nr 7 (90) "Edukacja i Dialog"
wrzesień 1997
Elżbieta Bielecka
"Nasz Dom". Otwarta forma pomocy dziecku i rodzinie w środowisku lokalnym
Praca z dziećmi, których rodzice nie chcą lub nie potrafią sprostać swoim obowiązkom oraz "próba uleczenia całej rodziny" - to jedno z podstawowych zadań Stowarzyszenia Pomocy Osobom Zagrożonym Uzależnieniem i Uzależnionym "Droga" realizowanych w placówce "Nasz Dom".
W Białymstoku, 25 marca 1994 roku, rozpoczął swoją działalności dom dziennego pobytu dla dzieci społecznej troski - "Nasz Dom". Podopieczni pochodzą głównie z rodzin żyjących w ubóstwie, w których rodzice są niezaradni pod względem wychowawczym, z lekkim upośledzeniem umysłowym bądź są alkoholikami czy narkomanami.
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych grupa osób zgromadzonych wokół młodego zakonnika z zakonu werbistów, ojca Edwarda Konkola, podjęła pracę z narkomanami: rozpoznanie białostockiego środowiska, odwiedzanie i likwidowanie melin, utworzenie oddziału detoksykacyjnego dla narkomanów oraz zarażonych wirusem HIV. Ponadto w leśniczówce w Krzemiennej stowarzyszenie zorganizowało i prowadziło pierwszy w Polsce punkt detoksykacyjny poza szpitalem. W trakcie tej pracy pojawił się problem dzieci narkomanów. Pierwszą konkretną formą pomocy dla nich były letnie wyjazdy do Jastarni (rodzinnej miejscowości ojca Edwarda). Organizowane na początku dla kilkuosobowej grupy dzieci, rozrosły się do normalnych kolonii terapeutycznych, w których, na przykład w roku ubiegłym, wzięło udział 618 osób. Rozwiązało to tylko częściowo problem, gdyż należało zapewnić tym dzieciom opiekę w ciągu roku szkolnego. W 1993 roku Zarząd Miasta przydzielił stowarzyszeniu "Droga" budynek, w którym wcześniej mieściło się przedszkole.
"Wyrwać dzieci z melin pijackich, oderwać od koszmarów codziennego życia. I leczyć cały dom" - tak określa cel powołania tej placówki o. Edward.
Praca z dziećmi, z młodzieżą, rodziną opiera się na zasadzie dobrowolności. Placówka przyjmuje dzieci kierowane przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, szkołę, rodziców lub ich opiekunów prawnych. Dziecko może również samodzielnie się zgłosić po pomoc do "Naszego Domu".
"Nasz Dom" jest placówką całodobową. Dzieci mogą przyjść rano na śniadanie, następnie po zajęciach szkolnych czy pobycie w przedszkolu wracają do ośrodka, otrzymują posiłki (obiad, kolacja) i spędzają w nim czas do godziny 18-19. Potem wracają do swoich domów rodzinnych. W sytuacjach szczególnych, gdy nie mogą w nich pozostać, np. ze względu na alkoholizm rodziców, korzystają z noclegu w placówce pod opieką dyżurnego wychowawcy.
W "Naszym Domu" jest 72 stałych "domowników" oraz około 50 dzieci przychodzących na różne zajęcia. Są w wieku przedszkolnym aż po uczniów ósmej klasy szkoły podstawowej, ale po jej ukończeniu większość z nich zostaje wolontariuszami. Wychowawcy nadal czują się odpowiedzialni za ich edukację, natomiast oni angażują się w pracę placówki. Mając taki drugi dom, pomagają w opiece nad młodszymi dziećmi czy w pracach gospodarczych. Pełnią więc inną rolę niż wcześniej, ucząc się jednocześnie podstawowych czynności koniecznych w przyszłym samodzielnym życiu oraz odpowiedzialności za siebie i innych.
*
Główny nacisk w pracy z podopiecznymi w wieku szkolnym kładzie się na edukację, dlatego też dzieci samodzielnie lub z opiekunami odrabiają zadane prace domowe, otrzymują korepetycje z przedmiotów sprawiających im największe problemy. Wychowawcy są w stałym kontakcie ze szkołami podopiecznych, czyli z ich szkolnymi wychowawcami i pedagogami. Są również zapraszani na rady pedagogiczne. W efekcie tej współpracy w minionym roku szkolnym prawie wszyscy domownicy zdali do następnej klasy.
Placówka w miarę posiadanych funduszy i warunków lokalowych stara się zorganizować dzieciom czas wolny. W "Naszym Domu" działają różne kółka zainteresowań. Dzieci m.in. biorą udział w kursie tańca towarzyskiego, uczą się grać na gitarze, uczestniczą w zajęciach z gospodarstwa domowego.
Podopieczni pochodzą głównie ze środowisk patologicznych, dlatego też obok zajęć rekreacyjnych, gier i zabaw są prowadzone zajęcia socjoterapeutyczne i psychokorekcyjne. Wychowankowie poznają cechy swojego charakteru, nabywają i utrwalają pozytywne umiejętności interpersonalne czy uczą się radzenia sobie ze stresem i sytuacją konfliktową.
Mają również dyżury, np. sprzątania, nakrywania do stołów, zmywania naczyń. Uczy się je utrzymywania higieny osobistej (m.in. korzystają z pryszniców) i dbania o czystość ubrania (m.in. własnoręczne pranie bielizny osobistej czy możliwość skorzystania z pralki).
"Nasz Dom" stara się zapewnić swoim podopiecznym miejsce, w którym mogliby czuć się akceptowani i rozumiani oraz dać im poczucie bezpieczeństwa, pewności, że zawsze jest ktoś, na kogo mogą liczyć. Kadrę "Naszego Domu" stanowią ludzie młodzi, studenci lub absolwenci wydziałów pedagogicznych i psychologicznych. Każdy z ośmiu zatrudnionych wychowawców (w tym pięciu na całym etacie) ukończył różnego rodzaju warsztaty terapeutyczne czy socjoterapeutyczne. Wychowawca ma pod opieką grupę dzieci i jest też za nią szczególnie odpowiedzialny. Wie najlepiej, co każdemu dziecku potrzeba, np. jakiego ubrania, lekarstwa.
Dla osiągnięcia maksymalnej skuteczności pomocy dziecku i rodzinie, pracownicy Domu Rodzinnego prowadzą dokładne rozpoznanie środowiska rodzinnego i szkolnego, zbierają informacje dotyczące rozwoju psychofizycznego, emocjonalnego i społecznego dziecka, opracowują program pomocy socjalnej dziecku i rodzinie. Ponadto w organizacji "Naszego Domu" wprowadza się specjalizację, czyli ktoś z kadry jest odpowiedzialny za edukację, a ktoś inny za starszą młodzież, za młodszy wolontariat, za opiekę medyczną czy grupy spotkaniowe z uzależnionymi matkami.
Wolontariusze, to ponad 120 młodych ludzi (głównie uczniowie szkół średnich, studenci), którzy w czasie spotkań, organizowanych dwa razy w tygodniu, uczą się pomagać dzieciom, a także poznawać i rozumieć siebie oraz innych. Nauczenie się mechanizmów tego, co się we mnie dzieje, jak zdjąć maskę, jest bardzo ważne w przyszłych kontaktach z innymi ludźmi. Praca wolontariatu opiera się na zasadzie "każdy zajmuje się tym, co potrafi najlepiej wykonać". Wolontariusze pomagają też w organizowaniu imprez, uroczystości, świąt.
*
Ojciec Edward Konkol jest przekonany, że zadaniem "Naszego Domu" nie może być tylko opieka nad dziećmi. Należy pracować również z rodzinami, by nie doprowadzać do rozłączenia dzieci od rodziców. Dlatego też każda osoba z kadry ma stały kontakt z rodzinami podopiecznych, w celu ich sukcesywnego wdrażania w zdrowe, normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Po zdiagnozowaniu sytuacji rozpoczyna się poszukiwanie rozwiązania, gdyż poszczególny przypadek wymaga indywidualnego podejścia. Początek pracy to głównie wizyty w domu, rozmowy, czyli umiejętność "picia herbaty" z rodzicami dzieci. Najważniejsze, żeby usiąść w tym miejscu, w którym oni siedzą, dać się wprowadzić w ich problemy, w ich życie, w to wszystko, co już się stało. Niejednokrotnie przeżywa się wtedy szok, gdyż początkowo rzeczywiście nie widać wyjścia i szuka się jedynie prześwitu. Co więcej, często ta droga jest inna niż była wcześniej rozważana. Następnie ważne jest rozbudzenie w nich tęsknoty, która budzi się w każdym człowieku inaczej, aż pewnego dnia poznają swój problem i nazwą go po imieniu.
Umiejętność słuchania, bycie z drugim człowiekiem i cierpliwość - to cechy, które powinien posiadać nie tylko terapeuta pracujący z ludźmi uzależnionymi, ale każdy wychowawca. Pracownicy i wolontariusze stymulują rodziców do działania skierowanego na poprawę ich warunków bytowych, np. pomagają w znalezieniu stałego miejsca pracy, w remoncie mieszkań. Prowadzą rozmowy mające na celu wzbudzenie motywacji rodziców do podjęcia leczenia odwykowego. Dążą do uregulowania sytuacji rodzinnej swych podopiecznych.
Do osiągnięcia rezultatów w pracy w środowisku z rodziną konieczna jest współpraca z instytucjami i organizacjami świadczącymi pomoc dziecku i rodzinie w środowisku lokalnym. Dlatego też pracownicy nie tylko są w stałym kontakcie z pracownikami socjalnymi Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, kuratorami, pedagogami szkolnymi, ale również m.in. z Caritasem, Monarem, grupami AA.
Stowarzyszenie "Droga" zaangażowało się w pracę i pomoc 186 białostockim rodzinom z problemami wychowawczymi, a także małżeńskimi. 42 rodziny znalazły niemal kilkudniowe schronienie w dramatycznych dla siebie momentach życia. Wychowawcy współpracują szczególnie z 24 rodzinami, z których pochodzą "stali domownicy". Około 20% to rodziny pełne, 70% to rodziny samotnej matki lub ojca, 5% - to rodziny zrekonstruowane i 5% zastępcze. Niemal 100% rodziców to osoby uzależnione od alkoholu. Większość z nich nie ma stałego zatrudnienia i podejmuje pracę dorywczą. Nie ma wśród nich rodziny, w której nie interweniowałby Sąd Rodzinny i Nieletnich, w której nie ograniczyłby władzy rodzicielskiej czy nie ustanowił kuratora.
Za sukces można uznać "wyleczenie" 7 rodzin, dzięki czemu 27 dzieci zostało uratowanych przed pobytem w domu dziecka. Decyzje te cofnięto, ze względu na to, że rodzice przestali pić, chodzą na spotkania grup AA, leczą się, znaleźli pracę. Przychodzą do "Naszego Domu", pomagają i uczą się, bo sami nie mieli odpowiednich wzorców. Kilka innych rodzin jest na tej samej drodze i miejmy nadzieję, że wystarczy im sil do osiągnięcia tego celu.
Ojciec Edward Konkol twierdzi, że "litość jest zbrodnią", a formy pomocy udzielanej zazwyczaj przez Miejskie Ośrodki Pomocy Społecznej niejednokrotnie ugruntowują w człowieku postawę roszczeniową, uczą biernego stosunku do życia. Polski system opiekuńczo-wychowawczy powinien być ukierunkowany na umacnianie życia rodzinnego, pomoc i resocjalizację w środowisku zagrożonym demoralizacją czy już patologicznym. Po trzech latach istnienia "Naszego Domu" i pracy w środowisku, można stwierdzić, że nie ma tak strasznej meliny, nie ma tak "rozwalonego" domu, który nie mógłby stać się normalną rodziną.
*
Środowisko lokalne stanowi obok rodziny najważniejszy czynnik socjalizacji, gdyż jest ono nieodłącznym elementem życia jednostki. Doniosłą rolę w organizacji pomocy dziecku i rodzinie w środowisku lokalnym odgrywa polityka socjalna państwa.
Władze miasta Białegostoku pomagają w funkcjonowaniu "Naszego Domu". 50% kosztów utrzymania dziecka w placówce pokrywa Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Stałe dotacje otrzymuje również z kuratorium. Ponadto Wydział Edukacji i Kultury Fizycznej Urzędu Miasta przekazuje specjalne, dodatkowe kwoty na zorganizowanie wakacji letnich, ferii zimowych czy większych akcji prowadzonych przez placówkę. Natomiast Pełnomocnik Wojewody ds. Przeciwdziałania i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w koniecznych sytuacjach udziela głównie wsparcia merytorycznego.
Ponadto ważnym elementem są stałe darowizny finansowe od instytucji państwowych, firm prywatnych, spółek czy osób prywatnych. Placówka otrzymuje również darowizny rzeczowe, np. produkty żywnościowe, sprzęt sportowy, ubrania. Pomocne są też różnorodne nieodpłatne usługi wykonywane przez przedsiębiorstwa państwowe czy osoby prywatne, jak np. prace remontowe, odwożenie przez taksówkarzy dzieci do oddalonych domów rodzinnych. Także instytucje kulturalne: kina, teatry, filharmonia, domy kultury, biblioteki czynnie się włączają w organizowanie czasu wolnego podopiecznym "Naszego Domu".
*
W nowoczesnych społeczeństwach coraz większego znaczenia nabiera świadomość wspólnego interesu zbiorowości terytorialnych, świadomość powinności etycznych wobec otoczenia. Silna aktywizacja i mobilizacja społeczna w środowisku lokalnym (jednostkowa i grupowa) występuje w okresie organizowania akcji czy uroczystości dla dzieci. Przykładem może być "Dzień Dziecka", "Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom", gdy do współpracy zgłaszają się nie tylko instytucje państwowe i prywatne, ale również różne stowarzyszenia, organizacje, ZHP, ruch oazowy, studenci.
Ci ludzie są bardzo zintegrowani, otwarci na wszelkie inicjatywy. Jednocześnie nie czuje się obciążenia, bo niekiedy czuje się obciążenie dobrocią. Jest to bardzo sympatyczne, kiedy rybacy, którzy w nocy wypływają w morze, przywożą rano ryby (o.Konkol w rozmowie z autorką).
Wychowawcy, jak i wolontariusze z "Naszego Domu" dzięki własnym pomysłom, inicjatywom zdobywają fundusze niezbędne do prawidłowego funkcjonowania placówki. Organizowane są koncerty, w których biorą udział podopieczni oraz kadra. Dużą popularnością cieszy się corocznie organizowana impreza z okazji Dnia Dziecka. W parku, na stworzonej przez "Nasz Dom" Ulicy Sezamkowej, tworzy się punkty zabaw, loterie, stoiska gastronomiczne. Towarzyszą temu występy zespołów dziecięcych. W czasie tego festynu dzieci mają wiele atrakcji, a jednocześnie jest to tania impreza dla rodziców.
*
Od ośmiu lat Stowarzyszenie organizuje kolonie w Jastarni. Władze miasta odstępują położony nad zatoką ośrodek wczasowy składający się z 72 domków kempingowych. W przygotowaniach do przyjęcia dzieci pomaga grupa osób (chorych na AIDS) prowadzona przez księdza Arka Nowaka, m.in. malując i remontując domki. Członkowie Stowarzyszenia "Droga" organizują wyżywienie i fundusze. Sponsorzy białostoccy oraz społeczność Jastarni chętnie włączają się do akcji letniej, dlatego też są to najtańsze kolonie, mimo że dzieci wyjeżdżają aż na Półwysep Helski.
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej przekazuje "Naszemu Domowi" adresy dzieci z różnych rejonów miasta. Następnie członkowie stowarzyszenia przeprowadzają wywiad środowiskowy, tak by pomoc trafiła do dzieci najbiedniejszych, najbardziej zaniedbanych.
W lipcu są organizowane dwa turnusy dwutygodniowe. Dzieci są podzielone na grupy wiekowe obejmujące uczniów klas I-III, IV-V, VI-VII szkoły podstawowej. Z każdą grupą wiekową pracuje wychowawca i pomocnicy. Pomocnik to osoba, która przeszła odpowiednie przeszkolenie, ale nie ma jeszcze dużego doświadczenia w pracy z dziećmi. Im dzieci są młodsze, tym jest więcej opiekunów. Na 3-4 grupy jest jeden kierownik, tzw. superwisor, odpowiedzialny za ich pracę, za problemy, które przerastają wychowawców. Prowadzi on również zajęcia socjoterapeutyczne i codziennie wieczorem spotyka się ze swoimi wychowawcami omawiając problemy minionego dnia. Następnie wszyscy kierownicy odbywają spotkanie z ojcem Edwardem oceniające całość pracy ośrodka.
Celem wyjazdów jest nie tylko odpoczynek i organizowanie wakacji dla dzieci, ale również ustalenie, którymi z nich należy się zająć w sposób szczególny, które powinny zostać stałymi "domownikami". Dlatego też do Jastarni wyjeżdża grupa pedagogów, psychologów oraz lekarzy, którzy w czasie kolonii badają dzieci, tworzą dokumentację. Potem na podstawie tych kart zdrowia, już w Białymstoku, jest prowadzone systematyczne leczenie i reedukacja.
Kolonie w Jastarni są również formą organizowania wakacji letnich dla wolontariuszy z "Naszego Domu". Młodzież pracuje z dziećmi, ale jednocześnie w dni wolne odpoczywa nad morzem. Wszyscy się znają, chcą ze sobą być, jest to więc dla nich świetna grupa alternatywna.
Funkcjonowanie i organizacja "Naszego Domu" nie są oparte na ściśle określonych zasadach, regulaminach czy metodach pracy. Pamiętając słowa ojca Edwarda: "Boję się, by "Nasz Dom" nie stał się instytucją", wszyscy się starają, by przypominał on dom rodzinny, gdzie wspólnie z dziećmi przeżywamy ich radości i smutki, porażki i sukcesy.