KRYTYCZNIE O TEORI WZGLĘDNOŚCI
Wstęp:
Dla poszerzenia wiedzy kupiłem sobie książeczkę p. t. Spotkania z fizyką współczesną. Jeden z rozdziałów "Zasady względności" spowodował sięgnięcie do szafy po podręcznik fizyki dla studentów wyższych szkół technicznych, wydany jeszcze w latach pięćdziesiątych. Jest w nim chyba przedwojenny opis tej teorii, m. in. równania matematyczne wraz z ich dokładnym wyprowadzeniem. Na tej podstawie doszedłem do ciekawych chyba wniosków i postanowiłem się nimi podzielić. Ogólna refleksja po przeczytaniu obu pozycji jest taka, że w ostatnim półwieczu, w przeciwieństwie do nauk biologicznych, w fizyce, w zakresie teorii, postęp był znikomy. Przyczynę regresu upatruję przede wszystkim w potraktowaniu elektronu jako cząstki materii. Intuicja podpowiada; że elektron jest jednostką energii, przy czym nieznajomość sposobu ustalania jego masy nie pozwala na nic więcej ponad sugestię, gdyż nie jestem w stanie ujawnić występującego w tych ustaleniach błędu. Już nie sugestię, lecz argumenty można przedstawić przeciw twierdzeniu fizyki współczesnej o dwóch obliczach materii i dwóch obliczach światła, czyli posiadaniu równocześnie własności korpuskularnych i falowych. Fizyka jest nauką ścisłą, a dwa oblicza przypisuje się na ogół politykom. Własności korpuskularne można przypisać tylko materii, a falowe tylko energii. Energia powstaje w materii, w niej się przemieszcza i zmienia swą postać, np. w odbiorniku radiowym z fali elektromagnetycznej na falę dźwięku. Energia nie może istnieć bez materii. Argumentacji w tym przedmiocie można się doszukać w dalszym tekście.
Względność czasu
Przykład pierwszy względności czasu:
Jest nim założenie, że w czasie, gdy stoimy na środku długiego peronu, na obu jego końcach uderzyły dwa pioruny. Ich błysk dochodzi do nas jednocześnie. W chwili uderzenia piorunów był w środku peronu przejeżdżający z wielką prędkością pociąg, a znajdujący się w nim obserwator zauważy najpierw błysk pioruna od strony, do której się zbliża, a dopiero potem od strony przeciwnej, "bo się od niej oddala". Nie można się zgodzić z twierdzeniem, jakoby obserwator w wagonie zobaczył błyski piorunów niejednocześnie. O czasie obserwacji dwóch jednoczesnych zdarzeń świetlnych decyduje miejsce obserwacji jako koniec drogi sygnału świetlnego. Do środka peronu oba sygnały dotarły jednocześnie i tylko w związku z trwaniem błysku przez pewien czas obserwacja w pędzącym pociągu końca obu jednoczesnych błysków mogła być niejednoczesna. Zjawisko zdarzeń równoczesnych w jednym układzie odniesienia a nie jednoczesnych w drugim, twórca teorii Albert Einstein nazwał "względnością jednoczesności". Można podać znacznie prostszy przykład takiej względności. Załóżmy, że tylko na jednym końcu peronu strzelił piorun, a obserwator w pociągu niejednocześnie zobaczył błysk i usłyszał grzmot. Na zajęciach z teorii względności można ustalać, czy i kiedy obserwator w jadącym pociągu jednocześnie zobaczy i usłyszy uderzenie pioruna.
Przykład drugi :
Jest nim założenie, że pociąg na tym peronie jedzie z prędkością 240 tys. km/sec i jest wysoki na 300 tys. km. W kierunku lusterka umieszczonego na suficie obserwator wysyła sygnał świetlny, który powraca do niego po dwóch sec, gdyż biegł pionowo do góry i w dół. Natomiast dla obserwatora na peronie kierunek przemieszczania się sygnału nie jest pionowy, lecz po bokach trójkąta. Czas jego powrotu jest również inny. Obliczono go w oparciu o następujące równanie teorii względności:
t - czas w układzie ruchomym /pociągu/ wg obserwatora z układu nieruchomego /peronu/
t0 - czas w układzie nieruchomym, v - prędkość układu ruchomego, c - prędkość światła
Wg spotkań z fizyką współczesną powyższy wzór na określenie czasu w teorii względności powstał w wyniku zbudowania i późniejszych przekształceń dwóch równań dotyczących prędkości sygnału świetlnego podczas obserwacji w wagonie i na peronie. Wstawienie liczb w końcowe równanie pozwoliło ustalić, że według obserwatora na peronie, od chwili wysłania sygnału do lusterka do jego powrotu do wagonu upłynęło 3,33 sec. Ponieważ światło w każdym układzie rozchodzi się z jednakową prędkością 300 tys. km/sec, stąd wniosek, że w pociągu czas płynął wolniej. 2 sec według obserwatora w pociągu, to 3,33 sec według obserwatora na peronie. Nie można się zgodzić, że powyższy przykład potwierdza zależność czasu od prędkości, do tego jeszcze wg przytoczonego równania.
Po pierwsze:
Można obliczyć czas przemieszczania się sygnału wewnątrz wagonu wg obserwatora na peronie pomijając równanie Alberta Einsteina. Posługując się równaniem określającym długość przeciwprostokątnej trójkąta równoramiennego c2 = a2+ b2 można ustalić, że sygnał świetlny przebył 768,4 tys. km. /c2 = (2,4 x 105 )2 + (3x105)2 , 2c = 7,68 x 105 km/. Stąd czas wędrówki sygnału w wagonie wynosi 2,56 sec. Należałoby jeszcze uwzględnić czas, w jakim sygnał powracał z wagonu do miejsca wysłania na peronie, a wynosi on 1,6 sec. Równanie Alberta Einsteina jest nieprawdziwe nawet w przypadku, gdyby czas zależał od prędkości, chyba, że nie wierzy się w równanie Pitagorasa.
Po drugie:
Można wyjaśnić, iż dla obu obserwatorów czas przemieszczania się sygnału w wagonie jest taki sam i wynosi 2 sec. Występuje możliwość, iż sygnał, niezależnie od przemieszczania się pionowo do góry i z powrotem z prędkością 300 tys. km/sec porusza się poziomo w kierunku jazdy wagonu z prędkością 240 tys. km/sec. Powyższa prędkość została mu nadana z chwilą puszczenia sygnału. Należy przyjąć, że sygnał świetlny jest falą i rozchodzi się analogicznie, jak fala wodna w basenie znajdującym się w tym samym wagonie, a więc niezależnie od tego czy wagon stoi w miejscu, czy też porusza się z dowolną prędkością.
Po trzecie:
Bliższe przyjrzenie się liczbom uzyskanym w oparciu o równanie A. Einsteina wyklucza uznanie go za zgodne z rzeczywistością. Według tego równania 1 sec czasu ziemskiego wynosi w innym układzie inercjalnym w zależności od jego prędkości:
Prędkość układu w tys. km/sec |
99 |
100 |
150 |
200 |
250 |
290 |
295 |
299 |
300 |
310 |
1 sec ziemska w tym układzie |
1,059 |
1,061 |
1,155 |
1,292 |
1,809 |
3,906 |
5,500 |
12,258 |
0 |
- |
Z powyższej tabelki wynika, że w miarę zwiększania prędkości układu czas upływa w nim wolniej. Przy prędkościach bliskich 300 tys. km/sec zwolnienie czasu gwałtownie rośnie, np. przy 299,999 tys. km/sec jedna sec to 3843,49 sekund ziemskich. Prędkość 300 tys. km/sec powoduje wartość zerową upływu czasu, jest wieczność, pełna sielanka. Należy przewidywać podróże kosmiczne w przyszłości pojazdami o prędkości światła, a więc i przenosiny na inne planety gdzieś we wszechświecie, gdyż we wnętrzu pojazdów przeloty między gwiazdami będą trwać krócej niż mgnienie oka. Niestety przy prędkościach powyżej 300 tys. km/sec czas w ogóle znika. Należy jednak mieć nadzieję, iż następcy A. Einsteina wykombinują równanie określające ujemne wartości upływu czasu przy takich prędkościach, co umożliwi powroty do czasów przeszłych
Bliższe przyjrzenie się wywodom A. Einsteina pozwala stwierdzić, że jego widzenie względności czasu jest ułudą. Może owady określają czas inaczej niż człowiek, może na innej planecie inaczej niż na ziemi określa się sekundy, godziny i lata świetlne, nie ma to jednak żadnego wpływu na upływ czasu. Niezależnie od prędkości obu planet zarówno na nich, jak i wszędzie we wszechświecie czas upływa tak samo. Jednym z dowodów jest brak doniesień ze stacji kosmicznych i satelitów krążących od lat wokół ziemi o jakichś różnicach czasowych. Widocznie naukowcy szukają przyczyn tego stanu rzeczy. A występują one w równaniu względności czasu. Gdyby prędkość stacji kosmicznej wynosiła 150 tys. km/sec, to 1 sec na niej byłaby 1,155 sec ziemskiej. Tyle samo wynosiłaby, gdyby obrót ziemi dookoła słońca odbywał się z prędkością 151,1 tys. km/sec, [czyli prawie taką samą], 300 tys. km/sec, lub jakąkolwiek inną. Stąd wniosek, że równanie względności czasu jest zwyczajnym bublem
Doświadczenie Michelsona i Morleya.
W 1887 r. dwaj uczeni przeprowadzili doświadczenie przypominane w ramach poznawania teorii względności, gdyż się nie udało W tym czasie panowało przekonanie, iż światło jest falą elektromagnetyczną, która rozchodzi się w ośrodku zwanym eterem, wypełniającym cały kosmos, m. in. ziemię. Uważano, że eter jest nieruchomy.
Doświadczenie polegało na uzyskaniu jasnych i ciemnych prążków w interferometrze, który składał się z dwóch prostopadłych do siebie ramion. Zgodnie z rysunkiem obok, wiązka światła dzieliła się na, dwie, które po odbiciu się od lusterek, umieszczonych na końcach prostopadłych do siebie ramion, nakładały się na siebie, dając w odbiorniku obraz interferencyjny. A.A. Michelson i E.W. Morley zamierzali potwierdzić ruch naszej planety wokół nieruchomego środowiska. Miało to nastąpić na skutek przesunięcia prążków w interferometrze, gdy jego ramię skierowane zgodnie z ruchem Ziemi odwróci się w kierunku przeciwnym. Przyczyną przesunięcia się prążków miała być zmiana prędkości światła w ramionach. Zamierzony efekt jednak nie nastąpił i dopiero teoria względności wyjaśniła, dlaczego. Wg niej światło ma naturę korpuskularną, jest też strumieniem energii w postaci fotonów o prędkości niezależnej od prędkości źródła, które je wysyła. Prędkość światła jest taka sama we wszystkich układach inercjalnych.
Można jednak inaczej wyjaśnić przyczynę braku przesunięcia prążków interferencyjnych w doświadczeniu. Że też nikomu z naukowców nie wpadło do głowy, że eter był "zamknięty" w interferometrze i poruszał się zgodnie z ruchem ziemi. Przecież najrozsądniejszym wyjaśnieniem przyczyny niepowodzenia doświadczenia jest uznanie, iż środowisko dla fali świetlnej było ruchome, miało kierunek i prędkość zgodne z ruchem ziemi. W samolocie naddźwiękowym słychać mowę, gdyż powietrze wewnątrz samolotu również nim leci. Falę świetlną można wyjaśnić, jako falę zmian magnetycznych w mikrocząstkach, między innymi powietrza znajdującego się wewnątrz interferometru, indukujących się z prędkością około 300 tys. km/sec. Przedostających się z oka do mózgu przewodnikami mikro prądów magnetycznych.
W spotkaniach z współczesną fizyką zamieszczono opis teorii przewodnictwa elektryczności. Wymyślono występowanie poziomów energetycznych w przewodnikach, jakieś pasma energii dozwolonej lub zabronionej dla elektronów, pasma walencyjne zapełnione elektronami, przesuwające się dziury. Tymczasem każdy, kto włożył palce do kontaktu, ten odczuł pulsujący ból i przyciąganie ich do przewodów przez prąd. Dotknięcie przewodów pod napięciem 220 V palcami obu rąk powoduje niemożność natychmiastowego oderwania się od nich, dlatego zdarzają się śmiertelne porażenia prądem przez nieprawidłowo podłączone do sieci urządzenia elektryczne. Budowa urządzeń wytwarzających prąd wskazuje, że na skutek wirowania przewodów między biegunami magnesu i elektromagnesu, względnie wirowania biegunów indukuje się w przewodach ten magnetyzm, przemieszczając się do odbiorników elektryczności z ogromną prędkością. Przepływ prądu przez przewodnik należy interpretować jako odbywający się analogicznie, jak jego powstanie, a więc jako wzbudzanie magnetyzmu w kolejnych mikrocząstkach przewodu.
Za uznaniem indukcji magnetycznej jako natury elektryczności przemawia możliwość stworzenia takiej interpretacji teoretycznej szeregu zjawisk, którą można sobie wyobrazić i zrozumieć. Np. zjawiska fotoelektrycznego polegającego na powstaniu prądu na skutek oświetlania, czyli wzbudzaniu przez światło zmian magnetycznych na oświetlanej powierzchni. Twierdzenie o wybijaniu elektronów z metalu przez fotony wymaga uzupełnienia teorii przewodnictwa o wyjaśnienie sposobu ich powrotu do oświetlonej części metalu, by nie zostały w niej same dziury, a jest to droga do nikąd.
Uznanie światła za falę magnetyczną powstającą i przemieszczającą się w przestrzeni przez indukcję wymaga uznania, że nie ma próżni w kosmosie, że jest wypełniony nieujawnionymi tam jeszcze przez naukę mikrocząstkami. Potwierdza tą tezę występowanie w kosmosie temperatury, która nie pozostała po wielkim wybuchu, lecz jest energią występującej w nim materii. Prawdopodobnie atomów wodoru, nie można też wykluczyć atomów helu, który jest nadprzewodnikiem w temperaturze kosmosu, względnie cząsteczek mniejszych od wymienionych. Światło jako fala magnetyczna wymaga przede wszystkim przejrzenia bogatego dorobku naukowego dla ujawnienia mechanizmów i przebiegu indukcji. M. in. skojarzenia kwantów energii z częstotliwością indukcji, analizy założenia, że światło powstaje na skutek wirowania w polu magnetycznym będącej jego źródłem materii.
Przyjrzenie się przez naukę falom elektromagnetycznym, promieniowaniu, a nawet dźwiękowi z pozycji indukcji magnetycznej spowoduje dalszy postęp w badaniach mikro materii i uproszczenie wizji wszechświata, który nie jest tak zawiły, jak współczesna fizyka.
Pierwszym takim uproszczeniem niech się staną czarne dziury w kosmosie. Na skutek zajęcia stanowiska, że każde promieniowanie ma naturę korpuskularną, fizycy zostali zmuszeni do produkowania opowieści niesamowitych ze świata fantazji o tych dziurach. Indukcja magnetyczna jako natura promieniowania pozwala wyjaśnić, że zwane czarnymi dziurami miejsca kosmosu, z których nie docierają do nas żadne sygnały są tylko przestrzenią, w której występuje całkowita lub prawie całkowita próżnia. Jeżeli np. wybuchnie gwiazda i powstanie czarna dziura, to oznacza, że wyleciała w przestrzeń cała zawartość gwiazdy. W przestrzeni gdzie ona była nie pozostała żadna materia emitująca lub odbijająca energię magnetyczną, nie ma tam nawet mikrocząsteczek materii - przewodników tej energii. W miejscu braku materii fale magnetyczne zanikają i dlatego nie docierają do nas żadne sygnały z czarnej dziury. Potwierdzeniem powyższego rozszyfrowania tajemnicy czarnych dziur jest ujawnienie, że one "wyparowywują". To rzekome wyparowywanie a w rzeczywistości ich znikanie jest efektem wypełnienia się pustej dotąd przestrzeni mikro materią i powstania tam indukcji.
Jeżeli po wybuchu gwiazdy powstanie pulsar, to oznacza, że w tym miejscu jest pewna ilość mikrocząsteczek, a ich znaczne rozrzedzenie powoduje anomalię powszechnej indukcji. Przemieszczające się przez to miejsce fale magnetyczne zaczynają pulsować. Także za anomalię indukcji a nie za wybuchy dalekich gwiazd należy traktować obserwowane przez astronomów tajemnicze błyski w kosmosie.
Niepodważalnym argumentem poświadczającym niniejsze stanowisko w kwestii czarnych dziur jest informacja o ujawnieniu emisji dźwięku przez jedną z nich. Dźwięk nie ma prawa wydostać się z ogromnej rzekomo grawitacji. Powstaje podczas zanikania fal, świadcząc o tym, że ich energia pozostała w innej postaci magnetycznej fali - m.in. dźwięku. Można nawet uznać, iż wystąpiło odbicie fal od pustej przestrzeni, przy równoczesnej zmianie ich częstotliwości. Pierwotnym źródłem części ujawnionego dźwięku jest gwiazda zwana słońcem.
Zagięcie przestrzeni
W spotkaniach z współczesną fizyką twierdzi się, iż działanie grawitacyjne gwiazd polega na tym, że masa deformuje przestrzeń wokół siebie. Zakrzywienie jest tym większe, im większa jest masa. M. in. słońce ma zaginać przestrzeń i dzięki temu, jak wynika z opisu, krążą wokół niego planety i inne ciała niebieskie, nie dochodzi do ich ucieczki poza zasięg oddziaływania słońca, ani nań nie spadają.
Na podstawie tego odcinka teorii względności oraz w oparciu o ogólną jej zasadę, że we wszystkich układach odniesienia wszystkie zjawiska przyrody przebiegają tak samo należy przyjąć, iż księżyc krąży po mini zagięciu przestrzeni przez ziemię, a przypływy i odpływy morza występują na skutek zaginania i prostowania przestrzeni przez księżyc.
W ten sposób współczesna fizyka zapomniała, że słońce, ziemia, księżyc tworzą własne pola magnetyczne o dwóch biegunach, że ich bieguny magnetyczne wzajemnie się przyciągają i równocześnie odpychają, stanowiąc wraz z innymi siłami przyrody o równowadze w układzie słonecznym.
Według teorii względności wszechświat jest rozszerzającą się kulą wypełnionej gwiazdami przestrzeni. Galaktyki gwiazd nie zmieniają w niej swego położenia, lecz na skutek pęcznienia przestrzeni oddalają się od siebie z różną prędkością. Powyższe pojmowanie przestrzeni pozwala założyć, że poza naszym wszechświatem są jeszcze inne, rozszerzające się i kurczące. A co jest pomiędzy wszechświatami? Chyba tylko brak przestrzeni.
Panie i Panowie fizycy. Przestrzeń nie jest materią i nie może się rozszerzać, kurczyć i zaginać. Jedynie fale magnetyczne być może się w niej zaginają, na skutek, czego widoczne w nowoczesnych teleskopach niektóre dalekie gwiazdy mogą być naszym słońcem sprzed miliardów lat. Przestrzeń jest tylko wymiarem wyznaczanym przez 3 linie proste prostopadłe do siebie, pozwalającym umiejscowić w nim obiekty, m. in. występujące w nim wokół naszej planety.
Zmiany masy
Odniesienie się do powyższej części teorii względności wymaga rozpoczęcia od tego, że podstawowe równania określające ruch jednostajnie przyspieszony, to:
a = v/t, v = at, s = at 2/2, gdzie a-przyspieszenie, s-droga, v-prędkość, t-czas.
Równania te powstały w oparciu o doświadczenie z kulką staczającą się po równi pochyłej. Stwierdzono, że w razie oznaczenia drogi kulki w pierwszej sec jako "b" odcinki drogi w następnych sec wynoszą 3b, 5b, 7b itd., długość drogi s = bt 2.
Załóżmy więc, że w pierwszej sec staczania się kulka przebyła odcinek długości 1 m.
Obrazująca jej ruch tabelka przedstawia się następująco:
Uzupełniając objaśnianie wyliczeń można dodać, że prędkość średnia w każdym odcinku czasu jest jednocześnie aktualną prędkością w połowie odcinka. Prędkość v jest więc połową sumy średnich prędkości w dwóch kolejnych sec i między trzecią a czwartą np. sec wynosi 5+7 = 12, 12/2 = 6 m/sec.
Analiza przedstawionej wyżej tabelki prowadzi do wniosku, że w odróżnieniu od s = vt, v = s/t dla ruchu jednostajnego podstawowe równania ruchu jednostajnie przyspieszonego, to
s = vt/2, v = 2s/t, a = 2s/t2 .
Występujący w tabelce wzrost prędkości jest przyspieszeniem i wynosi w tym ruchu 2 m/sec. Powyższe przyspieszenie mówi nam, że w każdej sec ruchu prędkość wzrasta o 2 m/sec.
Nie można uznać za prawidłowe twierdzenia, że a = v/t, gdyż powstaje sec 2. Nie ma w rzeczywistości takiej jednostki, toteż zgodność liczb z wielkością przyspieszenia określanego w oparciu o drogę nie uprawnia do tworzenia odstępstw od zasad fizyki i niezrozumiałego dziwolągu.
Przedstawiony w podręczniku fizyki wywód teoretyczny dowodzący, jakoby masa ciała zależała od jego prędkości rozpoczyna się równaniem m0 d2 x`/dt`2 = F`, obrazującym rozpoczęcie ruchu przez punkt P` w jednym z dwóch układów inercjalnych. W toku dalszych przekształceń matematycznych użyto d 2x/dt 2. Powyższy zapis błędnie obrazuje wielkość przyspieszenia. Skoro a = 2s/t2, to można było zapisać je jako równające się dx/d 2t, gdzie x jest wychyleniem drgań harmonicznych, d - różnicą wychylenia x i czasu t. Prawidłowe przedstawienie ruchu harmonicznego punktu P` uniemożliwia utworzenie końcowego równania. d2 s/dt 2 ma określać pochodzenie przyspieszenia, toteż używanie w tworzeniu równań pochodzenia zamiast wychylenia ma się tak do prawidłowości wyniku końcowego, jak piernik do wiatraka. Ponadto dyskwalifikuje wywód rozpoczęcie przekształceń od założenia, jakoby występowało m0 zamiast m. Należy wpierw udowodnić, że w stanie spoczynku występuje m 0. Precyzując sedno pojęcia masy - w fizyce oczywiście - można powiedzieć, że jest nią ilość elementarnych cząstek materii. Nadanie ciału prędkości nie powoduje żadnych zmian w ilości jego materii, powstaje tylko i zwiększa się wraz z prędkością jego energia kinetyczna.
Energia
Opisane w spotkaniach z współczesną fizyką ustalenia w zakresie mikro materii pozwalają tylko wątpić, czy E = mc 2. Gdyż się wydaje, że energia jest zdolnością materii do wykonania pracy, np. wzrostu temperatury, powstania nowej cząstki itp. Za całkowitą energię wewnętrzną określonej masy materii można uznać możliwość nadania jej, np. przez wybuch maksymalnej teoretycznej prędkości, a więc prędkości światła. Stąd dziwi, dlaczego E = mc 2, skoro równanie energii kinetycznej ciała będącego w ruchu, to Ek = mv 2/2. Nie jest jakimś wielkim odkrycie A. Einsteina, iż wszędzie we wszechświecie rządzą te same prawa fizyczne, toteż oba równania winny być identyczne [E = mc2 /2].
A można się zetknąć z kilkoma sposobami doprowadzenia do końcowego określenia wielkości energii, wszystkie są niezrozumiałe i tak skomplikowane, że nie można na nich polegać.
W wywodzie A. Einsteina przedstawionym w spotkaniach z współczesną fizyką twierdzi się gołosłownie, że pochłonięcie przez ciało dwóch pakietów świetlnych powoduje nie tylko wzrost jego energii, lecz także jego masy. W realnej rzeczywistości można się spotkać tylko z ubytkiem masy ciała przy opalaniu się, na skutek wydalania H 2O przez pocenie. Światło jest energią i jak każda inna nie posiada masy, żadne więc ciało nie może powiększyć masy przez jego pochłonięcie. Niektóre ciała mogą zużywać tą energię na pochłonięcie innych ciał, co jest powszechne w świecie roślin.
Epilog
Zdecydowałem się tylko wspomnieć w tym miejscu, że według A. Einsteina występuje skrócenie długości w razie różnych prędkości dwóch układów inercjalnych. Jeżeli obserwatorzy w obu układach wyznaczą sobie odcinek długości 100 m, to w chwili mijania się każdy z nich powie o odcinku drugiego obserwatora, że jest krótszy. Np. o 13,4 m, jeżeli prędkość któregoś z układów wynosi 150 tys. km/sec. Do tego jeszcze końce obu odcinków będą się mijać w tej samej chwili. Ponadto teoria względności twierdzi, że prędkości sumują się inaczej, niż w mechanice klasycznej i nigdy nie przekraczają prędkości światła. Według równania A. Einsteina 0,5 c + 0,5 c = 0,8 c zamiast 1 c, 0,5 c + c = c, zamiast 1,5 c. Autorka spotkań z fizyką współczesną uważa za potwierdzenie wywodów A Einsteina doświadczenie, w którym wiązka mezonów o prędkości bliskiej prędkości światła, rozpadając się, emituje ,,falę elektromagnetyczną'' /czytaj falę fotonów/ o takiej samej prędkości, jak światła wysyłanego przez źródło w stanie spoczynku. Tymczasem doświadczenie to potwierdza falową naturę światła. Można jeszcze zapytać, czy współcześni fizycy potrafią, czy nie potrafią przeprowadzić doświadczenie polegające na nadaniu prędkości atmosferze wewnątrz cyklotronu lub innego urządzenia, wyemitowaniu w niej sygnału świetlnego i zmierzeniu prędkości światła. Niezależnie od tego, czy źródło emisji będzie nieruchome, czy będzie się poruszać z dowolną prędkością pomiar zewnętrzny dokonany za miejscem emisji wskaże prędkość światła jako c + v atmosfery, a przed miejscem emisji, jako c - v atmosfery. Nie rejestrujący ruchu atmosfery pomiar wewnętrzny wskaże prędkość światła jako c, teoria względności przejdzie do historii fizyki.
E. T.