Nieśmiała adoracja inteligenta / 21 wrzesień 2007
Wiesław Łukaszewski
Malo kto pamięta, że po ostatniej wojnie rozegrała się w naszym kraju dość żwawa kampania antyinteligencka. Aparatczycy z robociarskimi manierami tępili gdzie się dało niezdecydowanego, pełnego wahań, ślamazarnego inteligenta. Szydzono sobie z tego płaczliwego polskiego inteligenta, co z fortepianem Szopena pod pachą błąka się w metafizycznych mgłach. Wreszcie ów nieszczęśnik otrzymał mało zaszczytny tytuł zgniłego inteligenta.
Ale ta niechęć do inteligenckości ma dłuższą historię. Pamiętam z lat szkolnych, przed wojną, że nasza klasa gimnazjalna obwieszona była hasłami z majestatycznym słowem Czyn. Z dużej litery. Lecz jaki to miał być czyn i w jakim celu - tego nikt w pełni nie wiedział. Czuliśmy jednak, że czyn ten wymierzony jest przeciwko miękiszom inteligenckim.
W czasie wojny, w toku partyzanckich perypetii, okazało się, że i ja jestem rozmamłanym inteligentem. Bardzo zręcznie wykręcałem się od wykonywania wyroków i dowódcy byli zmuszeni zacząć tępić we mnie rozkładowe kompleksy inteligenckie.
Wszakże dziś, przeżywszy trzy czwarte dwudziestego wieku, widzę, że ten pogardzany przez wszystkich inteligent odegrał jednak jakąś rolę we współczesnym świecie rządzonym nierzadko przez wariatów albo przynajmniej przez niepełnosprawnych umysłowo.
Intełigenckość to pewna zbiorowa świadomość o charakterze myśłowo-etycznym. Inteligenckość to wielostronny obraz świata, to trudny wybór alternatywy z ich wielości, to wyobraźnia poszerzająca nasze widnokręgi, to niepokój wynikły z ruchu myśli, to poczucie wspólnoty z nieszczęsnym gatunkiem homo sapiens.
Przez trudne lata naszego wieku inteligencja brnęła padając i podnosząc się z trudem. Grzęznąc w błędach oraz w grzechach i uwalniając się z nich ze świadomością swojej słabości. Ale przeniosła ona do dzisiejszego dnia te jakieś nie do końca sprecyzowane i określone pryncypia człowieczeństwa jak tajemniczy skarb świętego Graala.
Wiele zawdzięczamy społeczeństwu, masom ludowym, wybitnym mężom stanu, ale najwięcej - naszej inteligencji, tej fermentującej nieustannie substancji, której składu chemicznego nikt jeszcze nie odkrył. To jej zawdzięczamy naszą wolność.
Gdyby mnie zapytał jakiś zarozumiały socjolog, kto to jest inteligent, odpowiedziałbym, że jest to -jak sama nazwa wskazuje - osobnik obdarzony inteligencją, niezależnie od stopnia oficjalnego wykształcenia i pozycji społecznej.