Co to znaczy być świętym-kazanie na Urocz.Wszystkich św., Homilie i kazania


Co to znaczy być świętym?

W dniu dzisiejszym jesteśmy wszyscy obok siebie. My, którzy żyjemy na ziemi, nasi bracia, którzy z tego świata odeszli, ale czekają jeszcze na ostateczne oczyszczenie, i ci wreszcie - także nasi bracia, którym poświęcony jest ten dzień, a którzy są już w stanie doskonałości i cieszą się z Bogiem.

Nastrój tego dnia jest radosny, nie gasi go starodawna tradycja odwiedzania cmentarzy, bo właśnie pośród grobów lepiej dociera do nas prawda, że jesteśmy razem. To na cmentarzu stajemy w obliczu naszej osobistej wieczności, wobec tej olśniewającej myśli, że skoro zaistnieliśmy, już nigdy nie będzie takiego momentu, żeby nas nie było. Jesteśmy nieśmiertelni, jesteśmy razem.

Kościół ukazuje nam dziś „obłok świętych”, byśmy w nim dostrzegli naszych najdroższych, naszych krewnych, sąsiadów. Nie są to jacyś obcy, z innego globu. To nasi bracia i siostry. Wpatrując się w ten obłok, który absolutnie nie oślepia, nie przeraża jak chmura gradowa, chcemy uświadomić sobie, że tam właśnie i dla nas Bóg przygotował miejsce. Przeznaczył nas w swej miłości dla siebie i jako przybrane dzieci uczyni nas podobnymi sobie.

Bóg bowiem stworzył ludzi nie jako istoty, którymi chce rządzić z daleka i z wysoka, chce nas mieć na swoje podobieństwo. I aby to zrozumieć, gromadzimy się wokół ołtarza, przy którym uczestniczymy we Mszy św., odprawianej w białych szatach liturgicznych. Biel oznacza radość. Taki kolor najbardziej odpowiada charakterowi uroczystości Wszystkich świętych.

Współczesny człowiek jest często tak bardzo zapatrzony w swoje codzienne sprawy, że o perspektywie wiecznej zdaje się zapominać. Słowo „święty” kojarzy się z postacią z odległej przeszłości: z zakonnikiem odciętym od świata wysokim, grubym murem; z ascetą, medytującym ustawicznie nad zbawieniem swej duszy; z wizjonerem, przeżywającym stany niezwykłego uniesienia, któremu Pan Bóg nie szczędzi namacalnych znaków swej szczególnej obecności. Jakże odległe są te naiwne wyobrażenia od prawdy o ich życiu! Jakże zarazem szkodliwe w skutkach, bo rozgrzeszające nas od zabiegania o wartości, które święci potrafili osiągnąć. My, stojący godzinami w kolejkach, sklepach, zaniepokojeni ciągłym wzrostem cen, denerwujemy się brakami wielu potrzebnych artykułów, niepewni czy wystarczy nam węgla na zimę i pieniędzy do „pierwszego”, mamy tak wiele codziennych trosk, że Chrystusowa zachęta: „Szukajcie wpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości” wydaje się dla wielu nawoływaniem do zapewnienia sobie duchowego luksusu, na który ludzi po prostu nie stać. Czy słusznie?

Czy święci, których dzisiaj wspominamy w liturgii, byli wolni od kłopotów codziennego życia? Nie wszyscy zabiegali o własne zbawienie, ukryci za klasztorną furtą lub w leśnie pustelni.

Mateusz Talbot - irlandzki robotnik - nie urodził się człowiekiem o kryształowym charakterze. W młodości znany był w swoim mieście jako alkoholik. Gdy jednak zrozumiał, jak wielką krzywdę wyrządzał swoim nałogiem własnej rodzinie, zerwał z pijaństwem, przeżył prawdziwe nawrócenie. Założył potem organizację do niesienia pomocy takim jak on. Umiał również pokutować za grzechy, które popełnił. I chociaż wielu dawnych kolegów zmarnowało swoje życie w alkoholu, topiąc w nim swoje zdrowie i ambicje, on pamiętał o swoim nadprzyrodzonym powołaniu i nie usprawiedliwiał własnej słabości postawą innych. Podobnych przykładów można by wymieniać wiele. Nie powinniśmy więc naiwnie wmawiać sobie, że musimy być tacy, jacy jesteśmy, że świętość to powołanie dla wybranych, których droga jest przez całe życie usłana różami. Ci, których Kościół ogłosił kanonizowanymi lub beatyfikowanymi, nie byli ulepieni z innej niż my gliny. Najłatwiej tłumaczyć się, że czasy są trudne, że dręczą nas najrozmaitsze problemy, że nasz spokój zakłócają codzienne niepokoje. Ale każde czasy są trudne, w każdej epoce nękają ludzi choroby, zawsze ludzki los bywa w ten czy w inny sposób zagrożony. Jednak święci patrzyli na swoje życie głębiej, pamiętali, że jest ono na ziemi tylko etapem, który trzeba przeżyć w sposób godny dziecka Bożego, świadomego swojego powołania do wieczności - jak o tym przypomina nam dzisiaj drugie czytanie: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Każdy, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty”.

Tylko o niektórych swoich członkach Kościół uroczyście orzeka, że osiągnęli szczyt świętości, gdy ogłasza ich kanonizowanymi lub beatyfikowanymi, jak miało to miejsce w przypadku Tomasza Mora, Mateusza Talbota, Urszuli Ledóchowskiej, Alberta Chmielowskiego czy Rafała Kalinowskiego. Ale zbawić pragnie wszystkich, spodziewając się z naszej strony czynnej współpracy z Jego łaską. Wiemy, że rzeczywista liczba zbawionych wielokrotnie przewyższa liczbę świętych i błogosławionych. Dzisiejsze pierwsze czytanie mszalne wyraża tę myśl w symbolicznym obrazie: „Sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela”, owego „wielkiego tłumu, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojącego przed Tronem i przed Barankiem”. Powołaniem każdego z nas jest dołączyć do tej rzeszy.

Święci, którym dziś oddajemy cześć, jako program swego postępowania wybrali drogę wskazaną przez Chrystusa: błogosławieni czyli szczęśliwi - ubodzy w duchu - otwarci na Boże wartości, ludzie, którzy nie pokładają ufności w pieniądzach i skarbach, którym żadna doczesna wartość nie może przynieść pełnego szczęścia; ci, którzy się smucą, czy też cierpią prześladowanie, bo są przekonani, że będą pocieszeni, że nadejdzie czas, gdy Bóg otrze z ich oczu łzę; miłosierni, którzy spodziewając się Bożego przebaczenia i miłosierdzia, potrafią okazać braciom nie tylko słowne współczucie, ale i czynną miłość; ci, którzy wprowadzają pokój, którzy potrafią ludzi godzić słowem i czynem, dla których drugi człowiek nie jest wrogiem i wilkiem, ale jest bratem.

Być świętym to nie znaczy być wrogiem wszystkiego, co ziemskie i doczesne. Wprost przeciwnie, to znaczy być przyjacielem ludzi i autentycznym współtwórcą ich dobra. Być świętym to wcale nie znaczy trzymać się od nich z daleka i pogardzać tymi, którzy w naszym mniemaniu są od nas gorsi. Wprost przeciwnie, to znaczy być obok ludzi, a nawet przez miłość i dobroć niejako dawać się im, wkraczać w ich życie. Być świętym to właśnie znaczy być mocnym, tak mocnym, że aż zdolnym przeciwstawiać się sobie, a to, jak mawiał św. Maksymilian Kolbe, trudniej przychodzi niż zdobywanie miast i wygrywanie wojen. A więc być świętym to po prostu być prawdziwym człowiekiem, w pełni człowiekiem. Amen.

2



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Co to znaczy być dobrą koleżankąkolegą, Wychowanie do życia w rodzinie
Co to znaczy być mężczyzną
Co to znaczy być zdrowym w ykład II z lekką nadwyżką
SYLABUS - Co to znaczy być zdrowym, PSYCHOLOGIA, Semestr II, Zdrowie
Co to znaczy być zdrowym wykład I
Co to znaczy być zdrowym syllabus 2008, PSYCHOLOGIA, Semestr II, Zdrowie
Co to znaczy być biednym, Rok szkolny 2011-2012
asertywność, Co to znaczy być asertywnym, Co to znaczy być asertywnym
Co to znaczy być dzieckiem w dzisiejszej Polsce, wypracowania
Co to znaczy być dobrą koleżankąkolegą, Wychowanie do życia w rodzinie
Co to znaczy być chrześcijaninem Ks Marek Dziewiecki
Co to znaczy być skromnym i czystym
Titkow, Domański (red) Co to znaczy być kobietą w Polsce str 5 39
Titkow A , Domański H Co to znaczy być kobietą w Polsce str 65 87
Co to znaczy być STARYM(1)
CO TO ZNACZY BYĆ APOSTOŁEM BOŻEGO MIŁOSIERDZIA cz1
CO TO ZNACZY BYĆ CZŁOWIEKIEM WIERZĄCYM
Apel na Urocz.Wszystkich Św., konspekty, scenariusze

więcej podobnych podstron