O modernizmie
"Kościół powszechny brzydzi się każdą nowością".
św. Celestyn. Epistula 21 Apostolici verba ad episcopos Galliarum.
"Ponieważ wszelka herezja początek swój wzięła z nowości, dlatego aby się okazała godną tej nazwy, nigdy nie zaprzestaje wprowadzać innowacji".
św. Hilary z Poitiers. Z listu do cesarza Konstancjusza - arianina
"Zwolenników błędów należy dziś szukać już nie wśród otwartych wrogów Kościoła, ale w samym Kościele: ukrywają się oni - że tak powiemy - w samym wnętrzu Kościoła; stąd też mogą być bardziej szkodliwi, bo są mniej dostrzegalni".
św. Pius X. Encyklika Pascendi Dominici Gregis.
"Owi wrogowie Objawienia Bożego najwyższymi pochwałami obsypują postęp ludzki, usiłując z zuchwalstwem iście świętokradzkim, wprowadzić go do religii katolickiej, jak gdyby ta nie była dziełem Bożym, ale ludzkim, wynalazkiem filozoficznym podlegającym doskonaleniu".
Pius IX. Encyklika Qui pluribus.
"W obozie katolickim niemałe szkody wyrządzają dążności pseudoreformatorskie niektórych duchownych i świeckich pisarzy, zwane modernizmem, amerykanizmem i liberalnym czy reformowanym katolicyzmem, które z bałwochwalczej czci dla ewolucyjnego postępu i dzisiejszej kultury, na wskroś realizmem przesiąkniętej, pchają katolicyzm na obce mu dotąd tory, by go niby to "odmłodzić", to jest, do ducha czasu przystosować, i z protestantyzmem, jako też z nowszą cywilizacją pojednać. Nie wszyscy zwolennicy tych dążności posuwają się do ostatecznych granic, - bo chcą zostać w Kościele; - wszyscy atoli wołają o reformy, czy to w dziedzinie filozofii i teologii, czy na polu życia religijnego i ustroju Kościoła. [...] Na początku XX. wieku zwolennicy modernizmu i "reformowanego katolicyzmu" wymagają zdemokratyzowania rządów Kościoła, zreformowania Kongregacji rzymskich, zwłaszcza Kongregacji Indeksu i św. Inkwizycji, zredukowania ceremonii liturgicznych, zaprowadzenia liturgii w języku narodowym, rozluźnienia karności kościelnej i zniesienia celibatu. Rozumie się, że gdyby te dążności wzięły górę, z religii i z Kościoła ledwie by ślad pozostał. Nic też dziwnego, że Leon XIII potępił skrajne tendencje amerykanizmu w przytoczonym piśmie [List Testem Benevolentiae z 22 stycznia 1899], a Pius X błędy modernizmu, loisyzmu i reformizmu w encyklice Pascendi z 8 września 1907, w Syllabusie Lamentabili z 3 lipca 1907 i w Motu proprio Sacrorum antistitum z l września 1910. Historia świadczy, że Kościół katolicki był i jest opiekunem zbawiennej cywilizacji i prawdziwego postępu, ale nie może dla ludzkiego widzimisię zmieniać swoich dogmatów, ani swojego ustroju, bo nie od ludzi ale od Boga ma swój początek. Dlatego też przy tym, co wziął od Boga, stoi niewzruszenie, choćby go miały opuścić miliony, jak się to stało w czasach reformacji".
Bp Józef Sebastian Pelczar. Obrona religii katolickiej.
Św. Pius X z bólem demaskował zwodnicze bezdroża zwolenników nowości - "Taką jest, Czcigodni Bracia, teoria; jaką jest praktyka modernistów; i jedna i druga głosi, że nie ma w Kościele nic trwałego, nic co by było niezmiennym" (Pascendi). Za naszych czasów postąpiono za tymi słowami z bezwzględną konsekwencją. Wydaje się, że w ciągu ostatnich 40 lat dzieło zniszczenia dotknęło w Kościele wszystkiego, co tylko zostało w Nim uświęcone wielowiekową tradycją, sięgającą czasów pierwszych chrześcijan. W bezprecedensowy sposób, w miejsce dokonanej dewastacji, stworzone zostały rzeczy całkiem nowe:
1) Nowy Kalendarz liturgiczny (przemieszanie układu świąt i dni wspomnień).
2) Nowy Brewiarz ("rewizja" psałterza, psalmów, czytań, hymnów, pieśni, wywrócenie do góry nogami całej struktury oficjum).
3) Nowy Mszał (Novus Ordro Missae 1969).
4) Nowe elementy wspólne Mszału i Brewiarza (ryty roku liturgicznego, kolekty, modlitwy i prefacje, ewolucja w rubrykach).
5) Nowy Pontyfikał (ryty konsekracji dziewic, profetów, w miejsce rytów konsekracji kościoła i ołtarza wprowadzono ryty dedykacji).
6) Nowy Rytuał (sakramenty i sakramentalia - m.in. skreślono obowiązkowe egzorcyzmy z rytuału Chrztu św., zastąpiono Sakrament ostatniego namaszczenia - "sakramentem chorych").
7) Nowe Martyrologium (wykreślenie wielu świętych, którzy podobno nigdy nie istnieli, np: św. Jerzy).
8) Nowy Kantykał (wyrzucenie "starych" pieśni, dodanie nowych).
9) Nowy Ceremoniał biskupi.
10) Nowy Kodeks Prawa Liturgicznego.
11) Nowe Ryty Kaplicy Papieskiej.
12) Nowy Rytuał Egzorcyzmów.
13) Nowy Różaniec.
14) Nowe przepisy dla Kolegium Kardynałów i konklawe.
15) Nowe obrzędy po śmierci i po wyborze nowego papieża (porzucenie tiary i zaprzestanie koronacji papieskiej).
16) Nowe zasady udzielania odpustów.
17) Nowe, ekumeniczne tłumaczenie Pisma Św.
18) Nowy Katechizm.
19) Nowe Przykazania Kościelne.
20) Nowy, kolegialny ustrój Kościoła Posoborowego (Reforma Kongregacji Rzymskich, Konferencji episkopatów).
"Taka odnowa, jaką proponowano, żeby dźwignięty pracą wieków pod okiem i z współudziałem nieomylnego Kościoła, gmach nauki katolickiej rozburzyć, oszczędzając tylko nagi dogmat, a potem ze szczątków tej budowy, wzbogaconej dorobkiem myśli współczesnej stworzyć nową syntezę - taka odnowa jest absolutnie wykluczona i dziś i na zawsze. Nie tylko sam dogmat, ale te zasadnicze zręby budowy rozumowej, z dogmatem organicznie związanej i podbudowę doń stanowiących są nietykalne, jak długo Kościół Boże dzieło na ziemi prowadzić będzie."
ks. Jan Rostworowski SI. Czy teologia katolicka potrzebuje odnowy? w: "Przegląd powszechny". Warszawa 1949.
"Reforma, jaką chcą wprowadzić [moderniści] w Kościele, nie jest reformą, ale zburzeniem starego Kościoła a stawianiem nowego na całkiem innych zasadach. Wszelkie oświadczanie ze strony modernistów, iż chcą Kościołowi katolickiemu iść z pomocą przeciw atakom nowoczesnej kultury jest albo udanem, albo jeśli jest szczerem, to nie widzą zgubnych konsekwencyj, do jakich ich system doprowadziłby Kościół katolicki. Kościół, któryby powstał na zasadach modernistycznych, jeśli w ogóle te zasady mogą stworzyć konkretną społeczność religijną, co jest rzeczą bardzo wątpliwą, nie byłby już Kościołem Chrystusowym, ale tworem 20. wieku, opartym na zasadach częściowo protestanckich a głównie na dzisiejszych u wielu światopoglądach agnostycyzmu, pozytywizmu, z przymieszką mistycznych marzeń. Kościół ten nowy mógłby mieć i papieża i biskupów, ale ci byliby marionetkami tylko, mógłby mówić o dogmatach, objawieniach, o nadprzyrodzonej religii, ale byłyby to nazwy, z których dawna treść uleciała, raczej wyrazy bez treści - więc jakże można by zgodnie z prawdą twierdzić, że dawny Kościół nie został zmieniony a tylko udoskonalony? Nie, nigdy, dawny Kościół zostałby zburzony, a na jego gruzach powstałoby zgromadzenie religijne 20. wieku, rozpoczynające erę swego istnienia od pojawienia się modernistów".
ks. Maciej Sieniatycki. Modernizm w książce polskiej. w: "Przegląd Powszechny". Kraków 1916.
"A życzymy sobie, ażeby katolicy nie tylko stronili od błędów, lecz także od sposobu myślenia, czyli od tak zwanego ducha modernistycznego: kto bowiem tym duchem jest przejęty, ten odrzuca ze wstrętem wszystko co trąci starością, a wszędzie we wszystkim chciwie czegoś nowego szuka: w sposobie mówienia o rzeczach Bożych, w wykonywaniu kultu świętego, w urządzeniach katolickich, a nawet w samych praktykach prywatnej pobożności. Chcemy zatem, by święte pozostało owe stare przodków prawo: Nihil innovetur, nisi quod traditum est [nie należy wprowadzać nic nowego poza tym, co zostało przekazane], które to prawo aczkolwiek w rzeczach wiary nienaruszalnie zachować należy, przecież za normę służyć powinno i w tych rzeczach, które zmianom podlegają, jakkolwiek i tu ma częstokroć zastosowanie reguła: Non nova, sed noviter [wprawdzie to nie nowe, lecz w nową przyodziane postać]".
Benedykt XV. Encyklika Ad beatissimi Apostolorum Principis.
"Modernistów, którzyby przyjmowali wszystkie nauki i wnioski przedstawione w encyklice Pascendi jest liczba niewielka; daleko więcej było i jest takich, którzy żywiąc mniej lub więcej wyraźne sympatie do jednej czy drugiej zasady lub nauki, starają się przede wszystkim o wprowadzenie najrozmaitszych reform kościelnych. Jeżeli pierwszych możnaby nazwać modernistami w pełnym tego słowa znaczeniu, tj. modernistami teoretycznymi i praktycznymi, to drugich możnaby nazwać semimodernistami, modernistami praktycznymi, modernizantami albo reformistami. Różnica między tymi dwoma odmianami modernizmu jest znaczna. Podczas gdy pierwsi zdążają wprost do stworzenia nowej religii, będącej przeinaczeniem wszystkich dotychczasowych pojęć religijnych, drudzy zmierzają tylko do zreformowania istniejącego katolicyzmu, aby go - jak mówią - dostosować więcej do obecnego ducha czasu, do współczesnej kultury i postępu."
ks. Andrzej Dobroniewski. Modernizm i moderniści. Poznań 1911.
"Mimo tych niedorzeczności, do których prowadzi relatywizm, nie zawahali się moderniści zastosować go do prawd religijnych, chrześcijańskich i katolickich, poddając wiarę i wszystkie jej objawy teorii ciągłej ewolucji w miarę potrzeb życia religijnego. Na dowód lubią przytaczać twierdzenie, że wszystko co żyje, rozwija się i zmienia. Takie jednak twierdzenie wywołuje mimo woli pytanie: jak to - miałżeby i Bóg, który jest życiem samym, podlegać ustawicznym zmianom, miałyżby takim zmianom podlegać jego słowa, o których napisano: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą”. W szczególności jeżeli mowa o Kościele - to w myśl Jezusa Chrystusa, który przyszedł szukać i zbawiać, co było zginęło - ma Kościół dalej prowadzić dzieło zbawieni. Takie zaś zadanie i posłannictwo każe przypuścić, że Kościół i co do nauki wiary i obyczajów i co do środków zbawienia i organizacji musi być niezmienny. Bo to, w co trzeba było wierzyć i co czynić za czasów apostolskich, aby być zbawionym - musi dzisiaj być potrzebne, a czego Kościół niegdyś żądał pod utratą zbawienia, tego musi i dziś żądać. Również i stosunek wiernych do hierarchii kościelnej musi pozostać niezmieniony.
Niektórzy z modernistów, jak np. Loisy, starają się uzasadnić ewolucję w Kościele wymaganiami historii i krytyki nowszej. Powiadają, że prawdziwa historia i krytyka każe się inaczej zapatrywać na początek i istotę chrześcijaństwa i katolicyzmu, na powstanie ewangelii, sakramentów i dogmatów, niż się zapatrywano dotąd. W odpowiedzi wystarczy zaznaczyć, że zamysły modernistów popiera historia i krytyka, ale jak już widzieliśmy taka, która się kieruje fałszywą filozofią tj. historia i krytyka agnostyczna, immanentna, ewolucjonistyczna. Wykazali to Loisy'emu Le Camus Lepin, Maumus (Praca Maumus'a pod tyt. „Les modernistes” ukazała się także w tłumaczeniu polskim ks. dr Żochowskiego, Warszawa 1910) i wielu innych.
Czy jednak niema w Kościele żadnego rozwoju? Nie zdołałaby zasada ewolucji pozyskać tylu zwolenników, gdyby była czczym wymysłem bez żadnej wartości przedmiotowej. Na odrzucenie zasługuje jej stosowanie w sposób, który urąga i logice i faktom, ale dozwolone jest zdanie o pewnych kształtach ewolucjonizmu. Pomijając inne dziedziny wiedzy, w których z wielkim prawdopodobieństwem da się przyjąć ewolucjonizm umiarkowany - można z pewnymi zastrzeżeniami mówić i o ewolucji w Kościele. Niezmienna jest nauka, niezmienna organizacja Kościoła, ale tej niezmienności nie należy utożsamiać z martwotą lub zastojem. W granicach tej niezmienności jest jeszcze wiele miejsca dla prawdziwego rozwoju, dla prawdziwego postępu. Szkic takiego rozwoju podał sam Chrystus Pan w przypowieści o ziarnie, które ma rość i przekształcać się w kłos, ale bez zmiany swojej istoty. W zastosowaniu do ustroju Kościoła należy to rozumieć w ten sposób, że niezmienny ma pozostać pierwiastek monarchiczny rządów kościelnych i nigdy nie może się przekształcić - jak chcą moderniści - w pierwiastek demokratyczny, bo Chrystus jednego uczynił najwyższym zwierzchnikiem i swoim zastępcą widzialnym; z drugiej jednak strony możebne są zmiany w karności kościelnej, działalności przełożonych dla dobra i udoskonalenia wiernych. Co się tyczy nauki Kościoła, to tutaj nie może być mowy o powiększaniu się przedmiotu wiary przez jakieś nowo objawiane prawdy po śmierci ostatniego Apostoła ani o zmianie treści lub - co na jedno wychodzi - o zmianie znaczenia jakiejś prawdy, istniejącej od początku w skarbcu Kościoła, ale możebny jest jeszcze rozwój, polegający na wszechstronniejszym poznaniu tej samej treści z uwzględnieniem szczegółów i wniosków i jej zastosowania do życia praktycznego oraz na dokładniejszym i wyrazistszym określeniu niezmiennego znaczenia jakiejś prawdy - przez orzeczenia Kościoła. Do wyjaśnienia niech posłużą dwa przykłady, których już używa Wincenty z Lerin (por. Vinc. Lir. Commonitorium c. 28, 29, 30). Powiada, że z religią, która jest sprawą umysłu, ma się tak, jak z rozwojem ciała, które z biegiem lat rośnie i powiększa się, nie przestając być tym, czym było. Bez wątpienia wielka jest różnica między wiosną wieku młodzieńczego, a jesienią wieku dojrzałego, a jednak ten sam staje się starcem, który był młodzieńcem; zewnętrzna postać i wygląd zmienia się, ale natura i osoba zostaje ta sama. Podobnie nauka wiary i jej dogmaty powinny w swym wzroście podlegać takiemu prawu rozwoju; powinny się z latami utrwalać, z czasem rozwijać, wiekiem pogłębiać, a jednak te same i nieskażone pozostawać, tj. nie zmieniać się w swej istocie. Inny przykład: Przed wiekami Ojcowie nasi posiali na roli Kościoła ziarno pszeniczne wiary; otóż byłoby nie do darowania, gdybyśmy - ich potomkowie - zamiast zboża prawdy, zbierali chwasty błędu. Przeciwnie jest rzeczą zupełnie naturalną i zrozumiałą, byśmy pomni, że początek i koniec rozwoju nie mogą się wzajemnie sprzeciwiać - zbierali w czasie żniwa z posianej niegdyś pszenicy tj. z nauki zbierali jej owoce tj. dogmaty. To też ten sam Wincenty z Lerin na pytanie: czy więc nie ma w Kościele żadnego postępu, żadnego rozwoju? Odpowiada: jest i to bardzo wielki, bo i gdzież jest taka istota ludziom nieżyczliwa a Bogu niemiła, któraby odważyła się stawiać przeszkody temu rozwojowi? Lecz ten rozwój musi być naprawdę rozwojem, a nie zmianą wiary. Do istoty rozwoju należy, żeby rzecz jakaś z siebie powiększała się i wzrastała; gdy zaś rzecz jakaś przestaje być sobą, a staje się inną, to już jest zmiana, nie rozwój. Dlatego powinny wzrastać i postępować z postępem czasu ludzkiego i wieków ludzkości zrozumienie, wiedza i mądrość zarówno jednego człowieka, jak i całego Kościoła, lecz tylko w swoim rodzaju tj. z zachowaniem tego samego dogmatu w tym samym znaczeniu pojmowanego i wykładanego."
ks. Andrzej Dobroniewski. Modernizm i moderniści. Poznań 1911.