[głos młodego chłopca, o intonacji dorosłego doświadczonego
mężczyzny, wręcz mędrca, szamana, Starszego Szczepu]
Biegłem poprzez pustynię
Młody chłopiec
Żądny jak najszybciej ujrzeć
Czego tylko mógł doświadczyć
Mój niespokojny duch
Widziałem kojota, a potem
Pająk przystanął
By przyjrzeć się mojej postaci
Usłyszałem zaśpiew szamana
Lecz tylko obłok pyłu dobył się
Z wyschniętego gardła
Tancerze jednak rozpoznali
Swój życiodajny znak
Pióra czarne jak noc
Białe niczym obłoki
Nie opowiadam ci tego sam
A jedynie dzielę się objawieniami
Otrzymanymi od innych
[do poprzedniego głosu, dołącza unisono głos nieznacznie
zmieniony, to wciąż ten sam chłopak, jest jednakże już dorosłym
mężczyzną, myśliwym, mężem, ojcem]
Kojot - Oszust, Wieczny Kawalarz
Tak wiele nauk pochodzi właśnie od niego
Jest aktorem - będzie udawał martwego
Jest czarownikiem, tym który zawsze przetrwa,
Jego zaśpiew jest potężny
Zawsze wybiera obie drogi
Czy to on jest nam podobny?
Czy też to myśmy tacy jak on?
[mówią teraz już trzy głosy, nowy to głos dojrzałej kobiety,
kobiety która pochowała całą swą najbliższą rodzinę, wciąż
jednak przyjmuje życie godnie i z podniesionym czołem]
Pył z nas i kości nasze
Popioły zimne, białe
Już nie wznosi się kłąb dymu
Nie słychać już śpiewu kobiet
Słyszę jedynie kojota zew
Minęły już setki lat
A wciąż słyszę w oddali
Bębny mego ojca
Słyszę je we wszystkich ziemiach
Na jego rytm odpowiada moje serce
Bębny nie umilkną
Jak i nie umilknie moje serce
I żyła będę setki tysięcy lat
[czwarty głos w unisonie, starzec przepełniony nadzieją, godny
szacunku, respektu, siedzący przy ognisku zawsze na honorowym
miejscu]
Kruk przyniósł wieści
Znak dla dzieci słońca
O powrocie bizonów
O lepszych dniach
Moja starsza siostra
Nakłada czerwień na twarz
Zakazano nam Tańca Duchów
Lecz my ożyjemy
Ożyjemy jeszcze raz
Pójdź, Comanche
Pójdź, Czarna Stopo
Pójdź, Shoshone
Pójdź, Cheyenne
Ożyjemy jeszcze raz
Pójdź, Arapaho
Pójdź, Cherokee
Pójdź, Paiute
Pójdź, Sioux
Ożyjemy jeszcze raz
Cały świat zbliża się
Naród nadchodzi, naród nadchodzi
Orzeł przyniósł plemieniu wieść
Ojciec tak powiedział, ojciec tak powiedział
Poprzez całą ziemię, nadchodzą
Bizony nadchodzą, bizony nadchodzą
Kruk przyniósł plemieniu wieść
Ojciec powiedział tak, ojciec powiedział tak
[głos starca rozdziela się na dwa, słychać już pięć głosów,
ten głos jest spokojny, zrównoważony, pewien swych racji]
Być może uważasz, iż Stwórca przysłał cię tu,
byś rozporządzał krajem wedle swego uznania
Gdybym miał sądzić, iż przychodzisz z polecenia Stwórcy,
skłonny byłbym przyznać, iż masz prawo mną rozporządzać
Nie zrozum mnie źle, miast tego zrozum mnie w pełni
nie zapominając o mej miłości do naszych ziem
Nigdy nie twierdziłem, żeby ziemie miały należeć do mnie,
iżbym postępować z nimi mógł podług swojej woli
Ten tylko ma do tego prawo, kto ziemie te stworzył
Przypisuję sobie jedynie prawo, bym mógł żyć na mej ziemi
i przyznaję tobie prawo, byś mógł powrócić do swojej
[z tła kobiecego zaśpiewu wybija się głos młodej kobiety,
promiennej jak jutrzenka, ciepłej jak letni poranek, spokojnej
niczym lekka poranna bryza]
Oto pieśń zanosząca prośbę do duchów ziemi i niebios
aby uplotły dla nas stroje z jasnych promieni,
tak, byśmy mogli godnie kroczyć tam, gdzie śpiewają ptaki
[siódmy głos, głos młodego wojownika, w którym słychać wyraźną
fascynację tym, co mistyczne, ale także sporo rozwagi i rozsądku]
Przez cały ten czas tańczył do głośnego, szybkiego rytmu
bębnów praktycznie nie ruszając się z miejsca. Każdy jego
ruch zamieniony w ułudę.
Czasem przyglądasz się jakiejś rzeczy i widzisz jedynie to, iż
jest nieprzezroczysta, że nie jesteś w stanie wejrzeć w nią.
Nieprzezroczystość ta staje się całym jej jestestwem, całą
prawdą na temat tejże rzeczy.
Tak też postrzegałem... jego maskę. Człowiek za nią był
jedynie ruchem i nie posiadał twarzy, jego imię było jej
imieniem.
Gdybym uniósł ją, nie powinno być nikogo, ani niczego, co
ujrzeć mógłbym pod nią.
[mówić zaczynają teraz dwa głosy, młodziutkiej dziewczyny i twój
własny]
To tylko błysk świetlika, późno w noc
To tylko niewielki cień przesuwający się po trawie
i niknący, wraz zachodem słońca