połamany nie ma prawej ręki. Ale nie trzeba jej szukać. Lepiej, by w takich chwilach któryś z was, przyjaciele, odczuł w głębi duszy muśnięcie jej palców, uszczypnięcie, popchnięcie, pieszczotę…

STACJA IV Chrystus Połamany poszukuje prawej ręki

- Tak, dobrze to wszystko skomentowałeś, ale chciałbym, abyś patrząc na moje okaleczone ciało, doszedł też do innych wniosków.

- Jakich, Panie?

- Że jako jednoręki potrzebuję drugiego ramienia, odczuwam brak drugiej reki.

- Panie, przecież chciałem Cię odrestaurować. Miałbyś piękną nową rękę…

- Nie bądź głupi. Nie o takiej ręcę myślę. Potrzebne mi jest żywe ramię i żywa ręka - z ciała.

Trzeba, abyś ty był moim prawym ramieniem. Trzeba, abys zastąpił mi rękę, tę której mi brakuje.

- Ja?

- Tak - wy wszyscy. katolicy, wszyscy ochrzczeni możecie i powinniście być moję ręką. Wy jesteście mi potrzebni. Potrzebne mi są ramiona i ręce. Ty powinieneś być moją ręką dla twego brata. Jesteś moją ręką, gdy nie popychasz tego, który chwieje się do upadku, lecz go podpierasz, aby utrzymał się na nogach. Jesteś moją ręką, gdy nie ranisz ani nie bijesz, lecz pocieszasz i ożywiasz. Jesteś moją ręką, gdy pomagasz niewidomemu przejść na drugą stronę ulicy. Jesteś moją ręką, gdy twoją rękę przyjaźnie wyciągasz do twego wroga. Jesteś moją ręką, gdy dajesz dobrą radę, gdy ukazujesz nową drogę, albo otwierasz drzwi zamknięte dla tak wielu, którym nie powiodło się w życiu. Jesteś moją ręka, gdy dajesz z poświęceniem, gdy leczysz, gdy przynosisz ulgę, gdy zmniejszasz ciężar krzyża innych, przyjmując go na swoje barki.

Być może nie posiadasz tytułu arystokratycznego ani naukowego, nie chlubisz się piastowaniem wysokiego urzędu w społeczeństwie. A chociażbyś to posiadał, czy nie byłoby ci przyjemne być prawą Ręką Chrystusa wśród tych, którzy cię otaczają? Bądź artystą, który dodaje własną rękę do tego barku okaleczonego. Wszyscy powinniście mieć Chrystusa Połamanego, abyście nie zapomnieli, że Chrystus Mistyczny, czyli Kościół - nie jest budowla skończoną, I ze trzeba mu dodać to wszystko, czego mu brakuje.

Gdy całujesz Chrystusa doskonałego z dwoma całymi ramionami, jesteś bardzo spokojny i myślisz: „”Ja już nie mam nic do zrobienia. Na tak pięknych barkach brakowało tylko pocałunku. I oto jest”.

Gdybyś całował Chrystusa jednorękiego, usłyszałbyś krzyk Jego barku obrabowanego z ramienia i ręki: „Potrzebne mi jest ramię. Kto chce rzucić mi jakąś rękę? Czy nikt nie chce być mym prawym ramieniem?” I ty sam mógłbyś przytwierdzić się do mego okaleczonego barku, jak żywe skrzydło.

Pójdź, potrzebuję tego, daj mi swoją rękę!

STACJA V Lewa ręka Chrystusa Połamanego poddaje próbie

Podczas gdy prawa ręka fruwa bardzo skłopotana od duszy do duszy, lewa, jedyna która pozostała naszemu Chrystusowi Połamanemu, jest spokojna, nieruchoma. Nie czyni nic. W tym czasie ręka prawa otacza nas, ściga, oblega nas czule. Chce podźwignąć nas z błota, w które upadliśmy; chwyta nas jak skrzydłem, unosi w ramionach w górę; my ją jednak odrywamy: dziś nie chcę latać- jutro! Zostaw mnie! Nie potrzebuję ani przyjaciela, ani pociechy. Odejdź. Zawadza nam prawa ręka Boga. Nie jest nam potrzebna do niczego. Ponieważ ani trochę nie tęsknimy do Boga. Jeżeli mamy w swoich rękach elementy własnego szczęścia, to po co nam ta ciężka, dokuczliwa i natarczywa ręka? Mamy dobre stanowisko, mamy pieniędzy co niemiara, możemy rozrzutnie trwonić młodość i siły fizyczne. Dlatego przynajmniej na razie niech Bóg mnie zostawi w spokoju! I wiele razy Bóg cofa wówczas swoją rękę prawą, jako bezużyteczną dla nas.

Czasem wraz ze swą prawą ręką wycofuje się sam Bóg. I pozostajemy sami. Samotność tajemnicza i tragiczna. Preludium do samotności wiecznej.

Jednak często Bóg nie daje za wygraną i choć cofa rękę prawą, to zdejmuje z gwoździa rękę lewą. Nieubłagany jest Chrystus, gdy zdecyduje się jej użyć.

Wspinałem się po szczeblach kariery zawodowej, nagle zostaję wyrzucony na bruk.

Chwila nieuwagi w pracy i maszyna ucina mi rękę.

Jedziemy samochodem setką na godzinę, nagle wyjeżdża ciężarówka. W wypadku giną moja żona i dziecko.

Nigdy nie chorowałem, a teraz lekarz mówi, że mam problemy z sercem. Zabrania alkoholu, papierosów i hulanek.

Zdradził mnie fałszywy przyjaciel.

W wieku 22 lat dowiaduję się, że mam raka.

Wobec lewej ręki Boga pierwszą reakcją jest bunt, krzyk, rozpacz. Przeczuwamy boga, jako ostatecznie odpowiedzialnego za ten ból, który będąc tak przeraźliwie głęboki, nie może pochodzić od stworzenia. W rezultacie buntujemy się przeciwko Bogu.

Gdyby był Ojcem, nie traktowałby mnie w taki sposób!

Krzyczymy. Protestujemy. Buntujemy się.

Potem uspokajamy się sami.

Przechodzą pierwsze łzy nerwowe i palące.

I nie zdając sobie sprawy - pierwsza modlitwa.

Po niej znużenie.

Znów jesteśmy sami.

Łzy są już bardziej łagodne. Już modlimy się bez protestu.

Chcemy coś pocałować. Tak. To. Znajdujemy go: krzyż.

I tym pocałunkiem mówimy do Boga, że godzimy się z Jego wolą, że przyjmujemy to, co On zarządził. Potem nie można już żyć nie całując lewej ręki Boga - gwałtownej, twardej, nieubłaganej.

I formułują się „absurdalne” wyznania: Niech będzie błogosławiona moja choroba, niech będzie błogosławiona śmierć moich bliskich, błogosławiony wypadek…bo to wszystko zbliżyło mnie do Boga, nauczyłem się tylu rzeczy, których istnienia nie przeczuwałem.

Panie, używasz swojej lewej ręki - która jest przecież bliżej serca niż prawa - wobec tych, których kochasz miłością tajemniczą i uprzywilejowaną. Lecz człowiek też musi mieć serce, aby przyjąć ten nieubłagany krzyż z lewej reki Zbawiciela. My jednak często sprawiamy zawód lewej ręce Boga.

Chryste mój, Połamany!

Teraz wiem, ze nigdy nie oddam Cię do naprawy. Chcę, abyś był taki ze mną zawsze: bez prawej ręki. Tylko z Twoją lewą.

Aby patrzeć na nią często i przez nią się stawać.

Aby zbliżać się często do jej cienia i pozbyć się lęku przed nią. Aby całować ją wiele razy, wiele razy: tak aby moje usta wyćwiczyły się w tym trudnym pocałunku.

A przede wszystkim Panie, aby mieć pewność, ze gdyby nie powiodło się ze mną Twej najsłodszej prawej ręce, użyłbyś, aby mnie zbawić, Twej strasznej lewej ręki.

Daj mi Twa rękę, choćby to była Twoja lewa ręka. Jeśli ją złapię, nie ma obawy, abym zbłądził.

STACJA VI Chrystus Połamany poszukuje swojego krzyża

Uwaga! Zgubiono krzyż. I nie można go odnaleźć. Może znalazł go ktoś z was? Nasz Chrystus, w tym pośpiechu i utrudzeniu, chodząc tu i tam, zgubił swój krzyż. A cierpieć na krzyżu bez krzyża, musi być męką podwójnie bolesna. Zwróćmy Mu krzyż, aby odpoczął przynajmniej na nim troszeczkę. Czy ktoś znalazł krzyż? Może się on znajdować w każdym miejscu, nawet najbardziej nieprawdopodobnym. Proszę tych, którzy mają krzyż, aby tu podeszli(tu trzeba robić wszystko, aby niosący krzyż przynieśli go)

Jeden tylko? Jeden krzyż? A ja tu widzę tyle krzyży! Któż z was przyjaciele nie znalazł krzyża? Któż nie ma krzyża? Wszyscy mamy. Jest to prawo własności, którego nie można się zrzec. Wszyscy go niesiemy, choćbyśmy się wyrzekali i zakrywali go. Tej nocy, kładąc się spać, nie będziemy mogli pozostawić go na wieszaku, położy się razem z nami na tej samej poduszce. Będziemy potykać się o niego w naszych snach. A wstając rano, nie będziemy musieli wkładać na siebie krzyża; już mając go na ramionach wyskoczymy z łóżka. Nie opuści nas przez cały dzień. I nie ma znaczenia, czy się w niego wierzy. Dla krzyża nie istnieją heretycy, ani niewierzący. Także ci, którzy mówią, że są ateistami, wloką swój krzyż. Najbardziej nielogiczny i nieznośny ze wszystkich.

Nie próbujcie od niego uciekać, to daremne. Rodzimy się z nim a on rośnie i rozwija się z nami, zawsze na miarę człowieka. A nam wydaja się nasze krzyże za wielkie, jakby Bóg pomylił się co do wymiarów; ten krzyż nie dla mnie. Jednak idziemy z nim, zginając się pod ciężarem. Walka z krzyżem jest beznadziejna; krzyż broni się zawzięcie. Nie kryj się przed nim, zawsze cię odnajdzie.

A wiesz ostatecznie, przyjacielu, dlaczego czasami nasz krzyż staje się nie do zniesienia?

Czy wiesz, dlaczego bywa, że przemienia się w rozpacz i doprowadza do samobójstwa?

Bo wtedy nasz krzyż jest sam, krzyż bez Chrystusa.

A krzyż taki pusty jest nie do wytrzymania. Taki krzyż bez miłości nie ma sensu.

Dlatego mam pomysł: Tu jest Chrystus bez krzyża, a ty masz tak często krzyż bez Chrystusa. Chrystus nie odpoczywa, bo brakuje mu krzyża.

Ty nie wytrzymujesz twego krzyża, bo tobie brakuje Chrystusa.

Dlaczego nie mielibyśmy ich połączyć?

Dlaczego tej nocy nie miałbyś dać twego pustego krzyża Chrystusowi.

Wszyscy na tym zyskamy.

Daj mu swój krzyż.

Weź Chrystusa Połamanego. Połącz ich.

Wbij gwoździe.

Uściskaj ich i pocałuj.

I wszystko ulegnie zmianie. Chrystus wypoczywa na twoim krzyżu. Twój krzyż łagodnieje, uspokaja się, gdy ma na sobie Chrystusa. Już nie będziesz cierpiał samotny. Podzielicie cierpienie obaj. I dokonasz największego odkrycia: będziesz obejmować i kochać twój krzyż, ponieważ jest na nim Chrystus.

STACJA VII Chrystus Połamany ma słaby punkt

Stoimy wobec Chrystusa Chromego. Może opierać się tylko na nodze lewej, gdyż prawej mu brak. Pośpieszmy z miłością podać mu rękę. Podeprzeć Go.

Panie, gdybyś przeszedł ulicami miasta, ludzie myśleliby, że jesteś ofiarą, która miała szczęście ujść z wypadku, albo, że jesteś kaleką - okaleczonym podczas jakiejś wojny. I to jest także prawdą, Panie. Wracasz okaleczony z wojny najbardziej krwawej: śmiertelnej walki przeciwko złu, aby uwolnić nas od grzechu. Wojna, przez którą dla nas chciałeś stracić wszystko, aby zdobyć wszystko - także dla nas. Łudziłeś się, że przez tę wojnę zniszczysz na zawsze wszelką nienawiść i wszystkie wojny. Niestety. My ludzie upieraliśmy się, aby zabijać się i nienawidzić.

Dlatego też tak łatwo jest nam spotkać Boga w codzienności - we wszystkich ludziach okaleczonych nienawiścią i przemocą. Nienawiść w domu rodzinnym, w szkole, w miejscu pracy, w każdej ludzkiej wspólnocie…a co z nienawiścią skierowaną w samego siebie? Kompleksy, brak akceptacji siebie…sami kulejemy i kaleczymy innych…i tak bez końca…

Nienawiścią i przemocą chcemy walczyć o swoje prawa, o swój wizerunek, o swoją pozycję w grupie, o względy innych.

Tymczasem powinniśmy starać się, aby zdobyć serce Boga, liczyć się tylko z Jego zdaniem.

Do Boga prowadzi droga żywiołowa i łatwa, dostępna dla każdego.

To zranione stopy Chrystusa przybitego do krzyża.

Tu znajduje się słaby punkt Boga.

Nieskończony i niezwyciężony ma jedno miejsce wrażliwe. Gwoździe są drogowskazem.

Niech wargi nasze dążą w kierunku wskazanym przez gwoździe - stopy Chrystusa Ukrzyżowanego. Całując Jego stopy zwyciężamy Boga. Zdobędziemy go.

Jeśli ktoś nie wierzy, niech sięgnie do Ewangelii. Jezus zaproszony do Faryzeusza nie otrzymuje od niego pocałunku na powitanie. To kobieta - z okropnym krzyżem nierządu na ramionach, zdobyła Chrystusa nie przestając całować jego stóp. Kobieta atakowała te stopy pocałunkami, łzami i pieszczotami. Bóg nie mógł oprzeć się tym atakom. Jawnogrzesznica odgadła, ze Chrystus miał strudzone stopy. I trafiła. Tej kobiecie wiele wybaczono, bo bardzo umiłowała.

Naucz się, przyjacielu atakować. Zdobądź Boga przez słabość Jego stóp. Jak dawno twe usta nie całowały Chrystusa Ukrzyżowanego? Czy masz Chrystusa na krzyżu w swoim domu? A jeśli tak, to jest może tylko elementem dekoracyjnym mieszkania chrześcijańskiego, w dodatku zakurzonym lub pokrytym pajęczyną?

Może umieściłeś go zbyt wysoko, musiałbyś wejść na krzesło, żeby go pocałować.

Krucyfiks powinien być na wysokości naszych ust. Niech miłość bardziej niż względy estetyczne wskazują miejsce, gdzie należy umieścić krzyż.

Całuj go często. Kiedy się kocha, nie liczy się pocałunków. Niech pocałunek na stopach Chrystusa pieczętuje każdy dzień, który przeżyłeś.

Całuj Go bez względu na to, jaki jesteś - chociaż miałbyś wargi zimne, obojętne i lodowate. Chociażbyś czuł, ze są brudne, grzeszne, wstrętne. W ten sposób twoje wargi zostaną oczyszczone. Przecież wszyscy marzymy, aby w chwili naszej śmierci złożyć ostatni pocałunek na zranionych stopach Chrystusa.

STACJA VIII Matka kontempluje twarz Chrystusa

Jak tylko Jego przybito do krzyża, Ona stanęła u jego stóp, przygwożdżona do ziemi, z oczyma także przygwożdżonymi do twarzy swego Syna. Nie umknęło przed jej wzrokiem ani jedno pulsowanie jego skroni, ani jedno drgnięcie Jego powiek, ani drobny ślad ostatniego tchnienia na napiętej skórze Jego szyi…

Gdyby się ktoś wpatrzył w niezgłębione oczy Maryi w Piątek Boleści, asystowałby przy serdecznej i najwierniejszej projekcji męki Chrystusa, zarejestrowanej w Jej źrenicach. Użycz nam swoich oczy, o Pani, abyśmy mogli widzieć tego wieczoru martwe oblicze Twego Syna, a naszego Brata.

Tak wszechogarniający był twój ból, że zapomniałaś o płaczu. I patrzyłaś, patrzyłaś, chłonąc spragnionymi oczyma to oblicze, którym zawładnęły Twe dłonie, a które, choć trzymane blisko, wydawało Ci się nieskończenie dalekie i nieobecne. Twe oczy w osłupieniu błądziły po ukochanym obliczu Syna. Widziałaś jego uszy, lecz nie przemówiłaś ani słowa, bo wiedziałaś, że są głuche.

Widziałaś Jego wargi. Lecz nie zadałaś mu żadnego pytania, bo nie mogłaś oczekiwać odpowiedzi.

Patrzyłaś na jego oczy. Grotem swego przenikliwego spojrzenia chciałaś podnieść jego opadnięte powieki…lecz szybko porzuciłaś ten zamiar. Bo nawet gdyby ci się udało, po co miałabyś spoglądać w oczy, które nie mogły już odpowiedzieć spojrzeniem.

Jedno tylko mogłaś uczynić.

Zbliżyłaś bardziej to martwe oblicze do swojego. Złączyły się dwie twarze. Przytuliłaś go do siebie delikatnie, aby ran nie otworzyć na nowo. Całowałaś go ostrożnie, jak wtedy, gdy był dzieckiem, aby Go nie zbudzić.

I na zimnym policzku Twego Syna natknęły się Twoje łzy na ślad tamtego pocałunku: pocałunku Judasza.

Wówczas zrozumiałaś wszystko. Zgodziłaś się na wszystko. Przebaczyłaś wszystko. I Twoje oczy już nie są przerażone, złagodniały i napełniły się łzami. A twoje łzy gorące zmywały ślad pocałunku Judasza. Bo byłaś matką umarłego Syna.

I byłaś także Matką wszystkich judaszów, wszystkich katów, wszystkich grzeszników. Twój pocałunek Matki, złożony na Jego policzku, dokonywał pojednania nas , Twoich złych synów z Twoim Dobrym Synem.

Pocałunkiem na Twarzy Chrystusa zaczyna się i kończy cała Jego Męka.

Pocałunek Judasza : błyskawica, która rozpętała całą burzę.

Pocałunek Maryi: ostateczna pieczęć położona przez Współodkupicielkę.

Użycz nam Pani Twoich oczu z tej nocy boleści, abyśmy mogli patrzeć w twarz Twojego Syna. Nie prosimy o wargi, bo nie jesteśmy godni całować tej Twarzy. Nasze wargi wiedzą, gdzie jest miejsce dla nich. My całujemy Jego stopy.

STACJA IX Chrystus Połamany ma odrąbaną twarz

Maryja mogła całować jego martwe policzki. My, dzisiejszego wieczoru, na nowoprzyjęci zgrozą, widzimy tego Chrystusa bez oblicza, możemy tylko pytać go:

- Kto rozłupał Twoją twarz? Dlaczego, Chryste?

Słyszałem o wielu, którzy zanim przystąpili do znieważania Twoich wizerunków, niszczyli Twoją twarz, gdyż nie mogli wytrzymać spojrzenia Twoich oczu, twojego łagodnego spojrzenia. Nie mają odwagi znieważać cię, patrzeć twarzą w twarz.

Już w ową smutną noc Twojej męki tak samo postąpili żołnierze, którzy z ciebie szydzili. Nie wiem, co było w Twoich oczach, że nie mogli wytrzymać Twojego spojrzenia. I dopiero, kiedy zasłonili Twoje oczy brudną szmatą, stali się zuchwali. Opluwali Cię, bili trzciną, wbijali ciernie…Lecz światło Twoich oczu przenikało zasłonę ohydnej szmaty, widziałeś ich wszystkich, poznałeś ich wszystkich, znałeś imiona i postępki małoduszne i okrutne wszystkich.

Najpierw zasłaniamy Ci oczy. A potem spokojnie obrażamy Cię. Nierozumni. Nie istnieje taka zasłona, która mogłaby zasłonić twoje oczy. Chryste Połamany, chociaż odrąbali Twoją twarz, na nic się to zdało. Ja patrzę na ciebie; nie spotykam Twoich oczu, ale wiem, ze patrzysz na mnie, chociaż inaczej niż z tych wizerunków, na których masz oczy. Tu, bez oczu, przeszywasz mnie błyskawicą oczu niewidzialnych.

- Ja patrzę na ciebie. Ja patrzę na ciebie, nie odwracam moich oczu od twojego życia. Co stałoby się z tobą, gdybym przestał na ciebie patrzeć/ Patrzę na ciebie, chociaż ty nie widzisz, że na ciebie patrzę. Widzą ciebie moje oczy, chociaż ty moich oczu nie widzisz. Bo na to trzeba zasłużyć przez wiarę; trzeba dążyć do mnie wśród nocy, macając w ciemnościach, goniąc za odpowiedziami, które nie przychodzą, wyciągając przed siebie ręce zawiedzione, które nigdy niczego nie mogą dotknąć. Idź naprzód, synu, z wiarą przez noc: aż pewnego dnia, w nagrodę, zobaczysz twarz Boga. To będzie szczęśliwość wieczna.

STACJA X Chrystus Połamany oddaje Swoją twarz

Choć Chrystus zabronił siebie restaurować, nie mogę powstrzymać mojej wyobraźni, która próbuje odgadnąć rysy Jego twarzy. Powracam do moich ulubionych malarzy i rzeźbiarzy, aby pożyczyć twarze, które oni tworzyli dla portretów Chrystusa. I tak znajduję twarze patetyczne, klasycznie piękne, tkliwe, wyrażające przebaczenie, posępne, zamyślone, tajemnicze…

- Przestań, nie nakładaj mi więcej twarzy. Nie szukasz pociechy dla mnie, ale dla siebie. Martwi cię patrzenie na mnie takiego, jakim jestem. Więc wywołujesz w swej wyobraźni zwodnicze piękne twarze, które kładziesz między twoje oczy i moją rozrąbaną głowę. Nie możesz zdobyć się na akceptację prawdy o mojej męce bez łagodzenia jej. Wolisz kłamstwa twojej wyobraźni, a każda z tych twarzy jest maskowaniem moich cierpień! Dość tego. Przyjmij mnie takim. Połamanym bez twarzy.

Możesz nałożyć mi tylko takie twarze, na jakie ja się zgodzę.

- Pewnie myślisz o świętych, apostołach, męczennikach, których twarze SA twoimi, ponieważ ich właściciele stali się podobni do Ciebie…

- Widzisz, jak nie potrafisz zgadnąć? Dobrze, nazwę je. Czy nie znajdziesz gdzieś fotografii swojego wroga? Tego, który ci zazdrości i nie daje ci żyć. Tego, który systematycznie złośliwie komentuje twoje sprawy. Tego, który zawsze i wszędzie źle o tobie mówi. Tego, który tobą gardzi. Tego, który cię zrujnował. Tego przyjaciela - zdrajcy, który podstępnie podstawia ci nogę. Tego, który cię podle zniesławia.

Będziesz mi nakładał wszystkie te twarze. Nakładaj mi twarze trędowatych, ludzi anormalnych, upośledzonych umysłowo, żebraków brudnych i cuchnących, szaleńców, śliniących się, twarze bluźnierców, samobójców, degeneratów, złodzieja, pijaka, prostytutki, zabójcy, rozpustnika…

Gorszysz się teraz w swoim sercu. To znaczy, że jesteś daleko ode mnie. Nie rozumiesz moich planów względem dusz. Nie rozumiesz szaleństwa mojej miłości.

Posłuchaj, przyjąłem na siebie wszystkie grzechy i ułomności świata. Gdy wisiałem na krzyżu, mój Ojciec wychylił się, aby oglądać siebie w moim obliczu. Swoje oczy utkwił we mnie i Jego zgroza była bezgraniczna. Oglądał na mojej twarzy tragiczną defiladę wszystkich twarzy. Była okropna. Lecz w tym czasie ja wyrzekłem: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. I przebaczył im. Pokocha ich, ponieważ byli na mojej twarzy, oni stali się moją twarzą. Nie tylko ja umarłem. Wy wszyscy stłoczyliście się we mnie. I wszyscy umieraliście ze mną. Czułem, jak ciążą na moich jednych ukrzyżowanych ustach papierosy, wódka, narkotyki, trucizny, wymioty, ropa, grymas rozpusty, konanie, śmierć.

Widziała te twarze Moja Matka i we mnie przyjęła was wszystkich…i pokochała.

Czy odgadujesz szaleństwo mojej miłości, która była zdolna dać swoją twarz dla was wszystkich?

Zakończenie

Dzisiejszego wieczoru żegnamy się już z Chrystusem Połamanym. Nie zapomnijcie, przyjaciele tej pustej powierzchni pionowo odciętej twarzy. To jest pusta rama do portretu. Czy masz brata, na którego twarz nie możesz patrzeć? Nienawidzisz go? Wyrządził ci wiele krzywd? SA nie do wybaczenia/

Teraz już wiesz, o co prosi cię Chrystus. Odwagi! Bądź dzielny! Weź te twarz antypatyczną twojego wroga i choćby twoją ręka drżała, buntowała się, zbliż tę twarz jeszcze bardziej do odciętej twarzy Chrystusa. Niech pozostają nałożone jedna na drugą. Twarz na twarzy. Spójrz teraz: Chrystus jest na krzyżu z twarzą twojego wroga.

Zamknij oczy.

Rozchyl wargi.

Zbliż je do stóp Chrystusa.

I pocałuj je!

Pocałowałeś Chrystusa, który ma twarz twojego wroga!

Już go nie nienawidzisz.

Chrystus uśmiecha się do ciebie z wdzięcznością i zadowoleniem. Ogarnia cię muzyka i pieszczota wiekuistego głosu: „Kochajcie się nawzajem, jak ja was ukochałem.”

I poczujesz, ze w twoim sercu nie ma już nienawiści ani urazy, lecz zaczyna budzić się miłość



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
6351
6351
6351
6351
6351
praca magisterska 6351
6351
6351

więcej podobnych podstron