Asymetria łaski, czyli o przyciąganiu nowości Boga
Myśląc „nawrócenie”, myślimy najczęściej - obrać nowy kurs na Boga; albo powrócić do Niego, po tych samych śladach, odkręcając historię; albo spotkać się z Nim w życiu, przy studni serca niespokojnego. To dużo, ale też zdecydowanie za mało.
W nawróceniu odkrywamy dla siebie miejsce ojcowskie, gdzie Ojciec wychodzi do człowieka i spotyka go. Żeby rozumieć łaskę, a w niej miejsce na nawrócenie, należałoby zobaczyć ową przestrzeń narodzin w oczach Ojca, w której się człowiek rodzi i odradza, skąd tchniony jest w nowy czas. Jest to miejsce zupełnej asymetrii, pomiędzy tym co ludzki i tym, co boskie. Do tego miejsca ojcowskiego dotarł syn marnotrawny. Tam się narodził na nowo. O narodzinach mówił Chrystus zacnemu Nikodemowi, ale on zrozumiał tylko tyle: trzeba wrócić do pierwotnego, prenatalnego stanu. Nie podejrzewał narodzin z Ducha. Bóg jest Stwórcą, a zatem jest Bogiem rodzącym, Bogiem zrodzenia. Tak miłuje narodziny, że nawet Synowi kazał się narodzić. Jest to niezwykle fascynujące.
To, co sprzeciwia się narodzinom, to duch zachowawczy, skostniały, królestwo stagnacji. Wiele typów o psychice ekonomicznej, zważa na oszczędne zużywanie energii: nie miesza się do problemów innych, samemu żyjąc spokojnie i wygodnie. Minimalne zużycie energii staje się ideałem i dumą przy okolicznościowych rozliczeniach. Mimo to, koszty utrzymania zadziwiająco rosną. Niektórzy zaś, zupełnie się nie oszczędzając, serwują sobie niezłe, niemal mityczne, figloraje, zamieniając wszystko w umilanie życia. Dynamika czasu odlicza się rytmem dobrej zabawy. Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku, po jakimś czasie następuje utrwalenie, całkowita niechęć do zmian, a w tle - zawzięta obrona własnego świata, wywalczonej przestrzeni, stylu bycia, itd. I tu się rozchodzą drogi Boże i ludzkie, tu ukazuje się niebezpieczny wiraż, na którym można wylecieć z trasy, stracić poczucie sensu i pogruchotać się niebywale. Towarzyszyć temu może coś, co Biblia nazywa otłuszczaniem serca, czy też jego zatwardzaniem, w swego rodzaju stępieniem w oszołomieniu.
Nawrócenie, to nie jakieś odbudowywanie przeszłości, powrót do starego, nawiązanie zerwanych relacji. W nawróceniu najważniejszym elementem jest przeżycie nowości, pójście do przodu, a nie odgruzowywanie. Doświadczenie nowości jest możliwe, ponieważ człowiek żyje obietnicą, jakby szeptem nadziei; nią się umacnia i dla niej przetrwa, dzięki niej się podnosi.
Jedynie człowiek, który ma odwagę opuścić to, co stare, opuścić wody płodowe dotychczasowego świata, może narodzić się w nowym świecie. Intensywność nowości jest tak urokliwa, że człowiek daje się pociągnąć, wychodzi z macierzy, z matrix, i uzyskuje zupełnie nowy horyzont życia: nowe myślenie, nowy język, nową obecność. Odkrywa, że Stwórca nasz żyje ciągle zwrócony ku człowiekowi, szuka go, zdziera welony zakłamania, czyni zdolnym do miłości. W takiej perspektywie widzimy, że nie tyle chodzi o zmarnowaną przeszłość, czas miniony. Najbardziej deprymujące jest owe niemal demoniczne zapadanie się w przeszłości, zbija z tropu to, że w łasce nawrócenia można zmarnować nowość, przyszłość.
Dynamika nowości ogarnia tak intensywnie, że wyciąga ze starego kontekstu. Człowiek już nie chce, ani nie może, żyć jak dawniej. Nawrócenie przebija się ku nowemu, gdy człowiek ma już dość martwego życia, albo życia życiami cudzymi. Gdy chce przebić kokon, spiętrzone bariery bezpieczeństwa, które go oddzielają od dotyku prawdy. Pomiędzy tym, co stare, a tym, co nowe istnieje daleko idąca asymetria. Nowego nie da się z niczym porównać: asymetria doświadczenia, asymetria słów, asymetria miłości Boga do naszej zdolności miłowania.
o. Marian Zawada OCD
„Głos Karmelu” (2/2007)