Cziedryn Pema - MĄDROŚĆ NIEUCIEKANIA, Religioznawstwo, WYBRANE TRADYCJE RELIGIJNE, Buddyzm


0x08 graphic
Pema Cziedryn

MĄDROŚĆ NIEUCIEKANIA
Psychologia buddyjska w życiu codziennym

Tłumaczenie: Marta Orczykowska
Wydawnictwo Mudra 2003
Str. 164, format 125 x 200, oprawa miękka
Cena wraz z kosztami wysyłki i pobrania: 29,00 zł



   
Mądrość nieuciekania pomaga wyzbyć się powszechnego, jakże błędnego przekonania, że najlepiej przeżyte życie to takie, w którym zapewniamy sobie maksimum komfortu i unikamy cierpienia. Pema Cziedryn pokazuje, w jaki sposób, akceptując obydwa aspekty życia, możemy z bogactwa codziennych doświadczeń czerpać najcenniejsze duchowe nauki.

   Autorka z poczuciem humoru, rzeczowo, bez zbędnego sentymentalizmu przypomina, że praktyka medytacji polega na otwarciu się na wszystko, co się nam wydarza. Obwieszcza niełatwą do przyjęcia nowinę, że trzeba zaprzyjaźnić się z samym sobą, że zamiast unikać cierpienia, trzeba stawiać mu czoło, a wręcz przyjmować je jako dar.

"Los Angeles Times Book Review"

* * *

   PEMA CZIEDRYN - mniszka buddyjska, jedna z najbliższych uczennic Czogiama Trungpy Rinpocze, słynnego tybetańskiego mistrza medytacji. Autorka wielu książek, m.in. Kiedy życie nas przerasta, Start Where You Are, The Places That Scare You. Na stałe mieszka w opactwie Gampo Abbey w Nowej Szkocji, pierwszym tybetańskim klasztorze w Ameryce Północnej przeznaczonym dla ludzi Zachodu.

SPIS TREŚCI

Wstęp

Miłująca życzliwość

Zadowolenie

Odkrywanie swojej prawdziwej natury

Precyzja, łagodność i rozluźnienie

Szczerość i uczciwość wobec samego siebie

Radość

Szersza perspektywa

Nie istnieje jedna prawda

Pogoda i Cztery Szlachetne Prawdy

Równowaga między swobodą a dyscypliną

Wyrzeczenie (przeczytaj)

Wysyłanie i przyjmowanie

Przyjmowanie schronienia

Ani sansara, ani nirwana

Nauczanie dharmy a doświadczanie dharmy

Podróż bez przesiadek

Niewygoda

Cztery rozmyślania zwracające umysł ku dharmie

Mądrość nieuciekania


Wstęp

   Książka ta stanowi zapis wykładów, które wygłosiłam podczas trzydziestodniowego odosobnienia medytacyjnego (dathun) wiosną 1989 roku. W trakcie tego odosobnienia uczestnicy, zarówno mieszkańcy klasztoru, jak i przybyli z zewnątrz, poznawali i doskonalili opisaną dalej w książce praktykę medytacyjną przekazaną przez Czogiama Trungpę Rinpocze. Formalna medytacja w pozycji siedzącej połączona była z medytacją podczas chodzenia, medytacją podczas jedzenia (orioki) oraz z pracą służącą utrzymaniu czystości w klasztorze i pomocą w przygotowywaniu posiłków.

   Wykłady odbywały się codziennie, wcześnie rano. Miały na celu zainspirowanie i zmotywowanie uczestników do głębokiego otwarcia się na wszystkie najdrobniejsze nawet zdarzenia, tak by doświadczenie codziennego dnia stało się dla nich najlepszym przewodnikiem i nauczycielem.

   Istotnym elementem nauk było naturalne piękno Gampo, buddyjskiego klasztoru założonego przez Czogiama Trungpę Rinpocze w roku 1983 dla kobiet i mężczyzn z Zachodu. Klasztor jest usytuowany na wyspie Cape Breton w Nowej Szkocji. Długa, wyboista droga prowadzi na skalne wzniesienie, górujące nad Zatoką Świętego Wawrzyńca. Ostra, zmienna pogoda, żyjące na tym obszarze zwierzęta, krajobraz - wszystko to stwarza niepowtarzalną atmosferę klasztoru. Kiedy się siedzi w salce medytacyjnej, bezmiar nieba i wody wnika do umysłu i serca. Spokój tego miejsca, spotęgowany szumem morza, wiatru, głosami ptaków i zwierząt, działa na wszystkie zmysły.

   Podczas trwania dathun uczestnicy musieli przestrzegać pięciu obowiązujących w klasztorze zasad: nie kłamać, nie kraść, nie uprawiać seksu, nie zabijać żadnych żywych stworzeń, nie pić alkoholu i nie brać narkotyków. Bliskość natury, odosobnienie, medytacja i przestrzeganie zasad sprawiły, że uczestnicy znaleźli się w sytuacji pozbawionej możliwości wycofania się - chwilami dotkliwej, chwilami ekscytującej. Bez żadnej drogi ucieczki łatwiej było w pełni, dogłębnie otworzyć się na przekazywane w formie prostych wykładów nauki.

   Przesłanie dla uczestników odosobnienia - a teraz także i dla Czytelników - brzmiało: "Naucz się być ze sobą bez wstydu i bez nadmiernej surowości".

   Nauki zawarte w wykładach mówią o tym, jak kochać siebie i swój świat. Są to proste, przystępne wskazówki, jak zmniejszyć rozmiar ludzkiego cierpienia na poziomie zarówno osobistym, jak i globalnym. (...)

   Treść wykładów oddaje moje bardzo ograniczone rozumienie nauk, które z niezmierną cierpliwością i wyrozumiałością przekazał mi mój nauczyciel Czogiam Trungpa Rinpocze.

   Oby przyniosły pożytek. (...)



Rozdział XI - Wyrzeczenie


   Kiedy, zostając buddystami, uczestniczymy w ceremonii przyjęcia schronienia, otrzymujemy nowe imię, które wskazuje nam drogę, najlepszą dla nas formę pracy nad sobą, najlepsze narzędzie. Zauważyłam, że ludzie nie znoszą, kiedy nadaje im się imię Wyrzeczenie. Czują się z tym okropnie - jakby nazwano ich Gabinetem Tortur, a może Gabinetem Tortur Oświecenia. Nie lubią też imienia Dyscyplina. A przecież wszystko zależy od nastawienia. Wyrzeczenie nie musi być postrzegane jako coś negatywnego. Uczono mnie, że polega ono na "rezygnowaniu" z krępujących nas więzów - wewnętrznych przeszkód, które powodują, że się zamykamy i odcinamy od życia. Można powiedzieć, że wyrzeczenie jest tożsame z otwarciem się na naukę płynącą z chwili te
raźniejszej.

   Myślę, że tym, co wspiera proces wyrzeczenia, jest nasze "stare dobre ja" - nasza naturalna uczciwość i poczucie humoru. Nauki buddyjskie, podobnie jak nauki Śambhali i wiele innych filozoficznych i mistycznych nauk, przyjmują za podstawę pogląd, że ludzie są z natury dobrzy i duchowo zdrowi. Można to rozumieć w ten sposób, że teoretycznie w momencie urodzenia każdy ma takie same prawa, taki sam potencjał otwartości serca i jasności umysłu. U podstaw wyrzeczenia leży więc uświadomienie sobie, że mamy już w sobie wszystko, czego potrzebujemy, i że to, co mamy, jest dobre. Każda chwila niesie w sobie potężną energię, z którą możemy wejść w kontakt.

   Byłam ostatnio w gabinecie lekarskim, gdzie na ścianie wisiał plakat przedstawiający Indiankę idącą drogą, z dzieckiem za rękę. U dołu był tekst: "Pory roku przychodzą i odchodzą, lato następuje po wiośnie, jesień po lecie, a po jesieni zima; ludzie rodzą się, dojrzewają, wchodzą w wiek średni, starzeją się i umierają. Wszystko ma swój cykl: dzień następuje po nocy, a noc po dniu. Dobrze jest być częścią tego cyklu". Kiedy napełnimy się ufnością do tej podstawowej kreatywności, bezpośredniości i pełni, do naturalnej dynamiki swojej i swojego świata, wówczas zaczniemy rozumieć wartość wyrzeczenia.

   Trungpa Rinpocze powiedział kiedyś: "Wyrzeczenie to uświadomienie sobie, że tęsknota za sansarą (charakteryzujący się cierpieniem cykl egzystencji, krąg kolejnych narodzin i śmierci, którego źródłem jest niewiedza; w wymiarze codziennym - ciąg frustracji i cierpień, które są rezultatem karmy, czyli naszych własnych wcześniejszych działań - przyp. red.). jest czystą głupotą". Wyrzeczenie to uświadomienie sobie, że pragnienie, by trwać w bezpiecznym, ograniczonym, małostkowym świecie, to zwykłe szaleństwo. W chwili gdy poczujemy, jak wielki jest świat i jak ogromny jest nasz potencjał doświadczania życia, zaczniemy naprawdę pojmować, czym jest wyrzeczenie.

Kiedy medytujemy, czujemy wychodzący z nas oddech i stajemy się gotowi do otwarcia się na chwilę obecną. Potem umysł gdzieś wędruje, ucieka w różnego rodzaju historie, wymysły i sztucznie stwarzaną rzeczywistość. I wtedy uświadamiamy sobie: "Myślenie". Mówimy to z ogromną łagodnością i ogromną precyzją. Każdorazowa gotowość, by wraz z wydechem uwolnić umysł od myśli, to właśnie wyrzeczenie: uczenie się uwalniania od blokujących nas hamulców i więzów.

   Rzeka spływa gwałtownie po zboczu, a potem nagle napotyka na swej drodze wielkie głazy i drzewa. Woda nie może dalej płynąć, choć pcha ją do przodu olbrzymia energia, potężna siła. Została powstrzymana. To samo dzieje się z nami: coś nas blokuje. Rozluźnianie się na końcu wydechu, uwalnianie umysłu od myśli, to jakby usuwanie jednego z wielkich powstrzymujących nurt rzeki głazów, by woda mogła popłynąć, by nasza siła życia miała swobodny przepływ. Nie musimy ze strachu przed nieznanym budować tam i zapór, które życiu i jego doświadczaniu mówią "nie".

   A zatem wyrzeczenie to zrozumienie, w jaki sposób się blokujemy, wycofujemy, odcinamy od świata i zamykamy - a potem uczenie się, jak temu zapobiec. To mówienie "tak" wszystkim i wszystkiemu: temu, kto puka do drzwi, kto do nas telefonuje; temu, co znalazło się na naszym talerzu. Sytuacja graniczna ukazuje nam, czym jest wyrzeczenie się i co oznacza mówienie "tak".

   Jest pewna historia o grupie ludzi wspinających się na wierzchołek góry. W trakcie wyprawy okazuje się, że góra jest bardzo stroma, i kiedy dochodzą do pewnej wysokości, kilku z nich, spojrzawszy w dół, wpada w panikę. Dla nich jest to sytuacja graniczna - nie są w stanie zrobić ani kroku dalej. Czują strach - tak silny, że nie potrafią się nawet poruszyć. Inni wyprzedzają ich, śmiejąc się i rozmawiając, ale kiedy zbocze staje się jeszcze bardziej strome i niebezpieczne, kolejnych kilka osób wpada w panikę i nie może iść dalej. W dalszej drodze co jakiś czas grupa dochodzi do miejsca, w którym część osób natrafia na swą granicę i odmawia kontynuowania wspinaczki. Ci, którzy dotarli na szczyt, rozglądają się teraz dookoła, uszczęśliwieni, że im się udało.

Morał z tej historii taki, że nieważne, gdzie napotkasz swą granicę - ważne, że ją napotykasz. Życie to długa droga, na której raz po raz natrafiasz na sytuację graniczną. Zawsze oznacza ona dla ciebie wyzwanie. To moment, kiedy - jeśli jesteś osobą, która chce żyć - zaczynasz zadawać sobie pytania w rodzaju: "Właściwie dlaczego tak się boję? Czym jest to, czego tak bardzo nie chcę zobaczyć? Dlaczego nie mogę iść dalej?".

Ci, którzy dotarli na szczyt, nie byli wcale bohaterami. Oni po prostu nie bali się wysokości. Oni swoją granicę napotkają gdzie indziej. Z kolei ci, którzy stchórzyli na dole, wcale nie są przegrani. Oni tylko zatrzymali się pierwsi i wcześniej niż inni dostali swoją porcję wiedzy. Tak czy inaczej, każdy wcześniej czy później znajdzie się w miejscu, w którym pozna swoją granicę.

Medytując, stwarzamy sytuację, w której otacza nas rozległa przestrzeń. To dobrze brzmi, ale w rzeczywistości takie okoliczności mogą przyprawić o spory stres, bo kiedy jest dużo przestrzeni, wszystko widać bardzo wyraźnie: nie ma żadnej osłony czy tarczy, żadnej broni. Pozbyłeś się ciemnych okularów, stoperów do uszu, wszystkich warstw ochronnej odzieży, ciężkich butów. Stoisz tak, nareszcie dotykając ziemi, czując na ciele słońce, widząc jego jaskrawe światło, słysząc wyraźnie wszystkie dźwięki, nie mając przy sobie nic, co wyciszyłoby hałas. Odetkałeś sobie nos i może wreszcie czujesz cudownie świeży zapach powietrza - ale może też okaże się, że jesteś na wysypisku śmieci albo obok rynsztoku. Ponieważ medytacja sprawia, że zbliżasz się do siebie i do swoich przeżyć, szybciej też natrafisz na swoją granicę. Nie chodzi o to, że granicy w tym punkcie wcześniej nie było, ale o to, że teraz, kiedy wszystko staje się tak proste i klarowne, potrafisz ją dostrzec - ostro i wyraźnie.

   W jaki sposób przebiega proces wyrzeczenia? Jak sobie radzimy z tendencją do blokowania się, paniki i niemożności zrobienia kroku w nieznane? Jeśli nasza granica jest jak wielka kamienna ściana z drzwiami pośrodku, w jaki sposób możemy się nauczyć otwierać te drzwi i przez nie przechodzić, aby nasze życie stało się procesem dorastania, nabierania coraz większej odwagi i elastyczności, igrania z wiatrem na podobieństwo lecącego kruka?

   Kruk jest tym szczęśliwszy, im ostrzejsza pogoda. Jego ulubioną porą roku jest zima, kiedy wiatr się nasila, a wokół mnóstwo śniegu i lodu. Rzuca wiatrowi wyzwanie. Siada na wierzchołkach drzew i czepia się gałęzi szponami, potem dziobem. Po jakimś czasie poddaje się wiatrowi i pozwala unieść w przestrzeń. Bawi się, szybuje z wiatrem. A potem wraca na drzewo i wszystko zaczyna się od nowa. Taka zabawa. Kiedyś widziałam, jak kruki miotane wiatrem o zawrotnej prędkości chwytają się dziobami nóg współtowarzyszy i sczepione razem spadają w dół, a potem puszczają się i rozlatują w różne strony. Wygląda to jak popis cyrkowy. Zwierzęta i rośliny na Cape Breton są twarde i nieustępliwe, radosne i pełne witalności. Zahartowały je żywioły. By móc tutaj egzystować, musiały wykształcić w sobie zapał do podejmowania wyzwań i zapał do życia. Jak widać, dało to efekt nadzwyczajnego piękna, inspirującego i krzepiącego. Tak samo może być z nami.

   Jeśli dobrze pojmiemy wyrzeczenie, może będziemy dostarczać inspiracji innym - jako bohater, wojownik, który potrafi stawić czoło wyzwaniom. Kiedy ktoś radzi sobie z trudnościami w sposób otwarty, z humorem - jak wojownik, nieustannie rozwijając swoją odwagę, oddziałuje to również na nas, bo czujemy, że i my to potrafimy. Wiemy, że ten człowiek nie urodził się doskonały, ale na skutek inspiracji obudził w sobie cechy duchowego wojownika: łagodność serca i jasność umysłu.

   Za każdym razem, gdy natrafiamy na swoją granicę - czujemy panikę, blokadę i paraliż - jesteśmy jej świadomi, bo otwarliśmy się już na tyle, by widzieć, co się z nami dzieje. To oznaka naszej czujności, oznaka, że w znacznym stopniu uwolniliśmy się od przeszkody, która mąciła nam ostrość spojrzenia i przejrzystość obrazu. Zamiast uznać, że popełniliśmy błąd, dostrzeżmy chwilę obecną i zawartą w niej naukę. Musimy usłyszeć i pojąć prostą prawdę, że cały czas mówimy życiu "nie". Instrukcja do praktyki nie nakazuje więc, by jednym ciosem karate rozbić wszystko w drzazgi. Instrukcja mówi, by nabrać łagodności, wejść w kontakt z własnym sercem i odnieść się do siebie - archetypowego tchórza - z wyrozumiałością i współczuciem.

   Podróż przebudzenia - droga wtajemniczenia mitycznego bohatera - to podróż, podczas której nieustannie stawiamy czoło wielkim wyzwaniom, ucząc się przy tym, jak nabrać łagodności, jak się otworzyć. Innymi słowy: jeśli sytuacja graniczna paraliżuje nas, to usztywniamy się i przyjmujemy postawę negującą. Uwolnienie się od takiej postawy następuje dopiero wtedy, gdy pozwolimy sobie poczuć wszystko, czego doświadczamy w sercu, gdy pozwolimy temu wszystkiemu nas dotknąć. Łagodniejemy i współczujemy - sobie i całej ludzkości. Łagodniejemy - i może nawet czujemy, że dręczące nas emocje pogłębiają naszą łagodność.

   Podróż wyrzeczenia, w której uczymy się mówić życiu "tak", to świadome stawianie czoła swoim granicom, uzmysławianie sobie, że w takich momentach wszystko w nas mówi "nie". To świadome łagodnienie. W tej podróży napotykamy wiele okazji, by rozwijać w sobie miłującą życzliwość do samego siebie, której efektem jest radosna otwartość - zdolność igrania z wiatrem na podobieństwo kruków.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czagdud Tulku Rinpocze - Mistrz Tańca. Autobiografia [fragmenty], Religioznawstwo, WYBRANE TRADYCJE
Zagadnienia egzaminacyjne z RBW1, Religioznawstwo, WYBRANE TRADYCJE RELIGIJNE, Religie Bliskiego Wsc
RPE-test odp 2008, Religioznawstwo, WYBRANE TRADYCJE RELIGIJNE, Religie Przedchrześcijańskiej Europy
Cziedryn Pema - miejsca, psychologia
Cziedryn Pema Kiedy zycie nas przerasta
Cziedryn Pema Kiedy Zycie nas przerasta
Kiedy zycie nas przerasta Cziedryn Pema id 234464
Cziedryn Pema Zacznij tu, gdzie jesteś Psyychologia buddyjska w życiu codziennym [fragmenty]
Cziedryn Pema Kiedy życie nas przerasta
Tenzin Wangyal Rinpocze, religia, buddyzm
Cziedryn Pema - miejsca, psychologia
Cziedryn Pema Kiedy życie nas przerasta
Cziedryn Pema Kiedy zycie nas przerasta

więcej podobnych podstron