POWOŁAJMY MIĘDZYNARODOWĄ KOMISJĘ DS. KATASTROFY
wg, Niezależna.pl , 21-04-2010 08:47
Россия 24
Wczoraj na konferencji prasowej polscy prokuratorzy powiedzieli, że ewentualne upublicznienie dowodów zależy od zgody "gospodarza śledztwa", czyli Rosji. Tymczasem w październiku 2009 r., po rozbiciu się prywatnego (!) rosyjskiego samolotu pod Mińskiem, pod naciskiem Moskwy powołano... międzynarodową komisję śledczą.
"Mimo że braliśmy udział w czynnościach procesowych w Smoleńsku, to stanowią one dowody w postępowaniu karnym prowadzonym przez stronę rosyjską i bez jej zgody nie możemy upubliczniać treści dowodów" - powiedział wczoraj płk Ireneusz Szeląg. Z kolei prokurator generalny Andrzej Seremet przypomniał, że "gospodarzem" śledztwa jest rosyjska prokuratura i to w jej dyspozycji są wszelkie dowody rzeczowe (za stroną Dziennik.pl). Jeszcze wcześniej Krzysztof Parulski, naczelny prokurator wojskowy, przyznał w rozmowie z "SuperExpressem": "...główne śledztwo prowadzi prokuratura rosyjska. Niezależne postępowanie Prokuratury Wojskowej w Warszawie jest uwarunkowane przez śledztwo rosyjskie. Choć i nasze wnioski zostaną uwzględnione."
Podkreślmy, że to naiwne zdanie się na łaskę i niełaskę Rosjan dotyczy samolotu rządowego, na którego znajdował się prezydent RP, najważniejsi dowódcy wszystkich wojsk, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i wielu innych ważnych urzędników państwowych.
- To skandaliczne postępowania - ocenia nasz informator, do niedawna związany z wojskiem. - Podam tylko przykład: w październiku 2009 r. kilka kilometrów od lotniska pod Mińskiem rozbił się prywatny rosyjski samolot Hawker BAe 125 produkcji amerykańskiej. To typowa maszyna do lotów biznesowych dla kilkunastu osób. W wypadku zginęło 5 obywateli Rosji. Natychmiast po katastrofie powołano pod naciskiem Moskwy międzynarodową komisję śledczą, pisały o tym białoruskie media. W jej skład weszli Rosjanie, Białorusini i osoby z państw, w których produkowano samolot lub ważne jego części.
Zdaniem naszego rozmówcy, w przypadku tak poważnej katastrofy, jaką był wypadek (lub zamach na) prezydencki Tu-154, międzynarodowa komisja powinna zostać powołana następnego dnia. W jej skład powinni wejść Rosjanie (w tym konstruktorzy Tupolewa oraz osoby odpowiedzialne za remont maszyny w 2009 r.), Polacy (był to polski samolot rządowy), przedstawiciel NATO, a także Amerykanie z firmy Universal Avionics Systems of Tucson produkującej urządzenie TAWS (Terrain Awareness and Warning System). Jeden z naszych czytelników z USA potwierdził bowiem bezpośrednio w tej spółce, że wszczęła ona własne dochodzenie w sprawie tragedii pod Smoleńskiem. Przypomnijmy tylko, że wypadek prezydenckiego Tupolewa jest pierwszą katastrofą maszyny z tym niezawodnym dotąd systemem ostrzegania. John Cox, znany konsulant ds. bezpieczeństwa, pytał zresztą niedawno na łamach "USA Today": "Naprawdę chciałbym wiedzieć, co działo się na pokładzie, ponieważ niezależnie od tego, pod jaką presją byli piloci i z jakimi warunkami pogodowymi mieli do czynienia, nigdy żaden pilot nie zignorował ostrzeżenia TAWS. Czym różnił się ten samolot, że stało się inaczej?".