9449


O porażkach

Pamiętasz może jak się czułeś kiedy ostatnio coś na czym Ci bardzo zależało, zakończyło się fiaskiem? A może nawet "katastrofą"? Pamiętasz to jak bardzo chciałeś żeby się udało, to jak dużo myślałeś, układałeś plan albo strategię, ile energii na to poświęciłeś - i to jak w jednym momencie straciłeś nadzieję i wszystko dosłownie Ci opadło, włącznie z nastrojem?

A może było kilka takich sytuacji w serii - przez co zafundowałeś sobie niezłą traumę?

A teraz przywołaj sytuacje w których występuje silny, irracjonalny, ale paraliżujący strach. Potrafisz sobie przypomnieć - czego się konkretnie bałeś? Jeżeli dobrze zgaduję, nie było poważnego zagrożenia - ani Twoje życie czy Twoje dobro albo Twoich bliskich nie było zagrożone - a mimo to...

Zgadłem...?

Podobno tylko dwa rodzaje strachu są wrodzone - strach wywołany hukiem, czymś głośnym, oraz lęk wysokości. Reszta - jest uwarunkowana. A skoro jest uwarunkowana - można się przyjrzeć skąd się bierze i oswoić źródła strachu.

Jednym z jego źródeł są porażki. Nieudane przedsięwzięcia. Momenty w których dowiadujesz się że inwestycja Twojego czasu, zasobów i emocji nie da Tobie żadnego zwrotu. A może nawet przyniesie straty. Czy to w emocjach czy to w pieniądzach lub jeszcze innych sferach.

Zadaj sobie teraz pytanie - czy to czego się boisz to jest faktycznie odniesienie porażki? Technicznie rzecz biorąc - daję głowę że znalazłbym w Twoim życiu takie sfery, w których pomimo odnoszonych porażek uczysz się wciąż nowych rzeczy, stajesz się coraz lepszy i nawet odczuwasz coraz większą satysfakcję.

Załóżmy że się wspinasz. Jeżeli pierwszy raz, drugi, trzeci odpadniesz od ściany - boisz się panicznie kolejnych wejść? Nie sądzę. Ale - odniosłeś przecież porażki... Powiesz "No moment, ale tu jest asekuracja...".

W porządku - załóżmy że trenujesz sztuki walki. Pierwsze walki boleśnie przegrywasz, nie masz jeszcze kompetencji do tego żeby odnieść zwycięstwo. Czy będziesz się bał wejść na ring kolejny raz? Też wątpię.

Jeszcze inne przykłady - weźmy jakieś naprawdę niebezpieczne - surfujesz i fala parę razy przygwoździła Cię do dna i mógłbyś utonąć, albo jeździsz po bezdrożach na górskim rowerze i miałeś wywrotki w miejscach gdzie jest mnóstwo korzeni twardszych niż Twój kręgosłup. Co wtedy zrobisz - zrezygnujesz czy zaczniesz uczyć się precyzji, zaczynając od nowa?

Ok.

A teraz pomyśl - jakbyś się czuł przed rozpoczęciem, gdybyś czysto teoretycznie założył że:

Co to będzie? Stres? Stres i spięcie? Czy może stres i spięcie i nacisk na maksymalny efekt za pierwszym razem? Wiesz co wtedy się dzieje...

Jakbym był na twoim miejscu i czytałbym powyższe, mógłbym pomyśleć "No fajnie, ale co za frajer rezygnowałby po pierwszych nieudanych podejściach...? Ja byłbym wytrwały, zaczynałbym od małych rzeczy powoli stając się lepszym."

Tak pomyślałeś?

Nie ciesz się za wcześnie...

Bo bardzo możliwe że robisz to samo. Tylko że w innych sferach.

Kolejny zwrot mentalny - masz okazję poznać wspaniałą i atrakcyjną kobietę. Mało tego - wiesz że jest inteligentna, dowcipna i seksowna. Wiesz też że mnóstwo facetów dałoby się pokroić żeby ją poznać, albo spędzić z nią noc. I ona jest przed Tobą, tu i teraz. Ale... dostajesz od niej kosza... Może nawet Cię spławiła w niezbyt uprzejmy sposób. I stało się to nie raz, ale kilka razy z rzędu. Kobiety które chcesz poznawać są dla Ciebie nieosiągalne.

Albo niech będzie - poznawałeś je i zaprzyjaźniałeś się z nimi myśląc że wszystko idzie dobrym torem. Ale nie potrafiłeś sprawić żeby przy Tobie zostały i opuszczały Cię dla innych facetów. A Ty tak się starałeś... Zaszyłeś się po tym w domu, albo wśród znajomych, narzekając na swój los, narzekając na kobiety, nie robiąc nic, żeby sytuację poprawić.

Widzisz co się stało? Kilka porażek sprawiło że zrezygnowałeś.

Kolejne próby będą podszyte już strachem. O ile w ogóle do nich dojdzie.

Ale - pozwól że Ci przedstawię - to nie porażek będziesz się bał... Będziesz bał się tego, że znów zrezygnujesz...

Powtórzę to jeszcze raz - najbardziej będziesz bał się tego, że znów zrezygnujesz.

Zapytaj siebie teraz - jak to jest, że masz do siebie zaufanie i wiarę we własne możliwości przy sportach na przykład, nawet tych ekstremalnych, a w sytuacji w której nie ma żadnego zagrożenia - kiedy rozmawiasz z nieznajomymi atrakcyjnymi kobietami, to wszystko potrafi zniknąć?

Daj sobie teraz chwilę na refleksje...

Kiedy się czegoś uczysz, a zwłaszcza czegoś co staje się Twoją pasją - zaczynasz od rzeczy małych. Powoli zdobywasz kompetencje. Nie wejdziesz od razu na skały na Jurze Krakowskiej, nie wejdziesz na ring z mistrzem Twojego miasta, ani nie pokusisz się na zjazd ekstremalny zboczem stromej i zalesionej góry. Nawet najlepszy sprzęt na świecie nie zapewni Ci wtedy sukcesu. Będziesz poznawał wszystko od początku, zdobywając kompetencje powoli i stopniowo, przechodząc kolejne etapy wtajemniczenia. Nie porywając się na tematy zarezerwowane dla tych bardziej doświadczonych. Oprócz frajdy płynącej z tego procesu, masz dodatkowy komfort - wiesz że poznając to stopniowo, nie zrezygnujesz albo wcale, albo nie zrezygnujesz przedwcześnie.

Gdybyś przedwcześnie zrezygnował - mogłoby to się odbić na Twojej samoocenie, na wierze we własne możliwości i zaufaniu w nie. Domyślam się że nie lubisz ludzi którym nie potrafisz zaufać, albo nawet takich którzy Twoje zaufanie utracili. A co będzie w sytuacji kiedy takim człowiekiem będziesz Ty sam...? Jak sam do siebie stracisz zaufanie? Byłoby to straszne. Konflikt Ciebie z sobą samym. Czułbyś się jak looser...

Co w takim razie zrobić żeby w kontekście poznawania kobiet i układania sobie relacji z nimi przestać się bać rezygnacji...?

Rozpoznaj temat do samych podstaw:

(Etapów może być więcej albo mogą się nieco różnić - powyższe są przedstawione tylko po to, żeby nakreślić Ci skalę zjawiska.)

Znajdą się wśród was na pewno tacy którzy będą chcieli pójść na skróty.

Na przykład - będąc na jednym z niższych etapów, wybiorą się na przykład na wybory Miss Polonia, dostaną się za kulisy i zaczną podrywać dziewczyny biorące udział w konkursie. (Celowo to przytaczam - znam kilku takich :). Nawet sobie zrobią z nimi zdjęcia które z dumą będą obnosić.

Czy to coś zmieni w ich życiu? Prawdopodobnie tylko napompuje ich EGO, bo szczerze wątpię że coś się zmieni na linii ich relacji z kobietami.

Posługując się przykładami sportów - przypomina to porwanie się na duże obciążenie, bez wcześniejszego przygotowania. Może w kontekście kobiet nie skończy się to tak boleśnie jak z zerwanym ścięgnem, czy innym urazem, ale za to ryzyko zrezygnowania w dłuższym czasie jest bardzo duże. Tym samym konsekwencje dla samooceny i dla zaufania do samego siebie i własnych możliwości.

Przypomina to trochę działanie "na paliwie rakietowym". Dużo huku, dużo szumu, efekt krótkotrwały. Zapewne nie raz obserwowałeś pokazy fajerwerków ;)

Gdzie jest tego źródło...?

W tym jak mocno w Tobie siedzi pragnienie natychmiastowej gratyfikacji, w tym jak głęboko zostało to Tobie wpojone - zadziałać i odnieść sukces, zrobić coś i poczuć się dobrze. Przyjrzyj się chociażby reklamom w tv - "niewielkim wysiłkiem zdobędziesz to czego pragniesz" (niezależnie od tego czy naprawdę pragnąłeś dotychczas mieć nowe Volvo w leasingu, zestaw kina domowego z plazmą czy super-promocyjny kredyt hipoteczny).

Pragnienie natychmiastowej gratyfikacji sprawia że potrafisz rzucić wszystkie swoje siły i zasoby w jednym momencie, żeby osiągnąć cel. Taki słomiany zapał który gaśnie w momencie w którym okazuje sie, że cel wymaga dłuższego czasu, wytrwałości i cierpliwości.

Przypominają mi się w tym momencie posty na forach, pisane przez chłopaków będących na etapie siedzenia, grania w gry i absolutnego nie-rozwijania swojego życia. Pragną dostać super-zestaw technik uwodzenia, które sprawią że do ich sypialni będzie kolejka kobiet. Ale w międzyczasie wciąż będą siedzieć i grać... ;) To do nich skierowane są reklamy w stylu "Tylko u nas poznasz pięć technik na rozpalenie jej, pozbawienie ostatnich oporów i zrobienie z niej seksualnej niewolnicy".

Więcej o "technicznym" podejściu przeczytasz w Techniki a Inner Game"

W "Psychologii Sukcesu" Brian Tracy mówi o początkach każdego przedsięwzięcia które zakończyło się sukcesem. Początek jest taki że podejmujesz decyzję - gdzie chcesz zajść, a dodatkowo - określasz sobie cenę którą chcesz zapłacić za to. W tym przypadku - cel już znasz, ustalasz go sam dla siebie. Natomiast ceną jest przebudowanie swojego życia. Przyjrzenie się mu i konsekwentna praca nad kolejnymi jego elementami. Co więcej - tą cenę płacisz z góry. Co oznacza że już teraz wiesz o tym że będziesz potrzebował gruntownych zmian i jesteś gotów się temu poświęcić.

A jaki jest zysk z tego dla Ciebie?

Oprócz większego prawdopodobieństwa że swój cel osiągniesz, dodatkowo przestaniesz się bać. Przestaniesz się bać przedwczesnej rezygnacji. Nie porażek. A zamiast tego - będziesz cieszył się procesem, jego kolejnymi etapami. Będziesz szukał kolejnych rozwiązań, poznawał ludzi którzy przed Tobą odnieśli sukces i uczył się od nich. Kompetencje będą rosły i będzie rosło poczucie spełnienia. O "namacalnych" efektach nie wspominając. :)

A więc... do dzieła!!

Pozdrawiam

Tupak

Let the Balls be with you!



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
9449
9449
9449
9449
9449

więcej podobnych podstron