1891


Ocalony

Mam dwadzieścia cztery lata

Ocalałem

Prowadzony na rzeź.

To są nazwy puste i jednoznaczne:

Człowiek i zwierzę

Miłość i nienawiść

Wróg i przyjaciel

Ciemność i światło.

Człowieka tak się zabija jak zwierzę

Widziałem:

Furgony porąbanych ludzi

Którzy nie zostaną zbawieni.

Pojęcia są tylko wyrazami:

Cnota i występek

Prawda i kłamstwo

Piękno i brzydota

Męstwo i tchórzostwo.

Jednako waży cnota i występek

Widziałem:

Człowieka który był jeden

Występny i cnotliwy.

Szukam nauczyciela i mistrza

Niech przywróci mi wzrok słuch i mowę

Niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia

Niech oddzieli światło od ciemności.

Mam dwadzieścia cztery lata

Ocalałem

Prowadzony na rzeź.

Warkoczyk

Kiedy już wszystkie kobiety

z transportu ogolono

czterech robotników miotłami

zrobionymi z lipy zamiatało

i gromadziło włosy

Pod czystymi szybami

leżą sztywne włosy uduszonych

w komorach gazowych

w tych włosach są szpilki

i kościane grzebienie

Nie prześwietla ich światło

nie rozdziela wiatr

nie dotyka ich dłoń

ani deszcz ani usta

W wielkich skrzyniach

kłębią się suche włosy

uduszonych

i szary warkoczyk

mysi ogonek ze wstążeczką

za który pociągają w szkole

niegrzeczni chłopcy

Zostawcie nas

Zapomnijcie o nas

o naszym pokoleniu

żyjcie jak ludzie

zapomnijcie o nas

my zazdrościliśmy

roślinom i kamieniom

zazdrościliśmy psom

chciałbym być szczurem

mówiłem wtedy do niej

chciałabym nie być

chciałabym zasnąć

i zbudzić się po wojnie

mówiła z zamkniętymi oczami

zapomnijcie o nas

nie pytajcie o naszą młodość

zostawcie nas

W teatrze cieni

Z pęknięcia

między mną i światem

między mną i przedmiotem

z odległości

między rzeczownikiem i przymiotnikiem

próbuje się wydobyć

poezja

musimy wytworzyć

sobie takie narzędzia

ukształtować takie formy

aby zaczepić o mnie

i słowo

jak o dwa brzegi

które oddalają się

bez przerwy

rozdzierana

próbuje jeszcze raz

zbliżyć

porównać

połączyć

wydobywa się

na powierzchnię

odchodzę

Róża

Róża to kwiat

albo imię umarłej dziewczyny.

Różę w ciepłej dłoni można złożyć

albo w czarnej ziemi.

Czerwona róża krzyczy

złotowłosa odeszła w milczeniu.

Krew odeszła z bladego płatka

kształt opuścił suknie dziewczyny.

Ogrodnik troskliwie krzew pielęgnuje

ocalony ojciec szaleje.

Pięć lat mija od Twej śmierci

kwiat miłości, który jest bez cierni.

Dzisiaj róża rozkwitła w ogrodzie

pamięć żywych umarła i wiara.

Kto jest poetą

poetą jest ten który pisze wiersze

i ten który wierszy nie pisze

poetą jest ten który zrzuca więzy

i ten który więzy sobie nakłada

poetą jest ten który wierzy

i ten który uwierzyć nie może

poetą jest ten który kłamał

i ten którego okłamano

poetą jest ten co ma usta

i ten który połyka prawdę

ten który upadał

i ten który się podnosi

poetą jest ten który odchodzi

i ten który odejść nie może

Drzewo

Drewniany Chrystus

z średniowiecznego misterium

idzie na czworakach

cały w czerwonych drzazgach

w cierniowej obroży

z opuszczoną głową

zbitego psa

jak to drewno łaknie

Lament

Zwracam się do was kapłani

nauczyciele sędziowe artyści

szewcy lekarze referenci

i do ciebie mój ojcze

Wysłuchajcie mnie

Nie jestem młody

niech was smukłość mego ciała

nie zwodzi

ani tkliwa biel szyi

ani jasność otwartego czoła

ani puch nad słodką wargą

ni śmiech cherubiński

ni krok elastyczny

Nie jestem młody

niech was moja niewinność

nie wzrusza

ani moja czystość

ani moja słabość

kruchość i prostota

mam lat dwadzieścia

jestem mordercą

jestem narzędziem

tak ślepym jak miecz

w dłoni kata

zamordowałem człowieka

i czerwonymi palcami

gładziłem białe piersi kobiet.

Okaleczony nie widziałem

ani nieba ani róży

ptaka gniazda drzewa

świętego Franciszka

Achillesa i Hektora

PRzez sześć lat

buchał z nozdrza opar krwi

nie wierzę w przemianę wody w wino

nie wierzę w grzechów odpuszczenie

nie wierzę w ciała zmartwychwastanie

Powrót

Nagle otworzy się okno

i matka mnie zawoła

już czas wracać

rozstąpi się ściana

wejdę do nieba w zabłoconych butach

usiądę przy stole i opryskliwie

będę odpowiadał na pytania

nic mi nie jest

dajcie mi spokój.

Z głową w dłoniach

tak siedzę i siedzę.

Jakże im opowiem

o tej długiej i splątanej drodze.

Tu w niebie matki robią

zielone szaliki na drutach

brzęczą muchy

ojciec drzemie pod piecem

po sześciu dniach pracy

Nie - przecież nie mogę im

powiedzieć że człowiek człowiekowi

skacze do gardła

Oblicze Ojczyzny

ojczyzna to kraj dzieciństwa

miejsce urodzenia

to jest ta mała najbliższa

ojczyzna

miasto miasteczko wieś

ulica dom podwórko

pierwsza miłość

las na horyzoncie

groby

w dzieciństwie poznaje się

kwiaty zioła zboża

zwierzęta

pola łąki

słowa owoce

ojczyzna się śmieje

na początku ojczyzna

jest blisko

na wyciągnięcie ręki

dopiero później rośnie

krwawi

boli

Bez

największym wydarzeniem

w życiu człowieka

są narodziny i śmierć

Boga

ojcze Ojcze nasz

czemu

jak zły ojciec

nocą

bez znaku bez śladu

bez słowa

czemuś mnie opuścił

czemu ja opuściłem Ciebie

życie bez boga jest możliwe

życie bez boga jest niemożliwe

przecież jako dziecko karmiłem się

Tobą

jadłem ciało

piłem krew

może opuściłeś mnie

kiedy próbowałem otworzyć

ramiona

objąć życie

lekkomyślny

rozwarłem ramiona

i wypuściłem Ciebie

a może uciekłeś

nie mogąc słuchać

mojego śmiechu

Ty się nie śmiejesz

a może pokarałeś mnie

małego ciemnego za upór

za pychę

za to

że próbowałem stworzyć

nowego człowieka

nowy język

opuściłeś mnie bez szumu

skrzydeł bez błyskawic

jak polna myszka

jak woda co wsiąkła w piach

zajęty roztargniony

nie zauważyłem twojej ucieczki

twojej nieobecności

w moim życiu

życie bez boga jest możliwe

życie bez boga jest niemożliwe

Martwy owoc

Są gruszki złote na talerzu

kwiaty i dwie dziewczyny młode

Na stole fotografia chłopca

jasny i sztywny w czarnym kepi

Dziewczyny mają miękkie wargi

dziewczyny mają słodkie oczy

Przez pokój idzie biedna matka

poprawia fotografię płacze

Gasną na stole złote słońca

i martwy owoc jej żywota.

*** (Czas na mnie)

Czas na mnie

czas nagli

co ze sobą zabrać

na tamten brzeg

nic

więc to już

wszystko

mamo

tak synku

to już wszystko

a więc to tylko tyle

tylko tyle

więc to jest całe życie

tak całe życie

Świadek

Ty wiesz że jestem

ale nie wchodź nagle

do mego pokoju

mogłabyś zobaczyć

jak milczę

nad białą kartą

Czy można pisać

o miłości

słysząc krzyki

zamordowanych pohańbionych

czy można pisać

o śmierci

patrząc na twarzyczki

dzieci

Nie wchodź nagle

do mego pokoju

Zobaczysz niemego

i skrępowanego

świadka miłości

którą zwycięża śmierć

Ojciec

Idzie przez moje serce

stary ojciec

nie oszczędzał w życiu

nie składał

ziarnka do ziarnka

nie kupił sobie domku

ani złotego zegarka

jakoś nie zebrała się miarka

Żył jak ptak

śpiewająco

z dnia na dzień

ale

powiedzcie czy może

tak żyć niższy urzędnik

przez wiele lat

Idzie przez moje serce

ojciec

w starym kapeluszu

pogwizduje

wesołą piosenkę

I wierzy święcie

że pójdzie do nieba

Białe groszki

20 sierpnia wyszła z domu

i nie powróciła

osiemdziesięcioletnia staruszka

chora na zanik pamięci

ubrana w granatową sukienkę

w białe groszki

ktokolwiek wiedziałby

o losie zaginionej

proszony jest

Przepaść

Babcia w czarnych sukniach

w drucianych okularach

z laseczką

stawia stopę

nad przepaścią krawężnika cofa

rozgląda się bojaźliwie

choć nie widać śladu samochodu

Podbiega do niej chłopczyk

bierze za rękę

i przeprowadza

przez otchłań ulicy

na drugi brzeg

Rozstępują się

straszliwe ciemności

nagromadzone nad światem

przez złych ludzi

kiedy w sercu

małego chłopca

świeci iskierka

miłości

List do ludożerców

Kochani ludożercy

nie patrzcie wilkiem

na człowieka

który pyta o wolne miejsce

w przedziale kolejowym

zrozumcie

inni ludzie też mają

dwie nogi i siedzenie

Kochani ludożercy

poczekajcie chwilę

nie depczcie słabszych

nie zgrzytajcie zębami

zrozumcie

ludzi jest dużo będzie jeszcze

więcej więc posuńcie się trochę

ustąpcie

Kochani ludożercy

nie wykupujcie wszystkich

świec sznurowadeł i makaronu

Nie mówcie odwróceni tyłem:

ja mnie mój moje

mój żołądek mój włos

mój odcisk moje spodnie

moja żona moje dzieci

moje zdanie

Kochani ludożercy

nie zjadajmy się Dobrze

bo nie zmartwychwstaniemy

Naprawdę

Miłość 1944

Nadzy bezbronni

z ustami na ustach

z otwartymi

szeroko oczami

nasłuchując

płynęliśmy

przez morze

łez i krwi

Tajemnica filozofa

wyznał to

w swoich tajnych dziennikach

filozof

teraz egzegeci wydawcy

handlarze żywym towarem krewni

sprzedali

człowieka

zemściło się jego

słynne twierdzenie

(domniemanie?)

"Wovon man nicht sprechen kann

daruxber mu man schweigen“

powiedzenie równie popularne i rozmyte

jak uśmiech Giocondy

jak język który pokazał

Albert Einstein dziennikarzom

Jeden z wielu

Ja jeden wielu

ukryty wśród miliarda

Wstydzę się że jestem

Uczeni panowie

profesorowie Vogt Burch i inni

mówią że miliard ludzi

jest na świecie niepotrzebny

Za dużo jest ludzi

więc człowiekowi wstyd że żyj

Tyle tego

biali żółci czarni czerwoni

wszyscy chcą jeść

ubierać się oddychać kochać

Ach oni mają sny marzenia

oni mają pragnienia

oni walczą powstają

Więc co zrobimy z tym miliardem

martwią się panowie

Vogt Burch i inni

Co zrobimy z tym i z tymi

Co zrobicie

z tym chłopcem

który wkleja do szarego zeszytu

czerwony liść dębu

z tym który trzyma w dłoni jabłko

i z tym który biegnie przez łąkę

który leci przez gwiazdę śniegu

Co zrobicie z moim ojcem i matką

co zrobicie

co zrobicie z tym miliardem

niepotrzebnym.

W środku życia

Po końcu świata

po śmierci

znalazłem się w środku życia

stwarzałem siebie

budowałem życie

ludzi zwierzęta krajobrazy

to jest stół mówiłem

to jest stół

na stole leży chleb nóż

nóż służy do krajania chleba

chlebem karmią się ludzie

człowieka trzeba kochać

uczyłem się w nocy w dzień

co trzeba kochać

odpowiadałem człowieka

Z życiorysu

rok urodzenia

miejsce urodzenia

Radomsko 1921

tak

na tej kartce

ze szkolnego zeszytu syna

mieści się mój życiorys

zostało jeszcze trochę miejsca

zostało kilka białych plam

tylko dwa zdania wykreśliłem

ale jedno dopisałem

po pewnym czasie

dorzucę parę słów

pytasz o ważniejsze

wydarzenia daty

z mojego życiorysu

spytaj o to innych

mój życiorys kończył się

już kilka razy

raz lepiej raz gorzej

Krzyczałem W Nocy

Krzyczałem w nocy

Umarli stali

W moich oczach

Cicho uśmiechnięci

Ostrze ciemności

Wchodziło we mnie

Zimne martwe

Otwarło

Moje wnętrzności

*** (Próbowałem sobie przypomnieć)

Próbowałem sobie przypomnieć

ten piękny

nie napisany

wiersz

ukształtowany w nocy

prawie dojrzały

zanurzał się

roztapiał w świetle dnia

nie istniał

wiersz był prawdopodobnie

wierszem o sobie samym

jak perła

jest opisem perły

a motyl opisem motyla

chwilami czułem go na języku

i niespokojny czekałem

na przemienienie

w słowo

ten gasnący

w świetle dziennym wiersz

ukrył się w sobie

tylko czasem zalśni

ale nie wyciągam go

z ciemnej głębiny

na płaski brzeg

rzeczywistości

Jak dobrze

Jak dobrze Mogę zbierać

jagody w lesie

myślałem

nie ma lasu i jagód.

Jak dobrze Mogę leżeć

w cieniu drzewa

myślałem drzewa

już nie dają cienia.

Jak dobrze Jestem z tobą

tak mi serce bije

myślałem człowiek

nie ma serca.

Tadeusz Różewicz

09.10.1921 -



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
0 afc nerwowy 2id 1891
1891
1891
1891
Rerum novarum (1891)
1891
0 afc nerwowy 2id 1891
1891 Apresentacao
1891 OsSucessoresdeBorgesdaFonseca
D19200363 Rozporządzenie Rady Obrony Państwa z dnia 14 lipca 1920 r w przedmiocie poboru roczników
DzU 03 10 15 193 poz 1891 1892 zabezp zbiorów
1891 PresidentesdoCeara
Jerzy Plechanow – W sześćdziesięciolecie śmierci Hegla (1891 rok)
TDE1890 1891(1)
Rerum novarum (15 05 1891)
1891 CreacaodaVilladeSobral
Antonio Labriola – Międzynarodowe sekretariaty pracy a ruch robotniczy i socjalistyczny we Włoszech

więcej podobnych podstron