„Dzień Strażaka” - scenariusz inscenizacji
SCENOGRAFIA:
Po prawej stronie sceny na ścianie zawieszona tablica, ustawione stoliki szkolne i krzesełka. Po lewej stronie sceny stoi parawan, na nim zawieszone mundury strażackie i przyczepiony drogowskaz „Kozie Różki”. Na środku sceny obok parawanu stoi ręczna syrena strażacka.
PODKŁAD MUZYCZNY:
Odgłos jadącego wozu strażackiego, podkład muzyczny do piosenki „Płonie dom”.
POSTACIE:
Wojtek
Pani Nauczycielka
Dzieci
Strażacy
Komendant
Profesor
Nauczycielka:
Dzień dobry. Drogie dzieci, przed chwilą dostałam list od nieznanego nadawcy. Proszę Cię (Ewelinko) odczytaj go.
Dziecko 1:
(bierze list do ręki i czyta głośno)
„Czasem wystarczy iskra mała,
by straż pożarna pracę miała.
Pamiętaj, z ogniem żartów nie ma ,
bo często życie to ich cena”.
Nauczycielka:
Jak myślicie, kto mógł wysłać takie ostrzeżenie i w jakim celu?
Dziecko 2:
To strażacy wysłali ten list, aby przypomnieć wszystkim jak niebezpieczne są pożary i praca strażaków.
N: Masz rację (Łukaszu). W takim razie posłuchajcie uważnie tekstu pt. „Strażacy w akcji”
(czyta tekst, następnie zadaje pytania)
Ktoś krzyknął do słuchawki:
- Pali się! Mieszkanie na czwartym piętrze przy ulicy Ogrodowej 10!
Strażacy biegną do wozu strażackiego i ruszają do akcji.
Jadą na sygnale: -iiaa, -ia, -ia… Wszystkie samochody zjeżdżają im z drogi. Dojeżdżają na miejsce w ciągu pięciu minut.
Bury dym i języki ognia wydostają się z okna. Strażacy w okamgnieniu wspinają się po drabinie na górę. Idą w ruch bosaki, toporki, gaśnice i gumowe węże. Strumienie wody tłumią groźne płomienie.
No, i udało się! Pożar ugaszony.
Strażacy powoli zdejmują hełmy. Jeden z nich jest lekko ranny. Tłum gapiów bije brawo bohaterom akcji. Zmęczeni wsiadają do wozu strażackiego i wracają do bazy.
N: W jakiej akcji brali udział strażacy?
Dziecko 3:
W gaszeniu pożaru mieszkania przy ulicy Ogrodowej 10.
N: Jakiego sprzętu użyli do gaszenia pożaru?
Dziecko 4:
Użyli: bosaków, toporków, gaśnic, gumowych węży.
N: Jak zakończyła się ta akcja?
Dziecko 5:
Pożar został ugaszony.
N: Gdzie najbliżej znajduje się siedziba Straży Pożarnej?
Dziecko 1:
To proste pytanie. Obok naszej szkoły.
N: I jeszcze jedno. Czy pamiętacie numer telefonu do Straży Pożarnej?
Wojtek:
Ma się rozumieć! Ten numer to 998.
N: Bardzo ładnie. Jak widzę niczym nie mogę Was zaskoczyć. Może z zagadkami nie pójdzie Wam tak łatwo.
Zagadka 1: „Nie pochwala świecy, nie lubi ogniska,
Gdy staje do pracy, woda z węża pryska”
Dzieci: Strażak
N: To chyba była zbyt łatwa zagadka. To może jeszcze jedna.
Zagadka 2: „Jest czerwony niczym rak, ma przed sobą prosty szlak.
Bo gdy głośno sygnał daje, stają auta i tramwaje”
Dzieci: Wóz strażacki
N: Bardzo dobrze odpowiadacie. Przypomniałam sobie jeszcze, że w domu mieliście się przygotować do opowiadania o bohaterskim czynie Wojtka.
Dziecko 6:
A możemy zrobić przedstawienie?
N: Proszę bardzo
(nauczycielka siada za biurkiem, a dzieci przygotowują się do przedstawienia, chłopcy przebierają się w mundury strażackie, mają hełmy i toporki)
Dziecko 1:
Lasem, łąką, polem biegną kręte dróżki.
Zawiodą nas one do wsi Kozie Różki.
Ta wioska od dawna w okolicy słynie
ze straży pożarnej najdzielniejszej w gminie.
Mają tu strażacy samochód czerwony.
Na szerokich kołach czarne lśnią opony.
Mają sprzęt strażacki, bogaty, nie skąpy:
drabiny, gaśnice, sikawki i pompy.
Wszystko zawsze działa sprawnie jak należy.
A strażacy tutaj - to sam kwiat młodzieży.
Zgrabni, silni, młodzi, opaleni chłopcy.
Dumni są z nich swoi, a chwalą ich obcy.
Każdy z nich ma mundur, toporek ze stali
i hełm, w którym słońce złotą świeczkę pali.
W środku wioski stoi dom nie byle jaki - strażacka remiza.
Napis tam jest taki: OCHOTNICZA STRAŻ POŻARNA
WE WSI KOZIE RÓŻKI
Dziecko 2:
Hej, strażacy, ochotnicy, znani w całej okolicy!
Oto mały Wojtek marzy, żeby z wami służyć w straży.
Wojtek:
Chciałbym gasić z wami ogień, nieść ratunek, nie znać trwogi…
Dziecko 3:
Myśli o tym w dzień, a nocą śni o hełmach, co się złocą.
Poradzili więc Wojtkowi weseli strażacy, żeby poszedł do kowala.
Kowal Bonifacy jest tu komendantem strażackiej drużyny.
Serce złote, dusza szczera, chociaż groźny z miny.
Komendant (do Wojtka):
Cenię twoje chęci.
Będziesz w straży, gdy się z Wojtka przemienisz w Wojciecha!
Dziecko 4:
Wraca Wojtek do domu. Idzie dróżką znajomą.
Nic go teraz nie cieszy, nawet książka i zeszyt.
Las nie nęci go, rzeka. Od zabawy ucieka.
Dziecko 5:
Okolicą ech dudni. Będzie burza przed południem!
Błyskawice tną jak baty, aż drżą szyby w oknach chaty.
Siedzi Wojtek w oknie, patrzy, jak świat moknie.
Wtem: huk! Czy to świat się wali?
Pożar! Pożar! Dom się pali!
Echo grzmotem odpowiada. Piorun trafił w dom sąsiada!...
(dzieci śpiewają I zwrotkę piosenki „Płonie dom”)
Dziecko 6:
Już ogień na strzechę wdziera się zdradziecko.
Naraz słyszy Wojtek: w izbie płacze dziecko.
To w płonącym domu, w łóżeczku z wikliny,
obudził się Henio, sąsiadowy synek.
Ani jednej chwili nie ma do stracenia!
Brzdęk - wybita szyba. Wyniósł Wojtek Henia.
(dzieci śpiewają II zwrotkę piosenki „Płonie dom”)
Dziecko 1:
Już biegną strażacy. Przerwana robota.
Samochód z remizy wyskoczył przez wrota.(z kasety odtworzony odgłos jadącego samochodu na sygnale)
I warczy, i pędzi, aż pył bije w oczy.
A Wojtek wciąż dzwoni.
Wojtek:
Ratunku! Pomocy!
(dzieci śpiewają III zwrotkę piosenki „Płonie dom”)
Dziecko 1:
Pożar ugaszony. Dzielni są strażacy!
Komendant:
Kto dzwonił na alarm?
Strażak 1:
Kto małego Henia wyniósł w czasie burzy z dymu i płomienia?
Dzieci razem:
To Wojtek! To Wojtek!
Dziecko 2:
Otoczyli ludzie Wojtusia dokoła.
Ściskają mu ręce, wołają:
Dzieci razem:
- Niech żyje!
Dziecko 2:
Serduszko Wojtusia radośnie dziś bije…
Dziecko 3:
Ujrzał Wojtka z dala sam komendant straży.
Podchodzi do chłopca z uśmiechem na twarzy.
Ściska dłoń, wąs gładzi. A wąs miał jak wiecha.
Komendant:
Czyn ten ciebie Wojtku przemienił w Wojciecha.
Niech się wszyscy wkoło dowiedzą dziś o tym:
czeka cię nagroda, hełm strażacki, złoty.
Będziesz, Wojtku, służył w ochotniczej straży
i pojedziesz z nami, gdy pożar się zdarzy. (gratuluje i wręcza hełm)
Dziecko 4:
Wraca Wojtek do domu. Idzie dróżką znajomą.
Jest wesoły, szczęśliwy.
Wojtek:
Strażak ze mnie prawdziwy!
(strażacy zasypiają po akcji)
Dziecko 5:
Leciała mucha z Łodzi do Zgierza, po drodze patrzy: strażacka wieża,
Na wierzy strażak zasnął i chrapie, w dole pod wieżą gapią się gapie.
Mucha strażaka ugryzła srodze, podskoczył strażak na jednej nodze.
Spogląda - gapie w dole zebrali się, wkoło rozejrzał się
Strażak 2:
- O rety! Pali się! Pożar widoczny, jak na dłoni!
- Pożar, panowie! Wstawać, panowie!
Dom się zapalił na Julianowie! (wyje ręczną syreną, strażacy się budzą)
Dziecko 5:
Z łóżek strażacy szybko zerwali się
(wszyscy śpiewają piosenkę „Pali się”)
Dziecko 6:
Wyszli na balkon sędzia z sędziną,
Doktor choć mocno spał pod pierzyną, wybiegł i patrzy z poważną miną.
Z okna wychylił głowę mierniczy, a już profesor z przeciwka krzyczy:
Profesor:
Obywatele! Wiadra przynieście!
Wszyscy na rynek! Pali się w mieście, dom cały w ogniu, zaraz zawali się!
(wszyscy śpiewają „Pali się”)
Dziecko 1:
Biegną już ludzie z szybkością wielką: więc nauczyciel z nauczycielką,
Fryzjer, sekretarz, telegrafista, no i policjant, rzecz oczywista.
Straż jest gotowa w ciągu minuty. Konia prowadzą - koń niepodkuty!
Trzeba zawołać szybko kowala, pożar na dobre się już rozpala!
Strażak 3:
Prędzej! Gdzie kowal?! To nie zabawka!
Dawać sikawkę! Gdzie jest sikawka?!
Dziecko 1:
Z pompą zepsutą niełatwa sprawa. Woda do beczki! Beczka dziurawa!
Trudno to każdej beczce się zdarza.
Strażak 4:
Który tam?! Prędzej, dawać bednarza!
Zbierać siekiery, haki i liny! Pali się w mieście już od godziny!
(strażacy wybiegają zza parawanu, śpiewają piosenkę „Pali się”)
Dziecko 2:
Wreszcie strażacy szybko zebrali się, beczkę zatkali drewnianym czopem,
Jadą już, jadą, pędzą galopem. Przez Sienkiewicza, przez Kołłątaja,
Prosto w aleję Pierwszego Maja - już przyjechali, już zatrzymali się:
(śpiewają „Pali się”)
Dziecko 3:
Co to się pali? Gdzie to się pali?
Teren zbadali, ludzi spytali i pojechali galopem dalej.
Gdzie to się pali? Może to tam?
Jadą i trąbią: tram-tra-ta-tam!
Jada Nawrotem, Rybną, Browarną, a na Browarnej od dymu czarno,
Wszyscy czekają na straż pożarną.
Więc na Browarnej się zatrzymali: gdzie to się pali? Tutaj się pali!
Z całej ulicy ludzie zebrali się.
(śpiewają „Pali się”)
Dziecko 4:
Biegną strażacy, rzucają liny, tymi linami ciągną drabiny,
Włażą do góry, pną się na mury, tną siekierami, aż lecą wióry!
Czterech strażaków staje przy pompie - zaraz się ogień w wodzie ukąpie.
To nie przelewki, to nie zabawki! Tryska strumieniem woda z sikawki,
Syczą płomienie, syczą i mokną, tryska strumieniem woda przez okno,
Już do komina sięga drabina, z okna na ziemię leci pierzyna,
Za nią poduszki, szafa, komoda, w każdej szufladzie komody - woda.
Dziecko 5:
Kot jest na strychu, w trwodze się miota, biegną strażacy ratować kota.
Włażą do góry, pną się na mury, tną siekierami, aż lecą wióry,
Na dół spadają kosze, tobołki, stołki fikają z okien koziołki,
Jeszcze dwa łóżka, jeszcze dwie ławki, a tam się leje woda z sikawki.
Tak pracowali dzielni strażacy, że ich zalewał pot podczas pracy;
Jeden z drabiny przy tym się zwalił, drugi czuprynę sobie osmalił,
Trzeci na dachu tkwiąc niewygodnie, zawisł na gwoździu i rozdarł spodnie,
A ci przy pompie w żałosnym stanie wzdychali: „Pomóż, święty Florianie!”
Dziecko 6:
Tak pracowali, że już po chwili pożar stłumili i ugasili.
Jeszcze dymiące gdzieniegdzie głownie pozalewali w kwadrans dosłownie,
Jeszcze sprawdzili wszystkie kominy, zdjęli drabiny, haki i liny,
Jeszcze postali sobie troszeczkę, załadowali pompę na beczkę,
Z ludźmi odbyli krótka rozmowę, wreszcie krzyknęli:
Strażak 4: (wszyscy wybiegają zza parawanu)
Odjazd! Gotowe!
Dziecko 1:
Jadą z powrotem, jadą z turkotem, jada Browarną, Rybną, Nawrotem,
Jada i trąbią: tram-tra-ta-tam! Ludzie po drodze gapią się z bram,
Śmieją się do nich dziewczęta z okien i każdy dumnym spogląda okiem:
Dziecko 2:
Rzadko bywają strażacy tacy, tacy strażacy - to są strażacy,
Takich strażaków potrzeba nam! Tram-tra-ta-tam! Tram-tra-ta-tam!
Dziecko 3:
Mucha wracała właśnie do Łodzi; strażak na wieży kichnął. Nie szkodzi.
Inni strażacy po ciężkiej pracy myją się, czyszczą - jak to strażacy.
Koń w stajni grzebie nową podkową, a beczka błyszczy obręczą nową.
Mucha spojrzała i odleciała
Wszyscy:
Tak się skończyła historia cała