Dzieci, choć mają różne temperamenty i sprawność psychomotoryczną, nie rodzą się złe, głupie, ani leniwe! Mogą takie się stać, jeśli dorośli nie wskażą im norm zachowania, nie wytyczą nieprzekraczalnych granic i nie będą konsekwentni w swych wymaganiach, co do ich przestrzegania.
Wbrew pozorom, dzieci czują się lepiej, gdy jasne są społeczne przekazy odnośnie do norm zachowania, gdy wyraźnie widać, co jest dobre, a co złe. Wszyscy ludzie mają potrzebę posiadania swego terytorium i respektują cudze granice. W życiu codziennym dokonuje się to niemal automatycznie. Przy odrobinie wrażliwości dobrze rozumiemy sygnały mimiczne, werbalne, pantomimiczne, wysyłane w wypadku przekraczania granic.
Dzieci muszą się tego nauczyć. Szukają granic testując otoczenie, jest to element ich rozwoju.
Sygnały wysyłane dziecku muszą być:
wyraźne,
konsekwentne,
w miarę trwałe.
Ewaluacja granic ma się dokonywać nie w obliczu słabości, ale w uznaniu dla nowych umiejętności. Granice sztywne, z których dziecko wyrasta, ograniczają i odbierają odwagę.
Wyrastanie bez granic może powodować różne skutki:
brak wyczucia taktu w stosunkach międzyludzkich,
skupianie się na sobie (egocentryzm, z którego dziecko nie wyrasta),
tyranizowanie otoczenia (wskutek nadmiernego eksponowania dziecka),
niepewność i dezorientację,
brak poczucia bezpieczeństwa.
Zakazy są łatwiej akceptowane, gdy:
granice ustalamy wspólnie z dzieckiem, zwracając uwagę na jego stan emocjonalny i etap rozwojowy,
dziecko czuje się respektowane, gdy okazujemy zrozumienie dla jego uczuć (uczymy asertywnego werbalizowania uczuć), ale nie ustępujemy, np. "widzę, że to cię złości, ale ja martwię się o ciebie".
Nieposłuszne, krnąbrne, złośliwe, rozwrzeszczane i rozwydrzone - bezstresowo wychowane dzieci doprowadzają do szału swoich rodziców a niejednokrotnie i otoczenie, kiedy wybuch histerii nastąpi nieoczekiwanie, np. w centrum handlowym. Ale pod skorupką złych zachowań, braku szacunku dla rodziców i rówieśników oraz okropnych odzywek, które nie pozwalają nazwać dzieciaka inaczej niż per "bachor" - kryją się często dzieci spragnione miłości i uwagi, których nie otrzymują wystarczająco dużo od rodziców.
stoi sobie w trolejbusie pan, obok niego siedzi kobieta z dzieckiem na kolanach; tłok oczywiście spory; a dzieciak ze swoistym zacięciem w oczach - kop! w nogę stojącego pana; on się nie odezwał myśląc że to pomyłka, a tu znów: kop! w jego nogę i bezczelny uśmiech dzieciaka; na to zbulwersowany pan normalnym głosem: nich pani skarci syna, on kopie mnie celowo w nogę. na to kobieta: nie skarcę, wychowuję dziecko bezstresowo. mężczyzna zachował stoicki spokój, odsunął się po prostu od niesfornego dzieciaka; trolejbus staje na przystanku, obok kobiety z dzieckiem wstaje dryblas-student do wysiadania ale zanim wysiada - wyjmuje z buzi zżutą gumę, przykleja do czoła kobiety i mówi: "wie pani, ja też byłem wychowany bezstresowo" i wychodzi. kobieta czerwona jak burak milczy bo cóż ma powiedzieć...