PYTANIA PRZEBUDZONEGO
To milczenie Boga skłania myśli ludzkie, aby dojrzewały do słów i pytań.
*
Myślę, że pytania, jakie człowieka niepokoją, jakie on najczęściej zadaje, określają go i zdradzają, wokół czego kręci się jego życie. Teraz chyba przeważają pytania bardzo konkretne: „Za ile? Z kim? Co? Jakim sposobem? Gdzie? Kiedy?” O wiele rzadziej słyszy się pytania: „Jaki jest tego sens? Co to naprawdę znaczy? Czym jest to w istocie? Kim ja naprawdę jestem?”
Na bazarach czy w marketach takich pytań nikt nie zadaje. W bankach i kasynach także. I tak życie wielu może przypominać kłótnię, podwajanie stawek i zbieranie żetonów przez hazardzistów, którzy najpierw nie bardzo interesowali się, dokąd płyną, a potem nie zauważyli, że ich statek tonie...
Albo inaczej - życie niektórych może przypominać galopującego jeźdźca wokół pola ze spokojnie orzącym je rolnikiem. Ten nie pojmując, dlaczego tamten tak popędza konia, pyta: „Dokąd tak pędzisz?” A zdyszany jeździec odpowiada: „Zapytaj konia, a nie mnie!”
*
Na skwerze w ruchliwym punkcie miasta, wyszedł z krzaków, przebudzony rano po jakiejś pijatyce, mężczyzna w średnim wieku. Nie wyglądał na typowego pijaczka, bo ubranie, mimo rozmaitych śladów nocnych wyczynów, wyglądało na luksusowe. Usiadł i rozglądał się, jakby w jakiejś amnezji. - „Skąd ja się tu wziąłem?” - zapytał bezmiernie zdziwiony. I zaczął szukać po kieszeniach portfela...Nie znalazł. Zaklął. - „Ja nawet nie pamiętam, jak się nazywam! Może ktoś mi powie?” Przechodnie mijali go pospiesznie. A on chwycił się za głowę w geście rozpaczy i zaczął płakać, bełkocząc: „I gdzie ja mam teraz iść. Gdzie jest mój dom, ludzie!!!” I tak powtarzał te pytania, nie mogąc sobie w ogóle nic przypomnieć. W końcu zaczął się przyglądać spieszącym się przechodniom i mówić: „A wy to wiecie, kim jesteście? Na pewno? Ech wy, ogłupiałe pesele , nipy i piny... I gdzie tak pędzicie bez sensu? Człowieka nie widzicie? Do roboty? Wy jesteście ludzie? Nie! Roboty jesteście! ! Ja się obudziłem...a wy?” Nikt jednak nie zatrzymał się...
*
Według różnych mistyków, mnichów wschodnich czy zachodnich, człowiek zaczyna dopiero wtedy żyć, kiedy przebudzi się (Budda to tyle, co „przebudzony”) z niby-życia i zacznie zadawać najistotniejsze pytania o to: skąd pochodzi, kim jest, dokąd zdąża i jaki to wszystko ma sens... I co istnieje naprawdę. Bez tego, to komuś tylko zdaje się, że żyje, a nigdy żyć jeszcze nie zaczął... Jak to jest teraz z nami? Kto usiłuje odpowiadać sobie na takie pytania? Czy dopadną nas one dopiero, jak tego jeszcze pijanego? Czy zwracamy się bezwiednie w stronę, skąd może przyjść odpowiedź? Czy tylko pędzimy coraz szybciej do roboty, jak… roboty?