Upadek Lehman Brothers, czyli jak FED "zrobił to po raz kolejny"
Witold Jarzyński, mojeopinie.pl
2009-11-21, ostatnia aktualizacja 2009-11-20 17:27
Co prawda trwający kryzys finansowo-gospodarczy nie doczekał się jeszcze miana "Wielkiego", które wydaje się jest zarezerwowane dla lat 1929-1933, nie znajdziemy jednak ekonomisty, polityka czy przedsiębiorcy, który nie narażając się na śmieszność stwierdziłby, że obecny kryzys jest "typowym" etapem zmiennego cyklu koniunkturalnego.
ZOBACZ TAKŻE
Historia kryzysu: Bańka na rynku nieruchomości (02-12-09, 11:08)
Nic o takich skutkach nie może zostać uznane za stan normalny. Z tego powodu oba wielkie kryzysy są od jakiegoś czasu porównywane. I słusznie, gdyż pomimo tego, że dzieli je od siebie okres niemal 80 lat, w obydwu przypadkach możemy znaleźć pewne podobieństwa. Niestety, w obecnym kryzysie znajdziemy również powtórzone błędy z przeszłości.
Podobieństwa wielkich kryzysów
Oba kryzysy gospodarcze mają szereg podobieństw. Po pierwsze rozpoczęły się w Stanach Zjednoczonych. Oba wzięły również źródło z systemu finansowego (tak jak przed laty, tak i dzisiaj zbankrutowało wiele banków - w tym ten, od którego (umownie) zaczął się kryzys czyli od upadku Lehman Brothers 15 września 2009 roku).
Oba kryzysy - zgodnie z teorią opublikowanej w latach 80. pracy "Stabilizing an Unstable Economy" (Hyman. P. Minsky) - rozpoczęły się od szoku (wewnętrznego), którym obecnie był dynamiczny rozwój rynku nieruchomości a w latach 20 była nim elektryfikacja kraju, czy rozwój rynku motoryzacyjnego (tzw. szalone lata dwudzieste). Wspólny również był globalny zasięg obydwu kryzysów, które błyskawicznie rozprzestrzeniły się z USA na cały świat i z rynku finansowego na gospodarkę realną.
Ręczne sterowanie gospodarką "rynkową". Trudna, ale czy możliwe?
To co jednak rzuca się najbardziej w oczy podczas porównywania obydwu kryzysów, to błędy amerykańskiej Rezerwy Federalnej (FED), które przyczyniły się do ich powstania. O ile w przypadku Wielkiego Kryzysu głosy o likwidacji FED-u były nieliczne (instytucja ta powstała zaledwie w 1913 roku na mocy Federal Reserve Act - FRA), to obecnie coraz częściej słyszymy opinie, że nie tylko amerykański bank centralny, ale cały system oparty o rezerwę cząstkową jest 100% gwarancją przyszłych kryzysów (więcej na ten temat w wywiadzie z profesorem de Soto).
Jak mawiał noblista Milton Friedman - "polityka pieniężna działa z dużym i trudnym do przewidzenia opóźnieniem". Świat doświadczył tego na przełomie lat 20. i 30. XX wieku, doświadczamy to również teraz. FED-owi nie udało się "miękko wylądować" i na czas "ostudzić" gospodarki amerykańskiej co sprawiło, że powstała (kolejna) za kadencji Alana Greenspana bańka spekulacyjna (poprzednia "pękła" w 2001 roku i spowodowana była rozwojem internetu).
Ostatnie wydarzenia sprawiają, że poważnie należy się zastanowić nad słowami profesora de Soto, który twierdzi, że cały ten system jest chory, żeby nie powiedzieć, że z gruntu rzeczy "socjalistyczny". Jeśli przyjmiemy taki pogląd to będzie trzeba również zgodzić się ze stwierdzeniem, że decydowanie o poziomie stóp procentowych jest tym samym co komunistyczne centralne planowanie. A wtedy obecny kryzys nie będzie "kryzysem kapitalizmu", a wręcz odwrotnie.
Obecny szef FED-u niestety podobnie jak Greenspan jest "sceptyczny" co do możliwości antycypowania powstawania baniek spekulacyjnych w przyszłości, stojąc na stanowisku, że Rezerwa Federalna (zgodnie z FRA) ma dbać o niski poziom inflacji i pełne zatrudnienie. Możemy się więc spodziewać, że błędy tej instytucji jeszcze nie raz rozleją się po całym świecie. Odpowiedź na pytanie "czy ktoś potrafi nad tym wszystkim zapanować" pozostawiam mądrzejszym od siebie. Szczerze mówiąc - nie wydaje mi się.
Człowiek nie jest istotą nieomylną a przy obecnym skomplikowaniu globalnych rynków finansowych wszelkie próby "ręcznego sterowania" inflacją i bezrobociem przy użyciu stóp procentowych, jest zadaniem co najmniej karkołomnym. Podobno sam szef FED-u (B.Bernanke) musiał się dokształcać w dziedzinie instrumentów pochodnych (derywatów), które katalizowały ryzyko związane z udzielaniem "ryzykownych" kredytów hipotecznym. W tym kontekście słowa byłego szefa FED-u Paula Volckera o tym, że praca w tej instytucji to "mistyka" przybierają wyjątkowo sarkastycznego znaczenia.
Jak FED "zrobił to po raz kolejny"?
Najlepszą, póki co, analizą błędów FED-u z czasów Wielkiej Depresji lat 1929-33 jest klasyczna praca noblisty Miltona Friedmana i jego współpracownicy Anny Schwartz. Niestety "A monetary History of the United States, 1867-1960" - podobnie jak inna świetna książka poświęcona tej tematyce "America`s Great Depression" (Murray Rothbard) - nie została jeszcze przetłumaczona na język polski (sic!), co tylko potwierdza teorię, że nasz kraj to ekonomiczne peryferia.
Obecny szef Rezerwy Federalnej - Ben Bernanke - podczas uroczystości obchodów dziewięćdziesiątych urodzin Miltiona Friedmana stwierdził, że "jeśli chodzi o Wielki Kryzys. Tak, to myśmy (FED- przyp. W.J.) go spowodowali". W dalszej części przemówienia Bernanke stwierdził, że "dzięki wam (autorom Monetarnej Historii USA - przyp. WJ) nie zrobimy tego po raz drugi". Szef FED-u mówił o długotrwałej deflacji, która wystąpiła w USA w czasach Wielkiego Kryzysu (spadek cen, nawet o 25%). Wszystko dlatego, że po tym jak w czasie "szalonych lat dwudziestych" XX wieku FED ogromnie zwiększał podaż pieniądza, w okresie 1929-33 zmniejszył ją o jedną trzecią, co skończyło się załamaniem na giełdzie (czarny czwartek). Według monetarystów w ten sposób "zwykła recesja" przeistoczyła się w "Wielki Kryzys".
Niestety gdy Bernanke wypowiadał wspomniane wyżej słowa nie mógł jeszcze tego wiedzieć, ale już wtedy na ratunek amerykańskiej gospodarce było za późno, bo polityka niskich stóp procentowych kontynuowana do połowy 2004 roku, dała ogromny impuls do brania tanich kredytów hipotecznych, co stało się przyczyną pęknięcia bańki na rynku nieruchomości. W ten sposób FED "zrobił to po raz kolejny" i przyczynił się do wybuch kryzysu.
To co obecny szef FED-u mógł jednak z całą pewności zrobić - a czego od znawcy Wielkiego Kryzysu należało oczekiwać - to, że nie powtórzy innych znanych sobie świetnie błędów FED-u z przeszłości. W 1930 roku FED pozwolił zbankrutować nowojorskiemu Bank of United States, co pogłębiło panikę w USA. Bernanke z kolei pozwolił zbankrutować bankowi Lehman Brothers, co historycy ekonomii już określają jako początek obecnego kryzysu gospodarczego.
Walka z kryzysem, czyli protekcjonizm
To co niewątpliwie łączy obydwa - wielkie - kryzysy to powrót do polityki (szeroko rozumianego) keynesizmu. Pomimo tego, że na przełomie lat 20 i 30 keynesizm jeszcze nie istniał (New Deal jednak był bardzo "keynesowski") a obecny (nowy) keynesizm jako dynamicznie rozwijająca się szkoła ekonomiczna niewiele ma wspólnego z myślą lorda Keynesa zawartą w "Ogólnej teorii zatrudnienia, procentu i pieniądza", to "jądro" tej ekonomii (interwencjonizm) wydaje się ponownie zyskiwać zwolenników na całym świecie.
Pomimo tego, że przywódcy na pierwszym "kryzysowym" posiedzeniu G20 pod koniec 2008 roku zarzekali się, że nie będzie protekcjonistycznej walki z kryzysem, to dzisiaj wiemy, że "mijali się z prawdą". Działania antykryzysowe niemal nigdy nie są podejmowane w próżni, tak jest również obecnie. Z przykrością należy stwierdzić, że władze Stanów Zjednoczonych, po części, powtarzają ogromne błędy podjęte przez administracje prezydenta Hoovera i Roosevelta w czasach Wielkiej Depresji. Co prawda w mniejszej skali, ale protekcjonizm również został zastosowany na szeroką skalę w walce z obecną recesją gospodarczą w USA.
Smoot-Hawley Tariff Act
O protekcjonistycznej polityce walki z obecnym kryzysem pisałem szerzej w artykule "Wpływ kryzysu na wolny handel na świecie". Tutaj więc pominiemy tą tematykę i skupimy się na protekcjonizmie New Dealu, który wiązany jest z nazwiskiem prezydenta Roosvelta, jednak podstawy do tej skrajnie interwencjonistycznej polityki zostały położone już wcześniej bo w 1930 roku, kiedy uchwalono Smoot -Hawley Tariff Act.
Wspomniana ustawa - zdaniem ekonomisty Lawrence`a W. Reed`a - była "najbardziej protekcjonistyczną legislacją w historii Stanów Zjednoczonych". Paradoksalnie została ona przyjęta za czasów republikańskiego prezydenta Hoovera - jest to kolejne podobieństwo do czasów współczesnych, gdyż ogromny (700 mld dolarów) pakiet stabilizacyjny w USA również był autorstwa administracji republikanina G.W. Busha.
Skutki wspomnianego aktu były krytyczne. Wzrosło 887 taryf celnych co rozszerzyło listę oclonych artykułów o 3218. Oclono na przykład kiszoną kapustę. Ustawa "dobiła" i tak pogrążony w kryzysie przemysł motoryzacyjny (GM - odmiennie do dzisiejszej sytuacji - radziła sobie jednak dość dobrze, czego nie można powiedzieć o jego założycielu, który stracił podczas kryzysu cały swój majątek).
Legislatorzy zapomnieli, że handel to "dwukierunkowa ulica" i w ten sposób oclono 800 towarów, które były używane do produkcji amerykańskich samochodów. Dzisiaj mamy powrót do takiej polityki w wykonaniu administracji Baracka Obamy (np. klauzula Buy America).
Jesteśmy lepiej przygotowani na kryzys?
Jednym z pośrednich skutków Wielkiego Kryzysu - według niektórych historyków ekonomii - był wzrost pozycji skrajnych ruchów politycznych w Europie. W ten sposób "dzieckiem kryzysu" miał być nazizm i popularność Adolfa Hitlera w Niemczech. Pomimo tego, że profesor Józef Misala z Politechniki Radomskiej twierdzi, że obecne postępowanie polityków USA przypominają działania H.Szachta w hitlerowskich Niemczech, póki co nie widzimy, aby na europejskiej scenie politycznej rodziły się równie niebezpieczne ruchy polityczne.
Wydaje się, że powtórki z Wielkiego Kryzysu i długoletniej stagnacji nie będzie. Nie do przecenienia jest całkowicie inna (lepsza) struktura geopolityczno-instytucjonalana świata Anno Domini 2009 (UE, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, WTO, ale i NATO) co pozwala nam jednak z nadzieją patrzeć w przyszłość. W UE widać również inne podejście do kwestii długu publicznego i powiększania deficytu budżetowego.
Jak argumentuje wspomniany wcześniej profesor Misala również dzisiejsze społeczeństwo jest o wiele lepiej poinformowane i świadome przyczyn i skutków kryzysów gospodarczych (dzisiaj nikt by się nie zgodził na rządowe prace publiczne polegające na katalogowaniu sposobów gotowania szpinaku (jest ich ponoć 350) czy ściganiu chwastów rozsiewanych przez wiatr - jak za czasów New Dealu w USA).
Niewyciągnięta lekcja?
Pomimo wielu błędów widać również, że świat jest lepiej przygotowany na walkę z globalnym kryzysem gospodarczym. Najbliższe miesiące pokażą czy reformy podjęte przez polityków, głównie z Europy i Stanów Zjednoczonych, polepszą stabilność całego systemu finansowego. Niestety nie widać determinacji do ambitnych reform systemowych a to oznacza, że za kilkanaście lat ponownie amerykańscy eksperci od bankowości centralnej spowodują powstanie bańki spekulacyjnej. A ta w połączeniu z innymi defektami gospodarki skończy się kolejnym wielkim kryzysem. Oby tylko nie był jeszcze większy od obecnego.
Źródło: Mojeopinie.pl