Dlaczego nie "beatyfikowano" santo subito?
Dziwna sprawa w dziwnym procesie
Pamiętamy zapewne rozmaite histeryczne zachowania, które gorliwie nagłaśniano po oficjalnym , zapewne jakiś dłuższy czas opóźnionym komunikacie o zgonie nieszczęsnego Wojtyły. Nie zastanawiamy się teraz jak długo próbowano podtrzymywać go sztucznie aby nadawał się do jakiejś krótkotrwałej ekspozycji. Tutaj interesuje nas co innego.
Od razu wrogie Kościołowi siły, zwłaszcza medialne orzekły , że człowiek ten ma zostać niezwłocznie wyniesiony na ołtarze.
Rozpoczęto publikowanie groteskowych świadectw, przedstawianych przez różnego rodzaju ogłupiałych, nawiedzonych pajaców, które potwierdzać miałyby rzekome cuda jakie dokonały się za sprawą kandydata. Znamienne. że tu jak i dawniej przesadzono ilościowo , no i było od razu tych "cudów" tysiące. Widać, że to te same kręgi pracowały w sobie wiadomym celu. Nadal trwał rozkręcony wcześniej cyrkowy festiwal.
Watykan zdawał się ulegać temu naciskowi. Rozpoczęto szumne akcje pod hasłem :byle jak aby szybko
Histeria utrzymywana była na dosyć wysokim poziomie. Zaczęto już medialnie ustalać datę rychłej beatyfikacji Oczywiście procedura miała być skrajnie uproszczona, w zasadzie żadna, było za to głośno i wesoło , jak to w cyrku bywa. Ale oto z Watykanu nadeszły jakieś nowe wieści...
Zakomunikowano mianowicie, że pominie się oto beatyfikację, która jest w zasadzie zbędna bowiem przecież już w telewizorze powiedzieli ,że tak ma być, to po co tyle fatygi.
To przyniosło ciekawy skutek w postaci obniżenia poziomu histerii. Zrobił swoje też ważny czynnik czasu. Zapanowała względna jak na razie cisza.
Czy takie zagranie Watykanu oznacza pełnię satysfakcji dla bałwochwalców czczących już dziś kiczowate pomniki? Może i tak być. Jednak istnieje też inne wyjaśnienie tej szczególnej sytuacji. Jak wygląda strona formalna i faktyczna tego wszystkiego?
Na razie Wojtyła nie jest formalnie wyniesiony na ołtarze. Beatyfikacja , nawet wadliwa dawałaby takie pozory.
Czas pozwala na spokojne zgromadzenie materiału wskazującego na zupełnie inną pozycję tego niefortunnego kandydata. Może popracuje Advocatus Diaboli?
Zmaleje stopniowo nacisk rozhisteryzowanych krzykaczy, którzy zapewne dadzą się zmanipulować komu innemu bo to w końcu ich znudzi jako odgrzewane w kółko i coraz bardziej nieświeże.
Możemy ,więc jako wybitni optymiści liczyć się z istnieniem bardzo ciekawej opcji w Watykanie, a mianowicie:
Benedykt XVI nie zamierza wynosić na ołtarze tak wątpliwego kandydata jakim jest Wojtyła.