Za trzy lata Gazprom ma być pierwszą światową rosyjską korporacją, Ekonomia


Za trzy lata Gazprom ma być pierwszą światową rosyjską korporacją. By zdobyć kapitał, szykuje skok na europejski rynek gazu i kusi zachodnie koncerny, by finansowały jego najdroższe inwestycje.

Trudno powiedzieć, kiedy zaczyna się zima w Nowym Uriengoju, bo w zasadzie trwa tam przez cały rok. Nagle letnie muszki i komary - zmora Syberii - przestają gryźć, błota zmieniają się w wieczną zmarzlinę, a powietrze ścina 40-stopniowy mróz. Czy ktoś chciałby tu mieszkać? W 1966 roku w zmarzlinę wkręcono rurę, a potem zobaczono fontannę i garstka tubylców usłyszała nieznane słowo. Gaz.
Stutysięczny Nowyj Uriengoj jest dziś gazową stolicą Rosji. To tu gaz rozpoczyna swoją wielodniową podróż do Europy - do Polski, Węgier, Czech, Niemiec, Francji, Włoch, Chorwacji - wszędzie gdzie docierają rosyjskie rury. Porusza się wolno, jakieś 20 kilometrów na godzinę. Sześciu dni potrzebuje, żeby minąć Moskwę, po drodze rozgałęzieniami trafia do innych gazociągów, po ponadtygodniowej podróży jest na Białorusi i Ukrainie, w 10. dobie przekracza granice Polski i Słowacji, potem ląduje u największego w Europie odbiorcy - Niemiec.
Nad siecią rurociągów czuwa potężna firma-państwo. Koncern Gazprom zatrudnia 330 tysięcy ludzi, ma 20 procent światowych złóż gazu ziemnego, 150 tysięcy kilometrów gazociągów i zapewnia Rosji aż 10 procent wartości jej eksportu. Interesy Gazprom robi wszędzie, ale zarabia tylko w jednym miejscu. W Europie, dokąd eksportuje jedną trzecią swojego wydobycia.

Zarobić pięć razy więcej


Europa co roku importuje z Rosji 140 miliardów metrów sześciennych gazu. Zużywamy cztery razy więcej, a w ciągu 15 lat nasze zapotrzebowanie wzrośnie o blisko połowę. 40 procent potrzeb mogłaby pokrywać Rosja. By sprostać temu wyzwaniu, Kreml rozbudowuje Gazprom w międzynarodową korporację paliwową.
Podczas gdy Europa zastanawia się nad tym, czy w Moskwie mogą zakręcić jej kurek z gazem, Gazprom po cichu inwestuje w europejskie firmy dystrybucyjne, obmyśla plany przejęć i zakłada przyczółki na kolejnych rynkach. Strategia jest prosta: Rosjanie chcą zarabiać nie tylko na eksporcie, lecz także na rozprowadzaniu i sprzedaży gazu w Europie Zachodniej. A za zdobyty kapitał rozwijać nowe złoża.
Gazprom ma powody, by nie zadowalać się samym eksportem. Według wyliczeń dziennika „Tagesspiegel” niemieccy importerzy płacą dziś rosyjskiemu dostawcy pięciokrotność kosztów wydobycia gazu, podczas gdy od końcowego odbiorcy pobierają już 25 razy więcej. Każdy metr sześcienny gazu sprzedany na własną rękę to dla Gazpromu pięciokrotnie większe zyski.

O
fensywa w Europie

Dla szefów francuskiego Gaz de France listopad był fatalnym miesiącem. Najpierw rząd zrealizował dyrektywę Unii Europejskiej i otworzył rynek gazowy we Francji, de facto znosząc monopol GDF. Ale najgorsze miało dopiero nadejść. 12 listopada formalną zgodę na sprzedaż gazu przedsiębiorstwom i gminom dostał Gazprom - dostawca jednej czwartej surowca do GDF.
Paryskie gazety piszą o ofensywie Rosjan, która może w ciągu kilku lat wywrócić do góry nogami cały francuski sektor gazowy. - Naszym celem jest 10 procent francuskiego rynku - wyznał wkrótce po decyzji przedstawiciel rosyjskiego koncernu. - Interesują nas wielcy odbiorcy przemysłowi. To nie to, że chcemy podbierać klientów GDF, ale być może jeden czy drugi zdecyduje się na zmianę dostawcy.
W Niemczech ekspansja Gazpromu jest bardziej zaawansowana, choć mniej widoczna. Rosyjski koncern ma pięć procent udziałów w firmie VNG zaopatrującej 95 procent odbiorców w Niemczech wschodnich, jest też mniejszościowym akcjonariuszem spółki Wingas, która sprzedaje gaz przedsiębiorstwom komunalnym. Ale to dopiero początek. Gazprom szykuje się do przejęcia całej sieci firm zaopatrujących klientów indywidualnych. - Chcemy być bliżej odbiorców - mówił kilka miesięcy temu szef Gazpromu na Niemcy.
Rosjanie nieprzypadkowo wybierają małe firmy. W Niemczech trwa postępowanie antymonopolowe przeciwko potentatowi rynku energetycznego E.ON o zawyżanie cen. Ewentualny zakaz zawierania długoterminowych kontraktów z komunalnymi rozdzielniami gazu uderzy w giganta, a wzmocni pozycję mniejszych firm. Te z udziałami Gazpromu będą bezkonkurencyjne - Rosjanie dostarczą im gaz, bo i tak będą czerpać zyski z jego dalszej sprzedaży. Innym mogą go sprzedawać po wyższych cenach.
Za pośrednictwem Wingasu Gazprom wchodzi na inne rynki europejskie. Od 2004 roku spółka sprzedaje gaz na rynku brytyjskim. Zapowiada się tam pasjonująca rozgrywka, bo zasoby na Morzu Północnym powoli się wyczerpują, a Gazprom odkrywa na swoich syberyjskich połaciach coraz to nowe złoża. Z tego też powodu Wielka Brytania chce podłączyć się do rurociągu bałtyckiego. Rosjanie zacierają ręce - w handlu będzie pośredniczył oczywiście istniejący już przedstawiciel Gazpromu w Wielkiej Brytanii.
Gazprom przebił się też niedawno na restrykcyjny rynek włoski - w ramach nowego kontraktu długoterminowego koncern narodowy ENI pozwolił Rosjanom sprzedawać limitowaną ilość gazu na własną rękę. Co ciekawe, partnerem handlowym Gazpromu we Włoszech ma być firma powiązana z Silvio Berlusconim.
Dlaczego Niemcy tak łatwo wpuszczają Rosjan na swój rynek i w przeciwieństwie do Francuzów nie biją na alarm? Bo interes jest obopólny. W zamian za dostęp do rynku Gazprom pozwala niemieckim firmom eksploatować nowe złoża i dopuszcza je do strategicznych inwestycji, które w przyszłości będą przynosić krociowe zyski.

<Instalacje wydobywcze Gazpromu na Półwyspie Jamalskim. To stąd płynie znaczna część gazu do Polski i innych krajów Europy>

Miliardy za przywileje

Potentat chemiczny BASF jako pierwszy zagraniczny inwestor wierci na Syberii, odkupił też od Gazpromu większość udziałów w spółce szukającej gazu pod dnem Morza Kaspijskiego. Z kolei Ruhrgasowi, spółce-córce koncernu E.ON, pozwolono na pocieszenie kupić sześć procent udziałów w samym Gazpromie, a szef firmy Burckhard Bergmann jako jedyny obcokrajowiec zasiada w radzie nadzorczej rosyjskiego giganta. Dzięki temu ma stały dostęp do ministrów i wysoko postawionych ludzi Kremla, łącznie z szefem rady Dmitrijem Miedwiediewem, jednym z poważnych kandydatów na następcę Putina. 7 grudnia niemiecki Dresdner Bank kupił za 800 milionów euro jedną trzecią udziałów w Gazprombanku, który obraca zyskami koncernu z eksportu gazu na Zachód.
Współpraca z Rosjanami polega przede wszystkim na udostępnianiu kapitału. Niemcy wiedzą, że jeśli oni go nie wyłożą, zrobi to ktoś inny, zyskując tym samym dostęp do nowych złóż gazu. Konkurencja jest gorąca: Amerykanie i Norwegowie ostrzą sobie zęby na złoże sztokmańskie pod Morzem Barentsa, a Shell rozpocznie wkrótce eksploatację pola naftowo-gazowego na Sachalinie. Co ciekawe, 80 procent zasobów zostało już sprzedane do Japonii, USA i Korei Południowej. Do 2008 roku powstanie też gazociąg łączący Sachalin z Hokkaido.

Gazowy bruderszaft


Rosyjsko-niemieckie „braterstwo gazowe” przypieczętowuje na lata rurociąg po dnie Bałtyku, którego budowa rozpoczęła się kilka tygodni temu. 49 procentami podzieliły się BASF i E.ON, Niemcy pokryją też większość astronomicznego rachunku za budowę. Inwestycja będzie mimo to dochodowa, a lokata jest bezpieczna. Gazprom należy do państwa, więc niemieckie firmy nie muszą się obawiać, że ich pieniądze spotka to samo co majątek Michaiła Chodorkowskiego.
Dla Rosji gazociąg bałtycki jest podwójnie opłacalny: pozwoli znacznie zwiększyć eksport do Europy Zachodniej, a omijając Białoruś i Ukrainę, umocni kontrolę Kremla nad tymi krajami, bo ewentualna blokada nie narazi już dostaw na Zachód. To samo, choć w mniejszym stopniu, grozi teoretycznie Polsce.
Na rurociągu bałtyckim może się jednak nie skończyć. Według dziennika „Kommiersant” Rosjanie planują powołanie South European Gas Pipeline Company - spółki-siostry konsorcjum rurociągu północnego, którego kierownictwo obejmuje Gerhard Schröder. Na czele nowej firmy miałby stanąć przyjaciel Władimira Putina Silvio Berlusconi, który przypuszczalnie przegra wiosenne wybory parlamentarne we Włoszech. Były premier pilotowałby przedłużenie gazociągu Błękitny Potok z Turcji do Europy Południowej. Taką strategię rozbudowy przedstawił szef Gazpromu podczas otwarcia obecnego odcinka w listopadzie ubiegłego roku. Na uroczystość pofatygowali się do Ankary zarówno Putin, jak i Berlusconi.
Jeśli koncepcja „Kommiersanta” jest prawdziwa, w najbliższych latach Rosję i Europę Zachodnią połączy nowy, strategiczny system rurociągów. Północny zasili Niemcy, Francję, Wielką Brytanię, Beneluks i Hiszpanię, a południowy - Turcję, Grecję, Włochy, Węgry i państwa bałkańskie. A nad całym przedsięwzięciem czuwać będą przyjaciele Putina.

Zardzewiały moloch


Szkopuł w tym, że przy całym swoim potencjale rosyjski monopolista to kolos na glinianych nogach. Firma inwestycyjna Mackenzie Wood prognozuje wprawdzie, że do roku 2020 eksport rosyjskiego gazu może wzrosnąć o połowę, ale zaznacza jednocześnie, że nie będzie to możliwe bez ogromnych inwestycji w modernizację gazociągów i otwieranie nowych złóż.
Jak ogromnych? Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) szacuje, że samo utrzymanie zdolności przesyłowych kosztuje Gazprom aż 11 miliardów dolarów rocznie. Łączne inwestycje w latach 2000-2030 powinny wynieść 330 miliardów dolarów, czyli blisko dwa całoroczne budżety Rosji. Tymczasem zyski firmy pochodzą dziś wyłącznie z eksportu, bo dwie trzecie wydobywanego gazu jest sprzedawane w Rosji po zaniżonych cenach. By się rozwijać, Gazprom potrzebuje zatem kapitału z zewnątrz, nie tylko z własnych inwestycji.
Sposobem na jego przyciąganie jest tworzenie spółek joint venture, w których Rosjanie zastrzegają sobie pakiet kontrolny. To niemal specjalność Gazpromu. I tak konsorcjum budujące gazociąg bałtycki jest w 51 procentach własnością Rosjan. Joint venture jest także tajemnicza spółka Rosukrenergo, która według nowego porozumienia z Kijowem ma występować jako pośrednik w sprzedaży gazu Ukrainie. Po połowie mają w niej Gazprom i grupa Raiffeisenbank. Podobne spółki-córki, joint venture i inne struktury z mniejszościowymi udziałami zachodniego kapitału napotyka się w otoczeniu Gazpromu na każdym kroku.
Nie brakuje głosów, że ekspansja Gazpromu i wiązanie się z nim zachodniego biznesu to zagrożenie. Wraz z Gazpromem - twierdzą niektórzy - przychodzą rosyjskie zwyczaje biznesowe i podejrzane interesy. Dla niemieckiego eksperta od rosyjskiej przestępczości zorganizowanej Jürgena Rotha Gazprom to przede wszystkim symbol korupcji i mieszanka biznesu z władzą i kryminałem, a jedynym celem koncernu jest monopolizacja rynku w Europie i narzucanie cen.
Według Rotha Gazprom poczyna sobie w Niemczech w sposób szokujący. - Posiadam dokument, w którym niemieckie służby celne oskarżają Gazprom o pranie brudnych pieniędzy - mówił tygodnikowi „Spiegel”. - Mowa tam o działaniach kurierów, którzy w imieniu Gazpromu zdeponowali miliony dolarów na kontach w Szwajcarii. W szwajcarskiej prokuraturze federalnej opowiedziano mi, że jeden z byłych członków zarządu Gazpromu wyprowadził z przedsiębiorstwa co najmniej dwa miliardy dolarów. A to niejedyny taki przypadek - dodał.
W Niemczech pogląd Rotha jest jednak odosobniony. Niemieckie banki od lat finansują kolejne inwestycje Gazpromu, Niemcy są też rekordzistami pod względem liczby joint venture zawartych z rosyjskim gigantem, a politycy prześcigają się w apelach o „przyjazne stosunki” z Moskwą.
Szczytem dbałości o współpracę gospodarczą była postawa Gerharda Schrödera, który przyjmując kierownicze stanowisko w konsorcjum rurociągu północnego, stał się bezpośrednim beneficjentem układu, który sam stworzył jako kanclerz. To postawa bez precedensu w politycznej historii Republiki Federalnej uczulonej na bliskie związki polityków z wielkim biznesem. Wielu Niemców jest zażenowanych postępowaniem byłego kanclerza, jednak mało kto spodziewa się, że wpłynie to jakkolwiek na współpracę firm gazowych z Rosją. Niemcy potrzebują rosyjskiego gazu.

Europa zakręca kurek?


Ale po pojedynku gazowym z Ukrainą nawet oni zaczęli się zastanawiać, czy nowa rura nie uzależnia Niemiec zbytnio od Rosji. - Wybrano to rozwiązanie, bo niemieckie firmy spodziewają się zarobić krocie. Kłóci się ono z logiką dywersyfikacji dostaw - mówi „Przekrojowi” analityk niemieckiego rynku gazowego Claudia Kemfert.
W innych krajach Europy wątpliwości są jeszcze większe, a z instytucji międzynarodowych płyną ostrzeżenia. - Rosja ma dobrą reputację wśród zachodnich odbiorców, ale ostatnie wydarzenia naraziły ją na szwank. Kryzys rosyjsko-ukraiński to dla krajów na Zachodzie dzwonek ostrzegawczy - mówi „Przekrojowi” dyrektor programu analiz w IEA Noé van Hulst.
Rosjanie muszą się liczyć z tym, że wbrew powszechnej opinii ich partnerzy nie są całkowicie uzależnieni od dostaw. To Rosja uzależniona jest od sprzedaży surowca, która zapewnia jej jedną piątą budżetu. Według wyliczeń IEA zapotrzebowanie państw Unii Europejskiej istotnie wzrośnie w latach 2000-2030 niemal o sto procent, ale dodatkowy gaz pójdzie głównie na produkcję prądu. A prąd można wytwarzać innymi metodami, niż paląc gaz. - W długim okresie alternatywą jest wznowienie debaty o użyciu węgla, technologii nuklearnych czy elektrowni wiatrowych - mówi van Hulst. Komisja Europejska apeluje z kolei o wspólną politykę energetyczną i dywersyfikację źródeł dostaw.

Na nosie nie zagra


Jeśli ekspansja Gazpromu w Europie niesie jakieś realne zagrożenie, to przede wszystkim dla tych europejskich firm gazowych, które nie nawiązały w porę współpracy inwestycyjnej lub związków kapitałowych z Gazpromem, a kupują rosyjski gaz. Wśród nich jest francuski GDF i polskie PGNiG. Unii raczej nie grozi rosyjski dyktat cenowy, bo podwyżka wykluczyłaby Rosjan z sektora dystrybucji, na który właśnie wchodzą. Realną groźbą jest natomiast dumping cenowy, na którym stracą dotychczasowi monopoliści handlu gazem.
Rosja na pewno nie zagra też Europie na nosie i nie zakręci jej kurka. Bezpieczeństwa dostaw i cen będzie raczej używać jako asa w politycznym brydżu. Część specjalistów uważa, że Kreml zamierza wynegocjować z Europą niepisany układ podobny to tego, który zawarła kiedyś Arabia Saudyjska z USA: wy nie narzekacie na brak demokracji i łamanie praw człowieka w Rosji, my sprzedajemy wam paliwo po sensownych cenach. Oczywiście pod warunkiem, że Rosja nadal będzie niedemokratyczna, a Putin spełni marzenie, z którym kiedyś ponoć się zdradził, i przeniesie się z Kremla do gabinetu prezesa Gazpromu.

Imperium nie tylko gazowe



Jakub Kumoch, Rafał Woś

2/2006

Gazprom wejdzie na irlandzki rynek

kar, PAP

2008-01-11, ostatnia aktualizacja 2008-01-11 14:46

Największy monopolista gazowy na świecie - Gazprom, za pośrednictwem swojej brytyjskiej filii uzyskał licencję na działalność w Irlandii, gdzie jego klientami będą firmy komercyjne i gazownie.

0x01 graphic
0x01 graphic
ZOBACZ TAKŻE

Wartość irlandzkiego rynku ocenia się na co najmniej 2 mld euro rocznie - podaje piątkowy "The Irish Independent". Licencję otrzymała firma Gazprom Marketing & Trading Retail Ltd.

Gazprom może rozpocząć działalność w Irlandii jeszcze przed końcem 2008 r., a w ocenie Jona Feingolda, dyrektora zarządzającego brytyjskiej filii, w ciągu 5 lat rosyjski koncern spodziewa się przejąć 10-15 proc. irlandzkiego rynku gazowego.

Według Feingolda, Gazprom może wejść na irlandzki rynek, przejmując firmę na nim działającą, albo pompując gaz z Rosji za pośrednictwem łączy doprowadzających gaz do W. Brytanii, gdzie rosyjski koncern za pośrednictwem swojej filii od kilku lat działa na rynku komercyjnym. Od tego jaką strategię wejścia na rynek wybierze będzie zależeć, ile na nim zainwestuje.

Gazprom kontroluje 17 proc. znanych w świecie rezerw gazu.

90 proc. gazu zużywanego w Irlandii pochodzi z importu. Największym potentatem dystrybucji jest Bord Gais, ale komercyjny segment rynku jest konkurencyjny. Irlandzkie złoża gazowe Kinsale wyczerpią się w ciągu 5-6 lat, a nowe Corrib mają rozpocząć produkcję od 2009 r



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Koniec świata za trzy lata, Katastrofy
Psychologia rozwojowa - Brzezińska - wykład 14 - Dzieciństwo pierwszy rok życia, Pierwsze trzy lata
2012 10 02 Opła za użytkowanie wieczyste rośnie raz na trzy lata
2011 03 01 Trzy lata dla policjanta za gwałt w lubelskiej izbie zatrzymań
egzamin-co-ma-byc, Semestr 3, Grafika i przetwarzanie obrazów
kłopotliwe, wojna, WOJNA (WOJSKO): fakt popierania przez katolików wojen sprawiedliwych ma być dowod
zad1 , Wizja firmy Spółka APEXIM przyjęła za swój rynkowy cel: „Być wiodącym dostawcą nowoczes
Ten tekst ma być napisany w różnych stylach, ECDL kurs komputerowy, ECDL - materiały 2, Word
CO MA BYĆ
1412 Musisz być pierwszy P Markowska&M Urbaś (2)
CDN OPT!MA Handel pierwsze kroki
teksty piosenek, Mam trzy lata, "Mam trzy lata"
Zastęp jaki ma być, Kurs zastępowych
Za co według miasta ma płacić?lubaz
Mam trzy lata
ma być posłuszna mężowi
Gdzie to ma być, E.Gruszczyk-Kolczyńska
projekt, Składowisko Odpadów Komunalnych w Zielonce ma być zlokalizowane przy ul, Składowisko Odpadó

więcej podobnych podstron