Wybrane zagadnienia z epoki pozytywizmu
Pojęcie „pozytywizm” wywodzi się z filozofii Augusta Comte'a, który wyłożył jego zasadnicze cechy. Po pierwsze miał być on nauką, czyli dziedziną zajmującą się rzeczami istniejącymi realnie, po drugie zwracać uwagę głownie na problemy, których rozwiązanie przyniesie konkrety pożytek dla społeczeństwa. Taka wiedza miała być pewną, nie skupiającą się na przedmiotach nieścisłych i chwiejnych w swojej definicji, oraz co filozof uznał za ważne, myśl powinna nie tylko na krytykować poprzedników, lecz i tworzyć nowe, pozytywne, wartości. Takie ujęcie było w pewnym stopniu antypsychologiczne, lecz spowodowało odświeżenie i przewietrzenie wielu już nie przystających do rzeczywistości poglądów.
John Stuart Mill, inny pozytywistyczny filozof pisał: „Nauka przyjmująca za zasadę moralności pożytek albo zasadę największego szczęścia utrzymuje, że wszystkie nasze uczynki są dobre, jeżeli pociągają za sobą szczęście nasze i innych i złe w miarę nieszczęścia, które mogą spowodować. Szczęściem nazywa ta nauka przyjemność i niebytność cierpienia, przez nieszczęście rozumie cierpienie i niebytność przyjemności” swoją uwagę skupiał głownie na tym, że „największa ilość szczęścia osobistego, ale i szczęścia wszystkich ludzi razem wziętych”. Utylitarystyczne poglądy opierał na poczuciu, że głównym dążeniem filozofii, kultury i sztuki powinno być „wszczepienie w umysły nierozerwalnego związku pomiędzy szczęściem własnym a dobrem ogółu”. Ważne stało się patrzenie na człowieka nie tylko w kontekście jego jednostkowego bytu, lecz postrzeganie go w związku z otaczającym go społeczeństwem. Wyraziście określił to filozof polskiego pochodzenia Gumplowicz: „Człowiek nie myśli sam, lecz w zespole społecznych: źródłem jego myśli jest środowisko społeczne, w którym żyje”. Badacze skupiają się w swoich badaniach na dokładnych eksperymentach, doświadczeniach, i tworzą coraz to nowe prawa. Tak rodzi się scjentyzm, czyli stanowisko wiążące się jeszcze z dawnym pojęciem oświeceniowym empiriokrytycyzmem. Z drugiej strony istniał też umiarkowany agnostycyzm, czyli pogląd jakoby światy był niepoznawalny w całym swoim wymiarze. Tak na przykład nauka w tym rozumieniu nie była zdolna odpowiedzieć człowiekowi na nurtujący go pytania natury filozoficznej.
Wielki oddźwięk w Europie znalazła tez teoria ewolucji Karola Darwina. Przeprowadził on ściśle empiryczny dowód powstawania nowych gatunków. Nie opierał się, jak dawniejsi filozofowie, czy badacze na nieugruntowanych doświadczeniem hipotezach. Zauważył, że natura sama potrafi selekcjonować potrzebne danemu gatunkowi cechy i replikować je u coraz większej ilości osobników. Stąd nazwał tę prawe „doborem naturalnym”. Widział on świat przyrody w kontekście „walki o byt”, w której zdolne są przetrwać tylko najlepiej przystosowane do otoczenia, silne, jednostki. Tę teorię Darwin zastosował również do człowieka, w ten sposób zespalając go silnie ze światem natury.
Pozytywizm, jako nazwa epoki, przyjął się w Polsce poprzez filozofię Augusta Comte, który swoje poglądy ogłosił w sześciotomowym dziele noszącym tytuł „Kurs filozofii pozytywnej”. Tym terminem określał poglądy będące użytecznymi, opierające się na sprawdzalnych, osiągniętych na podstawie doświadczeń, przesłankach. czyli taka, która miała zajmować się rzeczami racjonalnymi, istniejącymi w rzeczywistości. Naukowiec miał się nie zajmować niepotrzebnymi zagadnieniami. Wiedza uzyskana w ten sposób była określana przez niego, jako jasna i pewna, oparta o nauki ścisłe. Filozofia pozytywna miała budować nowe wartości a nie tylko skupiać się na krytyce poprzednich. Mówił też, że za przedmiot wiedzy powinno się traktować tylko fakty fizyczne, jako jedyne nadające się do sprawdzenia. Pozytywizm znalazł innych myślicieli w Anglii. John Stuart Mill mówił o empiryzmie, czyli zdobywaniu wiedzy o świecie tylko i wyłącznie na podstawie doświadczenia, na które składają się wrażenia. Uważał, że umysł człowieka, składa się z wrażeń i nie jest niczym innym, jak zbiorem naszych przeżyć świata. Herbert Spencer za główny cel swojej filozofii przyjął zasadę ewolucjonizmu. W myśl niej każda rzecz, która podlega rozwojowi, nie jest niezmienna, lecz zmienia się. Przemiany te dokonują się stale i stopniowo. Mówił tez o prawie, które je warunkuje. Rozwój traktował jako prawo powszechne polegające na różnicowaniu się części. Mówił o poznaniu świata, które zależy już nie tyle od umysłu Hipolit Taine zajmował się głównie psychologią jednostki, nie dostrzegał jakiś specjalnych praw dla całych społeczeństw. „Wszystko dzieje się przez jednostkę. W gruncie rzeczy nie ma ani mitologii, ani języków. Są tylko ludzi, którzy zestawiają słowa i obrazy. Język, prawodawstwo, katechizm to tylko abstrakcje: rzeczywistość pełna i całkowita - to człowiek działający, pełny i widzialny”. Można powiedzieć, ze wszystkich tych filozofów łączyła jedna, charakterystyczna rzecz, a mianowicie niechęć do jakiejkolwiek metafizyki, mówienia o rzeczach niesprawdzalnych, którym można by zarzucić wydumanie. Skupiali się też na życiu społecznym człowieka, widząc w nim odbicie wielu praw rządzących w świecie przyrody. Ten akurat pogląd został podjęty przez twórców utworów naturalistycznych.
Powyższe teorie, oraz jeszcze wiele, wiele innych znalazły silne zakorzenienie w myli polskiej drugiej połowy dziewiętnastego wieku, tak że epokę literacką, która na ten czas przypada przyjęto nazywać pozytywizmem. Na ten okres przypadły lata następujące bezpośrednio po klęsce Polaków w powstaniu styczniowym w roku 1863. Z kolei wygaśniecie założeń pozytywizmu przypada na lata dziewięćdziesiąte, kiedy to zaczęły ukazywać się tomiki poezji Jana Kasprowicza, Zenona Miramia- Przesmyckiego, braci Brzozowskich i Kazimierza Przerwy - Tetmajera. Pierwszym ważnym postulatem pozytywistycznym w Polsce było hasło „pracy organicznej” realizowanej w środowisku społecznym i gospodarczym. Początek w zaznajamianiu się z nowymi poglądami można upatrywać już w latach pięćdziesiątych. To właśnie wtedy hasła zachodnich myślicieli przedostały się po Polski i ugruntowały wiarę w pozytywistyczny sposób jej formowania. Najsilniej pozytywizm był wyrażany poprzez literaturę piękną. Zaczęto spoglądać na nią w diametralnie odmienny sposób niż w romantyzmie. Pozytywistyczny pisarz był jak najdalszy od wcześniejszych wizji, mistyki, starał się bowiem być jedynie wyrazicielem nie prawd artystycznych czy duchowych, lecz poglądów dotyczących formowania społeczeństwa, gospodarki, ekonomii. Stąd też dzieło pozytywistyczne było tym lepsze im większa byłą jego możliwość w użyciu do rozwoju państwa. Ówczesne dzieła literackie cechuje przez to pewna papierowość bohaterów literackich, którzy często byli wyjaławiani z wszelkiej psychologii i stawali się wyłącznie nośnikami założeń tendencyjnych, stąd traktuje się ich nie jako charaktery, lecz postaci będące nośnikami określonych typów. Narrator w takich utworach często bezpośrednio apelował do czytelnika o społeczny solidaryzm, wzajemne współczucie, zrozumienie i pomoc, a następnie wykładał swoje postulaty na przykładzie akcji, która przez to była w podrzędnym stosunku, stanowiła tylko wyjaśniający dodatek to założonego poglądu. Tendencja wpisana w utwór obniżała niestety dość często jego wartość artystyczną i tylko najwybitniejsi twórcy potrafili się ustrzec przez tym niebezpieczeństwem. Można też powiedzieć, że skupienie się na rzeczywistości otaczającej pisarza, i założenia literacki tamtych czasów, zwróciły twórczość pisarską ku realizmowi. Stąd też i tego terminu używa się na określanie epoki, choć w Polsce najlepiej przyjął się właśnie pozytywizm, już nie tylko jako znak określonych zmian w społeczeństwie, czy gospodarce, lecz termin dotyczący epoki literackiej. Adam Mickiewicz wieszcz poprzedniej epoki romantyzmu wołał: „Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił” sprawiając, że wielu późniejszych wyznawców takiego myślenia porywało się z motyką na słońce, ginąc wobec sił przerastających ich własne. Romantycy pokazywali wspaniałe idee, wzywali do ich realizowania, jednak nie mówili o środkach do tego potrzebnych, przez co było to wszystko skazane na klęskę. Dopiero pozytywiści w sposób skromny zaczęli myśleć o odpowiedzialności literatury za głoszone cele. Wielu na początku zarzucało im nawet zdradę interesu narodowego, chęć współpracy z zaborcą, lecz nie wydaje mi się to prawda. Raczej starano się znaleźć takie pole do działania, by rozwój na nim był zauważalny i pomocny dla całego państwa. Ujrzano taką możliwość w sprawach społecznych, funkcjonowaniu narodu jako całości, będącej ponad podziałami majątkowymi i religijnymi oraz w gospodarce, rozwijającej się wedle praw wolnego rynku, na który nie powinna wpływać sytuacja zaborów rodząca niechęć Polaków do jakichkolwiek interesów z zaborcami.
Naczelnymi stały się wówczas dwa hasła wspomniana już „praca organiczna” i wiążąca się z nią „praca u podstaw”. Ważny jest wykorzystany w obu tych postulatach rzeczownik „praca” gdyż to właśnie na nią nakierowana była w przeważającym stopniu myśl pozytywistyczna. Przebudowa państwowości i społeczeństwa polskiego, miała rodzić się właśnie z ciężkiej pracy, nie tylko intelektualnej, ale i fizycznej. Najlepszym przykładem wielkiej wiary w sen pracy mogą być słowa Jana Bohatyrowicza kierowane do Justyny w „Nad Niemnem”: „Ja panience powiem, że nie trzeba nadmiar troskać się i smęcić. Są na świecie złe ludzie, są i dobre. Podczas smętno bywa, a podczas może być i wesoło. Najgorsza to jest rzecz, kiedy człowiek nic nie robi, a tylko o swoich biedach myśli!... - To prawda - uśmiechnęła się Justyna - ale jeżeli kto na świecie nic do robienia nie ma?...- To nie może być”. Jak pokazały dalsze losy bohaterów tej powieści to właśnie praca okazywała się najlepszym spoiwem społeczeństwa, zdolnym do przełamania w nim różnic klasowych i majątkowych. Pozytywiści potraktowali społeczeństwo jako jeden wielki organizm, który by prawidłowo funkcjonować musi być zdrowy w całości. Żaden jego element nie może chorować, gdyż wtedy cierpi całe ciało narodu. Dlatego w ich zamyśle należało skupić się nad pomocą najuboższym, najbardziej cierpiącym ludziom, czyli tym, którzy chorują, by wraz z polepszeniem ich bytowania zapewnić właściwy rozwój całemu społeczeństwu. Pokazywano w utworach wzorcowych nauczycieli, społeczników, lekarzy, które powinny się stać obowiązującymi w rzeczywistości. Nauczycielom wskazywano na ciemnotę i brak jakiejkolwiek edukacji chłopstwa, którym przez to zamyka się start do lepszego życia i którzy powiększają tylko przez to grono ludzi nieszczęśliwych i straconych dla społeczeństwa. Postulowano ich „oświecenie” i pomoc w znalezieniu pracy w mieście, gdyż w wyniku ówczesnych migracji ludności wiejskiej do miast, powiększał się coraz bardziej procent bezrobocia. „pracą u podstaw' miała zająć się inteligencja, jako ta, która stoi na najwyższym poziomie rozwoju umysłowego w narodzie i która powinna przez to mieć na uwadze tych bytujących najniżej, gdyż „"każdy mieszkaniec kraju obdarzony jest od natury uzdolnieniem, które zdrowe pojmowanie dobra ogólnego spożytkować może”. Inteligenci mieli wziąć na siebie owiązek walki z analfabetyzmem szerzącym się i niezmiennym na wsiach, pomoc przy organizowaniu samorządów w gminach, opiekę nad kołami rolniczymi. Mieli „iść w lud”, stąd też może zrodziła się późniejsza chłopomania, satyrycznie ukazana w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego: „(...)od miesiąca chodzę boso,/ od razu się czuję zdrowo,/ chadzam boso, z gołą głową; /pod spód więcej nic nie wdziewam, /od razu się lepiej miewam”. Z kolei „praca organiczna” wskazywała na konieczność unowocześnienia handlu, gałęzi przemysłu i w rolnictwa. Starano się wszczepić w naród zasadę odpowiedzialności za państwo, myślenia o sobie i o swojej pracy, jako dobru przydatnym dla ogółu. W pozytywistycznej prasie tak o tym pisano: „Utylitaryzm, to owa wielka społeczna zasada, która nakazuje człowiekowi być użytecznym wszędzie i zawsze, uczy stawiać sobie jasno określony cel i ku niemu wytrwale zmierzać”.
Założenia pozytywistyczne głosiły także konieczność polepszenia losu kobiet, które wówczas nie miały praw do głosowania, ale także do wyższej edukacji, wybierania ciekawych zawodów, przez co nie mogły, choć często musiały, pracować. Także los Żydów nie był obojętny dla pisarzy. Gwałtowny wyraz sprzeciwu wobec antysemityzmu dała Eliza Orzeszkowa w artykule „O Żydach i kwestii żydowskiej”. Pozytywiści widzieli w Żydach grupę wartościowych ludzi, którym należy umożliwić, ale wcześniej i pomóc w dojściu do takiej potrzeby, asymilację w społeczeństwie. Podobnie jak pisarze doby oświecenia, pozytywiści widzieli szanse dla państwa w rozwoju nauki, która dochodząc do coraz to nowych odkryć i wynalazków nieuchronnie popychała losy cywilizacji na coraz to lepsze tory. Ufano wówczas jej i nie myślano szczegółowo o niebezpieczeństwach, jakie mogła ona zrodzić. Wyrazem optymizmu i wiary w możliwość polepszenia sytuacji narodu przez naukę, kulturę i sztukę niech będą słowa Witolda Korczyńskiego z powieści Elizy Orzeszkowej „Nad Niemnem”, charakterystyczne dla ówczesnych czasów:. „W szerokich zarysach kreślił demokratyczne idee i teorie, od których urzeczywistnienia, zdawało się mu, zależy skrzepnienie i odrodzenie narodów, jego narodu nade wszystko. Podporę dla najwyższych myśli i podbojów, na które w ciężkiej, wiekowej pracy zdobyła się ludzkość - a którymi u szczytów miotały podmuchy chciwości i okrucieństwa - ratunek dla krwawych cierpień, które lasem rąk do nieba o pomstę wyciągniętych wyrastały z gruntu oranego przez złość i przemoc, widział on w ludzkim zrównaniu się i zbrataniu, (...), dotąd przez pychę, zawiść, chciwość, niewiedzę z sobą rozdzielanych. Od abstrakcji mających dla niego urok taki, że mówiąc o nich wyglądał jak człowiek w niebo zbawienia zapatrzony, niespokojnie przebiegł do powszedniej, palącej go rzeczywistości”.
Różnie kształtowały się jednak sytuacje Polaków w trzech zaborach, z których każdy charakteryzował się inna polityką wobec nich. W zaborze rosyjskim, gdzie najsilniej odcisnęło się powstanie styczniowe, gdzie stoczono wiele krwawych walk, zaś udział w nim społeczeństwa był największy, późniejsze represje carskie zebrały najkrwawsze żniwo. Tysiące Polaków zostało pozbawianych majątków i zesłanych na Syberię, zaś na cały zabór wyznaczono tan wojenny. Sama nazwa dawnego Królestwa Kongresowego zamieniona została na upokarzający dla Polaków „Kraj Przywiślański”. Ważną sprawą dla tamtych czasów było również wydanie przez cara „ukazu” uwłaszczeniowego, który miał z racji nadania nowych praw chłopom, odciągnąć ich od walki w tym narodowym zrywie. Chłopi dzięki niemu uzyskali dawno wypatrywaną osobistą wolność, gdyż zniesiona została pańszczyzna i obowiązek świadczeń chłopa wobec pana. Jednak mówiono, że ta uchwała ściągnęła chłopom kajdany razem z butami, bowiem pozbawiał go ona wszelkiej opieki nad nimi, która dawniej przypisana była dworom.. Dlatego też tak nagle „wyzwolona z ucisku” wieś, nie mogła sobie poradzić w nowej sytuacji. Z kolei zabór austriacki - Galicja, cieszył się dużymi prawami, jakie dawał jego ówczesna autonomia na dworze Franciszka Józefa był nawet minister do spraw polskich Agenor Głuchowski. W kwestiach terytorialnych i dotyczących szkolnictwa, Polacy mieli duży decydujący głos. Mogły funkcjonować dwa silne ośrodki polskie, jakimi były Uniwersytety w Krakowie i we Lwowie, zaś w roku 1871 założono Akademię Umiejętności. Działalność cenzorska była o wiele bardziej liberalna niż w innych zaborach, co pozwoliło na rozwój sztuk, m. in. mogły działać polskie teatry. W administracji, w sądownictwie, w szkołach język polski był językiem urzędowym. Jednak z zaborem austriackim wiąże się do dzisiaj określenie „nędzy galicyjskiej”, przysłowiowej już wówczas ze względu na słaby rozwój na tych ziemiach gospodarki i przemysłu. W Krakowie zawiązało się wówczas koło historyków określanych „stańczykami” od periodyku, które wydawali zatytułowanego „Teka Stańczyka”, który był również tytułem ich manifestu światopoglądowego. Byli to konserwatyści, niejednokrotnie wybitni, dysponujący świetnym aparatem naukowym, niechętni jakimkolwiek przejawom prób spisków narodowowyzwoleńczych i wszelakim rewolucjom społecznym. Brutalnością, niespotykaną nawet w zaborze rosyjskim cechowali się Niemcy w zaborze pruskim. Politykę wykorzeniania jakichkolwiek pierwiastków polskości starał się przeprowadzić Otto von Bismarck i określi to mianem „Kulturkampfu”, co wykładało się jako „walka o kulturę”. Nazwę„Wielkie Księstwo Poznańskie” zmieniono na „Provinz Posen” i silnie zgermanizowano szkoły i administrację państwową. Rozpoczęła się również walka Niemców z kościołek katolickim, który był wówczas ostoją polskości w tym zaborze. Symbolem tamtych czasów stała się postać kardynała Mieczysława Ledóchowskiego. Początkowo był on przeciwny wiązaniu się księży w sprawy polityczne, zakazał nawet śpiewania w Gnieźnie i Poznaniu hymnu „Boże coś Polskę...”. jednak wobec coraz silniejszych prześladowań katolików stał się żarliwym obrońcą polskości i interesów polskiego kościoła pod zaborami i w cesarstwie Niemieckim. Bismarck starał się pracować nad akcją by Niemcy wykupywali z rąk polskich majątki ziemskie, w stowarzyszeniu z organizacją hakata, czyli „Związkiem dla Popierania Niemczyzny na Kresach Wschodnich”, co miało pozwolić na ekspansje obywateli niemieckich na wschód Germanii. Jednak Polacy potrafili nawet w tak niesprzyjających warunkach myśleć o dobru narodu.
W czasach pozytywizmu w dziedzinie literatury wielka popularność i doskonałość osiągnęły utwory prozatorskie. To złoty czas noweli, opowiadania i wreszcie powieści. Początkowo pozytywiści swoje nowe poglądy i reformatorskie plany wyrażali w artykułach i felietonach publikowanych na łamach ówczesnych gazet. Jednak to w dziedzinie literaturuy pięknej znaleźli najszerszy posłuch. Największymi nowelistami tamtych czasów, a i chyba w ogóle w tym gatunku literackim, byli Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz, Maria Konopnicka i Eliza Orzeszkowa. Dawały one może nie panoramiczny, ale bardzo konkretny, oparty na danej sytuacji obraz bytowania ówczesnych społeczeństw. Odnajdujemy w nich zarówno środowisko wiejskie, robotnicze, mieszczańskie, jak i wysokie sfery arystokratyczne. Człowiek w noweli rzadko jest jednostką spełnioną i szczęśliwą, najczęściej cechuje go rozdarcie wewnętrzne, poczucie samotności, skrzywdzenia przez los, jest on niejednokrotnie biedny i nie posiadający elementarnych środków do życia. Maria Konopnicka przedstawiała w swoich opowiadaniach, obrazkach ludzi prostych, których dotykają często ich przerastające problemy. Niektóre nowele to po prostu psychologiczne i społeczne charakterystyki konkretnych ludzi, którzy nie poradzili sobie ze swoim losem i ich udziałem stało się cierpienie, ból, a często i nędza. Jednym z najbardziej poruszających jej utworów jest nowela zatytułowana „Mendel Gdański” dotycząca stosunku Polaków do obywateli polskich przecież, tyle tylko, że pochodzenia żydowskiego. Dodatkowo pisarka ukazała duże wartości tej grupy społecznej. Polacy są przedstawieni niczym zwierzęta. Niszczą oni bezmyślnie i okrutnie życie spokojnego człowieka, opierając się na zakłamanych założeniach, ze on im zagraża. „Coraz bliższa, coraz wyraźniejsza wrzawa wpadła nareszcie w opustoszałą uliczkę z ogromnym wybuchem krzyku, świstania, śmiechów, klątw, złorzeczeń. Ochrypłe, pijackie głosy zlewały się w jedno z szatańskim piskiem niedorostków. Powietrze zdawało się pijane tym wrzaskiem motłochu; jakaś zwierzęca swawola obejmowała uliczkę, tłoczyła ją, przewalała się po niej dziko, głusząco”. Stary Żyd z wielka godnością i spokojem przyjmuje pogrom, jaki nastał w mieście. Ma tylko poczucie żalu, gdyż nie rozumie dlaczego przepędza się jego, który całą swoją praca służył innym, niezależnie od narodowości, i który chciałby tylko w spokoju nadal prowadzić swój zakład. Mendel, stary i słaby, odważnie staje naprzeciw wielkiego i groźnego w swojej nienawiści tłumu, by chronić małego wnuczka, którym się opiekował. Wcześniej został on bowiem zraniony kamieniem w głowę i choć można mieć nadzieję, że ta rana się zagoi, nie zagoi się już chyba nigdy rozdarta ducha starego Żyda, który stracił miłość do społeczeństwa. Mówi on studentowi, który go ochronił przed tłumem: „Pan powiada, co u mnie nic nie umarło? Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził, z czym ja sześćdziesiąt lat żył, z czym ja umierać myślał... Nu, u mnie umarło serce do tego miasto!”.
Tematem szeroko omawianym w nowelach pozytywistów był również los dzieci, które stały się pełnoprawnymi od tego momentu bohaterami literackimi, których sprawy widziano na równi z problemami dorosłych. Dziecko jest wielokrotnie bardziej narażone na cierpienie w świecie kierującym się twardymi, okrutnymi często prawami, gdyż jest ono bezbronne i zbyt słabe by im się oprzeć. Momentem często pokazywany w nowelach to zetkniecie się dobrego dziecka ze złem świata, które mogło wyrażać siew okrucieństwie i głupocie dorosłych, pracy która często była wtedy wpisana w dziecięce życie, w głodzie i chorobach.
Jedną z najbardziej znanych noweli jest „Janko Muzykant” Henryka Sienkiewicza. W tym utworze pokazany jest wielki dramat małego chłopczyka, którego największym marzeniem jest granie na czymkolwiek. Zdradza on nieprzeciętne uzdolnienia i chęć do bycia muzykiem, zaś moment opisu, gdy podkrada się pod dom, w którym zawieszone są upragnione skrzypce, pokazuje jak wielkie w nim drzemały emocje. Jednak zostaje złapany na dotykaniu skrzypiec i osądzony przez wiejski sąd, który skazuje go na straszną karę chłosty, niezrozumiała i przez to jeszcze gorszą dla małego dziecka. Zacofanie wsi wpływa w tym przypadku i na średniowieczne chyba jeszcze pojęcie kary za przewinienie. W innej noweli - „Antek” Bolesława Prusa widzimy tytułowego bohatera, wiejskiego pochodzenia, który z kolei wykazuje dużą zdolność do rzeźbienia. Jednak żyje on wraz ze swoja rodziną w wielkiej biedzie, która nie pozwala chłopakowi się kształcić. Antek opuszcza rodzinny dom, gdyż jest w nim zbyt wielka bieda i grozi całej rodzinie głód i rusza w nieznane. To opowiadanie, nie zawiera tylko jednego wątku, mamy w nim opisanych parę innych wydarzeń, które składają się na obraz ciemnoty i zacofania ówczesnej wsi, która, jak w przypadku powyżej omówionej noweli, może prowadzić do śmierci.
Jednak z czasem początkowa wiara w to, że utwory literackie doprowadzą do zmian w społeczeństwie, przygasła i zaczęły się w nowelach pojawiać wydarzenia będące smutna refleksja pozytywistów nad trudnością właściwych zmian w społeczeństwie. Eliza Orzeszkowa w swoim utworku „Dobra pani”, w osobę tytułowej bohaterki, Eweliny Krzyckiej, wpisała ideał „pracy u podstaw”. Ta bogata wdowa „tęskniąca do wzniosłych arystokratycznych uciech, które stanowiły dotąd największy urok jej życia”, postanawia w imię nowoczesności zaopiekować się sierotą Helcią. Nie patrzy ona jednak na dziecko jako na wartościową istotkę, lecz dąży tylko do zaspokojenia swojego egoizmu, który wymagał od niej wzniosłej etyki i czynionych na pokaz dobrych uczynków. „Żądza czynienia dobrze była jedną z najżywiej drgających strun jej ducha. Dobroczynność sięgała w niej stopnia namiętności i wiele, wiele razy w życiu przynosiła jej uciechy moralne, zastępujące szczęście, którego nie zaznała nigdy. Teraz kochając dziecię to uspokoi tętniące swe serce, a osłaniając je macierzyńskimi skrzydły zadowoli sumienie swoje, rozkazujące jej czynić dobrze!...”. mała pięcioletnia Helenka zostaje wspaniale ubrana, może bawić się nieznanymi wcześniej zabawkami, ma zapewniane dobre wykształcenie, może nawet z panią Eweliną podróżować po świecie, jadą na przykład na wycieczkę do Italii. Po paru latach nie tłumacząc niczego Helence nagle zabiera ją ze swojego domu i oddaje do biednej rodziny murarza, gdyż się nią nudzi. Jednak dziecko już raz wyrwane z biedy, przyzwyczajone przez kilka lat do luksusu, a przynajmniej spokojnego życia, nie potrafi sobie poradzić w kolejnej zmianie.
Jedną z najpiękniejszych nowel pozytywizmu, dość daleką od jakichkolwiek spraw społecznych, jest piękny i głęboki utwór o uniwersalizmie i dobru miłości zatytułowany „Kamizelka” autorstwa Bolesław Prusa. Jest to historia dwojga małżonków, szczęśliwych ze sobą, jednak żyjących w obliczu coraz szybciej postępującej choroby pana. Pan coraz bardziej w chorobie chudnie, zaś pani by mu nie pozwolić tego zauważyć, co noc zwęża kamizelkę. Jednak i on coraz bardziej zaciska w niej pasek by nie czynić przykrości żonie swoim umieraniem: „Ja z tą kamizelką; widzisz, trochę szachrowałem. Ażeby ciebie uspokoić, co dzień sam ściągałem pasek, i dlatego - kamizelka była ciasna... tym sposobem dociągnąłem wczoraj pasek do końca. Już martwiłem się myśląc, że się wyda sekret, gdy wtem dziś... Wiesz, co ci powiem?... Ja dziś, daję ci najświętsze słowo, zamiast ściągać pasek, musiałem go trochę rozluźnić!... Było mi formalnie ciasno, choć jeszcze wczoraj było cokolwiek luźniej”.
Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl prawa autorskie do niniejszego materiału posiada Wydawnictwo GREG. W związku z tym, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody Wydawnictwa GREG podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.