8893


PINOKIO, czyli historia przemiany młodego człowieka"

Akt I (dom) DWAJ STOLARZE

N. Był sobie raz kawałek drzewa. Nie było to drzewo szlachetnego rodzaju, tylko zwykły kawał pniaka.

W. Ten kawał drzewa znalazł się tu w samą porę; przyda mi się do zrobienia blatu do stolika. (Wisienka bierze siekierę)

P. Nie bij mnie zbyt silnie! (Zdziwiony rozgląda się, obchodzi wokoło)

W. Rozumiem, widocznie sam sobie wymyśliłem ten głosik. Weźmy się do pracy. (Uderza w pieniek)

P. Aj! Boli! (Wisieńka osłupiały nieruchomieje, `wywala' język)

W. Skąd mógł wydostać się ten głosik, co zawołał „Aj"? Przecież nie ma tu żywej istoty. Może tam wewnątrz ktoś się ukrył? Jeżeli ktoś się tam ukrył? Tym gorzej dla niego. Już ja go urządzę! (Wisienka uderza ręką o drzewo, potem przystawia ucho)

W. Rozumiem, widać ja sam wymyśliłem sobie ten głosik, który zawołał „Ajw Wracajmy do roboty. (Ze strachu gwiżdże, zaczyna heblować, głos odpowiada ze śmiechem)

P. Przestań! Łaskoczesz mnie po całym ciele! (Wisienka siada z wrażenia na ziemię, odzywa się Dżepetto)

D. Dzień dobry, majstrze Wisienka! Cóż to robicie siedząc na ziemi?

W. Uczę mrówki tabliczki mnożenia.

D. Oby się wam udało!

W. Dziękuję, a co was do mnie sprowadza, kumie Dżepetto?

D. Własne nogi. Mam pewien pomysł. Umyśliłem sobie wystrugać z drzewa ładnego pajaca, ale takiego cudownego, który by umiał tańczyć i robić karkołomne skoki. Z tym pajacem chcę wędrować po świecie, ażeby zarobić sobie na kawałek chleba i coś do picia. Cóż wy na to? (Odzywa się pniak)

P. Brawo Mamałygą!

D. Kumie, dlaczego mi ubliżacie!?

W. Kto wam ubliża?

D. Nazwaliście mnie Mamałygą!

W. To nie ja.

D. Wyjdzie na to, że to ja sam to powiedziałem, A ja mówię, że to wy.

W. Nie! D. Tak! W. Nie! D. Tak! (Łapią się za włosy)

W. Wyrwiecie mi wszystkie włosy. (Zmęczeni kończą sprzeczkę)

D. Chciałbym dostać kawałek drzewa, żeby sporządzić pajaca. Dacie mi go?

(Pniak kopie Dźepetta)

D. Ach! To tak uprzejmie wręczacie mi swój podarunek, majstrze Wisienka! Omal żeście mnie nie okulawili!

W. Przysięgam wam, że to nie ja.

D. A więc to pewnie ja sam!?

W. To wina tego drewna...

D. Ja wiem, że to drewno; ale to wy tłukliście mnie po nogach!

W. Ja was nie tłukłem!

D. Kłamca!

W. Dżepetto, nie obrażajcie mnie, bo inaczej nazwę was Mamałygą!

D. Osioł! W. Mamałyga! D. Głupiec! W.. Mamałyga. D. Przebrzydły koczkodan!

W. Mamałyga. (Przez chwilę mocują się. Dżepetto wygrywa)

W. Mam już dość- weźcie sobie to drewno!

D. Dziękuję wam serdecznie. (Wisienka opuszcza scenę)

(kurtyna)

Policjant 1: Nie lubię tej niebezpiecznej ulicy.

Policjant 2: Może tutaj się przyczaimy.

(kurtyna)

Akt II Scena 1. DREWNIANY PINOKIO

(Dżepetto przygląda się pniakowi i mówi)

D. Jakie imię mu nadać? Wiem. Nazwę go Pinokio. To imię przyniesie mu

szczęście. Znałem całą rodzinę Pinokiów: Pinokio-ojciec, Pinokio-matka, dzieci też Pinokie. Wszystkim doskonale się wiodło. Najbogatszy chodził na żebry. (Rozpoczyna pracę przy pniaku)

D. Zrobię mu teraz oczy.

(Wpatruje się zdziwiony w zrobione oczy. Robi kroki w prawo, w lewo, bo mu się wydaje, że głowa pajaca śledzi jego ruchy)

D. Drewniane ślepia, czemu patrzycie na mnie?

D. A teraz zrobię mu usta i nos.

(Zakłada Pinokiowi duży nos. Pinokio zaczyna się śmiać)

D. Przestań się śmiać! (Zdejmuje mu płaszcz, w tym czasie Pinokio tarmosi go za włosy)

D. Hultajski synku nie ruszaj moich włosów. To boli! Jeszcze nie jesteś wykończony, a już uchybiasz swojemu ojcu! Źle, mój chłopcze, bardzo źle.

P. Jestem głodny.

D. Ala ja nie mam nic do jedzenia. Jestem biednym człowiekiem.

P. Jestem głodny i muszę zaraz coś zjeść.

D. Mam tutaj jedną gruszkę, którą miałem zjeść na kolację.

P. Nie lubię gruszek ze skórką.

D. Zaraz Ci obiorę. Smakuje ci?

P. Dalej jestem głodny.

P. Dalej jestem głodny. Chcę zjeść jeszcze skórki.

D. Nie mam już nic więcej. Słuchaj synku umiesz już chodzić więc jutro pójdziesz do szkoły.

P. Nie chcę iść do szkoły. (zaczyna uciekać, ucieka ze sceny)

D. Ale co to? Nie uciekaj, trzymajcie go./x2 (Dżepetto wraca z połowy drogi)

(policjanci przyprowadzają Pinokia do dom),

D: Uch, ale się zmęczyłem. Chodźmy już spać.

(kładą się spać, w nocy P. budzi się w nocy i zjada resztki ze stolika)

Ś. Pinokio!

P. Kto mnie woła?

Ś. To ja!

P. Powiedz mi kto ty jesteś?

Ś. Mieszkam w tej izbie od stu lat.

P. Ale dzisiaj ta izba jest moja i jeżeli chcesz mi zrobić prawdziwą przyjemność, to wynoś się stąd natychmiast, nawet nie oglądając się za siebie, bo ja jak najszybciej chcę wyruszyć stąd. Jeśli tu zostanę, podzielę los innych chłopców to znaczy: będę musiał pójść do szkoły i uczyć się, a ja nie mam najmniejszej ochoty do nauki.

Ś. Biedny głuptasie! A nie wiesz, że postępując w ten sposób staniesz się wielkim, ślicznym osłem i że wszyscy będą się wyśmiewali z ciebie? Naucz się przynajmniej jakiegoś zawodu, żeby zarobić sobie uczciwie na kawałek chleba.

P. Wśród wszystkich rzemiosł świata jest tylko jedno jedyne, które mi się podoba. Jeść, pić, bawić się i prowadzić życie włóczęgi.

Ś. Zapamiętaj sobie, że ci wszyscy, obrali takie rzemiosło, kończą zawsze źle.

P. Uważaj... Bo jeżeli wpadnę w złość, to biada ci!

Scena 2 (na następny dzień)

P. Tato chciałem cię przeprosić. Przyrzekam ze począwszy od dziś będę grzeczny i pójdę do szkoły.
D. Doskonale mój chłopcze!
P. Ale żeby iść do szkoły muszę mieć jakieś ubranie, elementarz.
D. Masz słuszność, ale co tu zrobić żeby go dostać?
P. Nic łatwiejszego idzie się do księgarni i kupuje.
D. Ale ja nie mam pieniędzy. Trudno. Sprzedam swój jedyny kaftan i kupię elementarz.

(kurtyna)

Akt III (ulica) Kot i lis

P. (Pinokio wchodzi od publiczności z elementarzem)

Pójdę do szkoły, od razu nauczę się czytać, pisać i liczyć. Potem zarobię moc grosiwa i sprawię tatusiowi piękny, wełniany kaftan. Co ja też mówię, wełniany to za mało. Chcę żeby był ze srebra i złota i z brylantowymi guzikami. Ten biedny człowiek naprawdę zasługuje na to, bo przecież żeby mi kupić książkę i dać wykształcenie został w samej kamizelce, na taki mróz. (SŁYCHAĆ MUZYKĘ)
(kurtyna)

(gwar uliczny, gra katarynka)

B. Balony, balony. Kto kupi balony. Może Pani kupi balona?

N. Noże, nożyczki ostrze. Bardzo tanio ostrze. Noże, nożyczki.

P. Co to za muzyka? Szkoda że muszę iść do szkoły. Dzisiaj pójdę posłuchać katarynki, a jutro pójdę do szkoły. Skąd wziąć pieniądze na wstęp? Już wiem sprzedam elementarz. (sprzedaje elementarz, kupuje balonik, dostaje resztę i słucha muzyki)
(baloniarz wychodzi z katarynką ku publiczności, P. idzie chwilkę za nim, potem wraca. Na scenie pojawiają się lis i kot)

Kot i Lis: Ten pajac ma pieniądze. Dzień dobry Pinokio dokąd idziesz?
L. Dzień dobry, Pinokio!

P. Kim jesteście? Skąd znasz moje imię?

K. Jam kot, a to mój przyjaciel lis. Znamy dobrze twojego tatusia.

P. Gdzie go widziałeś?

L. Widziałem go wczoraj przed bramą jego domu.

P. A co robił?

K. Aby kupić dla ciebie elementarz sprzedał swój płaszcz, dlatego był w samej kamizelce i drżał z zimna.

P. Biedny tatuś! Ale, da Bóg, od dziś nie będzie już drżał!

L. Dlaczego?

P. Dlatego, że stałem się wielkim panem. (Lis i kot zaczynają się śmiać)

L. Ty wielkim panem?

P. Nie masz się z czego śmiać! Nie chcę wam robić smaku, zobaczcie. Oto - o ile się znacie - pięć cennych, złotych pieniążków. Kupię sobie nowy elementarz do szkoły.

L. Chcesz iść do szkoły? Spójrz na mnie, z powodu głupiej chęci do nauki postradałem nogę.

K. Z powodu głupiej chęci do nauki postradałem wzrok. (Pojawia się świerszcz)

Ś. Pinokio, nie słuchaj złych kolegów; w przeciwnym razie pożałujesz tego! Wracaj do domu i te pięć pieniążków zanieś tatusiowi, który rozpacza z tego powodu, że się mu gdzieś zawieruszyłeś.

L. Chciałbyś pomnożyć twoje pieniądze?

P. To znaczy?

K. Chcesz z pięciu nędznych pieniążków zrobić sto, tysiąc, dwa tysiące?

P. A jakim to sposobem?

L. Bardzo łatwym. Zamiast wracać do domu, chodź z nami.

P. Ale... - dokąd chcecie mnie zaprowadzić?

K. Do Krainy Głupków.

P. Nie, ja tam nie pójdę.

L. A zatem chcesz koniecznie wrócić do domu? Idź więc. tym gorzej dla ciebie!

K. Tym gorzej dla ciebie! Chcesz dać kopniaka szczęściu? Z twoich pięciu

pieniążków z dnia na dzień zarobiłbyś dwa tysiące.

P. Jak to możliwe, żeby urosła aż taka suma?

L. Musisz wiedzieć, że w Krainie … Cudów jest takie błogosławione miejsce. W tym miejscu zrobisz w ziemi mały otwór i wsuniesz tam na przykład jeden złoty pieniążek. Potem zasypiesz otwór odrobiną ziemi, podlejesz go dwoma wiadrami źródlanej wody, posypiesz szczyptą soli, a wieczorem pójdziesz sobie spokojnie spać. W ciągu nocy pieniążek zacznie kiełkować i kwitnąć, a kiedy się zbudzisz i pójdziesz do Krainy Cudów i zastaniesz tam... zastaniesz...

K. Cudowne drzewo obwieszone tyloma złotymi pieniążkami, ile zawierać

może podczas żniw wspaniały, dojrzały kłos zboża.

P. Ach to cudowne! Gdy tylko zbiorę te pieniążki zaniosę dla tatusia, a wam obu ofiaruję w podarunku pięćset.

L. Nam w podarunku?!

K. My nie pracujemy dla marnego zysku; my pracujemy wyłącznie po to, żeby wzbogacać innych.

P. Chodźcie więc. Idę z wami.

(Wyruszają razem)

K. odpocznijmy na chwilę. (Kot i Lis zasypiają, Pinokio zasypia, pojawia się Świerszcz)

Ś. Nie ufaj, mój chłopcze, tym, co obiecują, że cię wzbogaca z dnia na dzień. zazwyczaj są to albo narwańcy, albo wydrwigrosze. Posłuchaj mnie i wróć do domu.

Ś. Pamiętaj, że chłopcy, którzy z kaprysów chcą koniecznie postawić na swoim, wcześniej czy później żałują tego.

P. Zwykłe bajdy. Znikaj.

P. Doprawdy, my biedni chłopcy jesteśmy bardzo pokrzywdzeni. Wszyscy nas łajają, wszyscy nas upominają, wszyscy udzielają nam rad.

K. Wstawajcie.

L. Tu jest Pole Cudów; zasiejesz od razu pięć pieniążków, po kilku minutach zbierzesz dwa tysiące. Pochyl się, i wykop rękami niewielki dołek w ziemi i włóż tam swoje monety.

P. I co mam dalej robić?

L. Nic więcej. Teraz możemy odejść. Wróć tutaj za jakieś dwadzieścia minut, a znajdziesz drzewko, które wyrośnie z ziemi i będzie miało gałęzie obwieszone złotymi pieniążkami.

K. Pamiętaj! My nie chcemy podarunków. Nam wystarczy, że pokazaliśmy ci sposób na wzbogacenie się bez większych trudów i to sprawia nam największą radość.

P. (płacze, pojawia się świerszcz i śmieje się) Z czego się śmiejesz?

Ś. Pinokio, jesteś taki niemądry i wierzysz jakoby pieniądze można zasiać i zbierać po polach tak jak fasolę. Dowiedz się zatem, że jak poszedłeś po wodę Lis i Kot zabrali zakopane monety i uciekli.
P. O ja biedny, nieszczęśliwy!
Ś. Pomogę ci pod jednym warunkiem - musisz być grzecznym chłopcem, iść do szkoły i słuchać tatusia, potem wybierzesz sobie jakiś zawód.
P. A ja w szkole dostaję boleści, a praca mnie męczy.
Ś. Mój chłopcze, ci którzy tak mówią, prawie zawsze kończą w więzieniu albo w szpitalu. Musisz wiedzieć, że na tym świecie każdy człowiek zobowiązany jest pracować. Próżniactwo to najgorsza choroba.
(kurtyna)
Akt IV (Pinokio spotyka po kolei: węglarza i murarza)

P. Węglarzu, może mi dacie z litości choć jednego solda, bo czuję, że umieram z głodu.

W. Nie tylko jednego solda. Chętnie dam ci nawet cztery, pod warunkiem, że pomożesz mi zaciągnąć te dwa wózki z węglem.

P. Bardzo się dziwię! Trzeba wam wiedzieć, że nigdy nie byłem zwierzęciem pociągowym i w życiu nie pchałem wózka.

W. Tym lepiej dla ciebie. Wobec tego mój chłopcze, jeżeli naprawdę umierasz z głodu, to zjedz sobie ze dwie piękne kromeczki własnej pychy i uważaj, żebyś nie dostał niestrawności.

(Murarz z wiaderkiem)

P. Zacny murarzu, nie moglibyście ulitować się i dać grosz biednemu chłopcu, który aż ziewa z głodu?

M. Bardzo chętnie. Choć nosić ze mną to wapno, a zamiast jednego dam ci pięć.

P. Ale wapno jest ciężkie, a ja nie chcę się męczyć.

M. Jeżeli nie chcesz się męczyć, mój chłopcze, to baw się ziewaniem i niech ci wyjdzie na zdrowie.

P. Ach to ty. Wiesz co? Chciałbym już trochę urosnąć. Znudziło mi się ciągle być pajacem. Już czas bym i ja stał się człowiekiem - takim jak inni.

Ś. To bardzo łatwe: Musisz być grzecznym chłopcem.

P. Chcę zmienić moje życie.

Ś. Przyrzekasz mi to?

P. Przyrzekam.

(wchodzi Dżepetto)

D. Pinokio - ile to już razy przyrzekałeś...

(Pinokio odwraca się i dopiero teraz rozpoznaje Dżepetto)

P. Tatusiu! Jakie to szczęście, że cię widzę. Wybacz mi moje błazeństwa.

(Pinokio nicpoń zaczyna dobrze żyć. Zdejmuje duży nos)

D. Od jutra zaczniesz więc chodzić do szkoły.

P. Wydaje mi się, że już za późno, żeby się uczyć.

D. Nie, mój chłopcze. Pamiętaj że nigdy nie jest za późno uczyć się i zdobywać wiedzę.

P. Więc naprawdę przyrzekam poprawę. Chodźmy tatusiu, chcę chodzić do szkoły i przemienić się w dobrego człowieka. Lorenc, Moje filmy 18 (Dżepetto zdecydowanie idzie pierwszy, a za nim Pinokio. Pojawiają się Lis i kot)

L. O, Pinokio, zlituj się nad nami, biednymi kalekami!

P. Obłudnicy! Już raz oszukaliście mnie, ale teraz już wam się nie uda.

K. Uwierz Pinokio, że dziś jesteśmy biedni i naprawdę nieszczęśliwi!

P. Jeżeli jesteście biedni, to zasłużyliście na to. Przypomnijcie sobie przysłowie: "Kto kradnie za życia, umiera bez koszuli". Żegnajcie, obłudnicy! (Pokazuje się Dżepetto Lis i Kot uciekają)

D. Tam jest taka chatka, chodźmy, może będziemy w nim zamieszkać.

N. Pinokio przeżył wiele przygód, które nauczyły go, jak należy postępować. Dobrą wolą, sprytem i pracowitością zapewnił wygodne życie swemu ojcu. W nagrodę za dobre serce wybaczamy mu wszystkie wybryki, jakie popełnił. Chłopcy, którzy z takim oddaniem wspierają swoich rodziców w nędzy i pielęgnują ich w chorobach zawsze zasługują na wielką pochwałę i na wielką miłość, nawet jeżeli nie mogą uchodzić za wzór posłuszeństwa i dobrego zachowania.

KONIEC!



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
sciaga 8893
8893
8893
8893
8893
8893
8893

więcej podobnych podstron