(...) Jako klerycy obowiązkowo musieliśmy też jeździć do Rybna. To taka wieś pod Sochaczewem. Mieszkają tam siostry, które nie są zakonnicami, tylko stowarzyszeniem świeckich. W hierarchii kościelnej niżej być nie można.
Twierdzą, że dom opisany w „Dzienniczku” siostry Faustyny to właśnie stara plebania w Rybnie. I że to one tworzą klasztor klauzurowy, o którym pisała mistyczka. Wiele wątpliwości mają co do tego siostry zakonne z macierzystego zgromadzenia świętej.
Rybno stało się sławne dzięki księżom z płockiego seminarium. To oni ciągle tam przesiadywali, wysyłali kleryków. Potem był artykuł w „Gościu Niedzielnym”. O siostrach i o cudach w mazowieckiej wsi. Cuda były takie, że jedna z sióstr miała apetyt na słodycze, aż tu nagle z cukierni przysłano tort. Albo że Duch Święty trąbą powietrzną im snopki przerzucał, gdy nie miały siły. Ponoć z silnej depresji w Rybnie wychodzi się od ręki - od 15 minut do dwóch dni.
Pierwszy raz pojechaliśmy tam zimą, na początku 2008 roku. Po sesji egzaminacyjnej opiekun naszego roku, ksiądz X, ten sam, który prowadził terapię ustawień według Berta Hellingera, zapakował nas w samochód i wywiózł do Rybna. Siostry opowiadały nam głównie o tym, co diabeł może, jakie to opętane osoby przyjeżdżają do Rybna, jak tu odnajdują ukojenie. Wtedy pierwszy raz usłyszeliśmy o furtkach złego ducha i spowiedzi furtkowej.
Spowiedź furtkowa to wymysł ostatnich lat, wcześniej taka praktyka nie była znana w Kościele. Mówiąc o jej źródłach, wskazuje się na Krąg Miłosierdzia Kapłanów, który został założony przez stowarzyszenie sióstr z Rybna. Polega na spowiadaniu się z tak zwanych furtek, przez które ma działać w życiu człowieka szatan, i zamykaniu ich. Ksiądz z penitentem podczas spowiedzi mogą przeprowadzać szczegółowy rachunek sumienia na podstawie listy pytań o „furtki” dla złego ducha, którymi są m.in. winy przodków. Często spowiedź furtkowa jest połączona z tzw. modlitwą o uwolnienie lub nawet egzorcyzmami. W tym roku wydano opinię teologiczną, która jasno stwierdza, że taka spowiedź jest poważnym zagrożeniem duchowym. Na podstawie opinii teologów polski episkopat oficjalnie zakazał praktykowania tej formy spowiedzi.
Siostry robiły z przyjeżdżającymi do Rybna szczegółowy rachunek sumienia, by ustalić, którędy, jakimi drogami, mógł wniknąć zły duch. Katalog tych „furtek” coraz bardziej się rozrastał, powstała obszerna lista pytań. Stawiałeś tarota? Była nienawiść w domu? Jak układały się relacje z ojcem? Uprawiałeś radiestezję? Czy w rodzinie była aborcja? Alkoholizm? Samobójstwo? Były? No to mamy odpowiedź o furtkę złego ducha - przekonywały, a księża z zapałem im przytakiwali.
Co my na to? Wpadliśmy w zachwyt. No bo jak nie wierzyć, jeśli mówi ci to ksiądz profesor doktor habilitowany. A przecież te dziwactwa tak łatwo obalić. Jedno z pytań furtkowego katalogu brzmi: czy jadłeś jedzenie ofiarowane bożkom? Zaraz, zaraz, ale skąd penitent ma to wiedzieć? - pytaliśmy sióstr. Jak spowiadać się z czegoś, co wyklucza udział mojej woli i obiektywnej winy?
Albo pytanie o aborcję babci czy samobójstwo dalekiej ciotki. Dlaczego ktoś ma się spowiadać z cudzych grzechów? Siostry: jak ktoś pali w twojej obecności, to choć sam stronisz od papierosów, szkodliwy dym truje również ciebie, prawda? I tak samo działa diabeł. (...)
Źródło: Małgorzata Rostowska, Ksiądz Paweł zrzuca sutannę, s.112-115, [w:] „Kukiz. Grajek, który został graczem” Seria: Reportaż Polski, Wydawnictwo Fabuła Fraza, Warszawa 2015.