SCENA PIERWSZA
Scena przedzielona ścianką. Po jednej stronie wolna przestrzeń, po drugiej — stajenka. W ściance stajenki - drzwi. Koza i Kózka w stajence.
KOZA
Beee! posłuchaj, córeczko!
KÓZKA
Be, be! słucham, mamo.
KOZA
"Wiesz, jak bardzo nie lubię zostawiać cię samą, ale oto...
KÓZKA
Wyjść musisz?
KOZA
Tak jest, mila Bebe.
Zebrać mi trzeba w lesie, na domu potrzebę,
rokitę i lipią skórkę;
na gospodarstwie zaś zostawić córkę.
KÓZKA
Bee! mamo, samotności wcale się nie boję.
KOZA
O, wiem o tym, skarby moje!
Nie darmo Ostrorogów chlubisz się rodziną.
Wszystkie Ostrorożanki z odwagi swej słyną.
Lecz pamiętaj: odwaga, gdy brak doświadczenia,
często się w niebezpieczne junactwo zamienia.
KÓZKA
Bee? Bee?
KOZA
Be! Nie przerywaj, lecz, słuchaj mnie, miła.
Pamiętaj, żebyś matce, bee! posłuszna była.
KÓZKA
Beeędę.
KOZA
Bo młodym kozom pod niebytność matki
rozliczne grożą wypadki.
Więc ci nakazuję srogo
nie ruszać mi za próg nogą
i nie przyjmować.
KÓZKA
Nikogo?
KOZA
Nikogo!
Jest tu Wilk w okolicy. Mam go w podejrzeniu,
że zamierza o czymś brzydkim.
Pilnujże drzwi, aż wrócę i dam znak kopytkiem,
wołając cię po imieniu:
„Bebe!" Lepiej, że zgrzeszym ostrożności zbytkiem,
niż gdyby miało być przysłowiem trzodzie:
mądra koza po szkodzie.
KÓZKA
Tak, słyszałam o Wilku. Owce mi mówiły,
że skrócił życie ich kuzynce miłej.
Wyciem swoim podobno straszy całą puszczę.
Przyrzekam więc, mateczko, że go tu nie puszczę.
KOZA
Pamiętaj, droga Bebe, i daj buzi mamie.
Sądzę, że obietnicy córeczka nie złamie?
(Wychodzi drzwiami i przez wolną przestrzeń idzie za kulisy).
SCENA DRUGA
Kózka sama.
KÓZKA
Poszła mama, siedzę sama...
Beee! nie lubię samotności.
Może by zaprosić gości?...
Ale kogo?... Chyba cielę...
Zaraz byłoby weselej.
Zawołam je... drzwi uchylę
na krótko, na jedną chwilę.
(Zbliża się do drzwi, sięga do klamki).
Ale nie, nie!... (Cofa się). Nie otworzę.
Nieproszony Wilk wpaść może.
Zje mnie... przykro będzie mamie,
gdy mnie tutaj nie zastanie.
Z nudów lepiej chyba zrobię,
jeśli coś zaśpiewam sobie.
(Śpiewa)
Była babuleńka
rodu bogatego.
Miała koziołeczka
bardzo roztropnego.
(Tańcząc)
Fintus-skonodus,
baran — dzik-dzik.
Uha — bodzie ma,
jak obaczy Mazura.
Wygnała koziołka
na krzyżowe drogi.
Zjedli wilcy kozła
zostawili rogi.
(Tańcząc)
Fintus-skonodus,
baran — dzik-dzik.
Uha — bodzie ma,
jak obaczy Mazura.
Zapłakała baba,
załamuje ręce, -
że już koziołeczka
nie zobaczy więcej.
(Tańcząc)
Fintus-skonodus,
baran — dzik-dzik.
Uha — bodzie ma,
jak obaczy Mazura.
(Po tańcu mówi).
A teraz gospodarstwem zajmę się w kuchence,
zleci czas, gdy przy pracy trochę się pokręcę.
(Zamiata stajenkę).
SCENA TRZECIA
WILK (wchodzi zza tylnej ściany stajenki. Śmieje się złośliwie)
Cha-cha-cha! O mnie gawędzono- w izbie,
a jam tu siedział na przyzbie.
(Po chwili).
Dobrze, że sobie poszła ta stara szelmutka.
Znam ją. Ostrorożanki! Taka rześka czołem
że umie łeb za łeb rozmowie się z wołem.
Nie da nawet wilkowi brać się do podbródka.
Córeczka, co innego. Młode to, więc głupie.
Byle pochlebstwem ją kupię
i... schrupię.
(Śmieje się).
Zawód chyba mi nie grozi:
znam wybornie język kozi.
Matka z domu — ja do córki...
Zastukajmy do komórki.
KÓZKA
Kto taki?
WILK (do siebie)
Jak umiemy najkoziej zaśpiewajmy...
(Po chwili)
Bebe!... Otwórz!
KÓZKA
Przepraszam, nie można.
Mamy nie ma, jestem sama.
WILK (o siebie)
Patrzajcie, jaka ostrożna!
Zaśpiewajmy jeszcze cieniej...
(Głośno).
Bebe, otwórz, to ja, mama.
Nie dajże mi czekać w sieni.
KÓZKA
Głos wprawdzie matczyn, ale czyś ty matka,
Jakże mam wiedzieć, gdy zamknięta klatka?
Podejdźże tu i przez to pod progiem korytko
pokaż mi na znak kopytko.
WILK
Ha, co robić? Trudna rada,
łapę wsunąć mi wypada.
Więc pokażmy ją malutkiej.
Może kózka wzrok ma krótki?
(Wsuwa łapę w szparę pod drzwiami).
KÓZKA
Łapa kosmata i brzydka.
Nie takie mamy kopytka.
Weź pazury, Wilku bury!
Nie oszukasz koziej córy.
(Słychać szczekanie psa).
WILK
Ot, sprytna bestia. Nie udało mi się.
Uchodźmy, bo już słychać szczekanie kundysie.
A gdy jeszcze zastanie mnie Koza starucha,
to gotowa rogami sito zrobić z brzucha.
(Wraca, skąd przyszedł)
KÓZKA (nasłuchuje i po chwili)
Poszedł, poszedł! To dobrze, żem mamy słuchała.
Zostałam zdrowa i cała.
Byłby mnie na pewno zjadł,
gdybym przezornych nie słuchała rad.
SCENA CZWARTA
Kózka, Koza, potem Wilk.
KOZA (wchodzi i puka do drzwi)
KÓZKA
Co?... Czyżby wrócił?... Nie, nie! Nie-otworzę.
Kto tam?... Kto tam?... Znów Wilk może?
KOZA
Nie Wilk, Bebe! To ja, mama.
KÓZKA
Muszę się przekonać sama.
(Po chwili).
Pokaż mi, proszę, kopytko
przez to pod progiem korytko.
KOZA (wsuwa nogę pod drzwi)
Patrz.
KÓZKA
Ach, tę nóżkę poznaję!
(Otwiera drzwi).
Wejdź, mateńko miła!
Cieszę się bardzo, żeś już powróciła.
(Tercet).
KOZA (zwrócona do widowni śpiewa)
By nie wpadać, kozie córy, be-be-be!
Nigdy wilkom złym w pazury, be-be-be!
Matek swoich rad słuchajcie, be-be-be!
Z ich mądrości korzystajcie, be-be-be!
KÓZKA (podobnie)
Z doświadczenia wiem własnego, be-be-be!
Że nas matek rady strzegą, be-be-be!
W wilczym brzuchu bym siedziała, be-be-be!
Gdybym matki nie słuchała, be-be-be!
WILK (wbiega i śpiewa)
Odkąd kozy tak zmądrzały, be-be-be!
Biegam ciągle wygłodniały, be-be-be!
Zacznę wkrótce na obiadki," be-be-be!
Jadać marchew i sałatki, be-be-be!
RAZEM
Jak wiadomo z zoologii, be-be-be!
Wilk ma zęby, koza rogi, be-be-be!
Lecz najlepiej chroni zdrowie, be-be-be!
Jej i jemu rozum w głowie, be-be-be!