Swoi, obcy, wyobcowani w literaturze pozytywistycznej
„Mendel Gdański” i antysemityzm
Prawda i stereotypy, czyli „O Żydach i kwestii żydowskiej” E. Orzeszkowej
Żydzi i Polacy, czyli o wspólnym życiu dwóch narodów - „El mole rachmim” W. Gomulickiego
Zawsze po stronie pokrzywdzonych - poezja M. Konopnickiej
„Mendel Gdański” i antysemityzm
Konopnicka napisała „Mendla Gdańskiego” na prośbę swej przyjaciółki - Elizy Orzeszkowej, która, wystosowała apel do polskich środowisk artystycznych, domagając się od nich zdecydowanego protestu przeciw nasilającemu się antysemityzmowi. Zastanówmy się teraz kim naprawdę jest Mendel, jaki on ma stosunek do ludzi i do miejsca, w którym żyje.
Mendel - swój czy obcy? |
CYTAT |
Dla Mendla Warszawa stanowi jego miejsce na ziemi symbolizowane w tekście przez uliczkę, na której mieszka i prowadzi swój introligatorski zakład.
|
„Oczy jego (...) patrzą na tę uliczkę, która jest wśród wielkiego miasta jakby odrębnym, zamkniętym w sobie światem. Światem, którego drobne tajemnice zna Mendel na wylot”. |
Warszawa to dla niego także ludzie, pośród których żyje i z którymi jest związany różnymi zależnościami. Zna ich codzienne czynności, wie, jakie mają zamiłowania. On również jest im świetnie znany.
|
„I jego też znają wszyscy. Obcy człowiek rzadko zajrzy; każdy jakby swój, jakby domowy”. |
Miasto stanowi jego małą ojczyznę. Mendel porównuje się do drzewa, które mocno wrosło w warszawski grunt. Był on świadkiem powstania, w czasie którego los Polaków i Żydów był taki sam. |
„Ja w to miasto więcej rzeczy widział do smutku niż do tańca (...) ten płaszcz bardzo duży jest. Ajaj, jaki duży!... Un wszystkich nakrył, i ze Żydami też!” „Patrz pan dobrodziej na moje włosy, na moje brode... une widziały wielgie ognie i wielgi pożar i wielkie pioruny na to miasto bić ...” |
Warszawa jawi się Mendlowi jako symbol jego całego życia. Uważa on, że jest „swój” w tym mieście. Świadczą o tym: jego długa praca, groby jego bliskich na miejskim cmentarzu, wspólnota polskiego i żydowskiego losu. |
„Co jak deszcz tu pada, to un Żyda nie moczy, bo Żyd obcy?”.
|
Mendel bardzo emocjonalnie reaguje na słowa zegarmistrza, wyraziciela obiegowych opinii na temat Żydów. Udowadnia mu swą przynależność do polskości, wyjaśnia, że antysemityzm jest problemem całej społeczności warszawskiej, nie tylko Żydów. Wszelkie podziały narastające w społeczeństwie osłabiają w gruncie rzeczy naród. Antysemityzm stanowi dla Mendla także zaprzeczenie odwiecznych praw boskich. |
„Niech pan dobrodziej śpi spokojnie. I ja będę spokojnie spał, i to dziecko będzie spokojnie spało! Nasze miasto bardzo dużo smutku ma i bardzo dużo ciemności, i bardzo dużo nieszczęścia, ale na nasze miasto jeszcze to nie przyszło, coby się w nim ludzie gryźli jak psy”. |
Bohater Konopnickiej jest dumny ze swego pochodzenia, chce on tę dumę zaszczepić wnukowi. Mendel uważa, że człowiek mający świadomość swoich korzeni, kierujący się uczciwością, działa dla pożytku ludzi i miasta, w którym przyszedł na świat. Z tego też powodu Żyd nie przyjmuje pomocy sąsiadów, chcących go uchronić przed napaścią rozwścieczonego tłumu. On broni wartości, które są dla niego święte, z odwagą przyjmuje swój los, w czym przypomina biblijnego Hioba. Wie, że nie wolno mu się ugiąć przed zaślepionym nienawiścią tłumem. Poza tym nie chce zachwiać we wnuku wiary w godność i prawo do własnej tożsamości. Mendel wskutek pogromu Żydów traci miłość do ludzi i do miasta, które ukochał. Wyrzekł się tego uczucia, tak jak warszawskie społeczeństwo wyrzekło się jego.
Przyjrzyjmy się teraz temu, jak zachowują się Polacy w scenach pogromu. Na szczęście nie wszyscy są wrogo nastawieni do przedstawicieli ludności żydowskiej. Sąsiedzi, ludzie znający Mendla, próbują go bronić, ujmują się za nim. Wiedzą, jakim jest on człowiekiem, cenią go, darzą sympatią, traktują jako „swego”. Janowa chce ukryć chłopca, a w oknie postawić święty obraz lub krzyż, by w ten sposób zmylić rozjuszony tłum. Student z kolei nakłania starego Żyda do ucieczki, gdy Mendel decyduje się stawić opór wrogom, ten własnym ciałem zasłania starca, przegania agresorów.
Obrońcy pozostają jednak w mniejszości, zdecydowanie liczniejsi są napastnicy, przedstawieni w noweli jako anonimowy tłum, ludzie bez imion, bez twarzy, nie wiadomo kim są, skąd przychodzą. Ich nadejście sygnalizowane jest przez dźwięk, wrzawę porównywaną do burzy („gwizd przeciągły”, „wybuchy krzyków”, „ochrypłe, pijackie głosy”, „trzask łamanych okiennic”). Ten tłum jest pijany, kieruje się instynktem, chce krwi. Porównany jest on do pożaru, który „przyczajony w jednostce (...) porywa zbiegowisko, ciżbę”.
Pisarka przedstawiła napastników w sposób naturalistyczny, a więc podkreśliła motywację biologiczną w ich działaniu, wyeksponowała rolę instynktu, któremu się oni całkowicie poddają. Ten tłum uległ zezwierzęceniu, wyzbył się człowieczeństwa, wrażliwości, współczucia. Kieruje się ślepą agresją.
Mimo, że Mendel uszedł cało z pogromu, mimo, że znalazł garstkę obrońców, stracił wiarę w sprawiedliwość i poczucie przynależności do społeczności, której czuł się równoprawnym członkiem. Zabrał mu ja bezpowrotnie rozszalały tłum.
Wymowa noweli jest pesymistyczna. Stary Żyd ponosi klęskę. Brutalnie wykluczono go z grupy społecznej, z którą się utożsamiał. Uznany został za obcego, wrogiego Polakom, mimo, iż razem z nimi, w zgodzie, chciał budować przyszłość Polski. Sami Polacy zresztą też w tym konflikcie przegrali. Swymi wrogami uczynili tych ludzi, którzy mogli im pomóc w walce z zaborcą. Okazali swoją małość i głupotę. Postąpili niegodnie, wbrew zasadom moralnym. Czy po wydarzeniach opisanych przez Konopnicką możliwe wydaje się wspólne budowanie przyszłości?
Prawda i stereotypy, czyli „O Żydach i kwestii żydowskiej” E. Orzeszkowej
Orzeszkowa wielokrotnie wypowiadała się negatywnie o nasilającym się w ówczesnym społeczeństwie antysemityzmie, wskazywała na niebezpieczeństwa, zagrożenia, które on z sobą niesie. Zwalczała zakorzenione w świadomości Polaków stereotypy Żyda. Głosiła hasła tolerancji, wzajemnego zrozumienia i szacunku. Swą batalię w obronie mniejszości narodowej pisarka toczyła nie tylko na polu literatury, ale i publicystyki, czego wyrazem jest artykuł „O Żydach i kwestii żydowskiej”.
Zdaniem Orzeszkowej, wyobrażenia większości Polaków o Żydach nie pokrywają się z rzeczywistością, są nieprawdziwe, błędne. Rodzą się one po prostu z niewiedzy, zupełniej nieznajomości życia, zwyczajów, kultury i religii żydowskiej. Pisarka ubolewa nad tym, że Polacy swą wiedzę na temat Żydów opierają głównie na mitach, zabobonach, legendach, które nie znajdują odbicia w rzeczywistości. Z nich wyłania się obraz Żyda, który:
zaprawia mac wielkanocną krwią chrześcijańską,
kradnie hostie i przybija je do drzew,
zatruwa wodę w studniach,
przynosi zarazy, epidemie (czarna śmierć),
oszukuje, nieuczciwa pracą dorabia się bogactw,
myśli tylko o pomnażaniu dóbr materialnych.
Według autorki felietonu należy obalić nieprawdziwe stereotypy i poznać prawdziwe oblicze Żyda, ujrzeć w nim coś więcej, niż tylko „maszynkę do liczenia pieniędzy”.
W omawianym artykule Orzeszkowa opowiada się za asymilacją ludności żydowskiej, polegającą na kulturowej i narodowej integracji Polaków i Żydów, której celem miała być aktywizacja środowisk żydowskich, włączenie ich w krwiobieg polskiego życia. Pozytywistom zależało na tym, aby zbliżyć do siebie obie nacje, zasypać różnice miedzy nimi. Pierwszym krokiem na drodze do owego zbliżenia było tworzenie szkół, w których uczyły się dzieci polskie i żydowskie. Ideolodzy pozytywizmu, zgodnie z założeniami organicyzmu, marzyli o tym, by wszystkie „organy” społeczeństwa, wszystkie grupy, w tym także mniejszości narodowe, zjednoczyły się i wspólnie podjęły trud budowy lepszej przyszłości.
Żydzi i Polacy, czyli o wspólnym życiu dwóch narodów - „El mole rachmim” W. Gomulickiego
Przyjrzyjmy się obrazowi Gierymskiego „Święto trąbek”. Malarz umieścił postaci nad brzegiem rzeki, pośród łódek i traw. W tle rysują się jakieś zabudowania. Przedstawiony krajobraz jest zwyczajny, pospolity. Rozproszonych Żydów łączy modlitewne skupienie i podobieństwo stroju (ubrani są na czarno, mają nakryte głowy). Bardzo istotną rolę w tym obrazie odgrywa światło - ono nadaje scenie niezwykły charakter, tworzy podniosły nastrój, stanowi element, który sakralizuje czynności zebranych nad rzeką.
Narrator w analizowanym utworze opisuje żydowską ceremonię zaślubin. Początkowo dostrzega on przede wszystkim brzydotę i pospolitość otoczenia tworzącego tło dla ślubu (na poręczach wietrzy się pościel, przy stajni gęgają gęsi, w powietrzu unosi się niemiły zapach skwarzonych ryb, gdzieś w kącie usychają akacje). Nie tylko przestrzeń, ale i ludzie odznaczają się pospolitością, prostotą. W związek małżeński wstępował waciarz z córką tandeciarki, w zebranym tłumie obserwator dostrzegł postacie znane mu z ulicy i targu: „tandeciarzy, faktorów, przekupniów, tragarzy”.
Narrator podkreśla jednak nie tylko zwyczajność, ale przede wszystkim obcość kulturową i obyczajową zgromadzonego tłumu. On zwraca uwagę na wygląd pana młodego („wyrostek, pół mąż, pół dziecko”), charakteryzuje miłosne zachowania Żydów „miłość u Żydów chwyta człowieka zdradziecko,/ z zamkniętymi oczyma wiedzie nad otchłanie”, sygnalizuje, że zebrani mówią w obcym języku („szwargotali...”).
W pierwszej części wiersza ważną rolę odgrywa przyroda i światło świec - nadają one uroczystości niezwykłego charakteru:
„Niebo od gwiazd błyszczało, jak szabaśnik złoty;
Obłoków nie plamiła nawet chmurek wełna
I noc była królewskiej wspaniałości pełna.”
W drugiej części wiersza zmienia się jednak perspektywa narratora. Dzieje się tak pod wpływem tytułowej pieśni („El mole rachmim” - „Boże pełen miłosierdzia” to pieśń śpiewana podczas ślubu za umarłych, wtedy, gdy jeden z narzeczonych jest sierotą). Opowiadający wsłuchuje się w śpiew Żyda „z łonem czułością wezbranym”. Zaczyna dostrzegać w zgromadzonych na zaślubinach Żydach godnych przedstawicieli starożytnego, wielkiego narodu, ludzi, którzy są „dumni wielką przeszłością, bólem wielkim śmieli”, oni w oczach narratora „dziwnie wzrośli (...) i wyszlachetnieli”, „znikła (...) powszedniość z tych brodatych twarzy”.
Identycznie przekształca się przestrzeń w oczach opowiadającego. Zwyczajne, pospolite podwórko przeradza się nagle w egzotyczny krajobraz, na który składa się: „kwietna dolina”, las „ciemnych cedrów”, rozpalona pustynia, palmy z wachlarzami liści, strumień rozwijający „srebrnołuskie sploty” oraz niebo „kryształowym dzwonem” nakrywające dolinę. Sceneria zaślubin ulega więc sakralizacji, ponieważ uobecnia się w niej Bóg, granica między niebem a ziemią rozpływa się - „miedzy niebem a ziemia nie było zawiści”.
Słowa „wiara (...) oddala” pojawiają się tylko na początku tekstu. Można w nich odnaleźć pewne pokrewieństwo ze stanowiskiem pozytywistów, którzy, jak Orzeszkowa, twierdzili, że aby znikło poczucie obcości, należy asymilować Żydów, przyswoić im polską kulturę. Można wskazać także pewne różnice. Narrator musi się na ślub dostać po kryjomu, podkreśla tym samym samoizolację Żydów, ich niechęć do kontaktów z Polakami. W finale tekstu zostaje jednak obalone twierdzenie o obcości żydowskiej kultury. Narrator w jakimś sensie identyfikuje się z weselnikami, wprowadzając ich w starotestamentowy kontekst. Akceptuje więc żydowską odmienność kulturową, stanowiąca wartość znana Europejczykom dzięki Biblii.
Zawsze po stronie pokrzywdzonych - poezja M. Konopnickiej
W literaturze pozytywizmu istotną rolę odgrywał motyw wsi. Szczególnie widoczny jest on w poetyckiej twórczości Konopnickiej. Poetka przedstawia w swych wierszach biedę i nędzę wsi i jej mieszkańców, ukazuje krzywdę chłopską.
Zacznijmy od interpretacji utworu „A jak poszedł król na wojnę.”
Wiersz zbudowany jest na zasadzie kontrastu. Podmiot liryczny przedstawia losy dwóch postaci: króla i prostego chłopa. Obaj bohaterowie liryczni znajdują się w podobnej sytuacji: ruszyli na wojnę, by walczyć. Na tym jednak podobieństwa się kończą, pozostają tylko różnice:
LOSY KRÓLA |
LOSY CHŁOPA |
Król wybierający się na wojnę żegnany jest z wielką pompą, „grały mu surmy zbrojne (...) surmy złote”, jedzie on po sławę i zwycięstwo |
Chłopa żegna przyroda: „zaszumiały jasne zdroje, zaszumiało kłosów pole”
Stacha czeka tylko niedola |
Udaje się na pole bitwy po to, by zaświadczyć o swym męstwie i potwierdzić swą odwagę: „najdzielniej biją króle” |
Udaje się na pole bitwy po to, aby ponieść śmierć w walce: „najgęściej giną chłopy” |
Po wojnie wraca w glorii chwały, dumny z odniesionego zwycięstwa: „Król na zamek wracał zdrowy” |
Ginie wskutek odniesionych ran: „Stach śmiertelną dostał ranę” |
Zwycięzcę czekały wiwaty, owacje, zaszczyty, witano go jak wielkiego bohatera: „I zagrały wszystkie dzwony” |
Chłopa żegnały tylko dzwonki liliowe i drzewa: „zaszumiały drzewa w dali” |
Poetka ukazuje w wierszu pewną prawidłowość dziejów: otóż historię tworzą nie władcy, lecz zwykli, biedni, zapomniani przez historyków ludzie. To właśnie dzięki anonimowym, szarym obywatelom, takim jak Stach, królowie zyskują miano bohaterów, mogą przyjmować honory i pysznić się zwycięstwem. Przykre jest to, że o ludziach, którzy zapracowali na sukces władcy nikt nie pamięta, nawet sam król.
Konopnicka w tym wierszu wyraża również protest przeciwko nierównemu traktowaniu ludzkiego życia. Każde istnienie jest równie ważne i równie cenne. Okazuje się jednak, że to tylko teoria, praktyka jest zupełnie inna. Życie Stacha nic nie znaczyło, nie przedstawiało żadnej wartości dla tych, którzy posłali go na wojnę. Chłop ten, podobnie jak wielu innych, stanowił jedynie narzędzie, za pomocą którego rządzący mieli osiągnąć swoje cele.
Wiersz „A kto ciebie będzie złotem” składa się z dwóch części. Pierwsza, zbudowana z ciągu pytań retorycznych, rozpoczyna się apostrofą do Wioski. Podmiot liryczny zastanawia się nad tym, kiedy poprawi się sytuacja polskich chłopów, kiedy nad wsią zaświeci słońce, pojawią się blaski i „jasne kolory”, kiedy do chłopskich chat zawita szczęście i dobrobyt?
Odpowiedź na to pytanie kryje się w drugiej części wiersza. Polska wieś skazana jest na nędzę, ubóstwo, cierpienie, krzywdy. Przez lata będzie ona „stać tak w cieniu/ Tej czarnej roli”, „w krzywd milczeniu”, „w długiej niedoli”, „we łzach rosy”. Prawda jest okrutna:
„I nie będzie dnia dla ciebie
Przez tysiące lat...”
To pesymistyczne stwierdzenie zostaje złagodzone w zakończeniu wiersza. Pewne pocieszenie przynosi myśl o tym, iż kiedyś w końcu nadjedzie czas wolności i szczęścia - na pewno „zapłonie słońce”.
Wiersz charakteryzuje się smutkiem, tkliwością, liryzmem. Poetka posłużyła się symboliką świtała (symbol szczęścia, radości, nadziei, dobra) i ciemności (zło, krzywda, ból, cierpienie, śmierć).
Cechy poezji Konopnickiej na podstawie omawianych wierszy:
ukazanie bezmiaru nędzy i krzywdy chłopskiej
eksponowanie fatalizmu w losach ludzi ze środowiska chłopskiego
postawa współodczuwania (współczucie dla doli chłopskiej, dla ludu ginącego w pańskich wojnach)
w warstwie językowej:
stylizacja na język ludowy
meliczność, melodyjność tekstu
tendencja do rytmizacji
prostota wypowiedzi
występowanie paralelizmów, powtórzeń
antytezy, anafory