- Wiem, kim jesteś! - rzekła i zatrzepotała skrzydłami.
- Hej, wrono! - zawołała pani Jeżowa. - A może wiesz, gdzie on mieszka?
- Wiem. - odpowiedziała wrona.
- Odprowadź go więc do domu.
Wrona sfrunęła z drzewa i poszybowała tuż nad ziemią. Kotek pobiegł za nią co sił w nogach. Ujrzał wreszcie swój dom i jednym susem znalazł się wśród swoich. Podszedł do dziewczynki i powiedział:
- Już nigdy, przenigdy sam do lasu nie pójdę!
Kiedy mama wróciła z pracy i zjadła obiad, Agnieszka usiadła jej na kolanach i zapytała:
- Czy chcesz mamo posłuchać nowoczesnej bajki o kotku?
- Bardzo chce! - zawołała mama.
- To posłuchaj: Był sobie w nocy w mieszkaniu mały kotek, który szukał swojej mamusi. Chodził, chodził, aż spotkał małego pieska.
- Czemu płaczesz mały zwierzaczku? - spytał piesek, który nigdy nie widział kota.
- Zgubiłem moją mamusię, zaprowadź mnie do niej - szlochał kotek.
- A jak wygląda twoja mamusia? Powiedz mi to ci pomogę szukać.
- Ma miękkie, puszyste futerko - powiedział mały kotek.
- Ach tak! - szczeknął radośnie piesek - To przestań płakać, bo bardzo dobrze znam twoją mamusię. Chodź zaprowadzę cię do niej!
I pobiegli razem do pokoju. Tam leżał pod łóżkiem futrzany dywanik.
- Masz tu swoją mamusię i nie becz! - powiedział z dumą piesek.
Ale kotek zamiast się ucieszyć zapłakał jeszcze głośniej.
- To nie jest moja mamusia! To futrzany dywanik przed łóżkiem! Zaprowadź mnie do prawdziwej mamy.
- A mówiłeś, że ma puszyste futerko... - zmartwił się piesek - To jaka jest naprawdę ta twoja mamusia?
- Moja mamusia ma też czarny ogonek, którym zamiata po podłodze.
- To trzeba było tak zaraz mówić! Znam takie coś, co zamiata ogonkiem po podłodze, tylko nie wiedziałem, że to twoja mamusia. Chodź, zaprowadzę cię do niej.
I piesek zaprowadził kotka do przedpokoju gdzie stała miotła do zamiatania.
- A co kotek na to? - dopytywała się mama.
- No więc kotek znów płakał i powiedział, że to wcale nie jego mamusia, bo jego mamusia jest całkiem inna.
- Jedz!
Kotek bardzo się obraził i rzucił szyszkę na ziemię.
- Jak śmiesz! - krzyknęła wiewiórka. - Czekaj zaraz ci sprawię lanie!
Już, już miała uderzyć kotka, gdy wtem przyjrzała mu się uważnie.
- Przecież ty wcale nie jesteś wiewiórką!
- Nie wiem - odpowiedział kotek - jestem głodny.
- A co ci dać jeść? - zapytała wiewiórka.
- Zjadłbym myszkę - odrzekł kotek.
- Ach, ty głuptasie, więc jesteś jeżykiem, chodź, zaprowadzę cię do twojego domku!
Wiewiórka zaprowadziła kotka do pani Jeżowej.
- Znaleźliśmy w lesie waszego synka.
Kotek najadł się do syta. Zaledwie jednak ułożył się do snu wraz z małymi jeżami, skoczył jak oparzony.
- Ojej! Ojej! Cały jestem pokłuty!
Biedny kotek usiadła pod drzewem i płakał całą noc. O świcie dostrzegła kotka wrona.
Zajączek przyprowadził kotka do ogrodu, w którym mieszkała zajęcza rodzina.
- Daj mu kolację i kładźcie się spać, bo już późno - powiedziała mama Zając.
Kotek wziął podany przez zajączka liść kapusty i ... rozpłakał się.
- Nie mogę tego jeść - szepnął .
Zgromadziły się zające, patrzą i nie mogą zrozumieć, co to za zwierzątko.
- Czy umiesz chodzić po drzewach? - zapytał kotka stary kulawy zając.
- Umiem - odpowiada kotek.
- No, to jesteś na pewno wiewiórką! Chodź ze mną, odprowadzę cię do twego domu.
Udali się na skraj lasu i podeszli do starego dębu. W dziupli mieszkała wiewiórka. Kotek wdrapał się na drzewo, aż wreszcie z wielkim trudem dotarł do dziupli. Wiewiórka nawet nie spojrzała na kotka, wsunęła mu tylko szyszkę w łapkę i rzekła:
Mruczy mu kołysanki i patrzy na niego zielonymi oczami, które świecą w nocy jak latarki.
- Śpiewa kołysanki! Piosenki! - ucieszył się piesek - błyska zielonym okiem? Idziemy i zaprowadził małego kotka tam, gdzie stało radio i wygrywało piosenki i mrugało zielony okiem.
- To już na pewno będzie twoja mamusia - powiedział - Tylko jedno oko sobie zamknęła a drugim mruga.
- Nieprawda! To nie jest moja mamusia - rozpłakał się znowu kotek - to przecież radio!
- No to jaka jest twoja mamusia? Bo ciągle mówisz co innego.
- Moja mamusia - pisną kotek - karmi nas codziennie mleczkiem.
- No nareszcie słyszę coś mądrego. Zaraz cię zaprowadzę do osoby, która wszystkich w tym domu karmi.
I zaprowadził kotka do tapczanu, gdzie spała prawdziwa mamusia, ale nie kocia, tylko ludzka taka jak ty. I kotek przyjrzał się mamusi i powiedział:
- To jest mamusia małej dziewczynki, a nie małego kotka - i znowu chciał płakać.
Ale ta prawdziwa mama, taka jak ty, usłyszała prze sen, jak kotek i piesek rozmawiają i obudziła się. A jaki był koniec bajki zgadnij mamo?
- Chyba - powiedziała mama - chyba ta prawdziwa mama jakoś się zaopiekowała małym kotkiem, tak?
- Zgadłaś, zgadłaś mamo - ucieszyła się Agnieszka - bo każda mama pożałuje każdego małego dziecka, prawda? I to może być kocie dziecko też? Ja też tak sobie pomyślałam! I dlatego właśnie zaraz ci coś pokażę! Poczekaj chwilę! - Agnieszka wybiegła z pokoju i wróciła niosąc na rękach małego chudego kotka.
- Widzisz, mamo, to jest właśnie malutki kotek, co nie ma mamusi. Siedział na schodach i płakał. Ja go przyniosłam, bo pomyślałam, że ty się na pewno zgodzisz, żeby u nas został.
Miała dziewczynka małego, ślicznego lecz bardzo upartego kotka.
- Nie chodź koteczku daleko, bo jesteś jeszcze bardzo malutki i możesz zabłądzić - mówiła do niego dziewczynka.
Uparty kotek nie usłuchał dziewczynki. Wymknął się do lasu i zabłądził. A tu nadchodzi noc... Zahukała w gęstwinie sowa. Przestraszył się kotek, usiadł na pieńku i zalał się łzami.
- Co za śmieszne stworzenie - zdziwił się zajączek. - Kto ty jesteś? Kim jest twoja mama?
A kotek z płaczem odpowiada:
- Nie wiem, jestem jeszcze malutki, a zamiast mamy mam dziewczynkę.
- A czy potrafisz skakać? - pyta zajączek.
- O, skakać umiem bardzo dobrze - odpowiedział kotek.
- W takim razie jesteś zajączkiem, chodź, zaprowadzę cię do domu.
„O kotku, który szukał mamy”
„Uparty kotek”