SCENA I
Teresa i Agatka
TERESA
Powiedasz, e czek, co to przebywa kryjomo,
By to malarz z Warszawy?
AGATKA
Tu wszystkim znajomo.
Ja sama nie wiedziaam (powiem dzisiaj szczerze),
Czemu ten Niemczyk wszystko kreli po papierze,
I gdzie móg, na wapann spoziera ukradkiem;
Ali si dowiaduje mój Jakub przypadkiem,
e kochany Szarmantcki sprowadzi go skrycie
I przyrzekszy zapaci prac naleycie,
Tajnie portret wapanny kaza odmalowa,
Pewnie eby si potem móg z nim popisowa.
eby si chwali.
TERESA
na boku
Otó caa moja wina!
Otó, Walery, twoich podejrze przyczyna!
AGATKA
Nieborak malarz! musia dni tu kilka straci,
A przy kocu Szarmantcki nie chcia mu zapaci;
Rozgniewany, rzecz ca przed ludmi powiedzia.
TERESA
O, niesuszny Walery! Gdyby bd twój wiedzia,
Aniby niestaoci mia mojej wyrzuca,
Ani serca czuego na chwil zasmuca
AGATKA
Panna jest, widz, smutna! Ach, có bym nie daa,
Gdybym j cho raz w yciu szczliw widziaa!
TERESA
Wiem, Agatko, e serce twe dla mnie przychylne,
Ale szczcie w tym yciu tak zwodne, tak mylne,
Tyle przeszkód dla niego!
SCENA II
Ci sami i Walery
WALERY
w gbi teatru
alem obciony,
Jake stan w jej oczach, smutny, obwiniony!
Ach, czyme jej zmartwienie potrafi nadgrodzi?
AGATKA
na boku
Ma przytomno mogaby ich zgodzie przeszkodzi.
do Teresy
Panna pozwoli, e tu duej nie zostan,
Mam jeszcze dla jejmoci obszywa falban.
Odchodzi
SCENA III
Walery, Teresa
TERESA
Walery! wiesze bduú twojego przyczyn,
Chcesze duej unika?
WALERY
z ogniem
Wyznaj m win.
O, Tereso! miej lito nad smutnym mym stanem:
Nie byem w pierwszym razie czucia mego panem,
Gdy mi zdrajca pokaza ten obraz, tak wity.
Zadziwieniem, zazdroci i alem przejty,
Nieszczliwy! nie mogem atoli winowa
Ciebie; przywyky tylko kocha i szanowa,
Tumic al w sercu moim, który mi przenika,
Niespokojny, wejrzeniam twojego unika.
Dzi jedno twoje sowo spokojno mi wraca,
Tyle frasunków jeden rzut oka zapaca.
Ach, gdy w sercu nie zgasy cnotliwe pomienie,
atwo si wraca ufno, atwe pogodzenie.
Zbrodzie, który podstpów mia takich si way,
Który mia moj mio, tw saw znieway,
We krwi swej chyba zmyje urazy nieznone.
TERESA
Nie poszukuj twej krzywdy przez kroki zbyt gone;
Serce moje napeni niepokojem, trwog,
O prdsz jeszcze zgub przyprawi nas mog.
Wierz mi, czowiek ten: próny, zepsuty i hardy,
Nie zemsty, ale raczej godzien jeste pogardy.
Corazem nieszczliwsza: z ojcem moim zmownie
Macocha rk moj daa nieodzownie.
W tym okropnym przymusie jak sobie poradz?
Lub posuszestwo, lub te mio moja zdradz.
WALERY
Mio z nami, Tereso! ta niech koi trwog:
Mog rodziców twoich zakazy zbyt srogie
Przymusza, by niecnocie oddaa tw rk?
Duej znosi nie mogc tak okropn mk,
Pójd do ojca twego z moimi probami,
Pójd i u nóg jego wyznam mu ze zami
Mój stan i moj mio, i me niepokoje;
Powiem, e ciebie kocham, e ty bóstwo moje,
Ze serca, myli moich ty pani jedyn,
Ze nieszczcia naszego stanie si przyczyn,
Jeli trwa duej bdzie w swojej surowoci.
A jeli serce jego przystpne litoci,
Oddali od obojga ten cios tak gboki,
Zmikczy si na me proby, cofnie swe wyroki.
TERESA
Bodajby móg go zmikczy i móg go uprosi!
Ty stalszy, mniej moesz przeciwnoci znosié
Ja pod nimi upadam, biedna i trwoliwa,
Wiem tylko, e ci kocham i em nieszczliwa.
SCENA IV
Ci sami i Podkomorzyna
PODKOMORZYNA
Smutnymi was, me dzieci kochane, znajduj,
I zmartwienia waszego przyczyn zgaduj;
To i mnie równie ywo, jak i was, obchodzi.
WALERY
Ach, matko, twoja dobro troski nasze sodzi,
Nic tobie nie jest tajne, ty sama patrzaa,
Jak szczera nasza mio z latami wzrastaa;
Karmia j nadzieja, dzi i ta ju znika.
PODKOMORZYNA
Mój Walery! al ciki serce mi przenika;
Starosta ju Teres innemu oddaje,
Cae moje staranie dzi prónym si staje.
Wychowujc was sama z dziecistwa oboje,
Wierzcie: najsodsze byy te nadzieje moje,
Ze czc was w przyszoci zwizkami wiecznymi, ;
Syná i wychowank ujrz szczliwymi!
Cnotliwe w was skonnoci nie byy mi tajne,
Nie szam nigdy przez drogi rodzicom zwyczajne,
Co surowoci ufno w dzieciach wytpiaj;
Wasze szczcie i troski moimi si staj.
Kochany mój Walery! mam ciebie za wiadka,
Najlepsza, przyjacióka bya twoja matka.
WALERY
Ty bya zawsze nasz pociech jedyn
TERESA
Ach! sta si dzisiaj szczcia naszego przyczyn.
Zaklinaj ojca mego na krwi obowizki,
Niech przynajmniej oddali te nieszczsne zwizki,
Niech si dzisiaj nie spenia ten przymus tak srogi.
Ach! nie pojmujesz mojej aoci i trwogi,
Miej lito nad mym stanem!
PODKOMORZYNA
al twój ywo czuj:
jam niegdy kochaa, i atwo pojmuj
T bole, te cierpienia, t niepewno srog
Niewiele proby moje na twym ojcu mog,
Ale pójd do niego alem przejta
Powiem mu: niech na swoj powinnoé pamita,
Niech wspomni, e jest ojcem, e w twoim zamciu
Winien najprzód pamita o przyszym twym szczci
Nie zas, gwatowny wybór przywodzc do skutku,
Sta si przyczyn twego nieszczcia i smutku.
podajc im rce, które Walery i Teresa cauj z przejciem.
O, me dzieci! wszak znacie czuo m dla siebie,
Nie opuszcz was pewnie w tak smutnej potrzebie.
sycha za teatrum Starost mówicego
STAROSTA
To próno: czek z wapanem nigdy si nie zgodzi
Ale gdzie ten Walery?
TERESA
ze dreniem
Ojciec mój nadchodzi
Oddal si i tobie poruczam m cao.
PODKOMORZYNA
Patrz, jak si lka, jaka z swym ojcem niemiao!
Przykro w swych dzieciach wzbudzi uczucia podobne.
SCENA V
Podkomorzyna, Walery, Podkomorzy, Starosta
STAROSTA
A, wapastwo tu macie kolokwia osobne!
Moe przeszkadzam?
PODKOMORZYNA
Owszem, jestemy mu radzi
STAROSTA
do Podkomorzyny
Kóciem si z mulkiem, i có to poradzi?
PODKOMORZY
Ja si na moim zdaniu nie zwykem zasadza,
Nawet o polityce nie chciabym ju gada.
STATOSTA
Wszak, co dzi przyszo z poczty, ju zgadem we wtorek
postrzegajc Walerego
A, jake mi si miewa mój legislatorek?
Có tu wapan przede mn ustawicznie zmykasz,
Przechadzasz si w zamysach, ud ludzi unikasz!
Moe jeszcze i w domu komponujesz mowy?
Có tam, prdko bdziemy mieli sejm gotowy?
z zgroz
Godzio si w tym rzdzie o sukcesji gada?
I gorszy jeszcze naród, i w tym si go bada?
WALERY
Naród jest panem naszym, wie, co poyteczne,
Co dla kraju szkodliwe, a co jest bepieczne.
STAROSTA
Naród u takich rzeczach gada nie powinien!
WALERY
Ale kiedy chce gada, ja temu nie winien.
do matki
Smutne uczucia moj napeniaj dusz;
Mój al i moj rozpacz ju mu odkry musz.
PODKOMORZYNA
Wstrzymaj si! moglibymy rzecz ca zepsowa.
Trzeba go uagodzi, z wolna postpowa.
STAROSTA
Jakie on tajemnice wapani odkrywa?
Radz, niech si z materi tak nie odzywa,
Bo okrutnych przypadków ja sam wiadkiem byem.
Pamitam, gdy w Radomiu trybuna sdziem,
Jeden panicz, chcc z wiatem swym si popisywa,
Przeciw wolnym elekcjom zacz przebkiwa;
Wanie to byo, gdymy od stou wstawali;
Jakemy si na niego do szabel porwali,
Nas byo wielu, ledwie zosta si przy duszy,
Wzi przez eb krys z pitnacie, a obydwie uszy
Ledwie mu yd, cyrulik, jedwabiem pozszywa.
ze miechem
No, ju si potem wicej nigdy nie odzywa!
PODKOMORZY
Prawda, e to by jeden sposób przekonania.
STAROSTA
Ale jake te mona mie tak dzikie zdania
I przez sukcesj naród chcie jarzmem uciska!
W tym przypadku, pytam si, co kto moe zyska?
Król dzi umrze, nazajutrz syn po nim nastaje:
Wszystko si w spokojnoci jak wprzódy zostaje,
I Wszystko cicho i nikt si nikomu nie skoni;
W elekcji kady swego kandydata broni
Wszyscy na ko wsiadaj i, podug zwyczaju,
Zaraz panowie partie formuj po kraju;
Ten mówi do mnie z min rubasznie przyjemn:
„Kochany panie Pietrze , prosz, bd wa ze mn!
Midzy nami, t wiosk we niby w dzieraw”;
Drugi, ebym by za nim, puszcza mi zastaw,
Ten daje sum i tak czek si zapomoe.
Prawda, z tego wszystkiego przyj do czubów moe;
I tak byo po mierci Augusta Wtórego:
Ci bili Sasów, owi bili Leszczyskiego,
Palili sobie wioski; no i có to szkodzi?
Obce wojsko jak wkroczy, to wszystko pogodzi.
Potem amnestia , panom buawy, urzdy,
Szlachcie dadz wójtostwa, obietnice, wzgldy,
Nie byo to tak dobrze? I có wapan na to?
PODKOMORZY
Mówi o tym byoby czasu prón strat.
Niech naród decyduje w zjazdach sejmikowych;.
My tu za raczej mówmy o sprawach domowych.
PODKOMORZYNA
O dzieci naszych szczciu i postanowieniu.
Jeli mona krewnego wierzy przyrzeczeniu,
Kiedy staraniom naszym córk sw powierzy,
Midzy owiadczeniami, z którymi si szerzy,
Powiedziae, e miaby za najwiksze szczcie,
Aeby poczone przez wczesne zamcie
Móg oglda te dzieci razem wychowane.
Dzi w sowie jego now znajduj odmian;
Nie szemrz na ni ani chciwa jestem zysku,
Lecz bym nierada widzie dzieci tych w ucisku:
Kochali si z dziecistwa; jake bez litoci
Czynisz wbrew córki swojej woli i skonnoci?
Przymusem niechtnemu chcesz jej odda rk
I, ojciec, wasnej córce chcesz zadawa mk?
STAROSTA
Co za mka! Wszak pójdzie za czeka modego,
Czeka, co jest swym panem, czeka majtnego.
szedem dawniej z wapastwem w niejakie umowy,
Lecz nie na pimie, wszak to byo tylko sowy.
Naówczas ich fortuna w lepszym bya stanie
Dzi j zmniejszyo sprawy ostatniej przegranie,
A jak si reszta midzy trzech synów podzieli,
Pytam si, pastwo modzi z czegó by y mieli?
PODKOMORZY
Ani mnie wapan wstydzisz, ani te zasmucasz,
Kiedy mierno majtku mojego wyrzucasz.
Mierny jest, lecz za mstwo przodkom mym nadany,
Nie wydarty ani te podoci zebrany;
Z cnot oddam go synom. Córki-m jego yczy
Nie dlatego, eby z ni syn mój krocie liczy,
Ale em sdzi, i z ni szczliwym y bdzie.
STAROSTA
U wapana maksymy w najpierwszym s wzgldzie,
Co u mnie, to pienidze.
WALERY
Jeli o to chodzi,
A Ach, wiem, e si Teresa na to ze mn zgodzi:
Wyrzekam si majtku, lecz dam osoby.
Mio, mio cnotliwa, ta poda sposoby,
Ze przy zgodzie, przy pracy i przy rzdzie dbaym
Bdziemy szczliwymi przestajc na maym.
Racz si wapan dobrodziej probom mym nakoni,
Nie chciej, u nóg twych prosz, szczcia mego broni!
Powic ycie moje, by jej sta si godnym,
By ci dowie, e synem nie bd odrodnym.
STAROSTA
Gdybym lawet innego nie mia przedsiwzicia,
Jake bym móg wzi czeka takiego za zicia,
Co w zdaniach swoich ze mn ustawnie jest sprzeczny?
Dobrodzieju! niepokój miabym w domu wieczny:
Rzd nasz dawny ustawnie chciaby przeistacza.
Przykady Rzymian, Greków, Anglików! Przytacza;
Na staro chciaby moe uczy mi tej sztuki,
Jake si; ona zowie? tej mdrej nauki.
Co to wy teraz wszyscy tak bardzo, chwalicie.
Lo...gi....ki... Oj, eby tak które moje dzieci
Umie miao logik zadabym ja jemu!
A potem, ciko chybi sowu raz danemu:
Dla Szarmantckiego córka moja przyrzeczona
Otó z reszt kompanii nadchodzi ma ona
SCENA VI
Ci sami, Starocina, Teresa, Szarmantcki
STAROCINA
Cest lne chose bien afjreuse, to rzecz niesychana:
Wszak to Teresa sprzeczna rozkazom wapana
Nie chce za ma chopca najczulszego w wiecie.
STAROSTA
Co tam wapani suchasz, co dziewczyna plecie?
Ja wiem, co robi... Wanie wskórabym te wiele.
Gdybym chcia jeszcze zwaa na te ceregiele!
Rzecz ju raz uoona dzi si nie odmieni,
Kawaler koczy pragnie, indult ju w kieszeni.
Ksidz kanonik o mil, wraz si moe stawi,
A tak mona wesele dzi jeszcze odprawi.
obracajc si do Szarmantckiego
No, zawczasu ju ciskam kochanego zicia.
SZARMANTCKI
Peen radoci, peen czuego przejcia
Przyjmuj wyrok z dawna ode mnie yczony.
Lecz jest podobno zwyczaj, e obydwie strony,
Nim je na cae ycie wite zcz zwizki,
Wchodz w jakie umowy, w jakie obowizki,
Ze si posag naznacza, intercyza pisze.
Ja o tych formalnociach nic dotd nie sysz;
Szlub nasz potem mógby by za niewany wzity;
Nie chcc za nigdy zrywa ten zwizek tak wity,
Chciabym otwarcie wiedzie na pimie, nie sowy,
Jak wielki bdzie posag i czyli gotowy.
STAROSTA
porywajc si za gow
Jak wielki bdzie posag? Ach, có si to dzieje!
To takie wapan sobie powzie nadzieje,
Za ycia chcesz mi jeszcze wydziera majtek?
obracajc si do ony
I có wapani na to? Wszake zapewniaa,
e mio jego za cel posagu nie miaa,
e si fruktami, mlekiem karmi tylko bd,
e w jakici kabance nad rzek osid.
A, dobrodziko! widzisz, nie o mleko chodzi:
Jegomo oczywicie na majtek godzi.
STAROCINA
O cie! quelle bassesse! ! ja jej nie pojmuj!
W adnym romansie rzecz si taka nie znajduje!
Fi donc, monieu Szarmantcki! Wstyd mi za wapana.
STAROSTA
do córki cicho
Bardzo dobrze robia, Teresiu kochana,
e si nie chciaa wdawa z takim sowizdrzaem:
Ch posagu pokrywa mioci zapaem,
Takiemu paniczowi nie oddam twej rki
TERESA
z uczuciem
Ach, ojcze! przyjm najczulsze serca mego dziki!
W rado zamieniasz srog i rozpacz, i trwog.
STAROSTA
do Szarmantckiego
Cho ojciec, córki mojej przymusza nie mog:
Wstrtu jej przeoenie adne nie zwycia,
Przez aden sposób nie chce wapana za ma.
SZARMANTCKI
Z wstrtem walczy nie mona; z miejsc si tych oddal,
Niejedna rada bdzie ukoi me ale.
na boku
Tu mnie nie chc; czek inn szczliw uczyni.
STAROCINA
Sil a le coeur sensible , umrze na pustyni.
WALERY
z cicha do odchodzcego Szarmantckiego
Nie chc ci tu zawstydza zdrad twoich odkryciem,
Oddaj portret Teresy, lub stracisz go z yciem.
SZARMANTCKI
oddajc portret
We go, nie s to rzeczy tak dla mnie udzce.
Wszakem ci pokazywa, mam tego tysice
odchodzi
STAROSTA
ogldajc si
liczny mi praat! w targi chcia wchodzi o on!
Nie ucieko to jeszcze, co jest przewleczone.
do córki
Wiem, e ci jego strata nie bardzo dotyka,
Zobaczysz, e ci znajd ot, tak frysz chopczyka.
Nie znasz go ani ci si mona dorozumie.
TERESA
Ojcze! nie mog duej uczué moich tumi,
U nóg je twych wyjawiam; szuka nie potrzeba
Tego, co mi z dziecistwa przyznaczyy nieba;
Walery w sercu moim wzbudzi mio tkliw,
Z nim jednym tylko w wiecie mog by szczliw.
Oddaj mi jemu... albo, rozpacz przejta,
Niechaj w pospnych murach klasztoru zamknita
Dokonam opakanych dni moich ostatki!
Zaklinam ci na pami ukochanej matki,
Tej matki, która, gdyby na stan mój patrzya.
U nóg twoich ze zami za mn by prosia!
STAROSTA
Niech Walery wapannie przestanie si marzy,
Na co si pieszy? moe bogatszy si zdarzy.
Lepiej mie zawsze wasny swój kawaek chleba.
Ja owiadczam, e na mnie spuszcza si nie trzeba.
PODKOMORZY
I jake, myl bogactw tylko zatrudniony,
zami nieszczsnej córki nie jeste zmikczony?
O có chodzi? Mówiem z samego pocztku,
e Walery si zrzeka posagu, majtku;
Zapisz go wapan, komu zdawa mu si bdzie;
U mnie szczcie mych dzieci w najpierwszym jest
wzgldzie.
STAROSTA
Wszystko to bardzo dobrze, lecz nie moja wina,
Jeli bdzie narzeka ta biedna dziewczyna
PODKOMORZYNA
Z tej strony chciej sw wapan uspokoi trwog.
Ujrzysz córk szczliw, zapewni go mog.
Znajdzie dobro waniejsze nad wszystkie dostatki:
W mu wzajemno, we mnie tkliwo drugiej matki.
Wierz mi: nie stado, które wiele bogactw liczy,
Szczliwego poycia doznaje sodyczy,
Niesmak w nim i niezgoda najczciej panuje
I ta syto wszystkiego, co nam ycie truje;
Szczcia szuka naley w spokojnej miernoci,
W tej dobranej umysów i serca skonnoci,
Kdy rado i troski razem si ponosz,
Tam, gdzie cnoty domowe pierwsz s rozkosz,
Kdy ma i ony najpierwsze staranie:
Cnotliwe i rozsdne dzieci wychowanie,
Dzieci, co postpujc przykadn kolej,
Staj si ich pociech i kraju nadziej.
Wierz mi: takie to szczcie dzieci nasze czeka,
Jest w twoim rku, niech si duej nie odwleka.
STAROCINA
Mon ange, jétais contraire na te ich pobranie,
Mas, mais voyant cle plus Trés tak czue kochanie,
Il serait crue ! duej sprzeciwia si temu.
prosz ci; chciej ju odda córk Waleremu.
STAROSTA
I wapani ju take? to jaka choroba!
Có ja poczn, kiedy si tak wszystkim podoba?
na boku
Cho nierad, i w tym musz mej onie dogodzi;
Zaraz zemdleje albo zechce si rozwodzi.
z ywoci
Róbcie sobie, co chcecie...
TERESA
Wic, ojcze kochany,
Zezwalasz na me szczcie?
WALERY
Jue przebagany;
Pozwól, niech u nóg zo twych najczulsze dziki.
STAROSTA
Porzu wapan te wszystkie wzdychania i jki,
e si, gdy takie szczcie ma si w tym znajdowa.
Ja tylko bd jeden przypadek warowa,
To jest: eby mi nigdy ni dzieci, ni ony
Nie uczy zda, którymi same napeniony.
Synów wezm do siebie, w ustroniu osid,
Nauk, rzdu, pryncypiów sam ich uczy bd;
Bo wapan, jakby zacz dawa im logik,
Porobiby subiekta równie jak sam dzikie.
WALERY
Bdziemy caym yciem o to si starali,
Bymy wszyscy ask jego godnymi si stali
PODKOMORZYNA
O! jakem ja szczliwa!
TERESA
Nieba nas pocz.
Walery! umartwienia dzi si nasze kocz!
WALERY
Tereso! szczcie moje zaledwie pojmuj.
STAROCINA
Prawdziwie, e mi widok ich attandrysuje.
SCENA VII i ostatnia
Jakub i Agatka przychodz
PODKOMORZYNA
Có tam powiesz, Agatko?
AGATKA
Ja bym prob miaa
Do pani... ale nie wiem... co jestem niemiaa...
Niech Jakub powie pani...
PODKOMORZY
No, có tam, Jakubie?
JAKUB
Nie wiem, czy mam powiedzie?... Ja Agatk lubi
I Agatka mi lubi.
PODKOMORZY
Có dalej, mów szczerze.
JAKUB
Oto, gdy panicz pann Teres ju bierze,
Niechaj nam pastwo take dadz pozwolenie,
Niechaj i ja si z moj Agatk oeni.
PODKOMORZY
Chcesze ty go, Agatko?
AGATKA
Chc i, prosz pani,
Ja go ju dawno lubi
PODKOMORZY
No, moi kochani,
Agatka obyczajna, ty czowiek poczciwy,
Ja dwakro w dniu dzisiejszym sdz si szczliwy,
Ze i takiej synowej Pan Bóg da mi doy
I razem do waszego szczcia si przyoy.
Wszak wszyscy, co w obrbie mej woci mieszkacie,
Po dzieciach pierwsze miejsce w sercu moim macie;
Sodko mi byo waszym zatrudnia si stanem,
By raczej waszym ojcem anieli panem
Mie nad wami staranie, chciwoci dalekie,
Rozciga nie surowo, lecz tkliw opiek.
Dzie dzisiejszy jest dla mnie wity i radony,
Nie chc, aeby obchód oznaczy go gony,
Milej mi bdzie, e ci, z których yjem pracy,
Stwierdz go szczciem swoim poczciwi wieniacy,
Niech ich podlego ze dniem dzisiejszym ustaje:
Ciebie i wo m ca wolnoci nadaj .
JAKUB
Panie dobry, askawy, pod rzdy twoimi
My i rodzice nasi byli szczliwymi.
W dobrej i zej przygodzie z tob razem wspolni,
Nie porzuciem ci nigdy, cho bdziemy wolni.
PODKOMORZY
Agatko! ona moja los twój zabepieczy
do Jakuba
Ja ciebie nie zapomn.
STAROSTA
Potrzebne to rzeczy!
Do czego to znów przypi te ich uwolnienie?
To tylko wapan robisz dla drugich zgorszenie.
Jak wszystko, akt ten chcecie odby nowomodnie.
Ja go chc odby dawnym zwyczajom dogodnie:
Najprzód prosz, niech si to odprawi przy wiecy,
Anta starego wina ka doby z piwnicy;
Niechaj modzierze hucz za kadym wiwatem,
Niech panna moda z kumem, a pan mody z swatem,
Ukoniwszy si wprzódy, id w pierwsz par;
Jak za dobrze zagrzeje gow wino stare,
Jak si tylko da sysze kochana bandurka ,
Czek cho stary, z gosposi wytnie si mazurka.
STAROCINA
Vraiment, mnie si nie bardzo chce by na tej fecie;
Wy sobie bourgeosement tacowa bdziecie.
Ja si koo pónocy poka na chwil.
STAROSTA
Ale czemu tak póno?
STAROCINA
Nie jest to w mej sile,
Nie lubi tego zgieku i tego haasu;
Wiesz, ce nest pas du bon ton przyjeda zawczasu.
PODKOMORZY
Te tak chlubne dla syna mego zjednoczenie
Najczulsze serca mego dopenia yczenie;
W nim wszyscy znajdziem szczcia naszego przyczyny.
Bodajbymy, wraz dzielc pomylne godziny
Midzy sodkim staraniem krewnym i domowi.
I tym, co si naley wasnemu krajowi,
Cnotliwie wszyscy w zgodzie i jednoci yli
I na szczcie ojczyzny i dzieci patrzyli!
Zakoczono dnia 7 listopada 1790 w Warszawie