Oto powiesc o czlowieku, który poswiecil zycie na pomaganie rodzinom alkoholikow.
Pewnego razu zostal on poproszony o wygloszenie przemowienia na waznym spotkaniu Al.-anon, w miejscowosci oddalonej od jego domu o przeszlo tysiac km. Krotko przed tym utracil ukochana zone. Ci, którzy prosili go o wystapienie, mysleli, ze z pewnoscia wycofa się z wczesniejszych ustalen, jednak mylili się.
Do jednego z czlonkow, który wyrazil mu wspolczucie, powiedzial **Pozwol mi opowiedziec historie pewnej Angielki, w czasie napadu na Anglie w II wojnie swiatowej. Jej maz zginal tragicznie, przybyl wiec do niej pastor, aby ja o tym zawiadomic. Po przywitaniu go spytala: ** Czy przynosi mi pan zle wiesci, gdyz przybyl pan o tak niecodziennej porze**?
**Niestety** - odparl pastor. **Czy to o moim mezu? Czy on nie zyje?** **Tak przykro mi przynosic tak smutne wiesci**.... Przerwala mu mowiac: **Proszę wejsc, poczestuje pana filizanka herbaty**. Widzac jego zdziwone spojrzenie, wyjasnila: **Moja matka uczyla mnie, kiedy bylam jeszcze mala dziewczynka, ze kiedy wydarzy się cos strasznego, musze myslec o tym, co robilabym, gdyby nic się nie wydarzylo i wlasnie wtedy to zrobic**.
Potem wyglosil on wzruszajace przemowienie do zebranych czlonkow Al.-anon. Wszyscy podziwiali jego zdolnosc wzniesienia sie ponad osobiste cierpienie, ale tylko niewielu zdawalo sobie sprawe, ze zmniejszyl swój smutek dzieki przekazaniu nam swoich sugestii.
Pozdrawiam cieplutko życząc Pogody Ducha i niech Was Dobry Duszek nigdy nie opuszcza
Dziekuje za to, ze Jesteście
april krysia