Twórcy "o sobie samych do potomności". Autobiografizm w literaturze i sztuce albo Subiektywne postrzeganie świata - pamiętnik i motywy autobiograficzne w literaturze.
Jan Parandowski w "Alchemii słowa" pisząc o podstawowych elementach dzieła literackiego, stwierdził, że jednym z najważniejszych są właśnie motywy autobiograficzne. W każdym dziele znajduje się cząstka osobowości twórcy, chociaż czytelnik wcale nie musi sobie tego uświadamiać, gdyż najczęściej nie zna drobnych wydarzeń z życia artysty. Pisarz natomiast wszystko to co przeżyje, zobaczy doświadczy, każdą chwilę "najzwyczajniejszego dnia" chce przenieść na karty swych książek. Innymi oczyma spojrzy na modny kapelusz czy stary zniszczony płaszcz, którego opis będzie potem wzruszał pokolenia. Ten sam problem sygnalizuje Julian Tuwim w wierszu "Sitowie", wyznając, że artysta zupełnie innym okiem patrzy na otaczającą go przyrodę, gdyż to co zobaczy od razu chciałby przekazać za pomocą słowa poetyckiego: "Nie wiedziałem, że się będę tak męczył, Słów szukając dla żywego świata, Nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy, To potem trzeba cierpieć długie lata." Często jednak zdarza się tak, iż badacze literatury a nawet czytelnicy uświadamiają sobie, że dzieło literackie lub jego fragmenty oparte są na autentycznych przeżyciach twórcy. Mamy wówczas do czynienia z motywami autobiograficznymi, a skrajnym przejawem autobiografizmu jest forma pamiętnika. W tego typu wypowiedzi literackiej autor, narrator i bohater utworu to ta sama osoba.
Zainteresowanie człowiekiem i jego życiem dochodzi do głosu już w literaturze renesansowej, znajduje się w niej także miejsce na wydarzenia związane z życiem artysty. Tak więc jedno z najwspanialszych dzieł polskiej literatury renesansowej "Treny" Jana Kochanowskiego związane są z autentycznym, choć tak bardzo tragicznym przeżyciem nieszczęśliwego ojca. Spokojne i szczęśliwe życie rodziny Kochanowskich zostało nagle zakłócone, kiedy pod koniec 1579 roku zmarła ich ukochana córeczka Urszulka, mająca niespełna trzy lata. Rozpacz nieszczęśliwego ojca była tym większa, że widział on w Urszulce dziedziczkę swego poetyckiego talentu, nazywając ją słowiańską Safoną. Chociaż bezpośrednim bodźcem do napisania "Trenów" była śmierć Urszulki, nie powstały one jednak całkiem spontanicznie, gdyż rozpatrywane w całości mogą być traktowane jako traktat filozoficzny o ludzkim losie i życiu, o stosunku człowieka do świata. Prawdziwym bohaterem "Trenów" staje się sam autor, człowiek rozpaczający po stracie córki, przedstawiający własne uczucia i rozterki, buntujący się przeciwko światu i szukający pogodzenia z losem.
Jan Kochanowski znany był jako poeta głoszący optymistyczną radość czy też propagujący główne założenie stoików, aby z jednakowym spokojem znosić i przeżywać chwile radości jak i cierpienia. Jednak w obliczu śmierci najdroższej osoby renesansowy światopogląd poety uległ nagle załamaniu. Buntuje się on przeciwko Bogu, boleśnie odczuwa niesprawiedliwość losu, wątpi w sens własnego życia. Ten kryzys światopoglądowy najlepiej ilustruje tren IX, w którym poeta nawet nie wspomina o swej zmarłej córeczce, lecz wyznaje, że wypracował sobie filozofię życiową, osiągnął najwyższy "próg mądrości". Ten wiele lat budowany system filozoficzny legł nagle w gruzach, wszystkie głoszone zasady okazały się nieaktualne i nieprzydatne w obliczu śmierci ukochanego dziecka. Tren ten kończy się pełną żalu apostrofą do Mądrości: "Nieszczęśliwy ja człowiek, którym lata swoje Na tym strawił, żebych był ujrzał progi twoje! Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony I między insze, jeden z wiela, policzony." W trenie XI poeta dochodzi do smutnego wniosku, że ludzi szlachetnych, dobrych i cnotliwych także nie omija cierpienie. Przekonał się o tym nawet Brutus, bohaterski obrońca rzymskiej republiki, mówiąc przed śmiercią "fraszka cnota". Doświadczony okrutnie przez los poeta przyznaje, że traci rozum i zmysły: "Żałości! Co mi czynisz? Owa już oboje Mam stracić: i pociechę i baczenie swoje" Tak więc "Treny" to przede wszystkim dramat zrozpaczonego ojca, który traci zmysły, złamany cierpieniem. Dochodzenie do równowagi psychicznej, szukanie pocieszenia i próbę pogodzenia się z losem, a także z Bogiem przedstawia poeta w trenie XIX. Serce zrozpaczonego ojca koi jego własna matka, ukazująca mu się we śnie ze zmarłą Urszulką na ręku. Zapewnia go, że Urszulka zażywa wiecznej szczęśliwości w niebie, a przez swoją przedwczesną śmierć uniknęła wielu smutków, cierpień i trosk, które nie omijają człowieka w dorosłym życiu. Matka uświadamia też swemu synowi, że wszyscy ludzie są śmiertelni, a każdy ma wyznaczony kres swego życia. W końcu poeta parafrazuje znaną maksymę Cycerona "humana humane ferenda", która w wersji Kochanowskiego brzmi "ludzkie przygody ludzkie (po ludzku) noś" . Zgodnie z tą maksymą należy z godnością przeżywać wszystko, co człowiekowi może się przydarzyć. Także o fraszkach Jana Kochanowskiego mówi się, że są one poetyckim pamiętnikiem poety, gdyż artysta pisał je niemal całe życie. Uwiecznił epizody z życia dworskiego i wiejskiego, z licznych podróży tworząc wiele fraszek o charakterze autobiograficznym. Typowa autobiograficzną fraszką jest wierszyk "Do gór i lasów". Poeta w niezwykle zwięzłej formie zdołał przedstawić wydarzenia z własnego życia, takie jak podróże przez Niemcy i Francję do Włoch, studia, pobyt na dworach możnych magnatów, a także na dworze królewskim, a nawet wyprawę na Inflanty oraz otrzymanie probostwa: "Dziś żak spokojny, jutro przypasany Do miecza rycerz, dziś między dworzany W pańskim pałacu, jutro zasię cichy Ksiądz w kapitule, tylko że nie z mnichy." Renesansowy poeta czyni tematem utworu swe własne życie, a zmienność i różnorodność własnego życia porównuje do greckiego bożka Proteusa, który mógł dowolnie zmieniać swoją postać.
Jednym z najpopularniejszych gatunków literackich epoki baroku były pamiętniki. Niemal każda szlachecka rodzina spisywała dzieje swego rodu, chociaż nikt nie zabiegał o wydawanie pamiętników. Ustawiczne wojny, rokosze i inne burzliwe wydarzenia stwarzały okazję do opisywania przygód. Najwybitniejszym spośród licznej rzeszy pamiętnikarzy był Jan Chryzostom Pasek, który spisał swe burzliwe dzieje i zaprezentował sylwetkę typowego szlachcica Sarmaty w "Pamiętnikach", których jednak nie pisał na bieżąco, lecz pod koniec życia, spisując wydarzenia z okresu służby w wojsku, a potem równie awanturnicze życie szlachcica ziemianina. Ten ubogi szlachcic z Rawy Mazowieckiej 11 lat służył w wojsku, myśląc przede wszystkim o zdobyciu łupów. Cechowała go jednak wielka ciekawość świata, był bystrym obserwatorem życia, ludzi, ich obyczajów oraz otaczającego świata. Życie obozowe pełne było pijatyk bezprawnych pojedynków i awantur. Opisując je Pasek oczywiście uniewinnia się, twierdząc, że zawsze działał w obronie własnej, a przy tym chwali się i koloryzuje, stwierdzając na przykład, że uciekał przed wrogiem tylko raz, a gonił przeciwnika tysiące razy. Autor "Pamiętników" kreśli wspaniały wizerunek ówczesnego szlachcica, człowieka zacofanego, zabobonnego o ograniczonych horyzontach umysłowych, religijnego fanatyka, pieniacza i awanturnika, konserwatysty przywiązanego do szlacheckich przywilejów, ceniącego nade wszystko złotą wolność szlachecką. Szokuje współczesnego czytelnika sposób w jaki ożenił się Pasek. Jadąc na zaręczyny w ogóle nie znał swej przyszłej żony, którą zarekomendował mu mąż stryjecznej siostry. Była to wdowa, której największym atutem było posiadanie sporego majątku. Jednego tylko nie przewidział i nie odgadł, że Anna z Remiszewskiech Łącka, decydując się na powtórne małżeństwo była od niego piętnaście lat starsza. Jako szlachcic ziemianin Pasek był takim samym awanturnikiem i pieniaczem, jak kiedyś w wojsku. Wszczynał burdy, urządzał bezprawne zajazdy, o których wspomina jedynie mimochodem lub je sprytnie przemilcza. Wiadomo jednak, że pięciokrotnie skazany był na banicję, a procesował się osiemnaście razy, w tym dziesięć lat a krowę. "Pamiętniki" Jana Chryzostoma Paska to wspomnienia autentyczne, pełne barwnych i niezwykle ciekawych przygód, napisane gawędziarskim, pełnym prostoty stylem. Współczesnego czytelnika denerwują zapewne liczne makaronizmy, ale wówczas były one zjawiskiem normalnym.
Prawdziwa moda na motywy autobiograficzne nastała w epoce romantyzmu, której twórcy programowo dążyli do uzewnętrzniania ludzkich uczuć i przeżyć. Często wykorzystuje te motywy w swoich utworach Adam Mickiewicz. W roku 1818 w czasie letnich wakacji młody Mickiewicz, przebywając u kolegi poznał w Tuhanowiczach Marylę Wereszczakównę, która wkrótce stała się największą miłością jego życia. Rozwojowi wzajemnych uczuć sprzyjały romantyczne spacery do pobliskich Płużyn, potajemne spotkania w tuhanowickim parku, wspólne czytanie romantycznych lektur. Niestety Maryla nie potrafiła siłą uczucia dorównać poecie. Ulegając naciskom rodziców bogata i posażna panna odrzuciła miłość ubogiego szlachcica i początkującego poety, wychodząc w lutym 1821 roku za hrabiego Wawrzyńca Puttkamera. Głębia i szczerość przeżyć osobistych sprawiły, że powstało dzieło, jakiego nie znała dotąd polska literatura. W "Dziadach" cz. IV poeta w niezwykle sugestywny sposób ukazał swój osobisty dramat, swe tragiczne przeżycia, traktując miłość jako wartość najważniejszą w ludzkim życiu, decydującą o szczęściu i losie człowieka. Bohater "Dziadów" cz. IV jest nieszczęśliwym kochankiem, który po przeżytym zawodzie miłosnym popełnił samobójstwo. Jest więc błąkającym się po świecie duchem, który swemu nauczycielowi, unickiemu księdzu opowiada dzieje swej miłości. Wspomina spotkania z ukochaną, jej małżeństwo z bogatym panem, swój żal, rozpacz i gniew, pogardę, oburzenie pomieszane z tkliwością i uwielbieniem. Uczucia te ostatecznie dochodzą do głosu w znanym monologu: "Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto! Postaci twojej zazdroszczą anieli, A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!... Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!I honorów świecąca bańka, wewnątrz pusta." Także geneza III części "Dziadów" związana jest z osobistymi przeżyciami poety. Zapewne bezpośrednim bodźcem do napisania tego dzieła stały się wydarzenia związane z powstaniem listopadowym. Mickiewicz na wieść o wybuchu przyjechał z Włoch do Wielkopolski, lecz nie udało mu się przekroczyć ściśle strzeżonej granicy między zaborem pruskim a rosyjskim. Spędził kilka miesięcy na dworach tamtejszej szlachty, a po klęsce powstania wraz z falą emigrantów wyjechał na zachód. Zatrzymał się początkowo w Dreźnie, rozmawiał z powstańcami, spotykał przyjaciół. Tutaj właśnie napisał najwybitniejszy dramat romantyczny - "Dziady" cz. III. Ponieważ jednak w samym powstaniu poeta nie brał udziału, nie opisał wydarzeń bezpośrednio z nim związanych. Akcja pierwszej sceny rozgrywa się w klasztorze bazylianów w Wilnie, zamienionym na więzienie. Umieszczono tu młodzież aresztowaną w trakcie toczącego się procesu filomatów i filaretów. Jak wiadomo Adam Mickiewicz był jednym z oskarżonych w tym procesie, a dzieło swe dedykował tym przyjaciołom i współtowarzyszom niedoli, którzy nie przeżyli zesłania: "Świętej pamięci Janowi Sobolewskiemu, Cyprianowi Daszkiewiczowi, Feliksowi Kółakowskiemu, spółczuciom - spółwięźniom - spółwygnańcom za miłość ku ojczyźnie prześladowanym, z tęsknoty - ku ojczyźnie - zmarłym w Archangielsku - na Moskwie - w Petersburgu, narodowej sprawy męczennikom poświęca Autor"
Tak więc w scenie więziennej występują przyjaciele Mickiewicza pod swymi autentycznymi nazwiskami i imionami. Jest wśród nich wspomniany Jan Sobolewski, Żegota, Tomasz (Zan) Jankowski, Frejend. Sam poeta kryje się pod imieniem Konrada, o którym dowiadujemy się, że jest poetą. Zaś imię Konrad stało się dla Mickiewicza i dla polskich czytelników po napisania "Konrada Wallenroda" synonimem patriotyzmu i gotowości oddania życia za ojczyznę
Autentyczne wydarzenia z życia autora związane są także z powstaniem "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Jak wiadomo było to autentyczne wesele młodopolskiego poety Lucjana Rydla z wiejską dziewczyną z podkrakowskiej wsi Bronowice Jadwigą Mikołajczykówną, które odbyło się w 1900 roku w Krakowie. Sam Wyspiański kolega szkolny pana młodego był jednym z weselnych gości. Tam właśnie w bronowickiej chacie "ujrzał" swoją sztukę. W ten sposób powstał jeden z najwybitniejszych młodopolskich dramatów, a wielu gości weselnych mogło się bez trudu zidentyfikować, kiedy w marcu 1901 roku zasiedli w krakowskim teatrze na premierze "Wesela". Ukazując, a nawet krytykując wiele autentycznych postaci Wyspiański jednak w samym utworze nie wspomniał nawet o sobie samym.
Wstrząsające tragiczne przeżycia pokolenia wojny i okupacji hitlerowskiej zostały uwiecznione w polskiej literaturze obozowej, a także w poezji. Najpełniej poczucie katastrofizmu pokoleniowego zostało wyrażone w poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Chociaż nie należy nigdy utożsamiać podmiotu lirycznego z samym autorem to jednak jest rzeczą oczywistą, że źródłem natchnienia dla tego poety były wielokrotnie jego własne doświadczenia i przemyślenia z okresu wojny. Poeta wielokrotnie podkreślał, że najpiękniejsze lata młodości jego pokolenia przypadły na czas wojny i okupacji hitlerowskiej, a więc zostały spędzone "z głową ciężką na karabinie." Młodzi ludzie udowodnili, że są w pełni odpowiedzialni za losy swego kraju głosząc bezwzględny nakaz walki z wrogiem, a jednocześnie czynem dokumentując prawdziwość tych słów. Nietrudno wskazać wielką rolę motywów autobiograficznych w wierszu "Rodzicom". Poeta wyznaje, że od nich uczył się patriotyzmu. Chociaż nadzieja na zwycięstwo z dnia na dzień maleje obiecuje on swym rodzicom, że nigdy ich nie zawiedzie: "Dzień czy noc - matko, ojcze - jeszcze ustoję w trzaskawicach palb, ja żołnierz, poeta, czasu kurz. a pójdę dalej - to od was mam: śmierci się nie boję..." Poecie wciąż towarzyszy tragiczne przeczucie, dotyczące własnej śmierci i związana z tym trwoga, aby jego mogiła nie pozostała bezimienna. Mówi o tym Baczyński w wierszu "Mazowsze":"Gdy w boju padnę - o daj mi imię, moja ty twarda, żołnierska ziemio." Także w wierszu "Pokolenie" Baczyński wypowiada się nie tylko w swoim własnym imieniu, lecz ukazuje niepokoje moralne całego młodego pokolenia. Wojna i okupacja hitlerowska dokonała straszliwego spustoszenia w ludzkiej psychice. Każdy sen staje się koszmarem, gdyż człowiek ustawicznie lęka się śmierci i zaczyna patrzeć wilkiem na drugiego człowieka. Obowiązujące od wieków normy moralne okazały się nieaktualne w obliczu totalnego zagrożenia. Obce będzie uczucie litości człowiekowi, który widział śmierć swego brata, bestialsko zamordowanego, któremu oprawcy wykłuli oczy i łamali kości kijem. Trudno jest odnaleźć się w obliczu takiej dewaluacji pojęć moralnych młodemu człowiekowi: "Nas nauczono. Nie ma litości... Nas nauczono. Nie ma sumienia... Nas nauczono. Nie ma miłości... Nas nauczono. Trzeba zapomnieć... Krzysztof Kamil Baczyński jeden z najwybitniejszych polskich poetów po mistrzowsku przedstawił tragiczny los własny i swojego pokolenia. Szansę ocalenia własnego człowieczeństwa upatrywał właśnie w postawie patriotycznej w niełatwym heroizmie, który należy zachować w tych trudnych "czasach pogardy". Doskonale scharakteryzował własną postawę, w wierszu "Wiatr": "Wołam cię obcy człowieku, co kości odkopiesz białe, kiedy wystygną już boje, szkielet mój będzie miał w ręku, sztandar ojczyzny mojej."
Poeta czynem potwierdził słuszność głoszonych patriotycznych haseł. W momencie wybuchu powstania znajdował się w Śródmieściu. Otrzymał przydział na stanowisko bojowe w okolicy Placu Bankowego. Zginął 4 sierpnia 1944 roku, został pochowany na podwórzu ratusza, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się pomnik warszawskiej Nike.
Bardzo często własne przeżycia wojenne czy też obozowe stają się tematem literackim. Rozwija się tak zwana literatura faktu - są to wspomnienia i bezpośrednie relacje, pamiętniki, wywiady, rozmowy. Wielokrotnie podkreślano, że nie wolno utożsamiać z autorem narratora i bohatera opowiadań Tadeusza Borowskiego, vorarbeitera Tadka z autorem, chociaż autor celowo stwarza taką iluzję, nadając swemu bohaterowi imię Tadek. Z drugiej jednak strony jest rzeczą oczywistą, że opowiadania te są oparte na autentycznych przeżyciach samego autora. Tadeusz Borowski został aresztowany w lutym 1943 roku i po krótkim pobycie na Pawiaku przewieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a potem do Dachau. Po wyzwoleniu obozu przez armię amerykańską Tadeusz Borowski jeszcze przez rok przebywał w Niemczech, poszukując swej narzeczonej Marii Rundo. Do kraju powrócił wraz z nią w 1946 roku. Te tragiczne obozowe przeżycia przedstawił Tadeusz Borowski w dwóch cyklach opowiadań "Pożegnanie z Marią" oraz "Kamienny świat". Sam autor cudem ocalał z obozowego piekła, ale fakt ten skłonił go do smutnych refleksji dotyczących ludzkiej moralności. Obóz ukazał, jako miejsce, w którym można żyć, jeśli wyeliminuje się takie uczucia jak litość, miłość, poczucie moralności. Szansę przeżycia ma tylko człowiek zlagrowany, który zaakceptował obozowe życie, przyzwyczaił się do widoku ustawicznie dymiących krematoriów, pogodził ze śmiercią innych, dopóki "samemu się jakoś żyje." Tę bezwzględną walkę o przetrwanie w obozie wygrywa silniejszy i sprytniejszy, pozbawiony moralnych skrupułów więzień, który potrafi kraść i oszukiwać, a będąc głodnym, żyjąc w stanie ustawicznego zagrożenia i lęku przed śmiercią pozostaje obojętny na cudzy głód, cierpienie i śmierć. W pierwszym opowiadaniu "Pożegnanie z Marią" bohater, podobnie jak autor pracuje w czasie okupacji w prywatnej firmie budowlanej, a jednocześnie przygotowuje swój debiut poetycki. Poezja stanowi dla niego rodzaj ucieczki od okrutnej, okupacyjnej rzeczywistości. Wojna i okupacja hitlerowska powiększyła tragiczny dysonans między literaturą a życiem. Wszystko co człowieka otacza w czasie wojny zaprzecza światu znanemu z tradycji kulturowej.