Czarna księga komunizmu
Stéphane Courtois
Tak się składa, że zbrodnie komunizmu nie zostały jeszcze właściwie ocenione ani z historycznego, ani z etycznego punktu widzenia. Podejmujemy więc tu zapewne jedną z pierwszych prób analizy komunizmu, stawiając pytanie o jego zbrodniczy wymiar i traktując ten właśnie wymiar jako kwestię kluczową i globalną zarazem. Zapewne spotkamy się z argumentem, że większość zbrodni dokonywana była przez instytucje ,legalnie" ustanowione przez panujące reżimy, które uznawano na płaszczyźnie międzynarodowej i których przywódcy przyjmowani byli z wielką pompą przez nasze rządy. Ale czyż nie tak właśnie było z nazizmem? Zbrodni, które pokazujemy w tej książce, nie da się zdefiniować w kontekście prawodawstwa reżimów komunistycznych, lecz jedynie poprzez odniesienie do niepisanego kodeksu naturalnych praw ludzkości.
Dzieje ustrojów i partii komunistycznych, ich polityki, relacji z własnym społeczeństwem i ze wspólnotą międzynarodową nie sprowadzają się wyłącznie do owego przestępczego wymiaru ani nawet do terroru i represji. W Związku Sowieckim i w ,demokracjach ludowych" po śmierci Stalina, w Chinach po śmierci Mao terror osłabł, społeczeństwo odetchnęło, a ,pokojowe współistnienie"- jeśli nawet było, to nadal ,kontynuowanie walki klasowej w innej formie" - stało się trwałym faktem w życiu międzynarodowym. Jednakże archiwa i liczne świadectwa wskazują, że terror był od początku jedną z podstaw współczesnego komunizmu. Porzućmy przeświadczenie, że wszelkie egzekucje zakładników, masakry zbuntowanych robotników czy hekatomby umierających z głodu mas chłopskich to jedynie koniunkturalne, wypadki", "specyfika" konkretnych krajów lub okresów historycznych. W naszej analizie wykraczamy poza konkretne obszary i przyjmujemy, że zbrodnia jest jednym z elementów właściwych całemu systemowi komunistycznemu podczas całego jego istnienia.
O czym więc, o jakich zbrodniach będziemy mówić? Komunizm popełnił ich nieskończenie wiele: zbrodnie na psychice przede wszystkim, ale także zbrodnie na kulturze powszechnej i na kulturach narodowych. Stalin kazał zniszczyć dziesiątki cerkwi w Moskwie; Ceausescu zburzył zabytkową dzielnicę Bukaresztu, aby wznieść tam nowe budowle i wytyczyć megalomańskie perspektywy; na rozkaz Pol Pota rozebrano kamień po kamieniu katedrę w Phnom Penh i pozostawiono na pastwę dżungli świątynie Angkoru; nieprzebrane skarby zostały zniszczone lub spalone przez Czerwoną Gwardię podczas maoistowskiej ,rewolucji kulturalnej". A przecież bez względu na to, jak wielkie straty poniosły na dłuższą metę poszczególne narody i cała ludzkość, czymże są te zniszczenia w porównaniu z masowymi morderstwami ludzi - mężczyzn, kobiet i dzieci?
Ograniczyliśmy się zatem tylko do zbrodni przeciwko ludziom, one bowiem stanowią istotę zjawiska terroru. Można je określić za pomocą wspólnej terminologii, nawet jeśli niektóre działania są dla pewnych krajów bardziej typowe. Do zbrodni tych należą: wszelkiego rodzaju egzekucje (rozstrzeliwanie, wieszanie, topienie, katowanie na śmierć; niekiedy też posługiwano się gazami bojowymi, truciznami lub aranżowano wypadki samochodowe); unicestwienie przez głód (klęski głodowe sztucznie wywoływane i/lub takie, w których ofiarom nie udzielono pomocy); zsyłki - śmierć mogła nastąpić podczas transportu (wędrówka piesza lub jazda w bydlęcych wagonach) albo w miejscach pobytu i/lub w wyniku ciężkich robót (wyczerpanie, choroby, głód, zimno). Sprawa się komplikuje w przypadku ,wojen domowych", niełatwo bowiem odróżnić skutki walk między władzą a buntownikami od masakr ludności cywilnej.
Możemy jednak sporządzić wstępny bilans. Choć jest on jedynie przybliżony i wymaga dalszych szczegółowych badań, to zgodnie z naszymi szacunkami pozwala ustalić rząd wielkości i uzmysłowić sobie powagę zagadnienia:
Związek Sowiecki - 20 milionów ofiar śmiertelnych,
Chiny - 65 milionów,
Wietnam - 1 milion,
Korea Północna - 2 miliony,
Kambodża - 2 miliony,
Europa Wschodnia - 1 milion,
Ameryka Łacińska - 150 tysięcy,
Afryka - 1,7 miliona,
Afganistan - 1,5 miliona,
międzynarodowy ruch komunistyczny i partie komunistyczne nie sprawujące władzy - 10 tysięcy.
W sumie blisko 100 milionów ofiar śmiertelnych. [...]
Analiza dyktatury i terroru, najbardziej istotnych zjawisk cechujących komunizm u władzy, nie jest wcale łatwa. Jean Ellenstein określił rządy Stalina jako połączenie tyranii greckiej z orientalnym despotyzmem. Definicja ta jest kusząca, ale nie oddaje współczesnego charakteru owego doświadczenia, jego totalnego zasięgu, którym różni się ono od wcześniejszych form dyktatury. Krótkie porównanie pozwoli nam właściwie je usytuować.
Można by zacząć od przypomnienia rosyjskiej tradycji ucisku. Bolszewicy walczyli z terrorem caratu, którego wszakże nie można porównać z potwornościami bolszewizmu u władzy. Za cara więźniowie polityczni mieli do czynienia z prawdziwym aparatem sprawiedliwości; obrona mogła się wypowiedzieć przed sądem równie swobodnie jak oskarżenie i odwołać do opinii publicznej - nie istniejącej w ustroju komunistycznym - w kraju, a zwłaszcza za granicą. Więźniowie i skazańcy korzystali z dobrodziejstw regulaminu, a wygnanie czy nawet zesłanie były stosunkowo bezbolesne. Zesłańcom mogła towarzyszyć rodzina, mogli też pisać i czytać, co im się żywnie podobało, polować, łowić ryby, spotykać się ze swymi towarzyszami niedoli. Lenin i Stalin doświadczyli tego osobiście. Nawet ,Wspomnienia z domu umarłych" Dostojewskiego, które w chwili publikacji wstrząsnęły opinią publiczną, wydają się błahostką w porównaniu z potwornościami komunizmu. Oczywiście w Rosji w okresie między 1880 a 1914 rokiem zdarzały się zamieszki i bunty, surowo karane przez stary reżim. Niemniej między 1825 a 1917 rokiem skazano w Rosji na śmierć za poglądy lub za działalność polityczną w sumie 6360 osób, wyrok zaś wykonano na 3932 osobach: 191 stracono między 1825 a 1905 rokiem i 3741 w latach 1906-1910. Liczbę tę przekroczyli bolszewicy w marcu 1918 roku, zaledwie po czterech miesiącach sprawowania władzy.
Nie można zatem porównać bilansu carskich represji z bilansem terroru komunistycznego.
Od lat dwudziestych po lata czterdzieste naszego wieku komunizm gwałtownie piętnował terror stosowany przez reżimy faszystowskie. Gdy jednak spojrzymy na liczby, okazuje się, że i tu sprawa nie jest taka prosta. To prawda, że włoski faszyzm, który pojawił się pierwszy i otwarcie nazwał się ,totalitarnym", odpowiedzialny jest za więzienie, a często i maltretowanie przeciwników politycznych; rzadko jednak posuwano się do zabójstwa. W połowie lat trzydziestych we Włoszech było paruset więźniów politycznych i kilkuset confinati - umieszczonych na wyspach, w dobrze strzeżonych miejscach - przyznać jednak trzeba, że wygnańców politycznych liczono na dziesiątki tysięcy.
Aż do wojny terror nazistowski wymierzony był w kilka grup. Przeciwnicy reżimu - przede wszystkim komuniści, socjaliści, anarchiści i niektórzy związkowcy - byli prześladowani w sposób jawny, osadzani w więzieniach, głównie zaś internowani w obozach koncentracyjnych, gdzie podlegali surowym rygorom. W latach 1933-1939 w obozach i więzieniach zamordowano z wyroku lub bez około 20 tysięcy lewicowych aktywistów, nie mówiąc o wewnętrznych porachunkach nazistów, takich jak ,noc długich noży" w czerwcu 1934 roku. Inną kategorią osób skazanych na śmierć byli Niemcy, którzy nie odpowiadali kryterium rasowemu ,wysokiego, jasnowłosego Aryjczyka" - chorzy umysłowo, kaleki, starcy. Hitler postanowił podjąć tę akcję przy okazji wojny: między końcem 1939 a początkiem 1941 roku 70 tysięcy Niemców zdążyło paść ofiarą programu eutanazji, dokonywanej przy użyciu gazu, dopóki wobec protestu Kościołów nie zaniechano tych działań. Opracowane wówczas metody gazowania zastosowano do trzeciej grupy ofiar - Żydów. Do wybuchu wojny metody segregacji rasowej zostały upowszechnione; do największego nasilenia prześladowań Żydów doszło podczas pogromu ,kryształowej nocy", kiedy poniosło śmierć wieleset ludzi, a 35 tysięcy deportowano do obozów koncentracyjnych.
Prawdziwy terror naziści rozpętali dopiero po wybuchu wojny, a zwłaszcza po ataku na Związek Sowiecki. W okupowanych krajach straciło życie 15 milionów ludności cywilnej, 5,1 miliona Żydów, 3,3 miliona sowieckich jeńców wojennych, 1,1 miliona więźniów obozów, kilkaset tysięcy Cyganów. Do ofiar tych - choć nie śmiertelnych - należy dodać 8 milionów osób skierowanych na ciężkie roboty i 1,6 miliona więźniów obozów koncentracyjnych.
Terror nazistowski poruszał wyobraźnię z trzech powodów. Przede wszystkim dotyczył bezpośrednio Europejczyków. Ponadto ze względu na to, że naziści zostali pokonani, a ich główni przywódcy osądzeni w Norymberdze, zbrodnie te zostały oficjalnie ujawnione i jako takie napiętnowane. I wreszcie ujawnienie ludobójstwa Żydów wywołało szok z uwagi na jego najwyraźniej irracjonalny charakter, aspekt rasowy oraz bezwzględność zbrodni.
Naszym celem nie jest sporządzenie jakiegoś makabrycznego arytmetycznego porównania, zaksięgowanie potworności ani ustalenie hierarchii okrucieństwa. Fakty jednak uparcie dowodzą, że reżimy komunistyczne winne są zgładzenia około 100 milionów istot ludzkich, podczas gdy nazizm odpowiada za śmierć około 25 milionów. To proste stwierdzenie powinno pobudzić co najmniej do refleksji nad podobieństwem między reżimem, który już w 1945 roku uznano za najbardziej zbrodniczy ustrój stulecia, a reżimem komunistycznym, który aż do 1991 roku był uznawany na arenie międzynarodowej i do dziś dzierży władzę w pewnych krajach, jego wyznawcy zaś rozsiani są po całym świecie. [...]
Metody opracowane przez Lenina i usystematyzowane przez Stalina i ich uczniów nie tylko przypominają metody nazistów, ale bardzo często były także wcześniej zastosowane. Stwierdził to wyraźnie Rudolf Höss, organizator obozu w Oświęcimiu i jego pierwszy komendant: ,Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy przekazał komendantom obszerny materiał dotyczący rosyjskich obozów koncentracyjnych. Zawarto w nim szczegółowe informacje uciekinierów odnośnie do urządzenia obozów i panujących w nich warunków. Szczególnie podkreślano, że na skutek zarządzenia wielkich robót przymusowych Rosjanie niszczyli całe narodowości". Niemniej z faktu, że metody masowej zagłady zostały zapoczątkowane przez komunistów i mogły stanowić inspirację dla nazistów, nie można naszym zdaniem wnioskować, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między dojściem do władzy bolszewików a pojawieniem się nazizmu.
Z końcem lat dwudziestych GPU (nowa nazwa Czeka) wprowadziło metodę kontyngentów: każdy region, każdy obwód zobowiązany był do aresztowania, zesłania lub rozstrzelania określonego odsetka ludzi wywodzących się z ,wrogich" warstw społecznych. Proporcje były ustalane centralnie przez kierownictwo partii. Szaleństwo planowania i mania statystyczna odnosiły się nie tylko do gospodarki, ale objęły także sam terror. Od 1920 roku, po zwycięstwie Armii Czerwonej nad białą armią na Krymie, zaczęły pojawiać się metody statystyczne, a nawet socjologiczne: ofiary wybierano zgodnie z określonymi kryteriami, ustalonymi na podstawie kwestionariuszy, których wypełnienia nikt nie mógł uniknąć. Podobne metody ,socjologiczne" Rosjanie mieli zastosować przy organizowaniu deportacji i masowych morderstw w państwach bałtyckich i w okupowanej Polsce w latach 1939-1941. Przewóz deportowanych w bydlęcych wagonach wywoływał podobne zamieszanie jak u nazistów. W latach 1943-1944, podczas działań wojennych, Stalin kazał ściągnąć z frontu tysiące wagonów i setki tysięcy ludzi ze specjalnych oddziałów NKWD, aby w krótkim, kilkudniowym terminie dokonać sprawnej wywózki ludów z Kaukazu. Ta ludobójcza logika - polegająca według francuskiego kodeksu karnego na ,całkowitym lub częściowym wyniszczeniu określonej grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej albo grupy określonej na podstawie jakiegokolwiek innego arbitralnego kryterium" - zastosowana przez władzę komunistyczną do grup uznanych za wrogie, do części własnego społeczeństwa, została doprowadzona do granic szaleństwa przez Pol Pota i Czerwonych Khmerów. [...]
Za każdym razem terror uderza nie w jednostki, lecz w grupy. Ma on na celu zniszczenie grupy uznanej za wrogą, która, oczywiście, jest częścią społeczeństwa, ale w konsekwencji wprowadzenia ludobójczej logiki zostaje w całości dotknięta prześladowaniem. A zatem mechanizmy segregacji i wykluczenia stosowane przez ,totalitaryzm klasowy" dziwnie przypominają mechanizmy ,totalitaryzmu rasowego". Przyszłe społeczeństwo nazistowskie miało być zbudowane na idei ,czystej rasy", przyszłe społeczeństwo komunistyczne - na idei klasy proletariuszy, bez jakichkolwiek burżuazyjnych odpadków. Przekształcenie obu społeczeństw miało się dokonać w taki sam sposób, jeżeli nawet kryteria wykluczenia nie były takie same. Dlatego też błędne jest twierdzenie, że komunizm ma charakter uniwersalny: jeżeli bowiem snuje się zamierzenie na skalę światową, nie można zakładać, podobnie jak zakładał nazizm, iż pewna część ludzkości nie ma prawa do istnienia; różnica bowiem polega jedynie na tym, że nazistowski podział rasowy i terytorialny zastępuje podział na warstwy (klasy). Leninowskie, stalinowskie i maoistowskie zbrodnie oraz doświadczenie kambodżańskie stawiają więc przed ludzkością, a także przed prawnikami i historykami nowe pytanie: w jaki sposób określić zbrodnię, która polega na eksterminacji ze względów politycznych i ideologicznych już nie jednostek czy grup przeciwników, ale wielkich części społeczeństwa? Czy należy wynaleźć nową nazwę? Przychylają się do tego niektórzy autorzy anglosascy; utworzyli nawet termin ,politykobójstwo". Czy też, jak to czynią czescy prawnicy, wszystkie zbrodnie popełnione przez reżim komunistyczny należy nazwać po prostu ,zbrodniami komunizmu"?
Co wiedziano o zbrodniach komunizmu? Co chciano o nich wiedzieć? Dlaczego trzeba było doczekać końca wieku, aby ten temat mógł stać się przedmiotem naukowych dociekań? Widać bowiem wyraźnie, że choć na Wschodzie podejmuje się coraz więcej badań, analiza terroru stalinowskiego i komunistycznego w ogólności - w stosunku do wiedzy na temat zbrodni nazistowskich - ma do nadrobienia ogromne opóźnienie.
Nie sposób tu nie dostrzec silnego kontrastu. Zwycięzcy z 1945 roku z mocy prawa uczynili zbrodnię, a zwłaszcza ludobójstwo Żydów, centralnym punktem oskarżenia, które postawili nazizmowi. Od dziesiątków lat wielu badaczy na całym świecie pracuje nad tym zagadnieniem. Poświęcono mu tysiące książek, dziesiątki filmów, niektóre z nich, jak ,Noc i mgła", ,Shoah", ,Wybór Zofii" czy ,Lista Schindlera", zyskały duży rozgłos. Raul Hilberg, że wymienimy tylko jego, swoją najważniejszą pracę poświęcił szczegółowemu opisowi sposobów uśmiercania Żydów w Trzeciej Rzeszy. Tymczasem zbrodni komunistycznych nie traktuje się w ten sam sposób. Podczas gdy Himmler czy Eichmann to znane na całym świecie symbole współczesnego barbarzyństwa, nazwiska Dzierżyńskiego, Jagody czy Jeżowa ogromnej liczbie ludzi nic nie mówią. Lenin, Mao, Ho Chi Minh, a nawet Stalin cieszą się nadal zadziwiającym szacunkiem. Pewna państwowa instytucja francuska, Loto, wykazała taki brak rozeznania, że włączyła Stalina i Mao do jednej ze swoich kampanii reklamowych! Kto wpadłby na pomysł, aby w takiej sytuacji posłużyć się Hitlerem lub Goebbelsem? Wyjątkowa uwaga, jaką poświęca się zbrodniom hitlerowskim, jest w pełni uzasadniona. Taka jest bowiem wola pozostałych przy życiu świadków zagłady, badaczy, którzy pragną zrozumieć, oraz autorytetów moralnych i politycznych chcących potwierdzić wartości demokratyczne. Dlaczego więc świadectwa dotyczące zbrodni komunistycznych znajdują tak słaby oddźwięk w opinii publicznej? Skąd się bierze zakłopotanie polityków? I przede wszystkim dlaczego na temat komunistycznej katastrofy, która w ciągu osiemdziesięciu lat zdołała dotknąć niemal trzecią część rodzaju ludzkiego na czterech kontynentach, panuje ,akademickie" milczenie? Z czego wynika niemożność poddania analizie - jako głównego punktu - tak zasadniczego składnika komunizmu jak zbrodnia, zbrodnia masowa, zbrodnia ujęta w system, zbrodnia przeciwko ludzkości? Czy chodzi tu o niezdolność zrozumienia? Czy raczej o świadome nieprzyjmowanie do wiadomości, o strach przed zrozumieniem?
Przyczyny tego przysłaniania prawdy są różnorodne i złożone. Przede wszystkim odegrała tu rolę klasyczna potrzeba oprawców, aby nieustannie zacierać ślady zbrodni, jak również ich pragnienie, by uzasadnić to, czego nie mogli zamaskować. ,Tajny referat" Chruszczowa z 1956 roku, pierwsze wyznanie zbrodni komunizmu przez jednego z jego przywódców, to również raport oprawcy, który pragnie ukryć własne zbrodnie (jako przywódcy ukraińskiej partii komunistycznej w okresie największego nasilenia terroru), przypisując je wyłącznie Stalinowi i zasłaniając się koniecznością podporządkowania rozkazom; zataja większość zbrodni, wspominając tylko o ofiarach wśród komunistów, o wiele mniej licznych niż inne, i określa te zbrodnie eufemistycznie - nazywa je ,wypaczeniami okresu stalinowskiego", by uzasadnić dalsze trwanie systemu przy zachowaniu tych samych zasad, tych samych struktur, a nawet tych samych ludzi.[...]
Niedostępność archiwów w krajach komunistycznych, całkowita kontrola prasy, środków masowego przekazu i wszystkich przejść granicznych, propaganda opiewająca ,sukcesy" ustroju - cały ten aparat utajniania informacji miał przede wszystkim na celu nie dopuścić do ujawnienia prawdy o zbrodniach.
Nie dość było zataić zbrodnie; oprawcy wszelkimi sposobami zwalczali ludzi, którzy próbowali przekazywać informacje. Niektórzy świadkowie i badacze usiłowali bowiem oświecić swoich współobywateli. Po drugiej wojnie światowej wyszło to na jaw zwłaszcza przy okazji dwóch wydarzeń, jakie miały miejsce we Francji. Między styczniem a kwietniem 1949 roku odbywał się w Paryżu proces, w którym stronami byli: Wiktor Krawczenko - dawny wysoki funkcjonariusz sowiecki, autor książki ,J'ai choisi la liberté" (Wybrałem wolność), opisującej dyktaturę stalinowską - i kierowany przez Louisa Aragona komunistyczny dziennik ,Les Lettres Francaises", rzucający na Krawczenkę oszczerstwa. Od listopada 1950 do stycznia 1951 roku, także w Paryżu, toczyła się inna sprawa: pomiędzy ,Les Lettres Francaises" (znowu) a Davidem Roussetem, intelektualistą, dawnym trockistą, deportowanym przez nazistów do Niemiec, który w 1946 roku otrzymał nagrodę Renaudot za książkę ,L'Univers concentrationnaire" (Świat koncentracyjny). 12 listopada 1949 roku Rousset wezwał wszystkich byłych więźniów obozów nazistowskich do utworzenia komisji mającej przeprowadzić śledztwo w sprawie obozów sowieckich i został gwałtownie zaatakowany przez komunistyczną prasę, która zaprzeczała ich istnieniu. Wskutek apelu Rousseta, zamieszczonego w ,Figaro Littéraire" z 25 lutego 1950 roku w artykule pod tytułem ,Dochodzenie w sprawie obozów sowieckich. Kto jest gorszy, Szatan czy Belzebub?", Margaret Buber-Neumann opisała swoje podwójne doświadczenie: więźniarki obozów nazistowskich i sowieckich. Przeciw tym wszystkim, którzy pragnęli poruszyć ludzkie sumienia, oprawcy toczyli regularną wojnę, posługując się całym arsenałem środków, jakimi dysponują wielkie współczesne państwa, zdolne do interwencji na całym świecie. Chcieli ich zdyskwalifikować, odmówić im wiarygodności, zastraszyć. Aleksandr Sołżenicyn, Władimir Bukowski, Aleksandr Zinowjew, Leonid Pluszcz zostali wydaleni ze swego kraju, Andriej Sacharow - zesłany do miasta Gorki, generał Piotr Grigorienko - umieszczony w szpitalu psychiatrycznym, Georgi Markow - zamordowany przy użyciu zatrutego parasola. W obliczu takiej siły, zdolnej do zastraszania i ukrywania faktów, same ofiary miały wątpliwości, czy się ujawnić, i nie potrafiły ponownie włączyć się do społeczeństwa, w którym panoszyli się ich oprawcy i donosiciele. Wasilij Grossman w przytaczanej już powieści [,Wszystko płynie"] opisuje ten brak nadziei. W odróżnieniu od zagłady Żydów, której upamiętnieniem zajęła się międzynarodowa wspólnota żydowska, ofiary komunizmu i ich pełnomocnicy długo nie mogli podtrzymywać żywej pamięci tragedii, ponieważ wszelkie takie próby - jak również żądania zadośćuczynienia - były surowo zakazane.
Kiedy oprawcom nie udawało się ukryć jakiegoś faktu - egzekucji, obozów koncentracyjnych, wywołanego głodu - dokładali starań, by usprawiedliwić swe postępki, mocno je fałszując. Stwierdziwszy konieczność stosowania terroru, uczynili z niego alegoryczny obraz rewolucji, mówiąc: ,gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą", ,nie zrobi się omletu, nie rozbijając jajek". Na co Władimir Bukowski odpowiadał, że widział stłuczone jaja, ale nigdy nie udało mu się skosztować omletu. Do najgorszego doszło niewątpliwie wskutek manipulacji językiem. Magia słowa sprawiła, że system obozów koncentracyjnych stał się narzędziem reedukacji, a oprawcy - wychowawcami, usiłującymi przekształcić członków dawnego społeczeństwa w ,nowych ludzi". Zekowie (nazwa oznaczająca więźniów sowieckich obozów koncentracyjnych) byli ,nakłaniani", oczywiście siłą, by uwierzyli w zniewalający ich system. W Chinach więzień obozu koncentracyjnego nazywany jest ,studentem": musi studiować słuszną myśl partii i zmieniać swoje fałszywe poglądy.
Jak to się zazwyczaj dzieje, kłamstwo nie jest sensu stricto odwrotnością prawdy i zawiera prawdziwe elementy. Słowa o zmienionym sensie zniekształcają percepcję rzeczywistości: dochodzi do społecznego i politycznego astygmatyzmu. Otóż łatwo skorygować poglądy wypaczone przez komunistyczną propagandę, ale bardzo trudno spowodować, aby człowiek, który postrzega fałszywie, przyjął intelektualnie poprawną perspektywę. Pierwsze wrażenie pozostaje i przeradza się w przeświadczenie. Komuniści, podobnie jak dżudocy, wykorzystali niezrównaną moc propagandy, opartej w wielkim stopniu na manipulacji językiem, i zużytkowali krytykę terroru, aby obrócić ją przeciw niej samej, za każdym razem silniej jednocząc szeregi aktywistów i sympatyków dzięki odnowieniu komunistycznego aktu wiary. Odkryli zatem ponownie podstawową zasadę ideologicznej wiary, jaką wyraził w swoim czasie Tertulian: ,Wierzę, bo jest to niedorzeczne".
Wobec takich kontrpropagandowych działań niektórzy intelektualiści dosłownie się sprostytuowali. W 1928 roku Gorki zgodził się odbyć ,wycieczkę" na Wyspy Sołowieckie, gdzie mieścił się doświadczalny obóz koncentracyjny, z którego - poprzez ,przerzuty" (Sołżenicyn) - narodził się system GUŁagu. Podróż Gorkiego zaowocowała książką ku chwale Wysp Sołowieckich i rządu sowieckiego. Francuski pisarz, Henri Barbusse, uhonorowany w 1916 roku Nagrodą Goncourtów, nie zawahał się za pieniądze kadzić reżimowi stalinowskiemu, wydając w 1928 roku książkę o ,wspaniałej Gruzji" - właśnie o tejże Gruzji, gdzie w 1921 roku Stalin i jego akolita Ordżonikidze dopuścili się prawdziwej rzezi i gdzie Beria, szef NKWD, odznaczył się szczególnie sadystycznym makiawelizmem - i publikując w 1935 roku pierwszą serwilistyczną biografię Stalina. W późniejszych czasach Maria Antonietta Macciochi wyśpiewywała peany na cześć Mao, a ostatnio w jej ślady poszła Danielle Mitterrand, wychwalając Fidela Castro. Czy sprawiała to chciwość, czy też słabość charakteru, próżność, fascynacja siłą i przemocą, rewolucyjna pasja, faktem jest, że dyktatury totalitarne, a wśród nich i dyktatura komunistyczna, zawsze znajdowały pochlebców, bez których nie mogły się obejść.
Zachód w obliczu propagandy komunistycznej długo dawał dowody wyjątkowego zaślepienia, które pogłębiała jeszcze łatwowierność, z jaką traktowano ten wyjątkowo perfidny system, oraz obawa przed potęgą sowiecką, cynizmem polityków i aferzystów. Zaślepienie towarzyszyło konferencji w Jałcie, kiedy to prezydent Roosevelt oddał Europę Wschodnią Stalinowi po otrzymaniu obietnicy, że Stalin jak najprędzej zorganizuje tam wolne wybory. Realizm i rezygnacja uwidoczniły się na spotkaniu w Moskwie w grudniu 1944 roku; generał de Gaulle rzucił wówczas nieszczęsną Polskę na pastwę molochowi w zamian za gwarancję pokoju społecznego i politycznego, którą potwierdził Maurice Thorez po powrocie do Paryża.
Zaślepienie to pogłębiało i uwiarygodniało przekonanie komunistów zachodnich i wielu ludzi lewicy, że kraje Europy Wschodniej są w trakcie ,budowy socjalizmu" i że utopia, która w państwach demokratycznych wywoływała konflikty społeczne i polityczne, ,tam" staje się rzeczywistością. Jej znaczenie podkreślała Simone Weil: ,Rewolucyjni robotnicy są niezwykle szczęśliwi, że za nimi stoi państwo, państwo, które nadaje ich działaniu ten oficjalny charakter, tę prawomocność, to poczucie rzeczywistości, jakie tylko państwo może nadać, a zarazem znajduje się od nich, w sensie geograficznym, zbyt daleko, aby móc wzbudzać ich niechęć". Komunizm pokazywał wówczas swoją jasną stronę: powoływał się na Oświecenie, na tradycję społecznego i ludzkiego wyzwolenia, na marzenie o ,prawdziwej równości" i na ,szczęście dla wszystkich", mające swój początek u Gracchusa Babeufa. Ta jasna strona przesłaniała prawie całkowicie stronę ciemną. [...]
Ukrywanie zbrodniczego wymiaru komunizmu wiąże się jednak z trzema bardziej szczegółowymi kwestiami. Pierwsza z nich to przywiązanie do samej idei rewolucji. Jeszcze dzisiaj tęsknota za ideą rewolucji, jaką projektowano w XIX i XX wieku, nie wygasła do końca. Jej symbole - czerwony sztandar, ,Międzynarodówka", wzniesiona pięść - występują w każdym rozwijającym się ruchu społecznym. Che Guevara staje się znowu modny. Rozmaite jednoznacznie rewolucyjne grupy prowadzą aktywną działalność i wypowiadają się najzupełniej legalnie, pogardliwie traktując choćby słowo krytyki pod adresem zbrodni ich poprzedników i bez wahania przytaczając dawne wypowiedzi Lenina, Trockiego czy Mao uzasadniające represje. Tej rewolucyjnej namiętności dawali się porwać różni ludzie. Niektórzy z autorów tej książki także przez pewien czas wierzyli komunistycznej propagandzie.
Druga kwestia wiąże się z udziałem Rosjan w zwycięstwie nad nazizmem, które pozwoliło komunistom ukryć za gorącym patriotyzmem swój ostateczny cel, czyli zdobycie władzy. Od czerwca 1941 roku we wszystkich okupowanych krajach komuniści zaczęli organizować czynny, często zbrojny, ruch oporu skierowany przeciw niemieckiemu lub włoskiemu najeźdźcy. Podobnie jak bojownicy innych partii czy ugrupowań politycznych zapłacili wysoką cenę: tysiące z nich zostało rozstrzelanych, zamordowanych lub deportowanych. Męczenników tych wykorzystano, aby uświęcić sprawę komunizmu i uniemożliwić jakąkolwiek jego krytykę. Ponadto wspólnota walki w ruchu oporu i wspólnie przelana krew sprawiły, że wielu niekomunistów odczuwało silną więź solidarności z komunistami, co bardzo utrudniało otwarcie im oczu; postawę gaullistów we Francji często wyznaczała ta właśnie wspólna pamięć, podtrzymywana przez politykę generała de Gaulle'a, który w stosunkach z Amerykanami wykorzystywał fakt istnienia sowieckiej przeciwwagi.
Udział komunistów w wojnie i zwycięstwie nad nazizmem doprowadził ostatecznie do triumfu pojęcia antyfaszyzmu, stosowanego na lewicy jako kryterium prawdy; rzecz jasna, komuniści wystąpili jako najlepsi jego wyraziciele i obrońcy. W końcu antyfaszyzm stał się dla komunizmu rodzajem znaku firmowego i nietrudno było w jego imię uciszać przeciwników. Ten zasadniczy problem jest przedmiotem bardzo przejrzystych analiz Francois Fureta. Ponieważ alianci uznali pokonany nazizm za ucieleśnienie ,Zła absolutnego", komunizm niemal automatycznie znalazł się w obozie Dobra. Wynikało to jasno z przebiegu procesu norymberskiego, w którym Rosjanie byli oskarżycielami. W taki oto sposób zręcznie ukryto kłopotliwe - z punktu widzenia wartości demokratycznych - wydarzenia, jak pakty niemiecko-sowieckie z 1939 roku lub masakrę katyńską. Zwycięstwo nad nazizmem miało stanowić dowód wyższości systemu komunistycznego. W Europie wyzwolonej przez Amerykanów wywołało przede wszystkim uczucie wdzięczności w stosunku do Armii Czerwonej (której okupacji nie trzeba było znosić) i jednocześnie poczucie winy wobec poświęcenia narodów Związku Sowieckiego. Uczuć tych komunistyczna propaganda nie omieszkała wykorzystać.
Ponadto metody ,wyzwalania" Europy Wschodniej przez Armię Czerwoną były prawie nie znane na Zachodzie; tamtejsi historycy porównywali dwa krańcowo odmienne typy ,wyzwolenia": jeden prowadził do odtworzenia państw demokratycznych, drugi zaś zmierzał ku ustanowieniu dyktatur. W Europie Środkowej i Wschodniej reżim sowiecki dążył do zastąpienia tysiącletniej Rzeszy, a dramat tych narodów wyraził w paru słowach Witold Gombrowicz: Zakończenie wojny nie przyniosło Polakom wyzwolenia, tam, w tej przesmutnej środkowo-wschodniej Europie stało się ono wymianą jednej nocy na drugą, wymianą zbirów Hitlera na zbirów Stalina. Gdy w kawiarniach paryskich rozmaite szlachetne duchy witały radosnym pieniem "wydobycie się ludu polskiego z feudalnego ucisku", w Polsce po prostu ten sam zapalony papieros przechodził z ręki do ręki, by przypiekać nadal człowieczą skórę.
Oto przepaść między dwiema pamięciami europejskimi. Jednakże publikacje różnych świadectw pozwoliły dość szybko podnieść zasłonę skrywającą metody, jakimi posługiwał się Związek Sowiecki przy wyzwalaniu spod panowania nazizmu Polaków, Niemców, Czechów i Słowaków.
Ostatni powód ukrywania prawdy jest bardziej delikatnej natury, trudniej go też wyrazić. Po roku 1945 ludobójstwo Żydów stało się paradygmatem współczesnego barbarzyństwa i wyczerpało całkowicie możliwość postrzegania masowego terroru w XX wieku. Komuniści, negując początkowo szczególny charakter prześladowania Żydów przez nazistów, zrozumieli, że uznanie tego faktu może być dla nich korzystne, gdyż niesie ze sobą możliwość reaktywowania idei antyfaszyzmu. Przy każdej okazji, i bez okazji, nieustannie przywoływano opisane przez Bertolta Brechta widmo ,nieczystej bestii o jeszcze płodnym brzuchu". Nieco później poprzez uwydatnianie ,specyfiki" ludobójstwa Żydów, poprzez skupianie uwagi na niebywałej jego potworności, chciano uniemożliwić dostrzeżenie faktu, że i w świecie komunistycznym popełniano podobne zbrodnie. Wreszcie zaś, czy można było sobie wyobrazić, że ci, którzy odnosząc zwycięstwo w wojnie, przyczynili się do zniszczenia ludobójczego systemu, mogli sami stosować podobne metody? Najbardziej powszechnym odruchem było odrzucenie takiego paradoksu. [...]
Stéphane Courtois
Tłumaczenie Krzysztof Wakar