RZUT OKA NA ZIEMIE POLSKIE W STAROŻYTNOŚCI
Ludy łowiecko-zbierackie
Najstarsze ślady pobytu istot ludzkich na ziemiach dzisiejszej Polski pochodzą z epoki, którą geologowie nazywają lodowcową. Zaczęła się ona mniej więcej 800 tyś. lat temu, a zakończyła się około 10 tyś. lat przed n.e. W tym długim okresie czterokrotnie nasuwał się na nasze ziemie od Gór Skandynawskich lodowiec, którego najdalszy południowy zasięg wyznacza linia Karpat i Sudetów. Zlodowacenia trwały w sumie ponad 300 tyś. lat, a towarzyszył im klimat polarny z roślinnością i zwierzostanem tundry. Ziemię porastały mchy i karłowate brzózki, a świat zwierzęcy stanowiły częściowo wymarłe już gatunki, jak mamut, nosorożec włochaty, niedźwiedź jaskiniowy, a także renifer, zając bielak, lis polarny. W okresie częściowego cofania się lodowca następowało ocieplenie, a tundrę wypierał step z właściwą mu florą i fauną. Okresy międzylodowcowe (interglacjalne) znamionowały się trwałym ociepleniem, bujną roślinnością, z przewagą lasu, oraz bogatym zwierzostanem leśnym.
W trzecim okresie lodowcowym, kiedy lodowiec sięgnął mniej więcej po Góry Świętokrzyskie, około 200 tyś. lat przed n.e. pojawiły się na naszych ziemiach gromady pierwotnych ludzi, zajmujących się łowiectwem i zbieractwem. Nie pozostały po nich żadne szczątki kostne, a przynajmniej dotąd na nie nie natrafiono, nie umiemy więc określić ich typu antropologicznego. Domyślamy się tylko, że musiał to być typ pokrewny neandertalczykowi. Siadem ich życia i działalności są jedynie prymitywne narzędzia kamienne. Jest to zbyt mało, aby mówić o kulturze tych najstarszych łowców i zbieraczy. Ze względu więc na sposób wytwarzania narzędzi zwykliśmy w zaraniu ludzkości wyróżniać tylko tzw. przemysły, w których uwidacznia się zaledwie jeden przejaw pierwotnego ludzkiego bytowania. Jak długo podstawowym tworzywem w wyrobie narzędzi był kamień, ściślej krzemień, mówimy o epoce kamiennej, którą dzielimy na starszą czyli paleolit (od greckiego palaios = dawny i litos = kamień), środkową czyli mezolit (od greckiego mesos = środkowy i litos) oraz młodszą czyli neolit (od greckiego neos = młody i litos). Wskutek ogromnej rozległości czasowej paleolitu zwykliśmy go z kolei dzielić na starszy i młodszy. Początki istot ludzkich na ziemiach polskich wiążą się ze starszym paleolitem.
Najwcześniejsze ślady paleolitycznego człowieka zachowały się u nas na terenie Górnego Śląska w Raciborzu-Studziennej i w Bieńkowicach niedaleko Raciborza, a nadto w Piekarach pod Krakowem i w jaskiniach ojcowskich. Płaskie odłupki krzemienne, których używał do krajania i skrobania, skłaniały niektórych archeologów do łączenia tych znalezisk z tzw. przemysłem lewaluaskim (od znalezisk z Levallois we Francji). Z tego samego trzeciego okresu lodowcowego pochodzą zapewne również narzędzia kamienne, znane z Piekar i z jaskiń ojcowskich, a dające się łączyć m. in. z przemysłami: aszelskim (od znalezisk w St. Acheul we Francji) i mustierskim (od Le Mustier we Francji).
W młodszym paleolicie, przypadającym na czwarte zlodowacenie, które zaczęło się około 60 tyś. lat przed n.e., wybijają się; na naszych ziemiach przemysły: oryniacki, magdaleński, szelecki, jerzmanowicki i in. (nazwy od głównych znalezisk w Aurignac i La Madeleine we Francji, w jaskini Szelesta na Węgrzech i w Jerzmanowicach niedaleko Olkusza). Ślady tych przemysłów znamy głównie z Góry Puławskiej nad Wisłą koło Puław (oryniacki), z terenu Górnego Śląska (szelecki) oraz z jaskiń ojcowskich (magdaleński i jerzmanowicki). W okresie ostatecznego cofania się lodowca, przypadającym na lata 21 tyś. do 8 tyś. przed n.e., wytworzyły się jak gdyby przemysły rodzime, które od głównych znalezisk w Świdrach i w Płudach pod Warszawą zwykliśmy obejmować nazwą kultury mazowszańskiej. Charakterystyczne dla młodszego paleolitu na ziemiach polskich jest pojawienie się ludzi o wyższym stopniu inteligencji, pod względem antropologicznym znacznie zbliżonych do dzisiejszych mieszkańców naszego kontynentu. Obróbka krzemienia wykazuje dużo wyższy poziom techniczny. Umiejętnie odłupywane cienkie płytki krzemienia nadawały się nie tytko jako noże, skrobaki itp. do oprawiania zwierzyny, czy jako groty myśliwskie, ale służyły również do obrabiania kości, rogu i drewna (cis), które stały się szeroko stosowanym tworzywem do wyrobu zwłaszcza sprzętu łowieckiego. Do tego okresu należy wynalazek wyrzutni oszczepów oraz łuków, a wreszcie malowidła jaskiniowe, których jednak z ziem polskich dotąd nie znamy.
Na lata 8000 do 4500 przed n.e. przypada mezolit, który był epoką przejściową od paleolitu do kultur neolitycznych. Znamionował się on daleko idącą zmianą warunków egzystencji ludzkiej, spowodowaną ostatecznym ustąpieniem lodowca i zniknięciem renifera, który w poprzedzających kilkunastu tysiącach lat był u nas główną zwierzyną łowną. Polodowcowy krajobraz charakteryzujący się dużą liczbą rzek, jezior i lasów sprzyjał rozwojowi rybołówstwa, łowiectwa leśnego oraz bardziej osiadłemu bytowaniu. Wybijają się w tym okresie przemysły komornicki (od miejscowości Komornica niedaleko Nowego Dworu Gdańskiego) i janisławieki (od Janisławic na południe od Skierniewic). Dla przemysłów tych charakterystyczne były wyroby z drobnych odłupków krzemiennych i obsydianowych, czyli tzw. narzędzia mikrolityczne. Z okresu mezolitu znany jest u nas w Orońsku koło Radomia rodzaj odkrywkowej kopalni krzemienia.
Początki rolnictwa i hodowli
Następująca po mezolicie epoka neolityczna ma w dziejach naszych ziem bardzo doniosłe znaczenie. Nowe fale osadników, które sięgnęły tu wówczas od południa, wschodu i zachodu, przyczyniły się zarówno do wzrostu zaludnienia, jak i do stabilizacji osadnictwa. Dokonała się w tym czasie wielka rewolucja gospodarcza, polegająca na znacznym upowszechnieniu się hodowli, która zaczynała spełniać ważniejszą rolę niż łowiectwo, i upraw rolniczych przeważających nad zbieractwem. Rewolucji tej towarzyszył poważny rozwój narzędzi pracy. Chociaż tworzywem był w dalszym ciągu kamień, jednak umiejętność jego szlifowania i wiercenia w nim otworów pozwalała na wyrób toporów, młotów itp. Umożliwiło to m. in. znaczny postęp w obróbce drewna. Wzrostowi zapotrzebowania na krzemień odpowiadało sięganie w jego poszukiwaniu pod ziemię. Wśród typowych neolitycznych kopalń tego surowca na uwagę zasługuje kopalnia w Krzemionkach Opatowskich o imponującej liczbie kilkuset szybów. Do wielkich osiągnięć ludzi z tej epoki na naszych ziemiach należy dalej upowszechnienie się umiejętności lepienia i wypalania garnków, jak również wyrobu tkanin, przy zastosowaniu prymitywnych jeszcze pionowych krosien tkackich.
Wśród znalezisk neolitycznych, obok typowych dla całej epoki kamiennej wyrabianych z kamienia narzędzi, pojawia się obficie ceramika. Jej kształty, a zwłaszcza ornamentacja, pozwalają wyróżnić szereg kultur i śledzić proces ich nawarstwiania się. Z tego okresu znamy już liczne wyroby, które służą do charakterystyki poszczególnych ludów.
W neolicie zwykliśmy wyróżniać trzy okresy, które datuje się następująco: pierwszy od około 4500 do 2500 r., drugi od 2500 do 2000 r., trzeci od 2000 do 1800 r. W pierwszym okresie od południa znad Dunaju napłynęły na nasze ziemie, w pierwszej kolejności na lessowe obszary Małopolski, dwie fale osadnictwa rolników, którzy przynieśli ze sobą znajomość rolnictwa, a zapewne również hodowli owiec, gdy natomiast hodowla świń i bydła domowego od początku wykazywała cechy rodzinie. Wcześniejszą falę nazywamy kulturą ceramiki wstęgowej rytej, a późniejszą - ceramiki wstęgowej kłutej.
W drugim okresie neolitu mamy do odnotowania dwa dalsze ruchy migracyjne o charakterze rolniczym, które objęły południową Małopolskę, gdzie upowszechniła się kultura kręgu lendzielskiego (od Lengyel na Węgrzech) z ceramiką malowaną oraz kultura nadcisańska z ceramiką pozbawioną malowanej ornamentacji. W tym samym mniej więcej czasie na obszarze Polski środkowej i północnej, a wnet i południowej, pojawiła się tzw. kultura pucharów lejkowatych, którą cechował znaczny stopień rozwoju hodowli i rolnictwa. Na temat jej pochodzenia istnieją w nauce opinie rozbieżne. Niektórzy kolebkę tej kultury widzieli w Jutlandii, inni zaś dostrzegają jej silne związki z kulturą trypolską na Ukrainie i byliby zatem skłonni tam widzieć jej źródło. Wreszcie od wschodu przez Wołyń uwidoczniły się w tym okresie wpływy tzw. kultury ceramiki grzebykowej, uważanej dawniej za praugrofińską.
W trzecim okresie neolitu rozwinął się na terenie Polski południowej odłam kultury ceramiki wstęgowej w postaci tzw. ceramiki promienistej. Rozwijało się, zwłaszcza na południu Polski, osadnictwo kultury pucharów lejkowa tych, wywierające trwały wpływ na gospodarcze oblicze naszych ziem, a niosące ze sobą umiejętność posługiwania się radłem; od zachodu najprawdopodobniej nadciągnęła fala osadnictwa hodowlano-rolniczego, które obejmujemy nazwą kultury amfor kulistych, a gdzieś od Pirenejów dotarła na ziemie polskie migracja wojowników, znana pod nazwą kultury pucharów dzwonowatych. Na szczególną jednak uwagę zasługuje tzw. tul tura ceramiki sznurowej, o charakterze zrazu pasterskim, z czasem hodowlano-rolniczym. Jej zawdzięczamy prawdopodobnie znajomość hodowli konia. Jest kwestią sporną, czy kolebką tej kultury były tereny Niemiec, czy stepy Ukrainy, czy też była wytworem rodzimym środkowoeuropejskim. Objęła ona w każdym razie prawie całość ziem polskich. Jej nosicielami byli prawdopodobnie praindoeuropejczycy.
W ciągu pierwszych stuleci epoki brązu, którą datuje się na naszych ziemiach na lata 1800-700 p.n.e. Śląsk i część Wielkopolski znalazły się w zasięgu tzw. kultury unietyckiej (od znalezisk w miejscowości Unétice w Czechach), znamionującej się szerokim stosowaniem brązu, a także znacznym zróżnicowaniem społecznym widocznym w pochówkach. Kultura ta tworzyła wówczas dość zwarty kompleks na obszarze Czech, Moraw, południowych i środkowych Niemiec oraz wspomnianej już części ziem polskich. Obok kultury unietyckiej rozwinęła się niemal równocześnie w północnej części Wielkopolski, na Pomorzu Gdańskim, Kujawach i Mazowszu tzw. kultura iwieńska (od znalezisk w Iwnie koło Szubina), której przedstawiciele nie znali produkcji brązu, a trudnili się głównie hodowlą. We wschodniej części ziem polskich rozwinęła się niemal równocześnie bardziej prymitywna kultura mierzanowicka (od miejscowości Mierzanowice niedaleko Opatowa). Około XVI w. p.n.e. na podłożu kultury unietyckiej, a pod wpływem naddunajskiej tzw. kultury mogiłowej, wykształciła się w Polsce zachodniej kultura nazywana przedłużycką, a znamionująca się przewagą pasterstwa nad rolnictwem. Równocześnie na podłożu kultury mierzanowickiej wykształciła się kultura trzciniecka (od znalezisk w Trzcińcu niedaleko Lublina), która pozostawiła trwałe ślady na terenie Polski wschodniej od Karpat po Wołyń i Pojezierze Mazurskie. Z kolei około przełomu XIII/XII w. p.n.e. na wymienione tu kultury przedłużycką i trzciniecką nawarstwiła się kultura łużycka, nazywana tak od pierwszych znalezisk na terenie Łużyc. Kultura ta odznacza się dobrze rozwiniętym rolnictwem i hodowlą oraz znajomością metalurgii brązu, a w późniejszym okresie także żelaza. Kultura ta dzieli się na dwie strefy, w których widoczne jest jej przedłużyckie i trzcinieckie podłoże. Zarazem pas przejściowy świadczy o wzajemnym przenikaniu się tych stref. Z kulturą łużycką wiążemy zwykle problem prasłowiański.
Prasłowianie
Archeologia, która odkrywa z powodzeniem materialne cechy różnych kultur, a nierzadko rzuca pewne światło na wyobrażenia religijne i światopogląd ich nosicieli, nie może dać odpowiedzi na pytanie, jakimi językami posługiwali się ludzie z odległych epok neolitu czy choćby brązu, jeżeli nie pozostały po nich żadne zabytki pisane. Sprawę komplikuje okoliczność, iż nie da się identyfikować kultury w sensie archeologicznym ze zwartą grupą etniczną. Ta bowiem mogła przejmować zdobycze cywilizacyjne swoich poprzedników na danym obszarze, zarzucając zdobycze własne, a na stykach różnych obszarów etnicznych nieuniknione było obustronne przenikanie się kultur. Zagadnienie początków każdej grupy etnicznej, a etnogenezy Słowian w szczególności, wymaga stałego zespalania wyników badań w zakresie różnych dyscyplin naukowych, takich jak archeologia, antropologia, językoznawstwo, paleobotanika, historia i inne.
Dyskusyjny w nauce jest problem czasu i miejsca wykrystalizowania się szczepu indoeuropejskiego, którego odroślą byli Słowianie. W aspekcie chronologicznym dokonało się ono na pewno w dłuższym procesie dziejowym, którego początków dopatrywać się można w mezolicie. W neolicie natomiast szczep ten musiał ulec znacznym przemieszczeniom, co przyniosło w efekcie nowy proces powolnego wytwarzania się w jego obrębie osobnych grup językowych. Już w III tysiącleciu przed naszą erą wyodrębniły się indoeuropejskie języki hetycki i grecki. Istnieje domysł, że wytworem szczepu indoeuropejskiego była kultura ceramiki sznurowej, która rozwinęła się na ziemiach polskich w trzecim okresie neolitu (2000-1800 p.n.e.). W sprawie pierwotnych siedzib indoeuropejczyków przeważa dziś opinia, że znajdowały się one w Azji, która była kolebką wielu różnych ludów, czy może ściślej w Eurazji, lub nawet w południowej jej części. W różnym czasie ze szczepu indoeuropejskiego wykształciło się dwanaście grup językowych, które opanowały rozległy obszar od Półwyspu Indyjskiego po Półwysep Pirenejski i Skandynawski oraz wyspy brytyjskie, czyli znaczną część Azji południowej, Azję Przednią wraz z Mniejszą oraz całą niemal Europę. Owe zaś grupy językowe to: indyjska, irańska, hetycka, tocharska, tracko-ormiańska, grecka, iliro-wenecka, italska, celtycka, germańska, słowiańska i bałtyjska. W tym rzędzie Słowianie i Bałtowie przedstawiają się jako najmłodsze odrośle szczepu.
Wciąż odradzają się wątpliwości, gdzie dokonał się historyczny proces wyodrębnienia się naszych praprzodków w słowiańską, czy zrazu w bałto-słowiańską grupę językową. Jedni uczeni (J. Rozwadowski, K. Moszyński, H. Ułaszyn, H. Łowmiański) dopatrywali się prakolebki Słowian w Azji lub we wschodniej Europie, inni (J. Kostrzewski, T. Lehr-Spławiński, J. Czekanowski) w dorzeczu Odry i Wisły, a więc na terenie późniejszej Polski, jeszcze inni (W. Hensel, J. Gąssowski) - na większym obszarze między Odrą a środkowym Dnieprem. Ten ostatni pogląd reprezentują również badacze radzieccy.
Najważniejszym argumentem za tezą o zachodnim pochodzeniu Słowian, w jej dwojakim ujęciu, są ślady kontaktów językowych grupy słowiańskiej z grupami językowymi germańską, bałtyjską, tliro-wenecką i irańską. Brak natomiast w językach słowiańskich zapożyczeń ugrofińskich przemawiałby przeciwko wschodniej etnogenezie naszych przodków. Zwolennicy tezy zachodniej zwracali uwagę na cis i bluszcz, występujące jedynie w dorzeczu Odry i Wisły, gdy tymczasem nazwy tych roślin są wspólne niemal wszystkim językom słowiańskim, a więc wywodziłyby się jeszcze z okresu prasłowiańskiego, poprzedzającego rozejście się Słowian z ich prasiedziby i powstanie w konsekwencji odrębnych języków słowiańskich. Zwolennicy tezy wschodniej zwracają natomiast uwagę na to, że buk i jawor, rosnące pierwotnie w Europie zachodniej i środkowej, mają w językach słowiańskich nazwy zapożyczone. Oznaczałoby to, że Słowianie zrazu drzew tych nie znali, skoro nie mieli własnych określeń na nie, a więc mieszkaliby pierwotnie poza strefą ich występowania, tj. na wschodzie. Zwraca się również uwagę na to, że spośród wielkich rzek słowiańskich tylko Wisłę pisarze starożytni określali jej dzisiejszą nazwą, gdy dla innych mieli nazwy odmienne od obecnych, co mogłoby dowodzić dużej stabilizacji etnicznej w jej obrębie. Wzmianka greckiego historyka z V w. p.n.e., Herodota, o Neurach mieszkających na północ od irańskich Scytów, w rejonie - jak się zwykle przyjmuje - górnej Prypeci czy może Narwi, identyfikowanych dość zgodnie ze Słowianami, świadczy w każdym wypadku o wczesnym zasiedleniu przez Słowian ziem ruskich czy południoworuskich.
Już w latach przedwojennych, a szczególnie po drugiej wojnie światowej, utrwalił się pod wpływem Józefa Kostrzewskiego pogląd o ciągłości rozwoju kulturalnego ziem w dorzeczu Odry i Wisły, od początków kultury łużyckiej aż po wczesne średniowiecze, zakłócanej jedynie w niektórych rejonach w sposób krótkotrwały nowymi migracjami obcych etnicznie elementów. W konsekwencji łączono kulturę łużycką z grupą etniczną prasłowiańską, z której wzięła początek słowiańska rodzina językowa. Ponieważ zaś kultura łużycka wyrosła jak gdyby w sposób ewolucyjny z kultur przedłużyckiej i trzcinieckiej, wydawało się zatem prawdopodobne, że właśnie na jej obszarze wykrystalizowała się prasłowiańska czy słowiańska odrośl szczepu indoueropejskiego. Błędne w tej teorii było stawianie znaku równości między archeologiczną kulturą i grupą etniczną; W sposób zbyt śmiały postawiono zagadnienie ciągłości kulturalnej w prahistorii naszych ziem, a wreszcie nie dostrzeżono, że kultura łużycka nie była monolitem, ale rozpadała się na dwie różne strefy, tj. wschodnią i zachodnią. Dziś z kolei upowszechnia się pogląd, już niegdyś podnoszony przez Włodzimierza Antoniewicza, że z Prasłowianami wiązać należy kulturę trzciniecką. W nowym kształcie i w przekonywającym rozwinięciu Witolda Hensla przedstawia się on następująco: Obszarem, na którym wykrystalizowała się gdzieś u schyłku neolitu wspólnota bałto-słowiańska, byłby trójkąt między Bałtykiem, Sanem i środkowym Dnieprem. Przypadająca na epokę brązu kultura trzciniecka (XVI-XIII w. p.n.e.) stanowiłaby wytwór wyodrębnionych już prawdopodobnie Prasłowian. Sąsiadująca zaś z nią od zachodu kultura przedłużycka należałaby do grupy językowej weneckiej, uważanej bądź za pokrewną iliryjskiej, bądź też w stosunku do niej zupełnie odrębną. Zrazu prawdopodobnie następowało wzajemne przenikanie tych dwu kultur, a następnie, gdzieś na początku I tysiąclecia p.n.e., Wenedowie wyszli z nadodrzańskićh siedzib, co otwarło Prasłowianom możliwość ekspansji na zachód. Na tym terenie mieliby przejąć nie tylko liczne zdobycze kulturalne swoich poprzedników, ale także ich nazwę, pod którą znani byli pisarzom antycznym.
Życie pierwotnych Słowian
Jeżeli przyjmiemy, że kultura łużycka w swojej strefie wschodniej była wytworem Słowian, a w strefie zachodniej przynajmniej od X w. p.n.e.. związana była również z tą grupą etniczną, to o życiu naszych słowiańskich praprzodków jesteśmy dość dobrze zorientowani na podstawie stosunkowo licznych znalezisk wykopaliskowych. Byli oni przede wszystkim rolnikami i hodowcami. Uprawiali proso, pszenicę, jęczmień, soczewicę, groch, wykę, bób, rzepę. Hodowali owce, krowy, świnie, kozy. Nadto łowili ryby, zwierzynę leśną, zbierali miód z barci, zioła, a w obrębie domowego gospodarstwa rozwijali niektóre umiejętności typu rzemieślniczego, jak ciesiołka, kołodziejstwo, tkactwo, kornictwo, oraz garncarstwo, którego rozkwit pod względem techniki wykonania i ornamentacji przypada zwłaszcza na wieki VII-V p.n.e. Na szczególną uwagę zasługuje ich metalurgia. Zrazu na wysokim poziomie stanął wyrób sprzętu i ozdób z brązu, później zaś do znaczenia doszło kuźnictwo żelaza i przetwarzanie tego surowca na narzędzia, oręż, ozdoby itp. W okresie cesarstwa rzymskiego, a więc w pierwszych wiekach naszej ery, przy ożywionych kontaktach handlowych z Italią, stosunkowo rzadko wśród importów rzymskich na naszych ziemiach trafiają się narzędzia i broń. Niemało w tym zakresie zawdzięczali zapewne nasi przodkowie swoim celtyckim sąsiadom, którzy w V-III w. p.n.e. wykazali się wielką prężnością militarną i gospodarczą, a wywarli duży wpływ czy to przez bezpośrednie osadnictwo, czy w drodze kontaktów handlowych, zwłaszcza na Śląsk i Małopolskę. Obok metalurgii, która wcześnie wyodrębniła się u Słowian w osobną specjalność, podobny charakter miało kamieniarstwo, dostarczające bardzo poszukiwanych w tym zamierzchłym okresie żarnowców.
Pod względem organizacji społecznej spostrzegamy u Słowian okresu kultury łużyckiej odejście od wielkich wspólnot rodowych. Podstawową komórką społeczną stała się u nich rodzina, czy tzw. wielka rodzina, skupiająca oprócz rodziców i dzieci także dziadków i niektórych krewniaków. Świadczą o tym charakterystyczne dla tego okresu domy mieszkalne, które udało się archeologom stosunkowo dobrze rozpoznać, a nawet zrekonstruować. Brak również w tym okresie zaawansowanego rozwarstwienia społecznego, choć jego zawiązki dają się sporadycznie dostrzec w pochówkach.
Na uwagę zasługuje budownictwo obronne kultury łużyckiej, początkami swymi sięgające IX w. p.n.e., stosunkowo dobrze znane z wykopalisk w Biskupinie i Sobiejuchach w Wielkopolsce. Na półwyspie utworzonym przez jezioro, a więc na obszarze o znacznym stopniu obronności naturalnej, wybudowano palisadę, która wraz z drewnianym wałem otaczała osadę mieszczącą domy o układzie równoległym dla ponad 1000 osadników. Brama z grodu wychodziła ku wodzie, a wąskie dojście do niej było tak pomyślane, że napastnik posuwający się po nim w kierunku bramy miał po prawej stronie wał obronny; przed ciosami z góry musiał się więc osłaniać tarczą przy pomocy prawej ręki, co zmniejszało jego zdolność bojową, bo razić mógł jedynie ręką lewą. Nie ulega wątpliwości, że grody tego typu mogły powstać jedynie przy sprawnej organizacji danej grupy osadników. Nie spostrzegamy w nich jednak miejsca, które mogłoby być siedzibą władcy. Trzeba więc przyjąć, że odzwierciedlają one etap wczesnodziejowej demokracji, w której faktyczną władzą był wiec dorosłych mieszkańców, czy tzw. starszyzny, a jej wykonawcami powoływani doraźnie wodzowie. Wszak organizacja militarna była głównym celem tych samorzutnie niejako tworzących się u ludów rolniczych pierwocin państwowego ustroju. Ewolucja społeczno-ekonomiczna umożliwiła z czasem wykształcenie się zawodowych wojowników, którzy stawali się podporą jedynowładztwa.
Charakterystycznym przejawem kultury łużyckiej był obrządek ciałopalny, upowszechniający się zresztą w tej epoce dość szeroko również u innych ludów, a związany niewątpliwie ze światopoglądem i wierzeniami religijnymi. Charakterystyczny dla pierwotnych rolników kult ziemi ustąpił już - jak się wydaje - w tym okresie miejsca innej życiodajnej sile przyrody, a mianowicie słońcu, które długo było głównym przedmiotem kultu Słowian. Świadczą o tym kulcie znaleziska figurek ptaków, które w różnych kulturach symbolizowały cześć dla słońca. Obrządek ciałopalny oznaczał zapewne jakąś przemianę w kulcie przodków, jakieś nowe wyobrażenia o życiu pozagrobowym i o stosunku zmarłych do świata żywych, nie dowodzi zaś zaniechania tego kultu.
Kształtowanie się związków plemiennych
Budownictwo obronne okresu kultury łużyckiej i towarzyszące mu zawiązki demokracji wojennej wiązały się przede wszystkim z permanentnymi walkami międzyplemiennymi. Kulminacja zaś tego budownictwa, przypadająca na V-IV w. p.n.e., bywa łączona z najazdami scytyjskimi, po których pozostały liczne ślady, a wśród nich typowe dla tej grupy etnicznej groty, znajdowane nierzadko w wałach obronnych ludności miejscowej. Kulminacja owa. zbiega się nadto z procesem nasuwania się na teren Polski od północy tzw. kultury pomorskiej, będącej być może wytworem osiadłej na Pomorzu Wschodnim grupy Prasłowian, która żyła i rozwijała się w pewnej geograficznej izolacji. Upowszechnienie się na północnym zachodzie naszych ziem charakterystycznego dla wspomnianej grupy obrządku grzebalnego odpowiadało prawdopodobnie wzrostowi znaczenia nowych plemion. Budowano teraz rodzaj grobowców z płyt kamiennych, do których wkładano urny z prochami. Na urnach zaś utrwalano zarysy twarzy zmarłego, sceny wojenne i elementy uzbrojenia, co może świadczyć o zwiększającej się roli wodzów i wojowników. Od południowego wschodu zaznaczył się równocześnie wpływ pochówków, w których do pokrywania szczątków zmarłego używano glinianych kloszów.
Pewnego przełomu w stosunkach gospodarczo-społecznych na ziemiach polskich dopatrują się archeologowie w II w, p.n.e. Przejawił się on w zaniku resztek kultury łużyckiej i wytwarzaniu się pustek osadniczych. Na kulturę pomorską zaczęły się teraz nawarstwiać pokrewne jej i bliskie sobie wzajemnie kultury przeworska i oksywska. Obie miały charakter rolniczy i nie znały budownictwa obronnego. W stosunkach społecznych uwidoczniło się silniejsze rozwarstwienie majątkowe, na postęp ekonomiczny zaś wpływał rozwój metalurgii żelaza, zwłaszcza w Górach Świętokrzyskich. Wyraźnie zaznaczymy się w tym okresie wpływy celtyckie; nie ograniczyły się one bynajmniej do stosunków handlowych, ale związane były z osadnictwem Celtów, którego ślady mamy na Śląsku i w Małopolsce.
Rola Celtów w kulturze materialnej dawnych Słowian jest przedmiotem dyskusji naukowej. Czy byli oni nauczycielami naszych przodków w zakresie górnictwa, metalurgii, rzemiosł i nawiązywania kontaktów handlowych, czy też trafili na naszych ziemiach na grunt o tyle pod względem ekonomicznym przygotowany, że mogli stać się szybko partnerami w wymianie towarów i umiejętności technicznych. Nie ulega wątpliwości, że liczne importy celtyckie, zwłaszcza w postaci ozdób i broni, cieszyły się u nas popytem w związku z szybko postępującym rozwarstwieniem społecznym. Ten sam charakter wymiany występował w okresie cesarstwa rzymskiego, przy czym towarem wywozowym stał się wówczas przede wszystkim bursztyn, którego składy handlowe trafiały się już nie tylko na Pomorzu, ale i w głębi kraju, a szlaki bursztynowe grały rolę ważnych arterii komunikacyjnych.
Obce źródła pisane z pierwszych wieków naszej ery (Pliniusz Starszy, zm. 79, Tacyt zm. 120, Ptolemeusz, II w.) przekazują nam pierwszą nazwę mieszkańców naszych ziem. Byli te Wenedowie. Jeżeli pierwotnie pod nazwą tą kryła się odrębna wenedzka grupa językowa, to w pierwszych wiekach naszej ery oznacza ona już szereg plemion w dorzeczu Odry i Wisły, w szczególności - jak się wydaje - w środkowej i północnej części tych rzek. Nazwa była żywotna i ekspansywna przynajmniej w tym stopniu, co w tysiąc mniej więcej lat później nazwa plemienna Polan, a na Śląsku - Ślężan. Wenedami nazywają polską grupę Słowian także pisarze następnych stuleci, a późne jej echo zawierał jeszcze w IX w. n.e. tzw. opis Germanii króla angielskiego Alfreda Wielkiego (871-899 r.). Za trwały zaś ślad tej nomenklatury uznać należy przechowaną do dziś w języku niemieckim nazwę Wenden dla Słowian żyjących niegdyś między Odrą a Łabą.
Zagadnienie plemion germańskich na ziemiach polskich w pierwszych wiekach nowej ery
Według tradycji przekazanej przez historyka gockiego Jordanesa (VI w.) gdzieś z początkiem nowej ery w dorzecze dolnej Wisły przybyło ze Skandynawii germańskie plemię Gotów, a w jakiś czas po nim plemię Gepidów, oba być może zasilone jakimiś plemionami pomniejszymi. Pozostały ich ślady archeologiczne w postaci pochówków szkieletowych, nie praktykowanych wówczas u ludności tubylczej; nic nie stoi na przeszkodzie łączeniu tych szczątków pod względem antropologicznym z grupą etniczną germańską; również towarzyszące im zabytki materialne dają się związać z kulturą materialną ówczesnych Germanów. Plemię Gotów według wspomnianej tradycji wywędrowało ze swych nadwiślańskich siedzib pod koniec II lub z początkiem III w. w kierunku Morza Czarnego, skąd później (V w.) pod nazwami Wizygotów i Ostrogotów przeszło na zachód w granice imperium zachodniorzymskiego. Śladem Gotów w połowie III w. wywędrowali znad Wisły Gepidowie. Szlak tej wędrówki nie jest dokładnie znany. Wiódł może wzdłuż Prypeci i Dniepru, a może Przełęczą Dukielską do Niziny Naddunajskiej i wzdłuż Dunaju nad Morze Czarne. Wędrówka odbywała się zresztą na pewno falami, a więc niekoniecznie jednym tylko szlakiem. Pobyt Gotów i Gepidów na naszych ziemiach był zaledwie epizodem; nie wyparli oni ze swych siedzib miejscowej ludności słowiańskiej, choć może zdołali ją sobie czasowo podporządkować.
Historiografia, zwłaszcza niemiecka, dopatrywała się na naszych ziemiach, na podstawie przekazów Tacyta i Ptolemeusza, innych jeszcze plemion germańskich, a mianowicie Burgundów, Lugiów, Wandalów, Hasdingów i Silingów. Co do pierwszych, to istnieje prawdopodobieństwo, że przejściowo i w niedużej grupie mogli się znaleźć na południowo-zaehodnim obszarze naszych ziem, nie pozostawiając zresztą całkiem pewnych śladów. Co do drugich, to przypuszczalnie nie byli plemieniem germańskim, lecz raczej celtyckim, a w zasięgu ich znajdowały się przede wszystkim Łużyce i częściowo Śląsk. Być może osiedli na Śląsku w swojej wędrówce ze Skandynawii Wandalowie, zanim pociągnęli dalej ku Italii i Hiszpanii. Przesłanki takiego domysłu są jednak bardzo wątłe. Przypuszcza się wreszcie, że mogło również czasowo osiąść na Śląsku plemię Hasdingów, wchodzące - jak się wydaje - do związku plemiennego Wandalów. Co do należących również do tego związku Silingów, to historycy niemieccy przyjmowali, że od nich właśnie pochodzi nazwa Śląska, a więc ich pobyt w tej części Polski przyjmowali za fakt. Tymczasem nie ma żadnej przesłanki źródłowej, ani historycznej ani archeologicznej, która by do takiego wniosku upoważniała. Nazwa Śląska jest rdzennie słowiańska (ślęż = mokradło) i znajduje potwierdzenie toponomastyczne w postaci góry i rzeki Ślęży, oraz faktu, że w obrębie tej rzeki i góry osiadło słowiańskie plemię Ślężan, poświadczone w X w. Wydaje się najbardziej prawdopodobne, że Silingowie zamieszkiwali czasowo na terenie Łużyc.
Wzrost znaczenia wodzów plemiennych
Przemiany gospodarczo-społeczne, dokonywające się na naszych. ziemiach na przełomie starej i nowej ery, a mianowicie wzrost produkcji metalurgicznej, rozwój niektórych rzemiosł, rozwój wymiany z Celtami i z kolei z cesarstwem rzymskim, postępujące rozwarstwienie majątkowe, wreszcie warunki politycznego zagrożenia ze strony plemion germańskich przyśpieszyły proces emancypacji wodzów plemiennych spod władzy wieców. Postępował on być może nierównomiernie, ale objął najprawdopodobniej wszystkie plemiona na naszych ziemiach. Bez sprężystej organizacji nie do pomyślenia byłyby wędrówki Słowian, w kierunku dobrze zaludnionych regionów naddunajskich i dalej w głąb cesarstwa wschodnio-rzymskiego na Półwysep Bałkański, na południowym zachodzie po Alpy, a na zachodzie po Łabę. Te ruchy migracyjne zaczęły się może już około II w. n.e. i trwały aż po wiek VIII. Kulminacja ich zaś przypada na okres wielkich wędrówek ludów, kiedy to plemiona słowiańskie, zwłaszcza idące na południe, ścierać się musiały z wojowniczymi Germanami przesuwającymi się znad Morza Czarnego na zachód, dalej z Kunami i Awarami. U schyłku starożytności również ziemie nad Odrą i Wisłą stały się widownią licznych utarczek między plemionami słowiańskimi i wzajemnych podbojów, a wyraz temu dał wspomniany już historyk gocki Jordanes, który o wielkim ludzie Wenedów-Słowian znad Wisły napisał, że „ich nazwy [plemienne] zmieniają się teraz, stosownie do różnych szczepów”, co należy rozumieć, że coraz to inne plemiona dochodziły na tym terytorium do znaczenia i coraz to inne ich nazwy słyszeli cudzoziemcy. Byłaby to sytuacja charakterystyczna dla okresu formowania się państewek plemiennych, niekiedy efemerycznych, wzajemnie się zwalczających lub wchodzących ze sobą w porozumienie ze względu na konieczność prowadzenia wspólnych akcji wojennych i tworzących w ten sposób nietrwałe jeszcze związki plemienne. Cały ten długotrwały proces przebiegał na gruncie demokracji wojennej, przy czasowym kurczeniu się lub wzroście roli wiecu, zależnie od indywidualnych cech wodzów. Nawet jednak zdobycie przez tych ostatnich mocnej pozycji w obrębie plemienia nie oznaczało jeszcze przejścia ustroju demokracji wojennej w feudalizm, dopóki nie wytworzyła się konieczna dla tej formacji baza materialna, w postaci ustabilizowanego i wytwarzającego produkt dodatkowy rolnictwa. Jak długo bowiem świadczenia o charakterze publicznym uiszczane przez ludność były niewielkie lub wpływały sporadycznie w razie koniecznej potrzeby, nie dając podstawy do utrzymywania stałej i względnie silnej drużyny, i jak długo głównym źródłem bogactwa wodzów plemiennych były łupy wojenne, w znacznym stopniu służące tylko tezauryzacji, tak długo ich władza nad plemieniem była albo nietrwała, albo tylko iluzoryczna.