Zwyczaje i obrzędy doroczne na Warmii i Mazurach
Boże Narodzenie
Życie ludności wiejskiej było uzależnione od rocznego cyklu przyrody. Czynności gospodarskie przeplatały się z dorocznymi obrzędami oraz świętami kościelnymi, z których najważniejsze - Boże Narodzenie i Wielkanoc - przypadały na zimowe przesilenie i wiosenne zrównanie dnia z nocą. Przenikanie wątków katolickich do światopoglądu ludowego spowodowało, że także na ewangelickich Mazurach w życiu mieszkańców, w ich pracy na roli i świętowaniu, towarzyszyła im Matka Boska i święci katoliccy.
Tradycyjne Boże Narodzenie na wsiach tych terenów, a szczególnie katolickiej Warmii, obchodzone było bardzo uroczyście.
Już w okresie poprzedzającym - tzw. Adwencie na protestanckich Mazurach chodzono w zespołach obrzędowych przebranych w maski zwierzęce: kozy, „niedziedzia” itp., wieszano też specjalny wieniec adwentowy pleciony z choiny i bogato zdobiony kolorowymi wstążkami (często innymi w każdym tygodniu) i świeczkami. Interesujący jest fakt, ze zwyczaj szykowania adwentowego wieńca przeniknął z Mazur na katolicką Warmię i znany tu był jeszcze w latach międzywojennych.
W dzień Wigilii chodził zespół obrzędowy sług ze Szelmem (dwie lub trzy biało ubrane postacie ze skonstruowanym z drzewa koniem). Pełnił on funkcję „Mikołaja” obdarowując dzieci, lecz ta jego rola wydaje się wyraźnie wtórna i późniejsza. Wskazuje na to zarówno występowanie jej tylko na Warmii, jak i łączenie z tym maszkary zwierzęcej - szlema. Warmiński zwyczaj przetrwał do dzisiaj. Na Mazurach, jak udało się ustalić na podstawie literatury i badań terenowych, do końca XIX i początku XX w. Występowała forma „Mikołaja” zbieżna z ogólnopolską.
Zwyczaj stawiania choinki wyczuwany jest przez większość starszego pokolenia jako forma nowa, stwierdzają, ze „jeglijka” pojawiła się dopiero około roku 1910. W wielu wsiach warmińskich żywa jest jeszcze pamięć stawiania zamiast choinki snopa zboża lub wieszania gałęzi sosnowych.
Dzień Wigilii nie był zaliczany właściwie do Godnich Świąt i zawierał niewiele elementów kościelnych. Do roku 1945 (przybycia osadników i przyjęcia ich obyczajów) nie przestrzegano postu i nie urządzano kolacji typowo wigilijnej, nie dzielono się opłatkiem. Kolacja była tylko bogatsza, nie musiała zawierać jednak określonych potraw. Natomiast obrzędowa potrawa z Mazowsza - groch - jedzona była powszechnie w pierwszy dzień świąt. Miała ona sprowadzić urodzaj.
Strojono jednak piękną choinkę, pod którą stawiano talerze pełne jabłek, pierników, orzechów, cukierków oraz układano drobne prezenty. Dość powszechny był zwyczaj stawiania snopów zboża w czterech kątach izby. Każdy snop zrobiony był z innego gatunku zboża. Miało to zapewnić urodzajny rok. Nastrój wigilii dopełniało śpiewanie pięknych polskich kolęd.
W pierwszy dzień Bożego Narodzenia „nieobyczajnie” było odwiedzać krewnych i znajomych. Czas spędzano w gronie rodziny, zjadano świąteczne przysmaki i śpiewano kolędy. Niekiedy czytano „Kalendarz Mariański”, który zwykle otrzymywano przed Godami. W drugie święto odwiedzano się natomiast wzajemnie, częstowano, a rozmowom i radości nie było końca.
Punktem kulminacyjnym była obchodzona w pierwszy dzień świąt tak zwana Jutrznia na Gody, widowisko oparte na dawnym teatrze kościelnym. Brała w nich udział cała wieś, co ze względu na polskie teksty pieśni miało specjalne znaczenie. W latach trzydziestych XX wieku administracja niemiecka wydała zakaz urządzania Jutrzni i powoli zwyczaj ten zaczął ginąć.
Bardzo wiele magicznych zakazów i nakazów oraz wróżb łączy się z okresem między Bożym Narodzeniem a Trzema Królami. Tych dwanaście dni nosi nawet na Warmii specjalną nazwę dwunastek, a na Mazurach świeczek bądź świętych wieczorów. Według starych wierzeń w dni te chodziły czarownice i złe duchy. Zapobiegano ich czarom kładąc siekierę na progu pomieszczeń gospodarskich.
W tym okresie nie wolno było prząść - bo by się diabeł wkręcił, rąbać drzewa- bo w zasięgu odgłosów rąbania będą puste kłosy.
Z dwunastkami wiążą się też bardzo stare przepowiednie pogody - według pogody kolejnych dni dwunastek wróżono na kolejne miesiące nadchodzącego roku. Jeszcze po II wojnie światowej można było spotkać starych ludzi prowadzących skrzętnie zapisy tych przepowiedni. Podobno miały się bardzo często sprawdzać. Zasięg tych wróżb, tak jak i zakazów magicznych był ogólnopolski.
Również z tym okresem, ściśle, z Nowym Rokiem, wiąże się jeden z bardzo starych zwyczajów - chodzenie obrzędowych zespołów maszkar zwierzęcych. Jeszcze pogańskie formy magicznych obrzędów agrarnych, mających sprowadzać pomyślność zbiorów i hodowlom w nadchodzącym roku, splotły się tu z odmianą teatru kościelnego - kolędnikami.
Po świętach Bożego Narodzenia wędrowali na Mazurach kolędnicy, odwiedzając poszczególne domostwa. Zespół taki składał się z wielu osób przebranych za zwierzęta. Były to koza, bocian i niedźwiedź. Poza tym- baba zbierająca datki, grajek, kominiarz, a czasami dodatkowo „żyd” lub „cygan”. Zespół nosił nazwę „rogale”, a składał sie ze starszej młodzieży, która w ten sposób zbierała żywność lub pieniądze na wspólną zabawę z tańcami dla całej wsi. Nazwa „rogale” pochodziła od pierników, wypiekanych na święta ze słodkiego ciasta, którymi najczęściej obdarowywano kolędników.