Sałata dla Piotrusia
- Słyszałaś, sąsiadko, mamy nowego lokatora w norce pod dębem! - tłumaczyła sójka sójce. Siedziały na sosnowej gałęzi i plotkowały w najlepsze.
- Co ty powiesz, sąsiadko…No, no, no…A co to za osobistość?
- Żółw co przybył tutaj aż z Azji! Ale nazywa jakoś się tak po naszemu - Piotruś. Podobno opowiada przecudne historie o tym, co w swoim życiu zobaczył.
- To może warto by się wybrać do naszego nowego mieszkańca lasu? - zastanowiła się jedna z sójek.
- A warto, warto. - przytaknęła druga - Tylko trzeba coś zabrać ze sobą idąc po raz pierwszy w odwiedziny. Słyszałam, moja droga, że ten żółw uwielbia sałatę.
- No, to lećmy, poszukajmy sałaty - ucieszyła się sójka - kumoszka.
Żółw Piotruś rzeczywiście od niedawna zamieszkał w Jeżynowym Zagajniku. Był jeszcze stosunkowo żółwiem - miał dopiero 89 lat. Wiele jednak w swoim życiu przeżył i widział. Marzył o tym, że pewnego dnia napisze jakąś mądrą księgę o swoich przygodach. Najbardziej lubił wspominać te lata swego życia, podczas których mieszkał w Azji. Dziwne panowały tam zwyczaje, a i zwierzęta zupełnie inne niż tutaj. Każdemu, kto go o to poprosił, Piotruś chętnie opowiadał historię swego żółwiego życia.
Jako pierwsza w nowym domu odwiedziła żółwia wiewiórka Basia. Ponieważ słyszała już co nieco o nowym lokatorze, przyniosła ze sobą liść sałaty.
- Wiem, że uwielbiasz sałatę, więc podgryzaj sobie ten pyszny listek i opowiedz mi o życiu w dalekich krajach.
Piotrusiowi dwa razy nie trzeba było powtarzać. Natychmiast zaczął snucie swej długiej opowieści, co chwila przerywanej chrupaniem smakowitej sałaty.
Jeszcze wiewiórka nie zdążyła wyjść, gdy do domku Piotrusia zapukał zajączek Franio. On również przyniósł w prezencie soczysty liść sałaty i chciał posłuchać fascynującej opowieści żółwia. Potem sapiąc i postękując przedreptał jeżyk Maciuś, przyfrunęła kawka Malwina i wielkimi skokami dotarł do norki Piotrusia konik polny - Kajetan. Oczywiście wszyscy doskonale przygotowali się do wizyty - każde zwierzątko miało ze sobą liść soczystej sałaty. Piotruś nie chcąc urazić żadnego ze swych gości, ani okazać im braku szacunku - pałaszował przyniesione smakołyki, najpierw z wielkim apetytem, ale z każdą nową wizytą miał już serdecznie dość zieleniny.
Kiedy do jego mieszkanka wkroczyła myszka Fela z ogromnym, zielonym liściem - rozpłakał się. Skulił się i ukrył w swej skorupce, żałośnie łkając. Zwierzątka zupełnie straciły głowę.
- Co ci jest, Piotrusiu? - załamała łapki myszka - Czy odwiedziłam cię nie w porę?
- Może jesteś już zmęczony? - dopytywał Franio, delikatnie stukając w żółwi pancerz.
- A może przypomniałeś sobie coś bardzo smutnego? - próbował dociec Maciuś.
Piotruś wystawił koniuszek nosa, pociągnął nim mocno i wyszeptał zrozpaczony:
- Ja już nie mogę patrzeć na sałatę! I brzuszek mnie boli….
I znowu głośno zapłakał.
Zwierzątka popatrzyły na siebie z niedowierzaniem.
- Przecież on uwielbia sałatę… - wzruszył ramionami zajączek.
- No, ale nie w takich ilościach! - pokiwała główką Fela - Nic dziwnego, że rozbolał go brzuszek, skoro zjadł tyle listków.
- Nie martw się, Piotrusiu - Fela pogładziła skorupkę żółwia - Zaraz pobiegnę do swojej norki i przyniosę syrop na boleści.
Po kilkunastu minutach rzeczywiście wróciła z buteleczkę z purpurową zawartością. Piotruś posłusznie wypił całą łyżkę lekarstwa i odetchnął z ulgą:
- Już mi lepiej…Jeśli chcecie opowiem wam jeszcze kilka historii.
Ale zwierzątka pokręciły głowami.
- Teraz połóż się wygodnie i posłuchaj. Opowiemy ci o nas, naszych zwyczajach, smutkach i radościach - powiedział Maciuś.
- I nie będzie już ani jednego listka sałaty - obiecał Franio.
Piotruś westchnął ciężko. Z pewnością długo jeszcze nie będzie mógł nawet spojrzeć na swój dotychczasowy smakołyk.