Tarnowskie Góry, 2009.07.12
Motto: „Jasiu, w dokumentacji kotłów OR16-102 jest bardzo dużo błędów. Wiem, ale ich dokumentacja ma być dostarczona do fabryk w takim stanie w jakim jest.” |
Instytut Maszyn i Urządzeń Energetycznych Politechniki Śląskiej ul. Konarskiego 22 44-100 Gliwice |
Opowieść o losie polskiej energetyki zgotowanym jej przez jednego agenta SB.
Część sześćdziesiąta trzecia
Powody pozostawienia polskich kotłów rusztowych w stanie zacofania technicznego
z okresu pierwszych lat istnienia Peerelu.
F. Wyjaśnienie powodów trwającej przez ostatnie 20 lat istnienia Peerelu zapaści jego przemysłu kotłowego w dostarczaniu krajowi dobrych konstrukcji kotłów rusztowych - niezależnie od nieopanowania przez ten przemysł produkcji samych palenisk narzutowych - z której ówczesne jego fabryki już później nie wyszły - część trzynasta.
Wyjaśnienie dlaczego zapotrzebowanie na duże kotły rusztowych zamiast unikatowymi w skali światowej konstrukcjami według wynalazku nr 82638, może być pokrywane tylko produkcją technicznych monstrum w rodzaju wyprodukowanego przez „RAFAKO” - Racibórz kotła OR35 dla NZPT w Brzegu, lub „zmodernizowanego” kotła OR32 w OPEC Grudziądz - część pierwsza.
Jakimi niestworzonymi bredniami było stwierdzenie w piśmie z 27 stycznia 1975 r. Komitetu Wojewódzkiego PZPR (załącznik 1 do części 5), że: „osiągnięcie dobrych wyników w projektowaniu ... nowoczesnych przemysłowych kotłów wodnych i parowych na paliwa stałe” uniemożliwiały „ciągnące się latami” konflikty inż. J. Kopydłowskiego z „kierownictwem Ośrodka, członkami Egzekutywy POP, Radą Zakładową, kierownictwem oraz pracownikami poszczególnych specjalistycznych pracowni OBRKiUE (czytaj: CBKK), to dostatecznym dowodem na to jest treść załączników do części 63 opowieści.
Można się z nich bowiem dowiedzieć, że przed 1 października 1970 r.- poczynając gdzieś od 1968 r., a więc tylko nieco później od przystąpienia do wykonywania dokumentacji konstrukcyjnej (warsztatowej) kotłów rusztowych z typoszeregu 4÷140 t/h pary - inż. J. Kopydłowski był „głównym konstruktorem d/s obliczeń cieplnych kotłów”, a od 1 października 1970 był „głównym konstruktorem d/s prognozowania kotłów i urządzeń pomocniczych”.
Pozostanie również faktem, że z całej kadry inżynierskiej CBKK techniką kotłów rusztowych cały czas faktycznie zajmował się wyłącznie inż. J. Kopydłowski. Tylko więc jemu można było w tym przeszkadzać, co jednak było na tyle niemożliwe, że gdzieś od połowy 1966 r. była to wyłącznie jego pozasłużbowa działalność.
Jak to jednoznacznie stanowi treść załącznika, zajmować się służbowo wynalezionymi przez niego parowymi kotłami rusztowymi postanowiono pozwolić mu dopiero od 16 sierpnia 1973 r., do którego to czasu jeśli chodzi o kotły typu OR16-101 i OR16-102 w ich dokumentacji konstrukcyjnej (warsztatowej) naknocono co niemiara. Wtedy to decyzją Głównego Inżyniera (Zastępcy Dyrektora) w osobie mgr inż. Jana Krztonia został przeniesiony do ówczesnego Działu Kotłów Przemysłowych -T13, z tym że nie wiadomo skąd , z racji porozrzucanych od 1969 r. po całym Biurze jego biurku, szafie i desce kreślarskiej (patrz w tej sprawie część 52, odsyłacz 5), dodatkowo - jak wynikałoby z treści załącznika - dalej jako „głównego konstruktora d/s prognozowania kotłów i urządzeń pomocniczych”.
Przy kopii tego przeniesienia, informującej go o tym, otrzymał pochodzący z tego samego dnia załącznik precyzujący dokładnie jakie będzie miał w tym dziale Działu Kotłów Przemysłowych -T13 zadania do spełnienia.
Przy wywiązywaniu się z zadania pod pkt 1 nie było żadnych problemów, zwłaszcza że opracowaniu temu nie nadano później żadnego biegu.
Analogicznie nie było problemów przy wywiązaniu się z zadania pod pkt 2 (patrz w tej sprawie część 5, zał. 3), którego polecenie mu do wykonania, wobec jego specjalności z ostatnich pięciu lat, każdego niezorientowanego normalnego człowieka musi wprawiać w zdumienie. Było to również zadanie ocenienia przez jedną specjalistyczną jednostkę organizacyjną biura działalności innej specjalistycznej jednostki organizacyjnej, co normalnie należałoby uznać za zadanie niewykonalne, nie mówiąc już o nim jako o działaniu pozostającym w sprzeczności z zasadami współżycia społecznego.
Całkowicie nieprzewidywalne w skutkach okazało się powierzone inż. J. Kopydłowskiemu zadanie pkt 4. Było nim bowiem: „prowadzenie wszystkich zleceń produkcyjnych i z FPTiE nowo wpływających, jak i docelowe przejęcie istniejących na temat kotłów rusztowych parowych ... i kierowanie rozwojem tego zakresu kotłów aż do wprowadzenia poziomu światowego w okresie 2÷3 lat, ewentualnie wcześniej.”
Przynajmniej dla niektórych adresatów opowieści jest całkowicie zrozumiałe zapoznanie się w związku z tym przez inż. J. Kopydłowskiego z dotychczas opracowaną dokumentacją kotłów, w tym z dokumentacją dla mających być wyprodukowanych w najbliższych latach 25 kotłów typu OR16-102.
W dokumentacji kotłów typu OR16-102 stwierdził takie błędy konstrukcyjne, że przysłowiowy włos jeżył się na głowie na myśl co się będzie działo po ich uruchomieniu.
Z tymi swoimi spostrzeżeniami podzielił się najpierw z kierownikiem inż. Michałem Flodrowskim. Ponieważ ten w ogóle nie zareagował, poszedł do kierownika pionu, czyli do mgr inż. Franciszka Bachonki, z którym było analogicznie. Po daniu im odpowiedniego czasu do przemyślenia i omówienia wszystkiego z agentem SB, poszedł w końcu do Głównego Inżyniera w osobie mgr inż. Jana Krztonia, od którego na stwierdzenie: Jasiu, w dokumentacji kotłów OR16-102 jest bardzo dużo błędów, usłyszał w odpowiedzi: „Wiem, ale ich dokumentacja ma być dostarczona do fabryk w takim stanie w jakim jest.”
Interweniowanie w tej sprawie gdzie indziej nie wchodziło w rachubę, bo przede wszystkim nie było nikogo kto byłby w stanie istnienie tych błędów potwierdzić.
W nastawieniu na zdarzenie się czegoś niezwykłego, inż. J. Kopydłowski - w sytuacji kiedy żaden z jego rówieśników po studiach (w tym ówczesny dyrektor CBKK i jego zastępca) nie wykonał w Biurze na desce kreślarskiej żadnego rysunku - postanowił sam wykonać kompletną dokumentację warsztatową tego kotła, o pracochłonności wycenianej normalnie na tysiące godzin. Oczywiście w ramach działalności pozasłużbowej i jako dokumentację przeciwstawną tej wykonanej i sprawdzonej w Dziale Kotłów Przemysłowych przez średni personel techniczny, po technikum (w tym wieczorowym), a nawet po ogólniaku, w której na żadnym z jej rysunków w rubryce sprawdził nie było nazwiska z tytułem inżyniera.
Po wykonaniu rysunku zestawieniowego kotła, będącego rodzajem projektu technicznego, czy rozszerzonego projektu wstępnego, na wykonanie którego na początku 1966 r. nie miał czasu (patrz część 1 opowieści), inż. J. Kopydłowski po kolei wykonywał dokumentację podzespołów i zespołów kotła, załączając ją następnie do zgłaszanych projektów wynalazczych, z nastawieniem że przynajmniej w ten sposób spowoduje zajęcie stanowiska w sprawie informowania przez niego o błędach konstrukcyjnych w dokumentacji kotłów typu OR16-102.
Projekty nr 9/74; 11÷13/74; 17÷18/74 i 21÷26/74, które zgłosił od 10 kwietnia 1974 r. do 9 lipca 1974 r dotyczyły zakresu działalności Zakładu Kotłów Przemysłowych, na który przemianowano Dział Kotłów Przemysłowych
Wykonanie załączonej do nich dokumentacji chyba ostatecznie utwierdziło agenta SB w przekonaniu, że musi się inż. J. Kopydłowskiego pozbyć. Kiedy ten w kilka dni po otrzymaniu wypowiedzenia pracy zapytał go dlaczego do tego doprowadził, usłyszał od niego wyjątkowo szczerze: „Jurek, ja się bałem.”
Kolejnymi projektami wynalazczymi były zgłaszane na zespoły kotła wykonywane w:
- Zakładzie Palenisk Rusztowych i Urządzeń Mechanicznych;
- Samodzielnej Pracowni Stalowych Konstrukcji Nośnych;
- Samodzielnej Pracowni Obmurzy, Izolacji i Opancerzenia.
Sam fakt objęcia tymi projektami zakresu działalności wszystkich jednostek organizacyjnych zajmujących się wykonywaniem dokumentacji kotła, każdego normalnego człowieka musi już wprawić w zdumienie.
Co więc dopiero mówić wobec faktu, że zgłaszał je specjalista od prognozowania zapotrzebowania na kotły, przekwalifikowany ze wcześniejszego specjalisty od obliczeń cieplnych kotłów.
O działaniu w złej wierze stanowi już sam fakt, że decyzje w sprawie ich wszystkich wydano dopiero 31 grudnia 1974 r., a więc na czas odchodzenia inż. J. Kopydłowskiego z pracy, przy czym dotyczyły one zarówno pierwszego projektu wynalazczego nr 9/74 zgłoszonego 10 kwietnia 1974 r., jak i projektów nr 37/74 i 39÷40/74 zgłaszanych od 3 do 23 grudnia 1974 r.
Do uruchomienia pierwszych kotłów typu OR16-102 doszło akurat wyjątkowo bardzo szybko, ze skutkami łatwymi do przewidzenia nawet przez tak tępych technicznie jak „Napoleon” i „Ministrant”, składających się na czteroosobowy „Krztoniowy kolektyw”.
Załącznik: Plik (-) Jerzy Kopydłowski
Do wiadomości: 1. Raciborska Fabryka Kotłów „RAFAKO” ul. Łąkowa 31; 47-300 Racibórz 2. Sędziszowska Fabryka Kotłów „SEFAKO” ul. Przemysłowa 9; 28-340 Sędziszów 3. Fabryka Palenisk Mechanicznych ul. Towarowa 11; 43-190 Mikołów 4. Zakłady Urządzeń Kotłowych „Stąporków” ul. Górnicza 3; 26-220 Stąporków 5. Krajowa Agencja Poszanowania Energii ul. Mokotowska 35; 00-560 Warszawa 6. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska ul. Powstańców 41 a; 40-024 Katowice
|
|
Przez co poza energetyką zawodową dysponuje ona kotłami o konstrukcjach pochodzących sprzed wojny i sięgających w zakresie kotłów o małych wydajnościach okresu wojen napoleońskich.
Jak wynika również z załącznika wiadome to było tylko wcześniej, kiedy w 1958 r. z działu kotłów rusztowych został przeniesiony do działu kotłów pyłowych, następnie w 1962 r. stamtąd do działu studiów i z kolei w 1964 r. do działu projektowania kotłów TP, przemianowanego na dział B1, gdzie na nieszczęście dla polskiej energetyki dostał się pod bezpośrednie kierownictwo agenta SB.
Jego kierownikiem był wówczas mgr inż. Franciszek Bachonko (vel „Napoleon”, przezwany tak w Biurze ze względu na niezbyt duży wzrost i nie tylko), a jego zastępcą był inż. Michał Flodrowski ( vel. „Ministrant”, przezwany tak przez pracowników tego działu z racji zawsze wspólnego chodzenia obu do budynku dyrekcji); po reorganizacji biura pierwszy został mianowany kierownikiem Zespołu Zakładów Projektowania i Rozwoju Kotłów, a drugi został tam kierownikiem już jako Zakładu Kotłów Przemysłowych -R12.
Było to przecież wszystko od czego trzymano go dotychczas z daleka gdzieś od połowy 1966 r.
Szczególnie humorystycznie przedstawia się owe polecenie wyprowadzenia parowych kotłów rusztowych ze skrajnego zacofania technicznego w ciągu 2÷3 lat, kiedy przykładowo później od 1983 r. przez cztery lata w WPEC Wałbrzych był uruchamiany pierwszy kocioł WRp46 z paleniskiem narzutowym, z dokonaniem tego w końcu działaniem inż. J. Kopydłowskiego, a produkcja dużych parowych kotłów rusztowych nie została opanowana do końca istnienia Peerelu, na co po zwolnieniu inż. J. Kopydłowskiego pozostawało jeszcze czternaście lat czasu .
Zgłoszenie tych projektów miało miejsce przed pójściem na urlop, po powrocie z którego inż. Michał Flodrowski pozostawił bez zajęcia zarówno inż. J. Kopydłowskiego, jak i pracującą tam już kilka lat wcześniej mgr inż. Anielę Kopydłowską; na to nie pozwoliłby sobie przecież bez uzgodnienia z agentem SB.
Normalnie trzeba by być wyjątkowo niepoczytalnym, aby w kierowanym przez siebie biurze konstrukcji kotłów zwolnić jedynego tam ich konstruktora z tego powodu, że po 18 latach pracy nagle popadł nawet w prawdziwy konflikt z kierownikiem jednej z wielu jego jednostek organizacyjnych (patrz również treść załącznika do części 63, która dodatkowo nijak nie pasuje do treści załącznika 1 do części 5; również odsyłacz 3 części 2) ); dodatkowo z którym rok wcześniej wiązało się takie ogromne oczekiwania, jak to wynika z treści pkt. 4 zakresu postawionych mu do wykonania zadań.
Jak przy takich służbowych funkcjach zdaniem Komitetu Wojewódzkiego PZPR (patrz zał. 1 do części 5) można było ponosić odpowiedzialność wraz z dyrekcją CBKK za „bardzo złe stosunki międzyludzkie, jakie towarzyszyły prawie wszystkim poczynaniom związanym z projektowaniem i wykonawstwem kotłów przemysłowych parowych i kotłów wodnych z paleniskami narzutowymi”, również popadać „ w długotrwałe konflikty”, które „ciągnące się latami wyczerpywały ludzi nerwowo i angażowały ich energię i czas w spory”, tego inż. J. Kopydłowski nie podejmuje się kwestionować, biorąc pod uwagę że adresatami opowieści są również ludzie zdrowo myślący; ustalenie w jakim ilościowym udziale nie jest jak dotąd możliwe.
Patrz wstępnie część 2 opowieści.
To określenie inż. J. Kopydłowski wziął z treści załącznika do części 63, w brzmieniu: „W tej sytuacji zebrani ocenili brak racjonalnych przesłanek do możliwości ułożenia koniecznych warunków poprawy pracy w ramach naszego kolektywu zawodowego.”; ten kolektyw faktycznie był tylko trzyosobowy, bo z „Kaziem Glizdą” (przewodniczącym Rady Zakładowej Związku Zawodowego i zarazem kierownikiem Zakładu Palenisk Rusztowych i Urządzeń Mechanicznych) to przecież chętnie by się „pozagryzali”.
3