Spis treści
|
ANTYK, BIBLIA
W czym tkwi istota tragizmu "Antygony" Sofoklesa?
Sofokles należy do grona trzech najwybitniejszych dramaturgów greckich, obok Ajschylosa i Eurypidesa. Tragedia "Antygona" opiera się na micie dotyczącym dynastii tebańskiej, bohaterką tytułową jest nieszczęsna córka Edypa. Ojciec Antygony nieświadomie stał się ojcobójcą i wstąpił w związek kazirodczy ze swą matką, za co - z woli bogów - miał cierpieć on sam oraz jego dzieci. Antygona była jednym z czworga dzieci Edypa, posiadała siostrę Ismenę i dwóch braci: Polinejkesa i Eteoklesa. Bracia mieli co rok zmieniać się na odziedziczonym po ojcu tronie tebańskim, lecz Eteokles nie chciał oddać berła bratu. Polinejkes otrzymał wsparcie wojskowe od sąsiedniego państwa i najechał na Teby. W czasie wyprawy wojennej obaj spadkobiercy tronu zginęli w bratobójczej walce i władzę w Tebach objął Kreon - brat Jokasty, matki i żony Edypa.
Treść "Antygony" rozpoczyna się w momencie objęcia władzy w Tebach przez Kreona. Władca ten wydaje zakaz grzebania zwłok Polinejkesa, który sprowadził na ojczyznę wrogie wojska. Antygona łamie zakaz grzebiąc ciało brata, czym ściąga na siebie karę śmierci. Zamurowana żywcem wybiera śmierć samobójczą. Syn Kreona widząc zwłoki narzeczonej, także odbiera sobie życie. Władca Kreon na koniec dowiaduje się o samobójstwie żony, która nie mogła przeboleć utraty syna.
Bohaterowie tragedii: Antygona i Kreon przyjmują dwie biegunowo różne postawy. Antygona pozostaje wierna prawom boskim, zgodnie z którymi należy pogrzebać ciało zmarłego, aby dusza jego mogła przejść do krainy umarłych. Czyn ten dyktuje jej także miłość do brata. Kreon staje się rzecznikiem prawa ludzkiego. Władca pragnął ukarać zdrajcę ojczyzny, a ponieważ Polinejkes już nie żył, nie widział innej możliwości wymierzenia kary. Teby były przecież terenem walki braci o władzę i społeczeństwo podzieliło się na dwa obozy. Należało zakończyć kłótnie, przykładnie ukarać tego, który wystąpił zbrojnie przeciwko własnemu narodowi.
Kreon wydając tak okrutne i surowe zarządzenie nie przypuszczał, że siostrzenica i narzeczona jego syna wystąpi przeciwko woli władcy. Gdy Antygona złamała zakaz grzebania zwłok, Kreon musiał ją ukarać. Cóż powiedzieliby poddani, gdyby czyn ten uszedł bezkarnie sprawczyni - do tego krewnej władcy? Kreon nie mógł okazać się słaby, dbał o prestiż stanowiska króla, musiał utrzymać poddanych w posłuszeństwie. Racje Kreona nie były bagatelne, ale też i Antygona miała swoje racje, za którymi przemawiali bogowie. Obaj polegli bracia byli jej najbliższymi krewnymi. Któż - jeśli nie ona - miał ich opłakiwać i grzebać? Postąpiła zgodnie z prawami boskimi, nie ugięła się pod ciężarem kary, więc szła na śmierć z dumnie podniesioną głową. Wolała zginąć w obronie praw boskich niż okryć się hańbą pozwalając na bezczeszczenie szczątków brata. Racje bohaterów nie mogły zostać pogodzone, bo były ze sobą sprzeczne. Bohaterowie nie mieli wyboru i to stanowi o ich tragizmie. Sofokles w tragedii ujawnia przekonanie, że należy szanować zarówno prawa boskie jak i ludzkie. Problem poruszony w "Antygonie" Sofoklesa ma wymiar ponadczasowy. Tytułowa bohaterka staje w obronie praw zwyczajowych, boskich przeciwko samowoli władcy. Tragedia Kreona ma pouczać, że żaden władca nie ma prawa ustanawiać przepisów niezgodnych z odwiecznymi prawami i obowiązkami ludzkimi.
Wybrane przykłady z mitologii inspiracją dla twórców różnych epok.
Mitem, nazywa się dawną baśń lub opowieść o bóstwach i półlegendarnych bohaterach. Wiele narodów posiada własne mitologie - zbiory mitów. Najbardziej znaną i obszerną jest mitologia grecka. Grecy wyobrażali sobie bogów na podobieństwo ludzi - mieli więc bogowie wiele cech ludzkich i często ulegali ludzkim słabościom, choć byli nieśmiertelni i obdarzeni boską mocą. Człowiek był często zabawką w rękach bogów, ale też często nie chciał podporządkować się ich woli. Powszechny był w Grecji kult herosów , którzy często byli potomkami bogów i przewyższali innych ludzi siłą, odwagą i mądrością. Za herosów uznawali też starożytni ludzi wybitnych, którzy zasłużyli na pamięć i wdzięczność potomnych. Mityczne opowieści urzekały nie tylko Greków, ale po dziś dzień zachwycają też inne narody europejskie. Tłumaczono je na różne języki, a rzeźbiarze, malarze i pisarze czerpali z nich motywy do swej twórczości.
Humaniści w dobie odrodzenia pozostawali pod urokiem mitologii i wiele aluzji mitologicznych znajdujemy w ich utworach.
Czołowy polski humanista - Jan Kochanowski wielekroć sięgał do tej skarbnicy myśli. W "Odprawie posłów greckich" odwołał się do mitu o wojnie trojańskiej. Bezpośrednim źródłem stała się dla naszego poety "Iliada" - epos bohaterski Homera opowiadający o dziejach tej dziesięcioletniej wojny. Kochanowski posłużył się epizodem mówiącym o przybyciu poselstwa greckiego do Troi z żądaniem zwrotu porwanej przez Parysa pięknej Heleny - żony króla Sparty, Menelaosa. Stary król Troi - Priam zwołuje radę, która ma podjąć decyzję w sprawie zwrotu lub zatrzymania pięknej Greczynki. Parys przekupuje członków rady, dzięki czemu Helena pozostaje w Troi, lecz staje się to powodem długiej, wyniszczającej walki i wreszcie klęski Troi. Jan Kochanowski w tragedii "Odprawa posłów greckich" posłużył się tym motywem mitologicznym, lecz równocześnie pod maską Troi ukazał Polskę, zaś rada trojańska porównana została do sejmu polskiego. Stał się więc dramat Kochanowskiego głosem patrioty głęboko zatroskanego o przyszłość Polski. Prywata, brak poczucia odpowiedzialności za losy kraju, doprowadziły Troję do zguby. Przepowiednia Kassandry odnosi się nie tylko do jej ojczyzny.
Wiele elementów mitologicznych pojawia się także w innych utworach Jana Kochanowskiego. Prosi on mitologiczne muzy o natchnienie poetyckie, porównuje się do mitologicznego Proteusa - który dowolnie zmieniał swą postać, płacząc nad śmiercią córeczki Urszulki poeta poszukuje jej także w mitologicznych zaświatach. Do mitu arkadyjskiego (Arkadia - mitologiczna kraina wiecznej szczęśliwości, ładu i spokoju) nawiązuje nasz poeta w "Pieśni świętojańskiej o Sobótce". Wyraża w niej pochwałę osiadłego życia wiejskiego zapewniającego człowiekowi dostatek, spokój, szczęście.
Ten motyw arkadyjski odnajdujemy też w sentymentalnej sielance Franciszka Karpińskiego "Laura i Filon". Przeżyciom bohaterów towarzyszy piękna i stała natura oraz atmosfera wieczoru na wsi. Bardzo popularna stała się mitologiczna postać Prometeusza - tytana, który z miłości do ludzi wykradł bogom ogień i przyniósł go na ziemię. Nauczył ludzi posługiwania się ogniem, czym niepomiernie ułatwił im życie. Za ten śmiały czyn władca Olimpu - Zeus srogo ukarał śmiałka: drapieżne ptaki rozszarpywały wnętrzności Prometeusza, który został przykuty do skały. Tytan stał się symbolem poświęcenia i cierpienia dla dobra innych. Mit prometejski odnajdujemy w wielkim dramacie romantycznym A. Mickiewicza - "Dziady" cześć III. W "Wielkiej Improwizacji" Konrad, podobnie jak Prometeusz, buntuje się przeciwko Bogu uzasadniając swoją postawę słowami:
"Ja i ojczyzna to jedno,
Nazywam się Milijon - bo za milijony
kocham i cierpię katusze".
Żarliwa miłość do ojczyzny dyktuje Konradowi słowa buntu przeciwko Bogu, który obojętnie patrzy na męczeństwo narodu polskiego. Domaga się od Boga "rządu dusz", gdyż jest przekonany, że posiadając część Boskiej mocy, dzięki sile własnego uczucia, potrafiłby uszczęśliwić swój naród. Konrad nazywany jest polskim Prometeuszem, bo z postawy tego mitycznego bohatera przejmuje główne cechy: miłość do ludzi, bunt przeciwko Bogu oraz ofiarę i cierpienie.
Również Juliusz Słowacki chętnie sięgał po motywy mitologiczne, o czym świadczy jego utwór "Grób Agamemnona". Tytułowa postać była wodzem wojsk greckich pod Troją i poeta snuje refleksje na temat podobieństwa losów Grecji i Polski. Porównuje też siebie jako poetę z nieśmiertelnym Homerem. Do mitu prometejskiego powraca młodopolski poeta Jan Kasprowicz w hymnie "Święty Boże, Święty Mocny". Przyczyną buntu poety wobec Boga jest wszechobecne nieszczęście ludu, niesprawiedliwość społeczna powodująca obfitość "żalników łez".
Stefan Żeromski w powieści "Syzyfowe prace" nawiązał do mitu o Syzyfie, który nieustannie wtaczał na szczyt góry olbrzymi głaz. Było to zajęcie bezowocne, gdyż głaz staczał się z wierzchołka i mordercza praca Syzyfa stawała się niewykonalna. W tytule powieści Żeromskiego praca Syzyfa pełni funkcję metaforyczną i określa daremność wysiłków rusyfikacyjnych w stosunku do polskiej młodzieży. Marcin Borowicz - bohater powieści - prawie już uległ rusyfikacji, lecz wystarczyła recytacja "Reduty Ordona" przez Bernarda Zygiera, aby w sercu chłopca odżyły uśpione uczucia miłości do ojczyzny.
Piękny poemat Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego - "Niobe" odwołuje się do tragizmu matki, która opłakuje śmierć dzieci. Takich matek było w Polsce wiele po zakończeniu II wojny światowej. Również współczesny poeta Zbigniew Herbert chętnie nawiązuje do motywów mitologicznych, o czym świadczą wiersze: "Nike, która się waha" oraz "Apollo i Marsjasz". Pierwszy wiersz poświęcony jest młodziutkiemu powstańcowi warszawskiemu, który musi zginąć, choć nawet Nike - bogini zwycięstwa - posyła go na śmierć z wahaniem serca. Drugi wiersz nawiązuje do współzawodnictwa Marsjasza i Apollina w grze na flecie. Apollo wygrał pojedynek i pokonanego Marsjasza przywiązał do drzewa oraz odarł ze skóry. Kiedy cierpienia Marsjasza wywołują grozę i współczucie natury /słowik kamienieje, drzewo staje się "siwe zupełnie"/, Apollo czyści swój instrument. Poeta w wierszu potępia okrucieństwo i przemoc, które uosabia Apollo.
Związki naszej kultury i literatury z mitologią są bardzo ścisłe. Wiele określeń potocznych wywodzi się właśnie z tego źródła:
pięta Achillesa - przenośnie: słaby, czuły punkt /Achilles mógł być śmiertelnie zraniony jedynie w piętę, gdyż matka - bogini Tetyda - kąpiąc swego synka w nieśmiertelnej wodzie Styksu, trzymała go za piętę i to miejsce nie zostało obmyte i nie zapewniło Achillesowi odporności na ciosy/.
koń trojański - przenośnie: chytry podstęp /Grecy nie mogąc wygrać bitwy pod Troją posłużyli się podstępnym podarunkiem: drewnianym koniem pozostawionym pod murami miasta. Trojanie - nieświadomi podstępu - wciągnęli konia do miasta i świętowali zwycięstwo. Tymczasem pod osłoną nocy z konia wyszli wojownicy greccy, wezwali resztę wojsk i napadli na zaskoczonych Trojan/.
stajnia Augiasza - przenośnie: sprawa zaniedbana, bałagan /Herakles otrzymał dwanaście niezwykle trudnych do wykonania zadań - jednym z nich było uprzątnięcie stajni Augiasza, która od 30 lat nie była oczyszczana/.
Motywy biblijne w znanych Ci utworach literatury polskiej.
"Biblia" i kultura oraz literatura antyczna są głównym źródłem kultury europejskiej, a więc i polskiej. Nazwa "Biblia" pochodzi od greckiego słowa i oznacza dosłownie: księgi. W dziele tym wyróżnia się "Stary Testament" i "Nowy Testament". "Stary Testament" powstawał na przestrzeni wieków: XIII p.n.e. - I n.e., a więc w ciągu około 1400 lat i miał wielu autorów, często anonimowych. "Nowy Testament" powstawał od 51 do 96 roku n.e., czyli w okresie 45 lat i autorzy byli współcześni sobie, często słowa Chrystusa przekazali Jego uczniowie. Wszystkie księgi obejmujące różne gatunki biblijne dzieli się tematycznie na: historyczne, mądrościowe i prorockie. "Biblia" kształtuje duchowe oblicze człowieka, który jest świadomy swej słabości, ale też i boskiej mocy, czuje się odpowiedzialny za siebie i innych. To wychowanie w wierze stało się podstawą światopoglądu twórców i często bywa inspiracją ich twórczości.
W literaturze średniowiecznej odnajdujemy wiele motywów biblijnych. Epoka ta kształtowała się pod olbrzymim wpływem Kościoła i rozprzestrzeniającej się religii chrześcijańskiej. Twórcami utworów literackich byli przeważnie duchowni. Popularnym gatunkiem stały się apokryfy nawiązujące do trzech motywów biblijnych: żywotu Matki Boskiej, dzieciństwa Chrystusa i ofiary krzyżowej na Golgocie. Średniowieczna literatura polska posiada bardzo obszerny zasób pieśni maryjnych - niezwykle wówczas popularnych. Propaguje też chrześcijańskie wzorce osobowe: ascety, rycerza walczącego z poganami oraz dobrego władcy wzorującego się na pasterzu Bożej owczarni. Model ascety zawarty jest w popularnych wówczas żywotach świętych, do których zalicza się anonimową "Legendę o św. Aleksym". Postać świętego posiada cechy godne naśladowania: miłowanie Boga, zdolność do poświęceń, wyrzekanie się dóbr materialnych. Również rycerz Roland z "Pieśni o Rolandzie" posiada cechy, które powinien kształcić w sobie każdy mężczyzna noszący miecz: odwagę, siłę, gotowość do poniesienia śmierci w imię słusznej sprawy. Portret dobrego i bogobojnego władcy przekazał nam Gall Anonim w "Kronice", w której zawarł charakterystykę Bolesława Chrobrego i dalszego jego następcy - Bolesława Krzywoustego.
Epoka odrodzenia "odkryła" kulturę i literaturę antyczną i zachłysnęła się ich pięknem. Twórcy tej epoki dali jednak wyraz także treściom biblijnym. Głęboka wiara tchnie z dziękczynnej pieśni Jana Kochanowskiego "Czego chcesz od nas Panie za Twe hojne dary". W innej pieśni ten sam poeta poucza, że "A jeśli komu droga otwarta do nieba - Tym, co służą Ojczyźnie". Sens tych słów jest odbiciem spojrzenia na świat i los ludzki przez pryzmat wiary, która każe człowiekowi troszczyć się o los drugiego człowieka - brata, bo wszyscy są dziećmi jednego Boga - Ojca.
Literatura polska okresu Baroku chętnie wracała do tematyki biblijnej i stąd tak częsty w niej motyw śmierci, przemijania. W biblijnej "Księdze Koheleta" autor snuje rozważania nad sensem życia ludzkiego. Refren "marność nad marnościami" jest odpowiedzią na pytanie o szczęście; nie zapewnia go ani bogactwo, ani rozkosz, ani mądrość. Człowiek poddany jest prawu przemijania. Motyw ten odnajdujemy w wierszach Daniela Naborowskiego: "Marność" oraz "Krótkość żywota".
"Dziady" A. Mickiewicza wyrosły także z głębokiej wiary poety. Ukochaną i umęczoną ojczyznę porównuje on do Chrystusa. Odpowiednikiem Heroda staje się car, lata prześladowań Polaków zestawione są z męką Jezusa, krzyżem są trzy państwa zaborcze. Zmartwychwstanie Chrystusa jest dla poety zapowiedzią zmartwychwstania Polski. Również "Hymn" J. Słowackiego rozpoczynający się od słów "Bogarodzico, Dziewico! Słuchaj nas, Matko Boża..." nawiązuje do pierwszej pieśni polskiej, która stała się hymnem narodowym. W utworze odnajdujemy wiarę poety w miłość Matki Bożej do walczących o wolność Polaków i gorącą prośbę, aby wyjednała Ona Boże błogosławieństwo dla powstańców.
Jezus, Maryja i Józef oraz wiele innych postaci biblijnych stanowią w naszej literaturze wzory pracowitości. Pochwałę pracowitości i naganę lenistwa znajdujemy w wielu utworach różnych epok i autorów. Pracę sławią: Mikołaj Rej, Jan Kochanowski, Ignacy Krasicki, Adam Mickiewicz, Maria Konopnicka i wielu innych twórców literatury. Wzorami pracowitości stają się postacie bohaterów powieści: "Nad Niemnem", "Chłopów", "Nocy i dni".
Częsty w naszej literaturze jest także motyw Sądu Ostatecznego, do którego nawiązuje Jan Kasprowicz w katastroficznych hymnach. Zygmunt Krasiński w "Nie - Boskiej komedii" nawiązuje do "Apokalipsy" stwierdzając, że ostatnie słowo historii ludzkiej należy do Chrystusa. Pankracy po odniesionym zwycięstwie wyznaje: "Galilae , vicisti!" (Chryste, zwyciężyłeś!). Do motywów biblijnych i wiary chrześcijańskiej odwołuje się bardzo często powstańczy poeta Krzysztof Kamil Baczyński, który z pokorą i ufnością gotów jest ponieść śmierć dla ojczyzny, choć tak bardzo kocha życie. Władysław Broniewski w wierszu "Romantyczność" nawiązuje do motywu Męki Pańskiej zestawiając ten tragiczny obraz z życiem i śmiercią Ryfki - żydowskiej dziewczynki.
Podobnie jak z literatury antycznej, tak i z "Biblii" wiele określeń weszło do języka potocznego:
nosić swój krzyż - przenośnie: cierpieć,
pocałunek Judasza - podstępne skazanie kogoś na cierpienia,
apostoł - głosiciel.
ŚREDNIOWIECZE
Dokonaj klasyfikacji literatury średniowiecznej oraz omów jej cechy charakterystyczne.
Polska literatura średniowieczna pozostawała pod silnym wpływem Kościoła. Wiąże się to z przyjęciem chrześcijaństwa w 966 roku. Wcześniej pogańscy Polacy obywali się bez pisma (podobnie jak większość narodów europejskich). Pismo pojawiło się na naszych ziemiach wraz z duchownymi, którzy władając łaciną, starali się przystosować ten alfabet do wyrażenia polskich głosek, co było bardzo kłopotliwe(w jęz. łacińskim nie ma odpowiedników dla głosek takich, jak: ą, ę, ś, ź, ć, ż, dz, cz, sz, c).
Pierwsze księgi były pisane ręcznie na pergaminie , dopiero pod koniec XV w. powstał pierwszy w Polsce młyn papierniczy. Książki więc były drogie i praktycznie niedostępne dla ogółu społeczeństwa. Niewielu ludzi - poza duchownymi - posiadało umiejętność czytania i pisania. Jedną z głównych cech literatury średniowiecznej jest jej dwujęzyczność. Początkowo pisano niemal wyłącznie po łacinie, później coraz częściej w języku polskim. Drugą znamienną cechą tych utworów jest ich religijność - podporządkowanie nauce chrześcijańskiej.
Wielką popularnością cieszyły się żywoty świętych zaliczane do utworów parenetycznych (podających wzór do naśladowania). Średniowieczny człowiek, chcąc zasłużyć sobie na zbawienie, starał się wzorować na swoim patronie. Gatunek ten reprezentuje "Legenda o św. Aleksym" opisująca życie świętego. Pochodził on z możnego rodu w Rzymie, miał bogobojnych rodziców. W dniu ślubu pozostawił małżonkę, aby wyruszyć w świat i poświecić się służbie Bożej. Kosztowności zabrane z domu rozdał biednym i duchownym, sam siedział w obcym kraju pod kościołem modląc się, cierpiąc głód i zimno. Ofiara ta była miła Matce Boskiej, która schodząc z obrazu nakazywała klucznikowi otwarcie drzwi kościoła i wpuszczenie do środka modlącego się Aleksego. Wkrótce rozeszła się wieść o świętości obcego przybysza, więc Aleksy postanowił ruszyć dalej w świat. Jednak Boża opieka skierowała go do kraju rodziców. Aleksy nie chciał zostać rozpoznany, w domu swych rodziców siedział pod schodami dla służby przez 16 lat. Wylewano na niego pomyje, cierpiał różne upokorzenia. Kiedy zmarł, rozdzwoniły się dzwony w całym Rzymie, a ciało zmarłego miało moc uzdrowicielską. Zmarły trzymał w zaciśniętej dłoni kartkę, lecz dłoń mogła otworzyć tylko jego żona, żyjąca w czystości. Tak się stało i dopiero z zapisu na zwitku papieru wszyscy dowiedzieli się, kim był człowiek, który bogactwo, szczęście małżeńskie i rodzinne poświęcił Bogu.
Wielką popularnością cieszyły się też utwory apokryficzne, czyli opowiadające o życiu Rodziny Świętej, a także zbiory modlitw, pieśni, przekłady "Biblii". Oczywiście, ze względu na wysoki koszt takich książek, były one własnością klasztorów lub osób bardzo bogatych. Spośród zachowanych polskich rękopisów średniowiecznych najcenniejszymi są: "Kazania Świętokrzyskie" pochodzące z XIII - XIV w, "Psałterz floriański" przeznaczony dla królowej Jadwigi i pochodzący z przełomu XIV / XV wieku oraz "Biblia królowej Zofii" tłumaczona w połowie XVw dla ostatniej żony Władysława Jagiełły.
Kolejną cechą literatury średniowiecznej jest jej anonimowość. Autor nie podpisywał swego dzieła, gdyż Bóg wiedział, komu zawdzięcza ten utwór, zaś dbałość o sławę rozumiana była jako przejaw pychy. Z tego powodu nie znamy wielu autorów i historycy literatury łamią sobie głowy nad ustaleniem narodowości autora, jego pochodzenia, nazwiska.
Chrześcijaństwo propagowało także świeckie wzorce osobowe - nie wszyscy zdolni byli naśladować świętych i ascetów (ludzi dobrowolnie umartwiających się). Świeckim wzorcem był rycerz chrześcijański. Postać taką ukazała nam "Pieśń o Rolandzie". Bohater utworu posiadał cechy: waleczność, męstwo, wierność władcy i Kościołowi, dbałość o cześć i honor, żądzę wojennych przygód i płynącej z nich sławy. Innym wzorcem świeckim był dobry władca - król, książę, którego wizerunek ukazywał Gall Anonim w "Kronice". Jest nim Bolesław Chrobry posiadający takie główne cechy, jak: sprawiedliwość, rycerskość, wielkoduszność i życzliwość w stosunku do poddanych.
Bardzo ważnym utworem w tej epoce jest pierwsza pieśń polska "Bogurodzica". Ma ona charakter religijny, gdyż treścią jej jest prośba do Matki Boskiej o wstawiennictwo u Chrystusa i zapewnienie wiernym dostatku w życiu doczesnym oraz ułatwienie drogi do bram raju. Pieśń ta szybko zdobyła sobie olbrzymią popularność, stała się pieśnią śpiewaną podczas wyjątkowych chwil dla narodu, aż urosła do rangi hymnu narodowego.
Od XV wieku do literatury średniowiecznej zaczynają przenikać coraz częściej akcenty świeckie. Ludzie troszczą się o własne zbawienie po śmierci, lecz chcieliby także życie ziemskie, doczesne przeżyć w spopsób jak najbardziej pełniy. Życie to niesie obfitość problemów różnej natury i trzeba wobec nich zająć jakieś stanowisko. W utworze (anonimowym) "Rozmowa mistrza Polikarpa ze śmiercią" pojawia się popularny średniowieczny motyw "danse macabre" (taniec śmierci), czyli śmierci "tańczącej" z przedstawicielami wszystkich stanów. Okrutna, lecz sprawiedliwa śmierć wypowiada krytykę uprzywilejowanych ludzi: duchownych, sędziów, kupców. Autor oczywiście nie odważył się podpisać pod tak radykalnym tekstem, a na wszelki wypadek słowa krytyki włożył w usta śmierci. Utwór ma formę dialogu - bardzo popularną w tej epoce.
Innym utworem łączącym tematykę religijną ze świecką jest wiersz "O zachowaniu się przy stole". Autor bał się ulec pragnieniu okrycia się sławą, lecz z drugiej strony było ono tak silne, że nazwisko swoje wplótł w tekst prośby skierowanej do Boga - po prostu przedstawił się Stwórcy słowami: "Słota, grzeszny sługa twój...". Wspomniany autor rozpoczął wiersz wykazaniem, że na stole znajdują się dary Boga, więc człowiek powinien uszanować to miejsce. Dalej następują wskazówki i zalecenia: nie należy przepychać się przy stole, trzeba nakładać małe porcje i ewentualnie potem sobie dobierać, należy wcześniej umyć ręce, a nawet - okazywać szacunek kobietom. To ostatnie zalecenie Słota tłumaczy faktem, że Matka Boska też jest kobietą i cześć oddawana Jej, spływa na wszystkie przedstawicielki tej płci. Wiersz można uznać za pierwszy polski podręcznik savoir vivre'u (dobrych manier).
Całkowicie świecki charakter posiada - znów anonimowa - "Satyra na leniwych chłopów". Autor - z pewnością szlachcic - narzeka w niej na "chytrych" chłopów, którzy bardzo opieszale wykonują obowiązki pańszczyźniane: używają do pracy chorych wołów, niszczą narzędzia, korzystając z braku nadzoru wylegują się w krzakach. Rozgoryczony autor stwierdza, że słyszy się tu i ówdzie głosy współczucia dla biednych chłopów, ale są oni niesolidni w pracy, przebiegli, mało wydajni. Utwór świadczy o żywym już konflikcie społecznym na polskiej wsi, a był to koniec XV wieku.
Literatura średniowieczna - jak widać - była bardzo różnorodna, zarówno w treści, jak i w formie utworów.
Literatura wieków średnich o śmierci i ascezie.
Tematyka śmierci przenikała twórczość pisarzy XIV i XV wieku. Hasło "memento mori" (pamiętaj o śmierci) było zawołaniem tych czasów. Już od wczesnego średniowiecza popularno*ć zdobył motyw śmierci, ale pojmowana była ona jako oczekiwane z utęsknieniem wyzwolenie z doczesności lub chwalebne uwieńczenie rycerskiego losu. Śmierć późnego średniowiecza odarta jest z tej romantyki (męczeństwa, poświęcenia, wybawienia) i ma budzić uczucie grozy i lęku. Ukazana jest jako ohydny rozkład ciała i równocześnie stanowi wyraz nietrwałości życia doczesnego i kary za grzechy. Tematyka śmierci obecna jest w "Legendzie o św. Aleksym", gdzie stanowi miarę poświęcenia i przywiązania do wiary Aleksego. W "Pieśni o Rolandzie" śmierć jest bohaterska, stanowi konsekwencję rycerskiego rzemiosła. W późnym średniowieczu popularny staje się motyw "dance macabre" (tańce śmierci), w którym śmierć przedstawiona jest w postaci szkieletu, a tańczą z nią - spleceni rękami - przedstawiciele wszystkich stanów. Do motywu tego wyraźnie nawiązuje anonimowy autor "Rozmowy mistrza Polikarpa ze śmiercią". Wiersz ma formę dialogu, a przedstawienie wyglądu śmierci stanowi pokaźną część utworu. Jest to obraz odrażający, makabryczny - jakby z lubością eksponowany przez autora. Czytelnik ulega uczuciu grozy i wstrętu. Tymczasem autor dowodzi dalej, że śmierć - choć okrutna - jest nieprzekupna i sprawiedliwa, a przy tym nieuchronna. Z wypowiedzi śmierci wynika, że zajęcie swoje wykonuje z pasją:
"Toć me nawięcsze wiesiele,
Gdy mam morzyć żywych wiele:
Gdy się jimę z kosą plęsać,
Chcę jich tysiąc pokęsać..."
Entuzjazmu dla pracy można by śmierci pozazdrościć! Wobec śmierci wszyscy ludzie są równi, nikt nie ma u niej względów - papież jest równy najlichszemu żebrakowi. Pomysłowy i sprytny Polikarp szuka możliwości skrycia się lub ucieczki przed śmiercią, więc pyta:
"Mógł - li bych się skryć przed tobą,
Gdy bych się w ziemi chował
Albo twardo zamurował?"
Na nic jednak wszelkie wysiłki - każdy musi umrzeć, a śmierć odrobinę względów będzie miała tylko dla ubogich i dobrych mnichów, którzy nie boją się "jej kary", bo człek dobry umierając "nic nie traci" i "pójdzie w niebieskie radości".
W średniowieczu popularny jest także motyw ascezy. Ascetą nazywamy człowieka, który dobrowolnie umartwia się, rezygnuje z wszelkich przyjemności życia doczesnego, a nawet zadaje sobie ból fizyczny i psychiczny. Czyni to w celu zbliżenia się do Boga. Literatura religijna stworzyła wzorce postaci świętych, owianych legendą oraz sławą niezwykłych czynów i cudów. Żywoty świętych zaliczane są do dzieł hagiograficznych (opisy życia świętych) oraz do utworów parenetycznych (dostarczających wzorów do naśladowania).
Popularnym w Polsce utworem tego typu była "Legenda o św. Aleksym". Bohater jej pochodził z możnej i bogobojnej rzymskiej rodziny. Ożenił się zgodnie z wolą ojca, lecz w dniu ślubu postanowił zrezygnować z czekających go rozkoszy małżeńskich. Pozostawił więc dom bogatych rodziców, młodą żonę i z częścią drogocennych przedmiotów udał się w świat. Kosztowności swe rozdał biednym i duchownym. Dnie spędzał pod kościołami w obcych krajach na modlitwie. Głodny, zmarznięty znosił wszelkie niedogodności swego życia. Matka Boska ulitowała się nad biedakiem i zszedłszy z obrazu, rozkazała klucznikowi otworzyć kościół i wpuścić Aleksego do środka, aby mógł się trochę ogrzać. Zdarzało się to często, więc rozeszła się wieść o świętości Aleksego, co nie mogło się spodobać ascecie. Postanowił dalej ruszyć w świat, ale wiatry morskie przygnały statek do Rzymu. Aleksy zamieszkał pod schodami pałacu swego ojca. Służba wylewała nań pomyje, lecz on znosił te upokorzenia dla chwały Boga. Kiedy po 16 latach takiej poniewierki umarł, rozdzwoniły się same dzwony na znak, że Aleksy został przyjęty do nieba. Ciało jego miało moc uzdrawiania chorych i kalek. Zmarły nie został przez nikogo rozpoznany, lecz zastanowiła wszystkich zaciśnięta kurczowo jego dłoń. Tylko żonie Aleksego (żyjącej w czystości) udało się otworzyć dłoń i wyjąć z niej zwitek papieru, z którego dowiedziano się, kim był ten człowiek. Pochowano go ze wszelkimi honorami, w kondukcie żałobnym kroczył papież, kardynałowie, kapłani i nieprzebrana ilość ludzi.
"Legenda o św. Aleksym" miała dostarczyć ludziom wzorca osobowego. W tym celu uwydatniła sumę zalet składających się na charakter i sposób życia bohatera. Stał się Aleksy wzorcem ascety, który dla zapewnienia sobie wiecznego życia w raju, zrezygnował z bogactwa i wszelkich przyjemności życia doczesnego.
"Bogurodzica" jako najstarsza pieśń ludowa.
"Bogurodzica" jest najstarszą pieśnią religijną ułożoną i zapisaną w języku polskim. Najstarsze dwie strofy pieśni opatrzone zostały nutami, gdyż utwór przeznaczony był do śpiewania. Czas powstania utworu nie jest jednoznacznie sprecyzowany. Największa część badaczy skłonna jest przyjąć pierwszą połowę XIII wieku za czas powstania utworu. Podstawą ustalania czasu powstania są formy językowe (gramatyczne i słownikowe), ale w tekście znajdujemy formy charakterystyczne i dla wieku X i połowy XIV wieku. Powielaniem tekstu zajmowali się duchowni pisarze, którzy w zależności od tego, kiedy żyli, poprawiali, czyli uwspółcześniali niektóre wyrazy i ich formy gramatyczne. Nie zawsze było to możliwe, bo zmiany mogły powodować zachwianie rytmiki utworu i rozbieżności z melodią, więc kiedy zachodziła taka obawa, wyraz nie ulegał zmianie, choć był już przestarzały. Z tych powodów mamy w tekście "Bogurodzicy" wyrazy i formy gramatyczne z różnych wieków - od X do XIV. Formy trybu rozkazującego występują w odmianie wcześniejszej: z końcówką -i, -y (zyszczy, spuści) obok odmiany późniejszej, pozbawionej końcówki (usłysz, napełń, słysz). Wyrazy i formy gramatyczne, które wyszły już z użycia, nazywamy archaizmami - jest ich wiele w tej najdawniejszej polskiej pieśni. Poddając analizie tekst "Bogurodzicy" możemy stwierdzić, że jest to hymn do Chrystusa, w pierwszych wersach skierowany do Matki Boskiej z prośbą o wstawiennictwo. Wyraża żarliwą prośbę o wysłuchanie "głosów" i spełnienie pragnień, a mianowicie: aby Syn Boży dać raczył pobożny i dostatni żywot na ziemi, a po śmierci - przebywanie w raju. "Bogurodzica" jest religijną pieśnią liryczną, wzorowaną na podniosłych i uroczystych łacińskich hymnach kościelnych. Nie jest jednak przekładem ani przeróbką, lecz oryginalnym utworem. Pieśń ta cieszyła się ogromną popularnością wśród Polaków. Z biegiem lat dodawano do niej nowe strofy, aż utwór rozrósł się do 22 zwrotek. Najstarszy zachowany odpis utworu (dwie zwrotki początkowe) pochodzi z początku XV wieku. Popularność i podniosła treść utworu sprawiły, że pieśń zaczęła pełnić rolę hymnu narodowego - śpiewało ją rycerstwo polskie przed bitwą pod Grunwaldem. Ojczysty język pieśni budził uczucia patriotyczne i scalał ludzi mówiących tym językiem, dzięki czemu głębiej odczuwali oni więzy narodowe. Dla współczesnego Polaka "Bogurodzica" jest zabytkiem nie tylko literatury, ale też kultury narodowej.
Parenetyczna funkcja literatury średniowiecznej.
Literatura parenetyczna obejmuje utwory kształtujące i propagujące wzory postępowania związane z odgrywaniem określonych ról społecznych. Każda epoka tworzy własne, zgodne ze swą ideologią, wzory zachowań ludzkich i stara się je upowszechniać. Mogą mieć one charakter ogólny lub elitarny czy klasowy. Polska literatura średniowieczna propagowała trzy wzorce osobowe: doskonałego rycerza, dobrego władcy oraz ascety i świętego.
Postać doskonałego rycerza poznajemy dzięki "Pieśni o Rolandzie". Poemat ten zalicza się do gatunku chanson de geste (pieśni o czynach), bardzo popularnego we Francji. Opowiada o wyprawie Karola Wielkiego - władcy Franków - do Hiszpanii zajętej przez pogańskich Saracenów. Opisane jest zwycięstwo nad poganami, zdobycie Hiszpanii i tragiczna klęska tylnej straży armii, która w trakcie powrotu do Francji została zdradziecko zaskoczona i po bohaterskiej obronie wycięta. Zginął wówczas kwiat rycerstwa, w tym hrabia Roland - bohater poematu, siostrzeniec władcy. Tytułowa postać stanowi właśnie wzór doskonałego rycerza. Jest to człowiek oddany władcy i bogobojny. U jego boku walczy towarzysz i przyjaciel Oliwier. Obaj są dumni i odważni. Mimo przeważającej siły pogan, gotowi są do walki, gdyż - jak mówi Roland - "Trzeba nam tu wytrwać dla naszego króla. Dla swego pana trzeba ścierpieć wszelką niedolę i znosić wielkie gorąco i wielkie zimno, i oddać skórę, i nałożyć głową". Kiedy wielu Francuzów ginie, Oliwier namawia przyjaciela, aby zadął w róg i w ten sposób wezwał na pomoc resztę wojska. Roland jest jednak dumny i woli zginać niż prosić o pomoc. Odpowiada więc: "Nie daj Bóg, aby przeze mnie hańbiono mój ród i by słodka Francja miała iść w pogardę!" Rycerz ten bardziej dba o sławę rycerską i pamięć u potomnych niż o własne życie. Kiedy jednak widzi wielu przyjaciół konających na polu bitwy, wzywa wojska Karola i sam śmiertelnie ranny żegna się z towarzyszami oraz prosi Boga, aby przyjął ich do niebia. Na koniec modli się za siebie samego. Święty Gabriel przyjmuje dla Boga prawą rękawicę rycerza, którą ten oddaje jako wasal - wraz z rękawicą oddał swe życie jako boże lenno. Głównymi cechami doskonałego rycerza były: odwaga, siła, waleczność, bezgraniczna wierność władcy i Kościołowi, dbałość o honor i sławę rycerską oraz dworność wobec kobiet.
Wzorzec dobrego władcy stanowił elitarną odmianę ideału rycerza. Postać taką odnajdujemy w "Kronice" Galla Anonima. Autor dzieła jest anonimowy, wiadomo o nim tylko, że był cudzoziemcem przybyłym na początku XIIw do Polski z Węgier. Przebywając w naszej ojczyźnie pisał dzieło epickie stanowiące przykład literatury rycersko - dworskiej oraz historiografii. Opierał się głównie na informacjach ustnych, gdyż źródeł pisanych nie było wiele. Szeroko omówił czasy panowania Księcia Bolesława III Krzywoustego, a zwięźle okres dawniejszy. W utworze swym przedstawił dwa wizerunki doskonałych władców. Bolesław Chrobry ukazany został jako wzór dobrego króla, nie tylko rycerskiego, ale przede wszystkim sprawiedliwego, wielkodusznego i odnoszącego się do poddanych z wyjątkową życzliwością. Taka właśnie sylwetka pierwszego króla polskiego odpowiadała ówczesnemu ideałowi monarchy - na Zachodzie odnajdowano go w Karolu Wielkim.
Bolesław Krzywousty stanowi wzór władcy - rycerza, wojownika. Główne cechy jego charakteru to: odwaga, pogarda dla śmierci, zapał do walki aż do zwycięstwa.
Trzecim wzorcem osobowym - który zyskał sobie najtrwalszą popularność - był asceta i święty. Postać taką prezentuje anonimowa "Legenda o św. Aleksym". (Charakterystyka tego wzorca została omówiona w treści opracowania tematu nr 5).
Liczne są przykłady życia zgodnego z ideałami, pełnego dobrowolnych wyrzeczeń i niezwykłej żarliwości w głoszeniu wyznawanych idei, a także przykłady wielkiego męstwa, odwagi, hołdowania uczuciom wzniosłym i bezinteresownym. Typy bohaterów, jakie stworzyła literatura średniowieczna, mają wiele cech znamiennych dla ludzi tej epoki. Wzorce osobowe lansowane przez literaturę średniowieczną przeżywały się z biegiem czasu. Z upływem wieków rycerski styl życia zaczął nużyć, krępował bowiem nadmiarem norm obyczajowych i obarczał wieloma obowiązkami. Natomiast ideały ascetyczne, propagowane przez Kościół, zachowały swą żywotność również w późniejszych epokach.
ODRODZENIE
Na czym polega znaczenie twórczości M. Reja dla rozwoju literatury narodowej?
Mikołaj Rej jest jednym z przedstawicieli polskiej literatury odrodzeniowej. Wywodził się z zamożnej szlachty małopolskiej. Do nauki zbytnio się nie garnął, choć uczył się w Skalmierzu koło Krakowa, później we Lwowie, a nawet rok był słuchaczem Akademii Krakowskiej. Gdy znalazł się na dworze wojewody Tęczyńskiego, zetknął się z różnymi ludźmi wykształconymi i - aby nie pozostawać w tyle - drogą samouctwa uzupełniał swe wykształcenie. Czytał dużo i był nawet wielbicielem Erazma z Rotterdamu (holenderskiego filologa, filozofa i reformatora religijnego doby odrodzenia). Dzięki wesołemu usposobieniu, dowcipowi, niezwykłej żywotności, dużemu poczuciu humoru, stał się bardzo popularny wśród szlachty, którą wielokrotnie reprezentował na sejmikach czy sejmach. W wyniku zetknięcia się z "nowinkami religijnymi" przystąpił do zboru kalwińskiego i stał się gorliwym wyznawcą i obrońcą nowej wiary. W młodości odznaczał się odwagą i w pewnym stopniu radykalizmem jako działacz reformacyjny i obrońca chłopów. W "Krótkiej rozprawie" autor wyraźnie opowiedział się przeciwko nadmiernemu wyzyskowi chłopów pańszczyźnianych, obarczonych ciężarami zarówno ze strony szlachty, jak i duchowieństwa. Utwór ma formę dialogu prowadzonego między reprezentantami trzech warstw społecznych: szlachty, duchowieństwa i chłopstwa. Pan (przedstawiciel szlachty) atakuje Plebana (przedstawiciela duchowieństwa) zarzucając mu nadmierną chęć bogacenia się i zaniedbywanie obowiązków duszpasterskich. Pleban w odpowiedzi zarzuca szlachcie wystawne życie, brak dbałości o losy kraju oraz rujnowanie gospodarki kraju spowodowane życiem ponad stan. Wójt (przedstawiciel chłopstwa) użala się na obu swych gnębicieli i podsumowuje całą rozmowę słowami: "Ksiądz pana wini, pan księdza. A nam prostym zewsząd nędza". Autor - szlachcic spojrzał w utworze oczyma chłopa na rzeczywistość wiejską. Rej wiedział, że wyrażone poglądy ściągną na niego ataki ze strony uprzywilejowanych grup społecznych; z tego względu ukrył się pod pseudonimem autorskim. Z biegiem czasu radykalizm poety jednak ostygł. Późniejsze utwory chwalą spokojne i dostatnie życie ziemiańskie. Mimo to w swoich dobrach wprowadził czynsz pieniężny i - w przeciwieństwie do ogółu szlachty - zadowalał się pańszczyzną w wymiarze niewielu dni w roku.
Mikołaj Rej pozostawił po sobie bardzo bogaty dorobek literacki. Znał łacinę, lecz świadomie i celowo posługiwał się językiem polskim. Nie był on pierwszym człowiekiem pióra, który posługiwał się ojczystym językiem, ale dzięki jego autorytetowi i popularności język ten odniósł zwycięstwo nad łaciną. Dlatego właśnie Mikołaja Reja nazywa się "ojcem literatury polskiej".
Pisarz posiadał też dar trafnej obserwacji życia i plastycznego jego przedstawienia. W twórczości ukazywał świat szlachecki, a właśnie ta warstwa dominowała wówczas w życiu kraju. "Wizerunek własny żywota człowieka poczciwego" oraz "Zwierciadło" ukazują takiego szlacheckiego bohatera i otaczający go świat. Szczególnie część "Zwierciadła", nosząca tytuł "Żywot człowieka poczciwego", zawiera wiele obrazków z natury i przekazuje rady autora na temat życia począwszy od kolebki aż do grobu. Zdaniem Reja "człowiek poczciwy" to taki, który "pokój czyni na ziemi". O szlachectwie człowieka bardziej decyduje jego osobista cnota i stosunek do dobra ogółu niż urodzenie i zasługi przodków. Dalej Rej jest zdania, że zaszczytne funkcje publiczne należą się ludziom rzeczywiście najlepszym. Ludzie przeciętni powinni wypełniać swe obowiązki codzienne zgodnie ze swym stanem oraz nakazami rozsądku i cnoty. Kierując się tymi poglądami, pisarz zaleca szlachcie spokojne gospodarowanie, pomnażanie majątku, przestrzeganie uczciwości i - oczywiście - godziwą rozrywkę.
Wielką popularność przyniósł Rejowi "Zwierzyniec" - zbiór ośmiowersowych epigramatów na bardzo różne tematy: obserwacja życia społecznego, satyra na stosunki polityczne i religijne, herbarz szlachty i dostojników państwowych a także rady i uwagi z dziedziny gospodarstwa i higieny, zaś na samym końcu dołączył zbiór drobnych anegdot zatytułowanych "Figliki".
Dzięki tym wszystkim utworom poznajemy doskonale życie ówczesnej szlachty, jej dzień codzienny, troski, radości i sposób myślenia. Obrazy tego życia przekazane są z dowcipem, plastycznie i dosadnie. Mikołaj Rej posługuje się pospolitym językiem szlacheckim, który wzbogaca trafnym doborem porównań i przenośni odnoszących się zwykle do gospodarstwa wiejskiego. Nie jest to język artystyczny, lecz Rej udowodnił, iż język polski jest na tyle bogaty, że można nim wyrazić najróżniejsze treści. Opisy życia wiejskiego pełne są nagromadzonych zdrobnień wyrazów, co było absolutną nowością i wyraźnie różniło twórczość M. Reja od twórczości pisarzy średniowiecznych. Utwory pisarza cechuje humanistyczny optymizm człowieka cieszącego się życiem. Był Rej nie tylko pionierem polszczyzny, ale i świadomym nauczycielem społeczeństwa.
Scharakteryzuj wzór "szlachcica poczciwego" nakreślony przez M. Reja.
Mikołaj Rej słusznie został nazwany "ojcem literatury polskiej". Jego dzieła są oryginalne, bo odbija się w nich życie narodu, zaś utwory adresowane są do przedstawicieli tego narodu. Czytała go przede wszystkim szlachta - wówczas była to warstwa dominująca w kraju i mająca decydujący wpływ na losy ojczyzny. Bolało Reja, że Polacy gardzą swym językiem i nie mają literatury narodowej. Nie zadbali o jej rozwój ludzie uczeni, którzy pokończyli uniwersytety włoskie, więc sam porwał się do tego czynu rzucając hasło:
"A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają!"
Pisał językiem dosadnym, obrazowym, wziętym z żywej mowy współczesnej szlachty. Łatwość pisania miał ogromną, zarówno prozą, jak i wierszem. W utworach swych występował głównie jako nauczyciel narodu polskiego. Był człowiekiem głęboko religijnym - pragnął serca swoich czytelników zwrócić ku Bogu i równocześnie - jako gorliwy zwolennik reformacji - wystąpił do walki z instytucją Kościoła. Prostym językiem opowiedział w "Postylli" o życiu Chrystusa i wyjaśnił zasady moralności chrześcijańskiej. W pismach świeckich Rej uczył czytelników, jak spełniać obowiązki względem Boga, ojczyzny i człowieka. Najobszerniejszym utworem wierszowanym Reja jest poemat dydaktyczny "Wizerunek własny*(własny - w znaczeniu: dokładny) żywota człowieka poczciwego". Wiele miejsca poświęca w nim autor Bogu, naturze i człowiekowi. Dowodzi, że człowiek ma prawo dążyć do szczęścia, lecz polega ono nie na bogactwie, a na cnocie (życiu w zgodzie z zasadami moralnymi). Z poglądu, że jedynie cnota stanowi o wartości człowieka, płynie pogląd Reja na szlachectwo. O nim stanowi nie bogactwo, herby, zasługi przodków, lecz własna cnota i jedynie osobiste zasługi. W "Wizerunku" oburza się też Rej na huczne biesiady, pijaństwo, przepych w strojach i urządzeniu domów, obojętność na losy i problemy ojczyzny. Pod koniec życia napisał Rej obszerne dzieło pt. "Zwierciadło". Składa się ono z kilku części pisanych bądź prozą, bądź wierszem, zaś najobszerniejszą i najciekawszą częścią jest "Żywot człowieka poczciwego". Wyraził w niej naukę płynącą z różnych źródeł: z własnych wcześniejszych pism oraz utworów rzymskich filozofów (Seneki, Cycerona), a także z dzieł znanego ówcześnie humanisty niemieckiego Lorichiusa.
"Żywot człowieka poczciwego" składa się z trzech ksiąg. Pierwsza odnosi się do młodości szlachcica (wychowanie, nauka), druga omawia wiek średni "człowieka poczciwego", zaś trzecia księga mówi o starości.
Mikołaj Rej zaleca, aby karmić dziecko potrawami prostymi i ubierać skromnie. Główny nacisk należy położyć na wychowanie dziecka zgodne z zasadami moralności. Zasady te najlepiej wszczepiać poprzez dobry przykład. Nie zaleca Rej uczenia dziecka gramatyki, logiki, arytmetyki, które nie są w życiu przydatne, a nawet szkodzą zdrowiu (zbytnie zaczytanie i zamyślenie może prowadzić do omdlenia!). Kiedy dziecko podrośnie, powinno się uczyć jazdy konnej, zabaw z włócznią lub kopią, dobrze też pogawędzić i pożartować w towarzystwie (byle nie "opiłym"). Takie to miał zdanie o nauce nasz pierwszy humanista. Nawet nie wspomniał o szkołach publicznych czy uniwersytetach! Zaleca dalej wyjazdy zagraniczne, aby "przypatrzyć się onym pięknym, poważnym a statecznym sprawom ludzkim... bawić się poczciwymi sprawami ludzkimi a naukami potrzebnymi...". Po powrocie do domu młody szlachcic powinien odbyć praktykę: albo na dworze wielkopańskim, albo - co lepiej - w wojsku. Potem powinien wracać do domu i żyć poczciwie.
W drugiej księdze - omawiającej wiek średni - radzi, aby szlachcic osiadł na roli i ożenił się z kobietą równą sobie majątkiem i stanem. Jednak wiodąc szczęśliwe życie rodzinne i gospodarując na roli, nie powinien zapominać o swojej ojczyźnie. Najpiękniejszą służbą krajowi jest piastowanie godności posła ziemskiego. Trzeba być wtedy cnotliwym i bacznym, aby nie utracić szacunku braci szlacheckiej. Dalej wylicza Rej przymioty, które mają zdobić szlachcica: przestrzeganie prawdy, sprawiedliwości, rozsądku - w takim sąsiedztwie znajdują się i pozostałe cnoty. Do wad zalicza autor przede wszystkim "sprośne łakomstwo" (chciwość gorsza i w ogóle mienia) i płynące z niego zamiłowanie do wystawności i zbytku, pijaństwo (napiętnował je szczególnie), "szarą pychę" (szczycenie się swym bogactwem, patrzenie z góry na uboższych) i na koniec gniew ("popędliwość").
Trzecia księga mówi o starości szlachcica i jest najmniej ciekawa. Autor dowodzi, że starość nie jest nieszczęściem, a nawet ma swoje powaby, zaś człowiek cnotliwy nie potrzebuje lękać się śmierci.
Mikołaj Rej podkreślał w swych utworach, że służba ojczyźnie jest zaszczytnym obowiązkiem szlachcica, choćby przyszło i życie dla tej sprawy poświęcić. Sam - będąc rozmiłowanym w gospodarowaniu na roli - zalecał to zajęcie innym szlachcicom i wyliczał pożytki z niego płynące. Człowiek poczciwy - zdaniem Reja - to szlachcic będący dobrym Polakiem, wzorowym gospodarzem; szanowanym dla swych przymiotów towarzyszem.
W jaki sposób Mikołaj Rej przedstawił społeczeństwo polskie XVI wieku w "Krótkiej rozprawie"?
"Krótka rozprawa" jest jednym z pierwszych utworów Mikołaja Reja (napisał ją licząc 38 lat, ale też twórczość rozpoczął już w wieku dojrzałym). Utwór wydany został w roku 1543, a był to rok wyjątkowy: ukazało się w nim też dzieło M. Kopernika "O obrotach sfer niebieskich" oraz broszura A. Frycza Modrzewskiego "Łaski, czyli o karze za mężobójstwo".
"Krótka rozprawa" jest najlepszą satyrą polską XVI wieku. Posiada formę dialogu między przedstawicielami trzech warstw społecznych: szlachty, duchowieństwa i chłopów reprezentowanych przez Pana, Plebana i Wójta. Pan i Wójt sarkają na próżniactwo, a zwłaszcza na chciwość księży obdzierających parafian. Pan zgorszony jest, że ksiądz zaniedbuje swe obowiązki: msze są krótkie, mało w nich śpiewów, jeśli są, to każdy śpiewa na własną nutę. Msze poranne - tzw. jutrznie są rzadko odprawiane, bo ksiądz smacznie śpi. Księża nie dają sami dobrego przykładu, lecz mimo to wytykają swoim parafianom drobne przewinienia i straszą sądem ostatecznym. Do krytyki tej przyłącza się Wójt dodając, że chłopstwo czuje się bezradne wobec opieszałości i chciwości księży. Z kazań wynika, że najważniejszym obowiązkiem chłopa wobec Boga jest składanie obfitych dziesięcin i innych danin. Pan dalej wytyka duchownym odpusty, w czasie których kościół i ołtarz zamieniają się w targowisko i stragany: biegają po nich prosiaki, kury, liczone są jajka i inne dary. Parafianie zamiast modlić się i odprawiać pokutę, przynoszą do kościoła dary, a potem - pewni odpuszczenia grzechów - piją, krzyczą i śpiewają. Zaatakowany Pleban broni się jak może obwiniając szlachtę. Wytyka sędziom i urzędnikom zdzierstwo i łapownictwo, posłom i senatorom - prywatę. Szlachta zasiadająca w urzędach myśli tylko o własnych korzyściach, tylko jeden na stu kieruje się praworządnością. Sędziowie są przekupni, więc nie może być mowy o sprawiedliwych wyrokach. Urząd sędziego przynosi szlachcicowi więcej korzyści niż posiadanie pól i lasów. Straszne wieści przychodzą z sejmu, który obradując po kilka tygodni, nie może ustalić stanowiska w ważnych sprawach narodowych. Brak zgody i oczekiwanie jak największych korzyści osobistych paraliżują działanie sejmu. Posłowie, myśląc tylko o sobie, zupełnie zapominają o Rzeczypospolitej. Na koniec głos zabiera Wójt (przedstawiciel chłopstwa), który skarży się na marny los swego stanu. Chłop jest wyzyskiwany z każdej strony:
"Urzędnik, wójt, sołtys, pleban -
Z tych każdy chce być nad nim pan."
Nie dość, że obarczony jest pańszczyzną i wieloma innymi powinnościami na rzecz pana, to jeszcze musi oddać księdzu dziesięcinę. Ksiądz przeistacza się w urzędnika, który zawsze tak policzy, że największa kopa zboża na polu jest tą dziesiątą, więc należy się jemu. Tłumaczenie, że jest to ofiara dla Boga powoduje, że chłop zastanawia się, co Bóg robi z tak wielką ilością płodów. Chłop cierpi taki wyzysk, że nie żal mu umierać. Następnie, Pan do spółki z Wójtem, wymyśla na zbytki szlachty, która wiele pieniędzy trwoni na wymyślne potrawy, trunki i stroje. Jest więc "Krótka rozprawa" zjadliwą satyrą na księży i szlachtę, zaś autorem jej jest szlachcic!
Rej zdawał sobie sprawę z niepopularności takiego stanowiska wśród szlachty i kleru. Jego radykalizm społeczny był zbyt ostry i obawiał się ataków na siebie, więc utwór wydał pod pseudonimem. Opowiedzenie się Reja po stronie wyzyskiwanych nadmiernie chłopów nie mogło spodobać się braci szlacheckiej i duchowieństwu. Autor jednak pragnął ograniczyć ten wyzysk, uświadomić warstwom uprzywilejowanym, że chłopstwo nie może podołać tak wielkim ciężarom. Oczywiście Rej był przekonany o wyższości stanu szlacheckiego nad chłopskim, ale oburzała go niegodziwość chciwych panów. Sam będąc szlachcicem starał się stworzyć chłopstwu godziwe warunki życia i pracy: we własnych dobrach wprowadził czynsz pieniężny, a pańszczyzna ograniczała się do niewielu zaledwie dni pracy chłopa w roku. Było to stanowisko wyjątkowe, bo ogół szlachty bez skrupułów wyduszał z chłopów "ostatnie poty".
"Krótka rozprawa" jest więc utworem radykalnym w głoszonych poglądach - tego radykalizmu brak już w późniejszych utworach Reja. Pozostał on jednak wierny swej zasadzie umiarkowania, bo w jednym z ostatnich utworów - "Zwierciadle" - chciwość uznaje za największą plamę na honorze szlachcica.
Mikołaj Rej jako humanista
Humanizm był najważniejszym prądem umysłowym epoki renesansu. Hasło tego prądu zaczerpnęli humaniści ze stwierdzenia rzymskiego komediopisarza (Terencjusza): "Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie nie jest mi obce". Ten kierunek umysłowy rozprzestrzenił się w całej Europie jako reakcja na światopogląd i ideały średniowiecza. Ośrodkiem zainteresowania humanistów był człowiek (nazwa prądu urobiona jest od łacińskiego słowa humanus - ludzki). Wszystko, co dotyczyło człowieka, było istotne i godne pióra pisarza. Rozległa jest zatem gama zainteresowań humanistów: nauka i zabawa, cierpienie i radość, praca i odpoczynek, Bóg i natura, miłość, patriotyzm, troska o losy kraju, zainteresowanie ludźmi i ich sprawami.
Gdy prześledzimy twórczość Mikołaja Reja - odnajdziemy w niej wszystkie te tematy. Był więc Rej humanistą, który pierwszy świadomie upomniał się o szacunek dla mowy ojczystej Polaków. Z jego wywodów tchnie duma narodowa, którą pragnie zarazić wszystkich rodaków. Wstyd, że Polacy uważają swój język za zbyt pospolity i gminny i piszą po łacinie, jakby nie byli narodem. Rej dumny jest ze swej polskości, dlatego pisze w języku ojczystym. Jak na humanistę przystało, interesują go sprawy społeczne, czemu daje wyraz w "Krótkiej rozprawie". Człowiek jest istotą myślącą, więc powinien zastanowić się nad losem innych, znaleźć w sobie współczucie dla wyzyskiwanych - wszak dobroć, litość - to uczucia ludzkie i jako takie nie mogą być obce człowiekowi. Wiele miejsca poświęca też Rej Bogu i religii, bo przecież człowiek musi wielbić Stwórcę za jego doskonałe dzieło i za miłość, którą ogarnia cały ludzki ród. Wiara Reja jest głęboka, choć ulegając prądom reformacyjnym, przeszedł na kalwinizm. Przybliżył jednak ludziom Boga i wyjaśnił zasady wiary chrześcijańskiej w "Postylli". Dzieło to doczekało się kilku wydań jeszcze za życia autora, bo też głód Słowa Bożego był w społeczeństwie polskim wielki. Rej dał współczesnym to Słowo we własnej interpretacji, wyłożone językiem jasnym i serdecznym.
Wiele miejsca w twórczości M. Reja zajmują utwory dydaktyczne, których celem jest wychowanie społeczeństwa szlacheckiego. W "Wizerunku własnym człowieka poczciwego...", "Zwierzyńcu" i "Zwierciadle" maluje życie swej warstwy, poucza, krytykuje, daje rady.
Recepta Reja na "poczciwe życie" jest jasna i bogata. Widać z niej, że autor pragnie uczynić człowieka szlachetnym. Nie może zapomnieć o swych obowiązkach wobec ojczyzny, więc ma jej służyć w czasie niebezpieczeństwa i pokoju. Codzienne życie człowieka poczciwego (określenie to odnosi Rej wyłącznie do stanu szlacheckiego) powinno upływać na gospodarowaniu, wychowywaniu dzieci, służbie publicznej i towarzyskiej, zdrowej zabawie. Wszystkiego powinien człowiek skosztować w życiu, bo wszystko jest dla niego. Humanistyczną radość i pochwałę życia niesie codzienna krzątanina gospodarska: sianie nasion, pielęgnowanie ogródka, sadu, łowienie ryb, polowanie, chów zwierząt. Dostatnie życie ziemianina powinno mobilizować go do pracy nad swoim charakterem (szczepienia cnót). Człowiek poczciwy powinien żyć tak, aby jemu było dobrze wśród ludzi i aby ludziom było z nim dobrze - oto filozofia życiowa Mikołaja Reja.
(Bardziej szczegółowa analiza poszczególnych utworów Reja zawarta jest w opracowaniach tematów 8 - 10).
Omów różnorodność refleksji i konstrukcji poetyckich we fraszkach Jana Kochanowskiego.
O ile Mikołaj Rej zasłużył sobie na zaszczytne miano ojca literatury polskiej, o tyle Jana Kochanowskiego uznano za ojca poezji narodowej. Nigdy przedtem poezja nasza nie osiągnęła takich wyżyn, na jakie wzniósł ją właśnie Jan z Czarnolasu. Był to człowiek gruntownie wykształcony - studiował w Polsce (Akademia Krakowska) i za granicą (Królewiec, Padwa). Ukochał języki starożytne oraz literaturę antyczną: grecką i rzymską. Pierwsze utwory pisał po łacinie, ale już podczas pobytu we Włoszech zaczął tworzyć w języku narodowym. Zwiedził wiele krajów: Niemcy, Włochy , Francja i wreszcie, napatrzywszy się światu, powrócił na stałe do kraju. Próbował służby dworskiej i życia żołnierskiego, ale prawdziwe zadowolenie dało mu dopiero osiadłe życie ziemiańskie. Gospodarował w Czarnolesie otrzymanym w spadku po rodzicach, ożenił się i wiódł żywot człowieka poczciwego. Cisza, względny dobrobyt, kontakt z naturą sprzyjały wewnętrznemu skupieniu, co zaowocowało bogatą twórczością. Do najbardziej znanych utworów Kochanowskiego należą: "Fraszki", "Pieśni", "Treny", dramat "Odprawa posłów greckich". Szczególnie ulubionymi gatunkami poety były fraszki i pieśni. Pisał je przez całe życie, wyrażał aktualne tematy, nastroje - dzięki temu utwory te nazywamy lirycznym pamiętnikiem poety.
Nazwa fraszka pochodzi z języka włoskiego i wprowadził ją właśnie J. Kochanowski. Wcześniej utwory tego typu nazywano facecjami lub figlikami. Fraszka jest drobnym utworem wierszowanym, często o charakterze żartobliwym, opartym na dowcipnym pomyśle. Konstrukcja fraszek Kochanowskiego jest dwojaka: jedne posiadają formę zwięzłą, zbliżoną do epigramatu (epigramat - pierwotnie wierszowany dwuwersowy napis umieszczany w starożytnej Grecji na pomnikach, grobowcach, dziełach sztuki), drugie są dłuższe, opisowe (sięgają do 30 wersów).
Wśród fraszek epigramatycznych Kochanowskiego spostrzegamy bardzo różnorodne treści. Są wśród nich ważne sentencje, złośliwe portreciki znajomych ("Na Konrata" - znanego w towarzystwie obżartucha), wyznania i prośby zakochanego ("Do Hanny", której serce jest twarde jak krzemień), przekomarzania ("Na nabożną", która często się spowiada, choć twierdzi, że nie grzeszy). Jakże zwięźle wyraża poeta swoje myśli i spostrzeżenia - tylko dwa wersety, a tak wiele w nich treści!
Fraszki dłuższe, opisowe mają także różnorodną tematykę. W "Ku muzom" poeta prosi córki Zeusa, aby zesłały mu natchnienie i zapewniły sławę - nawet pośmiertną. "Do gór i lasów" to fraszka autobiograficzna, w której poeta opisuje swe podróże zagraniczne, szukanie odpowiedniego zajęcia na życie i wreszcie kończy się utwór stwierdzeniem, że nie warto martwić się o przyszłość, ale żyć dniem dzisiejszym i cieszyć się nim. O sensie życia ludzkiego rozprawia Kochanowski dość często ("O żywocie ludzkim", "Do fraszek") i konkluduje, że życie nasze jest fraszką, zabawką wobec biegu czasu, wydarzeń, losu. Nasze wysiłki, pragnienia i tęsknoty są niczym, bo i tak Fortuna (bogini szczęścia i losu) uczyni z nami to, co się jej spodoba. Póki więc los nam sprzyja - cieszmy się i bawmy! Rozmiłowany w życiu wiejskim poeta sławi też przyrodę oraz swój dom ("Na lipę" - ulubione drzewo Kochanowskiego, droższe od jabłoni, "Na dom w Czarnolesie", którego nie zamieniłby na marmurowe pałace). Fraszka "O doktorze Hiszpanie" jest fantastycznym obrazkiem rodzajowym z życia dworskiego. Przyjaciel poety zwany Hiszpanem postanowił żyć wstrzemięźliwie, zatem cichaczem opuścił grono towarzyszy biesiadnych, zamknął się w swoim pokoju i zasnął. Po wieczerzy przyjaciele postanowili zniweczyć ten misterny plan i z dzbanem wina udali się do kompana. Zamknięte drzwi wyważyli i zmusili Hiszpana do wypicia wielokroć swego zdrowia (któż nie spełni takiego toastu!?). Po wyjściu przyjaciół bohater fraszki skonstatował: "Szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany".
Swemu przyjacielowi i mecenasowi tak tłumaczy się poeta we fraszce "Do Mikołaja Firleja": autor tych utworów jest stateczny, a że niektórych fraszek nie godzi się czytać przed panną, to już wina rymu, to on bywa zbyt swawolny.
Kochanowski lubił swe fraszki i bawił się nimi z upodobaniem. Przykładem takiej zabawy dla autora i czytelnika jest fraszka "Raki", która, czytana od końca wersetu, posiada przeciwstawny sens. Czytamy więc najpierw:
"Folgujmy paniom nie sobie, ma rada;
Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada.* [przysada - cecha ujemna]
[...]
Bezpiecznie wierzcie nierad ja omylę.”
a potem wspak:
“Rada ma, sobie nie paniom folgujmy;
Przysada w nich jest nie wiernie miłujmy.
[...]
Omylę ja rad nie wierzcie bezpiecznie."
W innej fraszce poeta wyznaje szczerze:
"Ja inaczej nie piszę, jeno jako żyję:
Pijane moje rymy, bo i sam rad piję..."
We fraszkach powstałych na dworze króla Zygmunta Augusta czy biskupa Filipa Padniewskiego odbiło się to huczne i gwarne życie dworskie. Wśród tych powstałych w Czarnolesie, przeważają już rymy nie "pijane", lecz poważne, a nieraz i podniosłe. W sumie więc fraszki są zwieciadłem życia i duszy samego poety, pamiętnikiem, w którym dorywczo zapisywał swoje najróżnorodniejsze przygody, spowiadał się ze swoich uczuć i myśli.
Forma tych arcydzieł jest wykwintna i dowodzi niepospolitego talentu i mistrzostwa we władaniu poetycką mową ojczystą. Zachwyca nas ich zwięzłość, precyzja, przebogata różnorodność tematyczna.
Filozofia życiowa zaprezentowana w "Pieśniach" J. Kochanowskiego.
"Pieśni" Kochanowskiego stanowią arcydzieło polskiej poezji. Powstawały one - jak "Fraszki" - w różnych chwilach życia poety. Zaledwie kilka z nich ogłosił autor drukiem, całość ukazała się po jego śmierci. Zebrane zostały w zbiorze "Pieśni ( ...) ksiąg dwoje" (50 pieśni oraz osobny cykl "Pieśń świętojańska o Sobótce"). Wzorem dla naszego poety był Horacy (najsławniejszy poeta rzymski), niektóre pieśni są wręcz przekładami lub przeróbkami ód tego starożytnego twórcy. Rodzimych poprzedników nie miał Kochanowski w tym gatunku, za to znalazł wielu naśladowców. Czerpał więc obficie z Horacego, ale wzbogacał swe utwory i przekształcał zgodnie z osobistym odczuciem. Będąc wiernym humanistycznej zasadzie Kochanowski ukazał pełnię człowieczeństwa. Nie ma takiej sprawy, która byłaby mu obca, bo wszystkie wiążą się z człowiekiem. Stąd też różnorodność tematyczna pieśni i szczegółowy wykład filozofii życiowej poety. Pieśni Kochanowskiego dają odpowiedź na pytania: jak żyć godnie, czym się cieszyć, jak kochać Boga, ludzi i ojczyznę, co ma stanowić sens życia ludzkiego?
Pochwała radości, zabawy, towarzystwa zawarta jest w wielu pieśniach. Poeta przekonuje, że "Miło szaleć, kiedy czas po temu" i zachęca do cieszenia się dniem dzisiejszym: "Dziś bądź wesół, dziś użyj biesiady, - O przyszłym dniu niechaj próżnej rady...". Echa filozofii stoickiej słychać wyraźnie w słowach "Pieśni IX":
"Nic wiecznego na świecie:
Radość się z troską plecie, [...]
Lecz na szczęście wszelakie
Serce ma być jednakie."
Kochanowski nie zna fałszywej skromności, jest świadom posiadanego talentu poetyckiego, kiedy wyznaje: "Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony polecę precz, poeta ze dwojej złożony natury" i kiedy z dumą stwierdza: "O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie, i różnego mieszkańcy świata Anglikowie; mnie Niemiec i waleczny Hiszpan mnie poznają..."
Życie bez miłości byłoby ubogie, więc uczucie to często gości w pieśniach poety. Można powiedzieć, że to dopiero on stworzył polski język miłości wzorując się na liryce rzymskiej i włoskiej (Petrarka). Uczucie miłości budzi w poecie raz radość, raz smutek. Unosi się nad pięknością ukochanej, przepełnia go szczęściem wzajemność uczuć, smutek i tęsknotę budzi rozstanie. Wszystkie te wyznania są tak szczere, że nie wypada nam wątpić w ich autentyczność. Oj, kochliwy był zatem nasz Jan z Czarnolasu! O bohaterkach tych pieśni miłosnych wiemy bardzo niewiele, Jedną z nich nazywa Hanną i najprawdopodobniej pod tym imieniem ukrywa się żona poety - Dorota Podlodowska.
Humanistyczny charakter mają też pieśni refleksyjne wyrażające filozofię życiową poety. Zaleca on używanie życia i świata oraz umiarkowanie - postawę stoicką propagującą dystans wobec wypadków życiowych (nie popadać w euforię w chwilach szczęśliwych i nie poddawać się rozpaczy w chwilach tragicznych).
"Pieśń o cnocie" uczy, że służba ojczyźnie otwiera człowiekowi drogę do nieba. Bóg wynagrodzi mu wszelkie trudy poniesione dla kraju. Zazdrość ludzka jest dowodem małości człowieka - przecież każdy ma możliwość okryć się blaskiem własnej cnoty. Również "Pieśń o poczciwej sławie" zaleca służbę ojczyźnie i narodowi. Każdy posiada inne talenty, więc niech zgodnie z nimi służy swojemu krajowi. Kto ma talent i dar wymowy - "niech szczepi między ludźmi dobre obyczaje", kto ma kto siłę i odwagę - niech poświęci się rzemiosłu rycerskiemu. Poeta zachęca: "Służmy poczciwej sławie, a jako kto może, niech ku pożytku dobra spólnego pomoże".
Z filozofii Kochanowskiego płynie też patriotyzm, najgłośniej brzmiący w "Pieśni o spustoszeniu Podola". Poeta nawiązuje do wydarzeń historycznych (napadu Tatarów na Podole - jedną z dzielnic Polski). Przejmująco rysuje obraz pohańbienia polskich kobiet wziętych do niewoli tatarskiej: "Córy szlacheckie (żal się mocny Boże!) psom bisurmańskim brzydkie ścielą łoże". I któż to plądruje ziemie polskie, uprowadza kilkadziesiąt tysięcy jeńców? Dzikusy, poganie, naród koczowniczy, który nie buduje nawet miast i osad. Cóż zatem robią Polacy - naród dumny, cywilizowany, bogobojny i zasobny? Otóż rodacy - ze wstydem wyznaje to poeta - siedzą bezczynnie przy stołach suto zastawionych i cieszą się, że Podole jest daleko od nich. Rozzuchwaleni Tatarzy poczynają sobie bezkarnie, kto wie - może i Turcy znów ruszą na Polskę! Kochanowskiemu wstyd za polską szlachtę, stara się pobudzić uczucia dumy rodowej i narodowej swej warstwy, więc woła: "Skujmy talerze na talery*[przetopmy talerze (srebrne) na talary, którymi opłacimy wojska najemne], skujmy, a żołnierzowi pieniądze gotujmy!". Upomina, że to zwycięzcy będą jeść z tych talerzy i półmisków. Cała ta bolesna pieśń kończy się smutną refleksją, że przysłowie: "Polak mądry po szkodzie" nie sprawdza się w tej rzeczywistości, bo przecież Polak już szkodę poniósł (Podole zostało ograbione z ludzi i mienia), ale nie stać go nadal na mądrą decyzję - podjęcie walki z najeźdźcą. Jest to pieśń żalu i wstydu patriotycznego za brać szlachecką.
Sens życia widział Kochanowski w gospodarowaniu na roli i w życiu w zgodzie z naturą. Kochał wieś - jej przyrodę, spokój. Nie zamieniłby takiego życia na żadne inne, a przecież spróbował i dworu, i wojaży zagranicznych, i żołnierki, nawet namawiano go do przyjęcia święceń kapłańskich. Kiedy jednak skosztował życia ziemiańskiego - wiedział już, że tylko na wsi jest jego miejsce. Sławił więc wielekroć tę wieś, przyrodę, obyczaje ludowe. Stworzył cykl 12 pieśni pod wspólnym tytułem "Pieśń świętojańska o Sobótce". Jako czciciel tradycji oraz humanista wrażliwy na jej malowniczość i tajemniczość poświęcił temu obrzędowi sobótkowemu wiele wersetów. Sam opis uroczystości ujął w 4 tylko zwrotkach. Pozostałą część utworu stanowią pieśni 12 panien, zawierające obraz wsi opowiadany przez proste dziewczyny wiejskie. Właśnie to ludowe spojrzenie na świat uznał Kochanowski za godne słowa poetyckiego, co wyprzedzało znacznie pogląd epoki (dopiero w romantyzmie ludowość wkroczyła do literatury). Tak więc panny bawiące się przy obrzędowym ognisku śpiewają o tańcu, miłości, drwią ze złośliwości ludzkiej i z nieszczęśliwego biedaczyny, który stał się pośmiewiskiem wsi. Wiele z tych pieśni ma charakter szyderczy (takie pieśni śpiewano autentycznie w czasie tego obrzędu), inne poświęcone są różnym doznaniom miłosnym i nadziei na wzajemność, skardze na niewiernego kochanka, tęsknocie. "Pieśń panny XII" podsumowuje obrzęd. Kończy się noc, nastaje świt, więc ostatnia panna śpiewa pochwałę "wsi spokojnej, wsi wesołej". Jest to oczywiście wieś widziana oczyma rozkochanego w niej szlachcica (czyli Kochanowskiego). Nie ma w niej mowy o pracy, tam wszystko rodzi się samo, bo:
"Jemu sady obradzają,
Jemu pszczoły miód dawają;
Nań przychodzi z owiec wełna
I zagroda jagniąt pełna."
Sielskie jest to życie ziemiańskie: dostatek w polu, oborze i w domu, gospodarz poluje, łowi ryby, wieczorem zimowym śpiewa i tańczy w wesołej kompanii, otoczony jest szacunkiem dzieci i wnucząt, które z uwagą i skupieniem go słuchają. Nie ma w całej literaturze staropolskiej utworu o wsi, który byłby tak wdzięczny i przepiękny w swojej poetycznej idealizacji, jak ta właśnie pieśń Kochanowskiego.
Filozofia Jana z Czarnolasu byłaby niepełna, gdyby zabrakło w niej Boga. Religijność i miłość do ojczyzny były w sercu poety nieodłączne. Człowiek nie może odgadnąć wyroków Boga, ale nie wynika stąd absolutnie, aby Bóg mógł być niesprawiedliwy. Trzeba się poddać woli Najwyższego i mieć nadzieję na lepsze jutro. Czasem Stwórca nie ustrzeże "biednej głowy" człowieka od "złych przygód", czasem złemu człowiekowi powodzi się lepiej niż dobremu, ale trzeba pamiętać, że prędzej czy później Bóg ukaże złego, jeśli nie w tym, to w przyszłym życiu. Oprócz wiary w sprawiedliwość Boga, wypowiada Kochanowski podziw dla Jego wielkości i potęgi, hojno*ci, z jaką sypie dobrodziejstwa swym dzieciom, a przede wszystkim podziw dla niewzruszonego ładu natury. To uwielbienie Boga w naturze jest uczuciem bardzo dawnym (psalmy biblijne, literatura starożytna). "Czego chcesz od nas Panie za twe hojne dary" to pieśń - hymn majestatyczny zupełnie nowy w naszej poezji. Przed Kochanowskim nikt nie uwielbiał wielkości Boga w przyrodzie. Cóż ma czynić człowiek, jaką złożyć ofiarę w podzięce Bogu za Jego łaskę, dobroć i ten świat cudowny? Wyznawać Boga "wdzięcznym sercem" - oto odpowiedź i wskazówka, jakiej udziela poeta.
"Treny” Kochanowskiego jako utwór renesansowy
Szczęśliwe, sielskie życie poety - Jana Kochanowskiego - zburzyła nieoczekiwana śmierć najdroższej córeczki Orszuli. Dziewczynka miała zaledwie 30 miesięcy (2,5 roczku), ale była dzieckiem utalentowanym i nad wiek rozwiniętym. Mówi o tym nie tylko jej ojciec w "Trenach", bo pewnie nie dalibyśmy mu wiary, że tak małe dziecko układa już wierszyki, ale potwierdzają to listy i relacje przyjaciół Kochanowskiego, którzy odwiedzali poetę w Czarnolesie - oni widzieli i słyszeli Orszulkę i też ją podziwiali. Tak więc maleńka Orszulka odziedziczyła zapewne po ojcu talent poetycki i poeta miał nadzieję, że stanie się wielką poetką polską - osiągnie sławę starożytnej poetki Safony. Zmarła jednak, a śmierć jej była dla ojca ciosem tak wielkim, że nie potrafił go przetrzymać. Początkowo pisał więc o niej dla siebie, "płakał, bo musiał". Ojciec - poeta czuł potrzebę dania poetyckiego wyrazu temu, co przeżył. Kiedy ból nieco zelżał i zaczęła powracać równowaga ducha, zaczął "śpiewać" już nie tylko "sobie", ale i "Muzom", pisał już z zamiarem ogłoszenia drukiem swych utworów. Miał nadzieję, że poezja ta okryje jego zmarłą córeczkę nieśmiertelną sławą. I miał rację, bo każdy, kto wspomni dziś Kochanowskiego, ten pomyśli także o jego kochanej Orszulce.
Tren nie był gatunkiem nowym, znali go już poeci starożytni, a za nimi poeci - humaniści opiewali nieraz smutek po śmierci drogich osób - takie utwory nazywały się: epicedia. Także włoski poeta Petrarka wyśpiewywał ból po śmierci swej ukochanej Laury, której poświęcił nie jeden utwór, lecz cały cykl. Kochanowski poszedł śladami Petrarki i także stworzył cykl 19 utworów, które tworzą całość artystyczną i uczuciowo-ideową, choć każdy z trenów jest odrębną całostką artystyczną. Tak powstał wspaniały poemat bólu rodzicielskiego, który stopniowo wzrasta, osiąga poziom kulminacyjny w trenach od IX do XI i potem powoli opada. Kolejność trenów nie jest więc przypadkowa. Początkowe treny są wyrazem smutku rodzicielskiego po zgonie ukochanego dziecka oraz głuchego żalu do śmierci, która je zabrała. Smutek potęguje myśl, że Orszulka zmarła tak młodo, przysparza go też wspomnienie córeczki. Poeta rozpamiętuje słowa, zabawy, "ucieszny śmiech", "nowe piosnki", które układała córeczka, wreszcie pozostałe ubranka i szczebiot dziecka. Wyznaje: "pełno nas, a jakoby nikogo nie było: jedną maluczką duszą tak wiele ubyło". Można stwierdzić, że pierwsze treny dają charakterystykę dziecka i opisują opustoszały dom, w którym ojciec z matką przeżywają swoją tragedię. Smutek powoli narasta, aż w trenach następnych (IX - XI) mamy opis spustoszenia, jakiego śmierć dziecka dokonała w myślach ojca. On - który starał się zgłębić tajniki filozofii stoickiej i wierzył, że udało mu się to zadanie - rozpacza, traci zmysły, jak "jeden z wiela". Po cóż więc tyle lat ćwiczył swą wolę i charakter, po co zaufał starożytnej nauce? W "Trenie X" wyznaje, że zwątpił nawet w naukę chrześcijańską - tak należy rozumieć jego pytanie i prośbę: "Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest, lituj mej żałości ... pociesz mię, jako możesz, a staw się przede mną lubo snem, lubo cieniem, lub marą nikczemną". Zbolały ojciec zwątpił więc w nieśmiertelność duszy?! Szuka ukochanej córeczki w różnych krainach umarłych, w słowiku, który - być może - gości teraz duszyczkę Orszulki, w niebie chrześcijańskim i mitologicznym. Szuka pociechy, łapie kurczowo każdą ewentualność, która pozwoliłaby mu odnaleźć utracone dziecko. Od trenów następnych znowu zmienia się charakter i klimat utworów. Rozpacz osiągnęła szczyt i w kolejnych trenach poeta usprawiedliwia się przed samym sobą, że zwątpił w opatrzność Boga. Temu płaczowi serca towarzyszy wspomnienie córeczki i budzenie się nadziei na ukojenie bólu. Ostatni tren ("Tren XIX") nosi - jak żaden poprzedni - dodatkowy tytuł "Sen". Opisuje w nim Kochanowski sen, w którym przyszła do niego jego matka, zmarła dużo wcześniej. Na ręku trzymała Orszulkę i prosiła syna, aby nie mącił spokoju dziecka swym płaczem i rozpaczą. Bóg, powołując Orszulkę do nieba, zaoszczędził jej wielu zgryzot i cierpień ziemskich. Dlatego należy pogodzić się z wolą Boga i wierzyć, że tam, w niebie Orszulka jest szczęśliwa. Cały cykl "Trenów" został jeszcze wzbogacony jednym utworem, który poświęcił poeta drugiej, zmarłej później, córeczce Hannie.
"Treny" są utworem głęboko humanistycznym, renesansowym, bo bohaterem ich jest człowiek - ojciec rozpaczający po stracie dziecka. Opis uczuć poety jest szczery, bezpośredni , autentyczny. Dzięki temu utwory te do dziś wzruszają czytelników. To właśnie lektura tych utworów natchnęła po wiekach Bolesława Leśmiana do napisania pięknego wiersza "Urszula Kochanowska". Stała się więc Orszulka postacią sławną mimo swej śmierci.
"Treny" Kochanowskiego to dzieło wyrosłe z literatury starożytnej i nowożytnej, ale z drugiej strony - dzieło nowatorskie. Wcześniejsze wiersze żałobne były utworami okolicznościowymi, często pisanymi nawet na zamówienie przyjaciół i rodziny zmarłej osoby. Te okolicznościowe wiersze żałobne pisane były według ustalonego schematu: przedstawienie osoby zmarłej, wyliczenie jej zalet i zasług, opis bólu i pustki powstałej po śmierci tej osoby. W "Trenach" Kochanowskiego zawarte są też te elementy, ale jak wyrażone! Niczym nie przypominają już utworów okolicznościowych, są arcydziełami poezji pełnymi autentyzmu uczuć. Nie jest to także jeden utwór - jak pierwotnie - ale cały cykl utworów złożonych w jedną kompozycję i ideowo - artystyczną całość. Ten pomysł nie był całkiem nowy, bowiem Kochanowski poszedł śladami Petrarki.
Całkowitą nowością natomiast było poświęcenie utworów żałobnych osobie dziecka. Do tej pory wyrażano żal po śmierci osoby zasłużonej, dobrze znanej w narodzie lub w środowisku ludzi. Po raz pierwszy Kochanowski poświęcił swe "Treny" maleńkiej dziecinie, której nie znał nikt poza gronem najbliższych ludzi.
Kochanowski jako człowiek renesansu poddał też rewizji mądrość starożytnych stoików stwierdzając, że filozofia nakazująca, aby człowiek był nieczuły na ból i cierpienie, jest nieludzka, bo sprzeczna z naturą człowieka.
"Odprawa posłów greckich" Jana Kochanowskiego utworem okolicznościowym czy pierwszym dramatem narodowym wyrosłym z analizy ówczesnych stosunków w Polsce?
"Odprawa posłów greckich" to pierwszy dramat narodowy. Jan Kochanowski pisał go w swoim zacisznym Czarnolesie, bo bolała go postawa szlachty wobec ojczyzny. Wcześniej tłumaczył poeta na język polski trzecią księgę "Iliady" Homera. Właśnie z tej księgi wziął temat do swej tragedii - przybycie Ulissesa i Menelaosa do Troi, aby upomnieć się o porwaną przez Aleksandra (Parysa) Helenę i odprawienie tychże posłów z negatywną odpowiedzią. Kochanowski zapożyczył temat z utworu starożytnego, ale zinterpretował go już zupełnie współcześnie. Chciał dać literaturze polskiej dramat napisany na wzór tragedii greckich (Eurypidesa i Sofoklesa). Kiedy poeta pracował nad tym utworem, jego przyjaciel - Jan Zamoyski zaręczył się z Krystyną Radziwiłłówną. Wesele pragnął uświetnić utworem teatralnym - miał przybyć na nie sam król Stefan, zaproszeni byli także posłowie i senatorowie. Jan Zamoyski - wówczas podkanclerzy koronny - zwrócił się do poety z prośbą o napisanie stosownego utworu. Kochanowski uznał, że pisany właśnie dramat będzie jak najbardziej odpowiedni na taką okazję, więc przyśpieszył pracę, dodał na początek stosowną pieśń chóru, trochę zmienił zakończenie i dramat był gotów. Nie była więc "Odprawa..." utworem okolicznościowym, pisanym na zamówienie. Dramat był już prawie gotowy, został tylko nieco uzupełniony i wystawiony szybciej, niż przewidywał sam autor zasiadający do jego pisania. Temat został zaczerpnięty z literatury starożytnej, lecz mimo to „Odprawa...” jest utworem oryginalnym, bo wiele szczegółów wymyślił Kochanowski sam, a szczegóły zapożyczone rozwinął, uzupełnił i stworzył z tego wszystkiego jednolitą całość.
Dramat wystawiono w Jazdowie pod Warszawą w pałacyku królewskim. Aktorami byli amatorzy spośród dworzan, widownię zaś zapełniła elita dworska z królem i królową na czele oraz zaproszeni posłowie i senatorowie (znajdowali się oni w Warszawie w związku z odbywającym się sejmem). Tragedię odgrywano w niezwykle ważnym momencie politycznym i poeta zakończył ją wezwaniem do wojny zaczepno-obronnej przeciwko Moskwie. Słowa Antenora wzywające do walki dźwięczały w uszach widzów jak pobudka wojenna i nie były dźwiękiem pustym: wkrótce po odegraniu tragedii Kochanowskiego, sejm uchwalił podatek na wojnę zaczepną z Moskwą!
Tematem tragedii jest epizod dający początek wojnie trojańskiej. Aleksander (Parys) porywając Heleną popełnił zbrodnię, bo pogwałcił świętość domowego ogniska, podeptał prawa boskie i ludzkie, a nadto naraził ojczyznę na niebezpieczeństwo wojny z Grekami. Można było jeszcze temu zapobiec oddając Helenę posłom greckim, ale Parys kierując się egoizmem, nie zaś miłością ojczyzny, nie chce tego uczynić. Mało tego - wciąga jeszcze do tej haniebnej zbrodni większość panów z rady trojańskiej, których zjednał sobie za pomocą przekupstwa. Głosują oni za pozostawieniem Heleny w Troi, choć Antenor ostrzega przed zgubnymi następstwami takiej decyzji. Nic nie sprawił rozum, szlachetność i miłość ojczyzny nielicznych patriotów trojańskich - zwyciężyła głupota, nikczemność i prywata Parysa oraz jego stronników. Posłowie greccy dostali odprawę, a skutkiem tego wybuchnie wojna i potężna Troja legnie w gruzach. Tak to Kochanowski wyłożył myśl przewodnią dramatu: państwo, w którym większość rządzi się nie miłością ojczyzny, lecz prywatą - musi zginąć. Poeta miał na myśli swoją własną ojczyznę, w której, na nieszczęście, nie brakowało takich Parysów, zaś Antenorów było niewielu. Kochanowski nie rokował szczęścia ojczyźnie i swój lęk o jej przyszłość wypowiedział przez usta Ulissesa ("O nierządne królestwo i zginienia bliskie!") i Kassandry, która mając dar widzenia przyszłości, głosi tragiczną wizję zagłady Troi.
W całym tekście "Odprawy..." pełno jest napomknień o sprawach polskich: opowiadanie posła o kłótliwym i wrzaskliwym posiedzeniu rady trojańskiej jest dosadnym obrazem sejmu polskiego, poplecznicy Aleksandra są wizerunkami polskich warchołów szlacheckich, król Priam, odkładający wszystko do jutra, przypomina króla Zygmunta Augusta. Tak więc "Odprawa..." pomimo swej starożytnej treści jest utworem narodowym i patriotycznym właśnie dzięki tym licznym aluzjom do spraw polskich, dzięki wyrażonemu uczuciu niepokoju o przyszłość ojczyzny i wreszcie dzięki pobudce wojennej do ataku na Moskwę.
"Odprawa posłów greckich", wzorowana na dramatach starożytnych, pozostała wierna zasadom tych utworów. Zaczyna się od prologu, po którym następuje pierwsza pieśń chóru; dalej - epeisodion pierwsze, druga pieśń, drugie epeisodion, trzecia pieśń chóru i wreszcie exodos (rozwiązanie). Wiersz z wyjątkiem dwóch pierwszych pieśni chóru nie jest rymowany, tylko biały (rytmiczny) - to już wedle mody włoskiej, lecz równocześnie miało przypominać wzory starożytne właśnie tą rytmicznością.
Na scenie przez cały czas trwania akcji znajduje się chór złożony z panien trojańskich, obowiązuje też zasada trzech jedności: czasu, miejsca, akcji. O przebiegu rady trojańskiej widzowie dowiadują się z długiego opowiadania posła, bowiem akcja odbywa się w jednym miejscu - przed domem Aleksandra. "Odprawa..." posiada więc nieomal wszystkie cechy tragedii antycznej, choć mało w niej właśnie... tragiczności. Kochanowski nie uwydatnił wielkości zbrodni przeciwko krajowi i nie wydobył z niej grozy tragicznej. Groźne proroctwo Kassandry jest wprawdzie zapowiedzią kary, jaką Troja poniesie za tę zbrodnię, ale brak w tragedii napięcia dramatycznego, punktu kulminacyjnego. Nie jest więc "Odprawa..." arcydziełem tragedii, ale jest najpiękniejszą tragedią, na jaką zdobyła się literatura Polski niepodległej.
Na podstawie "Żeńców" Szymona Szymonowica scharakteryzuj sielankę jako gatunek literacki
Szymon Szymonowic, autor wykwintnych i zarazem realistycznych sielanek, pochodził z rodziny mieszczańskiej, ale za zasługi na polu literatury został nobilitowany (uszlachcony). Tęgi był to umysł, a jego talent poetycki - darem bożym, bo też - podobnie jak Kochanowski - był poetą z urodzenia. Kształcił się w Akademii Krakowskiej, a następnie kilka lat przebywał za granicą: we Francji, Belgii, Niemczech, gdzie wzbogacił swą wiedzę prawniczą oraz medyczną, ale przede wszystkim zgłębił kulturę i literaturę starożytną - grecką i rzymską. Po powrocie do kraju dzięki swym wierszom łacińskim pozyskał uznanie, szacunek i przyjaźń możnego mecenasa kanclerza Jana Zamoyskiego. Przy jego poparciu zostało mu nadane szlachectwo oraz tytuł "poety królewskiego". Jan Zamoyski uczynił go nauczycielem i jednym z trzech opiekunów swego syna, gdyż wysoko cenił gruntowne wykształcenie, talent i zalety charakteru tego wielkiego humanisty. Sławę zawdzięcza Szymonowic nie swym poezjom łacińskim, lecz sielankom polskim.
Gatunek ten znany i popularny w literaturze starożytnej, musiał zachwycić także naszego humanistę. Literatura antyczna wprowadziła dwa typy sielanki: realistyczną i konwencjonalną. Grecki sielankopisarz Teokryt kreślił drobne obrazki realistyczne, czyli odtwarzające życie prostych ludzi (pasterzy, rybaków, rolników, mieszczan) takim, jakie ono było w rzeczywistości. Natomiast sielanki rzymskiego poety Wergiliusza są zazwyczaj konwencjonalne, czyli alegoryczne: występują w nich ludzie niby prości (pasterze), którzy jednak myślą, czują i mówią tak, jak gdyby byli ludźmi wykształconymi i dobrze wychowanymi. Szymonowic znał doskonale twórczość obu tych starożytnych poetów, obu też utwory przerabiał lub naśladował, czyli uprawiał oba typy sielanek. W sielankach konwencjonalnych występują pasterze, którzy pasąc owce, kozy i krowy rozmawiają o swych przygodach, kłopotach, myślach i uczuciach (zwłaszcza o miłości ku pasterkom), a dla rozrywki śpiewają sobie piosenki. Sielanki te są bardzo piękne - sławią piękno natury i subtelnie malują różne uczucia ludzkie, pisane są zaś pięknym, wypieszczonym i zarazem pełnym prostoty językiem. Często Szymonowic wypowiada w nich swoje własne uczucia i myśli, wkładając je w usta pasterzy. W sielankach realistycznych poeta zupełnie zapomina o sobie - oddaje myśli i uczucia nie własne, lecz innych ludzi. Taką realistyczną sielanką są "Żeńcy". Przekazuje w niej autor smutny, ale prawdziwy obrazek z życia ludu. Wśród skwaru słonecznego żną zboże dziewczyny (stąd tytuł "Żeńcy" - od żęcia zboża). Dwie z nich: wesoła Pietrucha i smutna, lękliwa Oluchna, rozmawiają o rzeczach, o jakich proste dziewczyny wiejskie naprawdę rozmawiać mogły, a więc o staroście (ekonomie) bez serca i o jego gospodyni - jędzy. Przebiegła Pietrucha śpiewa przepiękną pieśń o słoneczku, chcąc ułagodzić gniewnego starostę. Tymczasem bezlitosny starosta bije batem biedną Maruszkę, która dopiero co wstała po ciężkiej chorobie i nie ma siły nadążyć z pracą za pozostałymi żniwiarkami. Ten okrutny starosta to także postać realistyczna - wzięta niestety z życia. Szymonowic w "Żeńcach" staje w obronie ludu - sielanka ta jest nie tylko arcydziełem poezji, ale też protestem szlachetnego człowieka przeciwko niedoli ludu. Pełne prawdy są również portrety psychologiczne bohaterek utworu. Pietrucha jest pełna humoru, energiczna, czasem złośliwa nawet i przebiegła. Gdy starosta jest daleko od niej i nie może słyszeć słów pie*ni, wyraża się o nim jak najgorzej, gdy zbliża się - zmienia słowa na schlebiające butnemu nadzorcy. Oluchna jest przeciwieństwem Pietruchy: lękliwa i pokorna ostrzega towarzyszkę przed zemstą bezwzględnego okrutnika. Forma dialogu dodaje sielance dramatyzmu. Jest więc utwór "Żeńcy" realistycznym obrazkiem życia chłopów i świadectwem stosunków społecznych na polskiej wsi pańszczyźnianej.
Andrzeja Frycza Modrzewskiego propozycje "poprawy Rzeczypospolitej"
Żywy ruch religijny ogarnął Polskę w XVI wieku. Zaowocował nie tylko rozwojem umysłowym wielu ludzi, ale też przyczynił się do uszlachetnienia ich uczuć i do przejęcia się zasadami moralności chrześcijańskiej. Jednym z takich ludzi był Andrzej Frycz Modrzewski. Stał się on najbardziej gorliwym rzecznikiem sprawiedliwości chrześcijańskiej w naszym kraju - a nawet w Europie. Zdobył gruntowne wykształcenie w Akademii Krakowskiej oraz na uniwersytecie w Wittenberdze, podróżował po Europie na dłużej zatrzymując się w Norymberdze, Paryżu, Bazylei. Uzyskał niższe święcenia kapłańskie, był sekretarzem króla Zygmunta Augusta, gdyż władca wysoko cenił jego niepośledni umysł i kryształowy charakter. Najbardziej bolała Modrzewskiego niesprawiedliwość społeczna, więc od poruszenia tego problemu rozpoczął swą działalność społeczną i publicystyczną. Pierwszym głosem jego rozumu i serca była łacińska broszura "...Łaski, czyli o karze za meżobójstwo". Posłużył się tu autorytetem powszechnie szanowanego i zmarłego rok wcześniej Hieronima Jarosława Łaskiego. Była to jakby mowa zza grobu męża wielkiego rozumu, który domagał się przestrzegania sprawiedliwości chrześcijańskiej. Jakaż to kara obowiązywała więc za mężobójstwo (czyli zabicie człowieka - męża, mężczyzny)? Otóż - jeżeli zabitym był szlachcic, zaś zabójcą nieszlachcic (chłop, mieszczanin) - wówczas zabójca karany był rocznym więzieniem i karą pieniężną w wysokości 120 grzywien (ogromna suma!). Jeżeli natomiast zabójcą był szlachcic, a ofiarą nieszlachcic, zabójca płacił tylko 10 grzywien i od więzienia był wolny. Ile więc warte było życie chłopa lub mieszczanina dla szlachcica? 10 grzywien! Praktycznie chłop za zabójstwo szlachcica płacił życiem lub dożywotnim więzieniem, bo sumy 120 grzywien nie był w stanie zapłacić. Przeciwko tej rażącej niesprawiedliwości prawa wystąpił Modrzewski domagając się, by kara za zabójstwo była jednakowa dla wszystkich zabójców - bez względu na pochodzenie zabójcy i zabitego. To okrutne prawo poddał Modrzewski krytyce jeszcze raz w następnej broszurze, w której wypowiadał się już we własnym imieniu. Były to jednak "głosy na puszczy", gdyż ogół szlachty nie mógł mu darować, iż śmiał uczyć, że mieszczanin i chłop jest ulepiony z tej samej gliny, co szlachcic.
Szeroki i wszechstronny program reform zawarł Modrzewski w obszernym dziele pisanym po łacinie (aby i cudzoziemcy mogli je czytać) pod tytułem "O naprawie Rzeczypospolitej". Składa się ono z 5 ksiąg noszących kolejno tytuły: "O obyczajach", "O prawach", "O wojnie", "O Kościele", "O szkołach”. Trzy główne uczucia ożywiają to dzieło: gorąca miłość Jezusa Chrystusa, ojczyzny i człowieka. Autor dowodzi, że nauka Chrystusa nakazująca kochać Boga oraz bliźniego swego jak siebie samego, odnosi się nie tylko do jednostek, ale też do całych społeczeństw, narodów. Gdyby ludzie przestrzegali tej nauki i obyczajów, zbędne byłyby prawa. Jako, że podstawą moralności jest dobre wychowanie młodzieży, Modrzewski zalecał kształcenie charakteru dziecka w duchu chrześcijańskim. Wychowanie moralne winno być uzupełniane kształceniem umysłu dziecka i młodego człowieka. Nauka i przestrzeganie zasad moralności mają uczynić z pacholęcia człowieka wartościowego, rozumnego, szlachetnego, dobrego obywatela swego kraju. W księdze "O prawach" powraca autor jeszcze raz do kwestii nierówności ludzi wobec praw. Nie jest aż tak radykalny, aby domagać się całkowitego równouprawnienia. Rozumie, że chłop lub mieszczanin nie może być na przykład posłem czy senatorem (chyba, że został nobilitowany w uznaniu osobistych zasług i dobrych obyczajów). Jednak surowsze kary dla nieszlachciców za różne przestępstwa (w tym - zabójstwo) są jawną niesprawiedliwością. Jakże wymagać od chłopa czy mieszczanina, który nie był kształcony i starannie wychowywany, aby brzydził się zbrodnią bardziej niż szlachcic, któremu zasady moralności i wiedzę przekazuje się przez wiele lat? Jeżeli zabójca ma być bardziej świadomy całej ohydy zbrodni, to bardziej należy oczekiwać tej świadomości od szlachcica. Dlaczegóż więc właśnie on ma ponosić lżejszą karę? Tak więc Modrzewski nadal atakował to niesprawiedliwe prawo. Księga trzecia odnosi się do wojen. Modrzewski jest pacyfistą (przeciwnikiem wojen). Dzieli wojny na sprawiedliwe (obronne) i niesprawiedliwe (zaborcze). Dopuszcza prowadzenie tylko wojen obronnych, choć i one niosą zniszczenie i nieszczęście. Gotowość obronną kraju powinna gwarantować stała armia wojskowa utrzymywana ze skarbu państwa. Do tej pory sejm musiał zatwierdzić podatki na wojnę, co niekiedy trwało długo, a nieprzyjaciel wykorzystywał brak gotowości do obrony. Modrzewski wypowiadał się też za rozdzieleniem władzy świeckiej i duchownej. Król nie powinien być skrępowany polityką władzy duchownej i na odwrót - nie powinien ingerować w sprawy Kościoła. Nie mogło się to podobać instytucji Kościoła, toteż dzieło Modrzewskiego znalazło się na indeksie, papież Paweł IV zaliczył autora do pisarzy zakazanych pierwszej klasy. Dwie ostatnie księgi w ogóle nie ukazały się w I wydaniu polskim dzięki zabiegom i protestom duchowieństwa. W księdze "O Kościele" domagał się autor reformy tej instytucji, zniesienia celibatu księży oraz tolerancji religijnej. W księdze "O szkołach" domagał się opieki państwa nad szkolnictwem, a zawód nauczycielski uważał za zaszczytny i pełen odpowiedzialności. Kosztami nauczania i utrzymania szkół proponował obciążyć dochody duchownych oraz bogatsze klasztory.
Pełne wydanie dzieła ukazało się trzy lata po pierwszym wydaniu w kraju i wyszło ze słynnej oficyny wydawniczej w Bazylei. Czytali to dzieło uczeni europejscy i podziwiali mądrość i szlachetność Polaka. W Polsce wszczęto na autora nagonkę, szczególnie ostrą po soborze w Trydencie, kiedy to zaczęła szerzyć się w kraju kontrreformacja. Odebrano mu probostwo, a później wójtostwo, więc tułał się wraz z rodziną (ożenił się i miał 2 dzieci) i dopiero kilka miesięcy przed śmiercią nabył za uciułane pieniądze wioskę, która zapewniła mu skromny byt.
Omów cechy dramatu Szekspirowskiego wykazując różnice w stosunku do dramatu antycznego
Początki dramatu antycznego sięgają VI wieku p.n.e. Wówczas to w Grecji uroczyście oddawano cześć bogowi Dionizosowi - opiekunowi urodzaju, odradzającej się przyrody i wina. Ku czci tego boga śpiewano pieśni i bawiono się. Wierzono, że Dionizos ma postać na poły człowieka i satyra, lubi bawić się, pić wino, towarzyszy mu wesoły orszak koźląt. Grecja była krajem rolniczym, więc nic dziwnego, że bóg odpowiedzialny za urodzaj darzony był szczególnym kultem, a święta ku jego czci obchodzono aż dwa razy w roku: wielkie i małe dionizje. W czasie świąt ludzie ubierali się w koźle skóry, śpiewali, tańczyli, pili wino. Od tych pieśni wywodzi się termin: tragedia (tragos - kozioł, ode - pieśń). Początkowo bohaterem pieśni był Dionizos, potem także inni bogowie i mieszkańcy Olimpu, później jeszcze królowie, sławni rycerze. Aby urozmaicić uroczystości, wprowadzono rozpoczynającego pieśń, który miał do pomocy chór, potem pojawił się nadto odpowiadacz, który odpowiadał przewodnikowi chóru i tak powstała scena, na niej chór i dwóch aktorów. Później stało się tradycją, że w czasie tych świąt odbywały się konkursy dramatyczne. Miejsca dla widowni znajdowały się na stoku wzgórza, pod gołym niebem. W dole znajdowała się orchestra (tanecznia) dla chóru, nieco wyżej - na tle budynku (szopy) znajdowała się właściwa scena. Budynek pełnił rolę siedziby bogów, królów, rycerzy i był równocześnie dla aktorów rodzajem garderoby, w której się przebierali i czekali na wejście na scenę.
Za twórców tragedii greckiej uznajemy trzech ateńczyków: Ajschylosa, Sofoklesa i Eurypidesa. Oni to stworzyli główne zasady, które stały się obowiązujące w tragedii. Sofokles napisał około 120 dramatów, ale tylko 7 tragedii zachowało się do dzisiejszych czasów. Jedną z nich jest "Antygona". Porównam ten dramat antyczny z dramatem nowożytnym, który reprezentuje tragedia "Makbet" angielskiego dramaturga Williama Szekspira. Twórca nowożytnego dramatu - William Szekspir - uzasadniał, że wielkie namiętności ludzkie są bardzo często motorem działalności człowieka. Z tego powodu wiele jego utworów nazwano dramatami namiętności ludzkich. W tragedii "Romeo i Julia" namiętnością jest wielka miłość, w "Otello" - zazdrość, w "Makbecie" - żądza władzy. To właśnie pragnienie zdobycia korony królewskiej popycha Makbeta i jego żonę do poruszenia łańcucha zbrodni. Namiętność zaślepia bohaterów i wreszcie staje się przyczyną ich osobistej tragedii oraz śmierci. W dramacie antycznym los człowieka był całkowicie zależny od woli bogów i człowiek nie mógł uczynić nic, aby wyzwolić się spod tego wpływu.
Król Edyp chciał uniknąć swego losu, naznaczonego mu przez bogów, zanim jeszcze przyszedł na świat. Aby nie stać się ojcobójcą i nie wejść w związek kazirodczy z matką, opuścił rodziców (nie wiedział, że był ich przybranym dzieckiem) i udał się w świat. Jednak wola bogów musiała się spełnić: zabił ojca, ożenił się ze swą matką i spłodził z nią potomstwo, które zostało przeklęte przez bogów. Człowiek był igraszką w rękach bogów i nie miał wpływu na własny los. W dramatach Szekspira człowiek mógł sam decydować o swojej przyszłości, lecz zaślepiały go wielkie namiętności, spod których wpływu nie potrafił się wyzwolić.
Dramat antyczny był realistyczny. Zdarzenia, o których opowiadał, były prawdziwe (ludzie głęboko wierzyli w ich prawdę). Nie ma w tych dramatach żadnych zjaw czy duchów, bo zaprzeczałyby one zasadzie realizmu. Szekspir wprowadzając psychologiczną motywację losów bohaterów upostaciował ich przeżycia wewnętrzne. Trzy wiedźmy, które spotykają Makbeta i Banka są uosobieniem wewnętrznych pragnień bohaterów, ich żądzy posiadania władzy. Wodzowie wracają z wojny jako zwycięzcy, okryli się sławą, więc ich marzenia o awansie i laurach są w pełni uzasadnione. Wiedźmy mówią tylko o tym, o czym w głębi duszy marzą bohaterowie. Zjawą fantastyczną jest też duch Banka - prześladuje Makbeta, bo jest jego wyrzutem sumienia.
Wiele dramatów Szekspira posługuje się nastrojem - w "Makbecie" nastrój grozy i napięcia dramatycznego potęgują zjawiska przyrody: burza, błyskawice, wyjący wiatr. Nastroju takiego nie ma w dramatach antycznych. Miejsce akcji “Makbeta” przenoszone jest w zależności od ukazywanego zdarzenia. W "Antygonie" Sofoklesa było to niedopuszczalne. Nie widzimy bohaterki dramatu grzebiącej zwłoki swego brata, lecz dowiadujemy się o jej czynie ze słów strażnika, który informuje Kreona o tym wydarzeniu. O innych zdarzeniach, które dzieją się poza sceną, informuje także chór.
Akcja w dramacie starożytnym toczyła się w jednym miejscu (jedność miejsca), dotyczyła jednego głównego problemu (jedność akcji) i obejmowała czas tylko 24 godzin (jedność czasu). Głównym wątkiem w "Makbecie" jest żądza władzy bohatera, ale treść dramatu ukazuje też wątki poboczne: dzieje Banka, rozwój opozycji w kręgu elity społeczeństwa, dramat lady Makbet. Czas akcji w "Makbecie" obejmuje kilka lat, zaś miejsce akcji przenoszone jest wielokrotnie - nawet poza granice państwa. Szekspir zerwał więc z antyczną zasadą trzech jedności.
Dramat antyczny przestrzegał też zasady czystości gatunku literackiego, co znaczy, że w treści dramatu nie mogły znaleźć się elementy epickie czy liryczne, w tragedii niedopuszczalne były akcenty komiczne. W dramatach Szekspira mamy wiele monologów, a w nich mnóstwo ozdób retorycznych, metafor i porównań. Są to więc elementy liryczne, które zakłócają czystość gatunku. William Szekspir zrezygnował też z chóru, bez którego nie mógł obyć się dramat antyczny. Zrezygnował także z ograniczonej liczby osób na scenie (w dramacie starożytnym mogło być ich tylko 2 lub wyjątkowo 3 - oczywiście równocześnie. Aby mogła wejść na scenę następna postać, jedna z będących już na scenie musiała zejść). Szekspir nie czuł się zupełnie skrępowany tą zasadą - wprowadził nawet sceny zbiorowe, co było niedopuszczalne w dramacie starożytnym.
W teatrze Szekspira aktorzy nie nosili masek ani koturnów, role kobiece grały kobiety. Teatr starożytny znajdował się pod gołym niebem, aktor musiał być dobrze widziany i słyszany, więc nosił koturny (podwyższenie pod stopy), głowę przybierał wysoką, ozdobną fryzurą, ubierał szaty w kolorach jaskrawych.. Barwy szat miały znaczenie symboliczne (purpura oznaczała dostojeństwo, wysokie stanowisko, zaś ciemne barwy wyrażały rozpacz, żałobę). Ponieważ aktorami w starożytności byli tylko mężczyźni, występowali w maskach symbolizujących płeć.Maska ilustrowała ponadto wiek, zawód, przeżywane uczucia. Przy pomocy tych środków wyolbrzymiano aktorów i starano się im nadać posągowy charakter - stąd dzisiaj określenie: koturnowa sztuka odnoszące się do treści poważnej, formy pompatycznej i nieco sztucznej.
Szekspir dokonał rewolucji w dziedzinie dramatu i następni dramaturdzy wzorowali się na nim, zaś z biegiem czasu - poszli drogą wytyczoną przez niego, ale jeszcze dalej.
Scharakteryzuj pojęcia: odrodzenie, humanizm, reformacja
Wszystkie te trzy pojęcia odnoszą się do okresu kultury i literatury europejskiej i polskiej. Pojęcie "odrodzenie" jest nadrzędne w stosunku do pozostałych, gdyż zakres pojęć: "humanizm" i "reformacja" mieści się w zakresie "odrodzenia".
Terminem "odrodzenie" lub "renesans" określamy okres w dziejach kultury europejskiej, trwający od połowy XIV wieku do końca XVI w. W tym czasie kształtował się i rozwijał ruch umysłowy i kulturalny zapoczątkowany we Włoszech, następnie rozprzestrzeniający się w całej Europie zachodniej i środkowej. Etymologia (pochodzenie) tego terminu wskazuje na ożywienie czegoś, co już było, czyli odrodzenie. Terenem poszukiwań człowieka stała się kultura i literatura antyczna, starożytna. Ze starożytności klasycznej czerpano inspirację dla zainteresowań człowiekiem i światem oraz wzory doskonałości w sztuce i literaturze. W okresie tym rozwinęły się dwa prądy umysłowe: humanizm i reformacja.
Humanizm był reakcją na światopogląd i ideały moralne średniowiecza. Maksymy wieków średnich: "Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz" oraz "Memento mori" (pamiętaj o śmierci) zastąpiono maksymą Terencjusza: "Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce". Tak więc ośrodkiem zainteresowania humanistów stał się człowiek, jego osobowość oraz społeczne i przyrodnicze uwarunkowania jego życia. Frapująca stała się natura człowieka (Petrarka) i sposoby jego społecznych zachowań (Boccaccio), dążono do osiągnięcia wszechstronnego rozwoju jednostki. Szukano nowych wartości i odnaleziono je w antyku. Starożytna literatura pokazała człowiekowi, że należy cieszyć się życiem, otaczającym światem, trzeba wierzyć w potęgę rozumu ludzkiego. Potwierdzeniem przekonania o niezależności i nieograniczoności intelektu człowieka stały się odkrycia naukowe (1492 r. - Krzysztof Kolumb: odkrycie Ameryki, 1543 r. - wydanie dzieła M. Kopernika "O obrotach sfer niebieskich"). Wiara w możliwości człowieka inspirowała humanistów do dalszych poszukiwań i dążenia do wszechstronnego rozwoju. Wszystko, co dane jest człowiekowi, powinno być przezeń wykorzystane, człowiek nie może być obojętny na to, co dotyczy człowieka. Nie myśl o śmierci, lecz pełne życie miało się stać celem istnienia człowieka. W pojęciu "humanizm" mieszczą się także wszelkie postawy przejawiające się w uznawaniu człowieka wraz z jego potrzebami duchowymi i materialnymi za wartość najwyższą. Kultura i literatura polska tego okresu reprezentowana jest przez takich humanistów, jak: M. Rej, J. Kochanowski, Sz. Szymonowic, A. Frycz-Modrzewski, Piotr Skarga, Łukasz Górnicki.
Pojęcie reformacja odnosi się do ruchu religijnego, społecznego i politycznego w Europie XVI wieku. Ruch ten wyrósł na gruncie różnorodnej interpretacji "Pisma świętego" i doprowadził do rozłamu w Kościele katolickim oraz powstania wyznań protestanckich. "Pismo święte" pisane jest językiem ponadczasowym, gdyż od czasu jego powstania minęły tysiące lat, a ciągle jest aktualne. Ten ogólny, często symboliczny język dawał powody rozmaitego rozumienia "Pisma świętego", często odmiennego od tego, które nakazywał papież. Na przełomie średniowiecza i odrodzenia czeski kaznodzieja Jan Hus żądał zastąpienia w nabożeństwach łaciny językiem narodowym, zrozumiałym dla wiernych. Sam też przetłumaczył "Pismo święte" na język czeski. Jan Hus został potępiony jako heretyk i spalony na stosie. Śmierć Husa nie przeszkodziła jednak powstawaniu dalszych żądań reformy Kościoła. Również w Niemczech Marcin Luter domagał się prawa do swobodnej, indywidualnej interpretacji świętych ksiąg i przetłumaczył "Pismo święte" na język niemiecki. We Francji reformatorem religijnym był Jan Kalwin. Swobodne interpretacje "Biblii" dały początek powstaniu odłamów innowierczych - husyci, luteranie, kalwini. Do walki z coraz liczniejszymi szeregami reformatorów zwołano sobór w Trydencie. Uchwalono na nim wiele zmian w organizacji Kościoła i sformułowano nowy zbiór podstawowych prawd wiary. Ruch reformacyjny ukształtował nową postawę człowieka wobec zagadnień religijnych i przyczynił się do rozwoju ogólnej kultury umysłowej w Europie.
Rozpoczęte na gruncie religii tendencje reformatorskie stopniowo ogarnęły także inne płaszczyzny życia człowieka. Nastąpił bujny rozwój nauki, a głównym reformatorem w Polsce był Mikołaj Kopernik, który udowodnił, że Słońce, a nie Ziemia, jest centrum wszechświata. Andrzej Frycz-Modrzewski w swoim dziele "O naprawie Rzeczypospolitej" także domagał się wszechstronnych reform państwa. Wszystko, do czego doszła nauka, zostało poddane jeszcze raz weryfikacji, bo zmienił się sposób myślenia człowieka. Niechętnie przyjmowano za prawdziwe i nieomylne to, czego nie można było dociec rozumem. Życie społeczne narodu nie było doskonałe - rażąca niesprawiedliwość kazała człowiekowi poszukiwać nowych rozwiązań.
Prąd reformatorski ściśle łączył się z humanizmem - doskonalenie wszystkich dziedzin życia człowieka opierało się na przeświadczeniu, że człowiek jest w stanie zdziałać wiele. Polska XVI wieku była krajem tolerancyjnym, dlatego też właśnie w naszym kraju znajdowali schronienie - prześladowani w swoich ojczyznach - innowiercy: głównie husyci i kalwini. Szczególne zasługi położyli arianie, czyli bracia polscy dla rozwoju kultury, nauki, życia społecznego. Wyodrębnili się oni z grupy polskich kalwinów i stali się najbardziej radykalnym odłamem reformacji w Polsce. Odrzucali dogmat Trójcy Świętej, na pierwszy plan w swej religii wysuwali treści moralne oraz postulat tolerancji religijnej. Potępiali wyzysk człowieka przez człowieka, znosili w swych majątkach pańszczyznę i poddaństwo, byli przeciwni zabijaniu i w związku z tym nie brali udziału w wojnach (nosili u pasa drewniane szable). Radykalne poglądy społeczne arian bardzo nie podobały się szlachcie katolickiej, która odnosiła się do tych innowierców z rosnącą niechęcią, aż w połowie XVII wieku szlachta wymogła na królu edykt skazujący arian na wygnanie z kraju lub bezwzględne przejście na katolicyzm. Stało się to jednak już w następnej epoce, zaś w okresie odrodzenia właśnie arianie zakładali szkoły, zatrudniali w nich wybitnych nauczycieli (naukowców - protestantów zmuszonych do opuszczenia swoich krajów). Dziełem arian było też utworzenie w Rakowie szkoły wyższej tzw. Akademii Rakowskiej, która cieszyła się popularnością i dobrą sławą nawet poza granicami Polski - przyjeżdżali do Rakowa na studia także obcokrajowcy. W mieście tym istniała też drukarnia ariańska, której druki były przeznaczone również dla współwyznawców w innych krajach. Dzięki prądowi reformacji ludzie uświadomili sobie konieczność szukania nowych rozwiązań, dążyli do unowocześniania i ulepszania zastanego porządku świata.
W jaki sposób pisarze odrodzenia wyrażali swoją troskę o przyszłość ojczyzny?
Epoka odrodzenia rozwijała się pod wpływem prądów umysłowych: humanizmu i reformacji. Przeświadczenie, że "nic, co ludzkie", nie może być obce człowiekowi, połączone z dążeniem do ulepszania, modyfikowania istniejącego porządku świata, znalazło swój wyraz także w stosunku człowieka do ojczyzny. Polska XVI - wieczna była krajem silnym, zasobnym i tolerancyjnym wyznaniowo. Decydujący wpływ na życie społeczeństwa miała szlachta. Ona to prowadziła spory religijne z Kościołem oraz walki polityczne z magnaterią i królem o zyskanie uprzywilejowanej pozycji w kraju. Szlachta domagała się egzekucji praw, czyli przestrzegania uchwalonych praw: zwrotu dóbr królewskich trzymanych bezprawnie przez magnatów, ograniczenia praw Kościoła, miast i chłopów, zacieśnienia unii z Litwą, reformy skarbu, sądownictwa i wojska. Ten szeroki program egzekucyjny szlachty zakończył się kompromisem, ale i tak szlachta umocniła swoją pozycję polityczną, wyzwoliła się spod sądownictwa duchownych, zagwarantowała sobie swobodę wyznaniową oraz ograniczyła prawa mieszczan i chłopów. Upojona zwycięstwem szlachta nie dostrzegała niebezpieczeństwa posiadania tak rozległych wpływów. Dlatego co bardziej światli obywatele wskazywali na te niebezpieczeństwa. Mikołaj Rej w "Krótkiej rozprawie" ostro skrytykował stosunki społeczne na polskiej wsi (opracowanie tego utworu zawarte jest w temacie nr 10). Jan Kochanowski widział niebezpieczeństwo grożące Polsce ze strony Turcji i innych państw. Kiedy na Podole napadli Tatarzy, poeta podejrzewał, że zostali zachęceni do grabieży przez Turcję. Jako gorący patriota zawstydzał swych rodaków i uświadamiał im wielkość upadku Polski (opracowanie w temacie nr 13). Również w "Odprawie posłów greckich" wypowiedział się Kochanowski jako Polak szczerze przejęty i zasmucony sytuacją wewnętrzną ojczyzny. Brak zgody, ciągłe waśnie, przedkładanie korzyści osobistych nad dobro kraju doprowadzi Polskę do upadku - przed tym niebezpieczeństwem (realnym - niestety) ostrzegał w swym dramacie (opracowanie tematu nr 15).
Troska o przyszłość ojczyzny podyktowała też słowa traktatu "O naprawie Rzeczpospolitej" Andrzejowi Fryczowi Modrzewskiemu (opracowanie tematu nr 17).
Również Piotr Skarga całe swoje życie poświęcił służbie Bogu i ojczyźnie. Pochodził z rodziny drobnomieszczańskiej, co później wypominała mu szlachta wściekająca się z gniewu, że jakiś tam "łyczek" chce ją uczyć rozumu. Po ukończeniu Akademii Krakowskiej i pobycie w Wiedniu w charakterze opiekuna syna Jędrzeja Tęczyńskiego (kasztelana krakowskiego) przyjął święcenia kapłańskie, a potem wstąpił do zakonu jezuitów. Jako nieprzejednany wróg różnowierstwa starał się nawracać heretyków na jedynie prawdziwą wiarę. Zasłynął też czynami miłosierdzia względem chorych, ubogich i więźniów - zakładał dla nich przytułki, powołał Bank Pobożny, który wspomagał biedaków.
W bogatej twórczości Piotra Skargi na czoło wysuwają się "Kazania sejmowe". W tym czasie sejmy w Polsce rozpoczynały się nabożeństwem, podczas którego kaznodzieja królewski (P. Skarga pełnił tę funkcję) wygłaszał stosowne kazanie. Na nabożeństwach obecni byli, oprócz króla i jego dworu, także senatorowie i posłowie. Kazaniami sejmowymi są także i te, które wygłaszał Skarga w niedziele i święta przypadające na czas trwania sejmu. Wydanie "Kazań sejmowych" obejmuje osiem kazań, gdyż autor streścił w nich te myśli, które przez 10 lat wygłaszał na kazalnicy podczas nabożeństw sejmowych.
Kazanie drugie "O miłości ku ojczyźnie" chwyta za serce swą rzewnością. Skarga wylicza w nim choroby matki-ojczyzny: nieżyczliwość ludzka, niezgoda, szerzenie się heretyckiej zarazy, osłabienie władzy króla, niesprawiedliwość prawa, grzechy przeciw Panu Bogu. Przedmiotem kazania jest pierwsza choroba, czyli ludzka niesprawiedliwość dla Rzeczypospolitej płynąca z prywaty obywateli. Skarga uczy, że miłość Boga i ojczyzny stanowi nierozerwalną jedność. Ojczyzna porównana zostaje do okrętu gdzieniegdzie podziurawionego. Matka - ojczyzna zatonie, jeżeli jej dzieci - obywatele nie pozatykają w porę dziur i nie będą wylewać wody z okrętu. Wraz z okrętem zaginą wszyscy. Dlatego - poucza Piotr Skarga - obywatele mają obowiązek wdzięczności za te wszystkie dobra, jakie otrzymują od matki - ojczyzny. Miłość ojczyzny powinna być bezinteresowna, każdy obywatel powinien ją kochać dla niej samej, nawet gdyby czuł się skrzywdzony. Magnaci zabiegając o potęgę swych domów i rodów strącali ojczyznę w przepaść i dlatego ten wielki kaznodzieja ośmielił się rzucić im straszne słowa nazywając ich serca złodziejskimi. Piotr Skarga w tym kazaniu opromienił miłość ojczyzny aureolą świętości, jako obowiązek religijny. Dał też dowód swego niezwykłego talentu mówcy. Charakterystyczne dla jego stylu są zdania nacechowane emocjonalnie, liczne zapytania i wykrzykniki. Mówca posługuje się też często symbolem i alegorią (okręt, matka - ojczyzna, dzieci - obywatele) oraz kontrastem opisywanych obrazów (wzywająca pomocy matka, tonący okręt - niefrasobliwy sen dzieci, dbałość pasażerów okrętu o swoje bogactwo w chwili tonięcia).
Nie było dotąd w literaturze polskiej tak płomiennych słów miłości ojczyzny, w uczuciu patriotyzmu nie miał Piotr Skarga równych sobie. Rozpaczliwe wołania kaznodziei o ratowanie ojczyzny- matki były jednak głosem wołającego na puszczy, spotkały się z ignorancją magnaterii i szlachty.
Czołowi przedstawiciele odrodzenia w Polsce: Mikołaj Rej, Jan Kochanowski, Andrzej Frycz-Modrzewski i Piotr Skarga nie zdołali zapobiec tragedii narodowej, do której Polska zdążała i która stała się faktem w ostatnich latach XVIII wieku.
Scharakteryzuj wzorce osobowe zaszyfrowane w literaturze renesansu
Literatura odrodzeniowa nie tworzyła wzorców osobowych - ideałów człowieka na wzór piśmiennictwa średniowiecznego. Jednak dostarczała człowiekowi swej epoki wielu dobrych rad i pouczeń. Utwory literackie adresowane były przede wszystkim do szlachty - najprężniejszej warstwy społecznej. Typowy szlachcic ówczesny był ziemianinem ceniącym najwyżej osiadłe i dostatnie życie wiejskie. Nie rwał się do wojen, czasem nawet uciekał z pola walki, co mu pobłażliwie wybaczano. Mimo to narzekano na zanik cnót rycerskich i podkreślano, że nowy wzór szlachcica powinien łączyć ziemiańskość z rycerskością. Należało więc wychować nowego człowieka - obywatela i zadaniem tym zajęli się prawie wszyscy nasi wybitniejsi pisarze tego okresu.
Andrzej Frycz Modrzewski w dziele "O naprawie Rzeczypospolitej" w księdze "O obyczajach" zalecał wychowanie dzieci w szacunku dla starszych, karności i umiarkowaniu. Niech więc młodzieniec śpi na twardym posłaniu, pobiera pożyteczne nauki zgodnie ze swym charakterem i upodobaniem, zachowuje umiar w jedzeniu i piciu. Niech skosztuje zimna i gorąca, trudu osiągania celu, bo takie działania kształtują charakter. Należy wystrzegać się rozpieszczania dzieci i dbać, aby nie wpadły w złe towarzystwo. Ponieważ ojczyzna może wezwać człowieka do obrony jej granic - należy przygotować go do znoszenia trudów wojennych i do umiejętności poradzenia sobie w ciężkich sytuacjach, niekiedy w obcym kraju. Rodzice dzieci powinni pamiętać, że młodzież uczy się nie tylko słuchając, ale też przypatrując innym. Należy dawać dzieciom przykład, co jest zadaniem trudnym, ale koniecznym dla ukształtowania charakteru młodego człowieka. Tak więc dobry obywatel - Polak to, zdaniem Modrzewskiego, szlachcic sprawiedliwy dla poddanych, wymagający w stosunku do siebie samego, przysposobiony do rzemiosła rycerskiego i w razie potrzeby gotowy stanąć do walki w obronie ojczyzny, człowiek rozumny i dobry chrześcijanin. Taki wzorzec osobowy wyłania się z dzieła A. Frycza-Modrzewskiego.
Mikołaj Rej w "Żywocie człowieka poczciwego" dowodzi, że o szlachectwie człowieka decydują bardziej cechy charakteru, niż urodzenie. Tak więc "człowiek poczciwy" powinien zajmować się gospodarowaniem na swojej ziemi, co dostarcza wielu przyjemności (Rej je oczywiście wymienia). Nauką nie powinien się zbytnio trudzić, bo wiele nauk wprowadza zamęt w umyśle człowieka. Jeśli będzie ćwiczyć swój charakter, zdobędzie mądrość życiową - cenniejszą od książkowej czy szkolnej. Rej przypomina także, że jednym z zaszczytnych obowiązków człowieka jest służba ojczyźnie.
Jan Kochanowski ponad wszystko cenił sobie osiadłe życie ziemiańskie, któremu pokłon złożył w "Pieśni panny XII" ("Sobótka"). Wyliczył w niej uroki takiego życia i podkreślił w zakończeniu, że zabrakłoby dnia i nocy dla wymienienia wszystkich "wieśnych wczasów i pożytków". Także w "Pieśni o cnocie" Kochanowski podkreślił, że "jeśli komu droga otwarta do nieba, / tym, co służą ojczyźnie", zaś w "Pieśni o dobrej sławie" zalecał, aby "praw ojczystych i pięknej swobody przestrzegać". Pragnienie okrycia się sławą jest naturalną tęsknotą człowieka. Każdy powinien robić to, co potrafi najlepiej: talent pisarza czy mówcy należy spożytkować na "szczepienie dobrych obyczajów", siłę i odwagę można i należy wykorzystać uprawiając rzemiosło rycerskie. Jaki wzorzec osobowy propaguje więc nasz wielki poeta? Jest to wzór szlachcica: ziemianina, patrioty, człowieka wrażliwego na piękno przyrody i żyjącego w zgodzie i harmonii z naturą.
Inny wzorzec osobowy propaguje w swym dziele "Dworzanin polski" Łukasz Górnicki. Ten wielki humanista rozmiłowany był w literaturze starożytnej (studiował w Padwie - Włochy), wysoko cenił ogładę towarzyską i w ogóle cywilizację włoską. Wielu Polaków nie posiadało umiejętności taktownego zachowania się w towarzystwie, więc Górnicki postanowił oświecić ich w tym względzie. We Włoszech popularna była wówczas książka Baltazara Castiglionego pt. "Dworzanin", więc Górnicki postanowił ją spolszczyć i przybliżyć polskiemu czytelnikowi, aby mógł się rozmiłować w niej i przyswoić sobie zasady dworskiego życia. Utwór Górnickiego nie jest wiernym tłumaczeniem książki włoskiego pisarza, bo autor zawsze pamięta, że pisze dla Polaków. Pominął więc wszystko to, co "poczciwe uszy obrazić mogło". Z drugiej jednak strony wzbogacił swój utwór tym, co było - jego zdaniem - potrzebne lub przydatne Polakom: omówienie przymiotów i zadań kobiety, rozważania o modach, grze w karty, dykteryjki i anegdoty. Cały utwór ma formę rozmowy toczącej się między dworzanami biskupa krakowskiego na temat przymiotów i zachowania się prawdziwego dworzanina. Składa się z 4 ksiąg. Pierwsza wylicza przymioty, jakie powinny zdobić takiego człowieka: szlacheckie urodzenie, powołanie rycerskie, męstwo i szlachetność, staranne wykształcenie (znajomość języków obcych starożytnych i nowożytnych), oczytanie, wrażliwość na piękno muzyki, a przy tym wszystkim - gracja i naturalność. W II księdze poucza, jak dworzanin ma się zachować wobec kobiet, przyjaciół, jak ma się ubierać, jak rozweselać towarzystwo. Tematem III księgi jest dysputa o kobietach, które jedni uważają za najgorsze stworzenia pod słońcem, zaś drudzy - za najlepsze i najszlachetniejsze. Obrońcy kobiet zbijają argumenty przeciwników i kreślą obraz "dwornej pani". Księga IV omawia cele, do jakich dążyć powinien dworzanin. Człowiek taki jest najbliższym towarzyszem swego pana (króla) i jego to powinien uszlachetniać. Powinien też nade wszystko ukochać dobro i piękno, dzięki czemu sam stanie się bardziej szlachetnym i wartościowym człowiekiem.
Taki to był ideał dworzanina polskiego i nie stał się on niestety popularny. Nasz rodzimy dworzanin nie uganiał się za tak wysokim wykształceniem, nie dbał o grację, ani o subtelny takt towarzyski. Żyć tak wykwintnie i szlachetnie pragnęły co najwyżej nieliczne jednostki. Tuzinkowy dworzanin zaś oddany był gospodarstwu i nie miał zbyt wysokich dążeń duchowych.
Najbardziej popularnym wzorcem osobowym w naszej literaturze był "człowiek poczciwy", czyli szlachcic-ziemianin, dobry Polak i patriota, człowiek towarzyski, z poczuciem humoru, litościwy dla poddanych, świecący przykładem dla sąsiadów i własnych dzieci.
Motywy przyrody i ich rola w literaturze renesansowej
Przyroda jest od wieków nieodłączną towarzyszką życia człowieka, więc nic dziwnego, że istota ludzka czuje się dobrze w otoczeniu przyrody. Na jej piękno zwracali uwagę już starożytni pisarze i poeci, wrażliwość tę wyrażali także polscy humaniści. Mikołaj Rej byłby głęboko nieszczęśliwym człowiekiem, gdyby nie cieszył oczu "ogóreczkami, rzeżuszkami, ziółkami, sadkami, krzaczkami", o których z taką miłością pisał w "Żywocie człowieka poczciwego". Pory roku dyktują przyrodzie odpowiednie reakcje, człowiek też musi się im podporządkować. Każda pora roku niesie człowiekowi inne doznania i staje się źródłem nie tylko pomnożenia bogactwa, ale też dostarcza wciąż innych doznań duchowych. Życie w zgodzie z przyrodą czyni człowieka spokojnym, bezpiecznym i szczęśliwym.
Podobny pogląd wyznawał także Jan Kochanowski, który porzucił gwarne życie dworskie dla zacisznego Czarnolasu. Ukochał to życie ziemiańskie i dał wyraz swej miłości do przyrody w bogatej twórczości. Jako człowiek głęboko religijny, sławił Boga - Stwórcę doskonałej przyrody. W pieśni dziękczynnej "Czego chcesz od nas Panie" wyraził pogląd, że Bóg i natura stanowią jedność. Sławił więc poeta Boga sławiąc przyrodę. Bóg dał ludziom siebie samego właśnie w tych polach, rzekach, kłosach zbóż, błękicie nieba i ciemności nocy. W zamian nie chce od ludzi nic, a więc ludzie wyrażają Mu wdzięczność kochając przyrodę i żyjąc z nią w harmonii. Przyroda - zdaniem Kochanowskiego - jest nie tylko wyrazem miłości Boga dla ludzi, wpływa na nich kojąco, uszlachetnia ich. We fraszce "Na lipę" poeta wyznaje, że w cieniu tego drzewa czuje się szczęśliwy, tam najlepiej mu się pisze, tam najchętniej rozmawia z przyjaciółmi. Przyroda pobudza też człowieka do refleksji nad własnym życiem - tak dzieje się we fraszce "Do gór i lasów" mającej charakter autobiograficzny. Stałość i niezniszczalność przyrody są przedmiotem podziwu i zazdrości człowieka, którego życie musi przeminąć. Kiedy Kochanowskiemu zmarła najukochańsza Urszulka, zbolały ojciec poszukiwał jej wszędzie: w niebie chrześcijańskim, w mitologicznych krainach umarłych i - oczywiście w przyrodzie. Raz odnajdywał córeczkę w delikatnej roślinie - oliwce, którą nieostrożny sadownik podciął uprzątając inne chwasty, innym razem odnalazł Urszulkę w śpiewie słowika. Kochał swoje dziecko, więc - kiedy umarło - szukał jego śladów w tym, co również kochał, w przyrodzie. Urodę przyrody ojczystej oddał też Kochanowski w pięknym cyklu "Pieśń świętojańska o Sobótce" (opracowanie tematu nr 13). Przyroda w utworach Kochanowskiego pełni rolę tła dla wypowiedzenia szerokiej gamy uczuć ludzkich: miłości do Boga, zadumy nad sensem życia ludzkiego, rozpaczy po śmierci osoby bliskiej, zachwytu nad pięknem świata, zadowolenia i spokoju ducha.
Jest przyroda także świadkiem niesprawiedliwości społecznej, o której mówi Szymon Szymonowic w swej sielance "Żeńcy" (opracowanie tematu nr 16). Słoneczko, do którego śpiewa chłopka Pietrucha, jest wyrozumiałe i współczuje losowi chłopów. Ono dyktuje staroście porę rozpoczęcia i zakończenia pracy, lecz okrutny nadzorca nie słucha nakazów przyrody i zwalnia chłopów do domów "z ostatnim mrokiem".
Przyroda w literaturze renesansowej - i nie tylko w tym okresie - stanowi pretekst dla wypowiadania myśli nurtujących człowieka. Z drugiej strony człowiek ulega urokowi przyrody i czuje się w obowiązku wyrazić swój zachwyt dla niej.
Jakie związki łączą odrodzenie z kulturą antyczną?
W pierwszych wiekach naszej ery dorobek kultury grecko-rzymskiej został odrzucony, jako pogański. Jednak, gdy chrześcijaństwo zwyciężyło ostatecznie, w kulturze europejskiej zaczęto obserwować zainteresowanie antykiem i jego dziedzictwem kulturowym. Nawet teologia chrześcijańska przyswoiła sobie filozofię Platona i Arystotelesa - dwóch najwybitniejszych myślicieli greckich. Największe zainteresowanie antykiem przypada na czasy odrodzenia, kiedy z dorobku tej starożytnej kultury i literatury zaczęto czerpać wiedzę o człowieku i kształtować ideał człowieczeństwa oparty na antycznych wzorach. Poznawanie kultury oraz literatury greckiej i rzymskiej stało się pasją wielu humanistów, także polskiego pochodzenia. Wyjeżdżali oni na studia do Włoch i tam w dorobku antyku odnajdowali wartości bliskie ludziom swej epoki. Te dążenia, mające na celu wszechstronny rozwój osobowości człowieka poprzez poznanie kultury antycznej i przejmowanie z niej wzorów postępowania i twórczości, określa się mianem humanizmu. Prąd umysłowy tak nazwany zalecał radość życia ziemskiego, kult człowieka, umiłowanie piękna i przyrody, patriotyzm. Humanizm wkrótce stał się głównym nurtem epoki. Podnosił godność człowieka i budził wiarę w potęgę jego rozumu, obalał dotychczasowe autorytety filozoficzne i teologiczne, za podstawowe zadanie nauki uznawał poznanie człowieka i praw rządzących przyrodą. Hasłem humanizmu stało się stwierdzenie greckiego poety i komediopisarza Terencjusza: "Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce."
Nieomal wszyscy pisarze i poeci polscy doby odrodzenia przejęci byli ideami humanizmu, prawie wszyscy studiowali we Włoszech - kraju będącym kolebką renesansu europejskiego.
Mikołaj Rej nie studiował wprawdzie, ale był samoukiem, czytał i przyswoił sobie poglądy rzymskich filozofów: Seneki i Cycerona. W "Żywocie człowieka poczciwego" podkreślał, że cnota, czyli życie zgodne z zasadami moralnymi, stanowi o wartości człowieka. Rej kochał życie, czerpał z niego radość i taką postawę zalecał swoim współczesnym jako humanista.
Głównym przedstawicielem odrodzenia w Polsce był Jan Kochanowski. Cała jego twórczość, pogląd na życie i świat, wyrosły z kręgu kulturowego antyku. Studiował oczywiście w Padwie, tam powstały dojrzałe już utwory poetyckie pisane po łacinie.
Niedoścignionym wzorem dla Kochanowskiego był Horacy - twórca pieśni zwanych też przez badaczy literatury odami. To za Horacym powtarza niejako "Carpe diem" (chwytaj dzień), kiedy w jednej ze swych pieśni stwierdza: "Miło szaleć, kiedy czas po temu". Bliskie są Kochanowskiemu poglądy Epikura, który sławił brak cierpienia, oddawanie się przyjemnościom. Miłość, zabawa, piękno przyrody, pogodna zaduma nad światem i sensem życia ludzkiego - oto dziedziny, które sławił Kochanowski idąc za przykładem poetów i filozofów starożytnych.
Zafascynowała go też filozofia stoicka zalecająca umiar i spokój ducha zarówno w chwilach szczęśliwych, jak i w tragicznych. Powołując się na nią w "Trenie IX" skarżył się, że został zrzucony z "ostatnich schodów" tej nauki. Bardzo często w wierszach Kochanowskiego pojawia się natura rozumiana - zgodnie z antyczną tradycją - jako wzór doskonałego piękna. To natura inspiruje poetę do filozoficznych rozmyślań na temat sensu życia. W "Pieśni świętojańskiej o Sobótce" natura staje się tłem dla modelu życia szlachcica - ziemianina. Obraz takiego życia przypomina twórczość greckiego poety Teokryta i rzymskiego Wergiliusza, którzy w swoich sielankach także sławili beztroskie życie prostych ludzi na łonie natury. Również z antyku płynie przekonanie poety o wyjątkowości człowieka obdarzonego talentem poetyckim. Horacy uważał poetę za wybrańca posiadającego boską moc tworzenia i Kochanowski podpisuje się pod takim poglądem mówiąc o sobie w pieśni: "Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony...".
Nie tylko filozofia starożytna obecna jest w twórczości Jana z Czarnolasu. Częstym motywem w jego twórczości są mity i postacie mitologiczne. Tematem "Odprawy posłów greckich" jest zapowiedź klęski Troi - kończącej mitologiczną wojnę trojańską. Motyw ten zaczerpnął poeta z "Iliady" Homera - dzieła, które znał doskonale i nawet fragmenty jego przekładał na język polski. W dramacie tym pozostał autor wierny zasadom budowy tragedii greckiej.
W utworach Kochanowskiego aż roi się od postaci mitologicznych: "żelaznego Marsa" widzimy w "Pieśni o spustoszeniu Podola", leśnego bożka Proteusa - we fraszce "Do gór i lasów", nić Ariadny - we fraszce "Do fraszek", "hesperyjski sad" - we fraszce "Na lipę".W „Trenach” odnajdujemy: grecką poetkę Safonę, boginię śmierci Persefonę, mitologiczną krainę umarłych (Hades) z przewoźnikiem dusz (Charonem).
Wielkim znawcą i miłośnikiem kultury i literatury antycznej był też Szymon Szymonowic. Pierwsze jego utwory, to właśnie wiersze łacińskie i dzięki nim zyskał sławę i szacunek w kraju. Nieśmiertelność zaś przyniosły mu sielanki, które przeszczepił na grunt literatury polskiej z antyku. Nie był jednak Szymonowic niewolnikiem wzorów Teokryta i Wergiliusza - jego sielanka "Żeńcy" ma cechy utworu realistycznego i krytycznego. Nie pochwala poeta wyzysku pańszczyźnianego na polskiej wsi.
Uczucia patriotyczne, powinności obywatelskie względem państwa są częstym tematem w literaturze antycznej. Pamiętajmy, że w starożytności najsurowszą karą, wymierzaną człowiekowi za jego winy, była banicja - wygnanie z ojczyzny (śmierć była wyrokiem łagodniejszym). Starożytni rycerze, wodzowie byli ludźmi odważnymi, ceniącymi wyżej śmierć z ręki wroga niż życie. Kobiety starożytne, wyprawiając swych mężów czy synów na wojnę, żegnały ich słowami: wracaj z tarczą lub na tarczy. Tak, innej możliwości nie dopuszczano - miał wrócić jako zwycięzca lub zginąć. Taki był stosunek starożytnych do ojczyzny - patrii.
Nie można powiedzieć, że gdyby nie literatura starożytna, Polacy nie potrafiliby kochać swej ojczyzny. Jednak miłość ojczyzny, poświęcenie dla niej płynące z historii i literatury starożytnej powodowały, że nasi rodacy starali się brać przykład z tamtych bohaterów. Wiedzieli, że służba ojczyźnie jest nie tylko obowiązkiem, ale i zaszczytem spotykającym obywatela. W polskich utworach odrodzeniowych jest więc wiele miłości do ojczyzny, obywatelskiej troski o jej przyszłość. Uczuciem tym przepojone są utwory Reja i Kochanowskiego, a także sążnisty traktat A. Frycza - Modrzewskiego "O naprawie Rzeczpospolitej" czy płomienne "Kazania sejmowe" Piotra Skargi.
Budowa utworów antycznych była zgodna z zasadą przejrzystości, harmonii, czystości gatunków. Podporządkowali się tej poetyce nasi twórcy odrodzeniowi. Posługiwali się językiem jasnym, logicznym, stosowali w umiarze środki stylistyczne.
Odwołując się do konkretnych przykładów, scharakteryzuj gatunki uprawiane w literaturze renesansowej
Literatura jako całość dzieli się na trzy główne rodzaje literackie:
lirykę, obejmującą utwory pisane wierszem, których treścią są przeżycia i stany wewnętrzne, uczuciowe wyrażane przez podmiot liryczny;
epikę, obejmującą utwory pisane prozą, których treścią jest opis zdarzeń, sytuacji, postaci;
dramat, obejmujący utwory pisane w formie dialogu, przeznaczone do wystawienia na scenie.
Te trzy podstawowe rodzaje literackie dzielą się w swoim obrębie na gatunki literackie. W polskiej literaturze odrodzeniowej reprezentowane są wszystkie podstawowe rodzaje literackie, choć epika i dramat w znacznie ograniczonym zakresie gatunków literackich. Najbujniej reprezentowana jest liryka. Uprawiali ją przede wszystkim: Mikołaj Rej, Jan Kochanowski, Szymon Szymonowic.
"Krótka rozprawa" Mikołaja Reja jest dialogiem satyrycznym. Przypomina nieco dialogi średniowieczne np. "Rozmowę mistrza Polikarpa ze śmiercią", ale jest już utworem renesansowym, świeckim i krytycznym w stosunku do układu sił społecznych. Dialog nie posiada cech utworu scenicznego i ukształtował się na pograniczu literatury pięknej i innych dziedzin piśmiennictwa, zwłaszcza filozoficznej. Forma dialogu znana jest od starożytności, za jego twórcę uznaje się Platona, który swoje traktaty filozoficzne pisał w takiej właśnie formie.
Fraszka (zwana wcześniej w naszej literaturze figlikiem, facecją) jest krótkim utworem wierszowanym o treści przeważnie żartobliwej, humorystycznej. Termin "fraszka" został przeniesiony do naszej literatury z języka włoskiego przez Jana Kochanowskiego. Przed poetą z Czarnolasu utwory tego typu pisał M. Rej nazywając je figlikami. Utwory Reja są jednak długawe, brak autorowi celności i precyzji słowa. Pod tym względem Kochanowski osiągnął mistrzostwo w swych fraszkach. Niektóre mają formę epigramatyczną (zwięzła, krótka wypowiedź), inne dłuższą, opisową, jeszcze inne są błyskotliwymi obrazkami obyczajowymi. Treść fraszek Kochanowskiego jest także różnorodna - obok dowcipnych i humorystycznych znajdują się fraszki refleksyjne, filozoficzne, autobiograficzne.
Pieśń jest najstarszym i najbardziej powszechnym gatunkiem poezji lirycznej. W najdawniejszej tradycji antycznej pieśń wykonywana była z towarzyszeniem muzyki i tańca. Potem pieśń usamodzielniła się i już w twórczości Horacego istniała jako odrębna forma literacka. W polskiej literaturze spopularyzował ją Jan Kochanowski idąc wzorem właśnie Horacego. (zajrzyj też do opracowania tematu nr 13).
Treny znane były już w starożytności. Były to okolicznościowe wiersze żałobne. Często pisano je na zamówienie, dzięki czemu brak im autentyzmu uczuć. W wierszach tych obowiązywał następujący schemat: przedstawienie osoby zmarłej, wyliczenie jej zasług i przymiotów charakteru, wyrażenie smutku i żalu po śmierci tej osoby. Tragedia osobista przeżyta przez Jana Kochanowskiego (śmierć córeczki Urszulki) spowodowała, że poeta uczynił z okolicznościowych wierszy żałobnych - arcydzieła poezji wzruszające głębią uczuć i przeżyć. Idąc śladem swych poprzedników, Kochanowski wzbogacił ten gatunek. Zachowując schemat antyczny, rozbudował "Treny" w cykl 19 utworów tak ułożonych, że napięcie dramatyczne rośnie w nich, osiąga punkt kulminacyjny i stopniowo opada. Po raz pierwszy w trenach opłakiwana była osoba dziecka, wcześniej były to osoby znane i zasłużone.
Sielanka jako gatunek literacki ukształtowała się jeszcze w starożytności. Twórcą gatunku był grecki poeta Teokryt, który traktował sielankę jako realistyczny obrazek przedstawiający wiernie krajobraz wiejski oraz zajęcia i przeżycia bohaterów. Rzymski poeta Wergiliusz uczynił sielankę opisem idealnej krainy Arkadii. W literaturze nowożytnej gatunek ten bujnie rozwinął się we Włoszech (Dante, Petrarka, Boccaccio). Do literatury polskiej przeniósł go Jan Kochanowski pisząc cykl "Pieśń świętojańska o Sobótce". W utworze poeta idealizuje obraz wsi polskiej, patrzy na nią oczyma szlachcica rozmiłowanego w życiu ziemiańskim. Bliski jest w tej koncepcji Wergiliuszowi, a wieś polska posiada znamiona idealnej Arkadii.
Również Szymon Szymonowic uprawiał ten gatunek, lecz jemu przyświecał wzorzec sielanek Teokryta. "Żeńcy" są realistyczną sielanką, a na wieś patrzy autor oczyma krytyka, który widzi ogrom niesprawiedliwości i wyzysku chłopa.
Tragedia jest gatunkiem mieszczącym się w dramacie. Początki rozwoju tragedii sięgają czasów starożytnych i wiążą się z obchodami świąt ku czci boga Dionizosa. Na grunt literatury polskiej przeniósł tragedię Jan Kochanowski - autor "Odprawy posłów greckich".(zajrzyj do opracowania tematu nr 15).
Żywoty są rodzajem literatury parenetycznej (dostarczającej wzorów do naśladowania). Bardzo popularne były w epoce średniowiecznej i odnosiły się wówczas do świętych ("Legenda o św. Aleksym"). Mikołaj Rej uczynił z "Żywotu człowieka poczciwego" utwór nie tylko świecki w swej wymowie, ale także postępowy i humanistyczny. Nadal oczywiście intencją utworu było wychowanie człowieka, ukazanie mu, w jaki sposób powinien żyć, aby zasłużyć na miano "poczciwego".
W epoce renesansowej bujnie rozwijała się literatura publicystyczna. Najbardziej reprezentatywną jej formą stała się mowa, czyli oracja. Celem mowy jest przekonanie słuchacza lub czytelnika do poruszonych kwestii oraz oddziałanie na jego uczucia i wolę. Wśród mów (oracji) powstałych w naszej literaturze odrodzeniowej na uwagę zasługują zwłaszcza mowy A. Frycza-Modrzewskiego ("O karze za mężobójstwo" - opracowanie tematu nr 17) oraz mowy sejmowo - religijne, czyli "Kazania sejmowe" Piotra Skargi (opracowanie tematu nr 20).
Gatunkiem publicystycznym jest też traktat polityczny, jakiego dostarczył naszej literaturze A. Frycz-Modrzewski pisząc "O naprawie Rzeczypospolitej" (opracowanie tematu nr 17).
Wszystkie te gatunki rozwijały się potem w następnych epokach, ale wielką zasługą renesansu polskiego było zapoczątkowanie ich, nadanie im prawa obywatelstwa w naszej literaturze.
BAROK
Problemy społeczne i narodowe w twórczości Wacława Potockiego
Wacław Potocki jest jednym z przedstawicieli literatury barokowej w Polsce. Był z wyznania arianinem, lecz po wydaniu edyktu królewskiego przeciw braciom polskim, przeszedł na katolicyzm, choć w duchu pozostał wierny ideologii ariańskiej. Szlachta katolicka szykanowała poetę, a i los nie szczędził mu nieszczęść: dwóch synów zginęło na wojnie z Turkami, zmarła też mu najpierw córka, potem ukochana żona.
Był Potocki samoukiem, nigdy nie wyjeżdżał za granicę, a w Akademii Krakowskiej też nie mógł się uczyć, bo był arianinem. Mimo to należał do najświatlejszych Polaków swego czasu. Ojczyznę i Boga kochał całym sercem. Synów wychował na rycerzy, a w nieszczęściach swoich poddawał się pokornie wyrokom Bożym. Kochał i szanował tradycję narodową i obyczaje staropolskie, nie znosił cudzoziemszczyzny, był ojcem i bratem dla swych chłopów oraz rzecznikiem tolerancji i wrogiem prześladowań religijnych. Literatura staropolska niewiele posiada postaci tak wyjątkowych, miłych i sympatycznych. Poezja była dla niego potrzebą duszy i chciał nią służyć także rodakom i ojczyźnie. Wydał dwa zbiory fraszek pod tytułami: "Ogród fraszek" i "Moralia".
Pierwszy zbiór zawiera utwory o różnej treści, ale przeważnie humorystyczne i obyczajowe. Zbiór "Moralia" ma już wyraźny cel dydaktyczny - poeta krytykuje najbardziej typowe wady szlachty: brak patriotyzmu i ducha rycerskiego, nietolerancję religijną, życie ponad stan, pychę, kłótliwość. We fraszce "Pospolite ruszenie" opisuje zachowanie szlachty polskiej w czasie działań wojennych. Straże w nocy zauważyły poruszenie w obozie wroga, więc rotmistrz wysłał dobosza z rozkazem obudzenia szlachty i zajęcia pozycji obronnych. Tymczasem brać szlachecka nie tylko nie kwapiła się do działań obronnych, ale jeszcze odgrażała się rotmistrzowi, który śmiał w nocy ją budzić i na dodatek- rozkazywać. Dobosz, widząc taki przykład, także położył się spać.
We fraszce "Natura wszytkim jednaka" Potocki dowodzi, że Bóg stworzył ludzi równymi sobie. Jednak ludzie nie szanują woli Boga i bogaci wywyższają się nad biednych. Po śmierci znowu zapanuje równość i między panem a kmiotkiem będzie różnica tylko w ... zapachu. Pan, który żywił się mięsem, będzie bardziej śmierdział od kmiotka żywiącego się jarzynami.
Miłość do ojczyzny natchnęła poetę do napisania obszernego poematu opisowego pt. "Wojna chocimska". Utwór powstał w 1670 roku, gdy Polsce groziła ponowna wojna z Turcją (do bitwy doszło w 1673r). Polacy znali już wroga, bo w 1621 roku rozgromili go pod Chocimiem. Wiedzieli, że nie będzie to wojna łatwa, nieprzyjaciel był nieprzejednany i dobrze wyćwiczony. Potocki postanowił dodać otuchy polskiej szlachcie powołując się właśnie na tę bitwę sprzed 50 lat. Do zadania tego przygotował się bardzo skrupulatnie. Przestudiował dziennik spisany przez Jakuba Sobieskiego - uczestnika bitwy pod Chocimiem. Pozostał temu źródłu wierny w poemacie zachowując dzień po dniu chronologię zdarzeń. Najbardziej emocjonalną częścią poematu jest mowa Chodkiewicza - dowódcy bitwy. Apeluje on do uczuć patriotycznych szlachty, do jej dumy rodowej i narodowej. Brzmi w jego mowie płomienna pobudka do walki i wiara w zwycięstwo. Potocki starał się przekonać Polaków, że nie powinni wątpić w swe zwycięstwo. Wszak już raz Polacy pobili Turków, czemu więc nie ufają w swe siły? Wstyd byłoby przed poprzednim pokoleniem, gdyby Polacy nie powtórzyli zwycięstwa.
Wacław Potocki to wielki Polak i patriota. Utwory jego pełnią rolę obywatelskiego rachunku sumienia narodu. Zdawał sobie poeta sprawę z faktu, że Polska chyli się ku upadkowi i z całego serca pragnął powstrzymać ten proces. Dlatego z uporem apelował do szlachty, aby leczyła niedomagania życia prywatnego i publicznego. Bardzo przejmujący jest wiersz "Czuj, stary pies szczeka", w którym Potocki porównuje ojczyznę do gospodarstwa. Pies (głosy patriotów) szczeka, gdyż sąsiedzi okradają gospodarstwo (Polskę), ale nikt nie reaguje na te ostrzeżenia. Gospodarz (szlachta) gromi jeszcze psa, który zakłóca mu błogi spokój. Szczenięta skomlą (młodzi posłowie - patrioci), stary pies szczeka (sam autor), gospodarz bawi się, wiatr niesie skowyt psa.
Jan Andrzej Morsztyn jako przedstawiciel baroku w literaturze
Literatura barokowa w Polsce rozwijała się w dwóch nurtach: dworskim i dworkowym, czyli sarmackim. Nurt dworski ulegał wpływom zagranicznym, natomiast dworkowy był rodzimy. Jan Andrzej Morsztyn jest reprezentantem nurtu dworskiego w naszej literaturze barokowej. Był to człowiek starannie wykształcony, dużo podróżował: Holandia, Francja, Włochy. Szczególny zachwyt wzbudziła w nim Francja, więc stał się gorącym entuzjastą tego kraju. Po powrocie do kraju rozpoczął karierę dworską i piął się po jej szczeblach aż do dworu królewskiego. Był zausznikiem królowej Marii Ludwiki, potem króla Jana Kazimierza. Brał czynny udział w misjach dyplomatycznych, a kiedy Jan Kazimierz ustąpił z tronu, stanął na czele stronnictwa francuskiego w Polsce. Intrygował przeciwko królowi Janowi III Sobieskiemu, co zostało wykryte i Morsztyn ratował się ucieczką z kraju do Francji, gdzie pozostał już do końca swego życia. Taki to był człowiek: dworzanin, polityk, dyplomata, intrygant - a przy tym dość sławny poeta, choć wierszyki swoje pisał dla zabawy i nie myślał ich publikować. W czasie pobytu we Włoszech stał się wielbicielem poezji Marina - włoskiego poety, piewcy miłości. Od nazwiska tego włoskiego poety pochodzi nazwa marinizmu określająca styl, treść i formę utworów. Mariniści odrzucali renesansową harmonię między treścią i formą utworów i szczególny nacisk kładli właśnie na formę. [Treścią jest to, o czym się mówi, formą zaś to, jak się mówi]. Treść była mało istotna, istniała jako pretekst dla zabłyśnięcia wyszukaną formą. Na formę tę składały się olśniewające i zaskakujące koncepty (pomysły) oraz epitety, wymyślne metafory. Wszystkie środki stylistyczne stosowane były obficie i celem ich stało się zaszokowanie czytelnika, olśnienie go. Styl ten upodobał sobie nasz poeta Jan Andrzej Morsztyn. Wiersze swoje zawarł w dwóch zbiorkach (rękopiśmiennych): "Kanikuła albo Psia Gwiazda" i "Lutnia". Wśród wierszy przeważają erotyki, bo taka była ówczesna obyczajowość dworu królewskiego i siedzib magnackich. Są to "barokowe cacka" o treści błahej, często frywolnej, za to forma ich jest piękna i misterna. Wierszyki pełne są konceptów, przenośni, porównań, zaskakujących zestawień. Jeden z wierszy nosi szokujący tytuł "Do trupa". Porównuje w nim poeta człowieka zakochanego do trupa i porównanie to wypada na korzyść ... trupa. Jego nie palą już ognie miłości, nie czuje on bólu. Wiersz jest sonetem, a gatunek ten wymaga od autora niebywałej umiejętności; mówi się, że miarą talentu poetyckiego jest właśnie umiejętność pisania sonetów. Morsztyn posłużył się w tym sonecie kunsztowną anaforą (zaczynanie wersetów lub zdań od tego samego wyrazu). Często pojawia się w nim antyteza, czyli przeciwstawienie:
"Ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze,
Tyś jak lód, a jam w piekielnej śrzeżodze".
[*rzeżoga - upał]
Inny wiersz nosi tytuł "Nagrobek Perlisi". Utwór spełnia wymogi stawiane trenowi - wierszowi żałobnemu. Tego jeszcze nie było - jest to tren na śmierć... suczki pokojowej. Najpierw następuje opis wyglądu Perlisi, potem wyliczenie zalet jej charakteru, na koniec zaś opisanie bólu po zejściu ze świata tej zwierzęcej istoty. Mamy w utworze zagęszczenie epitetów, porównań wyliczeń. Początkowo nie wiemy, komu utwór jest poświęcony - tym większe jest więc nasze zaskoczenie, gdy okazuje się, że to o suczce mowa. W porównaniach stosuje Morsztyn wiele wyrazów obcego pochodzenia, szczególnie wschodniego - orientalizmów. Zadaniem ich jest podkreślenie, że była to psina całkiem wyjątkowa, niespotykana. Gdy zdechła, płakały meble w jej pokoju, łzami zalewała się jej pani, łkały nawet gwiazdy z gwiazdozbioru Psa. W wierszu tym spotykamy często hiperbole, czyli przesadnie - rodzaj metafory polegającej na wyolbrzymieniu i przesadnym uwypukleniu pewnych cech.
Wiersz "Na kwiatki" zawiera pochwałę urody pewnej Katarzyny. Ozdobiła ona kwiatkami swój strój i włosy. Poeta rozpływa się nad szczęściem, jakie spotkało kwiatki, które umrą zaznawszy najwyższej rozkoszy. Oprócz środków wymienionych już wcześniej, w utworze tym mamy jeszcze oksymoron, czyli epitet sprzeczny z właściwościami przedmiotu, osoby, zjawiska, do których się odnosi: szczęśliwa śmierć, miłe mdlenie.
Wiersz "O sobie" jest jednym ogromnym wyliczeniem z użyciem znowu mnóstwa wyrazów obcych, niecodziennych. Dopiero ostatni werset wiersza wyjaśnia, że wszystkie te wyliczenia są porównaniem odnoszącym się do uczucia żalu poety z powodu obojętności uczuciowej damy dworskiej - Katarzyny. Musiała ta Kasia porządnie zawrócić w głowie Morsztynowi! Pisał, aby zdobyć jej serce (niekoniecznie tylko serce).
Morsztyn miał talent poetycki, lekkość pisania, lecz twórczości swej nie traktował poważnie. Pisał dla zabawy swojej i innych. Większość jego utworów traktuje o miłości, flircie - był bowiem Morsztyn polskim marinistą. Lubował się w cudowności, w olśniewających i zaskakujących konceptach oraz epitetach, a zwłaszcza wymyślnych, nowatorskich metaforach (przenośniach). Nie wystarczała mu renesansowa "uczoność" i znajomość przepisów poetyckich, lecz odwoływał się do fantazji i natchnienia poetyckiego.
Wykaż cechy barokowe w twórczości wybranego poety tej epoki (Daniel Naborowski)
Polska literatura barokowa rozwijała się w kręgu oddziaływania dwóch głównych prądów ideologicznych: sarmatyzmu i kontrreformacji. Termin sarmatyzm określa ideologię i styl życia szlachty polskiej, odnosi się do świadomości i kultury tej warstwy. Idea ta wykształciła się w XVII w i była żywa do połowy XVIII w, a w niektórych elementach przetrwała nawet wiek dłużej.
Terminem kontrreformacja określa się prąd zmierzający do zniszczenia postępów reformacji. Doprowadził on do wzmożenia się fanatyzmu religijnego i wyzwolenia nienawiści wyznaniowych. Duchowieństwo uzyskało znowu uprzywilejowaną pozycję w społeczeństwie i miało olbrzymi wpływ na wiele dziedzin życia: politykę, naukę, kulturę. Powstały kościelne indeksy ksiąg, drukarnie świeckie upadły, szkolnictwo znajdowało się w rękach duchowieństwa. W tej atmosferze odżyły mistyczne idee średniowiecza, powracano do wzorów ascetycznego życia. Przeciwstawiano się renesansowej radości życia oraz podziwianiu i umiłowaniu ciała ludzkiego. Domagano się umartwiania, postów, pokory i surowości obyczajów. Kontrreformacja obudziła zainteresowanie wewnętrznym życiem człowieka.
Rzeczywistość niosła nieustanne walki skłóconych ze sobą obozów religijnych i człowiek często stawał przed koniecznością wyboru, opowiedzenia się po którejś stronie. Nie były to wybory łatwe, człowiek podlegał rozterkom moralno - religijnym, dręczyły go skrupuły, więc zastanawiał się nad sensem życia, przemijaniem, śmiercią. Takie właśnie refleksje i przemyślenia znalazły wyraz w twórczości poetyckiej Daniela Naborowskiego.
Był to człowiek wszechstronnie wykształcony i obyty w świecie. Pełnił ważne funkcje w służbie dyplomatycznej oraz dał się poznać jako działacz kalwiński. Podobnie jak Jan Andrzej Morsztyn, twórczość poetycką traktował marginalnie, nie zadbał o wydanie swoich poezji. Znał dobrze rzemiosło poetyckie, po mistrzowsku operował najbardziej wyszukanymi środkami artystycznego wyrazu. Jego poezja jest kunsztowna i wyrafinowana. Poeta szukał odpowiedzi na dręczące go niepokoje egzystencjalne, chciał wypracować sobie postawę wobec nietrwałego świata. Wszelkie dobra materialne są marnością, lecz człowiek dąży do ich zdobywania. Czas biegnie nieubłaganie czyniąc niestałym wszelki byt. Człowiek widzi tę znikomość życia, przemijanie, bezowocność swoich wysiłków - cóż ma wobec tego robić, jaką ma przyjąć postawę? Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź na te pytania, ale temat był na tyle istotny, że przeniósł go poeta do swych wierszy.
W wierszu "Marność" poeta zaleca pobożność, czystość i uczciwość. Dla ludzi bogobojnych "fraszką [jest] śmierć i trwoga". Poeta po mistrzowsku operuje słowem - odkrywa: "Świat hołduje marności... marna marność słynie".
Fascynacja śmiercią odzywa się też w wierszu "Krótkość żywota". Życie ludzkie jest mgnieniem wobec wieczności. Porównuje je poeta do: dźwięku, cienia, dymu, wiatru, błysku, głosu, punktu - tak nagromadzone porównania potęgują wrażenie krótkości. Jeden człowiek umiera, inny się rodzi, ale nigdy nie będzie już tym samym - tak, jak słońce, które zajdzie nie będzie tym samym, które wzejdzie. Nawet myśl ludzka jest już przeszłą w momencie, kiedy człowiek myśli. Byt człowieczy jest nie całym mgnieniem, lecz tylko "czwartą częścią mgnienia." Wiersz kończy się efektownym oksymoronem: "wielom była kolebka grobem, wielom matka ich mogiła".
W wierszu "Do Anny" Naborowski usiłuje znaleźć pociechę w uczuciu miłości. Wyznaje więc Annie, że miłość jego, na przekór całemu przemijaniu, "nigdy nie ustanie". Kolejne wersety rozpoczynają się tymi samymi wyrazami: "z czasem" - jest to wykwintna anafora. Poeta wylicza wielokrotnie wszystko, co przemija (państwa, świat, rozum, dowcip, przyroda, kłótnie, bójki, żal, noc, dzień), aby pocieszyć się myślą, że przynajmniej miłość jest trwała.
Anafora jest częstą figurą w wierszach Naborowskiego, odnajdujemy ją także w utworach: "Cnota grunt wszystkiemu" oraz "Na oczy królewny angielskiej...". W pierwszym z tych wierszy poeta daje wyraz przekonaniu, że:
"Sama cnota i sława, która z cnoty płynie,
Nade wszystko ta wiecznie trwa i wiecznie słynie".
Tak więc poeta odnajduje równowagę ducha w przeświadczeniu, że cnota, dążenie do niej, nadaje sens ludzkiemu życiu. W tym świecie, gdzie wszystko przemija - cnota (życie zgodne z zasadami moralnymi) pozostaje wieczna.
W wierszu "Na oczy królewny angielskiej..." Naborowski zastosował wiele wyszukanych porównań, które poddał stopniowaniu. Blask oczu królewny porównał do: pochodni, gwiazd, słońca, nieba, bogów... i w ostatnim wersecie dokonał ich zsumowania. Stopniowanie takie nazywa się też gradacją.
Wszystkie wiersze Naborowskiego są kunsztowne, wypolerowane, a przy tym zmuszają czytelnika do refleksji, przemawiają do jego uczuć.
"Pamiętniki" J. Ch. Paska świadectwem obyczaju i dokumentem językowym epoki
Jan Chryzostom Pasek reprezentuje nurt dworkowy, czyli sarmacki w polskiej literaturze barokowej. Sama nazwa tego nurtu wywodzi się od legendarnych Sarmatów - ludu zamieszkującego w I w. p. n. e. ziemie nad dolną Wołgą. Historycy XVI wieku przypisywali Sarmatom wiele zalet: waleczność, męstwo, wierność. Upowszechnił się też pogląd, że Słowianie, a więc także Polacy, wywodzą się ze starożytnych Sarmatów. W XVII wieku określenie "sarmata" odnoszono wyłącznie do polskiego szlachcica - potomka i spadkobiercy starożytnego przodka. Tak powstał sarmacki mit szlachecki, z którego czerpano przekonanie o wysokiej wartości i wyższości polskiej szlachty nad "dobrze urodzonymi" innych narodów. Starożytne dziedzictwo było koronnym argumentem uzasadniającym uprzywilejowaną pozycję szlachty, tłumaczyło oczywistość posiadania władzy nad ludem i przewagi nad mieszczanami. Powiedzenie "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie" charakteryzuje sposób myślenia tej warstwy, która raz zdobywszy uprzywilejowaną pozycję w społeczeństwie, za nic w świecie nie chciała zgodzić się na jakiekolwiek zmiany. Tradycjonalizm, niechęć do cudzoziemszczyzny nie sprzyjały zainteresowaniom nowymi prądami umysłowymi i społecznymi rozwijającymi się w Europie. Tak ukształtował się wzór szlachcica - sarmaty: obrońcy rodzimej tradycji i kultury, wolności szlacheckiej i ustroju Rzeczpospolitej, aktywnego uczestnika sejmików, sejmów, a także rokoszy, by nie dopuszczać do żadnych zmian lub reform. Szlachcic ponadto powinien odznaczać się rycerskością, odwagą i męstwem. W takiej atmosferze rozwinęło się przekonanie o dziejowej roli Polski i jej historycznym posłannictwie. Uwierzono, że Rzeczpospolita cieszy się wyjątkowymi względami Boga i Bożej Rodzicielki, którą uznano za Królową Polski. Sarmata XVII - wieczny pozostawał nadal ziemianinem oraz łączył rycerskość z dewocyjną pobożnością. Miał zamiłowanie do przepychu i wystawności, co wyrażało się także w jego stroju i częstych ucztach. Nie doceniał nauki - wystarczała mu wiedza wyniesiona z kolegium oraz znajomość łaciny.
Takim typowym sarmatą był Jan Chryzostom Pasek, autor niezrównanych "Pamiętników". Jak na typowego szlachcica przystało, ukończył kolegium jezuickie. Był uczestnikiem wielu wypraw wojennych: służył pod rozkazami Stefana Czarnieckiego, bił się z wojskami Rakoczego, brał udział w wyprawie do Danii oraz w wojnie z Moskwą. Po kilku latach służby wojskowej osiadł na roli, gospodarował, polował, procesował się z sąsiadami, gardłował na sejmach i sejmikach, awanturował się, hulał i pił na zabój. Był religijny, lecz była to religijność bardzo specyficzna. Wierzył, że Bóg ma go w swej opiece i dlatego żadna krzywda go nie spotka. Opieką Bożą tłumaczył szczęście w pojedynkach, nawet kiedy upił się do nieprzytomności i popadł w ciężką gorączkę, ufał, że wyzdrowiał dzięki opiece Boga. Pił więc dalej na zabój, pojedynkował się z byle przyczyny, bo cóż złego mogło go spotkać pod opiekuńczymi skrzydłami Najwyższego?
Religijność nie przeszkadzała mu wierzyć w zabobony i przesądy. Brak własnego potomka tłumaczył czarami służby, która musiała mu - jak podejrzewał - wkładać do łoża małżeńskiego... spróchniałe deski z trumny! Śpiewał godzinki, nosił obraz z Najświętszą Panną, uczęszczał przykładnie do kościoła, spowiadał się, odbywał pielgrzymki do Częstochowy, postów przestrzegał, wszystko to jednak nie przeszkadzało w popełnianiu czynów wręcz haniebnych. Kiedy złapał myśliwych polujących na jego gruntach, związał ich, pobił, skopał i na koniec zmusił jednego z myśliwych, aby zjadł na surowo upolowanego zająca! Równie nieludzki i okrutny był dla swoich poddanych. Chłopa, który mu podpadł, skatował, zarzucił mu powróz na szyję, przytroczył go do konia, zaciągnął do miasta i tam wrzucił do lochu na cały tydzień bez jedzenia i picia. Kowala kazał bić rózgami, karbowego brał na tortury chcąc wydobyć z niego jakieś zeznanie. Był więc Pasek człowiekiem nie tylko popędliwym, ale też pozbawionym sumienia. Do uczuciowych, zdolnych do miłości - też z pewnością nie należał. Rozkochał w sobie pewną Dunkę (był w Danii z wyprawą wojenną), lecz zostawił ją, choć snuli plany małżeńskie. Swatano go w kraju często, ale Pasek bardziej patrzył na posag przyszłej żony, niż na uczucie do niej. Przebierał, kalkulował i wreszcie ożenił się nie z panną, do której "bardziej mu się serce chwytało", ale ze starszą od siebie wdową mającą już pięcioro dzieci. To z nią właśnie nie miał póżniej potomka.
Także ojczyznę kochał po swojemu - Polaków uznawał za naród wybrany, którym Bóg opiekuje się szczególnie. Na inne narody patrzył ze wzgardą, zaś Francuzów po prostu nienawidził. Taki stosunek mieli do tej narodowości także inni szlachcice - sarmaci, gdyż bali się, że król zechce za wzorem Francji ukrócić władzę szlachty i zaprowadzić dziedziczność tronu. Miał Pasek rozpaczliwie ciasne poglądy polityczne, więc uważał, że nie należy w kraju niczego zmieniać, wystarczy, aby się Polska broniła od sąsiadów, a - z pomocą Bożą - nic i nikt jej nie zagrozi. Sam często i mężnie bronił ojczyzny, walczył jak lew nie szczędząc krwi, zwłaszcza gdy ponosiła go... nadzieja łupu, o czym nie zapominał nigdy. Mimo widoków osobistych korzyści, dochował jednak wierności królowi - nie brał udziału w rokoszu Lubomirskiego. Zawsze jednak wynagrodził sobie tę stratę, na przykład: przeprowadzając posłów moskiewskich jadących do Warszawy dla zawarcia pokoju, wymuszał od mieszczan okupy i zebrał sobie pokaźną sumkę, do czego sam się otwarcie przyznawał.
Tak więc Pasek ujmuje nas rycerską fantazją, walecznością, poczuciem honoru oraz żywością i wesołością. Był to z pewnością człowiek najsympatyczniejszy w towarzystwie i przy kieliszku. Jednak pod względem moralnym był człowiekiem marnym, a jako Polak i obywatel nie miał pojęcia o prawdziwych obowiązkach względem ojczyzny i nie kwapił się służyć jej bezinteresownie. Oto portret Paska jako człowieka i obywatela.
Taki to człowiek, z którym nie chcielibyśmy mieć do czynienia, dał naszej literaturze staropolskiej najlepsze pamiętniki. Pisał je Pasek pod koniec życia, kiedy zawodziła go już pamięć, więc mieszał i mylił fakty oraz daty. Jedne wydarzenia wyolbrzymiał, inne pomniejszał, nie mogą być jego "Pamiętniki" dokumentem historycznym. Są jednak wspaniałym i szczerym dokumentem ówczesnego obyczaju i języka. Pasek był tak "zakochany w sobie", tak dumny i pyszny, że nie potrafił zdobyć się na jakąkolwiek samokrytykę. Pisał o życiu swoim i innych szczerze. Nawet to, co świadczy o jego charakterze jak najgorzej, opisuje rzetelnie, bo nie podejrzewa, że ktokolwiek ośmieliłby się wyciągnąć krytyczne wnioski z jego życia i działalności. Właśnie dzięki tej szczerości autora poznajemy świat szlachecki Polski XVII - wiecznej, sposób myślenia, działania, przekonania tej warstwy społecznej.
"Pamiętniki" napisane są pięknym stylem gawędziarskim, który wyćwiczył sobie autor podczas wesołych biesiad w gronie znajomych i przyjaciół. Pełno w nich humoru, są żywe i barwne. Zdania długie, budowane zgodnie z zasadami składni łacińskiej oraz częste makaronizmy są też charakterystyczne dla mowy ówczesnej szlachty. Makaronizmem nazywa się wyraz, zwrot lub konstrukcję składniową obcego języka wplecione w wypowiedź w rodzimym języku. W "Pamiętnikach" Paska mamy wiele takich łacińskich wtrąceń - są to latynizmy. Szlachta polska stosowała je z upodobaniem, chcąc w ten sposób podkreślić swoją "uczoność".
Największym walorem "Pamiętników" Paska jest barwność, szczerość wypowiedzi autora oraz autentyzm językowy. Dzięki tym cechom utwór stał się dokumentem językowym i świadectwem obyczaju szlachty polskiej. Choć autora trudno uznać za wzór osobowy, to jednak jego dzieło zachwyciło już romantycznego poetę Zygmunta Krasińskiego, który stwierdził: "Gdybyśmy więcej takich Polaków mieli, mielibyśmy oryginalną literaturę, różną od wszystkich europejskich". Pozytywistyczny pisarz, Henryk Sienkiewicz uformował styl Zagłoby (i nie tylko Zagłoby) na stylu Paska.
Dzięki jakim wartościom wyróżnia się pisarstwo W. Potockiego na tle literatury drugiej połowy XVII wieku?
Polska literatura barokowa rozwijała się w dwóch nurtach: dworskim i dworkowym (sarmackim). Reprezentantami nurtu dworskiego są: Jan Andrzej Morsztyn oraz Daniel Naborowski, zaś literaturę sarmacką reprezentują: Jan Chryzostom Pasek i Wacław Potocki. Była to w sumie epoka, w której dużo i chętnie pisywano. Wierszomanii hołdowali nawet królowie (Władysław IV i Jan III Sobieski). Nauka w kolegiach dawała dobrą znajomość retoryki (sztuki układania mów) oraz poetyki (sztuki pisania utworów literackich, w tym wierszy). W każdym nieomal dworku istniała księga, do której wpisywano wszystko: wydarzenia, nowiny, mowy sejmowe i sejmikowe, weselne i pogrzebowe, listy, pieśni, wiersze i anegdoty. Szlachta chętnie pisała, rzadziej jednak czytała. W tej całej powodzi sarmackiej muzy rzadko znajdują się utwory wartościowe. Styl tych płodów myśli szlacheckiej był kwiecisty, choć nie tak wykwintny, jak w utworach nurtu dworskiego. Utwory pisane były zazwyczaj mową potoczną, a tematów do nich dostarczało bieżące życie. Popularnością cieszyły się takie gatunki literackie, jak: fraszka, sielanka, liryka miłosna, kolęda, satyra, poemat historyczny oraz pamiętnik. Twórcy tej literatury pisali głównie dla własnej przyjemności i dla grona rodziny, przyjaciół. Wierzyli w swe umiejętności i talent, wszak byli narodem wybranym (jak sądzili). Pasek na przykład na kartach swoich "Pamiętników" zwraca się czasem do potomnego czytelnika, a więc sądzi (nie bez racji), że utwór jego będzie czytany także przez następne pokolenia Polaków.
W takiej to epoce żył i tworzył wspaniały poeta Wacław Potocki. Był z pochodzenia szlachcicem, lecz arianinem z wyznania, więc nie mógł uczęszczać do szkół jezuickich. Być może ukończył jakąś szkołę ariańską. O właściwą jego edukację zadbała najbliższa rodzina, skąd wyniósł miłość bliźniego, Boga i ojczyzny. Znał jednak ważniejsze utwory literackie - był samoukiem. Doznał w życiu wielu krzywd: od szlachty katolickiej i od losu. Kochał gospodarowanie na ziemi i dumny był ze swej przynależności do stanu szlacheckiego. Różnił się jednak znacznie od Paska - choć obaj byli szlachcicami - sarmatami. Potocki uważał rycerskość za nieodłączną cechę szlachectwa i jego służba dla ojczyzny była bezinteresowna. Dla "ojczyzny ratowania" poświęcił swych dwóch synów, którzy zginęli w walkach z Turkami. Jego "Wojna chocimska" jest przepojona uczuciem miłości do ojczyzny i wezwaniem do walki, nawet gdyby przyszło "za Matkę umierać". Bolesny utwór "Czuj, stary pies szczeka" jest głosem patrioty zrozpaczonego postawą szlachty wobec niebezpieczeństw grożących Rzeczypospolitej.
Znaczną część twórczości Potockiego stanowią fraszki i krótkie wierszyki ujęte w dwa zbiorki: "Ogród fraszek" i "Moralia". Występuje w nich poeta jako obserwator szlachty polskiej oraz moralista. Krytykuje powszechne wady swej warstwy: brak tolerancji religijnej, wyzysk chłopów, pychę szlachecką, pijaństwo, obżarstwo i w ogóle życie ponad stan, kłótliwość, okrucieństwo w stosunku do poddanych lub słabszych, brak uczuć patriotycznych i troski o dobro ojczyzny.
Jan Chryzostom Pasek i Wacław Potocki - obaj szlachcice, a jakże różni od siebie. Twórczość Potockiego w tej epoce naszej literatury jest zjawiskiem wyjątkowym. Różny jest Potocki od Paska, ale też różny od Morsztyna, czy Naborowskiego. Ci dwaj poeci uprawiali poezję dworską. Morsztyn stał się piewcą miłości dworskiej, Naborowski fascynował się przemijaniem i śmiercią. Wiersze tych poetów są kunsztownymi perełkami, zachwycają oryginalnością pomysłów, bogactwem najróżnorodniejszych środków artystycznych.
Natomiast utwory Wacława Potockiego pisane są językiem prostym, choć pięknym dzięki tej prostocie. Nie zabawa salonowa czy filozoficzne rozważania nad sensem życia ludzkiego są tematem utworów Potockiego, lecz troska o ojczyznę, która przyświeca poecie, kiedy drwi i szydzi z przywar szlacheckich, kiedy oburza się na brak uczuć patriotycznych i kiedy dodaje otuchy do walki w chwilach zagrożenia (przed wojną z Turkami).
Nie ma w polskiej literaturze XVII wieku drugiego pisarza, który byłby tak szlachetny, czysty, kochający ojczyznę i zdający sobie sprawę z nadciągającej tragedii. Można powiedzieć, że Wacław Potocki był prekursorem następnej epoki - oświecenia. To właśnie w tej epoce literatura i pozostałe dziedziny kultury i sztuki realizowały ambitny program wychowania nowego społeczeństwa w duchu obywatelskiej postawy i patriotyzmu. W swojej epoce Potocki był osamotniony.
W oparciu o wybrane przykłady wskaż różnice między liryką Jana Kochanowskiego i Jana Andrzeja Morsztyna
Jan Kochanowski był najwybitniejszym poetą odrodzeniowym. Uzyskał staranne wykształcenie najpierw na Akademii Krakowskiej, potem na uniwersytetach w Królewcu i Padwie. Wiele też podróżował: Niemcy, Włochy, Francja. Po powrocie do kraju rozpoczął karierę dworską na dworach możnych biskupów i na dworze królewskim. Bujne życie dworskie cieszyło poetę, chętnie więc spędzał czas na biesiadach w wesołym towarzystwie dworzan. Jednak życiu takiemu towarzyszyły częste intrygi i zawiści, co obrzydziło poecie dalszą służbę dworską, zrezygnował z niej i osiadł na stałe w rodzinnym Czarnolesie.
Jan Andrzej Morsztyn reprezentuje nurt dworski w polskiej literaturze barokowej. Podobnie jak Kochanowski, był człowiekiem wykształconym i obytym w świecie. Kształcił się na uniwersytecie w Holandii, zwiedził Francję i Włochy. Po powrocie do kraju, jak Kochanowski, poświęcił się służbie dworskiej rozpoczynając karierę od dworu Tęczyńskiego i kończąc ją na dworze królewskim. Podobnie toczyły się życiorysy tych dwóch poetów żyjących w różnych epokach. Kochanowskiego znużyło jednak życie dworskie, Morsztyn poświęcił mu się do końca. Był mocno związany ze stronnictwem francuskim w Polsce, intrygował nawet przeciwko polskiemu królowi Janowi III Sobieskiemu, za co czekała go pewna śmierć, więc ratował się ucieczką do Francji, w której dożył swych dni. Kochanowski nigdy nie zgodziłby się współpracować z obcym stronnictwem przeciwko polskiemu władcy. Tak więc pod względem moralnym Kochanowski przerastał swego rodaka żyjącego w następnym wieku.
Obaj ci szlachcice polscy (Morsztyn wprawdzie wywodził się z dawnego mieszczaństwa niemieckiego, ale ród jego został spolszczony i nobilitowany) byli poetami. Kochanowski rozmiłował się w literaturze starożytnej, zaś Morsztyn we włoskiej poezji miłosnej uprawianej ówcześnie przez Giambattistę Marino. Dla Kochanowskiego wzorem poety był starożytny Horacy, którego chętnie tłumaczył i naśladował. Także Morsztyn znał i lubił poezję rzymską, a nadto włoską i francuską - tłumaczył ulubione utwory, przerabiał i naśladował. Poprzestał jednak na tym przetwarzaniu, gdy Kochanowski tworzył wiele samodzielnie. Morsztyn najchętniej pisywał wierszyki drobne, czyli fraszki (czasem naśladował Kochanowskiego), złośliwe epigramaty, zagadki, komplementy. Najczęstszym tematem tych wierszy jest miłość. Sam poeta wyznawał, że pisał dla rozrywki i nie traktował swej twórczości poważnie. Kochanowski bez reszty poświęcił się twórczości poetyckiej i dzięki niej mógł z dumą powiedzieć o sobie:
"I wdarłem się na skałę pięknej Kaliopy*,
Gdzie dotychmiast* nie było śladu polskiej stopy".
------------------------------------------------------------------------------------
skała Kaliopy: Kaliope - muza poezji bohaterskiej, jedna z 9 muz, opiekunek różnych sztuk.
dotychmiast - do tego czasu, dotąd
------------------------------------------------------------------------------------
Nasz odrodzeniowy poeta pisał o wszystkim, co zaprzątało jego myśli. Są w tej bogatej spuściźnie poetyckiej także wiersze miłosne, bo i miłość nie mogła być obca wielkiemu humaniście. Nie jest jednak to temat wyłączny nieomal, jak u Morsztyna. Za to jak pięknie pisał o miłości Jan z Czarnolasu! Mamy w tych wyznaniach prawdziwe, gorące uczucie poety wyrażone w sposób naturalny, prosty i szczery. Morsztyn zaś silił się na dziwaczne, wyszukane pomysły i na styl nadto kwiecisty, gdyż przede wszystkim chciał popisać się swoim mistrzostwem w pisaniu wierszy. Miał tę umiejętność istotnie, ale wiersze jego nie wzruszają nas.
Kochanowski kochał ludzi, przyrodę, ojczyznę, zastanawiał się nad sensem życia ludzkiego. Tych tematów nie znajdziemy w twórczości Jana Andrzeja Morsztyna. Napisał nawet "Pieśń w obozie pod Żwańcem", w której zgromił polską szlachtę za jej egoizm, małoduszność i pijaństwo w sytuacji, gdy król Jan Kazimierz otoczony został przez połączone wojska Kozaków i Tatarów. Postawa polskiej szlachty oburzyła Morsztyna, ale jest to bodaj jedyny utwór tego poety o treści politycznej. Gdzież więc Morsztynowi do takiego patrioty, jak Kochanowski, który ustawicznie apelował do braci szlacheckiej o otrzeźwienie polityczne, uczył miłości do ojczyzny w "Pieśni o spustoszeniu Podola", w "Pieśni o dobrej sławie", w "Pieśni o cnocie", w "Odprawie posłów greckich". Brak w wierszach Morsztyna myśli i uczuć głębszych, jego utwory to salonowe cacka - piękne, zachwycające, lecz puste wewnątrz. Kochanowski dał naszej literaturze pierwszy dramat; prawda, że wzorowany na tragedii antycznej, ale nikt przed Janem z Czarnolasu nie odważył się pisać tragedii. Wartość tego utworu polega nie tylko na tym, że jest to pierwszy dramat w naszej literaturze, ale też na tym, że przemówił w nim poeta jako wzorowy obywatel i patriota zatrwożony o przyszłość ojczyzny. Przyznać trzeba, że także Morsztyn dał naszej literaturze przetłumaczoną tragedię Corneille'a - "Cid", ale było to tylko tłumaczenie - fakt, że udane, ale to nie to samo, co utwór własny i polski, bo przecież Polskę ukazał Kochanowski pod płaszczykiem starożytnej Troi.
Jan z Czarnolasu jest też autorem cyklu "Trenów", wierszy zawierających prawdziwe uczucie rozpaczy i bólu poety po śmierci ukochanej córeczki Urszulki. Jan Andrzej Morsztyn napisał też tren - poświęcił go komu?... suczce pokojowej pewnej damy dworskiej. Przesadził już chyba poeta w swym dążeniu do szokowania czytelnika! Śmierć człowieka nie może być przecież równoznaczna ze *miercią psa, choćby najbardziej miłego i przywiązanego!
Nie dorównał więc Jan Andrzej Morsztyn swemu poprzednikowi - Janowi Kochanowskiemu ani jako człowiek, ani jako poeta.
OŚWIECENIE
Życie umysłowe i kulturalne w Polsce epoki oświecenia (teatr, czasopisma, szkolnictwo, malarstwo, mecenat króla)
Rozwinięte kraje Europy promieniowały swoimi prądami umysłowymi na pozostałe kraje europejskie. W XVIII wieku Francja i Anglia były ośrodkami życia umysłowego całego kontynentu. Epokę oświecenia nazywa się też wiekiem filozoficznym, bo pionierami nowych prądów byli uczeni, filozofowie i publicyści. Rozwinęły się wówczas dwa główne prądy umysłowe:
racjonalizm (od łacińskiego: rationalis - rozumowy) głoszący, że rozum jest najważniejszym (a nawet jedynym) źródłem prawdziwej wiedzy;
empiryzm (od greckiego: empeiria - doświadczenie) głoszący, że decydującą rolę w poznaniu świata odgrywają zmysły i doświadczenie.
Francja stała się krajem, w którym szczególnie dążono do przyśpieszenia postępu i przebudowy stosunków społecznych. W tym kraju grupa pisarzy - filozofów przystąpiła do opracowania wielkiego dzieła, które miało zapewnić zwycięstwo rozumu. Dziełem tym była "Encyklopedia", przy której wydaniu pracowali nieomal wszyscy ówcześni filozofowie, wśród nich Diderot i Wolter.
W epoce tej żył także Jan Jakub Rousseau, który początkowo należał do encyklopedystów, ale później zerwał z nimi i stał się inicjatorem nowego nurtu umysłowego - sentymentalizmu. Rozpoczął od ataku na cywilizację, której zarzucał zły wpływ na człowieka - z gruntu dobrego. Aby bronić człowieka przed cywilizacją, rzucił hasło "powrotu do natury" i dowodził, że istota ludzka jest dzieckiem natury, więc powinna być wrażliwa na jej piękno i kierować się uczuciem oraz sercem - a nie rozumem.
Idee Wotera, Diderota i Rousseau - choć różniły się od siebie - budziły bunt przeciwko istniejącemu porządkowi społecznemu, systemowi monarchii absolutnej, poruszały umysły i serca ludzi.
Wszystkie te nowe poglądy nie mogły ominąć także Polski. Wiek XVIII dla naszej ojczyzny był okresem upadku międzynarodowego znaczenia. Nastąpiło rozprężenie wewnętrzne, osłabienie pozycji króla, wzmocnienie znaczenia rodów magnackich i zubożenie mieszczan, chłopów, a także drobnej i średniej szlachty. Obniżył się ogólny poziom umysłowy społeczeństwa, podupadła oświata, szerzyła się nietolerancja religijna, a życie kulturalne w Polsce podlegało całkowitej kontroli duchowieństwa. W tej sytuacji państwa ościenne mieszały się w sprawy wewnętrzne kraju, nawet król August III osiągnął tron dzięki zbrojnej interwencji Rosji.
Mimo tak beznadziejnej sytuacji kraju nie zabrakło jednostek, które odważyły się myśleć i działać w zakresie naprawy państwa. Bracia Załuscy założyli wielką bibliotekę, wokół której zaczęło ogniskować się życie umysłowe Warszawy. Stanisław Konarski - zwierzchnik zakonu pijarów w Polsce - rozwinął działalność na polu oświaty i polityki. Zadaniem epoki oświeceniowej w Polsce było wychowanie nowego obywatela, który byłby człowiekiem światłym, dobrym obywatelem i prawdziwym patriotą. Trudno było mieć nadzieję na zmuszenie leniwej szlachty do wysiłku umysłowego, jeszcze trudniej było spowodować zmianę sposobu myślenia i życia tej warstwy. W tej sytuacji całą nadzieję pokładano w młodym pokoleniu, które - wychowane już w innym duchu - miało decydować w przyszłości o losach ojczyzny. Z tego powodu tak ważna stała się reforma szkolnictwa. Król Stanisław August Poniatowski wraz z ks. Adamem Kazimierzem Czartoryskim otworzył pierwszą w Polsce uczelnię świecką - Szkołę Rycerską (zwaną też Korpusem Kadetów). Wychowankom oprócz nauk zaszczepiano poczucie honoru i gotowość do podjęcia obowiązków względem ojczyzny. "Hymn do miłości ojczyzny", którego autorem był Ignacy Krasicki, stał się hymnem tej szkoły. Absolwentami szkoły byli między innymi: Tadeusz Kościuszko i Julian Ursyn Niemcewicz.
Reformą należało objąć całe szkolnictwo. Chwila była sposobna, bo właśnie papież rozwiązał zakon jezuitów, którzy w Polsce prowadzili większość szkół. Państwo przejęło kolegia i majątki jezuickie, więc powołano Komisję Edukacji Narodowej - pierwsze ministerstwo oświaty w Europie. Za pieniądze uzyskane z kasaty zakonu jezuitów zorganizowano jednolitą sieć szkolną w całym kraju. Urządzano i otwierano szkoły ludowe, po raz pierwszy dopuszczono do szkół elementarnych dziewczęta. Językiem wykładowym stał się język polski zamiast dotychczasowej łaciny. Do programów nauczania wprowadzono przedmioty ścisłe i praktyczne, a także zadbano o wychowanie obywatelskie i fizyczne uczniów. Dawną metodę pamięciową w nauczaniu zastąpiono nowoczesnymi metodami: rozumową i doświadczalną. Należało też opracować nowe podręczniki szkolne i tym zadaniem obarczono Towarzystwo do Ksiąg Elementarnych. Spełniło się pragnienie Andrzeja Frycza Modrzewskiego - państwo objęło opiekę nad oświatą.
Zadanie wychowania nowego obywatela realizowały też wydawane w kraju czasopisma. Na ich czoło wysunął się "Monitor" wzorowany na angielskim "Spectatorze". Z pismem tym współpracowali prawie wszyscy znaczniejsi pisarze i działacze, a wśród nich Franciszek Bohomolec i Ignacy Krasicki. Czasopismo służyło popularyzowaniu haseł oświecenia poprzez zamieszczane w nim artykuły, eseje, felietony, listy do redakcji i odpowiedzi, reportaże, powiastki i notatki. Lektura tego pisma nie wymagała od czytelnika wysokiego poziomu umysłowego, bowiem "Monitor" adresowany był do przeciętnego odbiorcy. Drugie czasopismo - "Zabawy Przyjemne i Pożyteczne" miało charakter raczej literacki, więc przeznaczone było dla swego rodzaju elity intelektualnej (bywalców królewskich obiadów czwartkowych). To pierwsze polskie czasopismo literackie szerzyło zamiłowanie do umiarkowanego klasycyzmu. Nawiązywało do literackich tradycji "złotego wieku", zaś Jana Kochanowskiego uznawano za wzór i wielbiono jako najwybitniejszego poetę polskiego. W czasie Sejmu Wielkiego zaczęły wychodzić także inne czasopisma: "Gazeta Narodowa i Obca" - organ stronnictwa patriotycznego, "Gazeta Warszawska" - codzienne pismo informacyjne, "Magazyn Warszawski" - czasopismo informacyjno - rozrywkowe. Szlachta polska miała wstręt do czytania poważnych dzieł, które wymagały skupienia czytelnika, jednak czasopismo nie było trudną i obszerną pozycją, więc chętnie je czytywano. Z czasopism szlachcic czerpał aktualne informacje i przy okazji czytał artykuły piętnujące ciemnotę, zacofanie i sarmacką obyczajowość oraz głoszące potrzebę reform.
Z inicjatywy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego zaczęto wydawać "Monitor" i w tym samym roku, znowu dzięki usilnym zabiegom władcy, otworzył swoje podwoje polski teatr publiczny. Pełnił on rolę "świeckiej kazalnicy" w duchu oświeceniowej ideologii i królewskiego programu. Był to teatr zaangażowany, bowiem włączył się w pełni do walki propagandowej. Na deskach tej sceny grywano komedie dydaktyczne ośmieszające zacofanych sarmatów i stawiające za wzór oświeconych przybyszów oraz nowoczesnych Polaków. Komedia stała się gatunkiem uprzywilejowanym, bowiem hasłem epoki było zadanie: uczyć i bawić zarazem. Polska literatura wzbogaciła się szybko o wiele komedii współczesnych, które wychodziły spod piór: Franciszka Bohomolca, Wojciecha Bogusławskiego, Franciszka Zabłockiego, Juliana Ursyna Niemcewicza.
Całe życie umysłowe i kulturalne Polski rozwijało się pod mecenatem (opieką) ostatniego naszego króla - Stanisława Augusta Poniatowskiego. Za jego rządów Warszawa nabrała stołecznego blasku i stała się głównym ośrodkiem życia umysłowego i artystycznego kraju. Nasz ostatni król był "filozofem na tronie", politykiem nie był dobrym, za to mecenasem sztuki - wspaniałym i nieocenionym. Na własny koszt kształcił w kraju i za granicą młodych malarzy i rzeźbiarzy, skupiał wokół siebie literatów, uczonych, artystów. Cenił tych ludzi, bo potrafił ocenić wartość nieprzeciętnego umysłu. Otaczał ich więc opieką, wspomagał i nagradzał. Na swoim zamku urządzał tzw. "obiady czwartkowe", czyli spotkania literackie, na które zapraszał poetów, pisarzy, uczonych i artystów. Rozmawiano wówczas o literaturze i sztuce, odczytywano świeżo napisane utwory. Król będąc również miłośnikiem malarstwa, gromadził obrazy i sprowadzał malarzy włoskich, którzy pracowali w Warszawie. Włoski portrecista Marcello Bacciarelli był doradcą króla w sprawach sztuki, inny Włoch - Canaletto uwiecznił ówczesną stolicę w cyklu obrazów. Powstało też wówczas wiele budowli w Warszawie: przebudowano Zamek Królewski, podmiejską rezydencję królewską - Łazienki. Król także był inicjatorem rozwoju czasopiśmiennictwa, żywo interesował się postępami reformy szkolnictwa. Taki władca nie mógł spodobać się zacofanej szlachcie, która ustawicznie go krytykowała. Argumenty, jakimi się posługiwała w tej krytyce (przytacza je Krasicki w satyrze "Do króla") świadczą o głupocie, zacofaniu i konserwatyźmie tej warstwy.
Wyjaśnij, na czym polega uniwersalny charakter bajek Ignacego Krasickiego
W epoce oświeceniowej bajka była gatunkiem szczególnie uprzywilejowanym. Wiązało się to z zadaniami, jakie realizowała ówczesna literatura, a których celem było wychowanie społeczeństwa w duchu miłości do ojczyzny. Bajka świetnie nadawała się do tego celu, ponieważ jest gatunkiem dydaktycznym. Jest to krótka powiastka wierszem lub prozą, zawiera moralne pouczenie wypowiedziane wprost lub dobitnie zasugerowane. Bohaterami bajek są ludzie, rośliny, przedmioty oraz - bardzo często - zwierzęta będące nosicielami określonych cech ludzkich: mrówka - pracowitość, osioł - upór, głupota, lis - chytrość, paw - pycha. Historia opowiadana w bajce stanowi zawsze jedynie ilustrację jakiejś prawdy ogólnej, dotyczącej powszechnych doświadczeń ludzkich. Zasadniczym celem bajki jest pouczyć o szkodliwości czy pożyteczności pewnych zachowań. To pouczenie wysłowione jest w morale, który najczęściej ulokowany bywa na końcu utworu. Za twórcę bajki zwierzęcej uważany jest starożytny niewolnik frygijski - Ezop, którego właściciel wyzwolił w uznaniu za tę twórczość. Bajkopisarz ten miał licznych naśladowców i kontynuatorów, a utwory powstające w kręgu tej tradycji nazywa się bajkami ezopowymi. Wielką sławą cieszył się francuski bajkopisarz żyjący w XVII w - La Fontaine, który uprawiał bajkę narracyjną. Miała ona postać krótkiej wierszowanej noweli zawierającej nieskomplikowaną fabułę. Niemiecki bajkopisarz żyjący w XVIII wieku - Lessing ukształtował model zwartej i krótkiej oraz zwięzłej bajki epigramatycznej. W naszej literaturze gatunek bajki uprawiali: Krasicki, Trembecki, Mickiewicz, Fredro.
Ignacy Krasicki był mistrzem bajki, uprawiał wszystkie jej rodzaje, ale najczęściej wypowiadał się w bajkach epigramatycznych. Ogółem napisał 168 bajek. Wiele z nich wiązało się z ówczesnym polskim życiem obyczajowym i polityczno - społecznym, jeszcze więcej odnosiło się do problemów natury moralnej, o charakterze ogólnoludzkim.
Bajka "Wół minister" opowiada zdarzenia związane z ustawicznymi zmianami władcy w społeczności zwierzęcej. Wół rządził mądrze, ale zbyt nudno było poddanym, więc rządy oddano małpie. Było wprawdzie już wesoło, ale brakowało porządku i sprawiedliwości. Wybrano na władcę lisa, który wszystkich zdradził, więc rządy przekazano znowu wołowi, który naprawił szkody. Trudno jest człowiekowi dogodzić, nie potrafi on dostrzec zalet władcy czy przełożonego, dopóki na własnej skórze nie odczuje, że ktoś inny na tym stanowisku jest o wiele gorszy - taki morał wypływa z tej bajki.
"Szczur i kot" to bajka ostrzegająca przed dumą i pychą, która tak dalece zaślepia człowieka, że przestaje on realnie oceniać sytuacje. Fałszywą pobożność krytykuje bajka "Dewotka". Wiele było takich na pozór bogobojnych dam, które ciągle się modliły, lecz nie przeszkadzało im to znęcać się nad służbą (siostrą lub bratem zgodnie z nauką Chrystusa). Bajka "Malarze" poucza, że prawda nie popłaca w życiu, bo lepiej i dostatniej żyje się pochlebcom. W bajce "Ptaszki w klatce" porusza Krasicki bolesny dla Polaków problem niewoli politycznej.
Różnorodna jest tematyka bajek i bogata wypływa z nich nauka. Krasicki boleje nad tym, że głupota góruje nad mądrością, pozory prawdy nad prawdą właściwą, zły, dumny i pusty człowiek podporządkowuje sobie dobrego, wrażliwego. Poeta był jednak człowiekiem oświeconym i racjonalistą, więc zdawał sobie sprawę, że zło niełatwo daje się wyplenić. Spoglądał na świat z gorzkim uśmiechem zaprawionym pesymizmem i sceptycyzmem. Nie oczekiwał od ludzi, że staną się ideałami, ale zachęcał do pracy nad swoim charakterem, do walki z wadami. Smutny uśmiech wywołuje bajka "Wstęp do bajek", w której poeta wykazuje, że nic nie stoi na przeszkodzie temu, żeby "stary... nie zrzędził", "celnik... nie kradł", "szewc... nie pijał", "łotr... nie rozbijał" itd. To wszystko jest możliwe! Poeta jednak podsumowuje taką wizję świata i ludzi stwierdzeniem: "Prawda, jednakże ja to między bajki włożę".
Krasicki swymi bajkami zyskał sobie rozgłos i sławę w kraju i poza jego granicami. Współcześni poecie czerpali z nich nauki, ale nie straciły one swej aktualności także w następnych wiekach, po dzisiejszy włącznie. Ostrze krytyki w bajkach skierowane jest nie przeciwko konkretnej osobie czy sytuacji, lecz przeciwko typowym wadom ludzkim, postawom powtarzalnym i powszechnym. Z tego powodu posiadają bajki walor uniwersalizmu i ponadczasowości. Aktualne są zawsze i wszędzie, bo ludzi głupich, chytrych, przebiegłych, okrutnych spotkać można w każdym kraju, pod różną szerokością geograficzną i w różnych czasach historycznych.
Społeczeństwo polskie XVIII wieku w "Satyrach" J. Krasickiego
Początek oświecenia, czyli lata przed wstąpieniem na tron Stanisława Augusta Poniatowskiego, nazywa się czasami saskimi, które charakteryzuje najlepiej powiedzenie: "Za Króla Sasa - jedz, pij i popuszczaj pasa." Lata panowania Augusta II Mocnego (Sasa) i jego syna Augusta III przyniosły upadek międzynarodowego znaczenia Polski. Szlachta w swym zadufaniu zdawała się nie zauważać ogromnego niebezpieczeństwa grożącego ojczyźnie i dbała tylko o utrzymanie "złotej wolności" oraz zachowanie liberum veto i wolnej elekcji. Prusy i Rosja na mocy traktatu poczdamskiego zagwarantowały szlachcie te atrybuty wolności, bo w interesie sąsiadów było jak najszybsze osłabienie Polski.
Ratować kraj przed zgubą - oto ambitne zadanie, jakie podjęli ludzie nauki, kultury, sztuki, literatury. Należało wychować nowego obywatela Rzeczypospolitej, przekonać szlachtę do konieczności reform, podnieść poziom życia umysłowego. Literatura zaczęła pełnić funkcje wychowawcze, więc popularnymi stały się gatunki, które najlepiej realizowały zasadę: uczyć i bawić. Do gatunków tych zalicza się między innymi satyrę. Rozwinęła się ona w literaturze rzymskiej, a za jej mistrza uznano Horacego. W satyrze autor wyraża swój krytycyzm wynikający z negatywnej oceny pewnych zjawisk i z przekonania, że należy te zjawiska napiętnować i ośmieszyć wobec opinii publicznej. Gatunek ten podejmuje więc ważną i aktualną tematykę z życia obyczajowego, kulturalnego czy politycznego.
W naszej literaturze autorem pierwszych satyr był Krzysztof Opaliński żyjący w XVII wieku, ale dopiero XVIII wiek przyniósł rozkwit tego gatunku. Ignacy Krasicki napisał łącznie aż 21 satyr. Były to satyry obyczajowe, w których oświecony sarmata drwił z wad szlachty, wykorzystując własne spostrzeżenia oraz czerpiąc tematy z "Monitora". Poeta był człowiekiem wykształconym i obytym w świecie, towarzyskim, dowcipnym, a nadto przystojnym i wytwornym. Szybko stał się ulubieńcem króla Stanisława Augusta i ozdobą obiadów czwartkowych. Był osobą duchowną, stał na czele zakonu pijarów w Polsce. Był to zakon cieszący się zasłużenie pochlebną opinią, a szkoły pijarskie dawały solidne i nowoczesne wykształcenie. Wielu księży - pijarów wchodziło w skład elity intelektualnej kraju i na ich barki spadło zadanie odrodzenia narodu i unowocześnienia państwa. Najpierw jednak należało wskazać i ośmieszyć najbardziej typowe wady polskiego społeczeństwa. Celowi temu służyły bajki Krasickiego, ten sam cel realizował poeta także w swych satyrach. Jedna z nich nosi tytuł "Pijaństwo" i jest doskonałym studium psychologicznym nałogowego alkoholika. Krasicki, będąc bystrym obserwatorem, bardzo trafnie ukazał kolejne stadia upadku moralnego pijaka, który stał się już niewolnikiem swego nałogu. Po pijaństwie przysięga wszystkim wokół i sobie samemu, że przestaje pić. Nie jest jednak w stanie myśleć o czymkolwiek innym, tylko o trunkach. Czuje ich zapach, smak, cierpi na dolegliwości (bóle żołądka, zawroty głowy) i tak znajduje uzasadnienie dla wypicia kieliszka trunku. Poprawia mu się samopoczucie, ustają przykre dolegliwości, więc - aby utrwalić efekt - wypija kolejny kielich. Z radością wita kompanów wódczanych, zaprasza ich do stołu i oczywiście częstuje nie tylko jedzeniem. Uzasadnieniem jest teraz troska o dobre trawienie, dbałość o poprawne maniery (nie można odmówić wypicia toastu za zdrowie gospodarza lub gościa!). Przy stole zaczyna się dyskusja i uczestnicy jej stają się coraz bardziej głośni i kłótliwi. Im więcej wypitego alkoholu, tym poważniejsze tematy dysputy. W biesiadnikach odzywa się troska o ojczyznę i przeświadczenie o wielkiej sile i odwadze. Pijani mężczyźni zaczynają dowodzić swoich racji siłą, wynika ogólna bójka. Nikt już nie kontroluje swych słów ani czynów, utrata równowagi i świadomości powoduje, że biesiadnicy wpadają pod stoły, leżą na podłodze. Po kilku godzinach snu budzą się, opatrują swe rany, narzekają na złe samopoczucie i mdłości. Taką relację w satyrze "Pijaństwo" przekazuje nałogowy pijak swemu znajomemu, bo utwór ma formę dialogu. Znajomy pijaka gotów jest uwierzyć w szczerość postanowienia tamtego: nigdy więcej wódki! Pochwala decyzję pijaka i dowodzi, że pijany człowiek zachowuje się gorzej od zwierzęcia, które pije tylko tyle, ile potrzebuje dla ugaszenia pragnienia. Alkoholizm prowadzi też do utraty zdrowia, kłótni z innymi, bójek, upadku moralnego. Pijak potwierdza te prawdy oczywiste i przypomina sobie, że bardzo się śpieszy. Na pytanie znajomego: "gdzie idziesz?" odpowiada: "napiję się wódki".
Satyra ta wyraża gorzką prawdę: nałóg pijaństwa jest bardzo trudny do wyrugowania, człowiek nie potrafi wyzwolić się z tego uzależnienia. Krasicki nie tylko ośmiesza pijaka, szydzi z niego, ale uzmysławia ludziom, jak łatwo popaść w taki stan. Ostrzega czytelnika, że częste picie alkoholu prowadzi nieuchronnie do nałogu, z którego tak trudno jest się wyzwolić.
Satyra "Żona modna" posiada również formę dialogu między dwoma młodymi mężczyznami, z których jeden niedawno ożenił się. Z "kwaśną miną" przyjmuje gratulacje przyjaciela i opowiada o troskach życia małżeńskiego. Żeniąc się miał na względzie przede wszystkim "cztery wsie dziedziczne", które żona wniosła w posagu. Wymagania rodziny oblubienicy zostały ujęte w punktach intercyzy (umowy przedślubnej) i już wtedy przyszły żonkoś był nimi przerażony, lecz brnął dalej w nadziei, że jakoś się to ułoży. Tymczasem zaraz po ślubie młoda żona skrytykowała wszystko, co zastała w domu męża: prostą służbę, zwyczajną kuchnię, urządzenie wnętrza domu i ogrodu. Zaczął się okres przeróbki dworu w pałac, urządzanie ogrodu na wzór francuski, zatrudnienie nowej, cudzoziemskiej służby. Wszystko to pochłonęło olbrzymie sumy pieniędzy. Żona sprosiła gości na pierwsze przyjęcie - oczywiście bardzo wystawne. Dla rozrywki gości zapalano sztuczne ognie i wyrzucano je w górę. Jeden z nich wzniecił pożar w zabudowaniach gospodarskich. Młody mąż - gospodarz rzucił się do gaszenia pożaru, co bardzo nie spodobało się żonie. Goście tak świetnie bawili się patrząc na coraz wyższy płomień a mąż - prostak pozbawił ich tej zabawy! Oburzona żona ciągle wypominała mężowi posag, który wniosła, choć koszty takiego życia znacznie przekraczały wartość tego posagu. Zgodnie z zapisem w intercyzie, małżonkowie przyjechali na kilka miesięcy do miasta, gdzie zamieszkali w wynajętym domu. Żona znudzona życiem wiejskim chciała urozmaicenia, atrakcji towarzyskich. Młody żonkoś żałuje, że ożenił się z taką kobietą, ale nie widzi już wyjścia z tej sytuacji. Krasicki w satyrze tej ostro krytykuje "żony modne", które trwonią majątki własne i mężów na stroje, urządzanie domu, przyjęcia, wojaże. Ostrze satyry dosięga też młodego szlachcica, goniącego za posagiem oraz żeniącego się z kobietą, której nie kocha i nie rozumie.
Satyra "Do Króla" wymierzona jest w konserwatywną szlachtę polską, która atakowała króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Krasicki przytacza w utworze zarzuty tej szlachty pod adresem króla, każdy z nich komentuje i uzasadnia tak, że obnażają one głupotę i zacofanie wypowiadających zarzuty. Szlachta zarzuca królowi, że nie pochodzi on z królewskiego rodu, był przedtem "mości panem" i dlatego trudno szlachcicowi zwracać się do władcy mówiąc: "najjaśniejszy”. Wyrzuca też królowi polskie pochodzenie i dowodzi, że "zawżdy to lepiej było, kiedy cudzy rządził". Kolejnym nonsensownym zarzutem pod adresem króla jest jego młody wiek, choć wstępując na tron władca miał 32 lata. Gdyby był stary, szlachta też krzyczałaby, że jest niedołężny. Król kocha swoich poddanych, darzy ich sympatią i przyjaźnią, więc to także nie podoba się szlachcie, która uważa, że władca powinien być postrachem dla narodu. Ostatnim zarzutem szlachty, przytoczonym w tej satyrze przez Krasickiego, jest skłonność króla do nauki, sztuki oraz otaczanie się ludźmi wykształconymi. Takie to argumenty miała zacofana szlachta przeciwko swemu "oświeconemu" władcy. Krasicki wykazał w tej satyrze głupotę, zacofanie, skrajny konserwatyzm szlachty, pochwalił zaś władcę za to, że jako Polak rozumie swój naród i kocha go, dba o ojczyznę, jako człowiek młody i wykształcony dąży do podniesienia poziomu życia umysłowego kraju.
Język satyr Krasickiego jest prosty i jasny, a równocześnie pełen wdzięku i elegancji. Precyzja słowa, celność spostrzeżeń i trafność krytyki - to olbrzymie walory tych utworów, które piętnują najbardziej typowe i szkodliwe wady społeczeństwa polskiego w XVIII w.
Jak ten sam temat potraktował Jan Kochanowski we fraszce "O doktorze Hiszpanie", a jak Ignacy Krasicki w satyrze "Pijaństwo"?
Jan Kochanowski i Ignacy Krasicki to wspaniali poeci staropolscy żyjący jednak w różnych epokach. Obaj byli ludźmi wykształconymi i bywałymi w świecie, obaj też zyskali sobie tytuły literackie: Kochanowski - ojca poezji polskiej, Krasicki - księcia poetów.
Jan Kochanowski żył w okresie odrodzenia. Zgodnie z zasadą humanizmu: "Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce", w twórczości swej poruszył wiele tematów. W spuściźnie tego poety mamy utwory patriotyczne, miłosne, filozoficzne, sławiące piękno przyrody, a także wyrażające radość życia, pochwałę wesołej zabawy. Poeta ten uprawiał różne gatunki literackie: fraszkę. pieśń, tren, a nawet dramat. Fraszki i pieśni należały do ulubionych gatunków poety, pisał je przez całe swoje życie. Wyrażał w nich wszystko to, co go bawiło, trapiło, cieszyło lub nastrajało refleksyjnie. Z tego powodu zarówno fraszki, jak i pieśni Kochanowskiego nazwano "pamiętnikiem lirycznym poety".
Fraszka "O doktorze Hiszpanie" powstała w okresie służby dworskiej Jana Kochanowskiego. Wówczas to poeta chętnie i pilnie uczestniczył w biesiadach na dworze króla Zygmunta Augusta. Częstym gościem tych przyjęć był także Piotr Rojzjusz, Hiszpan - uczony prawnik, profesor Akademii Krakowskiej, doradca króla Zygmunta Augusta, dobry znajomy i przyjaciel Jana Kochanowskiego. Pewnego wieczoru - jak relacjonuje poeta w swej fraszce - Hiszpan chciał niepostrzeżenie wymknąć się do swego pokoju przed końcem biesiady. Przyjaciele postanowili nie zatrzymywać go, aby później zrobić mu nocną niespodziankę. Doczekali końca biesiady w wesołej kompanii, wzięli dzban wina i poszli do Hiszpana. Drzwi były zamknięte, "ale puściły" gości. Śpiący doktor został obudzony i przekonany przez przyjaciół do wypicia toastu za zdrowie. Hiszpan znał dobrze swoich kompanów, więc - gdy namawiali go do wypicia jednej szklanicy - przewidująco bąknął: "by jeno jedna!" Nie pomylił się w swych rachubach - po wypiciu dziewiątego pucharu stwierdził: "szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany".
Fraszka ta jest znakomitą scenką obyczajową z życia dworskiego. Maluje to życie w niewielu słowach, ale jakże wymownych. Poeta wplótł w tekst fraszki wypowiedzi uczestników biesiady, pobudził naszą wyobraźnię tak dalece, że korzystając z tekstu utworu, moglibyśmy napisać cały scenariusz. Kochanowski utrwalił atmosferę życia dworskiego, potraktował temat z dobrodusznym uśmiechem. Tak opowiada się komuś żart, jaki spłatano przyjacielowi. Poeta nie gorszy się tym niewybrednym żartem, bo przecież wznoszenie częstych toastów było czymś naturalnym, wesołym i mile wspominanym. Kochanowski zarejestrował taką scenkę humorystyczną dla zabawy swojej i przyjaciół.
Zupełnie inaczej rzecz się ma z satyrą "Pijaństwo" Ignacego Krasickiego. Pijackie libacje nie były już wesołe i śmieszne. Częste picie doprowadziło do rozprzestrzenienia się nałogu pijaństwa, stało się cechą charakterystyczną polskiej szlachty. Czasy, w których żył Ignacy Krasicki, były dla Polski okresem upadku, szlachta nie zauważała tego faktu i folgowała swoim zachciankom. Poeta bolał nad tym stanem i apelował do szlachty o otrzeźwienie. Dowodził, że człowiek często pijący alkohol, przestaje kontrolować siebie i - sam nie wiedząc kiedy - staje się niewolnikiem nałogu. Kiedy bywa trzeźwy, zdaje się rozumieć, jaką szkodę wyrządza sobie samemu, lecz chęć wypicia wódki zwycięża z realną oceną sytuacji. Satyra Krasickiego "Pijaństwo" stanowi doskonałe studium psychologiczne nałogowego alkoholika (zaglądnij do opracowania tematu nr 33). Poeta nie uśmiecha się dobrodusznie, jak Kochanowski, ale boleśnie drwi i szydzi z człowieka uzależnionego od alkoholu. Krasickiemu jest nawet trochę żal tego pijaka, bo istotnie jest on zbyt słaby, aby potrafił poradzić sobie ze swoją ułomnością charakteru. Poeta - moralista ukazuje tak wnikliwie reakcje alkoholika, aby przestrzec przed tym nałogiem tych, którzy potrafią jeszcze zapanować nad swoimi słabościami.
Alkohol jest dla ludzi - zdaje się mówić Krasicki - ale należy mieć się na baczności, aby nie uzależnić się od niego. Kiedy pije się rzadko i z umiarem, alkohol likwiduje napięcia, rozwesela, lecz łatwo jest stracić umiar i wtedy człowiek przestaje być panem swojej woli.
W jaki sposób Ignacy Krasicki dopomógł swą "Monachomachią" w działalności Komisji Edukacji Narodowej? Określ rodowód i cechy gatunkowe poematu heroikomicznego
Komisja Edukacji Narodowej została powołana w 1773 roku. Podjęła się realizacji ważnego, lecz trudnego zadania odnowy systemu oświaty. Dysponowała funduszami pochodzącymi z kasaty zakonu jezuitów. Powstało wiele szkół elementarnych dla dzieci chłopskich i mieszczańskich, zreformowano programy nauczania kładąc główny nacisk na przedmioty ścisłe, praktyczne, wychowanie fizyczne i obywatelskie. Językiem wykładowym w szkołach stał się język polski, dzieci uczyły się z nowych podręczników opracowanych przez sławnych i doświadczonych naukowców. Co na to wszystko szlachta? Rożnie: jedni posyłali swe dzieci do tych szkół zreformowanych i pozostających pod opieką państwa, inni - dość liczni niestety - woleli nadal oddawać swe dzieci na naukę do klasztorów. Ciemna i zacofana szlachta hołdowała złej tradycji, "rwała szaty" z powodu likwidacji kolegiów jezuickich, które sama niegdyś kończyła. W tej sytuacji potrzebny był ktoś, kto pokazałby szlachcie, jakich to nauczycieli ma młodzież w wielu szkołach przyklasztornych. Zadania tego podjął się Ignacy Krasicki - wówczas już biskup warmiński. Któż lepiej od niego mógł znać życie klasztorne? Komu, jak komu, ale księdzu biskupowi należało uwierzyć, gdy pokazywał w swej "Monachomachii" codzienne życie "świętych próżniaków". Poemat "Monachomachia, czyli wojna mnichów" rozpoczyna się obrazem typowego XVIII wiecznego miasteczka polskiego, w którym "były trzy karczmy, bram cztery ułamki, klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki". Klasztory te utrzymywało całe społeczeństwo, zakonnikom żyło się dostatnio i beztrosko. Na przekór regule zakonnej, w murach klasztoru zadomowiło się na dobre: nieróbstwo, nieuctwo, obżarstwo i opilstwo, a nawet skłonności do kłótni oraz bójek. Braci zakonnych określa Krasicki jako: "wielebne głupstwo", czy "świętych próżniaków". Byli to ludzie, którzy nie odmawiali sobie "rozkoszy podniebienia", o czym świadczył dobitnie ich wygląd: "siadł, ławy pod nim dubeltowe jękły" lub "ojciec Gandenty z rzędu się wytoczył". Żyjąc beztrosko zaniedbywali podstawowe obowiązki, jak na przykład uczestnictwo w mszach porannych, tzw. jutrzniach np. "ksiądz przeor, porwawszy się z puchu - pierwszy raz w życiu jutrzenkę obaczył". Nie dbali też zakonnicy o swoje wykształcenie, książki posłużyły im do bójek, ale z upodobaniem stwarzali pozory uczoności. Ojciec Honorat przemówienie swoje rozpoczął słowami: "Wiem, bom to czytał w uczonym Tostacie - po ciemnej nocy, że jasny dzień wschodzi". Tak oczywistej prawdy musiał doszukać się w księgach! Gdy w klasztorze zaczął się jakiś "rozruch niesłychany", bracia zakonni pytali z głęboką troską: "czy do piwnicy wkradli się złodzieje? Czy wyschły kufle, gąsiory i dzbany?". Trudno wyobrazić sobie, aby coś gorszego mogło się stać. Skłóceni zakonnicy bili się zaciekle: "Lecą sandały i trepki, i pasy, wrzawa powszechna przeraża i głuszy. Wziął w łeb Kapistan obręczem od faski... Longin się z rożnem walecznie uwija. Już był wyciskał talerze i szklanki, pękły i kufle na łbach hartowanych... Rafał zmokłym kropidłem w poświęconej wodzie oczy mu zalał, trzonkiem w łeb uderzył..."
Takich to zakonników pokazał Krasicki w swej "Monachomachii". Poeta zdawał się mówić tym poematem do polskiej szlachty: spójrzcie, takich to nauczycieli mają wasi synowie, czego oczekujecie po takiej edukacji? Duchowieństwo zareagowało na ten utwór bezgranicznym oburzeniem i zgrozą. Posądzono Krasickiego o herezję, zbeszczeszczenie Kościoła, znieważenie religii, bluźnierstwo. Były to oskarżenia nieprawdziwe, bo przecież autor podkreślał: "szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych, śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych!" Bronią utworu jest ironia, która "bez żółci łaje, przystojnie się dąsa". Krasicki nigdy nie występował przeciwko instytucji klasztorów, lecz uważał, że zakonnicy bardzo często wybierali stan duchowny mając na względzie perspektywę takiego próżniaczego życia. Odsądzony od czci i wiary Krasicki musiał się usprawiedliwić i uczynił to w kolejnym poemacie heroikomicznym -"Antymonachomachii". Odpowiedział, że ośmieszył nie religię i nie Kościół, tylko jego niegodnych, ciemnych służebników. Z nich zadrwił sobie znowu, i to daleko złośliwiej niż w "Monachomachii".
Te utwory Krasickiego znalazły uznanie wśród postępowej i myślącej części społeczeństwa. Wielu było takich, którzy się ucieszyli, że "klechom " się dostało i ci boki zrywali ze śmiechu. Jan Śniadecki zauważył, że ""Monachomachia" Krasickiego wyszła w najlepszej porze i najwięcej pomogła usiłowaniom Komisji Edukacji Narodowej". Tak było istotnie, bo utwór ośmieszając zakonników, ośmieszył starą szkołę, zaś ludzie najbardziej boją się szyderstwa i wstydu.
"Monachomachia" jest poematem heroikomicznym (jak "Myszeida" i "Antymonachomachia"). Tak nazywamy dłuższy utwór wierszowany o charakterze epickim, lirycznym lub mieszanym. Poemat heroikomiczny wywodzi się z eposu bohaterskiego i jest jego parodią (heros - bohater, komiczny - śmieszny). Znamienną cechą parodii literackiej jest karykaturalne i żartobliwe naśladownictwo innego utworu literackiego.
W eposie bohaterskim opiewane są czyny prawdziwego bohatera - często rycerza odznaczającego się niezwykłą siłą, odwagą, męstwem. O życiu i działalności takiego herosa autor mówi stylem podniosłym, patetycznym, bo też opiewa czyny niezwykłe. Wzorem eposów bohaterskich są dzieła Homera - "Iliada" i "Odyseja". Podniosłemu stylowi towarzyszą rozbudowane porównania (nazywane homeryckimi) i wyszukana wersyfikacja (heksametr - werset zbudowany z sześciu jednostek rytmicznych). Parodia eposu bohaterskiego, czyli poemat heroikomiczny, to gatunek znany już w starożytnej literaturze greckiej. Potem odrodzenie przypomniało go także, zaś w okresie oświecenia świetnie nadawał się do zadań satyrycznych i ośmieszania określonych postaw. Efekt komiczny w takim utworze zostaje osiągnięty przez celowe zastosowanie kontrastu: treść jest błaha, bohater mały i płaski, ale o wydarzeniach i czynach takiego bohatera autor mówi stylem podniosłym, jakby mowa była o prawdziwym herosie. Krasicki w "Monachomachii" bohaterami uczynił ociężałych, leniwych, głupich i grubaśnych zakonników, lecz mówił o nich tak, jakby równi byli bohaterom Homera: Achillesowi, Hektorowi, Agamemnonowi. Wojnę między mnichami opisał tak, jakby była ona równa wojnie trojańskiej. Krasicki w swej parodii stosuje też porównania homeryckie odnoszące się do błahych i pospolitych sytuacji. "Monachomachia" napisana jest trudną zwrotką - oktawą i wierszem sylabicznym. Krasicki przestrzegał w obrębie całej strofy podobnego rozłożenia wszystkich akcentów, co przywodzi na myśl rytmiczne jednostki heksametru. Wszystkie te zabiegi służą pogłębieniu kontrastu między bohaterem i jego czynami a wyszukaną formą utworu.
Udowodnij, że Ignacy Krasicki swoją twórczość podporządkował dewizie: "bawiąc uczyć"
Patrioci polscy boleli nad upadkiem życia gospodarczego, kulturalnego i politycznego państwa. Jasne dla nich było, że Polska wkroczyła na zgubną dla siebie drogę. Niebezpieczeństwa tego nie dostrzegała jednak szlachta konserwatywna, której wygodnie było żyć tak, jak żyli jej przodkowie. Państwa ościenne decydowały o sprawach wewnętrznych kraju i cynicznie przekonywały szlachtę, że czynią to w interesie naszej ojczyzny. Coraz liczniej pojawiały się głosy patriotów, wreszcie podjęto rozpaczliwą próbę zapobieżenia nieszczęściu narodowemu przez wielokierunkowe działania mające na celu wychowanie dobrego obywatela i patrioty. Wśród gorących patriotów i zwolenników postępowych reform nie mogło zabraknąć Ignacego Krasickiego - czołowego przedstawiciela literatury tej epoki. On to całą swoją twórczość podporządkował dewizie: "bawiąc uczyć". Jest to metoda najskuteczniejsza, najłatwiejsza dla odbiorcy nauki. Dziecko zaczyna swą edukację także od nauki przez zabawę, szlachta była tak rozleniwiona i rozpieszczona rozlicznymi przywilejami, że należało edukować ją ostrożnie, niemożliwe byłoby przymuszanie jej do głębszego wysiłku umysłowego, do samokrytyki. Kiedy widziała własną śmieszność, mogła czasem zastanowić się nad swoim postępowaniem - to była owa nadzieja na odnowienie narodu.
Ignacy Krasicki stał się niezrównanym nauczycielem. Drwił z ciemnoty i zacofania szlachty oraz duchowieństwa, ośmieszał najbardziej typowe wady ludzkie. Zadanie to realizował w bajkach, satyrach, poematach heroikomicznych (opracowanie tematów: 32, 33, 35) i w pierwszej powieści polskiej - "Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkach". Literatura europejska znała już ten gatunek literacki, polska - jeszcze nie. Krasicki dał więc ojczystej literaturze utwór, który łączył popularne w innych krajach rodzaje powieści. Mamy w "Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkach" elementy powieści obyczajowej, utopijnej i przygodowo - awanturniczej. Powieść była odpowiedzią na apel Komisji Edukacji Narodowej o nadsyłanie rad i wskazówek dotyczących organizacji szkół. Autor wypowiedział się w niej na temat systemu kształcenia i wychowania młodzieży. Wiedział, że istnieje potrzeba przedstawienia pozytywnego bohatera szlacheckiego, który by łączył wartościowe, rodzime cechy sarmaty z postępowymi poglądami oświeceniowymi. Tym bohaterem stał się Mikołaj Doświadczyński, czyli taki, który wyciąga wnioski ze swoich doświadczeń życiowych.
Pierwsza część powieści omawia dzieciństwo i młodość Mikołaja i ma charakter obyczajowo - satyryczny. Mały Mikołajek rośnie pod czułą opieką matki, która zwleka z oddaniem synka do szkół, aby nie zaszkodzić jego zdrowiu. Mimo sprzeciwów i łez matczynych, Mikołaj trafia jednak do szkoły dzięki uporowi ojca. Wkrótce jednak ojciec umiera i 16 - letni bohater powraca do domu rodzinnego, gdzie dalszą jego edukacją zajmuje się domowy guwerner - człowiek pozbawiony skrupułów, oszust udający markiza. Skutki tej edukacji okazują się opłakane. Mikołaj traci ogromne sumy pieniędzy, tonie w długach, procesuje się z sąsiadami i nawet te procesy wygrywa posługując się sfałszowanymi dokumentami. Opłacenie adwokatów, przekupienie świadków - oto nowe wydatki i długi. Po śmierci matki Mikołaj postanawia zobaczyć świat, więc zaciąga nowe długi. Najkosztowniejszy okazuje się pobyt we Francji, gdzie Mikołaj, powodowany swoiście pojętym patriotyzmem, daje dowody, że - choć Polak - żyje wystawniej niż Francuzi. Kiedy skończyły się pieniądze, a wierzyciele coraz bezwzględniej domagali się zwrotu zaciągniętych pożyczek, Mikołaj ratuje się ucieczką. W czasie burzy okręt rozbił się o skały i bohater odzyskał przytomność leżąc u wybrzeży nieznanej wyspy.
Dalsze dzieje Doświadczyńskiego opowiada druga część powieści mająca charakter utopijny (nierealny, zmyślony). Mikołaj znalazł się na fantastycznej wyspie Nipu. Obywatele tego państwa szanują się wzajemnie, wszyscy pracują, nie kłamią, nie kradną. Doświadczyński poznał tam smak pracy i ze zdziwieniem odkrył, że praca dawała mu przyjemność, ustąpiły też reumatyzmy i nerwowe rozdrażnienie, wrócił apetyt. Bohater zmężniał, odrodził się fizyczne i moralnie. Tęsknota za krajem spowodowała, że po trzech latach pobytu wśród Nipuańczyków - wskoczył w łódkę i puścił się na morze.
Część trzecia powieści, opowiadająca o dalszych przygodach Doświadczyńskiego, ma charakter przygodowy, awanturniczy. Był więc Mikołaj w niewoli u handlarza niewolników, pracował w kopalniach, w Hiszpanii dostał się do więzienia, a nawet do szpitala wariatów. Kiedy udało mu się dostać do Paryża, nie szukał już towarzystwa modnych kawalerów. Jak najszybciej wybrał się do Polski, aby pracować dla ojczyzny. Celem jego działalności stało się uszczęśliwienie poddanych i praca obywatelska - został bowiem posłem. Ożenił się, pracował na roli, żył szczęśliwie i doczekał się synów i wnuków.
Krasicki dał w swej powieści satyryczny obraz wychowania domowego, uwydatnił opłakane jego skutki i pokazał, jaką drogą dochodzi się do utraty czasu, majątku i honoru. Gdyby Doświadczyńskiego inaczej wychowano, byłby od razu pracował na pożytek ojczyzny i własny. Bohater stał się ofiarą złego wychowania i z tego stwierdzenia wypływa myśl przewodnia powieści: życie dorosłego człowieka i jego wartość zależą od wychowania już w domu rodzicielskim.
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" szybko stały się powieścią poczytną, o czym świadczy fakt doczekania się czterech wydań powieści w ciągu trzech lat. Podnosiła się oświata w kraju i wśród znacznej części szlachty budził się głód dobrej, ciekawej i zarazem pożytecznej książki. Powieść Krasickiego spełniała te oczekiwania i stała się utworem poczytnym w kraju, a nawet za granicą (przełożona została na język francuski i niemiecki). Ona także, podobnie jak pozostałe utwory Krasickiego, uczyła i bawiła zarazem.
Jakich problemów dotyczy polemika między Podkomorzym a Starostą w "Powrocie posła" J. U. Niemcewicza?
"Powrót posła" powstał w okresie największego nasilenia walki politycznej. Trwały obrady Sejmu Czteroletniego (1788 - 1792). Polska była po I rozbiorze z 1772 roku, więc rabunkowa polityka konserwatywnej szlachty ściągnęła już na ojczyznę prorokowane przez patriotów nieszczęście. Głosy postępowej szlachty były coraz liczniejsze i bardziej gromkie. Stronnictwo patriotyczne domagało się uchwalenia reform koniecznych dla podźwignięcia Polski z upadku politycznego, kulturowego, gospodarczego. Stronnictwo konserwatywne było jednak dość silne i - jakby ślepe i głuche - nie wyciągało wniosków z tragedii narodowej. W sejmie toczyła się nieustępliwa walka stronnictw politycznych. W 1790 roku uchwalono, że do dawnych posłów przybędą nowi, aktualnie wybrani na sejmikach. Nastąpiła miesięczna przerwa w obradach, gdyż musieli stawić się do Warszawy nowi posłowie. Oczywiste stało się, że przyszłość zamierzonej reformy zależała od stanowiska właśnie tych posłów. Nowe wybory posłów ustalono na połowę listopada 1790 roku. Niemcewicz zaczął na gwałt pisać swoją komedię "Powrót posła", która miała pełnić funkcję broszury agitacyjnej. Na dziewięć dni przed tymi wyborami, ukończony został druk utworu, bo był on przeznaczony najpierw do czytania, a dopiero później na scenę. Zjechali do Warszawy nowi posłowie, sejm po przerwie rozpoczął obrady i już w połowie stycznia 1791 roku komedia Niemcewicza została wystawiona na scenie warszawskiej. Na widowni zasiadali przede wszystkim posłowie: zacietrzewieni konserwatyści, zdeterminowani patrioci i świeżo upieczeni posiadacze mandatów poselskich. Na scenie teatralnej wszyscy oni zobaczyli niejako własne odbicia. Przeciwnicy reform odnaleźli siebie w Staroście, patrioci - w Podkomorzym i Walerym. Ci posłowie, którzy jeszcze wahali się - po oglądnięciu sztuki nie mieli już wątpliwości, po której ze stron stanąć. Sala teatralna na pierwszym przedstawieniu "pękała w szwach", na następnych też nie było wolnych miejsc. To był triumf stronnictwa patriotycznego. Posłowie konserwatywni poczuli się obrażeni, dotknięci do żywego. Jeden z nich zaskarżył nawet Niemcewicza do sądu o publiczną obrazę, ponieważ w postaci Gadulskiego sam zobaczył siebie.
Osnowę komedii stanowi miłość dwojga młodych: posła Walerego, syna państwa Podkomorostwa, i Teresy, córki pana starosty z pierwszego małżeństwa. Ojciec Teresy nie chce pozwolić na małżeństwo, gdyż - sam będąc zakutym wstecznikiem - nie chce, żeby córka wyszła za postępowego młodzieńca. Pani Starościna to pretensjonalna, sentymentalna i ogłupiała od czytania czułych poezji i romansów dama. Ona to obiecała rękę swojej pasierbicy panu Szarmantckiemu, który umiał sobie pozyskać względy Starościny udanym sentymentalizmem, elegancją. Starosta liczy na to, że fircyk Szarmantcki nie będzie upominać się o posag, zaś owemu młodzikowi tylko posag w głowie. Dzięki temu zresztą wszystko dobrze się kończy, bo Walery bierze Teresę za żonę nie dla jej posagu, lecz z powodu bezinteresownej miłości. Warstwa fabularna sztuki Niemcewicza służyła głównie propagandzie reformy ustroju i ośmieszała konserwatywną postawę polityczną części polskiej szlachty.
Istotę sztuki stanowi konflikt dwu przeciwstawnych racji, konflikt dwóch obozów i dwóch pokoleń. Była więc to komedia polityczna, ale była także i obyczajowa, bo ośmieszała często spotykane wówczas typy w rodzaju modnego fircyka, przesadnie sentymentalnej damy, a przede wszystkim zacofanego sarmaty. Bohaterowie "Powrotu posła" wyraźnie dzielą się na dwa obozy. Przedstawicielami stronnictwa patriotycznego są w komedii Podkomorzy i jego syn - Walery. Obydwaj są szlachetni i rozumni, hołdują zasadzie, że "dom zawsze ustępować powinien krajowi", cieszą się całym sercem z działalności Sejmu Wielkiego, rozumieją potrzebę reform nie tylko politycznych, ale i społecznych.
Przedstawicielem stronnictwa staroszlacheckiego jest Starosta, do którego tak bardzo pasuje nazwisko Gadulski. Te nieustanne mowy Starosty są świadectwem jego ciasnoty umysłowej i nieprzejednanej wrogości do reform . Chwali wszystko, co stare, gani bez zastanowienia wszelkie próby zmian. Reprezentanci tych dwu stronnictw nieustannie polemizują ze sobą. Podkomorzy jest zadowolony z zawarcia przez Polskę przymierza "z potężnym sąsiadem", czyli z Prusami. Starosta uważa, że bezpieczeństwo Polski płynie z jej słabości, bo skoro jest niegroźna dla sąsiadów, nie będzie przez nich napastowana. I rozbiór Polski udowodnił bezsens takiego twierdzenia, ale Starosta bezkrytycznie powtarza opinie zasłyszane przed laty. Podkomorzy jest dumny ze swego syna Walerego, który wraz z innymi posłami "z przemocy i hańby" wydobywają kraj. Gadulski ma na ten temat zupełnie inne zdanie. Za panowania Augustów "człek jadł, pił, nic nie robił i suto w kieszeni". Toż to były dopiero piękne czasy, kiedy "jeden poseł mógł wstrzymać sejmowe obrady" i jeszcze za to "dostał czasem kilka wiosek". Ojciec Walerego dowodzi, że "ten to nieszczęsny nierząd , to sejmów zrywanie kraj zgubiło, ściągnęło obce panowanie". Dalej tenże patriota wylicza następne grzechy Polaków: życie w zbytkach, lenistwo, ciągłe biesiadowanie, przedkładanie korzyści osobistych nad interes kraju. Starosta nie znajduje argumentów na te zarzuty, więc stwierdza, że patrioci wprowadzają zmiany bez zastanowienia, dla samych zmian tylko. Całe zło płynie z książek, które tak chętnie czytają zwolennicy reform, a one propagują dzikie obyczaje. Gadulski szczyci się tym, że nigdy nie czyta lub przynajmniej mało. Również "sejm gotowy", czyli zbierający się w regularnych odstępach czasu na sesję, jest przedmiotem krytyki Starosty. Dawniej sejmy zwoływano co dwa lata na sześć tygodni. Podkomorzy oczywiście uważa, że posłowie powinni zbierać się tak często, jak tego wymaga interes kraju.
Podkomorzy i Starosta reprezentują odrębne racje polityczne i społeczne. Wszystkie punkty programu reform zostały w komedii poruszone. Stronnictwo patriotyczne domagało się zniesienia liberum veto i wolnej elekcji, która częstokroć prowadziła do niemal wojny domowej, gdyż przekupywana szlachta popierała kandydatów nieodpowiednich lub narzucanych przez obce państwa. Dziedziczność tronu położyłaby kres takim praktykom i - choć to wbrew tendencjom demokratycznym - obóz postępowy opowiadał się za takim rozwiązaniem. Władza królewska byłaby wzmocniona, a tego wymagał interes naszego państwa. Konieczne było też zwiększenie liczby wojska i uchwalenie stałych podatków, czemu przeciwna była szlachta konserwatywna. Także sprawy społeczne, a wśród nich kwestia uwolnienia chłopów z poddaństwa, były kością niezgody między Podkomorzym i Starostą. Patrioci krytykowali również złe obyczaje: bezmyślne naśladowanie obcych wzorów, wychowanie dziewcząt na puste salonowe damy a chłopców na fircyków polujących na posażne panny, życie wystawne prowadzące do ruiny majątkowej. Wszystkie te sprawy powodują zatroskanie Podkomorzego, zaś dla Starosty są dowodem istnienia jeszcze prawdziwych Polaków. Gadulskiemu nie przeszkadza, że jego żona po nocach spaceruje wpatrzona w gwiazdy, wzdychająca i natchniona sentymentalnie. Dla niego ważne jest, że wniosła pokaźny posag. Starościna nie jest kobietą złą, jak tłumaczy Podkomorzy, ale źle wychowaną w swym domu rodzinnym, dlatego na przykład mówi źle po polsku, woli się posługiwać językiem francuskim.
Zły do "szpiku kości" jest bawidamek Szarmantcki. Zjeździł Francję i Anglię, ale nie interesował się przemianami społecznymi zachodzącymi w tych krajach. Czas trawił na wyścigach konnych, kupnie modnych strojów, bytnościach w towarzystwie. Podobnie zachowywał się w Warszawie. Najchętniej przebywał w modnych restauracjach, nie interesował się przebiegiem obrad sejmowych. Był to człowiek wyrachowany, pyszałkowaty i obłudny. Nawet naiwna Starościna przejrzała jego grę i w rezultacie nie został on mężem Teresy.
Podkomorzy i Starosta to ludzie z różnych światów. Jeden kocha dzieci, szczyci się nimi, tęskni, gdy są poza domem, drugi rodzoną córkę oddał na wychowanie do dalekich krewnych. Własna wygoda była ważniejsza niż więzi rodzinne. Wydając Teresę za mąż myśli także głównie o sobie. Żal mu majątku na wyposażenie córki, zaślepia go chciwość i egoizm.
Przedstawiciele tych ugrupowań są obywatelami tego samego kraju, tego samego pokolenia. Obaj są sarmatami, ale jakże różnymi: Podkomorzy to typ pozytywnego sarmaty, zaś Starosta negatywnego.
Na przykładzie twórczości F. Karpińskiego omów sentymentalizm w literaturze polskiej
Głośny pisarz francuski Jan Jakub Rousseau (czyt. Russo) dał początek rozwojowi nowego nurtu umysłowego - sentymentalizmu. Dowodził on, że człowiek jest z natury dobry, zaś cywilizacja okalecza go. Trzeba zatem wrócić do natury, aby czuć się wolnym i szczęśliwym. Piękno przyrody uszlachetnia człowieka, czyni go bardziej wrażliwym uczuciowo. Rousseau wprowadził do literatury nowego bohatera - człowieka sentymentalnego, który miał kierować się sercem, być czułym, wrażliwym, lubiącym prostotę i sielskość, współczującym ludowi i darzącym go sympatią. Dzieła tego pisarza wywołały bunt serca przeciw wszechwładzy rozumu i doświadczenia. Sentymentaliści nie chcieli już być nauczycielami społeczeństwa, propagatorami idei trzeźwości umysłowej. Pragnęli poznawać świat za pośrednictwem swoich doznań osobistych, uczucie miało stać się głównym kryterium oceny wszystkiego, co otacza człowieka. Nastała moda okazywania stanów uczuciowych w sposób przesadny, teatralny. Ulubioną scenerią wyznań miłosnych była przyroda (zaciszne miejsce pod ulubionym drzewem, przy blasku księżyca), uczuciom smutku odpowiadała sceneria grobów, cyprysów, cmentarzy. Wielką popularnością cieszyła się poezja miłosna i pasterska, a szczególnie sentymentalna sielanka.
W polskiej literaturze przedstawicielem tego nurtu jest Franciszek Karpiński. Wywodził się z ubogiej, szaraczkowej szlachty. Życie jego znamy dokładnie, gdyż spisał je w swych "Pamiętnikach". Wiemy, że ukończył kolegium jezuickie, potem podjął studia teologiczne, ale ich nie ukończył, bo nadto podobały mu się kobiety. Nie chciał oszukiwać Boga, ludzi i siebie, więc wiódł życie świeckie, choć - mimo słabości do gładkiej płci - nie ożenił się nigdy. Pokorą nie grzeszył, nawet uważał sam siebie za człowieka wrażliwego, mądrego i utalentowanego bardziej, niż Jan z Czarnolasu (paskudne zarozumialstwo!). Sam przyznawał się też do czułostkowości, co było prawdą, albowiem skory był do rozczuleń, łez i współczucia bliźnim. Marzył o rozgłosie, majątku i nagrodach, lecz mimo zdobytego rozgłosu nie czuł się dość doceniony, stał się człowiekiem rozgoryczonym, pełnym pretensji do świata i ludzi. Sławę przyniosły mu liryki miłosne, patriotyczne i religijne. To właśnie Karpiński jest autorem sławnych do dzisiaj pieśni religijnych: "Kiedy ranne wstają zorze..." i "Wszystkie nasze dzienne sprawy...".
Nazwano go "poetą serca", bo największą sławę przyniosły mu wiersze miłosne. Współcześni nazywali go też "śpiewakiem Justyny", bo Justynie właśnie wyznawał "Tęskność na wiosnę". Jak na poetę sentymentalnego przystało, porównywał ukochaną do elementów natury, a więc do słońca, pszenicy, ptaszka, kwiatka i urodzaju. Dzisiejszego czytelnika śmieszą takie porównania i pewnie żadna z kobiet nie marzy, aby szeptano jej pieszczotliwie: moja pszeniczko, mój ty urodzaju! Wówczas jednak właśnie ten wiersz przyniósł Karpińskiemu taki rozgłos, że - kiedy znalazł się na obiedzie czwartkowym u króla - Stanisław August Poniatowski powitał go słowami: "kochanek Justyny będzie i w Warszawie kochany".
Wielką popularność przyniosły poecie także "Sielanki" pełne czułostkowości i melancholii. Świat pasterski ukazany w tych utworach był raczej maskaradą aniżeli wiernym obrazem rzeczywistości. Jednak współcześni mieli już dosyć satyry i nauki, chcieli ciepła (choćby sztucznego) i czułości serca. Tego właśnie dostarczyły im "Sielanki" Karpińskiego. Największą popularność zdobyła sielanka "Laura i Filon". Ma ona charakter sentymentalny i pieśniowy oraz formę rozmowy kochanków. Laura czeka na swego ukochanego pod "umówionym jaworem". Nie może doczekać się spotkania, jest stęskniona i podniecona. Nie zastaje Filona, więc miotają nią różne uczucia: zawodu, złości, podejrzliwości, współczucia (może zdarzyło się coś złego?), zazdrości, żalu i nawet prawie nienawiści (pewnie jest teraz u innej!). Tymczasem Filon był w pobliżu umówionego miejsca i obserwował zachowanie swej Laury. Chciał przekonać się, jak ukochana zareaguje na jego nieobecność. On także przeżył szeroką gamę uczuć: miłość, podejrzliwość, zwątpienie, współczucie, żal, znowu miłość. Sielanka ta tchnie prawdą, bo też Karpiński wszystko wziął z życia: jawor, maliny, "pleciankę różowę", nawet kij z wyrżniętymi imionami kochanków, bo wówczas naprawdę była taka moda. Cała gama uczuć towarzyszących najpotężniejszemu uczuciu - miłości, też jest prawdziwa i dlatego właśnie utwór cieszył się tak wielką popularnością. "Laura i Filon" to typowa sielanka: tematem jej jest miłość kochanków, bohaterami są pasterze, tłem zaś - przyroda wiejska. Jest to sielanka konwencjonalna, różna od realistycznej (na przykład "Żeńcy" Szymonowica; opracowanie tematu nr 16).
Rola teatru narodowego w okresie oświecenia
W 1765 roku powstał w Warszawie pierwszy teatr publiczny. Do tej pory przedstawienia były grywane na scenach dworskich: królewskiej lub magnackich. Istniały również amatorskie teatry szkolne, które wystawiały sztuki na własnych scenach. Dostęp do widowni tych scen był oczywiście ograniczony i powstanie teatru narodowego odpowiadało potrzebie chwili. Powszechność dostępu do teatru umożliwiła mieszczaństwu Warszawy obcowanie z tekstem literackim. W tym czasie mieszczaństwo zaczęło odgrywać coraz znaczniejszą rolę w życiu politycznym i umysłowym. Bywanie w teatrze stało się modną i popularną rozrywką także dla szlachty, która miała zwyczaj zjeżdżać do Warszawy na kilka tygodni w roku (szczególnie zimą). Jakie sztuki grywano na tej pierwszej narodowej scenie? Otóż początkowo były to głównie sztuki obce, zwłaszcza francuskie, tłumaczone na język polski. Z biegiem czasu zaczęły powstawać sztuki pisane przez rodzimych autorów, najpierw były to głównie przeróbki, czyli teksty wzorowane na dramatach obcych. Potem już nawet pomysły były własne, bo życie dostarczało wciąż nowych tematów. Szczególną popularnością cieszyły się komedie, bo przecież hasłem epoki była nauka poprzez zabawę. Ludzie pióra tworzyli więc polskie komedie, wśród autorów mamy takie postacie, jak: Ignacy Krasicki, Adam Kazimierz Czartoryski, Franciszek Karpiński, Franciszek Dionizy Kniaźnin, Franciszek Zabłocki, Franciszek Bohomolec, Wojciech Bogusławski, Julian Ursyn Niemcewicz. Sztuki ich grywane były właśnie na scenie pierwszego teatru narodowego, który z inicjatywy króla Stanisława Augusta został otwarty w Warszawie w budynku Operalni. Prawo prowadzenia teatru było przywilejem królewskim, więc Stanisław August udzielał tego przywileju różnym osobom. Przez kilkanaście pierwszych lat teatr przeżył wiele niepowodzeń, często król pokrywał jego deficyt z własnej szkatuły. Działały w tym czasie w Warszawie obce trupy operowe, które stanowiły dla teatru poważną konkurencję. Sytuacja uległa radykalnej poprawie, gdy dyrekcję teatru objął Wojciech Bogusławski. Kierował on Teatrem Narodowym (tak go nazwał) ponad trzydzieści lat. Był wspaniałym organizatorem, trafnie dobierał i kształcił aktorów, sam tłumaczył na język polski sztuki obce, wreszcie pisał własne, oryginalne komedie. Duże zasługi dla rozwoju teatru położył autor tekstów scenicznych - Franciszek Bohomolec. Pisał swoje sztuki jeszcze przed powstaniem sceny narodowej, bo dostarczał tekstów teatrom szkolnym. Nie były to komedie oryginalne, wiele pomysłów zapożyczał z utworów obcych, szczególnie Moliera, ale potrafił je przystosować do sytuacji polskiej. Krytykował w swych komediach ślepy kult tradycji szlacheckiej, bezmyślne naśladowanie francuszczyzny, marnotrawstwo, skąpstwo, okrucieństwo w stosunku do poddanych i inne dokuczliwe wady. W sztukach jego występują zwykle dwie kontrastowe i rywalizujące ze sobą postacie, często też wprowadzał na scenę sprytnych służących, którzy rozwiązywali szczęśliwie nawet najbardziej skomplikowane intrygi.
Innym komediopisarzem, który wybitnie przyczynił się do rozwoju teatru stanisławowskiego, był Franciszek Zabłocki. On także czerpał wzory ze sztuk obcych, ale potrafił je dopasować do warunków polskich. Wielką popularnością cieszyły się wówczas i cieszą nią do dziś jego komedie: "Fircyk w zalotach" oraz "Sarmatyzm". Są to - jak przystało na tę epokę - komedie "zabawne i uczące zarazem".
W okresie Sejmu Czteroletniego (1788 -1792) Teatr Narodowy stał się jednym z narzędzi walki o przeprowadzenie reform politycznych i społecznych. Bogusławski - dyrektor sceny publicznej - był gorącym zwolennikiem reform. Na scenie swego teatru, obok sztuk wyłącznie rozrywkowych, wystawił wiele utworów, które w sposób bezpośredni lub pośredni, propagowały nowe idee. Do utworów takich należy "Powrót posła" Juliana Ursyna Niemcewicza (opracowanie tematu nr 37).
Scharakteryzuj i określ funkcje gatunków charakterystycznych dla literatury oświeceniowej
W drugiej połowie XVII wieku we Francji ukształtowała się konwencja literacka klasycyzmu. Stworzyli ją pisarze, poeci i dramaturdzy, którzy nawiązywali do teorii literatury klasycznej, ustalonej w dobie odrodzenia. Twórcy kładli nacisk na jasność myśli i precyzję jej wyrażania. Wzorem dobrego tonu był dwór królewski, więc to tę rzeczywistość opisywano w utworach. Zwyczajne życie codzienne warstw niższych oraz język gwarowy nie mogły mieć prawa obywatelstwa w literaturze. Francuski poeta Boileau (czyt. Bualo) sformułował zasadę dobrego pisarstwa w poemacie "Sztuka poetycka". Dzieło to przełożył na język polski i uzupełnił Franciszek Ksawery Dmochowski nadając mu tytuł "Sztuka rymotwórcza". Głównym zadaniem literatury było ukazywanie natury, czyli jej naśladowanie. Treść utworu musiała być prawdziwa lub prawdopodobna, niedopuszczalne było wprowadzenie do dzieła elementów fantastycznych. Wszystko, o czym pisał autor, musiało być zgodne z rozumem, rozsądkiem, doświadczeniem człowieka. Nie mogło przedostać się do utworu literackiego to, co osobiste, indywidualne i niepowtarzalne, a szkoda, bo z tego powodu utwory stały się nieco sztuczne i zimne, choć doskonałe w formie. Słowo, jako tworzywo literatury, było szczególnie ważne dla pisarzy oświecenia. Dbano o czystość języka, wszystko, co wulgarne lub potoczne należało z utworu literackiego usunąć. Język musiał być wykwintny, nawet jeżeli przemawiali nim przedstawiciele ludu - np. w sielankach pasterze i pasterki o greckich imionach rozprawiali o swoich przeżyciach językiem wykwintnych salonów. Tej elegancji języka towarzyszyła dbałość o jasność i zrozumiałość, więc utwory oświeceniowe w niczym nie przypominały nadmiernej ozdobności języka, częstej w utworach barokowych. Polscy twórcy literatury oświeceniowej, idąc za wzorem Francuzów, zwracali się już nie do potężnego monarchy, ale do szerokich rzesz szlacheckich, częściowo także mieszczańskich. Zmierzali do podźwignięcia swych czytelników z upadku umysłowego czasów saskich. Literatura musiała bawić i uczyć jednocześnie, bowiem narzucono jej cel dydaktyczny. Do tego celu należało dostosować formę utworów, a więc wybrać odpowiedni gatunek literacki. Trzeba przyznać, że gatunków tych było wiele, gdyż oświeceni autorzy starali się przyswoić czytelnikom niemal wszystkie rodzaje i gatunki literackie. Popularna więc była bajka (opracowanie tematu nr 32), satyra (temat 33), poemat heroikomiczny (temat 35), sielanka (temat 38). Wśród gatunków epickich wymienić należy powieść, której początek w naszej literaturze dał Ignacy Krasicki pisząc "Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" (temat 36). W obrębie epiki mieszczą się też spopularyzowane prze oświecenie gatunki publicystyczne : esej i felieton.
Esej - to szkic filozoficzny, naukowy, publicystyczny lub krytyczny, swobodnie rozwijający interpretację jakiegoś zjawiska lub problemu. Gatunek ten eksponuje określony punkt widzenia oraz charakteryzuje się dbałością o piękny i oryginalny sposób przekazu - posługuje się poetyckimi obrazami, błyskotliwymi aforyzmami oraz wyznaniami liryczno - refleksyjnymi. Gatunek ten bujnie rozwinął się w XVII wieku w Anglii i Francji, skąd został przeniesiony do publicystyki polskiej. Wychodzący w Warszawie "Monitor" był przecież wzorowany na angielskim "Spectatorze". Już wcześniej gatunek ten uprawiał odrodzeniowy twórca Łukasz Górnicki, bo jego "Dworzanin polski" jest także rozbudowanym esejem. Pisma publicystyczne Stanisława Konarskiego i Stanisława Staszica oraz szkice naukowe i filozoficzne braci Śniadeckich są także esejami, które miały kształtować światopogląd społeczeństwa polskiego w XVIII wieku.
Felieton jest jednym z gatunków publicystyki. Posiada swobodny charakter, często posługuje się literackimi środkami ekspresji. Gatunek ten stanowi zwykle stałą pozycję w dziennikach i tygodnikach. Dotyczy najczęściej aktualnych w danym momencie wydarzeń lub problemów. Są to swobodne dywagacje, często zabarwione satyrycznie. Od eseju różni się mniejszymi rozmiarami i konieczną aktualnością problematyki. W zależności od poruszanej problematyki, wyróżniamy felietony : obyczajowe, literackie, polityczne, zaś ze względu na sposób ujęcia - np. satyryczne. Jedną z odmian felietonu jest kronika tygodniowa. Gatunek ten ukształtował się w Europie w XVIII wieku, jego powstanie i rozwój związane są ściśle z rozwojem prasy.
W obrębie rodzaju dramatu w oświeceniu najbujniej rozwinęła się komedia. Jest to utwór o pogodnej tematyce i żywej akcji zamkniętej rozwiązaniem pomyślnym dla bohaterów. Gatunek ten posługuje się komizmem sytuacyjnym, charakterologicznym i językowym. Komedia powstała w starożytnej Grecji, zaś wśród komediopisarzy ówczesnych największą sławą cieszył się Arystofanes. Komedię rzymską rozsławili: Plaut i Terencjusz. Komedia nowożytna kontynuowała rodzaje komedii starożytnej: komedię sytuacji (w niej komedię intrygi), komedię charakterów i komedię satyryczną (w niej komedię obyczajową i polityczną). Francuski komediopisarz Molier uformował wzór realistycznej komedii sytuacyjnej, charakterologicznej i obyczajowej.
W Polsce gatunek ten rozwinął się najbujniej w XVIII wieku, kiedy to niemal wszyscy ludzie pióra próbowali swych sił właśnie w komedii (opracowanie tematów nr 37 i 39).
Jakie propozycje reform zawarte zostały w publicystyce doby oświecenia?
Przy końcu panowania Sasów w Polsce literatura włączyła się do przygotowywania reform politycznych. Wówczas to Stanisław Konarski zapoczątkował akcję reformatorską wspaniałym dziełem "O skutecznym rad sposobie", w którym ostro wystąpił przeciwko liberum veto. Olbrzymie zasługi Konarskiego docenili już współcześni, a król Stanisław August kazał bić medale na jego cześć z krótkim, ale wymownym napisem "Sapere auso" (temu, który ośmielił się być mądrym). Kanclerz Andrzej Zamoyski zabrał się do przygotowania projektu nowych praw. W kręgu reformatorskim utworzonym przez Zamoyskiego znalazł się także Stanisław Staszic, mieszczanin z pochodzenia, ale człowiek ambitny, rozumny, wysoko wykształcony i - przede wszystkim -gorący patriota. W okresie przygotowań i trwania Sejmu Czteroletniego opublikował on dwa dzieła: "Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego" oraz "Przestrogi dla Polski". W utworach tych podnosił problem krzywdy chłopów pańszczyźnianych, dowodził niszczycielskiej roli magnaterii i ostrzegał przed klęską kolejnych rozbiorów Polski.
"Przestrogi dla Polski" ukazały się już w czasie obrad sejmowych i apelował w nich autor do posłów i w ogóle do całej szlachty o otrzeźwienie i dostrzeżenie niebezpieczeństwa grożącego ojczyźnie. Ten lęk przed utratą niepodległości kazał Staszicowi zająć się po kolei najważniejszymi sprawami Rzeczypospolitej. Sprawa organizacji władz i prawodawstwa w Polsce była sparaliżowana przez liberum veto, więc pisarz domagał się zniesienia tego przywileju dowodząc, że głos większości powinien stanowić o takim lub innym stosunku do sprawy. Był też Staszic rzecznikiem praw mieszczan, dla których domagał się przedstawicielstwa w sejmie na prawach równych ze szlachtą. Ponieważ władza króla została znacznie osłabiona i miało to zgubne skutki, Staszic opowiadał się za dziedziczną monarchią konstytucyjną. Kolejną bolączką Rzeczypospolitej była sprawa obronności kraju. Pisarz proponował utworzenie stałej i silnej armii - 100.000 wojska. Miała to być armia dobrze wyszkolona i właściwie umundurowana. Utrzymanie takiej armii jest kosztowne, lecz konieczne - dowodził autor „Przestróg”. W tym celu należy szlachtę obciążyć podatkami - dość wysokimi, ale rozłożonymi sprawiedliwie w stosunku do posiadanej ziemi.
Szczególny nacisk położył Staszic na sprawę miast oraz położenia wsi. W XVIII w mieszczaństwo stało się wzrastającą potęgą w całej Europie i także w naszym kraju. Szlachta musiała dostrzec w mieszczanach ludzi, bo inaczej warstwa ta upomniałaby się o swe prawa w sposób bardziej wymowny (tak stało się we Francji!). Również tragiczne położenie chłopów pańszczyźnianych nie może utrzymywać się dłużej - przekonywał. Pisarz nie domagał się uwłaszczenia chłopów, bo wiedział, że szlachta nigdy się na to nie zgodzi. Apelował jednak do szlachty o ludzki stosunek do poddanych, proponował ulgi i opiekę pana nad chłopem. Największe i najcięższe zarzuty kierował Staszic pod adresem magnatów. To oni byli odpowiedzialni za upadek państwa, za demoralizację niższych warstw społecznych, bo to na nich zapatrzyła się szlachta i starała się do nich upodobnić.
Stanisław Staszic był realistą, dlatego jego program reform był umiarkowany. Pisarz nie chciał zrazić szlachty do tego programu, więc postulaty jego nie były radykalne, choć sam zdawał sobie sprawę z ich niewystarczalności . Pragnął, aby szlachta przejrzała, zrozumiała sytuację kraju i uczyniła pierwszy krok w kierunku reform. Mógłby on stać się początkiem wielkiej akcji reformatorskiej.
Innym wybitnym pisarzem politycznym obozu postępu i reformy był Hugo Kołłątaj. W okresie Sejmu Czteroletniego stał się najczynniejszym działaczem stronnictwa patriotycznego i współtwórcą reformy, która ukoronowana została Konstytucją 3 maja. Skupił wokół siebie grupę radykalnych działaczy i patriotów, która została nazwana "Kuźnicą Kołłątajowską". Pisma polityczne Kołłątaja poruszały główne sprawy ówczesnej Polski: ustrój, władza w kraju, położenie mieszczan i chłopów. W pierwszych latach Sejmu Czteroletniego opublikował on dzieło "Do Stanisława Małachowskiego, referendarza koronnego, o przyszłym sejmie Anonima listów kilka", które później jeszcze pogłębił i poszerzył w następnych utworach i wystąpieniach. Program Kołłątaja jest zasadniczo zbieżny z programem zaprezentowanym przez Staszica w "Przestrogach dla Polski". Różnice między tymi stanowiskami dotyczą właściwie szczegółów: Staszic proponuje sejm jednoizbowy dla szlachty i mieszczan, Kołłątaj widziałby przedstawicieli tych warstw w dwóch osobnych izbach; dla chłopów proponuje Kołłątaj wolność i zawieranie układów między chłopem i panem w sprawie czynszu lub robocizny.
Bliskim współpracownikiem Kołłątaja był Franciszek Salezy Jezierski - wizytator szkół z ramienia Komisji Edukacji Narodowej. Był to pisarz, który zabłysnął dowcipem, śmiałością i radykalizmem przekonań. Jego krytyka arystokracji i szlachty była ostrzejsza, niż Staszica i Kołłątaja, a przy tym bardziej cięta i zjadliwa. Bronił on interesów chłopów i rodzącej się burżuazji (bogatego mieszczaństwa), w "pospólstwie" dostrzegał prawdziwe podstawy narodu. Jezierski jest autorem "Katechizmu o tajemnicach rządu polskiego", w którym z właściwą sobie ironią przedstawił karykaturę feudalnego państwa. Utwór stanowi parodię katechizmu, gdyż składa się z pytań i odpowiedzi na temat zasad rządów w Polsce. "Katechizm" cieszył się dużą popularnością, bo napisany był prostym i zrozumiałym językiem, ironia zaś czyniła go jeszcze ciekawszym.
W klimacie takich to utworów, działań i dyskusji zrodziła się Konstytucja 3 maja, najbardziej postępowa i pierwsza Ustawa w Europie (we Francji nowa konstytucja weszła w życie cztery miesiące później). W świecie wyprzedziły Polskę tylko Stany Zjednoczone. Konstytucja ta świadczyła, że ówczesna Polska była zdolna do zasadniczych przeobrażeń ustrojowych i nie upadłaby, gdyby nie bezwzględny i zaborczy nacisk trzech potężnych sąsiadów. Prawda jednak także, że sąsiedzi ci dla swej interwencji wykorzystali Polaków. Byli nimi zacofani i konserwatywni przedstawiciele szlachty oraz niektórzy magnaci. Oni to zawiązali rokosz w Targowicy, obalili tę kartę swobód obywatelskich i bezpośrednio ściągnęli na ojczyznę dwa kolejne rozbiory, czyli ponad wiekową niewolę.
Molier jako mistrz komedii
Komedia jest gatunkiem wywodzącym się ze starożytności (opracowanie tematu nr 40). Twórcą komedii nowożytnej był francuski komediopisarz tworzący pod pseudonimem Molier. Ten syn zamożnego mieszczanina paryskiego zrezygnował z godności królewskiego tapicera, którą mu wyrobił ojciec, gdyż zakochawszy się w aktorce, wstąpił do trupy teatralnej. Przeszedł wszystkie szczeble tej kariery: był aktorem, dyrektorem teatru i wreszcie dostawcą repertuaru. Nie brakło mu na tej drodze niepowodzeń i przykrości, nawet trafił do więzienia z powodu niewypłacalności. Lata wędrówek z trupą zaowocowały wreszcie - przyniosły sławę zespołowi i Molierowi, który swymi komediami zdobył nawet poparcie i opiekę króla Ludwika XIV. Twórczość komediowa przysporzyła jednak autorowi wielu wrogów i często sam król osłaniał go w trudnych sytuacjach. Zmarł na scenie w czasie przedstawienia "Chorego z urojenia", a bezpośrednią przyczyną zgonu był krwotok gruźliczy. Duchowieństwo nie chciało wyrazić zgody na pochowanie Moliera w poświęconej ziemi, więc król polecił dokonać takiego pochówku... nocą.
W dorobku pisarskim miał ten twórca ponad trzydzieści komedii. Powstawały one zwykle w pośpiechu, by wobec słabnącej frekwencji dać widzom nowe wrażenia i uciechę. Pomysły do swych sztuk przejmował od poprzedników lub współczesnych pisarzy. Najpopularniejszymi jego komediami są: "Świętoszek" i "Skąpiec".
W "Świętoszku" poddał krytyce fałszywą pobożność. Bogaty mieszczuch Orgon sprowadził do swego domu "biedaczka", który stale klęczał lub leżał krzyżem w kościele. Tartufe szybko stał się najważniejszą osobą w domu Orgona i oczarowany nim mieszczanin przeznaczył mu za żonę swoją córkę Mariannę. Pokojówka Doryna zauważyła, że świątobliwy Tartufe nie jest obojętny na wdzięki niewieście i wzdycha do żony pana domu - Elwiry. Będąc pewnym swej mocnej pozycji w rodzinie, świątobliwy mężczyzna nie waha się nawet wyznać Elwirze swej namiętności. Proponuje jej tajemny związek, gdyż wie, że Orgon nigdy nie uwierzy w jego istnienie. Nie myli się, bowiem Damis - syn Orgona - donosi ojcu o tym fakcie i reakcja Orgona jest taka, jak przewidywał Tartufe - wypędza on syna z domu i zapisuje cały swój majątek Świętoszkowi. Ten przyjmuje dar ze słowami: "wola niebios we wszystkim niechaj się wypełni". Elwira namawia męża do ujrzenia i usłyszenia dowodu “bogobojności” Tartufa. Ukryty Orgon przysłuchuje się rozmowie żony z tą "zacną osobą". Tartufa ponosi namiętność tak wielka, że Orgon nie wytrzymuje i wychodzi ze swej kryjówki pod stołem. Ma świadomość, że był oszukiwany, że Tartufe sprytnie wykorzystał jego naiwność. Orgon wypędza z domu obrzydliwego Świętoszka, ale ten przypomina, że to on jest wła*cicielem domu i fortuny Orgona. Narzeczony Marianny - Walery - ostrzega bogatego mieszczanina przed grożącym mu niebezpieczeństwem, bowiem Tartufe wydał księciu dokumenty polityczne ukryte w domu. Pojawia się także woźny trybunału, który nakazuje oddać dom w posiadanie obecnego właściciela. Na ucieczkę jest już za późno, bo wkracza do domu Oficer Gwardii. Tartufe zdaje się tryumfować, ale Oficer komunikuje, że książe puszcza w niepamięć sprawę z dokumentami za dawne zasługi Orgona oraz poleca aresztować Świętoszka. Okazuje się, że pod nazwiskiem Tartufe'a ukrywa się od dawna poszukiwany łotr. Pognębiony Świętoszek zostaje aresztowany, zaś Orgon postanawia zanieść przed tron korne dzięki i wyprawić wesele Marianny z Walerym.
Wielkim powodzeniem cieszył się też "Skąpiec". Bohaterem tej komedii jest 60-letni bogacz Harpagon. Ten wdowiec i ojciec dwojga dorosłych dzieci : Kleanta i Elizy, jest chciwym skąpcem i sknerą, więc oszczędza na wszystkim. Domownicy nie mają z nim łatwego życia. Walery, zakochany z wzajemnością w Elizie, stara się zaskarbić zaufanie Harpagona, aby uzyskać zgodę na ślub z jego córką. Syn skąpca, Kleant, tonący w długach po uszy, kocha się w ubogiej dziewczynie Mariannie, która żyje samotnie ze starą matką. Harpagonowi spodobała się skromna i śliczna Marianna i chce ją poślubić. Wcześniej jednak chce wyprawić z domu dorosłe dzieci, więc postanawia wydać Elizę bez posagu za swego dobrego znajomego, starego bogacza Anzelma, a Kleanta ożenić z zamożną wdową. Zrozpaczony Kleant chce pożyczyć od lichwiarzy 15 tysięcy franków, by poślubić Mariannę i przenieść się z nią w inne strony. Okazuje się, że lichwiarzem wykorzystującym jego położenie jest właśnie jego ojciec. Tymczasem Harpagon wyprawia ucztę, w czasie której chce doprowadzić do końca swoje zamiary matrymonialne. Chciałby mieć wspaniałe przyjęcie, ale bez kosztów. Przybywa Marianna przyprowadzona przez swatkę i jest przerażona perspektywą małżeństwa z tym skąpym starcem. Serce ciągnie ją ku Kleantowi, który wyznaje jej miłość wmawiając ojcu, że działa w jego imieniu. Kiedy Harpagon dowiedział się o miłości syna do Marianny, wyklął go. Biednemu Kleantowi pomaga Strzałka - służący, którego stary sknera też wyrzucił z domu. Wyśledził on Harpagona zakopującego w ogrodzie szkatułkę z 10 tysiącami talarów, odkopał ten skarb i oddał go Kleantowi. Skąpiec spostrzegł utratę cennego przedmiotu i wezwał na ratunek komisarza policji. W trakcie dochodzenia Harpagon i Walery opowiadają o swoim "skarbie", tylko starzec ma na myśli utraconą szkatułkę, zaś Walery - Elizę. Młody zalotnik Elizy czuje się obrażony podejrzeniem o kradzież i pierwszy raz powołuje się na reputację szanowanej rodziny, z której pochodzi. Opowiada o katastrofie okrętowej, w czasie której stracił rodziców i siostrę. Zeznaniu temu przysłuchuje się Anzelm, który rozpoznaje w Walerym syna, a w Mariannie - córkę. Do tej pory był przekonany, że jego żona i dzieci zginęli w katastrofie, więc porzucił rodzinny Neapol i pod przybranym nazwiskiem zamieszkał w Paryżu. Tak rozłączona przed laty rodzina odnalazła się w komplecie. Anzelm z radością wita także Elizę - przyszłą swoją synową. Harpagon szczęśliwy z odnalezienia szkatułki, wyrzeka się bez żalu Marianny i nic już nie stoi na przeszkodzie jej małżeństwu z Kleantem.
W utworach swych Molier nie trzymał się ściśle przepisów poetyki. Łączył w jednym utworze różne typy komedii oraz indywidualizował język postaci, z czego robiono mu wówczas zarzut. Bohaterowie jego komedii, ukształtowani na obraz współczesnych mu ludzi, stanowili prawdziwe "portrety z natury", jednocześnie zaś reprezentowali typy odwieczne, ponadczasowe. Tworzył zatem realistyczne komedie psychologiczne. Sam Molier tak pisał o celu swojej twórczości:
"Gdy chodzi o poprawę, nic tak skutecznie nie wpływa na ludzi, jak odmalowanie ich przywar. Najstraszliwszy cios zadaje się ułomnościom, wystawiając je na szyderstwo świata. Ludzie znoszą z łatwością przyganę, ale nie szyderstwo. Człowiek godzi się na to, iż może być złym, ale nikt nie godzi się być śmiesznym".
Ze słów tych przebija mądrość autora i jego wnikliwa znajomość psychiki człowieka. Molier stał się mistrzem komedii charakterów oraz intrygi i wywarł silny wpływ na rozwój komediopisarstwa europejskiego dwóch następnych stuleci.
ROMANTYZM
Wyjaśnij, na czym polegał przełomowy charakter "Ody do młodości" Adama Mickiewicza
"Oda do młodości" jest pierwszym utworem o charakterze romantycznym w naszej literaturze. Autorem jej jest Adam Mickiewicz - jeden z czterech wielkich romantyków polskich. Pochodził on ze średniozamożnej szlachty. Urodził się najprawdopodobniej w Zaosiu, folwarku stryja przyszłego poety. Wkrótce po urodzeniu się Adama państwo Mickiewiczowie przenieśli się do Nowogródka, gdzie Mikołaj Mickiewicz objął stanowisko adwokata przy miejscowym sądzie. W tym też mieście powiatowym Adam rozpoczął naukę szkolną, a potem udał się do Wilna na studia uniwersyteckie. Wilno było wówczas prężnym centrum nauki i kultury. Młody Mickiewicz miał umiejętność zjednywania sobie sympatii w środowisku młodzieży, szybko stał się tzw. duszą towarzystwa. W 1817 roku powstało Towarzystwo Filomatów, które było organizacją tajną, skupiającą nieliczne grono studentów i absolwentów uniwersytetu. Początkowo Towarzystwo miało cele samokształceniowo, z czasem wzbogaciło swój program o hasła społeczne i polityczne. Działalność filomatów wyrosła z tradycji oświeceniowej, a poezja ich miała charakter klasyczny. Ci młodzi zapaleńcy chcieli oświecić naród i odnowić go moralnie. Nie podobał im się świat, który zastali, więc pragnęli go uformować zgodnie ze swoimi młodzieńczymi ideałami. W 1820 roku powołane zostało Koło Promienistych, które skupiało studentów młodszych roczników. Opiekowali się nimi Filomaci, ale trudno im było zapanować nad młodymi, którzy w swym zapale głosili hasła patriotyczne i niepodległościowe. W tej sytuacji rektor uniwersytetu zażądał rozwiązania koła. Tomasz Zan podporządkował się temu zaleceniu, ale równocześnie powołał Związek Filaretów, do którego przyjął dawnych promienistych. Filomaci, mając więcej doświadczenia, byli ostrożni w głoszeniu haseł politycznych, co doprowadziło do konfliktu z radykalnymi w tym względzie filaretami. W konflikcie tym Adam Mickiewicz opowiedział się po stronie filaretów. Nasz młody poeta przebywał już wtedy w Kownie, gdzie w 1819 roku musiał objąć stanowisko nauczyciela w szkole, gdyż w ten sposób odpracowywał pobierane w czasie studiów stypendium. Korespondował jednak ze swymi przyjaciółmi i właśnie z Kowna przysłał im rękopis "Ody do młodości". W tym to rękopisie mottem utworu stały się słowa zaczerpnięte z "Początku nowego stulecia" Friedricha Schillera: "Stare kształty rozpadają się". Pierwotny tytuł "Ody" brzmiał "Hymn do młodości". Wiersz stoi na pograniczu dwóch epok i dwóch ideologii: oświeceniowej i romantycznej. Przyjaciele Mickiewicza, którym poeta wysłał rękopis tego utworu, byli zaskoczeni całkowicie nową treścią i wielu z nich po prostu nie zrozumiało głównej myśli "Ody". Tkwili jeszcze w ideałach oświecenia. Wprawdzie buntowali się przeciwko zbyt ciasnym ramom tej epoki, ale nie umieli sprecyzować tego, do czego chcieli dążyć. Sądzę, że nie jest trudno zrozumieć ich postawę, bo przecież każde pokolenie młodych uważa, że świat trzeba zmienić, nie akceptuje sposobu myślenia pokolenia swych rodziców, chce czegoś nowego. Właśnie: nowego, ale jakiego? Na to pytanie nie zawsze potrafi odpowiedzieć, bo nie ma jasnej koncepcji nowego, lepszego świata. Neguje więc stare wartości, ale nie potrafi zastąpić ich swoimi. Tak - przypuszczam - było również z filomatami. Świat stary był zły - w tym byli zgodni. Nie umieli jednak nazwać tego, do czego dążyli, nie pojmowali sposobu walki ze starym, nie mieli koncepcji nowego świata. To, co krytykowali, było jasne i wiadome, zaś to, do czego dążyli - mgliste i niejasne. Adam Mickiewicz zaskoczył ich śmiałością spojrzenia w przyszłość, nie zrozumieli go. "Oda do młodości" ma wiele wspólnego z oświeceniowym poglądem na świat i literaturę. Sam gatunek - oda, hymn - jest charakterystyczny dla literatury oświecenia. Aby się o tym przekonać, wystarczy porównać "Odę" z "Hymnem do miłości ojczyzny" Ignacego Krasickiego. Hasło ogólnego braterstwa ludzi i postulat służby jednostki społeczeństwu też wywodzą się z programu oświeceniowców. Także nierówny wiersz oddający falowanie gwałtownych uczuć, elementy mitologiczne oraz kompozycja oparta na równoległości dwóch wątków treściowych: starości i młodości, świadczą o oświeceniowym rodowodzie utworu. Dlaczego więc przyjaciele poety nie zrozumieli tego utworu? Otóż obok tych oświeceniowych haseł i zasad aż roi się od nowatorskiej myśli i formy. Mamy nowy i nieznany "świat ducha", który poeta stawia ponad światem realnym. Mickiewicz zachęca: "łam, czego rozum nie złamie, tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga". To już kłóciło się z oświeceniowym spojrzeniem na świat i człowieka. Tworząc poetyckie obrazy poeta nasz używa wyrazów, które przeczyły zasadzie klasycznego dobrego gustu. Jeden z przyjaciół Mickiewicza (Czeczot) był tak zdegustowany tym słownictwem, że w liście odpowiedział autorowi utworu: "wody trupie zawadziły i nie były smaczne". Tylko nieliczni przyjaciele Mickiewicza (wśród nich Malewski) uchwycili właściwy sens utworu. "Oda" wzywa pokolenie młodych do przebudowy świata, przeciwstawia zguśniały, samolubny świat oświeceniowy wizji nowego świata., opartego na wzajemnej miłości, przyjaźni, solidarności. Zbudowanie takiego świata jest zadaniem trudnym, lecz wartym ponoszonych wysiłków i ofiar. Nawet klęska jednostki w tym ambitnym dziele jest zwycięstwem, bo "poległym ciałem da innym szczebel do sławy godu". Wolność myśli, tęsknot duchowych, miłości i braterstwa ludzi pozwoli stworzyć świat nowy i piękny. Oto jego wizja:
"Pryskają nieczułe lody
I przesądy światło ćmiące.
Witaj, jutrzenko swobody,
Zbawienia za tobą słońce."
W taki piękny i oryginalny sposób Mickiewicz poparł ideę niepodległości, której bronili młodzi filareci, a która filomatom wydawała się zbyt śmiała. "Jutrzenka swobody" odnosiła się nie tylko do wolności myśli, ale także do wolności politycznej narodu. W 10 lat później powstańcy listopadowi przyjęli "Odę" za swe hasło sztandarowe, a słowa: "Witaj jutrzenko swobody" malowano na murach domów w walczącej Warszawie.
"Czucie i wiara" jako zasada romantycznego poznania. Ballada "Romantyczność" A. Mickiewicza manifestem poezji romantycznej
W 1822 roku ukazał się I tomik "Poezji" A. Mickiewicza. W tomie tym zamieścił poeta cykl pt. "Ballady i romanse", rozprawę pt. "O poezji romantycznej" oraz kilka wierszy lirycznych. Szczególnie "Ballady i romanse" zostały przyjęte entuzjastycznie, choć zawierały zupełnie nowe treści, nowatorska była też forma tych utworów.
Znaczenie wierszy było tak ogromne i przełomowe, że od daty wydania tomiku poetyckiego datuje się w Polsce nowa epoka - romantyzm. W cyklu "Ballady i romanse" znalazł się utwór pt. "Romantyczność". Motto do wiersza zaczerpnął Mickiewicz z Szekspira:
"Zdaje mi się, że widzę... gdzie?
Przed oczyma duszy mojej."
Tak więc opisał poeta świat, który zobaczył, a poznał go nie zmysłem wzroku, lecz "oczyma duszy". Treść ballady rozpada się wyraźnie na dwie części: opowiadanie o przeżyciach obłąkanej Karusi i polemikę opowiadającego ze Starcem. Wiejska dziewczyna - Karusia nie potrafi pogodzić się ze śmiercią swego ukochanego Jasia, choć zmarł on już dwa lata wcześniej. Nieszczęśliwa Karusia czuje obecność Jasia, rozmawia z nim, goni go po łąkach. Jemu to skarży się na nieczuły świat:
"Źle mnie, w złych ludzi tłumie,
Płaczę, a oni szydzą;
Mówię, nikt nie rozumie:
Widzę, oni nie widzą!"
Chwilami odzyskuje przytomność umysłu i wie, że Jasio nie żyje:
"Już po twoim pogrzebie! Ty już umarłeś? Ach ja się boję!...
Ach jak tam zimno musi być w grobie! Umarłeś! tak, dwa lata!".
Jednak życie bez ukochanego jest dla Karusi czymś tak okrutnym, że woli uciekać w świat swoich przeżyć wewnętrznych, w swoje obłąkanie. Prości ludzie współczują Karusi, wzruszają się jej tragedią. Oni wierzą w związek istniejący między światem żywych i światem duchów. Uczucie miłości tych dwojga kochanków było i jest tak silne, że oczywiste jest dla ludu, iż muszą się oni porozumiewać w sferze ducha. Miłość ich jest silniejsza od śmierci, dlatego przetrwała. Wieśniacy przypatrują się nieszczęsnej Karusi, płaczą nad jej losem i odmawiają pacierze. Tu do akcji wkracza Starzec, który reprezentuje oświeceniowy pogląd na świat. Sam Mickiewicz opatrzył ten fragment przypisem, w którym wyjaśnił, że Starcem jest autor antyromantycznej rozprawy opublikowanej w "Dzienniku Wileńskim", a więc znany naukowiec, matematyk, astronom i filozof Jan Śniadecki. On to - jak przystało na oświeceniowca - apeluje do zdrowego rozsądku i rozumu wieśniaków:
"Ufajcie memu oku i szkiełku,
Nic tu nie widzę dokoła.
[...] Dziewczyna duby smalone bredzi,
A gmin rozumowi bluźni."
Tak więc istnieje realnie tylko to, co można zobaczyć, zważyć, zmierzyć lub ogarnąć rozumem. Wszystko inne, to "głupstwa, duby smalone". Przeciwko takiemu widzeniu świata występuje narrator, który wypowiada niewątpliwie poglądy samego Mickiewicza:
"Dziewczyna czuje - odpowiadam skromnie -
A gawiedź wierzy głęboko:
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko".
Tak więc Mickiewicz opowiada się wyraźnie za romantyczną zasadą poznania świata. Prawdziwe dla niego jest to, co człowiek czuje i w co wierzy, choćby było to w jawnej sprzeczności z rozumem i doświadczeniem. W tej polemice narrator przeciwstawia "prawdy żywe" - "prawdom martwym", rozum - miłości. Te "prawdy żywe" odsłaniają tajemnice świata duchowego, zaś "prawdy martwe" dotyczą realnej rzeczywistości.
W balladzie "Romantyczność" opowiedział się Mickiewicz zdecydowanie po stronie romantyków i - co więcej - sprecyzował program nowej epoki. Utwór programowy nazywa się też manifestem. Co składa się na ten manifest romantyzmu? Przede wszystkim pogląd, wynoszący doznania związane ze światem ducha nad poznanie naukowe. Pogląd ten powiązał poeta z fascynacją ludowymi wierzeniami i to też stanowi o nowym, romantycznym sposobie widzenia, rozumienia i wartościowania świata.
Ludowy i romantyczny charakter ballad A. Mickiewicza
Ballada wniosła do literatury zupełnie nowe spojrzenie na świat i człowieka. Określeniem tym nazywamy gatunek obejmujący pieśni o charakterze epickolirycznym, nasycone elementami dramatycznymi, opowiadające o niezwykłych wydarzeniach legendarnych lub historycznych. Rozróżnia się balladę ludową i artystyczną, chociaż różnice między nimi są płynne. Ballada ludowa rozwinąła się na gruncie szkockim i angielskim w XIII - XV wieku i wyrosła w atmosferze krwawych walk toczących się na pograniczu szkocko - angielskim. Miała wówczas tematykę złowrogą i tragiczną, nasycona była elementami fantastycznymi, o nastroju posępnym i tajemniczym. Od XVI wieku w Europie zaczęto publikować zbiory utworów balladowych (np. cykl o Robin Hoodzie). Na przełomie wieków XVIII i XIX balladę ludową uznano za jeden z prawzorów twórczości poetyckiej. Autorami ballad byli znani i popularni poeci romantyczni krajów zachodnich, a wśród nich: J. G. Herder, J. W. Goethe, A. W. Schlegel, bracia Grimm. Włączono do treści ballad także wątki zaczerpnięte z twórczości ludowej niemieckiej, hiszpańskiej, skandynawskiej i bałkańskiej. Zainteresowanie balladą ludową wpłynęło na ukształtowanie i rozwój ballady artystycznej, która stała się jednym z najbardziej charakterystycznych gatunków poezji preromantycznej i romantycznej.
Młody Adam Mickiewicz czytał ballady poetów niemieckich (prąd romantyczny najwcześniej rozwinął się w Niemczech) i zachwycał się nimi. Pobudzały one bujną i wrażliwą wyobraźnię poety, przenosiły go w piękny i tajemniczy świat. Z pewnością przypominał sobie wtedy polskie pieśni ludowe, podania, legendy i wierzenia, które znał jeszcze z dzieciństwa. Ten świat fantastyczny i niekiedy złowrogi urzekał młodego poetę. Był przecież tak bardzo różny od rozsądnego, realnego świata, który znał do tej pory. Mickiewicz z zapałem zaczął czytać dawne podania ludowe, często prosił wieśniaków o opowiedzenie mu tej lub innej legendy. Zasłuchany przeżywał te wszystkie fantastyczne wydarzenia i potem nadawał im kształt poetycki. W tym czasie początkujący poeta i ubogi nauczyciel z Kowna bawił też z wakacyjną wizytą u swych studenckich przyjaciół Wereszczaków w Tuhanowiczach. W ich domu poznał młodziutką Marię (zwaną Marylą), siostrę swych kolegów. Maryla była już zaręczona z równym sobie urodzeniem i majątkiem hrabią Wawrzyńcem Puttkamerem (co z tego, że dużo starszym od panny). Jak przystało na dobrze wychowanego młodzieńca, Mickiewicz towarzyszył Maryli w spacerach i wycieczkach, zabawiał ją opowieściami, czytał jej własne wiersze, wspólnie czytali też najnowsze utwory romantyków zachodnich. Z tych spotkań, ze wspólnej lektury zaczęło rodzić się uczucie, wyobrażali sobie siebie w postaciach romantycznych kochanków, wzruszali się ich losem. Tak podsycane uczucie wreszcie zapłonęło żywym ogniem i trudno było je ukryć. Mickiewicz był zakochany, szczęśliwy, Maryla zdawała się mu sprzyjać... Wszyscy mieszkańcy dworu Wereszczaków, nie wyłączając nawet służby, byli oburzeni na młodego poetę, który śmiał okazywać uczucie pannie z arystokratycznego rodu. On - początkujący poeta, potomek średniej szlachty, tylko nauczyciel - mógłby zapewnić swej przyszłej małżonce zaledwie skromne życie! Mógł podziwiać pannę, kochać skrycie, marzyć i cierpieć, ale mieć nadzieję na małżeństwo z taką panną - toż to prostactwo! Dano mu wkrótce odczuć, jak bardzo uraził dumę arystokratycznej rodziny. Ambitny poeta opuścił dwór Wereszczaków i powrócił do Kowna. Maryla posłusznie wyszła za mąż i stała się hrabiną Puttkamerową. Echa tej nieszczęśliwej miłości Mickiewicza przez wiele lat odzywały się w twórczości poety. Dźwięczą też w wielu balladach napisanych i wydanych wkrótce po tym przeżyciu.
Wierzenia ludowe, poczucie moralności prostego ludu, stały się jeszcze bardziej bliskie poecie, wszak w nich niewierny kochanek zostaje zawsze ukarany, a miłość kruszy przesądy feudalne.
W balladzie "Rybka" opisał Mickiewicz historię prostej dziewczyny uwiedzionej przez bogatego panicza. Pozostawiona z dzieckiem Krysia prosi świtezianki, aby przyjęły ją do swego grona. Zamieniona w rybkę wypływa, aby dać piersi dzieciątku, które przynosi jej do karmienia stary sługa dworski. Tymczasem pan poślubia bogatą damę i jako małżonkowie udają się na spacer właśnie w stronę rzeki, w której mieszka nieszczęsna Krysia. Sługa, który niósł dziecko do karmienia, zatrzymał się, aby nie spotkać państwa. Oni jednak długo nie powracali znad rzeki, więc sługa wyszedł z ukrycia i zobaczył... dwa głazy podobne kształtem do postaci ludzkich. Tak spełniła się sprawiedliwość: niewierny kochanek i jego żona zostali zamienieni w kamienie.
W balladzie "Lilie", której treść zaczerpnął poeta ze znanej ludowej pieśni, bohaterką jest niewierna żona. Mąż jej poszedł na wojnę i długo nie powracał. Żona wyznaje:
„Ja młoda śród młodzieży,
A droga cnoty śliska!
Nie dochowałam wiary,
Ach biada mojej głowie!
Król srogie głosi kary:
Powrócili mężowie."
Mąż, śpiesząc się do domu, pozostawił na drodze powracających razem z nim braci i przez las, krótszą drogą, przybył do żony. Kobieta, bojąc się kary za wiarołomstwo, skrycie zabiła swego męża i pochowała w lesie, sadząc na jego grobie lilie. Przybyli później bracia męża, a nie mogąc doczekać się jego powrotu, uznali go za zaginionego, napadniętego i zamordowanego w lesie. Obu braciom spodobała się bratowa - wdowa i obaj starali się o jej rękę. Młoda kobieta nie potrafiła dokonać wyboru, więc poszła do pustelnika prosić o radę. Ten najpierw zaproponował, że ożywi zabitego męża, ale wiarołomna żona nie chciała o tym nawet słyszeć. Wtedy pustelnik stwierdził, że mąż z grobu nie wstanie, "chyba zawołasz sama". Uspokojona kobieta (bo przecież nie będzie wołać zamordowanego), idąc za radą pustelnika, poleca braciom uwicie wieńców ślubnych i złożenie ich na ołtarzu w kaplicy. Mężczyźni wykonują to zadanie i ozdabiają swe wieńce kwiatami lilii rosnącymi w lesie. Mężobójczyni w ślubnym stroju podchodzi do ołtarza i biorąc do ręki jeden z wieńców pyta: "Kto mój mąż, kto kochanek?" Słowami tymi wzywa zmarłego męża. Tymczasem bracia kłócą się, bo obaj rozpoznają w wieńcu własne dzieło. Otwierają się drzwi kościoła i wkracza zmarły mąż i brat. Ziemia rozstępuje się, pochłania wszystkich, a na miejscu, gdzie stał kościół, wyrastają lilie.
Treścią ballady "Świtezianka" jest historia młodego myśliwego, który zakochał się w nimfie wodnej. Co noc spotykał się on ze swą ukochaną i zapewniał ją o swej miłości prosząc, aby porzuciła tonie jeziora Świtezi i zamieszkała wraz z nim. Dziewczyna, choć zakochana, mówi mu:
"Pomnę, co ojciec rzekł stary:
Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie,
A w sercu lisie zamiary...
Może bym prośby przyjęła twoje,
Ale czy będziesz mnie stały?"
Młodzieniec przysięga więc dozgonną miłość, lecz dziewczyna poddaje go jeszcze próbie. Zmienia swój wygląd, kusi i wabi do siebie w następnych nocach. Młodzieniec zapomina o tej, której przysięgał miłość, ulega nowej piękności i przywoływany przez nią wchodzi na taflę jeziora. Dogania ją, chwyta w objęcia, całuje... Wtem dostrzega, że jest to ta sama dziewczyna, z którą spotykał się wcześniej i której przysięgał miłość. Ona z wyrzutem przypomina mu:
"A gdzie przysięga? gdzie moja rada?
Wszak, kto przysięgę naruszy,
Ach biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy!"
Woda jeziora burzy się i wzdyma, pochłania niewiernego kochanka.
Piękne i urzekające są ballady A. Mickiewicza. Dostrzegamy w nich trzy podstawowe składniki romantyzmu: naturę, historię i ludowość. Akcja ballad rozgrywa się na tle natury: tajemnicze jezioro, ponury las, pola, łąki, rzeki. Przyroda jest groźna, budząca przestrach, zharmonizowana z niesamowitymi wydarzeniami. Historia żyje w ludowych podaniach, legendach, pieśni gminnej i stanowi klucz do zrozumienia tajemnicy dziejów ludzkości.
Ludowość jest w balladach najbardziej uchwytnym elementem. Motywy do swych utworów czerpał Mickiewicz z pieśni, legend i wierzeń ludowych. W podtytułach niektórych ballad umieszczał wyjaśnienia dotyczące źródła pomysłów lub treści - np. "ze śpiewu gminnego", "myśl ze śpiewu litewskiego", "z pieśni gminnej". Badania naukowe wykazały, że są to wyjaśnienia mistyfikacyjne: nie znaleziono (z wyjątkiem "Lilii") żadnej pieśni ludowej polskiej, litewskiej czy ruskiej, która byłaby rzeczywiście pierwowzorem ballady. Jedynie ballada "Lilie" oparta jest na znanej w różnych wersjach pieśni ludowej o pani, która zabiła pana. Jednak treść tej pieśni jest niezwykle uboga w stosunku do utworu Mickiewicza. Z tak błahej treści uczynił poeta arcydzieło poezji romantycznej. Wzbogacił ją przeprowadzając głęboką analizę psychologiczną bohaterki, którą dręczą wyrzuty sumienia i do obłędu doprowadza strach przed karą. Wprowadził też postać Pustelnika, który reprezentuje wolę Boską. Cała akcja toczy się na pograniczu dwóch światów: rzeczywistego i pozaziemskiego.
Jedną z wielu prawd ludowych, ukazanych w balladach, jest przekonanie o nieuniknionym charakterze kary za popełnione winy. Tak więc kara dosięga niewierną żonę ("Lilie"), wiarołomnego kochanka ("Świtezianka"), panicza, który uwiódł i porzucił prostą dziewczynę ("Rybka"). Prosty lud wierzy także w wielką moc uczucia i dlatego miło*ć staje się silniejsza nawet od śmierci ("Romantyczność").
Bohaterami ballad są zwykli ludzie wiejscy, ale też właśnie oni potrafią czuć i wierzyć, jak nikt inny. Mickiewicz każe tym ludziom wypowiadać najważniejsze prawdy o świecie i sam podpisuje się pod nimi. Uznaje więc zasady moralności i sprawiedliwości ludowej.
Język ballad jest piękny, obrazowy, pełen bogatych porównań, epitetów, przenośni. Bohaterowie ballad przemawiają własnym językiem, pełnym wyrażeń gminnych lub form niepoprawnych pod względem gramatycznym. Dzięki temu postacie te stają się dla czytelników autentyczne.
Na czym polega nowatorstwo "Sonetów krymskich" A. Mickiewicza?
W 1823 roku władze carskie wykryły tajne organizacje młodzieżowe działające w Wilnie oraz innych miastach Litwy. Rozpoczęły się aresztowania, uwięziono także Mickiewicza i jego przyjaciół, filomatów. Odbył się proces i na mocy wyroku niektórych działaczy skazano na więzienie, innych na zesłanie na Sybir lub w głąb Rosji. Mickiewiczowi wyznaczono przymusowy pobyt w Rosji. Poeta udał się do Petersburga, potem do Odessy, gdzie miał objąć posadę nauczyciela w liceum. Posady tej jednak nie otrzymał z powodu braku wolnego miejsca, lecz przyznano mu stałą pensję, która zapewniała poecie materialną niezależność. Odessa była wówczas ważnym ośrodkiem życia literackiego, towarzyskiego i politycznego. Młody poeta nawiązał szybko stosunki towarzyskie z najwybitniejszymi rodzinami, był też bywalcem salonów generała Witta - kuratora okręgu szkolnego i naczelnika wywiadu, który zajmował się właśnie wykrywaniem kół spiskującej młodzieży. Poeta był uwielbiany przez arystokratki polskie i rosyjskie, żył "jak basza" - tak napisał o swym pobycie w Odessie do jednego z przyjaciół. W towarzystwie gen. Witta i jego znajomych (była w tym kręgu pani Karolina Sabańska - jak się okazało później: agentka policji carskiej) Mickiewicz udał się na wycieczkę - romantyczną wyprawę na Krym. Tam powstały piękne utwory wydane w tomiku "Sonety krymskie".
Młody poeta, wychowany na równinach Litwy, został oczarowany pięknem krajobrazu górskiego, bezkresnymi stepami, potęgą morza. Nam też podobałoby się tam. Zainteresowanie Wschodem było popularne wśród studentów Uniwersytetu Wileńskiego, wielu z nich studiowało orientalistykę. Również Mickiewicz w czasie pobytu w Petersburgu zajmował się historią, językiem i literaturą krajów arabskich. O wiedzy orientalnej poety świadczą między innymi rzeczowe przypisy do "Sonetów krymskich". W utworach tych dał przyszły wieszcz narodowy własną poetycką wizję Krymu. Podmiotem lirycznym w tych wierszach jest często nowy typ bohatera, uosobiony w postaci Pielgrzyma. Miejscowości, które zwiedza, wywołują w nim refleksje historyczne i filozoficzne. Natura przytłacza go swym ogromem i wywołuje uczucia zachwytu. Te wszystkie własne odczucia poeta przekazał swemu Pielgrzymowi, uczynił go postacią typowo romantyczną, wrażliwą na piękno i wielkość natury oraz na jej tajemnice. Podmiot liryczny wypowiada się też czasami w pierwszej osobie liczby pojedynczej i wówczas wyraża uczucia i wrażenia samego poety, niekiedy o przeżyciach tych opowiada jakiś inny narrator - np. Mirza. To wprowadzenie postaci Mirzy - człowieka Wschodu, mówiącego własnym językiem, wzbogaciło orientalny charakter utworu. Poeta konsekwentnie dba o zachowanie odrębności języków swoich podmiotów lirycznych: Pielgrzym nigdy nie posługuje się językiem Mirzy i na odwrót. Sposób mówienia człowieka Wschodu jest pełen ozdób, niezwykłych metafor, ale w jego ustach jest naturalny. Nie mógł takim stylem posługiwać się Europejczyk, więc Pielgrzym mówi też własnym językiem.
Sonet "Stepy Akermańskie" oddaje przeżycia i myśli samego poety - podmiot liryczny mówi o sobie "ja". Bezkresny zielony step porównuje do zielonej wody oceanu, jazdę wozem przez ten step - do płynięcia łodzią. Piękno i tajemniczość natury potęguje zmierzch i zapalające się gwiazdy. Aby oddać wrażenie ciszy, poeta posługuje się wyrazami dźwiękonaśladowczymi (onomatopejami). Skupiony czytelnik powinien usłyszeć szelest węża pełzającego po trawie - w tym celu nagromadził poeta w wyrazach wiele spółgłosek szczelinowych (f, w, s, z, sz, ż, ś, ź, ch):
"Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie,
Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła".
Poeta zachwycony pięknem krajobrazu stepowego przypomina sobie krajobraz litewski, za którym tak bardzo tęskni. Zdaje mu się, że w takiej ciszy usłyszałby głos z Litwy, ale ... "nikt nie woła". W słowach tych odnajdujemy nutę żalu Mickiewicza do przyjaciół, którzy pozostali na Litwie i pewnie zapomnieli o nim - wygnańcu.
W sonecie poeta użył kilku wyrazów pochodzenia wschodniego - orientalizmów: koralowe ostrowy burzanu, kurhan, Akerman. Zabieg ten dodatkowo wzbogaca orientalny charakter sonetu, podkreśla niezwykłość przyrody krymskiej. Liczne są też rozbudowane porównania, które właściwie zajmują cały utwór. W "Stepach Akermańskich" cały plastyczny obraz podporządkowany jest porównaniu jazdy przez zielony step do żeglugi łodzią po wodach oceanu.
W sonecie "Burza" podmiot liryczny - narrator opowiada o burzy morskiej. Niesamowita, groźna przyroda wyzwala przeczucie nadchodzącej śmierci (porównanie ogromnych fal grożących śmiercią do żołnierzy szturmujących mury fortecy). W chwili zagrożenia życia podróżni modlą się, żegnają na zawsze. Jeden z nich siedzi w milczeniu na stronie, bo nie potrafi uwierzyć w słowa modlitwy i nie ma przy sobie nikogo bliskiego, z kim mógłby się pożegnać.
W tym sonecie poeta także zastosował onomatopeję - w 1 - szym wersecie powtarzają się w wyrazach spółgłoski "r", "sz" wyraźnie naśladujące odgłosy burzy.
W sonecie "Ajudah" spotykamy także wyszukane metafory, którymi poeta ożywia przyrodę (animizacja, personifikacja): spienione bałwany buchają, kołują, ściskają się w czarne szeregi.
Forma sonetu jest bardzo trudna. Utwór taki musi liczyć 14 wersetów, które są podzielone na 4 zwrotki: dwie 4 - wersowe o charakterze opisowym + dwie 3 - wersowe o charakterze refleksyjnym. Tak więc w niewielkiej ilości słów trzeba wyrazić bogate treści, co jest zadaniem bardzo skomplikowanym. Mickiewicz operując tą formą wiersza dowiódł, że stanął na najwyższym poziomie wśród romantyków europejskich.
Wydanie "Sonetów krymskich" wywołało ostre polemiki krytyków literackich. Kajetan Koźmian - obrońca klasyków - określił te utwory jako: "bezecne, podłe, brudne, ciemne ... nie polskie" zaś autora tych arcydzieł nazwał "półgłówkiem wypuszczonym ze szpitala szalonych".
Krańcowo różną opinię wydał sonetom i Mickiewiczowi obrońca romantyków - Maurycy Mochnacki, który uznał te utwory za "najniepospolitsze piękności".
Ludowość i prawdy moralne w II części "Dziadów" A. Mickiewicza
W rok po wydaniu pierwszego tomiku "Poezji" A. Mickiewicza, ukazał się także w Wilnie drugi tomik, który zawierał "Grażynę" oraz II i IV część "Dziadów". Publikacja tych utworów wywołała ostre ataki ze strony obozu klasyków. Te dwie części "Dziadów" powstawały w czasie pobytu Mickiewicza w Wilnie i Kownie, więc określa się je też mianem "Dziadów" wileńsko - kowieńskich. Był to czas, w którym poeta boleśnie przeżył miłość do Marii (Maryli) Wereszczakównej i wzgardę rodziny ukochanej. Powrócił z Tuhanowicz całkowicie zmieniony, przyjaciel poety pisał o nim: "Adam przyjechał bez mała jak zwariowany. Nic prawie nie robi, trudno z nim już nawet gadać; milczy, lulkę pali, chodzi wiele, zawsze zamyślony, a o niczym dobrym nie myśli, bo całą myśl opanowała Maria."
Czeczot nie do końca miał rację, bo właśnie w tym okresie Adam pisał II i IV część "Dziadów", a więc coś robił. II część "Dziadów" stanowi poetyckie przetworzenie obrzędu ludowego, jakim były dziady. Obrzęd ten w tradycji ludowej sięgał czasów pogańskich i obchodzony był cztery razy w roku. Najbardziej znane były dziady wypadające zaraz po Wielkanocy. Głównym punktem uroczystości był poczęstunek dla rodziny i dziadów chodzących po prośbie, na intencję dusz przodków. Ludziom trudno jest pogodzić się z myślą, że bliscy nam zmarli zrywają całkowicie kontakt z nami. Chętnie wierzymy, że przynajmniej od czasu do czasu mają potrzebę odwiedzenia nas, a i my chcielibyśmy być im w czymkolwiek pomocni. Tak więc na ten obrzęd dziadów w dramacie Mickiewicza przybywają dusze zmarłych oczekujące na wyrok, który zapadnie dopiero na sądzie ostatecznym. Żyjący mogli pomóc tym duszom, spowodować złagodzenie ostatecznego wyroku poprzez wsparcie ich jałmużną, modlitwą, posiłkiem. W czasach, kiedy żył Mickiewicz, obrzęd - choć nabrał charakteru chrześcijańskiego - był źle widziany przez Kościół. Poeta nadał obrzędowi cechy pogańskie: zamiast księdza występuje Guślarz, używa on zaklęć pogańskich. Akcja dramatu toczy się w starej kaplicy cmentarnej, w ciemnościach. Nastrój niesamowitości udziela się uczestnikom obrzędu, którzy z lękiem powtarzają:
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?"
Guślarz swymi zaklęciami i tajemnymi czynnościami wywołuje duchy mieszczące się w trzech kategoriach: lekkiej, najcięższej, pośredniej. O przynależności do danej kategorii decyduje waga ziemskiej winy, a z nią wiąże się z kolei wielkość kary, czyli pokuty pośmiertnej. Pojawiają się duchy, najpierw lekkie, czyli dwoje dzieci: Józio i Rózia. Błąkają się, są zawieszone między światem żywych i niebem, bo nie zaznały goryczy. Zmarły w dzieciństwie, które było sielskie, pozbawione trosk, więc muszą poznać smak goryczy, bez której nie obywa się ziemskie życie. Duchy dzieci proszą o "gorczycy dwa ziarna" i wypowiadają naukę moralną dla żywych:
"Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie".
Chór wieśniaków z przejęciem powtarza tę naukę i obdarza duchy dzieci zgodnie z ich prośbą.
Z kolei na obrzęd przybywa duch najcięższy - duch dziedzica tej wsi. Za życia był okrutny dla poddanych, więc zjawia się w towarzystwie ptaków (sowy, kruki), które są duchami zmarłych wieśniaków. Widmo dziedzica opowiada o swoich męczarniach: cierpi wieczny głód, pali go pragnienie i pastwią się nad nim żarłoczne ptaki. Pokutująca dusza nie marzy o pójściu do nieba; wie, że ciężar sprawiedliwej kary musi być poniesiony. Prosi tylko o wodę i jedzenie. Tu do akcji wkraczają ptaki i opowiadają własne historie życia ziemskiego. Były poddany opowiada, że będąc głodnym, zerwał jabłka z ogrodu dziedzica. Pan kazał schwytanego tak wychłostać, że wkrótce zmarł. Duch kobiety przypomina pewną mroźną zimę, w czasie której stojąc pod bramą dworu, żebrała o zapomogę. Stała tam z maleńkim dzieckiem na ręku, zaś dziedzic rozkazał ją przepędzić. Zamarzła z dzieckiem na mroźnej drodze.
Duchy zamęczonych przez okrutnego pana poddanych zabierają swemu oprawcy jadło i napój podawane przez uczestników obrzędu. Duch pokutującego dziedzica wygłasza naukę moralną, którą powtarza chór wieśniaków:
"Sprawiedliwe zrządzenie Boże!
Bo kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże".
Kolejnym duchem, którego wina ma ciężar pośredni, jest zjawa Dziewczyny. Była ona pasterką Zosią, żyła beztrosko, śmiała się z wyznań zakochanych chłopców i w wieku 19 lat umarła "nie znając troski ani prawdziwego szczęścia". Teraz prosi zebranych:
"Niechaj podbiegną młodzieńce,
Niech mię pochwycą za ręce,
Niechaj przyciągną do ziemi,
Niech poigram chwilkę z niemi."
Prośba ta jednak nie może być spełniona, bo Guślarz znający "przyszłe wyroki" wie, że musi ona "sama jedna latać z wiatrem przez dwa roki". Duch Zosi wygłasza więc naukę moralną:
"Kto nie dotknął ziemi ni razu,
Ten nigdy nie może być w niebie".
Taką to karę ponosić mają dziewczęta nieczułe na miłosne westchnienia chłopców!
Guślarz kończy obrzęd, ale niespodziewanie pojawia się niema zjawa, która nie reaguje na żadne zaklęcia. Jest to widmo mężczyzny z raną w sercu. Staje koło jednej z pasterek, która dziwnie pobladła, i która nosi żałobę, choć nikt z jej bliskich nie umarł w ostatnim czasie. Guślarz poleca wyprowadzić tę kobietę, widmo podąża za nią.
Podobnie, jak wcześniej w balladach, Mickiewicz w II części "Dziadów" poruszył problem winy i kary oraz prawd moralnych wypowiadanych przez lud. Za cóż więc cierpią pokutujące dusze? Nie tylko za okrucieństwo w stosunku do poddanych, lecz w ogóle za brak człowieczeństwa. Z wypowiedzi duchów wynika, że pełne człowieczeństwo osiąga tylko ten, kto nie ucieka od cierpień i zgryzot ziemskiego żywota, kto zna ludzkie uczucie litości i współczucia i kto potrafi obdarzyć kogoś miłością. Najsurowsza kara spotkała oczywiście dziedzica, który był nieludzki dla swych poddanych. Mickiewicz dał w ten sposób wyraz ocenie stosunków pańszczyźnianych.
Właściwie te trzy kategorie duchów wyczerpały problematykę II części "Dziadów". Ostatnia zjawa nie mieści się w żadnej z kategorii i zachowuje się w sposób odmienny od poprzednich.Scena ta została dołączona do tekstu już po napisaniu II i IV części dramatu. Sam Mickiewicz w liście do swego przyjaciela Czeczota wyjaśnił, że scena stanowi element wiążący obie części "Dziadów". Aby całość była bardziej zrozumiała, na wstępie II części Mickiewicz umieścił balladę "Upiór", z treści której wynika, iż młodzieniec - samobójca z miłości, w ramach pokuty musi co roku pojawiać się na ziemi w postaci upiora, aby przeżyć kolejno wszystkie swe cierpienia, które doprowadziły go do odebrania sobie życia. Straszna kara, bo przecież człowiek popełnia samobójstwo dlatego, że nie może znieść tych cierpień i sądzi, że śmierć położy im kres.
W balladzie "Upiór" oraz w ostatniej scenie II części "Dziadów" mamy wiele szczegółów z dziejów miłości Mickiewicza do Maryli, ale nie możemy mimo wszystko utożsamić bohatera literackiego z osobą autora. Gustaw pojawia się w IV części dramatu w domu Księdza jako zjawa pozaziemska, człowiek "umarły dla świata", co nie jest jednoznaczne z duchem zmarłego. Może jest tak zatopiony w miłości i we własnej tragedii, że świat rzeczywisty już go nie obchodzi? Za taką koncepcją przemawiałaby scena "Prologu" III części "Dziadów", kiedy mężczyzna znajdujący się w celi więziennej dokonuje podsumowania swego życia i podejmuje decyzję na przyszłość wyrażoną w słowach: umarł Gustaw - narodził się Konrad.
Ludowość II części "Dziadów" zawiera się przede wszystkim w solidaryzowaniu się poety z ludowym poczuciem moralności i sprawiedliwości, które to wartości uznał Mickiewicz za uniwersalne i ponadczasowe. Z ludowego punktu widzenia ocenił też poeta stosunki międzyludzkie i społeczne. Bohaterami dramatu są prości ludzie wiejscy i zjawy, w które oni wierzą. Treść utworu zaczerpnięta jest także z ludowego obrzędu.
W jakim stopniu słowa Mickiewicza "szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie" odnieść można do życia samego poety?
Adam Mickiewicz żył i tworzył w okresie romantyzmu. Był to okres, w którym Polska - wymazana z mapy Europy - została podzielona między trzy państwa zaborcze: Rosję, Austrię i Prusy. Młody poeta polski musiał podporządkować się władzy zaborczej Rosji. Tęsknota do swobody myśli, przekonań, swobody politycznej, kłóciła się z narzuconym obowiązkiem lojalności wobec znienawidzonego aparatu carskiego. Studenci Uniwersytetu Wileńskiego założyli Towarzystwo Filomatów - organizację tajną skupiającą elitę intelektualną tej uczelni. Hasła niepodległościowe głoszone były ostrożnie, a mimo to spotykały się z nieprzejednaną postawą zaborcy, który przeprowadził śledztwo, aresztował wielu młodych Polaków, postawił ich przed sądem i skazał na wygnanie, ciężkie więzienia, zesłania na Sybir.
Mickiewiczowi nakazano opuszczenie Litwy i przebywanie pod nadzorem policyjnym w wyznaczonych okręgach Rosji. Młody poeta wiedział, że nie ujrzy już stron rodzinnych i tęsknił do nich oraz do pozostawionych tam bliskich i przyjaciół. To uczucie nostalgii wyraźne jest już w "Sonetach krymskich". Podziwiając piękno i egzotykę przyrody czarnomorskiej, Mickiewicz wraca wspomnieniami do swych ojczystych stron - nie tak pięknych, ale najbardziej bliskich i kochanych. Siebie samego ukrywa poeta pod postacią Pielgrzyma, który ma świadomość wiecznej życiowej wędrówki. Nigdy już nie będzie mu dane żyć wśród bliskich w ojczystej ziemi, całe jego życie będzie wiecznym pielgrzymowaniem, tułaczką. Dlatego w sonecie "Burza" widzimy go jako podróżnego, którego nie przeraża groźna przyroda, on nie boi się śmierci. Jest nieszczęśliwy bardziej niż inni podróżni, bo tamci są wśród swoich bliskich, mogą czuć ich troskliwe objęcie, mają komu przekazać słowa pożegnania. Wygnaniec z Litwy jest podwójnie obcy, bo nie tylko znajduje się w obcym kraju, ale też wśród obcych mu ludzi. Nawet modlitwa nie przynosi mu ulgi, bo zwątpił już w Boską opiekę nad nim i nad Polakami.
Dwa lata po wydaniu "Sonetów krymskich" Mickiewicz musiał - na polecenie władz carskich - opuścić Odessę. Udał się do Moskwy, gdzie miał już zapewnioną posadę w kancelarii generał - gubernatora księcia Golicyna. W tym czasie w Petersburgu wybuchło powstanie dekabrystów i poeta nasz boleśnie odczuł klęskę tego zrywu, w którym brali udział jego rosyjscy przyjaciele. Zdał sobie ponadto sprawę z potęgi caratu i słabości spiskowców. Mickiewicz z pewnością wiedział o przygotowaniach do wybuchu powstania listopadowego w Polsce, więc chciał ostrzec rodaków przed konsekwencjami walki, chciał wykazać im, że aby walczyć z tak potężnym przeciwnikiem, trzeba być nie tylko "lisem" (walka podstępna, zdradliwa), ale także "lwem" (walka otwarta, nieustraszona). Pogodzenie tych dwu taktyk walki nie było zadaniem prostym. Polacy musieli posługiwać się nie tylko kłamstwem i podstępem, ale też złamać przysięgę składaną na wierność carowi (przecież był on także koronowanym królem Polski). Bycie tylko lwem nie wystarczało, bo przeciwnik był o wiele potężniejszy i taka walka była z góry skazana na niepowodzenie. Dowiodły tej prawdy finały spisków młodzieży polskiej oraz klęska powstania dekabrystów. Tak więc być tylko odważnym, stanąć do otwartej walki - to za mało, aby pokonać takiego przeciwnika. Należało zastosować także drugą metodę walki - działać z ukrycia, podstępnie, kłamać, złamać przysięgę wierności. Jak trudne jest to działanie, ukazują losy bohatera poematu "Konrad Wallenrod", który został wydany, po wielu kłopotach z cenzurą, w 1828 roku w Petersburgu. Akcję utworu przeniósł Mickiewicz w czasy średniowiecza, na tereny Litwy i Zakonu Krzyżackiego - wszystko po to, aby uśpić czujność carskiej cenzury. Główny bohater poematu - Konrad Wallenrod - jest z pochodzenia Litwinem, porwanym przez Krzyżaków przed laty i wychowywanym na rycerza. Nie wiedziałby on o swym pochodzeniu, gdyby nie pieśniarz (wajdelota) litewski Halban, który będąc także w niewoli krzyżackiej, często rozmawiał z Konradem. Opowiadał mu o ich ojczyźnie, o porwaniu, zaszczepiał w sercu młodego człowieka miłość do prawdziwej ojczyzny - Litwy i nienawiść do Krzyżaków. Konrad, oddając się do niewoli litewskiej w czasie jednej z wypraw krzyżackich, znalazł się w swej ojczyźnie. Na dworze księcia poznał Aldonę, którą poślubił. Mógł żyć szczęśliwie u boku kochającej go kobiety, w ojczystym kraju. Jednak Krzyżacy systematycznie napadają na ziemie litewskie, pustoszą kraj i biorą Litwinów do niewoli. Czy w tej sytuacji Litwin może cieszyć się szczęściem osobistym, rodzinnym? Konrad "szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie", więc obmyślił plan zemsty i walki z potężnym wrogiem. Porzucił ojczyznę, dom, kochającą go kobietę i powrócił do Zakonu. Stał się rycerzem krzyżackim, zaskarbił sobie zaufanie wrogów, dawał dowody męstwa i bohaterstwa i wreszcie stał się głównym wodzem Krzyżaków. Mógł już zrealizować swój podstępny plan. Droga zdrady budziła w nim sprzeciw moralny, był przecież rycerzem średniowiecznym, któremu wpojono poczucie honoru. Zwlekał więc z podjęciem decyzji, odwlekał termin walki, szukał zapomnienia w alkoholu. Musiał jednak doprowadzić swój plan do końca. Dowodził wojskami tak, aby Zakon poniósł klęskę. Z wyprawy na Litwę powróciły niedobitki wielkiej armii, zdrada była oczywista. Konrad mógł uciec, do czego namawiała go Aldona, ale nie uczynił tego. Nie chciał żyć jako zdrajca, wybrał samobójczą śmierć. Poniósł klęskę jako człowiek honoru.
Właściwy sens "Konrada Wallenroda" był tak jasny i czytelny, że Mickiewiczowi groziły kolejne represje. Z pomocą przyjaciół udało mu się opuścić Rosję w 1829 roku. Podróżował po Europie i w czasie pobytu we Włoszech otrzymał wiadomość o wybuchu powstania listopadowego w Polsce. Postanowił wrócić do kraju i wziąć udział w powstaniu. Dopiero jednak w sierpniu 1831 roku przyjechał w Poznańskie, gdzie przebywał około 8 miesięcy jako gość kilku tamtejszych ziemian. Nie przedarł się przez granicę i nie wziął udziału w powstaniu. Nie możemy jednak osądzać go zbyt surowo. Powstanie nie miało szans na zwycięstwo, Mickiewicz wiedział, że biorąc w nim udział, powiększy tylko szeregi pobitych. Co dnia dowiadywał się o kolejnych klęskach powstańców i rozumiał, że jego ofiara nie zmieni tego stanu rzeczy. Po klęsce powstania poeta wyjechał do Drezna i tam powstała III część "Dziadów".
Dramat ten wyrósł z rozpaczy poety z powodu klęski powstańców polskich i własnego poczucia winy. Chciał się niejako usprawiedliwić przed społeczeństwem polskim z nieobecności w powstaniu i uczynił to przypominając wydarzenia wcześniejsze, w których brał udział : proces filomatów, pobyt w więzieniu carskim, zesłanie. Był to pierwszy utwór napisany "na gorąco", zaraz po klęsce powstania. Dał w nim poeta wyraz własnym uczuciom, utrwalił przeszłość narodową w obrazach martyrologii Polaków, wreszcie nakreślił mesjanistyczną wizję przyszłości kraju. (opracowania następnych tematów). Czy mógłby i potrafiłby poeta cieszyć się osobistym szczęściem, skoro tak bardzo cierpiała jego ojczyzna? Oczywiście nie. Ten życiowy Pielgrzym był dopiero w połowie swej wędrówki.
W 1832 roku wyjechał z Drezna do Paryża. Tam wydał III część "Dziadów", "Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego" oraz rozpoczął pisanie "Pana Tadeusza" - narodowej epopei. Tęskniąc za ojczystym krajem malował obraz Polski szlacheckiej, "kraju lat dziecinnych" w roku przemarszu przez ziemie polskie wojsk francuskich zmierzających na Rosję. Wówczas to Polacy byli przekonani o przyszłym zwycięstwie Napoleona i wydawało im się, że odzyskanie wolności ojczyzny jest tylko kwestią czasu. Mickiewicz chciał w "Panu Tadeuszu" dać sobie i rodakom chwile zapomnienia o życiu emigracyjnym. Przeniósł czytelnika w świat ojczysty, do bliskich ludzi, którzy "po psie płaczą szczerze i dłużej niż tu lud po bohaterze". Tymczasem sam poeta, który ożenił się i miał już 2 dzieci, musiał szukać dla siebie nowego zajęcia, które pozwoliłyby mu utrzymać rodzinę. Skorzystał więc z propozycji objęcia stanowiska profesora literatury łacińskiej w Akademii Lozańskiej i wyjechał do Szwajcarii. Tam powstał cykl wierszy nazywanych dzisiaj lirykami lozańskimi. Stęskniony za ojczyzną poeta, wieczny tułacz, człowiek borykający się z ciągłymi kłopotami materialnymi, dokonał bolesnego obrachunku z całym dotychczasowym życiem w króciutkim, ale jakże wymownym wierszu:
"Polały się łzy me czyste, rzęsiste,
Na me dzieciństwo sielskie, anielskie,
Na moją młodość górną i durną*,
Na mój wiek męski, wiek klęski;
Polały się łzy me czyste, rzęsiste..."
------------------------------------------------------------------------------------
*durny - wyraz w znaczeniu staropolskim: zadurzony, pełen fantazji
------------------------------------------------------------------------------------
Genialny poeta, wieszcz narodowy, wielki Polak i patriota doszedł do przekonania, że życie jego jest klęską, nad którą leje łzy. W 1840 roku Mickiewicz powrócił do Paryża, gdyż zaproponowano mu objęcie katedry literatur słowiańskich w College de France. Wykłady prowadził cztery lata, cieszyły się one ogromną popularnością, lecz z biegiem czasu sam Mickiewicz znalazł się pod wpływem nauki Towiańskiego i tę ideologię zaczął propagować. Ponadto głosił kult Napoleona i mesjanistyczne koncepcje przyszłości świata, co spowodowało zwolnienie poety z zajmowanego stanowiska.
Mickiewicz tak rozpaczliwie pragnął szczęścia dla ojczyzny i rodaków, tak obco czuł się na wygnaniu emigracyjnym, że chwytał się każdej myśli, która łudziła nadzieją na realizację tych marzeń. Tym należy tłumaczyć wpływ, jaki miał Andrzej Towiański (mistyk i szarlatan) na naszego wieszcza. Tymczasem w Polsce zaistniało powstanie galicyjskie (1846 r.) i Mickiewicz chciał wysunąć sprawę polską na forum międzynarodowe. We Włoszech w dzielnicach okupowanych przez Austrię, żywe były nastroje wyzwoleńcze. Poeta postanowił wykorzystać tę okazję i wyruszył do Rzymu chcąc tam powołać Legion polski, który u boku armii włoskiej miałby stanąć do walki z Austrią - jednym z zaborców. Udało mu się zebrać 500 ochotników, którzy wzięli udział w walkach i odznaczyli się w obronie Rzymu. Jednak po kapitulacji Rzymu Legion został rozwiązany, a Mickiewicz rzucił się w wir nowej pracy - założył francuskie pismo "Trybuna Ludów" i był jego redaktorem. Pisał więc o sytuacji we Francji, ruchach wyzwoleńczych we Włoszech, stosunku Rosji do innych państw. Tak radykalne artykuły społeczne i polityczne oraz atakowanie rządu francuskiego musiało skończyć się zamknięciem pisma. Aby zapewnić byt swej rodzinie, Mickiewicz podjął pracę bibliotekarza w Paryżu, choć pensja była skromna.
Mimo wielu trosk i biedy pozostał nadal człowiekiem czynu i patriotą. Skorzystał z wojny turecko - rosyjskiej, by ponownie podjąć starania zmierzające do organizacji Legionu polskiego, tym razem u boku armii tureckiej. Wyjechał do Konstantynopola, borykał się z wieloma kłopotami i przeszkodami wynikającymi głównie z działalności Władysława Zamoyskiego, spełniającego polecenia Adama Czartoryskiego. Tak to rodacy unicestwili działalność własnego wieszcza narodowego. Poeta zachorował na cholerę i zmarł, a zwłoki jego przewiezione zostały okrętem do Francji i pochowane na cmentarzu "polskim" pod Paryżem.
Mickiewicz całe życie i twórczość poświęcił swej ukochanej Polsce, a mimo to "szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie".
Obrazy martyrologii narodowej w III części "Dziadów" A. Mickiewicza
III część "Dziadów" powstała po klęsce powstania listopadowego w Polsce (patrz opracowanie tematu nr 48). Sam autor w "Przedmowie" wyjaśnił, że: "chciał tylko zachować narodowi wierną pamiątkę z historii litewskiej lat kilkunastu". Dodał też: "Kto zna dobrze ówczesne wypadki, da świadectwo autorowi, że sceny historyczne i charaktery osób działających skryślił sumiennie. [...] Czymże są wszystkie ówczesne okrucieństwa w porównaniu tego, co naród polski teraz cierpi i na co Europa teraz obojętnie patrzy!".
Termin martyrologia oznacza męczeństwo, podleganie terrorowi fizycznemu i psychicznemu. W III części "Dziadów" pojęcie to odnosi się do wydarzeń związanych z prowadzonym przez Nowosilcowa śledztwem w 1823 roku. Towarzystwo Filomatów już nie działało, ale Senator - chcąc zaskarbić sobie względy cara - udał, że odkrył w Wilnie działającą organizację spiskową i aresztował kilkuset młodych ludzi. Scena więzienna (scena I) opowiada o ich pobycie w więzieniu (dawnym klasztorze bazylianów). Nie wiedzą, o co są oskarżeni, wielu z nich nie słyszało o organizacjach spiskowych. Zajmują osobne cele i tylko dzięki strażnikowi (z pochodzenia Polakowi) mogą spotkać się w wieczór wigilijny w celi jednego z nich, Konrada. Stracili rachubę dni, okna w celach są szczelnie zabite deskami. Cierpią na różne choroby spowodowane zimnem, wilgocią, złym jedzeniem, biciem. Nie ma jednak lekarza, który nazwałby ich choroby i zalecił leczenie. Brak świeżego powietrza powoduje, że wyprowadzani na zewnątrz budynku, wyglądają jak pijani. W czasie śledztwa stosuje się wobec nich tortury fizyczne i psychiczne (bicie, zastraszanie, informowanie o - rzekomo złożonych przez przyjaciół - zeznaniach obciążających). Śledztwa trwają wiele godzin, często budzeni są w nocy i prowadzeni na przesłuchanie. Jedzenie ich jest takie, że można nim truć szczury, czasem dostają solone śledzie przy braku wody do picia. Całe śledztwo toczy się praktycznie poza nimi, nie mają żadnej możliwości obrony.
W ten wigilijny wieczór, zebrani w jednej celi, słuchają opowieści więźnia - Jana Sobolewskiego o tym, co widział, kiedy prowadzono go na przesłuchanie. Tego dnia wywożono na Sybir studentów ze Żmudzi. Wśród nich był 10 - letni chłopiec, któremu łańcuch poranił nogę, lecz żandarm orzekł, że waga łańcucha jest zgodna z przepisami. Zesłańcy szli godnie i dumnie, mieli ogolone głowy, niektórzy byli spuchnięci z głodu, inni wychudzeni. Jeden z nich z powodu wycieńczenia, upadł na schodach i zmarł. W tym czasie w kościele odbywała się msza - ludzie wylegli na plac i patrzyli w niemej rozpaczy na załadunek więźniów do kibitek. Ksiądz błogosławił ich na tę ostatnią męczeńską drogę. Jeden z więźniów krzyknął z odjeżdżającej kibitki: "Jeszcze Polska nie zginęła!" Społeczeństwo polskie nienawidziło okrutnego cara, współczuło więźniom, lecz lęk o siebie i swych najbliższych paraliżował ich chęć działania, obrony prześladowanych.
Nie tylko Wilno było terenem represji carskich na patriotach polskich. Podobne wydarzenia miały miejsce w Warszawie, mówi o tym scena VII - "Salon warszawski". Jeden z polskich patriotów opowiada o losach innego Polaka - Cichowskiego. Aresztowano go skrycie. Upozorowano utonięcie w Wiśle, pokazano żonie płaszcz, rzekomo znaleziony nad brzegiem rzeki. Po jakimś czasie w Warszawie prowadzono wieczorem więźniów do Belwederu i któryś z odważnych Polaków krzyknął zza muru: "Więźnie, kto jesteście?" Wśród stu głosów więźniów usłyszano też nazwisko Cichowskiego i zawiadomiono o tym jego żonę. Ta znów usiłowała ustalić miejsce pobytu swego męża, ale władze carskie zaprzeczyły istnieniu takiego więźnia. W Warszawie jednak przekazywano sobie informację, że Cichowski niczego nie wyjawił w śledztwie mimo stosowania najokrutniejszych tortur. Po kilku latach żandarmi przywieźli Cichowskiego do domu i polecili żonie podpisać oświadczenie, że powrócił żywy i zdrowy. Trudno było go poznać. Cierpiał na opuchliznę głodową, stracił wszystkie włosy, nikogo nie poznawał. Na każde pytanie bliskich odpowiadał zawsze: "Nic nie wiem, nie powiem!" Został zniszczony fizycznie i psychicznie, nie potrafił już wieść normalnego życia, dręczyły go wizje prześladowcze.
Równie tragiczne są dzieje pani Rollison, które poznajemy w scenie VIII - "Pan Senator".
Do Senatora przychodzi pani Rollison - wdowa w towarzystwie swej przyjaciółki - Kmitowej. Wdowa jest kobietą niewidomą i głęboko nieszczęśliwą. Jej jedyny syn został uwięziony, więc chciałaby rozmawiać z prowadzącym śledztwo, bo jest przekonana, że zaszła jakaś pomyłka. Senator beszta swą służbę za to, że wpuszczono natrętną kobietę i ostrzega jej towarzyszkę, że także jej dzieci mogą być aresztowane. Bezduszny urzędnik carski szydzi z kalectwa pani Rollison, która - jego zdaniem - widocznie trafia do niego za pomocą węchu, skoro nie widzi drogi. Zaprzecza oczywiście uwięzieniu młodego Rollisona, a gdy dowiaduje się, że matka wie o losie swego dziecka dzięki informacjom przekazanym przez księdza Piotra, poleca przesłuchać także duchownego brata. Pani Rollison natomiast obiecuje, że zajmie się sprawą jej syna i - jeśli jest niewinny - wypuści go na wolność. Biedna kobieta ufa jego słowom, jest przekonana, że Senator nie wie nic o okrucieństwie, jakiego dopuszczają się urzędnicy prowadzący śledztwo. Nowosilcow żegna panią Rollison i poleca podwładnemu zepchnąć ją ze schodów i zamknąć w osobnej celi. Innym współpracownikom poleca przesłuchać księdza Piotra w taki sposób, aby nigdy więcej nie informował rodzin więźniów o tym, co dzieje się z ich najbliższymi. W sprawie Rollisona poleca, aby otworzono w jego celi okno, gdyż wie, że młody i skrajnie wyczerpany więzień gotów jest popełnić samobójstwo.
Wstrząsające są te obrazy męczeństwa Polaków, zaś cała tragedia naszego narodu dzieje się na oczach narodów Europy. Stać te narody tylko na słowa współczucia. Porównuje je Mickiewicz do niedołężnych niewiast Jeruzalemu płaczących nad Chrystusem i posyła tym narodom słowa Zbawiciela: "Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, ale nad samymi sobą".
Społeczeństwo polskie w III części "Dziadów" A. Mickiewicza
Mickiewicz w III części "Dziadów" dał obraz społeczeństwa polskiego. Trzeba pamiętać, że bohaterami dramatu są postaci autentyczne, ci ludzie bardzo często żyli jeszcze w chwili ukazania się utworu. Była to więc żywa historia sprzed lat ośmiu, dziewięciu. Społeczeństwo polskie, poddane terrorowi przeżywało swe rodzinne i narodowe tragedie, o których dowiadujemy się ze scen: I, VII i VIII (opracowanie tematu nr 49). Naród polski jako całość, poddany terrorowi, zachowywał się godnie i dumnie. Faktem jest, że w czasie prowadzonego śledztwa nie załamał się żaden z filomatów, nie potwierdził przypuszczeń i zarzutów urzędników carskich, nie podał nazwisk kolegów. Załamał się tylko jeden z młodziutkich filaretów i to on - nie mogąc znieść bólu fizycznego - opowiedział o tajnej organizacji filareckiej. Mickiewicz w "Przedmowie" podkreślał, że opisał w dramacie wydarzenia prawdziwe i tak było w istocie. Bohaterowie noszą często swe własne nazwiska lub imiona. Każdy z czytelników mógł bez trudu rozpoznać, kto kim jest w dramacie. W społeczeństwie polskim nie zabrakło jednak niestety i takich Polaków, którzy z przekonania lub dla osobistych korzyści, współpracowali z urzędnikami carskimi. Takie osoby widzimy w scenach: "Salon Warszawski" i "Pan Senator". Są nimi przedstawiciele arystokracji polskiej, generałowie, damy z towarzystwa. W scenie "Salon Warszawski" rozprawiają oni o ostatnim balu i narzekają na tłok, brak porządku. Jedna z dam stwierdza z żalem, że "Odtąd jak Nowosilcow wyjechał z Warszawy, nikt nie umie gustownie urządzić zabawy". Potwierdza to następna dama, która dodaje jeszcze: "Śmiejcie się, Państwo, mówcie, co wam się podoba, a była to potrzebna w Warszawie osoba". Ludzie ci rozmawiają o nieprzejednanym wrogu Polaków, który prowadził śledztwo przeciwko młodzieży polskiej i dzięki któremu te dzieci jeszcze wywożono na Sybir. Dalsza część rozmowy toczy się o literaturze i damy stwierdzają, że najchętniej czytają utwory francuskie, bo - jak mówi jedna z nich: "choć umiem po polsku, ale polskich wierszy nie rozumiem". I to mówi Polka!
Gospodarzem salonu jest Jenerał, któremu Mickiewicz nadał cechy generała Wincentego Krasińskiego - ojca Zygmunta - przedstawiciela najbardziej reakcyjnych i ugodowych wobec caratu sfer politycznych Królestwa Kongresowego.
Do rozmowy arystokratów włączają się młodzi polscy patrioci, jeden z nich opowiada historię życia Cichowskiego (temat nr 49). Szambelan stwierdza, że takich rzeczy nie powinno się nawet słuchać, więc wychodzi. Inny arystokrata tłumaczy, że rząd carski realizuje określoną politykę i jest oczywiste, że niektóre sprawy są tajne. Jeszcze inny dziwi się, że przybysz z Litwy mówi po polsku, bo myślał, że tam mieszkają tylko Moskale. Arystokraci stwierdzają, że temat opowieści był niesmaczny i zbyt aktualny, powinien się uleżeć, aby potem wejść do literatury. Inny literat (pod jego postacią Mickiewicz ukrył współczesnego poetę Kazimierza Brodzińskiego) stwierdza:
"Nasz naród scen okropnych, gwałtów nie lubi;-
Śpiewać, na przykład, wiejskich chłopców zalecanki,
Trzody, cienie - Słowianie, my lubim sielanki."
Tak więc w czasach, kiedy tylu patriotów ginie, tylu innych cierpi w więzieniach i na zesłaniach, Polacy - arystokraci najchętniej czytaliby utwory francuskie lub rodzime "wiejskich chłopców zalecanki"; prawdziwe tragedie rodaków są dla nich nudne, niesmaczne i nawet słuchać o nich nie chcą. Mają ważniejsze tematy - np. załatwianie dla swych żon posad pierwszych pokojówek na dworze Namiestnika - czyli generała Józefa Zajączka, pysznego i zawistnego służalca caratu.
Patrioci polscy są oburzeni postawą swych rodaków - arystokratów. Wysocki (organizator powstania listopadowego) wypowiada charakterystykę społeczeństwa polskiego:
"Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi".
Zewnętrzną skorupą są arystokraci, wewnętrznym ogniem - patrioci polscy. W scenie "Pan Senator" spotykamy jeszcze raz polskich arystokratów - bliskich współpracowników Nowosilcowa. Najohydniejszym z nich jest Doktor. Postaci tej Mickiewicz nadał rysy doktora Augusta Bécu, profesora medycyny, ojczyma Juliusza Słowackiego. Podczas procesu filareckiego Bécu był jednym z donosicieli. Zginął od pioruna w połowie 1824r., co wielu Polaków uznało za karę wymierzoną przez Boga. W scenie "Pan Senator" Doktor donosi Nowosilcowowi o faktach związanych ze spiskiem młodzieży polskiej i to właśnie on, do spółki z Pelikanem (profesorem chirurgii, który po procesie filaretów został zastępcą rektora Uniwersytetu Wileńskiego), wymyśla sposób na umożliwienie Rollisonowi popełnienia samobójstwa. Również Doktor radzi Pelikanowi kazać wychłostać księdza Piotra, aby nauczyć go szacunku dla Senatora i jego urzędników.
Takie stanowisko zajmowała polska arystokracja wobec prześladowań swych rodaków. Nie interesowała się w ogóle sprawami ojczyzny, gardziła nawet językiem polskim. Dbała o osobiste korzyści i rywalizowała między sobą o względy u Nowosilcowa i cara. Słusznie scharakteryzował tę warstwę Wysocki nazywając ją "skorupą zimną, twardą i plugawą". Los ojczyzny spoczywał w rękach patriotów polskich, czyli "wewnętrznego ognia".
Idea prometejska i mesjanistyczna w III części "Dziadów" A. Mickiewicza
"Dziady" - część III to dramat, który zrodził się z bezgranicznej rozpaczy A. Mickiewicza, powstał zaledwie kilka miesięcy po klęsce powstania listopadowego. Przemówił w nim poeta, który zwątpił już nawet w miłosierdzie Boga. Jakże to, Bóg widzi cierpienia niewinnych Polaków i nie korzysta ze swej mocy, aby ukrócić samowolę tyrana?
W "Wielkiej Improwizacji" Konrad uznaje siebie za wybrańca narodu, staje się Prometeuszem, bo wypowiada posłuszeństwo Stwórcy. Mitologiczny Prometeusz wykradł bogom z Olimpu ogień i przyniósł go ludziom, aby uratować ród ludzki od cierpień, na jakie skazał go Zeus. Za ten heroiczny czyn spotkała go okrutna kara: został przykuty do skał Kaukazu i głodny orzeł wyszarpywał mu wątrobę, która w nocy odrastała.
Od imienia tego dobroczyńcy ludzkości wywodzi się prometeizm - idea poświęcenia dla dobra ludzkości.
Konrad - Prometeusz domaga się od Boga "rządu dusz", bo sądzi, że mając maleńką cząstkę władzy nad duszami ludzkimi, potrafiłby uszczęśliwić swój naród. Bohater jest świadom swej mocy twórczej, pycha i duma popychają go do porównania się z Bogiem:
"Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę,
Cóż Ty większego mogłeś zrobić - Boże?"
Konrada przepełnia uczucie miłości do narodu i z niego płynie jego siła. Milczenie Boga rozdrażnia Konrada, więc rzuca Mu oskarżenie:
"Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością,
Ty jesteś tylko mądrością."
i zapowiada walkę:
"Ja wydam Tobie krwawszą bitwę niźli Szatan:
On walczył na rozumy, ja wyzwę na serca".
Konrad tłumaczy dalej źródło swej wieszczej i proroczej mocy:
"Ja i ojczyzna to jedno.
Nazywam się Milijon - bo za milijony
Kocham i cierpię katusze.
Patrzę na ojczyznę biedną,
Jak syn na ojca wplecionego w koło;
Czuję całego cierpienia narodu,
Jak matka czuje w łonie bole swego płodu.
Cierpię, szaleję - a Ty mądrze i wesoło
Zawsze rządzisz,
Zawsze sądzisz,
I mówią, że Ty nie błądzisz!"
Rozpacz Konrada osiąga swój szczyt, bo nic nie zapowiada zmiany biegu wydarzeń - Bóg pozostaje głuchy na prośby wybrańca narodu. Nie wzrusza Stwórcy "milijon ludzi krzyczących <<ratunku!>>", patrzy na nich, "jak w zawiłe zrównanie rachunku", więc oszalały z rozpaczy Konrad sięga po największe bluźnierstwo - nazwanie Boga "carem". Słowa tego nie wypowiada jednak sam Konrad, uprzedza go niecierpliwy szatan i dzięki temu dusza bohatera ma jeszcze szanse na zbawienie.
Prometejska walka z Bogiem toczona jest w interesie całego narodu polskiego. Konrad zrezygnował już z "osobistego szczęścia", ale nie może pogodzić się z tym, co cierpią jego rodacy, cały naród.
Mickiewicz w "Dziadach" pokazał teraźniejszość, lecz pragnął też przepowiedzieć przyszłość. Zadania tego nie zrealizował Konrad, który przegrał walkę z Bogiem, więc podejmuje je pokorny ksiądz Piotr.
W symbolicznym "Widzeniu" Polska staje się Chrystusem. Odpowiednikiem Heroda staje się car, który prześladując głównie młodzież polską, chce "pokolenie nasze zatracić do końca". Z woli Boga Polska ma powtórzyć mękę Chrystusa, to warunek jej zmartwychwstania. Okres prześladowań Polaków jest odpowiednikiem drogi krzyżowej, trzy państwa zaborcze - to trzy ramiona krzyża. Francji przypisuje Mickiewicz rolę Piłata, bo "umywa ręce" od sprawy polskiej, nie udzieliła pomocy walczącym powstańcom. Śmierć Chrystusa na krzyżu zestawiona jest z klęską powstania listopadowego. Jednak Chrystus zmartwychwstał, a więc i Polska zmartwychwstanie, kiedy wypełni się jej miara cierpienia. W "Widzeniu" księdza Piotra Mickiewicz sformułował hasło "Polska Chrystusem narodów", uznał Polskę za naród wybrany do spełnienia roli odkupiciela narodów świata - Mesjasza. Zgodnie z tą ideą mesjanistyczną odzyskanie wolności przez Polskę jest tylko kwestią czasu. W świetle tej koncepcji ofiary poniesione przez Polaków, cierpienie prześladowań młodzieży oraz tragedia 1831 roku, były potrzebne i zostaną nagrodzone odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Słowa te przynosiły Polakom pociechę, ratowały od goryczy i pesymizmu, pokazywały, że klęska powstania przybliża ten upragniony dzień wyzwolenia. Moment zmartwychwstania Polski poprzedzi działalność tajemniczego wskrzesiciela nazwanego przez poetę cyfrą "czterdzieści i cztery”. O znaczenie tego imienia pytano nieraz samego poetę. Podobno odpowiedział tak: "Kiedy pisałem, wiedziałem; teraz już nie wiem". Można sądzić, że ten "wskrzesiciel narodu" jest, jako dziecko jeszcze, wśród młodzieży wileńskiej, potem zostaje wywieziony na zesłanie. Nie zginie tam jednak, lecz ogłosi światu wolność Polski.
Obie sceny ("Improwizacja" i "Widzenie") mają charakter mistyczny, bo przecież tylko w taki sposób można mówić o przyszłości, prorokować. Te idee zostały jednak skrytykowane przez J. Słowackiego w "Kordianie".
Scharakteryzuj "Dziady" jako dramat romantyczny
Romantyzm ukształtował się w całkowitej opozycji do epoki wcześniejszej - oświecenia. Świat ukazany przez romantyków, przepuszczony został przez pryzmat ich uczuć, wiary wewnętrznej. Twórcy romantyczni programowo zwalczali wszelkie zasady i reguły obowiązujące w dziełach literackich. Nie inaczej było w dramacie romantycznym, który zerwał z klasycznymi zasadami . "Dziady" A. Mickiewicza są dramatem romantycznym, który posiada następujące cechy:
1. Pomieszanie realizmu z fantastyką. Obok scen realistycznych ("Scena Więzienna", "Salon Warszawski", "Pan Senator") istnieją w dramacie sceny fantastyczno - wizyjne ("Improwizacja", "Widzenie ks. Piotra", "Sen Senatora", "Sen Ewy"). W II i IV części "Dziadów" pojawiają się też duchy zmarłych, zaś w III części - diabły i anioły. Zadaniem tych scen jest zbudowanie nastroju, poruszenie uczuć odbiorcy, pogłębienie charakterystyki psychologicznej postaci. Nie jest to zabieg całkiem nowy, bo już Szekspir do "Makbeta" wprowadził wiedźmy i zjawy, ale w dramacie Mickiewicza sceny te grają rolę równorzędną z realistycznymi, u Szekspira były tylko uzupełnieniem.
2. Pogwałcenie klasycznej zasady trzech jedności. W dramacie Mickiewicza nie obowiązuje jedność miejsca (akcja toczy się w Wilnie, Warszawie, w celach więziennych i w salonach arystokratycznych, w domku wiejskim pod Lwowem, w kaplicy cmentarnej - II część, w chacie księdza - IV część, wreszcie na zesłaniu - "Ustęp") ani jedność czasu (są to lata od około 1823 do 1831, choć brak dokładnego sprecyzowania), ani jedność akcji (dramat porusza różne sprawy: martyrologię narodu, walkę Konrada z Bogiem, charakterystykę społeczeństwa, sprawę przyszłości narodu, charakterystykę zaborców, dzieje nieszczęśliwej miłości Gustawa, opis obrzędu ludowego).
3. Luźna kompozycja utworu. Każda z części dramatu i każda ze scen może istnieć samodzielnie. Brak jest w "Dziadach" akcji rozumianej jako ciąg przyczyn i skutków. Akcja nie tworzy logicznego ciągu, każda ze scen i części podejmuje inną problematykę.
4. Brak przestrzegania czystości gatunku nie tylko w obrębie dramatu - jako rodzaju literackiego. Mamy w dramacie elementy epickie (opowiadanie o losach patriotów polskich) i liryczne (wybuchy natchnienia oraz wyznania uczuć wewnętrznych w "Improwizacji" i "Widzeniu"). Mamy też elementy groteski ("Sen Senatora") i sceny komiczne (dowcipy i żarty więźniów usiłujących dodać sobie otuchy).
5. Nowy typ bohatera romantycznego, który posiada następujące cechy:
a). nadwrażliwość uczuciowa będąca źródłem talentu poetyckiego. Konrad jest poetą, wybrańcem narodu. Potrafi wznieść się ponad ludzi i z dumą powiedzieć:
"Depcę was, wszyscy poeci,
Wszyscy mędrce i proroki,
Których wielbił świat szeroki"
Mickiewicz podkreślając niezwykłą moc twórczą swego bohatera podpisuje się pod popularną zachodnioeuropejską ideą, zgodnie z którą poeta stawał się prorokiem, duchowym wodzem narodu;
b). tragizm wypływający z niemożliwości zrealizowania idei, której bohater poświęcił swe życie. Tragiczny jest Gustaw, który bezgranicznie kocha kobietę, ale miłość ta prowadzi go do samobójczej śmierci. Tragiczny jest los Konrada i innych patriotów polskich, którzy życie swoje poświęcają idei walki o wolność ojczyzny;
c). osamotnienie wynikające z niemożliwości porozumienia się nawet z najbliższymi. W celi więziennej widzimy wielu więźniów, którzy darzą Konrada przyjaźnią, ale nie rozumieją go do końca. Konrad przerasta ich i dlatego musi pozostać samotny;
d). nieszczęśliwa miłość do kobiety (Gustaw) i gotowość do poświęcenia własnego szczęścia i życia dla szczytnej idei (walki o wolność ojczyzny, walki o szczęście ludzi);
e). patriotyzm wyrażający się w ponoszeniu ofiar (męczeństwie) dla ojczyzny i w walce o jej wolność;
f). skłonności samobójcze wynikające z małej odporności psychicznej i niemożności pokonania przeszkód piętrzących się na drodze do realizacji celu życia (Gustaw - samobójca z miłości, zamiary samobójcze młodego więźnia Rollisona).
Tak więc mamy w "Dziadach" połączenie realizmu z mistyką, rzeczywistości z fantastyką, przełamanie granic między rodzajami i gatunkami literackimi, ogromną rolę czynników cudownych, luźną budowę scen. Są to cechy europejskich dramatów romantycznych. "Dziady" Mickiewicza można więc śmiało ulokować obok "Fausta" Goethe'go czy dramatów Byrona.
Tradycje chwały wojennej i codzienności życia szlacheckiego w "Panu Tadeuszu" A. Mickiewicza
"Pan Tadeusz" wyrósł z bezmiernej tęsknoty poety za ojczyzną. Mickiewicz przebywał na emigracji we Francji. Liczne grono Polaków było skłócone. Sprawy polityczne, wzajemne oskarżenia i zarzuty - to główne rysy ówczesnej Wielkiej Emigracji. Wpływały one na wytworzenie się atmosfery nerwowości, tarć, niechęci i zawiści. O stosunkach panujących wówczas tam mówi poeta z bólem i żalem w "Epilogu". Trudno dziwić się, że Mickiewicz chciał uciec od tej rzeczywistości, chciał też oderwać się od myśli o świeżej tragedii - klęsce powstania listopadowego. Takim kojącym balsamem dla duszy naszego wieszcza i dla pozostałych uchodźców polskich miał stać się powrót "do kraju lat dziecinnych", a więc do ojczyzny, której obraz zachował poeta w swej pamięci.
Akcja poematu "Pan Tadeusz" rozpoczyna się latem 1811 roku, a kończy wiosną 1812 roku, lecz retrospekcje (spojrzenia wstecz) sięgają ostatniego ćwierćwiecza XVIII wieku. Wiele miejsca poświęcił autor tradycji chwały żołnierskiej. Już koniec I księgi nawiązuje do wydarzeń wcześniejszych, kiedy to po III rozbiorze Polski na terytorium Włoch przy boku francuskiej armii rewolucyjnej powstały Legiony polskie, założone przez gen. Henryka Dąbrowskiego. Na czele wojsk francuskich stał generał Napoleon Bonaparte, tak więc jemu to podlegali także polscy legioniści. Otrzymali polskie mundury i sztandary, polską komendę i dowódców, a po szczęśliwym zakończeniu wojny z Austrią, Polacy mieli wrócić do ojczyzny. Na obcej ziemi walczyli żołnierze Legionów polskich o wolność i przywrócenie Polsce bytu państwowego. Dąbrowski był bohaterem bardzo popularnym na Litwie za czasów młodości Mickiewicza. Wspomina więc poeta w I księdze, że często dwory szlacheckie odwiedzali niby to kalecy żebracy, którzy opowiadali o legionistach i o ich zwycięstwach. Informacje te Polacy przekazywali sobie i wierzyli, że dzień odrodzenia ojczyzny jest coraz bliższy. Po takich odwiedzinach tajnych emisariuszy Polacy przedzierali się do Księstwa Warszawskiego, które tworzyło wówczas silną armię. Wymienia Mickiewicz tych, którzy w taki sposób trafili do wojska polskiego, a są nimi: Gorecki, Pac, Obuchowicz, Różycki, Janowicz, Mierzejewski i wielu innych.
Mickiewicz jako kilkuletni chłopak widział ich w mundurach i zapamiętał. Tajni emisariusze napoleońscy docierali na Litwę, przynosili rodakom wieści o chwale lub śmierci ich najbliższych. Jednym z emisariuszy był także ksiądz Robak i nie była to postać zmyślona, bowiem ojciec poety gościł w swym domu w Nowogródku pewnego kwestarza bernardynów, który pomagał młodym Polakom przekraść się do wojska Księstwa Warszawskiego. Z całą pewnością ta autentyczna postać stała się pierwowzorem literackiego bohatera - księdza Robaka.
Widoczny jest w "Panu Tadeuszu" kult Napoleona, bo w tych latach (1811-12) z osobą jego wiązano nadzieje na odzyskanie niepodległości. Częsta bytność emisariuszy, dochodzące na Litwę wieści o niezwyciężonej armii napoleońskiej, podtrzymywały uczucia patriotyczne i wywoływały nastrój oczekiwania na wkroczenie tych wojsk na Litwę. Wreszcie marzenia te urzeczywistniły się i Wielka Armia, a u jej boku Legiony polskie, przybyły do Soplicowa w drodze na Rosję - znienawidzonego zaborcę Polski. Powitanie wojsk utrwalił Mickiewicz w księdze XI. Ogromne wrażenie wywarła na Polakach liczebność wojska:
"Konie, ludzie, armaty, orły dniem i nocą
Płyną; na niebie gorą tu i ówdzie łuny,
Ziemia drży [...]
Wojna! wojna! nie było na Litwie kąta ziemi,
Gdzie by jej huk nie doszedł".
Z armią Napoleona idącego na Rosję przybyli do Soplicowa znajomi i krewni, przybyli "rodacy mundury noszący, zbrojni, wolni i polskim językiem mówiący". W duszach starszych ludzi obudziły się wspomnienia młodości, gdy przed trzecim rozbiorem istniało polskie wojsko, młodzi Litwini pierwszy raz w życiu widzieli polskiego żołnierza.
Malując obrazy chwały żołnierskiej Polaków, Mickiewicz nie zapomniał też o powstaniu kościuszkowskim. Maciek Dobrzyński był właśnie jego uczestnikiem i to wówczas już okrył się sławą żołnierską.
Najwięcej o przeszłości Polski mówi poeta w koncercie Jankiela. Cymbalista ten muzyką zobrazował uchwalenie Konstytucji 3 Maja, radość narodu z jej uchwalenia, fetowanie ostatniego króla polskiego. Akordem fałszu wyraził postawę zdrajców, czyli zawiązanie rokoszu w Targowicy. Potem nastąpiły akordy radosne, którymi muzyk wyraził powstanie Legionów polskich we Włoszech, a cały koncert zakończył marszem tryumfalnym: "Jeszcze Polska nie zginęła!"
Polacy, pewni zwycięstwa u boku Napoleona, tłumnie zaciągają się do jego armii, czują się już wolni, co Mickiewicz podkreśla wypowiedzią w swoim własnym imieniu:
"Urodzony w niewoli okuty w powiciu,
Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu".
Ani przedtem, ani niestety potem poeta nasz nie czuł się wolnym człowiekiem. To piękne uczucie chciał zatrzymać, dlatego nie wprowadził do utworu obrazu powracającej rozbitej armii, pozwolił trwać tej błogosławionej chwili.
Żyje więc w "Panu Tadeuszu" historia narodu polskiego, której chlubne karty przypomina poeta czytelnikom i samemu sobie.
Równie piękne i tchnące szczęściem są opisy codziennego życia szlacheckiego. Malując obraz szlachty był poeta realistą. Szlachta nie była warstwą jednolitą. Przedstawicielem arystokracji jest Stolnik Horeszko. Ten dumny pan wykorzystał miłość Jacka do swej córki, popularność w środowisku i naiwność tego młokosa dla zyskania sobie poparcia okolicznej szlachty. Mimo pychy i dumy szlacheckiej Horeszko ma też wielką zaletę - jest patriotą, bohatersko odpiera atak Moskali. Także arystokratycznym rodowodem może szczycić się Podkomorzy, lecz nie ma on już takiego znaczenia i poważania jak Stolnik. Otacza go powszechny szacunek, więc stara się zachowywać poważnie i godnie. W praktyce jednak ma niewielki wpływ na bieg jakichkolwiek spraw, a nawet w kwestiach ziemskich jego urząd jest najniższą instancją. Z kolei nie dorównuje Podkomorzemu znaczeniem i godnością Sędzia, brat Jacka Soplicy. Jego tytuł, podobnie jak Podkomorzego, ma charakter tradycjonalny. Sędzia jest przede wszystkim dobrym gospodarzem i patriotą. Współpracuje z księdzem Robakiem, Tadeusza wychowuje w duchu miłości do ojczyzny, entuzjastycznie wita wkroczenie wojsk napoleońskich, a potem cieszy się, że może gościć polskich jenerałów. Z drugiej jednak strony przyjął od Moskali zamek odebrany Horeszkom i nie chce go oddać prawowitym właścicielom.
Niżej od sędziego w hierarchii społecznej znajduje się Wojski. Ten stary rezydent jest w domu Sędziego kim* w rodzaju marszałka dworu. Życiową pasją Wojskiego są polowania, o których może opowiadać bez końca. Często ulega swemu nawykowi gadulstwa.
Jeszcze niżej na tej społecznej drabinie stoją: Woźny Protazy i Klucznik Gerwazy. Posiadają wprawdzie pochodzenie szlacheckie, ale należą już do płatnej służby. Cechuje ich przywiązanie i wierność chlebodawcom.
Bardzo liczną grupę stanowi w epopei szlachta zaściankowa, czyli taka, której ze szlachectwa pozostały tylko herby. Żyją oni jak chłopi, łatwo wykorzystać ich głupotę, naiwność, a także skłonność do zabijactwa i kłótliwość.
Takich to ludzi pokazał Mickiewicz w tej ginącej Polsce szlacheckiej. Wiernie oddał ich wygląd, zajęcia, sposób myślenia. Nic nie uszło oku precyzyjnego obserwatora. Już Wyspiański zauważył, że wrażliwość na barwy miał nasz wieszcz narodowy po prostu malarską. Malarz ćwiczy tę umiejętność, Mickiewicz miał ją wrodzoną. Muzyk pewnie zachwyca się żywością opisu koncertów utrwalonych w "Panu Tadeuszu". Mamy też w tym dziele wygląd szlacheckiego dworku, chałupy w zaścianku oraz żydowskiej karczmy. Poznajemy opisy obyczajów i strojów szlacheckich na codzień i od święta. Mamy tam nawet receptę na prawdziwy bigos i opis szlacheckiej muchy, na którą poluje Wojski. Pokazuje nam Mickiewicz ogródek Zosi, raczy opisem burzy i bawi scenami zalotów Telimeny.
Jest to piękny świat, do którego wraca Mickiewicz wiedziony tęsknotą, ale obraz jego jest prawdziwy, nawet krytyczny. Poeta bowiem nie zataja przed czytelnikiem wad reprezentantów tego świata. Jest to Polska ginąca, co podkreśla autor określeniem: ostatni (ostatni zajazd na Litwie, ostatni z Horeszków, ostatni, co tak poloneza wodzi, ostatni klucznik, ostatni woźny trybunału). Przyczyną upadku Polski jest samowola szlachecka, pycha, żądza zemsty, brak poszanowania prawa. Te "choroby" doprowadziły ojczyznę do śmierci.
Ewolucja etyczna Jacka Soplicy - bohatera "PanaTadeusza"
Choć epopeja A. Mickiewicza nosi tytuł "Pan Tadeusz", to jednak głównym jej bohaterem nie jest postać tytułowa, lecz osoba zasnuta mgłą tajemnicy - właśnie Jacek Soplica.
Pochodził on ze średnio zamożnej szlachty. Wyróżniał się urodą, sprawnością fizyczną i pewnością siebie. Dzięki posiadanemu urokowi osobistemu miał wielu znajomych i przyjaciół, którym imponował. Ten politykujący hulaka, chętny do wypitki i wybitki, popularny wśród szlachty okolicznej, był częstym gościem na dworze Stolnika Horeszki. Kochał Ewę, córkę magnata, zaś duma pozwalała mu wierzyć, że mógłby ją pojąć za żonę, bo - jak mówi na spowiedzi:
"Szlachcic urodzony
Jest za równo z panami kandydat korony!
Wszakże Tęczyński niegdyś z królewskiego domu
Żądał córy, a król mu oddał ją bez sromu".
Tak więc młody Jacek kochał Ewę, lecz mimo wszystko bał się poprosić Stolnika o jej rękę. Magnat udawał, że niczego nie widział i nie domyślał się uczuć Jacka, zapewniał go o swej przyjaźni, bo potrzebował jego "szabli lub kreski na sejmie". Nawet radził się go , czy wydać Ewę za kasztelana witebskiego, który ma "w senacie niskie, drążkowe krzesło". Popędliwy Jacek pokorniał widząc Ewę, dla niej hamował swój temperament. Kiedy wreszcie poprosił o rękę panny, spotkał się z odmową. Była ona podwójnym ciosem: nie tylko odmówiono mu ukochanej kobiety, ale - co bardziej bolesne - urażono jego dumę. Wzgardzony, chory z nienawiści Jacek zaczął pić, aby zapomnieć. Wkrótce też poślubił "pierwszą napotkaną dziewczynę", która później była matką Tadeusza. Nie kochał tej kobiety, pił na umór, stał się pośmiewiskiem okolicy, nawet dzieci włościańskie śmiały się z niego. Tymczasem Stolnik wydał córkę za mąż za wojewodę, choć wiedział, że ona kochała Jacka. Żona Soplicy wkrótce zmarła ze zgryzoty pozostawiając małego synka - Tadeusza. Nawet jej śmierć nie otrzeźwiła Jacka. Zaślepiony nienawiścią szukał możliwości zemsty. Pewnego dnia Moskale nacierali na zamek Horeszki, który bronił się dzielnie i odniósł zwycięstwo. Jacek obserwował pogrom Moskali i widział też, jak Horeszko po bitwie dumnie spoglądał na dziedziniec usłany trupami wroga. Szał nienawiści zaślepił Jacka, chwycił karabin jednego z zabitych i wypalił. Horeszko padając spostrzegł swego zabójcę i ręką przesłał mu rozgrzeszenie, ale Jacek już tego nie widział. Moskale uznali Soplicę za swego stronnika, lecz on nie przyjął od nich zaszczytów. Ewa - córka Stolnika wraz ze swym mężem została wywieziona na Sybir i tam wkrótce umarła. Skonfiskowany majątek Horeszki w części rząd przekazał Jackowi, zaś ten przekazał go bratu - Sędziemu. Jacek nie mógł pozostać w kraju. Zrozumiał, jak strasznej dopuścił się zbrodni, więc chciał ją odpokutować. Do zbrodni popchnęła go duma, urażona pycha, więc za pokutę obrał życie skromne. Imię "Robak" miało mu przypominać, że jest jak "robak lichy". Przed opuszczeniem Soplicowa polecił bratu, aby wychował maleńką Zosię, której matka (Ewa) zmarła na Syberii. Długa i niebezpieczna była droga pokuty Jacka. Sam mówił o niej niechętnie, bo nie dla sławy kroczył tą drogą. O jego chwalebnych czynach mówi dopiero Podkomorzy już po śmierci bohatera. Bił się więc u boku Napoleona w Bawarii przeciwko armii austriackiej, potem walczył w Hiszpanii biorąc udział w zdobyciu Samosiery. Następnie został tajnym emisariuszem przygotowującym wybuch powstania na ziemiach polskich i pomagającym ochotnikom z Litwy w przedostaniu się do armii Księstwa Warszawskiego. Marzył, aby powstanie rozpoczęło się w Soplicowie, lecz niestety Gerwazy udaremnił ten czyn przekształcając wybuch powstania na Litwie w pospolity zajazd szlachecki. Zmarł zasłaniając ostatniego z Horeszków i ratując życie Gerwazemu w czasie tego zajazdu. Napoleon odznaczył go orderem kawalerskim Legii Honorowej i order ten Podkomorzy zawiesił na krzyżu grobowca Jacka Soplicy - księdza Robaka.
Takiego bohatera, jakim był Jacek Soplica, nie znała dotychczasowa literatura, nie było go też we wcześniejszych utworach romantycznych. Bohaterowie romantyczni byli wybitnymi indywidualnościami, ludźmi "bez skazy". Poświęcali się do końca swej idei, bo byli z gruntu szlachetni. Tymczasem Jacek Soplica w pierwszym etapie swego życia, to hulaka, zawadiaka, dumny warchoł szlachecki. Czemu więc Mickiewicz tak skonstruował postać swego bohatera? Wydaje się, że najważniejsze były tu dwa powody. Jednym z nich jest chęć przybliżenia tej postaci czytelnikowi, aby mógł bohatera zrozumieć, a nawet utożsamić się z nim. Jacek był jednym z wielu, posiadał cechy typowe dla swego czasu i urodzenia. Trudno byłoby zwykłemu śmiertelnikowi wspiąć się na wyżyny indywidualizmu Gustawa czy Konrada, z Jackiem tych problemów nie było.
Drugi powód tkwi w pomyśle upostaciowania dziejów Polski w życiu bohatera poematu. Duma, pycha, które gubią Jacka są też przyczyną upadku moralnego i politycznego Polski. Fakt, że Jacek przeobraża się w księdza Robaka niesie ładunek nadziei, że droga pokuty bohatera i całego narodu polskiego nie pozostanie daremną. Droga rehabilitacji moralnej jest trudna, ale możliwa do przebycia przez każdego z osobna i przez cały naród. To właśnie dlatego czytelnik musiał zrozumieć Jacka, utożsamić się z nim, aby w ten sposób przyczynić się do uzdrowienia moralnego narodu.
Jacek Soplica posiada też wiele cech charakterystycznych dla bohatera swej epoki. Cierpi z powodu nieszczęśliwej miłości do Ewy, posiada awanturniczy życiorys, nad jego intelektem (prawda, że miernym) góruje uczucie. Tajemniczość i niezwykłość dziejów życia bohatera to także cechy romantyczne.
Bohater romantyczny to także patriota i cechy tej nie można odmówić księdzu Robakowi. Jednak od tamtego bohatera - samotnika różni księdza Robaka świadomość, że o wolność ojczyzny walczyć musi cały naród. Powstanie listopadowe upadło, bo nie było powstaniem ogólnonarodowym, garstka spiskowców nie może dokonać tak wielkiego dzieła. Jacek Soplica jako ksiądz Robak przestał być zbawcą narodu a stał się działaczem, konspiratorem ściśle związanym z otoczeniem.
Poprzedni bohaterowie romantyczni też przeżywali przełomy życiowe. Konrad Wallenrod zrezygnował ze szczęścia osobistego w imię szczęścia swej ojczyzny. Z rycerza krzyżackiego przemienił się w obrońcę wolności Litwy. Przełom duchowy przeżywa też bohater "Dziadów". Z romantycznego kochanka - Gustawa staje się bojownikiem o wolność narodu - Konradem. Ewolucja Jacka Soplicy ma charakter etyczny (moralny). Poprzedni bohaterowie wybierali między szczytnymi ideami (miłość kobiety, miłość ojczyzny), Jacek Soplica ma wybrać między drogą zdrady a drogą miłości ojczyzny. Na tej drodze zdrady już się znalazł, kiedy zaślepiony dumą i pychą zabił Stolnika. Mógł brnąć dalej: Moskale proponowali zaszczytne urzędy, ludzie szanowaliby bogatego i wpływowego szlachcica. Jacek jednak uznał swój błąd i wybrał drogę pokuty wiodącą przez ciężką i niebezpieczną służbę narodowi. Wybór moralny, jakiego dokonał Jacek, wcale nie był łatwiejszy od wyborów wcześniejszych bohaterów romantycznych.
Udowodnij, że "Pan Tadeusz" jest romantyczną epopeją narodową
Epopeja, czyli epos, jest jednym z głównych gatunków epiki. Dominowała ona wśród gatunków epickich aż do powstania powieści. Jest to zazwyczaj jeden, wybrany utwór w literaturze danego narodu, pisany wierszem i ukazujący realistyczny obraz życia tego narodu na tle przełomowych wydarzeń historycznych. Aby utwór mógł być nazwany epopeją, musi być jeszcze doskonały pod względem artystycznym. "Pan Tadeusz" jest ostatnią nowożytną epopeją, bo gatunek ten już w XVII - XVIII wieku ustąpił miejsca powieści.
Tak więc epopeja daje realistyczny, pełny i wszechstronny obraz życia narodu. Czy "Pan Tadeusz", który ukazuje Polskę szlachecką w ostatnich latach jej trwania, spełnia ten podstawowy warunek? Oczywiście tak, gdyż warstwa szlachecka miała wówczas w Polsce dominujące znaczenie.
Społeczeństwo szlacheckie jest w "Panu Tadeuszu" bardzo zróżnicowane. Mamy więc przedstawicieli arystokracji, czyli najbogatszej szlachty, choć reprezentantów jej jest niewielu: Hrabia, Podkomorzy i jeszcze może Sędzia zmieści się w tej elicie szlacheckiej. Całą ogromną resztę stanowi szlachta zubożała, zaściankowa. Są wśród niej: Dobrzyńscy, Jurahowie, Wilbikowie, Skołubowie. Herby ich dają im tylko powód do dumy, poza tym żyją jak chłopi, z pracy własnych rąk. Nieprawdą jest także, że brak w "Panu Tadeuszu" chłopów. To przecież z nimi spotyka się ksiądz Robak przygotowujący wybuch powstania na Litwie. Widzimy ich też w karczmie siedzących na jednej ławie ze swymi herbowymi sąsiadami. Chłopów widzimy w epopei najczęściej przy pracy albo w kościele, ale są też na zabawie, na dożynkach dworskich. Im to właśnie Tadeusz nadaje wolność, stryj Sędzia jest mu przy tym pomocny, a wszyscy pochwalają taką postawę młodego dziedzica. Tak więc mamy w "Panu Tadeuszu" cały naród ukazany w sposób rzetelny i obiektywny. Widzimy członków tego narodu przy pracy i bawiących się, smutnych i wesołych. Posiadają oni swoje zalety i wady, do których Mickiewicz zalicza przede wszystkim: pychę, brak poszanowania prawa (zajazd był przecież bezprawnym naruszeniem cudzej własności!), kłótliwość i mściwość. Wady te sprowadziły na Polskę tragedię rozbiorów, odchodzą w przeszłość ostatni przedstawiciele tej ojczyzny. Z jednej strony - żal, jak zwykle, gdy coś się kończy; z drugiej strony - radość, że wreszcie ustępują ci, którzy doprowadzili kraj do takiej katastrofy.
Epopeja ma ukazać dany naród na tle ważnych, przełomowych wydarzeń historycznych. I ten warunek spełnia "Pan Tadeusz", bo przecież uchwycił obraz Polski w jej "ostatnim" momencie ustroju feudalnego. Zapowiedzią tych nowych czasów, które już się stają, jest uwłaszczenie chłopów. Mamy w "Panu Tadeuszu" i drugi moment historyczny o przełomowym znaczeniu - przemarsz wojsk napoleońskich. Jak Litwa długa i szeroka do armii tej wstępują Polacy. Wszystkich ogarnia euforia, nikt nie wątpi w zwycięstwo Napoleona. Klęska znienawidzonej Rosji wydaje się być tylko kwestią chwili. W takim to czasie wybuchu nadziei Polaków na rychłe wyzwolenie uchwycił Mickiewicz nasze ówczesne społeczeństwo.
Trzecim warunkiem, jaki musi spełniać utwór, aby zasłużyć sobie na zaszczytne miano epopei, jest doskonałość artystyczna. Nikt nie może wątpić w walory artystyczne "Pana Tadeusza". Zgodnie z tradycją eposu, Mickiewicz wprowadza wiele drobiazgowych opisów: ogrodu, lasu, chmur, grzybów, matecznika, wschodu i zachodu słońca, strojów. W opisach tych stosuje poeta porównania homeryckie, co dowodzi świadomego stylizowania utworu na epos. Porównanie homeryckie ma formę szerszego opisu - np. w scenie walki:
"Tymczasem koło kłodek lewe szlachty skrzydło
Już jest bliskie zwycięstwa; tam walczył Kropidło,
Widny z dala, tam Brzytwa wił się śród Moskali,
Ten ich w pół ciała rzeza, tamten w głowy wali; [opis walki]
Jako machina, którą niemieccy majstrowie
Wymyślili i która młockarnią się zowie,
A jest razem sieczkarnią, ma cepy i noże,
Razem i słomę kraje, i wybija zboże: [opis pracy maszyny]
Tak pracują Kropiel i Brzytwa pospołu,
Mordując nieprzyjaciół, ten z góry, ten z dołu” [opis walki]
Porównuje tu autor walczących szlachciców do pracy maszyny rolniczej, ale porównując przywołuje opisy obu scen.
Piękny jest także opis ogrodu warzywnego, pełen metafor, epitetów i niezwykle barwny kolorystycznie. Tak więc "podnosi złotą kitę kukurydza", "kapusta [...] siedzi i zda się dumać o losach jarzyny". Przedmiotom martwym nadaje poeta cechy zwierząt (animizacja) lub ludzi (personifikacja).
Piękno "Pana Tadeusza" tkwi ponadto w niepospolitej zwyczajności. Ukazał poeta sprawy potoczne, doznania powszednie, wypadki i przedmioty proste. Sposób ich pokazania jest niby prosty, a przecież urzeka pięknem. To nie przypadek, bo sam poeta wyznał, że marzy, aby te "księgi zbłądziły pod strzechy", aby czytały je dziewczęta kręcąc kołowrotki, bo są te wiersze tak proste, jak piosenki ludowe.
Nie brak też w "Panu Tadeuszu" wyrazów dźwiękonaśladowczych (onomatopei), bo poeta pobudza nasze zmysły wzroku i słuchu. Słyszymy więc szumiący las i sad, ptasi koncert, grzmoty burzy, muzykę koncertów. Widzimy różnobarwne obrazy, błyskawice, promienie słoneczne, a wszystko ukazane jest w ciągłym ruchu.
"Pan Tadeusz" napisany jest wierszem 13 - zgłoskowym, czyli tradycyjnym wierszem epickim, do którego Polacy przyzwyczaili się, bo popularny był już w literaturze staropolskiej. Czasem rezygnuje poeta z tej formy (na przykład w spowiedzi księdza Robaka), aby oddać gwałtowne uczucia.
Nazwać utwór epopeją narodową, to wyróżnić dzieło, to postawić mu wysokie wymagania. "Pan Tadeusz" spełnia te warunki i dlatego nosi to zaszczytne miano.
Refleksje o własnej twórczości i zadaniach poety wobec narodu w utworach Juliusza Słowackiego: "Grób Agamemnona" i "Testament mój"
Juliusz Słowacki był, młodszym o 11 lat od Mickiewicza, poetą romantycznym. Także mieszkaniec Litwy, dzieciństwo spędził w Krzemieńcu. W wieku zaledwie 5 lat został osierocony przez ojca - profesora słynnego Liceum Krzemienieckiego. Silny związek uczuciowy łączył poetę z matką, która niezwykle czule opiekowała się nadwrażliwym i nieuleczalnie chorym na gruźlicę Juliuszem. Zgodnie z wolą matki ukończył poeta studia prawnicze i przeniósł się do Warszawy, gdzie otrzymał posadę (bezpłatną) w biurze Komisji Skarbu. Tam głęboko przeżył wybuch powstania listopadowego, w którym chciał wziąć udział (odmówiono mu ze względu na jego stan zdrowia) i któremu poświęcił piękne liryki powstańcze.
Gdy powstanie zaczęło chylić się ku upadkowi, musiał opuścić tereny zaboru rosyjskiego z powodu antyrosyjskiej treści swych wierszy. Wyjeżdżając do Drezna w 1831 roku młody poeta nie przypuszczał, że nigdy już nie powróci do swej ojczyzny.
Po wydaniu "Kordiana" i innych utworów znalazł się Słowacki we Włoszech, które pracowicie zwiedzał. Przyjaciele namówili go, aby wziął udział w podróży na Wschód. Tak zwiedził Grecję, Egipt, Palestynę i Liban. Plonem tej podróży był poemat dygresyjny "Podróż do ziemi świętej z Neapolu". Wiersz "Grób Agamemnona" jest częścią tego poematu, lecz wydany został razem z tragedią "Lilla Weneda" (był poetyckim komentarzem do tego dramatu). Słowacki w czasie wycieczki oglądał starożytną budowlę, która uchodziła za grobowiec króla Agamemnona, głównego wodza wojsk greckich w wojnie przeciwko Troi. Gdy znalazł się we wnętrzu budowli, ożyły w jego wyobraźni inne postaci mitologiczne, zdało mu się, że czuje ich obecność w postaci muzyki świerszczy, puszystych nasion unoszonych przez wiatr. W tej atmosferze ożył wspaniały instrument Homera - harfa* złota.
------------------------------------------------------------------------------------
harfa, lutnia - symbole poezji
------------------------------------------------------------------------------------
Smugi słońca wdzierające się do wnętrza grobowca stały się strunami tej harfy.Poeta snuł dalej swoje refleksje: Homer stał się nieśmiertelny dzięki swej poezji, minęły setki, tysiące lat a każdy człowiek wie, kim był Homer, podziwia piękno "Iliady" i "Odysei". Słowacki jest także poetą, lecz czy zdolny jest zmusić harfę Homera do takich dźwięków, którymi wzruszyłby słuchaczy do łez, wzbudził najgłębsze uczucia? Nie, w ręku Słowackiego struna pęka ... bez jęku. W tym poetyckim obrazie Słowacki składa hołd Homerowi, uznaje wobec niego własną niższość, niedoskonałość. Jego poezja nie dorównuje poezji Homera. Nie znaczy to jednak, że Słowacki uważa się za lichego poetę, o nie! Uznaje własną małość tylko w stosunku do Homera. Nie uważa się za gorszego od innych poetów współczesnych sobie, w tym także od Adama Mickiewicza. Słowacki bardzo przeżywał fakt, że poezja jego nie znajdowała należnego jej oddźwięku, że współcześni nie doceniali jego twórczości. Wiele smutku i goryczy jest w wyznaniu poety:
"Tak więc - to los mój na grobowcach siadać
I szukać smutków błahych, wiotkich, kruchych,
To los mój senne królestwa posiadać,
Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych
Albo umarłych [...]"
W tym wyznaniu i zarazem skardze było wiele prawdy. Kiedy Słowacki zaczął tworzyć (pamiętamy, że był o 11 lat młodszy od Mickiewicza), Adam Mickiewicz był już u szczytu sławy. Wielbiono poetę Adama, a że był to człowiek towarzyski, szybko zyskał nie tylko uznanie, ale i sympatię społeczeństwa polskiego. Tymczasem Juliusz Słowacki był zupełnie innym typem człowieka. Nieufny, małomówny, nadwrażliwy, nie mógł być "duszą towarzystwa". Utwory jego były też zupełnie inne, niż Mickiewicza - pełne zadumy, często smutne. Polacy - zakochani w Mickiewiczu - zaczęli traktować Słowackiego jako rywala zagrażającego sławie uznanego wcześniej wieszcza. Recenzje dramatów Słowackiego były tendencyjne, złośliwe, odbierały czytelnikom ochotę na zapoznanie się z ich treścią. Ten niewybredny atak na Słowackiego sprawił, że poeta czuł się skrzywdzony i rozżalony. Te uczucia właśnie odnajdujemy w "Grobie Agamemnona". Mimo krytyki, Słowacki sam siebie uznaje za dobrego poetę, tylko słuchacze są "głusi".
Druga część wiersza odnosi się do oceny społeczeństwa polskiego. Siebie - poetę porównał Słowacki z greckim poetą Homerem. Teraz porównuje dzieje Polski z dziejami starożytnej Grecji. Szuka w dziejach starożytnych odpowiednika klęski listopadowej. Chciałby zestawić tę klęskę z bohaterską obroną Termopil. Wtedy 300 Spartan poległo, ale zatrzymało nieprzyjaciół, dzięki czemu Grecja obroniła swą niepodległość. W powstaniu listopadowym walczyło tysiące Polaków, a mimo to kraj pozostał w niewoli. Po tych "dniach nieszczęśliwych zostało smutne pół - rycerzy - żywych". Spartanie zginęli wszyscy, Polacy nie, wielu z nich przeżyło, wybrało "łańcuchy" niewoli. Słowacki stwierdza, że spaliłby się ze wstydu, gdyby z mogiły termopilskiej wyszli obrońcy Grecji i spytali: "Wiele was było?" To bolesne pytanie rozważa Słowacki w ostatniej części wiersza. Dochodzi do wniosku, że przyczyną niewoli ojczyzny są wady szlachty polskiej: puszenie się, duma. Strój szlachecki: czerwony kontusz i złoty pas są symbolami wad tej warstwy. Leonidas - dowódca Spartan - nie puszył się swym strojem, o wartości tego człowieka decydowała odwaga, patriotyzm. Polska powinna więc zrzucić te "płachty ohydne, tę Dejaniry palącą koszulę", a wtedy stanie się krajem wolnym. Jednak dopóki ten "czerep rubaszny" (zakorzenione wady szlacheckie) krępuje "duszę anielską" (lud polski), dopóty kat będzie pełnić swą powinność (uśmiercać dążenia wolnościowe). Poeta cierpi, jest zrozpaczony - to przecież jego ojczyzna jest w niewoli. Robi swej matce - ojczyźnie rachunek sumienia i wyrzuca, że była "pawiem i papugą narodów" (paw - symbol pychy, papuga - naśladownictwa). Pycha, hołdowanie cudzoziemskim wzorom, brak szacunku dla własnej kultury, brak patriotyzmu - to cechy, które sprowadziły na kraj niewolę i ojczyzna stała się "służebnicą cudzą." Mogłaby Polska odnowić się, gdyby do walki o wolność stanął cały naród ("wielki posąg - z jednej bryły"), ale ona - niewolnica nie chce zrozumieć swego błędu: Prometeuszowi sępy wyszarpywały serce, zniewolonej Polsce sępy te wyżerają mózg, skoro nie widzi, co doprowadziło ją do upadku. On - syn niewolnicy - z bólem rzuca matce - ojczyźnie te słowa prawdy.
Słowacki w tym utworze podsumował i ocenił własną twórczość oraz wskazał narodowi drogę jedności społecznej, która prowadzi do wolności. Poeta uważał, że zadaniem jego jest mówienie narodowi prawdy, wskazanie dróg wyjścia z beznadziejnej sytuacji.
Do tych samych zagadnień powrócił poeta w jednym z następnych utworów - "Testament mój". Utwór ma formę poetyckiego testamentu, bo poeta przeczuwał zbliżającą się śmierć i chciał pożegnać bliskich oraz wyrazić swą wolę przedśmiertną. [Wiersz napisany był blisko 10 lat przed śmiercią, ale poeta, któremu coraz trudniej było żyć z gruźlicą, spodziewał się jej dużo wcześniej].
Poeta wyznaje, że odchodzi z tego świata "smętny", choć przecież życie jego pełne było cierpień i rozczarowań. Nie pozostał po nim żaden potomek ("dziedzic dla imienia"), bo nie miał dzieci; ale też nie pozostawia spadkobiercy "dla lutni" - symbolu poezji. Niewielu rozumiało jego poezję, nie widział kontynuatora swej twórczości. Umierał podwójnie bezpotomnie. Prosi jednak nieliczne grono przyjaciół, aby zaświadczyli, że "dla ojczyzny sterał swoje lata młode" i póki "okręt walczył - siedział na maszcie, a gdy tonął - z okrętem poszedł pod wodę". Łódź, okręt, statek - to częste symbole ojczyzny (już Piotr Skarga ich używał). Był więc poeta dla narodu kimś, kto wskazywał kierunek przyszłości, był przywódcą narodu - oczywiście w sensie duchowym. Kiedyś przyszłe pokolenia oddadzą mu sprawiedliwość i przyznają, że i jako Polak - patriota i jako poeta był godnym kontynuatorem swoich przodków. Słowacki prosi przyjaciół, aby po śmierci wyjęli mu z ciała serce i oddali je matce, zaś sami powinni powspominać go przy kielichu. Pozostawia też poeta nakaz, który mają wypełnić przyszłe pokolenia:
"Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!"
Nie wolno więc Polakom stracić nadziei na wyzwolenie ojczyzny i mają tę ideę wolności wpajać następnym pokoleniom ("nieść oświaty kaganiec"). Gdyby trzeba było za wolność Polski ponieść śmierć, obowiązkiem Polaków jest przyjąć na siebie to zadanie. Po wygłoszeniu swej woli skierowanej do narodu, poeta powrócił do myśli osobistej - swego miejsca wśród rodaków. Uważa, że jego twórczość była "twardą bożą służbą" - nie przyniosła mu sławy, choć zasłużył na nią. Szedł przez życie bez oklasków świata, lecz starał się obojętnością pokryć swój ból. Był "sternikiem duchami napełnionej łodzi" (przywódcą duchowym narodu), lecz odlatuje cicho, niewielu zauważy jego odejście. Poeta wierzy jednak, że następne pokolenia właściwie ocenią jego twórczość i dzięki ideom w niej zawartym, Polacy staną się lepsi (ze zjadaczy chleba zmienią się w aniołów).
Poeta przeczuwający zbliżającą się śmierć, pozostawił Polakom współczesnym sobie i następnym pokoleniom zaszczytne i odpowiedzialne zadanie: doprowadzenie ojczyzny do wolności. Siebie jako poetę oceniał surowo i bezstronnie: stwierdził, że choć twórczość jego nie została przyjęta życzliwie - jest jednak wartościowa i wielkość jej ocenią przyszłe pokolenia.
Omów lirykę osobistą i patriotyczną Juliusza Słowackiego
Juliusz Słowacki był wielkim patriotą i mimo złego stanu zdrowia pragnął uczestniczyć w walce o wolność swej ojczyzny. Nie mógł tego czynić z bronią w ręku, więc wziął w tę dłoń pióro. Wybuch powstania listopadowego powitał wierszami patriotycznymi, wśród których na szczególną uwagę zasługuje "Hymn". Rozpoczyna się on słowami:
"Bogarodzico, Dziewico!
Słuchaj nas, Matko Boża,
To ojców naszych śpiew."
Nawiązał poeta do tradycji bojowej pieśni rycerstwa polskiego spod Grunwaldu, do pierwszego hymnu Polaków. Ten śpiew wolności Matka Boża zaniesie przed "Boga tron". Poeta wierzył, że możliwa jest współpraca Polaków z rosyjskimi rewolucjonistami, taka wspólna walka musiałaby obalić rosyjskiego tyrana. Orzeł dwugłowy" (godło carskiej Rosji) niósł w szponach okowy niewoli, lecz gdy spojrzał na walczących, przeraził się i "w ciemność uleciał północy". Nie potrafił spojrzeć na narody walczące o wolność, poraził go "blask swobody". Słowacki wzywa też Litwinów do walki o wolność i ostrzega, że jeśli Litwini nie podejmą tej walki, obwini ich "głos potomności". Będą musieli schylać głowy przed obcym monarchą, gdy pozostali Polacy "będą żyć we własnej ziemi i we własnych spać mogiłach". Poeta wzywa Polaków z Litwy:
"Do broni, bracia! do broni!
Oto ludu zmartwychwstanie".
Wiersz kończy się znowu modlitwą do Matki Bożej i prośbą o wyjednanie u Boga błogosławieństwa dla walczących Polaków.
Wiersz Słowackiego wzbudził zachwyt rodaków, stał się powszechnie znanym utworem w wojsku, deklamowano go w Teatrze Narodowym przed każdym przedstawieniem.
Klęskę powstania listopadowego poeta przeżył bardzo głęboko, starał się wskazać rodakom przyczynę niepowodzenia tego zrywu. Analizy przyczyn klęski dokonał w dramacie "Kordian" oraz w wierszu "Grób Agamemnona" (opracowanie tematu nr 56). Również wiersz "Testament mój" zawiera treści patriotyczne.
Liryka osobista Słowackiego ma charakter smutnych wyznań nieszczęśliwego człowieka. Przyczyną smutku poety jest przede wszystkim tęsknota. Wiersz "Rozłączenie" powstał pod wpływem przeżyć Słowackiego, który przebywał w Szwajcarii. Wcześniej odbył wycieczkę w Alpy, przeżył miły związek uczuciowy z Marią Wodzińską i choć była to miłość czysta, duchowa, spowodowała sceny zazdrości ze strony zakochanej w poecie właścicielki pensjonatu. Zmęczony atmosferą podejrzeń i zazdrości poeta wyjechał do innej miejscowości położonej nad brzegiem Jeziora Lemańskiego. Tam właśnie powstał piękny wiersz przepojony tęsknotą "Rozłączenie". Do dziś nie wiadomo, kto jest adresatką tego wiersza: może Maria Wodzińska, może matka poety? Słowacki zwraca się do adresatki wiersza jako do osoby bardzo bliskiej sobie oraz takiej, która musi wyobrazić sobie pejzaż nadlemański. Maria Wodzińska znała ten cudowny zakątek, więc chyba nie do niej zwraca się poeta słowami: "nie wiesz". Opisuje tej tajemniczej adresatce pejzaż, opis jest wyjątkowo piękny, zaś obraz stanowi jedność, doskonałą harmonię przyrody. Błękit nieba i błękit wody, w której odbija się to niebo, stanowią nieprzebrane tonie. Ten urzekający obraz uzupełniają góry: w dzień - jasne, w nocy - szafirowe, w czasie deszczu - ubrane we włosy strug wodnych, w nocy okryte kirem. Poeta żałuje, że nie ma przy sobie bliskiej osoby - między nimi "lata biały gołąb smutku i nosi ciągle wieści" (tak pięknie określił listy pełne smutku i tęsknoty). Adresatka wiersza nie wie, jak wygląda miejsce, w którym przebywa poeta, za to on wie, gdzie ona jest, wie nawet, o czym myśli i dlaczego płacze. Poeta wybrał dla ukochanej (Marii - matki?) jedną z gwiazd i uczynił ją jej stróżem. Ta gwiazda jest teraz łącznikiem między nimi. Poeta ma świadomość, że nigdy nie połączy się z adresatką wiersza, są "dwoma słowikami, co się wabią płaczem". Rzeczywiście, po opublikowaniu "Kordiana" Słowacki nie mógł wrócić do kraju, ten dramat patriotyczny i antycarski zamknął poecie drogę do ojczyzny.
Świadomość wiecznej tułaczki odzywa się też w pięknym "Hymnie" rozpoczynającym się od słów: "Smutno mi Boże!" Utwór powstał w czasie wycieczki na Wschód, jak sam poeta stwierdza: "Pisałem o zachodzie słońca na morzu przed Aleksandrią". Wyznanie: "Smutno mi Boże" pełni funkcję refrenu i potęguje uczucie żalu, tęsknoty, beznadziejności. Piękno przyrody stworzonej przez Boga nie potrafi rozproszyć smutku poety. Uczuć osamotnienia nie łagodzi nawet maska obojętności, którą przybiera poeta wobec "obcych ludzi". Znajduje się na wielkim morzu, nie widzi początku ani kresu swej wędrówki (nie tylko morskiej - także życiowej), zazdrości bocianom, które widzi na niebie. One pewno lecą do Polski, zaś poeta nie może podążyć za nimi. Jest "jak pielgrzym, co się w drodze trudzi przy blaskach gromu" i nie wie, gdzie spocznie w mogile. Wie, że w kraju jedno ze spokrewnionych z nim dzieci modli się za poetę i jest mu tym bardziej przykro, że nawet modlitwa dziecka jest bezsilna wobec tułaczego przeznaczenia poety. Poeta zdążył jednak zobaczyć swą ukochaną matkę. Spotkał się z nią we Wrocławiu, dokąd niezwłocznie przyjechała ona na wezwanie syna. Stan jego zdrowia był już beznadziejny. Śmierć odbierała go jednak stopniowo, gasł blisko 4 lata. Nie mógł już pisać - dyktował przyjaciołom ostatnie zwrotki swych utworów. W pogrzebie poety brała udział tylko mała grupka znajomych i przyjaciół. Zainteresowanie twórczością poety zaczęło się od odczytów Norwida, który wysoko ocenił spuściznę literacką Słowackiego, potem powstańcy styczniowi uznali go za swego duchowego patrona, następnie odkryto na nowo jego twórczość w okresie Młodej Polski. W latach międzywojennych przywieziono trumnę ze zwłokami poety do Krakowa i złożono ją w krypcie Mickiewicza na Wawelu. Sprawdziły się słowa Juliusza Słowackiego:
"Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna"(„Testament mój”)
czy "moje będzie za grobem zwycięstwo" ("Beniowski").
Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że "Kordian" jest dojrzałym dramatem o niedojrzałym bohaterze?
"Kordian" został napisany przez Juliusza Słowackiego w 1833r. (czyli w rok po ukazaniu się "Dziadów" A. Mickiewicza), zaś wydany był bezimiennie w roku następnym. Istnieją fakty przemawiające za polemicznym charakterem tego dramatu w stosunku do "Dziadów". Słowacki nie zgadzał się z ideą mesjanistyczną wyrażoną w dramacie Mickiewicza, skrytykował też samotnego rewolucjonistę szlacheckiego, jakim był Konrad z "Dziadów". Istniał też osobisty powód, dla którego Słowacki poczuł się urażony - ukazanie Doktora, pod którego postacią ukrył Mickiewicz ojczyma Słowackiego - doktora Bécu. Aby jednak nie wiązano z "Kordianem" osobistych porachunków, Słowacki wydał swój dramat bezimiennie. I tu także był jeszcze ważniejszy powód anonimowości autora - Słowacki nie chciał sobie zamykać drogi powrotu do kraju, a przecież wymowa "Kordiana" była wyraźnie antycarska. Postać głównego bohatera dramatu jest parodią bohatera "Dziadów". Nawet imię Kordian ma podobne brzmienie do imienia Konrad. Już "Przygotowanie" wyjaśnia, że Kordian będzie bohaterem oderwanym od życia i niezdolnym do czynu, bo przecież Szatan wydał polecenie: "Więc obłąkaj jakiego Żołnierza!" Ten żołnierz znajdzie się w gronie stworzonych przez Szatana "wymuskanych rycerzy - ospalców", czyli wyższych oficerów, dowódców powstania ("wymuskani", a więc nie zwyczajni żołnierze, dla których Słowacki miał wiele szacunku, określenie to odnosi się do generalicji). Twór szatański - Kordian został zesłany na ziemię. Już w I akcie poznajemy go jako młodego chłopca, który nie widzi sensu życia. Chciałby poświęcić się realizacji jakiegoś szlachetnego celu, wielkiej idei, lecz nie potrafi jej znaleźć. Dodatkowo przeżywa miłość do starszej od siebie panny Laury i zostaje przez nią wzgardzony. Tak więc życie, choćby tylko dla miłości, też nie ma sensu. Brak ideałów, rozgoryczenie do świata popychają Kordiana do samobójstwa. W II akcie Kordian wędruje po Europie, pragnie skonfrontować swe ideały z rzeczywistością, znaleźć cel życia. Spotykają go jednak kolejne rozczarowania. W Londynie przekonuje się, że szacunek ludzi, zaszczyty, sławę można kupić za wszechpotężne pieniądze. We Włoszech pryska wiara Kordiana w czystą, szlachetną i bezinteresowną miłość - uczucie Violetty jest także do kupienia. Kordian rozgoryczony tymi doświadczeniami trafia do Watykanu, rozmawia z papieżem prosząc głowę Kościoła o błogosławieństwo dla walczących Polaków. Papież potępia wolnościowe dążenia narodu polskiego i zawiera przymierze z carem, ostoją reakcji europejskiej. Słowacki nawiązał do słynnej encykliki Grzegorza XVI, ogłoszonej w 1832r. i potępiającej powstanie listopadowe jako ruch skierowany przeciwko prawowitej władzy cara. Akt I i II pokazują nam Kordiana jako skłóconego z rzeczywistością marzyciela. Brak mu dojrzałości, szuka celu w życiu, kolejne rozczarowania prowadzą bohatera do buntu przeciwko takiemu światu, w którym rządzi pieniądz i siła. Potrzeba poświęcenia życia dla wzniosłej idei tłumaczy wybór drogi działania poprzez realizację idei walki narodowowyzwoleńczej. Ta symboliczna przemiana dokonuje się w psychice Kordiana na szczycie Mont Blanc. Postanawia walczyć o obalenie tronów, o obudzenie ludów, wzorem osobowym staje się dla niego bohater wolnościowych walk Szwajcarii - Winkelried. Tak z marzyciela narodził się działacz rewolucyjny. Poeta - żołnierz spływa na polską ziemię i staje się jednym ze spiskowców na życie cara. Polacy nienawidzą tyrana, spiskują przeciw niemu, ale gdy dochodzi do podjęcia decyzji - zaczynają się wahać. Prezes (pod jego postacią ukryty jest J. U. Niemcewicz) apeluje o rozsądek i dowodzi, że zabicie cara nie jest jednoznaczne z uwolnieniem się Polaków spod tyranii zaborcy. Wynik głosowania spiskowców dowodzi, że zwyciężyły w rezultacie argumenty ugodowych kół społeczeństwa. Rozczarowany postawą spiskowców Kordian postanawia sam dokonać mordu cara. Widzimy go w mundurze podchorążego, gdy pełni wartę przed sypialnią tyrana. Skłonności poetyckie bohatera znajdują wyraz w scenie, gdy czuje się on osaczony przez strach i imaginację (wyobraźnię). Poeta - żołnierz nie może dokonać czynu, pada zemdlony przed sypialnią i zostaje ujęty przez straże. Trafia do szpitala wariatów, bo tak niedojrzały, wariacki był pomysł zabicia cara. W szpitalu spotyka innych obłąkańców, którzy - tak, jak on - sądzą, że od nich zależą losy ludzkości. Rozumie już, że poniósł klęskę, że idea samotnej walki była kolejnym błędem. Nie boi się śmierci, nie pozwoli jednak nazywać się tchórzem. Książę Konstanty proponuje sprawdzian odwagi: bohater ma przeskoczyć na koniu nad wysokim stożkiem powstałym z ustawionych na sztorc bagnetów karabinowych. Kordian podejmuje wyzwanie chcąc udowodnić, że Polacy są dumni i odważni, wyżej cenią honor niż życie. Skok jest udany i Konstanty robi wszystko, aby dotrzymać danej obietnicy: udany skok oznacza cofnięcie wyroku śmierci. Książę dotrzymuje słowa i posłaniec wpada na plac egzekucyjny z aktem ułaskawienia Kordiana. Tak kończy się dramat pomyślany jako "pierwsza część trylogii", mamy więc podstawy sądzić, że Kordian nie został rozstrzelany, że posłaniec zdążył wręczyć komendantowi akt ułaskawienia polskiego zamachowca. Mimo wszystko stwierdzić należy, że Kordian poniósł klęskę - nawet idea walki narodowowyzwoleńczej okazała się złudna i błędna. Nie rozumiał bohater, że samotna walka musi zakończyć się klęską, nie oparł się w swej walce na patriotycznym ludzie polskim, który mógłby być gwarantem zwycięstwa. Pokutują w Kordianie szlacheckie uprzedzenia do niższych warstw społecznych. Będąc indywidualistą nie potrafi zniżyć się do poziomu myślenia zwykłych ludzi i ich oceny sytuacji. Nie jest więc Kordian bohaterem dojrzałym, on dopiero dojrzewa zbierając swe bolesne doświadczenia.
A dramat "Kordian" - czy jest dojrzały? Oczywiście tak, gdyż wyrósł z głębokich przemyśleń sprawy walki narodowowyzwoleńczej. Słowacki skrytykował ideę samotnej walki, wykazał, że szaleństwem była walka z tyranią caratu bez oparcia na całym społeczeństwie polskim. Szlachta mogła pełnić rolę przywódczą, lecz do walki należało wciągnąć mieszczan i chłopów. Scena na placu koronacyjnym dowodzi, że prosty lud poparłby tę walkę. Jeden z żołnierzy z żalem i ironią stwierdza: "Oj, dobrze cesarzowi, że polskie szablice śpią sobie na poduszkach", potem zaś śpiewa głośno: "Boże, pochowaj nam Króla!" Ten stary żołnierz kościuszkowski, przejęty ideami republikańskimi, zjadliwie, ironicznie komentuje ceremonię koronacji cara na króla Polski. Również lud warszawski w rozmowach i żartach wypowiada swoją nienawiść do caratu oraz pogardę dla dygnitarzy i arystokracji polskiej za ich haniebne korzenie się przed carem. Słowacki uznał, że jedną z najistotniejszych przyczyn klęski powstania było niewyzyskanie rewolucyjnych mas ludowych. Odpowiedzialnością za ten błąd obarcza polską generalicję, sejm, organizatorów powstania.
"Kordian" jest dramatem dojrzałym pod względem ideowym (główna myśl dramatu to krytyczna analiza przyczyn klęski listopadowej) i artystycznym. Dramat Słowackiego ma bardziej zwartą budowę w porównaniu z "Dziadami". Osią akcji dramatycznej jest postać Kordiana, dzieje jego przemiany z oderwanego od rzeczywistości marzyciela w działacza rewolucyjnego, a potem dzieje jego rewolucyjnej działalności. Słowacki, podobnie jak Mickiewicz, wprowadza do dramatu sceny pozaziemskie. Służą one charakterystyce bohatera i omówieniu niektórych spraw politycznych, ale nie wyrażają zasadniczej idei utworu (tak jest w "Dziadach"). Pewnego rodzaju nowością było przedstawienie wewnętrznych stanów psychicznych Kordiana poprzez ukazanie Strachu i Imaginacji. Pomysł taki spodobał się po latach Wyspiańskiemu, który wykorzystał tę metodę w "Weselu". Nowatorstwem jest też jednowyrazowa scena, kiedy w katedrze car składa przysięgę na wierność polskiej konstytucji. Pada wówczas jedno słowo: "Przysięgam!" i kończy się scena. Całkowitą nowością jest w "Kordianie" także niesłychanie częsta zmiana miejsca akcji. Z tego powodu wiele kłopotów nastręcza wystawienie tego dramatu na scenie. Niektóre ze scen są całkowicie niewykonalne np. skok Kordiana na koniu przez piramidę z ustawionych karabinów z bagnetami. Bogate i częste didaskalia (wskazówki na temat sposobu gry aktorów, scenografii) mają przemówić do wyobraźni czytelnika dramatu, sugerują ocenę zdarzeń. Można więc sądzić, że choć "Kordian" jest dramatem scenicznym, jest też swoistym tekstem epickim dla kogoś, kto tylko czyta ten utwór.
Słowacki nie ustąpił Mickiewiczowi w swym "Kordianie", napisał dramat tak samo dojrzały artystycznie, może nawet przewyższył Mickiewicza realizując niektóre bardziej nowoczesne pomysły. Tak więc "Kordian" jest dojrzałym dramatem o niedojrzałym bohaterze.
"Polska Mesjaszem narodów" - "Polska Winkelriedem narodów". Porównaj stanowiska Mickiewicza i Słowackiego wobec walki o wolność
Mickiewicz w swoim dramacie "Dziady" podjął temat przyszłości Polski. Tę wizję proroczą pragnie najpierw wygłosić Konrad w zakończeniu "Sceny więziennej", czyli w tzw. "Małej Improwizacji". Bohater czuje w sobie moc wizjonerską, więc wznosi się ponad naród i rzeczywistość, aby czytać dzieje swej ojczyzny w "księdze sybilińskiej przyszłych losów świata". Chciałby przepowiedzieć wolność swemu krajowi, ale nie potrafi znaleźć drogi wiodącej ku tej wolności. Gorące pragnienie wyzwolenia ojczyzny tłumione jest świadomością potęgi zaborczej Rosji. On - "orzeł na niebie" (biały orzeł - godło Polski) stacza walkę z "krukiem olbrzymim" (czarny dwugłowy orzeł - godło carskiej Rosji; czarny orzeł może kojarzyć się z krukiem). Kruk zasłania Konradowi przyszłość Polski. Świadomość potęgi Rosji jest tak przygniatająca i złowróżebna, że Konrad nie widzi realnych szans na wyzwolenie Polski. Nie może przepowiedzieć szczęśliwej przyszłości, pada zemdlony, choć zapowiada dokończenie proroczej wizji. Kontynuacją tego tematu jest "Wielka Improwizacja", w której Konrad stacza prometejską walkę z Bogiem. Tylko Bóg mógłby sprawić, aby ojczyzna podniosła się z niewoli, lecz nawet Stwórca jest obojętny na cierpienia Polaków. Konrad przegrywa swą walkę z Bogiem. Nie on ukaże narodowi wizję przyszłości, uczyni to pokorny sługa Boży - ksiądz Piotr. Jako Polak i spowiednik więźniów napatrzył się i nasłuchał, był uczestnikiem, obserwatorem i powiernikiem wielu tragedii. Dobroć i wrażliwość księdza spowodowały, że nie mógł dłużej patrzeć na to, co go otaczało. Potrzebował słów otuchy, więc zwrócił się do Boga z prośbą - apelem - pytaniem:
"Ach, Panie! to nasze dzieci,
Tam na północ - Panie, Panie!
Takiż to los ich - wygnanie!
I dasz ich wszystkich wygubić za młodu,
I pokolenie zatracisz do końca?"
Bóg, widząc determinację swego sługi dał mu pociechę - nadzieję zamkniętą w wizji zmartwychwstania. Cierpienia Polaków zestawił ksiądz Piotr z historią męki Chrystusa. Herod był carem, trzy ramiona krzyża - to trzy państwa zaborcze, odpowiednikiem śmierci Chrystusa na krzyżu stała się klęska powstania listopadowego. Tak więc przepełniła się miara, przyszedł czas na zmartwychwstanie narodu. Chrystus cierpieniem swoim odkupił ludzkość, takim Mesjaszem dla narodów świata będzie Polska. Męczeństwem swoim odkupi wolność własną i przyniesie ją innym narodom.
Ta koncepcja mesjanistyczna pozwoliła Polakom mieć nadzieję, że ojczyzna odrodzi się wolna, cierpienia Polaków nie pozostaną daremne. Cóż można było powiedzieć Polakom innego? Walka nie dała rezultatu, wielu rodaków zginęło, wielu trafiło na zesłanie. Skoro więc walka o wolność jest bezowocna, skoro dzieje Polaków znaczone są tragediami, to co powiedzieć tym ludziom? Kazać im zapomnieć o potrzebie wolności? Poderwać do kolejnej walki? Coś przecież trzeba powiedzieć tym ludziom, tak bardzo nieszczęśliwym, tak potrzebującym otuchy? Idea mesjanistyczna pozwoliła Polakom mieć nadzieję: skoro Polska jest Chrystusem narodów, musi zmartwychwstać tak, jak Chrystus. Ofiara Polaków posiada głęboki sens, ich męczeństwo zostanie opromienione blaskiem wolności.
Koncepcja ta została poddana weryfikacji i krytyce w dramacie Słowackiego "Kordian". Autor tego dramatu uważał, że mesjanistyczna idea biernego cierpienia jako drogi do odzyskania wolności z woli Bożej usypia naród, zamiast pobudzać go do walki. Stojąc na takim stanowisku, Słowacki przeciwstawił tej idei mesjanistycznej ideę walki zawartą w haśle "Polska Winkelriedem narodów". Wzorem dla Polaków miał stać się szwajcarski bojownik o wolność, walczący przeciwko Austrii w XIV wieku, Arnold Winkelried. Dla Słowackiego bohater ten stał się symbolem rewolucyjnej walki przeciw uciskowi despotycznemu i o ustrój republikański (Szwajcaria w czasach Słowackiego była jedyną republiką wśród państw europejskich). Tak więc nie biernie cierpiąca, lecz walcząca o wolność Polska stanie się wyzwolicielką samej siebie i innych narodów ujarzmionych. Górował Słowacki nad Mickiewiczem treścią republikańską i akcentem czynnej walki. Mimo to oba te hasła wysuwają właściwie tę samą zasadę: ofiarę jednostki za naród oraz ofiarę narodu za ludzkość. Jedna ofiara polega na męczeństwie, druga na walce szlachetnej jednostki. O poświęceniu i walce Winkelrieda mówi Podchorąży w czasie zebrania spiskowców:
"Był tu niegdyś dowódca u wolnych Szwajcarów.
Śród walki w obie dłonie zgarnął wrogów dzidy
I wbił we własne serce, i drogę rozgrodził".
Poświęcenie szlachetnej jednostki, jej ofiara życia w walce z wrogiem - oto treść idei winkelriedyzmu. Czy Słowacki wierzył w słuszność tej idei? Odpowiedź na to pytanie zawarta jest w dziejach Kordiana od momentu przemiany bohatera na szczycie Mont Blanc. Hasło to ilustruje błędy działalności rewolucyjnej Kordiana, który ponosi klęskę. Samotny rewolucjonista dochodzi do przekonania, że jego idea była błędna i nierealna. W szpitalu wariatów widzi równych sobie dwóch szaleńców, którzy również za "lud się poświęcali" i rozumie, że był jak oni - obłąkany. Słowacki krytykuje w "Kordianie" nie tylko mesjanistyczną ideę, wyrażoną przez Mickiewicza, ale także krytycznie ustosunkowuje się do idei winkelriedyzmu, bo obie te idee są nierealne i zgubne.
Walka o wolność narodu musi być walką całego społeczeństwa, niedocenienie roli ludu polskiego zdecydowało o statecznej klęsce powstania. Lud, który należy najpierw właściwie ocenić, zdać sobie sprawę z jego wartości, ten lud w przyszłości będzie decydować o losie narodu. Zanim jednak tak się stanie, Polska musi być w niewoli, jednostka - nawet najbardziej szlachetna - nie zmieni realiów decydujących o losie narodu.
Dramat rodzinny i społeczny w "Nie - Boskiej komedii" Zygmunta Krasińskiego
Dla zrozumienia poglądów Zygmunta Krasińskiego na sprawę walki narodowowyzwoleńczej niezbędne jest wniknięcie w atmosferę domu rodzinnego, bo w tej atmosferze wychował się poeta. Ród Krasińskich należał do najstarszych i najbardziej znaczących rodów wśród arystokracji polskiej. Ojciec poety - Wincenty Krasiński był generałem napoleońskim, ale potem pogodził się z losem ojczyzny i przeszedł na służbę carską - sprawował funkcję członka rosyjskiej Rady Państwa i zastępcy namiestnika Królestwa Polskiego. Matka Zygmunta pochodziła z rodu Radziwiłłów. Młodziutki arystokrata został wychowany w bezgranicznym posłuszeństwie ojcu, który stał się feudalnym patriotą uznającym cara za prawowitego władcę Polski. Feudalny układ społeczny wydawał się poecie czymś tak oczywistym, że zasad jego nie analizował nawet. Z drugiej strony bliski był mu patriotyzm romantyczny, nakazujący bezwzględną walkę z zaborcą. Nie aprobował postaw ugodowych arystokratów, ale nie śmiał też opowiedzieć się po stronie idei patriotyczno - rewolucyjnej. Podobnie w życiu osobistym nie potrafił przeciwstawić się woli ojca i uznawanym przez niego zasadom. W czasie podróży i studiów w różnych krajach europejskich poznał w Anglii i pokochał uroczą mieszczankę. Cierpiał z powodu dzielących ich środowiska przepaści społecznych, użalał się na swój los w liście do przyjaciela, ale nawet nie próbował zburzyć tego muru nierówności społecznej. Nie prosił ojca o zgodę na małżeństwo z mieszczanką, bo sam rozumiał, że on - arystokrata nie może pojąć za żonę kobiety - mieszczanki. Uznawał niezłomność podziałów społecznych obowiązujących w feudalnym świecie. Cierpiał, płakał - ale uznawał! To takie romantyczne: kochać, cierpieć, przeżywać tragedię.
Gdy w Polsce wybuchło powstanie listopadowe, Zygmunt Krasiński - w towarzystwie przydzielonego mu przez ojca opiekuna - przebywał za granicą, w różnych krajach Europy. Pragnął czym prędzej znaleźć się w Polsce wśród walczących o wolność rodaków. Musiał jednak uzyskać zgodę ojca na powrót do ojczyzny, nie potrafił zrobić tego wbrew woli ojca. Tymczasem generał Krasiński kategorycznie zabronił synowi przyjazdu do kraju i zobowiązał się do informowania go listownie o rozwoju wydarzeń. Przyrzeczenia dotrzymał i przedstawił synowi powstanie listopadowe jako rewolucję społeczną wymierzoną przeciwko feudalnemu porządkowi świata. Miał to być bunt warstw niższych przeciwko klasie arystokratycznej - ostoi systemu feudalnego. Car, jako prawowity władca Polaków, karał zbuntowany motłoch - oto spojrzenie Zygmunta Krasińskiego na ruch narodowowyzwoleńczy - powstanie listopadowe. Krasiński czuł się rozdarty wewnętrznie: z jednej strony popierał w duchu romantyczny program narodowowyzwoleńczy, z drugiej bał się tej rewolucji społecznej, którą zapowiadała poezja romantyczna i która miała spowodować zagładę tej klasy społecznej, do której należał sam poeta, jego ojciec i wielu bliskich im ludzi. Pisał więc, bo nie mógł brać udziału w toczących się wydarzeniach, ale pisał "bezimiennie", gdyż nie odważyłby się podpisać swoim nazwiskiem utworów skierowanych przeciwko warstwie, której był reprezentantem.
Z takich to przeżyć i przemyśleń Zygmunta Krasińskiego powstał dramat "Nie - Boska komedia". Utwór rozpada się na dwie części, które poświęcone są dwóm sprawom: poezji romantycznej i rewolucji społecznej. Miejsce akcji nie jest w dramacie określone, brak realiów historycznych, bo "Nie - Boska komedia" posiada cechy utworu wizyjnego i wieszczego, odnoszącego się do wszystkich narodów.
W I części utworu ukazuje Krasiński człowieka - poetę romantycznego, który przyjmuje na siebie obowiązki rodzinne. Przy okazji autor daje wykład swoich poglądów na poezję i poetę. Poezja to piękno i prawda, zaś poeta to człowiek wyróżniający się spośród innych ludzi, rozumiejący przeszłość i przyszłość, docierający do prawdy. Jakie jest miejsce poezji w świecie realnie istniejącym, jak poeta powinien reagować na ten świat? - oto pytania, na które Krasiński stara się znaleźć odpowiedź. Rozmyślania na ten temat autor rozwija na przykładzie losów Męża i Żony. Mąż jest poetą, ślubował wierność ideałowi poezji, czyli Dziewicy. Pojął za żonę kobietę z krwi i kości, pozbawioną talentu poetyckiego, lecz czułą, troskliwą i kochającą. Mąż ma świadomość, że musiał zejść z wyżyn ideałów, sam mówi o tym z niesmakiem: "zstąpiłem do ziemskich ślubów". Przyziemne życie mierzi Męża, czuje się jak fabrykant, który troszczy się o zapewnienie bytu rodzinie. Nie potrafi tych codziennych, prozaicznych spraw pogodzić z wymarzonym światem poezji. Poeta męczy się, dusi w tej atmosferze życia rodzinnego, tęskni za wzniosłością. Pewnej bezsennej nocy przychodzi do niego Dziewica - wyidealizowana złuda poezji i robiąc mu wyrzuty z powodu zdrady, namawia do porzucenia domu, rodziny. Mąż - poeta, omamiony wyśnionym obrazem romantycznej kochanki oraz sławy i raju - natury, podąża za swoją złudą. Tymczasem Żona rodzi ich syna i prosi Boga, aby obdarzył dziecko talentem poetyckim. Wie, że Mąż opuścił ją, bo nie potrafiła wspiąć się na wyżyny poezji, więc pragnie, aby chociaż syn dorównał ojcu, wtedy będą mogli zrozumieć siebie wzajemnie. Bóg spełnia prośbę Żony i Orcio staje się poetą, ona sama poprzez cierpienie i nieszczęśliwą miłość także nabywa zdolności poetyckich. Mąż nie słucha upomnień anioła - nie wraca na łono rodziny, ciągle wierzy, że uda mu się posiąść ideał poezji. Dziewica powoli traci swój złudny urok i poeta przekonuje się, że jest nicością, pod zewnętrznym pięknem jest tylko pustka. Rozumie swój błąd i powraca do Żony, ale jest już za późno. Żona kona w jego ramionach (przebywała w szpitalu wariatów), żegna Męża słowami poezji. Pogoń za poezją zabiła ją, zaś Orcio jest nieuleczalnie chory. Usiłowanie Męża, Żony i Orcia zrealizowania ideału poezji w życiu ziemskim, materialnym kończy się tragicznie. Zygmunt Krasiński skrytykował pogoń za poezją romantyczną, wykazał, że uleganie tym złudnym ideałom czyni człowieka niezdolnym do podjęcia zwykłych, codziennych obowiązków ludzkich. Mąż w chwili samobójstwa przeklina poezję jako źródło nieszczęść swoich najbliższych i przyczynę własnej klęski.
Druga część dramatu poświęcona jest sprawie rewolucji społecznej. Poeta posiadał głęboką wiedzę o konfliktach społecznych, opartą na lekturach omawiających procesy historyczne oraz wypływającą z wnikliwych obserwacji wydarzeń sobie współczesnych. Przemyślał też dokładnie przebieg i rezultat Wielkiej Rewolucji Francuskiej oraz konflikty typowe dla stosunków feudalnych, które znał doskonale z własnej ojczyzny. Całą tę wiedzę wzbogacił jeszcze informacjami ojca, który powstanie listopadowe przedstawił jako starcie klas nieposiadających z posiadającymi. Tak więc w rewolucji społecznej, której obraz dał w "Nie - Boskiej komedii", walka toczy się między obozem rewolucji i obozem arystokracji. W obozie rewolucyjnym znajdują się chłopi, rzemieślnicy, robotnicy fabryczni, lokaje, pomywaczki. Walczą oni przeciwko wszystkim klasom posiadającym (bo we wrogim obozie są już bankierzy - nowa warstwa posiadająca), chcą zniszczyć wszystkie dotychczasowe wartości: religię, filozofię i sztukę. Motorem ich działania są głód i żądza krwi. Po drugiej stronie barykady stoją arystokraci, którzy bronią się w okopach Św. Trójcy - ostatniej twierdzy feudalizmu. W obozie tym skupili się hrabiowie, baronowie, książęta i bankierzy - wszyscy posiadacze dóbr materialnych. Oba obozy są zepsute moralnie. Rewolucyjny motłoch nie potrafi zdefiniować swoich celów, są tam ludzie traktujący rewolucję jedynie jako doskonałe narzędzie do realizacji własnych celów - na przykład Przechszta dąży do obalenia chrześcijaństwa. W obozie Św. Trójcy nie brak ludzi pozbawionych honoru, szukających ratunku nawet za cenę własnego poniżenia. Pozytywną jednostką w tym obozie jest hrabia Henryk, który zdaje sobie sprawę z nieuchronności zagłady własnej klasy, ale postanawia objąć dowództwo kierując się względami osobistymi (poczuciem własnej godności, ambicją, pragnieniem sławy) oraz przeświadczeniem o konieczności obrony wartości cywilizacyjnych, praw własnej klasy, religii. Również obóz rewolucyjny ma swego przywódcę - Pankracego. On też jest jednostką pozytywną, on jeden rozumie cel walki rewolucjonistów. Krasiński - arystokrata rozumiał, że arystokracja odchodzi już w przeszłość, ale na koniec musi ponieść karę za swoje zbrodnie. Nie wyobrażał sobie jednak, aby rewolucjoniści potrafili stworzyć nowy, sprawiedliwszy system społeczny. Uważał, że po osiągnięciu zwycięstwa nad arystokratami, na miejsce dawnej niesprawiedliwości i nierówności wprowadzą nową. Oni będą warstwą posiadającą i uciskającą, zaś obecni posiadacze staną się warstwą uciskaną. Czy ma sens rewolucja, skoro warstwy zamienią się tylko miejscami? Nic dziwnego, że Krasiński, choć rozumiał nieuchronność rewolucji, odnosił się do niej z dezaprobatą. Walka obozów ma się ku końcowi. Arystokraci w obliczu śmierci zatracają resztki godności, hrabia Henryk ratuje swój honor śmiercią samobójczą. Rewolucjoniści odnoszą zwycięstwo - czy tak mógł zakończyć swój dramat arystokrata? Oczywiście: nie! Tak więc Pankracy przygląda się dziełu zniszczenia, na gruzach starego systemu trzeba zbudować nowy. Wódz nie udźwignie tego zadania - pada porażony mocą Chrystusa. Jedynie Bóg nie traci kontroli nad światem, w odpowiednim momencie ingeruje. I tylko w Bogu nadzieja - zdaje się mówić Zygmunt Krasiński w ostatnich słowach swego dramatu "Nie - Boska komedia".
Kult wielkich ludzi w poezji Cypriana Kamila Norwida
C. K. Norwid to czwarty z wielkich polskich romantyków, twórczość poety przypada na drugą połowę tej epoki. Debiutował w 1840 roku, czyli prawie 20 lat po wydaniu I tomu "Poezji" A. Mickiewicza. Szybko zdobył sławę poetycką, bywał częstym gościem salonów literackich Warszawy. W 1842 roku wyjechał za granicę i nigdy już nie powrócił do kraju. We Włoszech studiował malarstwo i rzeźbę. W Rzymie zawarł znajomość z wybitnymi Polakami: Mickiewiczem, Krasińskim, Zaleskim. Tam powstały jego utwory dramatyczne, filozoficzno - społeczne oraz liryczne. W 1849 roku Norwid przeniósł się do Paryża i tam osiadł na stałe. Wśród emigrantów znalazł w Paryżu Słowackiego i Chopina oraz rosyjskich twórców: Hercena i Turgieniewa. Borykał się z coraz większymi kłopotami materialnymi, swoje utwory wydawał na własny koszt i nie przyniosły mu one sławy i uznania. Krytycy literaccy zarzucali mu niezrozumiałość i manieryzm. Wyjechał na krótko do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, gdzie otrzymał posadę grafika organizującej się światowej wystawy w Nowym Jorku. Po powrocie do Paryża znowu dużo tworzył, ale postępująca głuchota i bieda zmusiły go do zamieszkania w przytułku dla ubogich emigrantów polskich na przedmieściach Paryża. Tam zmarł w zapomnieniu, dręczony chorobą i tęsknotą za krajem. Siostry zakonne opiekujące się przytułkiem nie miały komu przekazać pokaźnego zbioru rękopisów poety, znaczna część jego spuścizny literackiej została spalona. Tak zakończył swe życie wielki Polak, którego nie rozumieli współcześni, bo wyprzedzał ich. Dopiero w okresie Młodej Polski poeta i krytyk literacki Zenon Przesmycki (Miriam) odkrył twórczość tego wielkiego romantyka, zebrał i wydał pozostałe po nim utwory.
Dlaczego twórczość Norwida nie została doceniona przez współczesnych? Norwid uważał, że wiele wyrazów uległo dewaluacji, więc próbował przywrócić im właściwe znaczenie, co często nie było jasne dla czytelników. Operowanie neologizmami było całkowitą nowością w literaturze romantycznej, podobnie jak posługiwanie się symbolem jako głównym środkiem wyrazu artystycznego. Z tego powodu twórczość Norwida była dla współczesnych mu niezrozumiała i nie mogła zostać właściwie oceniona.
W literaturze romantycznej utrwaliło się przekonanie, że poeta jest jednostką wybitną, wyrastającą ponad "zjadaczy chleba". Norwid zaś traktował twórczość artystyczną i literacką jako pracę porównywalną z pracą doskonałego rzemieślnika. Sam siebie uważał za rzemieślnika słowa. W swej oryginalnej twórczości ustosunkowywał się do ważnych wydarzeń i palących problemów epoki. Wyrażając swe poglądy posługiwał się symbolem, neologizmem, przemilczeniem, zamierzoną wieloznacznością, alegorią i aluzją. Było to zbyt nowatorskie, aby mogło stać się zrozumiałe i właściwie ocenione.
Wśród wierszy lirycznych Norwida wyróżnić można grupę utworów poświęconych pamięci wielkich ludzi. Należą do nich: "Bema pamięci żałobny rapsod", "Fortepian Szopena", "Do obywatela Johna Brown".
Wiersz "Bema pamięci żałobny rapsod" poświęcony jest osobie generała Józefa Bema - bohatera powstania listopadowego, później wodza wojsk węgierskich w walce o wolność. Ten wielki żołnierz pod koniec życia przyjął wiarę mahometańską służąc w armii tureckiej. Walczył o wolność różnych narodów, więc dla Norwida ten rycerz - bohater był obywatelem świata. Pogrzeb takiego człowieka musi być wyjątkowy i taką wizję zawiera właśnie utwór nazwany przez poetę "rapsodem". W obrządku pogrzebowym Bema wykorzystane są elementy pogrzebów różnych narodów i różnych wyznań. Żegnają swego bohatera nie tylko Polacy, ale też Węgrzy i Turcy, nie tylko chrześcijanie, ale też mahometanie. Bem żegnany jest wedle obrzędów słowiańskich (palenie wonnych ziół) i germańskich (proporce, bicie w tarcze, głosy trąb). Autor, malując wizję orszaku pogrzebowego wielkiego wodza, wykorzystuje elementy plastyki, muzyki i symboliki. Wrażenia słuchowe pobudzają: odgłosy trąb, bicie w tarcze i topory, szloch kobiet - płaczek, które dodatkowo tłuką naczynia gliniane, rytmiczny stukot kroków ludzkich. Bogata kolorystyka przemawia do wrażeń wzrokowych: zieleń wawrzynu, czerwone chorągwie, złote tarcze, błękit nieba, blask słońca, jasność dnia, ciemność nocy, czarne czeluście grobu. Cała wizja ukazana jest w niekończącym się ruchu i czasie. Józef Bem - bohater wiersza - jest symbolem idei narodowowyzwoleńczej, więc ciało jego nie może zostać złożone w grobie. Orszak żałobny przekracza "czeluście czarne" i kroczy dalej, aby pobudzać do walki narody ujarzmione. Idea narodowowyzwoleńcza spowoduje, że
"Aż się mury Jerycha porozwalają jak kłody.
Serca zmdlałe ocucą - pleśń z oczu zgarną narody..."
Utwór "Do obywatela Johna Brown" powstał pod wpływem dramatycznych losów amerykańskiego farmera Johna Browna - bojownika o wolność Murzynów. Człowiek ten został aresztowany, skazany na śmierć i powieszony. Wyrok poruszył postępową opinię europejską i jeszcze przed jego wykonaniem wielu postępowych pisarzy wystąpiło z protestem do rządu Stanów Zjednoczonych. Francuski pisarz Wiktor Hugo wystosował gorący apel w tej sprawie, Norwid napisał dwa wiersze. "Do obywatela Johna Brown" ma charakter listu poetyckiego. Przenosi go mewa - biały ptak morski, bo list musi przebyć drogę nad oceanem. Ta mewa będzie długo lecieć do ojczyzny wolnych, bo czyż można nazwać wolnym krajem taki, w którym wiesza się bojowników o wolność człowieka? Dalej następuje poetycka wizja samego aktu powieszenia bohatera. Sznury oplatają szyję Browna, wieszany bojownik wykonuje nogami takie ruchy, jakby chciał "odkopnąć planetę spodloną". Po wykonaniu wyroku kat stwierdził: "Powieszony", lecz zebrani będą mieli wątpliwości co do prawdy tych słów. John Brown jest wyrazicielem idei wolności ludzi, czyż można uśmiercić samą ideę wieszając jej wyznawcę? Twarz powieszonego nakryją kapeluszem, aby jego matka - ojczyzna - Ameryka nie krzyknęła z bólem: "Korony mojej sztuczne ognie zgaście. Noc idzie - czarna noc z twarzą Murzyna!" W herbie Stanów Zjednoczonych znajdowało się trzynaście gwiazd reprezentujących trzynaście wolnych stanów. Te gwiazdy świecą sztucznym ogniem, bo nie ma w Ameryce wolności, jest noc niewoli Murzynów. (Norwid pomylił ilość gwiazd w herbie pisząc o dwunastu zamiast trzynastu). Wiersz kończy się ironicznym akcentem: John Brown ginie w kraju chlubiącym się wolnością, w ojczyźnie Jerzego Waszyngtona, wodza naczelnego w wojnie amerykańskiej o niepodległość, późniejszego pierwszego prezydenta kraju. John Brown został powieszony w kraju, o wyzwolenie którego walczył Polak - Tadeusz Kościuszko. Cienie tych wielkich ludzi zadrżą ze zgrozy. Ostatnie słowa wiersza wyrażają jednak nadzieję, że poezja może przetwarzać historię i budzić narody do życia:
"Bo pieśń nim dojrzy, człowiek nieraz skona,
A niźli skona pieśń, naród pierw wstanie".
Wielkiemu polskiemu kompozytorowi Chopinowi poświęcił Norwid wiersz "Fortepian Szopena". Utwór ten powstał jesienią 1863 roku pod wpływem autentycznego wydarzenia, jakim było wyrzucenie fortepianu Chopina na bruk. Zdarzenie to miało miejsce w Warszawie. Wcześniej z okien pałacu Andrzeja Zamojskiego na Nowym Świecie rzucono bombę na przejeżdżającego ulicą carskiego namiestnika, generała Berga. Żołnierze rosyjscy w akcie zemsty za czyn Polaków zdemolowali pałac i zniszczyli fortepian, na którym grał polski kompozytor Fryderyk Chopin. Utwór Norwida przedstawia ten epizod z powstania styczniowego, zawiera wspomnienie gry Chopina, ukazuje instrument jako wieloznaczny symbol. Piękny jest poetycki obraz grającego kompozytora polskiego, którego białe alabastrowe ręce dotykały równie białych klawiszy, muskały je zaledwie. Muzyka Chopina jest doskonała i prosta, jakby "odrodziła się w Niebie". Treścią jej jest:
"Polska, od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta, tęczą zachwytu -
Polska - przemienionych kołodziejów".
Ta muzyka stała się symbolem polskości. Dalej Norwid starał się oddać brzmienie tej doskonałej muzyki porównując Chopina do różnych artystów, których dzieła stanowią najwyższe osiągnięcia sztuki. Po tak płomiennej charakterystyce doskonałości muzyki Chopina Norwid opisał epizod z powstania styczniowego: okryte żałobą polskie kobiety pchane karabinami carskich żandarmów, palący się pałac na Nowym Świecie i wyrzucany z okien instrument. Ten fortepian, który głosił Polskę, który wyrażał jej miłość, piękno, świętość - runął - na bruk z granitu! „ Ideał sięgnął bruku".
Oburzenie poety spowodowane tym haniebnym czynem wyraźnie brzmi w słowach wiersza i łączy się z obrazem wspaniałej apoteozy genialnego pianisty.
Różnorodność tematyki i oryginalność poezji C. K. Norwida
Cyprian Kamil Norwid należy do drugiego pokolenia polskich romantyków. Na jego dorobek twórczy składają się dramaty filozoficzno - społeczne oraz poetyckie. Poeta otaczał kultem wielkich ludzi (opracowanie tematu nr 61), traktował twórczość literacką jako pracę, żyjąc na obczyźnie - tęsknił za ukochaną ojczyzną.
Jednym z wcześniejszych wierszy Norwida jest utwór zatytułowany "Pióro". Ma on charakter programowy, gdyż określa zadania poezji polskiej. Poeta zwraca się do pióra piszącego poezje: "Nie bądź papugą uczuć ani marzeń kraską. [...] Do żadnej czapki klamrą nie przykuj się złotą". Tak więc zadaniem poezji jest głosić prawdę, być niezależną i oryginalną. Poezja nie może być propagatorką jakiejś partii, stronnictwa ("czapki"), nie może pełnić roli służebnej (być "przykutą").
W poezji Norwida ważną funkcję pełni warstwa intelektualna. Wiersz "Czasy" jest polemiczny w stosunku do poglądów socjalistów utopijnych. Głosili oni, że historia się skończyła i należy zerwać z tradycją historyczną. Poeta uważa, że:
"O, nie skończona dziejów jeszcze praca,
Nie przepalony jeszcze glob sumieniem!..."
W stwierdzeniu tym tkwi przesłanie moralne poety, że dopóki "sumienie" ludzkości nie stanie się czyste, dopóty praca dziejów, bieg historii nie osiągnie końca.
Piękny jest nostalgiczny wiersz Norwida "Moja piosnka (II)". Powstał on w Nowym Jorku i wyraża tęsknotę poety za krajem. Ojczyzna w tym wierszu jawi się stęsknionemu poecie jako kraj idealny, zamieszkały przez ludzi szlachetnych, prostolinijnych, szczerych, wrażliwych. Podnoszą oni z ziemi "kruszynę chleba", który uważają za świętość, kochają zwierzęta (nie niszczą gniazd bocianich), pozdrawiają się przy spotkaniach słowami świadczącymi o głębokiej wierze chrześcijańskiej. Do tego wszystkiego tęskni poeta bardzo i wyznaje tę tęsknotę słowami stylizowanymi na modlitwę oraz przywodzącymi na myśl równie smutny wiersz Słowackiego. Każda zwrotka wiersza Słowackiego kończy się wyznaniem: "Smutno mi, Boże", w wierszu Norwida refrenem takim staje się również wyznanie:” Tęskno mi, Panie...".
Tematem wiersza "Pielgrzym" jest metafora obrazu wędrówki przez życie. Norwid nie czuje się gorzej od tych, którzy są właścicielami wioski lub choćby domu. On - tułacz ma dom ruchomy, a ziemi tyle, ile nakrywa swą stopą.
Jest także Norwid autorem poematu "Promethidion" (potomek Prometeusza). W utworze tym poeta wyłożył swe poglądy na temat sztuki i jej roli w życiu narodu. Tytuł poematu nawiązuje do mitu o Prometeuszu jako twórcy i artyście: ulepił z gliny człowieka i stał się wielkim nauczycielem rzemiosła i sztuki. Ten mit powiązał Norwid z mitem o biblijnym Adamie i na tej podstawie sformułował własną teorię sztuki. Zdefiniował pojęcie piękna nazywając je "kształtem miłości", podkreślił związek między pracą i sztuką, w ludzie dostrzegł olbrzymie wartości artystyczne.
Smutne były dzieje życia tego poety, którego nie rozumiano, bo wyprzedzał czasy, w jakich żył. Odkryty w epoce Młodej Polski, uznany został za jednego z czterech wybitnych polskich romantyków. Zajął należne mu miejsce w jednym szeregu z Mickiewiczem, Słowackim i Krasińskim.
Sentymentalizm jako zapowiedź romantyzmu. Krytyka sentymentalizmu w "Ślubach panieńskich" Aleksandra Fredry
Sentymentalizm jako prąd umysłowy i literacki rozwinął się w różnych krajach Europy w okresie oświecenia i był zjawiskiem konkurencyjnym wobec klasycyzmu. Wiązał się z emancypacją klas średnich, zwłaszcza mieszczaństwa, zainteresowanego w przełamaniu porządku feudalnego i likwidacji uprzedzeń klasowych. (Omówienie tego prądu zawarte jest w opracowaniu tematu nr 38).
Najwybitniejsze dzieła Aleksandra Fredry powstały w latach najbujniejszego rozwoju polskiego romantyzmu. Przypadło więc Fredrze tworzyć w czasach niekorzystnych dla komedii, w czasach romantycznych uniesień pojmowanych bardzo serio, w czasach popularności tragicznego bohatera. Seweryn Goszczyński - przedstawiciel romantyków - zaatakował komediopisarza za rzekome uleganie pseudoklasycznym gustom i literacki kosmopolityzm. W obronie Fredry wypowiedział się Kraszewski oraz Roman Załuski. Mimo wszystko atak ze strony Goszczyńskiego i innych środowisk demokratyczno - radykalnych sprawił, że komediopisarz przestał publikować swe utwory, pisał je "do szuflady". Powrócił po latach do ogłaszania drukiem swych komedii, ale nie były one już tak celne i wartościowe, jak w poprzednim okresie twórczości.
Komedia "Śluby panieńskie" pochodzi właśnie z tego pierwszego, bardzo płodnego i udanego okresu twórczości A. Fredry. Pełny jej tytuł brzmi: "Śluby panieńskie, czyli magnetyzm serca". Akcja utworu toczy się w wiejskim dworku pani Dobrójskiej, która mieszka tam wraz z córką Anielą i siostrzenicą Klarą. Młode dziewczęta napatrzyły się na nieudane małżeństwo rodziców Klary, wiedzę swą uzupełniły czytaniem modnych tragicznych romansów i w rezultacie zraziły się do wszelkich sentymentów, a zwłaszcza do małżeństwa. Złożyły śluby, że będą "nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną". "Rotę" przysięgi ułożyła energiczna Klara, nieśmiała Aniela nie zdobyłaby się nigdy na tak radykalną decyzję. Wojownicza Klara już od dwu lat ma adoratora w osobie Albina. Jest to młodzieniec zakochany, sentymentalny, więc wzdycha do swej ukochanej i opłakuje jej srogość. W odwiedziny do pani Dobrójskiej zjeżdża stary znajomy, Radost ze swym bratankiem, wychowankiem i spadkobiercą - Gustawem. Radost i pani Dobrójska dawno już ukartowali małżeństwo Gucia z Anielą, jednak wychowanek Radosta nie spieszy się do tego, woli zabawy, nocne wyprawy. Kiedy jednak dowiedział się o ślubach złożonych przez panny, postanowił działać. Przeszkoda pobudza go do działania tym bardziej, że panienka uparcie tkwi przy swoim postanowieniu. Aby przekonać Anielę o szczerości swych uczuć, Gustaw chwyta się podstępu. Zapewnia ją o swej wielkiej miłości do innej Anieli i wyjawia, że okrutny stryj nie godzi się na ten związek. Chcąc wyrwać dziewczynę spod wpływu nieprzejednanej Klary, doradza Albinowi udawanie obojętności dla uwielbianej, co na pewno zaniepokoi ją i wywoła żywsze uczucie. Nie dość na tym, Gucio jeszcze roznosi plotkę, że Albin kocha się naprawdę jedynie w Anieli, natomiast Klarę zamierza poślubić Radost. Intryga Gucia przynosi znakomite skutki. Aniela zaczyna wierzyć w stałość męskich uczuć (Gustaw z takim przekonaniem opowiada o swej miłości!), serce jej coraz goręcej uderza dla lekkoducha, który tak pięknie potrafi kochać. Klara, przerażona, że zmuszą ją do małżeństwa ze starym Radostem, zwraca się ku Albinowi. Jego udawana obojętność zaniepokoiła pannę i spowodowała, że o wiele łaskawiej spojrzała na tego, który przestał zapewniać ją o swej miłości. Gustaw, doprowadziwszy do końca misterną intrygę, wyjawia całą prawdę i komedia kończy się błogosławieństwem dwóch młodych par: Gustawa i Anieli oraz Albina i Klary.
Już sam tytuł komedii nawiązuje do modnych w romantyźmie powieści sentymentalnych - często tytuły ich były dwudzielne, połączone słówkiem "czyli". Magnetyzm rozumiany był jako zdolność oddziaływania uczuciowego jednostki o silnej woli na innych. Siła oddziaływania zależeć miała od intensywności stanu uczuciowego, a największa była we wzajemnej łączności duchowej osób kochających się. Inną odmianą magnetyzmu - wyłącznie w sferze duchowej, była promionkowa teoria miłości, którą tak scharakteryzował jeden z badaczy literatury:
"Najwyższe szczęście to miłość czysta, wolna od zmysłów. Im doskonalszymi były osoby, które wzajemnie się kochając obcowały ze sobą, tym żywszą była rozkosz, jaką ta miłość sprawiła. Rozkosz ta polegała na wzajemnym patrzeniu na siebie, na wzajemnym wysyłaniu ku sobie promionków, które grając w oku, świadczyły o duszy".
Bohaterowie komedii ustosunkowują się do sentymentalizmu i magnetyzmu. Klara i Aniela naczytały się sentymentalnych romansów i stąd wiedzą, że miłość jest tragiczna. Wiedzę tę krytykuje Gustaw twierdząc, że doświadczenie należy czerpać z życia, nie z książek. Typowym sentymentalnym kochankiem jest Albin. Swoje imię zawdzięcza bohater powieści Adama Kasperowskiego pt. "Cierpienia Albina". Początkowo Gustaw miał nosić imię Erazma, ale pod wpływem powieści, której fragmenty były drukowane w czasopiśmie krakowskim, Fredro postanowił dać tej postaci imię bardziej wymowne (powieść była powszechnie znana). Albin, będąc sentymentalnym kochankiem, skłonny jest do idealizowania przedmiotu swojej miłości. Trudno mu zdobyć się na czyn, łatwiej płakać, użalać się nad samym sobą. Gustaw tak go charakteryzuje:
"Chodzi, łazi cień Albina,
Płacze, diabli wiedzą czego!
Pięćdziesiąt lat jęczy, szlocha,
Pięćdziesiąt lat wzdycha, kocha".
Klara, zniecierpliwiona płaczliwością Albina, dochodzi do wniosku, że zamiast pokornej postawy kochanka wolałaby choć raz usłyszeć jego sprzeciw:
"Bo ta uległość mimo woli, zdania -
I nienawidzieć, i kochać go wzbrania".
Albin staje się obiektem kpin, nikt nie chce już słuchać jego westchnień i płaczu. Gustaw wymusza na nim zmianę taktyki. Okazuje się, że jest ona skuteczna, więc Albin zaczyna wierzyć w siebie. Człowiek czynu budzi się w nim, kiedy decyduje się na walkę z Radostem sądząc, że ma w nim konkurenta do ręki Klary.
Jaki jest stosunek Fredry do sentymentalnej miłości? Z treści komedii wynika, że miłość taka niesie cierpienie, obezwładnia człowieka, ale także nie jest do końca szczera. Albin uległ tej modnej pozie sentymentalnego kochanka, lecz kiedy zaistniały prawdziwe przeszkody, groźba wydania ukochanej za mąż za kogoś innego, prawdziwe uczucie mobilizuje go do działania. Fredro jest zdania, że kobiety też nie cenią takiego kochanka (Klara śmieje się z płaczliwego Albina). Miłość ma być siłą budującą, a nie rujnującą życie.
Prawdziwa miłość zwycięża przeszkody, nie ulega im.
Komizm i jego rodzaje. "Śluby panieńskie" A. Fredry jako komedia intrygi
Komizm to właściwość charakterystyczna dla pewnych układów zjawisk spotykanych w życiu lub przedstawianych przez sztukę. Właściwość ta wywołuje u obserwatora (może on być równocześnie sprawcą lub uczestnikiem takiego układu) reakcję w postaci śmiechu i wesołości. Wyraz komizm może być pojmowany jako śmieszność. Komizm wyraża się przede wszystkim w komedii i rozróżnia się głównie trzy jego rodzaje: komizm sytuacyjny, charakterologiczny (postaci) i językowy (słowny). Komedie zaś dzielimy na: komedie sytuacji (w ich obrębie komedie intrygi), komedie charakterów oraz komedie satyryczne (w nich: obyczajowe i polityczne).
W "Ślubach panieńskich" Fredro wykorzystał wszystkie trzy rodzaje komizmu. Postacią komiczną jest Radost, który święcie wierzy, że jest bardzo surowym opiekunem dla Gucia, a w rzeczywistości jest łatwowierny, miękki i wychowanek robi z nim, co chce. Mniemanie Radosta o własnej surowości zestawione z faktyczną bezradnością i łatwowiernością - dają zamierzony efekt.
Komiczną postacią jest też Albin - płaczliwy kochanek, chodząca "fontanna łez". Często spotykamy się w tym utworze z komizmem sytuacyjnym. Śmieszy nas już początkowa scena, w której Radost wczesnym rankiem chce zajrzeć do sypialni Gucia, zaś służący Jan wymyśla kłamstwa o rzekomej chorobie swego panicza i prosi, aby stryj nie budził strudzonego "zawrotem głowy" młodzieńca. Pod koniec tej rozmowy Gustaw powraca z nocnej eskapady wchodząc do domu przez okno. W innej scenie Gustaw ma bawić rozmową panie. Pani Dobrójska w towarzystwie Anieli i Klary usiłują wciągnąć Gucia do rozmowy. Ten jest znudzony, prawi Klarze impertynencje, na Anielę nie zwraca nawet uwagi, zaczyna ziewać i na koniec zasypia wśród kobiet, które miał zabawiać rozmową.
W komediach sytuacji mieszczą się komedie intrygi. Takim typem komedii są "Śluby panieńskie". Charaktery postaci są wprawdzie żywo zarysowane, ale nie one stają się motorem napędowym akcji. Ośrodkiem komizmu jest tu zabawny, pogmatwany bieg wydarzeń. Akcja zaczyna rozwijać się dynamicznie od chwili intrygi zawiązanej przez Gucia. Albin ma udawać, że odkochał się i Klara jest mu obojętna, Gustaw udaje, że kocha inną pannę, która też nosi imię Aniela, Klara jest przekonana, że zostanie zmuszona do poślubienia Radosta, Aniela zaczyna wierzyć, że Albin zakochał się właśnie w niej. Dzieje się tak dzięki knowaniom Gustawa, bo w ten sposób pragnie on zmusić panny do zerwania ślubów i spojrzenia przychylnym okiem na swych adoratorów. Panny oczywiście robią tak, jak przewidział intrygant i wszystko dobrze się kończy.
Mamy w "Ślubach panieńskich" także komizm słowny, czyli językowy. Komiczne są dialogi Radosta z Gustawem lub Gustawa z Albinem (kiedy Albin zostaje zobowiązany do okazywania Klarze obojętności), pełna komizmu jest też sama przysięga, którą składają panny i która brzmi:
„Przysięgam na kobiety stałość niewzruszoną
Nienawidzieć ród męski, nigdy nie być żoną".
Przysięgę nienawiści składają młode dziewczęta, które nie mają ani złych, ani dobrych doświadczeń związanych z mężczyznami, ale już zobowiązują się ich nienawidzieć. Przysięgę tę przypieczętowują zaklęciem "stałości niewzruszonej", gdy w literaturze i w życiu utrwalił się obraz zmiennej kobiety.
Choć w komedii Fredry znajdujemy wszystkie rodzaje komizmu, to jednak intryga staje się motorem napędowym akcji i dlatego właśnie "Śluby panieńskie" są komedią intrygi.
Gustaw - kochanek romantyczny i Gucio ze "Ślubów panieńskich" A. Fredry
Literatura romantyczna stworzyła nowy typ bohatera. IV część "Dziadów" A. Mickiewicza wprowadziła bohatera - nieszczęśliwego kochanka, Gustawa. Bohater ten wypowiada pogląd na istotę miłości. Jego zdaniem dwoje kochanków to dwie dusze przeznaczone dla siebie przez Boga, powiązane na wieki. Jest to pogląd typowo romantyczny. Gustaw ukazany jest jako zjawa pośmiertna, upiór, ale posiada też cechy człowieka żywego - sam siebie nazywa pustelnikiem. Postać kochanka - pustelnika została spopularyzowana przez romanse sentymentalne. Gustaw opowiada dzieje swej nieszczęśliwej miłości, zakończonej samobójstwem. Takiego bohatera stworzył wcześniej niemiecki romantyk Goethe w "Cierpieniach młodego Wertera". Gustaw jest romantycznym kochankiem, który w samotności przeżywa swoją tragedię, wierzy w przeznaczenie dusz kochanków spotykających się po śmierci. Obłąkanie miłością czyni Gustawa niezdolnym do pokonywania przeszkód, do szukania dróg wyjścia z niekorzystnego splotu wydarzeń.
Romantyczny kochanek nie potrafi żyć w realnym świecie, a gdy ponosi klęskę - ucieka od tego świata popełniając samobójstwo. Miłość romantyczna jest więc namiętnością prowadzącą do tragedii, niszczącą życie człowieka.
W "Ślubach panieńskich" Fredro zawarł studium psychologiczne miłości, ukazał rozwój tego uczucia od chwili narodzin do rozkwitu. Komediopisarz pozbawił miłość piętna tragizmu, uwolnił to uczucie od pełnienia funkcji społecznych i moralnych. Nie przypadkiem wychowanek i podopieczny Radosta nosi imię Gustaw. Jakże inny jest jednak Gucio ze "Ślubów panieńskich" od Gustawa z "Dziadów". Tamten: pustelnik, obłąkany, niezdolny do walki z przeciwnościami losu, samobójca - ten: tryskający radością życia, trzpiot i flirciarz, pod wpływem przeciwności losu mobilizuje się do walki. Uczucie miłości Gucia oparte jest na magnetyzmie serc, które to zjawisko sam bohater tak tłumaczy:
"Magnetyzm, mówią, jest to wolna władza,
Co z ciała w ciało zdrój życia wprowadza.
[...] Są dusze dla siebie stworzone,
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie."
Miłość Gustawa z komedii Fredry rodzi się pod wpływem przeszkody (ślubowania panien), właśnie pokonywanie tych przeciwności daje bohaterowi satysfakcję i rozpala jego uczucia. Gustaw z "Dziadów" nie potrafi walczyć, ucieka od świata, który mu nie sprzyja. Obaj wierzą w magnetyzm serc, ale w jednym ta wiara budzi pragnienie śmierci (wtedy spotka się z ukochaną), w drugim - pragnienie działania i zwycięstwo.
Fredro uważał, że miłość nie powinna niszczyć życia człowieka, lecz być fundamentem, na którym to życie będzie budowane.
Określ cechy gatunkowe dramatu romantycznego w oparciu o wybrany utwór. Porównaj dramat romantyczny z dramatem antycznym i Szekspirowskim
[Charakterystyka dramatu romantycznego zawarta jest w opracowaniu tematu nr 52]. Porównanie dramatów podaję w formie tabeli, co jest chyba bardziej czytelne i przejrzyste niż opracowanie tekstowe.
dramat antyczny Sofokles - "Antygona" |
dramat Szekspirowski "Makbet" |
dramat romantyczny J. Słowacki - "Kordian" |
Realizm: brak zjaw, postaci fantastycznych |
Przewaga scen realistycznych, wprowadzenie zjaw (wiedźmy, duch Banka) |
Sceny realistyczne obok scen wizyjnych: Przygotowanie, Szatan jako Doktor, Improwizacja na szczycie Mont Blanc, Strach, Imaginacja |
3 jedności: czasu (akcja trwa 24 godz.), miejsca (akcja toczy się w jednym miejscu - przed pałacem królewskim Kreona), akcji (jeden główny wątek - problem) |
Zerwanie z zasadą trzech jedności: czas obejmuje wydarzenia dziejące się na przestrzeni lat kilku (może kilkunastu), miejsce akcji jest przenoszone (Szkocja - zamek Makbeta i okolice, obóz rycerski, zamek Makdufa, pustkowie czarownic, Anglia - zamek królewski), akcja dotyczy kilku wątków |
Zerwanie z zasadą trzech jedności: czas obejmuje lata 1799 - 1828, miejscem akcji są różne miejscowości w krajach: Polska, Anglia, Włochy, główne wątki: dzieje Kordiana, ocena spisku na życie cara, ocena przyczyn klęski powstania listopadowego, charakterystyka społeczeństwa polskiego |
Obecność chóru, który tłumaczy akcję, informuje o wydarzeniach dziejących się poza sceną |
Brak chóru |
Brak chóru |
Ograniczona ilość aktorów na scenie: 2 - 3 osoby równocześnie |
Wprowadzenie scen zbiorowych: pole bitwy, przyjęcie w domu Makbeta - już króla |
Rozbudowanie scen zbiorowych: plac w Warszawie (uroczystość koronacyjna), zebranie spiskowców w podziemiach katedry |
Przestrzeganie czystości gatunku - brak elementów lirycznych, epickich, groteskowych |
Wprowadzenie dłuższych monologów lirycznych, oracji. Wprowadzenie elementów mowy potocznej, przysłów, obiegowych powiedzeń - indywidualizacja języka dostosowana do charakteru osób |
Wprowadzenie do tragedii elementów groteski (tworzenie wodzów ludu polskiego w "Przygotowaniu"), elementów epickich (opowiadanie Grzegorza) oraz partii lirycznych - monolog Kordiana na szczycie Mont Blanc, język potoczny |
Losem ludzi kierują bogowie, człowiek jest bezradny wobec przeznaczenia (Edyp i jego potomstwo są przeklęci przez bogów) |
Losem człowieka rządzą namiętności ludzkie: żądza władzy - Makbet, miłość - "Romeo i Julia", zazdrość - "Otello". |
Człowiek staje się niewolnikiem wielkiej namiętności, idea wymaga całkowitego poświęcenia (miłość, patriotyzm). |
|
Wniknięcie w głąb duszy ludzkiej, tragizm człowieka miotanego różnymi namiętnościami (psychologizm) |
Rozbudowany psychologizm, główny akcent pada na analizę stanów wewnętrznych człowieka będącego wyjątkową indywidualnością, tragizm, samotność bohatera |
|
Stworzenie nastroju grozy, niesamowitości, spotęgowanie tego nastroju zjawiskami atmosferycznymi i fantastycznymi (burza, błyskawice, wicher, wiedźmy, wieszczki) |
Rozbudowanie nastroju grozy, niesamowitości ("Przygotowanie"), rozbudowanie scen fantastycznych przemawiających do wyobraźni odbiorcy |
Opisy przyrody i ich funkcje w wybranych utworach romantycznych
Natura była ważnym elementem romantycznej wizji świata. Romantycy rozumieli ją jako byt pierwotny, była dla nich tajemnicza, uduchowiona i wiecznie żywa (odradzała się przecież samorzutnie). Człowiek - zgodnie z koncepcją romantyczną - był cząstką natury, a więc i on mógł odradzać się w ten cudowny sposób. Ziemia jako planeta też była częścią natury rozumianej jako kosmos - tajemniczy i żywy organizm. Także człowiek stawał się maleńką cząstką tego kosmosu, był mikrokosmosem. Więź człowieka z całym wszechświatem, naturą odczuwana była za pomocą wyobraźni, podświadomości i uczucia. Kto potrafił dotrzeć do głębi własnej duszy - ten umiał zrozumieć istotę natury. Taką zdolność rozumienia natury (a więc i siebie samego, swojej duszy) posiadał lud i romantyczny poeta - filozof. Romantycy uważali, że cywilizacja okaleczyła człowieka i dlatego powinien on wrócić do natury. Prości ludzie żyli zgodnie z naturą, więc potrafili ją najlepiej rozumieć i natura była dla nich łaskawsza. Z takiego rozumienia natury i człowieka zrodziła się romantyczna ludowość. W "Balladach i romansach" natura współgra z przeżyciami bohaterów. W "Liliach" widzimy groźną przyrodę: zabójczyni męża biegnie do Pustelnika, słyszy złowróżebne krakanie wron i hukanie puchaczy. Ponury las, ciemna i wietrzna noc dopełniają obrazu przyrody groźnej, budzącej przestrach, zharmonizowanej z niesamowitymi wydarzeniami. W "Świteziance" obraz jeziora jest też niesamowity, a woda pochłania niewiernego kochanka. Natura, czyli przyroda posiada tajemnicze siły i człowiek nie ma możliwości wymknięcia się wpływowi tych sił, musi poddać się im. Opisy przyrody w balladach potęgują nastrój tajemniczości, są zharmonizowane z przeżyciami bohaterów.
W innym ujęciu widzimy relacje między człowiekiem i naturą w takich utworach, jak "Dziady" - część IV lub "Pan Tadeusz". Tu natura ma wymiar arkadyjski - jest miejscem, do którego ucieka człowiek, aby odnaleźć samego siebie. Gustaw przychodzi do chaty księdza, aby wyspowiadać się ze swej tragedii i aby odnaleźć spokój. Prosi o przywrócenie ludowego obrzędu, który jest potrzebny i zmarłym i żyjącym.
W "Panu Tadeuszu" powrót do "tych pól malowanych zbożem rozmaitem" daje ukojenie duszy poety.
W "Sonetach krymskich" podkreśla Mickiewicz piękno wschodniej przyrody, jej oryginalność. Przyroda ta wyzwala w duszy poety tęsknotę za ojczystym krajem, potęguje siłę tej nostalgii. Mickiewicz pragnie, aby słuchacz i czytelnik "ujrzał" tę przyrodę oczyma wyobraźni, dlatego pobudza nasze zmysły powodując, że widzimy, słyszymy tę przyrodę, wchłaniamy jej woń.
Za pośrednictwem przyrody odczuwamy głębiej stany uczuciowe bohaterów np. w "Burzy" groźne fale, sztorm, wicher potęgują stan duszy bohatera: poczucie zagubienia, obojętność wobec śmierci.
Przyroda i jej opisy mają uczynić człowieka bardziej ludzkim, wrażliwym. Taką funkcję pełnią piękne i plastyczne opisy w "Panu Tadeuszu". Czytelnik jest olśniony pięknem ogrodu warzywnego, podziwia matecznik, zachwyca się grzybami. Niezrównany dar obserwacji Mickiewicza powoduje, że dopiero dzięki tym opisom dostrzegamy szczegóły, które przecież widzieliśmy wcześniej, lecz nie zwróciliśmy na nie uwagi.
Przyroda zmusza nas także do snucia refleksji nad własnym losem, nad sensem naszego życia. W wierszu "Grób Agamemnona" lub "Hymn" ("Smutno mi Boże") Juliusz Słowacki przekazuje nam własne refleksje, powoduje, że i my zastanawiamy się nad sensem swojego życia. Piękno wiersza Słowackiego "Rozłączenie" służy uwrażliwieniu odbiorcy na przyrodę, wyzwala odczucia estetyczne.
Opisy przyrody pełnią więc różnorodne funkcje: służą wyzwalaniu uczuć (miłości, tęsknoty, patriotyzmu), oddają stany uczuciowe bohaterów i autorów, zmuszają do refleksji, zaspokajają i kształcą wrażliwość na piękno przyrody, uczą szacunku dla natury, której człowiek podlega będąc jej cząstką.
Motyw pielgrzyma w literaturze romantycznej
Po klęsce powstania listopadowego wielu Polaków musiało szukać schronienia za granicami kraju, wielu też odbywało swoje zesłanie z dala od domu i stron ojczystych. Ludzie ci boleśnie odczuwali tęsknotę za bliskimi, za krajem. Ich życie przypominało los pielgrzyma, który w swojej wędrówce do miejsca kultu znosi trudy, czuje się obco. Postać takiego człowieka wprowadził do naszej literatury romantycznej Adam Mickiewicz w "Sonetach krymskich". Mickiewicza Pielgrzym poddany jest życiu natury i jej żywiołów. Natura przytłacza go swym ogromem, potęgą gór i morza, pięknem dolin i roślinności, nastrojem południowej nocy, blaskiem słońca. Zachwyt dla natury skłania Pielgrzyma do refleksji nad własnym życiem, wywołuje uczucie tęsknoty za bliskimi ludźmi, za ojczystą przyrodą. Wędrówka Pielgrzyma jest bezkresna, bo bohater ten wyraża myśli i nastroje samego poety, a Mickiewicz miał świadomość, że nie powróci do swych stron rodzinnych, że życie jego będzie wieczną tułaczką. W sonecie "Burza" Pielgrzym nie rozpacza w obliczu zagrożenia tak, jak inni podróżni. Oni mogą utracić dom, majątek, najbliższych - on to już utracił wcześniej. Nie ma dla niego nadziei, więc nawet nie potrafi się modlić, nic nie może przynieść ulgi wiecznemu tułaczowi.
Motyw pielgrzyma jest częsty w naszej literaturze romantycznej. Określenie "pielgrzym" stało się synonimem wygnańca, tułacza. W takim znaczeniu użył tego wyrazu Mickiewicz w "Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego" wydanych w Paryżu w 1832r. Utwór ten dzieli się na dwie części: "Księgi narodu polskiego" i "Księgi pielgrzymstwa polskiego". Druga część poświęcona została życiu emigracyjnemu Polaków. Emigranci ukazani zostali jako apostołowie wolności w świecie. Hasła demokratyczne, rewolucyjne, stylizowanie utworu na ewangelię uczyniło z dzieła utwór o charakterze mesjanistycznym. Podobny program popularyzowało czasopismo pt. "Pielgrzym Polski" wydawane także w Paryżu. Mickiewicz był redaktorem tego pisma. Określenie „ pielgrzym” rozszerzyło swój zakres treściowy i oznaczało już nie tylko tułacza, wygnańca, ale także ofiarnika, męczennika znoszącego swój tułaczy los dla idei wolności, która ogarnie cały świat, wszystkie narody ujarzmione. Pielgrzym stał się męczennikiem - krzewicielem tej idei, a więc bez niego nie mogła spełnić się misja, jaką wzięli na siebie emigranci polscy.
Motyw pielgrzyma jest też obecny w twórczości Juliusza Słowackiego. Piękny liryczny wyraz swej tułaczce i tęsknocie za krajem dał poeta w "Hymnie" ("Smutno mi Boże!"). Słowacki także uważał się za pielgrzyma, który poświęcając swą twórczość zagadnieniom narodowowyzwoleńczym, zamknął sobie możliwość powrotu do kraju, skazał się na wieczną tułaczkę.
Pod wpływem tego wiersza Słowackiego powstały też inne utwory. Norwid stworzył modlitewną "Moją piosnkę (II)" z powtarzającym się refrenem: "Tęskno mi, Panie!", zaś Kornel Ujejski napisał wiersz "Smutno nam, Boże!". Młodopolski pisarz Żeromski nawiązał do tego motywu w "Ludziach bezdomnych" wprowadzając fragment "Hymnu" Słowackiego do rozdziału "Pielgrzym", poświęconego tułaczemu życiu Judyma i Korzeckiego.
Wyraz "pielgrzym" oznacza człowieka odbywającego wędrówkę do miejsca kultu. Nasi romantycy także odbywali wędrówkę, zaś celem jej było uczczenie idei narodowowyzwoleńczej. Była to wędrówka pełna wyrzeczeń, poświęceń - tułaczka. Stając się wyrazicielami idei, byli jednocześnie Mesjaszami, bo własnym poświęceniem krzewili tę ideę. Tułaczka ich miała trwać wiecznie, bo zakończyć się mogła dopiero w chwili wyzwolenia narodu. Pielgrzymstwo Polaków stało się ich misją, którą urzeczywistniali walcząc o wolność różnych narodów, tułając się po świecie. Misję tę nieśli z wojskami Napoleona, w imię jej zaciągali się do Legionów we Włoszech i w Turcji, w imię tej samej idei walczyli na nieomal wszystkich frontach I i II wojny światowej. Rację więc miał chyba Mickiewicz, który w emigrantach polskich widział apostołów wolności. (przeczytaj też opracowania tematów 57 i 62)
Scharakteryzuj poglądy romantyków na rolę poezji i poety w życiu jednostki i narodu
Romantycy uważali poezję za nieskończoną siłę twórczą, tajemniczy głos "wnętrza" poety. Wobec tego romantyczny poeta uważany był za jednostkę genialną, wybraną, wieszcza narodu. Liryka stała się rodzajem szczególnie uprzywilejowanym, bo przez nią przemawiała do człowieka natura i historia. Romantycy przeciwstawiali się kopiowaniu natury i literackich wzorów. Poezja miała odkrywać dla niewtajemniczonych ukryte treści i objaśniać je, miała wyrażać to, co niewyrażalne. Odbierać naturę, odczuwać ją najpełniej potrafił lud i romantyczny poeta. Dlatego, na przekór ideologom oświeceniowym, romantycy awansowali do godności sztuki motywy i tematy tzw. nieestetyczne: ludowego bohatera, świat ludowych wierzeń, zbuntowany tłum, sceny tortur lub egzekucji, pierwotną naturę, prowincjonalny lub egzotyczny pejzaż, obyczaj, język. Romantyczny poeta odkrywał "prawdy żywe", o których mówi Mickiewicz w balladzie - manifeście "Romantyczność". W utworze poeta tak wykłada istotę poezji romantycznej, przeciwstawiając ją utworom oświeceniowym i jej twórcom:
"Martwe znasz prawdy, nie znane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce,
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!"
Poeta romantyczny to człowiek wybitny, wrażliwy, uczuciowy, obdarzony talentem boskim. "Sercem" ogląda i ocenia świat.
W epoce romantycznej rozwinął się prężny ruch wolnościowy. Idea wolności pojęta była bardzo szeroko i odnosiła się do jednostki i do narodu. Trudno byłoby zwolnić poezję z obowiązku wyrażania tej idei wolności, więc wiele utworów romantycznych rozwija ją.
Tak dzieje się w poemacie Mickiewicza "Konrad Wallenrod". W utworze poeta daje wyraz przekonaniu, że poezja jest "skarbnicą" historii Halban (pisarz ludowy) rozbudza patriotyzm w duszy Konrada, inspiruje go do czynu i po jego śmierci sprawi, że bohater zostanie żywy w pamięci narodu. Dzięki poezji możliwe jest połączenie przeszłości narodowej z "młodszymi laty".
Poetą romantycznym jest też Konrad. W "Improwizacji" (III część "Dziadów") sam siebie uznaje za wyższego od ludzi, mówi o sobie: "Ja mistrz". Posiada moc twórczą i jest świadom swej wielkości, więc nie waha się przed porównaniem siebie z Bogiem. Domaga się od Stwórcy "rządu dusz", bo jest przekonany, że posiadając taką władzę potrafiłby stworzyć "większe dziwo" niż Bóg - zanuciłby "pieśń szczęśliwą". Konrad jest poetą, więc czuje i przeżywa wielokrotnie mocniej to wszystko, co go otacza. Mówi o sobie:
"Nazywam się Milijon,
bo za milijony kocham i cierpię katusze".
W rozumieniu romantyków poeta był obdarzony boską mocą, stawał się wieszczem narodu, bo mógł widzieć nie tylko przeszłość i teraźniejszość, ale także przyszłość. Ta boska moc powodowała, że nie chciał zniżać się do problemów przyziemnych. Taką postawę reprezentuje poeta - Mąż w dramacie Zygmunta Krasińskiego "Nie Boska komedia". Bohater żyje w świecie złudzeń i marzeń, natomiast małżeństwo z kobietą nakłada na niego zwykłe codzienne obowiązki. Gardząc przyziemnym życiem, Mąż podąża za Dziewicą - symbolem idealnej poezji i równocześnie złego ducha. Anioł trzykrotnie wzywa Męża, aby powrócił do porzuconej rodziny, lecz Dziewica jest tak fascynująca, że bohater pragnie je posiąść (osiągnąć ideał poezji, zdobyć sławę). Nad przepaścią Dziewica traci swe powaby i Mąż rozumie, że poświęcił życie Żony i zdrowie Orcia (syna) dla złudy piękna.
Krasiński zdemaskował mit poezji romantycznej i pozę romantycznego poety; wykazał, że tkwi w nich zagrożenie dla zasad moralnych. Pogoń za sławą romantycznego poety jest zgubna dla jednostki i otoczenia. Uleganie tej pozie prowadzi do tragedii i powoduje, że poeta staje się oderwany od rzeczywistości, niezdolny do podjęcia zwykłych, życiowych obowiązków.
Krytyczny stosunek do modelu poety - wieszcza wypowiedział Juliusz Słowacki w "Beniowskim". Przeciwstawił się Mickiewiczowskiej koncepcji poety i stwierdził:
"Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa".
Oczekuje więc od swej poezji, że wyrazi ona wszystko w sposób jasny i piękny. W wierszu "Testament mój" Słowacki określa poezję swą jako siłę, która odrodzi naród, czyli "zjadaczy chleba - w aniołów przerobi". Siebie jako poetę nazywa "sternikiem duchami napełnionej łodzi", czyli ma świadomość, że jest wieszczem, przewodzi swemu narodowi. Przykrość sprawiła Słowackiemu obojętność Polaków na jego twórczość. Sam stawiał sobie wysokie wymagania i potrafił im sprostać. Jednak w porównaniu z Homerem wyrażał własną niedoskonałość, o czym mówi w "Grobie Agamemnona". Poezja Homera stała się nieśmiertelna, przetrwała setki lat i w stosunku do tego poety Słowacki ukorzył się. Skarga na współczesnych, którzy nie rozumieją poety, wyrażona została słowami:
"Tak więc - to los mój na grobowcach siadać [...]
Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych
Albo umarłych [...]"
Jednak już w "Testamencie moim" Słowacki wyraża przekonanie, że zostanie po nim "ta siła fatalna", która spowoduje, że pod wpływem lektury jego utworów ludzie staną się szlachetniejsi, przemienią się w "aniołów".
Motyw poezji i poety pojawia się także w poezji Cypriana Norwida, który uważa się on za "rzemieślnika słowa", co jest sprzeczne z romantycznym wizerunkiem natchnionego poety. Poezja pobudza ludzi do wielkich dzieł, w wierszu "Do obywatela Johna Brown" poeta wyraża przekonanie, że:
"[...] pieśń nim dojrzy, człowiek nieraz skona,
A niźli skona pieśń, naród pierw wstanie".
Szlachetne idee nie giną dzięki poezji, która przenosi te myśli w następne czasy. Również wiersz Norwida „Pióro” streszcza zadania i cele poezji. Ma ona głosić prawdę, być niezależną i oryginalną. Nie może pełnić roli służebnej wobec jakiejkolwiek partii lub stronnictwa.
Choć w epoce romantycznej było "laurowo" i wzniośle, Aleksander Fredro dostarczył literaturze chwil wytchnienia, śmiechu. U tego komediopisarza śmiech jest zawsze dobrotliwy, nigdy złośliwy. W komedii "Śluby panieńskie" poddał autor krytyce (oczywiście dobrodusznej) miłość sentymentalną popularyzowaną przez ówczesną literaturę - w tym także poezję. Fredro sprowadził Gustawa z wyżyn miłości (wielkiej i koniecznie nieszczęśliwej) na ziemię i kazał mu znaleźć ludzki sposób na pokonanie przeciwności na drodze do zdobycia panny. Komediopisarz uważał, że miłość powinna być siłą budującą, a nie rujnującą życie człowieka.
Jakie gatunki literackie były typowe dla literatury romantycznej?
Dla wyrażenia nowych, romantycznych treści twórcy literatury poszukiwali nowych form, gatunków literackich. Zainteresowanie kulturą ludową wpłynęło na spopularyzowanie gatunku ballady. W utworach tych połączone zostały różne elementy rodzajowe: epickie, liryczne i dramatyczne. Przykładem tego typu utworów są "Ballady i romanse" A. Mickiewicza. (Omówienie tego gatunku w opracowaniu tematu nr 45).
Jednym z koronnych gatunków okresu romantyzmu była powieść poetycka, dowód wielkiej rewolucji przeciw normom klasycyzmu w sztuce. Jest to gatunek poezji narracyjnej, powstały z połączenia elementów epickich i lirycznych; rozbudowany utwór wierszowany zawierający fabułę nasyconą momentami dramatycznymi i odznaczający się silnym subiektywizmem opowiadania i opisu. Powieść poetycka wprowadziła narratora, który nie unikał wynurzeń na temat własnych przeżyć, zwracał się wprost do czytelnika, jawnie komentował postawę bohatera, często będącego po prostu maską ukrywającą osobę twórcy. Fabuła powieści poetyckiej posiada luźną i fragmentaryczną kompozycję, jest pełna niedomówień i zagadkowości, jej tok obfituje w wyraźne luki, spięcia i zakłócenia chronologii. Za twórcę tego gatunku uznaje się Waltera Scotta, którego utwory o tematyce historycznej uzyskały wielką popularność na początku XIX wieku. Kontynuatorem tego gatunku był Jerzy Gordon Byron, który wprowadził do utworów tego typu orientalną scenerię oraz nowego bohatera (tzw. bohater bajroniczny) z bardzo tajemniczą biografią, skłóconego ze światem i owładniętego silnymi namiętnościami. Utwory Byrona ("Giaur", "Korsarz") przyczyniły się decydująco do rozprzestrzeniania się powieści poetyckiej w literaturze europejskiej, w tym - polskiej. Powstały wówczas takie powieści poetyckie, jak: "Maria" A. Malczewskiego, "Konrad Wallenrod” , "Grażyna" A. Mickiewicza, "Zamek kaniowski" S. Goszczyńskiego, "Mnich", "Jan Bielecki", "Lambro" J. Słowackiego.
Bohaterem powieści poetyckiej "Konrad Wallenrod" jest Litwin wychowany na dworze Krzyżaków. Ten rycerz średniowieczny jako patriota musi walczyć w obronie swej ojczyzny, lecz musi również stać się zdrajcą Krzyżaków, musi walczyć podstępnie, co kłóci się z jego poczuciem honoru. Bajronizm szarpanego rozterkami Konrada ma swe uzupełnienie w bajronicznej formie poematu. Stopniowo gromadzone są zagadki, które wyja*nia dopiero zakończenie. Fragmenty epickie łączą się z liryką i scenami dramatycznymi.
Również formy liryczne w okresie romantyzmu wykazują tendencję do wykraczania poza dotychczasowe granice gatunkowe. Poezja romantyczna głosi potrzebę oryginalności, świeżości wyrazu, nie może czuć się skrępowana przepisami formalnymi, dlatego proponuje coraz to nowe formy utworów lirycznych. Dużą popularnością cieszy się w romantyźmie liryka pieśniowa, przesycona wieloma różnymi pierwiastkami i motywami. Dotyczą one przede wszystkim tematyki patriotyczno - żołnierskiej (np. liryka powstania listopadowego) oraz ludowej (np. zbieractwo pieśni ludowych Oscara Kolberga, w późniejszym okresie twórczość Teofila Lenartowicza). Modne też były w tym okresie cykle liryczne (np. "Sonety", "Liryki lozańskie" A. Mickiewicza). Liryka romantyczna przesycona jest pierwiastkami autoanalizy lub wręcz autobiografii. Częstą formą jest list poetycki (np. "Testament mój" Słowackiego, "Do obywatela Johna Brown" Norwida). Wiele utworów lirycznych zawiera też zasady programu epoki, ma charakter manifestów poetyckich (np. "Oda do młodości" A. Mickiewicza), wyznań, deklaracji postawy artysty wobec sztuki lub przekonań społecznych (np. "Testament mój" Słowackiego, "Psalmy przyszłości" Krasińskiego).
Po klęsce powstania listopadowego zaznaczył się rozwój powieści: historycznej (Józef Ignacy Kraszewski), obyczajowej (Kraszewski, Józef Korzeniowski), psychologicznej i autotematycznej (o artyście). Powieść romantyczna łączy analizę przeżyć własnych oraz emocji bohaterów z obiektywną obserwacją społeczną.
Arcydzieło romantyzmu polistopadowego - "Pan Tadeusz" A. Mickiewicza, jest odosobnionym w tym okresie przykładem epopei narodowej (opracowanie tematu nr 55).
Literatura romantyczna wyrażana była najczęściej i najchętniej w formach liryki i dramatu. W rodzaju dramatycznym dominowała tragedia romantyczna (np. "Dziady" A. Mickiewicza, "Kordian" J. Słowackiego, "Nie - Boska komedia" Z. Krasińskiego), komediowa twórczość stanowiła zjawisko wyjątkowe (A. Fredro). W okresie tym rozwinął się także poemat dygresyjny, którego arcydziełem jest "Beniowski" Juliusza Słowackiego. Jest to utwór synkretyczny (łączący różnorodne elementy gatunkowe), zarazem epicki i liryczny. Podstawowym żywiołem tego typu poematu jest ironia romantyczna, czyli wyraz sprzeczności między artystą a światem, między fikcją a rzeczywistością. Pierwiastek epicki w poemacie stanowi historyczno - romansowa fabuła, pierwiastek liryczny - odautorskie dygresje. Różnorodność dygresji oznacza dążenie poety do najwszechstronniejszego wypowiedzenia się, czyli do ideałów romantycznych: swobodnej ekspresji i bogactwa przeżyć.
POZYTYWIZM
Jak brzmiały główne hasła pozytywizmu i jakie odzwierciedlenie znalazły one w powieści E. Orzeszkowej - "Nad Niemnem"?
Pozytywizm zachodnioeuropejski jest kierunkiem przede wszystkim filozoficznym. Jego twórcą jest francuski filozof August Comte (czyt. Komt), autor dzieła: "Kurs filozofii pozytywnej". Filozof ten dowodził, że nauka powinna zajmować się tym, co jest sprawdzalne w drodze doświadczenia, wiedza musi być wzbogacana, gdyż stale się rozwija, zaś badania naukowe służyć powinny celom praktycznym lub teoretycznym, co miało prowadzić do konkretnych wynalazków i pomnażania ogólnej wiedzy człowieka.
Innym teoretykiem, który wzbogacił założenia programowe pozytywizmu, był angielski uczony Herbert Spencer (czyt. Spenser). Przeniósł on prawa biologiczne na społeczeństwo ludzkie, także zorganizowaną zbiorowość. Twierdził, że w społeczeństwie ludzkim rolę wyspecjalizowanych organów, jakie ma roślina lub zwierzę, pełnią poszczególne klasy społeczne. Zamiast walki klasowej, w społeczeństwie ludzkim powinien panować duch współpracy, solidarności. Teoria Spensera została nazwana organiczną.
Te nowe prądy filozoficzne przeniknęły do Polski, której nie było na mapie politycznej Europy. Żył tylko naród, który opłakiwał świeżo poniesioną klęskę powstania styczniowego. Nasiliły się działania rusyfikacyjne i germanizacyjne. Tylko w Galicji, będącej pod zaborem austriackim, walka o prawa narodowe miała większe szanse powodzenia.
Sytuacja gospodarcza na ziemiach polskich była także bardzo ciężka. Dekret uwłaszczeniowy cara nadawał chłopom na własność ziemię, którą dotychczas użytkowali, jednak istniała pokaźna grupa chłopów bezrolnych, którzy musieli szukać dla siebie zarobku na wsi lub w mieście. Ukaz carski z 1864 roku uderzył przede wszystkim w szlachtę, która z dnia na dzień została pozbawiona bezpłatnej siły roboczej i wiele małych majątków szlacheckich bankrutowało, a jeszcze władze carskie nakładały na polskich ziemian coraz to nowe podatki i kontrybucje. Celem tej polityki było zrujnowanie polskiego ziemiaństwa, zaś nabywcą ziemi na terenie zaboru rosyjskiego mógł być obywatel rosyjski. Równolegle z tymi posunięciami społeczno - gospodarczymi szły represje polityczne. Wielu Polaków straciło życie, wielu otrzymało wyroki wieloletniego zesłania, nastąpiła też konfiskata ich majątków.
Również w zaborze pruskim Bismarck realizował swą ideę wielkich, zjednoczonych Niemiec, w myśl której prowadził bezwzględną walkę z przejawami polskości.
Naród polski jednak istniał, żył i trzeba było dać tym ludziom jakąś nadzieję, program przetrwania. Po klęsce drugiego powstania narodowowyzwoleńczego nie można było przecież nadal zachęcać do romantycznej postawy walki. Stworzono więc program pozytywistyczny (program przetrwania), który zawierał się w hasłach: pracy organicznej, pracy u podstaw, emancypacji kobiet, utylitaryzmu nauki i sztuki, asymilacji Żydów.
Eliza Orzeszkowa w swej powieści "Nad Niemnem" przedstawiła wieś polską, stosunki między dworem i zaściankiem, problemy, z jakimi borykali się mieszkańcy tego terenu. Pisarka odniosła się też do problemu realizacji podstawowych haseł epoki i wykazała, że nie jest to zadanie proste.
Hasło pracy organicznej związane było z teorią Spencera i postulowało postęp gospodarczo - techniczny, a więc unowocześnienie w przemyśle, handlu, rolnictwie oraz zgodne współistnienie klas społecznych. Społeczeństwo musiało dążyć do osiągania coraz wyższego poziomu życia gospodarczego we wszystkich dziedzinach. Miało to doprowadzić do wzbogacania się jednostek, grup, klas społecznych. Społeczeństwo bogate mogło stanowić siłę, która byłaby zdolna upomnieć się o swe prawa i swobodę. Każdy człowiek był pojmowany jako minicząstka całego organizmu i od jego sprawnej pracy zależało funkcjonowanie całości. Praca była zaszczytnym obowiązkiem, każdy miał poczuć się odpowiedzialny za funkcjonowanie organizmu społecznego. Bogaci właściciele mieli stwarzać nowe miejsca pracy dla biedniejszych i działanie takie miało zapewnić czerpanie korzyści obu stronom: bogaty stawał się jeszcze bogatszy, biedny zyskiwał dochody niezbędne dla zapewnienia bytu sobie i swojej rodzinie.
Realizatorami tego hasła w powieści "Nad Niemnem" E. Orzeszkowej są przede wszystkim: Witold i Benedykt Korczyńscy. Właściciel Korczyna posiada ziemię, lecz nie jest w stanie sam jej uprawiać. Syn Benedykta - Witold, student uczelni rolniczej, namawia ojca do zaniechania sporu z Bohatyrowiczami, a w zamian - rozpoczęcia z nimi współpracy. Bohatyrowicze chętnie będą uprawiać ziemię Korczyńskich za godziwe wynagrodzenie, Korczyńscy osiągną wyższe plony. Współpraca dworu z zaściankiem jest konieczna i korzystna dla obu stron. Benedykt pamięta, że w młodości myślał podobnie, ale kłopoty materialne zmusiły go do porzucenia tych ideałów. Wywody Witolda są jednak tak logiczne, że Benedykt postanawia spróbować jeszcze raz wprowadzić je w czyn.
W haśle tym mieści się również postulat pracowitości człowieka. W "Nad Niemnem" nie brak ludzi pracowitych, należą do nich wszyscy przedstawiciele zaścianka Bohatyrowiczów, Benedykt, Witold, Marta Korczyńska, Justyna Orzelska oraz gospodarująca w Olszynce Marynia Kirłowa, której pomaga w pracy dorastająca córka. Bohaterowie ci sumiennie wykonują swoją pracę, a więc - skoro są maleńkimi elementami organizmu społecznego - przyczyniają się do podnoszenia poziomu życia gospodarczego całej społeczności.
Hasło pracy u podstaw wynikało z założenia, że podstawami narodu są najniższe warstwy społeczne. Należało więc oświecić ten lud i zapewnić mu warunki życia oraz rozwoju. "Niesieniem kaganka oświaty w lud" powinny zająć się wyższe warstwy społeczne, bo przecież nie można było oczekiwać od zaborców, że zatroszczą się o poziom umysłowy polskiej biedoty. Chłop i robotnik będzie pracować wydajniej, kiedy zrozumie sens swojej pracy, nauczy się właściwie organizować sobie wykonanie tej pracy, będzie umiał obsługiwać maszyny, które zwielokrotnią wydajność pracy. Należy więc oświecać lud, zaszczepiać mu podstawowe zasady kultury i higieny.
W powieści Orzeszkowej hasło to realizuje Witold Korczyński, który doradza Bohatyrowiczom, w jaki sposób nawozić ziemię, co i jak uprawiać, aby osiągać lepsze wyniki. Witold też uczy jednego z chłopów zasad działania maszyny - żniwiarki. Benedykt, podenerwowany zepsuciem maszyny, zapowiada potrącenie wynagrodzenia, zaś Witold uczy chłopa i w ten sposób będzie on wiedział, jak obsługiwać maszynę, aby nie spowodować jej zepsucia.. Hasło to będzie również realizować Justyna Orzelska, która po wyjściu za mąż za Janka Bohatyrowicza, wejdzie w lud i będzie uczyć dzieci, będzie szczepić nawyki higieniczne wśród tej warstwy. Pani Andrzejowa Korczyńska przez miłość i pamięć męża zbiera w swoim domu chłopskie dzieci, szyje dla nich ubrania. Czyni to z wyraźną niechęcią, lecz postępuje tak, aby być bliżej idei zmarłego męża, który przyjaźnił się z chłopami, razem z nimi walczył w powstaniu styczniowym i wraz z nimi spoczywa we wspólnej mogile powstańców. Pani Andrzejowa została wychowana w innym duchu i nie rozumie sensu działania w myśl realizowanego hasła, ale pracę tę podejmuje przez miłość i szacunek dla zmarłego męża.
Emancypacja kobiet była palącą potrzebą czasu. Na ziemiach polskich żyło wiele kobiet, które po śmierci swych ojców, mężów, synów, zostały bez środków zapewniających im byt. Kobieta nie posiadała prawa do pracy i sposób jej wychowania powodował, że praktycznie nie była przygotowana do wykonywania określonego zawodu. Pensje dla panien szlacheckich przygotowywały dziewczęta do przyszłej roli damy. Panna umiała wszystko i nic: trochę grała na instrumencie, wyszywała, rysowała, znała pobieżnie język obcy (najczęściej francuski), umiała prowadzić salonową rozmowę, znała trochę literaturę, umiała poprawnie pisać. Nie posiadała zawodu, który - w razie potrzeby - mogłaby wykonywać, nie miała też zagwarantowanego prawa do pracy i godziwego wynagrodzenia. Był to poważny problem, bo wiele kobiet z konieczności utrzymywało się z prostytucji. Już w powieści "Marta" E. Orzeszkowa ukazała tragedię młodej kobiety, która po śmierci męża nie miała warunków do utrzymania siebie i swojej córeczki.
W "Nad Niemnem" kobietami emancypowanymi są: Marta Korczyńska, Justyna Orzelska, Marynia Kirlanka. Wszystkie one poczuwają się do obowiązku pracy, nie chcą być ciężarem dla mężczyzn. Każda z nich znajduje dla siebie zajęcie na miarę swych potrzeb i możliwości. Marta Korczyńska prowadzi całe gospodarstwo domowe swego brata Benedykta, Justyna Orzelska nie chce być ciężarem dla kuzyna Benedykta i wychodząc za Jana stanie się członkiem najbardziej pracowitej grupy bohaterów. Pani Kirłowa musi pracować, aby utrzymać swą rodzinę. Pięcioro dzieci oraz mąż, darmozjad i bawidamek, żyją z pracy tej kobiety, która nie buntuje się przeciwko swemu losowi i nawet tłumaczy postępowanie męża. Życie tej bohaterki wypełnione jest pracą, obowiązkami, przywiązaniem do męża, wiernością i macierzyńską troską.
Hasło utylitaryzmu nauki i sztuki postulowało konieczność podporządkowania nauki i sztuki praktycznemu życiu i potrzebom człowieka. Nauka i sztuka miały być użyteczne, rozwiązywać problemy, z jakimi borykają się ludzie.
W powieści "Nad Niemnem" Witold Korczyński przywozi z uczelni rolniczej nową wiedzę, którą dzieli się z Bohatyrowiczami i z Marynią Kirlanką. Ten młody dziedzic Korczyna jest przekonany o konieczności wprowadzania nowoczesnych metod uprawy ziemi i cieszy się, że dzięki wiedzy zdobytej w szkole, będzie mógł osiągać wyższe plony.
Hasło asymilacji Żydów wynikało z polityki, jaką prowadzili zaborcy w stosunku do społeczeństwa polskiego i Żydów. Otóż przekonywano Polaków, że odpowiedzialność za ubożenie naszego społeczeństwa ponoszą Żydzi, którzy nadmiernie się bogacą. Przeciwko tym tendencjom, zmierzającym do wewnętrznego skłócenia i osłabienia społeczeństwa polskiego, wystąpili solidarnie pisarze pozytywistyczni. Wyrazem protestu przeciwko dyskryminacji Żydów jest nowela Marii Konopnickiej "Mendel Gdański" czy powieść Elizy Orzeszkowej "Meir Ezofowicz". W powieści "Nad Niemnem" problem żydowski nie został podjęty przez pisarkę.
Dwór i zaścianek w powieści "Nad Niemnem" E. Orzeszkowej
Akcja powieści "Nad Niemnem" rozgrywa się w pięknym pejzażu nadniemeńskim. Bohaterowie utworu należą do dwu środowisk: ziemiaństwa i schłopiałej szlachty zaściankowej.
Ziemianinem średnio zamożnym jest Benedykt Korczyński, właściciel Korczyna. Nie cierpi on niedostatku, ale tylko dzięki wytężonej pracy i stałej uwadze udaje mu się utrzymać na Korczynie. Jest to człowiek wykształcony (ukończył studia rolnicze), rozsądny i odpowiedzialny. Dwaj jego bracia byli uczestnikami powstania styczniowego: Andrzej zginął w walkach i został pochowany wraz z innymi we wspólnej mogile, Dominik poszedł na zesłanie i po odbyciu kary pozostał w Rosji, uległ rusyfikacji. Benedykt ma jeszcze siostrę, która wyszła za mąż za Darzeckiego, i której posag wypłaca systematycznie jako właściciel Korczyna. Małżeństwo tego bohatera nie jest szczęśliwe i udane - żona Emilia wyobrażała sobie ich życie na wzór romansów i rozczarowała się. Benedykt, pochłonięty pracą, nie potrafił grać roli wiecznie zakochanego, wyznającego miłość, zaczytanego w romansach kochanka. Jako człowiek czynu spełniał swe powołanie codzienną pracą, troską o byt rodziny. Jako ojciec dbał o zapewnienie przyszłości dzieciom, które bardzo kochał. Witold - syn Benedykta obejmie po ojcu Korczyn i ucząc się, przygotowuje się do tej roli. Mimo częstych kłótni, jakie prowadzą między sobą, ojciec i syn kochają się i pomagają sobie wzajemnie.
Dwór reprezentuje też pani Emilia Korczyńska, kobieta zawiedziona w swych rachubach, rozgoryczona i stale chora, choć najprawdopodobniej jej dolegliwość jest urojona i wypływa z chęci zwrócenia na siebie uwagi męża, domowników, znajomych. Towarzyszy jej była guwernantka Leonii (córki Korczyńskich), panna Teresa Plińska. Ona naśladuje we wszystkim panią Emilię, do której jest bardzo przywiązana. W Korczynie mieszka też Justyna Orzelska wraz z ojcem, który doprowadził swą rodzinę do bankructwa. Są oni rezydentami (kimś w rodzaju stałych, przymusowych gości) żyjącymi na wła*ciwym poziomie dzięki wyrozumiałości Benedykta.
Dwór ziemiański reprezentuje też rodzina Kirłów. Są oni zubożałą szlachtą, a cały ciężar utrzymania rodziny i wychowania dzieci zrzucił Bolesław Kirło na barki swej żony - Maryni. Nie brak w "Nad Niemnem" arystokraty, którym jest Teofil Różyc - zbankrutowany utracjusz, morfinista, żyjący bez celu, niezdolny do działania, być może - kolejna ofiara systemu edukacyjnego. Tylko nieco niżej w hierarchii społecznej usytuowana jest pani Andrzejowa Korczyńska wraz ze swym synem jedynakiem Zygmuntem i jego żoną Klotyldą.
Ziemianie, reprezentanci dworu w powieści, są grupą zróżnicowaną pod wieloma względami. Różny jest ich stan majątkowy, tryb życia, różny stosunek do pracy i ojczyzny. Tymczasem praca i patriotyzm są według Orzeszkowej głównymi kryteriami oceny człowieka. Pisarka dzieli bohaterów na ludzi pracy (Benedykt, Witold, Marta, Justyna, pani Kirłowa) i pasożytów społecznych (Emilia, Teresa Plińska, Orzelski, Kirło, Zygmunt, Różyc). Wszyscy bohaterowie, którzy nie szanują pracy ludzkiej, nie czują potrzeby włączenia się w ten program pracy, są jednocześnie kosmopolitami, nie kochającymi ojczyzny i nie szanującymi pamięci tych, którzy oddali życie w powstaniu styczniowym.
Benedykt Korczyński uważa utrzymanie się na Korczynie za swój patriotyczny obowiązek. Mógłby posłuchać rady brata Dominika, sprzedać Korczyn i osiedlić się gdzieś w Rosji. Nie czyni tego przez pamięć na powstańczą przeszłość, nie może pozbyć się skrawka polskiej ziemi, za którą jego bliscy oddali życie. Witold przejęty hasłami pozytywistycznymi będzie dawać dowody patriotyzmu swą codzienną pracą dla dobra całej społeczności.
Tak bogato przedstawionemu środowisku ziemiańskiemu przeciwstawia Orzeszkowa zaścianek Bohatyrowiczów. Jest to schłopiała szlachta, która z szacunkiem odnosi się do założycieli swego rodu, Jana i Cecylii. Treścią życia Bohatyrowiczów jest praca, która stanowi o ich wartości. Najważniejszą postacią wśród tych bohaterów jest Anzelm Bohatyrowicz, stryj Janka. Został on złamany przez przejścia powstańcze, śmierć brata, odejście Marty. Sens życia odnalazł w opiece nad dziećmi: Jankiem - synem brata - powstańca i Antolką - siostrą przyrodnią Janka.
Anzelm i Jan są kolejnymi ogniwami tradycji. Oni właśnie naprawiają krzyż u grobu Jana i Cecylii. Janek stanie się propagatorem i stróżem tradycji swego rodu. Jest to człowiek prosty, ale delikatny, silny i układny, obowiązkowy i odpowiedzialny. Kocha się w nim Jadwiga Domuntówna, łączy ich dawna sympatia i intencje rodzin. Jadwiga jest rywalką Justyny, więc Orzeszkowa wyposaża ją w wady - lubi się stroić i jest zazdrosna. Czytelnik śledząc jej zachowanie przyznaje rację Janowi wybierającemu Justynę na towarzyszkę życia.
Pisarka pokazała Bohatyrowiczów w różnych sytuacjach życiowych: podczas pracy i zabawy, w dzień świąteczny i powszedni, w chwilach smutku i radości. Nie są to chłopi, lecz zaściankowa szlachta, więc w chałupach ich znajdują się nawet książki. W życiu codziennym niewiele różnią się od chłopów, ale chętnie podkreślają swoje szlacheckie pochodzenie, choć mają świadomość, że nobilitację zawdzięczają rzetelnej i ciężkiej pracy.
"Nad Niemnem" często porównuje się z "Panem Tadeuszem", podobieństw jest wiele. Odpowiednikiem Korczyna jest Soplicowo, zaś zaścianek Bohatyrowiczów może być porównany z zaściankiem Dobrzyńskich.
Dwie mogiły jako symbole określonych idei w "Nad Niemnem" E. Orzeszkowej
"Nad Niemnem" jest powieścią, która nie mogłaby ukazać się na terenie zaboru rosyjskiego, gdyby o sprawach narodowych autorka mówiła wprost. Musiała więc Orzeszkowa wymyślić taki sposób wypowiadania problematyki narodowej, aby czytelnik polski bez trudu zrozumiał tę myśl i aby cenzor rosyjski nie mógł mieć zastrzeżeń do tekstu powieści. Problematyka narodowa i polityczna obraca się wokół powstania styczniowego, ale słowo "powstanie" nie pojawia się ani razu na kartach książki.
Symbolem idei narodowowyzwoleńczej, patriotycznej jest mogiła powstańców znajdująca się pod lasem. Kryje ona prochy 40 powstańców, wśród których najczęściej wspominani są: Andrzej Korczyński i Jerzy Bohatyrowicz. Janek pamięta pożegnanie z ojcem idącym do powstania. Od śmierci powstańców minęło około 25 lat, ale ich zbiorowy grób jest zawsze zadbany, pokryty kwiatami. Miejsce tragicznej bitwy zaczęto w okolicy nazywać Mogiłą. Idee, za które zginęli powstańcy: wolność i równość, pozostają nadal aktualne i trzeba je realizować, choć innymi metodami.
Andrzej Korczyński przed ćwierćwieczem, przejęty ideą równości, przyjaźnił się z Bohatyrowiczami. Nosił do ich chat książki, tłumaczył ich treści, rozpalał wśród schłopiałych szlachciców uczucia patriotyczne. Kiedy wybuchło powstanie, poszedł walczyć o wolną Polskę, a u jego boku walczył brat Dominik i Bohatyrowiczowie: Jerzy i Anzelm. Klęska powstania była tragicznym wydarzeniem dla obu rodów. Andrzej i Jerzy polegli, Dominik został zesłany na Sybir, Anzelm popadł w chorobę nerwową. Rok 1864 ukazał nieskuteczność walki orężnej, więc hasła patriotyzmu i równości trzeba realizować na codzień wytężoną pracą, wzajemną pomocą i zrozumieniem okazywanym sobie przez te dwie społeczności: dworską i zaściankową. Mogiła przypomina żyjącym o tych ideach i mobilizuje ich do określonych działań. Benedykt Korczyński mógłby sprzedać Korczyn, lecz czuje się w obowiązku utrzymać w swym posiadaniu ten skrawek ojczystej ziemi. Boryka się z ogromnymi kłopotami, jest osamotniony, bo wokół inni nie rozumieją jego postawy. Nie rozumie go nawet żona, którą tak bardzo kocha, zaś szwagier Darzecki, arystokrata Różyc i bratanek Zygmunt, śmieją się z jego "dziwactwa". W chwilach zwątpienia w sens swego działania, przytłoczony problemami, szuka otuchy właśnie przy Mogile. Tam też idzie wraz z synem po męskiej i poważnej rozmowie mając świadomość, że nie będzie już sam. Witold - tak podobny do Andrzeja - jest pełen wiary w skuteczność ich działania i namawia ojca do nawiązania współpracy z Bohatyrowiczami. Znów - jak przed powstaniem - Korczyńscy i Bohatyrowiczowie będą walczyć o polskość ziemi nadniemeńskiej, nie orężem jednak, lecz codzienną pracą. Mogiła jest symbolem, świątynią polskości i patriotyzmu wyrażającego się w wytężonej pracy.
Mamy też w powieści drugi symbol zamknięty w grobie Jana i Cecylii. To miejsce przypomina okolicznym mieszkańcom o wartości pracy. W grobie pochowani zostali założyciele rodu Bohatyrowiczów, którzy wiele lat temu schronili się w puszczy przed ludźmi i ich złośliwością. Cecylia pochodziła z wyższego rodu, szlacheckiego, natomiast Jan był chłopem. Aby żyć wspólnie, uciekli od swych bliskich i zamieszkali w puszczy. Karczowali las, oswajali zwierzęta, założyli osadę w sercu puszczy. Dochowali się licznego potomstwa, które wzorem rodziców osiedlało się także w puszczy i tak powstała pokaźna osada, w której żyli wszyscy zgodnie, otaczali głębokim szacunkiem sędziwych już założycieli rodu. W czasie polowania król Zygmunt August (wiek XVI) zapędził się w głąb puszczy i odkrył osadę Jana i Cecylii. Był pełen uznania dla trudu, jaki towarzyszył ich życiu, więc nadał im szlachectwo i nazwisko Bohatyrowiczów, bo taka wieloletnia owocna praca jest bohaterstwem. Właśnie ciężka praca nobilitowała ród Jana i Cecylii. Pamiętają o tym wszyscy żyjący Bohatyrowiczowie i są dumni ze swego szlachectwa. Otaczają czcią grób założycieli rodu, przekazują sobie historię ich życia. Jan i Cecylia są dla żyjących wzorami osobowymi, toteż wśród mieszkańców zaścianka nie ma próżniaków. Dzieci wychowywane są w szacunku dla pracy, która przyniosła szlachectwo ich przodkom. Grób Jana i Cecylii stał się symbolem pracowitości ludzkiej.
Pisarka w tych dwóch mogiłach wyraziła dwie idee, które miały inspirować do działania mieszkańców okolicy. Powieść "Nad Niemnem" stała się swoistym hołdem złożonym przez Orzeszkową idei patriotyzmu i pracy. Stosunek do tych idei jest podstawowym kryterium oceny bohaterów powieści.
Czy "Nad Niemnem" można nazwać powieściowym "Panem Tadeuszem"?
Wkrótce po ukazaniu się powieści "Nad Niemnem" pojawiły się głosy krytyków literackich, którzy podkreślali podobieństwo tej powieści do epopei narodowej - "Pana Tadeusza". Elementów świadczących o tym podobieństwie jest na tyle dużo, że można stwierdzić, iż pisarka celowo nawiązywała do dzieła A. Mickiewicza. Korczyn jest odpowiednikiem Soplicowa, natomiast Bohatyrowicze są zestawieni z Dobrzyńskimi. Dwory ziemiańskie zamieszkałe są przez średnio zamożną szlachtę, mieszkańcy zaścianków są schłopiałą szlachtą, która jednak ustawicznie podkreśla swe szlacheckie pochodzenie. W obu utworach mamy reprezentantów warstwy szlacheckiej o różnym stopniu zamożności. Odpowiednikiem Hrabiego z "Pana Tadeusza" jest zbankrutowany arystokrata Teofil Różyc, postać Podkomorzego może być zestawiona z Darzeckim, Sędziego z Benedyktem Korczyńskim. Justyna Orzelska, podobnie jak Zosia z "Pana Tadeusza", jest wychowywana przez krewnych, nie brak też rezydentów: Wojski - Orzelski. Stosunki między Soplicowem a Dobrzynem są takie same, jak między Korczynem a Bohatyrowiczami. Mieszkańcy nadniemeńskiej okolicy górują jednak nad Dobrzyńskimi, nie ma w nich tej kłótliwości i warcholstwa, co w Dobrzynie. Jednak Fabian ma cechy, które przypominają dobrzyńską szlachtę. W sumie jednak i Bohatyrowiczowie i Dobrzyńscy to ludzie pracowici i dobrzy patrioci.
W obu utworach losy ludzkie i akcja romansowa zostają podporządkowane treściom politycznym. Najważniejszym wydarzeniem politycznym w "Panu Tadeuszu" jest zajazd na Soplicowo, w powieści "Nad Niemnem" analogiczną rolę pełni powstanie styczniowe.
W "Nad Niemnem" splecione zostały trzy wątki: polityczny, społeczny i romansowy. Polityczny wątek rozgrywa się wokół sprawy Mogiły i zagadnienia patriotyzmu, społeczny dotyczy stosunków Korczyńskiego z Bohatyrowiczami, romansowy rozwija się wokół postaci Justyny i Janka. Najważniejszy jest w powieści wątek romansowy, zresztą początkowo utwór miał nosić tytuł "Mezalians", a treścią jego miały być perypetie związane z małżeństwem panny z towarzystwa ze schłopiałym szlachcicem. Dopiero w trakcie pisania powieść tak się rozrosła, że uzyskała wymiar epopeiczny i autorka zmieniła tytuł na bardziej epicki. Ciekawostką jest fakt, że podobnie stało się w przypadku "Pana Tadeusza", który początkowo miał być tylko sielanką. Wątkowi romansowemu w "Nad Niemnem" zostały podporządkowane pozostałe wątki, które rozwijają się niejako pod wpływem tego wątku głównego. Wątek Mogiły został wprowadzony dzięki rodzącej się miłości dwojga młodych (Janek opowiada Justynie dzieje powstania styczniowego zapamiętane z dzieciństwa). Również wątek społeczny rozwija się dzięki wizytom Justyny w zaścianku.
W "Panu Tadeuszu" mamy także splecione trzy wątki: polityczny (działalność księdza Robaka), miłosny, romansowy (dzieje miłości Zosi i Tadeusza) oraz rodzinny (spór o zamek). Warto zauważyć, że wątki te odpowiadają wątkom powieści, a wątek rodzinny dotyczący sporu między Soplicą i Horeszką o zamek koresponduje z wątkiem społecznym "Nad Niemnem" rozwijającym się wokół zatargów i procesów między Korczyńskim i Bohatyrowiczami. W obu utworach są też wątki poboczne: w "Panu Tadeuszu" dzieje miłości Jacka Soplicy do Ewy Horeszkówny, czy dzieje Telimeny; w "Nad Niemnem" odpowiadają im dzieje miłości Anzelma do Marty, czy dzieje damy do towarzystwa - Teresy Plińskiej. Podobieństw takich można znaleźć jeszcze więcej, więc nie może być to przypadkowe - Orzeszkowa świadomie nawiązała do tradycji dzieła Mickiewicza. Podobny charakter mają także zakończenia: w obu wypadkach następuje połączenie wątków, a spór dwóch rodzin kończy się przez małżeństwo ich przedstawicieli: Zosi i Tadeusza oraz Justyny i Janka Bohatyrowicza. W obu zakończeniach mocno brzmi ton społecznego postępu: nadanie chłopom wolności w "Panu Tadeuszu", pokonanie przesądów (małżeństwo Jana i Justyny) i nawiązanie ścisłej współpracy dworu z zaściankiem w "Nad Niemnem".
Opisy przyrody także pełnią podobną rolę w obu utworach. Zajmują wiele miejsca i nie tylko odmalowują tło, lecz także stwarzają nastrój. Mickiewicz i Orzeszkowa byli bystrymi obserwatorami przyrody, więc opisy jej są drobiazgowe, plastyczne, pobudzają wyobraźnię czytelnika.
Tyle podobieństw między "Panem Tadeuszem" i "Nad Niemnem" pozwala na stwierdzenie, że powieść Elizy Orzeszkowej jest epicką epopeją.
"Lalka" czy "Trzy pokolenia"? Który z tytułów uważasz za bardziej odpowiedni dla powieści B. Prusa?
Bolesław Prus był już dojrzałym pisarzem, gdy przystąpił do pisania powieści "Lalka". Szkołą pisarstwa była dla niego praca dziennikarska, zwłaszcza pisane cotygodniowe felietony oraz ukazujące się w "Kurierze Warszawskim" słynne "Kroniki tygodniowe". Praca felietonisty stabilizowała jako tako sytuację materialną przyszłego pisarza, wzbogacała jego wiedzę o społeczeństwie, o mieście, w którym żył, o ludziach, z którymi się stykał i o ich problemach. Informacje te wykorzystał później w swoich powieściach. Praca dziennikarska pozwoliła też Prusowi ukształtować sposób przekazywania nabytej wiedzy. Pisarz posiadł niezwykłą umiejętność nadawania szczegółom rangi uogólnień, oszczędności środków językowych, pointowania przedstawianych faktów. Dalszą "szkołą pisarstwa" były dla Prusa nowele i pierwsze powieści.
"Lalka" drukowana była najpierw w odcinkach w "Kurierze Codziennym". Tytuł utworu jest przypadkowy. Pisarz biedził się nad wymyśleniem stosownego tytułu, bo pierwotny "Trzy pokolenia" uznał za zbyt dydaktyczny. W tym czasie, gdy tak trudno mu było znaleźć pomysł na tytuł i rozwiązanie wątków powieści, przeczytał notatkę prasową o procesie, jaki odbył się na Śląsku, w Brnie. Przed sądem stanęła młoda wdowa i jej córeczka, które sąsiadka oskarżała o kradzież lalki. Oskarżone dowiodły fałszywości zarzutów i zostały przez sąd uniewinnione. Wiadomość prasowa poruszyła wyobraźnię pisarza i epizod ten wprowadził do pisanej właśnie powieści, której nadał tytuł "Lalka". Jest więc to tytuł przypadkowy. Sam pisarz wyjaśniał, że treścią utworu są "dzieje trzech pokoleń idealistów polskich na tle społecznego rozkładu".
Prus ukazuje w "Lalce" tych idealistów na tle wnikliwie postrzeganego miasta Warszawy. Atmosfera i klimat tego miasta w siedemdziesiątych latach XIX wieku rzutuje na losy głównych bohaterów i niesie zagrożenia wielkomiejskie. Oprócz Warszawy, mamy też w "Lalce" obrazy ówczesnego Paryża, ale nie są one tak dokładne, jak dotyczące stolicy Polski. Wielkie miasto stanowi centrum zainteresowania pisarza, obrazowi temu przeciwstawia wieś: anachroniczną i odchodzącą w przeszłość. Czasami wieś ta staje się iluzoryczną Arkadią, miejscem wspomnień i odpoczynku, czymś w rodzaju romantycznego azylu. Miasto jest pozbawione tych uroków - to teren interesu, bezwzględnej walki, sukcesu oraz klęski. Bohaterowie powieści bardzo często w swym postępowaniu kierują się nadal iluzjami zrodzonymi z romantycznego światopoglądu, więc w świecie bezdusznego i wyrachowanego kapitalistycznego miasta - muszą ponieść klęskę.
Idealista to człowiek, który całe swoje życie i działalność poświęca realizacji jakiejś idei. Przejęcie tą ideą czyni z człowieka jednostkę oderwaną od życia, zagubioną, z uporem dążącą do wytyczonego celu. W powieści mamy reprezentantów trzech pokoleń idealistów: Rzecki jest idealistą politycznym, Ochocki - naukowym, a Wokulski bardzo złożonym jako człowiek epoki przejściowej.
Ignacy Rzecki reprezentuje najstarsze pokolenie idealistów. Jest on starym subiektem, którego życie i poglądy poznajemy dzięki pisanym przez niego pamiętnikom. W młodości brał udział w walkach Wiosny Ludów przejęty hasłem "za wolność waszą i naszą". Walczył na Węgrzech, potem w powstaniu styczniowym, do którego wciągnął też Stanisława Wokulskiego. Całą duszą oddał się idei napoleońskiej, wierzy w Napoleona i ma nadzieję, że odrodzona dynastia przyniesie Polsce wolność i demokrację. Rzecki jest więc marzycielem politycznym, a przy tym człowiekiem wyobcowanym i nie przystosowanym do współczesności, w której żyje. On: nieskazitelnie uczciwy, sumienny, życzliwy i pełen zaufania do ludzi, zostaje źle przyjęty przez Szlangbauna. Rzecki nie potrafi żyć bez swoich romantycznych ideałów i taką miarą mierzy innych ludzi. Do Wokulskiego jest fanatycznie przywiązany, nie potrafi być krytyczny w ocenie przyjaciela, a widząc w jego życiu brak uporządkowania, tłumaczy ten fakt "misją", którą z pewnością realizuje kochany Stach. Stary subiekt nie potrafi przystosować się do swojej epoki, szczęśliwy jest mogąc oddawać się romantycznym mrzonkom. Postawa jego powoduje, że jest lekceważony, traktowany jako dziwak. Bolesław Prus jest drwiącym sceptykiem w stosunku do bohaterów swej powieści. Postać Rzeckiego nie jest wyjątkiem, ale właśnie tego bohatera obdarza autor największą sympatią. W nim umieścił wszystkie cechy, których brakuje światu, aby stał się dobry i ludzki. Ignacy Rzecki umiera, nikt nie będzie naśladować jego sposobu postępowania, nikt nie przejmie jego ideałów i jego stosunku do życia. Prusowi wydaje się być przykro z tego powodu, dlatego chyba każe Julianowi Ochockiemu podsumować ten fakt stwierdzeniem: " non omnis moriar" (nie wszystek umrę). Kartka z tym łacińskim zwrotem wysunęła się z kieszeni umierającego Rzeckiego, a Ochocki czytając to zdanie zauważył, że zawiera ono głęboką rację. Postawa starego subiekta wyrażająca się w wierności ideałom, patriotyźmie i wrażliwości emocjonalnej nie może być oceniona negatywnie. Tacy ludzie właśnie powinni być, aby świat stał się lepszy.
Stanisław Wokulski reprezentuje drugie pokolenie idealistów. Prus nazywał go "człowiekiem przejściowej epoki". Bohater jest postacią złożoną, posiada cechy czasem wykluczające się wzajemnie. Nawet w miłości nie potrafi być tylko romantycznym kochankiem. Podziwia pannę Izabelę, chce ją zdobyć, ale zachowuje się czasem jak kupiec, który wie, w jaki sposób zdobyć "towar". Innym razem staje się sentymentalnym kochankiem, a nawet - po przeżyciu zawodu - usiłuje popełnić samobójstwo. Z miłości do arystokratki rodzą się udręki i rozczarowania bohatera, które mają swe źródło w jego romantycznej naturze. Dzieje życia tej postaci kreśli Prus dokładnie. Wiemy, że pochodził ze szlacheckiej rodziny, pasjonował się naukami przyrodniczymi, był uczestnikiem powstania styczniowego. Za udział w nim został zesłany na Syberię, potem zyskał w Rosji sławę naukowca, wreszcie wrócił do kraju, do Warszawy. Tu jakby zapomniał o romantycznych wzlotach i ożenił się bardzo rozsądnie z wdową po Janie Minclu - właścicielu sklepu. Zaczął żywot dorobkiewicza, ale po rychłej śmierci żony (biedaczka wysmarowała się "cudownym" kremem, który miał zapewnić ciału świeżość i jędrność, a przyniósł cierpienie i śmierć) zakochał się od pierwszego wejrzenia w pannie Izabeli. Rozumiał doskonale, że dzieli ich przepaść społeczna, więc postanowił zniwelować ją bogactwem. Opuścił Warszawę i udał się na wojnę turecko - bułgarską - nie jako żołnierz (te mrzonki miał już za sobą), ale jako handlarz. Na dostawach broni zarobił tak wiele, że stał się człowiekiem niesłychanie bogatym. Teraz mógł wejść do salonów arystokratycznych. Wokulski zdobył w swym wcześniejszym życiu wiele gorzkich doświadczeń. Zawiodły go ideały, którym się poświęcał: walka o wolność ojczyzny zakończyła się klęską i zesłaniem, idea pracy naukowej dla dobra ojczyzny także przyniosła mu rozczarowanie i rozgoryczenie. Zmuszony do rezygnacji z wielkich idei, usiłował się przystosować do idei małych, ale nie mógł się w nich zmieścić, jego entuzjazm, pasja nie znalazłyby ujścia w takim życiu. Ideą, dla której zapragnął żyć, była miłość. Jednak i ona przyniosła mu tylko ból, udrękę i nawet rozpacz. Dla zdobycia serca bogatej arystokratki stać go na wiele: zakłada spółkę do handlu ze Wschodem, prowadzi z Suzinem transakcje handlowe o zasięgu międzynarodowym. Jako człowiek wrażliwy na krzywdę staje się filantropem, pomaga Wysockim i młodej upadłej dziewczynie Marii, marzy o przekształceniu brudnego Powiśla w nowoczesne bulwary. Kiedy jest już bliski zdobycia ręki panny, zdaje sobie sprawę, że w jego duszy dokonało się spustoszenie, że stał się manekinem. Człowiek wielkich zdolności i wielkiego charakteru zostaje zniszczony przez otaczający go świat. W tym świecie kapitalistycznych sprzeczności nawet miłość obraca się przeciwko idealistom. Prus stwierdza, że bohater "zginął przywalony resztkami feudalizmu".
Określenie "społeczny rozkład" odnosi się do arystokracji, która - choć pozbawiona cech pozytywnych - ciągle jeszcze ma decydujący wpływ na sytuację w kraju. Arystokracja, będąc ostoją feudalizmu, warstwą przeżytą i skazaną na zagładę, niszczy tak szlachetnego idealistę, jakim jest Wokulski: romantyk i pozytywista zarazem.
Julian Ochocki jest przedstawicielem trzeciego, najmłodszego pokolenia idealistów. To ubogi arystokrata wyobcowany ze swego środowiska, traktowany przez nie z lekceważeniem. Niechętnie uczestniczy w życiu salonowym, zaś chętnie opowiada o swoich pasjach naukowych. Poddał się urokowi wizji Geista i marzy o zbudowaniu maszyny latającej. Zadanie to stało się dla Ochockiego ideą fixe. Marzenia jego nie mogą być przedmiotem pracy naukowej, bo w kraju nie ma szans na przeprowadzenie kosztownych badań. Któż mógłby zrozumieć Ochockiego, jeśli nie Wokulski, który przecież też próbował poświęcić się nauce? Właśnie on, po zlikwidowaniu swego sklepu, spółki handlowej i po rezygnacji z uczestnictwa w życiu towarzyskim, zapisał Ochockiemu sporą sumę pieniędzy. Dzięki nim młody naukowiec wyjeżdża do Paryża, by podjąć badania w pracowni Geista. Idealista naukowy też ponosi klęskę, nie może pracować w kraju, jego pasje naukowe nie mogą być rozwijane, uważane są za maniactwo, nikt się nimi nie interesuje (poza Wokulskim).
"Lalka" jest w sumie smutną i gorzką powieścią, w której Prus osądził społeczeństwo polskie. Kapitalistyczna rzeczywistość niszczy wyższe wartości, nie stwarza szans na realizację wielkich idei. Szlachetni bohaterowie są odtrąceni przez społeczeństwo, osamotnieni i dlatego muszą ponieść klęskę.
Tytuł "Trzy pokolenia" wydaje się być bardziej przylegającym do treści powieści, ale też tytuł "Lalka" stał się tak bliski, że dzisiaj trudno byłoby nam zaakceptować tytuł inny, choćby bardziej odpowiedni.
Ocena arystokracji i mieszczaństwa w "Lalce" B. Prusa
"Lalka" jest powieścią o społeczeństwie polskim w latach popowstaniowych (lata 1878 - 1879), na tle tego społeczeństwa rysują się dzieje "trzech pokoleń idealistów polskich". W panoramicznym obrazie społeczeństwa polskiego na pierwszy plan wysuwa się warstwa arystokratyczna.
W skład tej warstwy wchodzą bohaterowie przebywający bądź na wsi (pani Wąsowska), bądź w mieście (baronowa Krzeszowska), rozumni gospodarze swoich dóbr (prezesowa Zasławska) i tacy, którzy zachowali jedynie splendory pozbawione jakiegokolwiek pokrycia (rodzina Łęckich), inteligentni, myślący krytycy własnej klasy (Julian Ochocki) i cyniczni łowcy posagów (hrabia Starski), pseudozbawcy "nieszczęśliwego kraju" (książę) oraz świadomi swego pasożytnictwa utrzymankowie własnych żon (baron Krzeszowski). Autor wprowadził do powieści całą galerię postaci pochodzenia arystokratycznego, zademonstrował najrozmaitsze ich postawy, więc charakterystyka tej warstwy jest wszechstronna, dokładna i obiektywna. Na pierwszy plan w powieści wysuwa się rodzina Łęckich. Tomasz Łęcki jest zbankrutowanym arystokratą, wyrachowanym snobem, który dla egoistycznych korzyści byłby zdolny "sprzedać" nawet swoją jedyną córkę. Gardzi ludźmi niższych warstw, choć bez skrupułów potrafi ich wykorzystywać. To człowiek odrażający i bezwartościowy, nawet uczucie miłości (oprócz własnej) jest mu obce.
Książę, w przeciwieństwie do kosmopolity Łęckiego, nieustannie mówi o konieczności służby społecznej, o "tym nieszczęśliwym kraju", ale są to tylko frazesy, które nie znajdują pokrycia w czynach tej postaci.
Do grupy społecznych pasożytów należą także Starski i Krzeszowski. Pierwszy z nich szuka posażnej panny i w międzyczasie zabawia się romansami, drugi żyje na koszt żony, trwoni pieniądze na wyścigach i nawet nie udaje, że jest lepszy, ma świadomość własnej podłości i nie robi nic, aby zmienić swój styl życia.
Podłą, wyrachowaną i zimną kobietą jest Izabela Łęcka - obiekt spóźnionej miłości Wokulskiego. Określenie "lalka" świetnie pasuje do jej charakterystyki, chociaż zbieżność tytułu powieści z cechami osobowości tej kobiety jest całkowicie przypadkowa. Ma ona świdomość, że znajduje się w wieku mocno dojrzałym jak na pannę, ale poważnych konkurentów jakoś brak. Przyjmuje zaloty Wokulskiego - kupca galanteryjnego, choć nie kocha go, ona w ogóle nie potrafi kochać kogokolwiek. Izabela zna swoją cenę i stara się jak najwięcej wytargować w tej transakcji. Romans między Wokulskim a Izabelą przypomina raczej nieudany interes niż nieudaną miłość. Ona ma do zaoferowania swoją pozycję społeczną, kulturę i urodę; on oferuje swoje pieniądze, uczucie i szlachetność. Wokulski zdobywa Izabelę za pomocą takich samych środków, jakie stosuje się przy transakcjach finansowych. Izabela rozumie to, akceptuje i wie, że osiągnąwszy jak najwięcej - ulegnie w słodki sposób. Nie ma skrupułów, kiedy prowadzi romans ze Starskim, bo jest to dla niej jeszcze jedna zabawa - tym razem w miłość.
Czemu tak ostro krytykujemy pannę Izabelę? W głębi duszy każdy z nas jest egoistą i - prawdę mówiąc - chętnie postępowaliśmy tak, jak ona. Może więc szkoda, że nie ma już arystokracji? (pod warunkiem, że zmieścilibyśmy się w tej warstwie, bo na niższą - brak reflektantów).
Prus krytykując ostro arystokrację nie jest jednak stronniczy i dostrzega w tej - z gruntu złej - klasie osoby zasługujące na słowa uznania. Pani Zasławska jest kobietą rozsądną, potrafi docenić zalety Wokulskiego, ona też jest zdolna do miłości, a przynajmniej rozumie to uczucie. Widzi w Wokulskim człowieka szlachetnego, zdolnego, przedsiębiorczego, choć dla innych liczy się tylko fakt, że jest on parweniuszem.
Pozytywnie odnosi się też Prus do Ochockiego, któremu nawet każe gardzić głupotą i pasożytnictwem swojej warstwy. On - jak prezesowa Zasławska - nauczył się cenić rzeczywistą wartość człowieka mierzoną jego wiedzą i pożytkiem, jaki przynosi społeczeństwu. Jest jedynym w tym środowisku człowiekiem wykształconym, wynalazcą, ma ambicje twórczej i społecznie pożytecznej pracy.
Arystokracja ukazana w "Lalce" Prusa jest klasą, która odchodzi w przeszłość, brak jej zdolności do odegrania jakiejkolwiek pożytecznej roli społecznej. Ludzie wchodzący w skład tej warstwy gardzą pracą, ich tryb życia nastawiony jest wyłącznie na zaspokajanie zachcianek i szukanie przyjemności. Arystokraci są w przeważającej części kosmopolitami pozbawionymi poczucia narodowego. Jeśli nawet głoszą patriotyzm i służą krajowi, to są to wyłącznie deklaracje słowne (książę), nie poparte działaniem w tym kierunku. Sami dla Polski i dla społeczeństwa nie robią nic, ale kurczowo trzymają się swej uprzywilejowanej pozycji społecznej. Tworzą zamknięty klan, do którego bronią dostępu ludziom z niższych warstw społecznych. Wokulski nie może przedrzeć się przez tę niewidzialną, "szklaną ścianę", która oddziela go od tego środowiska. Chociaż arystokraci sami nie robią nic dla społeczeństwa, nie pozwalają innym na skuteczne działanie, a więc są nie tylko nieużyteczni społecznie, ale wręcz szkodliwi. Gardzą ludźmi nie należącymi do ich klanu, w najlepszym razie traktują ich z protekcjonalną wyższością (jak Łęcki - Wokulskiego). Jedynie nieliczni arystokraci (Zasławska, Ochocki, Wąsowska) potrafią ocenić człowieka wedle jego rzeczywistej wartości, ale ci mądrzy i szlachetni są wyobcowani ze swego środowiska i nie mogą odgrywać w nim decydującej roli.
W "Lalce" Prusa mamy ukazany również świat mieszczański. W całej ówczesnej Europie burżuazja odnosiła swój triumf, zdobywała decydujący wpływ na rządy i umacniała republikanizm. Tak było w Europie, lecz nie w Polsce. Nasze mieszczaństwo nie było nigdy tak liczne, silne, bogate i zorganizowane jak zachodnioeuropejskie. W drugiej połowie XIX wieku mieszczaństwo polskie hołdowało dawnym wzorom oraz tradycjom powolnego, systematycznego dorabiania się, jak powieściowa rodzina Minclów. Przedstawiciele tej warstwy nie byli zasobni materialnie, więc nie mogli angażować się w rozbudowę przemysłu. Sytuację tę wykorzystali kapitaliści zachodnioeuropejscy i to oni byli właścicielami intensywnie rozwijających się fabryk. Nie tylko brak funduszy hamował rozwój polskiej burżuazji. Równie niekorzystny dla rozwoju tej warstwy był jej niski prestiż społeczny. Na Zachodzie nikogo nie dziwiły małżeństwa arystokratów ze wzbogaconymi mieszczanami - bourgeois. Tak finalizowane były wspólne interesy, w myśl których arystokracja zdobywała pieniądze, a burżuazja - tytuły. W naszym kraju sytuacja była zupełnie inna i dlatego Wokulski - kupiec nie mógł stać się szczęśliwym mężem arystokratki Izabeli Łęckiej. Sama burżuazja była w Polsce także klasą konserwatywną, wyznającą zasadę dopilnowania swojego interesu i prowadzenia go w taki sposób, jak robili to przodkowie. Nowoczesność i dynamizm były przyjmowane niechętnie. W tej sytuacji polska burżuazja nie mogła stworzyć konkurencji dla zagranicznej, a co za tym idzie, nie odgrywała poważnej roli ani gospodarczej, ani obyczajowej.
Świat mieszczański ukazany w "Lalce" jest ogromnie zróżnicowany. Są w nim sfery handlowe (ojciec i syn Szlangbaumowie, rodzina Minclów, Stanisław Wokulski) oraz z handlem powiązane (radca Węgrowicz, ajent Szprot). Do świata tego należą sfery inteligenckie: adwokaci, studenci, żyjąca z prywatnych lekcji eks - mężatka pani Stawska i rządca domu Wirski (miał niegdyś majątek ziemski, ale utracił go po uwłaszczeniu w 1864 roku). Nie brak też subiektów sklepowych (Klejn, Mraczewski, Lisiecki, Zięba). Najniżej usytuowani w tej warstwie są przedstawiciele biedoty (Wysocki, Magdalenka, Węgiełek), mieszkańcy Powiśla. Obraz tej dzielnicy Warszawy jest odrażający przez swój brud, niechlujstwo, nędzę i wywołuje odruch wstrętu i protestu.
Własną ocenę społeczeństwa polskiego wkłada Prus w refleksje Wokulskiego: "Oto miniatura kraju - myślał - w którym wszystko dąży do upodlenia i wytępienia rasy. Jedni giną z niedostatku, drudzy z rozpusty. Praca odejmuje sobie od ust, ażeby karmić niedołęgów; miłosierdzie hoduje bezczelnych próżniaków, a ubóstwo, nie mogąc zdobyć się na sprzęty, otacza się wiecznie głodnymi dziećmi, których największą zaletą jest wczesna śmierć".
We współczesnym sobie społeczeństwie polskim Prus nie dostrzega sił twórczych, nie widzi w nim procesu społecznego postępu. Nie jest do niego zdolna arystokracja - warstwa całkowicie zdegenerowana i przeżyta historycznie, ale wciąż uniemożliwiająca przedstawicielom niższych warstw przejęcie steru życia w państwie. Burżuazja niestety nie jest warstwą przedsiębiorczą, nie weźmie na siebie ciężaru rozwoju gospodarczego i społecznego. Skąd ma przyjść ratunek dla społeczeństwa? Przecież nie ze strony mieszkańców Powiśla czy gniewnych, ale bezradnych studentów. Sam Prus odnowienie społeczeństwa widział w pracy i gruntownych reformach. Jednak pytanie o szanse powodzenia reformy pozostawił Prus czytelnikom, bo przecież to oni zdecydują o przyszłości kraju. On - pisarz pokazał ten kraj, jego zło, niesprawiedliwość i problemy. Nie tyle oskarżył swoich współczesnych, co wyraził swoje politowanie.
Stanisław Wokulski - romantyk czy pozytywista? Przyczyny klęski bohatera
Postać Stanisława Wokulskiego jest bardzo złożona, co podkreślał sam autor w swych komentarzach do powieści. W chwili, gdy poznajemy go z kart "Lalki", bohater liczy sobie 45 lat, a więc urodził się w 1833 roku, miał 11 lat, gdy zaczęła się w Polsce epoka romantyzmu zapoczątkowana wydaniem I tomu "Poezji" A. Mickiewicza. Czy dorastający w tej epoce młody człowiek mógł uchronić się przed wzniosłymi ideami swego czasu? Był chłopcem rozumnym, chciał się uczyć, ciężko zarobione pieniądze wydawał na książki, zaczął studiować - skąd my to znamy? Świat jednak niewiele się zmienił! Gdy miał 30 lat, za namową Rzeckiego, przystąpił do powstania styczniowego. Klęska zrywu spowodowała, że podzielił los polskich zesłańców. Kim był ten Polak, zesłaniec syberyjski, jeśli nie romantykiem? Dla idei wolności ojczyzny poświęcił ukochaną naukę, skazał się na wygnańcze życie. Rozgoryczony klęską powstania i osobistą, już w Rosji wyleczył się z romantycznych mrzonek o wolności kraju. Powrócił do nauki i nawet zyskał sławę naukowca. Mógł być przydatny w swej ojczyźnie, ale tu czekało go następne rozczarowanie. W Warszawie nie było miejsca dla uczonych, a on był na dodatek byłym powstańcem - człowiekiem o niebezpiecznych przekonaniach. Na Syberii wypracował nowy program działania dla kraju, ale jego zapał, energia i doświadczenie okazały się zbędne. Pozostała mu jedyna możliwość działania - dziedzina ekonomiczna. Żeni się rozsądnie z wdową po kupcu i mógłby żyć spokojnie, lecz poznaje arystokratkę Izabelę Łęcką, w której zakochuje się bez pamięci. Ta jego romantyczna miłość przypomina przeżycia bohaterów Mickiewicza lub Słowackiego. Jest w romantycznym Wokulskim niebywała zdolność do poświęcenia wszystkiego dla idei, zaś tą ideą staje się miłość do kobiety pustej, zimnej, dumnej.
Bohater puszcza się na drogę robienia wielkiej fortuny, bo ma nadzieję, że bogactwem zasypie przepaść społeczną dzielącą go od ukochanej. Na wojnie dorabia się fortuny, wraca do kraju jako człowiek niewyobrażalnie bogaty. Należy tu zwrócić uwagę na fakt, że epoka romantyczna już się skończyła, pozytywiści z entuzjazmem głosili nowy program. Wokulski staje się przedstawicielem tej epoki, ale nie tak naiwnym, jak bohaterowie wcześniejszych powieści tego okresu. Nasz bohater dorabia się nie tylko ciężką pracą (kto dziś uwierzy w skuteczność takiego działania!), ale też posunięciami o tak wątpliwej wartości moralnej, jak małżeństwo zawarte dla pieniędzy czy majątek zrobiony na dostawach wojennych (do tego był dostawcą broni dla Rosjan!). Mimo to Prus ma wyraźną słabość do Wokulskiego, aprobuje wszystkie jego czyny, zgadza się z jego myślami i współczuje jego cierpieniom. Nie miejmy jednak za złe Prusowi jego sympatii do Wokulskiego, z którym autor często identyfikuje się, wyposaża go we własne przemyślenia i każe mu głowić się nad rozwiązaniem problemów, które dręczą jego samego - Prusa. Fascynacja naukami ścisłymi pochłaniała samego autora, więc kazał swemu bohaterowi też marzyć o odkryciach naukowych. Wybaczymy Wokulskiemu, że jest nietypowym pozytywistą, bo zamiast być człowiekiem pracy wytwórczej, manipuluje cudzą pracą, a raczej jej wytworami. Ma jednak ten dorobkiewicz wiele cech bohatera pozytywistycznego. Hasło pracy organicznej realizuje poprzez rozbudowę własnego sklepu, powołanie spółki do handlu ze Wschodem, marzenia o nowych źródłach pracy dla setek ludzi i tanich towarów dla tysięcy biedaków. Nie jest też obojętny na los biedoty: przeznacza ogromne sumy na towarzystwo dobroczynności, na szpitale i przytułki, pomaga rodzinie Wysockiego, stwarza godne warunki życia prostytutce. Wszystko to mieści się w pozytywistycznym haśle pracy u podstaw. Wokulski jest też zwolennikiem emancypacji kobiet - pomaga pani Helenie Stawskiej, która sama utrzymuje swą matkę i córeczkę. Fascynacja nauką i marzenia o współpracy z francuskim naukowcem Geistem mieszczą się w haśle utylitaryzmu nauki. Bliska jest bohaterowi koncepcja asymilacji Żydów. Serdecznym jego przyjacielem jest doktor Michał Szuman, eks - powstaniec i Sybirak, zaś sklep sprzedaje on Szlagbaumom wierząc, że oddaje go w "dobre ręce".
Czy jest więc Wokulski zdeklarowanym pozytywistą? Otóż nie, bo w osobowości tego bohatera ciągle ścierają się dwie natury i dwie idee: romantyczna i pozytywistyczna. Może i stałby się całkowicie pozytywistą, gdyby nie ta romantyczna i fatalna miłość do Izabeli. Wokulski łączy w sobie cechy bohaterów dwóch epok i jest rozdarty między dwiema ideami. Jego życie jest ciągłą pogonią za wzniosłą ideą, ale nie może jej zrealizować. Jako romantyk przeżywa klęskę ideałów wyzwoleńczych, miłość też przynosi mu kolejne rozczarowanie. Jest samotny, dla jednych perweniusz, dla drugich wyzyskiwacz, nawet najbliższy mu i oddany Rzecki nie potrafi go zrozumieć. Pieniądze nie dają mu szczęścia, dręczy się myślą o nędzy biedoty i ma wyrzuty sumienia, że kiedy oni giną z głodu, on wydaje lekką ręką krocie na zaspokojenie kaprysów Izabeli. Ma poczucie, że majątek, który zdobył, jest właściwie wyszachrowany. Ciąży on Wokulskiemu tym bardziej, że świat, do którego należy jego ukochana, nie jest i nie będzie nigdy jego światem. Czuje się skołatany i zmęczony, ale pragnienie szczęścia jest w nim tak silne, że waha się przed odtrąceniem tego, co wydaje mu się szczęściem, i wybraniem drogi właściwej - poświęcenia się nauce. To wewnętrzne rozdarcie jest także cechą romantyczną, a więc wiele, bardzo wiele, ma Wokulski z romantyka. Prus pozostawił czytelnika z domysłami, nie wyjaśnił , jak skończą się dzieje tego bohatera. Ostatni rozdział opatrzył znakiem zapytania. Może Wokulski zginął w Zasławiu (tam przeżył najsłodsze romantyczne uniesienia miłosne), a może, przekonawszy się o zdradzie i braku wartości ukochanej, udał się do pracowni Geista, by szukać metalu lżejszego od powietrza. Wierzmy, że wybrał tę drugą możliwość. Mądry i rozsądny, wrażliwy i szlachetny człowiek nie mógł przecież poświęcić życia pustej salonowej lalce.
Każde zakończenie jednak oznacza klęskę bohatera. Jeśli popełnił samobójstwo z miłości, zginął w ruinach zamku, zwyciężył w nim romantyczny kochanek, który nie znalazł sposobu na skuteczną walkę z feudalnymi przesądami klasowymi. Jeśli musiał wyjechać, aby poświęcić się pracy naukowej, to też poniósł klęskę, bo przecież musiał opuścić kraj, któremu poświęcił tyle troski i dla którego chciał nadal pracować. Nie było dla niego miejsca w ojczyźnie, a przecież był tak szlachetnym, mądrym i ofiarnym Polakiem. W zakończeniu powieści Wokulski jest życiowym bankrutem: zawiodło go wszystko, w co wierzył - walka o wolność, nauka, praca, miłość.
W ówczesnym społeczeństwie polskim, w tym społecznym rozkładzie charakteryzującym się niezachwianą pozycją arystokracji, żaden idealizm nie miał racji bytu: ani romantyczny, ani pozytywistyczny. Dlatego klęska Wokulskiego była nieuchronna.
Dlaczego "Lalkę" B. Prusa można nazwać powieścią o straconych złudzeniach?
Bolesław Prus był głęboko rozczarowany rzeczywistością w latach, w których żył. Społeczeństwo polskie nie posiadało klasy, czy choćby środowiska, które byłoby zdolne pokierować rozwojem narodu. Pisarz uważał, że społeczeństwo jemu współczesne nieuchronnie zmierzało do wyjałowienia i upadku. Procesowi temu mogłyby przeciwdziałać zasadnicze reformy, ale żadne środowisko społeczne nie było na tyle silne, aby mogło wziąć na siebie ten ciężar. Słabość społeczeństwa polskiego była wynikiem olbrzymich kontrastów społecznych : zbytku i próżniactwa arystokracji opływającej we wszelkie dostatki i nie dającej nic od siebie społeczeństwu oraz nędzy, fizycznego wyniszczenia i chorób biedoty. Arystokracja nie mogła spowodować przewrotu społecznego, przecież robiła wszystko, aby utrzymać feudalny porządek /losy Wokulskiego są najlepszą ilustracją poglądów społecznych tej warstwy/. Mieszczaństwo mogłoby wziąć na siebie ciężar przeprowadzenia radykalnych reform - byłoby to w interesie tej warstwy, lecz w naszym kraju mieszczaństwo było zbyt słabe, obawiało się zmian. Tak więc trwał feudalizm, choć ginął on śmiercią naturalną. Arystokracja była warstwą zbankrutowaną, przedstawiciele jej ginęli w długach - warstwa ta nie mogła utrzymać dłużej swego istnienia. Nie stanowiła siły pod względem zamożności, stanu posiadania, nie miała też jako całość cech pozytywnych, które pozwoliłyby jej uchronić się przed zagładą. Takie były fakty, których warstwa ta zdawała się nie dostrzegać. Przedstawiciele arystokracji ukazani w "Lalce" żyją tak, jak dawniej, szastają ostatnimi pieniędzmi, gardzą wszystkimi, którzy pochodzą z niższych sfer.
Wokulski "zginął przywalony resztkami feudalizmu", tymi rozkładającymi się przesądami, które jednak okazały się jeszcze na tyle silne, że mogły spowodować klęskę człowieka - i to jakiego człowieka! Szlachetne złudzenia bohatera nie mogły urzeczywistnić się. Romantyczne nadzieje dotyczące sensu walki narodowowyzwoleńczej okazały się nierealne, również naukowe aspiracje nie mogły zostać urzeczywistnione - przynajmniej w tym kraju, o którego szczęściu marzył. Pozytywistyczne złudzenia nie miały szans na realizację w społeczeństwie zakrzepłym w na pół feudalnej strukturze. Ginęli w tym społeczeństwie szlachetni idealiści, ich złudzenia stawały się mrzonką / Rzecki, Wokulski, Ochocki/. Prus nie umiał naprawić tego świata, dlatego bohaterowie jego ponoszą klęski : Rzecki umiera, Ochocki wyjeżdża za granicę, gdzie - być może - spotka się z Wokulskim i wspólnie będą pracować /poza swym społeczeństwem/ dla dobra przyszłej wymarzonej ludzkości. Autor wyraźnie nie chciał, aby powieść była jednoznacznie pesymistyczna. Wyrazem poszukiwania nadziei na lepszą przyszłość stało się wprowadzenie fantastycznego wątku Geista z jego niezwykłym wynalazkiem mającym zrewolucjonizować świat. Wynalazek Geista jest śladem pozytywistycznej wiary Prusa w zbawczą wartość nauki, która kiedyś uzdrowi ludzkość.
Ideały romantyczne i pozytywistyczne nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości, okazały się złudzeniami. Fakt, że chętnie powracamy dzisiaj do romantycznego widzenia świata, wydaje się być uzasadniony, bo miło jest zagłębiać się w zakamarki swej duszy, marzyć, kochać się /niektórzy lubią też poświęcać się!/. Szansę na realizację naszych marzeń mamy taką samą, jak nasi przodkowie. Tak więc rozgrzeszamy się z naszej romantycznej natury. Po co jednak łudzimy się, że program wszechstronnej pracy może stać się źródłem naszej samorealizacji? Już pozytywiści dowiedli, że program ten jest nierealny, dali nam tego dowody. Miejmy więc do nich zaufanie i nie ulegajmy złudzeniom.
Uzasadnij, że "Trylogia" H. Sienkiewicza to utwór, który powstał "ku pokrzepieniu serc” Polaków
Henryk Sienkiewicz jest jednym z głównych twórców literatury pozytywistycznej. Był to okres bardzo trudny dla Polaków. Aby lepiej zrozumieć, co czuł Sienkiewicz jako Polak, należy poddać analizie ważne fakty historyczne. Tak więc pisarz urodził się jeszcze w epoce romantycznej, miał już 18 lat, gdy dokonała się tragedia powstania styczniowego. Z domu rodzinnego wyniósł szacunek dla patriotycznych powinności - dziadek Sienkiewicza walczył w armii napoleońskiej, ojciec służył w wojsku w 1830 roku /powstanie listopadowe/. Bliskie były młodemu pisarzowi tradycje wojskowe, choć sam nigdy nie był żołnierzem. Młodziutki przyszły pisarz musiał głęboko przeżyć upadek powstania styczniowego. Pokolenie rówieśne mu szukało nowych dróg dla społeczeństwa polskiego. Niedawne klęski dwóch powstań narodowowyzwoleńczych skłaniały do poszukiwań nowych idei, bo przecież bezdusznością byłoby propagowanie haseł walki wówczas, kiedy jeszcze opłakiwano śmierć najlepszych synów Polski. Nowy program pozytywistyczny zobowiązywał pisarzy do tendencyjnego nawet propagowania ideałów swej epoki. Sienkiewicz przyjmuje ten program, ale nie jest wobec niego bezkrytyczny. Wówczas powstały jego liczne nowele i pierwsze powieści, które spotkały się z przychylną oceną krytyków literackich i innych pisarzy. Po ukończeniu studiów w Szkole Głównej Sienkiewicz całkowicie poświęcił się pracy literackiej: wydawał kolejne nowele i równocześnie współpracował z "Gazetą Polską". Jako korespondent tego czasopisma wyjechał do Ameryki, później przebywał dłuższy czas we Francji i we Włoszech. Po kilku latach podróży powrócił do kraju bogatszy o nowe doświadczenia i przemyślenia, potrafił spojrzeć z dystansu na rzeczywistość w kraju. Od upadku powstania styczniowego minęło już blisko 20 lat, program pozytywistyczny okazał się nierealny. Początek lat 80-tych przyniósł też Polakom zmasowane działania antypolskie /w zaborach pruskim i rosyjskim/ zmierzające do całkowitego wynarodowienia społeczeństwa. Mnożyły się liczne rozporządzenia dyskryminujące Polaków - zwłaszcza w szkolnictwie, sądownictwie i administracji. Polacy czuli się bezsilni wobec otaczającej ich rzeczywistości, wzrastały nastroje pesymistyczne rodzące nawet rezygnację z walki o utrzymanie swej tożsamości narodowej, czasem nawet jawną współpracę z zaborcami.
Co w tej sytuacji należało powiedzieć rodakom, jak podtrzymać narodowego ducha, jak przeciwdziałać szerzącym się nastrojom sceptycyzmu, niewiary, rozpaczy? Na te pytania musiał odpowiedzieć sobie Sienkiewicz jako Polak i jako pisarz.
Nie mógł przypominać świeżych jeszcze ran związanych z klęskami powstań narodowowyzwoleńczych, nie mógł też propagować ideałów pozytywistycznych, które okazały się nierealne. Rosło kolejne pokolenie Polaków /od III rozbioru Polski minęło ponad 85 lat/, już tylko nieliczni pamiętali wolną ojczyznę. Wychowany w tradycjach patriotycznych Sienkiewicz musiał znaleźć w dziejach Polski taki okres, który mógłby "pokrzepić serca" rodaków i znalazł go w wydarzeniach wieku XVII. Przystąpił więc do pisania obszernego cyklu powieściowego - "Trylogii", na którą złożyły się: "Ogniem i mieczem", "Potop" i "Pan Wołodyjowski".
Środkowa część "Trylogii" - "Potop" odnosi się do wydarzeń historycznych związanych z obroną własnej państwowości Polaków postawionej w obliczu rozlicznych zagrożeń zewnętrznych /najazd Szwedów, wojna z Moskwą/ i wewnętrznych /zdrada magnatów/. Dramat XVII-wiecznej Polski zawierał wyraźne analogie z aktualną sytuacją zniewolonego narodu, co umożliwiło pisarzowi realizację intencji "pokrzepienia serc" rodaków. W zakończeniu powieści przemawia sam pisarz ustami swego bohatera - Zagłoby, który dowodzi iż, "nie ma takowych terminów, z których by się viribus unitis /wspólnymi siłami/ przy boskich auxiliach /posiłkach/ podnieść nie można". Przesłanie to adresowane jest wyraźnie do przyszłych pokoleń, którym niosło nadzieję na lepsze jutro - warunek narodowego przetrwania. Powieścią swą przekonywał Sienkiewicz współczesnych, że nie można tracić nadziei, bo ojczyzna przeżywała już trudne - zdawałoby się beznadziejne - czasy i potrafiła obronić swą niezależność, odrębność narodową. Pisarz odszedł w dziele od tematyki współczesnej, bo wierzył, że powinnością chwili była walka o odrodzenie moralne społeczeństwa. Przypominał więc te ideały, które od najdawniejszych czasów kształtowały polski patriotyzm.
Prawda, że to magnateria i szlachta polska doprowadziły ojczyznę do znacznego osłabienia, ale właśnie szlachta polska - mimo swych wad - potrafiła odrodzić się moralnie i zapobiec całkowitej katastrofie kraju. Ta szlachta, która pełna pychy ograniczała władzę królewską, w decydującej chwili potrafiła naprawić swój błąd i stanęła w obronie króla Jana Kazimierza.
Bohaterem pierwszoplanowym w "Potopie" czyni Sienkiewicz Andrzeja Kmicica. Jego losy budzą w czytelniku skojarzenie z dziejami narodowego dramatu, z losem zbiorowości polskiej. Kimże był więc ten bohater? Typowym szlachcicem polskim działającym pod wpływem impulsu, bez zastanowienia. Duma., zadziorność, skłonność do pijatyk i bijatyk, chęć imponowania, popędliwość - to główne cechy charakteru młodego Kmicica - a był on typem reprezentatywnym dla swej warstwy. Dodajmy do tego naiwność i - co tu ukrywać - głupotę, a otrzymamy typ obrzydliwy, bo takim stał się Kmicic. Sienkiewicz jednak trzyma na wodzy odczucia wewnętrzne czytelnika i nawet powoduje, że Kmicic staje się miły, czytelnik ma dla niego wiele sympatii. Myślę, że to oczywiste, bo przecież Kmicic jest jednym z wielu, reprezentuje swą warstwę, a nawet swój naród. Nie można go nie kochać, dlatego czytelnik nie potępia go, raczej mu współczuje. Któż z nas nie popełnia błędów?! Postąpić źle to rzecz ludzka, dopiero trwanie w tym błędzie jest rzeczą naganną. Kmicic więc szuka możliwości rehabilitacji. Jest to zadanie trudne, ale - z pomocą Bożą - wykonalne. Bohater zmazuje swoje grzechy ofiarną służbą żołnierską i w rezultacie staje się wzorem patrioty.
Moralny upadek Kmicica ma swój odpowiednik w historycznym upadku narodu. Odrodzenie moralne bohatera budzi głęboką i uzasadnioną nadzieję na odrodzenie narodu. Sienkiewicz przemawia do wyobraźni czytelników swej powieści, napawa ich otuchą i wiarą w lepszą przyszłość. Naród nie może zginąć, gdyż opamiętał się i heroicznie broni swej polskości.
Tylko tyle, a może aż tyle dał Sienkiewicz swemu narodowi: wiarę w ostateczne zwycięstwo mimo przejściowych kłopotów, szykan, i represji zaborców w stosunku do Polaków. Czytelnicy "Potopu" mieli uwierzyć, że ich opór i cierpienie mają głęboki sens, bo tylko taka jest droga do wolnej ojczyzny. Wytrwała, nieustępliwa walka o zachowanie polskości zostanie w przyszłości nagrodzona.
Powieść "Potop" i w ogóle cała "Trylogia" spełniała jeszcze jedną bardzo ważną rolę: uczyła historii. Rusyfikowana i germanizowana młodzież polska uczyła się dziejów ojczyzny dzięki powieściom Sienkiewicza. Wielu krytyków zarzucało autorowi przekłamania historyczne, co najlepiej świadczy o celu, jaki spełniała jego twórczość: popularyzacji wiedzy o przeszłości narodu. Do dzisiaj wielu Polaków wypowiadając się na temat historii naszego kraju w XVII wieku powołuje się przede wszystkim na utwory Sienkiewicza. Jakże utalentowanym nauczycielem był pisarz, skoro dzisiaj nawet - na przekór podręcznikom i opiniom sławnych naukowców - najwyższym autorytetem historycznym dla tych czasów jest Henryk Sienkiewicz. Twórca ten "krzepił serca Polaków", uczył historii i nade wszystko umacniał wiarę rodaków w możliwość odrodzenia narodowego.
Pierwowzory literackie postaci Andrzeja Kmicica z "Potopu" H. Sienkiewicza
Główni bohaterowie "Trylogii" to postaci niezwykłe i dynamiczne. Autor obdarza je największą odwagą, stawia w centrum wydarzeń historycznych i czyni ośrodkiem akcji romansowej. W "Potopie" taką postacią jest Andrzej Kmicic. Można zaliczyć go do postaci historycznych, chociaż Sienkiewicz znalazł o nim w zródłach tylko dwie skąpe wzmianki. Pasek w swych "Pamiętnikach" podaje, że pułkownik Kmicic służył w wojsku litewskim pod Sapiehą i dostał się do niewoli rosyjskiej walcząc przeciwko Chowańskiemu. Drugą wzmiankę o Kmicicu /ale Samuelu/ znalazł Sienkiewicz w krótkim ustępie "Przywilejów i konstytucji za panowania Jego Królewskiej Mości Michała I roku pańskiego 1670". W tym to roku trybunał litewski uchylił zaoczny wyrok wydany na chorążego orszańskiego /Samuela Kmicica/. Na bazie tych dwóch szczegółów historycznych zbudował Sienkiewicz piękną i dynamiczną postać powieściowego Andrzeja Kmicica. Przypisał jej wydarzenia, które były udziałem innych postaci historycznych oraz wydarzenia całkowicie zmyślone /miłość do Oleńki, służba u Radziwiłła, udział w walce ze Szwedami, rozsadzenie kolumbryny/. Tak więc postać głównego bohatera "Potopu" jest zlepkiem kilku postaci autentycznych, ponadto wzbogacona jeszcze dzięki pomysłom i wyobraźni Sienkiewicza. Ma też powieściowy Kmicic swoje pierwowzory literackie. Wśród nich na plan pierwszy wysuwa się postać Jacka Soplicy z "Pana Tadeusza" A. Mickiewicza. Obaj oni kochali swe panny uczuciem wielkim i namiętnym. Jednak Jacka Soplicę od ukochanej dzieliła cała struktura feudalnego państwa: on był tylko szlachcicem /i to niezbyt zamożnym/, zaś Ewa Horeszkówna była córką magnata. Jacek nie mógł uzyskać przyzwolenia na upragniony związek z panną, bo był z innego, niższego szczebla drabiny społecznej. Tych przeszkód nie miał Andrzej Kmicic- zarówno on, jak i Oleńka, pochodzili z rodzin równych sobie pod względem społecznym. Stary Billewicz zapisał nawet swą ukochaną wnuczkę młodemu Kmicicowi- tak stanowił testament i Oleńka szanowała wolę dziadka. Na drodze do szczęścia kochającej się pary z "Potopu" stały winy pana Andrzeja, lecz takie, które mógł naprawić.
Wiele podobieństw zmajdujemy między Jackiem Soplicą i Andrzejem Kmicicem. Wywodzą się obaj ze środowiska szlacheckiego i mają podobne cechy charakteru. Na ich czoło wysuwa się przerost dumy i popędliwość. One to prowadzą Soplicę do zbrodni, również one popychają Kmicica do krwawego konfliktu ze szlachtą laudańską /zobowiązaną do sprawowania opieki nad Oleńką/. Z powodu tych wad charakteru obaj bohaterowie okrywają się hańbą: Jacek zyskuje sobie opinię zdrajcy, pan Andrzej okrywa się niesławą zabijaki, pijanicy i rzezimieszka.
Posiadają też inną wspólną cechę charakteru- naiwność. Jacek naiwnie wierzy w szczerość przyjaźni magnata Horeszki i dla niego poszedłby w ogień. Andrzej Kmicic równie naiwnie wierzy słowom księcia Janusza Radziwiłła i jeszcze składa przysięgę na wierność temu magnatowi. Naiwność ich została wykorzystana: Horeszko potrzebował wsparcia popularnego wśród szlachty Jacka dla zaspokojenia własnych aspiracji, Janusz Radziwiłł zyskał w osobie Kmicica bezkrytycznego i oddanego sobie wykonawcę haniebnych czynów wymierzonych przeciwko ojczyźnie.
Jacek Soplica i Andrzej Kmicic to mężczyźni silni, odważni oraz zdolni do wielkiej miłości. To uczucie potrafi zawładnąć nimi całkowicie. Jacka popycha do zbrodni, gdyż budzi w nim nienawiść do ojca Ewy, przeciwnego małżeństwu córki. Konający Soplica wyznaje, że spojrzenie ukochanej było w stanie przeistoczyć go w pokornego baranka. Utrata Ewy obudziła w nim żądzę zemsty na okrutnym Stolniku.
Kmicic dla Oleńki rozstał się ze swoimi kompanami, dla niej też wszedł na ciernistą drogę "zmazywania win" wyrządzonych ludziom i- nieświadomie- ojczyźnie. Przemianie charakteru obu bohaterów towarzyszy zmiana nazwiska: butny Soplica przeistacza się w pokornego księdza Robaka, zaś zabijaka i zdrajca ojczyzny Kmicic staje się żarliwym patriotą Babiniczem. Działalność patriotyczna bohaterów wymaga wielu ofiar i trwa długi okres czasu. Soplica walczy na różnych frontach, odnosi wiele ran, staje się emisariuszem powstańczym na Litwie. Kmicic walczy w obronie ojczyzny przeciwko Szwedom, staje się inspiratorem obrony klasztoru jasnogórskiego, dowodzi ochroną króla Jana Kazimierza, wielekroć ranny, nie ustaje w walce. Tak to ze zdrajców ojczyzny przeistoczyli się w najgorętszych jej obrońców. Zdrada ich była niezamierzona: Soplica posłużył się bronią zabitego Moskala, czym zyskał sobie niezasłużoną opinię sprzymierzeńca zaborcy, Kmicic stał się zdrajcą za sprawą księcia Radziwiłła. Zmazanie win stało się dla bohaterów sprawą najwyższej wagi. Kmicica czekała jeszcze dodatkowa nagroda- poślubienie Oleńki, która pozostała wierna miłości do swego Jędrusia. Myśl o ukochanej i świadomość wzajemności jej uczuć podtrzymywała Kmicica na duchu, pozwalała optymistycznie patrzeć w przyszłość. Podniety takiej nie miał Jacek Soplica, bowiem Ewa Horeszkówna zmarła na zesłaniu. Życie pod zmienionym nazwiskiem, lęk przed rozpoznaniem, wysłuchiwanie jak najgorszych opinii o sobie samym musiało być dla bohaterów wielką udręką. Nawet najbliżsi nie wiedzieli, kim są bohaterowie. Jacek żył w domu swego brata, każdego dnia widział swojego syna i nie pozwolił sobie na chwilę słabości- nie wyjawił przed najbliższymi prawdy o sobie aż do dnia swej przedśmiertnej spowiedzi. Kmicic pokazał się Oleńce dopiero wówczas, gdy miał pewność, że zmazał piętno hańby ze swego nazwiska.
Porównanie to dowodzi bliskiego pokrewieństwa obu bohaterów. Najbliższą Kmicicowi stała się postać Jacka Soplicy, chociaż trudno nie dostrzec podobieństwa bohatera "Potopu" do innych bohaterów literackich, szczególnie romantycznych, ale nie wyłącznie. Awanturnicze losy, zrozumienie własnych win i ich zmazywanie- to cechy odnoszące się także do Mikołaja Doświadczyńskiego- bohatera pierwszej powieści polskiej. Wielkość uczuć, konieczność zmiany nazwiska i patriotyzm- to cechy wielu bohaterów romantycznych, między innymi Konrada Wallenroda- tytułowej postaci poematu Adama Mickiewicza. Tak więc bohater "Potopu" posiada liczne pierwowzory w naszej literaturze.
Jakie są - Twoim zdaniem - przyczyny poczytności "Trylogii" H. Sienkiewicza?
Analizując przyczyny poczytności "Trylogii" należy zastanowić się nad wymową tego dzieła w czasach, kiedy zostało ono napisane i wydane. Były to lata niewoli Polski, czasy polityki wynarodowienia naszego społeczeństwa. Klęski dwóch powstań narodowowyzwoleńczych uświadomiły Polakom tragizm ich sytuacji. Czyżby Polska nigdy już nie miała stać się państwem suwerennym, czy marzenia o wolnej ojczyźnie są tylko nierealną mrzonką? Takie pytania stawiali sobie Polacy i ulegali nastrojom apatii, rezygnacji, często poddawali się rusyfikacji, a nawet podejmowali współpracę z zaborcą. Sienkiewicz czuł się w obowiązku dać rodakom wiarę w możliwość odrodzenia się ojczyzny, "pokrzepić serca" Polaków, jak sam wyznał na ostatniej karcie "Pana Wołodyjowskiego". W czasach powstania "Trylogii" polską młodzież uczono historii ojczystej z podręczników rosyjskich, w których przedstawiano naszą przeszłość w sposób tendencyjny i fałszywy. Sienkiewicz przeciwstawił się tym tendencjom malując i wyjaskrawiając /zwłaszcza w Potopie/ momenty bohaterstwa narodu polskiego. Autor "Trylogii” stał się nauczycielem i popularyzatorem historii ojczystej, podkreślił siłę i żywotność narodu polskiego oraz jego zdolność do odrodzenia się. Tę ideę utworu wyraźnie dostrzegł kierownik cenzury rosyjskiej, który po ogłoszeniu "Trylogii" oświadczył Sienkiewiczowi, że nie pozwoli mu już nigdy na wydanie powieści malującej przeszłość Polski. W pierwszych latach XX wieku rozgorzał spór o wartości dzieła Sienkiewicza. Jedni krytycy atakowali pisarza zarzucając mu konserwatyzm i płytki optymizm, drudzy podkreślali zasługi autora: wskrzeszenie ducha narodowego, podtrzymywanie nadziei na możliwość odrodzenia moralnego i politycznego. Także w latach II wojny światowej "Trylogia" pełniła znowu swą rolę pokrzepiającą. "Potop" kojarzył się rodakom z aktualną sytuacją, kiedy to z obu stron kraj nasz został „zalany” wojskami najeźdźców. W dzisiejszych czasach "Trylogia" nie musi już - na szczęście - pełnić roli krzepiącej. Czy jednak możemy mieć taką pewność? Położenie geograficzne Polski stanowi wciąż potencjalne zagrożenie dla naszego samodzielnego bytu. Historia pokazuje, że potrafiliśmy zawsze walczyć o wolność, lecz nie umieliśmy właściwie i rozumnie korzystać z jej posiadania. Gubiły nas kłótnie wewnętrzne, egoizm, krótkowzroczność. W tym sensie "Trylogia" może być dla nas przestrogą przed konsekwencjami takich postaw. Jednak nie tylko te wartości ideowe stanowią o poczytności wielkiego dzieła Sienkiewicza. Pisarz przeniósł nas w czas przeszłości: piękny i barwny. Lubimy przecież czytać książki historyczne, a bohaterowie "Trylogii" są nam jeszcze bliżsi dzięki swej polskości. Dajemy się porwać dynamice wydarzeń i wspólnie z powieściowymi bohaterami przeżywamy ich liczne przygody. Kolejne części "Trylogii" są też powieściami o rozbudowanym wątku romansowym. Przeżywamy więc razem ze Skrzetuskim, Kmicicem i Wołodyjowskim ich perypetie miłosne pobudzające naszą wyobraźnię i kształcące naszą wrażliwość uczuciową. Wspaniałe, prawdziwe i zróżnicowane psychologicznie są postacie bohaterów, trudno się nudzić czytając te powieści. Uśmiechamy się dobrodusznie wyobrażając sobie imć pana Zagłobę, rozumiemy popędliwość Kmicica, podziwiamy małego rycerza po mistrzowsku władającego szablą. Wiele powiedzeń zaczerpniętych z „Trylogii” weszło do języka współczesnego Polaków /"Kończ waść - wstydu oszczędź" Kmicica lub wywód Zagłoby na temat "oleum", które trafia do głowy podnoszone przez wypijany alkohol/, co niezbicie świadczy o popularności dzieła. Współczesny kabaret „Elita” także parafrazuje to dzieło traktując pewne epizody powieściowe i Sienkiewiczowskich bohaterów jako pretekst do snucia satyrycznych rozważań na temat polskiej współczesności.
Dlaczego więc czytamy "Trylogię"? Znajdujemy w niej wszystko, co może nas zainteresować: historię, przygodę, romans, powieść psychologiczną i dydaktyczną, bogaty materiał do analizy obyczaju, mentalności i języka XVII wiecznego społeczeństwa polskiego. Nie przeszkadza nam świadomość, że niektórzy krytycy odnaleźli w dziele pochwałę "polskiej ciemnoty i szlacheckiego nieuctwa".
Witold Gombrowicz - sławny prześmiewca - tak pisał o swoich wrażeniach związanych z lekturą "Trylogii":
"Czytam Sienkiewicza. Dręcząca lektura. Mówimy: to dosyć kiepskie, i czytamy dalej. Powiadamy: ależ to taniocha i nie możemy się oderwać. Wykrzykujemy: nieznośna opera! i czytamy w dalszym ciągu, urzeczeni. Potężny geniusz! - i nigdy chyba nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To Homer drugiej kategorii, to Dumas Ojciec pierwszej klasy. Trudno też w dziejach literatury o przykład podobnego oczarowania narodu, bardziej magicznego wpływu na wyobraźnię mas."
Omów dwa spojrzenia na przeszłość narodową: w „Grobie Agamemnona” J. Słowackiego i w „Potopie” H. Sienkiewicza
Przeszłość narodowa stanowi dla ludzi źródło wiedzy historycznej, ale też jest punktem wyjścia dla analizy przyczyn zaistniałych wydarzeń. Z tego powodu często sięgamy do naszej historii w nadziei, że popełnione błędy zmienią nasze postępowanie, że wyciągniemy z nich wnioski. Taki cel przyświecał też Juliuszowi Słowackiemu - autorowi „Grobu Agamemnona”. Poeta tak boleśnie przeżył klęskę powstania listopadowego, że postanowił uczynić sobie samemu i całemu społeczeństwu polskiemu swoisty rachunek sumienia. Przeszłość narodowa nie była odległa, ból spowodowany klęską listopadową - żywy i dręczący. Analiza bliskiej przeszłości stała się ostra i bardzo krytyczna. Słowacki obnażył najszkodliwsze wady szlachty i warstwę tę obarczył odpowiedzialnością za niewolę Polski. Sam był także szlachcicem, więc słowa krytyki odnoszą się również do niego samego. To ta warstwa społeczna, powodowana pychą i dumą, nie umiejąca docenić znaczenia polskiej tradycji i kultury, doprowadziła ojczyznę do niewoli. Polska była „pawiem i papugą” narodów, dlatego stała się „służebnicą cudzą”. Duma i pycha rodowa stały się źródłem przekonania szlachty o jej wyższości nad innymi warstwami. Pogarda dla niżej urodzonych sprawiła, że chłopi i mieszczanie nie mieli żadnego wpływu na bieg historii narodowej. Nawet ostatni rozbiór Polski i niewola nie zmieniły stosunku szlachty do niższych warstw. Nie wciągnięto ich do walki narodowowyzwoleńczej i fakt ten przesądził o losach powstania. Słowacki uważa, że gdyby społeczeństwo polskie było „posągiem z jednej bryły”, powstańcy całego narodu odnieśliby zwycięstwo. Elementy stroju szlacheckiego (czerwony kontusz i złoty pas) stają się w wierszu symbolem wad tej warstwy. Szlachta tworzyła przeszłość narodową i to ona odpowiedzialna jest za utratę niepodległości i klęskę powstania listopadowego. Spojrzenie Słowackiego na przeszłość ojczyzny jest bardzo krytyczne, wypływa z głębokiej rozpaczy patriotycznej i poczucia własnej winy. Dumni Polacy żałowali swej krwi dla obrony wolności ojczyzny, nie wszyscy oddali swe życie (Słowacki też przeżył i wstydził się tego). Słowa wiersza podyktowała poecie rozpacz, dlatego krytyka warstwy szlacheckiej jest taka surowa i bezkompromisowa.
„Potop” H. Sienkiewicza jest powieścią powstałą w późniejszej epoce -pozytywistycznej. Polska miała już za sobą następne powstanie (styczniowe), które także zakończyło się klęską. Zaborcy przystąpili do energicznej akcji wynarodowienia społeczeństwa polskiego i wydawało się, że sytuacja rodaków jest beznadziejna. W tych trudnych latach niewoli Sienkiewicz dał społeczeństwu polskiemu swą „Trylogię”, która przenosiła czytelników w lata przeszłe i równie ciężkie. W „Potopie” ukazał najazd Szwedów na Polskę, zdradę magnatów, brak wiary dużej części szlachty w możliwość zwycięstwa. Musiały to być czasy bardzo trudne i sprawa obrony ojczyzny wydawała się zadaniem beznadziejnym. Podobieństwo przeszłości historycznej do czasów współczesnych Sienkiewiczowi było uderzające i czytelnicy widzieli je wyraźnie. Cóż więc zrobiło XVII wieczne społeczeństwo polskie w tej tragicznej dla siebie chwili? Po początkowej apatii - spowodowanej zdradą magnatów i dezorientacją szlachty - podniosło się do walki o wolność ojczyzny. Ten patriotyczny ruch wyszedł z najniższych warstw społeczeństwa polskiego i stopniowo ogarnął warstwy wyższe. Epidemia zdrady postępowała od góry społeczeństwa ku jego dołowi, ruch patriotyczny miał kierunek odwrotny. Sienkiewicz pokazał w „Potopie”, jak tworzył się ogólnonarodowy front walki z najeźdźcą, w którym decydującą siłą były niższe warstwy społeczne: chłopi, mieszczanie, drobna i średnia szlachta. Autor „Potopu” żywo interesował się poglądami historyków na naszą przeszło*ć narodową. Oceny tej przeszłości były różne. Uczeni wchodzący w skład szkoły historycznej krakowskiej stwierdzili, że przyczyną upadku naszego państwa była nie przemoc zewnętrzna, ale własne winy: zepsucie moralne, kontrasty społeczne, przerost przywilejów szlachty, anarchia i brak silnego rządu. Poglądy tych historyków sprzeczne były z dawniejszymi opracowaniami dziejów naszego narodu, pełnymi przesadnego uwielbienia przeszłości. W ich świetle główną i wyłączną przyczyną upadku Polski była przemoc zewnętrzna. Sienkiewicz nie przyznawał racji żadnej z tych szkół historycznych, gdyż popadały one z jednej skrajności w drugą. Pisarz uważał, że na upadek ojczyzny złożyły się w równej mierze czynniki zewnętrzne i wewnętrzne. Zbyt krytyczne i pesymistyczne nastawienie do przeszłości odbierało przyszłym pokoleniom wiarę w siłę żywotną narodu, przesadne idealizowanie natomiast uczyło braku krytycyzmu. W „Potopie” Sienkiewicz starał się wskazać te dwie drogi, którymi wkroczyła do ojczyzny późniejsza niewola. Współczesny pisarzowi czytelnik miał pokochać ojczyznę swoich przodków, ale też dostrzec wady ówczesnego społeczeństwa. Powie*ć miała głównie „pokrzepić serce” czytelnika, wpoić mu przekonanie, że nie ma tak beznadziejnej sytuacji, z której nie można znaleźć wyjścia, jeśli tylko woli odrodzenia się towarzyszy wysiłek całego narodu.
Problematyka społeczna w prozie i poezji Marii Konopnickiej
W literaturze pozytywistycznej rzadko spotykane są utwory liryczne, bowiem była to epoka niepoetycka. Maria Konopnicka swoją twórczość literacką rozpoczęła jednak właśnie wierszami, one to zapewniły autorce popularność. Podmiotem lirycznym uczyniła poetka chłopa, który mówił własnym językiem, wyrażał swoje własne uczucia. Konopnicka była wyjątkowo czuła na niesprawiedliwość społeczną, wskazywała i piętnowała jej przejawy mącąc dobre samopoczucie dorobkiewiczów i całej burżuazji. Problematyce tej poświęciła nieomal całą swoją twórczość, nie tylko utwory poetyckie. Wypowiadała się przede wszystkim w poezji i nowelistyce, ale próbowała sił także w poemacie - „Pan Balcer w Brazylii” pisany oktawą, miał być epopeją chłopską. Sporo miejsca w twórczości Konopnickiej zajmują też utwory dla dzieci: „Na jagody”, „O krasnoludkach i sierotce Marysi”. Biedne dzieci, często chore i głodne, chciała pisarka przenieść, choć na chwilę, w piękny i dobry wiat. Konopnicka sama borykała się z kłopotami materialnymi (po rozejściu się z mężem utrzymywała siebie i sześcioro dzieci), więc rozumiała los najbiedniejszych. Była szczególnie czuła na wszelkie przejawy krzywdy społecznej: nędzę chłopów i ubogich mieszczan, dyskryminację Żydów, próby wynarodowienia Polaków. Przeciwko tym zjawiskom występowała ostro i bezkompromisowo, toteż oskarżano ją o sianie nienawiści i podburzanie do rozlewu krwi. Zarzuty te były oczywiście przesadzone, ale prawdą jest, że pisarka uderzała w mocne struny.
Wstrząsający w swej wymowie jest wiersz „Wolny najmita”, ukazujący ekonomiczne skutki przeprowadzonego przez carat uwłaszczenia. Chłop otrzymał wolność wraz z kawałkiem ziemi, lecz ta znikoma ilość gruntu nie mogła zapewnić mu bytu. Wolny najmita przymierał więc głodem i nikt nie poczuwał się do odpowiedzialności za jego los. Jako człowiek wolny mógł pracować lub nie, mógł umrzeć, gdzie chciał. Wolność jego ograniczała się więc do wyboru miejsca i rodzaju śmierci. Nie mogąc nigdzie znaleźć pracy, nie mając pieniędzy na spłatę zaciągniętych długów - umierał pod płotem lub w przydrożnym rowie. Wiersz „Wolny najmita” wchodzi w skład całego cyklu poetyckiego, noszącego tytuł „Obrazki”. W cyklu tym znajdują się też znane powszechnie i popularne wiersze: „Ja* nie doczekał”, „W piwnicznej izbie”, „Przed sądem”. Bohaterami utworów są dzieci, dzięki czemu podkreślona została tragiczna sytuacja życiowa tych najbardziej bezbronnych istot. Każdy obrazek można nazwać miniaturową nowelą (posiada jeden wątek, toczy się akcja, narracja odautorska prowadzona jest w pierwszej osobie liczby pojedynczej).
Oprócz cyklu „Obrazki” znane i popularne były cykle: „Wieczorne pieśni”, „Z łąk i pól” oraz „Na fujarce”. Wiersze wchodzące w skład tych cyklów były stylizowane na piosenki ludowe i wyrażały protest przeciwko cierpieniom człowieka, ubolewanie nad niewolą narodu oraz zawierały obrazy nędzy chłopskiej. W problematyce społecznej utworów Konopnickiej osobne miejsce zajmują wiersze patriotyczne, do których należą: „Rota” oraz „O Wrześni”. Wiersz „Rota” rozpoczynający się od słów: „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród...” jest utworem powszechnie znanym także dzisiaj. Powstał w 1904 roku i był odpowiedzią poetki na politykę germanizacyjną kanclerza Rzeszy Otto von Bismarcka, który zapowiadał butnie, że polskie kobiety będą po niemiecku śpiewać kołysanki swoim dzieciom. Wiersz ten wzywał Polaków do obrony „Ducha” polskości, do pamięci i szacunku dla chlubnej przeszłości narodowej i budził nadzieję, że „odzyska ziemię dziadów wnuk”. Utwór jest znany i popularny także dzisiaj, a kilkanaście lat temu pełnił rolę swoistego hymnu Polaków walczących o prawdziwą wolność. Temat obrony polskości porusza też wiersz „O Wrześni”, napisany pod wpływem strajku szkolnego, który miał miejsce we Wrześni w latach 1901 - 1902. Strajk uczniów był wyrazem protestu przeciw germanizacji szkoły (uczniów pobito, za* ich rodziców skazano na karę aresztu). Pisarka w tym utworze wywołuje całą przeszłość narodową Polski i wyraża przekonanie, że prześladowanie polskich dzieci musi spotkać się z powszechnym oburzeniem i obudzić cały naród. Powtarzające się jak refren słowa „Prusak męczy polskie dzieci!” mają zwiększyć siłę oddziaływania utworu na rodaków.
Maria Konopnicka jest również autorką licznych nowel także poświęconych problemowi krzywdy i nędzy najbiedniejszych. Nowela „Nasza szkapa” opowiada o ubogiej rodzinie warszawskiego rzemieślnika. Stara i chuda kobyła była żywicielką tej rodziny, bo dzięki niej mężczyzna zarabiał nędzne grosze rozwożąc ludziom węgiel, przewożąc różne sprzęty w czasie przeprowadzek. W miarę ubożenia i konieczności leczenia żony, chorej na suchoty, rzemieślnik zmuszony jest sprzedać także szkapę. Mimo wszelkich wyrzeczeń rodziny matka umiera i nowy właściciel konia wypożycza zwierzę, aby zgnębiony ojciec mógł zawieźć zwłoki żony na cmentarz. Dzieci, które zżyły się z koniem i traktowały go jak członka rodziny, cieszą się, choć spotkanie ze szkapą zawdzięczają śmierci swej matki.
Nowela „Miłosierdzie gminy” porusza bolesny problem życia ludzi starych, schorowanych. Akcja utworu toczy się w Szwajcarii, która uchodziła wówczas za najbardziej demokratyczny kraj w Europie. W tej demokratycznej gminie szwajcarskiej zlikwidowano żebractwo, które uwłacza godności ludzkiej. Gmina wypłaca zasiłek tej rodzinie, która weźmie do siebie starca i otoczy go opieką w ostatnich latach życia. Chętnych do przygarnięcia staruszka Kuntza Wunderliego jest kilku, wśród nich także jego syn posiadający własną rodzinę i borykający się z nędzą. Syn ma nadzieję, że - z pomocą materialną gminy - uda mu się zapewnić ojcu utrzymanie. Posiedzenie sekcji dobroczynnej w gminie staje się targiem, bo stary Kuntz oglądany jest jak zwierzę: musi chodzić, dowodzić swej sprawności fizycznej, nawet ogląda mu się zęby. Weźmie Wunderliego ten, kto zgodzi się go przyjąć za najniższą kwotę zasiłku pieniężnego. Poza synem starca, nikt z zebranych nie kieruje się ludzkim uczuciem litości i współczucia, każdy kalkuluje, czy transakcja jest opłacalna i czy stary może jeszcze pracować. W wyniku tak pojmowanej dobroczynności Kuntz trafia do mleczarza Probsta, o którym wiadomo, że wcześniejsi jego „podopieczni” pracując ponad siły i cierpiąc głód - umierali w ciągu kilku miesięcy. Bezpośrednio po zakończeniu posiedzenia, Wunderli zostaje zaprzężony obok psa do wózka mleczarza.
Pisarka ukazała, jak pieniądz niszczy w człowieku ludzkie odruchy i uczucia. Humanistyczna w swej intencji ustawa obraca się przeciwko tym, których interesy ma chronić. Autorka unika w tej noweli własnego komentarza, bo opisane fakty są same w sobie wstrząsające.
Sprawę miejsca mniejszości żydowskiej w społeczeństwie polskim porusza nowela „Mendel Gdański”. Pisarka przeciwstawiła się zdecydowanie nastrojom antysemickim, wywoływanym i podsycanym wśród części społeczeństwa przez Rosję. Ukazała dramatyczne losy polskiego Żyda, starego człowieka utrzymującego i wychowującego swego osieroconego wnuczka. Człowiek ten i jego skromny zakład introligatorski stają się celem ataku antyżydowskich pogromców. Pisarka stanęła w obronie biednego starca, który czuł się Polakiem, kochał tę ziemię oraz nie chciał i nie miał gdzie uciec przed antysemitami. Nowela jest wyrazem głębokiego humanitaryzmu Konopnickiej i dowodzi jej wrażliwości na krzywdę wyrządzaną człowiekowi przez drugiego człowieka. Cała twórczość Marii Konopnickiej poświęcona była najbardziej palącym problemom społecznym.
„Oda do młodości” Adama Mickiewicza i „Do młodych” Adama Asnyka - manifesty dwu pokoleń młodzieży polskiej
Manifestem literackim nazywa się utwór wyrażający założenia programowe i postulaty ideowo - artystyczne grupy literackiej. Z definicji tej wynika, że manifest określa, co jest dla danej grupy najistotniejsze i w jaki sposób będą realizowane cele, jakie ta grupa chce osiągnąć.
Definicji tej odpowiada „Oda do młodości” A. Mickiewicza, gdyż utwór określa nowy sposób widzenia wiata, precyzuje cele, podaje sposoby ich realizacji. Cele te stoją przed pokoleniem młodzieży, które ma „bryłę wiata pchnąć nowymi tory”. Wiersz posiada jeszcze tradycyjną formę (oda), ale treści w nim zawarte są już nowoczesne - romantyczne. Mickiewicz maluje obraz dwu światów: oświeceniowego (starego) i romantycznego (młodego). Świat stary określa jako „wody trupie”, „samoluby”, „płaz w skorupie”, natomiast świat nowy to: „zielone lata”, „jutrzenka swobody”, „świat ducha”. Młodzież ma przekształcić stary wiat za pomocą uczucia miłości i przyjaźni, wtedy „wyjdzie z zamętu świat ducha”, czyli zapanują nad tym światem uczucia, przeżycia duchowe. Młodzież ma sięgać tam, „gdzie wzrok nie sięga”, ma łamać, „czego rozum nie złamie”. nie będzie więc to świat poznawany zmysłami i rozumem, ale budowany zgodnie z niedościgłymi marzeniami i dyktowany uczuciami. Młode pokolenie ogarnięte uczuciem miłości i braterstwa zbuduje świat na miarę swoich pragnień, zapanuje w nim wzajemna miłość i swoboda (nie tylko myśli, także czynów i poczucia wolności osobistej).
Mickiewicz określa w „Odzie” cele i kierunki działania młodego pokolenia. Wiersz tchnie wiarą w możliwość i skuteczność takiego działania oraz wzywa wszystkich młodych do przebudowy świata. Łatwiej nam zrozumieć intencje poety, kiedy uzmysłowimy sobie, że my także buntujemy się przeciwko światu, który dla siebie i dla nas zbudowało pokolenie naszych rodziców. Krytykujemy ten *wiat, widzimy jego niedostatki, buntujemy się przeciwko obłudzie, niesprawiedliwości. Też chcemy zmienić *wiat, lecz często poprzestajemy na krytyce tego, co zastaliśmy. Budowa nowego *wiata nie jest zadaniem prostym, często więc rezygnujemy z wysiłku, czasem modyfikujemy zastany *wiat, bo na całkowitą jego przemianę nie znajdujemy w sobie sił. Pokolenie, które przyjdzie po nas będzie też stawiać sobie nowe cele, też krytycznie oceni nasze dzieło. Takie jest prawo dziejów, zawsze młode pokolenie buntuje się i wierzy, że potrafi zbudować lepszy świat. Dzięki temu krytycyzmowi możliwy jest postęp ludzkości. Gdyby ludzie nie szukali dróg przemiany świata, mielibyśmy do dzisiaj ustrój wspólnoty pierwotnej.
Chociaż cele, jakie stawiał Mickiewicz pokoleniu romantyków, były piękne i szlachetne, następne pokolenie odniosło się krytycznie do zastanego świata. Dowodzi tego wiersz A. Asnyka „Do młodych”. Autor wiersza żył już w następnej epoce i czuł się w obowiązku wyznawać pozytywistyczne ideały. W głębi duszy był jednak romantykiem. Urodził się w 1838 roku, a więc zaledwie 16 lat po publikacji I tomu „Poezji” A. Mickiewicza, który to tom otworzył epokę romantyczną. Dorastający Asnyk chłonął poezję Juliusza Słowackiego i innych romantyków, takie ideały kształtowały jego osobowość. Jak na romantyka przystało, wziął udział w powstaniu styczniowym, był nawet członkiem Rządu Narodowego. Klęska styczniowa położyła kres epoce romantycznej, tak bliskiej poecie. Zaczęły się czasy pozytywistyczne i Asnyk czuł się w obowiązku iść z ich duchem, stać się propagatorem nowych ideałów. Cóż z tego jednak, gdy całym sercem kochał poprzednią epokę? Poeta nie potrafił podeptać tamtych ideałów, a tkwić przy ich obronie było niepodobieństwem. Czuł się rozdarty - romantyk żyjący w czasach pozytywistycznych. W nowej filozofii dostrzegał wiele cennych ideałów, chciał stać się ich szermierzem. W wierszu - manifeście „Do młodych” wzywa więc:
„Szukajcie prawdy jasnego płomienia,
Szukajcie nowych, nieodkrytych dróg”.
Młode pokolenie pozytywistów ma więc zgłębiać tajniki nauki, badać świat, szukać nowych rozwiązań. Są to słowa godne pozytywisty przejętego hasłami swej epoki. Jednak odrzucenie dorobku romantyków jest błędem, dlatego Asnyk tworzy pomost między ideałami tych dwóch epok. Dowodzi, że „każda epoka ma swe własne cele i zapomina o wczorajszych snach”. Aby mogły zrodzić się ideały pozytywistyczne, musiały oprzeć się na ideałach romantycznych. Dlatego należy odnosić się do nich z pełnym szacunkiem. Poeta przestrzega więc młodych:
„Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć!”
Budowa nowego, lepszego świata - zdaniem Asnyka - nie powinna opierać się na negacji dorobku poprzednich pokoleń. Młodzi muszą mieć *wiadomość, że ideały poprzedniej epoki stały się fundamentem, na którym budują nowe spojrzenie na świat. Romantykom należy się szacunek i uznanie. Poeta przestrzega też młodych przed osądem następnych pokoleń. Jeżeli pozytywiści podepczą ideały romantyków, nie będą mogli oczekiwać od następnych pokoleń uszanowania własnych my*li. Wiersz kończy się taką właśnie refleksją:
„I wasze gwiazdy, o zdobywcy młodzi,
W ciemnościach pogasną znów!
Stwierdzenie to ma wartość ponadczasową i każe nam pamiętać o tym, że nie tylko my oceniamy dorobek naszych rodziców, ale i nasze osiągnięcia zostaną poddane krytycznej ocenie następnego pokolenia. Szanujmy swych poprzedników, jeżeli chcemy być szanowani przez następców.
Bohater romantyczny i bohater pozytywistyczny - próba porównania
Każda epoka tworzy własny model bohatera. W średniowieczu był to asceta, rycerz lub dobry władca, w odrodzeniu - humanista i reformator, dobry gospodarz i patriota, w baroku (epoce kontrastów) - szlachcic przywiązany do tradycji lub dworzanin, pseudoasceta rozmiłowany w przepychu, w oświeceniu - człowiek postępowy, wykształcony, patriota, człowiek rozsądny i zdolny do weryfikacji swoich poglądów. Epoka romantyczna także stworzyła własny model bohatera. Reprezentują go liczne postacie: Gustaw (IV cz. „Dziadów”), Konrad (III cz. „Dziadów”), Konrad Wallenrod, Jacek Soplica, Kordian, Mąż - hrabia Henryk („Nie - Boska komedia”). Bohatera pozytywistycznego reprezentują za*: Benedykt i jego syn Witold („Nad Niemnem”), Stanisław Wokulski z „Lalki” (tylko w połowie, bo był tyleż samo romantykiem, co pozytywistą), Julian Ochocki - także z „Lalki”. Porównując modele bohaterów należy wziąć pod uwagę fakt, że żyją oni w różnych czasach i różne uwarunkowania kształtują ich postawy. Bohater romantyczny jest nadwrażliwy uczuciowo i często obdarzony talentem poetyckim. Taki jest Gustaw - Konrad, Kordian i Mąż. Mają oni poczucie wyższości nad pozostałymi ludźmi (zwykłymi „zjadaczami chleba”), czują się wybrańcami narodu. Przemawia przez nich duma, ale też poczucie odpowiedzialności za swój naród.
Typowym bohaterem pozytywistycznym jest Benedykt Korczyński. Nie ma zdolności poetyckich, jest jednym z wielu, chociaż nie można powiedzieć, aby był on niezdolny do wyższych uczuć. To realista rzeczowo analizujący warunki bytowe swojej rodziny. Nie ma czasu na górnolotne wywody na temat uczucia do żony i dzieci - on swoją miłość traktuje jako naturalne uczucie i wyraża je w codziennej trosce, w poczuciu odpowiedzialności za członków rodziny.
Konrad z „Dziadów” bez reszty poświęca się wielkiej, szlachetnej i nieosiągalnej idei. Zanim stał się Konradem, był Gustawem - nieszczęśliwym kochankiem. Oddanie się miłości do kobiety przynosi bohaterowi romantycznemu rozczarowanie, ból, rozpacz i często prowadzi do samobójstwa (Gustaw, Kordian). Miłość romantyczna to uczucie tragiczne - można odnieść wrażenie, że gdyby na drodze do szczęścia kochanków nie stanęły przeszkody, bohater romantyczny miałby wątpliwości, czy takie uczucie jest w ogóle miłością. Niemożność zdobycia ukochanej kobiety wyzwala w bohaterze coraz gorętsze uczucia, pozwala mu bez końca „rozdrapywać rany” serca. Kiedy Konrad lub Kordian umiera (nie dosłownie!) jako nieszczęśliwy kochanek, szuka innej idei, której mógłby poświęcić swe życie i znajduje ją w walce o wolność narodu. W tej dziedzinie także nie odnosi zwycięstwa, bo walczy samotnie z potężnym wrogiem. Ponosi więc klęskę i jako kochanek i jako bojownik narodowy.
Bohater pozytywistyczny kieruje się przede wszystkim rozumem i doświadczeniem, bierze na siebie takie obowiązki, którym może sprostać. Benedykt Korczyński też nie zaznaje szczęścia w miłości. Emilia jest kobietą zawiedzioną i rozżaloną. Mąż jej jednak nie rozpacza, nie usiłuje popełnić samobójstwa, choć i jemu z pewnością jest przykro. Cel życia znajduje w pracy, w wypełnianiu codziennych obowiązków życiowych. Nie ma czasu na analizowanie swoich stanów duszy, nie roztkliwia się nad sobą. Obowiązek patriotyczny wobec narodu spełnia w zupełnie inny sposób. Jako realista rozumie, że walka zbroja jest skazana z góry na niepowodzenie. Dla Korczyńskiego bycie Polakiem oznacza kurczowe trzymanie się ziemi przodków. Jak długo uda mu się utrzymać Korczyn, tak długo majątek ten będzie skrawkiem ojczyzny. Gdyby sprzedał swą ziemię, sprzedałby cząstkę Polski, która przeszłaby w ręce obywateli rosyjskich. Utrzymanie się na Korczynie oznacza ciągłą, mozolną pracę i bohater wypełniając ją, daje dowody swego patriotyzmu. Sił do walki o utrzymanie się na swej ziemi dodaje mu pamięć o poległych powstańcach, których mogiła znajduje się także na tej ziemi.
Bohater romantyczny jest samotnikiem, ma świadomość własnej wyższości, piękne ideały pragnie realizować sam. Nie szuka więzi ze społeczeństwem i walcząc samotnie, ponosi klęskę. Bohater pozytywistyczny czuje się cząstką społeczeństwa i pragnie realizować szczytne ideały wspólnie z innymi ludźmi. Nie jest sam, a mimo to ciężko mu osiągnąć cel. Benedykt Korczyński początkowo był entuzjastą programu epoki. Choć był to program rozsądny, realizacja jego wcale nie stała się zadaniem prostym. Piętrzące się kłopoty materialne sprawiły, że z żalem i poczuciem zawodu wspominał pierwsze lata popowstaniowe. Teoria i dobre chęci rozminęły się z rzeczywistością. Zaczął oddalać się od Bohatyrowiczów - członków najbliższej mu społeczności. Benedykt smucił się tym faktem, lecz nie widział innej drogi postępowania. Dorastający syn Witold przywrócił mu wiarę w możliwość realizacji programu pozytywistycznego. Benedykt, chociaż sceptyk, zdecydował się na ponowne podjęcie tego programu i my - czytając powieść - ufamy, że tym razem obaj pozytywiści odniosą zwycięstwo.
Tak więc bohater pozytywistyczny to społecznik żyjący śród ludzi i pracujący dla nich. Realizuje hasła swej epoki: pracy organicznej, pracy u podstaw, utylitaryzmu nauki i sztuki, emancypacji kobiet, asymilacji Żydów jako mniejszości narodowej. (O tym szerzej w omówieniu tematu nr 71).
MŁODA POLSKA
Różne postawy człowieka wobec życia w wierszach poetów młodopolskich: "Koniec wieku XIX" i "Kowal"
Oba te wiersze wyszły spod piór dwóch poetów okresu Młodej Polski. Postawa twórców wobec życia została ukształtowana przez czas, w którym żyli, doświadczenia życiowe, prądy umysłowe epoki oraz cechy indywidualne twórców.
Epoka młodopolska poprzedzona była pozytywistycznym programem, który w Polsce przyniósł społeczeństwu rozczarowanie. Kraj pogrążał się w nędzy, nasiliły się działania zaborców zmierzające do wynarodowienia społeczeństwa polskiego. Pozytywistyczne hasła okazały się niemożliwe do zrealizowania. Nie sprawdziły się założenia programowe pozytywistów, zbankrutowała optymistyczna wiara w rozum i potęgę ludzkiej myśli. Tej pustki ideowej nie było czym zastąpić, a przecież człowiekowi potrzebna jest wiara w sens jego życia i działania. Człowiek rozpaczliwie poszukuje idei, której gotów byłby poświęcić swe możliwości twórcze, nawet życie. Brak idei przewodniej spowodował pesymizm twórców, zniechęcenie, niewiarę, a nawet - niechęć do życia. Taką postawę określa się mianem dekadentyzmu /od francuskiego decadente - chylenie się ku upadkowi, upadek/.
Poetycki wyraz takim nastrojom dał Kazimierz Przerwa - Tetmajer w wierszu "Koniec wieku XIX". Utwór powstał w 1894 roku, kiedy nastroje dekadenckie były nieomal powszechne. Podmiot liryczny wypowiada się w imieniu całego pokolenia, dzięki czemu wiersz staje się poetyckim manifestem pokoleniowym. Świat jest zły, człowiek nie widzi sensu życia i rozpaczliwie szuka wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji. Tetmajer czując się reprezentantem tego pokolenia stawia pytanie: "Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza, Człowiecze z końca wieku?...” Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, podmiot liryczny rozpatruje różne możliwości. Może sposobem na pokonanie zła jest: przekleństwo... idee... wzgarda... ironia... modlitwa... walka... rezygnacja... byt przyszły... użycie...? Każda z tych możliwości zostaje jednak odrzucona, bo jest mało skuteczna, bezowocna. Żadne idee nie dały się urzeczywistnić, modlitwa nie przynosi ulgi, ironia człowieka jest bezsilna wobec ironii świata, rezygnacja nie zmniejsza cierpienia, używanie życia zawsze kończy się uczuciem niedosytu... Walka też nie może być sensem życia, bo "czyż mrówka rzucona na szyny może walczyć z pociągiem, nadchodzącym w pędzie?". Człowiek czuje się bezradny wobec upadku świata, jest osaczony i nie znajduje sposobu na życie. Tetmajer poddaje się temu dekadenckiemu nastrojowi i czyniąc wyznanie niewiary w sens życia ze smutkiem stwierdza, że ten, kto szuka sposobu obrony przed nieuchronnym upadkiem, pozostaje sam. Rozpatrzywszy wszystkie możliwości, "głowę zwiesił niemy".
Wiersz "Kowal" wyszedł spod pióra innego poety młodopolskiego - Leopolda Staffa. Utwór powstał w 1901 roku, a więc zaledwie siedem lat później niż "Koniec XIX wieku" Kazimierza Przerwy - Tetmajera. Wiersz "Kowal" znalazł się w I tomiku poetyckim Staffa. Talent młodego poety zapewnił mu od razu miejsce wśród najwybitniejszych liryków Młodej Polski. L. Staff także ulegał nastrojom dekadenckim, także szukał "sposobu na życie", lecz w wierszu "Kowal" wzywał do czynu, do działania. Bohaterem wiersza jest człowiek - kowal swego losu. Ma on wykuć dla siebie "[...] serce hartowne, mężne, serce dumne, silne". Poeta marzy o potędze człowieka i wierzy, że tę potęgę można osiągnąć poprzez wewnętrzne doskonalenie. Tytułowy kowal staje się symbolem tęsknoty do siły. Przeciwności losu winny zahartować człowieka, a nie - złamać go wewnętrznie. Staff gardzi słabością, uległością człowieka, który nie podejmuje walki o swoją doskonałość. Swemu sercu poeta mówi:
"Bo lepiej giń zmiażdżone cyklopowym razem
Niżbyś żyć miało własną słabością przeklęte,
Rysą chorej niemocy skażone, pęknięt."
Obaj ci poeci żyli w tej samej epoce, lecz różne były ich postawy wobec życia. Tetmajer głosił niewiarę w sens życia i działania człowieka. "Koniec wieku XIX" wyraża poczucie bezradności i beznadziejności, tchnie pesymizmem życiowym. L. Staff jest marzycielem przekonanym, że właściwy sens życia mieści się w tęsknocie do doskonałości i w dążeniu do ideałów /nawet jeżeli ich realizacja przerasta możliwości człowieka/. Optymizm Staffa i jego wiara w człowieka sprawiły, że poeta ten nie uległ programowemu dekadentyzmowi i pozostał wierny do końca życia swej humanistycznej postawie. Są wprawdzie i w twórczości Staffa wiersze przepojone smutkiem i melancholią /np. "Deszcz jesienny"/, ale dowodzą one tylko chwilowych nastrojów, gdyż za życiowe credo poety można uznać wyznanie zawarte w wierszu "Przedśpiew":
"Znam gorycz i zawody, wiem co ból i troska,
Złuda miłości, wątpień mrok, tęsknot rozbicia [...]
A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia.
Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce,
Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce."
"Z chałupy" J. Kasprowicza i "Kartoflisko" L. Staffa - dwa sposoby wprowadzenia niskiego tematu do sonetu
Jan Kasprowicz i Leopold Staff żyli w epoce Młodej Polski. Obaj pisali sonety poświęcone tzw. niskim tematom: zagrodom wiejskim, ubogim chatom wieśniaczym, polom ziemniaczanym. Różne były jednak powody, dla których ta tematyka okazała się ważna i godna pióra poety.
Jan Kasprowicz pochodził z niezamożnej rodziny chłopskiej zamieszkałej na Kujawach. Z trudem zdobył wykształcenie borykając się nie tylko z biedą, ale też znosząc prześladowania niemieckich władz szkolnych. Jego sonety ujęte w cyklu "Z chałupy" weszły w skład I tomu "Poezji", a więc otwierały twórczość poety. Cały cykl "Z chałupy" zawiera 40 sonetów dających realistyczny i zwięzły opis życia wsi. Była to wieś znana poecie z własnych przeżyć, wieś biedna: walące się chaty, piaszczysta ziemia. Sonet I jest wstępem do całego cyklu. Zgodnie z wymogami poetyki rozpada się na dwie części: opisową /opis wsi i jej życia/ i refleksyjną /wypowiedź liryczna/. Opis wsi obfituje w szczegóły: "płot się wali", "piołun na podwórkach", "piaszczyste wzgórki", "ryczą chude krowy". Spostrzeżenia te charakteryzują opuszczenie i biedę chłopską. Część refleksyjna sonetu odnosi się do uczuciowego związku poety ze światem, z którego wyszedł.
Wyznanie:
"Szare chaty, nędzne chłopskie chaty!
Jak się z wami zrosło moje życie,
Jak wy, proste, jak wy, bez rozkoszy..."
świadczy o głębokiej więzi poety z tym szarym i nędznym życiem chłopów. Poeta nie tylko współczuje społeczności chłopskiej, on tę nędzę czuje i przeżywa. Biedna wieś jest dla poety "skarbem wspomnień, co krwawią obficie".
Jan Kasprowicz nigdy nie zerwał więzi łączącej go z chłopstwem polskim i w całej jego twórczości odnajdujemy wiele czułości, współczucia i bólu wywołanego nędzą i niesprawiedliwością społeczną. W dojrzałych już "Hymnach" poeta wyrzucał Bogu:
"Gdzie ziemia pęka od żarów,
gdzie każda jej grudka
pełna jest znojów
i krwawych prób [...]
kopcie samotny grób [...]
Niechaj w nim spocznie na wieki
ten, który zebrał z jej chat
żalniki łez
i czekał, kiedy przyjdzie wybawienia kres[...]
Społeczna i ekonomiczna sytuacja wsi stanowi temat wielu utworów Kasprowicza. Poeta pragnął w ten sposób dotrzeć do sumień ludzkich, ująć się za skrzywdzonymi i poniżonymi , z których kręgu sam się wywodził.
Inne były przyczyny, dla których tzw. niski temat znalazł się w sonetach L. Staffa. Poeta ten tworzył w trzech epokach: Młodej Polsce, XX - leciu międzywojennym i po wojnie. Już w młodopolskiej twórczości zdeklarował się jako humanista marzący o wewnętrznej potędze człowieka /"Kowal", "Przedśpiew"/. Takiej postawie pozostał wierny do końca swego życia. Optymizm i pogoda ducha dyktowały mu akceptację świata i zachwyt dla jego piękna. Początkowo - w poszukiwaniu tego piękna - nawiązywał do antyku, z przyrody wybierał motywy o szczególnych estetycznych walorach /takie były tendencje epoki Młodej Polski/. Z biegiem lat koncepcja poetyckiego piękna uległa u Staffa rozszerzeniu. Zaczął dążyć do wydobycia pierwiastka piękna z motywów powszednich i rodzimych. U progu lat międzywojennych Staff opublikował zbiór wierszy pt. "Ścieżki polne". W zbiorku tym znalazł się sonet pt. "Kartoflisko", w którym poeta uwydatnił kontrast między "niepoetyckim" tematem a jego uwznioślającym ujęciem. Prozaiczne zajęcie kopania ziemniaków stało się godne poetyckiego pióra. Część opisowa sonetu ukazuje szczegóły obrazu: jesienny siąpiący kapuśniak, wrony krążące nad kobietami, które "w twardym, cierpliwym mozole [...] dziobią pilnie motyką ziemniaczane pole", rozmiękła od deszczu ziemia. Ten niski temat ma jednak dla poety wiele uroku, odgłos ziemniaków rzucanych do wiader porównuje do bębnów grzmiących na odmarsz jesieni. Staff stara się ukazać piękno, którego nie dostrzegamy, a przecież optymizm powinien dyktować nam postawę, dzięki której możemy: ''w łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu" /"Przedśpiew"/. Nic nie potrafi przygasić radości życia poety, skoro nawet łzy są słodyczą /choć smutną/, zaś grzech jest chorą dobrocią. Wierny takiemu widzeniu świata Staff dostrzegał piękno w kopaniu ziemniaków, opiewał zwyczajny pejzaż wiejski, trud drwala i siewcy, udój mleka. W tomie "Ścieżki polne" obok takich utworów znalazły się nawet kunsztowne sonety, w których poeta żartobliwie i przekornie głosił pochwałę "Wieprza" i "Gnoju".
Koncepcja życia szczęśliwego w poezji Leopolda Staffa
Leopold Staff nazywany jest poetą trzech pokoleń, gdyż żył i tworzył w trzech epokach /Młoda Polska, XX - lecie międzywojenne, okres powojenny/. Debiutował w okresie Młodej Polski, w roku 1901. Już pierwsze wydanie jego utworów lirycznych zapowiadało nieprzeciętny talent poetycki. W tym pierwszym tomiku wierszy zatytułowanym "Sny o potędze" wyraźnie widoczne są wpływy filozofii Nietzschego, którego dzieła Staff tłumaczył. Z tej filozofii przejął poeta przeciwstawienie się dekadentyzmowi i pesymizmowi, dążenie do aktywności i pracy nad własnym charakterem. Człowiek powinien dążyć do osiągnięcia mocy, doskonałości wewnętrznej. Taką filozofią tchnie wiersz "Kowal" zamieszczony właśnie w pierwszym tomie wierszy. Życie szczęśliwe - według Staffa - jest usilnym dążeniem człowieka do wyrobienia w sobie najwspanialszych wartości etycznych przez pracę i olbrzymi wysiłek /patrz opracowanie tematu nr 86/. Staff widział szczęście ludzkie w życiu uporządkowanym, wolnym od napięć i wielkich ambicji. Codzienny, mało efektowny trud nadaje sens życiu ludzkiemu. Człowiekowi towarzyszy przyroda, która także często stanowi i tło i pole ludzkiego działania. Życie w harmonii z naturą, spokój, poszanowanie człowieka i wiara chrześcijańska - to elementy światopoglądu poety. Staff odrzucał melancholię i pesymizm, wierzył, że życie może przynosić człowiekowi radość i pogodę. Ta filozofia pogody ducha zawarta jest w wierszu "Przedśpiew" z tomu "Gałąź kwitnąca" /opracowanie tematu 86/. Filozofię optymizmu życiowego rozszerzył poeta o argumenty zaczerpnięte z postawy św. Franciszka z Asyżu /franciszkanizm/. Światopogląd poety ukształtowała też nauka chrześcijańska, co wyznawał w wielu swych utworach /"O miłości wroga", "O słodyczy cierpienia", "O łasce przebaczenia"/.
Silne są też związki filozofii życiowej Staffa z filozofią i poezją antyczną. Kiedy czytamy w "Przedśpiewie": "Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce", bez namysłu kojarzymy to wyznanie ze stwierdzeniem rzymskiego komediopisarza Terencjusza: "Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie nie jest mi obce".
Wielu badaczy literatury uważa, że właśnie twórczość poetycka Staffa odegrała wielką rolę w dziejach polskiego neoklasycyzmu. Zwrot ku klasycyzmowi widoczny jest w poezji Staffa w zwięzłości treści przy równoczesnym zachowaniu umiaru i prostoty, co świadczy o dążeniu do zachowania duchowej harmonii. Starożytna filozofia stoicka fascynowała poetę, który wobec przeciwności losu pragnął zachować równowagę psychiczną. Wyraźnie widzimy także kontynuację poglądów Jana Kochanowskiego, który uczył, że "Nic wiecznego na świecie, radość się z troską plecie". Staff wysoko cenił poezję Jana z Czarnolasu, czemu dał wyraz w wierszu "Lipy". Podobnie jak ten odrodzeniowy humanista, Staff także opiewał uroki "Wsi spokojnej, wsi wesołej". W codziennym życiu prostych ludzi widział piękno, które opiewał na przykład w sonecie "Kartoflisko" /opracowanie tematu 87/.
Takiej filozofii szczęścia był Staff wierny do końca swego życia. Nawet po kataklizmie II wojny światowej potrafił z optymizmem spojrzeć w przyszłość. Już w 1946 roku powstał piękny liryczny wiersz, dedykowany żonie poety, "Pierwsza przechadzka". Staff z nadzieją wita wolność, dzięki której "będzie znów mieszkać w swoim domu". Szczęściem dla poety jest właśnie to zwyczajne, codzienne życie i bliskość ukochanej żony. Będą "stąpać po swych własnych schodach", "znowu w sklepiku zjawi się pieczywo", "znów zabrzęczą rano bańki z mlekiem". Poeta znajduje powody do radości i optymizmu, bo przecież wraz z żoną przeżyli wojnę, "choć śmierć była bliska", codzienne życie pozwoli im "zapomnieć o ranach i szkodach". Staff nie żąda od życia wiele, z pogodą i pokorą znosi ciosy, które zsyła los i wierzy, że smutek musi przeplatać się z radością. Taka filozofia życiowa potrafi uczynić człowieka szczęśliwym.
Wizyjność i symbolika w hymnach Jana Kasprowicza: "Dies irae", "Święty Boże"
Jan Kasprowicz napisał osiem hymnów, które zostały uznane za najsłynniejsze utwory poety. Twórca ich miał już za sobą okres twórczości realistycznej, przesiąkniętej problematyką społeczną. Przełom wieków został zinterpretowany przez artystów jako schyłek cywilizacji. Kończył się nie tylko wiek XIX, ale też walił się w gruzy cały dorobek ludzkości, wartości moralne stawały się tylko pustymi frazesami. Stosunki międzyludzkie wyrażały się w rosnącej niesprawiedliwości społecznej, ludzie pozbywali się hamulców moralnych, nie szanowali żadnych wartości. Cóż mógł zrobić człowiek wobec otaczającego go zła? Rozpaczliwie poszukiwał wartości moralnych, ideałów i - nie mogąc ich odnaleźć - zaczynał wątpić w sens ludzkiej egzystencji. Ten kryzys zaufania do ideałów zaczął obejmować także Boga - Stwórcę świata. Kasprowicz, poddając się takiemu myśleniu, stawiał w "Hymnach" szereg zasadniczych pytań: Czy jest Bóg? Jeśli jest, to dlaczego istnieje zło, krzywda, cierpienie? Jaki jest stosunek Boga - Stwórcy do ludzi i do zła? Nie są to pytania nowe w naszej /i obcej/ literaturze, dość przypomnieć sobie dramatyczny monolog Konrada /"Wielka Improwizacja"/ - bohatera III części "Dziadów" Mickiewicza. Kasprowicz nawiązał do tej prometejskiej tradycji literatury i oskarżył Boga o brak miłości, miłosierdzia w stosunku do ludzi, którym kazał żyć w tak okrutnym świecie.
Hymn "Dies irae" /Dzień gniewu/ stanowi nawiązanie do hymnów kościelnych, szczególne pokrewieństwo łączy go z przypisywanym Tomaszowi Celano hymnem mszalnym śpiewanym w Dzień Zaduszny. Jego treścią jest koniec świata i Sąd Ostateczny. Kasprowicz dowodzi, że zło znalazło się w świecie, który stworzył Bóg:
"Nic, co się stało pod sklepieniem niebiosów,
Bez Twej woli się nie stało!
Kyrie elejson!
O źródło zdrady! Kyrie elejson!
Przyczyno grzechu
i zemsty, i rozpaczy szaleńczego śmiechu!
Kyrie elejson! [...]"
Bóg skazał człowieka na życie w świecie zła, a więc dlaczego człowiek ma odpowiadać za zło i grzech, które - z woli Boga - są wpisane w jego istnienie? Jaką postawę zajmuje Bóg wobec zła i ludzi, którzy cierpią? Na tak postawione pytanie, daje Kasprowicz odpowiedź zawierającą oskarżenie Stwórcy:
"Płaczów i jęków słuchasz nie słyszącym uchem
i sądzisz! Kyrie elejson!
Na mękę wieków patrzysz nie widzącym okiem
i sądzisz! Kyrie elejson!
Niewiasta z rozpaczliwym krzykiem rodzi dziecię,
Ty duszę jego grzechu oblewasz hyzopem
i sądzisz! Kyrie elejson! [...]".
Hymn "Święty Boże" stanowi kontynuację rozpatrywania problemu wzajemnej zależności pojęć: Bóg - Stwórca - zło. Istota świata i egzystencja ludzi powodują, że Kasprowicz zmierza do wniosków katastroficznych. Poeta wyraża przekonanie, że oto zbliża się dzień Sądu Ostatecznego oraz maluje przerażającą wizję "samotnego grobu" i pochodu wszystkiego, co żyje do jednej wielkiej mogiły. W pełnej płaczu i jęku wędrówce do zatracenia bierze udział nie tylko cała ludzkość, lecz także przyroda: drzewa, krzewy, kwiaty i całe łany polne. Nad światem zawisła katastrofa, zaś podmiot liryczny hymnu staje się Prometeuszem, który wyrzuca Stwórcy jego obojętność na nędzę i cierpienie ludzkości:
"A Ty, o Boże!
o Nieśmiertelny!
o wieńcem blasków owity!
na niedostępnym tronie
siedzisz pomiędzy gwiazdami
i głową na złocistym spocząwszy Trójkącie,
krzyż trójramienny mając u swych nóg
proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz złotej
i ani spojrzysz na padolny smug.
Zmiłuj się, zmiłuj nad nami.
Słońcom naznaczasz obroty,
gasisz księżyce,
jutrznie zapalasz i zorze
i płodzisz zasiew na byty,
na pełne cierpień żywoty,
które tu muszą mrzeć
w samotny kłaść się grób..."
Te przejmujące obrazy - wizje są wynikiem nieakceptowania rzeczywistości. Z takiej postawy wywodzi się kierunek w literaturze - ekspresjonizm. Twórcy tego kierunku wiązali pojęcie dobra z rzeczywistością duchową, a pojęcie zła - z rzeczywistością materialną. Równoczesna obecność dobra i zła w ludzkim życiu poddana została gwałtownej i namiętnej krytyce zasad moralnych. Ekspresjoniści posługiwali się wizją jako sposobem obrazowania i symbolem będącym znakiem treści głęboko ukrytych. Wizja pochodu ludzi i przyrody do wspólnej mogiły jest hiperboliczna, czyli wyolbrzymiona. Zauważamy w niej skłonność do krzyku, gwałtownego gestu i dynamicznych sytuacji, upodobania do koloru krwi i ognia. Równie przerażające są wizje wyrażone w hymnie "Dies irae":
"I płyną, płyną te milczące krzyże
razem z ruchomym, wielkim trzęsawiskiem,
które swą rdzawą kałużą oblewa
męczeńskie drzewa [...]
I oto głowy swoje, dziwne, ludzkie głowy,
świecące trupim tłuszczem zżółkłych, łysych czół,
o szczękach otulonych kłębem czarnych bród,
kładą na łonach tych pomarłych ciał [...]
W Pańskiego gniewu ostatniej godzinie
krew świeża płynie
z odrywających się od krzyży rąk
i odrywających się od krzyży nóg [...]".
Wizje te symbolizują świat chylący się ku upadkowi. Obrazy zagłady ludzkości, śmierci i zatracenia przyrody są symbolami tragizmu życia.
Udowodnij, że "Krzak dzikiej róży" J. Kasprowicza i "Deszcz jesienny" L. Staffa to utwory symboliczne
Symbolizm był jednym z głównych prądów literackich ostatnich lat XIX wieku, ukształtował się we Francji i Belgii. Zaproponował poezję, której ambicją stało się wyrażenie tego, co niewyrażalne. Podstawowym środkiem wyrazu stał się symbol jako konstrukcja dwupoziomowa, której sensy nie wyczerpują się na znaczeniu pierwszym, danym bezpośrednio, lecz są ukryte na poziomie drugim. Pierwszy poziom znaczeniowy symbolu był jasny i odczytywany natychmiast, zaś drugi poziom miał prowokować odbiorcę do snucia refleksji filozoficznych. W Polsce symbolizm nie był osobnym prądem literackim, jego elementy stanowiły część składową Młodej Polski. Symbolami posługiwali się tacy twórcy literatury, jak: Jan Kasprowicz, Leopold Staff, Stanisław Wyspiański, Stefan Żeromski, zaś w późniejszych epokach Bolesław Leśmian, Mieczysław Jastrun.
Tomik poetycki Jana Kasprowicza pod tytułem "Krzak dzikiej róży" zapowiadał przełom w twórczości poety. Wcześniejsze utwory miały charakter realistyczny i wyrażały społeczne zaangażowanie twórcy. W tomie "Krzak dzikiej róży" poeta zawarł aż cztery sonety pod takim samym tytułem. Musiał przypisywać im szczególne znaczenie, skoro całemu zbiorowi wierszy nadał tę właśnie nazwę. Tematem opisowych części sonetów jest przyroda tatrzańska. Ukazuje ją poeta w sposób impresjonistyczny: szare skały i "pawiookie stawy" są tłem dla czerwonego kwiatu róży. Błękit nieba i intensywne światło nadają szczególną barwę lasowi, który wydaje się "spowity w bladobłękitne wiewne fale". Ten piękny pejzaż górski postrzegamy nie tylko za pomocą zmysłu wzroku, słyszymy szum siklawy, świst świstaka, cichy powiew powietrza, a nawet czujemy zapach pachnących świeżych ziół. Obraz ten tworzy nastrojowe tło dla symbolicznego sensu zawartego w pąku róży i próchniejącej limbie. Krzak róży rośnie na skale, gdzie nie znajduje sprzyjających warunków do życia. Fakt, że róża nie tylko rośnie, ale jeszcze kwitnie, nasuwa nam refleksję o sensie życia. Człowiek też żyje w świecie, który przepełniony jest złem, niesprawiedliwością. Pokonujemy te przeciwności losu, nie chcemy im ulec, nasze dążenie do osiągnięcia ideałów jest buntem przeciwko złemu światu. Czerwień róży może kojarzyć nam się z walką, krwią, siłą. Jednak obok tego krzaku róży leży próchniejąca limba - symbol nieuchronności śmierci, przemijania. Limba też kiedyś żyła, rzucała wyzwanie twardym prawom przyrody. Była silniejsza od róży, a jednak musiała ulec. Współistnienie tych dwóch symboli rodzi rozżalenie, obawę, przeczucie klęski. Jakże bardzo musi się bać róża, że spotka ją los limby! Jaki jest sens ludzkiego życia, skoro czeka nas nieuchronna śmierć?
Do takich filozoficznych rozważań prowokuje nas Kasprowicz w swoich sonetach za pomocą symboli: krzaku róży i próchniejącej limby.
W bogatej spuściźnie poetyckiej Leopolda Staffa odnajdujemy też piękny wiersz symboliczny noszący tytuł "Deszcz jesienny". Impresjonistyczny obraz padającego deszczu wprowadza nas w nastrój smutku. Muzyczna nastrojowość wyeksponowana jest w różnorodny sposób. Monotonię potęguje zastosowanie dwunastozgłoskowego wiersza. Wrażeń akustycznych dostarczają określenia dźwiękowe i dźwiękonaśladowcze: "jęk szklany", "deszcz dzwoni", "dżdżu krople padają i tłuką". Wrażenia wzrokowe /szare światło, mgła, ciemna dal, mrok/ uzupełniają obraz ponurego i deszczowego dnia jesiennego. Opisy te pełnią rolę tła dla symbolicznych wizji, których tematem są: śmierć, pożar, płacz ludzi. Pierwszy obraz mówi o samotności człowieka, który na próżno czekał szczęścia, pragnął realizacji "powiewnych, dziewiczych snów". Teraz te marzenia odchodzą w "dal szarą i mglistą", "szukają ustronia na ciche swe groby".
Drugi obraz symboliczny przedstawia człowieka zagubionego, który został opuszczony przez kogoś drogiego. Chciało przyjść do niego szczęście, lecz zlękło się mroków. Człowiekowi towarzyszą strzępy obrazów: zmarłego nędzarza, który nie doczekał się jałmużny, spopielonej przez pożar zagrody wieśniaczej, płacz ludzi.
Tematem trzeciego obrazu - wizji jest szatan, który wokół "posiał szał trwogi i śmierć przerażenia". Nawet ten demon zła z trwogą spojrzał na owoc własnej działalności i rozpłakał się płomiennymi łzami.
W tym nastrojowym wierszu Staffa wizje symboliczne wplecione są w powtarzający się refren ukazujący realistyczny obraz deszczowego dnia. Smutek i melancholia wyrażone w "Deszczu jesiennym" nie były charakterystyczne dla całej twórczości poety. Dał Staff jedynie dowód na to, że chwilowo uległ powszechnemu nastrojowi dekadenckiemu, lecz szybko otrząsnął się i znalazł swoją drogę, po której już kroczył aż do śmierci. Wyznanie takie odnajdujemy w wierszu Staffa - "Curriculum vitae" /opis życia/:
"Młodość ma pierwsze skrzydła swe wysłała w świat,
Kiedy nad wiosnę milsze zdały się jesienie.
Więc kochałem milczenie, wspomnienie, westchnienie
I plotłem chmurom wieńce z swych kwietniowych lat.
Dopiero od posągów, od drzew i od trawy,
Z którymi żyłem długo wśród dalekich dróg,
Nauczyłem się prostej, pogodnej postawy".
Tatry w poezji młodopolskiej
W okresie Młodej Polski kraj nasz znajdował się pod zaborami. Rosja i Prusy prowadziły szeroko zakrojoną akcję wynarodowienia Polaków. Galicja, pozostająca pod zaborem Austrii, cieszyła się największymi swobodami politycznymi. Istniał w niej odrębny sejm krajowy, polskie były sądy, urzędy i szkolnictwo. Dwa uniwersytety kształciły sporą liczbę inteligencji ambitnej i twórczej. Wszystko to stworzyło w Galicji korzystniejsze niż w innych zaborach warunki do rozwoju życia kulturalno-narodowego. Kraków stał się głównym centrum kulturowym Polski.
Charakterystyczne było dla Młodej Polski zainteresowanie wsią, które wypływało z chęci ucieczki ze znienawidzonego miasta - terenu egzystencji mieszczucha - filistra. Modne stały się wyjazdy na wieś, korzystanie ze świeżego powietrza, leczniczego klimatu, ludzkiej życzliwości. Nastąpił wtedy ogromny rozwój turystyki w rejony górskie, co zaowocowało głębszym zainteresowaniem bogatym folklorem górskim. "Odkrywcą" Podhala był warszawski lekarz Tytus Chałubiński, który zalecał leczenie gruźlicy długimi pobytami w Zakopanem i innych miejscowościach Podhala. Chałubiński zachwycił się nie tylko klimatem, ale także samymi Tatrami i ich mieszkańcami, góralskim folklorem, fantazją tego ludu i jego inteligencją. Nic dziwnego, że Tatry zachwyciły malarzy, poetów, muzyków, stały się ulubionym tematem wielu dzieł artystycznych. W otoczeniu gór człowiek czuł się bezpieczny, potężne złomy skalne niejako zaprzeczały kruchości istnienia. Zagubiony człowiek odnajdywał spokój ducha w obcowaniu z przyrodą i z góralami, którzy imponowali inteligentom swoją siłą, sprytem, rozsądkiem, poczuciem humoru.
Jednym z piewców Podhala był Kazimierz Przerwa - Tetmajer, poeta urodzony w Ludźmierzu koło Nowego Targu. Mimo iż bardzo wcześnie przeniósł się z rodzicami do Krakowa, do końca życia pozostał entuzjastą Podhala i Tatr. Uprawiał turystykę wysokogórską i utrzymywał bliskie kontakty osobiste z góralami. W poezji Tetmajera odnajdujemy podziw dla piękna przyrody górskiej, która inspirowała poetę do snucia najrozmaitszych refleksji. Pejzaże tatrzańskie malował Tetmajer techniką impresjonisty, dowodząc wielkiej wrażliwości na odcienie kolorów wydobywane przez refleksje światła. W wierszu "Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej" poeta starał się uchwycić i oddać ulotny moment, w którym obserwuje niepowtarzalny kolor opromieniony światłem lub szczegół widoczny tylko dzięki chwilowemu oświetleniu. Cały obraz jest uchwycony tylko w jednym momencie, bo za chwilę zmienią się barwy i oświetlenie. W ten sposób poeta oddaje nastrój niepowtarzalnej chwili. Pointa tego wiersza ma jednak pesymistyczny sens:
"Patrzę ze szczytu w dół: pode mną
przepaść rozwarła paszczę ciemną -
patrzę w dolinę, w dal:
jakaś dziwna mię pochwycą
bez brzegu i bez dna tęsknica,
niewysłowiony żal..."
Poeta szukał w pejzażu tatrzańskim ucieczki od dręczących go problemów i znajdował ją, ale tylko na chwilę.
W wierszu "Melodia mgieł nocnych" nie ma już jednoznacznego pesymizmu. Poeta przemawia do naszych zmysłów i odczuć poprzez łączenie barw, ruchu, zapachu i dźwięku. Tetmajer chce, abyśmy uzmysłowili sobie lekkość, zmienność i zwiewność nocnych mgieł nad Czarnym Stawem Gąsienicowym. Elementami tego impresjonistycznego obrazu poetyckiego są: śpiąca woda w kotlinie, szmer potoków, szum limb, szept boru, woń kwiatów, spadająca gwiazda, mgły bawiące się puchem mlecza, promienie gwiazd przybijające mgły do szczytów skalnych. Cała ta piękna przyroda ukazana jest w ciągłym ruchu i w oświetleniu, należy uchwycić moment, w którym wydała się poecie najpiękniejsza.
Tetmajera fascynowała postać góralskiego zbójnika. Janosik - góralski heros - doczekał się portretów w wierszach: "Pieśń o Jaśku zbójniku", ''Jak Janosik tańczył z cesarzową". Postać Janosika urosła pod piórem poety do symbolu solidarności i sprawiedliwości społecznej.
W bogatej twórczości Tetmajera, poświęconej tematyce tatrzańskiej, znajdują się także opowiadania - gawędy - pisane gwarą podhalańską i zebrane w tomie "Na Skalnym Podhalu". Poeta z upodobaniem słuchał góralskich gawędziarzy, wśród których największą sławą cieszył się Sabała. W utworach wykorzystał wiele autentycznych wątków zaczerpniętych właśnie z tych opowiadanych mu gawęd.
Tatry są także ulubionym tematem wielu wierszy Jana Kasprowicza. Ten poeta urodzony na Kujawach, w chłopskiej rodzinie, uległ urokowi Tatr. Często wyjeżdżał do Poronina pod Zakopanem i pod koniec życia na stałe zamieszkał w willi "Harenda" pod Poroninem. Piękno przyrody tatrzańskiej stało się punktem wyjścia dla snucia refleksji filozoficznych w sonetach "Krzak dzikiej róży" /opracowanie tematu 90/.
Nastroje dekadenckie w poezji młodopolskiej
Dekadentyzm był ogólnoeuropejskim prądem duchowym w ostatnim dwudziestoleciu XIX wieku. Wyrażał się w postawie pesymistycznej i indywidualistycznej, często odwołującej się do filozofii Schopenhauera. Ten niemiecki filozof głosił, że istotą ludzkiej egzystencji jest bezrozumny popęd, który nie jest podporządkowany żadnemu celowi i nie może być nigdy zaspokojony. Człowiekowi zawsze towarzyszy poczucie niezaspokojenia i niezadowolenia, dąży on do osiągnięcia szczęścia, ale nigdy go nie osiągnie. Życie ludzkie staje się pasmem nieszczęść, męką. Ten bezrozumny popęd, będący siłą napędową życia, rozumiano bardzo często jako popęd płciowy.
Świadomość powszechnego kryzysu powodowała, że dekadenci uznali, iż wszystko na świecie podlega chorobie i rozkładowi, nawet sztuka podlega tej prawidłowości. Taka postawa filozoficzna stała się szczególnie modna w środowiskach artystycznych, które pozostawały w konflikcie ze społeczeństwem. Artysta - twórca jest jednostką wybitną i dlatego gromada ludzka nie rozumie go, zajmuje wobec niego postawę wrogą. Społeczeństwo upatruje wartości w materialnej stabilizacji, gromadzeniu bogactw, natomiast dla artysty wartością najwyższą jest sztuka i rozwój duchowy jednostki. Powstała cyganeria artystyczna, która swoim zachowaniem, trybem życia demonstrowała lekceważenie wszelkich norm społecznych i obowiązujących zasad moralnych. Wyrażało się to w życiu artystów z dnia na dzień, pogardzie dla pieniądza, utrzymywaniu nielegalizowanych związków erotycznych, demonstrowaniu alkoholizmu, narkomanii. Artyści nosili ekstrawaganckie stroje, najczęściej czarne, szerokie peleryny i duże berety lub kapelusze z szerokim rondem. Cygańskie życie artystów wywoływało zgorszenie i plotki w konserwatywnym, mieszczańskim społeczeństwie Krakowa.
Dekadenci uważali, że świat nieuchronnie chyli się ku upadkowi, człowieka osacza zło, wobec którego czuje się bezsilny. Poddawali się temu nastrojowi pesymizmu, smutku, znużenia, beznadziejności.
Jednym z poetów dekadenckich był Kazimierz Przerwa -Tetmajer, który w wierszu "Koniec wieku XIX" dał manifest swego pokolenia /opracowanie tematu 86/. Poeta ten również w wierszu "Hymn do Nirwany" zawarł całkowitą niewiarę w przyszłość. Nirwana /pojęcie zaczerpnięte z filozofii Schopenhauera / oznacza stan następujący po całkowitym wyzbyciu się woli życia. Człowiek pragnie ucieczki w niebyt i zmniejsza się jego odczuwanie cierpienia. Wiersz utrzymany jest w tonie modlitewnym i zawiera apel do Nirwany, aby wyzwoliła człowieka od cierpień tego świata. Podmiot liryczny podaje szereg przyczyn, dla których pragnie pogrążenia się w nicości:
"Oto mi ludzka podłość kałem w źrenice bryzga, Nirwano!
Oto się w złości ludzkiej błocie ma stopa ślizga, Nirwano!
Oto mię wstręt przepełnił, ohyda mię zadusza, Nirwano!
I w bólach konwulsyjnych tarza się moja dusza, Nirwano! [...]
Nich otchłań klęsk i cierpień w łonie się mym pogrzebie, Nirwano!
I przyjdź królestwo twoje na ziemi, jak i w niebie, Nirwano!"
Dekadencki pesymizm tchnie także z wiersza Tetmajera - "Fałsz, zawiść...". Podmiot liryczny wyznaje, że czuje się bezsilny wobec otaczającego go świata:
"Fałsz, zawiść, płaskość, mierność, nikczemność, głupota:
Oto rafy, o które łódź moja potrąca
Płynąc przez życia mętne i cuchnące błota
Pod niebem zachmurzonym, bez gwiazd i bez słońca.
Wiem, że błot nie przepłynę - odrzucam precz wiosła,
I przymknąwszy powieki na dnie łodzi leżę, [...]"
W podobnym tonie utrzymane są też wiersze Tetmajera: "Nie wierzę w nic...", "Wszystko umiera z smutkiem i żałobą..." oraz wiele innych.
Tetmajer jest też autorem wielu wierszy miłosnych. Poeta traktował miłość jako ucieczkę od świata stanowiącego pasmo cierpień i udręk. Jednak przeżycie miłosne tylko na chwilę wyzwala człowieka z cierpienia. Już po chwili czuje się on niezaspokojony, pełen niedosytu. Jak w takiej sytuacji cieszyć się miłosnym upojeniem, skoro bezpośrednio po nim przychodzi znowu pożądanie? Najlepszym rozwiązaniem tego problemu niezaspokojenia potrzeb wydaje się być śmierć, o czym pisze Tetmajer w wierszu "Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę".
Dekadencka filozofia wyłożona została też w wierszu Tetmajera "Evviva l'arte". Poeta opisał w nim - z własnego punktu widzenia - sytuację artysty w społeczeństwie stawiającym wartości materialne wyżej od wartości duchowych. Artyście pozostaje jedynie dumna świadomość, że w jego piersiach, "płoną ognie przez Boga samego włożone" i dlatego patrzy "na tłum z głową podniesioną".
W kręgu dekadenckich nastrojów kształtowała się też życiowa filozofia Leopolda Staffa. Poeta chciał widzieć człowieka, który dąży do osiągnięcia duchowej mocy, wewnętrznej siły /wiersz "Kowal"/. Mimo tej wiary w możliwości człowieka Staff czasem ulegał dekadenckim nastrojom smutku i przygnębienia. Dał temu wyraz w pięknym impresjonistycznym i symbolicznym wierszu pod tytułem "Deszcz jesienny" /opracowanie tematu 90/.
Piewcami dekadentyzmu byli też inni poeci Młodej Polski, spośród których można wymienić Tadeusza Micińskiego, Stanisława Koraba-Brzozowskiego. Liryka Micińskiego wyraża przeżycia jednostki, która boryka się z niemożnością znalezienia celu i sensu swego istnienia, o czym świadczy fragment wiersza "Templariusz":
"Na ciemnym morzu wicher rozpaczy
szarpie i targa żagiel tułaczy.
Płynę bez steru, płynę bez wiosła -
oby mię prędzej burza rozniosła! [...]"
Ciekawą indywidualnością poetycką był także Stanisław Korab - Brzozowski, zmarły śmiercią samobójczą. W swych wierszach pisał o znużeniu i zniechęceniu, beznadziei i braku wiary. Jego wiersz "Próżnia" jest skargą poety na brak jakiegokolwiek oparcia w świecie, który jest próżnią bez Boga.
Na wybranych przykładach omów cechy liryki młodopolskiej
Cała literatura dzieli się pod względem formalnym na trzy podstawowe rodzaje: lirykę, epikę i dramat. W okresie Młodej Polski dominowała liryka, nawet powieści i dramaty przesycone były liryzmem.
Nastroje epoki oddaje termin fin de siecle, czyli koniec wieku. Mówi on o schyłkowości, przeczuciu kresu formacji kulturowej, nadchodzących zmianach obyczajowych i społecznych. Nastrojom tym towarzyszył dekadentyzm /schyłek, niemoc/, czyli poczucie zwątpienia w postęp, w możliwość rozwiązania nabrzmiałych problemów społecznych i moralnych. Poczucie zagrożenia i kryzys wartości moralnych przejawiał się w melancholii, smutku, tęsknocie za czymś nieokreślonym, w rozbudzeniu erotyki. Wielu poetów wyrażało takie nastroje dekadenckie: Tetmajer, Staff, Miciński, Korab-Brzozowski /opracowanie tematu 92/. Z postawą dekadencką wiąże się tendencja obserwowana w kulturze początku XX wieku - katastrofizm. Spostrzegany już przez dekadentów kryzys wartości został wyolbrzymiony i wyraził się w wizjach zagłady cywilizacji. Przerażającą wizję tej zagłady dał Kasprowicz w swoich hymnach: "Dies irae", "Święty Boże" /opracowanie tematu 89/. Jednak w tej epoce programowego pesymizmu powstawały także utwory poetyckie głoszące wiarę w człowieka i jego możliwości. Pełna optymizmu jest twórczość poetycka Leopolda Staffa, autora wierszy: "Kowal" /opracowanie tematu 86/, "Kartoflisko" /opracowanie tematu 87/, "Przedśpiew" /opracowanie tematu 86 i 87/. Poeta ten nawiązywał do antycznych i odrodzeniowych ideałów literatury głosząc humanistyczną wiarę w doskonalenie i apelował o zachowanie prostoty, umiaru, pogody ducha /opracowanie tematu 88/. Piewcą codzienności zwykłego życia i trudu rolnika był - w późniejszym okresie swojej twórczości - Jan Kasprowicz /opracowanie tematu 87/.
"Hymny" Jana Kasprowicza podejmowały temat odpowiedzialności Boga - Stwórcy za zło i niesprawiedliwość społeczną. Poeta nadał im prometejski charakter, bowiem podmiot liryczny, na wzór mitycznego Prometeusza oraz Konrada z III części "Dziadów" Mickiewicza, oskarża Boga o brak miłosierdzia, o akceptowanie zła.
Bogata i różnorodna jest tematyka poezji młodopolskiej. Obok utworów dekadenckich i katastroficznych odnajdujemy wiersze optymistyczne, pogodne oraz wyrażające bunt. Wiele utworów mówi o miłości w wymiarze duchowym i zmysłowym /szczególnie w twórczości Kazimierza Przerwy - Tetmajera/. Częstym tematem w poezji młodopolskiej jest przyroda / np. sonety "Z chałupy" J. Kasprowicza/, szczególnym upodobaniem poetów cieszyły się Tatry, o których pięknie pisali: Tetmajer i Kasprowicz /opracowanie tematu 91/.
Różne były sposoby wyrażania tak różnorodnej tematyki. Poeci wykorzystywali cały "arsenał" środków wyrazu dyktowany przez popularne wówczas prądy umysłowe, kulturowe i artystyczne. Młoda Polska to okres, w którym przejawiała się wielość kierunków artystycznych. Znalazły one wyraz w literaturze i sztukach plastycznych.
Jednym z tych kierunków był symbolizm. Jego przedstawiciele rezygnowali z bezpośredniej wypowiedzi lirycznej dając odbiorcy wieloznaczny obraz dający się interpretować w różnorodny sposób. Poeci symboliści tworzyli wizje świata oparte na subiektywnych odczuciach, zmuszali czytelników do snucia głębszych refleksji. Utworami symbolicznymi są: "Kowal", "Deszcz jesienny" Leopolda Staffa /opracowanie tematów 89 i 90/, czy "Krzak dzikiej róży" Jana Kasprowicza.
Innym kierunkiem artystycznym jest impresjonizm wywodzący się ze sztuk plastycznych. Nazwa kierunku wywodzi się z języka francuskiego: impression - wrażenie. Impresjoniści dążyli do utrwalania przeróżnych zmysłowych wrażeń, uchwycenia przemijającej chwili. W impresjonistycznych wierszach poeci oddawali nastrojowy opis krajobrazu, wyrażali przelotne, chwilowe stany psychiczne. Przykładem takich utworów są piękne, nastrojowe wiersze Tetmajera: "Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej" oraz "Melodia mgieł nocnych" /opracowanie tematu 91/.
Kolejnym kierunkiem artystycznym, który bujnie rozwinął się później w okresie międzywojennym, jest ekspresjonizm. Kierunek ten stawiał sobie za cel wyrazistość przedstawionych przeżyć i posługiwał się jaskrawymi środkami wyrazu. Elementy takiej techniki odnajdujemy w "Hymnach" Jana Kasprowicza /opracowanie tematu 89/. Poezja młodopolska jest bardzo złożona i bogata zarówno pod względem treści, jak i form.
Sąd nad społeczeństwem polskim w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego
"Wesele" S. Wyspiańskiego jest dramatem symbolicznym i narodowym. Utwór powstał w okresie Młodej Polski i wyrósł z bacznej oraz wnikliwej obserwacji życia ówczesnego społeczeństwa polskiego. Stanisław Wyspiański, autor dramatu, to postać wyjątkowa w naszej literaturze i sztuce: malarz, poeta, dramaturg, czyli człowiek wszechstronnie utalentowany. Urodził się, żył i tworzył w Krakowie, choć studiował także w Paryżu. Kraków był w okresie Młodej Polski głównym ośrodkiem kultury i sztuki, do tego miasta przybywali studenci i młodzi artyści z zaboru rosyjskiego zwabieni liberalizmem władz austriackich. O pół mili od Rynku Głównego tego miasta leżały Bronowice, wieś, której mieszkańcy należeli do parafii krakowskiego kościoła Najświętszej Marii Panny. Na codzień mieszkańcy Bronowic modlili się w swoim wiejskim kościółku, ale śluby brali w bazylice Mariackiej. Wówczas to przez rynek Krakowa jechały różnobarwne i rozśpiewane korowody weselne zachwycając artystów i mieszczuchów. Malarze, oczarowani pięknymi strojami krakowskimi, chętnie malowali te urodziwe dziewuchy i dorodnych parobków. Zdarzyło się też, że zdolny krakowski malarz - Włodzimierz Tetmajer - zakochał się w córze chłopa z Bronowic - Hannie Mikołajczykównie i ożenił się z nią, zaś potem na stałe osiadł w Bronowicach. Artyści z Krakowa chętnie odwiedzali Tetmajerów w ich nowym, małym dworku. Częstym gościem był też Lucjan Rydel - znany i ceniony poeta krakowski, który upodobał sobie młodszą siostrę żony Tetmajera - Jadwigę. Gospodarz bronowicki - Mikołajczyk miał trzy dorodne córy i każda z nich wzbudziła uczucie w artyście: Hanna została żoną Włodzimierza Tetmajera, z Jadwigą ożenił się Lucjan Rydel, Marysia również miała narzeczonego - artystę, który jednak zmarł na gruźlicę.
Ślub Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną odbył się dziesięć lat po ożenku Tetmajera, więc nie był już taką sensacją, jak ślub wcześniejszy. Mimo to powszechne było zdziwienie i zainteresowanie tym wydarzeniem, bo też Lucjan Rydel pochodził z tzw. "dobrej rodziny" i mógł wziąć za żonę którąś z posażnych i wykształconych panien krakowskich.
Wesele odbyło się w dworku Tetmajerów w Bronowicach, zaproszono na nie niemal wszystkich mieszkańców wsi oraz gości z miasta - inteligentów i artystów. Wśród tych drugich był Tadeusz Boy - Żeleński, który później dał nam swoistą relację i z wesela i z życia ówczesnej cyganerii artystycznej pisząc "Plotkę o "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego". Gościem weselnym był też autor dramatu, który ponoć "stał całą noc oparty o futrynę drzwi, patrząc swoimi stalowymi, niesamowitymi oczyma. Obok wrzało weselisko, huczały tańce, a tu do tej izby raz po raz wchodziło po parę osób, raz po raz dolatywał jego uszu strzęp rozmów. I tam ujrzał i usłyszał swoją sztukę" /z "Plotki o "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego"/.
Charakterystyka i ocena społeczeństwa polskiego w "Weselu" przeprowadzona została w dwóch płaszczyznach: realistycznej i symboliczno-wizyjnej. Pierwszy akt dramatu ukazuje nam bohaterów /inteligentów i chłopów/ takimi, jakimi są i jakimi chcą być widziani. Z rozmów ich wynika, że należą do dwóch światów i porozumienie między nimi jest pozorne, udawane: panowie ulegają chłopomanii, żenią się z chłopkami, ale nie rozumieją "duszy" chłopa. Radczyni /żona lekarza, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, radcy miejskiego, autorka powieści dla młodzieży/ rozmawia z Kliminą /gospodynią z Bronowic/, bo tak wypada, lecz traktuje chłopkę z pańską wyższością. Z rozmowy wynika, że ta miastowa paniusia nie ma pojęcia o życiu i pracy chłopów. Późną jesienią pyta o zasiewy, z niepokojem patrzy na syna, który przypatruje się tańczącym. Klimina drwiąco stwierdza, że panowie boją się wiejskich dziewuch, może się okazać, że po tańcach zmuszą panów do żeniaczki. Chłopka jest wesoła, bezpośrednia, drażni ją jednak demonstracyjna wyższość Radczyni, więc odpowiada jej nieco złośliwie. Przepaść, jaka dzieli te dwie bohaterki, jest widoczna na pierwszy rzut oka. Dlatego Radczyni konkluduje: "Wyście sobie, a my sobie. Każden sobie rzepkę skrobie". Również rozmowa Dziennikarza /redaktora naczelnego "Czasu"/ z Czepcem /wujem Jadwigi Mikołajczykówny/ ilustruje brak porozumienia między inteligencją i chłopstwem. Czepiec interesuje się polityką i chciałby od Dziennikarza dowiedzieć się najnowszych wieści. Dziennikarz czuje się jakby urażony bezpośredniością chłopa i odpowiada mu niegrzecznie - pytaniem: "Wiecie choć, gdzie Chiny leżą?'', po czym dodaje: "Ja myślę, że na waszej parafii świat dla was aż dosyć szeroki". Ten inteligent traktuje wieś jako miejsce, w którym on mógłby odpocząć od problemów wielkiego świata, drażni go zainteresowanie chłopów szerszymi zagadnieniami, nie dostrzega przemian, jakie zaszły na polskiej wsi. Mówi: "Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna". Chciałby widzieć wieś taką, jaka była przed wiekami, jaką opiewał Kochanowski w "Pieśni świętojańskiej o Sobótce". Czepiec czuje się urażony wielkopańską wyższością swego rozmówcy i pozwala sobie nawet na wysnucie wniosku: "Pon się boją we wsi ruchu. Pon nas obśmiewają w duchu. A jak my, to my się rwiemy ino do jakiej bijacki. Z takich, jak my, był Głowacki. A, jak myślę, ze panowie duza by juz mogli mieć, ino oni nie chcą chcieć". Nie ma w słowach Czepca chłopskiej pokory, jest za to duma i świadomość własnej wartości, jest także bardzo trafna i ostra ocena inteligentów.
Sceny realistyczne dowodzą, że inteligentów i chłopów dzielą także wydarzenia historyczne - rebelia chłopska z 1846 roku pod wodzą Jakuba Szeli. Rząd austriacki wykorzystał wówczas narastający od dawna bunt chłopów i skierował go przeciw polskiej szlachcie. Minęły lata, ale pamięć o tych krwawych wydarzeniach pozostała żywa. Mówi o nich Gospodarz /Włodzimierz Tetmajer/ : "Mego ojca gdzieś zadźgali, gdzieś zatłukli, spopychali - kijakami, motykami, krwawiącego przez lód gnali" oraz Pan Młody /Lucjan Rydel/: "Mego dziada piłą rżnęli". Panowie, pożenieni z chłopkami, chcieliby o tej przeszłości zapomnieć, ale jest ona ciągle żywa. Pamiętają o niej także chłopi, o czym świadczą słowa Dziada do Ojca: "A toć były dawniej gniewy. Nawet była krew, rzezańce [...] widziałem, patrzały oczy jak topniał śnieg i krew spłukiwał".
Lucjan Rydel pozuje na chłopa, żeni się z chłopską córką, ale nie rozumie swej ukochanej. Wyspiański bezlitośnie obnażył jego słabostki: afektację i sztuczność. Fascynuje go piękny strój Jagusi, delektuje się opowiadaniem o uczuciu, ale czystego uczucia, prawdziwej miłości mu brak.
Wyspiański nie poprzestał na tej charakterystyce. Postanowił pogłębić ją wprowadzając postaci symboliczne, zjawy. Pojawienie się ich zapowiada Chochoł: "Co się w duszy komu gra, co kto w swoich widzi snach [...] na wesele przyjdzie w tan". Tak więc "osoby dramatu", zjawy przybędą do chaty weselnej, aby odkryć skrywane przez "osoby" /uczestników imprezy/ żale, marzenia, wyrzuty sumienia. Z rozmów prowadzonych przez osoby realistyczne ze swoimi sobowtórami duchowymi wynika, że przepaść dzieląca te dwie warstwy społeczne ma uzasadnienie historyczne, a więc jest niebywale trudna do zapomnienia. Zjawy pojawiające się na scenie dowodzą także powszechnej, w obu warstwach społecznych, tęsknoty Polaków za wolną ojczyzną. Wernyhorę /symbol marzeń o niepodległej Polsce/ widział nie tylko Gospodarz, ale także Staszek i Kuba, bo sen wolności śnił się wszystkim Polakom. Aby Polska stała się krajem niepodległym, konieczne jest zawarcie przymierza między panami i chłopami. Nie dokonało się ono mimo deklarowanego braterstwa i mimo małżeństw zawieranych przez przedstawicieli obu tych warstw. Wyspiański zadał sobie pytanie: co by było, gdyby wypełniło się proroctwo Wernyhory, gdyby przyszedł czas wyzwolenia z niewoli? Dramatem "Wesele" dał odpowiedź na to pytanie. Wszyscy marzyli o wolnej ojczyźnie, ale gdy przyszło do czynu, Gospodarz spał, wójt Czepiec pił. Wernyhora wybrał Gospodarza na swego rozmówcę, bo Włodzimierz Tetmajer najbardziej nadawał się do roli przywódcy całego narodu /szanowali go inteligenci i artyści, cieszył się uznaniem i zaufaniem chłopów, wśród których żył i których najlepiej rozumiał/. Jemu więc dał Wernyhora złoty róg - symbol pobudki do walki i gwarant zwycięstwa. Tymczasem Gospodarz /ten najbardziej dojrzały wśród panów/ przekazał tę świętość narodową parobkowi Jaśkowi, który miał o świcie zadąć w róg i poderwać cały naród do walki. Parobek jednak zgubił róg schylając się po czapkę z pawimi piórami - symbol bogactwa, o którym marzył. Śpiewał wcześniej na przyjęciu weselnym: "Zdobyłem se pawich piór [...] postawie se pański dwór! [...] złoty wór wysypie ludziskom przed ślipie; nakupie se pawich piór!" Tak więc nie odbuduje Jasiek Polski, zgubił ją, pilnując własnych pawich piór. Nie odbudują też ojczyzny panowie, których nie stać na czyn, brak im wiary w zwycięstwo, potrafią tylko mówić i marzyć o wolnej Polsce. Chłopi zebrali się, stanęli do walki trzymając w rękach kosy, ale nie było komu stanąć na ich czele. W rezultacie nie doszło do czynu, nie zadźwięczał też złoty róg /zgubiony przez Jaśka/ i na scenę wkroczył Chochoł grając i śpiewając szyderczą piosenkę odnoszącą się do całego społeczeństwa polskiego: "Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór [...] ostał ci sie ino sznur". Głęboka i bolesna prawda zawarta jest w tych słowach, bo przecież mieli Polacy ojczyznę wolną i bogatą, sami doprowadzili ją do upadku i pozostał im tylko sznur, który może symbolizować i niewolę i samobójstwo.
Dramat "Wesele" jest więc narodowym rachunkiem sumienia i żałobnym hymnem pokolenia. W ówczesnym "Słowie Polskim" Adolf Nowaczyński pisał po premierze "Wesela": "Wyspiański zdarł brudną szmatę z duszy pokolenia i ukazał się zatęchły, śmierdzący, zrobaczony trup. Wyspiański powtórzył, że jesteśmy narodem papug, pawi, "dziennikarzy", erotomanów, szaleńców, zawadiaków, głupców i komediantów".
Przerażająco smutny jest fakt, że ocena ta, dokonana przez Wyspiańskiego w 1901 roku, nie straciła swej aktualności po dzień dzisiejszy.
Uzasadnij ukazanie się w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego widm postaci historycznych tym, a nie innym osobom
Sytuacja polityczna Polski w latach współczesnych "Weselu" była tragiczna i wydawała się być beznadziejna. Mijały kolejne lata niewoli, nie przyniosły wyzwolenia kolejne romantyczne zrywy /powstanie listopadowe, powstanie styczniowe/, nasiliły się działania zaborców zmierzające do wynarodowienia Polaków, program pozytywistyczny także nie przyniósł oczekiwanych efektów. Rosło w społeczeństwie polskim zniecierpliwienie sytuacją polityczną kraju, wzmagały się dążenia niepodległościowe, rozważane były szanse i okoliczności ewentualnej realizacji tych dążeń. W prasie obozu narodowego dyskutowano na temat możliwości wybuchu powstania, i to z ludem w roli głównej. Nic dziwnego, że Wyspiański wyobraził sobie ten kolejny zryw narodowowyzwoleńczy i ukazał swoją wizję wydarzeń. W obrazie aż roi się od zjaw - widm postaci historycznych, bo przecież miały one wielki wpływ na ukształtowanie osobowości współczesnych Wyspiańskiemu Polaków. Zjawy wprowadza na scenę Chochoł, który zapowiada, że dzięki nim ukaże się to, "co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach". Każda zjawa /z wyjątkiem Wernyhory/ ukazuje się jednej postaci i tylko przez tę postać jest widziana. Inni goście weselni nie widzą tej zjawy, bo nie myślą i nie śnią o tym, co zjawa uosabia.
Marysi ukazuje się Widmo. Maria z Mikołajczyków, najładniejsza z sióstr, przed laty zaręczona była z młodym malarzem, który kształcił się w Monachium i w Paryżu, gdzie zmarł na gruźlicę. Po jego śmierci wyszła za mąż za chłopa bronowickiego Wojciecha Suseła. Tak niewiele brakowało, aby została żoną artysty! Bawiąc się na weselu siostry - Jadwigi przypomina sobie swego narzeczonego, którego przecież musiała gorąco kochać. On to więc "gra się" jej w duszy, jego "widzi w swoich snach". Publiczność obecna na premierze "Wesela" doskonale znała dzieje tej miłości, więc ukazanie się widma było potwierdzeniem prawdziwości słów Chochoła zapowiadającego przybycie zjaw.
Spełniwszy swoją rolę, Widmo ustępuje miejsca Stańczykowi, który staje przed Dziennikarzem. Stańczyk był słynnym trefnisiem i błaznem nadwornym Aleksandra Jagillończyka, Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta. Postać tę malował Jan Matejko przedstawiając ją jako wesołka i jako mędrca, symbol najgłębszej troski patriotycznej. W "Weselu" pojawia się Stańczyk w tym drugim wcieleniu.
Krakowscy konserwatyści opublikowali pamflet polityczny pt. "Teka Stańczyka", w którym kazali bohaterowi wydrwić zwolenników konspiracji i nieprzerwalności powstania. Od tego czasu Stańczyk stał się w środowisku galicyjskim symbolem mądrości politycznej oraz przydomkiem stronnictwa konserwatystów. Przedstawicielem tego stronnictwa jest w dramacie Dziennikarz /Rudolf Starzewski/ współpracownik konserwatywnego "Czasu", później redaktor naczelny tego pisma.
Dziennikarz czuje się zagubiony w tej beznadziejnej sytuacji Polski. Zaciągnął się w służbę stronnictwa z przekonania i nagromadził w czasie tej służby dosyć zwątpień, by zapytać siebie w końcu - gdzie się znalazł i czemu służy. Człowiek ten zasługuje na szacunek i Wyspiański podkreślił jego cechy charakteru: przenikliwość, inteligencję ironiczną i wrażliwą, dojrzałość, sumienie. Właśnie dzięki tym cechom Dziennikarz zastanawia się nad własną postawą - scena rozmowy ze Stańczykiem jest czymś w rodzaju rachunku sumienia. Rudolf Starzewski /jak sądzi Wyspiański/ ma świadomość, że jako Polak usypia naród, odbiera mu nadzieję na wyzwolenie. Dlatego zwierza się Stańczykowi: "Usypiam duszę mą biedną i usypiam brata mego [...] tyle złego, co dobrego, okropne rzeczy się dzieją". Krytycznie ocenia przeszłość Polski: "ród pamięta, brat pamięta, kto te pozakładał pęta i że ręka, co przeklęta, była swoja". Nawiązując do romantycznego hasła "z polską szlachtą polski lud" Dziennikarz tłumaczy: "Społem to jest malowanka, społem to duma panka...", a więc krytycznie ocenia bratanie się panów z chłopami i wie, że jest ono sztuczne, udawane. Bohater jest moralnym i ideowym bankrutem mającym świadomość, że nie stoi po słusznej stronie. Stańczyk, prawdziwy patriota, wyrzuca mu: "Zaśpiewałeś kruczy ton; tobież tylko dzwoni w duszy pogrzebowych jęków dzwon?" i podsumowuje jego działalność: "Masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć [...] Mąć tę narodową kadź, serca truj, głowę trać!" Postać Dziennikarza stanowi w "Weselu" reprezentację obozu konserwatywnego, potępionego i osądzonego. Mimo krytyki wyczuwa się, że Wyspiański ma dla tych ludzi wiele szacunku i zrozumienia, bo przecież wiele było racji w tym, co głosili: Polacy sami doprowadzili swoją ojczyznę do upadku. Czy jednak wystarczy tylko krakać nad losem matki - Polki, czy usypianie ducha walki jest wskazane wobec trwającej ciągle niewoli? Te pytania "grają się w duszy" Dziennikarzowi i dlatego jemu to właśnie ukazuje się widmo historycznego Stańczyka.
Kolejną zjawą jest znowu postać historyczna - Rycerz. Staje on przed Poetą. Zawisza Czarny to sławny rycerz polski z XV wieku, który walczył u boku Jagiełły pod Grunwaldem, w dramacie pojawia się jako wzór minionej chwały i mocy narodowej.
Kazimierz Przerwa - Tetmajer /Poeta/ opiewał go w fantazji dramatycznej pt. "Zawisza Czarny", która została wystawiona w krakowskim teatrze w styczniu 1901 roku, a więc wtedy, gdy Wyspiański pisał "Wesele". Poecie marzy się powrót do minionej potęgi i chwały Polski, o czym świadczy jego twórczość. Nie wierzy jednak w możliwość ziszczenia się tych snów, gdyż mówi do Rycerza: "Dech twój zimny, dech grobowy... Za przyłbicą pustość, proch; w oczach twoich czarny loch, za przyłbicą Noc". Gdy Rycerz wzywa go do walki mówiąc: "Rękę daj", Poeta odpowiada: "Duszę weź". Tak więc poeta jest zdolny tylko do wzlotów duchowych, nie stać go na czyn i jego rozmowa z Rycerzem dowodzi, że świadom jest swojej ułomności.
Panu Młodemu ukazuje się Hetman, czyli Franciszek Ksawery Branicki, hetman wielki koronny, magnat polski, który walczył przeciwko konfederatom barskim, tłumił powstanie chłopskie na Ukrainie, utrzymywał bliskie stosunki z dworem w Petersburgu i nawet ożenił się z nieślubną córką carycy Katarzyny, za którą otrzymał ogromny posag. Był to łajdak i sprzedawczyk i pojawienie się go na narodowych godach prowokuje do porównania go ze współcześnie rządzącymi w kraju hetmanami. Pan Młody wyrzuca mu: "przewodziłeś, przewodziłeś, a my dzisiaj w psiej niewoli [...] ciebie ogień, ogień pali - przec już nic nas nie ocali". Jest jednak chyba i osobisty powód, dla którego właśnie ten zdrajca ukazuje się Panu Młodemu. Hetman żeniąc się z córką znienawidzonej przez Polaków carycy, splugawił swój honor narodowy, ponieważ zaś małżonka jego pochodziła z tak zwanego nieprawego łoża - Hetman splamił swój magnacki ród. Stojąc przed Panem Młodym rzuca mu w twarz: "Czepiłeś się chamskiej dziewki?! [...] trza było do bękartów carycy iść smalić cholewki". Pan Młody, wywodzący się z dobrej rodziny inteligenckiej ze szlacheckimi tradycjami, ożenił się z chłopką. Gdzieś w głębi duszy musi dręczyć go myśl o popełnionym mezaliansie i także z tego powodu Hetman staje przed tym potomkiem szlacheckiego rodu.
Śnią i marzą w "Weselu" także przedstawiciele chłopstwa. W chacie bronowickiej chłopi bawią się i tańczą z panami, ale na atmosferze przymierza pańsko-chłopskiego kładzie się cieniem wspomnienie nie tak znowu odległych zdarzeń historycznych.
Dziadowi, przedstawicielowi biednej wsi, ukazuje się Upiór - zjawa Jakuba Szeli, chłopa procesującego się z dziedzicami i cieszącego się dużym autorytetem w swoim środowisku. Wrogość chłopów w stosunku do swoich panów wykorzystał urzędnik austriacki upoważniając chłopów do stawienia zbrojnego oporu zbuntowanym przeciwko władzy zaborczej panom. Szela stanął wówczas /1846 rok/ na czele ruchu w okolicy, ze szczególną zawziętością ścigając rodzinę swych dziedziców. Na wybuch i przebieg rzezi Szela nie wywarł istotnego wpływu, dopiero w ostatniej fazie dzięki niemu ruch ten zyskał na natężeniu. Jednak w powszechnej opinii uznany został za głównego sprawcę krwawej rzezi galicyjskiej i do tradycji przeszedł jako ślepy mściciel krzywdy ludu. Wydarzenia te pozostały widocznie żywe w pamięci Dziada, gdyż właśnie jemu ukazuje się Upiór, który tak tłumaczy swoją obecność na narodowych godach: "Przyszedłem tu do Wesela, bo byłem ich ojcom kat, a dzisiaj ja jestem swat!!" Upiór chce zmyć krew z rąk i sukni, aby nie rozpoznano w nim mordercy panów. Minęły lata od strasznej rzezi, inteligenci chcą o niej zapomnieć, potomkowie chłopscy także udają, że zbratanie warstw stało się faktem, ale w głębi duszy jedni i drudzy z trwogą wspominają te wydarzenia. Dziad przypatrując się tańczącym panom myśli pewnie, że przed laty ojcowie i dziadowie tych weselników byli mordowanymi panami oraz zaślepionymi nienawiścią i żądzą zemsty - chłopami. Nieswojo musi czuć się na weselu pańsko-chłopskim ten, któremu Jakub Szela "w duszy się gra".
Orszak zjaw z tamtego świata zamyka widmo Wernyhory, które ukazuje się Gospodarzowi, ale widziane jest także przez Staszka i Kubę. Wernyhora to na pół legendarny Kozak - wróżbita z drugiej połowy XVIII wieku, słynny z przepowiedni o przyszłości Polski i Ukrainy. Prorokował rozbiory Polski, wojny napoleońskie, wyzwolenie Polski oraz poprawę losów Ukrainy. Przepowiednia ta okazała się potem mistyfikacją, ale pobudziła wyobraźnię wielu polskich pisarzy i artystów. Pod koniec XIX wieku postać Wernyhory upamiętnił Matejko w słynnym obrazie, rysował go także Wyspiański /projekt witraża, rysunek ołówkiem/. Gospodarzowi jawi się Wernyhora w tradycyjnym ujęciu jako wzór narodowego posłannictwa. Przychodzi do Gospodarza /Włodzimierza Tetmajera/, ponieważ to właśnie jego wybrał na przywódcę narodu w walce o jego wolność. Wodzem mógł stać się ktoś, kto zyskałby poparcie obu warstw społecznych: panów i chłopów. Taką postacią okazał się Gospodarz, gdyż pochodził ze szlachty, a równocześnie rozumiał i cenił chłopów, wśród których żył ożeniony z chłopską córką. Jemu więc wręczył Wernyhora "złoty róg", którego dźwięk miał obudzić zespolony naród do walki o wolność /patrz też opracowanie tematu 94/. Wolna Polska śni się przedstawicielowi panów, ale "gra się w duszy" także chłopom, bo przecież i oni widzą Wernyhorę. Chłopi i inteligenci mają więc wspólne pragnienie wolności, jednak urzeczywistnienie tego marzenia jest zadaniem przerastającym ich możliwości. Taka jest pesymistyczna konkluzja dramatu Wyspiańskiego.
W jaki sposób Wyspiański przedstawił w "Weselu" inteligencję i lud?
W dramacie Wyspiańskiego weselna rozśpiewana chata urasta do symbolu Polski. Dokonuje się w tej chacie przymierze narodowe, ma spełnić się wizja romantycznego poety Zygmunta Krasińskiego, który w "Psalmach przyszłości" propagował doskonalenie się, cierpienie, sojusz szlachty z ludem oparty na zasadach chrześciańskiej miłości bliźniego oraz przewodnią rolę szlachty w dziele moralnego odrodzenia narodu i w walce o niepodległość.
To z "Psalmu miłości" Krasińskiego pochodzi wezwanie: "Jeden tylko, jeden cud: z Szlachtą polską, polski Lud". Poeta ten dowodził także słuszności swego stanowiska: "Tam Lud święty Szlachta święta, nie kto inny - prowadziła! - a ją natchnień wiodła siła - bez niej dzisiaj pęta ducha żarły, a nie ciało - bo Lud martwy sam [...] i bez Szlachty Ludu nie ma!"
Tak więc Wyspiański polemizując z tym hasłem romantycznego poety ukazuje panów i chłopów bratających się i stających przed szansą wspólnej walki o wolność ojczyzny. Cud jednak nie spełni się, przepaść między tymi warstwami jest zbyt głęboka.
Goście weselni należą do dwóch światów: pańskiego i chłopskiego. Wśród panów nie ma rodowej arystokracji, ale Wyspiański przeprowadza rozrachunek ze współcześnie rządzącym obozem arystokracji za pośrednictwem Dziennikarza /rzecznika tego obozu/ i Stańczyka. Również Hetman stanowi przypomnienie zdrady magnatów, którzy doprowadzili do zatraty państwa. Panami są w dramacie szlacheccy i mieszczańscy inteligenci. Oni wierzą, że nadejdzie chwila walki o wolność jednoczącej wszystkie stany, chwila "cudu", o którym pisał Zygmunt Krasiński. Panowie poprowadzą do tej walki lud, który swoją siłą i masą zadecyduje o przyszłym zwycięstwie. Inteligenci nie rozumieją ludu i gardzą nim /rozmowy Radczyni z Kliminą oraz Dziennikarza z Czepcem/, ich bratanie się z ludem jest wynikiem mody, chłopomanią. Zazdroszczą chłopom zdrowia, siły, sprytu, zdrowego rozsądku; podziwiają piękne stroje krakowskie, ale nie rozumieją duszy chłopów. Pamięć wydarzeń rzezi galicyjskiej pogłębia jeszcze wzajemną obcość tych środowisk. Dzieli je: przepaść tradycji, odrębność myślenia, odczuwania, temperamentu, poglądu na życie. Inteligenci są w dramacie spadkobiercami tradycji szlacheckich i nawet Gospodarz, rzecznik idei bratania się z ludem, w przymierzu stanów występuje jako przedstawiciel szlachty - panów. Zna on chłopów najlepiej, bo żyje wśród nich od dziesięciu lat, jest świadom potęgi chłopstwa, ale to właśnie on wspominając wydarzenia 1846 roku stwierdza: ''to, co było, może przyjść".
Pan Młody /Lucjan Rydel/ to chłopoman, manifestujący swoją chłopskość. Podziwia swą Jagusię /podobną do lalki krakowskiej sprzedawanej w Sukiennicach /, ale nie rozumie jej poglądu na życie. Kiedy świeżo poślubiona żona skarży się, że ma ciasne buciki, on radzi jej dalszą zabawę na bosaka. Panna Młoda odpowiada: "Trza być w butach na weselu", bo chłop chodzi boso przy pracy i koło domu, natomiast już idąc z wizytą, obowiązkowo ubiera buty.
Środowisko ludowe reprezentują bronowiccy chłopi. Wyróżnia się spośród nich Czepiec, który pozwala sobie nawet na ocenę inteligencji: "A, jak myślę, ze panowie duza by juz mogli mieć, ino oni nie chcą chcieć". Nie ma w nim poczucia niższej wartości, przeciwnie - jest pełen dumy i świadom siły swej warstwy: " A jak my, to my się rwiemy ino do jakiej bijacki. Z takich, jak my, był Głowacki." W trzecim akcie, oburzony niedołęstwem panów w akcji powstańczej, Czepiec wypowiada znamienne słowa: "Panowie jakeście som, jeźli nie pójdziecie z nami, to my na was i z kosami!" Siła chłopska jest butna i prostacka. Czepiec wyładowuje ją w awanturach pijackich, w kłótni z Żydem i Księdzem, ale może wykorzystać tę siłę przeciwko panom.
Reprezentantem ludu jest także Dziad, który rozpamiętuje rzeź galicyjską oraz Jasiek, który gubiąc złoty róg zaprzepaścił narodową szansę. Ocena obu środowisk jest w "Weselu" krytyczna, ale sprawiedliwa. /Proszę uzupełnić to zagadnienie wykorzystując opracowanie tematów 94 i 95/
Udowodnij, że "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego uznać można za realizację jego koncepcji "teatru ogromnego"
Stanisław Wyspiański był poetą, malarzem, dramaturgiem. W jednym ze swoich wierszy pisał o własnej wizji teatru: "Teatr mój widzę ogromny, wielkie powietrzne przestrzenie, ludzie je pełnią i cienie, ja jestem grze ich przytomny".
Dramaty Wyspiańskiego są "ogromne" zarówno treścią, jak i formą. Nawiązywał w nich do tradycji antycznej, jego widowiska sceniczne stanowią dla widzów przeżycia wstrząsające o charakterze oczyszczającym. Tak było również w przypadku scenicznej wersji "Wesela", kiedy publiczność zgotowała autorowi owację na stojąco. Wyspiański był nie tylko autorem tekstu, opracował też scenografię do "Wesela" i pełen był pomysłów reżyserskich. Jego teatr miał być "ogromny" także w znaczeniu przestrzeni, wzorem teatru miały być wielkie amfiteatralne budowle na wolnym powietrzu. Ten wszechstronnie utalentowany artysta ubiegał się nawet o stanowisko dyrektora teatru krakowskiego, choć niestety bezskutecznie.
W "Weselu" różne dziedziny sztuki współgrają ze sobą, bo artysta był entuzjastą synkretyzmu w sztuce. Tadeusz Boy - Żeleński napisał o tym dramacie: "Nie znam sztuki teatralnej, w której by rytm, melodia, kolor, słowo i myśl grałyby równocześnie tak intensywnie i zaplatały się tak ściśle." Mamy więc w dramacie elementy baśni, które stanowią poetyckie upostaciowanie myśli i uczuć bohaterów. Dzięki temu powstał dramat poetycki, bo głównym zadaniem poezji jest prezentacja przeżyć i stanów duchowych bohaterów /podmiotów lirycznych/.
W "Weselu" mamy także dwa plany: komediowy i dramatu narodowego. Przeplatają się one, ale też są ze sobą ściśle powiązane. Plan fantastyki spleciony jest z planem realistycznym. Przenikają się w dramacie różne rodzaje i gatunki literackie: dramat, liryka, satyra, groteska, baśń.
Wyraźny jest wpływ malarskiej wyobraźni poety na kształt tego widowiska. Piękne, różnobarwne stroje krakowskie musiały zachwycać człowieka wrażliwego na grę barw. Ogromne znaczenie ma też w sztuce gra świateł. Izba weselna jest skąpo oświetlona, panuje w niej półmrok, pali się jedynie świeca, zaś w drugim akcie, mała lampka. Z otwartych drzwi pada jasne światło. W takiej scenerii nie dziwi, że zmęczonym i podchmielonym nieco weselnikom zwidują się, w wątłym i migotliwym świetle, dziwne mary.
Nie zabrakło w "Weselu" także muzyki. Dochodzi ona nieustannie z oświetlonej izby tanecznej, w której gra ludowa kapela, słychać też śpiewy. Również rytm wiersza jest muzyczny: raz skoczny i żwawy, raz powolny, czyli naśladujący melodie ludowe.
Możemy też odnaleźć w "Weselu" elementy baletu, bo przecież pary rozmówców pojawiające się na scenie kojarzą się nam z parami baletowymi. Pojawiają się na scenie i po wygłoszeniu swych kwestii "odpływają" przy dźwiękach muzyki. Dialogi przeplecione są też rzeczywistymi tańcami, bo weselnicy przecież stale tańczą.
Tak więc wypada przyznać słuszność tym krytykom teatralnym, którzy podziwiali niezwykły artyzm dramatu, połączenie elementów różnych sztuk w jedno harmonijne dzieło.
Zbyszko Dulski - kołtun czy młody zbuntowany? Jak interpretujesz podtytuł "Moralności pani Dulskiej"?
Atak na mieszczaństwo przybrał na sile pod koniec XIX wieku, czyli w epoce Młodej Polski. Zarzucano tej warstwie niskość aspiracji życiowych i pojmowanie szczęścia jako sytości, stabilizacji, zastoju. Zdaniem cyganerii artystycznej, mieszczuch nie umiał cieszyć się życiem, wiecznie zabiegał o dobra materialne. Artyści głosili więc pogardę dla pieniądza i dla mieszczańskiej praktyczności, występowali przeciwko uregulowanemu życiu rodzinnemu i erotycznemu ujętemu w kanony obyczajowych i prawnych przepisów. Powstały wtedy dwa krytyczne określenia mieszczańskiej postawy wobec życia: filisterstwo i kołtuństwo.
Filister to człowiek zabezpieczony finansowo, zdecydowany przeciwnik wszelkich zmian. Kołtun, podobnie jak filister wrogo usposobiony do reform i "nowinek", jest na dodatek tępy i głupi. Myśli utartymi szablonami - niczego nie rozumie. Jego zachowawczość wynika przede wszystkim z głupoty, gdyż jest przeciwnikiem zmian z powodu własnego wygodnictwa.
Mieszczaństwo pojawiło się w roli bohatera komedii polskiej już w okresie pozytywizmu. Autorzy drwili z przywiązania mieszczuchów do pieniądza, piętnowali przesądy urodzenia, pychę i nieróbstwo klas uprzywilejowanych. Jednak ta drwina była dobroduszna, bohaterowie zaś traktowani z przymrużeniem oka.
Naturalizm przyniósł ze sobą przewrót zarówno w samej technice dramatopisarskiej, jak i w poglądach na istotę komedii. Pisarze skojarzyli w swych sztukach efekty tragiczne z komicznymi, co Gabriela Zapolska zaznaczyła w podtytułach sztuk: "tragifarsa", "tragedia ludzi głupich". Dla dramaturgów tego okresu głównym problemem stała się mieszczańska obłuda moralna.
W twórczości Gabrieli Zapolskiej widoczny jest wpływ naturalizmu. Autentyczne "dokumenty ludzkie", zgodnie z wymaganiami naturalistów, złożyły się na powstanie wielu utworów dramatycznych tej pisarki. Mąż Zapolskiej wspominał po latach, że syn krewnej jego przyjaciół miał za kochankę służącą, zaś matka młodzieńca tolerowała ten stosunek, a nawet go popierała, w obawie o zdrowie syna. Tak więc prototypem Anieli Dulskiej była konkretna, autentyczna postać. W sztuce Zapolskiej główna bohaterka została scharakteryzowana po mistrzowsku, od początku kreowana jest na postać antypatyczną. Odstręcza nie tylko swoim wyglądem zewnętrznym, ale też całym swoim zachowaniem. Dulska rządzi się w swoim postępowaniu odrażającą obłudą moralną, która staje się szczególnie jaskrawa w związku z niskim stopniem inteligencji bohaterki. Twierdzi, że nie popełnia żadnego wykroczenia przeciwko moralności wynajmując mieszkanie prostytutce, ponieważ pieniędzmi, które dostaje od niej jako czynsz, opłaca podatki. Udaje, że nie dostrzega romansu Zbyszka ze służącą Hanką, bo dzięki temu syn więcej czasu spędza w domu, nie traci pieniędzy ani zdrowia. Córki Dulskiej: Hesia i Mela mają zasadniczo różne usposobienia i przekonania. Hesia rośnie na wzór i podobieństwo mamusi, Mela - naiwna i z gruntu moralna - jest prawdziwie tragiczną postacią dramatu. Pragnie pomóc Zbyszkowi i Hance wierząc, że matka, która tyle mówi o moralności, nie będzie przeciwna ich związkowi. Zbyszko Dulski oświadcza matce, że ożeni się ze służącą, która jest z nim w ciąży. Jak oceniamy postawę Zbyszka? Na to pytanie można odpowiedzieć po wniknięciu w sytuację rodzinną Dulskich.
Zbyszko jest człowiekiem inteligentnym i od początku nie kryje się ze swą wrogością wobec kołtuńskiego domu, w którym wyrósł. Otwarcie mówi matce, że właśnie z powodu tego kołtuństwa i obłudy matki ucieka z domu i szuka zapomnienia spędzając noc na lumpkach /jak to określa Hesia/. Protest Zbyszka jest jednak od początku bierny, ogranicza się tylko do słów, które nie znajdują potwierdzenia w czynach. Bohater jest niewątpliwie inteligentny i posiada świadomość własnego kołtuństwa. Tłumaczy z goryczą matce i ciotce, że musi być kołtunem, bo się nim urodził i nasiąkł kołtuństwem wychowując się w takim domu. Kołtuństwo traktuje jako fatum ciążące na nim, walczy przeciwko niemu, buntuje się, ale nie wierzy w możliwość wyzwolenia się spod jego wpływu. Zapolska sugeruje, jakoby Zbyszko należał do "zbuntowanych", ale jego bunt nie znajduje jednak oparcia w cechach jego charakteru. Odnosimy wrażenie, że swoją deklaracją małżeńską chce dokuczyć matce. Nie stać go na działanie konsekwentne. Ciotka Juliasiewiczowa, także kołtunka, budzi w Zbyszku wątpliwości co do podjętej decyzji. Może oczywiście ożenić się z Hanką, ale będzie musiał żyć skromnie, aby utrzymać swą rodzinę, zapłacić czynsz za mieszkanie. Będzie musiał zrezygnować z kontaktów towarzyskich, bo nie będzie go na nie stać, ponadto znajomi zamkną przed nim drzwi swoich domów. Aby zerwać z kołtuństwem, trzeba zrezygnować z wygodnego życia, jakie do tej pory prowadził. Jeżeli zaś Zbyszko pogodzi się z kołtuństwem, matka wyszuka mu posażną pannę, wesprze go finansowo, dzięki czemu będzie mógł nadal żyć tak, jak do tej pory. Bohater decyduje się oddać inicjatywę matce wiedząc, że postąpi ona zgodnie z zasadami swej zakłamanej moralności. Hanka zostaje odprawiona z drobną sumą pieniędzy i Zbyszko pozostanie kołtunem, bo tak jest mu wygodnie. Wyboru dokonał sam, opowiedział się w rezultacie po stronie kołtuństwa, którym podobno tak bardzo gardził.
Dramat "Moralność pani Dulskiej" posiada podtytuł: "tragifarsa kołtuńska". Sztuka ta łączy w sobie elementy tragedii i farsy. Tragiczną postacią jest Mela, która nie potrafi znaleźć w sobie aprobaty dla postępowania matki. Ta naiwna, dobra i wrażliwa dziewczyna przeżywa wstrząs psychiczny, kiedy odkrywa, w jakiej atmosferze moralnej żyje.
Tragizm Zbyszka graniczy ze śmiesznością a tragiczne jest tylko to, że skrzywdził Hankę. Najbardziej tragiczny los spotkał właśnie tę służącą, która musiała opuścić dom swych chlebodawców. Sama będzie borykać się z kłopotami wynikającymi z konieczności zapewnienia bytu sobie i dziecku.
Dramat Zapolskiej pełen jest efektów komediowych, względnie farsowych. Wynikają one z kontrastów osobowości - moralności i mentalności - bohaterów. Hesia i Mela to pierwsza para zasadniczo różniących się bohaterek, a ich rozmowy są źródłem wielu komediowych spięć. Absolutna bierność i obojętność Dulskiego kontrastuje w sposób farsowy z czynną i energiczną małżonką. Scena zdrowotnego spaceru pana Felicjana jest wyraźnie farsowa. Komizm postaci znajduje w "Moralności pani Dulskiej" uzupełnienie w komizmie sytuacji i komizmie słownym. Cyniczne odpowiedzi Zbyszka na wywody matki świadczą o mistrzowskim opanowaniu przez Zapolską techniki dialogu.
Dramat ten jest tragifarsą, bo przeplatają się w nim i współistnieją elementy tragiczne i farsowe. Utwór ukazuje kołtuństwo, obnaża je i kompromituje, dlatego sama autorka nazwała go "tragifarsą kołtuńską".
Rodowód pojęcia "dulszczyzna" - jak rozumiesz i oceniasz taką postawę człowieka?
Zapolska jako jedna z pierwszych wprowadziła do komedii problematykę obłudy moralnej. Miała w tej dziedzinie sławnych poprzedników, których twórczość zapewne poznała w czasie swego sześcioletniego pobytu w Paryżu. Grane tam wówczas sztuki Ibsena i Zoli były szczególnie bliskie naszej pisarce ze względu na tematykę. Fałszywa moralność mieszczańska często poddawana była ostrej krytyce także w twórczości Zapolskiej. Problemowi temu poświęciła komedie: "Ich czworo", "Żabusia", "Panna Maliczewska", "Moralność pani Dulskiej". Tytułowa pani Dulska ma więc wiele poprzedniczek w dramatach i powieściach pisarki. Sztuka "Moralność pani Dulskiej" prezentuje jedynie nową wersję "tragifarsy kołtuńskiej", rozgrywającej się od dawna w jej utworach. Nasuwa się więc pytanie: dlaczego właśnie moralność pani Dulskiej stała się synonimem mieszczańskiej obłudy etycznej i dlaczego nazwisko tej, a nie innej bohaterki stało się wyrazem podstawowym dla powstania określenia "dulszczyzna"?
Popularność tej właśnie sztuki jest wynikiem precyzyjnej charakterystyki jej głównej bohaterki oraz niezwykłej plastyki, z jaką zostały ukazane właściwości moralne pani Dulskiej. Poznajemy ją jako kobietę niezwykle żywotną, antypatyczną, zakłamaną. Najwyższą wartością jest dla niej pieniądz i nie waha się popełniać niegodziwości dla jego pomnożenia. Ta pozbawiona skrupułów moralnych kobieta ciągle mówi o moralności i sama siebie uznaje za wzór kobiety moralnej. Wymawia mieszkanie lokatorce, która usiłowała popełnić samobójstwo przekonawszy się, że mąż zdradza ją ze służącą. Dulska nie jest zdolna do wyrażenia współczucia tej załamanej psychicznie kobiecie, dla niej ważne i straszne jest to, że karetka pogotowia zatrzymała się przed jej kamienicą, co wywołało skandal, o którym pisano w gazetach. Nie uznaje za skandaliczne wynajmowanie mieszkania prostytutce, gdyż klienci jej parkują samochody kilka domów wcześniej i nikt na nich nie zwraca uwagi. Córki swe pani Dulska wychowuje na wzór i podobieństwo własne i przynajmniej Hesia nie sprawia matce zawodu - ona wyrasta na zimną i wyrachowaną kobietę.
Podobną postawę życiową prezentują także panowie Dulscy. Zbyszko jest człowiekiem niewątpliwie inteligentnym, ma świadomość bycia kołtunem, ale jest mu z tym wygodnie /opracowanie tematu 98/. Felicjan Dulski jest urzędnikiem i z rozkoszą oddaje się ucieczkom z domu do klubu, w którym pali cygara, gra w karty, rozmawia z kolegami, może nawet łakomie spogląda na tzw. "wyzwolone kobiety" typu kuzynki Juliasiewiczowej. Wybrał wygodne życie, nie musi troszczyć się o wychowanie dzieci i przygotowanie ich do dorosłego życia. Obowiązki te wzięła na siebie jego żona i Felicjan wie, że ona nauczy je kołtuństwa, "dulszczyzny".
Tak więc wyraz "dulszczyzna" określa cechy charakteru i postawę wobec życia tępych i wyrachowanych kołtunów, których portrety odnajdujemy w dramacie "Moralność pani Dulskiej". Utwór ten powstał na początku XX wieku, minęły dziesiątki lat od tego czasu, a problem pozostał wciąż aktualny. Zmieniły się realia życia, ale współcześni Dulscy są tak samo zadowoleni z siebie, jak bohaterowie dramatu Zapolskiej.
Gdybyśmy dobrze przyjrzeli się sobie, dostrzeglibyśmy może nawet w każdym z nas odrobinę "dulszczyzny". Współczesna młoda dziewczyna także chętnie obdarzy uczuciem człowieka, który zapewni jej luksusowe życie, dojrzała kobieta - matka żeniąc swego syna również jest zainteresowana kondycją materialną kandydatki na synową. Współcześni rodzice są mało krytyczni oceniając postępowanie swoich dorastających pociech, za to potrafią ostro krytykować takie samo zachowanie ich rówieśników. Mamy również współczesnych Zbyszków Dulskich uchylających się od obowiązku ponoszenia odpowiedzialności za powołanie do życia bezbronnych istot - swych dzieci. Pozycja "panny z dzieckiem", mimo upływu lat, jest podobnie przykra, jak wtedy. Nie brak też Felicjanów Dulskich, którzy wszystkie obowiązki rodzinne złożyli na barki swych żon, a sami "używają" życia. Na zewnątrz są to kryształowo czyści ludzie, którzy własne brudy piorą w swoich czterech ścianach. Być może "dulszczyzna" jest nieuleczalną chorobą społeczeństwa, ale nie zwalnia to nas z obowiązku walki z taką postawą. Nikt nie chce być tak śmieszny, jak Aniela Dulska, więc musimy kontrolować swe postępowanie, walczyć z własnym cwaniactwem i wygodnictwem, ponosić odpowiedzialność, nie tylko moralną, za swe czyny.
Zaprezentuj interpretację wybranego opowiadania Stefana Żeromskiego
Twórczość Stefana Żeromskiego jest przesycona problematyką społeczną i narodową. Pisarz zawsze opowiadał się po stronie biednych, krzywdzonych, cierpiących, poruszał sumienia czytelników. Uważał, że "trzeba rozdrapywać rany polskie, aby nie zabliźniły się błoną podłości". Tymi ranami nazwał niesprawiedliwość, wyzysk, niewolę; walczyć trzeba z nimi, aby społeczeństwo nie zobojętniało na krzywdy innych.
Jedno z opowiadań Żeromskiego nosi tytuł "Zmierzch". Bohaterami utworu są bezrolni chłopi: Walek Gibała i jego żona. Wcześniejszy właściciel ziemski niewiele interesował się własną gospodarką, wkrótce więc zbankrutował i nastał nowy pan. U poprzedniego właściciela Walek pracował w stajni przy koniach i - jak inni - ujmował owsa koniom, potem go wymieniał na tytoń, bibułkę, gorzałkę. Nowy rządca przyłapał chłopa na tym złodziejstwie i - dla przykładu - wyrzucił ze służby dając mu takie świadectwo, że nigdzie już nie znalazłby zajęcia. Gibała z żoną i małym dzieckiem żyli na komornym we wsi i cierpieli biedę. Silny i postawny chłop schudł, opadł z sił i nie widział dla siebie ratunku. Nowy dziedzic postanowił osuszyć bagna, więc kazał rządcy nająć chłopów do kopania i wywożenia torfu. Walek zgłosił się do tej pracy wraz z żoną, bo obliczyli sobie, że pracując wydajnie uskładają grosze na opłatę komornego, kupno ziemniaków i kapusty, a nawet zakup sukmany i butów. Rządca ustalił stawkę - 30 kopiejek za wyrzucenie kubika torfu. Każdego dnia Gibałowie wychodzili do pracy o świcie, lecz Gibałowa w ciągu dnia biegła do chałupy, aby przyrządzić posiłek, dopilnować dziecka. Rządca szybko zorientował się, że chłopi będą pracować i za niższe wynagrodzenie, bo innej pracy i tak nie znajdą. Obniżył zapłatę do 20 kopiejek za kubik torfu. Gibała był bezsilny wobec tej niesprawiedliwości, więc doszedł do wniosku, że muszą pracować więcej godzin dziennie. Każdego dnia wbijał w bagno palik, którym zaznaczał miejsce, do którego muszą kopać tego dnia. Gibałowa posłusznie pracowała, ładowała torf na taczki i kiedy mąż wracał z pustymi taczkami, miał już przygotowane następne. Kobieta jednak myślała o pozostawionym bez opieki dziecku. Słyszała w duszy jego płacz, wiedziała, że jest już głodne. Bała się poprosić męża o pozwolenie na pójście do chałupy, ale przemogła lęk. Walek udał, że nie słyszy prośby żony, bo trudno mu było podjąć decyzję. Też martwił się o dziecko, ale wiedział, że wyznaczoną na ten dzień pracę muszą wykonać, aby mieć co jeść do następnych żniw. Na ponowną prośbę żony odpowiedział poleceniem wożenia taczek z torfem także przez nią. Gibałowa zrozumiała ten gest miłości i współczucia męża i ze zdwojoną siłą zabrała się do pracy. Zapadał zmierzch, pojawiły się pierwsze gwiazdy, a dwie postacie ludzkie, wtopione w ten mrok, poruszały się z rosnącym pośpiechem.
Tragiczna sytuacja chłopów pracujących na pańskim polu została podkreślona przez przyrodę, której impresjonistyczny obraz tworzy nastrój smutku, beznadziejności. Snują się ciemne mgły, układają się w niesamowite kształty, mrok nocy ogarnia drzewa i szuwary. Na niebie rozbłysła gwiazda wieczorna rzucając wątły promień na postacie ludzkie podobne do widm.
Tytułowy "Zmierzch" jest symbolem beznadziejnej sytuacji chłopów, którzy pozbawieni ziemi i możliwości znalezienia pracy, skazani są na powolną śmierć głodową.
W opowiadaniu tym znajdujemy także elementy naturalizmu. Pracujący Gibałowie walczą o swe przetrwanie z determinacją równą zwierzętom. Praca czyni z nich automaty, dzięki niej głuszą w sobie ludzkie uczucia: miłość, troskę, wyrozumiałość. Najważniejsza staje się walka o byt. Opis pracy Gibałów jest szczegółowy, drobiazgowy, a więc także naturalistyczny.
Jakie powiązania z Grottgerem i Konopnicką odnajdujesz w opowiadaniu Stefana Żeromskiego "Rozdziobią nas kruki, wrony..."?
Stefan Żeromski był pisarzem niezwykle czułym na wszelkie przejawy niesprawiedliwości. W twórczości jego problematyka społeczna przeplata się z narodową. Pisarz "rozdrapywał rany polskie", a jedną z takich ran była niewola narodowa i klęska powstania styczniowego. Temat ten podjął w opowiadaniu "Rozdziobią nas kruki, wrony...", którego głównym bohaterem uczynił Szymona Winrycha. W ostatnich dniach powstania styczniowego Winrych wiózł broń dla jednego z walczących jeszcze oddziałów powstańczych. Szedł obok wozu napełnionego bronią, walczył z zimnem, uczuciem głodu i poczuciem beznadziejności walki. Został zauważony przez oddział Moskali, którzy zrewidowali wóz, oddali strzał do powstańca raniąc go śmiertelnie i zabili jednego konia. Nie zabrali nawet broni, gdyż śpieszyli się do walczącego jeszcze oddziału powstańców, aby położyć kres walce Polaków. Nad konającym powstańcem i trupem konia zaczęły gromadzić się drapieżne ptaki zwabione zapachem świeżej krwi. Kiedy ptactwo rozpoczęło preparowanie zwłok, na polu pojawił się chłop. Ciała zabitych znajdowały się na tym skrawku ziemi, który miał być jego własnością dzięki ukazowi carskiemu. Chłop był wdzięczny Bogu, bo oto zyskał tyle pożytecznych dóbr: zniszczone buty i ubranie powstańca, uprząż i rzemienie, skórę zabitego konia. Drugi koń miał złamaną nogę i mimo bólu usiłował wyrwać się spomiędzy drewnianych szprych koła wozu. Chłop wyprzągł nawet konia - kalekę i usiłował udusić go, ale bez skutku. Postanowił więc poczekać do następnego dnia, wówczas miał zamiar zdjąć skórę z martwego już zwierzęcia. Z rękoma pełnymi zdobyczy i z dziękczynną modlitwą na ustach chłop powracał z pola do swej nędznej chaty.
Opowiadanie to zawiera ostre oskarżenie, lecz skierowane zostało ono nie pod adresem chłopa polskiego. Odpowiedzialność za takie zachowanie się przedstawiciela tej najuboższej warstwy społecznej spada na polską szlachtę, która doprowadziła chłopów do zezwierzęcenia.
Bezduszny wyzysk chłopstwa spowodował, że ludzie zaczęli reagować jak zwierzęta, dla których walka o byt jest treścią ich życia. Chłop polski nie rozumiał przyczyn walki szlachty, nie zastanawiał się nad sytuacją polityczną swego narodu. Wszystkie jego myśli krążyły wokół sposobów biologicznego przetrwania, a więc nic nie różniło go od kruków i wron, które również przyleciały na miejsce tragicznej śmierci powstańca dla zdobycia pożywienia.
Żeromski podkreślił, że klęska powstania styczniowego spowodowana była nie tylko potęgą zaborcy rosyjskiego. O przegranej Polaków zdecydowała również niedojrzałość powstańców, którzy nie potrafili uczynić z tej walki dzieła ogólnonarodowego, nie wciągnęli do niej chłopstwa. Niewola społeczna była dla chłopów najbardziej dokuczliwa, od wieków cierpieli z powodu wyzysku i jedynym ich ciemiężycielem był polski szlachcic. Nie widzieli więc powodu, dla którego mieliby popierać panów i pomagać im w walce narodowowyzwoleńczej. Niewola polityczna Polski nie dosięgała chłopów, a kiedy to właśnie car dał tym chłopom wolność, wyzwolił ich z obowiązku pańszczyźnianego, skłonni byli uznawać cara za dobroczyńcę. W ten sposób władca zaborczej Rosji podwójnie ukarał niepokorną polską szlachtę: odebrał jej nadzieję na odzyskanie wolności i pozbawił bezpłatnej siły roboczej.
Ukaz uwłaszczeniowy cara był precyzyjnie wymierzonym ciosem w społeczeństwo polskie. Zniesienie pańszczyzny nie zmieniło sytuacji chłopstwa, gdyż nie wiązało się z nadaniami takiej ilości ziemi, żeby mogła ona zapewnić byt rodzinom chłopskim. Problem ten poruszyła poetka wcześniejszej epoki - Maria Konopnicka w wierszu "Wolny najmita". Chłop polski stał się wolny w wyniku "bezdusznej ustawy" cara. Będąc człowiekiem wolnym, mógł wybrać sobie rodzaj i miejsce śmierci. Mógł umrzeć z głodu, z zimna, mógł tez wybrać śmierć pod płotem lub w polu. Nie było dla niego pracy, ostatnie dziecko zmarło mu z głodu, ubogi zagon ziemi nie wystarczał na opłacenie podatków. Tak więc wolność polskiego chłopa - najmity /najmującego się do pracy/ ograniczała się tylko do możliwości wolnego wyboru rodzaju śmierci.
Problem postawy chłopa polskiego poruszył też malarz Artur Grottger. Był on spadkobiercą romantycznej sztuki malarskiej, autorem słynnych cykli obrazów o tematyce powstania styczniowego: "Lituania" oraz "Polonia". Jeden z obrazów nosi tytuł "Ludzie czy szakale?" i przedstawia pole bitwy po walce. Martwy powstaniec ograbiony jest z butów i ubrania przez chłopa, który nie rozumie idei, za którą oddał życie walczący. Chłop ten przybywa na pole bitwy, aby zdobyć dla siebie przedmioty materialne, dzięki którym zdobędzie pożywienie. Szakal - bezrozumne zwierzę - też żywi się padliną, działaniem jego kieruje instynkt samozachowawczy. Ten sam instynkt sprowadza na pole walki narodowowyzwoleńczej kruki, wrony i ...chłopa, żyjącego i reagującego jak zwierzę.
Jakie refleksje budzi w Tobie postawa doktora Judyma?
Doktor Tomasz Judym jest głównym bohaterem powieści Stefana Żeromskiego - "Ludzie bezdomni". Pochodził on z ubogiej rodziny warszawskiego szewca. Wcześnie osierocony, był wychowywany przez apodyktyczną ciotkę, która nie dała mu ciepła i poczucia bezpieczeństwa, ale dzięki niej właśnie Tomasz mógł się kształcić. Ukończył studia medyczne, odbył praktykę chirurgiczną w paryskich szpitalach i powrócił do Warszawy. W czasie spotkania lekarzy miał odczyt na temat higieny. Zaatakował kolegów po fachu za obojętność wobec nieludzkich warunków życia proletariatu i biedoty wiejskiej. Taka postawa spotkała się z ostrą krytyką uczestniczących w zebraniu lekarzy, którzy odnieśli się do Judyma z demonstracyjną niechęcią. Bohater otworzył praktykę prywatną w wynajętym lokalu, ale nie miał pacjentów i musiał szukać nowej pracy. Znalazł ją w Cisach, gdzie znajdował się zakład kuracyjny. Tam spotkał poznaną jeszcze w Paryżu Joasię Podborską - opiekunkę i nauczycielkę dwóch panien Orszańskich, wnuczek Niewadzkiego - fundatora i założyciela zakładu leczniczego. Wkrótce okazało się, że stawy w Cisach są zanieczyszczone i z tego powodu chłopi tamtejsi cierpią na malarię. Judym założył mały szpitalik dla chorych wiejskich dzieci i uporczywie domagał się oczyszczenia stawów - siedliska zarazków. Krzywosąd /dyrektor administracyjny uzdrowiska/ postanowił wykonać to zadanie odprowadzając nieczystości ze stawów wprost do rzeki, z której wieśniacy czerpali wodę do picia i pojenia zwierząt. Młody lekarz podczas kłótni z Krzywosądem wepchnął go do stawu i jasne było, że musiał znowu szukać pracy. Znalazł ją w Zagłębiu, gdyż zwolniła się posada lekarza w kopalni. Judym zapoznał się z tragicznymi warunkami pracy górników i powziął postanowienie: poświęci tym biedakom wszystkie swoje siły, zrezygnuje ze szczęścia osobistego. O tej decyzji poinformował ukochaną Joasię, której wcześniej proponował małżeństwo. Sprawił jej tym ból i zawód, sam także cierpiał, ale był przekonany, że postąpił słusznie.
Żeromski, autor powieści, ocenę postawy bohatera pozostawił czytelnikom. Jedno jest pewne: Judym jest człowiekiem szlachetnym i jego działaniu przyświeca szczytna idea niesienia pomocy potrzebującym. Idee jednak mają to do siebie, że nie można ich urzeczywistnić. Tak też dzieje się z ideami Judyma. Działalnością jego kierują dwa główne założenia: rozumienie powinności zawodu lekarza oraz poczucie konieczności spłacenia długu wobec warstwy, z której wyszedł.
Na zebraniu lekarzy wyłożył swoje stanowisko mówiąc: "My, lekarze, mamy wszelką władzę niszczenia suteren, uzdrawiania fabryk, mieszkań plugawych [...] Gdybyśmy tylko chcieli korzystać z przyrodzonych praw stanu, musiałaby nam być posłuszna zarówno ciemnota jak i siła pieniędzy..."
Tak więc - zdaniem Judyma - obowiązkiem lekarza jest leczenie ludzi, szczególnie ludzi biednych, bo to oni głównie są poważnie chorzy. Czy jednak można im pomóc, wyleczyć ich? Po kuracji ludzie ci wrócą do swoich domów, do swych zakładów pracy i znowu będą chorzy. Walka z chorobami jest zajęciem syzyfowym, bo nie przynosi spodziewanych efektów. Jednak zaniechanie tej pracy jest jeszcze bardziej szkodliwe. Lekarz ma obowiązek leczyć wszystkich chorych, nie może przecież odmówić pomocy nieuleczalnie chorym, a takimi są w powieści chłopi mieszkający w czworakach w Cisach, górnicy z Zagłębia, mieszkańcy robotniczych dzielnic Warszawy. Leczyć trzeba konkretnych ludzi, ale przede wszystkim uleczenia wymagają stosunki społeczne, co zauważył jeden z uczestników zebrania - doktor Płowicz. Zbyt wiele wymaga Judym od lekarza, który nie może stać się równocześnie działaczem politycznym i społecznym.
W każdym ustroju istnieje zresztą mniejsza lub większa niesprawiedliwość społeczna i zawsze są tacy ludzie, którzy tracą zdrowie wskutek wykonywania swych zawodów. Judym nigdy, w żadnej rzeczywistości, nie osiągnie celu, któremu służy, ale nie zwalnia go to z obowiązku walki z chorobami. Od człowieka będącego lekarzem oczekujemy oddania, bezinteresowności, cierpliwości i wytrwałości. Ten zawód jest posłannictwem, wymaga gotowości do poświęceń. Lekarze są jednak tylko ludźmi i nie wszyscy zasługują na miano współczesnych Judymów.
Bohater powieści Żeromskiego wywodzi się z ubogiej rodziny, z tak zwanych nizin społecznych. To pochodzenie Judyma jest źródłem kompleksów i niewiary w siebie, ale jest też źródłem wrażliwości na krzywdę i niesprawiedliwość społeczną. Judym wyszedł z tej warstwy i czuł się w pewnym stopniu winny wobec całej rzeszy biedaków. Własne szczęście i dobrobyt pogłębiłoby jeszcze jego poczucie winy. Z rozpaczą tłumaczył Joasi, której miłość odrzucił: "Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden."
Judym, walcząc o sprawiedliwość społeczną, staje się nowym wcieleniem mitologicznego Prometeusza, bo nie jest w jego mocy zmienić ten świat. Walczy o szczęście wielu ludzi, zadanie przerasta jego siły i możliwości, ale pobudki działania są szlachetne. Czy jednak rzeczywiście szlachetne, skoro unieszczęśliwia Joasię? Ona przecież też chciała nieść pomoc tym cierpiącym ludziom, przekonywała Tomasza: ''Założymy szpital jak w Cisach... Będziemy wszystko, co inni obracają na zbytek, oddawali dla dobra tych ludzi... Wszystko to pokochamy, bo będzie nasze, w krwawym trudzie zdobyte, bez krzywdy niczyjej...". Jak widać, niewiele potrzebowała ta wrażliwa istota, aby być szczęśliwą. Okazało się jednak, że zbyt wiele. Judym uważał, że szczęście jednostki jest nieosiągalne przy nieszczęściu zbiorowości. Tak sądzą idealiści i z pewnością jest w tym wiele racji, bo jak można czuć się szczęśliwym, kiedy wokół siebie widzi się ludzi nieszczęśliwych? Gdyby podporządkować się takiej postawie, można byłoby z całą pewnością stwierdzić, że człowiek nigdy nie może być szczęśliwy, bo zawsze ktoś obok niego będzie cierpiał z tego, bądź innego powodu.
Każdy ma prawo do szczęścia osobistego i nie powinien z tego prawa rezygnować. Judym odebrał to prawo Joasi i sobie. Czy stał się przez to szczęśliwy? Z pewnością nie!
Bohater "Ludzi bezdomnych" to jednak piękna postać i tacy ludzie są potrzebni. Sami nie zmienią świata, ale ich postawa nie pozwoli innym biernie przypatrywać się niesprawiedliwości i krzywdzie.
Wyjaśnij sens tytułu powieści Stefana Żeromskiego - "Ludzie bezdomni"
Powieść "Ludzie bezdomni" została napisana przez znanego i cenionego w kraju pisarza. Żeromski miał już w swym dorobku twórczym "Opowiadania" /między innymi: "Doktor Piotr", "Siłaczka", "Rozdziobią nas kruki, wrony..."/ oraz powieść "Syzyfowe prace". Bohaterami utworów, szczególnie opowiadań, byli ludzie szlachetni, zdolni do poświęceń altruiści /stawiający dobro innych ponad własne interesy/. Taką szlachetną jednostką jest też główny bohater "Ludzi bezdomnych" - doktor Tomasz Judym. Poświęca on własne szczęście dla wydźwignięcia licznych bezdomnych z nędzy, niesprawiedliwości, sam stając się także bezdomnym.
Wyraz "bezdomność" dosłownie oznacza brak domu. Pojęcie "dom" może być rozumiane dosłownie i przenośnie. Dom jest nie tylko mieszkaniem, staje się miejscem, w którym człowiek zaspokaja potrzebę ciepła rodzinnego, wzajemnego zrozumienia, miłości, poczucia bezpieczeństwa. W domu opowiadamy bliskim o swoich kłopotach, w domu przeżywamy swoje porażki i radości, bo właśnie tam odnajdujemy spokój, poczucie bezpieczeństwa, tam odczuwamy miłość i zrozumienie bliskich. Niemożność zaspokojenia tych potrzeb czyni człowieka bezdomnym, nieszczęśliwym.
Takich bezdomnych ukazał nam Stefan Żeromski na kartach swojej powieści. Są nimi mieszkańcy robotniczych dzielnic Warszawy /ulica Ciepła, Krochmalna/. Ludzie ci mieszkają w zniszczonych, walących się ruderach, w piwnicznych suterenach, obok cuchnących rynsztoków. Mieszkania ich trudno nazwać domami, gdyż są raczej norami przesiąkniętymi pleśnią, wilgocią, brudem. Żyjący w tych pomieszczeniach ludzie tak bardzo zajęci są zdobywaniem środków na przetrwanie, że nie znajdują czasu i ochoty na wzajemne kontakty uczuciowe. Wszyscy żyją obok siebie, przejęci są własnymi kłopotami i nie dostrzegają nieszczęść innych. Chora psychicznie stara kobieta nieludzko wyje i bełkocze w jednym z takich mieszkań, bo rodziny nie stać na pokrycie kosztów umieszczenia nieszczęsnej w zakładzie psychiatrycznym. Wielu bezdomnych nie posiada stałej pracy, inni /Wiktor - brat Judyma/ pracują cały dzień, nie mając czasu na odpoczynek i zajęcie się sobą. Warunki pracy są tak ciężkie, że niszczą ludzki organizm i zdrowie. Bratowa Judyma zżerana jest przez nikotynę gorzej niż nałogowy palacz. Poddana jest nadto ogłupiającemu rytmowi monotonnych czynności zawijania cygar i ich pakowania. Również w Cisach chłopi mieszkają w czworakach w sąsiedztwie błotnistych grzęzawisk i stojących wód. Dzieci trawione wieczną gorączką malaryczną są "wyschnięte i zielone" .
W czasie pobytu w Zagłębiu Dąbrowskim doktor Tomasz Judym poznaje następnych bezdomnych - górników spędzających większą część swego życia pod ziemią. Robotnicy ci otrzymywali tak niskie wynagrodzenie za pracę, że pozwalało im ono tylko nie umrzeć z głodu. Wszyscy bezdomni biedacy nie mieli żadnych praw socjalnych i społecznych, nie byli też otoczeni należytą opieką lekarską.
Ta liczna rzesza bezdomnych nie posiada domów w znaczeniu dosłownym i przenośnym. Ich bezdomność jest spowodowana warunkami ekonomicznymi.
Są jednak w powieści także inni bezdomni: doktor Judym, Joasia, inżynier Korzecki. Oni mogliby mieć dom, mogliby żyć w dostatku. Bezdomność ich spowodowana jest niemożnością zaakceptowania niesprawiedliwości społecznej, wrażliwością na krzywdę innych. Judym jest lekarzem i mógłby żyć w luksusie, lecz rezygnuje z takiego życia, bo czuje się odpowiedzialny za nędzę najuboższych. Pojmuje swój zawód jako posłannictwo, konieczność złożenia ofiary ze szczęścia osobistego /opracowanie tematu 102/. Nie może mieć domu, w którym czułby się dobrze, w którym otaczałyby go bliskie, kochające osoby. Jego bezdomność jest tragiczna, bo wynika z własnej, świadomie podjętej, decyzji.
Joasia, narzeczona doktora Judyma, czuje się samotna, bezdomna, gdyż nie ma nikogo bli skiego: rodzice zmarli, brat studiuje za granicą. Ona też - jak Judym - jest idealistką i chciałaby poświęcić się pracy społecznej. Marzy o domu, w którym stworzyłaby atmosferę ciepła, zrozumienia, miłości. Tomasz odtrąca jej miłość, gotowość do wspomagania jego działań, gdyż nie ma odwagi być szczęśliwym wśród tak wielu nieszczęśliwych ludzi, nie może mieć domu żyjąc wśród bezdomnych. Joasia czuje się nieszczęśliwa, samotna i odtrącona. Te odczucia bohaterki czynią ją bezdomną, bo przecież dom kojarzy się nam z ciepłem rodzinnym, zrozumieniem najbliższych osób. Brak oparcia w kimś bliskim, poczucie odtrącenia i obcości stanowi o bezdomności tej wartościowej i wrażliwej bohaterki.
Z tych samych powodów bezdomnym staje się też inżynier Korzecki - przyjaciel Judyma. Jest on - podobnie jak Tomasz i Joasia - idealistą. Wierzy w siłę prawdy i zajmuje się konspiracyjną działalnością polityczną. Żyje samotnie, czuje się odrzucony przez społeczeństwo, w odosobnieniu przeżywa swój własny dramat wewnętrzny i w końcu popełnia samobójstwo.
Pojęcie domu rozumiane jest często także jako symbol ojczyzny. Takim bezdomnym, czyli człowiekiem skazanym na tułacze życie emigranta, staje się brat Judyma - Wiktor. Musiał wyjechać z Polski w poszukiwaniu godziwych warunków życia. W Szwajcarii znalazł możliwość zaspokojenia potrzeb bytowych własnych oraz żony i dzieci, lecz nadal pozostał bezdomny, bo źle czuł się wśród obcych sobie pod względem obyczajowości i mentalności ludzi.
"Ludzie bezdomni" są poematem o samotności jednostek wrażliwych i szlachetnych, które nie potrafią akceptować zmaterializowania i obojętności społeczeństwa. Bezdomność tych idealistów i marzycieli oznacza brak dla nich miejsca w organizmie społecznym.
"Ludzie bezdomni" Stefana Żeromskiego jako powieść modernistyczna
Epoka Młodej Polski określana jest też mianem modernizmu /od moderne - nowoczesny/ lub neoromantyzmu /pokrewieństwo z romantyzmem/.
Powieści tej epoki nie dają tak szerokiego i plastycznego obrazu społeczeństwa, jaki dawały powieści poprzedniego - pozytywistycznego okresu. Gatunek ten najlepiej reprezentuje utwór Stefana Żeromskiego - "Ludzie bezdomni". Krytycy literatury uznali właśnie tę powieść za najbardziej młodopolską. Znamienną jej cechą jest luźna kompozycja i liryzm. Kolejne rozdziały powieści nie zawsze są ze sobą ściśle powiązane, niektóre stanowią nawet osobne całości - nowelki, jak na przykład "Swawolny Dyzio" oraz "Zwierzenia" /dziennik Joasi/. Wiele miejsca zajmują w utworze szczegółowe analizy psychologiczne i rozważania filozoficzno - moralne. Rozdział "Mrzonki" daje nam opis dyskusji lekarzy nad referatem Judyma, zaś następny rozdział "Smutek" dostarcza analizy psychologicznej stanu ducha głównego bohatera. Opisy przeżyć wewnętrznych są w utworze głęboko liryczne, panuje w nich wysokie napięcie uczuciowe o bardzo urozmaiconej skali. Zachwyt i oburzenie, radość i ból, miłość i nienawiść, podziw i ironia - te wszystkie uczucia wypowiadał Żeromski językiem pełnym napięcia, czasem nawet egzaltacji.
W powieści dał autor także wyraz młodopolskim kierunkom artystycznym: naturalizmowi, impresjonizmowi i symbolizmowi. Naturalizm widoczny w szczegółach, drobiazgowych opisach brzydoty, odrażających warunków życia i pracy robotników /Warszawa, Zagłębie/ i chłopów /Cisy/. Wstrząsający jest opis wizyty doktora Judyma w domu Wiktora. Bohater, szukając mieszkania brata, trafił do pomieszczenia, w którym ujrzał starą kobietę chorą psychicznie przywiązaną do haka wystającego z ziemi. Dziewczynka pilnująca babki uznawała ten stan za naturalny, bo przecież rodziny nie było stać na umieszczenie chorej w zakładzie psychiatrycznym. Naturaliści świadomie podkreślali związek człowieka ze światem natury i podporządkowanie się ludzi podstawowemu prawu natury: walce o byt. Ta zwierzęca forma walki człowieka o przetrwanie ukazana została też w "Ludziach bezdomnych" - treścią życia robotników było zapewnienie sobie pożywienia. Dla głodowych racji żywności pracowali kilkanaście godzin dziennie w upale /stalownia/, w tumanach pyłu tytoniowego /fabryka cygar/, w mroku i pyle węglowym /Zagłębie/.
Impresjonizm widoczny jest w budowaniu nastroju. Pisarz często posługuje się opisami przyrody dla oddania nastroju i rejestracji ulotnych wrażeń, przeżyć wewnętrznych bohaterów. Rozdział zatytułowany "Przyjdź" zawiera opis stanu duchowego bohatera i zespolony jest z opisem przyrody po burzy. Rozdział ten ma charakter liryczny, albowiem nie posuwa akcji naprzód.
Symbolizm wyraża się w operowaniu symbolem jako środkiem wyrazu. Już sam tytuł posiada symboliczną wymowę dzięki niejednoznacznej interpretacji pojęcia bezdomności. Ostatni rozdział powieści "Rozdarta sosna" odwołuje sie także do symbolu wewnętrznego rozdarcia bohatera, który musi wybierać między osobistym szczęściem a obowiązkiem społecznym.
Bohater "Ludzi bezdomnych" zupełnie nie przypomina trzeźwych realistów pozytywistycznych w rodzaju Benedykta Korczyńskiego. Jest on bliższy bohaterowi romantycznemu dzięki swej nadwrażliwości i ofiarnictwu. Konrad z poematu Mickiewicza poświęca własne szczęście i miłość ukochanej kobiety dla idei wyzwolenia ojczyzny. Tomasz Judym robi to samo, lecz jego ideą jest walka z niesprawiedliwością społeczną. Bohater "Ludzi bezdomnych" cierpi w osamotnieniu, został wyobcowany ze społeczeństwa, które jest bezduszne. Ta cecha także łączy go z romantycznymi samotnymi idealistami. Bohater romantyczny ginął lub ponosił klęskę i takim jest także Judym, który nie zlikwiduje niesprawiedliwości, skazany jest na zatracenie.
"Ludzie bezdomni" są więc powieścią charakterystyczną dla epoki młodopolskiej dzięki: luźnej kompozycji, liryzmowi, psychologizmowi, wykorzystaniu prądów artystycznych swej epoki i nawiązaniu do cech charakterystycznych bohatera romantycznego.
Bohaterowie Mickiewicza i Żeromskiego, którzy odrzucają własne szczęście na rzecz narodu
Adam Mickiewicz żył i tworzył w epoce romantycznej, zaś Stefan Żeromski reprezentuje literaturę młodopolską. Twórcy ci żyli w różnych epokach, lecz ideały tych epok miały wiele cech wspólnych. Nie bez powodu przecież Młodą Polskę określa się też mianem Neoromantyzmu. Bohaterowie romantyczni byli wybitnymi jednostkami, szlachetnymi indywidualistami. Przerastali zwykłych śmiertelników wrażliwością, uczuciowością, zdolnością do poświęceń dla idei, której podporządkowali swe życie. Takim bohaterem był Konrad Wallenrod z powieści poetyckiej Adama Mickiewicza oraz Konrad z dramatu "Dziady".
Wallenrod był Litwinem wychowywanym od dzieciństwa w zamku krzyżackim. Znalazł się tam w wyniku porwania i pewnie zapomniałby o swojej ojczyźnie i rodakach, lecz pieśniarz litewski Halban (także przebywający w krzyżackiej niewoli) zaszczepiał w sercu dziecka - młodzieńca miłość do prawdziwej ojczyzny i nienawiść do Krzyżaków. Bohater wyrósł na dzielnego giermka i w czasie kolejnej wyprawy Zakonu na Litwę przeszedł na stronę najeżdżanego narodu oddając się do niewoli. Tak trafił na dwór litewskiego księcia, poznał jego córkę - Aldonę i wkrótce stał się jej mężem. Mógł żyć szczęśliwie we własnej ojczyźnie, cieszyć się miłością ukochanej żony, doczekać się potomstwa. Cóż z tego jednak, kiedy znienawidzeni Krzyżacy raz po raz najeżdżali, grabili i palili ziemię litewską, brali do niewoli najlepszych synów tej ziemi! Konrad nie mógł cieszyć się własnym szczęściem widząc rozpacz swoich rodaków. Trudno mu było podjąć decyzję powrotu do Zakonu, opuścić kochających go ludzi, skazać się na życie wśród wrogów. Konrad był człowiekiem honoru, rycerzem średniowiecznym i zdrada, której musiał się dopuścić, budziła w nim odrazę do siebie samego. Jednak tylko poprzez zdradę mógł osiągnąć cel, któremu podporządkował swe życie: wyzwolenie ojczyzny spod niewoli krzyżackiej. Wiele lat musiał żyć wśród wrogów, zaskarbić sobie ich zaufanie i szacunek, zanim powstała sytuacja, w której mógł zrealizować swój podstępny plan. Jako dowódca wojsk krzyżackich tak dowodził kolejną wyprawą na Litwę, że Krzyżacy ponosili same klęski, aż wreszcie zostali kompletnie rozbici. Runęła w gruzy wielka potęga Zakonu i Litwa została oswobodzona. Bohater jednak nie potrafił cieszyć się szczęściem własnym i swego narodu. Piętno zdrady było dla niego tak dotkliwie hańbiące, że spełniwszy obowiązek patriotyczny wobec narodu - popełnił samobójstwo.
Bohater dramatu Adama Mickiewicza "Dziady" - Konrad także poświęcił swe życie walce o wolność ojczyzny. Jako młody Polak znalazł się w więzieniu. Cierpiał głód, tortury fizyczne i psychiczne, z bezradną rozpaczą przysłuchiwał się opowiadaniom o losach innych patriotów polskich wywożonych na Sybir. Zamknięty w więzieniu nie miał możliwości jakiegokolwiek działania przeciwko znienawidzonej Rosji. Poczucie beznadziejności sytuacji oraz rozpacz zachwiały jego chrześcijańską wiarą w miłosierdzie Boga - Stwórcy, któremu wyznawał:
"Nazywam się Milijon, bo za milijony kocham i cierpię katusze. Czuję cierpienia całego narodu, jak matka czuje w łonie bole swego płodu [...]. Patrzę na ojczyznę biedną, jak syn na ojca wplecionego w koło[...]."
Konrad - chrześcijanin bluźnił przeciwko swemu Bogu w interesie nie własnym, ale całego narodu. Zarzucał Stwórcy brak miłości dla ludzi i kierowanie się tylko rozumem. Trzeźwe wyliczenia rozumowe spowodowały, że Bóg, będąc wszechmocny, nie skorzystał ze swej mocy, aby ulżyć Polakom modlącym się o ratunek. Rozpacz Konrada popchnęła go do najgorszego bluźnierstwa: gotowości nazwania Boga - carem. Niecierpliwość szatana ustrzegła jednak bohatera od wypowiedzenia tego słowa i dzięki temu Konrad mógł jeszcze zbawić swą duszę.
Bohaterowie utworów Stefana Żeromskiego również poświęcali swe szczęście dla narodu. Stanisława Bozowska z "Siłaczki" ukończyła studia i mogła zrobić karierę naukową, lecz przejęta pozytywistycznym hasłem pracy u podstaw podjęła trud uczenia polskich dzieci żyjących w zapadłej wsi. Skazała się na życie pełne wyrzeczeń, bo podnoszenie poziomu oświaty było dla niej celem ważniejszym niż budowanie własnego szczęścia. Pełna poświęcenia postawa tej wiejskiej nauczycielki zestawiona została w opowiadaniu z dziejami lekarza Pawła Obareckiego. On również początkowo podjął się zadania podnoszenia poziomu higieny i zdrowotności biedaków, ale spotkawszy się z wrogością własnej warstwy i niewdzięcznością tych, dla których gotów był do rezygnacji z osobistego szczęścia - nie wytrzymał w swym postanowieniu. Porzucił ideały, których realizacja okazała się trudna. Siły i wytrwałości nie zabrakło natomiast nauczycielce, choć była ona niewątpliwie osobą słabszą fizycznie i dlatego właśnie ona stała się "siłaczką" dźwigającą ciężar przerastający możliwości kruchej istoty. Stanisława Bozowska mężnie znosiła własne ubóstwo materialne, mieszkała w małym i zimnym pokoiku, nie dojadała i wreszcie padła ofiarą choroby zakaźnej, która zaatakowała jej wycieńczony fizycznie organizm. Straciła życie, ale odniosła moralne zwycięstwo, gdyż zaszczepiła w chłopskich dzieciach głód nauki.
Równie tragiczna i szlachetna jest postać Szymona Winrycha z opowiadania "Rozdziobią nas kruki, wrony..". Powstaniec styczniowy do końca trwał przy idei narodowowyzwoleńczej. Zryw powstańczy okazał się bezskuteczny, ostatnie oddziały walczących Polaków były rozbijane przez Moskali, lecz Winrych nie ratował własnego życia. W tej beznadziejnej sytuacji wiózł broń dla pozbawionych nadziei rodaków. Wytropiony i zastrzelony przez żołnierzy carskich oddał życie za wolność narodu, a ciało i ubranie jego stało się łupem drapieżnych zwierząt i równie zdziczałego z nędzy chłopa - rodaka.
Piękna i wzruszająca jest także postać doktora Tomasza Judyma z "Ludzi bezdomnych". Kiedy zestawimy dzieje tego bohatera z dziejami Pawła Obareckiego - także lekarza - z "Siłaczki", wyraźnie widzimy, jak wiele musiał mieć siły doktor Judym, aby nie załamać się brakiem zrozumienia otaczających go ludzi. Bohater "Ludzi bezdomnych" pozostał wierny idei walki o sprawiedliwość społeczną i leczył biedaków, choć nie widział efektów swej pracy. Wiedział jednak, że racja jest po jego stronie i choć trwanie przy niej wymagało złożenia ofiary z własnego szczęścia, pozostał do końca idealistą. (opracowanie tematów 102 i 103)
Bohaterowie utworów Stefana Żeromskiego są bliscy bohaterom romantycznym właśnie dzięki szlachetnemu idealizmowi, wysokiej wrażliwości uczuciowej i przedkładaniu interesu narodu nad szczęście osobiste. Jedni i drudzy są wielkimi indywidualnościami wyrastającymi ponad środowisko, w którym żyją. Prowadzi to do ich wyobcowania i bezskuteczności działania, a więc potęguje tragizm tych szlachetnych postaci. Podziwiamy ich, stajemy się bardziej wrażliwi na przejawy wszelkiej niesprawiedliwości i tak dajemy świadectwo prawdzie zawartej w słowach Żeromskiego:
"trzeba rozdrapywać rany polskie, aby nie zabliźniły się błoną podłości i obojętności ludzkiej".
Wyjaśnij, dlaczego powieść "Chłopi" Władysława Reymonta uznana została za epos chłopski
Życie chłopów było częstym tematem powieści i nowel pozytywistycznych (B. Prus - nowela "Antek", powieść "Placówka", H. Sienkiewicz - nowele "Janko Muzykant", "Szkice węglem"), ale utwory te odsłaniały tylko fragmenty życia chłopskiego. Reymont pierwszy stworzył wielką epicką powieść ukazującą całokształt życia polskiej wsi. "Chłopi" to powieść wybitna: polska i zarazem wszechświatowa. Została przetłumaczona na języki obce i entuzjastycznie przyjęta przez Włochów, Niemców, Skandynawów. O jej wartości świadczy przyznanie w 1924 roku właśnie temu utworowi wybitnego wyróżnienia w postaci nagrody Nobla. Krytycy literaccy nazwali tę powieść epopeją chłopską. Epos, czyli epopeja wywodzi się z literatury starożytnej (Homer :"Iliada", "Odyseja"), w naszej ojczystej literaturze reprezentuje ten gatunek "Pan Tadeusz" A. Mickiewicza. W wieku XIX funkcję dawnej epopei zaczęła pełnić obszerna, epicka powieść. Jednak nie każda powieść godna jest nosić zaszczytne miano epopei. Takiemu utworowi stawia się wysokie wymagania: musi dawać rozległy i wszechstronny obraz życia społeczeństwa, ukazywać to życie na tle ważnych, przełomowych momentów historycznych oraz musi być doskonały pod względem artystycznym. Powieść Reymonta "Chłopi" spełnia te warunki. Mamy w niej bohatera zbiorowego, którym jest po prostu wieś Lipce. Oczywiście występują w utworze bohaterowie indywidualni: Maciej Boryna, Jagna, Antek, Hanka oraz wiele innych postaci, ale żadna z nich nie może być nazwana głównym bohaterem, bo dopiero wszyscy razem wzięci zasługują na to miano. Tak więc poznajemy życie chłopskiej gromady w różnych sytuacjach: przy pracy, w czasie zabaw i rozrywek, w chwilach narodzin i śmierci, podczas obrzędów i w czasie kłótni. Reymont, wspaniały i bystry obserwator, wprowadza nas do zagrody bogacza Boryny i do ubogiej izby biedoty wiejskiej, do karczmy i na plebanię. Ukazuje różne konflikty rozdzierające wieś, surową walkę o byt, namiętne pragnienie posiadania ziemi, grę pierwotnych instynktów, miłość i nienawiść. Dzięki dziełu Reymonta zdobywamy wszechstronną wiedzę o życiu chłopów, ich sposobie myślenia i reagowania na otaczający świat. Panoramiczny obraz życia tej warstwy społecznej ukazany został na tle ważnych przemian historycznych. Na wsi panowały jeszcze stare tradycje i obyczaje z czasów pańszczyźnianych, ale jednocześnie rodziło się w masie chłopskiej przekonanie o własnej sile i godności. Żywe są wspomnienia powstania styczniowego i zawodu wywołanego postawą szlachty wobec chłopów: panowie obiecali dać wolność i ziemię tej najniższej warstwie społecznej i nie wywiązali się z danego słowa. Wieś jest przeludniona, grozi jej rozdrobnienie gruntów, w chłopach rodzi się świadomość własnej siły. Wspólnie występują do walki z dworem o las i nawet ksiądz nie potrafi już przekonać gromady o konieczności ustępstw. Antek, występując w imieniu swej warstwy, butnie odgraża się: "Jak się parę łbów dworskich siekierami rozwali, to zaraz będzie sprawiedliwość". Mimo wpajanego chłopom od wieków posłuszeństwa wobec władzy, rodzi się w tej warstwie także świadomość narodowa, czego dowodem jest śmiałe wystąpienie przeciwko budowie szkoły rosyjskiej lub wrogość okazywana kolonistom niemieckim. O wartościach artystycznych tego eposu chłopskiego świadczą: zróżnicowana forma narracji (stylizator młodopolski, wsiowy gaduła, realistyczny obserwator), liryzm i nastrojowość opisów przyrody, splecenie konwencji realistycznej z naturalistyczną i symboliczną. Stosowane przez pisarza środki artystyczne odtwarzają grę barw i świateł, wywołują wrażenia akustyczne i muzyczne, co powoduje, że "Chłopów" odbieramy wszystkimi zmysłami. Odsłonięcie potęgi instynktów i surowych praw walki o byt wskazuje na kontynuowanie tradycji literatury naturalistycznej. Mamy też w powieści liczne symbole: scena śmierci Macieja Boryny (chłop - siewca - żywiciel narodu), pożar stogu (moment przełomowy dla całej trójki bohaterów: Macieja, Antka, Jagny), żywiołowa praca Szymka na ugorach, wywiezienie Jagny ze wsi. W utworze tym Reymont często posługuje się gwarą, co dodatkowo wzbogaca artyzm dzieła. Epopeja "Chłopi" posiada wartość ponadczasową, co potwierdza olbrzymia popularność filmowej wersji dzieła: serialu telewizyjnego i filmu szerokoekranowego.
Jakie wartości poznawcze i artystyczne posiada powieść "Chłopi" Wł. St. Reymonta?
Reymont był pisarzem wybitnym, rasowym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości. Jego utwory dalekie są od popularnego wówczas sentymentalizmu i optymizmu "ku pokrzepieniu serc". Nie uległ także tendencji młodopolskiej do gloryfikowania indywidualizmu, na karty swej wspaniałej powieści wprowadził zbiorowość i uczynił ją głównym bohaterem. Zbiorowość chłopska nie była dotąd (nawet w literaturze europejskiej) głównym bohaterem utworów, eposy opisywały zazwyczaj życie wyższych warstw społecznych: rycerzy, magnatów, szlachty. Reymont nobilitował upośledzoną do tej pory warstwę chłopską. Dzięki wspaniałej powieści "Chłopi" obserwujemy życie tych bohaterów od wewnątrz, bo przemawiają oni własnym językiem. Nawet narrator patrzy na społeczność lipecką oczyma chłopskich bohaterów, często przemawia ich językiem. Nadaje to utworowi znamiona autentyzmu. "Chłopi" dostarczają nam wszechstronnej wiedzy o życiu tej warstwy społecznej, o jej pracy, sposobie myślenia, obyczajach, przywiązaniu do ziemi. Reymont napisał właściwie wszystko o polskim chłopie końca XIX wieku. Życie wsi namalował na kilku płaszczyznach: psychologicznej, społecznej, obyczajowej i folklorystycznej. Rozumiemy chłopski głód ziemi, przywiązanie do religii i tradycji oraz niechęć do dworu i obcych. Wiele miejsca poświęcił autor opisom pracy, bo też stanowi ona treść i sens życia bohaterów. Tak więc stajemy się świadkami wycinania i obierania kapusty, oprzędzania wełny, wyrębu lasu, sianokosów, karczowania lasu, przygotowań do żniw oraz wielu innych prac gospodarskich. Tryb życia chłopów wyznaczają pory roku i związane z nimi obyczaje oraz święta religijne. Czytelnik staje się świadkiem zrękowin Macieja Boryny z Jagusią, obchodów Dnia Zadusznego, wesela starego Boryny, obchodów Bożego Narodzenia (wieczerzy, dzielenia się opłatkiem z bydlętami, nabożeństwa pasterskiego), święta Trzech Króli, wizyty kolędników z niedźwiedziem, "Ostatków" z zabawą w karczmie, Palmowej Niedzieli, Wielkanocy (przygotowania pisanek, święcenia jadła), chrztu dziecka Hanki i Antka, Bożego Ciała (strojenia ołtarzy, procesji), pogrzebu Macieja Boryny, odpustu w Lipcach, ślubu Szymka z Nastką, śmierci Agaty, pielgrzymki do Częstochowy. Życie chłopów dalekie jest od monotonii, fabuła powieści porywa czytelnika. Nawet mieszczuch rozumie sposób myślenia i zachowania bohaterów, poznaje ich zajęcia, obyczaje i pracę. Powieść "Chłopi" dostarcza nam wszechstronnej wiedzy o życiu tej warstwy społecznej.
Nie tylko walory poznawcze decydują jednak o wartości tego dzieła. Ważny jest sposób, w jaki autor przekazał tę bogatą treść. Muszą być przecież ważne powody, dla których utwór Reymonta przetłumaczony został aż na 19 języków! Właśnie te liczne tłumaczenia utorowały pisarzowi drogę do międzynarodowej sławy i uznania, których uwieńczeniem stał się laur Szwedzkiej Akademii Nauk - nagroda Nobla przyznana Reymontowi za "Chłopów" w 1924 roku. Pisarz miał poważnego konkurenta do tej nagrody w osobie Stefana Żeromskiego, który w kraju sprawował "rząd dusz" i był mocno popierany przez polskie lobby. Jeden z członków komisji przyznającej nagrodę tak uzasadnił werdykt Akademii: "Czytając "Chłopów" myśli się bezwiednie o Homerze! Jest to talent epiczny, który wykuwa z kamienia posągowe postaci. Polska miała dotąd literaturę opisującą życie szlachty. Reymont uzupełnia historię obyczajową Polski epicką historią o chłopach". Powieść tę rozumie nie tylko Polak, ale także Sycylijczyk uprawiający zagon między gajami pomarańcz i wonnych mandarynek oraz Szwed i Norweg, na których pola wieje często chłodny wicher od lodów podbiegunowych.
O wartościach artystycznych "Chłopów" stanowi ich realizm wypływający z wnikliwej obserwacji życia. Powieść mówi prawdę o życiu chłopów, o ich radościach, smutkach, przywiązaniu do ziemi, tradycji, religii, o ich pracy, zabawie i odpoczynku.
Będąc realistą, nie ogranicza się pisarz tylko do tej metody pisarskiej. "Chłopi" są bowiem również powieścią naturalistyczną. Człowiek - zgodnie z tą koncepcją - pojmowany jest jako część przyrody (natury) i jego działanie zgodne jest z biologicznymi prawami tej natury. Drobiazgowość, szczegółowość opisów i eksponowanie brzydoty, okrucieństwa, wyuzdania - to także cechy charakterystyczne metody naturalistycznej. Reymont ukazał na przykładzie Jagny, iż człowiek zależny jest od podświadomych sił, których nie potrafi przezwyciężyć i okiełznać. Takim siłom bez reszty poddana jest Jagusia, podporządkowuje się ona bezwolnie biologicznej energii życia i stąd płyną jej zmienne nastroje, wrażenia, uczucia i pożądania.
Mamy też w "Chłopach" wiele scen brutalnych i okrutnych, opisywanych niezwykle drobiazgowo: dorzynanie zdychającej krowy, obcinanie własnej nogi siekierą przez parobka Kubę, rozdzieranie zająca przez wilka. Człowiekiem rządzą twarde i okrutne prawa natury, więc zgodnie z nimi Agata każdej jesieni opuszcza swoich krewnych i wędruje na żebry, aby nie stać się ciężarem dla bliskich. Życie chłopów zależne jest od przyrody, która dyktuje im rodzaj pracy, pobudza do działania lub uspokaja. Nie przypadkiem stary Boryna, od wielu tygodni leżący bez przytomności, budzi się do życia i pracy właśnie wiosną, gdy także przyroda rozpoczyna swój nowy etap życia.
Opisy przyrody i stanów emocjonalnych bohaterów zajmują w powieści wiele miejsca. Reymont przemawia do czytelnika jako impresjonista, operując barwą, kształtem, światłem, ruchem i dźwiękiem, malując słowem tańce na weselu Boryny. Podobnych opisów przekazujących ulotne wrażenia jest w powieści wiele, na przykład rozmarzenie Jagny słuchającej głosu lubego Jasia - kandydata na księdza.
Nie brak też w "Chłopach" opisów ekspresjonistycznych: budzących grozę, wyolbrzymiających zjawiska, np. opis nadchodzącej burzy. Piękna i wymowna jest też symboliczna scena śmierci Macieja Boryny spełniającego swe powołanie i posłannictwo. W ostatniej chwili życia ów siewca, który samego siebie rozsiewa po polu, przestaje być Maciejem z Lipiec, a staje się symbolem wzniosłej pracy chłopa i jego najistotniejszego związku z ziemią.
O wartości artystycznej "Chłopów" stanowi także niezwykle sugestywny styl, dzięki któremu powieść działa emocjonalnie na czytelnika. Zastosowanie stylizacji gwarowej podnosi autentyzm przeżywanych przez bohaterów zdarzeń i odczuć, sam narrator także posługuje się często gwarą, gdyż utożsamia się z tymi postaciami.
Charakterystyczne dla stylu "Chłopów" są animizacje (ożywienia) i personifikacje (uosobienia) przyrody, często stosowane metafory, porównania i przenośnie.
Powieść nosi też znamiona moralitetu (utworu pouczającego), gdyż ukazuje bohaterów pomiędzy dwiema siłami: dobra i zła. Antek Boryna wychodzi z tej walki zwycięsko - zagłusza w sobie nieokiełznaną miłość i pożądliwość, dzięki czemu odzyskuje spokój wewnętrzny i szacunek gromady. Jagna, ulegająca zawsze podszeptom instynktów, ponosi klęskę - pozbawiona godności, ukamienowana przez wrogą jej gromadę, dogorywa na polu poza wsią.
Przeprowadź charakterystykę porównawczą Hanki i Jagny z "Chłopów" Reymonta
Bohaterem powieści Reymonta "Chłopi" jest cała zbiorowość, wszyscy mieszkańcy wsi Lipce. Trudno znaleźć głównego bohatera, gdyż i Boryna, i Antek, i Jagna, i Hanka, a nawet inne postacie, są wysuwane na plan pierwszy. Jednak ci czterej bohaterowie odgrywają najważniejszą rolę w utworze.
Jagna pochodzi ze średniozamożnej rodziny chłopskiej. Jest najbardziej urodziwą dziewczyną we wsi. Wzdychają do niej wszyscy mężczyźni, poczynając od parobków, na wójcie kończąc. Ma ona jasną cerę i włosy, brwi ciemne i wyraziste, oczy niebieskie. Ubiera się strojnie i nosi dumnie. Nic dziwnego, że inne kobiety patrzą na nią z zazdrością. Jej pasiasty wełniak jest suto marszczony, czarne trzewiki są wysoko zasznurowane czerwonymi sznurowadłami. Nosi gorset z zielonego aksamitu, a jej pełną szyję otaczają sznury bursztynów i korali. Jagna jest świadoma własnej urody i to poczucie daje jej zadowolenie. Jej postępowaniem kierują zmysły i niepohamowany temperament. Ulega podświadomym, biologicznym instynktom życia, poddaje się im biernie nie myśląc, że prowadzą ją one do zguby. Właśnie z tej bierności wobec sił natury wypływają częste u Jagny zmiany nastrojów. Miłość jest żywiołem porywającym ją i prowadzącym na manowce. Uległa wobec tego uczucia, staje się wrażliwa na spojrzenia mężczyzn i na ich zaloty. Reymont znajduje wytłumaczenie dla takiej postawy Jagusi: "Zawsze się z nią tak dzieje, że niech kto a ostro spojrzy na nią albo i ściśnie mocno... to się w niej wszystko trzęsie, moc ją odchodzi i tak mdli w dołku, że już o niczym nie wie... co ona winowata?".
Jedną z miłości życia Jagny jest Antek Boryna, mężczyzna żonaty, lecz nie stanowi to przeszkody dla zmysłów Jagusi. Oddaje się tej miłości całą sobą, zapomina o ludzkich językach, o przysiędze małżeńskiej i o krzywdzie, jaką wyrządza żonie Antka - Hance. Posłuszna jest tylko zmysłom rodzącym pożądanie miłości. Te same zmysły nie są obojętne na zalecanki parobka Mateusza, wójta czy nawet Jasia, który nie potrafi poradzić sobie z grzeszną pokusą obezwładniającą go na widok tej urodziwej dziewczyny.
Nie jest jednak Jagna złym człowiekiem. Posłuszna matce, spełnia jej wolę wychodząc za mąż za 58 letniego Macieja, który ma już za sobą dwa małżeństwa i czworo dzieci. Nie z powodu chciwości zostaje jego żoną, to matka (Dominikowa) wymusza na Macieju zapis sześciu morgów ziemi. Jagna w czasie późniejszej kłótni z Hanką oddaje jej ten zapis (dopiero matka mobilizuje bezwolną Jagnę do złożenia skargi w sądzie). Przykro jest Jagusi, że wieś wzięła ją na języki, boi się wypominania z ambony, wstydzi się swoich postępków. Nie ma jednak silnej woli, aby przeciwstawić się pokusie.
Przyczyną klęski Jagny nie jest jednak wyłącznie jej kochliwość, nawet rozwiązłość moralna. Ona jest przede wszystkim inna, wyróżnia się wszystkim: urodą, majętnością, powodzeniem u mężczyzn, wrażliwością estetyczną (sama wykonuje piękne ozdoby świąteczne). Przecież Tereska także nie dochowuje wierności swemu mężowi przebywającemu w wojsku, a jednak gromada chłopska oraz sam mąż znajdują wytłumaczenie dla jej wiarołomstwa. Nie dzieje się tak w przypadku Jagny, gdyż ona jest inna, zaś natura - zgodnie ze swymi odwiecznymi prawami - niszczy to, co śmie być różne od pozostałych elementów. Chłopi są - zgodnie z założeniami naturalistów - częścią natury, więc Jagna musi zginąć.
Młoda Polska wprowadziła do literatury postać "kobiety fatalnej" i taką jest właśnie Jagna. Przynosi nieszczęście mężczyznom z nią związanym: Antka przywodzi nieomal do zabójstwa ojca, dla młodego księdza, Janka, staje się grzeszną pokusą, zaś wójta doprowadza do defraudacji (został aresztowany za brak pieniędzy w kasie). Największe nieszczęście dotyka jednak ją samą - zostaje wygnana ze wsi i zniesławiona.
Zupełnie inna kobietą jest Hanka, żona Antka Boryny. Pochodzi z biednej rodziny chłopskiej. Jej ojciec, stary Bylina, kończy jako żebrak. Hanka nie jest tak urodziwa jak Jagna, nie stroi się, nie wypatruje męskich spojrzeń. Treść jej życia stanowi praca, dom, dzieci oraz mąż dostarczający tylu łez upokorzenia. Jest kobietą bardzo dzielną, nie poddaje się przeciwnościom losu. Kiedy stary Boryna wyrzucił ze swego domu Antka z rodziną, Hanka z godnością znosi swą poniewierkę. Pracuje ciężko, z żalem patrzy na sprzedaż krowy, dzięki której może oddać długi. Nosi z ojcem susz z lasu, aby mieć czym palić w piecu. Dodatkową zgryzotą jest dla niej mąż Antek, który zaślepiony miłością do Jagny - pije w karczmie, wdaje się w bójki, zionie nienawiścią do ojca - rywala. Hanka broni się przed upadkiem wiernością mężowi, pracowitością i skromnością. Odrzucona przez męża dzielnie znosi swe upokorzenie, pracuje zapamiętale i czeka na otrzeźwienie Antka. Jej miłość do męża jest pełna bólu i umiejętności przebaczania. Dzięki tym pozytywnym cechom powraca do domu Macieja Boryny i staje się pierwszą gospodynią we wsi. Kiedy mąż jej przebywa w areszcie, jeździ do niego, choć odnosi się do niej obojętnie. Hanka wie, że wolałby widzieć odwiedzającą go Jagnę, jest jej przykro, ale nie zniża się do nienawiści. Jest zbyt dobra, aby potrafiła nienawidzić ludzi, nawet takich, którzy wyrządzają jej krzywdę. Opiekuje się nieprzytomnym Maciejem i daje sobie radę z gospodarką nie gorzej niż dawniej teść. Jej pracowitość, wierność i dobroć zostają nagrodzone: Antek, wypuszczony z aresztu, powraca do chałupy, ogląda gospodarkę i chwali żonę. Hankę wówczas rozpiera duma z dobrze spełnionych obowiązków. Wygrała jako kobieta, bo odzyskała męża i jako gospodyni, bo poradziła ciężkim obowiązkom. Dzięki pracowitości i cierpliwości odniosła swe życiowe zwycięstwo. Los tej kobiety nie jest jednak godny pozazdroszczenia. Życie nie szczędziło jej łez, bólu, nędzy i ogromu pracy. Czy odniesione zwycięstwo mogło przyćmić wcześniejsze doznania?
Obie te kobiety znacznie się od siebie różnią. Dla obu najważniejszym uczuciem jest miłość, ale różnie pojmowana. Jagna rozumie miłość jako bezrozumny szał zmysłów, Hanka jako spokojne uczucie przywiązania, zrozumienia, współczucia. Miłość Jagny jest szalona i krótka, zdobyta dzięki porywom zmysłów. Uczucie Hanki jest długotrwałe i zdobyte na drodze wielu krzywd, upokorzeń znoszonych z cierpliwą godnością.
Konflikty ludzkie w "Chłopach" Wł. St. Reymonta
Społeczność wiejska, ukazana w "Chłopach" Reymonta, nie jest środowiskiem jednolitym. Obecni są w powieści ludzie dworu, ksiądz, organista, sołtys, młynarz, kowal, Żyd - karczmarz, bogaci i biedni gospodarze, ich parobcy, komornicy żyjący na skraju nędzy i wreszcie żebracy wędrujący po świecie. Bohaterowie powieści żyją zgodnie z naturą, której sami są nieodłączną częścią. Pracują, świętują, cieszą się i płaczą, kłócą i godzą. Najczęstszą i najsilniejszą przyczyną konfliktów między nimi jest głód ziemi. On to wywołany został w dużej mierze chciwością i skąpstwem dworu. Dziedzic sprzedał porębę, która była własnością wsi, więc uczynił to bezprawnie, co nawet sąd potwierdził swym wyrokiem. Chłopi głodni ziemi i gotowi bronić swego, procesują się z dworem i nawet wygrywają. Zanim jednak odniosą zwycięstwo , muszą walczyć o swoje z ludźmi dworu. Na tym tle dochodzi do walki o las, w czasie której Maciej Boryna zostaje ciężko ranny, zaś Antek w odwecie zabija borowego. Do obrony lasu stanęli wszyscy lipeccy chłopi, choć trudno było o solidarność gromady z powodu jej rozwarstwienia ekonomicznego. Chłopi nie ufali dworowi, zbyt długo i zbyt dotkliwie byli wykorzystywani przez dziedziców. Antek ma odwagę rzucić dziedzicowi w twarz słowa krytyki panów za to, że "za polskich czasów tyle jeno dbali o naród, żeby go batem popędzać i ciemiężyć, a sami se tak balowali, jaże i przebalowali cały naród". Wiele jest gorzkiej prawdy w tych słowach rozżalonego chłopa polskiego.
Innego typu konflikt rysuje się na płaszczyźnie: chłopi - zaborcy. Naczelnik powiatu zwołał zebranie mieszkańców wsi w sprawie budowy szkoły rosyjskiej i chłopi odważnie sprzeciwili się temu projektowi, ale naczelnik złamał solidarność chłopów polecając im głosować imiennie. Tym razem chłopi przegrali walkę o polską szkołę, choć jeden z nich skomentował ten fakt następująco: "Przegralim dzisia, trudno, naród jeszcze nie wezwyczajony do oporu". Chłopi, gotowi płacić podatek na polską szkołę, dali dowód patriotyzmu. Podobny w wymowie konflikt zaistniał między mieszkańcami Lipiec a kolonistami niemieckimi, osiedlającymi się na Podlesiu dzięki dziedzicowi, który lub spłacał w ten sposób zaciągnięte u nich długi, lub sprzedawał ziemię. Niemcy byli obcymi ludźmi, mówili innym językiem, inne mieli tradycje. Lipeccy chłopi zawzięli się na obcych, groźbami wypędzili ich i ziemię, której tak byli głodni, kupili na spłaty.
Pożądanie ziemi było też przyczyną wielu konfliktów między samymi chłopami. Stara Dominikowa za nic w świecie nie chciała pozwolić na ożenek swego syna Szymka z Nastusią, gdyż musiałaby wyzbyć się części własnych gruntów. Upór matki doprowadził syna do tak wielkiego wzburzenia i żalu, że broniąc się przed jej kolejnymi razami, rzucił matkę w kąt izby, na piec. Dominikowa uległa poparzeniu, ale zdania nie zmieniła. Ziemia była jej droższa od syna, który w rezultacie kupił od dziedzica na spłaty kawał ugoru. Pracował na tej ziemi bez opamiętania, potwierdzając czynem wcześniejsze zobowiązanie: "Dajcie mi jeno ziemię, a obaczycie, dajcie! Obaczycie, jak sobie radę dawał będę! A kto u matki orał? Kto siał? Kto zbierał? Dyć jeno ja sam! A źle to w roli robiłem? Wałkoń to jestem, co? Dajcie mi jeno grunt, spomóżcie, braty rodzone, a to już wama za to do śmierci się nie odsłużę".
Ziemia jest dla chłopów świętością, dla niej gotowi są zabić drugiego człowieka, dla niej Dominikowa krzywdzi nie tylko syna, ale i córkę Jagnę, wydając ją za mąż za zapis sześciu morgów.
Podobnie chciwy ziemi jest stary Boryna, który nie chce odpisać jej synowi Antkowi, choć ten założył już własną rodzinę. Jest to jeden z powodów konfliktu zaistniałego między Maciejem i Antkiem Borynami. . Drugą przyczyną złości i nienawiści między nimi jest Jagna. Maciej doskonale wie, że Antek i Jagna "mają się ku sobie", a mimo to żeni się z Jagusią. Obu później zżera zazdrość tym bardziej, że młoda Borynowa, będąc żoną starego, nie potrafi odmówić swych wdzięków Antkowi. Podobne podłoże ma też konflikt Antka z Mateuszem, który głośno przechwala się swą zażyłością z Jagną.
Powodem kłótni i waśni między kobietami są sprawy gospodarskie, ale konflikty te nie są brzemienne w skutki. Dziś się pokłócą, jutro zapomną o urazach. Tylko Jagna budzi w nich trwalsze uczucie zazdrości, nawet nienawiści. Organiścina nie może wybaczyć Jagnie wpływu, jaki to ma na Jaśka. Ukochany syn kształcący się na księdza gotów jest wstąpić na drogę grzechu, tak bardzo urzekły go powaby najurodziwszej we wsi kobiety. Również wójtowa szczerze nienawidzi Jagny, gdyż ta uwiodła jej męża, wystawiła na pośmiewisko całej wsi. Tylko Hanka mimo doznanej krzywdy, nie pała żądzą zemsty, nawet broni Jagnę przed złymi językami ludzi. Powodem, dla którego jednak wypędza konkurentkę z domu Boryny jest ziemia, a przecież Hanka pilnie strzeże gruntów, które obejmie jej mąż - spadkobierca starego Macieja.
Jeszcze jedną płaszczyzną, na której zarysowują się konflikty między chłopami, jest rozwarstwienie społeczne. Bogatsi gospodarze mają świadomość własnej wyższości nad resztą gromady, biedacy są od nich całkowicie zależni. Tak więc Agata co jesień opuszcza chatę swych krewniaków Kłębów i udaje się na żebraczą wędrówkę, los jej podziela też komornica Jagustynka wypędzona z domu przez własne dzieci oraz ojciec Hanki - stary Bylina, który musi żebrać, aby utrzymać się przy życiu.
Regulatorem postępowania bohaterów powodującym osłabienie konfliktów są wyznawane przez chłopów wartości moralne. Wypływają one z przywiązania chłopów do religii i tradycji. Dla gromady chłopskiej ksiądz jest niekwestionowanym autorytetem, boją się jego napomnień z ambony, zasięgają jego rady w trudnych sytuacjach życiowych. Życie religijne łączy wszystkich chłopów, czyni ich wrażliwszymi i skłonniejszymi do ugody.
Jedną z najwyższych wartości moralnych jest dla społeczności wiejskiej praca. Ona nadaje ich życiu sens i porządek, wyrywa ze szponów ślepych instynktów i chroni przed zagładą. Antek opuszcza zagrożoną gniewem wsi Jagnę, aby poświęcić się pracy, która w rezultacie oczyści go duchowo, przyniesie spokój wewnętrzny i nagrodzi pozycją pierwszego gospodarza we wsi.
Chłopi znają swoje miejsce w społeczności, żyją w zgodzie z prawami, zwyczajami i obrzędami wytworzonymi przez wiele lat. Kto nie chce się im podporządkować, musi zostać wykluczony z gromady i tak właśnie dzieje się z nieszczęsną Jagną.
MIĘDZYWOJNIE
Świat poetycki Bolesława Leśmiana
Twórczość poetycka Bolesława Leśmiana wyrasta z założeń programowych Młodej Polski (symbolizm), lecz poeta nadaje jej cechy własne, niekiedy sprzeczne z młodopolskimi tendencjami (operowanie konkretami). Rozkwit talentu Leśmiana przypada na lata międzywojenne, choć poeta nie osiągnął sławy i rozgłosu. Mieszkał na prowincji (Hrubieszów, Zamość) i nie zabiegał o zdobycie popularności. Był z zawodu notariuszem (całkiem niepoetyckie zajęcie) i uprawianie poezji traktował jako potrzebę duchową.
Twórczość tego poety - filozofa jest bardzo różnorodna. Mieszczą się w niej piękne i oryginalne erotyki, jak np. wiersz „W malinowym chruśniaku” . Kochankowie, „zapodziani po głowy” w krzakach malin, ulegają porywającej sile zmysłów, co poeta podkreśla odwoływaniem się do różnych doznań. Słyszymy więc bąka, który „huczy basem”, widzimy: „rdzawe guzy” na chorym liściu, „wisiory pajęczyn”, „kosmatego żuka”, czujemy smak malin pomieszany z wonią spoconych ciał ludzkich, udziela się nam uczucie duchoty, gorąca. Kochankowie odczuwają siebie wszystkimi zmysłami, zespalają się z bujną, witalną przyrodą i poeta nie chce być bardziej niedyskretny. Pozostawia kochanków wśród tych soczystych malin w gorących promieniach słońca w chwili, kiedy poznają zmysłami smak i woń swoich dłoni... „a chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła”.
Oprócz wierszy miłosnych (erotyków) Leśmian tworzył przepiękne ballady będące wyrazem jego zainteresowań wierzeniami i wyobraźnią ludu (nie tylko polskiego, bo także ludów wschodnich, o czym świadczą baśnie: „Klechdy sezamowe”, „Przygody Sindbada żeglarza”). Ballada „Dusiołek” opowiada o przeżyciach chłopa Bajdały, który zasnął w upalny dzień, położywszy się na mchu. Zmora, czyli tytułowy Dusiołek, nie pozwoliła jednak Bajdale wypocząć podczas snu. Autor zachowuje dystans do ludowego wierzenia w istnienie takiej zmory, bawi się tematem jakby przymrużając oko i nam też udziela się postawa rezerwy. Nie traktujemy poważnie cierpień Bajdały, który wreszcie budzi się z męczącego go snu i ma pretensje do zwierząt, że nie udaremniły działalności Dusiołka (zgodnie z ludowymi wierzeniami należało przeszyć zmorę czymś ostrym: kopytem lub rogiem). Bajdała ma także pretensje do Boga, który stworzył Dusiołka. Wyczuwamy, że w tym wyrzucie tkwi odrobina racji, bo przecież zło jest w jakiejś mierze tworem Stwórcy i człowiek, czując się bezradnym wobec niego, ma prawo buntować się przeciwko Bogu. Ludowe wierzenie stało się w balladzie punktem wyjścia do snucia filozoficznej refleksji nad życiem ludzkim i nad wzajemną relacją na linii: człowiek - Bóg. Leśmian nie utożsamia się z ludowym bohaterem (jak to uczynił A. Mickiewicz w „Balladach i romansach”), ocenia jego wierzenia z punktu widzenia człowieka wykształconego, lecz znajduje w nich „ziarno prawdy” o życiu. Utwór jest z jednej strony zabawny i żartobliwy, zaś z drugiej - skłania do refleksji.
Całkowicie refleksyjny i filozoficzny charakter mają wiersze, w których poeta zastanawia się nad przemijaniem życia ludzkiego i nad śmiercią. Człowiek jest tak mocno związany ze światem, że nawet po śmierci tęskni do ziemskiego bytu. W wierszu „Urszula Kochanowska” dał nam Leśmian taką właśnie wizję życia w niebie ukochanej córeczki odrodzeniowego poety - Jana Kochanowskiego. Uwolniona od zgryzot ziemskiego życia Urszulka znalazła się w niebie i Bóg postanowił spełnić jej najskrytsze marzenie. Czegóż mogła zapragnąć maleńka Urszulka w tej krainie wiecznej szczęśliwości? Otóż zapragnęła mieć tam Czarnolas ze swoim zwyczajnym domem, kwiatami, kochającymi rodzicami. Bóg dał jej ten dom, lecz nie mógł dać na powrót rodziców. To na nich czekała Urszulka, która „omiotła podłogę” i ubrała się odświętnie. Kiedy w drzwiach domu pojawił się Bóg, a nie rodzice, Urszulka czuła się zawiedziona! Czemu więc Stwórca nie spełnił prośby swej ulubienicy? Nie mógł, a może nie chciał?
Leśmian ma do Boga stosunek bardzo osobisty. Traktuje go jak wyrozumiałego ojca, który wybacza nam ludzkie słabości. W wierszu „Trupięgi” poeta wyznaje, że gotów jest na Boga „tupać swymi trupięgami”, bo nie człowiek ponosi winę za swoje ubóstwo materialne (trupięgi - buty z łyka, w jakie biedni chłopi ubierali zmarłych, kładąc ich do trumien).
Wyobraźnia poetycka Leśmiana jest tak bogata, że musi on szukać nowych określeń dla własnych wizji. Stąd w poezji poety mamy tak wiele neologizmów. Świat wyobraźni jest piękny, bogaty w szczegóły, niesamowity, co podkreślają nowe wyrazy. W poemacie „Pan Błyszczyński” Leśmian maluje obraz ogrodu, który znajduje się „na wymroczu”, „na podśnionej drzewom trawie”. W ogrodzie zmory zajęte są „przyspieszonym zmorowaniem”, a widma „migotliwe bylejaczą” się. Wiele w wierszu opisów konkretnych szczegółów, a przecież ogród jest fantastycznym tworem wyobraźni tytułowego Błyszczyńskiego. Postać ta, jak wiele innych postaci z utworów Leśmiana, posiada znaczące imię. Błyszczyński stworzył wyśniony ogród „błyszczydłami swych oczu”, Bajdała z ballady „Dusiołek” - bajdurzył, Dusiołek - dusił, Znikomek - znikał. Zamiłowanie Leśmiana do słowotwórczej zabawy widoczne jest w wielu wierszach. Opisując wygląd Dusiołka poeta użył określenia: „wylazł z rowu Dusiołek jak półbabek z łoża”, czyli całej baby, rozespanej, dopiero przebudzonej, byłoby za dużo na takiego Dusiołka! Zmory zajmują się „zmorowaniem”, bo cóż innego mogłyby robić. Język poetycki Leśmiana pobudza naszą wyobraźnię i już cisną się nam na usta określenia odnoszące się do czynności uczniów, którzy pocą się zajęci klasówkowaniem i maturzeniem, a czytając wiersze Leśmiana stają się rozpoezjowani.
Poglądy Juliana Tuwima w utworze „Do prostego człowieka”
Odzyskanie niepodległości zostało entuzjastycznie przyjęte przez wszystkich Polaków. Na wolną ojczyznę czekały cztery kolejne pokolenia rodaków, ziściły się wreszcie sny i marzenia. Oto była znowu wolna Polska, któż mógł wątpić w jej szczęśliwość? W Warszawie w 1920 roku zaczął wychodzić miesięcznik literacki „Skamander”. Współzałożycielem pisma był młodziutki poeta J. Tuwim, do kręgu twórców należeli też: Jan Lechoń, Jarosław Iwaszkiewicz, Antoni Słonimski. „Skamandryci” nie sformułowali swego programu, podkreślili jednak, że łączy ich szacunek do tradycji, optymizm i zainteresowanie tematyką dnia codziennego. Szybko okazało się, że poeci wchodzący w skład tej grupy są odrębnymi indywidualnościami i każdy z nich poszedł własną drogą twórczą. J. Tuwim we wczesnej twórczości poetyckiej zachwyca się młodością i drwi z napuszonych, poważnych krytyków literackich (wiersz „Do krytyków”). Bohaterem i adresatem wierszy Tuwima jest zwykły człowiek, poeta nie chce wyrastać ponad „tłum”, do swych utworów wprowadza nawet język potoczny. Pragnie, aby poezja jego była zrozumiała właśnie dla „prostego człowieka”, przedstawiciela warstw niższych, często pokrzywdzonego i cierpiącego. Był przy tym Tuwim nieprzejednanym wrogiem tępych mieszczuchów, których bezlitośnie wydrwił w wierszu „Mieszkańcy”.
Minął młodzieńczy optymizm poety, polska rzeczywistość daleka była od niedawnych marzeń. Sfery rządzące bez skrupułów wykorzystywały zwykłych, prostych ludzi, co rodziło rozgoryczenie, gniew, bunt poety. Głębokim oburzeniem zareagował na zamordowanie w 1922 roku pierwszego prezydenta Polski niepodległej. Uczuciu temu dał wyraz w wierszu „Pogrzeb prezydenta Narutowicza” atakując inspiratorów zamachu (reakcyjne stronnictwo prawicowe). Tuwim boleśnie odczuwał ataki kół nacjonalistycznych wymierzone przeciwko niemu samemu (pochodził z rodziny żydowskiej). W twórczości poetyckiej Tuwima coraz silniejsze stają się akcenty społeczne i polityczne. Lata 30-te upływają pod znakiem aktywności sił nacjonalistycznych i faszystowskich, których niebezpieczeństwo widział jasno poeta wrażliwy na krzywdę prostego człowieka. W jego obronie pisze ostry wiersz „Do prostego człowieka”, w którym demaskuje mechanizm wojennej propagandy, prawdziwe cele zbrojących się mocarstw. Adresatem wiersza jest każdy prosty człowiek, „bliźni z tej czy innej ziemi”, którego rządy różnych państw wciągają w działania wojenne dla własnych korzyści. Te imperialistyczne burżuazyjne rządy posługują się patriotycznymi hasłami, odmieniają wyraz „ojczyzna” przez wszystkie przypadki („gdy zaczną na tysięczną modłę ojczyznę szarpać deklinacją”), uzasadniają konieczność walki racjami historycznymi. Potrzebują ofiary krwi i życia prostych ludzi, bo „im gdzieś nafta z ziemi sikła i obrodziła dolarami”, bo „gdzieś zwęszyli kasy pełne”. Poeta wzywa zwykłych ludzi do buntu przeciw burżuazyjnym wojnom: „Rżnij karabinem w bruk ulicy!”. Wiersz ten spotkał się oczywiście z protestami i atakami na autora, który w „Miesięczniku Literackim” wyjaśniał, że miał na myśli wyłącznie wojny zaborcze. Ataki nacjonalistów na poetę przybrały na sile, lecz Tuwim - wypowiedziawszy im raz wojnę - nie ustępował. W 1936 roku napisał poemat satyryczny „Bal w Operze”, w którym ukazał hulaszczą zabawę elity w kraju pełnym nędzy. Poemat ten został skonfiskowany przez cenzurę. W bliskiej przyszłości miała się urealnić wizja wojny imperialistycznej, o jakiej pisał i przed jaką przestrzegał. Po wybuchu tej wojny Tuwim opuścił kraj i przebywając na emigracji napisał piękny i przepojony tęsknotą za krajem poemat dygresyjny „Kwiaty polskie”.
Afirmacja codzienności w poezji XX - lecia międzywojennego
W poezji młodopolskiej było koturnowo, szumnie i górnie, więc w XX - leciu międzywojennym poeci zwrócili się ku codziennemu życiu, które przecież też było czasem piękne, a z pewnością - godne pióra. W okresie tym uformowały się różne grupy poetyckie: Skamander, Awangarda, futuryści. O ile poeci awangardowi i futuryści pragnęli zrewolucjonizować poezję, o tyle Skamandryci mieli szacunek dla tradycji i równocześnie podejmowali tematykę życia współczesnego, aktualnego, dnia codziennego. Tak przynajmniej deklarowali, choć wkrótce miało się okazać, że poeci poszli własnymi drogami i nie zawsze byli piewcami codzienności. Takim jednak był J. Tuwim, który już w młodzieńczym wierszu „Do krytyków” przekornie dowodził, że wiele szczęścia daje mu... zwykła jazda tramwajem. Poeta nie chciał wyrastać ponad „tłum”, przeciwnie - właśnie w obronie tego tłumu atakował gniewnie elity rządowe w wierszu „Do prostego człowieka”. Tuwim wniósł do wiersza wyrazy potoczne, nawet wulgarne, gdyż takim językiem mówiłby rozgniewany robotnik, gdyby uwiadomił sobie, że jest okłamywany i wykorzystywany. Stąd w wierszu znalazły się określenia: „rozścierwi się”, „rozchami”, „stado dzikich bab”; „tłuste szuje”, którym „coś w bankach nie sztymuje”, „bujda, granda” itp.
W wierszu „Życie codzienne” Tuwim wyznaje, że zwykłe przedmioty codziennego użytku nabrały sensu fantastycznego i prowadzą go do badań językowych nad etymologią (pochodzeniem) słów:
„Z dnia na dzień więcej znaczy każde słowo codzienne,
Mchem wieków obrośnięte, korci ukrytą pierwszyzną.
Przykładam ucho do mebli - słyszę szumy tajemne:
Skarżą się dęby, skarżą i płaczą za ojczyzną”.
Szukanie sensu słów stało się pasją Tuwima, który odkrył, że rzecz i słowo je określające, to nie jest to samo. Fascynacja słowem, jego budową i pochodzeniem uniemożliwia poecie czerpanie radości z piękna codziennego życia przyrody. Mówi o tym w wierszu „Sitowie”:
„Wonna mięta nad woda pachniała,
Kołysały się kępki sitowia,
Brzask różowiał i woda wiała,
Wiew sitowie i miętę owiał.
Nie wiedziałem wtedy, że te zioła
Będą w wierszach słowami po latach
I że kwiaty z daleka po imieniu przywołam,
Zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.
[...] Czy to już tak zawsze ze wszystkiego
Będę słowa wyrywał w rozpaczy,
I sitowia, sitowia zwyczajnego
Nigdy już zwyczajnie nie zobaczę?”
Piewcą codzienności w poezji XX - lecia był także Leopold Staff. Poeta ten tworzył już w okresie Młodej Polski, marzył o doskonaleniu wewnętrznym człowieka („Kowal”), ulegał nastrojom dekadenckiego pesymizmu („Deszcz jesienny”), aż wreszcie pokochał zwykłe, codzienne życie i głosił w wierszach jego piękno. Cały zbiór wierszy „Ścieżki polne” zawiera utwory poświęcone właśnie zwyczajnemu wiejskiemu pejzażowi, codziennym pracom drwala, siewcy, kopaniu ziemniaków, dojeniu mleka. Z tego zbiorku pochodzi sonet „Kartoflisko”, ukazujący jak wiele piękna i poezji można odkryć w tak prozaicznym zajęciu, jakim jest kopanie ziemniaków. Wrony kroczące majestatycznie po ziemniaczanym polu są orszakiem żałobnym umierającej jesieni, chłopki kopiące ziemniaki - „dziobią” motykami pole, wybierają bulwy ziemniaczane „jak jaja spod kwoki”, ziemniaki rzucane w wiadra i cebry bębnią „na odmarsz jesieni”. Mając taki dar cudownego widzenia codzienności, poeta opiewał jeszcze bardziej prozaiczne elementy wiejskie w sonetach „Wieprz” oraz „Gnój”, choć czynił to już z zawadiacką przekorą. Piękno codzienności łączyło się u Staffa z optymizmem życiowym. Poeta wyznawał, że choć w życiu spotykały go różne smutki, wierzył w nadejście weselszych dni. Jest to postawa pogody ducha, przejęta z dzieł klasycznych, której hołdował także nasz odrodzeniowy poeta Jan Kochanowski (Staff oddał mu cześć w wierszu „Lipy”). Zgodnie z taką filozofią poeta wyznaje w wierszu „Wysokie drzewa”, że nie wyobraża sobie, aby coś mogło być piękniejsze niż właśnie te drzewa. Są one „w brązie zachodu kute wieczornym promieniem”, dzięki nim mieni się zapach wody: „zielony w cieniu, złoty w słońcu”, a polne koniki „tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę”. Sami nie dostrzeglibyśmy chyba piękna tkwiącego w zwyczajnych wysokich drzewach, mieniącej się wodzie rozlanej wśród konarów drzew, cykających konikach polnych.
Ta urzekająca pięknem codzienność winna być - zdaniem Staffa - wyrażona równie pięknym, ale prostym językiem. Poeta pragnie uchwycić moment, chwilę, ulotny nastrój, gdyż uważa, że właśnie one są najcenniejsze, chociaż przemijające. Taka postawa poety, być może wynika ze starożytnej filozofii epikurejskiej, którą ujął Horacy w swej odzie zalecając korzystanie z uroków chwili (Carpe diem - chwytaj dzień). Staff streścił własny program poetycki w wierszu „Ars poetica”:
„Echo z dna serca nieuchwytne,
Woła mi: „Schwyć mnie nim przepadnę,” [...]
Łowię je śpiesznie jak motyla,
Nie, abym świat dziwnością zdumiał,
Lecz by się kształtem stała chwila
I abyś bracie mnie zrozumiał.”
Zadaniem poezji ma być rejestracja tego, co nieuchwytne, przemijające, lecz ma być ono oddane językiem jasnym, zrozumiałym i przez to pięknym.
Konstanty Ildefons Gałczyński rozpoczął twórczość poetycką w drugiej połowie lat międzywojennych. Wiersze jego mówiły o solidarności z liczną rzeszą ludzi zawiedzionych, sceptycznych, drwiących ze wszystkich ideologii. Poeta kpił z „nastawień społecznych”, autorytetów i z upodobaniem sięgał po motywy zwyczajne, nawet prymitywne. W twórczości wykorzystywał folklor podmiejski, uliczną piosenkę, magiczny nastrój cyrku i jarmarku. Początki twórczości Gałczyńskiego przypadają na lata kryzysu gospodarczego i szerzącego się bezrobocia. Poeta, sam borykając się z biedą, współczuł innym biedakom, a swój stosunek do rzeczywistości ubierał nie w formę buntu, lecz kpiny i cierpkiego humoru. Wiersz „Kryzys w branży szarlatanów” zrodził się z urzeczenia humorem jarmarcznym. Szarlatan jest biedny i głodny, bo ludzie nie mają czym zapłacić mu za:
„lalki od miłości,
maści od samotności
i Polikarpa kość...”
Poeta zwraca się więc z gorącą prośbą:
„Więc Ty, Najświętsza Panno,
dopomóż szarlatanom,
by nie pomarźli zimą jak wróble.”
Gałczyński miał drwiący stosunek do polityki, zagadnień społecznych i ideowych. Najlepiej czuł się w swoim świecie fantazji i intymnych uczuć. Ze zwykłego codziennego życia i rodzinnego domu potrafił uczynić baśniową krainę, o jakiej pisał w lirycznym i pełnym humoru wyznaniu -”O naszym gospodarstwie”:
„O zielony Konstanty, o srebrna Natalio!
Cała wasza wieczerza - dzbanuszek z konwalią.
Wokół dzbanuszka skrzacik chodzi z halabardą,
broda siwa, lecz dobrze splamiona musztardą.
Widać podjadł, a wyście przejedli i fanty -
O Natalio zielona, o srebrny Konstanty!”
Funkcja mitu „szklanych domów” w „Przedwiośniu” St. Żeromskiego
„Przedwiośnie” jest najdojrzalszą powieścią Stefana Żeromskiego, przez wielu krytyków uważaną za najwybitniejszą powieść polską XX wieku. Pisanie jej rozpoczął Żeromski jeszcze w 1921 roku, lecz przerwał pracę nad tą powieścią dla napisania innych utworów. Powracał do „Przedwiośnia” kilkakrotnie, by ukończyć powieść jesienią 1924 roku, a więc w kilka lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Dwie mieszkanki Konstancina, które wcześniej mieszkały w Baku i tam przeżyły wojnę, opowiadały pisarzowi o tym, co działo się w tym rosyjskim mieście i o losach Polaków, zwłaszcza młodzieży. Informacje te wykorzystał pisarz w konstruowaniu biografii powieściowego bohatera „Przedwiośnia” - Cezarego Baryki. Można więc powiedzieć, że postać ta jest autentyczna, jej dzieje typowe dla wielu młodych Polaków - późniejszych repatriantów.
I część powieści nosi tytuł „Szklane domy” i opowiada o dziejach polskiej rodziny Baryków zamieszkałych w Baku. Seweryn Baryka - urzędnik przemysłu naftowego - został powołany do carskiego wojska i wysłany na front I wojny światowej. Jego czternastoletni syn - Cezary zachłysnął się wolnością i włączył do zamieszek rewolucyjnych: pobił dyrektora gimnazjum (za co został wydalony ze szkoły), uczestniczył w wiecach, stał się nawet wrogiem własnej matki. Dopiero później docenił wysiłek matczyny dla wykarmiania syna, spostrzegł samotność i zagubienie tej przedwcześnie postarzałej kobiety. Za pomoc udzieloną uciekinierkom rosyjskim (arystokratkom), matka Cezarego została skierowana do robót publicznych w porcie i wkrótce zmarła z wycieńczenia. Stojąc nad grobem matki, Cezary wierzył jeszcze, że „rewolucja jest to konieczność, wyższa ponad wszystko. Jest to prawo moralne”.
W Baku rozgorzały walki wywołane nienawiścią narodowościową i wyznaniową między Tatarami i Ormianami. Cezary został skierowany do pracy przy uprzątaniu zwałów trupów. Był kompletnie wyczerpany, gdy odnalazł go ojciec. Razem uknuli próbę wyrwania się z Baku i przedostania do Polski. Seweryn Baryka był już schorowanym człowiekiem, obawiał się, że nie przetrzyma trudów podróży. Pragnął mieć pewność, że jedyny syn wróci do ojczyzny. Dla Cezarego Polska była krajem obcym, znał ją tylko z opowiadań. Seweryn chciał przekonać syna, że jest to kraj powszechnej szczęśliwości. Przeczuwając zbliżającą się śmierć, opowiadał Cezaremu o szklanych domach, w których w Polsce mieszkają zwyczajni ludzie. Daleki ich krewny, inżynier, miał założyć na wybrzeżu olbrzymią hutę szkła, w której wytapiane były elementy domów - szklane tafle. Wewnątrz elementów ścian i podłóg biegły kanaliki, którymi latem przepływała zimna woda, chłodząc mieszkanie, zimą - gorąca - ogrzewając pomieszczenia. Szklane domy miały być różnokolorowe, malowniczo wkomponowane w krajobraz. Łatwo w nich utrzymać czystość, gdyż wystarczy zmyć ściany i podłogi wodą, aby były pachnące świeżością. Koszt takiego domu nie jest wysoki, gdyż surowcem do wytopu szkła jest piasek morski, zaś energii poruszającej turbiny huty, dostarcza siła prądów morskich.
Cezary uwierzył w ten piękny mit, ojciec przekazał mu swe przekonanie, że przyszłość ludzi leży w pokojowej przebudowie świata, w reformach i wynalazkach. Do takiej ojczyzny warto było jechać, więc wrócił do niej już sam, gdyż w czasie długiej i męczącej podróży Seweryn Baryka zmarł. Kiedy pociąg zatrzymał się na pierwszej polskiej stacji, ludzie wysypali się z wagonów. Płakali, całowali ziemię ojczystą, modlili się i często konali pozbawieni sił fizycznych i psychicznych. Cezarego ogarnęło wzruszenie na widok tych ludzi, którzy ostatkiem woli podsycali w sobie gasnące życie, aby umrzeć już na ojczystej ziemi i w niej spocząć. Szukał szklanych domów i nie znalazł ich, bo znaleźć przecież nie mógł. Szklane domy to idea, fantastyczna wizja przyszłości, do której spełnienia dążyły, dążą i będą dążyć pokolenia ludzkości. Żeromski chętnie posługiwał się symbolem jako środkiem wyrazu artystycznego. Symboliczne tytuły utworów (lub ich rozdziałów) stanowiły wskazówki interpretacyjne, tak też należy rozpatrywać symbol szklanych domów. Są one ideą - marzeniem o przyszłej szczęśliwej i sprawiedliwej ojczyźnie. Wyobrażenie takiego idealnego kraju mogło zrodzić się pod wpływem różnych uczuć pisarza. Żeromski był zafascynowany nieograniczonymi możliwościami nauki i umysłu ludzkiego. Odkrycia naukowe pozwalały wierzyć, że świat pójdzie drogą postępu technicznego, gdyż odkrycia przybrały postać lawinową: 1900 - sformułowanie teorii kwantów, 1903 - lot pierwszego samolotu, 1905 - Einstein ogłosił teorię względności, 1909 - skonstruowanie pierwszego radioodbiornika i nadajnika. Wszystko to pozwalało uwierzyć, że i szklane domy mogą stać się realne. Tymczasem ludzkość poszła drogą rewolucji, wojen, rozlewu krwi. Trudno dziwić się rozgoryczeniu pisarza, który obserwując rzeczywistość w Polsce i konfrontując ją z marzeniami, przeżył kryzys ideowy. Może właśnie tą częścią powieści („Szklane domy”) unaocznił Polakom ich błędną drogę?
„Przedwiośnie” St. Żeromskiego jako powieść: oskarżenie, ostrzeżenie, zapytanie
Autor „Przedwiośnia”, Stefan Żeromski, wyznał sam, że powieść ta pomyślana była jako „ostrzeżenie przed rewolucją”. Analizując dokładnie treść utworu, dochodzimy do wniosku, że „Przedwiośnie” nie tylko ostrzega, ale też oskarża i stawia pytanie o przeszłość ojczyzny.
Młody Cezary Baryka, główny bohater powieści, dorasta w atmosferze rewolucji rosyjskiej. Ma 17 lat, gdy fala rewolucji dociera do Baku. Dorastający Czaruś solidaryzuje się z nowymi ideami, wierzy w konieczność przemian. Rewolucjoniści burzą stary porządek uznając go - słusznie - za niesprawiedliwy. Mają zbudować nowy ład społeczny i Czaruś naiwnie wierzy ich deklaracjom. Powoli jednak gaśnie entuzjazm bohatera dla rewolucji. Dlaczego? Szczytne hasła nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Rewolucja pochłania masę ofiar, a często są nimi osoby szlachetne, do jakich można zaliczyć matkę i ojca bohatera, czy młodziutką Ormiankę, której trupa wiózł na dwukołowym wózku (zatrudniono go przy uprzątaniu zwałów trupów). Wymowne są rozmyślania bohatera wpatrzonego w bezbronne ciało młodej martwej dziewczyny i jego pytanie: „Co widziały oczy twoje, męczennico, gdy usta twe krzyk śmierci wydać były przymuszone?” Rozżalony i zawiedziony Cezary współczuje Ormiance i sobie samemu: „Uczono mię imion tyranów przeszłości, którzy jakoby zhańbili naturę ludzką czynami swymi. Byłoż kiedy pokolenie podlejsze niż moje i twoje męczennico? Wytraconoż kiedykolwiek siedemdziesiąt tysięcy ludu w ciągu dni czterech?”
Rewolucja wyzwoliła w ludziach najniższe instynkty, żądzę krwi. Ożywiła konflikty narodowościowe i wyznaniowe. Zwyciężał silniejszy, pozbawiony skrupułów moralnych. Rewolucja zamieniła się w bezrozumną rzeź. Głoszono ideały sprawiedliwości społecznej, walki o godność człowieka, lecz za hasłami kryły się masowe zabójstwa, gwałty, kradzieże, przekupstwo i wszechobecny głód.
Równocześnie z „Przedwiośniem” powstawał szkic Żeromskiego „Snobizm i postęp”. Pisał tam o rewolucji w Rosji następująco: „Z rachunku ich wynikało dobro i piękno, a rzeczywistość przyniosła śmierć głodową dziesięciu milionów ludzi. Pragnęli wygubić najpodlejszą na ziemi carską tyranię, a zwalali się we krwi po samo serce i nie wiedzą, gdzie jest koniec własnej tyranii”. Taki pogląd miał na dzieło rewolucjonistów rosyjskich autor „Przedwiośnia” i przekazał go pośrednio głównemu bohaterowi powieści. Cezary zatrudniony w charakterze grabarza miał mnóstwo czasu na rozmyślania. Nocami wymykał się z szopy, w której mieszkał wraz z innymi współtowarzyszami głodowej niedoli, analizował swą sytuację i nie potrafił znaleźć już entuzjazmu dla dokonań rewolucji. Był Polakiem i nazwisko jego oraz narodowość wymawiano wzgardliwie, więc czuł się jeszcze bardziej obco wśród tych, którym tak zaufał i popierał całym sercem.
Po powrocie do Polski także czuł się nieswojo, bo w ojczystym kraju nawet serdeczny przyjaciel Hipolit Wielosławski nazywał go "czerwonym bolszewikiem”. W Nawłoci poznał też pannę Karolinę Szarłatowiczównę - kolejną ofiarę rewolucji rosyjskiej. Wywodziła się ona z bogatego ziemiaństwa ukraińskiego. W czasie rewolucji - na swoje szczęście - przebywała w Warszawie. Ojca Karoliny aresztowali bolszewicy, osadzili w więzieniu w Kijowie, a gdy go zwolnili, zmarł. Matce również udało się przedostać do Warszawy, lecz po przybyciu zmarła z wyczerpania, w ciężkiej biedzie. Karolina nienawidzi rewolucji, która odebrała jej majątek, poniżyła i zniszczyła rodzinę.
Cezary analizuje „dorobek rewolucji” i widzi w niej wiele negatywnych stron. Z tego powodu nie może poprzeć rewolucyjnych dążeń Polaków w czasie zebrania komunistów. On widział rewolucję, doznał wielu krzywd, pamięta jej krwawy plon, więc z perspektywy własnych doświadczeń apelował do zebranych komunistów o poszukanie innej drogi rozwoju dla Polski. Mówił: „jeżeli tutejsza klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami, jeśli ta klasa jest w stanie zwyrodnienia, jeśli ta klasa jest pozbawiona kultury, to jakimże sposobem i prawem ta właśnie klasa może rwać się do roli odrodzicielki tutejszego społeczeństwa? Klasa przeżarta nędzą i chorobami może być tylko obiektem czyjejś akcji odrodzeniowej, lecz w żadnym razie nie czynnikiem odradzającym. Chory dotknięty klęską braku kultury nie może przecie ani sam siebie, ani nikogo innego skutecznie leczyć.”
Cezary Baryka rozumie, że sytuacja robotników i chłopów w międzywojennej Polsce wymaga radykalnej zmiany. Przeraża go jednak droga rewolucyjnych przemian. Nie chce, aby w Polsce powtórzyła się sytuacja znana mu z Rosji.Stefan Żeromski wypowiada się w tej powieści ustami kilku bohaterów: Seweryna Baryki, Cezarego i Szymona Gajowca. Każdą z tych postaci wyposażył we własne odczucia, doznania, tęsknoty. Z Sewerynem Baryką łączy Żeromskiego głęboka miłość do ojczyzny i marzenie o pięknej przyszłości wyrażone w micie o szklanych domach. Cezaremu przekazał własne rozterki, wrażliwość na krzywdę społeczną, niezgodę na kompromisy w sprawach moralnych i społecznych. Szymon Gajowiec wyraża pogląd autora na konieczność przeprowadzenia reform.Każdy z głównych bohaterów odrzuca rewolucję jako drogę prowadzącą do sprawiedliwości społecznej. Zbyt wiele czyni ona zła, powoduje wyzwolenie najniższych instynktów, prowadzi do zaniku moralności i w rezultacie niewiele zmienia, bo warstwy społeczne zamieniają się tylko rolami: dawni ciemiężyciele stają się ciemiężonymi. Czy dla takiej zamiany ról można poświęcić tysiące ludzkich istnień? Nie! Każdy człowiek ma prawo żyć godnie, musi mieć zagwarantowane bezpieczeństwo i sprawiedliwość. Żeromski zdecydowanie odrzuca rewolucję jako drogę przyszłości Polski. Pisarz wie jednak, że wielu Polaków - szczególnie młodych ludzi - ulegało propagandowym chwytom polskich komunistów. Takim fanatykiem komunistycznej idei jest w powieści Antoni Lulek. To postać antypatyczna, którą pisarz ukazał w satyrycznym świetle. Jego metody działania i agitacji są podstępne, rozbudzają w młodych ludziach nienawiść do innych i krytykę wysiłków rządu polskiego, który pragnie przekonać społeczeństwo do programu powolnych reform. Stefan Żeromski ostrzega rodaków przed groźbą rewolucji. Dokładny opis wydarzeń w Rosji ma uświadomić Polakom niebezpieczeństwo, jakie grozi ojczyźnie, w której istniejąca niesprawiedliwość społeczna może spowodować wybuch rewolucji. Czy Polacy chcą, aby w ich kraju doszło również do rozlewu krwi, anarchii, demoralizacji społeczeństwa? Taka jest cena rewolucyjnego przewrotu! Stefan Żeromski w swojej powieści ostrzega przed rewolucją, ale uważa, że stosunki społeczne istniejące w kraju, muszą ulec radykalnej zmianie. „Przedwiośnie” jest bowiem także oskarżeniem elit rządowych i społecznych o bezduszny wyzysk najniższych warstw. Opisy nędzy chłopów w Chłodku oraz skrajnego ubóstwa robotników nasycone są współczuciem dla tych ludzi. W Nawłoci żyje beztrosko rodzina Wielosławskich. Akcja powieści toczy się w latach 20- tych obecnego stulecia, czyli od czasu akcji „Pana Tadeusza” minęło ponad sto lat, a nic się nie zmieniło! Żeromski świadomie nawiązuje do Soplicowa, które Mickiewicz utrwalał w momencie ginącej Polski szlacheckiej, co wielekroć podkreślał wyrazem „ostatni”. Mimo upływu aż jednego wieku, w Nawłoci żyje się tak, jak przed stu laty w Soplicowie. Nawet dwór swą budową i usytuowaniem przypomina siedzibę Sopliców. Jaśnie państwu dni upływają na rozkoszowaniu się jadłem, rozrywkach, przejażdżkach konnych, muzykowaniu, konwersacjach, balach i flirtach. O wygodę tych ludzi dba liczna służba, wśród której szczególne miejsca zajmują: kamerdyner Maciejunio, kucharz Wojciunio oraz stangret Jędrek. Nic nie uległo zmianie, chociaż Polacy otrzymali bolesną lekcję historii - przeżyli niewolę, zesłania, akcje zmierzające do wynarodowienia społeczeństwa. Ojczyzna odrodziła się, ale panują w niej stosunki społeczne sprzed lat. Fakt ten boli pisarza i dlatego w „Przedwiośniu” daje krytyczny obraz Polski, oskarża elity społeczne, rządowe, intelektualne o zgodę na istniejącą niesprawiedliwość. Chłopi żyją w skrajnej nędzy, cały ich wysiłek skierowany jest na zapewnienie sobie wyżywienia. Z nastaniem zimy rodziny chłopskie pozbywały się starców wyprowadzając niedołężnych ludzi na mróz, aby prędzej zmarli i nie zadręczali żywych, spracowanych i zmęczonych swym kaszlem, charkaniem krwią albo nieskończonymi jękami. Cezary przypatrywał się nędznej wegetacji rodzin chłopskich i narastał w nim bunt. Kiedy słuchał ich rozmów o jadle i przyodziewku od zimna, z bezradną wściekłością myślał: „Cóż za zwierzęce pędzicie życie, chłopy silne i zdrowe! Jedni mają jadła tyle, że z niego urządzili kult, obrzęd, nałóg, obyczaj i jakąś świętość, a drudzy po to tylko żyją, żeby nie zdychać z głodu! Zbuntujcież się, chłopy potężne przeciwko swojemu sobaczemu losowi!” W tej świeżo wyzwolonej ojczyźnie nie lepszy los mieli robotnicy. Na zebraniu komunistów lekarka informowała: „Klasa robotnicza zwyradnia się w nędzy i ciemnocie. Tutaj , w tym mieście Warszawie, 85% dzieci w wieku szkolnym ma początki suchot. Przeciętna długość życia robotnika wynosi 39 lat. Cała klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami. Życie, jakie na tej ziemi pędzi robotnik ginący z nędzy, powoduje zwyrodnienie, a używanie, nadmiar, przesyt doprowadza również burżuazję do zwyrodnienia”. Cezary Baryka jest rozczarowany rzeczywistością, którą poznał w tej ojczyźnie. Ból i rozpacz dyktują mu słowa oskarżenia: „Moja matka umarła nie z biedy i nie z bicia, i nie z samych chorób, lecz z tęsknoty za Polską. Mój ojciec... Mój ojciec i moja matka! A wy, wielkorządcy coście zrobili z tego utęsknienia umierających? [...] Czemu tu tyle nędzy? Czemu każdy załamek muru utkany jest żebrakami? Czemu tu dzieci zmiatają z ulic mokry pył węglowy, żeby się wśród tej okrutnej zimy troszeczkę ogrzać? [...] czemu nie dajecie ziemi ludziom bez ziemi?”Te słowa oskarżenia wypowiada sam autor za pośrednictwem powieściowego bohatera. Żeromski nie godzi się na nędzę, choroby i zacofanie najniższych warstw społecznych, pragnie wstrząsnąć umysłami i sumieniami rodaków. „Przedwiośnie” jest w tym sensie rachunkiem sumienia, jaki wielki Polak i patriota czyni całemu społeczeństwu. Polacy po latach niewoli nie zmienili swojego postępowania, a przecież „Polska nie dlatego powstała, żeby w jej granicach miała swe rozpostarcie burżuazyjna fabryka paskarstw, szwindlów i oszustw” - tak pisał w szkicach do „Snobizmu i postępu”, które powstawały równolegle z „Przedwiośniem”. Pisarz rozumie, że najuboższe warstwy społeczeństwa polskiego mają słuszność upominając się o swe podstawowe prawa. Nie można zamykać oczu na coraz liczniejsze rzesze żebraków, nędzę robotników i chłopów, bezrobocie, szerzące się choroby. Nie można obarczać winą za ten stan zaborców, Polacy muszą sami znaleźć „lekarstwo” na nędzę i zacofanie i musi się to stać jak najszybciej. To oskarżenie zawarte w powieści ma pobudzić aktywność rodaków w obronie Polski, która nie może dłużej być krajem rażącej niesprawiedliwości społecznej. „Przedwiośnie” jest także powieścią - zapytaniem o przyszłe losy ojczyzny. Odzyskanie wolności po I wojnie światowej stało się ziszczeniem snów kilku pokoleń Polaków. Kraj był jednak wyniszczony i należało znaleźć drogę jego rozwoju. Wiele było dziedzin życia, w których zacofanie uniemożliwiało wyjście z kryzysu, zaś ludziom trudno było zalecać cierpliwość. Narastały więc niepokoje społeczne, powstała sprzyjająca atmosfera dla szerzenia się nastrojów rewolucyjnych. Jedno było pewne: należało rozpocząć walkę o nowy kształt państwa. Do celu tego można było dojść drogą rewolucji lub wszechstronnych reform. Czym jest rewolucja - ukazał pisarz w I części powieści - „Szklane domy”. Podkreślił, że przewrót zbrojny pochłania niezliczone ilości ofiar, niszczy dorobek materialny i duchowy społeczeństwa, demoralizuje ludność. Przed taką drogą rozwoju Polski ostrzegał. Widział inną drogę dla ojczyzny i rzecznikiem tej koncepcji w powieści uczynił Szymona Gajowca. Do niego trafił Cezary Baryka po przyjeździe do Polski - ojczyzny swoich rodziców. Gajowiec był wysokim urzędnikiem państwowym i pisał programową książkę o drodze Polski do postępu. Z nim to Cezary toczył zażarte dyskusje na temat przyszłości kraju. Gajowiec tłumaczył, że najpierw trzeba zorganizować silne państwo, umocnić granice, siłę nabywczą pieniądza, zaprowadzić ład wewnętrzny. Później przyjdzie czas na reformy społeczne, rolne, oświatowe i zdrowotne. Rozgorączkowany Cezary pytał z wyrzutem: „czemu nie dajecie ziemi ludziom bez ziemi?” Gajowiec odpowiadał: „nie mamy pieniędzy na wykup”. Zapytany o nędze najuboższych, odparł: „dajemy co dzień, z wolna, w trudzie, mało - ale dajemy”. Sytuacja Polski zmuszała do czujności, więc tłumaczył młodemu rozmówcy: „Zbyt wielu mamy wrogów dookoła i na szerokim wiecie, wewnątrz i na zewnątrz, ażebyśmy dziś i na długie lata mogli wypracować i ustawić na naszych drogach ideę. Gdy mnie ktoś w nocy napadnie, to moją wtedy ideą jest - bronić się! Gdy mi wciąż grozi, że mnie z domu mojego wygoni i na niewolnika mię weźmie, to oczywiście muszę przygotować sobie coś do obrony. Obronić się przed straszną koalicją wrogów - otóż pierwsza idea. [...] W granicach tej Polski, którą los dał naszemu pokoleniu, stworzone będą stany zjednoczone, wolne i równe. Wypracujemy wszystko. Zbudujemy dom wspólny. Ale musimy zacząć od przyciesi, a przede wszystkim musimy mieć za co budować. Bez pieniędzy budować nie można”. Gajowiec ma świadomość, że wielkie są oczekiwania społeczne, że rząd nie jest w stanie zaspokoić słusznych roszczeń swych obywateli. Wie, że zadanie to przerasta siły młodego państwa, jest jednak optymistą: „I my sami jeszcze nie wiemy, co i jak, gdyż dopiero pierwszy wiosenny wiatr powiał w nasze twarze. To dopiero przedwiośnie nasze. [...] Bierzemy się do własnego pługa, do radła i motyki, pewnie, że nieumiejętnymi rękami. [...] Wierzymy, że doczekamy się jasnej wiosenki naszej...” Tak więc przed Polską otwierają się dwie drogi rozwoju i społeczeństwo musi wybrać jedną z nich. Pisarz je wskazuje, a decyzję wyboru pozostawia czytelnikom. Uświadamia, że przyszłość ojczyzny zależy od rodaków, od ich postawy, moralności, pracy i wzajemnego stosunku do siebie. Trwa walka o władzę, biorą w niej udział różne warstwy, ugrupowania polityczne. Różne są ich wizje przyszłości, programy działania. Społeczeństwo musi wybrać, którą z dróg pójdzie i rozpocząć realizację programu działania. Jaki to będzie program, jaki kształt przybierze ojczyzna? Na to pytanie odpowiedź da społeczeństwo, pisarz wskazuje, że czas nagli, wkrótce nastanie „wiosna”. Powieść poruszała tak aktualne problemy Polski, że przyjęta została z wielkim zainteresowaniem. Opinie były kontrowersyjne. Atakowano pisarza za propagowanie rewolucji, gdyż niektórzy właśnie tak zrozumieli wymowę ostatniej sceny powieści. Zarzuty te bardzo zabolały pisarza, który wyjaśnił swe stanowisko na łamach ówczesnej prasy: „nigdy nie byłem zwolennikiem rewolucji, czyli mordowania ludzi przez ludzi z racji rzeczy, dóbr i pieniędzy - we wszystkich swych pismach, a w „Przedwiośniu” najdobitniej, potępiałem rzezie i kaźnie bolszewickie. Nikogo nie wzywałem na drogę komunizmu, lecz za pomocą utworu literackiego usiłowałem, o ile to jest możliwe, zabiec drogę komunizmowi, ostrzec, przerazić, odstraszyć. Chciałem wezwać do stworzenia wielkich, wzniosłych, najczęściej polskich z ducha naszego wyrastających idei, dookoła których skupiłaby się zwartym obozem młodzież dziś pchająca się do więzień, ażeby w nich gnić i cierpieć za obcy komunizm. [...] Nie zrozumiano ohydy, okropności, tragedii pochodu na Belweder - sceny - przy której serce mi się łamało”. Osłodą dla pisarza były recenzje wyrażające podziw dla „Przedwiośnia”. Julian Krzyżanowski napisał, że utwór dał „niezwykły rachunek sumienia zbiorowego, w którym pisarz usiłował odpowiedzieć na pytanie, jak przedstawia się sytuacja Polski w nowych warunkach politycznych i społecznych”.Cezary Baryka - „młody gniewny”, nowy typ bohatera w twórczości Stefana Żeromskiego Cezary Baryka jest głównym bohaterem powieści Stefana Żeromskiego - „Przedwiośnie”. Zrozumienie jego postawy wymaga poddania analizie dziejów tego bohatera. Urodził się w Baku w rodzinie polskich emigrantów. Rodzice jego tęsknili za ojczyzną i czuli się obco wśród Rosjan, lecz w Baku znaleźli lepsze niż w Polsce warunki egzystencji. Ojciec Cezarego pieczołowicie przechowywał pamiętniki swego dziadka, uczestnika powstania listopadowego i później zesłańca. Czaruś rósł w patriotycznej atmosferze domu rodzinnego i miłość do Polski zawarł później w gorącym pragnieniu, aby jego ojczyzna stała się krajem, o jakim marzyli rodzice. Wrażliwość na krzywdę ludzi wyraził poparciem dla rewolucji. Ufał prawdziwości haseł rewolucjonistów głoszących powszechną równość obywateli. Brzydził się wyzyskiem. Nawet po śmierci matki starał się rozpaczliwie zachować w sobie wiarę w szlachetne pobudki rewolucjonistów. Stojąc nad grobem matki tłumaczył się: „O matko! Nie chcę już pić drogiego wina, bo ono zmieszane jest z potem męczenników. Nie chcę stąpać po puszystych dywanach, bo stopy moje chodziłyby po charczących piersiach suchotników”. Wrażliwość na krzywdę i niesprawiedliwość kazała Cezaremu poszukiwać sposobu na ulepszenie świata. Uwierzył rewolucjonistom i sądził, że właśnie oni stworzą świat oparty na sprawiedliwości społecznej. Cezary stał się idealistą, potrzebna była mu idea, której podporządkowałby swoje działanie. Rewolucja zawiodła jego oczekiwania, poczuł się oszukany. Człowiek musi mieć cel w życiu, musi mieć ideę, której ufa i dla realizacji której gotów jest do poświęceń. Baryka był młodym człowiekiem i - jak większość młodych ludzi - nie uznawał kompromisów. Drażniły go wywody rewolucjonistów na temat konieczności ofiar. Zbyt wiele zła, krwi i nienawiści, łamania godności ludzkiej niósł ze sobą ten zbrojny przewrót w Rosji. Jak uwierzyć, że na tym ogromie zła można wybudować dobro? Okłamany, rozgoryczony Cezary poszukiwał nadal idei, celu życia. Był nieufny i dlatego z niedowierzaniem słuchał opowieści ojca o szklanych domach w Polsce. Ten mit odpowiadał wewnętrznej tęsknocie młodego człowieka, pragnieniu życia wśród ludzi wolnych i szczęśliwych. Uwierzył więc jeszcze raz i jeszcze raz musiał się rozczarować. Zrodziło się w nim uczucie gniewu, buntu przeciwko kłamstwu, niesprawiedliwości, nędzy i upokorzeniu człowieka. Polska międzywojenna okazała się krajem ostrych kontrastów, z którymi nie mógł pogodzić się. Był „młodym gniewnym”, gdyż wyśniony i wymarzony kraj rodziców nie spełnił oczekiwań, jakie w nim pokładał. Komuniści chcieli dokonać rewolucyjnego przewrotu, więc musiał powiedzieć im „nie”. Elity rządowe młodej Polski opracowywały program powolnych reform i im także Cezary mówi „nie”. Program miałby być wdrażany przez wiele lat, zaś robotnicy i chłopi żyjący w nędzy słusznie żądali zmian radykalnych. Częściowe lub połowiczne rozwiązania nie mogły zadowolić człowieka tak wrażliwego na wszelkie przejawy niesprawiedliwości. Czy przymierającemu głodem bezrolnemu chłopu lub wycieńczonemu morderczą pracą robotnikowi można było powiedzieć, że ma być cierpliwy, że za kilkanaście lat otrzyma wynagrodzenie pozwalające mu na skromne życie? Cezary jest młody i niecierpliwy, nie uznaje półśrodków, nie chce kolejny raz przeżyć zawodu. Nie można wątpić w szlachetność tego bohatera. Dał dowody oddania ideom, walczył o wolną Polskę narażając dla niej własne życie. Miał prawo oczekiwać, że ojczyzna stanie się godna ofiary. Dla tej Polski umarli jego rodzice, dla niej on sam walczył w okopach, dla niej chciał pracować. Tymczasem ta Polska to zbytek, przepych posiadaczy fortun i nieopisana nędza chłopów, upokorzenie robotników. Polska jest krajem Nawłoci, Chłodków, robotniczych dzielnic miast.Określenie „młody gniewny” jest synonimem pojęć: zbuntowany, niepokorny. Taki właśnie był Cezary Baryka - szlachetny idealista. Postawa buntu jest charakterystyczna dla młodego wieku człowieka. Powstanie listopadowe w Polsce również było dziełem młodych zapaleńców ze Szkoły Podchorążych w Warszawie. Walczyli oni o wolną Polskę przeciwko potężnej Rosji, nie analizowali trzeźwo sytuacji wiedząc, że walczą o słuszną ideę. Spadkobiercą tamtych „młodych gniewnych” stał się w „Przedwiośniu” Cezary Baryka. Szlachetność tego bohatera stała się drogowskazem czynów następnych pokoleń Polaków. Walczący za kraj młodzi żołnierze II wojny światowej, powstańcy warszawscy, potomkowie zesłańców, wstępujący do wojska polskiego to także Barykowie. Na ich rozwoju zaciążyła postać bohatera „Przedwiośnia”.Cezary Baryka ma wiele cech wspólnych z bohaterami wcześniejszych utworów Stefana Żeromskiego (Stanisławą Bozowską z „Siłaczki”, Szymonem Winrychem z „Rozdziobią nas kruki, wrony...”, Tomaszem Judymem z „Ludzi bezdomnych”). Podobnie jak oni, nie godzi się z niesprawiedliwością, nędzą i upokorzeniem najuboższych. Jest jednak dojrzalszy od nich, gdyż wie, że tych „ran” nie wyleczy sam, szuka grupy ludzi o takich samych przekonaniach i gotowości do walki. Ostatnia scena powieści ukazuje nam Cezarego kroczącego na czele demonstracji robotniczej. Trudno podejrzewać Żeromskiego o wyrażenie poparcia dla rozlewu krwi, który ma nastąpić. Cezary przyłącza się do robotników, gdyż zawiodły go ideały. Scena ta poprzedzona jest zerwaniem znajomości z Laurą. Bohater jest rozgoryczony zawodem miłosnym, nie może wiązać swej przyszłości z ukochaną kobietą, nie znajdzie też zapomnienia w pracy dla ojczyzny, wciąż towarzyszyć mu będą obrazy nędzy. Czemu więc ma poświęcić swoje życie? Nie wierzy w żadne ideały, życie jego traci sens. Demonstranci idą wprost na oddział policji konnej, co musi skończyć się rozlewem krwi. Cezary ma tę *wiadomość i co robi w takiej chwili? Ostatnie zdanie powieści brzmi: „Baryka wyszedł z szeregów robotników i parł oddzielnie, wprost na ten szary mur żołnierzy - na czele zbiedzonego tłumu”.Cezary odciął się więc od metody walki zbrojnej, był przeciwny rozlewowi krwi. Dlatego „wyszedł z szeregów”, „parł oddzielnie”. Podobnie jak robotnicy uważał, że taki układ stosunków społecznych nie może trwać dłużej, lecz brak mu było wiary w skuteczność innych działań. Nie chciał żyć w takim państwie, nie chciał też ponownie patrzeć na rozlew krwi. Podjął samobójczą decyzję.
Zinterpretuj tytuł powieści Stefana Żeromskiego „Przedwiośnie”
„Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego jest najbardziej dojrzałym utworem pisarza, który twórczość rozpoczął jeszcze w Młodej Polsce. Utworom nadawał często symboliczne tytuły: „Siłaczka”, „Zmierzch”, „Rozdziobią nas kruki, wrony....”, „Ludzie bezdomni”, „Przedwiośnie”. Ostatnia powieść jest wynikiem rozczarowania pisarza i wielu współczesnych mu rzeczywistością w nowo odrodzonej ojczyźnie. (Patrz opracowanie tematu 114).
Tytuł powieści jest symboliczny, a więc nie powinien być rozumiany jednoznacznie. Etymologia wyrazu (nauka o pochodzeniu wyrazów) wskazuje na rytm natury, czyli okres poprzedzający nastanie wiosny. Z kolei wyraz wiosna budzi skojarzenia z ożywającą przyrodą, wezbraniem sił witalnych. Rośliny przygotowują siły do nowego życia, magazynują je, aby zapewnić sobie bujny rozwój i wreszcie „wybuchają”. Przyroda zmienia się z dnia na dzień, strzelają gałęzie drzew, pojawiają się pąki liści, zieleni się trawa. Jak wiele sił witalnych musiała nagromadzić natura, aby zapewnić sobie tak intensywny rozwój. Zanim doszło do dostrzegalnych zmian, w organizmach żywych toczyła się walka o nowe życie. Ten etap przedwiośnia przyrody możemy odnieść także do zmian zachodzących w życiu i psychice młodego bohatera utworu Stefana Żeromskiego. Akcja powieści istotnie rozgrywa się na przełomie zimy i wiosny. O tej porze roku Cezary powrócił do Polski, kraju swoich rodziców. Taki sam czas był świadkiem kolejnego ważnego wydarzenia w jego życiu, kiedy podjął desperacka decyzję marszu na Belweder. Przedwiośnie staje się w powieści porą roku, w której główny bohater wkracza w nowy etap życia, podejmuje ważne decyzje. Po powrocie do kraju staje się Polakiem gotowym do ponoszenia ofiar dla swej ojczyzny (udział w wojnie polsko - rosyjskiej), zaś po doznanych rozczarowaniach, staje się „młodym gniewnym” buntującym się przeciwko złu otaczającego świata.
Przedwiośnie przyrody kojarzy się także z przedwiośniem kraju. Okres niewoli Polski można nazwać snem zimowym życia narodu, odzyskanie niepodległości - przedwiośniem, gdyż kraj budził się dopiero do samodzielnego bytu. Pierwsze lata wolnej Polski w ocenie pisarza i głównego bohatera - nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Należało podjąć energiczne działania, wejść na drogę właściwego rozwoju kraju i wybór tej właśnie drogi miał stać się wiosną. Taki tok myślenia znajduje potwierdzenie w słowach Gajowca, który z nieco utopijną wiarą snuje sen o przyszłości ojczyzny: „W granicach tej Polski, które los dał naszemu pokoleniu, stworzone będą stany zjednoczone, wolne i równe. Wypracujemy wszystko [...] Wszystko będzie! Wynagrodzimy krzywdy, zapogodzimy się, podźwigniemy się... Wierzymy, że doczekamy się jasnej wiosenki naszej”.
Społeczeństwo nie zdecydowało jeszcze, na którą z dróg wejdzie, jeszcze nie dojrzało do radykalnych działań, znajdowało się w okresie „przedwiośnia”.
Jeśli przyjąć, że określenie „przedwiośnie” można traktować jako synonim niedojrzałości, to odnosi się ono także do charakterystyki głównego bohatera - Cezarego Baryki. Poszukuje on idei, której mógłby oddać całego siebie. Chce działać dla dobra swej nowej ojczyzny, jest niecierpliwy i bezkompromisowy. Młodzieńcze cechy charakteru bohatera można nazwać „przedwiośniem” osobowości, postawy życiowej (patrz opracowanie tematu 115).
Wiosna wywołuje skojarzenia również ze wzmożoną witalnością i erotyką. Tak można interpretować miłość Cezarego do Laury. Uczucie bohatera jest żywe, nawet płomienne. Pragnie Laury wszystkimi zmysłami, co dojrzałej kobiecie sprawia satysfakcję. Wie ona, że jest obiektem pożądania i ma świadomość, że takiej miłości nie ofiaruje jej ani legalny małżonek Barwicki, ani żaden inny mężczyzna. W Laurze zwycięża jednak zdrowy rozsądek, więc proponuje Cezaremu jedynie funkcję kochanka. Młody Baryka nie uznaje żadnych kompromisów: chce mieć wszystko w miłości, albo nic. Zrywa więc ten związek wbrew własnym uczuciom i zmysłom. Miłość ich mogła przerodzić się w „wiosnę”, mogła rozwinąć się bujnie, ale została brutalnie zerwana. Przedwiośnie erotyzmu Cezarego nie doczekało się „wiosny”.
Powieść Stefana Żeromskiego stwarza możliwość różnorodnej interpretacji tytułu, gdyż zarówno kraj, jak świadomość społeczna jego obywateli, znajdują się w okresie dojrzewania: dojrzewa do pełnego życia natura, a także Cezary Baryka, który staje się Polakiem, patriotą, obywatelem odpowiedzialnym za los ojczyzny i narodu, mężczyzną i kochankiem. W jego życiu zbyt szybko wszystko się zmienia, brak mu cierpliwości. Chce jak najszybciej odnaleźć swoje miejsce wśród Polaków, chce miłości kobiety, chce być wierny swoim ideałom. Cezary po prostu pragnie rozpocząć swą „wiosnę” życia, która i tak jest nieco spóźniona przez burzliwe wydarzenia historyczne.
Wizja rewolucji w „Nie - Boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego i w„Przedwiośniu” Stefana Żeromskiego
Rewolucje społeczne wyrastają z nabrzmiałych konfliktów. Analizę przyczyn takiego przewrotu i wizję przebiegu wydarzeń zawarł już wcześniej Zygmunt Krasiński w swym dramacie - „Nie - Boska komedia”. Romantyczny twórca celowo nie umiejscowił konkretnie akcji, bo wyrażał pogląd na rewolucję w ogóle, bez względu na to, w jakim kraju miałaby zaistnieć. Przyczyną wybuchu rewolucji jest zaostrzony konflikt społeczny. Warstwa sprawująca władzę w kraju zwiększa ucisk warstw niższych, co prowadzi do wzrostu niezadowolenia i poczucia krzywdy tej podporządkowanej części społeczeństwa. Główną przyczyną wzrostu nastrojów rewolucyjnych jest pogarszająca się sytuacja bytowa warstw niższych z jednej strony i coraz większe bogactwo warstw uprzywilejowanych z drugiej strony.
W „Nie - Boskiej komedii” warstwą uprzywilejowaną jest obóz Św. Trójcy, w skład którego wchodzą obrońcy feudalnych stosunków społecznych (arystokraci, bogaci ziemianie) oraz przedstawiciele nowo powstałej burżuazji (bankierzy, przemysłowcy). Krasiński widzi wady tych ludzi: egoizm, tchórzostwo, brak honoru i ocenia tę warstwę negatywnie. Obóz rewolucyjny reprezentują w dramacie lokaje, rzemieślnicy, chłopi. Romantyczny dramaturg dostrzega ich siłę, ale nie widzi w nich wartości pozytywnych.
W „Przedwiośniu” St. Żeromskiego warstwę uprzywilejowaną reprezentują właściciele ziemscy, a wśród nich rodzina Wielosławskich. Mają oni wiele wad, ale posiadają też zalety. Hipolit Wielosławski walczył przecież o wolną Polskę, był ranny, niewiele brakowało, aby zginął. Wielosławscy są bogatymi ziemianami, posiadają liczną służbę, parobków, zarządców. Traktują tych ludzi z pańską wyższością, ale taki stosunek do warstw niższych wpajano im od dzieciństwa. Wielosławskim nie można zarzucić bezduszności nawet w stosunku do służby. Maciejunio oraz Jędrek uznają taki układ za naturalny: zadaniem służby jest spełniać zachcianki państwa, zaś państwo mają wymagać od służby pilności i oddania. Jędrek dostaje w twarz od Hipolita za opieszałość w doglądaniu koni i nawet nie przyjdzie mu do głowy, że został źle potraktowany. Ocena warstwy uprzywilejowanej w „Przedwiośniu” jest krytyczna, bo Żeromski zarzuca jej brak zainteresowania bytem najuboższych, dbanie o własne wygody, zabawy i obojętność na szerzącą się nędzę. Chłopi z „Przedwiośnia” żyją w ubóstwie, cały wysiłek koncentrują na zapewnieniu sobie pożywienia. Brak im solidarności klasowej, są nieufni wobec wszystkiego nowego. Robotnicy ukazani w powieści mają już świadomość własnej siły i upominają się o swe prawa.
Z obu utworów wynika, że rewolucja rodzi się na podłożu konfliktów społecznych, które nabrzmiewają latami i muszą zostać rozładowane.
Celem rewolucji jest przejęcie władzy. Warstwy uprzywilejowane nie są skłonne do rezygnacji z zajmowanej pozycji w społeczeństwie, więc ciemiężeni decydują się na rozwiązania siłowe. W „Nie - Boskiej komedii” obóz arystokratyczny zostaje otoczony w okopach Św. Trójcy i nie ma szans na zwycięstwo. Arystokraci próbują przekupstwem ocalić życie, brak im godności i solidarności. Obrońcą honoru tej warstwy jest tylko hrabia Henryk, który wybiera śmierć samobójczą.
W „Przedwiośniu” mamy obraz rewolucji w Rosji. Zbuntowany tłum chłopów i robotników także sięga po władzę w kraju. Giną przedstawiciele dawnej warstwy uprzywilejowanej (patrz opracowania wcześniejszych tematów).
W obu utworach mamy wizję rewolucji - rzezi. Dzieło nowego porządku świata rozpoczyna się od niszczenia dorobku poprzednich pokoleń. Tłum ogarnia żądza krwi. W „Nie - Boskiej komedii” rewolucjoniści otwarcie mówią, że chcą zarzynać dawnych panów, pragną zająć ich miejsce i żyć tak, jak żyli panowie: jeść do woli, pić wino, korzystać z bogactwa.
Podobnie w „Przedwiośniu” - rewolucjoniści odbierają swym ofiarom kosztowności, znęcają się nad nimi fizycznie i psychicznie. Czy po to ma się polać tyle krwi ludzkiej, aby w rezultacie doszło tylko do zamiany ról?
Rewolucja wyzwala w ludziach najniższe instynkty, ożywają konflikty narodowościowe i wyznaniowe (rzeź Ormian w „Przedwiośniu”), szerzy się złodziejstwo, przekupstwo, rozbój. Nie ma miejsca na współczucie, litość, pomoc. Wraz ze starym porządkiem społecznym legły w gruzach zasady moralne. Straszną cenę zapłaciły społeczeństwa za pozorną zmianę układu społecznego. Podkreślili to obaj twórcy w swych utworach.
Rewolucjoniści odnieśli zwycięstwo, zniszczyli dotychczasowy porządek świata. Zapanował chaos, społeczeństwo było zdemoralizowane. Należało zbudować nowy ład, ustalić sprawiedliwe normy współżycia - to zadanie o wiele trudniejsze od niszczenia. Ideologiem rewolucji w „Nie - Boskiej komedii” jest Pankracy. On jeden myśli o przyszłości, o budowie sprawiedliwego świata. Dramat kończy się sceną śmierci tego przywódcy. Potrafił zburzyć świat, ale nie potrafi zbudować nowego, lepszego. Jaka przyszłość rysuje się więc przed społeczeństwem? Krasiński nie widzi możliwości budowy idealnego świata, w którym ludzie sami potrafiliby zaprowadzić ład i rządzić sprawiedliwie.
Żeromski w „Przedwiośniu” ukazał chaos porewolucyjny w Rosji. Niewiele zmieniło się mimo przelanej krwi. Elity rządowe korzystały z nieograniczonej władzy, zaś reszta społeczeństwa żyła nadal w nędzy. Nikt nie przyznał się do winy, przeciwnie - wbrew istniejącej rzeczywistości - twierdzono, że oto wreszcie zapanował w Rosji sprawiedliwy ustrój - wszyscy obywatele stali się równi sobie. Kłamstwo nie może być fundamentem ustroju społecznego, to oczywista prawda, którą wyraził autor „Przedwiośnia" na kartach swej powieści.
Obie wizje rewolucji: w „Nie - Boskiej komedii” i w „Przedwiośniu” ukazują prawdziwe oblicze krwawego przewrotu społecznego i ostrzegają przed jego konsekwencjami.
Echa romantyzmu i pozytywizmu w utworach Stefana Żeromskiego
Stefan Żeromski zdobył uznanie i sławę pisarską już w okresie Młodej Polski. W jego twórczości wyraźne są ślady ideałów poprzednich epok: romantycznej i pozytywistycznej. Młoda Polska bywa też nazywana neoromantyzmem, gdyż nawiązuje do romantycznych haseł i takiego widzenia świata. Żeromskiemu szczególnie bliskie są ideały romantyczne, choć nie pozostaje obojętny także na program pozytywistyczny. Bohaterowie utworów pisarza są po części romantykami, po części pozytywistami.
Stanisława Bozowska z opowiadania „Siłaczka” poświęca swe zdrowie i młode życie realizacji pozytywistycznego hasła pracy u podstaw. Szczytną misję krzewienia oświaty wśród ludu spełnia pracując w maleńkiej szkółce wiejskej. Uczy chłopskie dzieci i pisze podręcznik fizyki. Boryka się z kłopotami materialnymi, lecz wytrwale realizuje wyznaczony sobie cel. Aby wykazać, jak trudne jest to zadanie, pisarz wprowadza do utworu postać doktora Pawła Obareckiego, który przybył do sąsiedniej wsi w podobnym celu - miał krzewić wśród ludu oświatę zdrowotną i leczyć biedaków. Lekarz ugiął się pod ciężarem zadania, które wziął na siebie. Nie wytrwał w obronie zasad, które wyznawał. Zrezygnował z pełnienia zaszczytnej funkcji lekarza - społecznika i stał się podobny do innych ludzi ze swej sfery. Młodej nauczycielce nie zabrakło entuzjazmu i wytrwałości, dlatego pisarz z uznaniem określa ją mianem „siłaczki”.
Bohater opowiadania „Rozdziobią nas kruki, wrony...” - Szymon Winrych jest powstańcem styczniowym. Wyznaje romantyczny pogląd, że walkę o wolność ojczyzny należy prowadzić nawet wówczas, gdy szanse na zwycięstwo są żadne. Tak samo myśleli powstańcy listopadowi, którzy porwali się do walki przeciwko potężnej Rosji carskiej. Realia polityczne były takie, że nawet przywódcy powstania nie wierzyli w możliwość zwycięstwa. Szlachetni patrioci walczyli jednak wyznając romantyczną zasadę: „mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił”. Szymon Winrych - spadkobierca romantyków - wie, że walka jego jest bezskuteczna, oddziały powstańcze są likwidowane przez wojska carskie. Mimo to wiezie broń dla walczących jeszcze Polaków, jest głodny, przemoczony, wyczerpany fizycznie. Nie ma już w nim wiary w zwycięstwo, jest tylko poczucie obowiązku wobec ojczyzny i solidarności z garstką walczących rodaków. Jak przystało na romantycznego bohatera, czuje się osamotniony i posiada świadomość tragizmu własnego życia. Wierność idei walki o wolność powoduje, że bohater musi zginąć. Zabity przez carskich żołdaków leży na polu, a kruki, wrony... i polski chłop - szakal bezczeszczą jego trupa.
W powieści „Ludzie bezdomni” głównym bohaterem jest doktor Tomasz Judym, łączący w sobie cechy romantyka i pozytywisty. Bierze na siebie zadanie leczenia biedaków. Swoją ideę fixe realizuje w Cisach, Warszawie, Zagłębiu Dąbrowskim. Wszędzie spotyka się z lekceważeniem, nawet wrogością ludzi. Nie pomaga mu nikt: lekarze traktują go jak szaleńca, brat Wiktor - zazdrości pozycji społecznej. Sam Judym jest przeciwko własnemu szczęściu, gdyż odtrąca miłość oddanej mu Joasi. Bohaterowie romantyczni poświęcali życie i miłość do kobiety w imię walki o wolność ojczyzny (Konrad Wallenrod). Judym staje się takim bohaterem, gdyż odrzuca szanse szczęścia u boku kochanej i kochającej go kobiety, walcząc o godne warunki życia najuboższej warstwy społecznej. Jego miłość jest nieszczęśliwa, tragiczna, bo kocha Joasię i podejmując decyzję odtrącenia jej, czuje się rozdarty wewnętrznie. O romantycznym rodowodzie bohatera stanowią cechy takie, jak: samotniczość, skłócenie z otoczeniem (indywidualizm), bezgraniczne oddanie idei, nadwrażliwość uczuciowa, tragizm wynikający z niemożności osiągnięcia celu, jakiemu poświęcił życie.
Jest jednak Judym także pozytywistą. Wiara w możliwości nauki dawała mu siłę i wytrwałość. Dzięki niej - mimo trudnych warunków materialnych - przekroczył barierę społeczną. Wywodził się z biednej rodziny (ojcem jego był ubogi szewc),lecz dzięki wytrwałej nauce ukończył studia medyczne i wszedł do warstwy o wyższej randze społecznej. Osiągnąwszy ten cel postanowił spłacić dług wobec tych, z których się wywodził, więc w myśl pozytywistycznego hasła pracy u podstaw, poświęcił się misji bezinteresownego leczenia biedaków. Znosił trudy tej pracy, obojętność własnego środowiska, zrezygnował nawet ze szczęścia osobistego. Całe swoje życie podporządkował realizacji pozytywistycznego programu społecznego.
Najdojrzalszym bohaterem utworów Stefana Żeromskiego jest Cezary Baryka. Ma on świadomość, iż najbardziej szlachetne zamierzenia nie mogą być zrealizowane przez jednostki. Baryka przewyższa Stanisławę Bozowską, Szymona Winrycha czy Tomasza Judyma - samotnych indywidualistów. Bliskie mu są ideały pozytywistyczne, wyrażające się w entuzjazmie dla osiągnięć naukowych i technicznych (szuka przecież szklanych domów w Polsce), szczerze i głęboko przejęty jest programem reform społecznych, w którym brzmią echa pozytywistycznych haseł: pracy u podstaw, pracy organicznej, asymilacji mniejszości narodowych, utylitaryzmu nauki. W dyskusjach z Gajowcem dowodzi, że reforma kraju jest konieczna i musi być przeprowadzona natychmiast. Domaga się godziwych warunków życia i pracy dla chłopów i robotników, chciałby rzucić się w wir prac reformatorskich, oddać im swe działanie i zaangażowanie. Jest więc Baryka po trosze pozytywistą, ale jest i romantykiem, który nie uznaje kompromisów. Szuka idei, której poświęci się bez reszty. Nie znajduje jej, bo: wynalazki techniczne są mrzonką w biednym kraju, reforma społeczna musi być rozłożona na wiele lat, przewrót zbrojny (rewolucja) pochłonie masę ofiar, zdemoralizuje społeczeństwo i w rezultacie niczego nie zmieni w układzie sił społecznych. Baryka przypomina romantycznych bohaterów bezskutecznie poszukujących idei życia (Kordian) lub podporządkowujących swe życie idei, która okazywała się kłamliwa (Kordian w szpitalu wariatów). Ostatnia scena powieści potwierdza romantyczny rodowód samotnego idealisty. W samobójczym geście rozpaczy prze na mur żandarmerii konnej broniącej dostępu do Belwederu - symbolu tyranii i niesprawiedliwości. Dojrzałość Baryki zawiera się w świadomości, że historię tworzą narody a nie jednostki, zaś o niedojrzałości jego świadczy poszukiwanie czystej idei i desperacka postawa wobec niemożności jej realizacji. W sumie bohater okazał się bardziej romantykiem niż pozytywistą. Jak na romantyka przystało, przeżył jeszcze burzliwą i nieszczęśliwą miłość do Laury, która okazała się kobietą wyrachowaną. Cezary także jako kochanek przypomina Kordiana z dramatu J. Słowackiego: również kocha się w Laurze, która - jak Wioletta - wyżej ceni dobra materialne od wielkich uczuć.
Smutna jest refleksja St. Żeromskiego nad narodem, który niszczy tak szlachetne jednostki, jakie pisarz powołał do życia w swych utworach. Wszyscy bohaterowie giną w walce z wszechogarniającym złem, a społeczeństwo nie docenia ich szlachetności i poświęcenia.
Jakich argumentów należy użyć dla obrony lub oskarżenia Zenona Ziembiewicza? („Granica” Z. Nałkowskiej)
Autorka powieści „Granica” była kobietą wyzwoloną i wykształconą. Interesowały ją motywy postępowania ludzi oraz dylemat: kim jest człowiek - indywidualnością czy schematem, istotą niepowtarzalną, czy podobną do wszystkich, którzy znaleźli się w podobnym miejscu i w podobnej sytuacji społecznej.
Pisząc „Granicę” Nałkowska była już dojrzałą kobietą i pisarką (dobiegała 50 roku życia). Rozważania na temat interesującego ją dylematu opierała nie tylko na wiedzy teoretycznej, ale też na doświadczeniu życiowym oraz pilnej obserwacji ludzkich zachowań. Te psychologiczne i filozoficzne zagadnienia poddała analizie na kartach „Granicy”. Bohaterem powieści uczyniła Zenona Ziembiewicza pochodzącego ze zubożałej rodziny szlacheckiej i pnącego się mozolnie po szczeblach drabiny społecznej i zawodowej. Bohater wdał się w romans z córką kucharki służącej u jego rodziców, zaś owocem tego związku była ciąża dziewczyny, usunięta na życzenie niedoszłego ojca. Konsekwencje pozbycia się ciąży były tragiczne dla obojga bohaterów: Justyna popadła w chorobę psychiczną i wymierzyła sama sprawiedliwość oblewając twarz byłego kochanka żrącym kwasem. Nieodwracalnie okaleczony Zenon popełnił samobójstwo, Justyna została aresztowana. Epilog tych wydarzeń z pewnością rozegrał się w sądzie i można wyobrazić sobie, jaką mowę oskarżycielską i obrończą wygłoszono w czasie rozprawy przeciwko Zenonowi.
Oskarżyciel stwierdzi, że bohater zhańbił zaszczytną funkcję społeczną, sprawowany urząd prezydenta miasta, stając się bohaterem skandalu, jaki wywołał jego romans z protegowaną i podopieczną żony. Młodziutka i naiwna Justyna Bogutówna nie była jedyną ofiarą romansowego usposobienia Ziembiewicza. W czasie studiów w Paryżu rozkochał w sobie Adelę, która umierała na suchoty, kiedy Zenon romansował już w najlepsze z Justyną w Boleborzy - majątku dzierżawionym przez rodziców. Śmierć Adeli nie zrobiła na nim większego wrażenia, gdyż był egoistą i hipokrytą (człowiekiem obłudnym, dwulicowym). Te cechy charakteru potwierdzają też stosunki zawodowe bohatera z Czechlińskim, wydawcą lokalnej prasy. Zenon związał się z nim jeszcze w czasie studiów i otrzymał zaliczkę, dzięki której mógł wyjechać do Paryża na ostatni rok edukacji. Przysyłał Czechlińskiemu artykuły o sytuacji międzynarodowej, które publikowano w „Niwie”, ale treść ich zmieniano, o czym autor wiedział i nie protestował, nie zerwał współpracy. Po ukończeniu studiów wrócił do Polski i objął funkcję redaktora naczelnego „Niwy”. Nie miał odwagi bronić własnych poglądów społecznych i politycznych, stał się wykonawcą poleceń i oczekiwań Tczewskich - najbardziej wpływowych ludzi w środowisku ziemiańsko - burżuazyjnym. Dla kariery gotów był zmieniać swe poglądy, to człowiek „bez twarzy”. Taki to mężczyzna wykorzystał miłość i zaufanie prostej dziewczyny, dla której był księciem z bajki. Justyna została wychowana w posłuszeństwie dla panicza, wszak wzrastała w domu państwa Ziembiewiczów, a matka jej była tam kucharką. Po śmierci matki Justyna znalazła się sama w obcym sobie mieście, była zagubiona i złamana nieszczęściem. Jeszcze w Boleborzy Zenon łudził ją nadzieją na trwały związek, potem porzucił jak zabawkę, którą się znudził. Kiedy spotkał Justynę na ulicy, postanowił wykorzystać jej zagubienie, zaproponował rozmowę w hotelu. Dziewczyna ufnie zwierzyła mu się ze swoich trosk materialnych (państwo Ziembiewiczowie zalegali z wypłatą wynagrodzenia należnego zmarłej kucharce) i szukała pocieszenia w trudnej dla siebie sytuacji. Zenon skorzystał z nadarzającej się okazji i kontynuował romans kryjąc się z nim. Był przecież oficjalnie zaręczony i potem żonaty z posażną i wykształconą kobietą - Elżbietą Biecką. Gdy Justyna zaszła w ciążę, Zenon dał jej pieniądze, aby pozbyła się dziecka. Córka kucharki, przyzwyczajona do spełniania zachcianek i poleceń chlebodawców, wbrew samej sobie poddała się zabiegowi. Konsekwencją jego była depresja psychiczna i obsesyjna chęć popełnienia samobójstwa. Zenon opiekował się swą ofiarą, lecz nie z powodu poczucia winy lub pragnienia wynagrodzenia wyrządzonej krzywdy. Troszczył się wyłącznie o siebie i własną karierę, dlatego nakłonił żonę, aby to ona wzięła pod opiekę nieszczęśliwą dziewczynę. Tak więc ciężarem odpowiedzialności za własny czyn obciążył inną kochającą go kobietę. Żona Zenona załatwiała dla Justyny coraz to inną pracę, zapewniała jej opiekę lekarską i w końcu stała się wspólniczką męża, on zaś umacniał w niej poczucie współodpowiedzialności za występek, którego się dopuścił. Chora, osamotniona i skrzywdzona Justyna przeżywała swój dramat, gdy Zenon z rodziną żył wygodnie i wystawnie. Sumienie Zenona obciąża też dramat robotników pozbawionych pracy, mieszkań, warunków do życia. Dla zapewnienia sobie popularności obiecał tym ludziom budowę domów, a później nie zatroszczył się o zabezpieczenie funduszy na to przedsięwzięcie. Zadbał natomiast o rynsztunek myśliwski dla siebie, żonie kupił najdroższe i najmodniejsze futra, żył jak udzielny książe. Zdesperowani robotnicy zorganizowali manifestację, którą rozproszyła strzelanina. Nawet jeżeli rozkaz strzelania do demonstrantów wydał starosta Czechliński, to nie ulega wątpliwości, że zrobiłby to prezydent miasta Ziembiewicz, gdyby starosta zwlekał z wydaniem rozkazu.
Oskarżyciel zakończyłby swoją mowę stwierdzeniem, że Zenon Ziembiewicz był człowiekiem dbającym tylko o siebie i własną karierę, skorumpowanym urzędnikiem państwowym oraz podłą istotą odpowiedzialną za śmierci, dramaty życiowe i nieszczęścia biednych i bezbronnych ludzi.
Analizując dzieje życia bohatera i jego postępowanie, dochodzimy do wniosku, że nie jest to postać, którą można ocenić jednoznacznie. Gdyby głos zabrał obrońca Ziembiewicza, znalazłby fakty przemawiające za oczyszczeniem bohatera z wielu zarzutów. Stwierdziłby, że Zenon pragnął zawsze żyć uczciwie i już w młodości wytyczył sobie taki cel. Od piątej klasy gimnazjum musiał pracować zarobkowo, aby móc uczyć się dalej. Bez pomocy rodziców szedł przez gimnazjum, potem studia. Wybuch wojny pozbawił go pobieranego do tej pory stypendium, więc zwrócił się do rodziców z prośbą o pomoc w ukończeniu ostatniego roku uczelni. Rodzice odmówili sfinansowania rocznej nauki syna, cały jego wysiłek poszedłby na marne. Zmuszony koniecznością, przyjął propozycję współpracy z bezpartyjnym dziennikiem regionalnym i za uzyskaną zaliczkę mógł kontynuować naukę. Ukończenie studiów było marzeniem bohatera, który tyle lat dorabiał korepetycjami, nie dojadał, odmawiał sobie wszelkich przyjemności. Jego wytrwałość w dążeniu do wytyczonego celu jest godna podziwu. Współpraca z dziennikiem, którego redaktora mógł podejrzewać o koniunkturalizm (uzależnienie i korzystanie z procesów społecznych, politycznych, gospodarczych) i brak ideałów, była koniecznością w sytuacji życiowej bohatera. Trudno mu się dziwić, że skorzystał z oferty współpracy dla osiągnięcia wymarzonego celu - ukończenia studiów. W Paryżu Ziembiewicz poznał Adelę, która zakochała się w nim, lecz on niczego jej nie obiecywał. Nie można winić go za to, że wzbudził miłość w sercu nieszczęśliwej i chorej kobiety. Brak uczuć wynagradzał jej wdzięcznością i dobrocią; Adela wiedziała, że Zenon jej nie kocha.
W stosunku do Justyny Ziembiewicz chciał być w porządku. Nienawidził zakłamania i obłudy ojca zabawiającego się dla rozrywki ze służącymi i dziewczynami folwarcznymi. Dostrzegał urodę Justyny, działała ona na jego zmysły, lecz bronił się przed jej bliskością mając świadomość, że nie może związać się z kobietą o niższym statusie społecznym. Unikał jej, ale ona była wszędzie tam, gdzie on. Patrzyła na Zenona rozkochanymi oczami, była młoda, ładna, wokół nich piękna przyroda zachęcała do zbliżeń cielesnych. Młody mężczyzna uległ pokusie zmysłów, nic więcej. Po wakacjach wyjechał na ostatni rok studiów i dotrzymał obietnicy wierności, danej Elżbiecie. Był przekonany, że historia z Justyną należy do bezpowrotnej przeszłości aż do chwili, gdy zobaczył dziewczynę na ulicy. Ożyły wspomnienia, Zenon był spragniony ciała kobiecego, Justyna lgnęła do niego. Szukała pocieszenia, czuła się zagubiona w obcym mieście, nieszczęśliwa po śmierci matki. Zenon nie miał sił odepchnąć jej, przytulał, pocieszał, a ona oddawała mu się bez reszty. Surowo oceniał swoje postępowanie, ale szedł na kolejne spotkanie, mając nadzieję, że ostatnie. Splot okoliczności sprawił, że ich ukrywany przed ludźmi związek trwał i zakończył się tragicznie. Justyna zaszła w ciążę i usunęła ją. Zenona dręczyły wyrzuty sumienia, spełniał wszystkie zachcianki nieszczęśliwej dziewczyny, troszczył się o jej zdrowie. Wielu mężczyzn nie dochowuje wierności swym żonom, a ich flirty uchodzą im na sucho. Zenon chciał być w porządku wobec Elżbiety, przyznał się do związku z Justyną, bo brzydził się kłamstwem. Elżbieta wybaczyła mężowi tę chwilę słabości, współczuła mu i pomagała opiekować się Justyną. Czy za ten błąd, jakiego dopuścił się, miał zapłacić zrujnowaniem całego swego życia, czy miał zrezygnować z pozycji społecznej, którą z tak wielkim trudem osiągnął? Byłaby to kara niewspółmierna do winy.
Trudno oskarżać Ziembiewicza o przerwanie budowy domów robotniczych. Zabrał się do realizacji tego zadania jak najwcześniej, cieszył się na myśl o stworzeniu robotnikom godnych warunków życia. Nie jego wina, że kraj był biedny i rząd cofnął kredyty na budowę. Równie bezsilny był wobec zamknięcia huty i pozbawienia robotników pracy. Nie on przecież był jej właścicielem. Przeżywał boleśnie te fakty w samotności, nie mógł przecież publicznie uskarżać się na kłopoty i problemy związane z piastowaną przez niego funkcją. Nie on wydał rozkaz strzelania do manifestantów i śmierć robotników przygnębiła go ostatecznie. Zenon Ziembiewicz jest postacią tragiczną. Ten człowiek miał zawsze czyste intencje, był ambitny i wytrwały. Opinia społeczna osądziła go krzywdząco, tragedię jego osobistego życia potraktowała jako sensację i sprowadziła do banału zakończonego skandalem towarzyskim.
Postać bohatera powieści „Granica” nie powinna być oceniana jednostronnie. Pisarka pilnie wystrzega się własnej oceny bohatera, przytacza sądy różnych osób i wskazuje, że sądy te bywają czasem krańcowo różne.
Jakie uzasadnienie filozoficzne mają w „Granicy” różne opinie o głównym bohaterze powieści? O jakich jeszcze granicach jest mowa w utworze?
Nałkowską jako pisarkę interesowała problematyka filozoficzna, czyli odnosząca się do analizy praw rządzących rozwojem przyrody, społeczeństwa, człowieka, myślenia. Tym zagadnieniom poświęciła swą powieść „Granica”. Aby podkreślić wagę rozważań o charakterze społecznym, moralnym i psychologicznym, pisarka zastosowała inwersję czasową, przestawiła chronologię wydarzeń informując czytelnika już na pierwszych stronach powieści o tym, jak zakończyły się dzieje głównych bohaterów. Zasadnicza uwaga odbiorcy została więc skupiona nie na tym, co się stało, ale - dlaczego i jak. Fabułę „Granicy” stanowią dzieje romansu pozamałżeńskiego młodego i prężnie wspinającego się po szczeblach kariery zawodowej Zenona Ziembiewicza. Tytuł powieści sugeruje, że należy zastanowić się nad granicami, ale nie w dosłownym znaczeniu tego słowa. Synonimami przenośnego znaczenia wyrazu mogą być określenia: próg, pułap, zakres, kres, ograniczona przestrzeń, przepaść, rozdźwięk, rozziew, antynomia.
Wyróżnić wypada granice społeczne, dzielące społeczeństwo na warstwy. Graficzną ilustracją tych granic jest kamienica pani Kolichowskiej, w której na dole, w suterenach mieszkają biedacy, przedstawiciele najuboższej warstwy - na przykład rodzina Gołąbskich. Panuje tam niepodzielnie głód i gruźlica. Na piętrach budynku są mieszkania klasy średniej. Te dwa światy są tak bardzo różne od siebie, że Elżbieta Biecka mówi Zenonowi: „Taki dom to jest rzeczą zadziwiającą. Czy to nie szczególne, że ludzie zdecydowali się żyć na sobie warstwami? Co dla jednych jest podłogą, to dla innych staje się sufitem. Pan wie, że tu połowa piwnic zamieniona jest na mieszkania i tam, pod nami, mieszka więcej ludzi niż na wszystkich piętrach poza tym?”
Ludzie są ograniczeni swoją przynależnością społeczną. To, co dla mieszkańców suteren jest sufitem (pułapem ich możliwości), dla przedstawicieli klasy średniej jest podłogą (podstawą, na której opierają się, aby osiągnąć swój pułap). Te społeczne granice dzielą ludzi na dwa światy: bogactwa i nędzy, wszechwładzy i bezprawia. Człowiek staje się taki, jak miejsce, w którym jest.
Z problematyką społeczną związane są także zagadnienia moralne. Zenon Ziembiewicz przekracza te moralne granice kilkakrotnie. Wdając się w romans z Justyną, powoduje tragedię dziewczyny. Usunięcie ciąży kończy się ciężką chorobą, depresją psychiczną nieszczęśliwej i bezbronnej bohaterki. Justyna zresztą nie jest jego jedyną ofiarą. Jest nią też żona Elżbieta, biorąca na siebie część winy męża. Z tej sytuacji nie ma wyjścia, Zenon nie może już postąpić moralnie, bo zostając przy Elżbiecie - skrzywdzi Justynę, jeśli odejdzie od żony, skrzywdzi ją bardzo. Kiedy człowiek przekroczy granice moralności, nie może już postępować moralnie. Łatwo jest znaleźć się poza tymi granicami, Zenon nie zauważył, kiedy je przekroczył.
Naganna z moralnego punktu widzenia jest też kariera Ziembiewicza, wspinającego się po jej szczeblach dzięki kompromisom ideowym. Już ukończenie studiów opłacił rezygnacją z wyznawania własnych poglądów. Potem przyszły kolejne moralne ustępstwa, awansujące go na redaktora naczelnego „Niwy”, a później na stanowisko prezydenta miasta. Sądził, że uda mu się zawrócić z tej drogi i kiedy był już u szczytu władzy, "wykazał na swym stanowisku dużą inicjatywę, miasto zmieniało swój wygląd z dnia na dzień. Jeszcze wiosną [...] przystąpił do budowy domów robotniczych. Przeprowadził tez remont walącego się budynku dawnej cegielni, gdzie mieli swe brudne, koszmarne legowiska bezdomni”. Wkrótce jednak pożyczka rządowa, obiecana na te cele, została wstrzymana, huta Hettnara zamknięta, a robotnicy oszukani. Bezrobotni wyszli na ulicę, padły strzały, byli zabici. Wydarzenia te obciążają również prezydenta miasta Ziembiewicza.
Nałkowska stara się pokazać bohatera także z innej strony, jednoznaczny osąd człowieka jest bowiem niepełny. Pisarka uświadamia czytelnikowi istnienie granic filozoficzno - psychologicznych. Ziembiewicz skłonny był uznać, że jest fenomenem, czyli bytem jedynym i niepowtarzalnym. My także tak myślimy o sobie, lecz oglądani z zewnątrz jesteśmy postrzegani jako schemat, powielacz pewnych wzorców. Zenon potępiał ojca za brak odpowiedzialności za byt rodziny, za przygody miłosne ze służącymi. Kiedy stał się dorosłym mężczyzną, powielił ten schemat.
Granice przebiegają też między intencjami człowieka a skutkami jego działalności. Ziembiewicz szczerze pragnął poprawy bytu robotników (rozpoczął budowę domów, w parku założył pijalnię mleka dla dzieci). Cały czas wierzył, że wypełnia misję społeczną i poświęca się jej. Nie dała ona jednak rezultatów, manifestanci zostali rozproszeni, aresztowani, padli zabici. W stosunku do Justyny też miał dobre intencje: otoczył ją opieką, zapewnił leczenie, wyszukiwał coraz to nowe miejsca pracy. Mimo to faktem jest, że skrzywdził tę bezbronną dziewczynę. Osądy ludzkie są jakże różne, przebiegają między nimi wyraźne granice. Nałkowska osądza swego bohatera ustami postaci drugoplanowych powieści. Jedni uważali, że był on mężczyzną przystojnym, inni określali jego twarz jako jezuicką i nienawistną. Jedni współczuli mu z powodu kłopotów, jakich przysparzała Justyna, inni potępiali. Podobnie kontrowersyjna była ocena Justyny. Dla jednych była miła, pracowita i skromna, dla innych - leniwa i rozkapryszona.
Zauważamy też, że nawet te same osoby wyrażają różne osądy o innych ludziach obecnie i wcześniej. Zenon jako dziecko podziwiał maniery salonowe swojej matki, jej rozmowy w języku francuskim. Kiedy dorósł, drażniły go, a francuszczyzna okazała się „kulawa”. Inaczej Zenona widziała Elżbieta, kiedy była gimnazjalistką, a inaczej, kiedy stała się jego narzeczoną.
Nałkowska śledzi wszystkie granice widząc świat i człowieka w aspekcie filozoficznym. Uświadamia nam, że nie ma jednej prawdy o człowieku, że wszystkie prawdy są relatywne, czyli względne, warunkowe, bo uzależnione od wielu czynników.
Gombrowiczowska zabawa słowem. Jak rozumiesz symbolikę wyrazów: pupa, gęba? Uzasadnij, że „Ferdydurke” jest powieścią awangardową
Witold Gombrowicz rozpoczął swą twórczość literacką „Pamiętnikiem z okresu dojrzewania” i utwór ten wywołał liczne krytyki. Pisarz postanowił więc bronić się, rozprawić się z krytyką swoich adwersarzy i uczynił to właśnie w „Ferdydurke”. W trakcie pisania intencje polemiczne ustąpiły miejsca zasadniczemu tematowi - wyrażeniu własnych koncepcji życiowych i literackich pisarza. Gombrowicz miał poczucie posiadanego talentu, ale też wiedział, że wszystko to, co odróżnia jego styl od innych twórców, utrudni mu start literacki. Tak było w istocie, powieść doczekała się za jego życia tylko dwóch wydań krajowych, a przecież miała także entuzjastyczne recenzje. Bruno Schulz, zajmujący się opracowaniem graficznym „Ferdydurke”, tak pisał o tej powieści: „Mamy tu do czynienia z niezwykłą manifestacją talentu pisarskiego, z nową rewolucyjną formą i metodą powieści i w końcu [...] z aneksją nowej dziedziny zjawisk duchowych”.
Idąc śladem powyższej charakterystyki wypada porównać „Ferdydurke” z powieścią realistyczną, aby zrozumieć, na czym polega rewolucyjność i awangardowość utworu Gombrowicza.
Różnice widoczne są już w sposobie narracji. W powieści realistycznej narrator wypowiada się w 3 osobie („on”), jest obiektywny i anonimowy, ukrywa się za światem przedstawionym. W „Ferdydurke” mamy trzy rodzaje narracji, będące ze sobą w sprzeczności. Raz „ja” narratora jest tożsame z „ja” autora, innym razem narrator wypowiada się w 3 osobie i relacjonuje dzieje bohaterów, a w przeważającej części powieści narrator wypowiada się w pierwszej osobie jako bohater Józio Kowalski.
Trzecioosobowa narracja w powieści realistycznej była warunkiem czystości gatunku powieściowego, w „Ferdydurke” różne typy narracji powodują, że utwór zawiera cechy różnych gatunków: pamiętnika, parodii, powiastki filozoficznej, poematu dygresyjnego.
Sposób przedstawienia *wiata w powieści realistycznej stwarza złudzenie *wiata rzeczywistego dzięki normalności w prezentowaniu zdarzeń. W „Ferdydurke” *wiat przedstawiony jest udziwniony, zaskakujący czytelnika.
Bohaterowie w powieści realistycznej są zwyczajnymi ludźmi posiadającymi idee (np. Wokulski, Ziembiewicz) i osadzonymi mocno w rzeczywistości. W „Ferdydurke” przedstawieni są tylko w reakcjach zewnętrznych poprzez dialog, informacje o gestach i cytowanie wypowiedzi o zachowaniu się bohaterów. Józio Kowalski jest trudny do scharakteryzowania, jest nosicielem stanów psychicznych, a nie treści ideowych.
Różnice dotyczą też fabuły i układu zdarzeń. W powieści realistycznej fabuła oparta jest na zasadach prawdopodobieństwa i logicznego wynikania. W „Ferdydurke” pojawiają się epizody, które burzą ciąg przyczynowo-skutkowy (na początku powieści mamy element snu, który potem przekształca się w wydarzenie prawdziwe - porwanie Józia do szkoły). Gombrowicz wprowadza do utworu sceny pojedynków i intryg rodem z powieści przygodowych, a potem okazuje się, że wydarzenia te są dla autora mało ważne i służą tylko wyrażeniu własnej filozofii stosunków międzyludzkich.
Powieść realistyczna łatwo poddaje się streszczeniu, niektóre rozdziały „Ferdydurke” wymykają się możliwości streszczenia, mają charakter dygresji.
Kompozycja powieści realistycznej jest zwarta i zamknięta, natomiast w „Ferdydurke” jest raz luźna i otwarta (wprowadzenie dwu nowel o Filidorze i Filibercie), innym razem matematycznie przemyślana, przejrzysta, składająca się z trzech części: pobyt Józia w szkole, na stancji, we dworze. Fabuła posiada kompozycję pierścieniową - przebiega od porwania (Józia) do porwania (Zosi).
Do awangardowej (nowatorskiej) treści i formy utworu Gombrowicza został dostosowany też język i styl utworu. W powieściach realistycznych obowiązywał język utrzymany w konwencji realistycznej, w „Ferdydurke” mamy mnóstwo innowacji stylistycznych, odnosimy wrażenie, że autor bawi się słowem. W powieści Gombrowicza ważną funkcję pełni język. Pisarz przesadnie naśladuje język belferski, szkolny w celu ośmieszenia go (scena lekcji języka polskiego). Przedmiotem parodii jest jednak nie tylko język szkolny. Pisarz naśladuje i ośmiesza poezję Mickiewicza dzięki kopiowaniu stylu „Stepów Akermańskich” („Miętus ruszył odważnie ścieżką wzdłuż szosy - ja za nim, jakoby łódką wypływał na pełne morze”). Gombrowicz parodiuje misterne zabiegi naszego wieszcza polegające na gradacji i hiperbolizacji (stopniowaniu, powiększaniu, uwznioślaniu) stosując degradację nazwiska Słowackiego („Dlaczego, dla - cze - go, dla - cze - go, Sło - wac - ki, Sło - wac - ki, wac - ki, Wa - cek, Wa - cek - Sło - wac - ki - musz - ka - pchła”). Ośmieszana jest zresztą nie tylko literatura romantyczna, bo obiektem parodii w „Ferdydurke” jest także podniosła w nastroju poezja narodowa („W górę serca! Proponuję abyśmy tu natychmiast ślubowali, iż nigdy nie zaprzemy się chłopięcia ani orlęcia! Nie damy ziemi skąd nasz ród!” - aluzja do „Roty” M. Konopnickiej).
Gombrowicz kpi także z krytyków, którzy czepiają się rzeczy nieistotnych w dziele literackim (nazywa to „drobnostką w ciotce”). Stwierdza, że kulturę „obsiadło stado babin przyczepionych, przyłatanych do literatury”, te „ciotki” nazywa pół-krytyczkami. Wyrazowi „ciotka” nadaje nowe znaczenie: człowiek drobiazgowy, pozujący na znawcę literatury, ale pozbawiony talentu, o ciasnych poglądach na kulturę.
Zabawa słowem odnosi się także do nadawania nowych znaczeń wyrazom takim, jak: ciało („nie ma tu ani jednego przyjemnego ciała, same ciała pedagogiczne”), ręka (czyli „dozwolona część ciała”), ludzie („wdzięczne wiązanki części ciała”).
Szczególnie wymowne, symboliczne znaczenie mają w „Ferdydurke” wyrazy: pupa i gęba. Pupa, pupcia jest kwintesencją dziecięcej świeżości i niewinności, symbolizuje wszelką niedojrzałość człowieka. Wyraz „pupa” to zdrobnienie znanego wulgaryzmu, używanie go jest opowiedzeniem się za zdrobnieniem, niewinnością. Profesor Pimko „upupił” Józia, czyli zdrobnił go, przywrócił stanowi niedojrzałości. Upupianie jest więc podporządkowywaniem kogo*, doprowadzaniem go do zdziecinnienia. Dorośli pasjonują się upupianiem młodych, nie pozwalają im stawać się dojrzałymi, samodzielnie myślącymi istotami. Upupianie zaczyna się w szkole, gdy nauczyciele oczekują od uczniów bezkrytycznego powtarzania i przyjmowania narzucanych poglądów. Profesor Bladaczka, przygotowując uczniów do bytności w szkole wizytatora, wymusza na chłopcach uwielbienie dla poezji Słowackiego. Dowodzi wielkości wieszcza w sposób następujący: „Dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? [...] Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był! [...] Wielkim poetą! Zapamiętajcie to sobie, bo ważne! Dlaczego kochamy? Bo był wielkim poetą. Wielkim poetą był! Nieroby, nieuki, mówię wam przecież spokojnie, wbijcie to sobie dobrze do głowy - a więc jeszcze raz powtórzę, proszę panów: wielki poeta, Juliusz Słowacki, wielki poeta, kochamy Juliusza Słowackiego i zachwycamy się jego poezjami, gdyż był on wielkim poetą”.
Szkoła - wyraz ten odnosi się nie tylko do instytucji szkolnej - oznacza pierwszy etap *wiadomego doświadczenia człowieka. Szkołę życia pobiera człowiek cały czas. Józio upupiany jest nie tylko w szkole, ale także na pensji u Młodziaków i podczas pobytu we dworze. Wszyscy usiłują narzucić mu niedojrzałość, podporządkować go sobie.
Równolegle z „upupianiem” trwa proces „ugębiania” człowieka, czyli narzucania mu formy akceptowanej przez innych, pozbawiania go formy samodzielnej, czyli własnej twarzy będącej synonimem wolności. Narzucić komu* własny kształt, to „ugębić” go. Józio jest „ugębiany” przez Miętusa i czuje, jak bardzo został ubezwłasnowolniony. Skarży się więc: „Forma nasza przenika nas, więzi od wewnątrz równie, jak od zewnątrz. [...] O, dajcie mi chociaż jedną twarz nie wykrzywioną, przy której mógłbym poczuć grymas mojej twarzy - ale naokoło widniały same twarze wywichnięte, sprasowane i przenicowane”.
Trudno jest więc zachować własną twarz - swoją „gębę”, tęsknota za nią wyraża dążenie człowieka do wolności (my*li, poglądów, zasad).
Czy forma jest niebezpiecznym rodzajem zniewolenia człowieka? Uzasadnij swoje stanowisko odwołując się do utworu Gombrowicza „Ferdydurke”
Własne rozumienie istoty formy i jej wpływu na człowieka Gombrowicz wyłożył w „Przedmowie do Filidora...”: „Problem Formy, człowiek jako producent formy, człowiek jako niewolnik form, ujęcie Formy Międzyludzkiej jako nadrzędnej siły stwarzającej, człowiek nieautentyczny - o tym zawsze pisałem, tym się przejmowałem, to wydobywałem... Człowiek jest zdegradowany formą...”
W powieści „Ferdydurke” obserwujemy zachowania bohaterów i stwierdzamy, że są one sztuczne, czasem ekscentryczne. Bohaterowie są ustawicznie podglądani: przez nauczycieli, rodzinę, znajomych. Podział uczniów na niewinnych i uświadomionych jest wynikiem narzucenia im przez system szkolny nakazów, zachowań, poglądów. Walka na miny symbolizuje przybieranie przez człowieka różnych póz, (gąb), twarzy. Przybranie odpowiedniej „gęby” uzależnione jest od sytuacji uwarunkowanej społecznie. Józio podczas obiadu u Młodziaków przeżywa męki, gdyż obecni oczekują od niego takich zachowań, którym nie może sprostać lub których nie akceptuje, gdyż są mu obce. Podporządkowania się formie wymagają od niego różne środowiska: szkolne, mieszczańskie i ziemiańskie. W każdym z nich Józio jest „na siłę” wtłaczany w określone zachowania, jest zniewalany. Narzucenie określonych zachowań Gombrowicz nazywa ogólnie formą. Autor powieści demaskuje sztuczność formy, ale uznaje, że nie ma od niej ucieczki.
Szkoła staje się terenem kształtowania człowieka, nadawania mu określonej formy. Uczniowie podzielili się na dwie grupy. Jedni (na ich czele stoi Syfon) uwierzyli w konieczność podporządkowania się obowiązującym normom i są wobec nich ulegli. Opowiadają się po stronie ładu i porządku. Druga grupa (przewodzi jej Miętus) reaguje na narzucanie form buntem i niezgodą. Chcą być chłopakami, a nie chłopiętami. Miętus i Syfon wiodą spór o przyszły kształt swojej osobowości. Syfon skłonny jest przyjąć model, jaki oferuje mu szkoła w stanie gotowym, trzeba go tylko powielać. Miętus buntuje się przeciw pozorom i obowiązującym konwencjom. Walczącym nie idzie o treść życia (ideę), ale o formę.
Na stancji u Młodziaków też króluje forma - poza na nowoczesność. Dom inżynierostwa ma być nowoczesny, pozornie panuje w nim swoboda bycia i obyczajów, w gruncie rzeczy jednak jest on mieszczański. Pogoń za modą nakazuje Młodziakom luz, pełną swobodę, nowoczesność. Józio demaskuje te fałszywe zachowania doprowadzając do skandalicznej sytuacji - Młodziakowie zastają w sypialni córki dwóch potencjalnych jej kochanków. Pryska mit o tolerancji i swobodzie tego domu, zaczyna się bijatyka symbolizująca chaos, brak uporządkowania. Na stancji Józio wzbogacił się o pewne doświadczenie, bo stwierdził, że kobiecość jest formą niebezpieczną i obezwładniającą mężczyzn. Dla tej kobiecości (Zuty) nawet trzymający się sztywno profesor Pimko gotów jest stracić głowę, wypa*ć z formy.
Z kolejna formą spotkał się Józio w czasie pobytu we dworze. Obowiązywały tam formy wynikające z uwarunkowań społecznych. Nie było mowy o jakiejkolwiek swobodzie, jedne formy warunkowały zachowania państwa, drugie - służby i folwarcznych chłopów. Jedni i drudzy grają swoje role i podporządkowują się narzuconym im formom. Miętus marzy o swobodzie, uwolnieniu się od cywilizacyjnego upupienia. Wydaje mu się, że parobek jest w pełni sobą, dlatego pragnie zbratania z nim. Parobek nie odbył upupiającej edukacji szkolnej, nie wtłoczono mu łacińskich deklinacji czy koniugacji, nie zepsuto go manierami ani wyobrażeniami o istocie istnienia. On jeden - zdaniem Miętusa - może być wolny, autentyczny. Aby zbratanie z parobkiem było prawdziwe, Miętus prosi o wymierzenie mu policzka. Parobek ma opory, bo jednak podporządkował się normom feudalnym i uderzenie panicza w twarz stoi w sprzeczności z tymi normami. Zawsze to panowie bili po twarzy parobków - nigdy odwrotnie. Świat ziemiański poczuje się zagrożony, kiedy parobek przekroczy bariery feudalne i wymierzy Miętusowi upragniony policzek. Wuj Konstanty, jego rodzina, nawet stary służący reagują oburzeniem na podobną rewolucję. Znowu wybucha bijatyka. Za każdym razem, kiedy bohater narusza obowiązujące normy (formy), burzy porządek oparty na pozorach, wybucha walka, kotłowanina ciał, a więc chaos. Nie ma ucieczki od formy, od gęby. Uciekając od jednej z nich, człowiek przybiera inną. Zawsze jest skazany na jaką* gębę, forma zniewala człowieka.
Ta refleksja smuciła Gombrowicza, bo zgodnie z nią, człowiek nigdy nie może być wolny, zawsze wyznaje jakie* poglądy, jedne zachowania akceptuje, innych nie. Człowiek jest niewolnikiem formy i jej twórcą.
Formy wiążą się ze wszystkimi dziedzinami ludzkiego życia.
Formy obyczajowe narzucają człowiekowi określone zachowania. Musimy liczyć się z tym, co „wypada” powiedzieć lub zrobić, aby nie wywołać zgorszenia, bo zostaniemy uznani za osoby źle wychowane, prostackie.
Kulturą też rządzi forma, dzieła sztuki ograniczane są przez krytykę. Jeśli twórca przekracza normy, zostaje krytykowany, często niewłaściwie oceniany (jak w przypadku Gombrowicza).
Normy etyczne, dotyczące tego, co złe i dobre też stanowią określone formy. Musimy podporządkować się im, gdyż ludzkość nie może kierować się rozbieżnymi zasadami etycznymi. Co byłoby, gdyby niektórzy uważali mordy, grabieże za zachowania mieszczące się w granicach norm etycznych?
W psychologii normy dotyczą oceny samego siebie i oceny człowieka w oczach innych. Każdy człowiek posiada jaki* system oceny wartości i oceniając siebie lub innych odwołuje się do przyjętych i wyznawanych norm.
Zgodnie z normami społecznymi ludzie przynależą do klas niższych lub wyższych. Zburzenie tego porządku społecznego grozi katastrofą (rewolucja w „Przedwiośniu”).
Człowiek jest niewolnikiem formy, ludzkość zresztą stworzyła formy, aby uporządkować *wiat. Forma ogranicza człowieka, niszczy jego indywidualność, lecz brak formy prowadzi do chaosu, w którym istnienie staje się niemożliwe.
Katastroficzna wizja przyszłości *wiata w „Szewcach” S. I. Witkiewicza
Autor dramatu „Szewcy” był wyjątkową postacią w sztuce lat międzywojennych. Ojciec jego, wybitny krytyk, malarz i pisarz, zadbał o gruntowną i wszechstronną edukację syna. Przyszły dramaturg, kształcony przez rodziców i prywatnych nauczycieli, posiadał liczne talenty: malował, interesował się matematyką i naukami przyrodniczymi, filozofią i muzyką. Kiedy wybuchła wojna, wziął w niej udział wiążąc nadzieje na wyzwolenie ojczyzny z obozem, w którym znajdowały się: Rosja, Francja i Anglia. Będąc w Rosji, brał udział w rewolucji październikowej. Tam ujrzał oczyma wyobraźni przyszłość *wiata. Rewolucja wywarła ogromny wpływ na kształtowanie się poglądów Witkiewicza. Doświadczenia wówczas zdobyte, stały się źródłem jego katastrofizmu i przekonania o nieuchronności przewrotu. Po powrocie do Polski rozpoczął działalność artystyczną. Był znanym malarzem, pisał dramaty, powieści, rozprawy filozoficzne i artykuły poświęcone problematyce Czystej Formy. Uważał, że sztuka nie może być podporządkowana żadnym celom (narodowym, społecznym, politycznym, dydaktycznym), powinna dotykać zagadnień egzystencjalnych, tajemnicy bytu, faktu nagiego istnienia. Teatr jako dziedzina Czystej Formy, winien odsłaniać treści istotniejsze od zewnętrznej realności, dramat powinien być wolny od postaci prawdopodobnych psychologicznie i od realistycznej fabuły. Swej teorii Czystej Formy artysta nie wyrzekł się do końca życia, ale na czas pisania dramatu „Szewcy”, jakby o niej zapomniał. Utwór poświęcony został analizie, diagnozie i prognozie stanu społeczeństwa i kultury. Treścią dramatu jest historia rewolucji dokonującej się w trzech fazach i formach:
a) pucz faszystów,
b) rewolucja socjalistów - szewców,
c) rewolucja technokratów, wprowadzających ustrój uniformistyczny.
Zasada potrójności uwidacznia się w wielu elementach i pełni funkcję zasady strukturalnej:
- trzy rewolucje tworzą fabułę dramatu, bohaterowie reprezentują trzy klasy społeczne (arystokracja, klasa średnia, plebs),
- zilustrowane są trzy ideologie: kapitalistyczna, faszystowska i komunistyczna,
- tytułowych szewców jest trzech,
- sztuka dzieli się na trzy akty.
Miejscem akcji jest warsztat szewski „wysoko ponad doliną, jakby w górach wysokich”. Miejsce to staje się czym* w rodzaju obserwatorium, z którego widać *wiat. Z takiej pozycji patrzy autor na rozwój wydarzeń, do warsztatu przychodzą reprezentanci innych klas, w nim toczy się praca i ideologia. W I akcie szewcy są głodni i zapracowani, za* arystokraci (Księżna Irina Wsiewołodowna Zbereźnicka - Podberezka) i burżuazja (prokurator Scurvy) cierpią z powodu snobizmu i tęsknią za uczuciem metafizycznym. Akt ukazuje rozkładający się kapitalizm oraz wzajemne stosunki klas społecznych. Sajetan Tempe - mistrz szewski - filozofuje: „Kona ona ludzkość pod gniotem cielska gnijącego kapitalizmu”. Dokonuje się pucz faszystowski.
-----------------
pucz - dokonanie zamachu stanu przez niedużą grupę spiskowców.
faszyzm - forma dyktatury kapitału finansowego.
Pierwszy etap historii *wiata kończy się wtargnięciem Dziarskich Chłopców pod wodzą Scurvego, który został ministrem i bierze udział w zaprowadzaniu faszyzujących rządów silnej ręki. Szewcy oraz Księżna zostają aresztowani i osadzeni w więzieniu. Przeżyła się ideologia kapitalistyczna, powstała faszystowska. W II akcie szewcy pozostający w więzieniu i pozbawieni pracy uświadamiają sobie, że właśnie praca stanowiła o ich sile, brak jej sprawia, że są nikim. Marzenie o niej popycha szewców do buntu. W odruchu rozpaczy dopadają narzędzi i wszczynają wielkie „szewczenie”. Równocześnie wybuchają rozruchy sprowokowane przez Puczymordę. Rewolucja wynosi Sajetana na wodza. Czeladnicy delektują się władzą, bogactwem, używaniem życia, uczą się pogardy dla innych ludzi. Mieli koncepcję cofnięcia kultury, lecz zapomnieli o niej. W języku Witkiewicza „cofnięcie kultury” oznacza powstrzymanie, a następnie odwrócenie ewolucji historii wiodącej do społeczeństwa zautomatyzowanego. Szewcy sprawujący władzę „przeszli na druga stronę”, spełniła się przepowiednia Scurvego, który dowodził, ze szewcy maja idee dopóty, dopóki są „po drugiej stronie”; gdy tylko dojdą do władzy, nie będą lepsi od tych, których odsunęli. Tak się stało: zdradzili sojuszników, zabili swego mistrza i wodza Sajetana Tempe. Rewolucja socjalistów - szewców doprowadziła do tego, że *wiat „zszedł na psy”. Szewcy są tylko marionetkami, prawdziwą władzę posiada Tajny Rząd. Wysłannikiem jego jest Hiper - Robociarz, a towarzysze Abramowski i X są dygnitarzami. Tajny Rząd ujawnia się. gdy świat szewców znajduje się w stadium ostatecznego rozkładu. Chaos i dekadencję usiłuje wykorzystać Księżna dla dokonania zamachu stanu. Wzywa mężczyzn do ukorzenia się przed nią jako wcieleniem Wiecznej Kobiecości. Niewiele brakowało, aby osiągnęła swój cel, lecz Tajny Rząd jest silniejszy i - jak się okazuje - odporny na erotyczne zabiegi. Dekadencja epoki szewców zostaje zastąpiona perspektywą przyszłościową. Dygnitarze Tajnego Rządu zapowiadają, że epoka absolutnej mechanizacji jest już blisko. Posługują się nowomową, żargonem technokratów nowej władzy. W społeczeństwie, które ma powstać, nie będzie już religii, sztuki, filozofii, nie będzie żadnego indywiduum. Przetrwa Księżna, bo jej erotyczna władza jest feniksem odradzającym się z popiołów każdej rewolucji. Ta władza utrzymuje się w czasie wszystkich przewrotów i rewolucji, podlega jej i szewc i minister. Następnych rewolucji już nie będzie, gdyż nie będzie ludzi, którzy mogliby je wywołać. Istoty ludzkie będą tylko kółkami i trybikami w doskonałej machinie społecznej. Sajetan Tempe - indywidualista i filozof - nie boi się już niczego, nawet śmierci. Ciężko ranny wyjawia swoją prawdę: „jedna jest dobra rzecz na świecie, to indywidualne istnienie w dostatecznych warunkach materialnych”. Nawet tak minimalistycznego programu nie można wcielić w życie, bo nie będzie już istnienia indywidualnego, wszystko ma zostać oddane pod władzę zbiorowości. Właśnie ten fakt stanowi najistotniejszą treść katastrofizmu Witkiewicza w wersji wyrażonej w „Szewcach”.
Witkiewicz był jednym z największych w sztuce polskiej indywidualistą. Wiek XX przerażał go mechanizacją, materializmem, techniką, pogardą dla osobowości ludzkiej. Artysta uważał, że zadaniem kultury powinna być ochrona jednostki, jej wolności i niezależności. Wydarzenia historyczne (I wojna światowa, rewolucja w Rosji) szły na przekór jego oczekiwaniom. Witkiewicz widział w tym zapowiedź nadchodzącej epoki kolektywów, w której o losach człowieka, *wiata i kultury decydować będą nie genialne jednostki, ale zbiorowości. Przeczuwał zbliżający się ostateczny kres i katastrofę wolności sztuki i cywilizacji. To poczucie nadciągającej zagłady stało się podstawą jego poglądów historiozoficznych, które najpełniej i najboleśniej wyłożył w dramacie „Szewcy”. Przyszłość *wiata malowała się w czarnych kolorach. Wydarzenia rewolucyjne w Rosji przekonały dramaturga, że rewolucja jest nieunikniona. Jedna rewolucja pociągnie za sobą następne. Z dramatu jasno wynika, że ustroje i ideologie społeczne wynikają z siebie. Nowe systemy powstają z tego, co wytworzyły poprzednie. Dawny komunista Hiper - Robociarz i dawny faszysta Gnębon Puczymorda byli więźniami kolejnych systemów, potem zgodnie pomagali w tworzeniu trzeciej formy dyktatury.
Witkiewicz przewidział przyszłość *wiata i wizja ta przeraziła go. Nie chciał żyć w społeczeństwie „zmechanizowanym”: bez indywidualności, bez kultury, sztuki, filozofii. Tymczasem *wiat szedł w tym kierunku, co potwierdził wybuch II wojny światowej. Kiedy Niemcy wkroczyli do Polski, dramaturg wraz z falą uciekinierów powędrował na wschód. Na wieść o rosyjskiej napaści na kraj z drugiej strony, popełnił samobójstwo. Był pewien, że *wiat powojenny będzie odpowiadał jego najgorszym przewidywaniom. Nie chciał żyć w takim *wiecie.
Cechy dramatu awangardowego na przykładzie „Szewców” S. I. Witkiewicza
Twórczość dramatyczna Witkiewicza stanowi odzwierciedlenie poglądów filozoficznych, jakie pojawiły się na początku XX wieku. Historiozofia tego okresu znacznie różni się od wcześniejszej. Do XVII wieku dzieje *wiata rozpatrywano w stosunku do idei wieczności, w XVIII wieku pojęcie Boga zastąpiono pojęciem Natury, a w XIX wieku Natura została zastąpiona Historią. Wybitny filozof niemiecki G. W. F. Hegel twierdził, że człowiek jako byt daje się wyjaśnić tylko na podstawie swojej historii. Dowodził, że cała rzeczywistość podporządkowana jest jednej, rozwijającej się idei (rozumowi, duchowi), która poprzedza *wiat materialny. Rozwój ducha zmierza do uświadomienia sobie własnej wolności i realizuje się w instytucjach społecznych, stosunkach społecznych, w moralności i państwie, za* najwyższe formy osiąga w sztuce, religii i filozofii. Przebieg rozwoju filozoficznego nie jest harmonijny, dokonuje się w drodze rewolucyjnych skoków, które są koniecznym momentem historycznego procesu rozwoju.
Inny filozof, Fryderyk Nietzsche, u schyłku XIX wieku zapowiedział, że wiek następny będzie „klasyczną erą wojen”. Przepowiednie te spełniły się, dzięki czemu powstały i rozszerzyły się nastroje fatalizmu i katastrofizmu. W *wiecie znajdującym się w stanie rewolucji i wojen, sztuka nie mogła pozostawać obojętna na te wydarzenia. Odrzucono klasyczny ideał naśladownictwa natury, zastępując go antynaturalizmem. Sztuka ma zaskakiwać i niepokoić odbiorcę, wywoływać szok i napięcie. Dziwność służy wytrąceniu odbiorcy ze stanu biernej kontemplacji i zaspokojeniu pragnienia zmiany, nowości i bezpo*redniości.
Tendencje te ujawniły się także w teatrze, a działania reformatorskie dokonane pod koniec XIX wieku i na początku wieku XX nazwano wielka reformą teatru europejskiego. Głównymi jej twórcami byli: Gordon Craig, Adolphe Appia, Georg Fuchs oraz w Polsce: Stanisław Wyspiański i Leon Schiller. Reforma zmierzała ku wyzwoleniu teatru spod zwierzchnictwa słowa i literatury na rzecz gestu i gry przestrzeni. Spektakl teatralny przestał być odtwarzaniem rzeczywistości, a stał się widowiskiem, rezultatem współdziałania autora, aktorów, dekoratora, muzyka i przede wszystkim reżysera. Wszystkie wysiłki twórców spektaklu teatralnego mają poszerzyć i pogłębić wrażliwość ludzką i wyrazić metafizyczną dziwność istnienia. Odwrót od imitowania rzeczywistości jest generalną tendencją całej sztuki XX wieku, także w dziedzinie malarstwa, rzeźby i architektury. Sztuka określa się jako tworzenie form, przy czym forma ta nie jest jaką* zewnętrzną łupinką, opakowaniem, ale ona sama jest właśnie sztuką. Przedstawicielem i reformatorem teatru początku XX wieku w Polsce był Stanisław Ignacy Witkiewicz. Domagał się teatru Czystej Formy, który umożliwiłby widzom przeżywanie uczuć metafizycznych, doznawanie czysto estetycznego zadowolenia. To, co działoby się na scenie, mogłoby być - z punktu widzenia życiowego - całkowitym bezsensem. Istotne byłoby to, że wszystkie działania dokonywałaby konieczność artystyczna, a widz wyczuwałby tę jedność konstrukcji i konieczność następstw - miałby chwilę metafizycznego przeżycia. Sam Witkiewicz tak tłumaczył zadania teatru Czystej Formy: „Wychodząc z teatru, człowiek powinien mieć wrażenie, że obudził się z jakiego* dziwnego snu, w którym najpospolitsze nawet rzeczy miały dziwny, niezgłębiony urok, charakterystyczny dla marzeń sennych, nie dających się z niczym innym porównać”.
Dramat „Szewcy” odbiega od teatru Czystej Formy, gdyż podejmuje analizę zagadnienia wielkiej wagi, ukazuje oblicze *wiata XX wieku. „Szewcy” to utwór polityczny i historiozoficzny ilustrujący katastrofizm. Aby oddać koszmarność tego świata, twórca nadał mu kształt tragiczno - komiczny, ale komizm jest czarny, histeryczny. Jaki ten świat będzie, pokazuje ostatnia scena dramatu. Nowi ideolodzy - przywódcy są spokojni, sprawni, zimni jak automaty. Wiedzą i widzą wszystko, nie mają jednak uczuć. Oni „wszystko mogą” i dlatego budzą lęk. Tragizm płynący z prezentowanej wizji przyszłego świata został w dramacie zespolony z czarnym komizmem. Połączenie tych dwu kategorii estetycznych jest charakterystyczne dla groteski. W „Szewcach” głównymi cechami tego gatunku są:
- połączenie w jednym obrazie kłócących się elementów: patosu i wulgarności, śmieszności i grozy, naturalizmu i fantastyki;
- powszechność parodii.
Mamy ponadto w dramacie hiperbolizację (wyolbrzymienie) oraz zamierzony brak dbałości o realizm. Postacie nie są prawdopodobne psychologicznie, gdyż ich zadaniem jest realizacja tragiczno - groteskowej wizji *wiata.
W inscenizacji teatralnej bardzo ważna jest scenografia. Witkiewicz opatrzył dramat szczegółowymi informacjami dotyczącymi dekoracji (didaskaliami). Ostatnie obrazy sztuki rozgrywane są w barwnych strojach, przy bogatej grze tajemniczych świateł. Z głębi sceny wyłania się czerwony piedestał, wszyscy mężczyźni czołgają się w stronę Księżnej w przedziwnym stroju, z nietopezimi skrzydłami (ucharakteryzowanej na groteskowego feniksa). Tragizm i niesamowitość sytuacji podkreślona jest elementami akustycznymi: kucie butów, krzyki, jęki, płacz, histeryczny śmiech, dźwięki muzyki, straszliwe głosy, bełkot.
Język bohaterów jest prowokacyjny, bo staje się odpowiednikiem obrzydliwego świata. Godne uwagi są pomysły słowotwórcze Witkacego zastępującego wulgaryzmy neologizmami. Dość częste w „Szewcach” są cytaty z literatury (szczególnie polskiej) i przywoływanie Wyspiańskiego, co nadaje dramatowi charakter polemiczny.
Witkiewicz jest jednym z twórców teatru absurdu. W późniejszej dramaturgii europejskiej taki rodzaj teatru uprawiali: Samuel Beckett, Eugeniusz Jonesco, a w Polsce: Tadeusz Różewicz i Sławomir Mrożek. Twórcy ci, podobnie jak Witkiewicz - ukazywali w swych dramatach absurdalność losu ludzkiego i absurdalność człowieka w świecie.
Poezja Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej to „absolutny słuch kobiecości” (opinia T. Kwiatkowskiego). Rozwiń i uzasadnij to stwierdzenie
Maria Pawlikowska - Jasnorzewska pochodziła ze sławnej rodziny Kossaków. Dziadkiem jej był malarz Juliusz Kossak, znakomity akwarelista malujący głównie sceny batalistyczne, historyczno - rodzajowe, jeźdźców w ujęciu portretowym. Głównym tematem jego prac był koń, a do najbardziej znanych dzieł należą: „Konie na pastwisku”, „Wyjazd na polowanie”, „Odsiecz Smoleńska”. Ojcem przyszłej poetki był Wojciech Kossak, syn Juliusza, również malarz, kontynuator malarskiej tematyki ojca. Wielką popularność przyniosły mu prace o tematyce historycznej i batalistycznej (głównie z wojen napoleońskich i powstania listopadowego), a także portrety. Najbardziej znanymi jego dziełami są: „Olszynka Grochowska”, „Śmierć Sowińskiego”, „Bitwa pod Kircholmem” oraz współautorstwo panoramy „Racławice”.
Rodzoną siostrą Jasnorzewskiej była Magdalena Samozwaniec, pisarka satyryczna, która zdobyła rozgłos powieścią „Na ustach grzechu” (parodią „Trędowatej”). Jest też autorką powieści satyryczno - obyczajowych oraz zbeletryzowanych wspomnień „Maria i Magdalena”.
Do tej sławnej rodziny należy również Zofia Kossak - Szczucka, kuzynka poetki, pisarka, autorka powieści historycznych z dziejów wypraw krzyżowych: „Krzyżowcy”, „Król trędowaty”, „Bez oręża”.
Rodzina Kossaków wniosła olbrzymi wkład w rozwój kultury i sztuki polskiej.
Maria Pawlikowska - Jasnorzewska (nazwiska po drugim i trzecim mężu) w polskiej poezji jako pierwsza spośród kobiet wtargnęła na niwę liryki miłosnej. W młodo*ci kształciła się na malarkę w Akademii Krakowskiej, ale nie poszła w *lady przodków, nad malarstwo przedłożyła poezję. Lata dwudziestolecia międzywojennego stworzyły sprzyjający klimat obyczajowy dla ilustracji psychologii kobiety. Główny temat wierszy Pawlikowskiej stanowią przeżycia miłosne, co było obyczajową prowokacją. Określając jej pozycję wśród poetyckich kierunków epoki należy umiejscowić pisarkę obok grupy „Skamander”. Wiersze jej cechuje bowiem biologizm, zmysłowość, szczerość i bezpo*redniość, posługiwanie się językiem potocznym, poczucie humoru oraz ruch. Tę żywołowość i witalizm poetka łagodzi dzięki przefiltrowaniu doznań przez secesyjny salon i nawiązania do tradycji kultury. Secesja jest stylem przenikającym jej poezję. Terminem tym określa się sztukę użytkową obejmującą: książkę (okładkę, inicjały, ozdobniki), biżuterię, stroje, bibeloty, naczynia (talerze, patery, wazy, kielichy), wazony, grzebienie, budowle i ich wnętrza, ogrodzenia, dywany, obrazy, rzeźby. Ulubionymi motywami secesji są rośliny (lilia, kalia, pąki) i zwierzęta (paw, łabędź, motyle). Charakterystyczne dla secesji są faliste linie, asymetria, smukłość, kapryśność.
Wiersze Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej inspirowane są też dawną kulturą i literaturą: poezją starożytnej poetki Safony, rzeźbą Nike, postaciami Laury i Filona z sielanki F. Karpińskiego. Utwory o tematyce miłosnej, ujęte po mistrzowsku w miniaturę poetycką, fascynują umiejętnością pointowania, charakteryzują się kunsztem, dowcipem oraz lekkością i wdziękiem.
Poetka była także wrażliwa na muzykę i taniec. Świadczą o tym wiersze z tomiku „Dancing” (1927r.) poświęcone tańcom, modnym w salonach lat 20-tych i 30-tych naszego stulecia, jak: fokstrot lonah, blues, jazz - band, charleston.
Twórczość Jasnorzewskiej stanowi przykład możliwości współistnienia sztuk: poezji, plastyki, muzyki. Miniatura poetycka „Miłość” oddaje siłę uczuć w sposób sugestywny i jednocze*nie bardzo zwięzły. Pointa („lecz widać można żyć bez powietrza”) jest zaskakująca i dyskretna. Tematyka miłosna - zdaniem poetki - jest stale aktualna, co podkreśla w wierszu „Róże dla Safony”:
„Budda głosił naukę swoją bez nadziei,
Ezechiel z Jeremiaszem ciskali gromami
Na żądze ludzkie, hienom podobne i wilkom,
Wielki Sokrates myślał, wojował Psammetyk
Z Asyrii lwem, o śmiercią ziejącej gardzieli,
Gdy ty, blada i w loków ozdobna ametyst,
Śpiewała*, ku Plejadom, o miłości tylko...”
Przeżyte zawody miłosne powodują, że poetka szuka na nie dziwnych i magicznych lekarstw, obawia się też nieuchronności starości oraz śmierci. Rezygnuje z fałszywej wzniosłości, rangę poetycką nadaje codziennym, powszednim realiom życia. Z wiersza „Starość” wyłania się lęk kobiety przed skutkami upływu czasu:
[...] „Bywają dziwacy,
którzy z pokrzyw i mleczów składają bukiety,
lecz gdzież są tacy,
którzy by całowali włosy starej kobiety?” [...]
Wiersz ten znalazł się w tomiku „Różowa magia”, wydanym w 1924 r., kiedy poetka miała zaledwie 30 lat i perspektywa jej starości była przecież odległa.
Krytycy literatury i współcześni poetce zgodnie podkreślają, że Jasnorzewska w poezji swej wyrażała kobiecość i miłość. A. Słonimski nazwał ją „powiernicą zakochanych”, T. Kwiatkowski za główną cechę jej twórczości uznał „absolutny słuch kobiecości”. Opinie te znajdują potwierdzenie w bardzo poetyckim wyznaniu pochodzącym z wiersza „Kto chce bym, go kochała...”:
„Kto chce, bym go kochała, nie może być nigdy ponury
i musi potrafić mnie unieść na ręku wysoko do góry.
Kto chce, bym go kochała, musi umieć siedzieć na ławce
i przyglądać się bacznie robakom i każdej najmniejszej trawce.
I musi też umieć ziewać, kiedy pogrzeb przechodzi ulicą,
gdy na procesjach tłumy pobożne idą i krzyczą.
Lecz musi być za to wzruszony, gdy na przykład kukułka kuka
lub gdy dzięcioł kuje zawzięcie w srebrzystą powłokę buka.
Musi umieć pieska pogłaskać i mnie musi umieć pieścić,
i śmiać się, i na dnie siebie żyć słodkim snem bez treści,
i nie wiedzieć nic, jak ja nie wiem, i milczeć w rozkosznej ciemności,
i być daleki od dobra i równie daleki od zło*ci”
Wybuch wojny zburzył cieplarniany *wiat, w jakim tak bujnie rozwijał się talent poetki. Była kobietą zbyt wrażliwą i kruchą, aby umieć uciec przed rzeczywistością wojenną. Tęskniła za krajem (po wybuchu wojny znalazła się w Anglii) i za zamkniętym już rozdziałem życia. Tragedię osobistą pogłębiała dodatkowo nieuleczalna choroba (rak), która spowodowała śmierć Jasnorzewskiej w pierwszych tygodniach pokoju w Europie.
Człowiek w *wiecie absurdu. Jaki stosunek do *wiata ma bohater „Procesu” Franza Kafki?
Dwa lata po *mierci autora „Procesu”, jeden z niemieckich pisarzy i publicystów napisał: „Franz Kafka zogromnieje przez te lata, które nastapią teraz po jego *mierci”. Były to prorocze słowa, bowiem dzisiaj uznawany jest on za jednego z największych pisarzy XX wieku.
„Proces” uważany jest za najważniejszą powie*ć Kafki, w której pisarz wyłożył swoje poglady na temat zagrożenia, jakie niesie człowiekowi cywilizacja i w ogóle... samo istnienie.
Bohaterem powie*ci jest Józef K. Wiemy o nim niewiele: ma 30 lat, pracuje w banku, cieszy się dobrą opinią. Mieszka w wynajętym pokoju i prowadzi ustabilizowany tryb życia. Informacje o bohaterze są tak skąpe, że nie pozwalają na analizę jego stanów uczuciowych, wykluczaja stworzenie portretu psychologicznego. Główny bohater nie wyróżnia się niczym szczególnym, podobnie skąpe są dane o innych postaciach powie*ci. W ten sposób autor wyraził przekonanie, że życie człowieka jest podporządkowane siłom wyższym i dlatego już samo istnienie ludzkie staje się wina dającą podstawy do oskarżenia.
Człowiek żyje w *wiecie absurdu, w którym nie ma dobra i zła, nie ma więc winy i niewinno*ci. Józef K. został aresztowany w swoim pokoju bez podania zarzutów. Początkowo starał się uznać ograniczenie wolno*ci za pomyłkę wymiaru sprawiedliwo*ci, był przekonany o własnej niewinno*ci. Z czasem jednak coraz bardziej pogrąża się w poczuciu winy, nawet zaczyna współpracować z wymiarem sprawiedliwo*ci (sądem) i wreszcie bez buntu godzi się z wyrokiem *mierci, nawet współczuje katom.
Światem rządzą niezrozumiałe dla Józefa K. mechanizmy. Nie może ich pojąć, więc w pierwszym odruchu, reakcją na te zasady jest bunt bohatera. Wkrótce jednak przekonuje się, że udowodnienie własnej niewinno*ci staje się niemożliwe. Śledztwo toczy się poza nim, każde działanie bohatera staje się jeszcze jednym argumentem oskarżenia. Sytuacja, w jakiej znalazł się Józef K. jest absurdalna, czyli pozbawiona sensu, niezrozumiała z punktu widzenia do*wiadczenia życiowego. Nie można znaleźć dla niej uzasadnienia, logicznego usprawiedliwienia. O takim *wiecie pisał Albert Camus: „*wiat sam w sobie nie jest rozumny [...] Absurd rodzi się z tej konfrontacji: ludzkie wołanie i bezsensowne milczenie swiata”.
Można stwierdzić, że wołaniem tym jest rozpaczliwa walka Józefa K. o udowodnienie swej niewinno*ci. Świat jednak milczy, jest bezduszny i okrutny, więc człowiek nie ma szans na zwycięstwo, musi poddać się wyrokowi. Absurdalno*ć *wiata powoduje klęskę człowieka. Gdy zastanawiamy się nad miejscem człowieka w państwie i społeczeństwie, widzimy, że bohater „Procesu” żyje w kraju, w którym nie liczą się prawa jednostki. Ważna jest instytucja (czyli wymiar sprawiedliwo*ci), ale jest to twór anonimowy, wciągający w swe tryby każdego. Nie jest ważne, czy Józef K. popełnił przestępstwo, sprawiedliwo*ć istnieje tylko jako zasada formalna. Każdy może być aresztowany i skazany, to tylko kwestia czasu. Świat opisany w „Procesie” odpowiada założeniom systemu totalitarnego. W takim państwie jednostka nie posiada żadnych praw, racja zawsze jest po stronie funkcjonariuszy prawa. Państwo dyktuje zasady postępowania, odrzuca wyższe warto*ci i sprawiedliwo*ć, prawdę, dobro. Taki *wiat jest koszmarem, dlatego Józef K. czuje się ograniczony, ubezwłasnowolniony i przekonuje się, że jego walka ze *wiatem jest daremna.
Czy jednak tylko totalitaryzm buduje taki *wiat? Być może wymową „Procesu” posiada jeszcze wymiar interpretacji religijnej. Rodzimy się obarczeni złem - grzechem pierworodnym. Może więc całe nasze życie jest karą za ten grzech? Z takiego sposobu rozumowanie płynie wniosek, że człowiek samym swoim istnieniem postawił się w stan oskarżenia. Czy wobec tego możliwe jest udowodnienie własnej niewinno*ci?
Może jednak warto zastanowić się także nad naszym współczesnym *wiatem. Czy nie bywa on również absurdalny? Józef K. chodził od drzwi do drzwi instytucji, w której chciał wyłożyć swoje argumenty. Z naszego punktu widzenia - racja była po jego stronie. Kto próbował choć raz załatwić jakąkolwiek sprawę w urzędzie (każdego typu), ten wie, że też odsyłani jeste*my od jednego okienka do drugiego. Sporządzając o*wiadczenia podatkowe, gubimy się w rubrykach, które należy wypełnić, stoimy w kolejkach, a przecież celem tego działania jest oddanie czę*ci naszych zarobków. Tracimy nasze pieniadze, nasz czas, gotowi jeste*my przepraszać urzędników za to, że nie potrafimy zrozumieć tre*ci formularzy. Czy to nie absurd?
Gło*na była historia *miertelnego zranienia dwóch napastników. Młodzi mężczyźni napadli starego człowieka, pobili go, usiłowali obrabować. Staruszek broniąc się, zranił ich *miertelnie i został za to postawiony w stan oskarżenia. Znaleźli się obrońcy ofiar, zarzucający staremu człowiekowi przekroczenie granic obrony koniecznej. Sytuacja prawie tak samo absurdalna jak wydarzenia opisane w „Procesie” Kafki.
Zgwałcone kobiety rzadko wnoszą oskarżenia przeciwko swym napastnikom, gdyż muszą udowodnić, że nie prowokowały mężczyzn do takiego zachowania. Będąc ofiarami, muszą udowodnić swoją niewinno*ć!
Kto jest autorem takiego *wiata - przyznać trzeba - absurdalnego? Czyżby sam człowiek? Przecież to człowiek opracował kodeks prawny, powołał instytucje. Chciał zapewnić sobie i innym poczucie bezpieczeństwa, oddzielić zło od dobra. Stało się jednak tak, że człowiek nie czuje się bezpieczny, sam stworzył prawa, powołał instytucje, ograniczające jego wolno*ć. Ustrój totalitarny jest też niestety wymysłem człowieka.
Czytając „Proces” dochodzimy do wniosku, że każdy z nas jest po trosze Józefem K. Świat, który zbudowali*my, jest często absurdalny. Walka z nim jest bezskuteczna. Poddajemy się i tak samo postąpił bohater powie*ci.
Literatura XX wieku często ukazuje absurdalno*ć *wiata. Bohaterowie powie*ci „Dżuma” A. Camusa szukaja sposobu na życie w takim *wiecie, reakcji na zło. W „Szewcach” Witkiewicza poznajemy wizję *wiata „zmechanizowanego”, także absurdalnego. W takim samym *wiecie żyją bohaterowie „Kartoteki” Różewicza i „Tanga” Mrożka. Twórcy literatury są przerażeni odkryciem, że *wiat XX wieku jest pozbawiony logiki, absurdalny. Czyżby ich przeczucia miały się spełnić? Czy człowiek rzeczywi*cie nieuchronnie zmierza do samozagłady? Czy absurdalno*ć *wiata jest faktem nieodwracalnym?
LITERATURA WSPÓŁCZESNA
Losy młodego pokolenia w czasie II wojny *wiatowej i ich poetycki wyraz w wierszach Krzysztofa K. Baczyńskiego
Każdy młody człowiek z niecierpliwo*cią czeka na dojrzało*ć, snuje plany na przyszło*ć i wierzy, że jego życie będzie wyjątkowe. Z pewno*cią tak my*leli młodzi Polacy, którym wypadło żyć w czasie II wojny *wiatowej. Do pokolenia tego należeli: Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy, Tadeusz Borowski, Zdzisław Stroiński, Wacław Bojarski. Urodzili się w 1921 i 1922 roku, czyli w wolnej Polsce. Z domu rodzinnego wynieśli tradycje niepodległo*ciowe. Ojciec Baczyńskiego walczył w Legionach w czasie I wojny *wiatowej oraz w powstaniach *ląskich, ojciec Borowskiego działał w Polskiej Organizacji Wojskowej, za co został zesłany do pracy przy budowie kanału białomorskiego. Młodzi Polacy - poeci kończyli gimnazja, marzyli o dalszej nauce, podejmowali studia. Niektórym udało się zdać maturę przed wybuchem wojny /K. K. Baczyński, T. Gajcy, Z. Stroiński, W. Bojarski/, inni /T. Borowski/ zdawali ten ważny egzamin już w okupowanym kraju.
Czas wojny nałożył się w ich życiu na czas pierwszych wielkich miło*ci. Obawa przed rychłą *miercią stawała się powodem wczesnego zawierania związków małżeńskich: Baczyński ożenił się z Barbarą Drapczyńską, Gajcy z Wandą Suchecką, Bojarski zawarł ten związek w szpitalu, przeczuwając zbliżającą się *mierć.
Młode pokolenie Polaków zdawało też egzamin z patriotyzmu. Wojna zmusiła tych 20 - letnich ludzi do odłożenia realizacji planów życiowych na później lub na nigdy. Nakazem chwili stała się walka o wolno*ć ojczyzny, byli więc żołnierzami. Baczyński, Stroiński, Gajcy brali udział w powstaniu warszawskim i tamże polegli.
Krzysztof Kamil Baczyński był poetą, podobnie: Gajcy, Stroiński, Bojarski, Borowski. Wszyscy ogłaszali swe utwory w konspiracyjnej prasie.
Rzeczywisto*ć wojenna, okupacyjna napiętnowała tragizmem ich krótkie życia. Wchodząc w dorosłe lata, które miały dać początek miło*ci, nauce, radości z osiągnięć, spotkali strzały karabinów, naloty bombowe, łapanki, *mierć. Nie było ucieczki od koszmaru wojny, młodzi ludzie musieli udźwignąć ciężar tych dni.
Poezja Baczyńskiego stała się świadectwem przeżyć, myśli, walki, pragnień i lęków reprezentantów pokolenia Kolumbów.
Wiersz „Z głową na karabinie” oddaje widzenie *wiata w trzech płaszczyznach czasowych: przeszło*ci, teraźniejszo*ci i przyszło*ci. Przeszło*ć to okres wiary w szczytne ideały, czas marzeń, co poeta wyraża metaforami: „A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży, wyhu*tała mnie chmur kołyska. [...] bujne obłoki były dla mnie jak uśmiech matki. [...] a mnie przecież tak jak i innym ziemia rosła tęga - nie pusta. [...] I mnie przecież jak dymu laska wytryskała gołębia młodo*ć”.
Kontrastem dla tych marzeń i pragnień jest czas teraźniejszy, zamknięty w metaforach: „Nocą słyszę, jak coraz bliżej drżąc i grając krąg się zaciska. [...] Krąg powolny dzień czy noc krąży, ostrzem *wiszcząc tnie już przy ustach, [...] teraz na dnie śmierci wyrastam ja - syn dziki mego narodu”. Tragizm czasu teraźniejszego tłumaczy pesymistyczne widzenie przyszło*ci i przewidzenie śmierci: „a ja prześpię czas wielkiej rzeźby z głową ciężką na karabinie. [...] głowę rzucę pod wiatr jak granat, piersi zgniecie czas czarną łapą; [...] Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy głupią miło*cią”. Okre*lenie „czas wielkiej rzeźby” odnie*ć można do czasu kształtowania (rzeźbienia) osobowości oraz do rzezi wojennej. Nałożenie na siebie tych dwóch sposobów rozumienia wyrazu spotęgowało katastrofizm pokolenia (generacji) Kolumbów. Młodo*ć ich mogła być czasem Arkadii, a stała się czasem apokalipsy.
W dorobku poetyckim Baczyńskiego odnajdujemy dwa wiersze noszące tytuł „Pokolenie”. Jeden z nich rozpoczyna się od słów: „Wiatr drzewa spienia...” Poeta znów (jak w wierszu „Z głową na karabinie”) operuje kontrastem. Pierwszy z opisów odnosi się do bujnej przyrody, która gotowa jest dać ludziom szczę*cie: „Ziemia owoców pełna po brzegi kipi syto*cią jak wielka misa. [...] Kwiaty to krople miodu - tryskają *ci*nięte ziemią...” Drugi opis zawiera obrazy tragicznej rzeczywistości wojennej: „Tylko ze *wierków na polu zwisa głowa obcięta strasząc jak krzyk [...], jak korzeń skręcone ciała, żywcem wtłoczone pod ciemny strop”. Młode pokolenie Polaków musi znaleźć w sobie odpowiedź na ten kontrast między oczekiwaniami i rzeczywisto*cią. Poeta wyznaje w imieniu swego pokolenia: „Usta *ci*nięte mamy, twarz wilczą, czuwając w dzień, słuchając w noc”. Wojna zburzyła cały kodeks moralny, który miał być drogowskazem życiowym. Wpajane młodym ludziom zasady stały się bezużyteczne, czego dowiodły wydarzenia wojenne: „Nas nauczono. Nie ma lito*ci. [...] Nas nauczono. Nie ma sumienia. [...] Nas nauczono. Nie ma miło*ci”. Odarci z wiary w sens ludzkich uczuć, okaleczeni psychicznie młodzi Polacy w imię ostatniej wartości - patriotyzmu, odnajdują jedyny sens życia w walce o wolno*ć ojczyzny: „I tak staniemy na wozach, czołgach, na samolotach, na rumowisku...” Przekonanie o bliskiej *mierci dyktuje poecie pytanie o osąd potomnych. Ofiara złożona z życia każe zastanowić się nad tym, jaka będzie ocena następnych pokoleń, które uznają lub nie bohaterstwo pokolenia Kolumbów. Z końcowej refleksji wiersza wyziera rozpacz młodych ludzi, którzy idą na śmierć „nie wiedząc, czy my karty Iliada rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie, czy nam postawią, z litości chociaż, nad grobem krzyż”.
Po bohaterskich rycerzach wojny trojańskiej pozostało dzieło Homera, sławiące ich czyny i zapewniające pamięć u potomnych. Czy byłoby łatwiej umierać wiedząc, że następne pokolenia Polaków właśnie tak ocenią ofiarę złożoną z młodego życia?
Dramat swego pokolenia wyraził też Baczyński w wierszu „Rodzicom”. Stanowi on przejmujące wyznanie - podsumowanie życia. Rodzice pokładali w nim wielkie nadzieje: matka wierzyła, że „On uniesie, on nazwie, co boli, wytłumaczy...”, ojciec wpoił mu umiłowanie wolno*ci. Żegnający się z życiem poeta raportuje: „Ojcze, broń dźwigam pod kurtką, [...] ja, żołnierz, poeta, czasu kurz. [...] to od was mam: *mierci się nie boję...” Ten przejmujący wiersz - pożegnanie został napisany w rocznicę pogrzebu ojca poety i ofiarowany na imieniny matce. Rok później poeta zginął w powstaniu warszawskim.
Historia w wybranych utworach literackich różnych epok i w wierszach
K. K. Baczyńskiego
Wielu twórców literatury pojmowało historię jako siłę niszczącą człowieka. Takie katastroficzne rozumienie historii stało się szczególnie popularne w epoce romantyzmu. Adam Mickiewicz w „Sonetach krymskich” podkre*lił, że historia niszczy dorobek kultury, piękne zamki i miasta obraca w ruiny i popiół. Upływ czasu odbiera człowiekowi szczę*cie, burzy ludzką Arkadię, do której poeta powraca chociaż w myślach:
„W całej przeszło*ci i w całej przyszło*ci
Jedna już tylko jest kraina taka,
W której jest trochę szczę*cia dla Polaka.
Kraj lat dziecinnych!
Tak widział historię A. Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”. Również Zygmunt Krasiński w „Nie - Boskiej komedii” stwierdził, że historia powoduje nieuchronną klęskę warto*ci wypracowanych przez kulturę europejską.
Młodopolski poeta Kazimierz Przerwa - Tetmajer bezskutecznie poszukiwał sensu życia w przyszło*ci („Koniec wieku XIX”). „Dawne wiary” okazały się niewystarczające lub kłamliwe, nowe nie niosą ukojenia, bo historia prowadzi do zakwestionowania i unicestwia warto*ci, które są człowiekowi niezbędne do życia.
Inny młodopolski poeta, Jan Kasprowicz, pokazał w „Hymnach” katastroficzną wizję *wiata, utożsamiając ją z biblijną „Apokalipsą”. Wizja ta nosi znamiona widzenia sennego (onirycznego) wyrażonego za pomocą symboli. Do zbiorowej mogiły kroczy również towarzysząca ludziom przyroda („Święty Boże”), zagłada *wiata osiąga rozmiary kosmiczne:
„Trąba dziwny dźwięk rozsieje,
Ogień skrzepnie, blask *ciemnieje,
w proch powrócą *wiatów dzieje.”
(„Dies irae”)
Stanisław Ignacy Witkiewicz przepowiadał w „Szewcach” zmierzch kultury duchowej, nadej*cie epoki zmechanizowanej, w której człowiek będzie pozbawiony indywidualno*ci, stanie się cząstką machiny społecznej.
W literaturze polskiej mamy więc wiele utworów wyrażających tragizm historiozoficzny i antropologiczny, czyli ukazujący uwikłanie człowieka w historię. Do tej tradycji nawiązują też utwory K. K. Baczyńskiego. W wierszu „Historia” podmiot liryczny wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej („widzę”), a więc utwór należy zaliczyć do liryki bezpo*redniej. Podmiot liryczny prezentuje wizję z pogranicza snu, lecz złożoną z utrwalonych w literaturze toposów. (Topos - stały sposób wysławiania się, stały obraz, motyw występujący w literaturze europejskiej, będący świadectwem ciągło*ci tradycji w kulturze) Tak więc przywołany zostaje topos pożegnania żołnierza przez dziewczynę o *wicie, czemu towarzyszy *wiergot ptaków w arkadyjskim ogrodzie i dziewczęcych „rzęs trzepot”. Innym toposem, także częstym w literaturze, jest obraz matki Polki, która sadzi róże na grobie syna - poległego żołnierza, wspomina jego dzieciństwo, odgarnia siwe włosy. Żywotno*ć tego toposu potwierdzają: matka Rollisona z „Dziadów”, „ożałobione” kobiety po powstaniach listopadowym i styczniowym z „Fortepianu Szopena”, obrazy Grottgera. Historia wzywa mężczyzn do walki, oni idą ginąć. Tak było, jest i będzie. Podmiot liryczny ma jeszcze pod powieką żywą wizję z przeszło*ci:
„Arkebuzy dymiące jeszcze widzę
jakby to wczoraj w głowie lont spłonął
i kanonier jeszcze rękę trzymał...”
Arkebuzy to nazwa ciężkiej broni palnej używanej w XVI i XVII wieku, a więc czuć jeszcze zapach prochu, „Jeszcze słychać *piew i rżenie koni” jazdy sprzed wieków, a już nowi żołnierze idą walczyć, na *mierć. Podmiot liryczny wyraża refleksję: „to krew ta sama spod kity czy hełmu”. Ofiara życia jest zawsze tak samo tragiczna, strata bolesna, a *mierć - nienasycona. Historia ludzko*ci to pasmo wojen, rozpaczy, pożegnań, *mierci żołnierzy i żałób kobiet. Wojny są złem powtarzanym w nieskończono*ć od zarania dziejów ludzko*ci. Historia prowadzi „wygnańców łaski” do grobu, „piach ich pokrywa”, tragiczna ofiara życia zostaje zapomniana, a już „idą pochody” uczestników następnych wojen. Cykliczno*ć tragizmu pokoleń musi zostać zachowana, bo tak każe historia. Z refleksją wiersza korespondują wydarzenia, które miały miejsce po *mierci Baczyńskich: ojca i syna. Stanisław Baczyński (ojciec poety) był piłsudczykiem i legionistą, brał udział w powstaniu *ląskim. Zmarł tuż przed wybuchem wojny. W pierwszych dniach okupacji do mieszkania Baczyńskich przyszło gestapo, aby aresztować szczególnie niebezpiecznego wroga. On jednak już nie żył. Syn Stanisława, Krzysztof walczył w powstaniu warszawskim i poległ jako żołnierz. Pięć lat później, już po wojnie, przyszli aresztować go funkcjonariusze UB. Historia powtórzyła się, bo nieuchronnie ponawia obrazy zła.
Mazowsze było najbliższą ojczyzną Baczyńskiego, zaprezentował ją w wierszu w sposób bardzo oszczędny: „Piasek, Wisła i las”. Wiersz „Mazowsze” daje też obraz dziejów tej dzielnicy Polski. Historia odkładała w ziemi na przemian warstwy pokoju i wojny. Piach pokrył ciała jednych poległych,
„pługi szły, drogi w wielkim mozole, zapominały
A potem kraju runęło niebo...”
Historia prowadzi ludzko*ć od jednej wojny do drugiej, domaga się ofiar. Kolejni obrońcy Mazowsza leżeli na ukochanej piaszczystej ziemi, wracali w ojczyznę „krwi nicią wąską” i powierzali jej swój ostatni szept: „Polsko, odezwij się, Polsko”. Ich także pokryje piach zapomnienia, a tymczasem rodzi się następne pokolenie, które odda życie walcząc o tę najdroższą ziemię.
W wierszu „Pokolenie” poeta wyraża przekonanie, że historia jest pasmem wojen i pozornie neguje warto*ci humanistyczne: uczy odrzucenia miło*ci, litości, sumienia. Absurdowi i okrucieństwu historii człowiek przeciwstawia miło*ć, poczucie obowiązku wobec ojczyzny i tradycję. Wybór tych humanistycznych warto*ci wymaga jednak ofiary życia i dlatego jest tak bardzo dramatyczny.
Wiersz „Z lasu” został napisany nieco ponad miesiąc przed powstaniem warszawskim i *miercią poety (Baczyński zginął w czwartym dniu powstania). Autor charakteryzuje swych rówie*ników słowami pełnymi bólu i bezsilnej rozpaczy:
„Żołnierze smukli, Twarzyczki jasne,
a moce ciemne trą się i gniotą,
lądy się łamią, sypie się złoto
i chyba pancerz ziemi za ciasny
pęka, rozsadza i grzmi, i grzmi.
Twarzyczki jasne! na widnokręgach
armie jak cęgi gną się i kruszą.
O moi chłopcy, jakże nam *wiaty
odkupić jedną rozdartą duszą?”
Historia jest skupiskiem „mocy ciemnych”, przeciwko którym stają do walki prawie dzieci z jasnymi twarzyczkami. Wiersz wyraża bunt przeciwko po*więcaniu się szlachetnych jednostek za ludzko*ć. Ich ofiara nie odkupi *wiata, a jednak i sam poeta, i jego rówie*nicy wybrali wła*nie tę tradycję heroiczną, utrwaloną w polskiej literaturze od czasów romantyzmu. Młodzi powstańcy warszawscy spełniali nakaz Juliusza Słowackiego zawarty w „Testamencie moim”:
„Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą o*wiaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na *mierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...”
Czesław Miłosz - Proteusz poezji polskiej
Różnorodno*ć tematyczna i formalna utworów poetyckich Czesława Miłosza pozwala nazwać autora Proteuszem. Tak nazywał się stary pasterz trzody fok Posejdona. Miał zdolno*ć widzenia przyszło*ci, ale był odludkiem i trzeba było nie byle jakiej siły i sprytu, aby schwytać Proteusza. Potrafił zmieniać swą postać, stawał się - zgodnie ze swoją wolą - tygrysem, lwem, smokiem albo wodą, ogniem, drzewem, skałą. Dzięki tej zdolno*ci stał się symbolem zmienno*ci, wielo*ci wcieleń lub głosów.
Taką właśnie wielo*ć głosów odnajdujemy w wierszach Czesława Miłosza. Początki jego twórczo*ci wiązały się z wychodzącym w Wilnie czasopismem „Żagary”, wokół którego skupiali się młodzi poeci. Wiersze żagarystów miały wymowę katastroficzną, sugerowały blisko*ć grożącego Europie dziejowego kataklizmu. Wybuch wojny - realna katastrofa - zmieniła Miłosza i sposób jego pisania. Poeta stał się realistą malującym słowem tragizm Warszawy i Polski w czasie wojny. Pięknym i zmuszającym do refleksji wierszem opublikowanym w 1945 roku jest „Campo di Fiori”. Poeta zestawia w nim dwa wydarzenia: spalenie na stosie w Rzymie w 1600r. wielkiego filozofa Giordana Bruna i zagładę warszawskiego getta w maju 1943r. Wydarzenia te dzieli odległy czas, za* łączy tragizm samotnie ginących ludzi. Na placu Campo di Fiori w Rzymie sprzedawano owoce i kwiaty, tam ułożono też stos, na którym spalono wielkiego filozofa. Tragedia ta niczego nie zmieniła:
„A ledwie płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
kosze oliwek i cytryn
Nie*li przekupnie na głowach”
Likwidacji żydowskiego getta w Warszawie towarzyszyła kręcąca się za murami karuzela i dźwięki skocznej muzyki:
„Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali płatki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe...”
Poeta zastanawia się nad obco*cią umierających:
„Język ich stał się nam obcy
Jak język dawnej planety”
Kto* przecież musi łączyć się z męczennikami i tym kim* jest poeta. On zachowa ludzką wrażliwo*ć i współczucie, aby przenie*ć je w następne czasy:
„I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
bunt wznieci słowo poety”.
Czesław Miłosz narzucił poezji „cel wybawczy” i pragnął uczynić ją jak najbardziej pełną w ważne dla człowieka tre*ci. W wierszu „Ars poetica?” wyznał:
„Zawsze tęskniłem do formy bardziej pojemnej,
która nie byłaby zanadto poezją ani zanadto prozą”.
Tytuł utworu nawiązuje do Arystotelesa („Ars poetica” - sztuka poetycka), tak zatytułowane wiersze są utworami programowymi, wyrażającymi cele i zadania poezji. Miłosz swój tytuł opatrzył znakiem zapytania, bo można mieć wątpliwo*ci, czy utwory z pogranicza poezji i prozy zasługują na miano poetyckich. Przez poetę przemawia głos boskiego pochodzenia, ale bóstwo może być dobre lub złe. Gdy poeta podda się złu, powstanie chora sztuka, tak więc twórca jest odpowiedzialny za wybór sztuki, która przekazuje warto*ci. Obowiązkiem poety jest obrona swej osobowo*ci, co można osiągnąć w sposób następujący:
„bo wiersze można pisać rzadko i niechętnie,
pod niezno*nym przymusem i tylko z nadzieją,
że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument”.
Wiersz „moja wierna mowo” należy do liryki bezpo*redniej, podmiot liryczny jest „ja” autorskim. Utwór został napisany w 1969 r. i zawiera gorzkie wyznanie poety emigranta:
„...służyłem tobie [...] Była* moją ojczyzną, bo zabrakło innej. [...] Teraz przyznaję się do zwątpienia. [...] Bo ty jeste* mową upodlonych, mową nierozumnych i nienawidzących siebie bardziej może niż innych narodów, mową konfidentów, mową pomieszanych, chorych na własną niewinno*ć”.
Wiersz jest zaangażowany politycznie, nawiązuje do wydarzeń marcowych z 1968 r. Mimo żalu do Polaków, mówiących tą samą mową, poeta staje się obrońcą polskiej mowy:
„Może to jednak ja muszę ciebie ratować. [...] bo w nieszczę*ciu potrzebny jaki* ład czy piękno”.
Ocalenie polskiej mowy jest ocaleniem moralnym poety.
W wierszu „Dar” odnajdujemy afirmację życia. Utwór powstał w 1971r. i zawiera obraz szczę*liwego dnia (raju darowanego). Piękno przyrody, jasno*ć dnia, praca w ogrodzie - raju budzą w poecie nadzieję na dobro:
„Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo komu warto byłoby zazdro*cić.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem”.
Ten krótki, lecz pełen tre*ci wiersz kończy się obrazem niebieskiego morza i żagli, co możemy odczytać jako refleksję autora dotyczącą życia (może - życie, żagiel - wędrowiec). Odnosimy wrażenie, że autor pragnie zatrzymać chwilę, raj darowany, spokój ducha, rado*ć istnienia. Tę chwilę i nastrój utrwala wła*nie poezja. Pochwała życia, poczucie spełnionego obowiązku wobec ludzi i ojczyzny nie mogą zagłuszyć w człowieku pytania o sens życia i *mierci. Miłosz jest poetą, więc widzi *wiat szerzej niż zwykli „zjadacze chleba”. W wierszu „Sens”, powstałym w 1991 roku, zastanawia się nad swym losem po *mierci. Przypuszcza, że kiedy umrze, zobaczy tę drugą stronę. Wtedy zrozumie *wiat do końca:
„Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było nie pojęte, będzie pojęte”.
Poeta jednak nie jest wolny od wątpliwo*ci, bo może się okazać, że:
„dzień i noc
Następują po sobie nie dbając o sens
I nie ma nic na ziemi...”
Gdyby owe wątpliwo*ci znalazły potwierdzenie, „to jednak zostanie Słowo [...] które biegnie, [...] protestuje, woła, krzyczy”. Słowo nie umrze, a więc jest nie*miertelno*cią. Trudno jest okre*lić tak różnorodną poezję Czesława Miłosza. Poeta posługuje się zbiorem znaków i symboli całej kultury, łączy znaki różnych kultur, przemawiając głosami różnych ludzi. Jego język poetycki jest prosty i intelektualny zarazem.
Piękna i mądra dojrzało*ć wierszy poety wywarła wpływ na twórczo*ć Zbigniewa Herberta, Artura Międzyrzeckiego, Jarosława Marka Rymkiewicza. Czesław Miłosz jest także autorem licznych esejów („Zniewolony umysł”, „Rodzinna Europa”, „Ziemia Ulro”) oraz przekładów. Twórczo*ć jego była wielokrotnie wieńczona różnymi nagrodami, a ich ukoronowaniem stała się przyznana w 1980r. Nagroda Nobla w dziedzinie literatury.
Czesław Miłosz a konieczno*ć obrony podstawowych warto*ci moralnych
Czesław Miłosz debiutował jako poeta w 1930 roku. Ukończył studia prawnicze w Wilnie, potem pracował w tym mie*cie w Polskim Radio, od 1937r. przeniósł się do Warszawy, w której spędził lata okupacji. Wojna była kataklizmem przerastającym wyobrażenie poety - wcze*niej katastrofisty. Symbolika i wizyjno*ć ustąpiły miejsca obrazom realistycznym. Utwory powstałe w tym czasie opublikował Miłosz w tomie „Ocalenie”, wydanym już po wojnie, w 1945 roku. Uwagę zwraca tytuł wydanego zbioru sugerujący, że w latach pogardy dla życia i warto*ci moralnych, poeta pragnie wła*nie ich „ocalenia”. Do idei tej nawiązuje w wydanym w 1957r. „Traktacie moralnym”. Rozpoczyna się on słowami:
„Gdzież jest poeto o c a l e n i e ?
Czy co* ocalić może ziemię?
Cóż dał tak zwany *wit pokoju?
Ruinom trochę dał powojów,
Nadziejom gorycz, sercom skryto*ć,
A wątpię, czy obudził lito*ć.”
Zasady moralne są niezbędne człowiekowi, choćby przyszło mu żyć w czasach pogardy. Nie jest to łatwe zadanie, ale Miłosz zachęca swego czytelnika, aby nie poddawał się „lawinie” postaw filozoficznych, aby pozostał wierny własnemu rozumieniu dobra:
„Możesz, więc wpłyń na bieg lawiny.
Łagodź jej dziko*ć, okrucieństwo,
Do tygo też potrzebne męstwo.”
Zło, które otacza i osacza człowieka potęguje pragnienie dobra:
„Zbyt wiele*my widzieli zbrodni,
By*my się dobra wyrzec mogli [...]
Albo konieczno*ć widząc bredni
Uznawać je za chleb powszedni.”
Poeta - filozof, moralista przestrzega czytelnika przed cynizmem, dwulicowo*cią, za*ciankowo*cią, a także przed pijaństwem:
„Zjawisko wódki jest ciekawe,
Warto po*więcić mu rozprawę,
Ze wszystkich trunków ona jedna
Dymom zagłady jest pokrewna.”
Nie ma recepty na zachowanie podstawowych wartości*ci moralnych, każdy musi zachować je sam w sobie. Jaki sposób „ocalenia” zaleca autor „Traktatu moralnego”? Odpowiedź na to pytanie jest następująca:
„Jest to po prostu może zdrowie
Umysłu, serca równowaga. [...]
Bo z życia, które tobie dano,
Magiczną nie uciekniesz bramą. [...]
A więc pamiętaj - w trudną porę
Marzeń masz być ambasadorem.”
Utwór skrzy się dowcipem i posiada formę rymowanej gawędy, dzięki czemu łatwo „wpada w ucho” i umysł odbiorcy.
Poeta był pracownikiem polskich służb dyplomatycznych i kiedy w 1951 roku został wezwany do powrotu do kraju, odmówił. Była to trudna decyzja, gdyż zamykała Polakowi możliwo*ć powrotu do ojczyzny, ale wyrażała sprzeciw wobec komunizmu i dławienia kultury w Polsce. Tak wprowadził w czyn zalecenia moralne wyrażone w „Traktacie”: stał się „marzeń ambasadorem”.
W 1950 Czesław Miłosz wydał zbiór wierszy, w którym znalazł się piękny, humanistyczny utwór „Który skrzywdziłe*...” Wiersz należy do liryki zwrotu do adresata, który nie został nazwany, ale szeroko scharakteryzowany. Jest nią osoba rządząca i wykorzystująca swą władzę dla krzywdzenia ludzi. Ofiarą jej pada „człowiek prosty”. Określenie „prosty” odnosi się do kogo* zwyczajnego, niższego umysłem i pochodzeniem społecznym, ale może być rozumiane także jako prostolinijno*ć, uczciwo*ć. Krzywda „prostego człowieka” spowodowana została cynizmem osoby rządzącej. Tyran - krzywdziciel czuje się silny i bezkarny, bo „gromada błaznów” klaszcze mu, lecz czyni tak z powodu zastraszenia. Klakierzy cieszą się, „że jeszcze jeden dzień przeżyli”. Mimo poczucia siły tyran nie może czuć się bezpieczny, powinien mieć *wiadomo*ć zagrożenia, gdyż : „Poeta pamięta. Możesz go zabić - narodzi się nowy. Spisane będą czyny i rozmowy.” Tak więc zadaniem poety jest: dawać *wiadectwo „czynom i rozmowom”, przestrzegać przed konsekwencjami krzywdy, głosić pohańbienie krzywdziciela.
Wiersz ten powstał w czasach bezwzględnych rządów Stalina, odnosi się więc przede wszystkim do jego despotyzmu, choć ma charakter ponadczasowy, dotycząc każdego okresu i władcy, który „wybucha *miechem nad krzywdą prostego człowieka.”
Miłosz w wierszu prezentuje pogląd, że zadaniem poety i poezji jest ochrona zwyczajnego, uczciwego człowieka przed złem i absurdem historii.
Zło dotknęło wkrótce samego Miłosza - poeta został odwołany ze stanowiska dyplomatycznego w Stanach Zjednoczonych. Następne lata życia były dla niego bardzo trudne, lecz płodne literacko. Do kłopotów życiowych dołączyła się dręcząca tęsknota za ojczyzną. O nostalgicznym nastroju *wiadczą pełne bólu słowa wiersza „Moja wierna mowo” (opracowanie poprzedniego tematu).
Świat, w którym nie ma warto*ci moralnych, nie jest godzien życia, trwania. Poeta przestrzega więc przed taką zgubną perspektywą w wierszu „Oeconomia divina” (łac. boska ekonomia). Podmiot liryczny, z którym utożsamia się autor („ja”) wyznaje, że przyszło mu żyć w „osobliwej chwili”. Bóg upokorzył ludzi:
„Pozwoliwszy im działać jak tylko zapragną,
Im zostawiając wnioski i nie mówiąc nic”.
Decyzja Boga miała wymiar karzący, bo *wiat pozbawiony sacrum ulega rozpadowi: „Wszędzie było nigdzie i nigdzie, wszędzie” (*wiat stał się chaosem jak przed swym stworzeniem, nastąpił powrót do pierwotno*ci), „Litery ksiąg srebrniały, chwiały się, nikły” (ludzie lekceważyli księgi „Pisma *więtego”, literatura została więc pozbawiona warto*ci moralnych, stała się obłudna i pusta), „Ręka nie mogła nakre*lić znaku...”(ludzie zaprzepaścili dorobek poprzednich pokoleń, nie potrafią już odtworzyć go).
W takim *wiecie człowiek utracił nadzieję, przestał wierzyć w dobro, został „dotknięty niezrozumiałą udręką”. Mowa ludzi stała się niezrozumiała, bo każdy mówił tylko o sobie, nie chcąc słyszeć innych. Obojętno*ć na ból i cierpienie ludzkie - to wyraz opisywanego czasu, zbieżny z wyobrażeniami Sądu Ostatecznego. W *wiecie bez warto*ci moralnych, braku sacrum:
„Za mało uzasadnione
Były praca i odpoczynek [...]
I jakiekolwiek istnienie”.
Wiersz został napisany suchym językiem, wierszem zdaniowym. Oschło*ć potęguje nastrój grozy i przestroga, wyrażona w utworze, staje się bardziej wyrazista. Czas współczesny (utwór powstał w 1982r.) posiada bowiem wiele cech zapowiedzianych w biblijnych księgach „Apokalipsy”.
Rozwiń i uzasadnij stwierdzenie Wisławy Szymborskiej: „Jest taki *wiat, nad którym los sprawuję niezależny” („Rado*ć pisania”)
Wisława Szymborska była 16 - letnią dziewczyną, kiedy wybuchła wojna. Przeżyła jej koszmar, którego echa odzywały się w wielu późniejszych utworach. Do nich należy „Obóz głodowy pod Jasłem” - poetycka próba uzmysłowienia tego, co przeżywali więźniowie rosyjscy skazani przez hitlerowców na *mierć głodową. Metaforyka wiersza wyraża przerażające doznania: las - w wyobraźni więźniów - nadawałby się „do życia drewna, do picia spod kory”, ptak kojarzył się z „pożywnymi skrzydłami”. Podobnie wstrząsającym wierszem jest utwór o eksterminacji Żydów - „Jeszcze”. Poetka opisuje w nim jazdę „w zaplombowanych wagonach” ludzi - imion, gdyż po ich istnieniu pozostanie tylko głos i chmura dymu.
Po wojnie ludzie pragnęli przede wszystkim spokoju, poczucia bezpieczeństwa. Iluzję takiego *wiata dawała - kłamliwa w swej istocie - ideologia socjalistyczna. Zmęczonym okrucieństwem wojny ludziom łatwo było szukać ukojenia w partii głoszącej, że „człowiek - to brzmi dumnie”. Był to czas, w którym Szymborska debiutowała jako poetka. Była młoda i ufna, tym boleśniejsze stało się później rozczarowanie. Nie mogła łatwo rozgrzeszyć się z socrealistycznych utworów, które wyszły spod jej pióra. Nie szukała taniego usprawiedliwienia, w tomiku wierszy „Wołanie do Yeti”, wydanym w 1957 roku, znalazły się wiersze, w których oskarżała samą siebie o „równowagę ducha pomiędzy nie sprawdzoną a sprawdzoną prawdą”. Miała odwagę stanąć twarzą w twarz z własną winą łatwowierno*ci, utraty słuchu i smaku. W wierszu „Rehabilitacja” tak pisała o własnym poczuciu odpowiedzialno*ci i sumienia:
„Umarłych wieczno*ć dokąd trwa,
dotąd pamięcią się im płaci.
Chwiejna waluta. nie ma dnia,
by kto* wieczno*ci swej nie stracił.
Dzi* o wieczno*ci więcej wiem
można ją dawać i odbierać.
Kogo nazwano zdrajcą - ten
razem z imieniem ma umierać.”
Poetka otrząsnęła się z ideologii socjalizmu „bez bicia się w cudze piersi, stanęła na sąd historii bez figowego listka wymówek i usprawiedliwień - i wzięła na siebie odpowiedzialno*ć” (Szkic Anety Wiatr zawarty w „Wiadomo*ciach kulturalnych” Nr 42/96).
Po doświadczeniach tych pozostała Szymborskiej pewnego rodzaju alergia na polityczne ideologie, postanowiła być wierna własnym zasadom, odczuciom i kwalifikacjom moralnym. Sądzę, że dopiero wówczas miała pełne prawo zapytać: „jest taki *wiat, nad którym los sprawuję niezależny?” i odpowiedzieć sobie, że jest nim:
„Rado*ć pisania.
Możno*ć utrwalania.
Zemsta ręki *miertelnej”.
Poezja Szymborskiej wyraża uczucia i rozterki ludzkie: niepewno*ć, sceptycyzm, wahanie, wątpienie, deklarację niewiedzy. Wiersze jej są jasne, proste, bezpo*rednie, zmuszają do zastanowienia, do szukania odpowiedzi na pytania najczę*ciej natury filozoficznej. Trudne pytania wypowiadane są z dowcipem, humorem i autoironią. W wierszu „Pod jedną gwiazdą” poetka zawarła wyznanie:
„Nie miej mi za zła mowo, że pożyczam patetycznych słów,
a potem trudu dokładam, żeby wydały się lekkie”.
Słowa te są najbardziej trafną i zwięzłą autocharakterystyką. Sprawy egzystencjonalne, rozpatrywanie sensu życia ludzkiego wymagają słów wielkich, patetycznych i poetka „pożycza” je, a potem `trudu dokłada, żeby wydały się lekkie”.
Wierszom Szymborskiej przy*wieca kartezjańska formuła: „my*lę, więc jestem”, którą czasem poetka parafrazuje: „mylę się, więc jestem” (wiersz „Pomyłka”). Niewiedza prowadzi człowieka do rozmy*lań i poszukiwań sensu istnienia. Są one nieporadne, ale ambitne. Piękny wiersz „Sto pociech” mówi o takim wła*nie człowieku:
„Zachciało mu się szczę*cia,
zachciało mu się prawdy,
zachciało mu się wieczno*ci,
patrzcie go!”
Poetka ocenia tę istotę ludzką z wielkiego dystansu, ale z sympatią. Wzniosłe dążenia człowieka, widziane z zewnątrz, są jak raczkowanie niemowlęcia, dlatego wywołują okre*lenia: „sto pociech, [...] niebożę”. W krótkich, celnie dobranych słowach Szymborska zmie*ciła cały dorobek ludzki:
„ledwo wystrugał ręką z płetwy rodem
krzesiwo i rakietę”.
Obserwując człowieka, autorka zachowuje się jak matka: przemawia przez nią miło*ć, czuło*ć i ciepła drwina. Taki sam „kosmiczny” dystans zachowuje podmiot liryczny w wierszu „Psalm”. Ustosunkowuje się do działalno*ci ludzi, którzy - będąc cząstką natury - robią wszystko, aby doprowadzić do swej izolacji, samoograniczenia, marzą o wolności, lecz uciekają od niej. Granicom, ustanowionym przez ludzi, nie podporządkowują się chmury, przepływające „bezkarnie”, piaski przesypują się z kraju do kraju, wróbel przelatuje nad szlabanem granicznym... O ileż głupsi jeste*my od mrówki,
„która pomiedzy lewym a prawym butem strażnika
na pytanie - skąd dokąd - nie poczuwa się do odpowiedzi.”
Przywoływanie przykładów swobody natury prowadzi podmiot liryczny do ironicznej konkluzji parafrazującej słowa Terencjusza: „Tylko co ludzkie potrafi być prawdziwie obce”.
Wiersz „Głos w sprawie pornografii”, kompromituje rozumowanie, które było typowe dla systemu władzy ograniczającej wolno*ć człowieka. Podmiot mówiący uważa, ze rzeczą gorszą niż pornografia jest myślenie:
„Dla takich, którzy myślą, *więte nie jest nic.
Zuchwałe wyzywanie rzeczy po imieniu,
rozwiązłe analizy, wszeteczne syntezy,
pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza,
lubieżne obmacywanie drażliwych tematów,
tarło poglądów - w to im właśnie graj”.
Poetka kompromituje władzę i jej sposób my*lenia. Przedstawicieli władzy grozą przejmuje fakt, że są ludzie, którym „inne w smak owoce z zakazanego drzewa wiadomo*ci niż różowe pośladki z pism ilustrowanych”. Wiersz powstał w okresie trwania stanu wojennego w Polsce i odnosi się do obawy władzy przed wolnościowym myśleniem i słowem.
Wisława Szymborska kocha człowieka i rozumie jego codzienne sprawy. W wierszu „W biały dzień” zastanawia się, co byłoby, gdyby Krzysztof Kamil Baczyński nie zginął w powstaniu warszawskim. Poeta jeździłby do pensjonatu w górach, schodziłby na obiad do jadalni, czytałby gazety, byłby „łysawy, siwiejący, w okularach...” Gdyby zawołano go do telefonu,
„nic dziwnego nie byłoby, że to on [...]
Rozmów na widok ten nie przerywano by
w pół gestu i w pół tchu nie zastygano by,
bo zwykłe to zdarzenie - a szkoda, a szkoda -
jako zwykłe zdarzenie traktowano by”.
Widać tak musi być, że warto*ć człowieka doceniamy dopiero wówczas, kiedy go już nie ma. Poetka nie gorszy się tym faktem, nie poucza, poprzestaje na stwierdzeniu: „a szkoda, a szkoda”. Dobrze się stało, ze twórczo*ć Szymborskiej została doceniona. Wyrazem uznania stała się Nagroda Nobla przyznana poetce jesienią 1996 roku. Jest czwartą twórczynią literatury polskiej uhonorowaną tak wysokim wyróżnieniem (przed nią nagrodę otrzymali: H. Sienkiewicz, Wł. Reymont, Cz. Miłosz).
Spośród wybranych wierszy Wisławy Szymborskiej najbardziej podoba mi się...
Wisława Szymborska jako człowiek imponuje mi swą skromno*cią. Jej reakcją na wiadomo*ć o przyznaniu Nagrody Nobla było zaskoczenie i przestrach. W wywiadzie powiedziała: „Prawdopodobnie spróbuję się wykręcać, jak tylko będę mogła, od różnych spotkań, które są trochę wbrew mojej naturze. Moje usposobienie naprawdę jest kameralne. Będę się bronić.”
Wielka poetka „będzie się bronić” przed sławą, hołdami, zaszczytami. O sobie samej mówi niechętnie, a je*li już - to z dużą dozą autoironii, jak we fraszce „Nagrobek”:
„Tu leży staro*wiecka jak przecinek
autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek
raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup
nie należał do żadnej z literackich grup.”
Sądzę, że największą sztuką jest umieć *miać się wła*nie z samych siebie. Krytykować innych, widzieć ich wady - potrafi każdy. Szymborska lubi patrzeć na człowieka z boku, na siebie także.
Urzeka mnie piękny wiersz „Z nieodbytej wyprawy w Himalaje”. Podmiot liryczny wypowiada się w imieniu mieszkańców Ziemi. Adresatem słów jest Yeti, który uciekł od ludzi w niebotyczne Himalaje. Człowiek i Yeti są cząstkami tej samej natury, powinni więc żyć w zgodzie. Jednak to człowiek uczynił życie na Ziemi takim niezno*nym, że Yeti musiał szukać bezludnego schronienia. Podmiot liryczny przemawia w imieniu całego rodzaju ludzkiego, niczym Konrad z III czę*ci „Dziadów” („Nazywam się Milijon, bo za milijony kocham i cierpię katusze). Szymborska też kocha ludzi, więc podmiot liryczny stara się usprawiedliwić ludzki ród mówiąc:
„Yeti, nie tylko zbrodnie
są u nas możliwe.
Yeti, nie wszystkie słowa
skazują na *mierć.”
Poetka nie grzmi, nie potępia ludzi, którzy są omylni. Wprawdzie stać ich było na okrucieństwo wojny, ale mają szansę zacząć wszystko od początku. Podmiot liryczny przekonuje więc fantastycznego Yeti:
„Dziedziczymy nadzieję -
dar zapomnienia.
Zobaczysz, jak rodzimy
dzieci na ruinach.”
Ludzie potrafią więc nie tylko niszczyć *wiat, zdolni są też do jego budowania. Poetka wierzy w dobro tkwiące w człowieku, w siłę uczuć, wrażliwo*ć na piękno sztuki:
„Yeti, Szekspira mamy.
Yeti, na skrzypcach gramy.
Yeti, o zmroku
zapalamy *wiatło.”
Tadeusz Różewicz, który także przeżył wojnę, nie wierzy w możliwo*ć odrodzenia moralnego człowieka. Jego zdaniem, *wiat nie wróci już nigdy do tradycyjnych przesłań estetyki i humanistyki, człowiek już nigdy nie stanie się bohaterem, nadzieja już nigdy nie przyniesie zapomnienia. Wisława Szymborska wyniosła z historii gorzką wiedzę o bólu i cierpieniu, ale też przekonanie, że „Po każdej wojnie kto* musi posprzątać”. Dlatego przekonuje Yeti, że warto dać ludziom tę szansę. Wierzy, że skoro czytają Szekspira, grają na skrzypcach, mają intymny *wiat, nie można ich oceniać zbyt surowo. Podmiot liryczny wspina się więc na szczyt niebosiężnych gór, aby w nieskończoną dal wykrzyczeć swoją wolno*ć i swoją wolę powtarzania natury i kultury.
W tomiku „Koniec i początek”, wydanym w 1993 roku zamieszczony jest wiersz „Kot w pustym mieszkaniu”. Mogłoby się wydawać, że bohaterem utworu jest kot, ale to tylko zabieg autorki, bo cały wiersz po*więcony jest człowiekowi, który umarł. Mamy więc tren mówiący o pustce, jaka pozostała po kim* bardzo bliskim, kto odszedł na zawsze. Kot stał się wyrazicielem uczuć, jakie odczuwamy po *mierci bliskiej osoby. Poetka używa wyrazów, jakimi posługuje się człowiek rozmawiając z kotem lub o kocie. Zwierzę nie godzi się na *mierć człowieka, nie przyjmuje tego faktu do wiadomo*ci. Kot czeka na swego towarzysza, choć ten „nagle zniknął i uporczywie go nie ma”. Śmierć nie zostaje zaakceptowana przez kota, planuje on swe zachowanie, wyobraża sobie, co zrobi, gdy człowiek powróci:
„Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek”.
Podmiot liryczny w tym wierszu zdecydowanie buntuje się przeciwko *mierci, wyraża więc postawę typowo ludzką. Śmierć jest potraktowana jako metafizyczny skandal. Ostatni fragment wiersza budzi płonną nadzieję, że *mierć można przezwyciężyć. Jest to tęsknota odwiecznie towarzysząca człowiekowi. Chciałoby się uwierzyć, że pragnienie to może być spełnione.
Wisława Szymborska rozumie człowieka, zna jego tęsknoty, marzenia, rado*ci i smutki. Jest wyrozumiała dla niedoskonało*ci ludzkiej, dlatego czytając jej wiersze czujemy się bezpieczni, lepsi. Przecież wrażliwo*ć na literaturę i sztukę uszlachetnia nas.
(Warto zapoznać się też z opracowaniem poprzedniego tematu)
Jak odbierasz przesłanie wiersza Zbigniewa Herberta „Apollo i Marsjasz”?
Wielu pisarzy i twórców sztuki traktowało mitologię jako źródło inspiracji. Jednym z takich twórców jest Zbigniew Herbert, poeta współczesny. Jest to człowiek o rozległych zainteresowaniach: studiował filologię polską, prawo, ekonomię, filozofię, a także sztuki plastyczne. W wierszach Herberta ożywają postaci mitologiczne, na które spogląda już poeta z XX wiecznej perspektywy. Mity zostają poddane reinterpretacji, czyli nowemu sposobowi ich rozumienia. Utworem nawiązującym do mitologii jest „Apollo i Marsjasz”. Apollo był bogiem wyroczni i wróżb, patronował wieszczom, *piewakom i poetom. Słynął z mistrzowskiej gry na cytrze. Marsjasz był sylenem; tak nazywano bóstwa przyrody o postaci półczłowieka - półkonia, stałych towarzyszy boga Dionizosa. Marsjasz układał hymny na cze*ć bogów i miał bardzo wysokie mniemanie o swych umiejętno*ciach gry na fletni. Zuchwało*ć popchnęła go do współzawodniczenia z Apollinem. Wynik pojedynku był z góry przesądzony. Sędziowie (pasterze i pasterki) przyznali zwycięstwo Apollinowi. Oburzony zuchwało*cią sylena, bóg - zwycięzca schwycił pokonanego, przywiązał go za ręce do drzewa i żywcem odarł ze skóry.
W tej pełnej okrucieństwa opowie*ci poetę zainteresował ostatni epizod. Przeraźliwy krzyk Marsjasza stał się wła*ciwym pojedynkiem sylena z bogiem Apollinem. Gra na instrumentach - jak chce Herbert - była tylko wstępem do walki o palmę pierwszeństwa. Marsjasz nie uległ, walczy nadal prezentując „nieprzebrane bogactwo swego ciała”. Czę*ć wiersza odnosząca się do tre*ci krzyku pozbawiona jest czasowników (elementów narracji), a więc jest czystą liryką. W krzyku wypowiadają się: wątroba, płuca, mię*nie, żółć, krew, ko*ci Marsjasza, ale też jego obszary ducha, do których odnoszą się okre*lenia tradycyjnie uznane za wysoką sztukę: łyse góry, białe wąwozy, szumiące lasy, słodkie pagórki. Herbert połączył te okre*lenia fizjologiczne z duchowymi, co rozumiemy jako wyraz najpełniejszego wypowiadania się Marsjasza. Apollo „wstrząsany dreszczem obrzydzenia czy*ci swój instrument”. Jest estetą i wycie pokonanego (okazuje się, że pozornie pokonanego) wzbudza w nim tylko obrzydzenie. Nie może jednak znie*ć tego krzyku, który osiąga apogeum, staje się już „ponad wytrzymało*ć” Apollina i bóg odchodzi, ulega pokonanemu. Odchodząc zauważa, że nie tylko on (mimo swego okrucieństwa) nie potrafi obojętnie reagować na przeraźliwy krzyk ludzkiego cierpienia. Przyroda reaguje również i to w sposób bardzo wymowny: pod nogi upada mu (Apollinowi) skamieniały słowik, drzewo, do którego przywiązany był Marsjasz, jest siwe zupełnie.
Reakcja przyrody nasuwa Apollinowi my*l: „odchodzi zwycięzca zastanawiając się czy z wycia Marsjasza nie powstanie z czasem nowa gałąź sztuki - powiedzmy - konkretnej”.
Zastanawiam się nad postawą podmiotu lirycznego w wierszu, nad przesłaniem utworu. Czyżby Herbert - poeta kultowy, wyznawca klasycyzmu - opowiadał się po stronie muzyki konkretnej, elektronicznej, po stronie sztuki pop - artu? Taki wniosek wydaje się zbyt pochopny. W innym wierszu Herberta „Pan Cogito a pop” znajduję uzupełnienie stanowiska poety. „W czasie koncertu pop Pan Cogito rozmy*la nad estetyką hałasu” i stwierdza, że „krzyk wymyka się formie [...] dotyka ciszy ale przez ochrypnięcie a nie przez wolę opisania ciszy”. Tak więc Herbert jest przeciwnikiem sztuki konkretnej, ale też opowiada się przeciwko Apollinowi, który jest nieczuły i okrutny. Ideałem sztuki jest spotkanie piękna z dobrem, etyki z etyką. Nurtem takim w historii kultury był klasycyzm i sądzę, że Herbert opowiedział się w wierszu za sztuką zakładającą jedno*ć doskonałej formy z dobrem.
Hektor i Roland - najwyższe autorytety moralne pana Cogito. Czy twoje także?
Do zbioru wierszy „Pan Cogito” Zbigniew Herbert wprowadził fikcyjną postać lirycznego bohatera, któremu nadał znaczące miano. Wyraz „cogito” znaczy: my*lę i pochodzi ze słynnego powiedzenia filozofa Kartezjusza: „Cogito, ergo sum” - my*lę, więc jestem. Pan Cogito, to ten, który my*li. Postać ta w niektórych wierszach występuje w trzeciej osobie (on), w innych jest podmiotem lirycznym (autorskim „ja”).
Wiersz „Przesłanie Pana Cogito” reprezentuje lirykę apelu, gdyż adresowany jest do wyraźnego „ty” i wyraża nakazy w trybie rozkazującym. Utwór utrzymany jest w tonacji podniosłej, nakazy wypowiadane są poważnie, zasadniczo.. Pan Cogito mówi, jak żyć:
- „idź wyprostowany w*ród tych co na kolanach”,
- „trzeba dać *wiadectwo” człowieczeństwa,
- „bądź odważny”,
- „Gniew twój bezsilny będzie jak morze ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych”,
- „niech nie opuszcza cię twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy”,
- „ nie przebaczaj [...] w imieniu tych których zdradzono o *wicie”,
- „strzeż się jednak dumy niepotrzebnej”,
- „strzeż się oschło*ci serca kochaj...”
Nakazy Pana Cogito przypominają „Dekalog”. Znajdujemy w wierszu jeszcze inne nawiązania do „Biblii”: słownictwo i frazeologię (obalić w proch, dać *wiadectwo, zaiste, źródło zaranne) oraz motyw wędrowca (idź, ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku). Wiersz posiada więc stylizację biblijną, która podnosi wagę nakazów moralnych. Są one prawie wszystkie zgodne ze swiatopoglądem chrze*cijańskim, oprócz nakazu gniewu, pogardy i niezgody na łatwe przebaczanie w cudzym imieniu.
W ostatnim fragmencie wiersza Pan Cogito wymienia swe autorytety moralne: Gilgamesza, Hektora i Rolanda.
Gilgamesz to legendarny władca sumeryjski, bohater starobabilońskiej pie*ni epickiej z II tysiąclecia p.n.e. Postać Hektora uwiecznił w „Iliadzie” Homer. Ten trojański rycerz stanął do walki z osławionym Achillesem, co wymagało nieprzeciętnej odwagi. Hektor zginął w pojedynku z Achillesem, ale obronił honor własny i własnej ojczyzny. Roland jest bohaterem *redniowiecznej pie*ni rycerskiej „Pie*ń o Rolandzie”. Zginał walcząc z pogańskimi Saracenami, ale stał się wzorem rycerza. Nade wszystko cenił honor, gardził słabo*cią, był bezwzględny dla wrogów. Pan Cogito to postać, za którą ukrywa się sam autor.
Biografia Zbigniewa Herberta dowodzi, że poeta jest wierny nakazom, które sformułował w wierszu. Poeta debiutował dopiero w 1956r roku, czyli około 10 lat później niż jego rówie*nicy. Publikowanie utworów przed 1956 rokiem wymagało podporządkowania się politycznym dyrektywom tamtych czasów. Herbert zdecydował się więc na milczenie i czekał na start literacki w przychylniejszym czasie. „Szedł wyprostowany w*ród tych co na kolanach”. W czasie okupacji niemieckiej był członkiem Armii Krajowej i pozostał wierny ideałom młodo*ci. „Przesłanie Pana Cogito” jest wierszem opublikowanym w 1974 roku i odnajdujemy w nim stosunek poety do wydarzeń w kraju (marzec 1968, masakra robotników na wybrzeżu w 1970). W czasie trwania stanu wojennego w Polsce Zbigniew Herbert opublikował w Paryżu zbiór wierszy pod wymownym tytułem „Raport z oblężonego miasta”.
O tym godnym najwyższego szacunku człowieku pisze Leopold Tyrmand w „Dzienniku 1954”: „Po południu był u mnie Herbert [...] Oczywi*cie cierpi nędzę. Zarabia kilkaset złotych miesięcznie jako kalkulator - chronometrażysta w spółdzielni produkującej papierowe torby, zabawki, czy pudełka. Pogoda, z jaką Herbert znosi tę mordęgę po ukończeniu trzech fakultetów, jest wprost z wczesnochrze*cijańskiej hagiografii”.
Tak wiele należało po*więcić, aby pozostać „wyprostowanym”.
Hydry wojny i hydry cywilizacji w poezji Tadeusza Różewicza
Tadeusz Różewicz urodził się w 1921 roku, więc jest reprezentantem pokolenia Kolumbów. [Kolumbowie - okre*lenie zaczerpnięte z powie*ci Romana Bratnego „Kolumbowie rocznik 20”] W czasie wojny ukończył tajną podchorążówkę i walczył w oddziałach partyzantki Armii Krajowej. Wojna była dla Różewicza szokiem, po którym nie potrafił znaleźć swego miejsca w *wiecie. Został okaleczony psychicznie, o czym mówi w wierszu „Ocalony”. Utwór jest *wiadectwem kataklizmu, który ogarnął *wiat i którego uczestnikami stali się reprezentanci pokolenia rówie*nego Różewiczowi. Podmiot liryczny, poeta, był *wiadkiem wydarzeń, które relacjonuje:
„Człowieka tak się zabija jak zwierzę
widziałem
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni”.
Autor wprawdzie ocalał fizycznie [„Mam dwadzie*cia cztery lata ocalałem prowadzony na rzeź”], ale nie ocalał system warto*ci moralnych, niezbędnych człowiekowi do życia. Wojna dowiodła, że:
„Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo”.
Pojęcia te nie są już dla poety przeciwstawne, nie używa więc spójnika „a”, lecz „i”.
Człowiek nie może żyć bez systemu warto*ci, bez przekonania o celowo*ci ładu estetycznego, więc autor sięga po biblijny topos antynomii (przeciwstawno*ci) „*wiatła” i „ciemno*ci”, szuka „nauczyciela i mistrza”, który przywróci mu utraconą wiarę w sens warto*ci moralnych.
W wierszu „Powrót” podmiot liryczny pragnie znaleźć ucieczkę od rzeczywisto*ci i wspomnień wojennych. Zazdro*ci matce, która - jest tego pewien - przebywa w niebie. Raj jest krainą codzienno*ci:
„Tu w niebie matki robią
zielone szaliki na drutach
brzęczą muchy
ojciec drzemie pod piecem
po sze*ciu dniach pracy”
Zwykłe, szare życie sprzed wojny jest dla poety „utraconym rajem”, do którego nie może trafić:
„Przecież nie mogę im
powiedzieć że człowiek człowiekowi
skacze do gardła”.
Pełne tragizmu jest tytułowe wołanie podmiotu lirycznego wiersza „Zostawcie nas”. To także spowiedź i skarga wygłaszana w imieniu całego pokolenia:
„Zapomnijcie o nas
o naszym pokoleniu
żyjcie jak ludzie
zapomnijcie o nas my zazdro*cili*my ro*linom i kamieniom
zazdrościli*my psom
[...] zapomnijcie o nas
nie pytajcie o naszą młodo*ć
zostawcie nas”
Wiersz został opublikowany w 1956 roku. Poeta nie wyzwolił się z koszmaru wojny, nie nadaje się do normalnego życia, może nie potrafi znie*ć kłamliwo*ci czasów stalinowskich?
Wojna zburzyła porządek *wiata, odarła ludzi z ich człowieczeństwa. Nastały lata pokoju, lecz poetę wciąż prze*ladują koszmarne sny. Ożywają obrazy *mierci, hydry wojny wciąż są żywe, jak mitologiczne potwory o wielu głowach, odrastających po odcięciu. Wydaje się, że nie znalazł się „nauczyciel i mistrz”, potrafiący uleczyć psychikę poety, wpoić mu na nowo wiarę w istnienie dobra w człowieku.
Kim jest człowiek w powojennym *wiecie? Różewicz okre*la go mianem „ludożercy”, czyli skrajnego egoisty stwarzającego sobie kosztem innych jak najlepsze warunki i miejsce codziennego życia. Do takich ludzi adresuje swój poetycki „List do ludożerców” prosząc: „nie patrzcie wilkiem na człowieka [...] nie depczcie słabszych [...] posuńcie się trochę ustąpcie”. W ostatnim fragmencie wiersza podmiot liryczny wypowiada się już w 1 sobie liczby mnogiej:
„Kochani ludożercy
nie zjadajmy się Dobrze
bo nie zmartwychwstaniemy
Naprawdę”.
Poeta utożsamia się z „ludożercami”, nie czuje się wolny od winy. Sądzę, że bierze na siebie czę*ć odpowiedzialno*ci za egoizm współczesnego społeczeństwa.
Świat współczesny nie spełnia oczekiwań Różewicza, jest zły. Poeta szuka przyczyn powodujących upadek warto*ci moralnych i poszukiwania te prowadzą go do hipotezy, że Bóg opu*cił ludzi, bo ludzie opu*cili Boga. Jak odnaleźć miejsce w życiu, w społeczeństwie, skoro:
„życie bez boga jest możliwe
życie bez boga jest niemożliwe”.
Świat jest więc chaosem pełnym sprzeczno*ci. Poeta zastanawia się nad przyczynami odej*cia Boga i ten fragment wiersza ma już formę osobistego wyznania. Skoro Bóg opu*cił ludzi, opuszczony czuje się także sam Różewicz. Może Stwórca nie akceptuje rado*ci życia, może poeta obraził Go uporem, pychą, próbą stworzenia „nowego człowieka, nowego języka”? Odej*cie Boga stało się ciche, poeta wyrzuca sobie:
„zajęty roztargniony
nie zauważyłem twojej ucieczki
twojej nieobecno*ci
w moim życiu”.
Podmiot liryczny zdał sobie sprawę z nieobecno*ci Boga, to może tłumaczyć zło *wiata współczesnego i zagubienie człowieka. Cywilizacja bez Boga stworzyła nową istotę, której portret dał poeta w krótkiej miniaturze poetyckiej:
„Nowy człowiek
to ten tam
tak to ta
rura kanalizacyjna
przepuszcza przez siebie wszystko”.
Wytwór cywilizacji XX wieku jest kaleką psychicznym i intelektualnym, którym można tylko gardzić.
Cywilizacja jest kolejną hydrą (po wojnie), która odbiera ludziom człowieczeństwo, czyni z nich „ludożerców” opuszczonych nawet przez Boga. Różewicz nie widzi przyszło*ci dla *wiata, staje się katastrofistą i w wierszu „Wyga*nięcie Absolutu...” (1991) zawiera wizję umierania cywilizacji:
„marnieje religia filozofia sztuka
maleją naturalne zasoby
języka
[...] wymierają pewne gatunki
motyli ptaków
poetów”.
Być może poeta uważa, że *wiat współczesny nie może istnieć, bo toczą go (niby robaki trupa) hydry wojny i cywilizacji. Nawet Bóg opu*cił ludzi, umiera kultura, sztuka, religia. Świat pozbawił siebie istnienia sacrum, zakwestionował *więto*ć (Boga, warto*ci etycznych) i dlatego puste są „wnętrza *wiątynii”. Przerażająca jest ta wizja samozagłady cywilizacji ludzkiej.
Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że Tadeusz Różewicz jest poetą, który nie pisze o miło*ci?
Poezja Tadeusza Różewicza wyraża dramat pokolenia, wchodzącego w czasie wojny w dorosłe życie. W momencie jej wybuchu, przyszły poeta miał zaledwie 18 lat. Egzamin dojrzało*ci obywatelskiej zdawał walcząc w oddziałach partyzanckiej Armii Krajowej. Młodo*ć zawsze kojarzy się z miło*cią. Rówie*nicy Różewicza pragnęli zdążyć poznać smak tego uczucia. Wojna często udaremniała te pragnienia, więc częste stawały się związki małżeńskie zawierane przez bardzo młodych ludzi. Tak było w przypadku Baczyńskiego, Bojarskiego, Gajcego.
Uczucie miło*ci nie mogło być obce Tadeuszowi Różewiczowi, który uwiecznił je w pięknym wyznaniu lirycznym „Pierwsza miło*ć”. Utwór ma charakter żarliwej skargi młodego człowieka. Kochał Marię, jej widok napełniał go rado*cią. Nie śmiał dotknąć dziewczyny, jego uczucie było czyste, duchowe, Marię czcił jak doskonało*ć, *więto*ć. Wybuchła wojna i w czasie bombardowania zginęła ukochana dziewczyna. Leżała martwa, naga, w kałuży krwi. Wtedy po raz pierwszy zobaczył ją rozebraną. Jego ręce nigdy wcze*niej nie dotknęły żywego ciała Marii, nie miały odwagi. Śmiał uczynić to *mierciono*ny pocisk zrzucony przez samolot. Wiersz oddaje dramat młodego człowieka, dla którego dotyk kobiecego ciała jest równoznaczny z dotykiem *mierci. Ciało dziewczyny - obiekt marzeń chłopięcych - zostało zbezczeszczone a morderca bezkarnie „uniósł się wysrebrzony, l*niący jak igła szyjąca niebo”.
Czas miło*ci był zarazem czasem *mierci. Takie przeżycia niosła wojna młodym ludziom i Tadeusz Różewicz wypowiedział się w wierszu nie koniecznie we własnym imieniu, stał się reprezentantem pokolenia.
Wojna to koszmar, od którego poeta pragnął uciec. Nigdzie jednak nie mógł czuć się bezpiecznie, wszędzie widział okrucieństwo, gwałcenie naj*więtszych zasad moralnych. Wydaje się, że jedynym azylem dla Różewicza stały się uczucia rodzinne, w ich kręgu znajdował - choć chwilowy - spokój. Były to uczucia, które oparły się zwyrodnieniu wojny. Tylko one pozwalały mieć nadzieję, że człowiek może się jeszcze odrodzić moralnie, ocalić własne człowieczeństwo.
Poeta składa więc hołd miło*ci macierzyńskiej w wierszu „Matka powieszonych”. Wiersz rozpoczyna i kończy się stwierdzeniem obojętno*ci otoczenia na ból kobiety, której wojna odebrała dzieci. Matka ta stała się dla Różewicza współczesną Niobe, obłąkaną z bólu. Ludzie wyzuci są z uczuć i poeta protestuje przeciwko ich nieczuło*ci, oskarżeniem są słowa otwierające i zamykające wiersz: „matka powieszonych [...] ociera się o szorstką skórę tłumu”.
Uczucia miło*ci rodzinnej są częstym tematem wierszy Różewicza. Poeta poszukuje ich ciepła, czego dowodem jest utwór „Powrót”. Podmiot liryczny odnajduje rodziców w niebie, które wcale nie jest szczególne. Niebiański dom rodzinny to raj utracony, odebrany człowiekowi przez wojnę. Zwyczajna sytuacja: wołająca syna matka, jej troskliwe pytania, robienie szalika na drutach, brzęczące muchy, ojciec drzemiący pod piecem - to tre*ć marzeń człowieka szukającego ucieczki od rzeczywisto*ci wojennej. „Raju rodzinnego” nie można zburzyć, podmiot liryczny stwierdza: „przecież nie mogę im powiedzieć że człowiek człowiekowi skacze do gardła”. Poeta wyrażając uczucia miło*ci, daleki jest od sentymentalizmu, posługuje się słowami w sposób zwięzły, oszczędny, nawet ascetyczny. Wiersz „Ojciec” pełen jest ciepła mimo użycia tylko niezbędnych słów. Wyznanie: „Idzie przez moje serce stary ojciec” wyraża pełnię uczuć synowskich. Portret ojca jest lakoniczny:
„nie kupił sobie domku
ani złotego zegarka [...]
Żył jak ptak
*piewająco
z dnia na dzień [...]
w starym kapeluszu
pogwizduje
wesołą piosenkę”.
Czytając utwór czujemy przypływ sympatii dla tego człowieka, który „idzie przez serce” poety.
Uczucia rodzinne wydają się być święto*cią, której Różewicz broni także w wierszu „Dytyramb na cze*ć te*ciowej”. Kobieta ta:
„piastuje owoce naszej
miło*ci szalonej [...]
Kalesony upierze
Skarpetki wyceruje [...]
Trzepie dywany wietrzy materace
Rozliczne i nieskończone są jej małe prace”.
Poeta apeluje więc:
„Za wszystkie głupie żarciki
[...] Za dowcipy zięciów
Przepro*cie te*ciową
Starą kobietę która wyciąga ręce
Aby się ogrzać przy ognisku domowym”.
Różewicza drażnią mężczyźni nie doceniający oddania starej kobiety, lekceważący jej wysiłki dla podtrzymania szczę*cia rodzinnego.
Tadeusz Różewicz jest także autorem dramatów i opowiadań. „Moja córeczka” to tytuł opowiadania opisującego miło*ć i udrękę ojca dorastającej dziewczyny. Po*wiecił swemu dziecku wszystkie uczucia. Córka była jedyną istotą, dla której żył i pracował. Dziewczyna wyjechała do dużego miasta na studia i tam poznała człowieka pozbawionego skrupułów moralnych. Za*lepiona miło*cią, na żądanie ukochanego, stała się nawet prostytutką. Przejmująca jest walka ojca o ocalenie córki, nie potrafiącej jednak wyrzec się swej miło*ci i popełniającej samobójstwo.
Różewicz jest autorem wielu utworów po*więconych miło*ci. Opisując to uczucie nie korzysta jednak z sentymentalnych okre*leń, co w poezji często prowadzi do nadużycia wielkich i czułych słów. Miło*ć dla poety jest uczuciem zbyt czystym, by okre*lać ją słownictwem sztucznym, pompatycznym. Poeta używa słów prostych, bo miło*ć należy przede wszystkim tak wyrażać: okazywać ją w zwyczajnym, codziennym życiu.
Stanisław Barańczak - wzór współczesnego humanisty
Stanisław Barańczak należy do poetów pokolenia `68. Wydarzenia marcowe skomplikowały życie poety i wpłynęły na jego twórczo*ć. Już w 1970 opowiadał się jako rzecznik poezji opartej na zasadzie „nieufno*ci”. Język jest narzędziem fałszu, więc powinien spotkać się z nieufno*cią, znaleźć się w „stanie podejrzenia”. Zafałszowania języka mają - zdaniem poety - podłoże polityczne i ideologiczne. Już wcze*niej poeta Julian Tuwim w „Kwiatach polskich” wyraził opinię, że język został zafałszowany, dlatego zwracał się do Boga z pro*bą: „Lecz nade wszystko słowom naszym zmienionym chytrze przez krętaczy, jedyno*ć przywróć i prawdziwo*ć: niech prawo - zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwo*ć - sprawiedliwo*ć”. Tuwim uważał, że kłamliwo*ć języka była dziełem przedwojennej faszyzującej propagandy. Barańczak w zbiorze krytycznych artykułów pt. „nieufni i zadufani” wyraził pogląd, że słowo faszyzm odnosi się do każdego systemu totalitarnego i ostrzeżenie przed faszyzmem jest aktualne również w poezji lat 70 - tych.
Poeta od 1969 roku był pracownikiem poznańskiego uniwersytetu, w 1970r. po krwawych wydarzeniach na wybrzeżu nastąpiła w Polsce zmiana ekipy rządzącej, co obudziło nadzieje młodych twórców na głębsze zmiany nie tylko w polityce kraju, ale też w kulturze. Były to jednak nadzieje złudne i już w 1974r. zbiór wierszy Barańczaka „Sztuczne oddychanie” mógł się ukazać tylko w tak zwanym „drugim obiegu”. W zbiorze ukazał się wiersz „N. N. zaczyna zadawać sobie pytania”, w którym poeta pisał o zafałszowaniu języka:
„Mówić językiem, w którym „bezpieczeństwo”
budzi dreszcz grozy, słowo „prawda” jest
tytułem gazety, słowo „wolno*ć” i
„demokracja” podlegają służbowo
generałowi policji;
jak to się stało, że*my się zaczęli
w to bawić? W te igraszki słów? W te kalambury,
przejęzyczenia, odwrócenia sensu,
w tę lingwistyczną poezję?”
Poeta był jednym z założycieli Komitetu Obrony Robotników (KOR) i nielegalnego kwartalnika „Zapis”. W 1976r. ukarano Barańczaka pięcioletnim zakazem druku utworów, rok później dyscyplinarnie pozbawiono pracy na uniwersytecie. Po latach udręki fizycznej i psychicznej w zniewolonym kraju ojczystym, poeta wyjechał w 1981 roku do Stanów Zjednoczonych i wykłada literaturę polską na Uniwersytecie Harwarda oraz współredaguje paryskie „Zeszyty Literackie”. Poezja lingwistyczna, której nurt reprezentuje, próbuje odnaleźć prawdziwe znaczenia słów. Przykładem jego poszukiwań jest wiersz „Spójrzmy prawdzie w oczy”. Tytułowy związek frazeologiczny posiada znaczenie potoczne: odkryjmy prawdę. Je*li jednak, jak chce poeta, mówimy: „spójrzmy prawdzie w oczy: w nieobecne oczy potrąconego przechodnia [...] w oczy po*piesznie ocierane za dnia z łez nieposłusznych”, staje się jasne, że prawda mie*ci się w oczach ludzi skrzywdzonych i poniżonych i wła*nie ona jest prawdziwa. Poeta wyznacza człowiekowi cel: „dajmy z siebie wszystko na własno*ć tym spojrzeniom, stańmy na wysoko*ci oczu, [...] odważmy się spojrzeć prawdzie w te szare oczy”. Takie zadanie ma do spełnienia człowiek wobec drugiego człowieka. Wiersz u*wiadamia nam wielo*ć znaczeń „spojrzenia prawdziwe w oczy” i zachęca do refleksji nad własną postawą życiową.
Wiersz „Mieszkać” wyraża poczucie samotno*ci i obco*ci człowieka w swoim miejscu (domu). Okazuje się bowiem, że dom ten jest tylko pozornie swój, bo: „sufit, z góry przejrzy sny [...] a podłoga oddolnie napiętnuje każdy krok”. Utwór pobudza do refleksji o charakterze egzystencjalnym, gdyż autor przypomina: „pomy*l o zgonie, ósmy cudzie *wiata, człowieku”. Wyraźny jest także kontekst polityczny, ironiczny obraz inwigilacji poety przez organy urzędu bezpieczeństwa.
Wiersz „Pan tu nie stał” jest tylko pozornie zapisem kłótni kolejkowej w sklepie, w istocie utwór stał się krótkim traktatem o samotno*ci i solidarno*ci: „nie stał pan za nami murem [...] na naszym czele nie stał pan nigdy, [...] stoi pan sobie na uboczu wspólnego grobu [...] znajdzie się jakieś miejsce i dla pana”.
Utwór zatytułowany „Garden party” jest zapisem grzeczno*ciowych rozmów na ogrodowym przyjęciu. Zainteresowanie obcym człowiekiem jest zdawkowe, nieszczere i staje się przyczyną jeszcze dotkliwszego poczucia osamotnienia tego człowieka. Polak - bohater utworu - nie może być zrozumiany przez ludzi zebranych na przyjęciu, gdyż nie znają oni realiów, w jakich żył:
„Cze*ć, jestem Sam. Mówi mi Billy,
że pan z Polski - znam Polskę, widziałem dwa filmy
z Papieżem”.
„Widokówka z tego *wiata” jest wierszem skłaniającym do refleksji na temat krucho*ci ludzkiego bytu. Człowiek jest przechodniem w miejscu i czasie, istotą nietrwałą. Sądzę, że utwór adresowany jest do Boga - Stwórcy, któremu podmiot liryczny opisuje *wiat. Miejsce pobytu człowieka - to ziemia: „gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową ta sama mroźna próżnia”.
Czas określony jest swoim upływem, epoka otrzyma nazwę od tych, „co przewyższą nas o grubą warstwę geologiczną, stojąc na naszym próchnie, łgarstwie, niezniszczalnym plastiku”. Życie, czyli byt ludzki, to „niedorzeczny kryminał krwi i grozy”. Wiersz rozpada się na trzy czę*ci, w których podmiot liryczny charakteryzuje swój czas, miejsce i tre*ć życia. Każda z czę*ci rozpoczyna się stwierdzeniem: „Szkoda, że Cię tu nie ma” oraz pro*bą:
„Powiedz
Mów, co można widzieć, gdy się jest Tobą
[...] czy czas co* znaczy, gdy się jest Tobą
[...] jak boli Ciebie Twój człowiek.”
Pełne dowcipu są wydane w 1991r. „Biografioły”. W zbiorze owym znalazło się 56 utworków o sławnych postaciach i utworach, np. „Napoleon”:
„Bonapartego
Na upartego
Mogłyby wręcz przeoczyć historii annały
Taki był mały.”
lub najkrótsze chyba streszczenie dramatu Szekspira - „Makbet”:
Szkot: bestia bitna
Żona: ambitna.
Ręce umywa. Ma gdzie*.
Bór: marsz na mur! Finał: rzeź.”
Stanisław Barańczak to człowiek humanista: uczony, tłumacz, eseista i poeta. Jest autorem antologii, przekładów z literatury anglojęzycznej i przekładów polskiej poezji współczesnej na język angielski, licznych artykułów krytycznoliterackich i esejów. Uczestniczył w życiu literackim kraju nawet wówczas, gdy nie mógł drukować swoich utworów. W tym czasie publikował recenzje w „Tygodniku Powszechnym” pod pseudonimem Barbara Stawiczak.
Humanistyczna zaduma nad sensem *wiata i życia ludzkiego, atakowanie kłamstwa, obrona prawdy stawiają Stanisława Barańczaka w gronie wielkich pisarzy - moralistów.
Jakie problemy Twoje i Twojego pokolenia odnajdujesz w „Tangu” Sławomira Mrożka?
„Tango” Sławomira Mrożka jest dramatem o ponadczasowej i ogólnoludzkiej aktualno*ci. Utwór wyszedł spod pióra dojrzałego już pisarza, przed publikacją „Tanga” autor był znanym dziennikarzem i satyrykiem. Współpracował z „Przekrojem”, teatrem „Bim - Bom” w Gdańsku i krakowską „Piwnicą pod Baranami”. „Tango” było jedenastym z kolei dramatem w dorobku Mrożka. Wcze*niej pisał głównie jednoaktówki („Na pełnym morzu”, „Strip - tease”, „Zabawa”), dopiero „Tango” było pełnospektaklową sztuką. O uniwersalno*ci dramatu *wiadczy fakt, że sztuka ta była wystawiana na wielu scenach *wiata.
Bohaterowie „Tanga” tworzą rodzinę, w której skład wchodzą: babka Eugenia i jej brat Eugeniusz - przedstawiciele pokolenia schodzącego z widowni dziejów, matka Eleonora i jej mąż Stomil - reprezentanci *redniego pokolenia, Artur - młody student i jego narzeczona Ala (przedstawiciele młodego pokolenia). Ważną postacią jest też „partner z wąsikiem czyli Edek”. W ten sposób dobrani bohaterowie sugerują, ż osią dramatu stanie się konflikt pokoleń. Tak jest w istocie, lecz jakby na opak: rodzice są „zbuntowani” i „nowocze*ni”, natomiast Artur pragnie nawrotu do tradycji. Eleonora i Stomil są dekadentami, odrzucającymi tradycyjne formy, ale nie pobudziło ich to do działania, wręcz przeciwnie - stali się abnegatami, ludźmi bez ideałów i zasad moralnych. Mieszkanie ich jest niechlujne, wszędzie walają się porozrzucane sprzęty i ubrania. Nuda powoduje, że nie znajdują ciekawszego zajęcia niż granie w karty. Bałagan, brak zasad moralnych, bezideowo*ć są cechami tej rodziny. Artur szuka idei, formy, która pozwoliłaby mu uporządkować stosunki w rodzinie i zaprowadzić ład. Terroryzuje członków rodziny, ale nie ma do*ć energii, aby być konsekwentnym w działaniu. Postanowił wziąć tradycyjny *lub z Alą, gdyż w ten sposób chce podkre*lić rolę zasad i tradycji. Kandydatka na żonę wolałaby, aby Artur zainteresował się jej kobieco*cią i kiedy zostaje zaniedbana, zdradza niedoszłego męża z Edkiem, nie robiąc z tego tajemnicy. Artur doznaje szoku i nie jest już zdolny do działania. Fakt ten wykorzystuje Edek, mordujący rywala i zaprowadzający rządy silnej ręki. Rodzina pokazana w „Tangu” stała się modelem *wiata, za* dramat rodzinny przekształcił się w dramat polityczny.
Głównym problemem poruszonym w utworze jest kryzys społeczno - obyczajowy i to w podwójnym wymiarze, gdyż odnosi się nie tylko do rodziny i konfliktu pokoleniowego, ale też do państwa i kryzysu warto*ci.
Sztuka była wystawiana na wielu scenach *wiata, od napisania jej minęło ponad 30 lat, nie osłabiło to bynajmniej jej wymowy. Wydawać mogłoby się, że dla współczesnego młodego człowieka postawy bohaterów „Tanga” są już historyczne, a przecież tak nie jest.
Młodzi ludzie, podobnie jak Artur, nie chcą żyć w *wiecie, w którym depcze się warto*ci moralne. W co* trzeba wierzyć, mieć w życiu cel. Współczesny *wiat jest równie zepsuty jak rodzina Artura. Rozpada się więź uczuciowa, rodzice zajęci problemami bytowymi, robieniem kariery zawodowej lub bogaceniem się, nie mają czasu na rozmowy z dziećmi. Często rodzice żyją obok siebie, łączy ich wspólne mieszkanie, noszone nazwisko i sprawy majątkowe. Żyją tak samo, jak Eleonora i Stomil. Współczesny młody człowiek (jak Artur) czuje się w obowiązku zrobić co*, co wstrzą*nie rodzicami, zmusi ich do szukania utraconych warto*ci. Życie w bałaganie, dosłownym i moralnym, staje się udręką dla młodych ludzi. Sądzę, że obserwowany obecnie renesans życia religijnego, jest wyrazem chęci powrotu do uporządkowanego życia. Czasem młodzi ludzie wyrażają swój bunt w sposób szkodliwy dla siebie samych wchodząc na drogę przestępstw, uzależnienia od używek. Tak demonstrują protest przeciwko zastanemu *wiatu, często nawet nie bardzo wiedzą, czego chcieliby i z czym się nie zgadzają. Sławomir Mrożek pokazał więc rodzinę nie spełniającą oczekiwań młodego pokolenia. Są w niej zmęczeni życiem staruszkowie, którzy jednak pragną być ważni, chcą mieć wpływ na losy rodziny. Eugenia, czyli Babcia chce bawić się, grać w karty, wyrażać się jak młodzi. Eugeniusz opowiada się po stronie osoby mającej władzę nad pozostałymi członkami rodziny: najpierw popiera Artura, potem Edka. Nie ma własnego stanowiska, jest „człowiekiem bez twarzy”. Współczesny młody człowiek z zażenowaniem obserwuje metamorfozy dorosłych ludzi. Jeszcze nie tak dawno opowiadali się po stronie osoby, od której byli uzależnieni, a teraz mają całkowicie odmienne zdanie. Oczywi*cie popierają znowu tych, od których są zależni.
Pokolenie średnie też nie stanowi wzoru dla współczesnych młodych. Wielu rodziców uchyla się od odpowiedzialno*ci za los własnych rodzin. Ojciec i matka żyją własnym życiem i - aby wytłumaczyć swój egoizm - twierdzą, że pozostawiają dzieciom swobodę, że nie narzucają im poglądów stwarzając możliwo*ć wyboru własnego stanowiska. Dzieje się tak, gdyż jest to postawa wygodna, zwalnia rodziców z poczucia odpowiedzialno*ci za czyny dzieci. Rodzice tacy sami nie wypracowali własnego stanowiska i nie mogą przedstawić własnych racji. Pozują na osoby zajęte własnymi sprawami, tymczasem żyją z dnia na dzień, nie mają ideałów i do niczego nie dążą. Chętnie jednak krytykują wszystko wokół: młodzież, rzeczywisto*ć, niepomy*lny zbieg okoliczno*ci. Zawsze kto* lub co* im przeszkodziło w urzeczywistnieniu marzeń. Głębsze przemy*lenie sprawy dowodzi jednak, że winni są sami, że przede wszystkim niewiele zrobili, aby cokolwiek zmienić w swoim życiu. „Chore” są współczesne rodziny, wiec „chorzy” są ich młodzi członkowie.
„Tango” nie ogranicza problematyki tylko do spraw rodziny. Te same problemy ma do rozwiązania społeczeństwo i to nie jednego narodu, gdyż kryzys warto*ci dotyczy wielu państw. Bałagan moralny powoduje wojny, mordy, przewroty polityczne i społeczne. Przedstawiciele elit rządzących nie potrafią wypracować wspólnej linii polityki międzynarodowej. Słabsze państwa zabiegają o względy mocarstw nie dlatego, że odpowiada im ich polityka, lecz dla osiagnięcia korzy*ci. Siła i przemoc są najwyższymi racjami w polityce międzynarodowej. Tak rodzi się faszyzm, którego nie chciał zaaprobować Artur i który przeraża współczesne młode pokolenie. Faszyzm w wydaniu Edka nie jest czczą pogróżką. Współczesne organizacje odradzające się w wielu państwach (nawet w Polsce!) powinny być traktowane z należną im pogardą i powagą. Ich lekceważenie jest poważnym błędem. Niektórzy młodzi ludzie sprzyjają tym ruchom, bo czują się silniejsi, lepsi, czasem z powodu tchórzostwa. Inni młodzi, jak Artur, próbują z nimi walczyć, demonstrują przeciwko nim, opowiadają się po stronie humanistycznych warto*ci. Dla pokolenia młodych ludzi „Tango” Sławomira Mrożka jest „czarną komedią” na temat współczesno*ci. Pozostaje nam mieć nadzieję, że nie jest sztuką proroczą.
Nawiązania i aluzje literackie w „Tangu” Sławomira Mrożka
„Tango” Sławomira Mrożka łączy w sobie cechy tragedii i komedii. To, co tradycyjnie, wniosłe, poważne, *więte i tragiczne, w dramacie Mrożka ukazane jest w sposób karykaturalny i *mieszny. Definicji takiej odpowiada groteska, teatr absurdu. Taki rodzaj teatru rozwinął się we Francji w latach 50 - tych, za twórców jego uchodzą: Samuel Beckett, Eugene Jonesco, Jean Genet. Jeden z twórców, Eugene Jonesco, podał taką definicję: „Teatr abstrakcyjny. Dramat czysty. Postaci bez charakterów. Kukły. Osoby bez twarzy. Raczej: puste ramy, które aktorzy mogą wypełnić własną twarzą, postacią, duchem, ciałem i ko*ćmi. W słowach, wypowiadanych bez związku logicznego i pozbawionych sensu, mogą umieszczać, co chcą; [...] komizm, warto*ci dramatyczne, humor, samych siebie. Nie muszą wchodzić w skórę innych, wystarczy, aby dobrze weszli we własną skórę”.
W Polsce, już w latach 30, teatr taki tworzył Stanisław Ignacy Witkiewicz. Do*wiadczenia wojny dostarczyły nowej i przerażającej wiedzy o człowieku i *wiecie. Twórcy teatru uznali, że dotychczasowe formy teatralne wyczerpały się i dla wyrażenia nowego *wiata i człowieka trzeba je zmienić. Efektem poszukiwań stał się teatr absurdu. Człowiek - bohater sztuki „Czekając na Godota” Samuela Becketta - daremnie czekał na wypełnienie pustki metafizycznej, Godot nigdy się nie pojawi. Kondycja ludzka jest więc absurdalna.
Z teatrem absurdu wiąże Stanisława Mrożka ukazanie niedorzeczno*ci systemu totalitarnego, wymierzonego przeciwko jednostce, uzasadniającego stosowanie brutalnego terroru powołując się na „sprawiedliwo*ć i konieczno*ć dziejową”. Dramaturg, aby skompromitować ten system, tworzy paradoksalne sytuacje i wyprowadza z nich logiczne wnioski. W ten sposób absurd zostaje zwielokrotniony, staje się *mieszny i przerażający zarazem, czyli groteskowy. W „Tangu” ukazał Mrożek *wiat nieludzki i groźny, bo zabrakło w nim warto*ci (patrz opracowanie tematu nr 137).
Dramat ten bogaty jest w nawiązania i aluzje literackie. Tematyka rodzinna *wiadczy o związkach z „Powrotem posła” J. U. Niemcewicza oraz z „Moralno*cią pani Dulskiej”. W tych tradycyjnych dramatach formy są wyrazem warto*ci: patriotyzmu („Powrót posła”) i moralno*ci („Moralno*ć pani Dulskiej”). Jeżeli obyczaje rodzinne mają *wiadczyć o prawidłowo*ciach historycznych i socjologicznych, to rodzina z „Tanga” dowodzi, że *wiat współczesny stanął na głowie.
W „Tangu” mamy też nawiązania do „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Wyraźna jest parodia zabiegów chłopomańskich: Eleonora i Ala są zachwycone Edkiem, imponuje im on swoja siłą i prostactwem tak dalece, że obie zostają jego kochankami. Bogaty w znaczenia jest też symbol tańca: w „Weselu” - obraz niemocy i odrętwienia społeczeństwa, w „Tangu” - podporządkowanie się społeczeństwa systemowi totalitarnemu (taniec narzuca Edek, elegancki Eugeniusz poddaje się rytmowi). Oba dramaty dokonują krytycznej oceny inteligencji. Artur z „Tanga” przypomina też romantycznych bohaterów - buntowników - prometeuszy. Podobnie jak Konrad z „Dziadów” lub Kordian z dramatu Słowackiego, pragnie zmienić *wiat. Tamci znaleźli cel życia w samotnej walce o wolno*ć ojczyzny, Artur sądzi, że uporządkowanie *wiata umożliwi mu powrót do dawnych warto*ci (form). Posiada on jednak niebezpieczny zalążek totalitaryzmu: terroryzuje rodzinę, zmusza bliskich do podporządkowania się jego nakazom. Działalno*ć Artura ma znamiona prometejskie, gdyż bunt bohatera ma przynie*ć korzy*ć nie jemu samemu, lecz rodzinie, którą możemy uważać za symbol państwa a nawet *wiata.
Czytając „Tango” zauważamy też liczne nawiązania do „Ferdydurke” Gombrowicza. Oba utwory traktują o formie. Stomil lekceważy formy, co powoduje chaos w jego życiu, brak uporządkowania warto*ci w rodzinie, nawet ogólny bałagan w mieszkaniu. Z przestrzegania form rezygnują tez pozostali domownicy, poza Arturem, co prowadzi do upadku moralno*ci. Artur pragnie uporządkować *wiat rodzinny przez powrót do formy, dlatego tak bardzo zależy mu na zawarciu tradycyjnego *lubu. Monologi Artura stylizowane są na język Gombrowicza. Rodem z „Ferdydurke” jest też „nowoczesno*ć” rodziny, do złudzenia przypominającej państwa Młodziaków. Stomil i Eleonora również pozują na ludzi wyzwolonych z pęt tradycji. Artur z „Tanga” jest kopią niedojrzało*ci bohatera „Ferdydurke”, tylko jego niedojrzało*ć ma tragiczny finał. Gombrowiczowski Józio buntuje się przeciwko formie, bunt Artura natomiast ma na celu jej obronę i powrót do niej. Z „Ferdydurke” jest także wiara w prostaka, parobka, pragnienie zbratania się z nim. Edek z „Tanga” wydaje się być podro*niętym i dużo pewniejszym siebie lokajczykiem z „Ferdydurke”, który tak fascynował Miętusa.
Dramat Sławomira Mrożka wyrósł także z groteskowych tragikomedii Witkacego. Edek - władca totalitarny do złudzenia przypomina technokratów z „Szewców”. Jest wyrachowany, zimny, konsekwentnie dąży do celu. Wizja totalitarnego systemu zi*ciła się także w „Tangu”.
Podobieństwo dramatu Mrożka do utworów Gombrowicza i Witkacego jest najwyraźniejsze, co potwierdza również opinia znawcy literatury - prof. Jana Kotta - który w szkicu „Rodzina Mrożka” pisał: „Witkacy przyszedł za wcze*nie, Gombrowicz jest obok, Mrożek przyszedł w samą porę. Nie za wcze*nie i nie za późno. I to na obu zegarach: polskim i zachodnim. Z Witkacego w „Tangu” jest salon, rewolwer, drań w salonie i trupy w salonie. Z Gombrowicza język i podstawowe kompozycje filozoficzne i psychologiczne. Ala ma w sobie co* z Młodziakówny, Stomil jest po gombrowiczowsku niezapięty. Z Witkacego wywodzi się przeświadczenie, że artysta jest papierkiem lakmusowym swojego czasu. [...] Z Gombrowicza jest walka formy z nijako*cią, konwencji z rozmamłaniem. Gombrowiczowska jest absolutna niemożno*ć, w którą zapada Artur, po gombrowiczowsku jest upupiony wójcio Eugeniusz, niemal z powrotem zapędzony do szkoły w swoich krótkich spodenkach. [...] Osobi*cie przypuszczam, że Mrożek widzi swój *wiat także w perspektywie katastrofy. Ale ten katastrofizm jest inny niż u Witkacego. Jak zawsze u Mrożka - dwuznaczny i ironiczny”.
„Kartoteka” Tadeusza Różewicza wyrazem nowej koncepcji dramatu
Tadeusz Różewicz jest reprezentantem pokolenia Kolumbów (obok Baczyńskiego, Borowskiego, Gajcego), którego młodo*ć przypadła na wojnę i okupację. Ci młodzi mężczyźni (prawie chłopcy) walczyli w czasie wojny, za* po niej - jeśli przeżyli - wnie*li do literatury swoje straszliwe do*wiadczenie i „zarażenie śmiercią”.
Różewicz podjął walkę w szeregach Armii Krajowej, gdy miał zaledwie 21 lat. Motyw wojny oraz doznań młodego pokolenia Polaków jest częsty w twórczo*ci poety i dramaturga. Bohater „Kartoteki” jest reprezentantam tego pokolenia, anonimem, podobnie jak podmiot liryczny wiersza „Ocalony”. Jego przeżycia są w takiej samej mierze prywatne, co zbiorowe. Wydarzenia z życia są kartoteką osobową i równocze*nie kartoteką pokolenia rówie*ników. Bohater nie ma własnego imienia, odnosi się do niego wiele imion, jak z jakiego* spisu, z kartoteki. Wujek nazywa go: Stasiem, Władziem, Kaziem, Piotrusiem i Dzidkiem, dla ojca jest raz Zdzisławem, innym razem Władkiem, Tadkiem i Wackiem. Dla jednych postaci jest dorosłym mężczyzną, dla innych - dzieckiem (rodzice) czy maturzystą (nauczyciel). Mając wiele imion, wyraża zbiorowo*ć bez okre*lonego wieku - odbywa wędrówkę w czasie od okresu dzieciństwa, kiedy ukradł ojcu złotówkę i zjadł cukier, przez dzieciństwo i młodo*ć aż do wieku dojrzałego własnego i powszechnego, gdyż wszystkie jego przeżycia są typowe. Taki bohater rozbity, w rozsypce nie potrafi ustosunkować się do rzeczywisto*ci (jak w wierszu „To się złożyć nie może”). Bierno*ć jest jedynie możliwą postawą wobec absurdu *wiata. Taki bohater pozostaje w opozycji do bohatera - indywidualisty oraz bohatera jednoznacznej osobowo*ci dawnego teatru. W tradycyjnym dramacie bohater był organizatorem akcji, w „Kartotece” - najczę*ciej leży w łóżku, zasypia, ziewa. Chór starców przypomina mu ciągle o obowiązkach wobec teatru:
„Rób co*, ruszaj się, my*l.
On sobie leży, a czas leci.
[...] Mów co*, rób co*,
Posuwaj akcję,
W uchu chociaż dłub!”
Dzięki postawie bezczynno*ci postać bohatera staje się bliższa. Antybohaterowie ze sztuk Becketta (oczekiwanie i bierno*ć wyrażają osoby w „Czekając na Godota” lub „Końcówce”). Świat jest chaosem ,wypadł z formy, więc rozsypał się uporządkowany życiorys bohatera. Uwierzył on w fałszywe idee, klaskał i wstydzi się tego, ale też walczył, co stanowi powód do dumy. Popełniał uczynki dobre i złe, po prostu żył, nie zatracił jednak zmysłu moralnego. Jego bezczynno*ć wynika nie z lenistwa, lecz z paraliżu osobowo*ci. Postać bohatera można umie*cić między Panem z Przedziałkiem - uosobieniem konformizmu (nie walczył w czasie okupacji) a Wujkiem - uosobieniem „prostego człowieka”, autentycznego i godnego szacunku. Pan z Przedziałkiem powinien pić wodę z miednicy, w której moczył nogi Wujek - „uczciwy, prosty człowiek”, to lekarstwo na podło*ć. Bohater gardzi lizusostwem Pana z Przedziałkiem, ma szacunek dla Wujka, sam stoi pomiędzy nimi.
Akcja, przestrzeń i czas w „Kartotece” też nie odpowiadają tradycyjnemu dramatowi. Jedynym dzianiem się jest przechodzenie przez pokój Bohatera różnych ludzi, z którymi rozmawia. Brak w dramacie przyczynowo - skutkowego ciągu wydarzeń. Czasem akcji jest teraźniejszo*ć Bohatera, w której obecne są w formie wspomnień i do*wiadczeń jego przeżycia reprezentatywne dla pokolenia.
Miejsce akcji, czyli przestrzeń to jednocze*nie: pokój, ulica, kawiarnia. Nie można więc mówić o zachowaniu tradycyjnej jedno*ci miejsca, gdyż jest ono syntezą najbliższego *wiata.
Na uwagę zasługuje też język dramatu. Osoby posługują się często wytartymi frazesami, co ma o*mieszyć stereotypy my*lenia i mówienia. W „Kartotece” mało jest dialogów tradycyjnych, zawierających jasne sformułowania my*li. Częstsze są dialogi pozorne, czyli mówienie obok siebie (dialog Rodziców). Postaci nie szukają prawdziwego porozumienia, każda z nich mówi o czym innym. Ten typ mówienia jest częsty w sztukach E. Jonesco, np. w „Lekcji”. Wyraźne są też w „Kartotece” aluzje do znanych utworów literackich (parafrazy cytatów z „Wesela” Wyspiańskiego i „Fraszek” Kochanowskiego). Chór starców najczę*ciej wypowiada przysłowia, porzekadła, wiersze, wyliczanki. W sumie język dramatu dowodzi, że zwęża się możliwo*ć porozumienia za pomocą języka. Rozbitemu *wiatu wtóruje rozbicie języka jako narzędzia porozumienia. „Kartoteka” Różewicza staje w opozycji do tradycyjnego dramatu. Sam Różewicz okre*la swe utwory jako realistyczne i poetyckie. Realistyczne dlatego, że przedstawiają głębszą, ukrytą istotę rzeczywisto*ci, odbijającej się w zwierciadle. Rzecz jednak w tym , że zwierciadło to jest stłuczone, odbijany w nim *wiat nie jest solidny, zorganizowany i pewny, jak było dawniej. Ten *wiat wyszedł z formy, brak mu jedno*ci, stało*ci i pewno*ci - taka jest rzeczywisto*ć i taką ją pokazał Różewicz. W tym sensie „Kartoteka” jest więc dramatem realistycznym, ale nie tylko. Jest również dramatem poetyckim, gdyż kompozycja jego ma cechy snu o metaforycznej wymowie, za* czas i przestrzeń nakładają się na siebie. W sztuce nie ma akcji w tradycyjnym rozumieniu, bo głównym jej celem jest oddanie stanu psychiki Bohatera. Dramaturg sam podkre*lił, że jego teatr jest „wewnętrzny”, bo w poetyckim skrócie przedstawia najdramatyczniejsze momenty w dziejach Bohatera, uwypukla je, ukazuje w ostrym *wietle. Ułożenie kartoteki dziejów w porządku chronologicznym jest możliwe, lecz taki zabieg pozbawiłby je dramatyzmu i poetycko*ci.
„Kartoteka” stanowi dramat opozycyjny wobec tradycyjnej formy teatralnej i dramaturgicznej. Pokazuje *wiat zdeformowany i realistyczny zarazem. Bohater błądzi w tym *wiecie poszukując warto*ci, bez których nie potrafi żyć. Jego sytuacja nie jest jednoznacznie tragiczna, raczej groteskowo - absurdalna. Cały dramat okre*lany jest także mianem dramatu absurdu.
Heroiczne tworzenie siebie w *wiecie grozy i absurdu tre*cią „Dżumy” - powie*ci parabolicznej Alberta Camusa
Wojna odcisnęła wyraźne piętno na literaturze wszystkich zaangażowanych w nią krajów. W literaturze francuskiej „*lad” wojny rozpatrywano z pozycji filozofii egzystencjalnej. Trudno jest podać krótką definicję tego kierunku filozoficznego, gdyż miał on różnorodne postacie. Profesor Władysław Tatarkiewicz stwierdził, że egzystencjaliści wychodzili z założenia: „istnienie ludzkie nie ma poza sobą oparcia, jest w*ród nico*ci”. Filozofia egzystencjalna stała się prawdziwą sensacją po II wojnie *wiatowej we Francji, co było zasługą przede wszystkim Sartrea, autora licznych rozpraw filozoficznych oraz prozy, w której poglądy naukowe zostały przełożone na język literatury.
Wojna sprawiła, że ludzie zwątpili w logikę historii, u*wiadomili sobie, że indywidualny los może zostać podporządkowany zbiorowemu szaleństwu. Z tych obserwacji wyciągano wnioski: istnienie jest absurdem, człowiek nie ma żadnej możliwo*ci zmiany tego stanu. Warto*ci - uznawane dotąd za niezmienne - niosły rozczarowanie, mieszczańska moralno*ć okazywała się kłamliwa. Na tym podłożu rozwinął się powojenny egzystencjalizm francuski, którego poglądami zainteresował się Albert Camus. Pisarz w czasie wojny był czynnym uczestnikiem francuskiego Ruchu Oporu i równocze*nie pisał. Jego książka eseistyczna „Mit Syzyfa” wyrosła z założeń filozofii absurdu, opowiadanie „Obcy” pokazało człowieka, któremu obce są powszechnie uznawane warto*ci: miło*ć, szacunek dla drugiego człowieka. Powie*ć „Dżuma” ukazała się w 1947 roku. Jest rozbudowaną parabolą (przypowie*cią), co dobitnie podkre*la motto zaczerpnięte z twórczo*ci Daniela Defoe: „Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jaki* rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać co*, co istnieje rzeczywi*cie, przez co* innego, co nie istnieje”. W paraboli fabuła i postacie są jedynie pretekstem do wypowiedzenia sądów o charakterze uniwersalnym. Albert Camus chciał, aby utwór traktowano jako rzecz o wojnie, katakliźmie, złu. Podobieństwo dżumy do wojny wyraża się w segregacji ludno*ci, obozach odosobnienia, krematoriach, stanie „oblężenia”, przymusowej rozłące bohaterów. To powie*ć - parabola posiada i dzi* aktualno*ć, gdyż nieustannie jeste*my *wiadkami ludobójstwa (Jugosławia, Ruanda, Izrael i Palestyna, Irlandia, Czeczenia).
„Dżuma podejmuje problem postawy człowieka wobec zła pod każdą postacią. Bohaterowie zmuszeni są do podjęcia jakiej* reakcji na to, co się dzieje, na zbiorowe nieszczę*cie całej społeczno*ci.
Doktor Bernard Rieux jest lekarzem i z po*więceniem walczy z chorobą, organizuje szpitale i ryzykuje własnym zdrowiem, nawet życiem. Jego powołaniem jest nie*ć pomoc ludziom, nie załamuje się w zetknięciu z siłami przerastającymi jego możliwo*ci. Nie odwołuje się też do pomocy sił nadprzyrodzonych, nie wierzy w miło*ć i dobroć Boga, który - zgodnie z wiarą - kieruje ludzkim *wiatem. Wierząc w Boga musiałby stać się bluźniercą, gdyż sprzeciwiałby się woli Wszechmogącego. Rieux staje się więc samotnym bojownikiem ze złem, nie ma oparcia w Bogu ani w jakiejkolwiek innej wierze. W swoich poczynaniach kieruje się tylko ludzką skalą warto*ci i własnym rozumieniem dobra i zła.
Jean Tarrou jest znajomym, potem przyjacielem doktora, organizatorem pomocniczych oddziałów sanitarnych. Ojciec jego był zastępcą prokuratora generalnego i uczestniczył w egzekucjach ludzi skazanych na *mierć, co traktował jak czynno*ć całkowicie naturalną. Tarrou czuł się odpowiedzialny za postawę ojca, czuł się winny, dlatego zwierzał się doktorowi: „tak, nadal czuję wstyd - wiem już, że wszyscy żyjemy w dżumie i straciłem spokój [...] Pewne jest jedynie, że należy zrobić wszystko, żeby nie być zadżumionym i to tylko może nam dać nadzieję spokoju lub nadzieję dobrej *mierci”. Człowiek ten wierzył, że dobro tkwi w ludzkiej naturze, ludzie są dobrzy, więc nie można się od nich odwracać, trzeba żyć w*ród nich i nie*ć im pomoc, je*li to konieczne. Zasady te konsekwentnie stosował w swoim życiu, ofiarnie włączył się do walki z epidemią, przypłacając to własnym życiem.
Postawę walki ze złem obrał też Raymond Rambert - dziennikarz z Paryża, przeprowadzający w Oranie ankietę badającą warunki życia Arabów. Gdy wybuchła epidemia, chciał opu*cić zamknięte miasto, uciec od zarazy, od zła. Pragnął małego szczę*cia - życia z ukochaną kobietą. Ostatecznie jednak ponad szczę*cie osobiste postawił dobro ogółu, pozostał w mie*cie ogarniętym epidemią, by z nią walczyć. Zrozumiał, że nie można uciec od zła, nie można stwierdzić, że zło, które dotyka jednych ludzi, nie dotyczy drugich. Dowiódł tego również Joseph Grand - cichy i niepozorny urzędnik, porzucony przez żonę, którą wciąż kochał. Chciał dowie*ć swej warto*ci poprzez napisanie wyjątkowej książki i stale pracował nad doprowadzeniem do doskonało*ci pierwszego zdania dzieła. Wła*nie ten dziwaczny trochę człowiek pracował w oddziałach sanitarnych w czasie wolnym od zajęć biurowych. Zapadł na dżumę, ale został wyleczony.
Ojciec Paneloux - „uczony i wojujący jezuita” początkowo uważał, że dżuma jest karą, jaką zesłał Bóg na grzesznych ludzi. Widząc jednak straszną *mierć małego synka sędziego Othona, zmienił swój pogląd, dochodząc do wniosku, że nie można biernie poddawać się złu, trzeba z nim walczyć. Po przeżytym wewnętrznie przeobrażeniu wstąpił do formacji sanitarnych, zaraził się i zmarł, lecz był już ofiarą czynnej postawy.
W*ród mieszkańców Oranu wielu było ludzi walczących z chorobą, wielu też starało się biernie przeczekać epidemię. Przerażeni ludzie zamykali się w swoich mieszkaniach, unikali kontaktów z innymi w obawie przed zarażeniem. Inni reagowali przeciwnie; chodzili do kawiarni, spotykali się ze znajomymi, próbowali nawet robić interesy przyjmując pieniądze za umożliwienie opuszczenia miasta.
Sąsiad Granda - Cottard żył w lęku przed aresztowaniem za jakie* wcze*niejsze przestępstwa. Świadomy zagrożenia próbował nawet popełnić samobójstwo. Człowiek ów jest zadowolony, że epidemia zburzyła wcze*niejszy porządek życia, dzięki rozprzestrzeniającej się chorobie czuje się bezpieczny, bo ludzie zajęci walką z dżumą - nie mają czasu ani sił na prowadzenie dochodzenia w sprawie przestępstw, których się dopu*cił. Cottard sądzi, że dżuma jest zbyt silna, by z nią walczyć i aby walka z nią przyniosła jakikolwiek sukces. Gdy epidemia wygasła, był przesiąknięty nienawi*cią do ludzi i *wiata, strzelał z okna do radującego się tłumu i został pojmany przez policję. Był złym charakterem - dlatego dobrze czuł się tylko podczas zarazy.
Zło wyzwoliło w bohaterach powie*ci różne reakcje: walki, lęku, poddania się, a nawet akceptacji zła. Człowiek żyje w *wiecie grozy i absurdu, czuje się bezsilny, bezradny wobec cierpień, dręczy go poczucie straszliwej samotno*ci. Stawia sobie pytanie: jak żyć w takim *wiecie, jaką postawę zająć wobec niego? Powie*ć daje odpowiedź na to pytanie: obowiązkiem człowieka jest przeciwstawiać się złu, mimo ponoszonych klęsk. Nie można godzić się na żadną rację usprawiedliwiającą *mierć, trzeba mieć odwagę być po stronie ofiary.
Tadeusz Borowski - kochanek zawiedziony w miło*ci do *wiata i ludzi. Spróbuj uzasadnić to stwierdzenie
Tadeusz Borowski jest jedną z tragiczniejszych postaci pokolenia Kolumbów. Gdy wybuchła wojna, miał 17 lat i wiele ciężkich do*wiadczeń. Był czteroletnim dzieckiem, gdy ojciec jego został aresztowany przez władze radzieckie i wywieziony do łagru na budowę kanału białomorskiego. W cztery lata póżniej aresztowano i zesłano na Syberię matkę Tadeusza. Dzieciństwo przyszłego poety i pisarza upłynęło pod opieką krewnych w czasach głodu towarzyszącego kolektywizacji (żyli w Żytomierzu na Ukrainie). Przeżycia z tego okresu musiały mieć wpływ na późniejszą *wiadomo*ć Borowskiego, poznał głód, terror, obozy koncentracyjne.
10 - letni Tadeusz wraz ze starszym o 4 lata bratem wyruszyli do Polski, na granicy spotkali się ze zwolnionym z łagru ojcem. Zamieszkali w Warszawie, po 2 latach powróciła do kraju również matka i odtąd rodzina Borowskich mogła wreszcie żyć wspólnie, choć warunki materialne były bardzo skromne.
Tadeusz uczył się w gimnazjum, lecz maturę zdawał już w czasie wojny, na tajnych kompletach. Jako student wydziału polonistycznego podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego utrzymywał się już samodzielnie, pracował jako magazynier i stróż nocny w składzie materiałów budowlanych, wtedy też debiutował jako poeta. Naukę traktował niezwykle poważnie, nie angażował się w walkę konspiracyjnę, lecz stało się, że podzielił los swych tragicznych rówie*ników. W roku 1943 został aresztowany: szukając narzeczonej (Marii Rundo - również studentki polonistyki) wpadł w „kocioł” zastawiony przez gestapo. Po trzymiesięcznym pobycie na Pawiaku został wywieziony do obozu koncentracyjnego w O*więcimiu. Wycieńczony zapadł na ciężkie zapalenie płuc i po chorobie udało mu się pozostać w szpitalu - najpierw jako nocny stróż, potem jako fleger (sanitariusz). Dzięki pracy w szpitalu mógł pisać, ale niewiele z tych wierszy ocalało. W tym samym obozie - po drugiej stronie rampy - przebywała jego narzeczona - Maria. Pisał do niej listy i przekazywał je, narażając własne życie. Później odtworzył początki swej prozy w opowiadaniu „U nas w Auschwitzu”. Maria była w bardzo złym stanie fizycznym i zdrowotnym, więc - znów wiele ryzykując - dostarczał jej niezbędne lekarstwa i pożywienie. Przed końcem wojny ewakuowano obóz: najpierw wywieziono Tadeusza do obozów na terenie Niemiec (Stuttgart, Dachau), potem Marię do Ravensbruck. Tadeusz znalazł się w obozie przej*ciowym pod Monachium, był skrajnie wyczerpany, ważył niewiele ponad 35 kg. Tam wracał do sił i pisał, ale źle znosił atmosferę obozową. Gdy tylko mógł samodzielnie żyć, opu*cił obóz i podjął pracę w Biurze Poszukiwania Rodzin, dzięki czemu udało mu się trafić na *lad Marii - przebywała w szpitalu w Szwecji.
Borowski rozczarowany był bardzo cywilizacją zachodnią, nie zauważył oznak odrodzenia duchowego, którego oczekiwał. Czuł się obco w srodowisku emigracyjnym, co przy*pieszyło decyzję powrotu do kraju. Niechęć do *wiata zachodniego wcale nie oznaczała akceptacji przemian dokonujacych się w Polsce. Zagubiony i rozżalony chciał chociaż być we własnym kraju. Twórczo*ć jego była znana w Polsce, opowiadania: „Dzień na Harmenzach” i „Proszę państwa do gazu” zostały wydrukowane w miesięczniku „Twórczo*ć”.
Po powrocie do Warszawy Borowski po*więcił się głównie dalszej pracy literackiej, powstawały kolejne opowiadania: „Śmierć powstańca”, „Bitwa pod Grunwaldem”, „Chłopiec z Biblią”, „Pożegnanie z Marią”. Pod koniec 1946 roku powróciła do Polski również Maria i niezwykły romans został zwieńczony *lubem.
Tymczasem coraz czę*ciej zaczęto krytykować Borowskiego za cynizm i fałszowanie rzeczywisto*ci. Oskarżano go o nikczemno*ć i pociągano do odpowiedzialno*ci za czyny stworzonych przezeń bohaterów. Zarzuty, choć bezsensowne, były bolesne dla Borowskiego. Włączył się w aktualne życie literackie i polityczne. Jako członek PPR (Polska Partia Robotnicza) skrytykował własną prozę obozową i stał się sztandarowym stalinistą polskiej literatury. U*wiadamiając sobie chyba własny upadek, popełnił samobójstwo. Ciężkie załamania nerwowe zdarzały mu się także wcze*niej, łącznie z próbami samobójczymi. Tajemnicę swej *mierci zabrał do grobu, lecz można przypuszczać, że dotkliwym ciosem było dla nigo zrozumienie poniewczasie, iż stanął po stronie sił, których zwalczanie uznawał przez całe życie za swój *więty obowiązek.
Był zawiedziony w miło*ci do *wiata i ludzi. Analiza obozowych opowiadań Borowskiego pozwala *ledzić przyczyny tego uczucia zawodu. Pisarz utożsamiał się z bohaterami swoich utworów, bo uważał, że najlepiej wiedział, co czuł każdy więzień; także kapo obozowy. Bohaterom nadawał często własne imię, czynił ich uczestnikami własnego życia. Pierwszoosobowa narracja była bardzo przekonująca, ale niektórzy czytelnicy odbierali ją jako osobiste wyznanie autora na temat tego, co robił w obozie, jaki miał stosunek do innych więźniów.
Autorzy wspomnień obozowych pisali o umieraniu, Borowski za* pisał o tym, jak żyło się w obozach *mierci. Sugerował, że żyć można było tylko kosztem innych. Obóz dał mu przerażającą wiedzę o człowieku: zaspokojenie głodu i odsunięcie widma *mierci choćby o jeden dzień, usprawiedliwiają każdy czyn, z człowiekiem można zrobić wszystko - granica między katem a ofiarą jest stale przekraczana (Beker z opowiadania „Dzień na Harmenzach” powiesił syna za kradzież chleba, brygadzista Tadek skwapliwie przekazał Andrzejowi polecenie kapo, że ma wykończyć więźnia).
Świat obozowy jest ustabilizowany i trwajacy, rozwija się, staje się domem. W tym *wiecie obowiązuje moralno*ć odwróconego „Dekalogu”, nakazującego zabijać, kra*ć, pożądać żony bliźniego, także jego mienia, dawać fałszywe *wiadectwo. Wtedy można było liczyć na życie. Może wydawać się absurdem, ale *wiat taki był rzeczywisto*cią, do której trzeba było przylgnąć, aby przeżyć. Borowski przeżył i czuł się winny. Skoro było tak, jak było, czytelnik ma prawo zapytać: jak to się stało, że pan przeżył? Co odpowiedzieć na takie pytanie? Pisarz zwracał się do wszystkich autorów wspomnień obozowych:
„opowiedzcie wreszcie jak kupowali*cie miejsca w szpitalach, na dobrych komandach, jak kupowali*cie kobiety i mężczyzn [...] opowiedzcie o dniu codziennym obozu, o organizacji, o hierarchii strachu, o samotno*ci każdego człowieka.
Ale piszcie, że wła*nie wy*cie to robili. Może nie, co?”
Borowski, pisząc o życiu w obozach i w okupowanej Polsce, ukazał klęskę kultury, zasugerował, że cały *wiat jest jak obóz: kamienny i nieczuły. Wystarczy nagła zmiana warunków, by człowiek wyrzekł się własnego człowieczeństwa, stał się dziką bestią.
Czesław Miłosz w „Zniewolonym umy*le” nazwał Borowskiego „zawiedzionym kochankiem”. Nie ulega wątpliwo*ci, że kochał on *wiat i ludzi, wierzył w trwało*ć zasad moralnych, szanował dorobek kultury. Wszystkie te warto*ci zostały jednak obalone. Świat mógł stać się absurdalny, człowiek okazał się dzikim barbarzyńcą, kultura poniosła klęskę. Borowski mówił o tym z żenującą prawdomówno*cią, bezlitosnie tropił zło tkwiące w człowieku. Prawda o *wiecie i człowieku okazała się okrutna, trudno było z nią żyć. Zawiedziony pisarz jeszcze raz uwierzył w człowieka, z całą pasja oddał się działalno*ci politycznej i doznał kolejnego zawodu. Chyba tak należy tłumaczyć przyczynę jego *mierci.
Sposoby upadlania człowieka w sowieckich obozach w *wietle książki Gustawa Herlinga - Grudzińskiego „Inny świat”
Dzieje prze*ladowania i u*miercania ludzi niewygodnych ze względów narodowo*ciowych i ideologicznych są bardzo stare. Zesłania i przymusowe roboty stosowane były przez wszystkie państwa europejskie posiadające kolonie, za* zesłania na Syberię rozpoczęły się już w XVI wieku. W stosunku do Polaków represje takie stosowano od końca XVII w. Obozy koncentracyjne w Rosji Radzieckiej powstały w 1918 r. a twórcami ich byli: Lenin, Dzierżyński, Trocki. Na pobyt w obozach skazywano wrogów rewolucji w celu odbycia kary i tzw. reedukacji przez przymusową pracę. Po wkroczeniu Rosjan do Polski w 1939 r. deportowano ok. 1,7 mln. Polaków, a sieć obozów koncentracyjnych nazwano Archipelagiem Gułag (A. Sołżenicyn). Niemcy przejęli od Rosjan pomysł tworzenia takich obozów już w 1921 r. , najwięcej ich powstało w latach 1933 - 1934. Celem obozów było szybkie unicestwienie więźniów, różne były tylko sposoby: w niemieckich obozach stosowano palenie w piecach krematoryjnych, w radzieckich - wycieńczającą, katorżniczą pracę w temperaturze -30, -50 stopni. Źródłem ludobójstwa były zwyrodniałe ideologie monopolistyczne. W Niemczech uprzywilejowana była rasa, w Rosji - klasa społeczna. Dramatyczne losy więźniów radzieckich obozów (łagrów) zostały opisane w książkach: Beaty Obertyńskiej, Józefa Czapskiego, Melchiora Wańkowicza, Gustawa Herlinga - Grudzińskiego.
Droga G. Herlinga - Grudzińskiego do obozu rozpoczęła się w Grodnie, dokąd trafił on z falą uciekinierów po wkroczeniu Niemców do Polski. Stamtąd chciał przedostać się na Zachód, ale jeden z przemytników (noszący nazwisko: Mickiewicz!) był agentem NKWD i oddał pisarza w ręce swoich zwierzchników. Z więzienia w Grodnie, z wyrokiem 5 lat pobytu w obozach przeszedł przez kilka więzień i trafił do obozu w Jercewie pod Archangielskiem. Przebywał tam blisko 2 lata, zwolniono go na mocy amnestii dla Polaków. Wycieńczony dotarł do Kazachstanu, aby wstąpić do armii gen. Andersa. Brał udział pod Monte Cassino, zostając odznaczony krzyżem Wirtuti Militari. Po wojnie zdecydował się na pozostanie na emigracji i przebywał w Londynie, Monachium , Neapolu. Nadal żyje i tworzy na emigracji. „Inny *wiat” jest dokumentem, gdyż autor przytacza fakty znane z autopsji. Sposoby upadlania człowieka w łagrach radzieckich podobne były do faszystowskich, o czym *wiadczą relacje pisarza zebrane w opowiadaniach - esejach zawartych w tomie „Inny *wiat”. Śledztwo prowadzone było bezpodstawnie, stawiane zarzuty graniczyły z absurdem. Grudzińskiemu na przykład zarzucono, że był oficerem polskim („dowód”: w chwili aresztowania na nogach miał wysokie buty) na usługach wrogiego wywiadu niemieckiego („dowód”: niemieckie brzmienie pierwszej czę*ci nazwiska). W czasie śledztwa bito, wybijano zęby, wyrywano ze sny, *wiecono w oczy żarówką o niesamowitej mocy. Każdy przesłuchiwany więzień przechodził przez trzy etapy stanu wewnętrznego: przekonanie o niewinno*ci, załamanie, ugoda. Bohater fragmentu „Ręka w ogniu”, Kostylew był od dzieciństwa wychowywany w atmosferze kultu dla komunizmu. Zapisał się do partii, ufał politycznym broszurom krytykującym niesprawiedliwy ustrój państw zachodnich. W czasie studiów w Akademi Morskiej czytał książki francuskie, wypożyczane z prywatnej biblioteki. Zachłysnął się tym nieznanym *wiatem, tęsknił do niego. W czasie Wielkiej Czystki aresztowano wła*ciciela prywatnej wypożyczalni książek i od niego dowiedziano się kto czytał zakazane utwory. Aresztowany Kostylew uparcie nie przyznawał się do winy mimo bicia, dręczących wielogodzinnych przesłuchań, wybitych zębów. Władze NKWD postanowiły zmienić taktykę: przestano bić więźnia, dyskutowano z nim, uprzejmie słuchano jego argumentów. nagle zmieniono znów taktykę: budzono w nocy, wywoływano na badania w czasie posiłków lub godzin przeznaczonych na załatwianie potrzeb fizjologicznych, odmawiano zgody na mycie się i spacery. Zmęczony wielogodzinnymi przesłuchaniami, *piący, oszołomiony, z głową obolałą od *wieżych ran, gotów był do przyznania się do każdego zarzutu. Bez szczególnego powodu *ledztwo przekształciło się w nieomal przyjacielskie dyskusje. Przedmiotem rzadkich wówczas rozmów stał się dla odmiany „rzeczywisty obraz życia na zachodzie Europy”. Sędzia *ledczy mówił o tym życzliwie, ciekawie, powoływał się na fakty, cyfry, książki. Kostylew był już ostatecznie przekonany, wierzył *więcie, że Zachód jest siedliskiem niesprawiedliwo*ci i zakłamania. Wówczas sędzia podsunął mu do podpisania zeznanie, w którym przyznawał się do działalno*ci mającej na celu „obalić z pomocą obcych mocarstw ustrój Związku Sowieckiego”. Kostylew podpisał dokument wierząc, że „koszmar bezsennych nocy i dni pełnych męczącego napięcia nerwowego dobiegł końca”. Tak łamano psychicznie więźniów. Po rocznym dręczącym *ledztwie człowiek chciał nareszcie pracować i wrócić między ludzi. Cele więźniów były przepełnione, w 20 osobowej celi znajdowało się aż 70 osób. Ludzie ci leżeli na cementowej podłodze, stłoczeni, zmarznięci, głodni, trawieni bólem fizycznym i psychicznym. Zapadały na nich bardzo wysokie wyroki, od których nie było odwołania. Po pobycie w wiezieniu i po zakończonym wreszcie śledztwie, ludzie marzyli o jak najszybszym przej*ciu do obozu, tam natomiast w stosunku do więźniów prowadzono tzw. reedukację, czyli zmuszano do pracy, która stawała się narzędziem ich tortur. Często było to praca przy wyrębie lasu na Dalekim Wschodzie. Więźniowie szli do niej 6 -7 km. po *niegu i lodzie, potem pracowali 11 - 12 godzin bez posiłku. Ciężka, mordercza praca była ponad siły więźniów, a przy tym ich ubraniem były strzępy okryć mimo mrozu i *niegu po pas. Każdy ruch więźnia był *ledzony przez oko i lufę karabinu strażnika. pożywienie więźniów wyliczone było według racji głodowych, które jeszcze zróżnicowano: III kocioł był dla przekraczających 125% normy wydajno*ci pracy (2 razy dziennie po łyżce gęstej kaszy, ryba, 700 gr. chleba i dodatkowy posiłek w południe), II kocioł otrzymywali więźniowie wyrabiający 100% normy (2 razy dziennie po łyżce gęstej kaszy i 500 gr. chleba), I kocioł przeznaczony był dla zwolnionych od pracy i skazanych na powolne dogorywanie i skazanych w tzw. „trupiarniach” (2 razy dziennie po łyżce rzadkiej kaszy i 400 gr. chleba). Więźniowie błagali o dolewkę kaszy, wylizywali brudne blaszanki więźniów III kotła.
Uprzywilejowane pozycje w łagrach mieli więźniowie kryminalni podobnie jak kapo w obozach niemieckich.
Pomysł specyficznego współzawodnictwa w pracy był wyjątkowo perfidny: nieustannie podnoszono normy, zróżnicowano ilo*ć pożywienia. Więźniowie sami eliminowali ze swych brygad słabszych fizycznie, aby otrzymać wyższy kocioł. Postępując tak strącali słabszych do tzw. trupiarni lub powodowali karne zsyłanie ich na Kołymę, z której się nie wracało.
Rosjanie metodycznie przeprowadzali też tresurę ideologiczną więźniów, czego dowodem jest szczegółowy opis przeobrażeń Kostylewa w czasie prowadzonego *ledztwa.
Więzień nigdy nie wiedział, kiedy wyjdzie na wolno*ć, gdyż samowolnie przedłużano czas skazania. Zachowywano zawsze pozory rzetelno*ci (obliczanie normy wydajno*ci, liczenie zarobków więźnia), tymczasem kłamstwo było wszechobecne i doprowadzało więźniów do katuszy psychicznych. W ten sposób zabijano nadzieję na możliwo*ć powrotu do normalnego życia. Udręki psychiczne potęgowane były zakazem otrzymywania listów i paczek z domu, zakazem odwiedzin. Najpierw łudzono więźniów nadzieją otrzymania listu, możliwo*cią odwiedzin, potem odbierano im te najskrytsze złudzenia. Żony więźniów były zastraszane i grożono im aresztowaniem, utratą pracy, odebraniem dzieci i radzono zerwanie kontaktu z więzionym mężem i przeprowadzenie rozwodu. Wiele kobiet decydowało się pod presją na takie działanie, co stawało się ostatecznym ciosem dla przebywających w obozach. Psychiczne dręczenie więźniów przeprowadzane było z sadystyczną precyzją, dzięki czemu starano się zniszczyć człowieczeństwo uwięzionych.
Borowski w swych opowiadaniach dowodził, że po pobycie w obozie, z człowieka pozostawała tylko biologia, nieczuły kamień stosujący bezwolnie „odwrócony Dekalog”.
Gustaw Herling - Grudziński podkre*la, że więźniowie nie utracili do reszty człowieczeństwa, warto*ci ludzkie zostały w obozach wystawione na ciężką próbę, ale nie skapitulowały. Świat obozów nie był człowieczy, był nie-ludzki. Więźniowie rozpaczliwie bronili swego człowieczeństwa: mieli nadzieję, *wiadomo*ć zmarnowanego życia, modlili się, szukali ułudy wolno*ci we własnej intymno*ci, protestowali (Kostylew opalał swą rękę w ogniu). Z „Innego *wiata” wypływa jak przesłanie nauka: nie wolno człowiekowi tworzyć nieludzkich warunków bo „człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach”.
Twórczo*ć Marka Hłaski - wyrazem pokoleniowej reakcji na stalinizm i pozorno*ć październikowej odwilży
Stalinizm w życiu Polaków to okres narzucania ideologii komunistycznej w latach powojennych aż do tzw. „odwilży” październikowej w 1956 r. W kraju naszym panował terror policyjny, toczyły się procesy byłych akowców, nawet w*ród samych komunistów dokonano czystki - w 1951 r. aresztowano Władysława Gomułkę, Mariana Sprychalskiego i innych. Podobne wydarzenia rozegrały się w innych krajach podporządkowanych Związkowi Radzieckiemu (Węgry, Bułgaria, Czechosłowacja), była to bowiem działalno*ć ukartowana i wyreżyserowana przez Stalina. Zapanował okres tzw. zimnej wojny ZSRR z krajami zachodnimi. Ostatnim akcentem swobodnych kontaktów z Zachodem był zorganizowany w 1948 r. we Wrocławiu Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju. Przyjechali wówczas do Polski najsławniejsi twórcy nauki i kultury *wiatowej. Wystąpienia pisarzy radzieckich sprawiły, że powiało grozą i niektórzy delegaci demonstracyjnie opu*cili obrady. W 1949 r. na zjeździe Związku Literatów zobowiązano pisarzy polskich do przyjęcia i stosowania „metody realizmu socjalistycznego”. Zadaniem twórców literatury miało być przedstawianie „życia klasy robotniczej”, atakowanie „wrogów klasowych”, krytyka „amerykańskich imperialistów”. Wielu ludzi pióra podporządkowało się narzuconym przez partię dyrektywom, inni nie chcieli po prostu nic pisać lub decydowali się na życie emigracyjne.
W 1953 r. zmarł Stalin i w ZSRR nastał czas „odwilży”. Określenie to pochodziło z tytułu utworu Ilii Erenburga i oznaczało rozluźnienie rygoru reżimu komunistycznego. Odwilż objęła również Polskę i wywarła wpływ na nastroje pisarzy i artystów - zrodziła nadzieje i oczekiwania. Hasło musiało jednak nadej*ć ze Wschodu: Chruszczow w 1956 r. oficjalnie potępił „kult jednostki” i oskarżył Stalina o zbrodnie. W Polsce już rok wcześniej zwolniono z więzienia Wł. Gomułkę, wypuszczono również Sprycharskiego oraz skazanych w procesach generałów.
W łonie partii nastąpił rozłam, tymczasem wybuchł strajk w zakładach naprawczych taboru kolejowego w Poznaniu i dał początek manifestacjom ulicznym - krwawo stłumionym. W październiku tego roku na stanowisko I sekretarza Komitetu Centralnego PZPR powołano Wł. Gomułkę. Przywódcy ZSRR przybyli nieoczekiwanie do Warszawy, przemieszczały się też dywizje radzieckie ze Śląska i Pomorza w kierunku naszego państwa. Porozumienie przywódców radzieckich i polskich uchroniło nasz kraj od zbrojnej interwencji sowieckiej. Do końca 1956 r. zwolniono kardynała Wyszyńskiego, odwołano ze stanowisk doradców radzieckich (wojsko, bezpieczeństwo), przyjęto na uniwersytety profesorów usuniętych wcze*niej, wznowiono wydawanie „Tygodnika Powszechnego”.
Na zjeździe Związku Literatów Polskich wygłoszono ostrą krytykę ostatnich 7 lat w dorobku twórców socrealizmu. podjęto szereg uchwał (nawiązanie stosunków z literaturą emigracyjną i *wiatową, zniesienie cenzury, naprawienie krzywd wyrządzonych pisarzom represjonowanym z przyczyn politycznych), ale niestety prawie wszystkie one pozostały tylko na papierze. Szczę*cie Polaków trwało krótko, już od 1959 r. Gomułka doprowadził do znacznego ograniczenia swobody prasy, uciął kontakty z literaturą emigracyjną, wymusił zmianę na stanowisku Związku Literatów Polskich. Odwilż była więc jedynie pozorna, z dnia na dzień ograniczono swobody Polaków.
Zrozumienie twórczo*ci Marka Hłaski w oderwaniu od wydarzeń w kraju jest niemożliwe. Pisarz ten dorastał i dojrzewał w zniewolonym kraju. Pochodził z rodziny inteligenckiej, ale fascynowało go życie społecznych „dołów”. Usiłował utrwalić rzeczywisty obraz współczesnej obyczajowo*ci tych *rodowisk, których literatura socrealizmu po prostu nie zauważała, a nawet negowała ich istnienie. Hłasko pisał więc o sfrustrowanej i zbuntowanej młodzieży, o szoferach, ludziach społecznego marginesu. W styczniu 1958 r. młody pisarz otrzymał Nagrodę Wydawców, co stało się przyczyną gwałtownych ataków na niego jego twórczo*ć. Młody twórca opu*cił więc kraj, w którym nie mógł ze względów cenzuralnych, publikować swych utworów. Wydał je na emigracji, a w Polsce ukazały się dopiero w 1985 r.!
Tom opowiadań Hłaski „Pierwszy krok w chmurach” był wybitnym wydarzeniem literackim (w nagrodę otrzymał stypendium zagraniczne), utwór łamał ustalone reguły i stanowił zapowiedź zmian. „Piękni dwudziestoletni” są wspomnieniem pisarza o młodo*ci przypadającej na czasy stalinowskie (wydanym w Paryżu w 1966 r.). Bohater wspomnień jest stałym bywalcem komisariatów, więzień, knajp, izb wytrzeźwień. To alkoholik i złodziej, który będąc kierowcą samochodów dostawczych, kradnie wszystko co się da: wódkę, mięso, benzynę. Był współpracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa, pisał donosy. Z drugiej jednak strony bohater ten zna literaturę i potrafi ją fachowo ocenić (Borowski, Andrzejewski, Miłosz), jest zachwycony twórczo*cią Gombrowicza, przyjaźnią darzą go tacy twórcy literatury jak: Władysław Broniewski, Wilhelm Mach, profesor Stefan Ło*.
Utożsamianie się z bohaterem utworów jest zabiegiem ryzykownym, czego dowiodły wcze*niejsze ataki krytyków na Tadeusza Borowskiego, lecz tym samym chwytem posłużył się również Marek Hłasko. Narrator (mówiący o sobie: ja) staje się w tym utworze *wiadkiem oskarżenia stalinizmu, a nawet więcej: całego systemu komunistycznego (przecież tzw. „odwilż” trwała krótko, później znowu zniewolono naród).
„Piękni dwudziestoletni” są oskarżeniem ustroju, który legalizuje zło i plugawi warto*ci moralne. Praca ludzi jest fikcyjna, trzeba kra*ć żeby żyć, nie istnieje etyka lekarska (młoda lekarka handluje morfiną, aby móc przeżyć), kraj pełen jest donosicieli - konfidentów UB, nie ma prawdziwej przyjaźni, gdyż kolega donosi na kolegę, aby nie narazić się na „niezadowolenie” władz politycznych.
Przedstawiciele władzy, którzy deklarują miło*ć do klasy robotniczej sami robią zakupy w swoich „sklepach za żółtymi firankami', w zakładach pracy istnieją komórki UB, więc każdy pracownik czuje się *ledzony. Jednostka nie ma żadnych praw: profesora Stefana Łosia trzymano rok w więzieniu, gdzie był bity, opluwany przez oficerów, a nawet oprawcy ci oddawali mocz na twarz więźnia. Po roku wypuszczono naukowca stwierdzając, że zaszła pomyłka (zmarł wkrótce po tym). Ustrój komunistyczny gloryfikuje ohydę, bylejako*ć, tandetę, bo wszystko w kraju jest wła*nie tandetne lub paskudne. Praca jest nierzetelna, zarobki bylejakie, samochody służbowe stale się psują, miejsca pracy obskurne. W tej sytuacji sztuka jest tandetna.
Młodzi ludzie żyjący w tym ustroju ulegają demoralizacji: stają się konfidentami, piszą donosy, popadają w alkoholizm, bandytyzm, żyją z hazardu, nie maja ideałów.
Narrator chciał być w swoich wspomnieniach wiarygodnym *wiadkiem oskarżenia. Rzeczywisto*ć była tandetna, więc dopasował do niej język. Hłasko kazał bohaterowi posługiwać się językiem subkultury miejskiej, językiem literatury popularnej oraz brukowej. Wulgarno*ć języka staje się odpowiednikiem ohydy *wiata. Młody pisarz reaguje bólem na totalitaryzm ustroju. Z obrzydzeniem odwraca się od *wiata, który utrwalił i oskarżył w swych wspomnieniach. Marek Hłasko był twórcą niezwykle wrażliwym i głęboko nieszczę*liwym. Źle czuł się na emigracji, tęsknił za Polską, do której nie mógł wrócić po opublikowaniu tak krytycznych utworów. W każdym emigracyjnym kraju czuł się obco, często zmieniał miejsca pobytu i zawody. Zmarł w wieku 35 lat, najprawdopodobniej przedawkował *rodki nasenne, bez zażycia których nie mógł zasnąć. Matka pisarza, kilka lat przed *miercią syna wyjechała do Jugosławii, aby się z nim spotkać. Znalazła go w bardzo złym stanie psychicznym: był szalenie nerwowy i fatalnie sypiał. Wiele informacji o *rodowisku rodzinnym i losach pisarza zawiera książka Zyty Kwiecińskiej (siostry ciotecznej Hłaski) - „Opowiem wam o Marku”. Autorka wyja*nia w niej wiele nieporozumień związanych z burzliwym życiem swojego kuzyna, a szczególnie z jego nagłą *miercią. Z kart książki tworzy się portret pisarza: człowieka nieszczę*liwego, zatroskanego o zdrowie najukochańszej matki, mężczyzny zagubionego w*ród ludzi, którzy nie potrafili go zrozumieć.
„Jedynym sposobem uratowania godności ludzkiej w nieludzkich warunkach jest uwierzyć choćby w otchłań zła w istnienie dobra”. Skomentuj tę myśl odwołując się do wybranych utworów literackich
Rzadko zastanawiamy się nad tym, co zrobilibyśmy znalazłszy się w sytuacji zagrożenia naszej godności. Cieszymy się życiem, zdrowiem, snujemy plany na przyszłość, wytyczamy sobie ambitne cele. Świat, w jakim żyjemy, uważamy za dar naturalny i daleki od doskonałości. Dopiero przy lekturze niektórych książek uzmysławiamy sobie, że czasem ludzie musieli walczyć o taki świat, w jakim my żyjemy. Największe zagrożenie dla godności ludzkiej występuje w czasach wojen. Trudno wówczas obronić człowieczeństwo, wpajane nam zasady moralne okazują się być pustymi słowami. Wali się w gruzy cały kodeks moralny - przejmująco mówi o tym Tadeusz Różewicz w wierszu „Ocalony”:
„Pojęcia są tylko wyrazami.
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo”.
W takim świecie nie można żyć, człowiekowi potrzebna jest wiara w dobro i sens godności ludzkiej. Dlatego poeta tak wyznaje z rozpaczą:
„Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch o mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności”.
Wojna jest największym złem, jakie może dosięgnąć ludzi. Człowiek czuje się bezsilny i bezradny wobec tej otchłani zła. Jaką postawę ma zająć? Pytanie to postawił Albert Camus w swojej powieści parabolicznej - „Dżuma”. Akcja utworu rozgrywa się w Oranie w roku 194..., czyli w czasie trwania II wojny światowej. Przedmiotem analizy autora jest zachowanie ludzi, ich reakcje na to, co się dzieje, reakcje na zbiorowe nieszczęście całej społeczności. Epidemia zła - dżumy - rozprzestrzenia się powoli, mało kto poważnie traktuje to zjawisko. Ludzie bagatelizują grożące im niebezpieczeństwo, a kiedy dżuma pochłania coraz większe ilości ofiar, społeczeństwo zostaje sparaliżowane strachem. Jest to typowa postawa, czego dowodzi też reakcja Niemców i Rosjan na hitleryzm i stalinizm. Centralną postacią powieści Camusa jest doktor Rieux, lekarz z poświęceniem walczący z chorobą, organizujący szpitale, ryzykujący zdrowiem i nawet życiem. Skupia wokół siebie wąskie grono osób, które od początku rozumie konieczność przeciwstawienia się chorobie. Działalność ich nie przynosi efektów, choroba zbiera coraz większe żniwo, lecz oni pełnią swą ludzką misję. W tej otchłani zła najlepiej czuje się Cottard - przestępca zagrożony aresztowaniem. Epidemia zburzyła wcześniejszy ład życia, co daje mu poczucie bezpieczeństwa. Tak więc zarówno czynni przeciwnicy epidemii jak i z niej zadowoloni są nieliczni. Najliczniejszą grupę stanowią ludzie przerażeni, sparaliżowani strachem. To dzięki nim choroba zbiera coraz obfitszy plon, bo bierność oznacza akceptację. W grupie mieszkańców Cranu znalazł się Paymond Rambert - dziennikarz z Paryża. Początkowo stara się on wyjechać z miasta, tłumaczy, że jest obcy i jego ta sytuacja nie dotyczy. Kiedy jednak otwiera się przed nim szansa ucieczki, rezygnuje z niej, dochodząc do wniosku, że i na nim ciąży odpowiedzialność za rozwój choroby. Przyłącza się do grupy doktora Rieux i walka z epidemią daje mu poczucie spełnionego obowiązku.
Powieść Camusa jest parabolą (przypowieścią), bo daje przykład uniwersalnych prawideł ludzkiej egzystencji, postaw wobec życia. Choroba jest złem, dżumą ludzkości są wojny. Człowiek ma obowiązek walczyć ze złem, choćby ono przytłaczało go swoim ciężarem.
Formą walki ze złem jest obrona godności ludzkiej. Nie łatwo ocalić własne człowieczeństwo, kiedy tkwi się w bezmiarze zła. Dowiodła tego ostatnia wojna. Człowiek wymyślił tak okrutne sposoby zabijania innych ludzi, że trudno jest uwierzyć, iż to „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Zofia Nałkowska nie była więźniarką obozów koncentracyjnych, po wojnie pracowała w Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. To, co usłyszała i zobaczyła było tak niewiarygodnie wstrząsające, że stworzyła dokument tego czasu - „Medaliony”. Krótkie reporterskie relacje uświadamiają nam, że człowiek jest zdolny do niebywałego okrucieństwa. Obozy koncentracyjne stanowiły zupełny ewenemet w dziejach ludzkości. Zabijanie ludzi stało się czymś normalnym, śmierć nie wzruszała. Fabryki śmierci rozsiane w krajach Europy rozwijały się. Ludzie zamknięci w obozach poddani zostali zupełnie nowym prawom. Żyjąc w nieludzkich warunkach chcieli przeżyć za wszelką cenę, nawet za cenę własnego człowieczeństwa. Jak trudno było w tych warunkach uratować godność ludzką, świadczy relacja jednej z byłych więźniarek. Kobiety zamknięte w bunkrach głodowych dopuszczały się aktów kanibalizmu
Uczucie głodu, instynkt samozachowawczy dyktował więźniarkom postawę niegodną człowieka. My, którzy nie przeżyliśmy takich sytuacji, czasem potępiamy ludzi, którzy za cenę przeżycia kradli chleb współwięźniom, stawali się obozowymi kapo lub nawet stawali się ludożercami. Łatwo jest potępiać ich postawy, ale czy możemy mięć pewność, że - będąc w analogicznej sytuacji - potrafilibyśmy uratować swoje człowieczeństwo?
Tadeusz Borowski przeżył koszmar obozów koncentracyjnych i nie chciał stać sędzią swych towarzyszy obozowych. Rozumiał, co czyli i wiedział, że żądza życia potrafi zagłuszyć każde skrupuły moralne. W opowiadaniu „proszę państwa do gazu” przedstawił różne reakcje ludzi na rzeczywistość obozową. Ludzie, zaraz po przyjeździe do obozu, byli selekcjonowani. Młodzi i zdrowi, a więc zdolni do pracy kierowani byli do samochodu do obozu; dzieci, starcy, kalecy załadowywano do samochodu jadącego do krematorium. W wagonach leżały porzucone przez matki zwłoki niemowląt. Niemiec rozkazał, aby młode matki zabrały swe zmarłe dzieci, jednak żadna z kobiet nie wróciła do wagonu. Poinformowano je, że jeśli nie zabiorą swych dzieci, co dziesiąta z kobiet zostanie zastrzelona. Sparaliżowane strachem kobiety stały nieruchome i wówczas jedna ze starszych kobiet wróciła do wagonu i zabrała z niego wszystkie martwe ciałka. podziwiamy bohaterstwo tej kobiety, ceniącej wyżej swe człowieczeństwo niż życie.
Inna młoda kobieta przywieziona do obozu szybko zorientowała się, że dzieci wraz z matkami są skazywane na zagładę. Odepchnęła od siebie małą córeczkę chcąc w ten sposób ocalić własne życie. Dziewczynka z płaczem biegła za uciekającą matką, u której instynkt przeżycia okazał się silniejszy od instynktu macierzyńskiego.
Nieludzki jest świat, w którym człowiek musi zdawać tak trudny egzamin ze swej godności. Borowski jest pełen współczucia dla więźniów, nie definiuje ich winy, wiedząc, że w warunkach obozowych nie każdy umiał zachować się jak przystało na człowieka. Tam obowiązywały nieludzkie prawa, ludzie tracili wiarę we wszelkie wartości moralne. Uratowanie człowieczeństwa urastało do czynu heroicznego.
Sowiecką odmianą obozów koncentracyjnych były łagry, czyli obozy przymusowej pracy. Trafiali do nich nie tylko obywatele wrogich państw, ale także Rosjanie. Nie trzeba było być wrogiem stalinizmu aby znaleźć się w takim obozie.
Aleksander Sołżenicyn po ukończeniu studiów został wcielony do wojska, walczył między innymi pod Leningradem i na Łuku Kurskim, otrzymał liczne odznaczenia. Mimo to w 1945r. został aresztowany i zdegradowany, oskarżono go o agitację antyradziecką. Otrzymał wyrok ośmiu lat obozu poprawczego i przebywał w kilku takich obozach. Potem otrzymał nakaz wiecznego zesłania, anulowany dopiero w 1956r. Podjął pracę nauczycielską i poświęcił się pisarstwu. „Jeden dzień Iwana Denisowicza”, opublikowany za osobistą zgodą Chruszczowa, stał się sensacją i w kraju i za granicą. Rozpoczęła się akcja przeciwko pisarzowi, więc swe kolejne utwory publikował na Zachodzie. W 1971r. przyznano mu literacką Nagrodę Nobla, której jednak nie mógł odebrać. W 1974r. został aresztowany i deportowany. ostatnio powrócił do swej ojczyzny. Los pomieścił w życiu Sołżenicyna tyle, że starczyłoby na wiele żywotów ludzkich.
W „Jednym dniu Iwana Denisowicza” zawarł studium totalitaryzmu, czyli takiego systemu sprawowania władzy, w którym władza ta dąży do poddania sobie człowieka i społeczeństwa za pomocą wszelkich możliwych *rodków przemocy wobec przeciwników. Totalitaryzm prowadzi do zniewolenia człowieka, narzucenia mu określonych zachowań. Jednostka nie jest w stanie zachować jakiejkolwiek autonomii, zostaje pozbawiona własnej sfery intymnej. Wszechmoc władzy obejmuje jej nieomylność i moc podejmowania jedynie słusznych decyzji. Władza rządzi za pomocą rozbudowanej biurokracji i terroru policyjnego.
Wiek XX poznał system totalitarny w dwóch wariantach: hitleryzm i stalinizm. Niemożliwe było życie w tym systemie z zachowaniem godności ludzkiej. Człowiek stawał się przedmiotem, maszyną - wykonując tylko nakazy władzy. Bohaterem „Jednego dnia” jest zwykły, przeciętny więzień, pracowity chłop Szuchow. Chce przeżyć obóz, ma za sobą 8 lat pobytu, do końca wyroku pozostało mu jeszcze dwa lata. Przestał już dziwić się i buntować, więc ze zrozumieniem i pobłażaniem patrzy na nowych skazańców, nie mogących pogodzić się z aresztowaniem, długim wyrokiem, bezprawiem panującym w obozie. Szuchow zrozumiał, że więzień (zek) nie ma żadnych szans na dochodzenie praw i wypracował własną filozofie przetrwania. Cały należał już do obozu, wszystko miał łagrowe: koszulę, waciak, walonki. Jego były tylko „gnaty i dusza”, jak sam o sobie myślał. To właśnie duszę, godność ludzką chciano mu odebrać. Szuchow z podziwem obserwował obserwował innego więźnia, starca o gołej czaszce i bezzębnej twarzy, który przy każdym posiłku rozkładał czystą serwetkę i jadł tak, jak na proszonym obiedzie lub w eleganckiej restauracji. Zauważył starca dzięki temu, że tamten nie dał się zepchnąć na dno brudu i zezwierzęcenia. Był pojedynczym egzemplarzem człowieka zachowującego własne zasady i przyzwyczajenia, żyjącego we własnym uduchowionym świecie. Ocierał się jedynie o nieludzkie obyczaje, którym jednak zdołał się oprzeć. jak wiele godności ludzkiej było w jego postawie! Wyniszczony fizycznie pozostał wierny wyznawanym zasadom moralnym i ludzkim zachowaniom.
O walce człowieka przeciwko odebraniu mu godności mówi też Gustaw Herling - Grudziński w „Innym świecie”. Autor opowiadań, w poszukiwaniu środków do życia i drogi na Zachód przeniósł się do Grodna, gdzie został aresztowany i uwięziony. Otrzymał wyrok 5 lat pobytu w obozach. W Jercewie, w pobliżu Archangielska, podjął dramatyczną głodówkę i został zwolniony. Trzy miesiące wędrował do armii polskiej i został wcielony do wojsk generała Andersa. „Inny świat” został opublikowany w Londynie w 1953r. O prawach życia obozowego i obojętności na cierpienie i chorobę drugiego, braku reakcji na nieludzkie wydarzenia rozgrywające się na oczach więźniów, pisze Grudziński z dystansem i powagą. Żaden więzień nie idzie bronić gwałconej kobiety, zdrowi nie pomagają chorym - to zachowania przeczące zasadom człowieczeństwa. Więźniowie umierają z głodu, zamarzają podczas wyrębu lasu, popełniają samobójstwa, później wszystko toczy się po dawnemu. Tak spełniały się założenia systemu obozowego, obliczonego na morderczy wysiłek, na 11 - 12 godzinna pracę pod gołym niebem, w śniegu po pas, na kilkudziesięciostopniowym mrozie i o głodzie.
Zdziwienie wywołują więźniowie dobrowolnie przyjmujący lub nawet wybierający cierpienie. Akt dobrowolnego męczeństwa jest ostatnim aktem ich wewnętrznej wolności. Najwspanialszą pod tym względem postacią jest więzień Kostylew. Został aresztowany za czytanie książek zakazanych zachodnich pisarzy. Katowany nie przyznał się do winy, jego upór rósł w miarę zadawanych cierpień. Otrzymał 10 - letni wyrok, w obozie bliski był już złożenia donosu, ale w porę zrozumiał, że go oszukano i zachował ludzka postawę. Do obozu w Jarcewie trafił z ręką na temblaku. Aby rana nie goiła się, codziennie opalał rękę nad ogniem. Postanowił, że już nigdy nie będzie pracował dla swoich oprawców. Kiedy dowiedział się, że został umieszczony na liście więźniów kierowanych do najcięższego obozu, do kołymy, oblał się wiadrem wrzątku i umierał w straszliwych męczarniach. jego tęsknota za wolnością (tylko wewnętrzną) okupiona została życiem. Był to akt przeciwstawienia się obozowym prawom.
Analiza wybranych utworów literackich świadczy o tym, że uratowanie godności ludzkiej bywało czynem heroicznym, gdy człowiek znajdował się w otchłani zła, a niezłomnie wierzył w istnienie dobra. My nie musimy ponosić aż tak wielkich ofiar, a mimo to nie zawsze zachowujemy swą godność. Bohaterowie tamtych dni uświadamiają nam, że godność ludzka jest najwyższą wartością, dla której wypada poświęcić życie.
Jak literatura ukazuje mechanizmy władzy i jej wynaturzenia. Rozwiń temat na przykładzie znanych Ci utworów
Władza daje człowiekowi poczucie siły i satysfakcję, dlatego często jest obiektem marzeń. O nią walczą ludzie, dla niej walczą i cierpią. Sprawowanie władzy wiąże się jednak z odpowiedzialnością za podejmowane decyzje. Nie jest łatwo rządzić, jeszcze trudniej ponosić konsekwencje decyzji, które okazały się zgubne. Przekonuje nas o tym bohater starożytnego dramatu Sofoklesa - Kreon. Objął on władzę w Tebach po walce i śmierci dwóch synów Edypa: Polinejesa i Eteoklesa. Kraj znajdował się w stanie wojny domowej, gdyż obaj potomkowie króla Edypa mieli swoich sprzymierzeńców. Należało położyć kres wewnętrznym kłótniom, należało też przykładnie ukarać Polinejkesa, który wystąpił zbrojnie przeciwko swojej ojczyźnie. Jak ukarać martwego agresora? Synowie Edypa zginęli w bratobójczej walce, jeden był obrońcą, drugi najeźdźcą Teb. Trudno potraktować ich jednakowo, trudno ukarać nieżyjącego wroga. Kreon musi podjąć decyzję i ma świadomość, że ludzie oczekują od niego przykładnego ukarania zdrajcy - Polinejkesa. Kreon jest nie tylko nowym władcą Teb, ale i krewniakiem tych, którzy sprowadzili na ojczyznę wojnę. poddani muszą przekonać się, że nowy władca jest sprawiedliwy i srogi, inaczej kraj będzie nadal terenem walk toczonych między sprzymierzeńcami obu synów Edypa. Pochowanie zwłok braci oznaczałoby zrównanie ich czynów, a przecież jeden był obrońcą ojczyzny, drugi najeźdźcą. Kreon jako władca podejmuje decyzję: obrońcę należy pochować zgodnie z wiarą i odwiecznymi obyczajami, zwłoki zdrajcy zaś, zaś pozostawić na wieczne pohańbienie. Wydanemu rozkazowi sprzeciwia się Antygona, która będąc siostrą obu braci nie może pozwolić na zbezczeszczenie zwłok jednego z nich. Prawa boskie nakładają na żywych obowiązek grzebania zwłok umarłych, którzy w przeciwnym razie nie trafią nigdy do królestwa Hadesa. Antygona łamie zakaz Kreona i grzebie ciało Polinejkesa. Tebańczycy czekają na reakcję władcy, który musi okazać się królem sprawiedliwym. Jeśli daruje Antygonie życie, poddani nie będą respektować jego rozkazów. Antygona jest bliską krewną króla i ponadto narzeczoną jego syna. Gdyby Kreon darował jej życie, poddani z oburzeniem powiedzieliby, że inna jest sprawiedliwość dla członków rodziny królewskiej, a inna dla nich. Jak możne wymagać posłuszeństwa od poddanych, kiedy członkowie najbliższej rodziny łamią wydane nakazy? Kreon kieruje się racjami władcy, musi zaprowadzić w kraju spokój i praworządność. Antygona musi zginąć, choć wyrok taki trudno jest wydać Kreonowi - stryjowi. Dramat Sofoklesa wprowadza nas w problemy związane ze sprawowaniem władzy. Potrafimy rozumieć racje, którymi kieruje się władca Teb, ale współczucie nasze jest po stronie Antygony. Ona stanęła w obronie praw wyższych - boskich, ponadczasowych. Kreon jest władcą despotycznym, dla zachowania prestiżu swego stanowiska poświęca zasady ogólnoludzkie, moralne. Tragedia Sofoklesa nie traci swej aktualności nawet dziś, bo żądza władzy i obecnie zaślepienie ludzi, czyni z nich autokratów stawiających się ponad ogólnie przyjętymi zasadami moralnymi.
Król Troi - Priam, bohater dramatu J. Kochanowskiego „Odprawa posłów greckich”, nie był despotą. Syn jego - Parys /Aleksander/ uprowadził ze Sparty piękną Helenę - żonę Menelaosa. Do Troi przybyli posłowie greccy z żądaniem zwrotu porwanej kobiety. Priam musiał podjąć trudną decyzję. Z pewnością czuł się winny wobec syna, którego niemowlęciem kazał zgładzić, aby nie spełnił a się straszna przepowiednia zagłady państwa. niemowlę zostało znalezione w górach przez pasterza, który wychował chłopca, traktując jak własnego syna. Aleksander /Parys/ został jednak pozbawiony dostatku i dziedzicznej władzy, które należały mu się przecież jako synowi króla. Po latach stary Priama chciał pewnie wynagrodzić Aleksandrowi krzywdy, jakie doznał. Królewicz porwał żonę króla Sparty i widmo wojny zawisło nad Troją. Rozsądek nakazywał oddanie Heleny i odsunięcie groźby konfliktu, miłość do syna oraz niewątpliwe wyrzuty sumienia dyktowały zgodę na zatrzymanie tej kobiety. Priam nie umiał podjąć decyzji, nie chciał brać na siebie całej odpowiedzialności, zwołał więc radę mającą jednoznacznie wypowiedzieć się w tej kwestii. Nie był więc władcą absolutnym, jak Kreon, podejmował decyzje w oparciu o stanowisko wybrańców narodu. Mimo to sprowadził na kraj klęskę. Nie można było polegać na opinii rady, której członkowie kierowali się osobistymi korzyściami, nie interesem kraju. Przykład Priama uczy nas, że podejmowanie decyzji - zwłaszcza w sprawach ogólnonarodowych - jest zadaniem trudnym i odpowiedzialnym. Zgubne może być przeświadczenie o własnej nieomylności /Kreon/, lecz chwiejność i brak zdecydowania /Priam/ również prowadzi do zguby.
Wydarzenia II wojny światowej wzbogacają naszą wiedzę o władzy i jej wynaturzeniach. Rozpowszechniły się rządy totalitarne w dwóch głównych odmianach: hitleryzmu i stalinizmu. Totalitaryzm jest systemem organizacji państwa zmierzającym do rozciągnięcia kontroli nad całością życia politycznego, społecznego, kulturalnego społeczeństwa. System ten daje nieograniczone kompetencje władzy władzy centralnej. Likwidowane są działania grup politycznych zmierzające do otoczenia kontrolą społeczną działalności władzy, maksymalnie ograniczona zostaje sfera prywatności jednostki ludzkiej. Władza totalitarna rozbudowuje aparat przemocy połączony ze stworzeniem terroru i przymusu fizycznego wobec faktycznych i potencjalnych przeciwników. Po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech szybko rozprawiono się z ideologicznymi przeciwnikami. Wkrótce wybuchła II wojna światowa, gdyż Hitler uznał za konieczne panowanie nad innymi narodami. Wyższość rasy germańskiej stanowiła uzasadnienie dla podbojów. Wielu Niemcom przyjemnie było mieć przekonanie, że są nadludźmi. jaki wpływ miała ta ideologia na ludzi, wyjaśnia nam Kazimierz Moczarski w „Rozmowach z katem”. Autor tego pamiętnika po wojnie został aresztowany jako oficer Armii Krajowej i skazany na śmierć z późniejszą zmianą wyroku na dożywocie. Pisarz spędził 10 miesięcy w jednej celi ze zbrodniarzem hitlerowskim Jurgenem Stoopem. Opowiedział on Moczarskiemu dokładnie swoją karierę. Nie był człowiekiem wykształconym, tym łatwiej było mu uwierzyć w swoją uprzywilejowana pozycję. Piął się po szczeblach kariery, im bardziej był bezwzględny dla podbijanych narodów, ty większe spotykały go zaszczyty. Powierzono mu przeprowadzenie Gross Action, czyli zadanie likwidacji żydowskiego getta w Warszawie. Z dumą opowiadał o swej działalności i do końca wierzył w jej słuszność. Stał się cząstką totalitarnej maszyny, został odczłowieczony. Innym Niemcem był profesor Sonnenbruch - światowej sławy naukowiec, biolog. Chciał poświęcić się nauce, zamknąć w świecie badań naukowych. tymczasem życie zmusiło go do zajęcia stanowiska wobec hitleryzmu. Leon Kruczkowski w dramacie „Niemcy” odsłania tragizm tej postaci. Człowiek nie może być odizolowany od społeczeństwa, musi zająć stanowisko wobec zła, które się rozprzestrzenia. Naukowiec ten stał się ofiarą totalitaryzmu, ale także ponosi odpowiedzialność za rozwój tego systemu.
Wstrząsające są obrazy życia narodów podbitych. Wynalazkiem totalitaryzmu stały się obozy koncentracyjne - fabryki śmierci. Obłędnej ideologii faszystowskiej ulegli nie tylko oprawcy. W opowiadaniu „Profesor Spanner” z cyklu „Medaliony” Zofia Nałkowska przytacza relację młodego chłopca, gdańszczanina, zatrudnionego w czasie zimy w jednym z obozów w charakterze preparatora zwłok ludzkich. Z tłuszczu ludzkiego wytapiano tam mydło i o tej „produkcji” młody pracownik mówi z pełnym uznaniem dla Niemców, którzy „potrafią z niczego zrobić coś„. W obozach koncentracyjnych ludzi traktowano jak zwierzęta i ofiary musiały poddać się tym prawom. Tak ginęli wszyscy ci, którzy nie uwierzyli w „nadludzkie” właściwości rasy niemieckiej. Wśród więźniów byli bowiem także Niemcy. Tadeusz Borowski w swoich opowiadaniach bohaterem uczynił zwykłego więźnia, dla którego najważniejszym było utrzymanie się przy życiu. Autor sam przeżył piekło obozów koncentracyjnych i rozumiał ich ofiary, zbyt słabe aby ocalić swe człowieczeństwo. Nie osądza tych ludzi, oskarżając całą ludzkość, bo bierność świata wobec obozów koncentracyjnych pozwoliła na rozwój tych fabryk śmierci.
Równie wstrząsające obrazy terroru i odczłowieczenia ludzi znajdujemy w opowiadaniach Gustawa Herlinga - Grudzińskiego. Są to „Zapiski sowieckie” z pobytu autora w stalinowskich łagrach. Jak Borowski w swych opowiadaniach, tak Grudziński w „Innym świecie” ukazał istotę systemu stalinowskiego - świadome dążenie oprawców do całkowitej degradacji człowieka. Są to opowieści o niewyobrażalnym zdziczeniu i upodleniu ludzi, ale też o heroicznym poszukiwaniu nadziei i wolności, miłości i przyjaźni. Jak bronić się przed odczłowieczeniem? Na to pytanie daje Grudziński następującą odpowiedź: „Jedynym sposobem uratowania godności ludzkiej w nieludzkich warunkach jest uwierzyć choćby w otchłani zła w istnienie dobra”. Wielu więźniów za wiarę tą oddało życie, wielu uległo złu.
Totalitaryzm w wydaniu stalinowskim sprawił, że nawet obywatele państwa zwycięskiej rewolucji nie mogli być pewni niczego, także własnego istnienia. Kraj stał się wielkim więzieniem, każdy mógł okazać się „wrogiem ludu”,, zdrajcą. Wystarczył anonimowy donos, czytanie książek zagranicznych autorów, dostanie się do niewoli w czasie wojny lub każdy inny pretekst, aby trafić do sowieckiego łagru. Jeden z więźniów, Aleksander Sołżenicyn opisał świat obozów przymusowej pracy w ”Jednym dniu Iwana Denisowicza”. Miliony ludzi zamknięto w obozach na całe lata, żyli oni bez żadnej nadziei wyjścia, bez jakiegokolwiek uzasadnienia pobytu w tym piekle. Niszczono w ludziach wszelkie uczucia, odbierano każdą nadzieję. Wyniszczająca i mordercza praca przy kilkudziesięciostopniowym mrozie, powodowała, że każdy myślał tylko o zdobyciu pożywienia. Przeżycie jednego dnia było sukcesem.
To właśnie Sołżenicyn jako pierwszy z Rosjan zdemaskował system stalinowski. Ryzykował swym życiem publikując utwory najpierw w kraju, potem za granicą. W 1973r. został aresztowany i deportowany i dopiero ostatnimi czasy zdecydował się na powrót do kraju. On pierwszy przełamał barierę strachu ukazując prawdę o systemie, który pochłonął miliony istnień ludzkich.
Hitleryzm i stalinizm uznajemy za wynaturzenia władzy i mamy nadzieję, że jako takie nie powtórzą się w przyszłości. Zgodnie z prawami natury wszelkie wynaturzenia powinny ginąć. Czy możemy jednak zaufać tym zasadom, kiedy wiemy, że obozy koncentracyjne - „wybryki natury” nie tylko istniały, ale jeszcze rozwijały się? Zofia Nałkowska przerażona możliwościami człowieka ostrzegała nas mottem do „Medalionów”: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Do czego może być człowiek jeszcze zdolny? Bogatsi o doświadczenia z ostatniej wojny powinni*my baczniej przyglądać się temu co dzieje się w *wiecie. Skoro stać ludzi na takie wynaturzenia, mogą okazać się zdolni także do samo zagłady.
„Różne drogi do szczę*cia” - Petrarka,. Rozwiń tę my*l poety odwołujac się do wybranych utworów
Czym jest szczę*cie? Trudno zdefiniować to pojęcie, gdyż oznacza ono osiągnięcie celu, do którego człowiek dąży uparcie i wytrwale. Celem dla różnych ludzi są różne ideały: miło*ć, bogactwo, sztuka, nauka, służba społeczna. Ideały zmieniają się nie tylko w zależno*ci od zamiłowań ludzi, zależne są także od czasu historycznego, prądów umysłowych, sytuacji politycznej, w jakiej żyją ludzie.
Utwory literackie są najpełniejszym odbiciem rzeczywisto*ci i dostarczają nam wielu bohaterów, próbujących zrealizować swoje ideały, swoje wizje szczę*cia. Warto zastanowić się nad różnorodno*cią tych dążeń, aby uzmysłowić sobie jak wiele jest „dróg do szczę*cia”.
Średniowieczny asceta - *w. Aleksy swoje szczę*cie widział w oddaniu się Bogu. Zrezygnował z bogactwa odziedziczonego po rodzicach, odmówił sobie przyjemno*ci płynących z życia małżeńskiego, aby znosić wszelkie niewygody, ból fizyczny, głód, upokorzenia. Godna podziwu jest wytrwało*ć bohatera w dążeniu do obranego przez siebie ideału szczę*cia. Cierpienia i wyrzeczenia Aleksego zostały nagrodzone - został uznany za *więtego.
Odrodzeniowy ideał szczę*cia nie wymagał od ludzi tak wielkiej ofriarno*ci. Dla Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego szczę*ciem było życie zgodne z prawami moralnymi i w kontakcie z przyrodą. Piękna natura była człowiekowi dana przez Stwórcę bez jego zasług. Należało więc czerpać rado*ć z istnienia, obcowania z naturą oraz pracować nad samym sobą, czyli dążyć do osiągnięcia wszechstronnej pełni człowieczeństwa. Jan Kochanowski potrafił cieszyć się życiem, ale pamiętał też o obowiązkach wobec ojczyzny. Uważał, że „poczciwą sławę” osiąga się na drodze służby narodowi. Każdy powinien robić w życiu to, co potrafi czynić najlepiej: niech więc jeden będzie żołnierzem drugi po*więci się pracy lub nauce, sam poeta będzie sławić swój naród poezją. Nasz wielki humanista szczę*cie widział w codziennym obcowaniu z przyrodą i możliwo*ci rozwoju talentu poetycznego. Rado*ć tworzenia wierszy dawała mu poczucie satysfakcji, *wiadomo*ć własnej warto*ci, co nie bez dumy ujął w słowach:
„I wdarłem się na skałę pięknej Kaliopy
gdzie dotychmiast nie było *ladu polskiej stopy”
Ideały humanistyczne ukształtowały zakres pojęcia „szczę*cie”. Zawierało się one w rado*ci istnienia, dostrzeganiu otaczającego piękna, rozwijaniu posiadanych talentów, służbie dla ojczyzny i narodu.
Epoka romantyczna wyeksponowała duchowe przeżycia człowieka. Bohater literacki tego okresu był wybitną indywidualno*cią i - jak przystało na tak wielką osobowo*ć - szczę*cie widział w realizacji tęsknot niemożliwych do spełnienia. Je*li kochał - musiała być to miło*ć wielka. Takim uczuciem Gustaw z IV czę*ci „Dziadów” A. Mickiewicza darzył swą wybrankę serca. Tak wielka miło*ć nie mogła się spełnić, dlatego romantyczni kochankowie są postaciami nieszczę*liwymi, nawet tragicznymi. Rozpamiętują dzieje swego uczucia, dręczą się wspomnieniami, wreszcie popełniają samobójstwo lub giną w inny sposób. Ideału miło*ci nie można zrealizować, bo jest ideałem - czym* nieosiągalnym. Można do niego tylko dążyć! Tak samo niemożliwy do spełnienia był, dla Polaków żyjących pod zaborami, ideał wolno*ci ojczyzny. Do jego osiągnięcia dążyli bohaterowie romantycznych dramatów: Konrad z III czę*ci „Dziadów” A. Mickiewicza oraz Kordian z dramatu J. Słowackiego. Pierwszy z nich na wzór mitologicznego Prometeusza podjął walkę z Bogiem, któremu zarzucił brak miło*ci dla ludzi cierpiących niewolę i prze*ladowania. Tej miło*ci i gotowo*ci do po*więcenia nie brak Kordianowi, żądającemu od Boga „rządu” nad duszami ludzkimi i zapowiadającemu, że mając taką moc, byłby w stanie uszczę*liwić swój naród:
„Większe niźli Ty stworzyłbym dziwo
zanuciłbym pie*ń szczę*liwą”
Dla Kordiana wyraz „szczę*cie” oznacza wolno*ć, której tak bardzo brak było Polakom.
Miło*ć idealna, romantyczna była równie nieziszczalna, jak pragnienie wolno*ci. Był to jednak ideał, do którego dążyli bohaterowie, ich „droga do szczę*cia”.
Wobec klęski dwóch powstań narodowowyzwoleńczych trzeba było szukać innej możliwo*ci realizacji ideałów. Pozytywizm postawił więc przed człowiekiem inne cele: pracę i patriotyzm. Stały się one głównymi kryteriami warto*ci człowieka. Nie wielkie czyny i uczucia miały stanowić sens życia ludzkiego, lecz zwyczajny, codzienny wysiłek. Bohater powie*ci E. Orzeszkowej „Nad Niemnem” - Benedykt Korczyński to człowiek zwyczajny, ale szlachetny i prawy. Nie czuje się szczę*liwy u boku wiecznie niezadowolonej żony, ale poczucie odpowiedziano*ci za los rodziny dyktuje mu rezygnacje z marzeń o miło*ci małżeńskiej. Celem i sensem jego życia staje się codzienna, mozolna praca, dzięki której utrzyma Korczyn, nie sprzeda swego skrawka Polski. Osobna grupę w społeczno*ci polskiej ukazanej przez Orzeszkową w „Nad Niemnem”, stanowią Bohateryczowie - mieszkańcy za*cianka. Pielęgnują oni grób legendarnych protoplastów swego rodu: Jana i Cecylii. Ich ciężka praca została wysoko oceniona przez króla Zygmunta Augusta, który nadał im tytuł szlachecki i dobrał odpowiednie do zasług nazwisko Bohatyrowiczów. Legenda owa jest wymownym hołdem złożonym przez pisarkę pracowito*ci ludzkiej.. Dla pozytywnych bohaterów tej powie*ci szczę*cie oznaczało pracę i miło*ć do ojczyzny. Sens życia ludzkiego zawierał się więc w zwyczajnym codziennym trudzie, dzięki któremu człowiek tworzył podstawy swojego bytu i był użyteczny dla innych.
Bardzo ciekawą postacią literacką jest także doktor Tomasz Judym z powie*ci S. Żeromskiego - „Ludzie bezdomni”. Pochodził on z ubogiej rodziny i po skończeniu studiów medycznych mógł żyć wygodnie i dostatnio. Mógł być szczę*liwym człowiekiem, ale on nie potrafił cieszyć się własnym szczę*ciem, gdy wokół żyli ludzie bezdomni, głodni i chorzy. Chciał zrealizować swój ideał szczę*cia - sprawić, by biedacy, z których się wywodził, mogli żyć w ludzkich warunkach. Dla realizacji takiej wizji szczę*cia poświęcił własną karierę życiową, wyrzekł się miło*ci ukochanej Joasi, pozbawił możliwa*ci posiadania rodziny. Dzisiaj, czytając tę powie*ć, zastanawiamy się, czy Judym postąpił słusznie. Czy mógł mógł on zmieniać los tysięcy rodaków? Idea, której po*więcił swe życie, przerastała jego możliwo*ci. W swojej gotowo*ci do ofiar Judym przypomina bohaterów romantycznych, bo też jest wytworem literatury młodopolskiej, czyli neoromantycnej. Z drugiej jednak strony nie potrafimy potępić postawy tej szlachetnej jednostki, bo wła*nie dzięki takim Judymom widzimy otaczające nas zło i niesprawiedliwo*ć. Gdyby nie było takich ludzi, pogrążyliby*my się w stanie akceptacji i bierno*ci wobec zła.
Literatura II wojny *wiatowej uczy nas, że w tak ekstremalnych warunkach szczę*ciem może być po prostu biologiczne przetrwanie. Bohaterowie opowiadań Zofii Nałkowskiej „Medaliony” relacjonują zapamiętane fakty z pobytu w obozach koncentracyjnych. Jedna z kobiet z przerażeniem wyznaje, że w bunkrach głodowych dochodziło do aktów kanibalizmu. Zamknięte w nich kobiety marzyły o zaspokojeniu głodu. Tadeusz Borowski, który sam był więźniem obozów koncentracyjnych, rozumie ludzi, którzy rozpaczliwie walczyli o zachowanie życia. Umrzeć w obozie, było rzeczą zwyczajną, przetrwać - to była sztuka. Dla ocalenia swojego życia jedna z bohaterek opowiadania „Proszę państwa do gazu” odepchnęła od siebie własne dziecko, instynkt przetrwania okazał się silniejszy od instynktu macierzyńskiego.
Podobny koszmar przeżyli więźniowie stalinowskich łagrów. Gustaw Herling - Grudziński opisał takie życie w „Innym *wiecie”, bo zaiste obozowa rzeczywisto*ć była „innym *wiatem”, w którym niszczono wszelkie przejawy człowieczeństwa. Cóż mogli uczynić ludzie zamknięci w obozach koncentracyjnych lub stalinowskich łagrach? Obowiązywały tam inne prawa i człowiek - chcąc przetrwać, utrzymać się przy życiu - musiał się im podporządkować. Kto przeżył mógł mówić o wielkim szczę*ciu. Tak więc szczę*ciem bywa po prostu życie, z czego nie zdajemy sobie często sprawy.
Przegląd postaw i dążeń bohaterów literackich dowodzi, że szczę*cie „nie jedno ma imię”. Jest to stan idealny, do którego można i trzeba zmierzać, lecz nie można w nim trwać. Naukowiec dokonujący odkrycia, osiąga stan chwilowego szczę*cia, ma satysfakcję i wie, że jego wysiłek został ukoronowany sukcesem. Artysta tworzący dzieło sztuki lub literatury także czuje się szczę*liwy, zdobywając sławę i uznanie. Jednak nie mogą oni w tym stanie trwać długo, stawiają sobie nowe cele, do których będą dążyć. Sensem życia ludzkiego jest więc brnięcie ku szczę*ciu, które każdy rozumie inaczej. Człowiek podlega „głodowi szczę*cia” i „w miarę jedzenia ro*nie jego apetyt”. Co*, co osiągniemy, wkrótce przestaje być celem naszego życia, zastąpione nowym, wyższym pragnieniem. Żyjąc w pokoju nie zastanawiamy się nad tym, że powinni*my czuć się szczę*liwi, a przecież o takim szczę*ciu pisał Leopold Staff w wierszu „Pierwsza przechadzka”:
„Będziemy znowu mieszkać w swoim domu,
Będziemy znowu stąpać po swych własnych schodach”.
Kiedy jeste*my młodzi, silni i zdrowi, nie doceniamy swego szczę*cia, bo je posiadamy. Dopiero widząc ludzi chorych rozumiemy ich niszczę*cie i marzenie o zdrowiu.
Życie bez dążenia do szczę*cia byłoby puste i nudne. Dlatego realizacja snów o szczę*ciu nadaje sens naszemu życiu i sprawia, że czujemy się potrzebni. Będziemy więc ciągle dążyć do osiągnięcia nowych celów dla siebie i innych, bo człowiek powinien żyć tak, aby jemu było dobrze w*ród ludzi i aby ludziom było dobrze z nim.
7